Wszystkie sceny w tym rozdziale są nowe. Nie było ich we wcześniejszej wersji Bom Bom!
Bom Bom! 8 — Cios poniżej pasa, czyli ogolone brwi, francuski i poliwęglanowy kij
— Jasne, wsiadaj — powiedział Sasuke, kciukiem wskazując na fotel obok siebie. Naruto aż zamrugał zaskoczony.
— Serio?
— Nie. — Spojrzał na niego chłodno, odpalając silnik. — A teraz zabieraj łapy z mojego auta i spadaj.
—
Ale z ciebie dupek, Uchiha! — krzyknął zirytowany Naruto, uderzając
ręką w tylnią szybę drzwi samochodu. Nie mógł uwierzyć, że naprawdę dał
się na to nabrać! Jak mógł być aż tak naiwny? Sasuke najzwyczajniej w
świecie z niego zakpił, a on dał się tak dziecinnie podejść. Czując na
sobie twarde, nieruchome spojrzenie, zaczerwienił się i odwrócił wzrok.
Teraz pewnie Sasuke uważał go za skończonego kretyna! Oczywiście Naruto
nawet nie brał pod uwagę, że wcześniej mógł mieć o nim inne zdanie.
—
Spadaj, sukinsynu — mruknął smętnie, ale odsunął się szybko, żeby
wściekły Uchiha nie przejechał mu po nogach. A wyjechał ze swojego
miejsca parkingowego rzeczywiście bardzo szybko, o mało nie potrącając
jakiegoś harlejowca, który właśnie przyjechał na szkolny parking. Naruto
oszukiwał się, że nie chciałby teraz siedzieć w aucie Uchihy i
podziwiać go od wewnątrz. Samochód, nie Uchihę, oczywiście. Spojrzeniem
pożegnał odjeżdżającego dżipa i wyszedł z szeregu samochodów na drogę.
—
O cholera! — krzyknął zaskoczony. — To ty! — Wymierzył oskarżycielsko
palcem w kierunku motocyklisty, którego Sasuke o mało nie rozjechał.
—
A to ty — burknął smętnie harlejowiec, niezadowolony z tego spotkania.
Zsunął z twarzy motocyklową bandanę i Naruto nie miał już żadnych
wątpliwości — to Gaara, nieznośnie niesympatyczny sprzedawca ze sklepu
sportowego.
— Co ty tu
robisz? Myślałem, że pracujesz — zdziwił się, bo przecież wczoraj, kiedy
wybrał się na wagary, Gaara był w pracy. Może tylko kogoś zastępował?
To tłumaczyłoby, dlaczego był takim niemiłym dupkiem. Nagle Naruto
uśmiechnął się szeroko. — Czekasz na dziewczynę? Jest jakaś, która
chciałaby takiego buca? — zapytał i roześmiał się głośno, widząc minę
Gaary. Facet był naprawdę zabawny ze swoimi pomalowanymi na czarno
oczami i burzą czerwonych włosów. Wyglądał, jakby był z zupełnie innej
bajki. Nie pasował do tego miasteczka tak samo jak Naruto.
— Teraz nie jestem już w pracy.
—
Hohoho i co w związku z tym? — Naruto założył ręce na piersi, patrząc
uważnie na motocyklistę. — Grozisz mi? — Uniósł brwi, świadomie i
całkowicie dobrowolnie prowokując Gaarę.
— Nie — mężczyzna zmarszczył brwi — ostrzegam — dodał śmiertelnie poważnym głosem.
Naruto
już chciał coś powiedzieć, już chciał zaprotestować i go wyśmiać, ale
Gaara przygazował gwałtownie i puścił rączkę od hamulca, ruszając prosto
na niego.
— Zwariowałeś?! — wrzasnął Naruto i odskoczył dosłownie w ostatniej chwili. Co za psychopata!, pomyślał jeszcze, zanim nie pobiegł za motorem.
Gaara,
jakby nigdy nic, zaparkował pod szkołą i spokojnie, bez stresu, zszedł z
motoru, ściągnął skórzane rękawiczki i wsunął je w tylnią kieszeń
obcisłych, czarnych spodni.
—
Idiota! Chciałeś mnie zabić?! — krzyknął Naruto, dobiegając do swojego
niedoszłego oprawcy. Popchnął go lekko, ale niestety, cały rozwścieczony
i rozpędzony, potknął się o własne nogi i tylko dzięki Gaarze uniknął
bolesnego spotkania z betonem.
— Gdybym chciał to zrobić, teraz pozwoliłbym ci upaść.
—
I mam ci niby podziękować? — sapnął Naruto, odsuwając się szybko i
otrzepując ubranie. — A gdybym nie był tak zwinny i nie zdążył
odskoczyć, jak chciałeś mnie przejechać? Co wtedy? — zapytał z
pretensją.
— Na szczęście byłeś.
Naruto
prychnął nagle, rozbawiony zachowaniem Gaary, który nie dość, że miał
dziwne, psychopatyczne zapędy, to był niesamowicie złośliwy i
śmiertelnie poważny. Jakby starego, zgorzkniałego marynarza zamknęli w
ciele młodego harlejowca.
—
Naruto Uzumaki — przedstawił się w końcu i uśmiechając się lekko,
wyciągnął rękę do Gaary. Mężczyzna tylko kiwnął głową, uznając zapewne,
że skoro Naruto znał już jego imię, nie było sensu oficjalnie się
przedstawia.
— Co robisz w szkole po trzeciej?
Gaara
westchnął ciężko, słysząc to pytanie. Nie miał pojęcia, jak mógł
spławić kogoś tak namolnego i bezczelnego. Milczał przez chwilę,
gorączkowo zastanawiając się, co powinien odpowiedzieć. Przemknęło mu
przez myśl, że Naruto był nawet zabawnym gościem — głośnym, rozgadanym i
niezwykle otwartym. Nigdy nie spotkał kogoś takiego. W miasteczku
wszyscy trzymali go raczej na dystans. Nikomu nie przyszło do głowy,
żeby go zaczepiać, a tym bardziej obrażać. Gaara nie cieszył się dobrą
sławą, co raczej było powszechnie wiadomo.
—
Jesteś tutaj nowy? — zapytał cicho i spokojnie, uważnie go obserwując.
Naruto miał zachodnią opaleniznę i mocną budowę ciała. Jego ruchy i
sposób zachowania, był dla Gaary całkiem nowy.
—
Tak — odpowiedział Naruto, mrużąc oczy. — Przyjechałem dwa dni temu z
Los Angeles i już na wstępie mi się tu nie spodobało. Przedwczoraj
pobiłem Uchihę i teraz on i jego wielkie ego mnie prześladują, i chcą
się na mnie, do diabła, zemścić. Wyobrażasz to sobie?
Gaara aż uśmiechnął się lekko, słuchając z uwagą słowotoku chłopaka.
—
Czemu go pobiłeś? — zadał pytanie, nie wykazując przy tym specjalnego
zainteresowania. Nie lubił Uchihy, jednak, dopóki nie wchodził mu on w
drogę, nic do niego nie miał.
Naruto
zaciął się, zezłościł i poruszył nerwowo, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
Nie mógł przecież zdradzić, że Sasuke zaczął go całować, to byłoby
upokorzenie na całej linii, zwłaszcza przed takim cynicznym facetem jak
Gaara.
— Myślał, że jest
lepszy ode mnie — zaczął ostrożnie Naruto, patrząc uważnie w oczy Gaary.
— Zaczął mnie, ciul, obrażać i grozić, więc nie wytrzymałem i pokazałem
mu, gdzie jego miejsce.
— Aha — mruknął Gaara, jednak nie mógł powstrzymać cienia uśmiechu, który Naruto jakimś cudem zauważył.
—
Czekasz na kogoś? — zapytał w końcu Naruto, zirytowany uporczywym
brakiem odpowiedzi. — Na dziewczynę? Chłopaka…? — dodał i prowokacyjnie
poruszył brwiami. W każdej chwili był przygotowany na unik, gdyby jednak
Gaara nie rozumiał jego poczucia humoru i ten żart by mu się nie
spodobał. Poprawka, Gaara naprawdę nie miał poczucia humoru.
— Nie.
Naruto
kiwnął głową, niezadowolony z tych lakonicznych odpowiedzi. Sasuke też
nie był mistrzem konwersacji, jednak, gdy rozmowa nie wychodziła, zawsze
pozostawała kłótnia… albo bójka. Jeśli patrzeć na to z tej perspektywy,
Naruto dogadywał się z Sasuke całkiem nieźle. Gaara był jednak inny —
pochmurny, opanowany i wycofany, cyniczny w jakiś dziwny, odpychający
sposób. Naruto kiwnął głową, chcąc się pożegnać, ale, kiedy już
odchodził, Gaara złapał go za nadgarstek.
— Mam lekcje.
—
Lekcje? Teraz? — Naruto nie był mistrzem kojarzenia faktów, więc tylko
patrzył zdezorientowany na Gaarę, zupełnie nie rozumiejąc. Mężczyzna
puścił jego nadgarstek.
— Chodzę do szkoły wieczornej. Z publicznej wyrzucili mnie na początku roku.
— Czemu?
Gaara
zacisnął wargi, rzucając szybkie spojrzenie znajomej, która ich minęła i
weszła do szkoły. Skoro się pojawiła, zajęcia się zaraz zaczną.
Spojrzał szybko na zegarek, zdając sobie sprawę, że miał pięć minut,
żeby się nie spóźnić.
—
Byłem niebezpieczny dla pozostałych uczniów — powiedział w końcu, a
Naruto aż zamrugał, nieprzygotowany na tak szczerą odpowiedź. Nie
spodziewał się prawdy po kimś takim jak Gaara. Podrapał się po karku,
uśmiechając się lekko, wciąż zaskoczony po jego słowach. Gaara
rzeczywiście wyglądał na tego rodzaju buntownika, z którym lepiej nie
zadzierać.
— Ja w wieku
jedenastu lat trafiłem do poprawczaka — wypalił, kręcąc głową i śmiejąc
się cicho. Teraz Gaara wydał mu się kimś zupełnie innym, obaj byli
zbuntowani, na bakier z prawem i, przede wszystkim, zupełnie nie
pasujący do zimowego miasteczka. Nie powinni tutaj być.
—
Serio, stary! — powiedział Naruto, kiedy Gaara nie chciał mu wierzyć. —
Może… odpuścisz sobie dzisiaj lekcje i przejdziemy się na piwo? —
zaproponował po chwili, rzucając szybkie spojrzenie na szkołę.
— Prowadzę — zauważył trzeźwo Gaara.
—
To na kawę. — Naruto wzruszył ramionami, obserwując w napięciu
chłopaka. Mimo wszystko miał nadzieję, że się zgodzi. Dałby sobie rękę
uciąć, że gdy tylko lepiej się poznają, zostaną dobrymi kumplami.
— Niech będzie — westchnął w końcu Gaara, a Naruto ucieszony klepnął go mocno po plecach.
— To znasz jakąś fajną kawiarnię?
*
Naruto
nienawidził kawy, ponieważ robił się po niej jeszcze bardziej
nadpobudliwy niż normalnie. Jakby tego było mało, dodatkowo kupił
kawałek wielkiego, czekoladowego tortu, więc jego poziom cukru we krwi
po prostu szalał. Gaara ze stoickim spokojem pił kawę, zdając się
słuchać paplaniny Naruto.
—
W Los Angeles surfowałem. Najbardziej lubiłem Venice Beach, czasami
były tam kilkumetrowe fale! — powiedział z entuzjazmem i przesunął
nieświadomie stolik, o mało nie rozlewając przy tym kawy kolegi.
Gaara
kiwnął sztywno głową i zabrał filiżankę, żeby Uzumaki miał do niej jak
najmniejszy dostęp. Nie wiedział, ile siedzieli w kawiarni, ale na
zewnątrz dawno się już ściemniło. Rozmowa polegała głównie na tym, że to
Naruto mówił: o swoim życiu, zainteresowaniach, przygodach i znajomych,
ale przede wszystkim wyjątkowo dużo czasu spędził na opisywaniu swojej
znajomości z Uchihą — głównie na tym, jak bardzo go nienawidził. Gaara
słuchał wszystkiego, co mówił Naruto z zainteresowaniem. Fascynowała go
pewność siebie Uzumakiego, jego niespotykana ekstrawersja, na którą on
nigdy nie mógł się zdobyć. Najbardziej zaskakująca była dla niego
historia Naruto. Nie spodziewał się, że ktoś taki mógł kogoś brutalnie
pobić. Naruto zdradził, że, chociaż niewiele pamiętał z tamtego
wieczoru, nie żałował tego, co się wtedy stało. Gaara też nie żałował
swojej przeszłości. Nigdy.
—
Czemu stąd nie wyjedziesz? Pasujesz tu jak pięść do nosa — mówił
Naruto, sam również zdradzając, że chciałby wrócić do Los Angeles.
—
Masz tu matkę — powiedział stanowczo Gaara, a Naruto zamilkł na chwilę,
wgapiając się w pusty już talerzyk po torcie. Dopiero po chwili
wzruszył ramionami, nie wiedząc, co powiedzieć. Parsknął śmiechem, kiedy
pomyślał, że chyba po raz pierwszy odjęło mu mogę. Nie wiedział, co
czuje do Kushiny. Lubił ją, uważał, że była naprawdę fajna, ale nie
przywiązał się do niej na tyle, że mogłaby go skłonić do pozostania w
miasteczku. Zawsze mógł tu przyjeżdżać na weekendy. Ten zimowy kurort
nie był jego światem, czuł się tu zupełnie obco i chyba tylko trzęsienie
ziemi mogłoby go skłonić do wyjazdu.
— Los Angeles to mój dom. — Naruto wzruszył ramionami i uśmiechnął się lekko. — A ty?
—
Nie mogę stąd wyjechać — mruknął Gaara, kończąc trzecią już filiżankę
małej czarnej. Gaara w przeciwieństwie do Uzumakiego uwielbiał kawę.
Mógł pić ją hektolitrami.
—
Dlaczego? — Naruto nie rozumiał, nieustannie naciskać, żeby wymusić
odpowiedź. Chociaż pod wieloma względami byli do siebie bardzo podobni,
wciąż nie chwytał, dlatego, skoro Gaara był pełnoletni, wciąż siedział w
tej dziurze.
— Mam rodzinę.
—
Och — wyrwało się Naruto i zaczerwienił się lekko. Nie miał pojęcia,
dlaczego nie pomyślał o tym, że Gaara mógł mieć rodzinę. Chyba od razu
wziął go za sierotę, który buntował się przeciwko całemu światu, żeby
zwrócić na siebie uwagę. Dopiero po chwili dotarło do niego, że on już
przecież też nie był sierotą. Miał matkę i gdzieś był również jego
ojciec. Wiedział nawet, jak miał na imię.
—
Może kiedyś uda mi się stąd wyjechać — powiedział Gaara i uśmiechnął
się do niego odrobinę. — Mimo wszystko ktoś musi szokować w tym mieście.
Chcę zgolić brwi.
Naruto, słysząc to, o mało się nie zakrztusił. No cóż, rzeczywiście, Gaara pasował do tego miasteczka jak pięść do nosa.
— Już wyobrażam sobie minę ludzi, kiedy cię zobaczą — parsknął, kręcąc z rozbawieniem głową.
*
Naruto
do domu wrócił około dziewiętnastej. Gaara odwiózł go pod sam podjazd, a
po drodze zgarniali niezadowolone spojrzenia mieszkańców okolicy,
którzy akurat byli na zewnątrz.
—
Muszą cię naprawdę nie lubić — powiedział Naruto, koślawo zeskakując z
motoru. Kątem oka zauważył swoją przyrodnią siostrę podglądającą go
przez okno w salonie. Albo ślęczała tam od południa, albo usłyszała
warkot motoru.
— Mało
powiedziane — mruknął Gaara i zmrużył oczy, co można było uznać za
namiastkę uśmiechu. Naruto szło coraz lepiej w ingerencji z wykolejonymi
mieszkańcami zimowego miasteczka. Najpierw król-dupek Uchiha, teraz
buntownik z wyboru i postrach okolicy — Gaara. Aż bał się pomyśleć, kto
będzie następny.
— To na
razie? — zapytał w końcu Naruto, wciskając ręce w kieszenie, ponieważ
było naprawdę zimno. Tak zimno, że myślał, że odpadną mu genitalia. Nie
był przyzwyczajony do takich temperatur, zwłaszcza, że był w samej
bluzie. Jedynym pożegnaniem, na jakie mógł liczyć był warkot motoru,
kiedy Gaara wyjechał na główną drogę. Naruto westchnął ciężko, patrząc z
zastanowieniem na ciemne szczyty gór. Może, gdyby też zgoliłby sobie
brwi, odesłaliby go do Los Angeles?
*
Następnego
dnia Naruto po raz pierwszy zetknął się z francuskim. Nie, inaczej — po
raz pierwszy miał lekcję języka francuskiego. Nauczyciel, który uczył
ich klasę był bardzo dziwny. Nosił ciemne lenonki, chociaż słońce
znajdowało się za ciężkimi, deszczowymi chmurami. Zdawał się tego jednak
nie dostrzegać. Jakby tego było mało, na głowie miał zawieszoną
chustkę. Lecz, niestety, to nie najgorsze wieści dzisiejszego dnia.
Szczęście Naruto opuściło już dawno i Ebisu, jak miał na imię nauczyciel
francuskiego, posadził go tuż za Sasuke. W ostatnim rzędzie byli prawie
poza jego zasięgiem, ponieważ Ebisu interesował się jednie osobami,
które siedziały przed biurkiem. Na szczęście nie na wszystkich lekcjach
siedzieli obok siebie, co niewątpliwie było chociaż częściowym
pocieszeniem.
Sasuke
również nie był zachwycony zaistniałą sytuacją. Z marsową miną siedział w
ławce, piorunując spojrzeniem ścianę. Czuł na sobie czujny wzrok Naruto
i to irytowało go jeszcze bardziej. Nienawidził być odwrócony tyłem do
wroga! Miał niemal pewność, że Uzumaki coś kombinuje, żeby się zemścić,
więc z napięciem oczekiwał ruchu chłopaka.
—
Pss! — usłyszał za sobą i na jego ławce wylądowała zgnieciona papierosa
kulka. Przewrócił oczami, ale, rzucając znad ramienia poirytowane
spojrzenie na Naruto, sięgnął po nią. Jak się przekonał, Uzumaki
namalował na nim jego podobiznę. Miał na głowie koronę, nad którą
znajdowały się wielkie, koślawe litery, układające się w napis: Sasuke Uchiha, król bufon.
—
Naprawdę ci się nudzi — szepnął, odwracając się w stronę Naruto. Na
szczęście siedzieli w dość dogodnych pozycjach, ponieważ przed Ebisu
chroniły ich wielkie plecy Choujiego, kolegi z klasy.
—
Jak widzisz spędzam czas na kreatywnych rzeczach — odszepnął mu Naruto i
uśmiechnął się do niego bezczelnie. Sasuke nie odpowiedział i ponownie
odwrócił się od chłopaka, za co został szturchnięty w plecy. — No nie
bądź taki, Uchiha! Pogadaj ze mną, bo wiem, że za mną tęsknisz —
powiedział Naruto, a kilka osób siedzących obok spojrzało na niego ze
zdziwieniem. Sasuke przeklął w myślach, odwracając się ponownie do
Naruto.
— Odwal się ode dobra.
—
Nigdy nie umiałem francuskiego — powiedział Naruto, pochylając się nad
ławką. — Wiem, że masz doświadczenie w tej dziedzinie, więc może mnie
pouczysz? — zapytał bardzo, bardzo cicho. Mimo wszystko nie chciał, żeby
inne osoby również to usłyszały. Sasuke zaczerwienił się, odchylając
się nieco.
— Obawiam się,
że jesteś zbyt tępy na moje lekcje — powiedział wyniośle, mierząc go
najzimniejszym spojrzeniem, jakim potrafił. Naruto przygryzł wargę, a
dodał po chwili, w przypływie diabolicznego natchnienia. — I zainwestuj w
pastę.
— Pastę?
—
Do zębów — szepnął cicho i całe szczęście, konwersacje przerwał im
dzwonek na przerwę. W przeciwnym razie, chyba ponownie wylądowaliby u
dyrektorki za wszczynanie bójek.
*
Męska
szatnia była miejscem dużym i bardzo, naprawdę bardzo, dobrze
wentylowanym. Składała się z dwóch części. W pierwszej znajdowały się
ławki i szafki, w których uczniowie mogli trzymać sportowe ubrania i
obuwie. Każdy miał własną, więc wiele z nich wewnątrz było oklejonych
plakatami półnagich (albo nagich) modelek. Stężenie testosteronu w tym
miejscu znacznie wzrastało, kiedy uczniowie przygotowywali się do lekcji
WF-u, lecz kiedy przechodziło się do pomieszczenia obok, testosteron po
prostu eksplodował. Tak, w drugim pomieszczeniu mieściły się natryski.
Niestety każdy był oddzielony kamienną półścianką i podziwianie sprzętu
sąsiadów było nieco utrudnione.
Sasuke
wszedł do szatni chwilę przed dzwonkiem, więc jego koledzy zdążyli się
już przebrać, gotowi do ćwiczeń. Uchiha rozejrzał się po znajomych
twarzach i zmrużył oczy, kiedy zauważył Uzumakiego. Chłopak siedział na
krańcu ławki i jadł śniadanie. Wciąż miał na sobie grubą bluzę i dżinsy.
Rzucił Sasuke gniewne spojrzenie i wgryzł się w swoją kanapkę.
—
Nie ma jeszcze własnej szafki — powiedział Kiba, pojawiając się obok
Uchihy. Uśmiechał się do niego szatańsko i Sasuke nie musiał nawet
pytać, co chciał zrobić jego kumpel. Prychnął tylko, rzucając torbę na
ławkę. Otworzył szafkę i wyjął z niej ubrania, zaciskając mocno usta,
kiedy usłyszał dzwonek. Niestety na przerwie miał telefon w sprawie
reklamowania linii odzieży zimowej. Jak zwykle odmówił. Uchiha nie był
kimś, kto zniżyłby się do brania udziału w reklamie.
— Wstydzisz się przy nas przebierać? — powiedział złośliwie Kiba, podchodząc do Naruto.
—
Boję się, że stanie ci na mój widok — wypalił chłopak, wstając i
wypinając klatkę do przodu. Sasuke przewrócił oczami, ściągając szybko
t-shirt. Sprawnym, tajwańskim sposobem poskładał go i włożył do szafki.
—
Stanie mi?! — usłyszał trochę piskliwy krzyk Kiby, kiedy już sięgał do
paska, żeby zdjąć spodnie. Rzucił im zirytowane spojrzenie, które jakimś
cudem udało się wyłapać Naruto. Chłopak uśmiechnął się złośliwie.
— Zmiotę cię z boiska — warknął Kiba, przybliżając się do Uzumakiego. Wyglądali jak dwa koguty.
—
Taa… — Naruto przekrzywił głowę, prostując się. Byli tak blisko siebie,
że niemal stykali się torsami. — Uważaj, żeby ci się przy tym nogi nie
poplątały.
— Już jesteś trupem — syknął Kiba, poruszając się nerwowo. Naruto zaśmiał się prowokująco.
—
Myślisz, że coś mi zrobisz tymi swoimi piąstkami? — zakpił, a reszta
klasy, widząc rumieniec Inuzuki, wybuchła śmiechem. Sasuke złapał
prowokacyjne, rozbawione spojrzenie Naruto, który niespodziewanie dostał
pięścią w głowę od Kiby. Reszta zamilkła, w napięciu oczekując na
rozwój wydarzeń. Szykowała się niezła bójka, bo ogłuszony Naruto aż
zatoczył się kilka kroków. Sasuke widział, jak niebieskie oczy lśniły z
wściekłości. Usłyszał zachrypnięty, głośny głos Naruto, który zaczął
kląć jak szewc, przyciskając pięść do ucha. Niestety do szatni wszedł
nauczyciel, przerywając tym samym przedstawienie. Ich trener zdawał się
nie zauważać napiętej sytuacji panującej między uczniami i zdecydowanym,
twardym głosem zarządził, że wszyscy mają wyjść na halę. Rzucił jeszcze
kilka słów do Sasuke, żeby się pośpieszył.
Naruto
odczekał chwilę, obserwując wychodzących z szatni kolegów. Pokazał
Kibie środkowi palec, kiedy ten odwrócił się za nim, chcąc coś jeszcze
powiedzieć. Naruto widząc jego niezadowoloną minę, zaśmiał się cicho i
rozpiął bluzę.
— Głupi dupek
— powiedział, zerkając na przebierającego się Sasuke. Przełknął ślinę,
obserwując jego umięśniony brzuch. To, że Uchiha był wysportowany,
wiedział już od ich pierwszego spotkania. Nie pomyślał jednak, że pod
tymi ciemnymi ciuchami będzie ukrywał takie ciało! Poklepał się w
zastanowieniu po swoim brzuchu. Na pewno miał lepsze mięśnie od Uchihy.
Rozmyślając o tym, że w każdym calu był lepszy od Sasuke, podszedł do
plecaka i wyjął z niej sportowy strój. Rzucił jeszcze czujne spojrzenie
na rywala, po czym efektownie zdjął z siebie koszulkę, naprężając się
przy tym jak mógł najbardziej. Kątem oka obserwował, czy Sasuke to
widział, jednak niestety… Uchiha nawet nie zwrócił na niego uwagi,
zsuwając z bioder spodnie.
— Gapisz się.
— Co?
— Gapisz się na mnie.
— Chyba śniesz! — prychnął Naruto, czerwieniąc się obficie. Odwrócił wzrok, siadając na ławce.
—
Przecież widzę — stwierdził spokojnym tonem Sasuke, zakładając adidasy.
Naruto zacisnął wargi, oddychając ciężko. Czuł się, jakby przyłapano go
na kradzieży.
— Odwal się,
dobra?! — syknął, rzucając dżinsy na plecak. Wybiegł z szatni jak
oparzony, nawet nie zwracając uwagi, że jego torba przewróciła się na
podłogę. Sasuke pokręcił z rezygnacją głową, składając spodnie, żeby
schować je do szafki.
— Idiota — mruknął.
*
—
Strzelaj, matole! — wydarł się Kiba, aż ściągając wzrok kilku
dziewczyn, siedzących na trybunach i plotkujących o czymś zawzięcie.
Łatwo było się domyśleć tematu ich dyskusji, bo większość nastolatek
przychodziła na halę przede wszystkim wtedy, kiedy WF miał Sasuke
Uchiha.
— Niby jak?! —
wrzasnął Naruto, z całej siły uderzając kijem w piłkę do unihokeja.
Niestety nie trafił i kilku kolegów zaśmiało się kpiąco, od razu ją
przejmując.
— Jesteś ślepy,
czy tylko głupi? — sapnął Kiba, podbiegając do niego wściekły. Byli w
jednej drużynie, co doprowadzało Inuzukę do szewskiej pasji. Zwłaszcza,
że Naruto po raz pierwszy grał w unihokeja i rzeczy, które robił z
piłką, były bardzo niebezpieczne. Każdy raczej bał się do niego
podchodzić, kiedy wymachując kijem, starał się trafić w niewielką, białą
piłkę.
— Mówiłeś coś? — warknął Naruto, przeczuwając kij z jednej ręki do drugiej.
—
Nie dość że ślepy, nie dość że głupi, to jeszcze głuchy! — krzyknął
Kiba, śmiejąc się bezczelnie. Naruto zaczerwienił się, słysząc obelgę i
już chciał zrobić użytek ze swojego poliwęglanowego kija, jednak
nauczyciel go ubiegł, krzycząc, że mają się uspokoić.
— Jeszcze mnie popamiętasz — syknął na niego Naruto i szturchnął ramieniem, kiedy przechodził.
Mecz
trwał w najlepsze. Drużyna Kiby przegrywała, głównie przez zerowe
umiejętności Naruto. Sasuke stał z boku, bardziej obserwując mecz, niż
biorąc w nim czynny udział. Ze znudzeniem patrzył na zawodników, na
żadnym nie zatrzymując na dłużej spojrzenia. No, może Uzumaki i jego kij
był nieco bardziej interesujący od reszty. Tylko czekać, aż ktoś nim
dostanie.
Rozdzierający krzyk odbił się echem po hali. Wszyscy spojrzeli w stronę Kiby, który upadł na kolana, trzymając się za krocze.
— To nie moja wina! — zawołał Naruto, unosząc ręce do góry, lecz zapomniał, że właśnie trzymał dowód zbrodni.
—
Zabiję cię, sukinsynu! — Udało się wystękać Kibie, który składał się na
ziemi. Sasuke aż przełknął, nawet nie wyobrażając sobie, jak musiał
cierpieć jego kumpel.
— Nie
moja wina, że chciałem uderzyć piłkę — bronił się Naruto, ale na jego
ustach błąkał się złośliwy uśmieszek. Kij do unihokeja nie dość, że był
poliwęglanowy, to jeszcze zakończony kompozytową blendą — cios, szczerze
mówiąc, musiał chyba rozerwać Kibie jaja.
—
Niech go ktoś zaprowadzi do pielęgniarki — zarządził w końcu Asuma, ich
nauczyciel WF-u. Wydarzenie raczej nie zrobiło na nim wrażenia. — Na
dzisiaj koniec lekcji — mruknął po chwili, kiwając palcem na Shikamaru,
żeby podszedł do Kiby i mu pomógł.
— Jesteś trup, Uzumaki!
*
Poziom
testosteronu sięgnął zenitu, kiedy spoceni, młodzi mężczyźni znaleźli
się w końcu pod natryskami. Naruto nie zwracał uwagi na kolegów, z
zaangażowaniem myjąc swoje spocone ciało. Był przyjemnie zmęczony po
wysiłku, a gorący strumień wody spływający mu po karku, skutecznie go
odprężał. Został pod natryskiem dłużej niż reszta. Surfując,
przyzwyczaił się już do długiego przebywania w wodzie i zaczął się nawet
zastanawiać, czy, gdyby został tutaj do końca dnia, ktoś zauważyłby
jego nieobecność? Aż westchnął cicho, przeczesując mokre włosy ręką.
Tęsknił za oceanem, a tu, w górskim miasteczku, jedynym większym
obszarem wodnym, w którym mógł się zanurzyć, była wanna w domu Kushiny. Z
frustracją pomyślał, że powinien w niej spać. Przymknął oczy i oparł
się dłońmi o ścianę, pozwalając wodzie spływać po plecach. Podkręcił
kurek, żeby zwiększyć strumień. Większość kolegów wyszła już do szatni,
więc nie musiał krępować się ich obecnością. Po wypadku z Kibą, nie miał
pewności, czy, gdyby schylił się po mydło, byłby bezpieczny. Musiał być
czujny jak tygrys! Wiedział, że Uchiha i reszta jego bandy tylko
czekała, aż popełni błąd.
W
końcu zakręcił wodę i sięgnął po ręcznik. Wytarł się nim szybko, mocno
pocierając miękką frotte rozgrzane po kąpieli ciało. Już czuł chłód na
skórze, więc klnąc cicho, wszedł pośpiesznie do szatni.
—
Gdzie mój plecak? — zapytał głupio, patrząc na parę skarpetek, która
leżała pod ławką. W odpowiedzi usłyszał jedynie zduszone śmiechy. —
Oddawajcie moje ciuchy! — warknął wściekły, rozglądając się w
poszukiwaniu winnego. Niestety większość kolegów zdążyła się już
ewakuować, i w szatni pozostali tylko jacyś frajerzy (to właśnie oni
dusili się ze śmiechu) i Uchiha, który obojętny na zaistniałą sytuację,
spokojnie zapinał swoje spodnie. Naruto od razu do niego podszedł.
—
Uchiha! — syknął, nie przejmując się nawet ręcznikiem, który zaraz
zsunie mu się z bioder. — Dawaj moje ubrania, albo mnie popamiętasz! —
zagroził, zaciskając mocno pięści. Mięśnie jego ramion napięły się,
jakby rzeczywiście już szykował się do oddania ciosu.
— Nie mam twoich ubrań — mruknął znudzonym głosem Sasuke, nawet się nie odwracając, żeby na niego spojrzeć.
— Niby czemu miałbym ci wierzyć? — zapytał poirytowany Naruto i szturchnął Sasuke w ramię.
—
Po co byłyby mi twoje ciuchy? — odparował Uchihy, unosząc brwi i w
końcu na niego spojrzał. Dźwięk zapinanego rozporka zabrzmiał w szatni
niczym wystrzał i Naruto aż się zapowietrzył. Sasuke wciąż patrzył mu
prosto w oczy, kiedy zapinał gacie i nawet na moment nie stracił rezonu!
— Cały czas powtarzasz, że chcesz się na mnie zemścić! — syknął przez zaciśnięte zęby Naruto.
— I w związku z tym miałbym ukraść twoje ciuchy? — Sasuke odwrócił się do szafki, pakując swoje rzeczy do torby.
Naruto
aż sapnął. Zazwyczaj słynął z tego, że najpierw robił, później myślał,
jednak dzisiaj wyjątkowo, po raz pierwszy zastanowił się, co chciał
właśnie powiedzieć. Na końcu języka miał, że przecież kilka dni temu
Uchiha go całował, a w związku z czym kradzież plecaka Naruto byłaby
idealnym pretekstem, żeby dłużej popatrzeć na jego ciało. Całe szczęście
trzymał jednak język za zębami. Nie byli w szatni sami, a te informacje
nie tylko dla Sasuke okazałyby się kompromitujące. Nikt nie mógł się
dowiedzieć o tym, że się całowali!
—
To kto ma moje ciuchy? — zapytał Naruto po chwili konsternacji.
Odetchnął ciężko, starając się uspokoić. Niestety na próżno — był tak
wściekły, że nawet nie zauważył, kiedy przestało mu być zimno.
— Poszukaj na korytarzu.
—
Nawet mnie nie wkurzaj, Sasuke! — krzyknął, tracąc panowanie nad sobą.
Mocno złapał go za ramię, obracając w swoją stronę. Oddychał szybko, a
krew dosłownie się w nim gotowała. Wciąż nie mógł uwierzyć, że był taki
głupi i nawet nie pomyślał, że ci idioci mogli mu zabrać plecak!
Niewiele myśląc, pchnął Sasuke na szafki i uderzył pięścią zaraz obok
jego głowy. Dyszał ciężko, cały czerwony na twarzy. Miał tak rozszerzone
źrenice, że prawie nie było widać jego tęczówek. Uderzył pięścią
jeszcze raz i jeszcze, aż nie zrobiło się wgniecenie.
Sasuke
obserwował wszystko z chłodnym wyrazem twarzy. Nawet nie drgnął, kiedy
Naruto walił pięścią zaraz koło jego głowy. Spokojnie czekał.
—
Pierdolę to! — krzyknął nagle Naruto, odsuwając się od niego. — Nie mam
zamiaru dłużej siedzieć na tym zadupiu. Wracam do Los Angeles!
—
Raczej nie wyjedziesz stąd w samym ręczniku — powiedział Sasuke, mrużąc
oczy. — Może najpierw znajdź ciuchy? — poradził kpiąco i w nagrodę
został ponownie pchnięty na szafki.
—
Wiesz, gdzie są moje ciuchy?! — syknął Naruto, łapiąc go za przód
bluzy. Sasuke nie miał zamiaru już dłużej tego tolerować. Nikt, nawet
Uzumaki, nie będzie nim szarpał i popychał. Był cierpliwy — do czasu.
Zaklął siarczyście, odpychając Naruto. Chłopak najwyraźniej się tego nie
spodziewał, bo zatoczył się na przeciwległe szafki, uderzając w nie
plecami.
— Słuchaj,
kretynie — syknął Sasuke wściekły, podchodząc do niego. — Powtórzę
ostatni raz — poddusił Naruto przedramieniem, żeby się nie wyrwał — nie
zadzieraj ze mną, bo naprawdę źle skończysz— warknął, mocniej naciskając
na szyję Naruto. Czuł, jak chłopak z trudem przełykał ślinę. Na
szczęście na te kilka cudownych chwil odebrał mu możliwość odzywania
się. Niemal się uśmiechnął, zdając sobie z tego sprawę. To była
przyjemna alternatywa, że w końcu Uzumaki go słuchał — musiał go słuchać
— i nie mógł nic odpowiedzieć.
Naruto
wierzgnął gwałtownie, jednak nie udało mu się uwolnić. Sasuke wolną
ręką przytrzymał mu nadgarstki za plecami. Naruto chciał powiedzieć, że
go nienawidził, że Sasuke był największym sukinsynem, jakiego spotkał,
jednak nie mógł tego zrobić. Cały czerwony na twarzy jedynie obserwował
Uchihę płomiennym spojrzeniem.
—
Świetnie — powiedział grobowym głosem Sasuke, odsuwając się trochę od
Naruto. Uśmiechnął się chłodno. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem,
nawet nie zauważając, że chłopcy, którzy zostali w szatni, patrzyli na
wszystko z napięciem. Obserwowali uważnie każdy ich ruch, spodziewając
się bójki. Niestety przeliczyli się, bo Sasuke puścił w końcu Naruto i
mierząc go czujnym spojrzeniem, obserwował, jak Uzumaki w samym ręczniku
wyszedł na korytarz, mocno trzaskając drzwiami. Grupka gapiów nie mogła
zauważyć uśmiechu Sasuke, kiedy ten pakował brudne ubrania do plecaka.
Poprawione rozdziały podobają mi się bardziej:) Uwielbiam Twój styl pisania:) a tak jeszcze zapytam - czy wstawisz na ten blog Refuge?? bo strasznie mi się podobał i przeczytałabym go jeszcze raz, a jakoś forum do mnie nie przemawia. Także jeśli już coś będę czekać na wstawienie go tutaj:)
OdpowiedzUsuńPozdr!
Refuge jest na blogu xD Najlepiej wystukaj go sobie w googlach, bo nie będę ani do Refuge, ani do Kiczu, ani do starego Bom Bom! zamieszczać odnośników.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
wystukałam ale wyskakuje mi tylko link do 36 rozdziału Refuge na Twoim blogu a nie ma jak przejść do poprzednich rozdziałów, bynajmniej ja nie wiem jak... :/ nie wiem jak do tego dojdę ale się postaram
OdpowiedzUsuńok znalazłam, sorki że tak zawracałam głowę, Tylko szkoda że nie masz tego opowiadania zamieszczonego w spisie opowiadań razem z linkami
OdpowiedzUsuńNie mam, bo uważam je za nieudane :)
OdpowiedzUsuńWpisuje sobie, np. Koko Refuge 1, Koko Refuge 2, itd.