sobota, 16 października 2010

Bom Bom! 18

Kuroneko, kochanie z przykrością stwierdzam, że dzisiaj nie dowiesz się jeszcze co tez Naruto planuje ;D Wiem jestem wstrętnym potworem lubiącym znęcać się nad ludźmi, ale impreza też trochę potrwa... ^^' Jak wszystko zresztą? xD Jeśli chodzi o siostrę Naruto, to cóż, w inny sposób się przysłuży :)Hehe, no i wydaje mi się, że Naruto jak najbardziej ma co dyndać, prawda? ^-^

Daimon, haha :D Nie no każdy Twój komentarz mnie po prostu zabija. Nie mogę się powstrzymać przed kolejnym zacytowaniem Twojej wypowiedzi: 'Na początek mamy gorące ciacho prosto z pieca. Sauron by oślepł, Sasuke zaślinił, śnieg stopniał, a Hinata spłonęła chrumkając' <- chrumkająca Hinata mnie po prostu zmiażdżyła ;D Nie wiem ile się z tego śmiałam, ale to już nieistotne ;D A moje pomysły? Zjadam je rano nie z płatkami a parówkami :)Nie no żartuje oczywiście. Jestem zdrowo kopnięta i tak samo kopnięte są moje teksty, to wszystko :P Jeśli chodzi o siostrę Naruto i tą rzekę, to ja bym raczej stawiała na to, że rzeka rozstąpi się jak morze Czerwone ;)A jeśli chodzi o piosenkę... nie jestem zbyt dobra w angielskim, więc sama rozumiesz ==' xD alien, tak Naruto góruje w Bom Bom, jednak mam takie wrażenie, że trochę aż za bardzo ;( Nie wiem jak z Refuge było, jednak wydaje mi się, że Uzumaki jakoś tutaj wyszedł mi lepiej, niż Sas :( Haha, a jeśli chodzi o zły charakterek Naruto... On lubi być niegrzecznym chłopcem ;D Haha xD O jezu ale Sauron mógł mówić? ;D Nie, nie widziałam niestety Bruno xD Odnoszę wrażenie, że mam jakiś dziwny gust, bo chyba wszystkie filmy, które były tutaj wymienione, nie były przeze mnie obejrzane ^-^' Haha, nom Sas jako przyczajony tygrys, Naruto jako ukryty smok ;D Kierowałam się własnie tym tytułem tworząc scenę z przemyśleniami Sasuke o panie Uzumakim ;) I doskonale się z tobą zgadzam, pięknie to ujełaś. W następnych rozdziałach będzie więcej o tej wolności jaką ma Naruto, a której nie może mieć Sasuke. Każdy chce mieć coś, czego nie może, no ale tak to juz jest ;P Haha, racja :D Nie możesz znać imienia siostry Naruto, bo nigdy jej imienia nie dałam ^^ Nienawidzę postaci własnych w fanfickach, a z racji tego, że Bom Bom ma taką a nie inną fabułę, po prostu chciałam jak bardziej ograniczyć owe postacie :) W sensie, ze rozumiesz, prawda? Bo jak zwykle nie umiem się wysłowić :P A jeśli chodzi o siostrę, to cóż nie wiem czy będzie miała happy end, może tak, może nie :D A jeśli chodzi o to, czy będzie przyjaciółką Naruto, powiem tak jak wcześniej komuś tam: mam co do niej inne plany, o! :)

Shiroi, haha długie czy krótkie, ja i tak uwielbiam od ciebie komentarze skarbie :D Ale co do jednego nie mogę się zgodzić. naruto by cię nie rozdziewiczył, bo Naruto jest gejem, o! :D Powinnaś to już wiedzieć! :D

Qeen, obawiam się, że na Orochimaru nie będzie musiała długo czekać, bo już jest w tym rozdziale, ale i impreza też jest, więc nie ma na co narzekać, Przynajmniej mam taką nadzieję ^^' Haha, też myślę, że dobrze tak tej małej poczwarze! tj. siostrze Naruto znaczy się :D Wiem, Naruto jest Narcyzem, ale Naruto to ciacho, więc ma prawo, prawda? xD A ten przerażający fragment był o siostrze Naruto. Jest nawiązanie. Ona mówi pod koniec pierwszego wątki zemszczę się, później jest scena z sasem a później znów urocze rodzeństwo i Naruto chce się upewnić, czy siostra się zemści :)

Pazurek, chcesz fotkę? A co Brian ci już nie wystarcza? xD Krowo moja jednak :* Ale swoją drogą, też mi się wdaje, że ciało Naruto rozpali Sasa ;D

Sanu,haha! :D Jak możesz wypominać to biednemu Sasuke? xD Uważaj bo cię jeszcze zmrozi spojrzeniem ;D Z Uchiha nie wolno zadzierać! ;D Uchiha to macho i żadne książki z biblioteki nie są mu straszne, nawet te wypożyczone :) Nom, może w niektórych momentach rozdział jest za bardzo przyrodniczy, ale ja mam słabość to przyrody ^^' :D jesli chodzi natomiast o rozmowę z siostrą, Naruto mowił o całowaniu Sasuke nie dlatego, że naprawdę chciałby się z nim pomiziać, bo chciał po prostu zrobić siostrze na złość, a ona wkurzyła się, bo tak jak było w refuge, Sasuke nie może być gejem, bo po przecież sasuke :)



Nie przyzwyczajajcie się, jeśli chodzi o częstotliwość dodawania rozdziałów.
Jeśli chodzi o sonde, chciałam się przekonać, czy ktoś lubi Sasuke w tym opowiadaniu. Cieszę się, że większość z was wybrała trzecią opcję, czyli obu panów :) Gratuluję zwolennikowi ojczyma Naruto. Ale... do jasnej cholery, Sasuke na równi z Geylordem Fajfusem?! No wiecie co! Bez jaj... :D


Gratuluję Qeen rozwiązania zagadki, dziękuję Pazurkowi za nową inspirację :) i rozdział nie betowany, tak więc jeśli były by jakieś błędy, proszę napisać. A na pewno jakieś będą.



Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, w zimnym królestwie mieszkała pewna piękna, dobra królewna. Królewna miała dużo przyjaciół, kochających rodziców i jedno wielkie marzenie – chciała, by jej książę z bajki ją pokochał. Chciała, by pokochał jej duże, błyszczące czoło, trochę nieświeży oddech, kilka pryszczy wyskakujących zawsze przed okresem, rozstępy na pośladkach i pewne dwie blizny tak pieczołowicie chronione, będące jej wielką tajemnicą.
Księżniczka chciała, by kiedyś ich pierwszy pocałunek roztopił lodowate serce księcia i – jak to bywa we wszystkich bajkach – żyli długo i szczęśliwie w pięknym, wspaniałym pałacu księcia rządząc mądrze i sprawiedliwie śnieżną krainą.
Księżniczka była jednak sprytną osobą i wiedziała, że dobre zakończenie nie jest możliwe bez pokonania potwora.
Ale kim był potwór?
Pewna dobra czarodziejka powiedziała naszej księżniczce, że potwora w śnieżnej krainie jeszcze nie ma. Musi na niego zaczekać.
- Cierpliwość jest cnotą. – Do dziś księżniczka pamięta słowa dobrej wróżki. Doskonale pamięta też, co jej wówczas odpowiedziała.
- Ja chcę swoją cnotę zachować dla księcia z bajki. Dlatego będę cierpliwa, będę czekać.
Jak wszystkim wiadomo, każde czekanie się kiedyś kończy.
Księżniczka wiedziała, że przyszedł jej czas. Dopiero teraz rozpocznie się prawdziwa historia, prawdziwa baśń.
Potwór przybył do śnieżnego miasteczka i teraz zmierza na bal. Kobieca intuicja podpowiadała księżniczce, że na balu między potworem a księciem z bajki rozegra się straszliwa bitwa. A królewicz zwycięży dzięki miłości księżniczki, jej dobroci, mądrości i urodzie. Tego nasza królewna była pewna.
- Cholera, ale jestem brzydka – mruknęła księżniczka, stojąc właśnie przed lustrem, w swoim wielkim, złotym pałacu, a dokładniej w jej różowym pokoju ze snów. Z rogu patrzył na nią ukochany z tym seksownym błyskiem w oku i cwanym uśmieszkiem. Wprawdzie patrzył tylko ze zdjęcia, przyklejonego w rogu lustra, ale pominąwszy niektóre zbędne fakty – po prostu rozbierał ją wzrokiem.
Księżniczka uśmiechnęła się do niego zalotnie i aż zamarła.
- Sasuke – głos zadrżał jej wyraźnie, jednak starała się trzymać dzielnie. – Będziesz musiał pokochać jeszcze tę zmarszczkę koło mojego lewego, zielonego i cudownego oka.
- Kochanie! – Dziewczyna podskoczyła zaskoczona. To jej rodzicielka stała w różowych drzwiach jej pokoju i przypatrywała się jej z miłością, z czułością. – Czym jest ta jedna zmarszczka przy twojej urodzie?! – Wykrzyknęła i Sakura Haruno, księżniczka zimowej krainy musiała się z nią zgodzić.
- Dzisiaj on będzie mój – zmrużyła oczy tak, że pojawiły się następne zmarszczki do kochania.


Zimny, przeszywający i wręcz mrożący krew w żyłach wiatr, zatańczył wokół Naruto, gdy tylko chłopak dotarł na miejsce.
Pensjonat Sasuke Uchiha, miejsce dzisiejszej imprezy organizowanej specjalnie dla pana Uzumakiego.
Mieszkając prawie miesiąc w śnieżnym miasteczku jeszcze nigdy nie widział pałacu tego dupka z bliska. Intuicja, instynkt zwierzęcy, czy boża opatrzność nakazywała mu trzymać się z dala od tej kolebki zła. A jak wiadomo do zła ciągnie.
Był cholernie ciekaw tego, co też Sasuke skrywa za swoim idealnym życiem. Jaką tajemnicę, jaki sekret ukrywa przed całym światem…
Tylko tutaj mógł znaleźć odpowiedź. I skąd niby biedny Naruto miał wiedzieć, że owa odpowiedź nadejdzie szybciej niżeli by się można było spodziewać?
Powiem nawet więcej, gdy poszedł do kolebki zła, jego anioł stróż zniknął. Zamiast tego inny anioł postanowił być jego opiekunem.
Chcecie się przekonać jaki?
- Cześć Naruto.


Panie i panowie, w końcu nadeszła chwila, na którą wszyscy czekali. Proszę usiąść wygodnie w fotelach, dla bezpieczeństwa odstawić wszystkie napoje oraz jedzenie, jeśli chcecie przed czytaniem, możecie również skorzystać z toalety.
A teraz co?
Najwyższa pora zacząć imprezę!


Sasuke był zły. Zły? był cholernie wściekły! Czuł, że zaraz wybuchnie. Eksploduje jak dynamit i tyle będzie z tej wielkie balangi.
Impreza trwa już godzinę, towarzystwo bawi się w najlepsze i Sasuke również mógłby do nich dołączyć, ale…
No właśnie, to cholerne, pieprzone ‘ale’ nazywa się Naruto Uzumaki i… go nie ma!
Jeśli ten kretyn go olał, to Uchiha go zabije. Zostanie aniołem śmierci dla tego blond-idioty i przeprowadzi najbardziej bezlitosna, najbardziej bezwzględną egzekucję, jaką widział świat. A później Naruto go przeprosi i zostanie jego niewolnikiem i…
Z krainy brutalnych marzeń wyrwał go dźwięk otwieranych drzwi wejściowych.
Aktualnie stał przy wielkich drzwiach, opierając się nonszalancko o jeden z drewnianych filarów, umieszczonych w głównym holu. Jego mały punkt obserwacji znajdował się nieco z tyłu tak, że miał idealny widok na drzwi wejściowe, jednocześnie nie rzucając się w oczy zgromadzonym. Kilka egzotycznych roślin, zdobiących hol zasłaniało go przed wścibskimi spojrzeniami.
Mógł bezkarnie gapić się na przychodzących, wychodzących i tych, którzy nie wiedzieli, co mają ze sobą zrobić.
A ludzi było dużo. Była elita, była jego paczka, była Sakura – tutaj trzeba zrobić sugestywną przerwę, a i była jeszcze Hinata Hyuuga, której dekolt był chyba dłuższy od maratonu, naprawdę! Tak więc, było już wystarczająco dużo ludzi, by Sasuke mógł zacząć swoje przedstawienie, jednak… główna gwiazda się nie zjawiła.
No i Sasuke miał problem.
Warknął pod nosem, gdy zegar wybił dziewiętnastą.
Nie może wiecznie czekać na tego kretyna. Jeśli się nie zjawi, Sasuke może równie dobrze swój mały plan zrealizować w szkole, jednak…
Tam nie będzie Bom Bom!.
Ignorując wołających go do zabawy kumpli i uśmiechające się zalotnie dziewczyny, skierował się na drugie piętro, do swojego pokoju. Musiał przygotować towar do zabawy.


Naruto stał i szczerzył się do siebie jak głupi.
Dobrym aniołem stróżem okazał się nie kto inny jak… brat tego dupka! Tak, właśnie tak, dobrze słyszycie.
Itachi Uchiha to naprawdę równy facet, który jako jeden z nielicznych nie skreślił go na starcie. Ba! Można powiedzieć nawet więcej: Itachi go polubił, a Naruto polubił Itachiego.
I…
Było coś jeszcze, coś niesamowicie fascynującego, intrygującego – była tajemnica.
Itachi nie wiedząc czemu, zdradził naszemu kochanemu blondynowi sekret tak straszny, że w zasadzie Naruto powinien przestać się uśmiechać.
Sasuke miał idealne życie, jednak…
Pamiętacie zabawkowy karabin maszynowy, który Naruto chciał dostać w dzieciństwie? Teraz przyszła pora na rozwiązanie zagadki związanej z prezentem dla małego Uzumakiego.
Blondyn dostał ten karabin. Dostał najpiękniejszy, najfajniejszy karabin, jaki kiedykolwiek widział. Z cholernie fajnymi nabojami, z celownikiem, który był jak prawdziwy i wtedy był najszczęśliwszym dzieckiem na świecie.
Ale teraz…
Teraz stało się coś, czego Naruto nie mógł przewidzieć. Jego zabawkowy karabin maszynowy, jaki wydawało mu się, że teraz, na tej imprezie również dostanie zamienił się w coś niebezpiecznego – zamienił się w prawdziwą broń.
Naruto trzymał ją w rękach i mógł strzelić do Sasuke. Zgładzić go jednym, dwoma strzałami. I byłoby koniec poniżania biednego Uzumakiego, nienawiści do chłopaka i śmiania się z Naruto. Wszyscy w końcu zaczęliby go szanować, bo Sasuke stałby mu się posłuszny.
Naruto znał sekret, który mógł na zawsze zmienić życie Uchihy.
- Cholera – chłopak westchnął ciężko, wstając z przyjemnie wygodnego łóżka i podchodząc do pułki. Ktoś od dłuższego czasu go obserwował i teraz chciał w końcu się z nim zapoznać.
Naruto był teraz w pokoju Sasuke. Sam Itachi go tutaj zaprowadził i powiedział, że jeśli chce może zobaczyć środowisko naturalne tego małego, nadętego dupka. Miło było usłyszeć, że starszy brat snowboardowej gwiazdy używa takich samych epitetów jak Naruto.
Tak więc, Uzumaki był teraz w pokoju Sasuke i podziwiał środowisko naturalne tego małego, nadętego dupka.
Chcecie wiedzieć, jaki pokój miał Sasuke?
Pokój Sasuke był średnich rozmiarów, ale na pewno większy niż cztery kąty Naruto. W prawdzie widoki zza okna nie były jak z bajki, jednak wnętrze było tak imponujące, że krajobraz z zewnątrz nie stanowił w tym momencie priorytetu.
Ściany w odcieniu wina. Głęboko czerwone, hipnotyzująco ciemnego wina. Nowoczesne, ciemno-orzechowe meble przyjemnie współgrały z otoczeniem. W pokoju nie było ciemno, nie było ponuro, czy przytłaczająco. Mały azyl Uchihy był po prostu przytulny, jakkolwiek przytulna może być jama węża, oczywiście. A nieco jaśniejsza od wszystkiego podłoga gościła miodowy dywan. Czy był równie puszysty, co dywan w pokoju Naruto? Pan Uzumaki przekonał się, że jednak nie. Ale dywan Sasuke był ładny.
Z lewej strony drzwi, zaraz pod ścianą znajdowało się niskie - ku zdziwieniu Naruto – dwuosobowe łóżko. Dla odmiany kołdra była wyjątkowo puszysta i aż chciało się w niej utonąć. Naruto jednak ograniczył swoje dziwne popędy, jedynie do niepewnego spoczęcia na skraju łóżka.
I chociaż pokój nie był wcale taki duży, Sasuke upchał tutaj kanapę i sporych rozmiarów telewizor. Telewizor umieszczony był po przekątnej łóżka, jednak przez zasłaniającą go kanapę, Sasuke nie mógł oglądać pornosów pod kołderką – musiał przenieść się na skórzaną sofę w odcieniu mlecznej czekolady i sofa naprawdę się Naruto podobała. Co z tego, że szukał na niej podejrzanych, białych śladów? Chociaż nie znalazł żadnego. Najwyraźniej Uchiha dobrze zaciera dowody po swoich maratonach z gołymi panami… znaczy paniami.
I Naruto naprawdę nie chciał słuchać tego cholernie irytującego głosiku, który mówił mu, że gołe panie, snowboardowy król przyjmuje jednak w swoim dwuosobowym łożu, a pornosów ktoś taki jak on raczej nie ogląda.
Ciche westchnienie wydobyło się z ust Naruto zanim chłopak zdołał zdać sobie z tego sprawę.
Nieco dalej od okna znajdowało się duże biurko, a na nim czarny laptop, drogi jak wszystko tutaj. Całkiem po lewej ścianie były komody, w których Sasuke trzymał ciuchy, bokserki, skarpetki, książki i… medale.
Medale schowane były w ostatniej szufladzie jednej z szaf. I Naruto jeszcze nigdy nie widział tylu nagród na raz.
Kurwa, on nawet jednej nie miał! Ale mniejsza z jego - przez nikogo niedocenionym - talentem.
Zdziwiło go to, że ten dupek nie miał ich na wierzchu, na jakimś specjalnym podwyższeniu, za szybą, cokolwiek, nawet na podłodze. Naruto był w głębokim przeświadczeniu tego, że Uchiha nawet w łazience, nad kiblem będzie miał powieszone swoje trofea, żeby je podziwiać w każdych okolicznościach.
Ale jak się okazuje, Sasuke potrafił zaskoczyć.
Na wierzchu, oglądając światło dzienne znajdowały się tylko trzy puchary i jeden, jakiś tam, medal.
Naruto uznał jednak, że kiedy indziej je poogląda.
Sasuke miał w pokoju coś, co przykuło uwagę dużo bardziej, niż medale.
W końcu podszedł do obserwatora.


Uchiha otworzył drzwi, o mało nie wyrywając ich z zawiasów. Był cholernie wkurzony i…
I wtedy go zobaczył.
Naruto Uzumaki stał i gapił się właśnie na Orochimaru. Chłopak podskoczył zaskoczony, gdy tylko drzwi otworzyły się z hukiem.
- Co ty tutaj, do jasnej cholery, robisz?! – Przywitał się Sasuke, sam nie wiedząc, czy ma się cieszyć, czy wprost przeciwnie.
Urocze ‘ale’, którego jeszcze kilka chwil temu brakowało, odnalazło się. I było w jego pokoju, drugi fakt niezbyt się Sasuke spodobał.
- Nie ma się węża w spodniach, to chociaż ma się w pokoju, co? – Naruto uśmiechnął się do niego wesoło i popukał w szybkę, by zobaczyć, jak Orochimaru syczy na niego groźnie.
Sasuke patrzył się na to z nieskrywaną fascynacją. Jeszcze kilka godzin temu myślał o tym, jak jego wąż i Naruto są do siebie podobni, a teraz dwie jego pasje stoją naprzeciwko siebie i… co?! Co on właśnie powiedział? Dwie jego pasje?! Naruto nie jest jego pasją!
Wszedł do pokoju i zamknął drzwi, z przyzwyczajenia nawet przekręcił klucz w drzwiach.
- Co robisz? – Naruto był bystrym chłopcem i to zauważył. A Sasuke uśmiechnął się niebezpiecznie.
- Chcesz zobaczyć, jak Orochimaru się bawi? – Uwielbiał to. Wiedział, że jego głos, spojrzenie, jego błysk w oku rozpraszają. Uwielbiał prowokować. Zwłaszcza Naruto. I ta nonszalancja, władczość, pewność siebie…
- Z tobą? – Uzumaki uśmiechnął się niebezpiecznie. Ciepłe światło odbijało się, ba! Wręcz topiło się w jego jasnych włosach. Aż miało się ochotę ich dotknąć.
Sasuke podszedł bliżej chłopaka.
Och, tak.
Widział, jak Naruto na niego patrzy. I jego spojrzenie, spojrzenie tych cholernie niebieskich oczu naprawdę podniecało.
- Kto cię tutaj przyprowadził? – Sasuke stanął naprzeciwko chłopaka. Był wyjątkowo blisko, by czuć jego świeży oddech, zapach jego perfum, widzieć ten zawadiacki błysk w oku, a jednocześnie znajdował się wyjątkowo daleko – nie mógł dotknąć blondyna. Jeszcze.
- Nie cieszysz się, że tutaj jestem? – Uzumaki wyprzedził jego ruchy, to on dotknął ciała Sasuke.
- Nie.
- Za to ja się cieszę. Mam cię tylko dla siebie – Naruto uśmiechnął się niebezpiecznie i powoli, drażniąco przejechał palcem wzdłuż szyi bruneta. Odchylił kołnierzyk jego czarnej, eleganckiej koszuli i…
Sasuke złapał jego rękę, zanim ciekawskie palce zaszły za daleko.
- Nie uwierzę, że sam tutaj przylazłeś. - Ujął jego nadgarstek w żelaznym uścisku tak, że biedny Naruto aż syknął. – Kto cię tutaj przyprowadził? – Powtórzył swoje pytanie i tym razem jego głos przybrał na sile, ostrości i Naruto musiał odpowiedzieć.
Jednak jak wiadomo Naruto nigdy nie robi tego, co musi.
- To pyton królewski, prawda? – Odwrócił się w stronę dużego terrarium i jeszcze raz spojrzał na węża. Lampka oświetlająca jego śliskie, lśniące ciało, ten cały egzotyczny wzór, te niesamowite oczy. Oczy mordercy.
I język.
Węże na języku mają umieszczone receptory węchu i ruchu, jednak… czy język Orochimaru jest tak sprawny, jak ludzki? Chciałoby się wręcz powiedzieć, czy jest tak samo sprawny jak ten Naruto? Sasuke kiedy, dawno temu prawie się o tym przekonał.
Uchiha uśmiechnął się do siebie, uśmiechem numer sześć, swoją drogą był to chyba najlepszy jego uśmiech.
Uśmiech na pograniczu rozkoszy i przerażenia tych, którzy go oglądali.
Przybliżył się do Naruto, wręcz naparł ciałem na jego plecy. Teraz nie można było powiedzieć, że nie czuje blondyna całego.
Czuł.
Każdy mięsień, to cholerne, uzależniające wręcz ciepło i ten zapach. Czuł go jeszcze dokładniej.
Mmm… tak, właśnie tak. Przekrzywił głowę tak, że teraz jego usta znajdowały się naprzeciw miękkiej, kuszącej, złotej szyi. Jasne kosmyki włosów łaskotały Sasuke w policzki.
- Naruto… - Jego głos był zachrypnięty, cichy i jak zwykle – cholernie hipnotyzujący. Uzumaki wciągnął ze świstem powietrze, o mało nie mrucząc.
Sasuke uśmiechnął się jeszcze szerzej. No dalej, pokaż mi jak ci się to podoba…
Powoli dotknął zamku w jego białej, sportowej bluzie.
Jakie rarytasy kryje za nią blondyn?
Najwyższa pora się przekonać.
Zaczął powoli odpinać zamek i z zafascynowaniem obserwował grę emocji na twarzy Naruto. Widział niepewność w jego niebieskich oczach, gorszący uśmieszek i uroczy, naprawdę uroczy rumieniec na policzkach. Kiedy Sasuke już odpiął białą bluzę chłopaka i dotknął paska jego spodni, oczy blondyna zapłonęły.
I to była chyba najlepsza rzecz, jaką Uchiha kiedykolwiek widział. Jaka szkoda, że musi to niszczyć.
Ale przed dotknięciem twardego, umięśnionego brzucha blondyna nie mógł się powstrzymać.
Dopiero później to zrobił.


- Sasuke! – Naruto syknął głośno, gdy Uchiha złapał mocno za włosy i pociągnął jego głowę w tył, tak, że musiał oprzeć się na ramieniu tego dupka.
- To jak będzie? – Głos bruneta po prostu wibrował, wibrował tą zmysłowością, nonszalancją, pewnością siebie i czymś jeszcze, czymś co można było nazwać znakiem firmowym Uchihy – głos Sasuke wibrował jeszcze tą czystą złośliwością, sarkazmem jaki niewielu ludzi posiadało.
Naruto uśmiechnął się lekko, mrużąc oczy i odchylając głowę, by spojrzeć prosto w oczy tego nadętego dupka, który wciąż się nad nim pochylał. I parzył oddechem wrażliwą skórę na szyi…
Agr! Głupi Uchiha!
- Powiesz mi, kto cię tutaj przyprowadził?
On to zrobił specjalnie. Ta cholerna, sportowa gwiazdka snowboardu specjalnie wysunęła właśnie język i oblizała zmysłowo swoje karminowe wargi.
Sasuke lubi się bawić ludźmi, prawda?
Przekonajmy się, czy Naruto też jest dobry w takich zabawach.
- Ktoś, kto zna twoje wszystkie tajemnice, Sasuke – mruknął wprost w usta tego dupka. I to było tak strasznie… niebezpiecznie. Dla niego, dla Uchihy i chyba dla całego śnieżnego miasteczka. Naruto też oblizał swoje usta.
Pan Uzumaki lubił niebezpieczeństwo, dlatego jeszcze bardziej przybliżył się do Sasuke. Teraz ich nosy się stykały. Jeśli by tylko chciał, mógłby…
Zadać Sasuke ostatni cios.
- Pobawmy się myszkami z Orochimaru – westchnął w końcu.
Miał cholernie dobrego asa w rękawie, ale… wykorzysta go kiedy indziej.

sobota, 9 października 2010

Bom Bom! 17

Daimon, zabijają mnie twoje porównania. Po prostu mnie zabijają :D To z kukułkami wymiata! ;D I kochanie, podobno ludzkie mięso ma najwięcej białka... :) Nie no żartuję, oczywiście :D
Sanu, hehe, no tak Sasuke to moja mała Mary Sue :) Chociaż może to Naruto wykazuje większe pokłady marysuizmu? ;/ Ojoj, nie jest dobrze. A tekst z Gay Times jest zasługą Sasame :)Wydaje mi się, że szefowa ma na ciebie wyjątkowo dobry wpływ. Powiem tylko, że gratuluję hm, przenikliwości? ;)
Shiroi osz ty! ;) Nie wolno wagarować, a tym bardziej pić ;D Bo jeszcze do poprawczaka jak Naruto pójdziesz, nonono, moja kochana Shiroi! Ja musze dbać o to, żebyś była dobrą, grzeczną dziewczynką, prawda? ^-^



Impreza jest, ale jej jeszcze nie ma.
Dziękuję za uwagę.


Betowany przez moją wspaniałą i niezastąpioną alien ;*


Naruto stał właśnie zupełnie golusieńki, jak go natura stworzyła przed pewnym nieziemsko przystojnym facetem. Wiedział, że cholernie się owemu przystojnemu facetowi podoba. Odgadł to z obezwładniającego uśmiechu swojego obserwatora, błysku w jego magnetycznym spojrzeniu i… Brakowało jeszcze, by mały przyjaciel owego niesamowicie seksownego obserwatora spojrzał na Naruto swoim wszystko widzącym okiem, niczym oko Saurona z Władcy Pierścieni. Szczerze powiedziawszy, to czerwone epicentrum można było otworzyć w bardzo prosty sposób – za pomocą ręki Naruto, ale…
No, bądźmy poważni, przecież Uzumaki nie będzie sobie odkapturzał swojego wielkiego mistrza wschodnich sztuk walki, patrząc na samego siebie.
Tak, dokładnie.
Naruto stał właśnie przed lustrem i podziwiał owego przystojnego, młodego mężczyznę jakiego miał przed sobą. Och, a jak się już zdążyliście domyśleć, naprawdę było wiele do podziwiania.
Chłopak zarzucił czupryną, by po chwili przeczesać również i palcami swoje miękkie, pachnące kosmyki wspaniałych włosów. I chociaż Naruto nie zaliczał się do żadnych pedziów, tudzież lalusiów, trzeba przyznać, że miał wielką słabość do swojej jasnej jak słońce czupryny. Bądźmy szczerzy, no kto by nie miał, widząc Apolla w ludzkiej postaci?
- Uchiha! – groźba wypowiedziana do swojego odbicia była zaledwie przedsmakiem tego, co czeka naszą biedną gwiazdę snowboardingu w potyczce z genialnym surferem kalifornijskich plaż. – Tego wieczoru rozpalę każdą część twojego… - I w tym momencie zrobił zupełnie niezamierzoną przerwę. Chciał do swojej wypowiedzi wstawić jakiś ładny epitet, który opisywałby Uchihe, jednak zdał sobie właśnie sprawę z tego, że słowa ‘twarde’, ‘umięśnione’, a już na pewno ‘seksowne’ ciało nie mogą być użyte. W końcu ma ośmieszyć Uchihe a nie stworzyć kolejny z jego fanclubów, w którego skład wchodziłby on, jego młodszy brat i zakompleksiona siostra przyrodnia.
Dlatego właśnie w takich sytuacjach mówi się, że kłamstwo jest najlepszym rozwiązaniem.
- Tego wieczoru rozpalę każdą część twojego bladego, chuderlawego, żałosnego ciała.
I patrząc ostatni raz na swoje posągowe wręcz, kształty, w końcu musiał się ubrać.
Cóż, czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, nieprawdaż?
Ta uwaga tyczyła się oczywiście górskich snobów, zamieszkujących tutejsze, zmrożone tereny.
Po krótkiej chwili Naruto stał już przed lustrem, prezentując się temu przystojniakowi w kompletnym ubiorze. Gratis miał wielki, szeroki uśmiech przyklejony do twarzy. Magnetyczny błysk w oku to już podstawa.
Imprezę czas zacząć.
I w myśl za tym, Uzumaki na do widzenia zgarnął jeszcze kilka swoich rekwizytów.
Dobry aktor nie potrzebuje ich wiele, nawet z niczego potrafi stworzyć świetne show. A nie zapominajmy przecież o tym, że przedstawienie naszego uroczego blondyna będzie przecież na najwyższym poziomie.
Schodząc na dół, postanowił zahaczyć jeszcze o łazienkę, gdzie ostatecznie dopracował swoją szatę wizualną, dodatkowo tworząc jeszcze arcydzieło mające silnie oddziaływać na zmysł węchu
Ach, te feromony.
Ostatni raz puścił oko do tego przystojniaka, znajdującego się po drugiej stronie lustra.
Majstersztyk.
Całkowicie i w stu procentach gotowy na wieczór swojego życia, skierował się na dół.

Te oczy, ten wzrok. Czysta furia, nienawiść, niemal zwierzęcy głód.
Naruto czuł go na sobie. Spojrzenie pełne wściekłości, chcące krwi – jego krwi. Blondyn przełknął ślinę, wiedząc, że TO jest tuż za nim. Dopadnie go, pochłonie, rozszarpie i zabije.
Te oczy, ten wzrok.
I głośny, świszczący oddech na jego karku.
Śnieg? Teraz był niczym piasek, niewystarczająco zimny dla TEGO. Chłód przeszył Naruto aż do kości.
Niespełnione marzenia, niespełnione pragnienia.
Te słowa brzmiały jak jęk. Jęk kogoś, kogo ONA już dopadła.
Teraz kolej na Naruto.
Kaskada kobiecych włosów zawirowała w powietrzu. Przerażony Uzumaki był niemal pewny, że zaraz owiną się one wokół jego delikatnej szyi i będzie jak w najgorszym horrorze. Umrze w najgorszych męczarniach, patrząc w oczy tej diabolicznej zjawy.
- Zemszczę się – niewyraźny, zachrypnięty – nie, nie zachrypnięty, a zdarty od krzyku – głos.
Naruto aż pisnął.

Sasuke westchnął, patrząc, jak dwie kelnerki noszą tace z przekąskami, ustawiając je na długim stole.
Ojciec i matka nie komplikowali życia Sasuke jakimiś bzdurnymi zakazami. Tradycją było, że w luksusowym pensjonacie Uchihów, gwiazda snowboardu urządza cykliczne przyjęcia. Czasami zdarzały się dwa, czasami trzy w ciągu sezonu zimowego. Na więcej, młody Uchiha nie mógł sobie pozwolić.
Imprezy wiązały się z szaleństwem, szaleństwa ze zniszczeniami, zniszczenia z kosztami. A nad tym wszystkim stał groźny Fugaku Uchiha, łypiący na wszystko nieprzychylnym, złym okiem. Dla niego kariera Sasuke stanowiła priorytet, imprezy były jedynie małą nagrodą - nawet ktoś pokroju Fugaku wiedział, że sportowiec musi się odstresować.
Życie każdej sportowej gwiazdy wiązało się z wyrzeczeniami, a co dopiero życie największej nadziei Ameryki. Sasuke jednak nie narzekał na brak imprezowego trybu życia. Z racji tego, że nie był zwierzęciem stadnym, ani też specjalnie towarzyskim człowiekiem, swoją obecnością zaszczycał jedynie te najlepsze balangi. Elita dla elity.
Jednak niestety jak to bywa w życiu Sasuke, za naszym przystojniakiem grasowały watahy wygłodniałych fanek, które w czasie takich imprez musiały zadowalać się widokiem zza okna. Lecz i one, i mieszkańcy zimowego miasteczka, jak i reszta pospolitego, nie nieznaczącego świata wiedziała, że Sasuke jest gatunkiem wymarłym, albo też inaczej – niezwykle rzadkim gatunkiem, którego przedstawiciele rodzą się raz na sto lat. Geniuszek, który, chcąc nie chcąc, musi znajdować się pod ścisłą ochroną.
Właśnie! Sasuke znajdował się pod ochroną, jednak był ktoś - inne zwierze można by rzec, które o tym nie wiedziało.
Paradoks polegał natomiast na tym, że chociaż Sasuke nienawidził tego zwierzęcia, (uważał, że jest to skretyniały orangutan, z mózgiem nie przekraczającym wagi sarnich odchodów), to jednak nie mógł przestać o nim myśleć. A co najważniejsze – nie mógł go ani zlekceważyć, ani zignorować.
Naruto Uzumaki był jedynym drapieżnikiem, który mógłby w jakiś sposób zagrozić takiemu tygrysowi, jakim był Uchiha. Blondyn był jednocześnie jedynym drapieżnikiem tak niebezpiecznym, tak nieprzewidywalnym, tak dzikim, że to aż podniecało. Sasuke uśmiechnął się do siebie.
Czy Naruto był pod ochroną, tak jak on?
Nie, oczywiście, że nie.
Naruto był zwierzęciem – pamiętajmy, że drapieżnikiem – którego wszyscy chcieli ustrzelić. Jednak nikomu się to dotąd nie udało, trzeba subtelnie zauważyć.
Trzeba też przyznać, że Uzumaki był zjawiskiem niezwykłym.
Niektórzy nazwaliby go dziwadłem, inni karaluchem, który potrafi przetrwać w każdych warunkach, jeszcze inni widzieliby blondyna jako małego pancernika, którego ochrony nic nie jest w stanie zniszczyć. Czy aby na pewno? Sasuke miał nieziemską ochotę to sprawdzić.
Ale wróćmy do tematu.
Dla Uchiha kim był Naruto? Jakiego rodzaju drapieżnikiem?
Brunet spojrzał na ścianę jadalni. Niewielki smok ukrywał się w kącie, stanowił symbol dalekiej ojczyzny, utraconego dziedzictwa. Jego rodzina posiadała azjatyckie korzenie, jednak on nie wiedział praktycznie nic o kraju swoich przodków. Jedyna wiedza, jaką posiadał o chińskiej mitologii opierała się na tym niewielkim malowidle.
Wschodnie smoki odpowiedzialne są za żywioł wody. To zachodnie, wielkie gady mogą zionąć ogniem.
I Sasuke wiedział, że Naruto jest potworem wiejącym ogniem.
Potworem…?
Z zamyślenia wyrwało go niepewne szturchanie. Odwrócił się wiec, do młodej sprzątaczki. Niedawno zatrudnionej, czyli nie znającej panujących tutaj praw.
- Dostawa dla… - zaczęła, krzywiąc się nieznacznie. Sasuke już wiedział, jaka dostawa przyjechała.
- Dla Orochimaru – stwierdził, uśmiechając się przy tym lekko. – Odbierz ją i zostaw w moim pokoju.
Dziewczyna, gdy usłyszała polecenie, zbladła.
- Nie! – pisnęła, wyraźnie przerażona. – Brzydzę się tego! – dodała po chwili.
- Przecież wszystko jest zapakowane, prawda? – Sasuke miał niespotykane, niezdrowe wręcz pokłady cierpliwości. Aż miło popatrzeć.
- Ale… to jest bestialstwo! Tak nie wolno!
I bom bom.
Żyłka na jasnym, gładkim czole uwydatniła się. Brwi zmarszczyły się w gniewie, a oczy błysnęły złowrogo, oj bardzo złowrogo. Czerwone, seksowne, męskie usta zacisnęły się w cienką linię.
Było źle.
Młoda sprzątaczka nie wiedziała, że jeśli chodzi o Orochimaru, robotę trzeba wykonywać bezbłędnie.
A przecież dostarczenie małej paczki do jego pokoju nie jest misją niewykonalną!
Sasuke był człowiekiem, który nie przyjmował odmowy.
- W przeciągu piętnastu minut masz odebrać przesyłkę i zanieść ją do mnie, czy to jasne?
Ojciec nauczył go władzy nad innymi. W tajemnicy pokazał mu, jak patrzeć na ludzi, by się bali, jak mówić, by zachowywali się jak marionetki. A przede wszystkim nauczył go, jak nimi pogardzać.
- Przepraszam – mruknęła sprzątaczka ze łzami w oczach, po czym szybko odeszła.
Kiedy Sasuke znów spojrzał na niewielki obrazek smoka, zdał sobie sprawę, że w pewnym stopniu Naruto i Orochimaru są do siebie podobni.


- Zemścisz się? – Uzumaki musiał się upewnić, zanim nie skończy w ramionach tego strasznego widma.
- Ty idziesz na imprezę Sasuke. Ja nie, to niesprawiedliwe.
Te oczy, ten wzrok.
A jednak życie nie jest horrorem. Przynajmniej w tych nielicznych, jakże słodkich momentach niezbyt sympatycznej acz zabawnej egzystencji Naruto.
- Jak chcesz, to dam Sasuke buzi od ciebie… Chcesz? – Uzumaki wyszczerzył się do swojej małej, diabolicznej siostry tym swoim firmowym, obezwładniającym uśmiechem. Jej podkrążone od płaczu oczy wyrażały nienawiść tak czystą, jaka mogła być tylko woda w górskim, dziewiczym potoku. A nawiasem mówiąc potarganych, rudych włosów mogła jej pozazdrościć niejedna gwiazda horroru.
Zakompleksiona nastolatka przygryzła ze zdenerwowaniem wargę.
Och, czyżby naprawdę wierzyła w to, że Naruto byłby w stanie pocałować tego snoba?
Ciekawe, co by powiedziała, gdyby poznała słodką tajemnicę naszych chłopców, z pierwszego dnia Naruto spędzonego w miasteczku?
- Nie zrobiłbyś tego! – poczerwieniała obficie i biedny Uzumaki już sam nie wiedział, co jest bardziej ogniste, czy rude włosy, czy rumieniec na twarzy.
Jednak było pewne. Dziewczyna aż płonęła z nienawiści do Naruto. A chłopak widząc jej reakcję uśmiechnął się z nieskrywaną satysfakcją.
- Czy bym tego nie zrobił? Tego nie wiesz… I najprawdopodobniej dzisiejszego wieczoru się już nie dowiesz.
Oczy jego ukochanej siostry wyszły właśnie na wierzch, jak balony Sakury.
Ostatnia próba ataku, lub obrony, jak kto woli.
- Sasuke nigdy by nie pocałował chłopaka! – pisnęła.
Z przykrością informujemy, że dzisiejszego wieczoru nie można się spodziewać . Zwłaszcza jeśli chodzi o głupią, zakompleksioną siostrę Naruto.
O tak, dziewczyna będzie kwiczała jak prosie, gdy Uzumaki wyczaruje jutro małe, słodkie kłamstewko na domniemany temat jej i Uchihy.
Z błogim uśmiechem wyobraził sobie, jak będzie mógł nią manipulować.
Ale Naruto w końcu wrócił do rzeczywistości i jakby dopiero teraz dotarł do niego sens słów dziewczyny. Zmarszczył brwi w poirytowaniu.
- Ciebie też by nie pocałował.
Nawet nie wiesz, jak boskie potrafią być usta tego dupka. I nigdy się nie przekonasz – pomyślał, jednak nie wypowiedział tego głośno. Nie miał odwagi, nawet przed samym sobą w pełni zaakceptować tego, co właśnie nasunęło mu się na myśl.
Głupia wyobraźnia!
A teraz gwóźdź programu! Gwóźdź, który jednocześnie, droga publiczności, zaprowadzi nas do czyjejś trumny…
- Sasuke nigdy nie pocałowałby takiego brzydala, jak ty! – powiedziała mała, zakompleksiona siostra.
A Naruto zmrużył oczy na te słowa.
Jeśli tonący brzytwy się chwyta, to Uzumaki musiał współczuć swojej małej, głupiej, siostrzyczce. Jego brzytwa przez lata doświadczenia stała się wyjątkowo ostrym, wyjątkowo niebezpiecznym narzędziem.
Nawiązując do przyszłości, oj tak, do gwoździ w trumnie między innymi również – nie baw się ogniem bo się poparzysz.
Pamiętacie, że siostra przyrodnia Uzumakiego miała ogniste włosy i ogniste lico.
Ogień nie jest najprzyjaźniejszym żywiołem.
Niemniej Naruto uwielbiał z nim igrać.
- Brzydala? – zaśmiał się donośnie, trochę teatralnie, trochę diabolicznie a trochę radośnie, zwyczajnie. – To nie ja jestem tutaj pucołowatą ropuchą, która czerwieni się jak…
Naruto był zawiedziony, że już po jednym ciosie nastolatka padła.
A raczej inaczej - uciekła, zanim Naruto ją dobił.
No cóż. Odkuje się na kimś innym.
Elito! Naruto Uzumaki rusza do boju.
Krótko zakomunikował matce o swoim wyjściu i zamaszyście otworzył drzwi wejściowe ich przytulnego, rodzinnego domu.
Uderzyło w niego zimne, górskie powietrze, które po raz pierwszy mu się spodobało.
Studziło…
I skąd biedny Naruto mógł wiedzieć, że gdy tutaj wróci, do tego przytulnego, rodzinnego domu rozpęta się piekło?
Z jednego płomienia, wskoczy w drugi.

niedziela, 3 października 2010

Bom Bom! 16

alien, przemyślenia Kushiny pisałam akurat po obejrzeniu Gotowych na wszystko, a zawsze wtedy mam mniej seksistowskie zapędy ;D Haha, i cieszę się, że tak proste zdanie dotyczące narodzin Naruto wywarło na Ciebie aż tyle emocji :)I niby jaki widać mój charakter, podczas opisywania siostry Naruto? xD Ja mam złoty charakter :D Takiego to ze świecą szukać :D I tak, rozwinę jej postać :)
Daimon, zgadzam się z Tobą :) Sieroty zdecydowanie inaczej patrzą na świat i dlatego nie chcę też, żeby Naruto był taki jak w mandze. Życzliwy dla wszystkich, wszystkim wybaczający, altruista. Wybaczanie jest trudne, a mu ciężko wybaczać drugiej osobie :)>Na razie jest wersja: nienawidzimy się, a gdzieś na dnie mózgu wersja: ślinimy się i odpalamy race. < nic dodać nic ująć :D Ale nic się nie martw, Sasuke wkrótce się przestraszy swoich myśli :)Haha, i muszę powiedzieć, że zainspirowałaś mnie tą piosenką pani Irki :D w bardzo jednoznaczny sposób muszę dodać ;D Haha, a ja jestem zwolennikiem gór, o! :D Ale morza, żeby nie było nie będę oczywiście pomijać. Jakże bym śmiała :D Shasti, haha, cieszę się bardzo, że pan banan nabrał trochę innego znaczenia :D i naprawdę nie wiem, jak ci się chciało czytać te bzdety dwa razy :D ale... jezu ja nie chcę mieć na pieńku z twoim szefem, cholera! xD I mężem :D Bo później będzie wszystko wina biednej, niewinnej Koko! ;* A kubek jeśli znajdziesz taki to masz pole do popisu, bo pomysł akurat wziął się u mnie z próżni :D
Ara, pamiętaj, że cierpliwość jest cnotą. I na miłość boską nie porównuj mojego opowiadania z telenowelą indyjską. Wszystkie szpiry tylko nie Bollywood.
KokoFan po pierwsze muszę powiedzieć, że bardzo, ale to bardzo mi się Twój nick podoba. No naprawdę lepszego w życiu nie widziałam ;) I awww... naprawdę cieszę się, że BB Ci się tak podoba ^-^ Ja szczerze powiedziawszy również nie przepadam za refuge :) dużo lepiej mi się pisze bb. Jeśli natomiast chodzi o książkę, cóż nie wiem czy ktoś podjąłby się wydrukowania moich wypocin. Do pisarki mi naprawdę jeszcze cholernie dużo brakuję :) Ale może kiedyś mi się uda coś wyskrobać... Cóż, w marzenia trzeba wierzyć, prawda? :) I muszę Ci szczerze powiedzieć, że chyba jeszcze nigdy nie słyszałam tak szczerego "Dziękuję". Ja Tobie również Dziękuję za ten komentarz :)
Sanu,cieszę się, że moje stany nie były aż tak bardzo widoczne, jednak wiedz, że kryły się tam, gdzies za tym bom bomowym humorem i kiedyś, niczym klątwa również i Ciebie mogą dopaść ;D A Naruto dostał kurtkę a nie dres! U mnie nie będzie chodził w pomarańczowym dresie :D No chyba, że coś mnie weźmie i jednak zacznie :P Ale nie obiecuję ;) Haha, filmu nie oglądałam :D I chyba się ciesze, z tego powodu :)Jeśli chodzi o kanon, staram się, żeby chłopcy zachowali swoje pierwotne cechy, jednak niektóre są tak okropne, że po prostu muszę je zmienić :) Moja antysympatia do 'Naruto' zapuszcza swojego korzenie coraz głębiej, niestety.
Och, tak. W Rywalach było widać tą niechęć :D Jednak ha! jak dobrze powiedziałaś, rozdział był niezwykle elektryzujący. I bardzo się cieszę z faktu, że BB poprawia Ci humor :)
ShiroiHa! Mały skrzacie :D Już myślałam, że uciekłaś ode mnie :* Nie powiem, tęskniłam tu za Tobą :D Teoretycznie powinno się wymieniać na Uchisze, ale jakże to brzydko brzmi to Uchisze.
Pazurek kochanie, haha! :D znam ten ból :D Koty są masakryczne, a tłoki na korytarzach jeszcze gorsze. Żyć nie umierać :) Spodnie nie są pomarańczowe, ja mam przecież wyczucie stylu no! :D O co ty mnie posądzasz, cholera xD




Rozdział wyszedł mi wyjątkowo słabo. Nie podoba mi się, jednak nie mam ani czasu ani sił go już zmieniać. Musicie się zadowolić tym co jest. No, życie ;P
Na pocieszenie powiem, że impreza już w następnym rozdziale.


Betowany przez Sasame :)


Naruto kiedyś, dawno temu, gdy był jeszcze małym szczylem, miał jedno marzenie. Znaczy…Nie inaczej. Naruto kiedy był dzieckiem miał dużo marzeń. Tych naprawdę żałosnych, ckliwych marzeń zarezerwowanych tylko dla sierot.
Oczywiście zawsze chciał mieć rodzinę. Szczęśliwą, radosną oraz kochającą rodzinę, która przyjechałaby do sierocińca wielką, białą limuzyną, wszem i wobec oświadczając, że Naruto jest ich zaginionym synem. Wszyscy by mu wtedy zazdrościli, zważywszy dodatkowo na fakt, że jego nowa rodzina jest drużyną A, która ratuje świat przed złem. I mały Uzumaki również zostałby super bohaterem. I już nigdy nie byłby samotny. Zamiast tego zacząłby chodzić ze szczęściem pod pachą.
Czyż to nie urocze? Doprawdy, rozkoszne.
Naruto miał jeszcze inne marzenie. Dużo bardziej realistyczne, dużo bardziej okrutne.
Chciał, żeby ludzie byli dobrzy. Żeby w końcu jakaś rodzina go zaakceptowała i pokochała. Nie byłby z nią spokrewniony, ale oni oddaliby za niego życie. Miałby starszego brata, który by go bronił, młodszego, z którym by się kłócił i siostrę, której zaglądałby pod spódnicę. Miałby matkę, która codziennie przyrządzałaby mu gofry z bitą śmietaną i ojca, który po powrocie z pracy grałby z Naruto w piłkę.
I jeszcze inne marzenie, które również nigdy się nie spełniło.
Mały Uzumaki chciał mieć przyjaciela. Ale nie takiego z poprawczaka, nie takiego, który by się go bał, który kolegował się z nim tylko dlatego, że Naruto zrobił coś super-odlotowego.
Chciał mieć takiego przyjaciela, który nie patrzyłby na to, kim Uzumaki był, skąd pochodzi, jaka jest jego historia i jak straszne rzeczy zrobił w swoim krótki, burzliwym życiu.
Jak pewnie można się domyśleć Naruto chciał mieć przyjaciela mimo wszystko.
Najlepszy kolega Naruto byłby super, wszyscy by mu go zazdrościli, a on zawsze wybaczałby blondynowi.
Mały Uzumaki często zastanawiał się po tym, jak trafił do poprawczaka, czy gdyby posiadał kogoś takiego, w owy pamiętny wieczór, sześć lat temu, on mógłby go uratować? I jak wyglądałoby wówczas życie Naruto, gdyby miał czyste konto, zero brzydkich blizn na policzkach i…
No właśnie. I co?
Takie duże marzenia potrafią napsuć kupę zdrowia. Dają wątpliwy uśmiech. Naruto podświadomie wiedział, że szczęśliwe dzieciństwo nie jest mu pisane i zamiast wielkich planów na przyszłość, lepiej zainwestować w te mniejsze, które można zrealizować.
Dlatego nasz mały, uroczy łobuz miał jedno marzenie.
Zawsze chciał dostać zabawkowy karabin maszynowy. Taki naprawdę wypasiony - ze sztucznymi, żółto-czerwonymi nabojami i z fajną lufą.
Ale żaden z wychowawców z poprawczaka - na czele z Iruką - nie chciał mu kupić broni dla dzieci.
I Naruto długo musiał na nią czekać.
Czekał wytrwale, z determinacją wojskowego i słodką ekscytacją.
Czy się doczekał? Tego na razie nie mogę zdradzić. Pozostaje wam jedynie oczekiwanie, słodka (lub też gorzka) niepewność. Właśnie taka, w jakiej Naruto czekał na spełnienie swojego małego marzenia. Taka, na jaką Naruto był skazany teraz, nie mogąc się doczekać tej cholernej imprezy i tego, by dopiec Sasuke.
Ale rodziła się zwodnicza myśl. Czy balanga Uchihy będzie wystarczająco dobra? Czy Uzumaki się nie wygłupi? Czy wygra pojedynek, znaczy bitwę, nie…wojnę! Jedną z najważniejszych w swoim życiu. A co jeśli nie?
Brzydka, śmierdząca kupa pytań cisnęła mu się właśnie do głowy, a wciąż leżąca na jego kolanach kartka „Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, kochanie", niczego nie ułatwiała.
Ten głupi dupek nawet pismo miał idealne. Równe, eleganckie z ostro zakończonymi literami, takie...no...Naprawdę fajne! Stylowe.
Naruto zacisnął usta, mrużąc jednocześnie oczy. Wszystko to zachodziło w procesie fotosyntezy - mózg Naruto wchłaniał radosny, ironiczny nastrój pewnego osobnika, a raczej drapieżnika siedzącego z tyłu, by następnie przetworzyć go w czysty, skondensowany gniew.
Dosłownie wyszarpał ze swojego plecaka długopis i starając się pisać najwyraźniej, jak potrafił, nabazgrał zaraz pod idealnym zdaniem tego zimnego dupka podziękowania. Miał tylko nadzieję, że Sasuke jako tako zna się na hieroglifach.
Zgniatając idealnie białą, równie złożoną kartkę w kulkę, rzucił ją za siebie.


„Słoneczko, mam nadzieję, że będziesz moim prywatnym prezentem urodzinowym".
Sasuke parsknął cicho, jednak mimowolnie szeroki - nawet trochę zbyt szeroki - uśmieszek wpełznął na jego usta.
Ten kretyn czasami naprawdę miał poczucie humoru. Pominąwszy naturalnie fakt, że rzeczywiście na pogniecionej kartce pisze to, co Uchiha odczytał. Takich kulfonów już dawno, oj naprawdę dawno nie widział. Przy ideogramach Uzumakiego, pismo Kiby nabierało niemal estetycznego wyglądu.
- Co jest? - Inuzuka we własnej osobie nachylił się właśnie nad fotelem Uchihy, chcąc z pewnością zapoznać się z tym, co tak naszą sportową gwiazdę rozbawiło.
- Nic nie ma - odwarknął sam zainteresowany, zgniatając papierek i zaciskając go w pięści.
- No, nie bądź taki! Pokaż! - Szepnął Kiba i z cichym śmiechem złapał za dłoń bruneta, chcąc zobaczyć, co też Sasuke w niej chowa. Uchiha po chwili szamotaniny, już naprawdę wkurzony, zaserwował Inuzuce kuksańca w żebra. Cios był na tyle silny, że Kiba zwinął się w pół, jęcząc przy tym głośno. I naturalnie cała sala, na czele z diaboliczną Tsunade, zwróciła na nich swoją uwagę.
- Co tam się znów dzieje?! - krzyknęła dyrektorka, która wprost nienawidziła sytuacji, gdzie ktoś ośmielał się przerywać jej wykład
Takie zachowania nie były dopuszczalne na jej lekcjach, a śmiałkowie mogli liczyć jedynie na długą i powolną śmierć.
Sasuke spojrzał nerwowo na Inuzuke, po czym po raz kolejny szturchnął go z łokcia. Tym razem z ust Kiby wydostało się nieco cichsze jęknięcie.
- Wzdęcia, pani dyrektor, - odpowiedział gładko Uchiha z grobowym wyrazem twarzy. Doprawdy, był niesamowitym aktorem. - Inuzuka ma wzdęcia. - Wyjaśnił, po raz kolejny szturchając swojego przyjaciela. Tym razem wyjątkowo mocno, by wszyscy usłyszeli, jak nieprzyjemny może być problem Inuzuki
Dyrektorka spojrzała na nich dziwnie, przez chwilę chyba naprawdę nie wiedząc, co ma robić.
- Inuzuka, idź lepiej do toalety… Albo do pielęgniarki. - mruknęła, drapiąc się po swoim drugim podbródku w geście głębokiego zastanowienia
Sala śmiała się cicho, a Kiba posyłając Sasuke mrożące krew w żyłach spojrzenie, wstał i kiedy zaczął przepychać się przez swój rząd do wyjścia, ktoś rzucił:
- Tylko nie wybuchnij po drodze. Z dwojga złego lepiej w tą stroną.
Kultowy tekst ze „Shreka" wywołał kolejną, tym razem głośniejszą salwę śmiechu, a Inuzuka posłał tym razem autorowi zabawnej uwagi pełne nienawiści spojrzenie.
- No chyba, że chcesz zaserwować swoim kolegą ciepłe, aromatyczne wiatry, to się nie hamuj.
Koledzy, obok których akurat przechodził biedny szatyn, wstrzymali ze zgrozą powietrze, robiąc wielkie, przerażone oczy. Reszta towarzystwa siedzącego wystarczająco blisko, by móc usłyszeć tę uwagę, roześmiała się i śmiała się dopóki nie została uciszona przez Tsunade.
- Masz wyjątkowy dar robienia sobie wrogów - mruknął Sasuke do autora dowcipu, który z uśmiechem niebezpiecznej satysfakcji przeniósł swoje spojrzenie na bruneta. Przekrzywił lekko głowę, tak, że jasne kosmyki opadły mu trochę na oczy.
- A ty mnie nienawidzisz? - zapytał autor dowcipu swoim charakterystycznym lekko ochrypłym, trochę jeszcze dziecinnym głosem.
Tak zabawnie balansującym na granicy niewinności i perwersji.
Sasuke uśmiechnął sie jedynie lekko w odpowiedzi. Przez głowę przeszła mu dziwna myśl. Dziwna fantazja - fantazja dająca duże pole do popisu, nieważne jakiego.
Ciekawe, jak ten zachrypnięty głos sprawdziłby się w łóżku?
Postanawiając zignorować wyczekujące spojrzenie Uzumakiego, wrócił do słuchania wykładu Tsunade. I dopiero pod koniec jej nudnego monologu, gdy od dzwonka dzieliło ich zaledwie kilka minut, Sasuke pochylił się nad Uzumakim, oddechem parząc mu skórę. Tę złotą, lśniącą skórę.
- Czy cię nienawidzę? Oczywiście, że tak, jak nikogo innego na świecie. - starał mówić się cicho, mrukliwie, trochę niebezpiecznie, trochę zaczepnie, ale też… Tak, było w jego głosie coś, co można było nazwać sympatią. Może nawet i ciepłem. Uchiha miał niezwykle hipnotyzujący, seksowny głos i miał pewność co do tego, że Naruto doskonale się już o tym przekonał. A może jeszcze nie? - I nawiasem mówiąc, to ty jesteś raczej moim słonkiem, wiesz?
Sasuke miał idealne wyczucie czasu. Właśnie w tym momencie zadzwonił dzwonek. Wśród wrzawy zbierających się do wyjścia uczniów, Uchiha mógł pozwolić sobie na szelmowski uśmiech. Naruto był najwyraźniej zbyt zaskoczony, by móc na niego odpowiedzieć.


Lekcje dłużyły się niemiłosiernie. Wskazówka zepsutego zegara praktycznie w ogóle się nie przesuwała, a monotonny głos nauczycieli jeszcze bardziej irytował i Naruto miał całkiem jasną i klarowną świadomość tego, że za chwilę go szlag trafi. Ten cholerny szlag stoi tuż, tuż za plecami blondyna i rechoce głośno.
Trzy godziny. Tyle dzieliło go od skończenia lekcji.
Potem trzeba iść do domu.
Impreza zaczyna się o osiemnastej i odbywa w luksusowym pensjonacie tego dupka.
Mimowolnie zerknął w bok, gdzie siedział Uchiha. Na twarzy tego drania odbijało się lekkie znudzenie, w kącikach ust błąkał się pobłażliwy uśmiech dla nauczyciela, który chyba nienawidził swojego zawodu tak samo, jak uczniowie nienawidzą szkoły.
Naruto mimowolnie również się uśmiechnął.
Tak naprawdę dopiero w tej chwili pomyślał o swoim planie zupełnie trzeźwo. Z pewnością dużą zasługę miał w tym nudnawy, nie da się ukryć faktu, nieco tępawy nauczyciel. Jego nużący głos przywracał dziwną świadomość, wykład z chemii dotyczący – ironia zawsze jest bezbłędna – reakcji zobojętnienia, dodawał dziwnego uświadomienia, wręcz moralizował.
Niebieskie oczy ponownie zwróciły się w kierunku czarnowłosego. Jaką niespodziankę szykuje ten drań?
Hmm… albo raczej kluczowym pytaniem jest, jak na niespodziankę Naruto zareaguje elitarna jednostka snobów tego zimowego miasteczka.
Jedno jest pewne.
Z pewnością rozgrzeje sztywne towarzystwo.
Och, Uchiha, ty dupku, nawet nie wiesz, jak Ci skoczy ciśnienie. Jestem pewny, że już nigdy nie będzie ci tak gorąco, jak dzisiejszego wieczoru.
Urwał skraj kartki ze swojego nowego, świeżego zeszytu i nabazgrał na niej jedno zdanie. Zwinnie rzucił miniaturowy liścik na ławkę Uchihy, ale brunet nie zwrócił na niego specjalnej uwagi, teraz akurat wpatrując się w widok za oknem jakimś takim marzycielskim wręcz wzrokiem.
Ach, te ośnieżone szczyty gór na innych mogły robić wrażenie, ale Naruto jakoś nie ruszały. Może dlatego, że dla niego pojęcie szczytowania miało z pewnością inny wydźwięk, niż dla takiej sportowej gwiazdki śnieżnego szaleństwa.
Westchnął cicho, decydując się na radykalny krok. Przygryzł jeszcze wargę, zanim nie rzucił. Trafił.
Prosto w nos Sasuke.
Swoją gumką do mazania, oczywiście.
Podczas zimy nie występują burze, jednak Uzumaki miał surrealistyczne wrażenie, że oczy Uchihy mogą rzucać piorunami kiedy im się tylko podoba.
Czarne chmury na dziewiątej. Nie, wróć. To raczej czupryna Sasuke, którą przeczesał swoimi długimi, z pewnością nieziemsko zwinnymi, palcami. I wyglądał prawie jak jakiś model z okładki ''Gay Times'', albo innego magazynku dla panów, na którym i tak prędzej czy później pewnie się pojawi.
- Romeo, liścik ci napisałem. – szepnął do niego cicho, uśmiechając się przy tym złośliwie
Każdy z pewnością lubi cuda. A burza na własne życzenie jest czymś, na co można patrzeć godzinami.
Ach! To spojrzenie, jakże elektryzuje…
No, dalej. Przeczytaj.
I Sasuke, jakby odgadł jego myśli, w przypływie łaski zapoznał się z treścią miłosnego liściku Naruto.
Mmm… czy Uzumakiemu się wydawało, czy ten dupek uśmiechnął się jakoś tak inaczej?

Hieroglify blondyna układały się w jedno proste zdanie :
„ Gra jest ciekawa tylko wtedy, gdy jesteś gotów postawić w niej życie”.