Bom Bom! 9 — Starcie na stoku
Pierwszą wersję betowała alien :)
Druga nie jest na razie zbetowana
— Albo jak przeszedł przed Sakurą! Widzieliście
jej minę? — zawołał uradowany Kiba, któremu było już nieco lepiej. Humor bardzo
mu się poprawił, kiedy dowiedział się, że koledzy postanowili wprowadzić jego
pomysł w życie i gdy tylko Naruto poszedł pod natrysk, schowali jego plecak i
ubrania. — To było genialne! — zaśmiał się zawistnie, wciąż czując ból w
wiadomym miejscu po ciosie poliwęglanowym kijem.
— Na
pewno Tsunade nie zapomni tego dnia do końca życia — zauważył Neji, a reszta
nie mogła się z nim nie zgodzić.
—
Uchiha, nigdy bym nawet nie pomyślał, że z ciebie taki kawalarz! — zawył z
radości Kiba, uderzając dłonią o udo. Kilka osób będących przed Centrum Sportu
obejrzało się za nimi.
— Zamknij
się Inuzuka — prychnął Sasuke, mrużąc groźnie oczy.
—
Dobra, dobra, spoko panie sztywniaku. — Kiba uśmiechnął się szeroko, trochę się
uspokajając. — A widziałeś chociaż, czy miał dużego? — zapytał bezczelnie, a
Sasuke aż przystanął, patrząc na niego z niedowierzaniem.
— Chyba
tylko Tsunade widziała jego sprzęt — westchnął Shikamaru, który również był
świadkiem tamtej sytuacji. — Naruto zbyt szybko się zasłonił.
— I
tak myślę, że ma małego i krzywego! — powiedział z przekonaniem Kiba i na
potwierdzenie swoich słów pokiwał gorliwie głową. — Myślisz Sasuke, że jest
obrzezany?
— Co
mnie obchodzą jaja Uzumakiego?! — syknął gniewnie Sasuke, zaliczając
zbulwersowane spojrzenie starszego małżeństwa, które akurat mijali. Zaczerwienił
się lekko i odwrócił wzrok. Nie mógł zrozumieć, dlaczego Kiba pytał o sprzęt
Naruto akurat jego? Skąd Sasuke miał niby wiedzieć takie rzeczy?! Był wściekły,
a nawet czuł się nieco upokorzony głupimi pytaniami Inuzuki i, gdyby Neji nie
zmienił tematu, nie miał pewności, czy ta rozmowa skończyłaby się dla Kiby
dobrze.
— Za
niedługo rozpoczyna się sezon — burknął Hyuuga — pierwsze zawody już za dwa
miesiące.
— Zawody?
— prychnął Kiba, który dzisiaj był najwyraźniej bardzo rozmowny. — Ty i Uchiha
pokażecie im tylko, że dzielą ich od was lata świetlne!
— Prawdziwy
sezon zacznie się dopiero w styczniu — burknął Sasuke, chcąc uświadomić tego
idiotę, Kibę, o jego własnej głupocie.
— Cholera,
Uchiha, jakiś ty się drażliwy zrobił! Chyba Uzumaki tak na ciebie działa! —
powiedział i po chwili wylądował na ziemi, kolejny raz boleśnie obijając swoje
krocze.
— Jeszcze
słowo, a nie przeżyjesz tego wieczoru — zagroził, stojący nad nim niczym śmierć
Uchiha. Jego czarne oczy błyszczały groźnie i Kiba patrząc na niego,
momentalnie zamilkł.
*
— Po
co tu przyszliśmy? — marudził Naruto, sunąc za swoją przyrodnią siostrą i jej
przyjaciółką.
— Zobaczysz,
będzie fajnie! — Odwróciła się do niego ta druga i obdarzyła go pięknym
uśmiechem. Nie pozostawiało wątpliwości, że dziewczyna otwarcie go podrywała,
jednak Naruto nie był zbyt bystry i nawet nie zdał sobie z tego sprawy.
— Nie
mogę uwierzyć, że dałem się namówić na to Kushinie — sapnął rozdrażniony,
mocniej opatulając się kurtką. Nie była zbyt gruba, ale miał pod nią dwie
sportowe, ciepłe bluzy. Mimo wszystko wciąż było mu cholernie zimno, o czym nie
zapomniał pochwalić się na głos.
— Jak
cię przytulę, będzie ci cieplej? — zachichotała przyjaciółka jego siostry, a
Naruto spojrzał na nią zaskoczony.
— Chyba
nie — powiedział szczerze, wzruszając ramionami. Przyjaciółka cała obrażona
przestała już z nim rozmawiać, a on pomyślał posępnie, że wolałby, żeby to
Sakura Haruno się do niego przytulała. Wtedy na pewno byłoby mu o wiele
cieplej.
Przyrodnia
siostra Naruto uczyła się jeździć na snowboardzie i Kushina zaproponowała, żeby
Naruto poszedł razem z nią. Sam Uzumaki wciąż nie mógł uwierzyć, że się zgodził
na tak okropny pomysł. Po jego przeraźliwej kompromitacji w szkole, czuł się
wybitnie nie na miejscu wśród tych zadufanych w sobie, aroganckich dzieciaków.
Powinien teraz siedzieć w pokoju i pakować się z powrotem do Los Angeles. Niestety
charakter Naruto był bardzo trudny. Z wrodzonej przekory i zawziętości Uzumaki
nigdy by się nie poddał, właśnie dlatego chciał pokazać całej tej górskiej
arystokracji, że go nie złamią. Nigdy. A zwłaszcza nie pokona go Uchiha.
Wściekł
się jeszcze bardziej, kiedy uświadomił sobie, że już nie miał przewagi nad
Sasuke. Dwa gole, które wcześniej strzelił do jego bramki zupełnie przestały
mieć znaczenie. Teraz najprawdopodobniej było dziesięć do dwóch. Prawda, to on
pobił Uchihę i sprawił, że ten miał u niego dług wdzięczności (w końcu za
inicjatywą Naruto Sasuke uniknął kłopotów), ale… no właśnie. To dzięki Sasuke —
bo Naruto nie był na tyle głupi, żeby nie wiedzieć, że to Uchiha ściągnął mu
ręcznik z bioder — paradował nago przed dyrektorką i resztą szkoły. Prawdziwym
będzie powiedzenie, że Naruto z pozycji władcy wszechświata spadł jedynie na
pozycję władcy własnych czterech liter, które oglądało zdecydowanie więcej
ludzi niż powinno.
— Ja
też spróbuję jeździć na desce — oświadczył w końcu, kiedy doszli do celu.
Przełknął ślinę, przypominając sobie swoje pierwsze spotkanie z Uchihą w tym
miejscu.
— Ty?
— Jego przyrodnia siostra spojrzała na niego z powątpiewaniem. — Nie wiem, czy
się nadajesz — zacmokała, a jej przyjaciółka zachichotała, zakrywając usta ręką.
Naruto prychnął i demonstracyjnie założyć ręce na piersi.
— A co ty w życiu widziałaś, hm? — zapytał,
uśmiechając się złośliwie. — O mnóstwie rzeczy nie masz pojęcia. — Pochylił się
nad swoją przyrodnią siostrą, obserwując, jak jej twarz rumieni się obficie. —
No, świetnie, to teraz pokaż, gdzie można wypożyczyć te twoje snowboardy.
*
*
Naruto
jęknął w bezsilnej złości, leżąc na śniegu niczym rozgnieciony pączek i
zastanawiając się, czy po takiej serii upadków, jakie zaliczył dzisiejszego
dnia (plus pokaz striptizu w szkole), jego tyłek wciąż można było nazwać
dziewiczym.
Bolało
go wszystko. Od szanownego — i miejmy nadzieję nienaruszonego —obszaru czterech
liter zaczynając, na już zdecydowanie mniej dziewiczych terenach jego głowy
kończąc. Deska snowboardowa nie okazała się, jak wcześniej zakładał, strzałem w
dziesiątkę. A powinna, prawda? Z czystej logiki wynika, iż tak spokrewnione
sporty jak surfing i snowboarding powinny mieć ze sobą wiele wspólnego.
Przecież to na podstawie deski do surfowania
opracowano tę kupę dziadostwa, którą mam na nogach, myślał ze złością Naruto, mocując się ze
swoimi snowboardowymi zapięciami.
— Co
za gówno — prychnął, starając się je odpiąć, jednak suwak przy desce jak na
złość postanowił się zaciąć. — Zaraz mnie szlag jasny trafi — poskarżył się
Naruto, ale nawet ten argument na nie nie zadziałał.
— Nic
ci nie jest? — zapytała przyjaciółka jego przyrodniej siostry, pochylając się
nad nim. — Jak walnąłeś, wyglądało to naprawdę poważnie.
— W
porządku, mam twardy kark — powiedział Naruto i wykrzywił usta w uśmiechu. Ostatnia
wywrotka była spektakularna i tylko cudem nie staranował jakiegoś dzieciaka,
uczącego się jeździć na nartach. Nie potrafił skręcać i nawet podpatrywanie
innych snowboardzistów niewiele mu dawało. Zamiast skrętu wykonywał coś
przypominającego piruet, po czym zwyczajnie lądował twarzą w śniegu. Niektórzy
patrzyli na niego jak na prawdziwe zagrożenie, który niewątpliwie był.
Naruto
westchnął ciężko, ścierając rękawem śnieg z twarzy. Kushina pożyczyła mu zimowe
rękawiczki jej męża i gdyby nie one, wszystkie jego palce nie dość, że byłyby
odmrożone, to jeszcze połamane. Na pozór obojętnym, niby znudzonym spojrzeniem
rozejrzał się po stoku. Zauważył kilku ludzi ze szkoły, którzy przyglądali się
jego wyczynom z dołu stoku, zaśmiewając się z nich do rozpuku. Naruto prychnął
poirytowany, naprawdę czując się jak klaun. Podejrzewał, że zapewnił im więcej
rozrywki przez ostatnie kilka dni, niż ktokolwiek przez przeszło dwadzieścia
lat.
Naruto
położył się na zimnym, sztucznym śniegu i spojrzał w bezchmurne,
jasnopomarańczowego niebo. Jego dżinsy z każdą kolejną chwilą stawały się coraz
bardziej mokre i wtedy zaświtała mu w głowie przeraźliwa myśl, że jeśli tak
dalej pójdzie, może sobie odmrozić niezwykle, niesamowicie wręcz cenne części
swojego wspaniałego ciała. Już miał się podnosić, gdy usłyszał nad głową jakiś
szum. Niebo przysłoniła mu ciemna sylwetka, a w oczy szczególnie rzucił mu się
spód wirującej nad nim deski snowboardowej z białym napisem sex. Jej właściciel z zadziwiającą
płynnością okręcił się wokół własnej osi, po czym z równie dużą łatwością
wylądował przy wypożyczonym, zniszczonym snowboardzie, który Naruto wciąż miał
na nogach.
— Proszę,
proszę — powiedział Sasuke cichym, wibrującym głosem, a Naruto momentalnie
podniósł się do siadu.
— Spadaj
— burknął i wbrew sobie zaczerwienił się mocno. Dopiero teraz zdał sobie sprawę,
jak niefortunnym wyborem było założenie na nogi snowboardu. Uprawiając każdy
inny sport, czułby z pewnością dużo mniejsze zawstydzenie niż teraz.
Siedzę na dupie jak frajer przed gwiazdą
snowboardu, pomyślał z rozgoryczeniem Naruto.
Nawet nie umiał wstać z deską przypiętą do stóp. Przełknął ślinę, wyraźnie
zdenerwowany.
—
Może chcesz kilka wskazówek? — zapytał Sasuke, pochylając się odrobinę w jego
stronę. Naruto zacisnął usta, powstrzymując cisnącą się na nie ciętą ripostę,
ponieważ zauważył, że Uchiha patrzył na niego bez śladu złośliwości. Cały stok
wpatrywał się w nich z napięciem i kiedy Naruto również z tego zdał sobie
sprawę, pomyślał, że w końcu ci wszyscy ludzie dostali to, na co czekali.
Kolejne przedstawienie z udziałem Naruto czas zacząć, prawda? Niestety nie
dostaną tego, ponieważ Naruto nie da się sprowokować!
— Nie
dzięki, poradzę sobie sam! — syknął, wstając nieco zbyt gwałtownie, przez co
zachwiał się niebezpiecznie i gdyby nie refleks Sasuke, po raz kolejny tego
dnia zaliczyłby upadek. Na domiar złego jakaś głupia, naprawdę wstrętna myśl
podpowiedziała mu, że upadek przy Sasuke skończyłby się na pozbawieniu go
dziewictwa. Przełknął ciężko ślinę, kiedy silne ramię przyciągnęło go do
siebie. Oczywiście nie specjalnie, po prostu Sasuke pociągnął za mocno przód
jego bluzy, skutkiem czego Naruto wpadł prosto w jego ramiona. Ich publiczność
wstrzymała oddech, nie wiedząc, czego może się po nich spodziewać.
— Aż
tak się za mną stęskniłeś? — zapytał Naruto, odetchnąwszy ciężko. Czuł się
dziwnie, obco, a już na pewno nie bezpiecznie w objęciach Sasuke. — Znowu
chcesz się do mnie dobrać? — zapytał i chociaż chciał, nie odsunął się od
swojego rywala. Wiedział, że gdyby to zrobił, zaliczyłby kolejny bolesny upadek.
— Jak
na razie to ty chcesz się do mnie dobrać — odpowiedział Sasuke, a Naruto
dopiero po chwili zorientował się, że to on trzymał się kurczowo Uchihy. Sasuke
miał ręce przy sobie.
Och, do diabła, przemknęło mu przez myśl. Ostatnio to Uchiha miał problem ze swoimi aż
nazbyt chętnymi rękami!
Zaklął
szpetnie, zauważając lekki uśmiech na ustach Sasuke. Nie miał pojęcia, gdzie
podziała się jego pewność siebie, której rano miał aż w nadmiarze.
— Nie
puszczę cię! — syknął prosto do ucha Sasuke z taką nienawiścią, że przez chwilę
sądził, iż Uchiha odciągnie do go siebie siłą. Nie zrobił tego jednak.
— Nie?
A czemuż to? — zapytał zamiast tego, śmiejąc się cicho i szyderczo, z doskonale
znaną sobie ironią.
Wszystkie
cięte riposty, które aż prosiły się w tej chwili o zastosowanie, po prostu
wyleciały Naruto z głowy. Stał tak, kurczowo trzymając się Sasuke, zupełnie
ogołocony ze swoich spektakularnych pomysłów. Napiął całe ciało, mocniej
zaciskając pięści na ramionach Uchihy, żeby nie stracić równowagi. Zarumienił
się, skupiając całą swoją uwagę na utrzymaniu się w pionie, co nie stanowiło
łatwego zadania. Działając całkowicie instynktownie, zafalował biodrami, żeby
nie upaść, jednak niefortunnie otarł się o Sasuke, który zaskoczony otworzył
szerzej oczy.
— Co
ty…? — zapytał, a Naruto po raz pierwszy poczuł, że było mu naprawdę gorąco.
Śnieg i mróz przestał robić na nim jakiekolwiek znaczenie.
— Ja
nie… — Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale w końcu — co było raczej do
przewidzenia, prawda? — stracił równowagę i runął jak długi na Uchihę, któremu
nie udało się zahamować deski i poleciał w dół. Ludzie znajdujący się na stołu
zamarli, obserwując, jak chłopcy zsuwają się po stoku.
— Uzumaki,
zabiję cię — jęknął Uchiha, kiedy w końcu udało się im zatrzymać. Naruto sapnął
ciężko, ale uśmiechnął się triumfalnie.
— Mam
nadzieję, że się potłukłeś, idioto!
Sasuke
skrzywił się, mówiąc, że jeśli tym sposobem Naruto chciał go zmusić, żeby go
dotknął, to mu się udało. Zaraz po tym zrzucił go z siebie, a kilka osób
krzyknęło coś do nich, jednak zarówno on jak i Naruto je zignorowali.
— Skoro
kilka dni temu chciałeś się do mnie dobrać, a dzisiaj tak bardzo zależało ci na
podziwianiu mojej dupy, pomyślałem, że teraz mógłbyś poświęcić własne plecy i
ją uratować przez potłuczeniem. W końcu tak bardzo o niej marzyłeś, że gdyby
coś się z nią stało, byłbyś zawiedziony, prawda? — zapytał Naruto, śmiejąc się
rozbawiony i przyczołgując do niego ponownie. Spojrzał na jego pochmurną,
groźną minę i ucieszył się jeszcze bardziej, ponieważ dostrzegł na jasnej
twarzy Sasuke rumieniec. Czarne włosy Uchihy, kiedy leżał na stoku, odznaczały
się na jasnym śniegu i może zabrzmi to banalnie, ale Naruto zaskoczyło, jakie
były ciemne. Niemal chciał ich dotknąć. Niemal.
— Masz
rację — westchnął Sasuke, a Uzumaki spojrzał na niego zaskoczony. — Masz rację.
Należy mi się nagroda. — Spojrzał uważnie na Naruto, a na jego twarzy nie można
było już dostrzec nawet cienia rumieńca. Uzumaki mimowolnie przełknął ślinę. —
Jutro odpowiednio zajmę się tym, co uratowałem.
*
Sasuke
szybko zjechał ze stoku i kilka osób momentalnie do niego podbiegło, pytając,
czy nic mu się nie stało. Ten w odpowiedzi prychnął jedynie, złorzecząc pod
nosem na koślawych idiotów. Mimo wszystko kącik jego ust uniósł się minimalnie
w górę — to było silniejsze od niego. Pomyślał, że Uzumaki był zabawnym
człowiekiem. Tak łatwo dał się podejść… I o mało się nie roześmiał, kiedy
wyobraził sobie jutrzejszą minę, jaką zrobi Naruto. Obejrzał się za siebie,
żeby zobaczyć, jak Uzumaki spada ze stoku, uderzając prosto w młodą Hyuugę,
która nieświadoma zagrożenia, majstrowała coś przy swoich narciarskich butach.
— Sasuke, za chwilę na
Pipie. — Zastępca trenera minął go, zmierzając w stronę śnieżnej rampy, a Uchiha
podążył za nim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę pisać komentarz pod najnowszą notką.