czwartek, 24 lutego 2011

Bom Bom! 28

Zgred-chan, hehe bo to na początku był wtorek, później przerodził się w środę ;)
Daimon, zabijasz mnie swoimi tekstami xD 'O! No właśnie, zostaw mojego Naruto w spokoju. Jeszcze Ty się go czepiasz?' obiecuję, że już nie będę się go czepiać ;D No Daimon, to teraz przekonasz się, kto jest tym gwałcicielem ;) Haha xD No tak, już anonimom się myli kto został zgwałcony ^^
Pazurek, moja droga, a myślisz, że będąc 12-latkiem, patrzył na to tak jak 17-letni facet? :)Dzieci widzą inaczej niektóre rzeczy, przecież to jasne.
Kuroneko, hehe xD no ba ;)
alien, kochana, zawsze wiesz, jak mnie podnieść na duchu :* szczerze to chyba nikt jeszcze nie zrobił aż takiej analizy jakiegoś rozdziału :D wow! no nie wiem, co mam ci napisać, serio, zatkało mnie, jak go przeczytałam xD
Ashia, masz rację wtedy Bom Bom straciłby swój klimat, jeśli umieściłabym w nim proces Naruto :)
Anonim, Yeah! Wojtek w obleśnej koszuli rządzi xD
Seni, hehe cieszę się, że poznałam kogoś, kto nie lubi mangowego Naruto ;) Przybij piątkę
Revira, jest naprawdę dużo dobrych opowiadań, prawdziwym mistrzem słowa jest bez wątpienia Homoviator, to on wie, jak pisać, mnie od tego, żeby być dobrą dzielą lata świetlne, ale liczę na to, że jednak, jak to mówią, trening czyni mistrza. Ale masz rację, dużo też zależy od stylu jaki się lubi :) Bardzo się cieszę, że wyłapałaś nawiązanie do karabinu, jesteś bardzo uważnym czytelnikiem ;) Hehe, w sumie to masz rację, jeśli się nad tym zastanowić, końcówka rozdziału była podobna do filmów sensacyjnych, ale cała konwencja Bom Bom opiera się na, że się tak wyrażę, 'amerykańskim śnie', chciałabym żeby było właśnie bardzo szablonowo pod tym względem, jeśli chodzi o szkołę, sport, relacje, teraz nawet ten gwałt.


Szczególne podziękowania dla alien, która odwaliła kupę dobrej roboty, betując ten rozdział.


- Sasuke? – Naruto zamrugał zaskoczony w przypływie szoku, jednak już po chwili na jego ustach pojawił się prowokacyjny uśmiech. Wciąż stojąc na szycie schodów do komisariatu, założył ręce na piersi i powiedział z jawnym, niemal beztroskim rozbawieniem, tym swoim zachrypniętym głosem: - Wiedziałem, że maczałeś w tym palce.
Sasuke zaśmiał się cicho w odpowiedzi, nie spuszczając Uzumakiego z oczu. Obserwował każdy jego ruch, jakby się obawiając, że naprawdę ma przed sobą jakiegoś kryminalistę, zdolnego do wyciągnięcia broni i zaatakowania go. A to było przecież absurdalne! Chłopak był niewinny i teraz wszyscy się o tym przekonają.
Naruto zszedł powoli po schodach, a jego ręce powędrowały w dół. Źrenice Sasuke rozszerzyły się niezauważalnie, ten gest kojarzył mu się bardzo jednoznacznie, jednak po chwili Uchiha uśmiechnął się do siebie kpiąco, kiedy Naruto zapiął swoją czerwoną bluzę, zaciągając kaptur na jasne włosy. Poczuł, że wstrzymuje oddech, kiedy blondyn stanął naprzeciwko niego, a niebieskie oczy przenikały go na wskroś.
- Zimno, cholera! – zaklął Naruto, krzywiąc się lekko. Zrobił jeszcze jeden krok w stronę bruneta i będąc już naprawdę blisko, niemal czując jego ciepło, uśmiechnął się do niego beztrosko, bez obawy o przyszłość, bez jarzma wątpliwości i zmartwień. Przez te kilka dni, kiedy chłopak był w więzieniu, rozmyślał o nim intensywnie. Wszystko sprowadzało się do jednego wniosku: Naruto go fascynował i podniecał. Sasuke nie chciał jednak myśleć o sobie w kategoriach homoseksualisty, nie miał zamiaru odkrywać w sobie pedała i jak na razie odkładał to na dalszy plan. W tej chwili to nie miało żadnego znaczenia, liczyła się tylko ta żądza, magnetyzm, hipnotyczne uzależnienie. Uchiha wcale nie miał zamiaru zastanawiać się nad jakimiś ckliwymi bzdurami: czy Naruto jest jego przyjacielem, czy lubi chłopaka, lub, co gorsza, czy jest w stanie stworzyć z nim coś trwałego, jakąś mocną, solidną więź, której jak na razie z nikim nie udało mu się zbudować.
Sasuke najzwyczajniej w świecie chciał zdobyć Uzumakiego, zaliczyć go i posiąść. To było rozpaczliwe, niemal bolesne pragnienie, które zrozumiał dopiero wtedy, kiedy Naruto wylądował w więzieniu. Jeśli Uzumaki byłby jego, cały świat leżałby u jego stóp.
- Kto zgwałcił Sakurę? – zachrypnięty, cichy głos Naruto i niebieskie oczy lśniące nienaturalnie, wydały się niemal przerażające. Była w nich ukryta potrzeba zemsty. Z pewnością chciał teraz jakiejś krwawej, makabrycznej historii, która wynagrodziłaby mu kilkudniowy pobyt w areszcie. Sasuke uśmiechnął. Ciekawe, jak bardzo Naruto nienawidzi teraz Sakury?
- Kucharz, którego wynajęła na przyjęcie.
- Ten od pasztecików z owoców morza?
Sasuke wzruszył lekceważąco ramionami. Nie obchodziło go, co ten pedofil gotował, to nie miało żadnego znaczenia.
- To straszne! One były pyszne! – Naruto westchnął z przejęciem, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Przestań się wygłupiać, kretynie! – Sasuke wyciągnął ręce z kieszeni, łapiąc mocno blondyna i przyciągając do siebie. Oddychał ciężko, patrząc wściekle w oczy chłopaka. – Byłeś od krok od więzienia, a teraz będziesz błaznował? Zdajesz sobie sprawę z tego, co by mogło być, gdybym go nie złapał?!
Poczuł, jak Naruto drgnął, słysząc to, a zaraz potem ciepły oddech musnął usta bruneta.
- Ty go znalazłeś? – blondyn przekrzywił głowę, uśmiechając się szeroko. Różowy język oblizał prowokacyjnie usta, jednak Uchiha stał nieruchomo, patrząc z góry, pogardliwym spojrzeniem na blondyna. Był wściekły i nie zamierzał tego ukrywać.
- Dlaczego nie możesz zrozumieć powagi sytuacji, kretynie?
- A dlaczego miałbym ją zrozumieć?
Sasuke wzdrygnął się, kiedy zimne ręce musnęły jego kark. Obserwował uważnie blondyna spod zmrużonych oczu.
To była gra, oni cały czas grali, bawiąc się jednocześnie sobą. Uchiha może i chciał zdobyć blondyna, jednak to nie znaczyło, że Naruto nie może jednocześnie tak samo zabawić się Uchihą. Który z nich pierwszy ulegnie?
- Drugi raz mnie uratowałeś, jeszcze trochę, i dam ci tę przyjemność przekonać się, jak smakuje wdzięczność w moich ramionach. Zobaczysz, nie będziesz wiedział, gdzie jesteś. – Chłopak musnął wilgotnymi ustami szyję bruneta, ale był to subtelny, ledwie wyczuwalny dotyk. Sasuke doskonale wiedział, że Uzumaki tylko raz pozwolił mu przejąć nad sobą kontrolę, teraz będzie musiał walczyć o dominację.
- A co z oddawaniem mi dziewictwa? – Sasuke zaśmiał się cicho, odchylając głowę lekko w tył i eksponując jednocześnie szyję. – Przecież byłem twoim księciem.
- Ale ja nigdy nie mówiłem, że będę księżniczką.
Zmrużył z rozkoszą oczy, kiedy Naruto polizał jego jabłko Adama. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ktoś może ich zobaczyć, jakiś policjant może wyjść z komisariatu i przyłapać ich na gorącym uczynku. Spowijający okolicę półmrok dodawał mu jednak odwagi, a zresztą… Miał bardzo ograniczony dostęp do ciała blondyna przez te kilka dni. Musi nadrobić zaległości.
- Lepiej już chodź do samochodu, bo zamarzniesz i nie będziesz miał czym rozdziewiczać – mruknął, odsuwając się od Uzumakiego. Odwrócił się na pięcie i kiedy już miał iść, poczuł, jak Naruto łapie go za nadgarstek, przyciągając do siebie i przytulając mocno. Uchiha wciągnął ze świstem powietrze do płuc, ledwo łapiąc oddech.
- Dzięki draniu… Dzięki za wszystko – wyszeptał cicho Naruto, po czym, nie czekając na reakcję bruneta, puścił go i skierował się szybkim krokiem w stronę białego wozu Uchihy, zaparkowanego na parkingu komisariatu. Sasuke spojrzał zaskoczony na plecy Uzumakiego, jednak już po chwili na jego usta wpłynął lekki uśmieszek.
Między Naruto a nim już powstała więź. Nawet silniejsza niż potrafił sobie wyobrazić.


- Gdzie jedziemy? – Uzumaki uśmiechnął się pod nosem, mając uczucie deja vu. Zaledwie kilka dni temu również zadał Sasuke to pytanie. Z tą tylko różnicą, że w zupełnie innych okolicznościach. Teraz już niczego nie musi się obawiać. Nikt go nie ściga, list gończy zniknął i po raz kolejny jest pełnoprawnym obywatelem Stanów Zjednoczonych. Wolność miała naprawdę słodki smak, zwłaszcza, jeśli człowiek dopiero co otarł się o więzienie, prawda?
- Do pensjonatu – odpowiedział Uchiha po dłuższej chwili, wyrwany z zamyślenia. Spojrzał szybko na blondyna, jednak zaraz potem czarne oczy ponownie zwróciły się w stronę jezdni. Naruto, rozparty nonszalancko na skórzanym fotelu, kiwnął głową, po czym spojrzał na krajobraz mijany za oknem. Zastanawiał się, jak teraz będzie wyglądało jego życie. Nie chciał wracać do Kushiny, ale jednocześnie nie chciał również wyjeżdżać z miasteczka. Wiedział, że Iruka, który aktualnie zatrzymał się w pensjonacie Uchihów, będzie nalegał na powrót Uzumakiego do Los Angeles. Kiedyś Naruto oddałby wszystko, żeby tylko wrócić do słonecznego Miasta Aniołów, ale teraz… Nie mógł jeszcze nazwać zimowego miasteczka swoim domem, śnieżne, strome szczyty nie były jak na razie tak pociągające jak słoneczne plaże, nawet przystojny mistrz snowboardu nie był bezpośrednią przyczyną tego, że Naruto chciał tak bardzo tutaj zostać. Co więc tak uporczywie trzymało go w śnieżnej mieścinie? Odpowiedź była banalnie prosta i Naruto zrozumiał to dopiero, kiedy przyjrzał się wszystkim swoim mniej, lub bardziej dziwnym przygodom w miasteczku: w Los Angeles po prostu nie miał do czego wracać. Zrozumiał to, kiedy przypomniał sobie swoje bójki z Uchihą, swój gniew, kiedy Sakura przyłapała ich w toalecie, nawet swoją niepewność, czy to aby na pewno nie on zgwałcił Haruno. Czuł, że jeśli teraz wróciłby do Miasta Aniołów, prędzej czy później wylądowałby w więzieniu. Tam nie miał przyszłości, a nawet jeśliby miał, każda kolejna ścieżka, którą mógł wybrać, prowadziłaby go po śladach jego ojca. Reasumując, tutaj może zostać kimś. A świadomość, że ma się za rywala kogoś takiego jak Sasuke motywowała podwójnie.
Naruto podskoczył gwałtownie, kiedy ktoś mocno uderzył w szybę samochodu. Spojrzał zdezorientowany na Uchihe stojącego na zewnątrz ze zniecierpliwionym wyrazem twarzy i dłonią uniesioną w górę, jakby miał w planach po raz kolejny zastukać w okno i wystraszyć blondyna.
- Jesteśmy już – czarne brwi uniosły się w górę, a Sasuke, ku ogromnemu zdziwieniu Naruto, szarmancko otworzył blondynowi drzwi, jednak jedno spojrzenie czarnych oczu wystarczyło, żeby Uzumaki przestał się czuć jak dama. Wysiadł szybko z samochodu, uśmiechając się do Uchihy złośliwie.
- Krzesło też mi będziesz odsuwał, jak będę siadał do stołu?
- Za punkt honoru obrałem sobie, żeby jednak zrobić z ciebie księżniczkę – mruknął Sasuke, śmiejąc się złośliwie, kiedy Naruto szturchnął go w ramię.
- Wal się! – syknął obrażony, jednak nie można było nie zauważyć, jak uśmiecha się pod nosem, kiedy przechodzili przez wielkie, oszklone drzwi pensjonatu. Blondyn wyczuł na sobie ciekawskie spojrzenie recepcjonistki, która szybko odwróciła wzrok, speszona, orientując się, że Naruto na nią patrzy. Chłopak zmrużył lekko oczy, zerkając na Uchihe.
- Teraz jestem główną atrakcją tego cholernego miasteczka. Wszyscy będą mnie traktować jak…
Zamarł, kiedy weszli do restauracji. Uchylił lekko usta, kompletnie sparaliżowany. Przez głowę przeszła mu myśl, że właśnie bierze udział w jakiejś farsie, genialnej maskaradzie, która dobiegła końca, a on, jak ostatni frajer dał się na to wszystko nabrać. Spojrzał na Sasuke, stojącego obok niego. Mina bruneta wykazywała nieco mniejsze zaskoczenie, wciąż zatrzymując na przystojnej twarzy chłodną maskę obojętności.
- Brałem udział w programie ‘Mamy Cię’? Co jest, kurwa? – syknął, patrząc na tłum ludzi, którzy wgapiali się w blondyna uporczywie. Chłopak rozejrzał się ze zdezorientowaniem po twarzach zgromadzonych, ze zdziwieniem zauważając kilku swoich ‘znajomych’ ze szkoły, reszty ludzi nie znał. Dopiero po chwili odnotował zawieszony pod sufitem szyld z napisem: „W ramach przeprosin…”. Zamrugał zaskoczony, spoglądając na rudowłosą kobietę, stojącą na samym środku restauracji ze skruszonym wyrazem twarzy, wydawało mu się nawet, że miała łzami w oczach, ale największym zaskoczeniem był wielki tort, który trzymała w swoich drobnych dłoniach.
- Naruto! – zawołała wzruszona, podchodząc do blondyna. Uzumaki instynktownie zrobił krok w tył, wpadając jednocześnie na Uchihe. Spojrzał na niego znad ramienia, z błyskiem wściekłości w oczach.
- Powiedz im, że jestem zmęczony i muszę odpocząć – warknął najciszej jak umiał, po czym odwrócił się na pięcie i opuścił przyjęcie-niespodziankę, zostawiając za sobą zdziwiony jego zachowaniem tłum.

Ciepłe, miodowe światło rozświetlało jasne, pastelowe ściany korytarza, który nie wydawał się wcale pogodnym miejscem, a to dlatego, że stojąca na końcu korytarza postać, oparta od niechcenia o ścianę nadawała wszystkiemu dziwnie niepokojącego posmaku. Prawie jak w horrorach, kiedy coś niebezpiecznego czaiło się w kącie. W powietrzu gęstym jak melasa, unosiła się atmosfera zagrożenia.
Sasuke uśmiechnął się do siebie, stojąc na szczycie schodów. Od Naruto dzieliło go dobre kilkanaście metrów i z tej odległości nie mógł dostrzec twarzy chłopaka. Wiedział jednak, że Uzumaki jest wściekły. Jego gniew wręcz wypełniał wąski korytarz.
- Wiedziałeś o tym? – warknął, kiedy Sasuke w końcu pojawił się obok niego, otwierając drzwi do swojego pokoju. Zdziwił się, że Uzumaki pamiętał drogę i nie zgubił się w plątaninie korytarzy. Jak widać, nie doceniał blondyna.
- Niby skąd – wzruszył ramionami, otwierając drzwi. Tym razem wszedł pierwszy, nie bawiąc się w dżentelmena. – Zamknij – mruknął z nad ramienia do chłopaka, który trzasnął głośno drzwiami. – Na klucz – rzucił chłopakowi metalowy przedmiot i zapalił światło. Uśmiechnął się wrednie, kiedy usłyszał, jak klucze spadają na podłogę.
- No więc? – Naruto nie wydawał się już taki radosny i beztroski jak wcześniej. Uchiha westchnął ciężko, opadając na kanapę i odchylając głowę w tył.
- To tylko głupie przyjęcie, czemu tak zareagowałeś?
- Najpierw gonią mnie z widłami po całym miasteczku, a teraz wydają dla mnie imprezę? – prychnął blondyn i rozejrzał się bez skrępowania po pokoju, jakby sprawdzał, czy od czasu jego ostatniej wizyty tutaj nic się nie zmieniło. Sasuke wzruszył ramionami, ściągając kurtkę i przewieszając ją przez oparcie kanapy. Przeczesał ręką włosy i spod półprzymkniętych powiek patrzył, jak Naruto okrąża pokój, podchodzi do biurka i opiera się o nie. Chłopak uśmiechnął się do Uchihy, jednak widać było, że wciąż jest wściekły.
– Nie chcę mieć nic wspólnego z moją matką, rozumiesz? To całe cholerne przyjęcie nie zostało zorganizowane dlatego, że mieszkańcom jest przykro. Ona chciała naprawić coś, co spieprzyła i zaangażowała w to wszystkich tych wieśniaków – machnął dłonią, jakby odganiał natrętną muchę, po czym zamilkł na chwilę. – Masz fajki?
Sasuke zaśmiał się cicho. Mimowolnie wyobraźnia podsunęła mu obraz Naruto, który trzymając w swoich szczupłych palcach peta, przybliża go powoli do ust, po czym zaciąga się nim mocno. A później oddycha szarym dymem, który otula jego twarz w zmysłowy sposób. I wygląda to naprawdę niesamowicie, jakby bohater starych, klimatycznych filmów zagościł w pokoju Uchihy.
- Nie mam – odpowiadał, mrugając szybko, żeby za wszelką cenę pozbyć się tego obrazu z myśli. Nie mógł sobie pozwolić na tytoniowe fantazje, kiedy miał przed sobą wściekłego Uzumakiego. Blondyn westchnął ciężko, przymykając oczy i rozmasowując sobie z irytacją skronie. Sasuke obserwował go uważnie, czekając cierpliwie na dalszy ruch.
- Cholerna suka! – syknął w końcu Naruto. Zerknął szybko na bruneta, upewniając się, czy go słucha, po czym, spuszczając wzrok na podłogę, zaczął mówić mocno zachrypniętym, pełnym emocji głosem:- Wiesz, że w sierocińcu, ani razu nie pomyślałem o mojej biologicznej matce? Zawsze wyobrażałem sobie, że przyjeżdża po mnie jakaś nowa rodzina, ale nie ona. Dla mnie praktycznie nie istniała. Kiedy ktoś się o nią pytał, mówiłem, że nie żyje – uśmiechnął się krzywo, zamykając na chwilę oczy. – Wiesz, co powiedziała, kiedy przyszła do komisariatu? - szalenie niebieskie oczy spojrzały na Sasuke, który nawet nie drgnął, chłonąc całym sobą każde słowo. – Że nigdy nie dorównam ojcu. Myślała, że będę jego idealną kopią… Sprowadziła mnie tylko po to, żebym jej go przypominał. Powiedz mi, Sasuke, jakim on musiał być człowiekiem, żeby posunęła się do czegoś takiego? Nie chciała mnie poznać, zależało jej tylko na tym, żebym był do niego podobny. – Naruto podniósł głowę, patrząc w diabelsko czarne oczy.
Sasuke stanął tuż przed nim. Co miał mu powiedzieć? Że jest lepszy od swojego ojca, że jego matka jest niesprawiedliwa i głupia, osądzając go w ten sposób, że jest biedny i skrzywdzony?
- Nie chcę mieć z nią nic wspólnego, rozumiesz? – warknął, mierząc go zdeterminowanym spojrzeniem, jak gdyby szukał potwierdzenia swoich słów. Uchiha westchnął cicho, opuszkami palców dotknął delikatnie blizn na policzkach Naruto.
- Będziesz jej teraz nienawidził. – wyszeptał cicho, wjeżdżając palcami na usta, rozchylił je kciukiem. Pochylił się nad nim, ciepłym oddechem owiewając wargi. – W nienawiść nie można wątpić, tak jak w miłość – uśmiechnął się. – Nigdy.
Pocałował go. Mocno i brutalnie – boleśnie. Czuł gorący oddech Naruto na swoim policzku, jego spięte w zaskoczeniu mięśnie, w ich ustach utonął jęk protestu, kiedy Uchiha mocno złapał za jasne kosmyki , szarpiąc gwałtownie. Zacisnął zęby na języku Naruto, by mocno trzymając go za kark, znów pogłębić pocałunek. Czuł, jak Uzumaki odpowiada na jego brutalne pieszczony, więc przerwał pocałunek. Spojrzał na zaskoczonego blondyna, który oddychał ciężko.
- Tam, gdzie nie chce się przebaczyć, od razu powstaje mur. Od muru zaś zaczyna się więzienie – jego głos, zważywszy na okoliczności, w których się znaleźli, był nienaturalnie spokojny i cichy. Zacisnął mocno usta, patrząc twardo na Naruto. Nienawiść do niego nie pasowała i chociaż blondyn miał do niej prawo jak nikt inny, Sasuke mu na nią nie pozwoli.
Po chwili Naruto uśmiechnął się lekko. Uchiha doskonale znał ten prowokacyjny uśmiech.
- Wiesz, że ładnie, nie wiedziałem, że piszesz wiersze?
Sasuke zaśmiał się cicho.
- Jestem wszechstronnie utalentowanym księciem, podobno księżniczki lubią takie bajery – puścił do niego oko, a wychodząc, dodał jeszcze: - Dla własnego bezpieczeństwa radziłbym ci nie zwiedzać mojego pokoju.
- Jakbym i tak już go nie przeszukał – usłyszał jeszcze, zanim nie zamknął drzwi.
Oczywiście Sasuke nie mógł przypuszczać, że kiedy pójdzie do restauracji po ich kolację, do pokoju wkradnie się pewna kobieta, pragnąca przebaczenia Naruto. Uchiha miał się o tym przekonać dopiero, gdy znów wrócił na górę.


- Przepraszam Naruto, tak strasznie cię przepraszam – usłyszał znajomy głos, a kiedy zobaczył, do kogo należy, poczuł przyjemne uczucie pogardy, słodki smak zwycięstwa.
Oparł się o framugę szeroko otwartych drzwi. W końcu nie chciał utrudniać nieproszonemu gościowi opuszczenia jego pokoju. Uśmiechnął się złośliwie, kiedy dwie pary oczu zwróciły się w jego stronę.
- Sasuke! – kobiecy pisk poniósł się po pokoju, wywołując na pokerowej twarzy Uchihy ledwo widoczny cień irytacji. Nieproszony gość zasłonił rękoma usta, wystraszony.
- W restauracji podają tort, lepiej już idź, bo zjedzą ci ostatni kawałek – mruknął, patrząc sugestywnie na drzwi. Dziewczyna zaczerwieniła się mocno, patrząc błagalnie na Naruto, chłopak zignorował ją jednak, po prostu odwracając wzrok.
- Przemyśl to, co ci powiedziałam. Nasz związek zasługuje na drugą szansę – powiedziała do blondyna, po czym wyszła szybko, nie patrząc na Sasuke. Brunet uśmiechnął się z satysfakcją, zamykając drzwi.
- I co, dasz małej Hyuuga drugą szansę? – zapytał, jakby od niechcenia. Naruto spojrzał na niego zaskoczony.
- Nie – mruknął i zawahał się przez chwilę. – Hinata była tylko częścią gry, przecież wiesz – wzruszył ramionami i jak gdyby nigdy nic, usiadł wygodnie na kanapie, patrząc ponaglająco na Uchihe. – Mam nadzieję, że udało ci się upolować ten tort, co?
Sasuke przewrócił oczyma, podając chłopakowi talerz z jedzeniem.



- No to jak to było? – Naruto odchylił głowę w tył, z błogim uśmiechem wpychając w siebie ostatni kawałek ciasta. Przynajmniej dla tortu, warto było organizować to bezsensowne przyjęcie.
- Z gwałtem? – Sasuke siedział obok niego, wykazując się kompletną nonszalancją. Uzumaki starał się nie zwracać zbytniej uwagi na pite przez bruneta wino i czerwone usta, które przez alkohol zyskały na barwie. – To proste – uśmiechnął się niebezpiecznie. – Dlaczego Sakura cię oskarżyła i była taka pewna swojej tezy? Bo zgwałcił ją, ktoś podobny do ciebie, wysoki facet o jasnych włosach. A jak łatwo zauważyć, w miasteczku nie ma zbyt wielu blondynów. Sakura widziała tylko zarys jego sylwetki, bo wcześniej zgasił światło, a potem uderzył ją w głowę i straciła przytomność. Haruno nie jest zbyt bystra, myślała, że to ty. A po waszej kłótni, wściekły blondyn kojarzył jej się tylko z jedną osobą – spojrzał na Naruto z ironią, po czym kontynuował. – Kucharz wyjechał po tym… incydencie, a wrócił, kiedy dowiedział się, że Haruno oskarżyła kogoś innego.
- I co, udowodniłeś jego winę? Porównałeś badania, czy coś? – Naruto spojrzał zaskoczony na bruneta. Szczerze powiedziawszy, nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Uchiha zaśmiał się cicho.
- Oczywiście, że nie. To byłoby zbyt proste. Sprowokowałem go do następnego gwałtu na Haruno.
Naruto o mało nie zadławił się pitym właśnie sokiem. Spojrzał ze łzami w oczach na bruneta, starając się przełknąć napój.
- Co zrobiłeś?
- Wystarczy tylko trochę manipulacji, a ludzie wyjawiają ci wszystkie swoje sekrety. Później możesz zrobić z ich naiwnością, co tylko chcesz.
- A co na to Sakura? Co, kiedy się okazało, że to jednak nie ja ją zgwałciłem?
- Ona już od początku o tym wiedziała, przecież znała badania lekarskie.
- No i nadal starała się mnie wkopać? Przecież to nielogiczne – Naruto zmarszczył brwi, poirytowany.
- A kogo miała oskarżyć o coś takiego? Nigdy nie pomyślała, że to mógł być ten kucharz, przecież nie dość, że ty miałeś doskonały motyw, to w Hallowen ją upokorzyłeś. Sakura chciała się na tobie zemścić – uśmiechnął się lekko.
- Chyba zacznę nienawidzić kobiet – Uzumaki westchnął ciężko, odchylając głowę w tył.
- Dobry pomysł – Sasuke przysunął się do blondyna, pochylając się nad nim niebezpiecznie blisko.
- A tak w ogóle, to gdzie ja dzisiaj śpię? – zapytał nagle Naruto, uśmiechając się przy tym bardzo dwuznacznie.