czwartek, 29 listopada 2012

True

Do napisania tego tekstu, zainspirowało mnie kilka blogów, które ostatnio odwiedziłam. Nie będę wymieniała ich autorów, bo nie taki jest mój cel. Po prostu mam już dość tego, że wszyscy robią z Naruto i Sasuke niedorozwinięte emocjonalnie cioty. To parodia, więc nie bierzcie tego tekstu na serio.

1. True

Sasuke wszedł do mieszkania bardzo zmęczony.
– Naruto! – wrzasnął, a raczej warknął głośno, bo nie miał w zwyczaju krzyczeć. Położył torbę na podłodze, ściągnął buty i schował je do szafki. Nikt mu nie odpowiedział, więc skierował się do kuchni.
Wchodząc do niej, uderzył w niego nieprzyjemny zapach spalenizny. Skrzywił się brzydko, widząc bałagan panujący w zlewie. Pomyślał ze złością, że on na pewno nie będzie mył tych wszystkich brudnych naczyń. Teraz była przecież kolej Naruto. Rozzłościł się jeszcze bardziej, kiedy nadepnął na pustą puszkę po piwie. Kiedyś o mało nie wdepnął w kocią kupę, co tak go wkurzyło, że wyrzucił kocura, który ją zrobił. Trzeba dodać, że kot zrobił ją na samym środku dywanu. Skubaniec trafił prosto w wyhaftowane liście pięknego, perskiego kwiatu.

wtorek, 27 listopada 2012

Odpowiedzi na komentarze

Cześć, chciałam odpowiedzieć na komentarze i wyjaśnić kilka rzeczy.

Lightin,
Humor, widoczny w niemal każdym zdaniu, jest niewymuszony, trochę prostacki, absolutnie protolinijny, ale nie żałosny. Ani razu się nie skrzywiłam.
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, słysząc to :) Z zamierzenia Cum miało być właśnie takie.
Ze względu na prawie zerowy poziom wiedzy związany z faraonami, archeologią nie wiem, czy to, co piszesz, ma sens, ale zdam się na Ciebie.
Pisząc to opowiadanie, często zerkałam do encyklopedii. Co prawda jest jeszcze jedna rzecz, którą muszę poprawić, bo jeden z czytelników zauważył błąd, ale wszystko oprócz oczywiście tych złotych skarebeuszy (które wymyśliłam, żeby sklecić jakoś fabułę) jest prawdą. 

Rosalie, cieszę się, że akcja trzyma w napięciu. Chciałam sprawdzić się, czy w takim gatunku dałabym radę coś napisać, więc tym milej słyszeć słowa, że akcja jest dynamiczna.
Sasuke i zdrajcę Kibę polubiłam od razu. Naruto odrobinę mniej. Jakoś tak wydaje mi się strasznym fleją, i ponadto sposób jego bycia mi nie pasuje.
Naruto zarówno jest, jak i nie jest kanoniczny. Jego postać trochę prostackiego, nieokrzesanego archeologa bez licencji wykreowałam celowo. Uwielbiam gry video z gatunku przygodówek i Nathan Drake z Uncharted był moją inspiracją do stworzenia właśnie takiego Uzumakiego. Z kolei Sasuke jest wariacją na temat Lary Croft z Tomb Raidera. Pomysł napisania przygodówki z sasunaru miałam już od dawna, ale dopiero zagranie w Uncharted dało mi kopa, żeby w końcu się za to zabrać. 
Ale denerwuje mnie powoli to, jak ciągle nazywa Sasuke per drań.
To specyfika mojego stylu, bo w chyba każdym swoim tekście często używam określeń typu drań, dupek  w odniesieniu do Sasuke.
W ogóle twój Uzumaki jakoś do mnie nie przemawia. 
Naruto jest w Cum bardzo, bardzo specyficzny i tak sobie myślę, że chyba albo można go lubić, albo nienawidzić. 
Cieszę się, że Uchiha przypadł ci do gustu. :)

Basiu, odnośnie twojego pytania do Refuge i Kiczu - oba fanfiki nie mają przyszłości. Refuge jest ostatecznie zawieszone, Kicz skończyłam, jak skończyłam i już nie będę do niego wracać.

Sasutard,
Zwykle jestem strasznie wybredna co do opowiadan SasuNaru\NaruSasu
Polecam forum SasuNaru, link znajdziesz na blogu, w zakładce linki. Tam jest naprawdę wiele godnych uwagi ff :)
Przez cztery lata walkowalam historie sztuki w szkole sredniej, i ze wszystkich okresow i epok, ktore przyszlo mi przerobic, ta - Starozytnego Egiptu uwiodla mnie szczegolnie.
Ja co prawda nie uczyłam się historii sztuki, ale zawsze starożytny Egipt mnie fascynował. Ich wierzenia i historia są zresztą świetnym materiałem na filmy czy gry. Książek jeszcze w tej tematyce nie czytałam, ale, kurde, będę musiała zacząć!
Zazdroszcze, jesli tam bylas ;) 
Byłam i zakochałam się w Egipcie. Niestety nie odwiedziłam ani Doliny Królów, ani nie zobaczyłam Piramid. Mam jednak nadzieję, że nadrobię zaległości, jeśli kiedyś tam jeszcze wrócę. Naprawdę polecam Egipt!

Odnośnie komentarzy pod Bom Bom!
Cieszę się, że poprawiona wersja wam się podoba. Dopiero po tych, eee... 2-3 latach widzę, jak niektóre sceny były absurdalne, więc teraz chcę to wszystko naprawić i trochę wydłużyć BB.
 Pytanie tylko, kiedy dodasz resztę poprawionych notek?
 Rozdziały poprawiam na bieżąco, więc gdy skończę poprawiać 8, opublikuję ją.
doszukałam się sporo błędów, głównie literówek
Tylko 3 pierwsze rozdziały zostały jak dotąd poprawione przez A., która ostatnio była zajęta i nie mogłam poprawiać. Ja wolałam, żeby na forum była nowa wersja rozdziałów, co prawda niezbetowanych, ale napisanych przeze mnie od nowa. Więc przenosząc tę nową wersję BB na bloga, wrzuciłam niebetowane rozdziały. Stąd tyle literówek. Rozdziały sprawdzam, ale w kwestii literówek jestem ślepa jak kura, dlatego wierzę, że może być ich sporo.


Mam do was dwie prośby:
1. Jeśli znajdziecie jakiś błąd w moim tekście i będzie się wam chciało go wypisać w komentarzu, byłabym za to bardzo wdzięczna. 
2. Proszę, żebyście komentowali pod najnowszą notaką, bez względu na to, czego ona dotyczy i czego dotyczy wasz komentarz. Wtedy wygodniej będzie mi na niego odpowiedzieć. 

Dziękuję za uwagę i pozdrawiam wszystkich!


środa, 21 listopada 2012

Słowem wyjaśnień

Ze względu na obecną sytuację na forum, która nie wiem, jak się rozwiąże, uznałam, że mimo wszystko chciałabym mieć Bom Bom! na stronie, na której ja będę zarządzać. Zarówno na forum Sasunaru jak i na fanfiction.net opowiadanie zostawię. Zamieszczę je jednak również na tym blogu, żeby mieć pewność, że nie zniknie, jeśli coś stałoby się z którymś z powyższych portali.

Uznałam, że poprawione rozdziały zamieszczę w nowych postach. Zaszło trochę zmian w treści, niektóre sceny napisałam od nowa, wydźwięk innych scen zmienił swoje znaczenie, dlaczego wasze wcześniejsze komentarze nie miałyby sensu, odnosząc się oczywiście do treści. Spokojnie - nie usunę jednak waszych wcześniejszych komentarzy. Treść starszych postów zostanie zastąpiona linkiem. No chyba, że chcecie, żebym zostawiła starą wersję BB, ale na blogu nie zamieszczę do niej odnośnika.

Kto chce czytać nowe Bom Bom! - proszę bardzo, będzie mógł to zrobić również na tym blogu. Kto nie, to nie po prostu :) Nikogo do niczego nie zmuszam.

 Chciałabym jeszcze dodać, że pracuję nad opowiadaniem do Final Fantasy, które też opublikuję na tym blogu.

 Dziękuję za uwagę, pozdrawiam wszystkich!

Bom Bom! 7

Bom Bom! 7 
Gol!

Pierwszą wersję betowała Sasame
Druga wersja nie była jeszcze zbetowana.

Sasuke obserwował poruszające się leniwie wskazówki zegara od dobrych piętnastu minut. W poczekalni panowała cisza i jedynie ciche brzdęki z radia wydobywały się czasami z sekretariatu. Nawet się nie poruszył, kiedy Naruto zaklął cicho, wyciągając z kieszeni telefon. Byli w pomieszczeniu sami, cierpliwie czekając na egzekucję. Minęła już trzecia lekcja, więc Shikamaru, na rozkaz Tsunade, przyniósł im ich torby, które teraz siedziały na krzesłach obok nich. Sasuke przez cały czas zastanawiał się, jak bardzo nienawidzi Uzumakiego. Gdyby mógł uderzyć go jeszcze raz, zrobiłby to bez wahania! Kiedy tak rozmyślał, co zrobi Naruto, jak znowu dopadnie Naruto, kulka papieru odbiła się od jego głowy, lądując na podłodze.

Bom Bom! 6

Bom Bom! 6 
Zemsta najlepiej smakuje na zimno

Szkoła to miejsce, w którym zgłębia się arkana wiedzy, uczy się ważnych lub nieco mniej ważnych rzeczy, które nigdy się nam do niczego nie przydadzą. Dzięki niej wiemy, jak ściągać na sprawdzianach, oszukiwać w grach zespołowych i za pośrednictwem grupy wyśmiewać innych. Szkoła to nauczyciele, ale przede wszystkim uczniowie, przeżywający pierwsze przyjaźnie, miłości, polucje… Zdobywający również wrogów i czasami, kiedy szczęście im dopisze, ci ludzie mogą posłużyć im na całe życie. Szkoła to również elita — król i królowa balu — najpopularniejsi uczniowie, najbardziej pożądani, ci najfajniejsi. Rodzi się więc pytanie, czy w takim brutalnym, złowieszczym świecie, w szkolnej dżungli uda się przetrwać nowicjuszowi?

Bom Bom! 5

Bom Bom! 5 
Miasteczkowa ekspedycja

Naruto wszedł do łazienki i uśmiechnął się krzywo do swojego odbicia. Na dłuższą metę nie było aż tak źle, czasami naprawdę znajdował się w gorszym stanie. Opuszkami palców dotknął zadrapań i skrzywił się lekko. No dobra, wyglądał, jakby wpadł pod kosiarkę, ale jego twarz za kilka dni powinna wrócić do dawnego wyglądu. Po śliwach i zadrapaniach nie będzie żadnych śladów. A on znów będzie niezłym przystojniakiem. Może nie był jakimś Casanovą kalifornijskiego wybrzeża, ale na brak zainteresowania na pewno nie narzekał. Uśmiechnął się trochę krzywo do swojego odbicia, a jego białe zęby wyglądały naprawdę imponująco na tle kolorowej twarzy. Miał rozbrajający uśmiech i niebieskie, duże oczy. Kumple z Los Angeles śmiali się z niego, że miał trochę kobiecą urodę, ale no naprawdę, spójrzcie tylko na ten poranny zarost. Naruto wyszczerzył się, sprawdzając, czy jego uzębienie jest w całości. Na szczęście wszystkie zęby miał na swoim miejscu. Przejechał kciukiem po brodzie, czując przyjemne drapanie. Dotknął swoich policzków i zmrużył oczy, kiedy najechał na blizny. Cienkie rysy zdążyły się już zabliźnić i Naruto już prawie nie pamiętał, jak wyglądały kiedyś. Zacisnął pięści, kiedy napłynęły do niego wspomnienia sprzed sześciu lat.
Naruto, pośpiesz się, za chwile musicie wychodzić! Autobus wam ucieknie!— usłyszał krzyk swojej matki, która zaraz potem zapukała mocno do drzwi łazienki.
Już idę! — wydarł się, wciąż jednak stojąc w miejscu i wgapiając się we własne odbicie. Zawsze rano, przed wyjściem do szkoły, brał szybki prysznic. Teraz już chyba nie zdąży. Podniósł rękę, wąchając swoją pachę. Dobra, nie śmierdział — cóż, jak miał śmierdzieć, skoro całą noc trząsł się z zimna? Przepłukał twarz letnią wodą, ignorując szczypanie ran, umył szybko zęby i po zastanowieniu zabrał szczotkę, starając się okiełznać swoją czuprynę. Nie udało się, jak zwykle zresztą. Dał sobie więc spokój i wyszedł z łazienki. Zbiegł po drewnianych schodach, na których o mało się nie przewrócił.
A gdzie masz plecak? — Kushina uniosła brwi, podając mu drugie śniadanie. Naruto uśmiechnął się do niej głupio i pobiegł z powrotem na górę. Kiedy ponownie zbiegał w dół, noga ujechała mu na jednym ze stromych stopni prowadzących na poddasze i spadł efektownie ze schodów.
No rzesz kurwa! — warknął wściekle, łapiąc się za plecy. Jakby tego było mało, że miał całą poharataną gębę, dojną mu jeszcze siniaki na ciele! Gramoląc się do pionu spiorunował wzrokiem małego syna Kushiny, który właśnie wyszedł ze swojego pokoju, w ręce trzymając jakieś klocki. Dzieciak zamachnął się i uderzył zabawką prosto w ramię Naruto, który warknął.
W naszym domu się nie klnie, gnojku! — wyseplenił do niego, uśmiechając się bezczelnie. W Naruto aż się zagotowało. Cholera no, co za gówniarz!
Zabawkami też się nie rzuca! — syknął, podnosząc z podłogi klocek i wcisnął go w małą rękę chłopca. Naprawdę nie lubił dzieci.
Puszczaj! — zawołał jego przyrodni brat, starając się wyrwać, ale Naruto trzymał go zbyt mocno.
Jeśli jeszcze raz czymś we mnie rzucisz, gwarantuje ci, że nie zaśniesz w nocy, jasne? — powiedział ostrzegawczo, patrząc na niego groźnie. Momentalnie przypomniał sobie wczorajszy wieczór: Sasuke i ten jego arogancki sposób bycia. Nieświadomie zacisnął mocniej palce na ręce przyrodniego brata i nawet nie zauważył, jak chłopiec wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczami. Dopiero, kiedy pisnął cicho, Naruto oprzytomniał. Uśmiechnął się do niego trochę krzywo, z lekkimi wyrzutami sumienia patrząc na jego załzawione oczy. Cholera, chyba trochę przesadził.
Sorry, mały, spadaj się bawić — burknął, idąc szybko w stronę schodów na parter. Obejrzał się jeszcze, ale jego brat cały ubeczany wszedł do swojego pokoju, trzaskając mocno drzwiami. Świetnie, niech się teraz poskarży matce i Naruto znowu będzie miał przerąbane. Jak zwykle zresztą!
Naruto, pośpiesz się, do cholery! Twoja siostra już poszła, bo nie chce się spóźnić na lekcje. Mówiła, że na pierwszej ma jakiś ważny sprawdzian. — Kushina spojrzała na zegar wiszący w salonie. Było wpół do ósmej. Naruto przewrócił oczami. Jasne, sprawdzian — Kiedy wyjdziesz z naszej uliczki, idź w lewo. Na końcu Queen Esther Drive jest przystanek. — Uśmiechnęła się do niego, wręczając mu pojemnik z drugim śniadaniem. Naruto spojrzał na niego zaskoczony i uśmiechnął się głupio.
Dzięki!
Tylko się pośpiesz! Następny autobus jedzie o dziewiątej! — zawołała jeszcze, zanim nie trzasnął drzwiami.
Super, pomyślał Naruto, uśmiechając się szeroko. Zszedł w dół uliczki i skręcił w lewo, tak jak mówiła mu matka. Dobrze się złożyło, że jego przyrodnia siostra nie czekała na niego i zwiała, zanim zdążył się ostatecznie zebrać. Nie miał najmniejszego zamiaru odwiedzać dzisiaj szkoły. Jutro przekona się, z czym będzie musiał się zmierzyć. Dzisiaj ponownie chciał zwiedzić miasteczko, bo jak wiadomo, wczorajsza wycieczka krajoznawcza skończyła się nie tylko siniakami i zapowiedzią przyszłych kłopotów, ale i nowymi doświadczeniami związanymi z całowaniem faceta. Naruto miał nadzieję, że dzisiaj nie wpakuje się w kolejne tarapaty, ani nie zdobędzie żadnych nowych doświadczeń. Ich miał już w nadmiarze. Cholera, ale zazwyczaj było tak, że nawet, jeśli Naruto nie szukał kłopotów, to one znajdowały jego.

Droga, którą szedł, była wąska i często musiał schodzić na pobocze (tak, chodników też nie było!), żeby nie przejechał go żaden samochód. Z kolei na poboczu znajdowało się błoto, więc jego pomarańczowe adidasy już po chwili były całe brązowe. Nogawki dżinsów też. Naruto westchnął poirytowany, idąc dzielnie naprzód. Okolica była dość ładna, domy zadbane i duże, ale po samochodach poznał, że nie mieszkała tu śmietanka górskiego miasteczka. Iruka powiedział mu, że to jeden z najlepszych kurortów w Stanach. Chciał zobaczyć, jak wyglądają zimowe posiadłości bogaczy. Szkoda tylko, że nie wiedział, w którą stronę powinien pójść. Westchnął poirytowany, kiedy doszedł do końca ulicy. Po prawej udało mu się dostrzec przystanek, na którym już nikogo nie było. Naruto uśmiechnął się do siebie, idąc w jego stronę. Zerknął na wyświetlacz komórki, spóźnił się dziesięć minut. Co teraz? Z rozkładu dowiedział się, że następny autobus pojedzie za piętnaście minut. Nie wiadomo gdzie, ale Naruto był gotów zaryzykować. Najwyżej wywiozą go na jakieś pustkowie (jakby już na nim nie był) i będzie się świetnie bawił.
Krajobraz był zupełnie inny niż ten, do którego zdążył się przyzwyczaić. Wysokie budynki, ruchliwe drogi i tłumy ludzi Iruka zastąpił mu bezludną drogą, błotnistym poboczem i pasmem gór rozciągającym się dookoła niego. Na Naruto ładne widoki nie robiły żadnego wrażenia. Te cholerne góry sprawiały, że czuł się jak w więzieniu! Otaczały go, a ocean, do którego zdążył się już przyzwyczaić, nie miał podobnych ograniczeń. Nie miał żadnych ograniczeń! Nic nie zasłaniało horyzontu, nie było żadnej przeszkody. Do diabła, Naruto niczego bardziej nie znosił, niż zamknięcia! A właśnie tak czuł się w tym miasteczku. Za niecały miesiąc skończy osiemnaście lat i zostanie uznany za dorosłego. Chciał wrócić do Los Angeles. Naprawdę chciał to zrobić.
Autobus zatrzymał się z głośnym piskiem i Naruto podniósł się z ławki, podchodząc do drzwi.
Jedzie do centrum? — zapytał kierowcy, który spojrzał na niego niecierpliwie, kiwając głową. Więc Naruto wsiadł, ignorując jego ostrzegawcze spojrzenie. Nie oszukujmy się, Uzumaki nie był typem człowieka, który kupował bilety autobusowe. Chociaż już nie raz musiał płacić kary za jeżdżenie na gapę, nie zmienił swoich nawyków.
Uśmiechnął się do jakiejś dziewczyny i usiadł tuż za nią, na jedynym wolnym miejscu. Autobus ruszył gwałtownie i Naruto oparł się czołem o chłodną szybę, obserwując krajobraz. Mijali nowoczesne, duże domy rozsiane na pustkowi i dopiero po dziesięciu minutach jazdy zabudowania zaczęły się zagęszczać. Naruto uśmiechnął się lekko, patrząc na to z nieco większym entuzjazmem. No to już przypominało jakąś cywilizację! Nawet sklepy zaczęły się pojawiać, a to już coś.
Dziewczyna za którą siedział, odwróciła się lekko w jego stronę, uśmiechając się nerwowo. Naruto zmrużył oczy, rzucając jej szybkie spojrzenie, ale stracił nią zainteresowanie, kiedy w końcu wjechali do centrum. Wyszczerzył się do siebie, wstając ze swojego miejsca i idąc do drzwi. Nawet nie zauważył, że jego sąsiadka poszła za nim. Wyskoczył zwinnie z autobusu i włożył ręce do kieszeni bluzy.
Cholera, zimno, pomyślał z rozdrażnieniem, rozglądając się po ulicy. Beverly Hills to na pewno nie było, czuł się jak na jakimś pieprzonym przystanku Alaska. Zaklął cicho, pocierając ręką kark. Już obracał się w lewo, kiedy zobaczył dziewczynę, obok której siedział w autobusie. Stała z boku chodnika i pisała SMS-a.
Cześć — powiedział, podchodząc bliżej. Nieznajoma poderwała głowę, patrząc na niego zawstydzona. Miała jasną cerę, więc rumieńce były na niej doskonale widoczne. Naruto uśmiechnął się lekko, starając się tym dodać jej pewności siebie.
Hej — odpowiedziała mu cichym głosikiem i przygryzła wargę, speszona. A on zaczął się zastanawiać, czy wszystkie dziewczyny w tej mieścinie będą takie nieśmiałe. Cholera, miał nadzieję że nie!
Jestem Naruto Uzumaki— przedstawił się, wyciągając do niej rękę. Miał duże, zimne i szorstkie palce w przeciwieństwie do małej, ciepłej i spoconej dłoni nieznajomej, którą uścisnął.
Hinata.
Miło poznać. — Uśmiechnął się szeroko, poprawiając szybko zsuwającą mu się z ramienia torbę. — Jestem tutaj nowy i chciałbym pozwiedzać. Mogłabyś mi coś polecić?
Hinata speszyła się wyraźnie, słysząc jego prośbę i Naruto zaśmiał się nerwowo, zupełnie zaskoczony jej reakcją. Nigdy jeszcze nie spotkał tak nieśmiałej dziewczyny, to była dla niego zupełna, cholera, nowość.
Chcę tylko wiedzieć, w którą stronę mam iść! — powiedział szybko, zauważając wypieki na policzkach dziewczyny. Przybliżył się do niej nieświadomie, obserwując ją uważnie. Do licha, miał nadzieję, że mu tu nie zemdleje! Hinata oddychała szybko, a jej pierś falowała pod workowatą kurtką. Naruto zapatrzył na to bezmyślnie, z uznaniem stwierdzając, że musiała mieć niezły biust. Ubierała się jak worek ziemniaków, a cycki były tak wyraźnie zarysowane pod ubraniem.
Chyba będę już leciał. Do usłyszenia! — zasalutował jej, mrugając do niej zaczepnie i uśmiechając się łobuzersko. Hinata odetchnęła ciężej, mrużąc oczy. Patrzyła za oddalającym się Uzumakim z niewyraźnym uśmiechem na ustach. Niezły, pomyślała, czując powiew chłodu na plecach. Poczerwieniała ze wstydu i skierowała się w stronę przeciwko do tej, którą obrał Naruto. Zawsze robiło jej się niemiłosiernie gorąco, kiedy rozmawiała z jakimś mężczyzną, a teraz, kiedy spotkała Naruto, pot spływał z niej strumieniami. Co za facet, pomyślała.

Ulica nie była zatłoczona, więc Naruto mógł spokojnie pozwiedzać, przyglądając się uważnie przeróżnym budynkom, które mijał. Niewielkie, chińskie domki graniczyły ze starymi ceglanymi kamienicami, co wyglądało dość zabawnie. Ulica zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Mijał restauracje, jakieś banki i stado kawiarni, kilka ciekawie rokujących pubów i przeróżne sklepy sportowe. Zaskoczyło go, że było ich tu tak wiele. W końcu, kiedy zobaczył znajomą nazwę na szyldzie jednego z budynków, wszedł do niego bez chwili zastanowienia. Marka sklepu była znana głównie w świecie surfingu i Naruto zupełnie zdezorientowany po prostu musiał tutaj wejść. Chyba nie znajdzie tu nowej kolekcji desek do surfingu?, zastanawiał się naiwnie.
[akap] —
Pomóc w czymś? — zapytał go sprzedawca niezbyt przyjaznym tonem. Naruto wzruszył jedynie ramionami, nawet na niego nie patrząc. No cóż, trochę się przeliczył, jeśli sądził, że znalazł swój mały zakątek przypominający mu Los Angeles. Chyba mógł to przyznać otwarcie przed samym sobą, że był idiotą, jeśli sądził, że w górskim miasteczku znajdzie deski do surfowania. Zamiast nich były ubrania. Dużo ciepłych, stylowych ubrań, które całe szczęście posiadały w sobie klimat kultury surfingowej. Naruto uśmiechnął się, przeglądając ciuchy. Znalazł kilka naprawdę fajnych i już chciał je przymierzyć, kiedy napotkał spojrzenie sprzedawcy.
Mogę? — zapytał, szczerząc się do faceta. Nie miał pojęcia, skąd wziąłby kasę na te ubrania, ale zawsze mógł je w końcu przymierzyć. I popodziwiać się w nich. No dobra, Naruto nie dość, że był głupi, to miał jeszcze skłonności narcystyczne.
Zobacz najpierw na cenę — burknął niesympatycznie sprzedawca, nie spuszczając z niego wzroku.
Naruto słysząc to, zmarszczył brwi. Cóż, chyba każdy facet w tym miasteczku był skończonym dupkiem. Niewiele myśląc podszedł do lady, rzucając na nią ubrania.
Coś sugerujesz, cholera jasna? — zapytał zachrypniętym głosem.
Że w naszym sklepie są wygórowane ceny.
I myślisz, że mnie na to nie stać? — Wskazał ręką ubrania leżące na ladzie. Zacisnął pięści na dżinsach, które chciał przymierzyć. — Jesteś głupi, czy tylko takiego udajesz? A może chcesz stracić posadę, co? — warknął nieprzyjemnym głosem, pochylając się nad ladą. Sprzedawca spojrzał na niego chłodnym spojrzeniem i Naruto przeklął w myślach. Nie każdy nadawał się do handlu, a już nie ktoś o tak psychopatycznym wyrazie twarzy. Spojrzał na plakietkę, przyczepioną do piersi sprzedawcy.
Może chcesz, żebym porozmawiał sobie z twoim przełożonym, Gaara? — zapytał, uśmiechając się bezczelnie. Jakiś arogancki bubek na pewno nie będzie go obrażał. Nie da sobą pomiatać, przez nikogo, a już na pewno nie przez jakiegoś kasjera z gównianego sklepu sportowego.
Jeśli kupisz spodnie za dwie stówy, pomogę ci je nawet przymierzyć — odpowiedział mu mężczyzna i na jego ustach pojawił się cień uśmiechu. To było wyzwanie, które Naruto niestety nie przyjął. Już dość miał doświadczeń homoseksualnych jak na jeden tydzień. A zresztą, dwie stówy za parę dżinsów… nie był aż takim idiotą, żeby je kupić.
Mam już pięć par takich gaci! — syknął, odsuwając się od lady i przeczesując włosy palcami. — I właśnie straciłeś ekstra klienta — dodał, szczerząc się do niego bezczelnie i zakładając ręce na piersi. Prychnął, widząc nieporuszony wyraz twarzy Gaary. — Do widzenia! — parsknął głośno, obracając się ostentacyjnie i wychodząc ze sklepu. — No naprawdę, pedał na pedale w tym cholernym miasteczku — dodał jeszcze, odwracając się przez ramię i patrząc na sprzedawcę, który — miejmy nadzieję, że Naruto się tylko wydawało — obserwował jego tyłek.
Reszta dnia minęła Naruto… bezpiecznie. Nie zaczepiła go żadna nieśmiała dziewczyna (tak, bardzo śmieszne), ani arogancki pedał. W towarzystwie klubu wesołego emeryta, Naruto pił słodkie kakao w jednej z kawiarni. Miasteczko nie było AŻ takie złe, jakby się mogło wydawać. Może uda mu się tu jakoś przeżyć do przyszłego miesiąca. A później, taa, a później zobaczy, jak się życie ułoży.
Puścił oczkodo jakiejś eleganckiej, starszej damy, która oburzona odwróciła wzrok. Westchnął ciężko, czując, że nawet z babciami nie będzie mógł się zaprzyjaźnić. Ludzie mieszkający w tym miasteczku byli naprawdę, naprawdę, dziwni. Na szczęście nie wszyscy, jak miał szczęście się przekonać. Dosiadła się do niego jakąś ładna dziewczyna, która, jak się później okazało, była od niego o kilka lat starsza. Naruto poczuł się wtedy bardzo doceniony. Plus dziewięćdziesiąt do pewności siebie. Dzięki nowej znajomej reszta dnia przeleciała mu bardzo szybko. Całe szczęście, kiedy wrócił do domu, siostra nie przyznała się, że nie było go dzisiaj w szkole i jego wagary przeszły bez echa.
Niestety na następny dzień już nie było tak kolorowo. Musiał wstać wcześniej, ogarnąć się, zjeść śniadanie (cholera, Kushina świetnie gotowała!) i pójść z siostrą na przystanek. Dziewczyna nie chciała się do niego przyznawać, on nawet nie zwracał na nią uwagi. Przed ósmą na przystanku było dużo więcej ludzi, niż kiedy wczoraj czekał spóźniony na autobus. Widać było, że w okolicy mieszkała spora grupka dzieciaków, bo głównie oni byli na przystanku. Naruto nie znalazł jednak nikogo godnego uwagi. Droga do szkoły dłużyła się niemiłosiernie. Autobus wypełniony był ludźmi i Naruto co chwila przy skrętach czy gwałtownym hamowaniu, wpadał na kogoś. Do szkoły dojechali przed ósmą. Sam budynek prezentował się naprawdę nieźle, jak te ekskluzywne szkoły w Beverly Hills. W środku też sprawiał pozytywne wrażenie, chociaż było zdecydowanie mniej uczniów, w porównaniu ze szkołą, do której chodził w Los Angeles. Duże, jasno oświetlone i przestronne korytarze, kolorowe, nowe szafki i ładne dziewczyny. Tak, było tu kilka naprawdę ładnych dziewczyn. Jakby tego było mało, okazało się, że na pierwszych godzinach są jakieś zawody sportowe, więc odwołali im początkowe lekcje. Naruto mógł więc spokojnie zwiedzić szkołę, która, cholera, sam nie wierzył, że to mówił, coraz bardziej mu się podobała. Była zupełnie inna do molochów, do których przyzwyczaił się w wielkim mieście. Tutaj widać, że wszyscy się znają i to było naprawdę fajne. Naruto zastanawiał się tylko, jaki mają tu poziom nauczania. Nie można ukryć, że nauka była chyba najsłabszą stronę Uzumakiego, który ani nie lubił się uczyć, ani nie lubił nawet udawać, że się uczy.
Uśmiechnął się czarująco do dziewczyn, stojących pod drzwiami do hali sportowej. Został odprowadzony zaskoczonym, ale kokieteryjnym spojrzeniem płci pięknej. To lubił, czyli jednak znają się tutaj na prawdziwym pojęciu atrakcyjności. Bo Naruto atrakcyjny był, to nie budziło żadnych wątpliwości.
Sala sportowa była duża i nowoczesna. Liczne miejsca na trybunach zapełnione były prawie do ostatniego. Naruto podszedł do barierki, wyglądając na boisko, na którym, jak dopiero teraz zobaczył, grali w kosza. Prychnął cicho, opierając się nonszalancko o balustradę i przyglądając się zawodnikom. Drużyna gospodarzy okazała się, według opinii Naruto, bardzo średnia, chociaż prowadziła prawie dziesięcioma punktami z gośćmi. Uzumaki mieszkając w Los Angeles wraz z kumplami sporo grał w kosza i, co tu dużo mówić, mógł chyba przyznać, że był w tym dobry. Rozejrzał się po trybunach, szukając kogoś znajomego. No cóż, nie ma co ukrywać, że pod pojęciem znajomych, miał na myśli głównie Sasuke Uchiha i jego szajkę. Taki górski, zimowy gang Misia Yogi, tylko trochę bardziej zdemoralizowany. Na szczęście nie zobaczył żadnego frajera, z którym się przedwczoraj zetknął. Nie chciał mieć nieprzyjemności już pierwszego dnia szkoły. I nie miał pewności, czy to oni by go pierwsi zaatakowali.
Frajerzy! — mruknął ze znawstwem, wychodząc z hali.
Jak się okazało, zaczynali dopiero od trzeciej lekcji i Naruto, gdyby wcześniej o tym wiedział, nie przyszedłby na ósmą jak ten matoł. Oczywiście obecność podobno była obowiązkowa, bo zawody odbywały się w ramach lekcji, ale bądźmy szczerzy, Uzumaki i stosowanie się do reguł? Dobre sobie. No cóż, już teraz szukał dobrego miejsca, żeby zapalić. Nie był nałogowcem, ale czasami sięgał po papierosy z czystej przekory, dla towarzystwa albo po prostu, żeby czymś zająć czas. Tak było i tym razem. Nikt go nie przyłapał, spędził urocze dziesięć minut w kiblu, paląc spokojnie i odprężając się wśród zapachu oceanu. Ciężko uwierzyć? Cóż, Naruto znalazł obok jednego z kibli odświeżacz powietrza i postanowił przypomnieć sobie zapach oceanu. Bryza to to nie była, ale, jak to mówią, lepsze to niż nic.
Kiedy był już na korytarzu i szukał sali, w której miała odbyć się jego pierwsza lekcja, wśród uczniów podążających na zajęcia, zobaczył… hmm… Zobaczył cień kalifornijskiej piękności. Och, znowu nie taki cień! Gdy dziewczyna wkroczyła na korytarz, z jej zgrabnego, pięknego ciała biła aura jasności tak wielkiej, że spokojnie mogłaby oświetlać drogę szybkiego ruchu. Anioł. Długie, lekko różowawe włosy rozwiane wiatrem niewiadomo skąd, powiewały uroczo, prawie tak, jakby znajdowała się na plaży. Syrena. Wysokie szpilki, obcisłe białe spodnie, bluzka z głębokim dekoltem i głodne spojrzenia męskiej części publiczności utwierdziły Naruto w przekonaniu, że miał przed sobą najładniejszą laskę w szkole. Uśmiechnął się do niej bezwiednie, śledząc ją maślanym spojrzeniem. Nieznajoma minęła go jednak, nawet nie zwracając na niego uwagi. Tylko po korytarzu rozniósł się słodki zapach jej dziewczęcych perfum.
Kto to jest? — zapytał jakiegoś pryszczatego frajera, który stał obok niego, mając nie mniej cielęcy wyraz twarzy. Chłopak spojrzał na niego jak na idiotę i powiedział, plując się przy tym trochę:
Sakura Haruno, szkolna elita.
Naruto zmrużył oczy, wgapiając się w pośladki dziewczyny. Był człowiekiem bardzo ambitnym, uwielbiał stawiać sobie nowe wyzwania, do których zrealizowania dążył. Właśnie w tym momencie obrał sobie nowy cel. Ta dziewczyna będzie jego. Sakura Haruno, kimkolwiek była, oszaleje na jego punkcie. Obserwował ją uważnie, kiedy szła po korytarzu, a gdy w końcu się zatrzymała, miał ochotę uderzyć stojącym obok niego frajerem o ścianę. Ten arogancki dupek, Uchiha, opierał się o szafki i ściągał tęskne, rozmarzone spojrzenia każdej uczennicy, która przechodziła obok niego. Jedną rękę miał wsunął w kieszeń spodni, przez co prezentował się jeszcze bardziej nonszalancko. Był naprawdę przystojny, co Naruto niestety musiał przyznać z zazdrością. Stał tak, wyglądał jak pieprzony Apollo i jakby tego było mało, uśmiechał się kpiąco, a jego oczy błyszczały złośliwie. Naruto z nienawiścią spojrzał na niego, zaciskając mocniej pięści.
Sasuke ze znudzeniem patrzył, jak Haruno podchodzi do niego, o mało nie sikając w majtki na jego widok. Westchnął cicho, doskonale zdając sobie sprawę, że przez to, że ich wczorajsze spotkanie nie wypaliło, będzie jeszcze długo gnębiony przez tę lukrową panienkę.
Cześć, Sasuke — przywitała się z uśmiechem, podchodząc do niego. Sasuke patrzył na nią chłodno, zupełnie nie rozumiejąc, dlaczego jego beznamiętne spojrzenie robiło na niej takie wrażenie. — Kiedy się znowu spotkamy? — zapytała, patrząc na niego pewnie. Sasuke już miał ją spławić, kiedy zauważył znajome, niebieskie oczy. Spojrzał prosto w nie i uśmiechnął się złośliwie, odrywając się od ściany i przybliżając do Sakury. Zerknął na nią z góry, uchylając niego wargi.
Nie wiem — powiedział cicho, widząc, jak Haruno wciąga ze świstem powietrze, czerwieniąc się gwałtownie. Mógł odwrócić Sakurę do ściany i pochylić się nad nią, ale wtedy nie mógłby obserwować Uzumakiego.
Musimy się w końcu spotkać. Wczoraj nie wyszło.
Jak tam trening? — Zmienił temat, przekrzywiając głowę. Cały czas czuł na sobie przeszywające spojrzenie Naruto.
Dobrze, bardzo dobrze — powiedziała, uśmiechając się szeroko. Miała wydatne, różowe usta i ładne, proste zęby. — Może razem potrenujemy? — zapytała z nadzieją.
Nie ćwiczysz już łyżwiarstwa?
Wolę snowboard. Jest dużo lepszy! — Sakura zmrużyła oczy, cały czas patrząc na niego kokieteryjnie. Przybliżyła się do niego o krok i zadarła głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Była od niego dużo niższa. Sasuke oblizał wargi, rzucając szybkie spojrzenie Uzumakiemu.
Widzisz tego kolesia? — zapytał, głową kiwając na Naruto, który cały czas wgapiał się w nich bezczelnym, pełnym wściekłości spojrzeniem. — Przywitaj się z nim i powiedz mu, że go pozdrawiam.
Co? Ale czemu ja?
Nie zrobisz tego dla mnie? Ten koleś cały czas się na ciebie gapi. Pokaż mu, że jesteś już zajęta — prowokował ją, z rozbawieniem obserwując, jak wyraz jej twarzy zmienia się, kiedy zorientowała się, że Uchiha właśnie zasugerował, że może być jego dziewczyną. To był zły ruch, jednak musiał ją sprowokować, żeby podeszła do tego kretyna. Z powrotem oparł się o szafki i uśmiechnął się szelmowsko, cały czas obserwując Naruto. Chłopak piorunował go wzrokiem, ale kiedy zdał sobie sprawę, że Sakura idzie właśnie do niego, speszył się i zaczerwienił. Rozmawiał z nią zaskoczony i wyraźnie było widać, że nieźle się denerwuje. Sasuke parsknął rozbawiony, z zadowoleniem zauważając, że korytarz powoli pustoszeje. Zbliżał się koniec przerwy. Po chwili wyraz twarzy Uzumakiego wyraźnie się zmienił. Widząc uśmiech Naruto i jego aroganckie spojrzenie, Sasuke uznał, że najwyższa pora wkroczyć do gry. Podszedł więc powoli do nich, czując dziwne napięcie ekscytacji, które oczywiście skutecznie zamaskował.
Cześć — przywitał się nonszalancko. Nie mógł oderwać wzroku od opalonej, obitej twarzy Uzumakiego. Uśmiechnął się, kiedy Uzumaki na niego spojrzał. — Witaj w piekle — dodał, stając za Sakurą i pochylając się nieco nad jej ramieniem. Dziewczyna drgnęła zaskoczona, uśmiechając się do niego szeroko, a Naruto zmarszczył brwi, zakładając ręce na piersi. Podwinięte ramiona sportowej bluzy, którą miał na sobie, odsłaniały opalone, umięśnione przedramiona. Na nadgarstku miał raczej niedrogi zegarek. Naruto prychnął, patrząc na niego, już miał powiedzieć coś równie złośliwego, ale przerwał mu dzwonek na lekcje.
Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. Mamy kilka niewyjaśnionych spraw — dodał Sasuke, patrząc sugestywnie na Uzumakiego.
Wydaje mi się, że wszystko wyjaśniliśmy sobie wczorajszego wieczoru.
Wczoraj? Wczoraj byliśmy przecież umówieni— powiedziała Sakura, patrząc zdezorientowana na Uchihę. Naruto zacisnął usta z frustracją. Czyli Sakura chodziła z tym dupkiem, cholera. Do kitu!
Winić za to możesz jednie jego — mruknął, wskazując na Uzumakiego. Oblizał szybko wargę, z zaskoczeniem widząc, jak Naruto patrzył na niego w napięciu, żeby w końcu spłonąć rumieńcem i odwrócić wzrok.
Cholerny Uchiha!, pomyślał z rozdrażnieniem speszony. Co Sakura sobie o nim pomyśli?! Spojrzał na nią szybko, uśmiechając się nerwowo.
Kretyn! — prychnęła, popychając Naruto lekko w tył.
To nie moja wina, że chodzisz z idiotą! — krzyknął, unosząc ręce do góry. Sakura przygryzła wargę, cofając się i wpadając na Sasuke.
Nie chodzimy razem — odpowiedział spokojnie Uchiha.
Nie? — zapytał Naruto, unosząc brwi do góry. — I dobrze — uśmiechnął się szelmowsko — taka ładna dziewczyna nie zasługuje na takiego buca! — zaśmiał się głośno i Sasuke już zaciskał pięści. Gdzieś w głowie kołatała mu się myśl, że mógłby teraz uderzyć tego kretyna, ale przed zrobieniem tego, powstrzymał go dyrektorka.
A wy jeszcze nie na lekcji? Zmiatać, ale już! — krzyknęła kobieta, która wyszła niespodziewanie z korytarza. Naruto aż zapatrzył się z wrażenia na jej wielki biust. O tak, Tsunade miała naprawdę duże cycki. Dopiero teraz zauważyli, że korytarz całkowicie opustoszał, a zajęcia trwają już w najlepsze. Sasuke skinął głową, przepraszając i szybkim krokiem udał się do klasy. Za nim posłusznie podążyła Sakura, która była w siódmym niebie, że wejdzie po dzwonku razem w Uchihą. Bo co innego mogło oznaczać ich wspólne spóźnienie?
Jednak był jeszcze jeden szczegół, którego ta dwójka nie zauważyła, a mianowicie — ten trzeci. Naruto cichaczem śledził parę, ponieważ odkrył, że mają w tej samej sali co on. A to oznaczało tylko jedno.

Bom Bom! 4

Bom Bom! 4 
Mistrz snowboardu

Oddawaj ten cholerny aparat! — warknął poirytowany Sasuke, starając się zabrać Kibie niewielką cyfrówkę.
Siedź na miejscu, Uchiha — prychnął Neji, popychając go z powrotem na krzesło. Sasuke syknął, kiedy kumpel obmył mu ranę na policzku. — Kakashi cię zabije, kiedy cię zobaczy.
A co powiedzą twoje fanki?! — zapytał bezczelnie Kiba, śmiejąc się głośno. — Będą załamane, więc już szykuję swoje męskie ramiona, żeby je pocieszać. Jak myślisz, co zrobią, kiedy pokażę im to zdjęcie?

Bom Bom! 3

Bom Bom! 3 
Jestem Naruto Uzumaki, zboczeńcy!


Naruto Uzumaki gapił się właśnie na jakiegoś dupka, który przed sekundą wpychał mu język do ust. Z jednej strony poczuł ulgę, że nie miał do czynienia ze starym zboczeńcem, z drugiej, wykrzywił się z obrzydzeniem, kiedy dotarło do niego, że właśnie całował się z facetem. Przez chwilę był niemal pewien, że miał do czynienia z ciotą. Zmienił zdanie, kiedy zobaczył mrożące krew w żyłach spojrzenie nieznajomego. Stwierdził, że gość był zniesmaczony tą okropną sytuacją tak samo jak on. Ta beznadziejna pomyłka odbije się na pewno na psychice Naruto. Do diabła, co powiedzieliby jego kumple, gdyby dowiedzieli się, że właśnie lizał się z facetem?

Bom Bom! 2

Bom Bom! 2 
Bom Bom!
za betę dziekuję A., i Sake (:

Może zjesz kolację? — zapytała Kushina, kiedy wrócił do domu. Był zziębnięty, zły i rzeczywiście głodny, więc, chociaż nie chciał dać tego po sobie poznać, ochoczo przystał na tę propozycję. — Jest już późno, ale nie mogę przecież pozwolić na to, żebyś poszedł głodny spać! — oznajmiła i uśmiechnęła się, zaczynając przygotowywać mu jedzenie.
Naruto, siedząc przy kuchennej ladzie i czekając na kolację, zaczął się zastanawiać, jak będą wyglądały jego relacje z nową rodziną. Swój uśmiech schował za kubkiem ciepłej herbaty.

Bom Bom! 1

Bom Bom! 1 
Goodbye California

podziękowania za betację dla A., i Sake:)

Naruto Uzumaki siedział właśnie w samochodzie i ze smutkiem patrzył na zmieniający się za oknem krajobraz. Z każdym kolejnym kilometrem oddalającym go od Los Angeles, był coraz bardziej wściekły na kierowcę. Właśnie dlatego mierzył go raz za razem gniewnym spojrzeniem, ale mężczyzna zdawał się tego nie zauważać. Przed każdym zakrętem zatrzymywał się i patrzył uważnie na mapę, nie chcąc zabłądzić. Naruto nie rozumiał, jak można zgubić się na prostej drodze, ale nie komentował zachowania kierowcy.

czwartek, 8 listopada 2012

Freedom

Rozdział 4

San Francisco posiadało klimat liberalnego miasta prawdziwej Ameryki. Ponad sto lat temu, kiedy półwysep nawiedziło ogromne trzęsienie ziemi, większość metropolii została zniszczona. Wielu ludzi straciło wtedy dach nad głową. Do dzisiaj Sasuke pamiętał zdjęcia w podręczniku szkolnym historii USA. Kiedy był dzieckiem, znajdujące się pod gruzami San Francisco zrobiło na nim ogromne wrażenie. Niesamowite, jak miasto w ruinie mogło tak szybko się odbudować. Zaledwie w ciągu kilku lat ponownie stanęło na nogi. Zmieniono wówczas całkowicie układ ulic — powstał fundament, na którym opiera się dzisiejszy plan miasta.

Freedom

Rozdział 3
betowała A. :D

Para wydobywająca się z białego kubka, odznaczała się na migającym tle telewizora. Na kanale NBC leciały wiadomości krajowe. Spikerka mówiła o wizycie Baraka Obamy w jakimś niewielkim miasteczku w Wirginii. „Rajd autokarowy prezydenta jest promocją ustawy o nowych miejscach pracy”, powiedziała. „Bezrobocie w Ameryce sięga dziewięciu procent” , tłumaczył później dziennikarz, który stworzył materiał.
— Jakbym tego nie wiedział! — warknął poirytowany Naruto, rzucając pustą, plastikową butelką Coca-Coli w ekran telewizora. Irytowało go dosłownie wszystko.

Freedom

Rozdział 2
betowała A. :)

„Nic się nie zmieniłeś”, przemknęło Naruto przez myśl, kiedy patrzył na dorosłą już twarz swojego dawnego przyjaciela. Zdziwiło go, że pomimo kilkugodzinnego lotu mężczyzna wcale nie wydawał się być zmęczony tak jak reszta pasażerów. Szedł szybkim krokiem, sprawnie wymijając innych podróżnych, jakby mógł przewidzieć każdy ich ruch.
Naruto uśmiechnął się szeroko, odsłaniając białe zęby. Jego niepewność i niepokój zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Freedom

Rozdział 1

betowała A., :*

Młody mężczyzna uśmiechnął się do siebie, podciągając się na krawędzi wysokiego budynku z taką łatwością, jakby ciężar jego ciała nie stanowił dla niego żadnego problemu. Jedynie za pomocą siły ramion uniósł się, stając na rękach. Odwrócił nieco głowę tak, żeby móc patrzeć na swoich znajomych, stojących na szczycie sąsiedniego budynku, i powoli uniósł jedną rękę ku górze, utrzymując na drugiej cały ciężar ciała. Zamachał niebezpiecznie nogami, z satysfakcją słysząc krzyki przerażenia, które był najlepszym dowodem aplauzu, jaki można było mu zapewnić. Uśmiechnął się, z trudem łapiąc oddech, kiedy z najwyższą ostrożnością przechylił nogi ku przepaści, balansując na krawędzi budynku.