środa, 29 lipca 2009

14. Refuge

Uwaga!
Wyjaśnienie:
W poprzednim rozdziale Sasuke powiedział do Sakury kochanie, ponieważ chciał, żeby sobie pomyślała, że ją lubi. Jak ją lubi, to dziewczyna będzie się go słuchała. A jak będzie się go słuchała, to nie będzie przeszkadzała chłopcom.
^-^

Naruto leżał na łóżku uśmiechając się delikatnie. Nie wiedział, czy wytrzymałby bez bruneta choć jeden dzień. Bez jego języka, ust, ciała, penisa…
- Ach! – jęknął gdy mężczyzna zaczął całować delikatnie jego pępek.
- Cii… Nie chcesz chyba, żeby ojciec Sakury tutaj przylazł? – Zapytał i nie czekając na odpowiedź wpił się w usta blondyna. Chłopak złapał go za kark i przyciągnął mocniej do siebie. Sasuke zawsze całował tak, że nie można było myśleć o niczym innym, tylko o rozkoszy. O jego języku gładzącym teraz usta niebieskookiego. Uzumaki odepchnął go nagle i zmienił pozycję. Teraz to on był na górze.
- Na co masz ochotę? – Zapytał poruszając lekko biodrami i dotykając całymi dłońmi torsu czarnookiego. Jego koszula leżała gdzieś na podłodze, burząc idealny porządek w sypialni. Ich sypialni.
- A jak myślisz? – szepnął i musnął palcami krocze chłopaka. Delikatnie przejechał po wybrzuszeniu jego spodni.
- Chcesz, żebym cię tam dotykał? – dłonie Naruto zjechały na jego spodnie. Niewinnie zaczęły wkradać się do środka.
- Nie tym razem księżniczko.
- Co? Jak mnie nazwałeś? – Uzumakiego tak zatkało, że nawet nie krzyczał. Patrzył tylko sparaliżowany na bruneta, nie mogąc zrobić nic więcej. Sasuke wykorzystał to i ponownie przejął inicjatywę. Zaczął odpinać pasek spodni blondyna, który uśmiechnął się tylko i pogładził włosy czarnookiego. Mężczyzna ustami zaczął odpinać zamek dżinsów. Nie spuszczał wzroku z chłopaka. Jego oczy błyszczały podnieceniem. Naruto miał wrażenie, że są jak diamenty, które ma tylko dla siebie. Nikt inny nie może na nie patrzeć.
Westchnął cicho, kiedy mężczyzna zaczął ściągać mu spodnie. Zatrzymał się nagle tuż przy jego męskości. Uzumaki spojrzał na niego zdziwiony. Uniósł brwi ku górze i kiwnął lekko głową na zachętę. Brunet jednak nic nie robił liżąc jego podbrzusze.
Boże… jak dobrze.
Szarpnął się kilka razy. Wiedział, że może być jeszcze lepiej.
- Czemu nic nie robisz? – zapytał w końcu, gdy czarnookie zjechał spodniami nieco niżej, jednak wciąż omijał najwrażliwsze części ciała chłopaka.
- Należy ci się kara…
- Za co?
- Bo zupa była za słona – mruknął i uśmiechnął się przebiegle. Naruto stężał.
- To nie była zupa, teme!
- To co? – zapytał bardzo delikatnie liżąc jego prącie. Uzumaki westchnął nieco głośniej.
- To był… ramen.
- Ramen? I tak go przesoliłeś.
- Teraz ty jesteś pragnieniem – zaśmiał się cicho i wygiął w stronę czarnookiego.
- Ja? Czemu?
- Bo cię suszy. A ja jestem jak oaza – położył kolana na jego ramionach i zacisnął mięśnie ud nieco mocniej.
- Nie pochlebiaj sobie. – Ugryzł bardzo delikatnie jego penisa.
- Sas… - stęknął blondyn czując jak cały pulsuje. Dłużej nie wytrzyma. Boże niech on to zrobi… Ledwo oddychał z podniecenia.
- Co się stało? – Zapytał i ściągnął z niego spodnie, aż do końca. Uśmiechnął się widząc jak blondyn wygina się w łuk. Jak bardzo chce jego dotyku. Złapał go za uda i zaczął je delikatnie masować.
- Mmm… zrób to.
- Co?
- Dotknij mnie.
- Przecież dotykam – teraz polizał delikatnie wnętrze jego ud.
- Ale… ah… nnnie tam.
- To gdzie chcesz żebym cię dotykał? – Naruto zirytował się. Szarpnął się mocniej i penisem dotknął ust czarnookiego. Uśmiechnął się.
- Tam… - szepnął zmysłowo. Jego oczy zaszły mgłą.
- Gdzie? Tutaj? – złapał go za pośladki i zaczął je delikatnie masować – a może tam – palcem zaczął krążyć wokół dziurki chłopaka. Uzumaki momentalnie się spiął. Ten drań doprowadzał go do białej gorączki! Nie wytrzyma, jeśli on nie…
- AHHH! – Nie myślał już o tym, że krzyknął. W końcu brunet go dotknął. Boże jego usta były takie gorące… robił to tak pewnie. Mmm… jeszcze… dotykaj mnie mocniej… Spojrzał w dół. Mężczyzna lizał go i ssał. Naruto ledwo łapał oddech. – Uchiha! Ty… och! Draniu… jeszcze… jeszcze – jęczał wijąc się pod nim. Nie wiedział co brunet robi, jednak nie dawał mu dojść do spełnienia. To było takie chore… nierealne.
- Poproś – oderwał się od jego członka, a Uzumaki myślał, że umarł, gdy nie czuł jego ust.
- Proszęęęę… Hnn!… ach! Błagam nie przestawaj – dyszał ciężko patrząc z podnieceniem na czarnookiego, który uśmiechnął się delikatnie i wrócił do poprzedniej czynności. Zaczął mocno ssać jego przyrodzenie.

~~***~~

W ostatniej chwili zatkał ręką usta blondyna. Zaczął zlizywać resztki z jego penisa. O mało sam nie doszedł. Był tak podniecony, a ten matoł swoimi wszystkimi jękami, westchnieniami i ruchami jeszcze bardziej potęgował pragnienie. Kurwa… nie wytrzyma dłużej. Zaczął dyszeć ciężko. Nagle poczuł dłoń chłopaka na ręce. Zabrał ją do swoich ust i zaczął delikatnie ssać palce.
- Musimy kupić jakiś żel – mruknął brunet i podciągnął się w górę. Wolną ręką złapał za ich członki. Zaczął ich pieścić, liżąc w między czasie szyję mniejszego chłopaka. Niebieskooki pisnął czując parzący oddech na skórę. Na ciele Uchiha zaczęły pojawiać się kropelki potu. Zwolnił tempo. Cholera… chciałby już się pieprzyć z Naruto. Chciał w nim dojść. Bez zastanowienia wyciągnął ręce z gorących ust chłopaka i uśmiechnął się do niego drapieżnie. Złapał jego nogi i zawiesił sobie na ramiona, jak przedtem zrobił blondyn. Pocałował go gwałtownie i wsadził mokry palec w jego wnętrze. Jęknął czując jak mięśnie chłopaka zaciskają się na nim. Kurwa… czemu nie może to być jego penis. Westchnął czując jak ten daje o sobie znać napierając na zimną pościel. Niebieskooki zaczął jęczeć cicho w usta mężczyzny. Brunet pocałował go mocniej.
- Hnn! – Uzumaki powoli napierał na jego kolejne palce. Sasuke nie czekał na nic więcej. Oderwał się od niego i wszedł jednym szybkim ruchem. Krzyknęli cicho.
Kurwa jak dobrze… seks z Naruto nawet nie mógł się równać ze rżnięciem jego kochanek. To było… było…
- Och… Sasu… jesteś taki… wiel… ki – jęczał chłopak poruszając się razem z nim. Zaciskał swoje mięśnie na członku bruneta, które ledwo powstrzymywał się przed krzykiem. Ostatnie trzeźwa myśl podpowiedziała mu, że następnym razem powinni włączyć jakąś muzykę.
- Hnn! – przygryzał usta bardzo mocno.
Naru był taki… ciasny. Nie było nic lepszego od kochania się z nim… Każdy jego ruch… Och! Otaczał go… był jak twierdza trudna do zdobycia… Kurwa… jak dobrze… czuł ogień w dolnych partiach ciała… i zimno na plecach. Świat zawirował. Dopchnął ostatni raz i opadł na niego ciężko. Pocałował go mocno. Chłopak zacisnął ręce na jego karku. Blondyn jeszcze nie doszedł. Uchiha zaczął znów się poruszać. Tym razem bardzo wolno. Niebieskooki syknął zaciskając mięśnie wokół członka bruneta. Chłopak szarpnął biodrami kilka razy odchylając głowę do tyłu. Sasuke aż zamruczał. Złapał za jasne włosy i przybliżył do siebie. Poruszał się w nim głęboko, coraz głębiej. Nagle chłopak zadrżał i przygryzł z całej siły rękę. Opadł na poduszki zdyszany. Uchiha wyszedł z niego i się uśmiechnął. Trafił w prostatę.
- Zrób mi loda – polecił i położył się obok. Łóżko było niewielkie, więc stykali się ramionami. Usłyszał śmiech Naruto, który po chwili jednak podjął wyzwanie. Zniżył się ustami do krocza bruneta i polizał główkę jego penisa. Sasuke westchnął cicho nie spuszczając wzroku z Uzumakiego. Patrzył na jego język jeżdżący po jego członku. Oddychał głęboko. Nikt jeszcze nie robił mu loda, tak jak on… Stęknął cicho i doszedł w gorących ustach.

~~***~~

Naruto połknął wszystko i padł zmęczony na bruneta.
- O której jutro idziesz?
- Z samego rana.
- A o której wrócisz?
- Późno. – blondyn westchnął i polizał szyję Sasuke. Uchiha pociągnął go za włosy i odsunął od siebie, by następnie przyciągnąć jego głowę do swojej twarzy i wpić się w jego usta. Całował leniwie i powoli. Uzumaki uśmiechnął się.
- Dość – szepnął odrywając się od mężczyzny i ssąc delikatnie jego dolną wargę.
- Co?
- Musisz się jutro wyspać. Czeka cię ciężki dzień. Jesteś w końcu Bondem – zachichotał i wstał z łóżka.
- Skąd się dowiedziałeś? – brunet westchnął i podniósł się do pionu.
- Mam swoje źródła – przejechał dłonią po umięśnionym brzuchu mężczyzny. Sasuke wstał powoli i podszedł do półki. Zabrał z niej kilka rzeczy i skierował się w stronę schodów. - Gdzie idziesz?
- Do łazienki. Nie mam zamiaru spać oblepiony twoją spermą.
- Tak?! Wyobraź sobie draniu, że twojej mam na sobie zdecydowanie więcej! – Syknął Naruto i poderwał się z łóżka. Zabrał jakieś spodnie, chyba Sasuke i podbiegł do bruneta.
- A ty gdzie?
- Do łazienki – udanie sparodiował ton bruneta, który skrzywił się nieznacznie i trzepnął go po głowie. – Ała! Za co?
- Za inteligencje.
- Za co? – Blondyn stał patrząc na czarnookiego jak na idiotę. Mężczyzna uśmiechnął się do niego złośliwie i zniknął w dziurze w podłodze. Naruto pobiegł za nim. – Ej! Wracaj tu! Co ty sobie w ogóle… - Stanął jak wryty patrząc na ojca Sakury, który wyszedł właśnie z sypialni.
- Bezwstydniku! – Krzyknął jeszcze za nim nie złapał się za serce i zaczął z trudem nabierać powietrza do płuc. Uzumaki spojrzał na niego nic nie rozumiejąc. Mężczyzna zaczął się dusić, a blondyn zastanawiał się też o co mu do cholery chodziło.
- Tato! – Nagle ze schodów prowadzących na dół rozległ się krzyk i już po chwili różowo-włosa klęczała przy pastorze z przerażoną miną. – Naruto, kurwa pomóż mi! I się zakryj!
Chłopak spojrzał w dół i poczerwieniał lekko. Ups! No… chyba zapomniał włożyć spodnie Sasuke. Założył je pośpiesznie, jednak gdy podniósł jedną nogę i starał się wsunąć w nią nogawkę osunął się niefortunnie ze stromych stopni schodów i runął na podłogę. Wrzasnął jeszcze przy tym przeraźliwie. Nagle drzwi łazienki otworzyły się, a w nich pojawił się brunet owinięty tylko ręcznikiem. Niebieskooki spojrzał na niego krzywo, a Sakura zagapiła się przez chwilę.
- Co się tu kurwa dzieje? – Syknął patrząc na całą scenkę ze wściekłym wyrazem twarzy.
- Sasuke pomóż mi – dziewczyna wróciła do reanimowania ojca.
- Co się mu stało? – Zapytał i podszedł do Sakury. Zerknął jeszcze na blondyna, który poczerwieniał minimalnie.
- Nie wiem. Jak przyszłam to zaczął się dusić. To chyba zawał. Naruto zrób coś pożytecznego i zadzwoń po pogotowie! – Krzyknęła w jego stronę i zaczęła robić ojcu sztuczne oddychanie.
- Po co?
- Boże Sasuke weź go! – Jęknęła naciskając miarowo na klatkę pastora.
- Z przyjemnością – mruknął brunet jakby mało zainteresowany tragedią dziewczyny. Wstał i podszedł do blondyna, który wciąż patrzył na nich nic nie rozumiejąc.
- Uch! Co robisz?! Wracaj tu! Jesteś mi potrzebny! – Jęknęła z paniką w oczach.
- Przecież jesteś lekarką. Poradzisz sobie. Młocie idź zawołać jej matkę, a ja zadzwonię po to pieprzone pogotowie – mruknął i popchnął niebieskookiego w stronę schodów. Chłopak o mało znów z nich nie spadł. Przed upadkiem ocaliła go ręka Sasuke, który zaśmiał się cicho.
- Jak ty możesz się śmiać w takiej sytuacji? – Zapytał z niedowierzaniem i odwrócił się na moment do bruneta, który wzruszył tylko ramionami i podszedł do telefonu. Uzumaki pobiegł po panią domu, która zmywała właśnie naczynia w kuchni, niczego nieświadoma.
- Czego chcesz? Wiesz ile przez ciebie mam roboty?! – Zapytała marszcząc groźnie brwi, gdy zobaczyła niebieskookiego. Chłopak nie przejął się tym zbytnio.
- Pani mąż… on…
- Co z nim?! – Wyrzuciła ręce do góry, a woda z płynem do naczyń poleciała w górę. Nieszczęśliwie jednak kilka kropel spadło wprost do oka Uzumakiego, który syknął cicho i zaczął ręką ściągnąć płyn z powieki. – Gadaj co się stało!
- Jest na górze. Pogotowie już jedzie – usłyszał zimny ton Uchihy i odwrócił się do niego. Kobieta pobiegła szybko do męża, a Naruto syknął cicho łapiąc się za oko.
- Co się znów stało? – Poczuł jak brunet podchodzi do niego i zapiera dłonie z twarzy.
- Płyn dostał mi się do oka. Piecze! – Jęknął i już chciał ponownie przetrzeć powieki, jednak Sasuke złapał go mocno za nadgarstki i skierował w stronę zlewu.
- Czasami mam wrażenie, że zamiast mózgu masz orzecha – mruknął i chłopak poczuł zimną wodę na twarzy. Palce bruneta zaczęły delikatnie obmywać jego piekące oczy. Blondyn uśmiechnął się lekko.
- Wole mieć orzecha niż myśleć penisem.
- Sugerujesz, że niby ja myśleć fiutem? – Chłopak otworzył delikatnie oczy, które piekły zdecydowanie mniej.
- Nooo wiesz… - nie dokończył jednak, bo brunet powalił go na stół. Uśmiechnął się wrednie.
- Skoro tak twierdzisz… – mruknął zbliżając się do leżącego. Rozsunął jego nogi i wszedł między nie, biodrami stykając się z kroczem niebieskookiego. Zniżył się i pocałował go mocno w usta. Naruto jęknął mimowolnie i przyciągnął go bliżej. Zaplótł nogi z tyłu jego pleców. Oddał pocałunek, gryząc przy tym lekko usta Uchihy. Ich języki walczył ze sobą zaciekle. Znów czuł gorzki zapach krwi. Jęknął w jego usta poruszając lekko biodrami. Masował skórę głowy bruneta, co rusz ciągnąć kosmyki jego włosów nieco mocniej. Uchiha w zamian pogłębiał pocałunek jeszcze mocniej, skutecznie odcinając niebieskookiemu dopływ tlenu. Naruto już czuł ręce na swoim członku, gdy nagle usłyszeli krzyk w przedpokoju.
- Sasuke! Chodź tutaj! – Oderwali się od siebie ze skwaszonymi wyrazami twarzy.
- Kiedyś zrobimy to na tym stole – szepnął mu blondyn do ucha i klepnął jego pośladek. Brwi czarnookiego zmarszczyły się, jednak uśmiechnął się jednoznacznie wchodząc co pokoju.
- Przyjechała już ta pomoc?
- Nie, jeszcze nie. Pomóż nam Sasuke. On jest za ciężki – jęknęła dziewczyna, która wraz z całą roztrzęsioną matką znosiła pastora ze schodów. Brunet przewrócił oczyma i podszedł od mężczyzny. Złapał go mocno i skierował się w stronę drzwi. – Boże! Matko Boska! Nie tak! Zabijesz go jeszcze! – Krzyczała za nim pani domu, która ledwo oddychała ze zdenerwowania.
- To jak?!
- No delikatniej! Ej ty, pomóż mu – wskazała palcem na blondyna, który podszedł pośpiesznie w tamta stronę. Złapał pastora za nogi, a Sasuke podtrzymał ojca Sakury za ramiona. Skierowali się w stronę drzwi. Gdy schodzili po schodach usłyszeli sygnał karetki.

~~***~~

Sasuke drzemał na ramieniu Uzumakiego co chwila budząc się, gdy ktoś przechodził. Sakura wraz z matką kręciły się, pytając się personelu co kilka minut, czy wszystko już dobrze z pastorem. W Miles City jak się okazało było tylko pogotowie, nieprzygotowane na tak ciężki przypadek. Musieli przewieść mężczyznę do miasta położonego 50 km od rodzimej miejscowości. Sasuke wraz z Uzumakim i matką Sakury zabrali się mercedesem. Dziewczyna ze względu na jej wiedzę leczniczą została w karetce, która swoją drogą również nie była wyposażona w sprzęt przystosowany do zawału i jeszcze tam czegoś, czego im nie powiedzieli. Pewnie ze względu na żonę pastora, która przez całą drogę siedziała jak na szpilkach, a chłopcy musieli słuchać historii ich miłości. A byłoby tak pięknie gdyby nie ten babsztyl sapiący im za uchem.
Sasuke na wspomnienie jazdy warknął i potarł policzkiem o ramię blondyna.
- Nie chce mi się tutaj siedzieć – usłyszał jęk niebieskookiego. Uśmiechnął się lekko i podniósł do pionu, tak, by patrzeć na Uzumakiego.
- Idziemy do samochodu?
- Boże Sasuke… a nie mówiłem, że myślisz penisem?
- A ty nie udawaj takiej dziewicy. Chodź się gdzieś przejść – powiedział władczym tonem i nie czekając na odpowiedź Naruto pociągnął go w stronę wyjścia. Różowo-włosa nawet nie zwróciła na nich uwagi rozmawiając właśnie z matką ściszonym tonem. Wyszli na zewnątrz.
- Teraz mi powiedz dlaczego ten stary chuj dostał zawału. – Brunet spojrzał na zachmurzone nocne niebo, a później skierował ciemne oczy na Uzumakiego, który błądził wzrokiem po jakichś krzakach.
- No… hmm… nie wiem jak to powiedzieć. Ojciec Sakury zobaczył mnie nago – burknął tak cicho, że Sasuke nie był pewny, że aby na pewno chłopak to powiedział.
- Nago? – Jego brwi uniosły się ku górze.
- No nago. Jak poszedł za tobą to zapomniałem założyć spodni i… i…
- I cię zauważył – powiedział z nienaturalnie wielkim uśmiechem.
- Tak. – Uchiha słysząc to zaśmiał się głośno.
- Ale go urządziłeś. Teraz na pewno nie pójdzie już do tej swojej kochanki.
- Wiesz, że on ma kochankę?
- Mmm… tak. Widziałem ich jak się obłapiali kiedyś pod domem. A ty co?
- Ja widziałem jak wylatywała z jego pokoju – Naruto wyszczerzył się do niego i oparł plecami o barierkę, patrząc na wielki szpital. - Że też go nikt jeszcze nie nakrył.
- Może go nakryli, ale boją się mówić. W końcu jest pastorem. To jak jakby był burmistrzem tego zasranego miasteczka.
- Albo mafiosem – mężczyzna spojrzał na niego zaskoczony, jednak po chwili uśmiechnął się.
- Sasu…?
- Hm? – Brunet zbliżył się do niego i odwrócił w kierunku miasta. Przywarł do jego pleców.
- Nie wydaje ci się, że jesteśmy trochę… umm…
- Trochę? – polizał jego kark i położył swoje ręce na dłoniach chłopaka trzymającego barierkę.
- Trochę wredni? No bo popatrz, doprowadziłem go do zawału i teraz wisi nam co z nim będzie. Nawet się z niego śmialiśmy! Mam wyrzuty sumienia…
- Nagle się twoja moralność odezwała? Weź przestać. To śmieć. Nie pamiętasz już jak cię traktował? - Naruto obrócił się w jego uścisku stojąc twarzą do bruneta. Westchnął.
- No ale to w końcu też człowiek. Buddyzm nakazuje szanować każdą istotę żywą. On… w końcu to nie było nic takiego, w porównaniu z tym co ja mu zrobiłem.
- Kurwa, przestać bredzić. Jak wyzdrowieje może stanie się lepszym człowiekiem, a jak nie, to będzie miał nauczkę w następnym tym wcieleniu, czy jak to się tam zwie.
- Reinkarnacja.
- No. – zbliżył się do blondyna i polizał jego usta. Chłopak uśmiechnął się i położył ręce na klatce piersiowej mężczyzny. Musnął delikatnie wargi mężczyzny. Uchiha uśmiechnął się i brutalnie wpił w usta Uzumakiego, który jęknął zaskoczony i oddał namiętny pocałunek. Brunet przyparł go mocniej do barierki rozkoszując się kwaśnym smakiem Uzumakiego. Po chwili zjechał na szyję i ugryzł ją lekko. Tak, by został ślad.
- Nie jest paczką.
- Co? – Na ułamek sekundy spojrzał na niebieskookiego.
- Nie jestem paczką żebyś mnie znaczył, czy coś.
- Masz rację nie jesteś paczką.
- Tylko?
- Tylko moją własnością. Nigdzie nie mam cię zamiaru wysyłać, dopóki zabawa trwa.
- O takkkk… – jęknął blondyn czując dłoń w swoich spodniach. Uśmiechnął się.
- Przed nami jeszcze długa droga.
- Mhy.
- A zwycięzca bierze wszystko.
- Jakkolwiek definiujesz wszystko.
- Jakkolwiek. – Całowali się namiętnie, dopóki jakaś starsza pani nie podeszła do nich i nie zwróciła uwagi na to, że to nie burdel dla pedałów tylko szpital. Gdy weszła do budynku, jakimś dziwnym trafem straciła przytomność.
- Jesteś niemożliwy – powiedział blondyn patrząc ze zgrozą na zamieszanie przy wejściu.
- Sama się prosiła.
- Zabiłeś ją?
- Nie… będzie żyła. Chyba.
- Chyba? Musisz trochę przystopować.
- Czemu? Lubię to – położył dłoń na biodrze chłopaka, który skrzywił się nieznacznie.
- Lubisz zabijać?
- Tak i nie czepiaj się mnie. Każdy ma kurwa jakieś hobby – mruknął i poszedł w kierunku szpitala, kiedy już zdołali „sprzątnąć” z przejścia starszą panią.
- Hobby?! Ty to nazywasz hobby? – Uzumaki nie przestawał dobiegając czarnookiego.
- A ty co? Też lubisz zabijać.
- Ja nie… skąd wiesz? – Stanął, patrząc na bruneta z osłupieniem.
- Mam swoje źródła.
- Sasuke! Sasuke! – Zanim zdążył się odwrócić dziewczyna już rzuciła mu się w ramiona. Złapał ją i odciągnął od siebie. Jej oczy były zaczerwienione. Patrzyła na niego załamana.
- Co się stało? – Zauważył jak blondyn patrzy na nią uważnie marszcząc brwi.
- Mój ojciec… on… nie żyje.

niedziela, 26 lipca 2009

13. Refuge

Naruto obudził równomierny stukot nad uchem. Przetarł ręką twarz i zerknął w tamtą stronę. Zegar - godzina dwunasta po południu. Skrzywił się z niesmakiem. Kac męczył go już nieco mniej, jednak stwierdził, że ma zdecydowanie za słabą głowę żeby pić. Nawet jeśli po alkoholu może robić takie rzeczy… westchnął na samo wspomnienie nocy, ale później warknął i schował głowę pod kołdrę. Nie, nie i jeszcze raz nie! Nie wolno mu robić takich rzeczy! Jest mnichem do jasnej cholery, a nie jakąś prostytutką. Ma zaznawać cierpienia i spokoju, a nie namiętności i dzikiej rozkoszy. O jakże dzikiej… znów westchnął. Chociaż bardzo chciał zapomnieć, nie mógł. Przypominały mu się pocałunki, jęki, dotyk i zapach skóry, smak Sasuke…
- Niech to szlak! – jęknął patrząc na wzwód pod kołdrą.
Jak on teraz pokaże się w świątyni? Jak spojrzy w oczy swoim nauczycielem?!
Nie słuchaj już Kyuubiego. To była wszystko jego wina. Gdyby nie ten Lucyfer, to teraz byłby czysty i normalny. Jak każdy porządny mnich. Zlekceważył demona mówiącego, że mnisi wcale nie są tacy porządni. Teraz nie będzie go już słuchał. W niczym. Zamknął oczy i usilnie starał się zasnąć. Przespać to wszystko. Miał surrealistyczną nadzieję, że to był tylko sen. Rano obudzi się w Shaolin, albo chociaż w USA, ale bez wspomnienia ostatniej nocy. To była wszystko jego wina. To Naruto podsycał Sasuke. Te wszystkie uśmiechy, dotyk, pocałunki. Blondyn nie może teraz obwiniać Uchihy. To była wszystko jego wina. I będzie płacił za swój błąd do końca życia.
A jakby tak uciekł. Wie gdzie jest klucz. Jakoś się dostanie do Amazonki. Może uda mu się wyminąć Sune… wtedy nie było by problemu…

Pamiętasz jak skończyła się twoja ostatnia ucieczka?
Naruto zacisnął mocniej oczy.
Śmiercią Yondaime.
Chcesz by Sasuke umarł?

Kyuubi jak szybko się pojawił tak szybko zniknął. Ale miał rację. Zasraną, okrutną rację. Nie mógł pozwolić, by przez niego znów ktoś umarł. Nie mógł pozwolić, żeby umarł Sasuke.
Poniósł się ciężko z łóżka i rozejrzał po pokoju. Po jednej stronie panował pedantyczny porządek, a po drugiej… Chłopak uśmiechnął się widząc porozrzucane ubrania i inne przedmioty. Brunet kłócił się z nim co wieczór o ten bajzel, ale Naruto zawsze odpowiadał, że jak mu przeszkadza to niech sam posprząta. Jak na razie brunet się nie ośmielił. Może kiedyś… usta Uzumakiego wygięły się we wrednym uśmieszku.
- Ciekawe, gdzie teraz jest ten drań – mruknął do siebie i zszedł na dół. Skierował się do łazienki, gdy nagle usłyszał jęk z sypialni rodziców Sakury. Zaczerwienił się i podszedł bliżej do drzwi. Przełknął ślinę. A jak różowo-włosa będzie miała siostrzyczkę? Mimowolnie zaśmiał się i odszedł poszedł do łazienki. Gdy już otwierał drzwi, nagle ktoś wyleciał z sypialni, pod którą stał. Spojrzał w tamtą stronę i aż tworzył z wrażenia buzię.
- Naruto? – Pastor stał z odpiętymi spodniami patrząc na chłopaka otępiały.
- Eee… ja się lepiej pójdę umyć – powiedział pośpiesznie chłopak i już miał zamknąć drzwi, kiedy pastor złapał go za koszulę.
- Chciałbym z tobą porozmawiać. – Odwrócił go i przyparł brutalnie do ściany.
- O czym? – Zapytał i uśmiechnął się lekko. Chciał wyglądać na uprzejmego, jednak ojciec Sakury odebrał to chyba trochę inaczej.
- Słuchaj kmiocie! – Syknął przybliżając swoją twarz do jego. – Jeśli komukolwiek piśniesz choć słówko, o tym co tutaj zobaczyłeś będziesz już martwy rozumiesz?! Mam takie wpływy, że mógłbym zniszczyć nawet tego całego Uchihe! Spró… - Naruto zmarszczył brwi i spojrzał na pastora wściekle. Jego oczy płonęły dzikim ogniem.
- Ktoś taki jak ty nie będzie mi groził – syknął i odepchnął pastora na pobliską ścianę. Mężczyzna uderzył w nią mocno i upadł. Zaczął kaszleć. – Mógłbym cię teraz zabić, wiesz?- podniósł go na jednej ręce wysoko do góry. Ojciec Sakury patrzył na niego przerażony.
- Zostaw mnie, ja naprawdę…
- Trzeba było wcześniej o tym pomyśleć. Tolerowałem cie naprawdę długo… za długo! – warknął i przyparł go do muru. – Daję ci ostatnią szansę – puścił go i odszedł do łazienki. Na progu odwrócił się jeszcze. – I radziłbym nie wspominać nikomu o tym co zaszło – drzwi zamknęły się, a pastor upadł na kolana.

~~***~~

Sasuke oddychał powoli z grobową miną obserwując zamieszanie na planie. Przeczytał właśnie scenariusz i w duchu przeklinał tego matoła, za to, że namówił go, by w tym wystąpił. Nie mógł pojąć jak można napisać coś tak… tak… aż brakowało mu słów, żeby opisać idiotyzm scenarzysty. I reżysera. Podobno geniusza. Warknął i spojrzał jeszcze raz na swoją rolę. Ma grać jakiegoś zasranego Bonda. Jamesa Bonda. Agenta 007. Rozmasował dłonią skronie. To jednak nie było najgorsze. Najgorsze było to, że Sakura miała zostać jego filmową dziewczyną i że scena ich jakże dokładnego poznania będzie nakręcona w całości. A ściślej mówiąc będzie musiał się z nią przespać i uwiecznić to na taśmie. O tak, żeby jak będzie miał doła popatrzeć sobie na swoje igraszki z różowo-włosą. To go na pewno podbuduje… Jak on tylko dopadnie tego młotka da mu popalić. To wszystko była jego wina. Gdyby nie ten zasrany klucz i to, że obiecał mu go znaleźć wszystko byłoby w jak najlepszym porządku. Zaczął właśnie wymyślać dla blondyna torturę numer dwanaście, gdy ktoś do niego podszedł.
- Em… pana… znaczy… chciałam… um… szszatnia – wydukała jakaś nastolatka, patrząc na niego i czerwieniąc się obficie.
- Co z szatnią? – Zapytał, jednak dziewczyna ulotniła się. Westchnął i skierował się w tamta stronę.
- O! Sasuke-san dobrze, że już jesteś – zawołał Rock i podbiegł bardzo pokracznie w jego stronę. Uchiha zmarszczył brwi.
- Co się stało? – Przypomniał sobie wczorajszą rozmowę z Naruto na temat Gaia i jego wychowanka. Uśmiechnął się z ironią. Czyli, że nie tylko oni mieli wieczór wzniesień.
- Chodzi o ubranie. Trzeba pobrać miarę i krawcowe je szybko uszyją. Wynajęliśmy najlepsze w kraju. Jutro na pewno już będą. Bond w końcu musi stylowo wyglądać – zaśmiał się i poklepał bruneta po plecach. Mężczyzna przewrócił oczyma. Dopiero początek filmu, a mu się już rzygać tym całym Bondem chciało. A najgorsze jeszcze przed nim… Czuł się jak polityk zesłany do więzienia za niewinność.
- Panie Uchiha proszę ściągnąć koszulę – usłyszał głos jakiejś kobiety, trzymającej metr krawiecki. Z warknięciem ściągnął ubranie. W międzyczasie wymyślił torturę numer trzynaście dla Naruto. Uśmiechnął się lekko na samą myśl powrotu do domu. Pisk wyrwał go z zamyślenia. Stał właśnie na lekkim podwyższeniu, a kobieta mierzyła poszczególne części jego ciała. Zerknął w prawo i zobaczył chyba wszystkie baby z planu stojące z wypiekami na policzkach i gapiące się, tak gapiące się na niego. Jak ten wół we wrota.
- Ej! – Wrzask z drugiego końca Sali poniósł się echem. Brunet przymknął lekko oczy i zaczął oddychać głęboko. – Roboty nie macie, czy wstydu?! Nie pozwolę się wam tak patrzyć na mojego narzeczonego! Macie własnych meneli to ich oglądajcie. Od Jamesa wara! – Drgnął słysząc swoje filmowe imię. Kurwa miał nadzieję, że dziewczyna nie jest jakąś fanką tego agenta. Krawcowa zachichotała.
- Masz zazdrosną dziewczynę. Ale nie dziwie się jej. – uśmiechnęła się do niego przyjaźnie, a Sasuke zmierzył ją beznamiętnym spojrzeniem.
- Moja gwiazdo! – zza zaułka wyskoczył Gai-sensei w kamizelce z napisem reżyser i czapeczce z daszkiem. – Jak ci się podoba na plamie?
- Zajebiście – mruknął odwracając się do krawcowej, która starała się zmierzyć jego klatkę piersiową.
- Hoho, ale masz tors kochanieńki. Nie dziwie się, że ta dziewczyna tak o ciebie walczy.
- No a jak! To najprzystojniejszy Bond jaki kiedykolwiek chodził po ziemi! – Wykrzyknął radośnie reżyser.
- Na pewno zrobi furorę.
- Z pewnością… - burknął brunet i spojrzał na kobietę morderczym wzrokiem. Ta jakby nigdy nic zaczęła mierzyć jego biodra.

~~***~~

Naruto nudził się cały dzień. Nie chciało mu się nigdzie wychodzić. Jedynym sensownym miejscem jakie przychodziło mu do głowy była pustynia i skarpa, na której… roześmiał się głupawo, chociaż tak naprawdę chciało mu się płakać. Nie mógł zapomnieć. Już nawet zaczął podejrzewać, że brunet jest duchem jakiejś ofiary Kyuubiego i teraz prześladuje go. Demon zawsze komentował obraźliwie jego kolejne teorie. A trzeba przyznać, że były coraz ciekawsze… aż bał się sobie ich przypominać.
Rzucił wściekle pilotem o ścianę. Czemu nie ma w tej cholernej telewizji nic edukacyjnego i moralnego?! Na każdym kolejnym programie były coraz bardziej demoralizujące rzeczy. Od całujących się nastolatków, po zabijających psychopatów, a na babciach w pornosach kończąc. W domu Sakury znalazł nawet kilka kaset dla dorosłych.
Wstał i wyłączył odbiornik. Z nudów zrobił obiad i posprzątał pokój… Sasuke zdziwi się, gdy przyjdzie. Blondyn warknął i już chciał rzucić kolejną rzeczą, którą miał pod ręką, jednak powstrzymał się w ostatniej chwili. Od rana nie było nic tylko Sasuke, Sasuke i jeszcze raz ten przeklęty Sasuke! Był gorszym diabłem od Kyuubiego! Ale nie. Spokojnie. Wziął kilka głębokich wdechów. Przez to, że dzisiaj się tak nudził przeczytał jakiś poradnik dla nastolatek, który Sakura miała w pokoju. Chyba przez godzinę kłócił się z demonem o to, że wcale nie jest wścibski. On śmiał mu jeszcze zarzucić, że węszy na prawo i lewo. Było już jednak za wiele, gdy powiedział, że Naru jest jak wścibska sąsiadka. O nie! Jakiś tam Kyuubi nie będzie sobie nim rządził. Blondyn wpadł na genialny pomysł lekceważenia wszystkiego co powie lis. Natomiast dzięki poradnikowi Sakury wpadł na jeszcze lepszy pomysł. Wyczytał, że jeśli chce się pozbyć problemu, trzeba zachowywać się tak jakby go wcale nie było. Ponieważ wszystko zależy od naszych myśli. Właśnie tak. Nie było sexu, nie ma problemu. Uśmiechnął się do siebie i odprężył.
- O wiele lepiej. Ciekawe, czy mają tutaj jeszcze coś interesującego – mruknął do siebie i już otwierał kuchenną szufladę, gdy nagle usłyszał trzask drzwi.
- Naruto? – Rozległ się krzyk pani domu. Chłopak w ekspresowym tempie zamknął szufladę i schował kasety pornograficzne, których jeszcze nie obejrzał. Oczywiście nie miał zamiaru ich oglądać, ale… to tak na wszelki wypadek, jak już umierałby z nudów. W końcu lepsze to, niż śmierć w męczarniach, prawda?
- Dzień dobry pani – wybiegł do przedpokoju i uśmiechnął się promiennie do kobiety.
- Uff! Jak dobrze, że to ty. Już myślałam, że się ktoś włamał! – Bez słowa podała mu siatki z zakupami i weszła do salonu. – Mogłeś posprzątać. Och! A co to?! Zepsułeś nam pilot? – Zapytała patrząc na resztki plastik na podłodze i lekkie wygięcie w ścianie.
- A Eee… kupię nowy. I zrobiłem obiad – dodał po chwili idąc do kuchni.
- Phi! To nie za wiele. Mam nadzieję, że chociaż będzie dobry. Wiesz mój mąż lubi tylko moje jedzenie. Zezłości się jak mu nie będzie smakowało.
- Może mi pani wierzyć, że to zje z przyjemnością – warknął blondyn i upuścił zakupy na stół.
- Jełopie! – Krzyknęła kobieta i podbiegła do siatek. – Tu są jajka! – zaczęła pośpiesznie wszystko wyjmować.
- Kto daje jajka na spód? – Zapytał blondyn słysząc jęk matki Sakury. Kobieta spojrzała na niego z mordem w oczach.
- Mówiłeś coś?
- Tylko, że jestem jełopem – burknął i usiadł na krześle.
- Zgadzam się z tym – Naruto odwrócił się momentalnie i zastygł.
- Jak miło, że jesteś. Może coś zjesz? – Zapytała kobieta uśmiechając się do nowoprzybyłego.
- Oczywiście. Bardzo proszę.
- Jak tam film? Słyszałam, że dostałeś najlepszą rolę. Oczywiście oprócz mojej córki. Będziecie wspaniale wyglądać na ekranie.
- Taaa – westchnął i spojrzał na Uzumakiego. – A ty co?
- Nic – burknął chłopak i zsunął się nieco niżej na krześle, jakby chciał ukryć się pod stołem.
- Proszę kochanieńki – gospodyni odgrzała obiad Naruto i podała na stół.
- Dziękuję – mężczyzna zaczął jeść. Po pierwszym kęsie skrzywił się nieznacznie. – Pani to gotowała? – Spytał, a kobieta przyjrzała mu się uważnie.
- Nie. Twój kolega – zerknęła na blondyna z satysfakcją i odwróciła się do kuchenki.
- Niby od kiedy gotujesz?
- A coś ci nie pasuje?! – wstał i zamachnął się pięścią. Brunet złapał ją tuż przed twarzą.
- W tyłek się kopnąłeś, czy jak do cholery?!– syknął i odepchnął niebieskookiego tak, że upadł na krzesło.
- Nie twoja sprawa!
- Ja myślę, że jak najbardziej moja. – Naruto wstał zamaszyście i wyszedł bez słowa. Sasuke patrzył na niego chwilę w lekkim szoku.
- Ech! Współczuję ci, że musiałeś z nim spędzać tyle czasu, mój drogi. On ma tylko uciążliwy charakter – westchnęła kobieta, krojąc coś właśnie. Brunet jeszcze chwilę patrzył w drzwi, ale w końcu wrócił do kolacji.

~~***~~

Kiedy już zjadł posiłek w drzwiach pojawił się pastor, a za nim Sakura. Przeprosił ich jednak udając zmęczenie i poszedł na górę. Cały czas zastanawiał się, co też ugryzło tego matoła. Nie sądził, że tak na niego zareaguje. Nie po tym co zaszło. Chociaż… może za bardzo przyzwyczaił się do dziwek rzucających mu się na szyję, gdy tylko przekroczył próg?
- Kurwa – mruknął stojąc przed schodami. A może Naruto tylko udaje, żeby…? Uśmiechnął się pod nosem i wszedł pewnie po stopniach. Gdy otworzył drzwi w podłodze i ogarnął wzrokiem pokój o mało nie spadł ze schodów. Przez chwilę zastanawiał się, czy aby nie pomylił poddaszy. W ich sypialni panował… porządek. Kurwa, on nawet zapomniał co w pełni znaczy to słowo. Zamrugał kilkakrotnie. Wszedł cicho i zamknął klapę. Uzumaki leżał na łóżku z głową w poduszce. Brunet podszedł bardzo ostrożnie. Usiadł na biodrach blondyna, który wrzasnął i odwrócił się momentalnie. Sasuke uśmiechnął się i przybliżył do chłopaka.
- Zrobiłeś porządek – polizał wargi blondyna, który zmarszczył brwi.
- Nie licz, że dla ciebie!
- A na co mogę liczyć? – złapał jego nadgarstki i wyciągnął za głowę niebieskookiego.
- Na pewnie nie na to, co wczoraj! – syknął i szarpnął się kilka razy.
- Uuu… jaki narwany. Sądzę, że chciałbyś to jednak powróżyć. Wiele razy – polizał jego szyję, a chłopak drgnął.
- Spadaj! – w końcu odepchnął od siebie bruneta, który spojrzał na niego morderczo.
- Co kurwa ci się robi?
- Wypchaj się petami! – Wrzasnął i już chciał wstać, gdy Uchiha po raz kolejny przyparł go do łóżka.
- Wczoraj chciałeś żebym to ja cię wypychał. Skąd ta zmiana?
- Może nie jesteś w tym taki dobry jak myślisz, co Uchiha? – syknął i spojrzał na niego płomiennymi oczyma.
- A ty masz doświadczenie, co męska dziwko?
- Nie znasz mnie – uśmiechnął się i złapał Sasuke za szyję. Mężczyzna syknął cicho i starał się odciągnąć dłonie niebieskookiego. Ręce, które parzyły ogniem.
- Znam, żeby wiedzieć, że jesteś największym matołem jaki chodzi po świecie! – warknął i złapał za blond włosy. Pociągnął go mocno w górę.
- Mogę cię zabić.
- Więc to zrób… - puścił go i odchylił głowę w tył. Tak, żeby Uzumaki miał jeszcze lepszy dostęp do jego szyi.
- Mamy plan.
- Pieprzyć plan! No dalej. Zabij mnie. Jak nie ty, to nikt mnie nie zabije. A ja będę zabijał kolejnych ludzi. Jestem maszyną do zabijania, wiesz? Orochimaru szkolił mnie na mordercę. Zabiję każdego, kto stanie mi na drodze. Nawet ciebie. Kiedy będzie przeszkodą, po prostu cię wyeliminuję.
- Kłamiesz! – Wykrzyknął blondyn i rzucił czarnookim o ścianę. Ten opadł ciężko, a po chwili podniósł się i wytarł krew z ust. Uśmiechnął się w odpowiedzi. Z ciała blondyna zaczęła wydobywać się delikatna pomarańczowa poświata. Drewno pod nim zaczęło skwierczeć nieprzyjemnie. Chłopak oddychał ciężko, patrząc na niego szaleńczo. – Kłamiesz! – powtórzył mocniej, tak, że nawet ściany zadrżały lekko.
- Zaryzykujesz?
- Cco? - Naruto spojrzał na niego nic nie rozumiejąc. Czerwona chakra cofnęła się.
- Zaryzykujesz? – powtórzył nie odrywając od niego wzroku. Jego oczy zaczynały piec delikatnie. Jeszcze nigdy nie używał tak długo spojrzenia.
- Nie baw się mną Sasuke – Uzumaki uśmiechnął się groźnie i zbliżył się do bruneta. Uchiha śledził każdy jego ruch.
- Ty też się mną bawisz. Na jedno wychodzi. – przyciągnął go do siebie i wpił w usta. Kurwa… były… czuł się jakby całował właśnie wnętrze wulkanu. Bardzo namiętnego wulkanu…
- Nie możemy przerwać tej zabawy, prawda? – chłopak zaczął się powoli uspokajać. Masował delikatnie kark Uchihy.
- Nie możemy – zapewnił go Sasuke i uśmiechnął się delikatnie.
- Jest tylko jedno… jedno…
- Jedno co?
- Chce powiedzieć, że nie ma żadnych zasad.
- Żadnych? – Zapytał i podciągnął nogę chłopaka niego w górę.
- Żadnych. – Naruto odchylił głowę pozwalając ustom Uchihy zakosztować jego szyi. Mężczyzna wpił się w nią niczym wampir.
- Nie wiesz na co się właśnie zgodziłeś – mruknął prowadząc go do łóżka.
- Sądzę, że ty też mało zdajesz sobie sprawę z tego jaka zabawa nas czeka.
- Mmm… wiem tylko, że bardzo przyjemna – zaczął ściągać z niego ubranie.
- I równie niebezpieczna.
- A co będzie jeśli ją wygram?
- Dostaniesz niespodziankę – Naruto ściągnął z niego koszulę. Czarnooki już chciał zapytać jaką, lecz nagle usłyszeli kroki na schodach. Uchiha momentalnie wstał i ogarnął wzrokiem cały pokój.
- No… nie ma aż tak źle – usłyszał głos blondyna i w następnej sekundzie zobaczyli głowę Sakury w drzwiach w podłodze.
- Słyszeliśmy jakiś hałas. Nic się nie stało? – Weszła na poddasze i z przerażeniem spojrzała na Sasuke. – Ty krwawisz! Co ten matoł ci zrobił?! I… i ta ściana! – jęknęła patrząc na wgięte drewno. – Co tutaj się stało?
- Trochę się posprzeczaliśmy – Naruto założył rękę na kark i zaśmiał się nerwowo. Dziewczyna spiorunowała go wzrokiem.
- Trochę? To wygląda co najmniej tak, jakbyście chcieli się wyzabijać z karabinów maszynowych!
- A widzisz tutaj gdzieś dziury po kulach? – Spytał blondyn zanim zdążył pomyśleć. Dziewczyna zaczęła wrzeszczeć coś na niego, a czarnooki przewrócił oczyma, patrząc na niebieskookiego z pretensją.
- Kochanie! – Wykrzyknął i złapał różowo-włosą za ramiona. – Posłuchaj, to nic takiego. Teraz już naprawdę jestem zmęczony, więc proszę idź na dół i powiedz, rodzicom, że nic się nie stało. Jutro czeka nas trudny dzień, pamiętasz? – Sakura pokiwała głową z błyskiem w oczach. Przybliżyła się do bruneta, który wstrzymał oddech. Poczuł lepką szminkę na policzku.
- Dobranoc Sasuke-kun – uśmiechnęła się do niego przymilnie i skierowała się w stronę schodów.
- O ścianie też raczej nie mów – spiorunowała Uzumakiego wzrokiem, a ten zaśmiał się radośnie – Dobranoc Sakurka!
Dziewczyna zniknęła na schodach zamykając klapę. Sasuke nagle znalazł się przy blondynie.
- Sądzę, że trzeba powtórzyć wczorajsza noc, nie uważasz? – szepnął do ucha chłopakowi, który powoli zaczął odpinać jego koszulę.
- Zabawę czas zacząć.

środa, 22 lipca 2009

12. Refuge

+18

Nie życzę sobie wulgarnych, ani obraźliwych komentarzy.


Jechali w ciszy. Naruto nucił coś pod nosem, jakby w ogóle nie był świadomy tego co ma za chwilę nastąpić. Sasuke patrzył na niego od czasu do czasu, coraz bardziej zaciskając usta. Chłopak przełknął głośno ślinę.
- Robiłeś to już kiedyś? – Spytał nagle patrząc na niego uważnie. W czarnych oczach zobaczył dzikość. Pożądanie.
- Tak.
Zapadła cisza. Uzumaki już nie nucił. Patrzył przed siebie zaciskając pięści na spodniach.
- Jesteś prawiczkiem? – Brunet bardziej stwierdził niż zapytał. Niebieskooki kiwnął mu głową. – No to będzie twój najlepszy pierwszy raz – Naruto słysząc to poczerwieniał i przygryzł wargę. Czuł na sobie spojrzenie Uchihy. Mimowolnie zaczerwienił się.
- Jesteśmy – szepnął i powoli wyszedł z samochodu. Kierowca poszedł w jego ślady.
- Ciepło.
- Tak – odwrócił się do bruneta. Sasuke podszedł do niego. Chłopak czuł, jakby miał gorączkę. Alkohol się gdzieś ulotnił. Oczy świeciły mu nienaturalnie. Całe ciało było niesamowicie gorące.
Dotknij mnie…
- Nie chcesz tego robić?
- Chcę.
- Boisz się?
- Trochę – chłopak uśmiechnął się i pocałował Sasuke. Mocno i namiętnie. Mężczyzna złapał go za pośladki. Blondyn jęknął w jego usta i otarł się o krocze czarnookiego.
- Gdzie to chcesz zrobić? – Wysapał Sasuke, gdy poczuł jak blondyn odpina guziki koszuli. Była jeszcze mokra.
- Na skale – szepnął liżąc jego tors. Uchiha położył go delikatnie na kamieniu. Zaczął ściągać z niego ubranie. – Sas…
- Cii – mężczyzna położył mu palec na ustach. Przejechał nim delikatnie po jego wargach i uśmiechnął się, gdy chłopak polizał go. Naruto wolnym ruchem włożył sobie jego palec do buzi. Cały czas patrzył w oczy Sasuke. Zaczął ssać i lizać dłoń bruneta, jakby była prawdziwym penisem. Przygryzał ją od czasu do czasu. Wciągnął głośno powietrze, gdy brunet rozpiął mu delikatnie spodnie. Wolną ręką muskał podbrzusze.
Jeszcze Sasuke… Och… nie przestawaj… daj mi przyjemność…
Zaczął ocierać się niecierpliwie o rękę czarnookiego. Boże, niech go dotknie. Oddychał płytko. Czuł jak pot zaczyna spływać po ciele. Sasuke uśmiechnął się do niego i zabrał palce. Pocałował go. Blondyn znów mógł czuć smak krwi i czekolady. Ten przyjemny, odurzający zapach.
- Och! – Jęknął w jego usta, gdy brunet złapał w dłoń jego członka. Czuł palec, który przed chwilą lizał, jak jeździł po jego penisie. W górę i w dół… w górę i… - Ah! Sasuke! Sa… - ledwo łapał powietrze. Nie wiedział, że nagle zrobiło się tak duszno, czy jakaś mara wypompowała powietrze z pustyni. Nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Nie gdy… - Ahhhh! – Krzyknął czując ogień. Gorący, płynny ogień. Spojrzał w dół i jęknął po raz wtórny. Sasuke lizał go. Jeździł językiem w górę i w dół. Jego ślina błyszczała się w słabym blasku księżyca. Naruto przygryzł palce i wygiął się w łuk. Zaczął poruszać biodrami, czując jak jego penis jeździ po podniebieniu bruneta.
Boże… kurwa jak dobrze… nie przerywaj… ahhh! Sasuke… mocniej… mocniej…
Poczuł dłonie na pośladkach. Jak ściskają go mocno. Dżinsy wpijały mu się w tyłek. Czemu ten drań ich nie ściągnął. Dlaczego nie może teraz leżeć przed nim nagi, gdy on…
Złapał go za włosy. Gładził go po skórze głowy, nadając rytm. Zaczął dyszeć. Już niedługo… już…
- Ochhh! – Nie wiedział czy tylko jęknął, czy krzyknął na całe gardło. Przed oczyma pojawiły się mroczki. Jego ciało… on… Boże nic nie może być tak przyjemne. A co jeśli umarł? Czuł się jakby właśnie osiągnął Katharsis. Spojrzał w dół. Mężczyzna oblizywał usta. Blondyn przyciągnął go do siebie, uśmiechając się jednocześnie. Na ustach Sasuke zostało jeszcze kilka białych kropel. Zlizał je.
- Smakujesz cytryną – szepnął, gdy niebieskooki powalił go na plecy. Blondyn w odpowiedzi uśmiechnął się tylko drapieżnie.

~~***~~

Sasuke patrzył na niego i czuł jak płonie. Każdy centymetr jego ciała. Zawsze było mu zimno. Zawsze czuł chłód, a teraz…
- Naruto – szepnął całując go mocno. Ich języki toczyły walkę o dominację. Język Sasuke zawsze był mocniejszy. Zawsze to on nadawał rytm.
Kurwa…
Przycisnął się do niego mocniej. Chciał czuć każdy centymetr jego ciała. Chłopak usiadł na jego biodrach i zaczął poruszać się szybko.
- Hnn! – Stęknął Sasuke czując jego ręce na brzuchu. Oblizał się.
No dalej… Pokaż na co cię stać…
Uśmiechnął się do niego niebezpiecznie, a oczy Uzumakiego błysnęły. Sasuke odchylił głowę do tyłu. Czuł jego język. Zdawało mu się, że ślina, którą blondyn zostawiał na swojej ścieżce wyparowuje. Jego ciało było tak gorące… tak… ledwo oddychał, serce waliło mu jak szalone. Czuł pulsującą erekcję w spodniach. Jak napiera na nie. Kurwa niech zrobi mu loda… Niech pozwoli Sasuke mu włożyć…
Jęknął. Naruto lizał jego klatkę w miejscu, gdzie na koszuli rozlał drinka. Jego skóra była tam jeszcze lepka. Chłopak spojrzał na niego i uśmiechnął się. Po chwili zaczął gryźć jego sutki.
- Uuch! – brunet nie mógł się już powstrzymać. Nie chciał ocierać się o blondyna. Uważał, że to będzie poniżej jego godności, ale teraz… Teraz jakoś o tym nie myślał. Ważniejsza była przyjemność. To jak chłopak go dotykał jak… - Naruto! – Krzyknął, gdy ten ściągnął z niego spodnie i złapał nabrzmiałego penisa. Bardzo mocno…
Leżał przed blondynem zupełnie nagi. Widział jak chłopak na niego patrzy. Jak chłonie jego widok… Jakby mieli już nigdy się nie spotkać. Robił się twardy czując jak blondyn go pragnie. Jak marzy o tym, by poczuć bruneta w sobie.
- Chcesz, żebym go wziął do ust? – Usłyszał zachrypnięty głos Naruto.
- Tak – szepnął muskając jego blizny na policzkach. Były takie delikatne. Zdawało mu się, że gdyby ich mocniej dotknął znów by się otwarły.
- Nnn! – język blondyna jeździł po jego jądrach. Chłopak nie dotykał penisa, który teraz opierał się o jego szyję.
Kurwa… więcej… chciał czuć jego język wszędzie. Na każdym centymetrze swojego ciała. Jęknął. Chłopak naciskał na jego sutki. Było tak zajebiście dobrze… Tak dobrze, jak jeszcze z żadną jego kochanką. Stęknął. Naruto ssał sam koniuszek jego członka. Ciekawskie palce blondyna zakradały się coraz głębiej. Badały jego ciało.
Nie myślał już o niczym. Miał wrażenie, że jest tylko pragnieniem. Jękiem i rozkoszą. Jest całkowicie wolny. Nie było zła, ani dobra. Byli tylko oni. Naruto i Sasuke. I ich jęki. Języki. Ich ciała…

~~***~~

Naruto lizał Sasuke. Po raz pierwszy w życiu robił komuś loda. Było to… niezwykłe. Jak wszystko dzisiejszego wieczoru. Penis bruneta był wielki i twardy, i smakował tak niesamowicie. Blondyn nie myślał teraz o niczym innym, niż o tym by Sasuke w końcu doszedł. Ścisnął mocniej jego jądra. Boże jak bardzo chciał poczuć smak jego spermy. Jak bardzo chciał usłyszeć jego krzyk…
Jesteś idealny…
Dotykał go mocniej. Intensywniej poruszał głową. Słyszał jego urywany oddech. Kątem oka widział jak patrzy na niego.
- Nnn! – Stęknął i rozlał się w ustach chłopaka. Uzumaki uśmiechnął się i zaczął zlizywać resztki z penisa mężczyzny. Sasuke miał gorzką spermę. Kiedyś w klasztorze jadł ciasto jagodowe, ze zmielonymi goździkami. Goździki nadawały mu ostry smak i blondyn surrealistycznie czuł w Sasuke smak goździków. Uśmiechnął się szerzej i oblizał usta. W głowie szumiało mu od podniecenia. Zbliżył się do twarzy czarnookiego i pocałował go. Złapał jego penisa i zaczął powoli poruszać ręką. Sasuke również się uśmiechnął. Nagle powalił go na skałę, tak, że teraz to blondyn leżał.
- Chcesz mnie poczuć? – Szepnął zniżając się do pępka chłopaka. Wsadził do niego język i delikatnie nim poruszał. Jego ręce pewnie złapały pośladki Uzumakiego. Zaczął powoli ściągać z niego spodnie.
- Sasu… - jęknął blondyn patrząc na Uchihe błagalnie. Oblizał usta. Oddychał ciężko i patrzył na bardzo wolne, drażniące ruchy bruneta. Sasuke uśmiechnął się złośliwie, a Naruto przysiągł sobie, że już nigdy nie założy spodni. Nienawidził ich teraz całym sobą. Najgorsze było jednak to, że mężczyzna złapał dłonie Uzumakiego, gdy ten starał się sam ściągnąć z siebie ubranie. Chłopak warknął, będąc już na skraju cierpliwości.
- Bardzo tego chcesz?
- Taaak! – Jęknął szarpiąc się rozpaczliwie. Sasuke zsunął do końca dżinsy chłopaka i uśmiechnął się dziwnie. Naruto nie wiedział co oznacza ten uśmiech. Było w nim wiele emocji tak wiele, że…
- ACH!!! – Krzyknął czując palce mężczyzny w sobie.
- Odwróć się – polecił i wyjął palce. Uzumaki kiwnął głową i obrócił się na łokcie, wypinając do bruneta. Uchiha pogładził jego pośladki. Nagle poczuł dłoń na swoim przyrodzeniu. Ręka Sasuke ocierała się o wrażliwą skórę chłopaka pod penisem. Obraz Naruto zamazał się. Jęczał głośno wypinając się do bruneta.
Mocniej… Tak… o tak… zrób to jeszcze… ach! Nie przestawaj… Daj mi rozkosz… Daj mi siebie… Udowodnij co to znaczy namiętność…
Nie wiedział, czy jęczy to głośno, czy tylko krzyczy w myślał. Nie wiedział już nic. Było mu tak cholernie dobrze… był ponad wszystkim.
Doszedł jęcząc głośno imię bruneta.
- To dopiero początek – szepnął niskim, seksownym głosem i Naruto znów poczuł jak mu staje. Westchnął z rozkoszą, jak ręka Sasuke zbierała jego spermę. Oczy blondyna rozszerzyły się, gdy poczuł jak mężczyzna wkłada pobrudzony nasieniem palec w Uzumakiego.
-Hnn! – Stęknął mocniej wypinając się do czarnookiego.
Boże niech on już w niego wejdzie… Tam bardzo chce go poczuć w sobie… Chciał poznać ból jaki mu zada… Niech uprawiają sex bez ograniczeń. Jak upadłe anioły. Niech pieprzą się tak, jak jeszcze nikt nigdy…
- W…łóż… go…- wystękał czując jak kolejne palce Uchihy rozciągają go odpowiednio.
- Jesteś pewien? Jeśli teraz to zrobię, będzie boleć.
- Tak! Nie wytrzymam dłużej… proszę – szepnął odwracając się do bruneta. Sasuke z uśmiechem złapał jego biodra. Nakierował swojego członka na dziurkę chłopaka i pchnął mocno. Krzyk blondyna dotarł nawet do Miles City. Uchiha mimo to zaczął się poruszać. Wchodził w niego głęboko, dosięgając do prostaty. Trafiał w nią raz po raz…
Sasu… Sasuke… Boże jeszcze… nie przestawaj… pieprz mnie… kochaj się ze mną jeszcze mocniej… jeszczeee…
Naruto zapomniał jak się oddycha. Jeszcze nigdy nie było mu tak dobrze. Tak cholernie dobrze… Nie myślał o niczym. Zamknął oczy i rozkoszował się tym jak Sasuke jest w nim. Jak trafia w najwrażliwszy punkt. Jak go rozpycha. Jego męskość była tak gorąca tak…
- Ach!!! – Krzyknął dochodząc. Dyszał ciężko z uśmiechem czując spermę Sasuke. On również doszedł. Jęknął tuż nad jego uchem. Naruto odwrócił się i powalił bruneta na ziemię. Usiadł na nim okrakiem i…
… i znów się na niego nabił. Czuł, że się od tego uzależnił. Mógłby się kochać z Uchihą już przez całe swoje życie. Aż do końca świata. Jęknął. A może apokalipsa nadeszła już teraz? Uznał, że są ważniejsze rzeczy od tego. Sasuke napierał na niego wsuwając się i wysuwając. Mięśnie blondyna zaciskały się delikatnie wokół niego.
- Ahhh! Boże Sasuke… Sasuke… kurwa… ja… - jęczał nieskładnie poruszając się na nim.
Coraz mocniej… coraz szybciej. Nie przestawaj… Och… jesteś… jesteś… taki wielki… taki…
Krzyknął po raz kolejny. Sasuke patrzył na niego spod półprzymkniętych powiem. Boże jakie on miał długie rzęsy… Palce blondyna musnęły policzek Uchihy. Niebieskooki odchylił głowę do tyłu jęcząc cicho.
Ah!... Nie przestawał się na nim poruszać. Musiał go czuć… musiał wiedzieć, że jest w nim. Inaczej by umarł… Och! Jak dobrze… Jak wspaniale…
- Sasuk…eeeee! – Krzyknął wyginając się w łuk.

~~***~~

Brunet głaskał delikatnie ramiona blondyna. Chłopak drzemał na jego torsie. Uśmiech nie schodził z twarzy Uchihy. Pieprzyli się dopóki nie padli wykończeni. To był… to najlepszy sex w jego życiu. Nigdy nie przypuszczał, że ktoś może tak na niego działaś. Tak się z nim kochać. Żadna kobieta nie dała mu jeszcze nigdy takiej rozkoszy. Westchnął i pogłaskał blondyna po głowie.
- Czas się zbierać. Musimy wrócić przed świtem – szepnął podnosząc się delikatnie i obejmując niebieskookiego. Chłopak mruknął coś niewyraźnie i mocniej wtulił się w Sasuke. – Wstawaj – mężczyzna cmoknął go w czoło. Gdyby nie był taki zmęczony powtórzyłby wszystko. Każdą sekundę wieczoru. Oblizał usta.
- Jestem zmęczony, daj mi spokój – mruknął w odpowiedzi Uzumaki.
- Chodź, jak nie wrócimy zaczną się martwić i nas pewnie szukać – brunet podniósł się i położył chłopaka delikatnie na skale. Powoli zaczynało świtać. Zaczął się ubierać, jednak nie mógł przestać spoglądać na leżącego na plecak chłopaka. Uśmiech jakoś też nie schodził mu z twarzy. – Młocie! Chodźże. W domu się wyśpisz – powoli zaczynał tracić cierpliwość.
- Daj mi spokój, głowa mnie boli. Uderzyłeś mnie.
- Wcale cię nie uderzyłem. Masz kaca matole, a teraz do góry – podniósł go i klepnął w policzek. – No raz dwa, bo zaraz moja uprzejmość starci ważność.
- Jesteś jak serek homogenizowany – burknął chłopak szukając po omacku ubrań.
- Co?
- Jesteś dobry, dopóki nie jesteś przeterminowany. A później smakujesz jak…
- Dla własnego dobra nie kończ.
- Ech… Teraz będę spał aż do jutra.
- A jutro powtórka z rozrywki – Sasuke uśmiechnął się do niego, gdy chłopak w końcu zapakował się do samochodu.
- Taaa… na razie to siedzieć nie mogę.
- Nie mówiłem, że przez tydzień siedzieć nie będziesz mógł?
- Wtedy mi groziłeś.
- Na jedno wychodzi.
- Uch! Draniu nie krzycz – blondyn złapał się za głowę i spojrzał krzywo na kierowcę. – Gdzie jedziesz?
- Do domu Sakury.
- Aha.

niedziela, 19 lipca 2009

11. Refuge

Przyjęcie odbywało się w barze. Knajpa została udekorowana liśćmi z różnych gatunków drzew. Kobiety poprzebierane w zwierzęce skóry zapraszały gości do środka. Jak się okazało, dziewczyny były również ochroniarzami, gdyż kiedy nadjechali wyrzucały właśnie jakichś meneli starających się nielegalnie dostać na przyjęcie. Sakura poprawiała makijaż, a Naruto patrzył na wszystko wielkimi oczyma. Sasuke uśmiechnął się.
- Wysiadać – warknął, gdy w końcu dojechali. Powoli zaczynał tracić cierpliwość. Kiedy będzie ten cholerny wieczór?!
- Jeszcze się zapalisz od tej złości – blondyn wystawił mu język i szczęśliwym krokiem podreptał za różowo-włosą sunącą niczym mara ku drzwiom.
- Sasuke! – Krzyknęła za nim. No tak, przecież królowa nie może wejść na przyjęcie sama… Warknął i podszedł do dziewczyny.
- No złap mnie mocniej! – Za sobą usłyszał cichy śmiesz blondyna.
- Zaproszenie proszę – jedna z kobiet zatrzymała ich przy wejściu.
- Jakie zaproszenie? Jesteśmy pierwszoplanowymi bohaterami filmu.
- Zaproszenie proszę. Bez zaproszeń nie wpuszczamy. – Ochroniarz był nieugięty.
- Czekaj jak tylko Gai-sensei przyjdzie! Karzę cię zwolnić! – Dziewczyna wymierzyła w nią groźnie palec.
- Skoro nie mają państwo biletu, będę musiała was wyprosić.
- Słuchaj kurwa, dzisiaj mam wyjątkowo zły dzień i radzę ci, żebyś nas wpuściła – Nagle głos zabrał Sasuke.
- Bez zaproszenie nie wpuszczamy. Przykro mi. – Kobieta zaczerwieniła się z wściekłości i szarpnęła różowo-włosą za rękę.
- Jeszcze jeden ruch i pożałujesz – syknął w jej stronę brunet i zbliżył się do niej. Kobieta automatycznie się cofnęła.
- Mam broń, nic mi nie możecie zrobić!
- Taka jesteś pewna? – Sasuke już przymknął oczy, gdy nagle drzwi do knajpy otwarły się, a w nich stanął Gai.
- Moi kochani! – wykrzyknął i rozłożył ręce w geście powitania. – Wybaczcie, ale w tym zamieszaniu zapomniałem dać wam bilety – oznajmił z głupią miną i klasnął w ręce.
- Ta! – Sakura wskazała ręką ochroniarza – Nie chciała nas przepuścić!
- Dałem polecenie, że nie mogą wpuszczać osób bez biletów. Wybaczcie, ale później przychodzą jakieś lumpy i robią rozróby. Ale, ale! Dość już tego gadania, pora zacząć Wiosnę Młodości!- Wykrzyknął wpuszczając ich do środka. Sasuke zaczął się zastanawiać, czy ten facet umie mówić normalnym tonem. Odwrócił się ostatni raz, by posłać groźne spojrzenie kobiecie, która spojrzała na nich nienawistnie. Brunet widząc to uśmiechnął się cynicznie i wszedł do środka.
Wnętrze baru zmieniło się diametralnie od ich ostatniej wizyty. Z przytulnej knajpki stało się luksusowym klubem, gdzie bogaci oblewali rozpoczęcie zdjęć do nowego filmu mistrza.
Kameralne lampki zostały zamienione na neonowe światła we wszystkich kolorach tęczy. Zamiast stolików i krzeseł wstawiono loże z luksusowymi fotelami ze skóry. Środek zajmował parkiet, oświetlany przez kulę dyskotekową. Sasuke czuł się jak w zupełnie innym świecie. Ba! W nowej galaktyce! Jedyne co nie zostało zmienione to podłoga i ściany, których pewnie nie zdążyli wymienić. Gdyby mieli więcej czasu z pewnością nie zawahaliby się zmienić i tego.
- Przybyły nasze wspaniałe promyczki! – Krzyknął reżyser i wszystko ucichło. Jego pomocnik znalazł się tuż przy nim – Niech miłość ich połączy! – Zawołał i spojrzał na „parę”. Uchiha wyczuł jak blondyn łapie go delikatnie za rękę. Tak, żeby nikt nie widział. – Gorzko! Gorzko! – Zaczął wrzeszczeć na całe gardło śmiejąc się przy tym głupawo. Sasuke spojrzał na niego najgroźniej jak tylko umiał, jednak Gai nie przejmując się tym wcale zaczął podsycać tłum, aby krzyczał razem z nim.
- Gorzko! Gorzko! – Słyszał i poczuł jak Sakura zbliża się do niego z rumieńcami na twarzy. Uśmiechała się przy tym niewinnie. Skrzywił się lekko, mimowolnie wyobrażając sobie nieuniknione. Ze wstrętem musnął delikatnie jej wargi i natychmiast się oderwał. Usłyszał zawiedziony jęk tłumu. Różowo-włosa zaczerwieniła się.
- Sasuke na miłość boską, nie udawaj takiego nieśmiałego, bo w sypialni taki nie jesteś! – Ludzie wrzasnęli z aprobatą. Kurwa, jak jakaś publiczność, z któregoś z tych gównianych tok-show. Pewnie te baby, co stały przy wejściu trzymają tabliczki, jak mają reagować. Nagle poczuł, jak Naruto popycha go delikatnie w stronę dziewczyny. Zanim zdążył się odwrócić, Sakura już wpakowała język w jego usta. Czuł smak jej wiśniowego błyszczyka. Po chwili oderwali się od siebie, a publiczność zaczęła klaskać i piszczeć. Odwrócił się plecami do niej, tak, by patrzeć na Naruto i wytarł usta rękawem., Chłopak zaśmiał się widząc to.
- Chodź do loży Vip-ów – pociągnął go za łokieć do najbardziej ukrytego zaułka. Różowo-włosa momentalnie poleciała za nimi.
- Zatańczysz ze mną Sasuke? – Uśmiechnęła się do niego, gdy brunet, wraz z Uzumakim ulokowali się na niewielkiej sofie blisko siebie. Podejrzanie blisko.
- Nie, później będę cały twój. Teraz muszę się napić. Idź poznać resztę ekipy – westchnął i zawołał kelnera. Dziewczyna kiwnęła głową i pomachała im na pożegnanie. Poczuł jak Naruto zaciska pięść na jego koszuli.
- Nie dopuszczę jej do ciebie – mruknął, gładząc delikatnie bruneta po udzie. Uchiha uśmiechnął się.
- Nie wątpię.
- Co dla państwa? – Zapytał młody kelner, patrząc na nich nieco dziwnie.
- Rob Roya dla mnie, a dla ciebie Naru?
- Eee…
- Przynieś Collinsa – polecił kelnerowi. – Na pewno ci zasmakuje - dodał nosem gładząc policzek blondyna.
- No nie wiem… nigdy nie piłem.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz – Sasuke przybliżył się do niebieskookiego i musnął jego usta.
- Ej! Co robisz? A jak nas ktoś nakryje?!
- Za kilka minut będą tak nawaleni, że nie będą wiedzieli jak się nazywają.
- Dopiero się zaczęło przyjęcie.
- Zobaczysz. – Czarnooki już na nic nie czekając wpił się w usta blondyna. Uwielbiał jego smak. Nigdy mu tego nie mówił, ale Naruto smakował cytrynami. Zawsze był kwaśny. Miał kwaśną ślinę, skórę. Jego włosy pachniały cytrusami. Sasuke pomyślał, że blondyn pachnie jak afrodyzjak. Gdy go czuł, trudno było mu się skupić na czymkolwiek innym, niż całowanie tego matoła. Nawet z oddychaniem miał problem.
- Um… proszę – usłyszeli głos kelnera i oderwali się od siebie.
- Dziękuję – powiedział Uchiha patrząc na niego zimno. Chłopak odszedł spłoszony.
- Biedny, teraz będzie miał koszmary – mruknął niebieskooki biorąc do ręki drinka.
- Niby dlaczego?
- Bo się na niego patrzyłeś.
- Na ciebie też się patrzę.
- Ja już się uodporniłem. Jestem silny.
- Raczej twardogłowy. Zobaczymy ile wytrzymasz kolejek – uśmiechnął się i zamówili jeszcze trzy kolejki drinków. Tym razem już od kelnerki.
- Tyle, żeby dojść do pustyni i…
- Sasuke! Miałeś ze mną zatańczyć – Przed nimi wyrosła postać różowo-włosej. Blondyn wzdrygnął się na jej widok.
- Teraz piję, nie widzisz? Idź poflirtować z jakimś kelnerem.
- Ale ja chcę z tobą!
- Masz pecha. Sasuke jest już zajęty! – Powiedział Naruto i przybliżył się do bruneta. – O! Męska solidarność – uderzył kieliszkiem w drinka Sasuke. Zrobił to jednak trochę za mocno i szklanka wywróciła się.
- Młotku! Już jesteś pijany?!
- Nie. Jestem wstawiony. To taki stan przedzawałowy. Jak oglądałem ”Ostry Dyżur” to o tym mówili. Trzeba wtedy wyssać jad z ciała ofiary. O tak… - powiedział i zaczął delikatnie ssać szyję bruneta. Sasuke uśmiechnął się. To był sygnał, że nie mogą przesadzać.
- Co tam szumiałeś?
- Słucham?
- No coś szumiałeś, jak drzewa. Mówisz w języku drzew…? – Sasuke pokręcił tylko z politowaniem głową i napił się swojego drinka. Naruto poszedł za jego przykładem.
- A wiesz, że bardzo mi smakuje ten kieliszek? Jest taki cytrynowy. Lubię cytrynę, a ty lubisz cytryny? – Zapytał przybliżając się do twarzy czarnookiego. Może to jego stały poziom nawalenia? – pomyślał z nadzieją Sasuke i musnął jego usta.
- Uwielbiam cytryny.
- A wiesz co ja jeszcze lubię? Czekoladę. Wiesz, że ty smakujesz czekoladą? Krwią i czekoladą. Był taki film, znaczy horror. Ale był beznadziejny, wiesz? Ty jesteś dużo lepszy – zakończył swój monolog i pocałował go mocno. Jak jeszcze nigdy. Zawsze taki niewinny, a teraz… Brunet powalił go na kanapę. Kurwa nie wytrzyma… Patrzył na leżącego blondyna. Podejrzewał, że nieświadomie przyjął tak seksowną pozę… Czemu on musi być, aż takim matołem? Czemu do cholery Sasuke nie może go teraz przelecieć?! Zamarł, gdy poczuł, jak niebieskooki ociera się o jego krocze. Przełknął ślinę.
- Chłopcy! Chłopcy moi kochani! Nie bić się proszę! – Sasuke podniósł się do pionu i zobaczył Gai`a oraz Rocka trzymających się za ręce. Na szyi reżysera znajdowało się kilka naszyjników z kwiatów.
- Korzystajcie z życia! Wiosna młodości! Wiosna miłości – zanucił Lee i zakołysał biodrami.
- Chodź do tańca robaczku! – Krzyknął i już ich nie było. Sasuke i Naruto patrzyli jeszcze chwilę na miejsce, gdzie przed chwilą stali.
- Eee… czy mi się wydaje, że Gai nazwał właśnie tego mniejszego robakiem?
- No chyba… nie – Sasuke był tak samo otępiały jak blondyn. Oparł się z westchnieniem o fotel.
- Boże! A jak on naprawdę jest robakiem? A co jak przyjdzie do nas kiedyś w nocy i zje?! Oglądałem kiedyś taki horror, co robaki zjadali ludzi. Ja nie chcę umierać! – Zapiszczał i przytulił się do Uchihy, który przewrócił oczyma.
- Rock nie jest robakiem, młotku. A Gai… A Gai jest pedofilem. Tak… tak mi się przynajmniej wydaje – Czarnooki również był już coraz bardziej wstawiony.
- Serio? – Uzumaki wytrzeszczył na niego oczy.
- No. Widziałeś, jak trzymał Rocka. A jak na niego patrzył?
- Ale on ten, on lubi młodych. Bo nazwał film ”Wiosna Młodości”.
- Hmm… chyba masz racje młotku. Po raz pierwszy w życiu masz rację. Wypijmy za to! – Wykrzyknął Sasuke i wznieśli toast. Później poprawili go głupotą blondyna, wypili za Kyuubiego, a na końcu za pustynię. I później czarnooki wzniósł prywatny toast za tyłek blondyna.

~~***~~

Naruto patrzył jak Sakura ociera się o Sasuke. Nie interweniował. Przez lekką mgłę widział jego zniesmaczony wyraz twarzy. Wyciągnęła go siłą do tańca. Uchiha nawet mówił, że woli blondyna od niej, jednak ta nie słuchała. Była chyba jeszcze bardziej wstawiona od niebieskookiego. Albo taką udawała…
- Cześć! – Naruto spojrzał na około trzydziestoletniego mężczyznę.
- Hej! – Wyszczerzył się do niego.
- Jestem Iruka. Mogę się przysiąść? – Zapytał, a blondyn pokiwał głową.
- Naruto.
- Miło poznać – uścisnął rękę w geście powitania. – Z kim jesteś?
- Z Sasuke i Sakurą – odpowiedział wskazując na podrygującą na parkiecie parę. Dla ścisłości Sakura podrygiwała, a Sasuke od czasu do czasu wykonywał jakiś krok.
- Łaaaa! To są główne gwiazdy naszego filmu! – Zapiszczał, a niebieskooki przyjrzał mu się uważnie. Iruka ubrany był w obcisłą białą koszulę i równie obcisłe dżinsy. Na szyi miał przewiązany czerwony szalik.
- A ty grasz kogoś?
- Nieee. Ja – wypiął dumnie pierś – jestem stylistą. Będę ich ubierał i takie tam.
- Mhy – mruknął chłopak i popił smętnie drinka, patrząc jak Haruno wiesza obsmarowuje właśnie szyję bruneta.
- A ty?
- Co ja?
- Jaką rolę grasz w naszej małej rodzince? – Mężczyzna zachichotał i wypił drinka, z którym przyszedł.
- Ja nikogo nie gram, ani w niczym nie pomagam.
- Nieeee?
- Naruto! – Usłyszał tuż nad uchem i odwrócił się smętnie.
- Co?
- Z kim rozmawiasz? – Sasuke stał mierząc ich groźnym spojrzeniem.
- Z Iruką. Waszym stylistą.
- Zaszczyt pana poznać pani Uchiha – mężczyzna skłonił się, a czarnooki zerknął na niego krzywo. Naruto zachichotał.
- Taaa… fajnie. Wybacz, ale chcemy zostać sami.
- Ależ Sasuke! – Blondyn wstał i uderzył ręką w stół – Tak nie można!
- Nie, Sasuke-san ma rację. Miło było cię poznać – Iruka pomachał niebieskookiemu. – Do zobaczenia! – Krzyknął jeszcze i zniknął w tłumie.
- Nie będziesz mi tu do kurwy nędzy gadał z jakimś zciotowaciałym stylistą – Sasuke brutalnie przygarną Uzumakiego do siebie.
- Ale on był bardzo miły.
- A co jak chciał cię zgwałcić?!
- Wsadzić węża do jaskini?
- Co?
- No wsadzić węża do jaskini? Bo nam mówili w klasztorze, że tak się gwałci.
- Gwałciliście w klasztorze? – Zapytał brunet zdziwiony i spojrzał uważnie na blondyna.
- Ja nie. Nie lubiłem tego, ale inni czasami.
- A kogo gwałcili?
- Oficjalnie kobiety – wyszczerzył się i dotknął krocza chłopaka.
- Chcesz się przejść? – Zadał pytanie rozszerzając lekko nogi. Tak, by dłonie Naruto miały więcej swobody.
- Nie. Tutaj jest bardzo miło. Zamówmy jakiegoś drinka. I czekoladę! – Uśmiechnął się i zanim brunet zdążył cokolwiek zrobić, zawołał kelnera.
- Co podać?
- D-drinka.
- A jakiego?
- Drinka mówię! – zmarszczył brwi i popatrzył na chłopaka najgroźniej jak umiał.
- Daj Bronx`a i Bellini.
- Oczywiście – chłopak odszedł pospiesznie, a brunet odgarnął włosy z czoła blondyna. – Do jakiego miejsca na pustyni chcesz jechać? Tam, gdzie byliśmy dzisiaj?
- Tak.
Kelner przyniósł drinki.
- Czego się gapisz? – warknął brunet biorąc swój kieliszek.
- Alkohol! – Zawołał uradowany blondyn i wyrzucił ręce w górę. Niestety niechcący uderzył bruneta, który wylał drinka na koszulę.
- Patrz co robisz matole! – Warknął i zabrał serwetkę, wycierając mokre ubranie.
- Oj Sasuke. Chodź lepiej do domu to wymienić – szybko dopił drinka i wstał trochę chwiejnie. Czarnooki podtrzymał go.
- Jesteś pewien? – Zapytał sceptycznie patrząc w zamglone oczy chłopaka.
- Oczywiście – wyszczerzył się do niego i powolutku, tak, by nikt ich nie widział podążyli w stronę wyjścia.
- Na pustynię wróć! – Krzyknął Naruto gdy znaleźli się na zewnątrz. Sasuke uśmiechnął się i zaprowadził chłopaka do mercedesa.

środa, 15 lipca 2009

10. Refuge

Um... Przepraszam za ten dziecinny rozdział.


Następnego dnia Sasuke obudził przeraźliwy krzyk z dołu. Zerwał się momentalnie z łóżka i zleciał na parter. Przeskakiwał co kilka stopni i o mało nie wpadł na matkę Sakury, która leciała na piętro.
- Co się stało? – Zapytał patrząc na nią zdezorientowany.
- Przyjechali! Przyjechali! – krzyczała biegnąc w stronę okna na klatce schodowej. Brunet poszedł za nią.
- Kto przyjechał? – Spytał grobowym tonem. Jakoś wątpił w to, że Miles City odwiedziła mafia, lub Suna. Kobieta z pewnością by się tak nie ekscytowała. Uśmiechnął się ironicznie, zerkając przez okno.
- No jak to kto? Ekipa filmowa! Będą kręcili o nas film!
- O was?
- Nie! Nie! Znaczy w Miles-city będą kręcili. Wspaniale prawda? Sakura już poszła na przesłuchanie. Podobno reżyser chciał zwerbować kilku mieszkańców miasta.
- Taa… a Naruto też tam jest?
- Kto? – Gospodyni zerknęła na niego zdziwiona. Uchiha zirytował się.
- Naruto. Ten blondyn, z którym przyjechaliśmy!
- Aaa on. Nie wiem, nie widziałam go od rana. Może wyszedł z moją córką. – Kobieta uśmiechnęła się patrząc na wielki, ekskluzywny bus. – Na pewno ją wybiorą. Jest taka piękna, prawda?
- Tak. – Powiedział przewracając oczyma. Hipokrytka. – Ja idę poszukać Naruto – burknął idąc na górę się ubrać.
- A Sakura to co? – kobieta odwróciła się do niego zbulwersowana.
- Przecież poszła na przesłuchanie.
- Ty też powinieneś. Na pewno by cię przyjęli. Później moglibyście razem grać w komediach romantycznych. Było by tak wspaniale, nie uważasz? – Zapytała, patrząc z dziwnym błyskiem w oku na Sasuke, który kiwnął tylko głową i zniknął na poddaszu. Kurwa co za babsztyl. Już wiedział po kim różowo-włosa ma charakterek. Dobrze, że naprawdę nie będzie musiał zostać jej mężem. Na tę myśl Sasuke oblał zimny pot. Boże, gdziekolwiek jesteś dziękuję ci! – pomyślał. Już się ubrał i schodził właśnie na dół, gdy zobaczył kobietę żegnającą pastora przy bramce. Uśmiechnął się ironicznie. Kochanka? Zszedł szybko na dół i otworzył drzwi. Kobieta stała na chodniku patrząc jak pastor idzie do domu. Gdy mężczyzna zobaczył Uchihe przystanął i spojrzał za siebie.
- Sasuke? Co tak późno wychodzisz? Myślałem, że jesteś na castingu do filmu. – Zaśmiał się nerwowo. – Poznaj moją przyjaciółkę. Channti, to mój przyszły zięć. Sasuke Channti. – Brunet spojrzał z uśmiechem na kochankę pastora. Młodą, około trzydziestoletnią kobietę, w drogiej spódnicy i stylowym żakiecie.
- Przyjaciółkę? – Uniósł brew do góry i zszedł po schodach.
- Tak, tak z pracy. Pomaga mi w parafii – mężczyzna zaczerwienił się i chrząknął kilka razy. Brunet spojrzał na niego z wyższością. W razie czego, będzie mógł wykorzystać swoją wiedzę, ale… w razie czego.
- Miło poznać. Pewnie ma pani dużo pracy. – Podszedł do kobiety i uścisnął jej spoconą dłoń. Jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
- Uch… tak, tak.
- Przepraszam, muszę już iść – pożegnał się i machnął jeszcze na ojca Sakury. Poranek okazał się bardzo owocny. Ciekawe, gdzie jest ten młotek. Pewnie szuka szansy na castingu. Kurwa, jakby mało mieli jeszcze kłopotów. Warknął i skierował się w stronę centrum miasta, skąd dobiegały hałasy. Wokół panowała absolutna cisza. Nawet psy nie szczekały, jakby nasłuchując tego, co dzieje się w Miles City.
Na miejscu zobaczył wielkiego busa, kilka mniejszych samochodów i tłum ludzi. Frajerów, którzy mieli nadzieję, że im się uda. Prychnął pod nosem i podszedł bliżej szukając blond czupryny.
- O patrzcie! Sasuke! Sasuke tutaj! – Usłyszał nagle głos jakiejś dziewczyny. Zerknął w tamtą stronę. Była to nieletnia znajoma Sakury. Uśmiechnęła się do niego słodka. Za nią stało całe towarzystwo, które poznał w barze. Zobaczył również „kolegę” Naruto. Skierował się w tamtą stronę z nadzieją, że może wśród nich znajdzie Uzumakiego.
- Sakura jest z przodu. Była chyba pierwsza w kolejce! – pisnęła jakaś dziewczyna. Brunet spojrzał na nią chłodno.
- Nie widzieliście gdzieś Naruto?
- Tego blondyna? Nie wiem, może stoi z Sakurą.
- Dzięki – burknął i zaczął się przeciskać przez tłum. Kurwa, czy ci cholerni ludzie nie mogą się odsunąć? Popchnął kogoś wyjątkowo opornego.
- Ej ty! - usłyszał za sobą, jednak nie odwrócił się. Nagle poczuł dłoń na ramieniu, która siłą obraca w swoją stronę – Chuju mówię do ciebie! – Krzyknął do niego jakiś goryl. Czarnooki uśmiechnął się ironicznie. Ciekawe co by Naruto powiedział, jakby go widział.
- I co w związku z tym? – Zapytał Sasuke mrużąc wściekle oczy.
- Przepraszam powiedz lepiej kutasie, bo ci mordę obiję! – Mięśniak już zamachnął się, by uderzyć bruneta, jednak ten złapał jego rękę. Tuż przed swoją twarzą.
- Wątpię żebyś wiedział z kim zadzierasz – szepnął, tak, by przeciwnik go słyszał. Wykrzywił jego pięść. – Na ogół za głupotę się płaci, jednak dzisiaj się nad tobą zlituje – coś strzeliło i goryl upadł na ziemie krzycząc. Z niedowierzaniem patrzył na swój nadgarstek znajdujący się po przeciwnej stronie ręki. Dotknął go delikatnie i aż krzyknął. Kilka głów odwróciło się w ich stronę.
- Tyyy!!!
- Następnym razem uważaj kogo obrażasz.
- Hej wracaj tu! – Krzyczał za nim, jednak Sasuke był już za daleko. Inni już nie sprawiali takich problemów.
- Gdzie poszła Sakura? – Zapytał jakiejś dziewczyny, która stała właśnie przed wejściem do supermarketu. Wskazała na drzwi i brunet nie czekając na nic wszedł do środka. Na początku ogarnęła go ciemność, ale jak wchodził dalej zobaczył małe światełko na końcu korytarza. Poszedł w tamtą stronę.
- Proszę zagrać scenę śmierci. – Usłyszał, gdy był już wystarczająco blisko. Podszedł de otwartych drzwi.
- Och Sasuke! Sasuke tak bardzo cię kochałam! Wybacz… wybacz za to, że cię tak skrzywdziłam. Proszę wybacz mi kochanie. Pamiętaj, że zawsze będę należała tylko do ciebie – stanął w drzwiach i patrzył jak dziewczyna chwieje się na nogach, by wraz z każdym kolejnym słowem więcej okładać się pięściami po brzuchu i twarzy. Upadła z głośnym jękiem.
- Eee Sakura? – Uchiha patrzył na nią i nie wiedział co powiedzieć. Po prostu go zatkało.
- Sasuke? Co ty tutaj robisz? – Zapytała wstając powoli.
- Szukam Naruto. Gdzie on jest?
- Na… na przesłuchaniu?
- Tak, to ważne.
- No, nie wiem. Ze mną go nie było.
- Ach! To było wspaniałe! – Ich rozmowę przerwał kobiecy krzyk. Spojrzeli na czerwonooką brunetkę siedzącą przy stole, wraz z kilkorgiem innych ludzi.
- Nnaprawdę?
- Tak! Dostajecie się bez gadania! Ty – wskazała na dziewczynę – i ty – na czarnookiego- macie główne rolę. Gratuluję! – zaczęła bić im brawo. A może oklaski przeznaczone były dla niej?
- Ja nigdzie nie będę grał – powiedział spokojnie brunet patrząc na nią beznamiętnie.
- Jak to nie?! Przecież każdy chce zagrać u senseia! Czeka cię wielka sława i pieniądze, jak możesz to odtrącać?!
- Normalnie. A teraz przepraszam, muszę już iść. – Odwrócił się i wyszedł. Kobieta i Sakura krzyczały do niego coś, tak samo zresztą jak pozostałe jury, jednak on nie zwracał na nich uwagi. Gdzie mógł poleźć ten młot? – myślał gorączkowo. Gdy doszedł do drzwi otworzył je mocno i uderzył dziewczynę, która wskazała mu drogę.
- Sorry – rzucił przez ramię i znów przepychając się przez kolejkę doszedł do drogi. Skierował się do biblioteki.

~~***~~

Naruto uśmiechnął się, gdy zobaczył czuprynę Sasuke na początku tłumu. Powolutku zaczął przeciskać się między ludźmi przepraszając co chwila kogoś. Zajęło mi to dobre kilka minut. Zlekceważył kilka obelg pod swoim adresem i w końcu doszedł do bruneta. Dotknął delikatnie jego ramienia i uśmiechnął się, gdy ten się odwrócił.
- Cześć.
- Gdzie byłeś? Wszędzie cię szukałem. – Przywitał się Sasuke, patrząc na niego wrogo.
- Tu i tam – banan z gęby blondyna nie schodził mimo spojrzenia mężczyzny.
- Tu i tam? Przez ciebie chcą mnie zabrać do pracy w jakimś zasranym filmie! – Syknął i złapał niebieskookiego za łokieć ciągnąc bliżej siebie.
- Znalazłem.
- Co?
- Znalazłem – szepnął mu do ucha i uśmiechnął się jeszcze szerzej. O ile było to możliwe.
- Panie i panowie! – Nagle ktoś krzyknął do mikrofonu przerywając gwar na placu. – A teraz mam zaszczyt przedstawić wam reżyseria filmu… uwaga, oto przed wami wspaniały Gai-sensei! – Nagle drzwi supermarketu otwarły się, a w nich stanął facet w zielonym kombinezonie. Przypominał raczej gościa ze starych filmów wojennych, niż sławnego reżysera. Naruto patrzył na wszystko zdezorientowany. Niedoinformowany.
- Moi kochani! Mam dla was wspaniałą wiadomość! – mężczyzna wybiegł na środek. Zakręcił przy tym jednego pirueta. Blondyn widząc to musiał podtrzymać się Sasuke. – Czas na Wiosnę Młodości! – Wykrzyknął i wystawił kciuk w górę. Błysnął wypolerowanymi zębami patrząc z pasją na tłum. Zaciętość była tak wielka, że Naru aż się przestraszył. – A teraz poznajcie mojego wspaniałego i jakże utalentowanego pomocnika Rocka Lee! – Wskazał ręką na drzwi z których wyleciała mniejsza kopia reżysera. Mniejsza i młodsza. Jedynym szczegółem jaki ich różnił były twarze. Buzia młodszego chłopaka niebezpiecznie przypominała głowę robaka. Dosłownie. Oczy, nos, usta, czoło. Wszystko, dosłownie wszystko. A jego krzaczaste brwi miały za zadanie odstraszać chyba inne owady. Uzumaki aż się wzdrygnął.
- Widzisz w co mnie wpakowałeś? – Usłyszał nad uchem.
- To przecież nie moja wina! – Syknął odwracając się minimalnie do bruneta.
- Szukałem cię i natrafiłem na to cholerne przesłuchanie. Ja uważam, że raczej twoja! Gdyby nie ty…
- Mamy już wybranych aktorów i teraz mogą rozpocząć się zdjęcia! – Wyrzucił ręce w górę krzycząc przy tym dziko. Tłum zawył podobnie do niego. – Po zakończeniu scen na pustyni odwiedzimy Brazylię! – ludzie wrzasnęli – A później jeszcze Nowy Jork. Czeka was najlepsza przygoda w życiu! Czeka was Wiosna Młodości!!! – Naruto słysząc to drgnął. Złapał Sasuke za rękę i odciągnął od zdziczałej populacji mieszkańców Miles City.
- Co? – Usłyszał, gdy byli już wystarczająco daleko, by móc spokojnie porozmawiać.
- Klucz jest gdzieś w Amazonce.
- Gdzie?
- To rzeka w Brazylii. Wiem wszystko. Musimy z nimi jechać, to nasza jedyna szansa.
- Ale…
- Sasuke, proszę… - szepnął uśmiechając się do niego delikatnie. Musnął dłoń mężczyzny i oblizał usta, przygryzając po chwili wargi. Zgódź się, błagam zgódź się…
- Posyłasz mnie na rzeź – mruknął w końcu czarnooki marszcząc brwi. Naruto krzyknął radośnie i niewiele myśląc uwiesił się na jego ramionach.
- Oj, nie będzie aż tak źle! Zobaczysz. Zakosztujesz życia gwiazdy. Będziesz grał w pornosach i w ogóle…
- Gdzie?! – Uchiha momentalnie odciągnął go od siebie.
- No później jak już będziesz sławny i bogaty, to pewnie będziesz grał w pornosach, jak każda gwiazda.
- Niby która?
- Hmm… w Chinach jest takich pełno. A tutaj… tutaj na przykład Pamela Anderson. – Zaczął gestykulować rękami, żeby dokładniej przekazać Sasuke informację. Zawsze tak robił, jak brakowało mu pomysłów na wypowiedź.
- Wiesz… Ja się tam takimi rzeczami nie interesuje, mały erotomanie, ale jak już tak chcesz zobaczyć mnie w pornosie, to za specjalną… opłatą – polizał delikatnie jego ucho – wspaniałomyślnie dostaniesz prywatny spektakl.
Naruto słysząc to zaśmiał się i zjechał ręką na pośladek bruneta.
- Trzymam cię za słowo. Teraz chodź – pociągnął go w stronę tłumu – Gwiazda musi pokazać się publiczności! – Zachichotał i zaciągnął czarnookiego na środek. Tłum, gdy go zobaczył zaczął dziko krzyczeć.
- A to właśnie nasz przystojny ukochany Sakury! – Powiedział reżyser bliżej przyciągając bruneta do siebie.
- CO?! – Uzumaki wybiegł na scenę dysząc ciężko. – CO TO MA NIBY BYĆ?! ON – wskazał na lekko zaskoczonego bruneta – Z NIĄ?! – Pokazał na Sakurę, która aż kipiała ze wściekłości. I zbulwersowania.
- Naruto jak śmiesz?! – wydarła się i nagle na placu zrobiło się strasznie cicho. – To mój narzeczowy i nie będziesz mi go odbierał, zrozumiano?! – Sasuke drgnął lekko na te słowa. – TY! TY…! To, że nie ty odnosisz sukcesy tylko on, nie upoważnia cię do tego, by decydować o tym z kim ma się zadawać, a z kim nie! Jesteś o niego zazdrosny i tyle! Nie jesteś nawet w jednym ułamku tak przystojny, męski, silny i inteligentny jak Sasuke. Nawet do pięt mu nie dorastasz! Jesteś tylko…
- Dość! – Syknął Naruto patrząc na nią już dużo spokojniej. W jego oczach było coś o wiele gorszego niż gniew. – Nie będę tak wredny jak ty i nie będę ci wypominał to kim ty jesteś. Jaka jesteś. Chcę tylko powiedzieć, że nie masz prawa w ten sposób o mnie mówić. Nie masz prawa mówić tak o kimkolwiek. Zrozum w końcu, że Sasuke nie należy tylko do ciebie. Ma innych przyjaciół. – Blondyn ani nie krzyczał, ani nie mówił podniesionym głosem. Na placu było tak cicho, że mógł swobodnie się wypowiedzieć. Nikt mu nie przerwał. Czuł tylko setki par oczu utkwionych w niego.
Odwrócił się, a tłum rozstąpił się przepuszczając chłopaka. Odszedł bez słowa.

~~***~~

- Aż ją zatkało – Sasuke znalazł Naruto niedaleko Miles City. Na pustyni. Chłopak siedział na skarpie i patrzył w niebo.
- Hm? – Odwrócił się wyrwany ze swojego świata.
-Muszę przyznać, że dałeś pokaz. Nikt się tego po tobie nie spodziewał. – Blondyn zaśmiał się i spojrzał na Sasuke.
- W Chinach często mnie ktoś obrażał. Ja jednak nie miałem na tyle odwagi, by mu się przeciwstawić. Obiecałem sobie, że gdy dorosnę, to już nikt nie będzie mnie tak traktował. – Brunet nie odpowiedział, tylko przysiadł się do Uzumakiego. Spojrzał w niebo.
- Jutro zaczynają się zdjęcia. Dzisiaj jest przyjęcie. Jesteś na nie zaproszony.
- To coś nowego.
- Reżyser jest pod wrażeniem twojej… twojej… twojej inteligencji.
- A tobie ciężko jest zaakceptować, że ktoś w końcu zobaczył, że jestem mądry.
- Dziwisz się?
- Tak.
- Ten reżyser ma coś z oczami. Tak mu latały, widziałeś? – Naruto spojrzał na niego uważnie.
- No trochę, a co?
- Pewnie ma jakieś skrzywienie jak patrzy na ludzi i dlatego zauważył u ciebie tę „inteligencję” – Brunet uśmiechnął się firmowo.
- Teme! – Chłopak rzucił się na niego i powalił. Niefortunnie jednak jego noga osunęła się ze skarpy i z krzykiem zaczął lecieć w dół. W ostatniej chwili poczuł silną rękę na nadgarstku. Spojrzał w górę.
- Młocie! – Syknął czarnooki starając się podciągnąć blondyna ku górze. Było to jednak trudne z powodu ostro zakończonej skały. Pod nimi nie było żadnej ściany, na której Uzumaki mógłby się wesprzeć.
- Draniu pomóż mi do cholery!
- A co robie? – Syknął i z całej siły podciągnął chłopaka w górę. – Tylko ty możesz być taki lewy… - Stęknął, gdy blondyn wylądował na nim.
- Mój bohaterze! – Naruto sparodiował Sakurę i złapał Sasuke za szyję. – Mój bohaterze ofiaruję ci moje dziewictwo! – Zapiszczał śmiejąc się przy tym. Uchiha położył dłonie na pośladkach chłopaka.
- Jesteś pewien?
- Och! Wybawicielu mój! – piszczał niebieskooki tuląc się do mężczyzny. Sasuke warknął.
- Jeśli nie przestaniesz sam cię zrzucę ze skały.
- Nie zrobisz tego – blondyn bez ostrzeżenia polizał jego szyję. Dłonie chłopaka muskały krocze Uchihy. Stęknął ciężko i ścisnął mocniej pośladki Uzumakiego.
- Mogę zrobić coś o wiele gorszego…
- Co? – Naruto przybliżył swoją twarz do leżącego. Oddechem parzył usta bruneta. Sasuke nie odpowiedział tylko musnął wargi chłopaka. Ten jednak uciekł zaraz po tym. Uchiha spróbował pogłębić pocałunek, jednak Naruto wciąż nie dawał się złapać. Zirytował się. Złapał go za kark i brutalnie przyciągnął do siebie. Blondyn jęknął i otarł się o krocze chłopaka.
- Sas… - sapnął wprost do ucha bruneta. Uchiha drgnął.
- Tak? – Zapytał wkładając ręce za spodnie chłopaka.
- Przyjdźmy tutaj wieczór.
- Czemu?
- Proszę…
- Wieczorem jest przyjęcie.
- Możemy się wymknąć – przygryzł ucho bruneta. – Hmm?
Sasuke westchnął.
- Niech ci będzie – mruknął i poczuł jak Naruto wpija się w jego usta. Ostatni raz pocałował go mocno i namiętnie. Ostatni raz przed wieczorem…

~~***~~

- Sasuke! – Po całym domu rozniósł się wrzask Sakury. Dziewczyna stała właśnie przed lustrem i na zmianę przykładała do sylwetki wściekło różową suknię z głębokim dekoltem, oraz krótką małą czarną. Bardzo krótką. Naruto siedział i patrzył się smętnie w okno. Ostatecznie zakopali topór wojenny i było tak jak przedtem.
- A może ta? – Różowo-włosa podbiegła do szafy i wyciągnęła z niej limonową kreację sięgającą ziemi. Blondyn wytrzeszczył oczy.
- Eee…
-Och! Wspaniale! Ta będzie idealna, widzisz jak cię zatkało! – Zapiszczała i poleciała przebrać się do łazienki. W drzwiach pojawił się Sasuke.
- Czego chciała? – Spytał patrząc z lekkim uśmiechem na Naruto. Chłopak przewrócił oczyma.
- Wolisz nie wiedzieć.
- Tadam! – Dziewczyna wyleciała z łazienki i okręciła się wokół własnej osi. – Jak ci się podoba? – Zapytała Sasuke podchodząc do niego kocim ruchem. Naruto zachichotał, gdy zobaczył minę Uchihy.
- Bardzo… energetycznie.
- Z czego się śmiejesz matole? – Sakura odwróciła się do niebieskookiego, który stężał w sobie i spojrzał na nią srogo. – Um… wybacz, to z przyzwyczajenia.
- Ja bym ci się radził odzwyczaić – powiedział bardzo poważnie i wyszedł z pokoju. Dziewczyna niczym nie zrażona spojrzała w lustro.
- A może lepsza będzie ta? – Zwróciła się do czarnookiego, jednak mężczyzny nie było już w drzwiach. Warknęła rozzłoszczona i postanowiła się przebrać.

Naruto czekał przed domem opierając się o czarnego mercedesa Sasuke. Uśmiechał się lekko patrząc na jakieś nastolatki czatujące w krzakach na Uchihe. Na gwiazdę. Niebieskooki zachichotał i odwrócił się, gdy poczuł dłoń na ramieniu.
- Ktoś do ciebie – wskazał ręką zarośla, a brunet spojrzał w tamtą stronę marszcząc brwi. Krzaki poruszyły się nieznacznie. Sasuke spojrzał tym wzrokiem.
- Zwariowałeś? – Uzumaki zareagował natychmiast klepiąc czarnookiego po plecach.
- Skąd niby miałem wiedzieć? – Zapytał patrząc jak wystraszone nastolatki wychodzą z ukrycia.
- Sasuke-kun my chciałyśmy autograf – wydukała jednak z nich czerwieniąc się obficie. Blondyn spojrzał z uśmiechem na gwiazdę.
- Nie daje.
- Ale Sasuke-kun…
- Powiedziałem, a teraz dajcie mi spokój, mam ważniejsze rzeczy do roboty! – Syknął i spojrzał na nie lodowato. Dziewczyny momentalnie uciekły.
- Jesteś przykładem uprzejmości i kultury.
- Radziłbym ci zacząć brać ze mnie przykład – zbliżył się do chłopaka bardzo blisko. Położył dłonie na masce samochodu, tuż za blondynem. – Zacznijmy od teraz. Pierwsza lekcja, Sasuke ma zawsze rację… - szepnął do ucha chłopaka. Naruto dotknął delikatnie jego klatki. Czuł jak temperatura jego ciała zaczyna niebezpiecznie wzrastać.
- Już jestem! – Usłyszeli przy schodach głos Sakury. Oderwali się od siebie. – Co wy?
- Tłumaczyłem Naruto coś – mruknął brunet i wsiadł do samochodu. W prawdzie przyjęcie nie odbywało się daleko, jednak Sakura uparła się by jechać autem. Nikt jej nie przegadał i Sasuke musiał skapitulować.
- Jedziemy rozpocząć nowe wspaniałe życie! – Krzyknęła siadając do przodu. Naruto pokręcił tylko głową ze zrezygnowaniem i z krzywym uśmiechem usiadł z tyłu. Ruszyli na przyjęcie.

niedziela, 12 lipca 2009

9. Refuge

Uwaga!
Ciekawostka:
Koko "Naruto" zna g(ł)ównie z telewizji Jetix. Odcinków w oryginale oglądała tylko kilka. Ja nawet Shippundena nie znam! ^.~ Mang nie czytuje.
Nie jestem jakąś tam szczególną fanką tego ® Naruto.
Naprawdę trudno jest mi zapamiętać jak Naruto mówił gdzie w czym ^-^` serio. Bo z tego co się orientuję wszędzie mówił co innego. Musicie mi więc wybaczyć tego typu błędy, a za 'kumalskiego' przepraszam. Obiecuję, że jeśli nie będę czegoś wiedzieć to się was zapytam ^-^



Rano nie rozmawiali już na temat zapachu i smaku ust Sasuke. Naruto był już normalny. Śmiał się, żartował i dużo gadał. Przeprosił ojca Sakury, ale przyszło mu to niezwykle ciężko. Cały czerwony na twarzy wydukał formułkę grzecznościową, którą wymyślił Uchiha, a pastor kazał mu powtórzyć jeszcze raz to, co powiedział. Później łaskawie mu wybaczył. Rozpoczął kazanie przeznaczone specjalnie dla blondyna, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Pan Fajfus? – Zapytał gość patrząc uważnie na pana domu.
- Tak w czym mogę pomóc?
- Ktoś chciałby z panem rozmawiać. Czeka przed domem, proszę za mną. – Chłopcy słysząc to spojrzeli bacznie po sobie. Ktoś. Niemożliwe, żeby tak szybko ich wytropili. Naruto mafią Sasuke za bardzo się nie przejmował, ale Suna… nawet oni nie byli w stanie tak szybko dojść do tego, gdzie znajduje się ich wróg. Cholera, cholera, cholera i co teraz?! Spojrzał spanikowany na bruneta, który gestem głowy wskazał schody. Odeszli od stołu dziękując gospodyni, która rozmawiała o czymś w kuchni z córką. Gdy znaleźli się na klatce schodowej wyjrzeli przez okno.
- Myślisz, że to ktoś z kasyna? – Zapytał w końcu brunet patrząc na mężczyznę stojącym przez czarnym BMW. Samochód był równie luksusowy, co bryka Sasuke.
- Nie, a przynajmniej nie wygląda.
- Musimy się zmyć! – Uchiha już miał iść na poddasze, gdy blondyn złapał go za ramię.
- Nie. Zostaniemy tutaj. Jeśli zjawi się Suna, to na pewno nie z kimś takim – wskazał na mężczyznę, który właśnie wręczał jakiś pakunek pastorowi.
- Może to pułapka?
- Gaara jeszcze nie wie z kim ma do czynienia. Na razie będzie nas szukał jak zwykłych przestępców.
- Mam nadzieję – mruknął Sasuke i spojrzał ostatni raz na gościa. – Idziemy do biblioteki?
- Tak, najwyższa pora wziąć się za robotę.
- To twoja pierwsza inteligentna wypowiedź odkąd cię poznałem.
- Teme! – Krzyknął Naruto rzucając się na bruneta. Przygwoździł go do ściany.
- Takiś chętny? – Zapytał mężczyzna z kpiącym uśmieszkiem.
- A wytrzymasz takie tempo? – chłopak zaczął się powoli zbliżać do bruneta. Owiał jego usta oddechem. Uśmiechnął się, kiedy poczuł dłonie na swoich pośladkach.
- Sasuke! Naruto! Jesteście tam? – z salonu dobiegł ich głos Sakury. Odsunęli się momentalnie od siebie.
- Tak już idziemy! – gdy zeszli, dziewczyna spojrzała na nich groźnie z rękami założonymi na biodrach.
- Znów chcieliście iść beze mnie? – Spytała marszcząc brwi. Brunet stojący na niebieskookim i westchnął cierpiętniczo.
- Sakura mamy ważne sprawy do załatwienia.
- Mogę wam pomóc. Umiem wiele rzeczy.
- W to nie wątpię – burknął blondyn przewracając oczami.
- Coś sugerujesz? – Dziewczyna spojrzała na niego mrużąc wściekle oczy.
- Naruto chciał tylko powiedzieć, że lepiej byś zajęła się kontaktami z rodziną. No wiesz, odnawianiem więzi i takich tam – Sasuke zaczął się powoli cofać w stronę drzwi. Naruto stał patrząc na niego nic nie rozumiejąc.
- Ale ja chcę wam pomóc – Naciskała.
- Wiesz, są ważniejsze sprawy, od naszych głupich pomysłów – uśmiechnął się, a w następnej minucie zniknął za drzwiami wejściowymi.
-Eee… no to pa! – Uzumaki puścił się biegiem w ich kierunku, bojąc się, że różowo-włosa się na niego rzuci, czy potraktuje go jakąś niewybredną torturą za to, że jej miłość właśnie nawiała.

~~***~~

- Aleś ty niekumany – mruknął do chłopaka Sasuke, gdy ten znalazł się koło niego. Kierowali się właśnie do biblioteki.
- Sam jesteś niekumany! Jak to jest do cholery, że ty zawsze umiesz wymyślić jakąś sensowną wymówkę i wszyscy ci wierzą?!
- Bo to trzeba mieć tu młotku – Sasuke postukał palcem w czoło niebieskookiego i uśmiechnął z kpiną.
- Ta tylko, że ci co mają tu – palce Naruto wylądował na czole bruneta – mają też tu – teraz Uzumaki namalował kółko wokół skroni swojego przyjaciela. – Draniu – dodał z uśmiechem i puścił się pędem przed siebie, gdy dłonie czarnookiego o mało go nie dotknęły. Roześmiał się słysząc przekleństwa pod jego adresem. Matoł. Sasuke pobiegł za nim. A jak go złapie to nie ręczy za siebie. Mijani ludzie patrzyli na niego zaspanym wzrokiem. Rozpoczynali kolejny nudny dzień życia. Zabawne… on miał aż za dużo rozrywki z tym debilem. Gdy dobiegł do biblioteki zdyszany chłopak czekał na niego już przed drzwiami budynku. Jego oczy błysnęły groźnie, gdy znikał za dębowym wejściem. Uchiha warknął zdenerwowany, jednak po chwili uśmiechnął się cwanie. Usiadł na kamiennych schodach i wystawił twarz do słońca. Dopiero zaczynało grzać, dlatego było bardzo przyjemnie…
- Draniu! – Rozległ się krzyk za jego plecami. Nawet się nie odwrócił. – Sasuke chodź tutaj! – Zero reakcji. – Teme, do cholery mówię do ciebie! - dziecinny głos coraz bliżej. Uśmiech czarnookiego poszerzył się. – Sasuke – ktoś nagle szepnął mu go ucha. Drgnął. – Sasuke potrzebuję cię. – Poczuł język za uchem i uśmiech zszedł mu z twarzy. Tym razem nie da się tak łatwo przekupić. Chłopak musi się bardziej postarać. – Sasuke pamiętasz, że jesteś Sprite? Ja jestem pragnieniem – ręce niewinnie sunące po ramionach. – Co zrobisz z pragnieniem, Hmm?- zapytał całując delikatnie jego kark. Kurwa. Brunet odwrócił się, patrząc na blondyna z wyższością.
- Czeka cię kara – rzekł patetycznym tonem, wstał i wszedł do biblioteki. Po chwili taszczył kilka grubych tomiszczy. Nie widział nic, prócz zakurzonych okładek. Naruto podbiegł do niego i zabrał mniejszą połowę ksiąg. Brunet spojrzał na niego sceptycznie, a chłopak widząc jego wzrok wzruszył tylko ramionami.
- No co? Jesteś większym gorylem ode mnie, to nieść będziesz więcej. Sam powiedziałeś, że ze mnie to chuchro jest.
- Powiedziałem coś jeszcze.
- Co?
- Że jesteś matołem.
- Wypchaj się papierem! – Niebieskooki wystawił mu język, schodząc ostrożnie po schodach.
- Jak się nim wypcham, to nie będziesz miał z czego się edukować.
-… No racja. – Naruto niewiele myśląc podrapał się po karku. Wszystkie książki wypadły mu z rąk i sturlały się na sam dół schodów. Spojrzał wystraszonym wzrokiem na Uchihe, który widząc go chciał załamać ręce. Powstrzymał się jednak.
- Gdzie idziemy? – Zapytał, kiedy blondyn w końcu pozbierał książki.
- Eeee… na pustynię?
- Zapomnij. Nie mam zamiaru się tam smażyć.
- No to gdzie niby? Znasz jakieś lepsze miejsce?
- Niedaleko jest małe jezioro. Tam nikt nam nie będzie przeszkadzał. – Oczy Sasuke błysnęły groźnie. Wyczuł jak Uzumaki przełyka ciężko ślinę.
- No nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Jesteś pragnieniem, zapomniałeś?
- Nie – chłopak spuścił głowę.
- No to się nie leń, tylko chodź.

Gdy doszli lekko zalesionego obszaru, zobaczyli małe jeziorko. Na szczęście nikogo nie było w pobliżu. Usiedli pod najdalszym drzewem i otworzyli książki. Po kilku godzinach, Naruto położył się na trawie. Uśmiechnął się widząc wzrok Sasuke.
- Mówiłem ci, że mnie to męczy.
- Nie wątpię.
- Lubisz ojca Sakury?
- Nie.
- Ja też go nie lubię – nagle uśmiech zszedł mu z twarzy – traktuje mnie jak kogoś gorszego – westchnął i zwrócił głowę ku niebu, nie patrząc na bruneta. Mężczyzna tymczasem spojrzał na niego uważnie.
- Zrozum go, ma kompleksy.
- Niby jakie?
- A ty byś nie miał jakbyś się nazywał Fajfus? – uniósł brwi do góry, z lekkim uśmiechem witając zmianę na twarzy niebieskookiego.
- No… pewnie tak. Sakury też miała. A teraz też się nazywa Fajfus?
- Nie, Haruno. – Naruto zaśmiał się.
- Zdecydowanie lepiej niż Geylord Fajfus.
Zapadła cisza. Niebieskooki patrzył chwilę na niczym niezmąconą taflę jeziora, po czym wrócił do lektury. Uchiha uśmiechnął się pod nosem. Jak na razie nie będzie nic robił. Zaczeka. W końcu maja czas, a czekanie na pewno się opłaci. Naruto był jak deser lodowy. Najlepiej smakował, gdy był dobrze zmrożony…

~~***~~

Przez kilka następnych dni nic tylko czytali, rozmawiali, wracali do domu Sakury i spędzali z nią czas. No i czasami jeszcze z jej znajomymi. Rodzice dziewczyny czasem męczyli „parę narzeczonych” pytaniami, sugestiami, aluzjami, jednak w końcu dawali za wygraną. Najgorsze jednak było to, że cała szopka powtarzała się następnego dnia. I tak w kółko.
W czwartek mijał tydzień odkąd przyjechali do Miles City. Mafia się nie pokazywała, w księgach niczego nie znaleźli, a Naruto był coraz bardziej sfrustrowany. Sasuke również nie pomagał. Mężczyzna zaczął traktować go z lekkim dystansem. Zastanawiał się dlaczego. Od ich rozmowy przed biblioteką nie było już dwuznacznych uwag i gestów. Zamiast tego blondyn dostał dodatkową porcję ironii, złośliwości i milczenia. Milczenia, które z każdą kolejną sekundą zaczynało go bardziej denerwować. Jego cierpliwość sięgała granic. Nie będzie tak żył! A drań nie będzie się tak zachowywał!
- Teme! – Wykrzyknął podsycany przez Kyuubiego. Siedzieli właśnie na jakiejś skale na pustyni. Zbliżał się już wieczór, więc słońce nie było uciążliwie. Wiał przyjemny, orzeźwiający wietrzyk.
-Co? – Mężczyzna podniósł wzrok znad „Kultury starożytnych Chin”, kolejnej z licznych historii całego Państwa Środka. Niebieskooki podejrzewał, że jego wiedza znajduje się już na poziomie Uniwersyteckim. Naruto… Naruto czytanie szło trochę gorzej.
- Znalazłeś coś? – Spytał na czworaka zbliżając się do czarnookiego, który patrzył na niego bez wyrazu.
- Może.
- Może?
- Może. – Uzumaki przymknął na chwilę oczy i policzył do pięciu. Kiedy je otworzył Sasuke gdzieś zniknął. Rozejrzał się zdziwiony i już miał się odwrócić, gdy ktoś brutalnie przycisnął go do skały. Obrócił go na plecy.
- Sasuke… - stęknął widząc twarz mężczyzny nad sobą.
- W tych zasranych książkach nie ma nic!
- Szukaj, może akurat coś znajdziesz. – powiedział z nadzieją w głosie blondyn.
- Mam lepszy pomysł – zniżył się tak, że stykali się nosami. Brunet przygryzł delikatnie wargę mniejszego chłopaka. Gdy ten otworzył mocniej usta oczekując czegoś więcej, zęby czarnookiego zacisnęły się nieco mocniej na wardze. Naruto jęknął w proteście marszcząc brwi. Sasuke przegryzł delikatną skórę z zafascynowaniem patrząc w oczy blondyna. Powolnym gestem zlizał kropelki krwi, które pojawiły się na ranie. Uzumaki oddychał ciężko. Czarnooki leżał na nim całym ciałem. Automatycznie zaplótł swoje nogi na biodrach mężczyzny, ocierając się o niego prowokacyjnie.
No dalej zrób coś więcej – mówiły jego oczy. Chciał wyrazić się prośbę w gestach, jednak Uchiha zdawał się w ogóle nie rozumieć zachowania niebieskookiego. Wciąż lizał ranę chłopaka.
- Smakujesz krwią – szepnął po chwili. Oczy Naruto otwarły się szerzej.
- Bo mnie zraniłeś. To chyba oczywiste! – Syknął unosząc się delikatnie w celu złapania oddalających się ust przyjaciela.
- Smakujesz krwią – powtórzył brunet i usiadł na skraju skarpy. Uzumaki, kiedy się w końcu opamiętał dołączył do niego.
- W takim razie smakujemy podobnie.
- Jaki smak ma krew? - Spojrzał na niego z dziwnym, mało spotykanym zacięciem. Sasuke zazwyczaj był władczy, rozkazywał i wydawał polecenia. Wszystko musiało iść po jego myśli. Ale zawsze traktował świat na dystans, z chłodną obojętnością. Naruto nie widział u niego jeszcze takiego uporu. Uśmiechnął się i odpowiedział:
- Smak krwi zależy od jej właściciela.
- Jak smakuje moja krew?
- Jest cholernie ostra jak papryczka chilli. Ta, co podała matka Sakury ostatnio na kolację. Pamiętasz? A ja głupi wziąłem od razu całą garść – zaśmiał się przypominając sobie ten incydent. Później musiał zabrać dwie butle wody na poddasze. Co chwila się budził i pił. A później zlatywał do kibla, ale mniejsza z tym.
- Masz gdzieś wodę pod ręką? – Uśmiechnął się do niego niebezpiecznie.
- A powinienem mieć? – Chłopak podrapał się z tyłu głowy.
- Sądzę, że tak.
Nie zdążył odpowiedzieć. Sasuke po raz kolejny powalił go na skałę. Jego oddech był taki gorący. Niebieskooki oblizał wargi.
- Jesteś Sprite. Powinieneś później ugasić moje pragnienie – mruknął, tuż przed tym jak brunet go pocałował. Na początku delikatnie muskał jego usta swoimi. Jeździł po nich językiem, a jego dłonie dotykały ciała mniejszego chłopaka. Badały je niespiesznie.
- Sasuke… - jęknął, gdy poczuł język na swojej szyi. Niesamowicie gorący i niesamowicie namiętny język, który lizał każdy centymetr skóry. Ręce bruneta stawały się zaś coraz odważniejsze. Właśnie zaczęły badać brzuch Naruto. Chłopak otarł się o niego. Boże jak on uwielbiał jego krocze… Uwielbiał je czuć… Wiedzieć, że gdy to robi czarnooki staje się coraz twardszy…
- Lubisz smak krwi? – Usłyszał tuż przy uchu. Przeszły go dreszcze. Język Uchihy zaczął lizać małżowinę. Cholera, czemu on musi być taż taki… taki…
- Taaak – jęknął nie mogąc się powstrzymać. W odpowiedzi brunet pocałował go namiętnie. Głęboko. Naruto zaczął z pasją oddawać pocałunek. Oddychał urywanie, parząc policzek przyjaciela.
Ahhh….. mocniej.
Otarł się o niego ponownie. Mimowolnie zaczął wyobrażać sobie jak Uchiha wygląda nago. Jaka jest w dotyku jego skóra, jak twardy jest… Uśmiechnął się odrywając od ust Sasuke. Oblizał napuchnięte wargi.
- Jak teraz ugasisz pragnienie?
- Sądzę, że pragnienie ugasi się samo – uśmiechnął się wrednie i wstał. Spojrzał jeszcze na niewielką wypukłość w spodniach blondyna. Podniósł swoją część książek i nawet się nie żegnając poszedł w stronę samochodu. Wyjechali dość daleko. I… i Naruto zorientował się, że nie za ciekawie będzie zostać tutaj samemu, jak czarnooki odjedzie. Wrzasnął za nim i w ekspresowym tempie pozbierał wszystkie książki. Po chwili stał już przy mercedesie. Uchiha uniósł brew i uśmiechnął się ironicznie.
- Pragnienie nie chciało sobie ulżyć? – Zapytał wsiadając do samochodu. Niebieskooki poszedł za jego przykładem.
- A Sprite by go podglądał? Chciałeś mnie tutaj zostawić! – Wymierzył oskarżycielsko palec w kierunku bruneta.
- Nie, nie miałem takiego zamiaru, ale po zastanowieniu…
- Haha! Teraz już za późno draniu! Masz refleks szachisty. – Zaśmiał się opierając o fotel. Był całkowicie odprężony. Spojrzał na Uchihe. W jednej chwili brunet ruszył skręcając ostro. Naruto nieprzygotowany na coś takiego rozlaszczył się na szybie - jak mucha.
- Szachista zrobił ruch. – Sasuke jechał z zabójczą prędkością. Zahamował nagle i Uzumaki wylądował na desce rozdzielczej – A teraz kolejny – ruszył i znów skręcił. Blondyn wleciał na Uchihe, który patrzył na niego w wyższością. – Chcesz zobaczyć jak będzie wyglądał szach-mat?
- Nie, to możesz mi akurat oszczędzić! – stęknął wściekle niebieskooki podnosząc się z kolan kierowcy. – Szopki ci się zachciało odstawiać?! Przez ciebie się uderzyłem draniu! O tutaj – wskazał na głowę – I tutaj! – łokieć. – i tutaj – pokazał brunetowi jeszcze kilka mniej, lub bardziej prawdopodobnych miejsc, które rzeczywiście były narażone na jakieś kontuzję. Sasuke patrzył na niego chłodno.
- Tak mi przykro. Mam pocałować?
- Nie, obejdzie się – burknął Naruto wlepiając wzrok w kierownicę. – Możemy już jechać? – Zapytał w końcu, nie mogąc znieść spojrzenia czarnych oczu. Cholera co za drań!

~~***~~

Wracali w ciszy, słuchając radia. Sasuke właśnie przełączył na swoją ulubioną stację. Tam, gdzie dużo było rocka i metalu. Brunet lubił te klimaty. Uważał, że pokazują czym jest prawdziwe życie. Takie bez słodkości i różowości.
- Nie mam zamiaru słuchać jakichś zdesperowanych nastolatków! – Wrzasnął blondyn, gdy usłyszał pierwsze słowa piosenki. Przełączył stację. Z głośników wydobyły się posapywania jakiegoś rapera. Skrzywił się z niesmakiem. Bez słowa zmienił na poprzednią stacją. Gdy zabrzmiały ostre gitary, Naruto wrócił do hip-hopu.
- Jeśli jeszcze raz to zrobisz zobaczysz jak wygląda szach-mat – powiedział spokojnie i przełączył na rocka.
- Spadaj teme – burknął i wrócił do zasranego amerykańskiego rapera. Sasuke zahamował gwałtownie. Naruto znów poleciał na deskę rozdzielczą.
- Masz w tej chwili przełączyć na poprzednią stację.
- Bo co? – Chłopak wystawił mu język.
- Bo przez tydzień nie usiądziesz na tyłku.
- Nic mi nie zrobisz draniu!
- Przekonamy się? – przybliżył się do niego.
- Nie baw się ogniem, bo będziesz w sikał w nocy! – zaśmiał się, jednak mina zrzedła mu, gdy zobaczył nóż w dłoniach Sasuke. Mężczyzna uśmiechnął się wrednie przykładając go delikatnie do krocza chłopaka. Nacisnął na nie mocniej. Uzumaki pisnął kuląc się w fotelu i starając się odciągnąć ostrze. Bezskutecznie. Pokaleczył sobie tylko palce.
- Co… ty? – wystękał przygryzając wargę.
- Ostrzegałem – powiedział brunet niskim, seksownym głosem. – Wolisz szyję? – przejechał bardzo delikatnie ostrzem przy krtani. Tak, by tylko przeciąć skórę – czy jakieś inne miejsce? – dotknął stalą brzucha blondyna, podciągając jednocześnie koszulkę. Chłopak drgnął.
- Brzuch – padła zdecydowana odpowiedź. Czarnooki spojrzał na niego z niedowierzaniem. – No dalej. Zrób to. Cykasz się? – dodał po chwili, widząc, że Uchiha tylko na niego patrzy – Wiedziałem. Puste, nic niewarte gada… - jęknął gdy ostrze przejechało po lekko umięśnionym brzuchu. -…nie.
- Mam kontynuować?
- A jak daleko… się posuniesz? – Zapytał niebieskooki palcami przejeżdżając po ostrzu noża.
- Nie wystarczająco daleko, żebyś wylądował w szpitalu. – W odpowiedzi brunet zrobił kolejną ranę. Zlizał krew, która zaczęła z niej wypływać.
- Lubisz takie masochistyczne zabawy?
- Może. Sam je zacząłeś. – Sasuke rozmazał krew na stali. Odłożył nóż.
- Zagoi ci się? – Zapytał nie spuszczając wzroku z brzucha chłopaka. Od czasu do czasu lizał rany.
- Tak. Za chwilę.

~~***~~

- Mówiłem ci już, że jesteś walnięty? – Naruto uśmiechnął się do kierowcy.
- Nie jestem walnięty – zaprzeczył spokojnie brunet. Trochę zbyt spokojnie, jak na niego.
- Jesteś.
- Nie.
- Tak.
- Nie jestem.
- Ależ jesteś.
- Jeszcze słowo…
- Jesteś walnięty – niebieskooki zaśmiał się, gdy Sasuke spojrzał na niego tym wzrokiem.
- Jestem walnięty.
- Serio? – Uzumaki spojrzał na niego tak, jakby właśnie oznajmił mu, że umie rzeźbić.
- Jestem walnięty. Za to ty… - uśmiechnął się niebezpiecznie -… ty jesteś samobójcą.
- Eee… - blondyn zamrugał kilka razy.
- Grabisz sobie, a moja zła strona powoli zaczyna tracić cierpliwość.
- Będę z przyjemnością czekał na twoją gorszą stronę. – banan jakoś nie mógł zejść mu z gęby. Sasuke pokiwał ze zrezygnowaniem głową, jednak również się uśmiechnął.
- Matoł.