sobota, 24 października 2009

31. Refuge

Uwaga!
Jest to ostatni rozdział pierwszej części. Każdemu przyda się odpoczynek od Refuge, dlatego następna publikacja będzie dotyczyła nowego, kilku rozdziałowego opowiadania. Po jego zakończeniu rozpocznie się druga część Refuge.


Męczyłam się nad tym rozdziałem kupę czasu. Kilkakrotnie kasowałam go i pisałam na nowo. Nie wiem czy wyszło tak jak powinno.

Cud zdarza się tylko raz.
Każdego prędzej czy później kopnie jakiś cud i będzie się mógł cieszyć. Bo cuda są jak złote monety w bulionach, albo małe diamenty w cukrze. Wielkie korporacje lubią robić takie konkursy, żeby ludzie kupowali produkty, a później jedli nagrody. I na koniec zostaje taka przerażająca świadomość własnej żarłoczności… ale żeby nie udziwniać: cuda są jak spadające gwiazdy.
Jedna zabłysnęła właśnie w ustach Naruto.
Cisza dudniła, a kurz tańczył własny taniec. Z gwiazdami. Naruto zamrugał z wrażenia. Kiedy zaczął się wyrywać, jego głowa odsunęła się od lufy pistoletu. Na jego nieszczęście jednak Sasuke wystrzelił w momencie, kiedy twarz znajdowała się naprzeciwko pistoletu. W ten właśnie mniej czy więcej logiczny sposób kula znalazła się miedzy zębami Naruto. Trzymał ją tak jakby chciał ją przegryźć. A najlepsze było w tym wszystkim to, że sytuacja ta była bardziej komiczna niż przerażająca. Bo Uzumaki przypominał właśnie jakąś kokieteryjną dziwkę, która z cukierkiem w zębach czeka na schrupanie. A Sasuke pochylał się nad nim z dziwnym, podejrzanym błyskiem w oku.
Naruto zmrużył oczy i odepchnął od siebie bruneta. Kula miała gorzko-kwaśny smak i ponadto była tak gorąca, że jak najszybciej musiał ją wypluć.
- Jakim cudem…? – Pisnęła cicho Hinata, ale niebieskooki nie wzrósł na nią najmniej uwagi. Spojrzał z góry na klęczącego na podłodze bruneta. Uchiha westchnął głośno.
- Głupi to ma zawsze szczęście – czarnooki uśmiechnął się wyzywająco. Jakby czekał na to, aż Naruto nie wytrzyma i…
I co?
- Co ci odbiło, żeby we mnie celować?! – Wrzasnął Naruto i zamachnął się kilka razy rekami.
- Gdybym tylko celował, to nie musiałbyś aportować tej kuli.
- Czemu to kurde zrobiłeś, powiedz lepiej! To wcale nie jest śmieszne co mówisz. Wiesz? Wiesz?
- Masz za długi język matole. Trzeba było nim tyle nie mielić, to może by się nic nie wydarzyło.
- Może? – Brew Uzumakiego uniosła się ku górze. Zreflektował się jednak szybko i zacisnął szczęki. W końcu Sasuke chciał go zabić. Teraz muszą zacząć inaczej rozmawiać. Co temu wstrętnemu sadyście znów strzeliło do głowy?! – Jesteś głupi! Zabijasz swoich przyjaciół, a później nikt ci nie pomoże.
- Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek nazwał się przyjacielem – Sasuke wstał z podłogi i podszedł wolno do blondyna. Niebieskooki zmrużył oczy, a jego kąciki ust drgnęły jakby w uśmiechu.
- Masz rację. Jesteś zbyt… zbyt tego, żeby rozpoznać aurę relacji międzyludzkich.
- Tego?
- No. Masz jeszcze jakieś wąty, co do tego?! – Naruto zezłościł się nagle. Wszystko było takie dziwne. Powinien się przecież zdenerwować na Uchihe, powinien rzucić się na niego i wydłubać mu te wstrętne oczyska! A stał tylko i kłócił się z tym draniem tak, jak podczas każdej poprzedniej kłótni.
- Jeśli tam bardzo chcesz być z Gaarą, droga wolna – Sasuke wyrwał go z jako takiego zamyślenia. Niebieskooki spojrzał na niego zaskoczony.
- Przecież mamy plan. Nie mogę cię zostawić, bo sobie beze mnie nie poradzisz! – Blondyn uśmiechnął się lekko i zmrużył oczy. – Jestem twoim małym asem w rękawie. Nie możesz mnie przecież stracić. Powinieneś na mnie chuchać i dmuchać – mówił coraz ciszej i cisze, z każdym kolejnym słowem przybliżając się coraz bardziej do Sasuke. Kiedy wypowiadał ostatnie chuchał i dmuchał na usta bruneta.
- Nie pochlebiaj sobie tak.
- Ależ…
- Ktoś idzie! – Pisnęła Hinata i zanim zdążyli zareagować drzwi otwarły się i do pokoju wpadł Gaara.

~~***~~

- Naruto… - wyszeptał patrząc na blondyna bardzo dziwnie. Z mieszanką złości, żalu i jakiejś tęsknoty. Patrzył na tego matoła tak, jak patrzy się zazwyczaj w jakichś melodramatach.
- Zajebiście! – Syknął Sasuke i złapał blondyna za ramię. Szarpnął nim i podszedł kilka kroków w stronę czerwono-włosego. Mężczyzna zmrużył oczy.
- Puść go.
- Nie.
- Powiedziałem puść go! – Wrzasnął zielonooki i jednym szybkim ruchem wyjął pistolet zza paska spodni. Uzumaki drgnął mimowolnie, jednak nic nie powiedział. Sasuke również wycelował pistoletem w Gaare.
- Zejdź mi z drogi.
- Naruto nie jest twoją własnością! Zostaw go inaczej cię zabiję!
- Liczę do trzech.
- Naruto… - Gaara albo był taki głupi jak Uzumaki, albo zakochał się nieszczęśliwie. Jednak matołowi udało się naprowadzenie go na dobrą drogę. Zadziwiające.
- Raz…
- Powiedź coś! Nie stój tak bezczynnie! – Wrzasnął na niebieskookiego.
- Dwa…
- Chcesz tego?
- Trzy!
Rozległ się strzał. Sasuke zachwiał się, a w oczach pojawiły się mroczki.
- Sasuke! – Naruto podtrzymał ciało bruneta. – Jakim cudem? – Wrzasnął do Gaary, który był chyba nie mniej zaskoczony od nich samych. Przecież czerwono-włosy nawet nie zdążył się ruszyć, więc jak…
- Mały, słaby braciszku. Pamiętasz jeszcze o zemście? – Za drzwiami ktoś zaśmiał się głośno. Był to śmiech człowieka, który dawno zapomniał już jak się śmieje. Śmiał się trochę jak Upiór z Opery, czy innego badziewia, które Naruto przywykł ogladąć.
- Braciszku? – Blondyn zadał retoryczne pytanie, na które odpowiedział mu Gaara.
- No Uchiha, teraz to ty masz przejebane.
Później poczuł przyjemne gorąco. Naruto przemienił się w Kyuubiego, a Hinata zabrała go z pokoju. Wyprowadziła go, w momencie, kiedy coś buchnęło z pokoju Uzumakiego. Skierowali się do wyjścia.

~~***~~

- Już wiem kim jesteś.
- Witaj Shukaku.
- Kyuubi.
Naruto zaciskał w morderczym uścisku palce, wokół szyi Gaary. Mężczyzna nie pozostawał mu dłużny. Uzumaki czuł piasek drapiący skórę.
- Bóg Śmierci nie może mnie zatrzymać.
- Raz już zostałeś pokonany!
- Teraz nawet nie jesteś w stanie pojąć mojej mocy – Naruto zmrużył oczy. Czuł się jak marionetka. Albo narkoman. Zależy od punktu widzenia.
- Jesteś w ciele człowieka. Jinchuuriki.
- Już niedługo Shukaku. W końcu spełnię to, po co zostałem stworzony – uśmiechnął się szeroko, a później z jego ciała wydostały się kolejne ogony. Z tego co się stało potem Naruto niewiele zapamiętał.

~~***~~

Sasuke oddychał ciężko, patrząc na budynek, który właśnie pochłaniał ogień. Czerwone płomienie szalały na tle ciemnego nieba. W oddali słychać już było sygnał straży pożarnej. Krzyk ludzi uciekających z walącego się budynku zakłócał szum oceanu, w akompaniamencie szumu w głowie bruneta.
- Wytrzymaj jeszcze… - dalsza część wypowiedzi Hinaty utonęła w wodzie.
- To był mój brat? Widziałaś go prawda?
- Nie, przecież Sasuke, on stał za drzwiami i…
- Chce żebym zabił ojca? Oni wiedzą, że ich szukam?
- Nie wiem Sasuke.
- Jesteś Triadą. Powinnaś cokolwiek wiedzieć.
- Wiem Sasuke.

~~***~~


Świeże, przyjemne powietrze uderzyło Uzumakiego w twarz. Chłopak jednak był tak zmęczony, że nie chciało mu się nawet otwierać oczu. Było fajnie. Cieplutko, milutko i ogólnie przyjemnie. Ból głowy, oraz reszty ciała zdawał się być tak odległy, że prawie nieobecny. Jakby w ogóle nie posiadał skóry i kości. Czuł się taki wolny i szczęśliwy. Gdzieś szumiało morze, gdzieś jakieś ptaszki ćwierkały, a ciepły piasek przyjemnie grzał skórę. Pominąwszy oczywiście fakt, że małe cholerstwo wszędzie się wciskało. Czuł je nawet w spodniach! Ale teraz… ogólnie dużo rzeczy pomijał.
Większość rzeczy trzeba pomijać i lekceważyć. Kiedy bierze się wszystko na poważnie, człowiek wariuje. A to najprawdopodobniej nie jest fajne.
Naruto nie musiał się tym przejmować. Leży sobie teraz na spokojnym i przyjemnym, białym wybrzeżu i…
- Cholera! – Blondyn momentalnie zerwał się do siadu i otworzył oczy.
Białe wybrzeża, bezchmurne niebo i przyjemne promienie słoneczne są złe. Bardzo złe! Są symbolem życia po śmierci. Czy coś…
A Naruto jest stanowczo za młody, za piękny i za mądry, żeby umierać!
Nagle jego uwagę przykuło coś dziwnego. Jakaś mała, ruda kulka patrzyła na niego czerwonymi oczyma. Jej puszysty ogon stał na baczność, jak…
- Witaj – kulka przemówiła. Miała dziwnie przebiegły, syczący głos. Chociaż nie… nie syczący, a warczący. Tak, z całą pewnością.
- No cześć – przywitał się Naruto. – Umarłem, czy jesteś z Disneylandu, że gadasz?
Jak Uzumaki bowiem wydedukował, prowadził rozmowę z leśnym zwierzątkiem - liskiem.
- Niestety nie umarłeś.
- Aha.
- Jestem Kyuubi.
- Kto? – Niebieskooki uniósł brwi ku górze.
- Kyuubi – największa atrakcja Disneylandu.
- Serio?
- Nie matole! – Teraz głos słodkiego zwierzaczka nieprzyjemnie przypominał warkot, który codziennie budził blondyna. Towarzyszył mu prawie całe życie i krytykował każdy krok chłopaka. Tak zwany wewnętrzny głos, jak ludzie lubili mówić. Chociaż szkoda, że nie znali w pełni znaczenia tego słowa…
- Jesteś takim wypierdkiem? Pół życia mi się plułeś, że jesteś najpotężniejszym demonem, a ty nawet od kozy nie jesteś większy!
- Nie będę przybierał swojej normalnej postaci w twoim umyśle, bo jeszcze pęknie!
Nastała chwila głuchej ciszy.
- Co teraz? – Odezwał się w końcu Naruto.
- Musisz wrócić do Shaolin jak najszybciej.
- A Gaara? Suna mnie teraz zabije, o ile już nie jestem martwy i…
- Suna została na jakiś czas wyeliminowana z gry.
- Czyli że… jesteśmy bezpieczni?

~~***~~

Sasuke obudziło uporczywe pikanie nad uchem. Zmarszczył brwi i odwrócił powoli głowę w stronę dźwięku. Coś rwało go w brzuchu i syczało w głowie. Reszty ciała po prostu nie czuł. W powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach bandaży, maści i krwi.
Krwi…
Otworzył powoli oczy, żeby przyzwyczaić się do jasności panującej w pomieszczeniu. Przez kilka dobrych minut widział tylko biel i jakieś pojedyncze mignięcia czerwonego światełka.
Pikanie nad uchem stawało się jeszcze bardziej denerwujące.
Był w szpitalu.
Zacisnął mocniej usta i podniósł się. W pierwszej chwili zachciało mu się rzygać. Zakręciło mu się w głowie, a przed oczyma pojawiły się szkarłatne kleksy. Dławiący zapach stał się jeszcze bardziej intensywniejszy.
- Kurwa – poruszył bezgłośnie ustami.
Przed nim znajdowały się dwa łóżka. Lampa na suficie dawała tak cholernie jasne światło, że zdawała się być drugim słońcem. Po jego prawej było pikające urządzenie. Tysiące przycisków i światełek. Kilka podpiętych do jego ręki rurek. Warknął i już sięgał żeby je wyrwać, gdy usłyszał po lewej zachrypnięty głos.
- Sasuke… - Momentalnie odwrócił się w przeciwną stronę. Na łóżku obok niego leżał blond-włosy matoł. Cały i zdrowy, bez najmniejszego zadrapania. – Żyjesz?
- Nie.
- To wybrzeże było jednak początkiem raju? – Naruto z wrażenia aż podniósł się do siadu. Sasuke zamrugał kilka razy.
- Czarna pleśń pochłania twój mózg.
Podniósł ociężałą dłoń i rozmasował sobie skronie. Jego skóra była zimna, a palce zdrętwiały tak, że kiedy je zginał wstrętne wyimaginowane mrówki gryzły go w skórę. A na deser uliczna orkiestra w głowie. Najbardziej bolał go jednak brzuch. W okolicach rany coś go piekło, swędziało, szczypało i w ogóle robiło wszystko, żeby uprzykrzyć mu życie. Czyli jednym słowem było do dupy.
- Gaara na razie nam nie zagrozi.
- Mhy – mruknął i westchnął cicho.
Każdy z nas robi rzeczy, których nie chce robić. Każdy z nas zostawić coś, żeby zdobyć coś innego. Zejść z obranej drogi i pójść inną ścieżką. I kiedy w końcu nadchodzi moment, kiedy musimy to zrobić, człowiek nagle okazuje się takim strasznie małym, tchórzliwym szczurkiem, który nie chce iść przed siebie, który woli stanąć w miejscu i czekać.
A Sasuke Uchiha w końcu nie może być jakimś zapchlonym, śmierdzącym gryzonie, prawda?
- Najwyższa pora się pożegnać młocie – powiedział, po czym spojrzał na blondyna, który się chyba zwiesił, bo siedział i nic nie robił. Brunet powoli wstał i wyrwał sobie nieszczęsną kroplówkę z ręki. Przycisnął ranę kciukiem i wstał z łóżka. Cholernie zakręciło mu się w głowie. W ustach poczuł nieprzyjemny smak i zachciało mu się rzygać. Po chwili się jednak ogarnął i zerknął znad ramienia na Uzumakiego. Niebieskie oczy patrzyły na niego ze zdziwieniem. Jakby w ogóle nie przyjmował do wiadomości, że Sasuke może odejść.
- Gdzie idziesz?
- W swoją stronę – odpowiedział mu czarnooki poetycko.
- Czekaj na mnie.
- Nie.
Oczy Naruto pociemniały, a później zaszkliły się lekko.
- Nie jestem żadnym balastem żebyś mnie zostawiał! Mieliśmy plan draniu! Miałem ci pomóc! – Wrzasnął i wyskoczył z łóżka. Sasuke nie odwrócił się do niego.
- Można przyjąć, że jesteś już starą zabawką. Znudziłeś mi się. Przykro mi – powiedział tak zimnym i obojętnym tonem, że aż się zdziwił, że jest do czegoś takiego zdolny. Naruto drgnął.
- Wcale ci nie jest przykro.
- Nie podejrzewałem, że jesteś takim bystrym chłopcem – uśmiechnął się lekko. – Wracaj do swojego klasztoru. Popełniasz zbyt wiele błędów, żebym cię zatrzymał przy sobie.
Sasuke nie chciał tego mówić. Nie jest aż takim chamem, ale jeśli się od kogoś odchodzi trzeba zrobić wszystko, żeby druga osoba cię znienawidziła. Bo jeśli będzie cię nienawidzić odejście nie będzie aż tak bolało. Gniew jest lepszy od smutku.
- Jesteś głupi!
- Daruj sobie – mruknął i zanim blondyn zdążył jako tako zareagować skierował się do wyjścia. Kiedy wyszedł coś ciężkiego uderzyło w drzwi. Na korytarzu był straszny hałas, więc nikt nie wrócił uwagi na salę, z której właśnie wyszedł Uchiha. Ludzie biegali w panice tam i z powrotem. Co chwilę pędziły łóżka z rannymi na salę operacyjną. Było tak dużo, że lżejsze przypadki opatrywano na korytarzu.
To wszystko ofiary wybuchu?
Sasuke skierował się w stronę windy. Nikt nie zwrócił na niego najmniejszej uwagi. Kiedy naciskał już przycisk by sprowadzić windę na jego piętro ktoś wrzasnął dziko. Brunet zamknął na moment oczy. Taką dzikość nosorożca mógł mieć tylko Uzumaki. I ku zgrozie Uchihy blondyn już szarżował w jego stronę.
- Draniu stój! Nie możesz tak po prostu sobie pójść! Słyszysz?! Słyszysz?!– Kiedy Naruto zaczął był już niebezpiecznie blisko Sasuke, drzwi nagle się otworzyły. Mężczyzna nie czekając na nic wszedł do metalowego pudla i odwrócił się patrząc na szpitalny korytarz. Zanim Naruto doleciał do windy, drzwi zamknęły się.
- Sasuke-sama? – W kącie stała Hinata. Z plecakiem w jednej ręce i jakimiś papierami w drugiej. Brunet nawet na nią nie spojrzał. Bez słowa nacisnął guzik na parter. Winda ruszyła w dół.
- Dlaczego uciekasz?
- Nie uciekam – uśmiechnął się drwiąco. – Wychodzę.
- A Naruto? – Popatrzyła na niego uważnie. Jej białe oczy stały się trochę ciemniejsze.
- Nie jest mi już potrzebny.
- Ale ja myślałam, że… - zaczęła cicho, ale momentalnie przerwała. Brunet spojrzał na nią zimno.
- Że co?
- Że jesteście razem – wyszeptała. Uchiha prychnął i uśmiechnął się ironicznie. Nie powiedział jednak nic. Zapadło milczenie. Tylko skrzypienie windy od czasu do czasu zakłócało grobową ciszę.
- Ile leżałem?
- Cztery godziny temu miałeś operację.
- A Naruto?
- Jakimś cudem nie trzeba było go operować, chociaż kiedy go znaleźli był w takim stanie, że powinien już nie żyć.
- Co z Gaarą?
- Nie znaleźli go.
Sasuke przymknął oczy. Życie strasznie lubi się pieprzyć i komplikować. Ludzie nazywają na łzawe tasiemce, jednak czasami szara egzystencja jest do nich aż nazbyt podobna. To takie dołujące…
Jeśli naprawdę strzelił do Sasuke jego brat musi się dowiedzieć dlaczego. Musi się dowiedzieć więcej o Uchiha, jeśli naprawdę chce się zemścić na zabójcach jego matki. Jebane tajemnice!
Dojechali. Drzwi windy otwarły się. Sasuke zmrużył oczy i uśmiechnął się lekko. Wyszedł.
- Trzymaj się frajerze – musnął dłoń stojącego przed windą Uzumakiego. Skierował się do wyjścia.
Koniec części pierwszej.

środa, 14 października 2009

30. Refuge

Co do rozmowy Sasuke z Hinatą. Zapominacie, że nieznajomym dużo łatwiej mówi się o swoim życiu. A szczególnie jeśli się w pełni nie widzi swojego rozmówcy.

Do przedostatniego rozdziału, bo zapomniałam, a to ważne. Tak Sasuke chciał powiedzieć Naruto, że go kocha.

Naruto przewrócił się na drugi bok. Wtulił się mocniej w poduszkę i uśmiechnął błogo. Było mu ciepło i wychodnie. Sto razy lepiej niż w tym obskurnym, zaśmierdziałym lochu i…
- Sasuke! – Usiadł gwałtownie. Zakręciło mu się w głowię, jednak po chwili było już w porządku. Rozejrzał się po pokoju. Jego źrenice rozszerzyły się, gdy napotkał siedzącą na fotelu postać Gaary.
- Dzień dobry – usłyszał, a zaraz potem mężczyzna podszedł do łóżka. Usiadł obok niego i wyciągnął rękę. Naruto automatycznie odsunął się.
- Gdzie Sasuke?
- Cały i zdrowy. Ma nową koleżankę, którą z pewnością polubi. Nie musisz się nim martwić – zielonooki uśmiechnął się delikatnie. Był to jeden z tych niebezpiecznych, zdradliwych uśmiechów, przy których ludzie kłamią. Zawsze wtedy widać jakimi są potworami. Naruto zmrużył oczy.
- A… a ja?
- Od dzisiaj będziesz mi pomagał. Zaraz zawołam kogoś, żeby przyniósł ci śniadanie – mruknął i wyciągnął dłoń jeszcze raz w stronę niebieskookiego. Pogłaskał go po policzku. Coś błysnęło w jego oczach. Zaraz potem wyszedł. Uzumaki zapatrzył się przez chwilę w drzwi, po czym opadł na miękkie poduszki.
Ten drań teraz pewnie się gnieździ w jakiejś klipce z dziwką. Pewnie klnie pod nosem i wymyśla plan. Ta dziwka…
Zmarszczył brwi.
Dziwka? A co jak ją przeleci? Jak…?

A nie ma do tego prawa? Nie jesteście żadnym małżeństwem, żeby był ci wierny.
Ale rżnąłem się z nim prawie przez miesiąc.
I łudziłeś się, że mu się nie znudzisz?
Ja… nie może się z nią przespać! Później jeszcze jakiegoś Hiv`a złapie i mnie zarazi.
Hiv?
Tak. To taki wirus. Czytałem o nim. Murzyni pieprzyli się z małpami, a później poroznosili.
A ty go jeszcze nie masz?
Ja nie jestem kurwą!
Polemizowałbym.
Głupi Lucyfer!

Zaśmiał się, gdy Kyuubi starał się sprawić mu ból. Zapewne przez tatuaże był już całkowicie pozbawiony mocy, a blondyn mógł się spokojnie poruszać.
- Hej! – W drzwiach pojawiła się nagle jakaś dziewczyna. Naruto spojrzał na nią markotnie i skinął głową. Przyniosła mu tacę z jedzeniem, ukłoniła się i wyszła.

Zacznij wymyślać plan działania.
Niby dlaczego ja?
Bo ja mam ryż zamiast mózgu.

Zabrał się do jedzenia. Musi zdobyć zaufanie Gaary, zamydlić mu oczy, uwolnić Sasuke i opuścić budynek. Później pojadą do USA, no i tak dalej jak tam Uchiha planował. Naruto niewiele zapamiętał jednak z ich wielkiego planu, wiec najbezpieczniej było przemilczeć tę część.

Jakie to dojrzałe z twojej strony.
Zamknij się wypierdku!

Teraz mógł dowoli poużywać sobie na Kyuubim. Z pewnością zapłaci za to w niedalekiej przyszłości, ale to jak chwila zakazanej przyjemności.
Zachichotał pod nosem złośliwie i wstał z łóżka. Podszedł do okna i otworzył je na oścież. Gaara doskonale wiedział, że nie ucieknie. Naruto przełknął ślinę. Czuł się jak jakiś cholerny pies. Wypuścili go na wolność, a on i tak nie odejdzie, bo wie, że jego pan jest uwięziony.
Cholera! To może nie było zbyt trafne porównanie. Uchiha z całą stanowczością nie był jego panem, no ale… tak jakoś mu się tylko skojarzyło, żeby było bardziej poetycko, no cholera!

Jak myślisz gdzie jesteśmy?
W Brazylii. Podejrzewam, że gdzieś koło Rio.

Naruto patrzył na spokojne morze. Słońce dopiero wschodziło, co oznaczało, że jest dość wcześnie. Westchnął. Z tej strony nie było żadnych hoteli, leżaków, czy turystów. Był za to piasek, woda i jakieś palmy. Czuł się jak jakiś Robinson Cruze. No prawie…
Uśmiechnął się lekko i ogarnął wzrokiem pokój. Szafa, kanapa, fotele, półka na telewizor i jakieś ozdobne pierdoły. Największe w pokoju było łóżko. Z mnóstwem poduszek i puszystą białą pościelą, oraz baldachimem, który w nocy zapewne chronił przed owadami. Blondyn otworzył szafę i spojrzał zaciekawiony do środka. Jego oczy stały się nieco większe, gdy zobaczył swoje ubrania wyprane, wypracowane i poukładane w półkach. Doszło jeszcze kilka nowych ubrań. Ciuchów Sasuke jednak nigdzie nie było widać.
- Ciekawe co z nimi zrobili? – Mruknął do siebie i przykucnął, żeby przeszukać dno szafy. Może znalazłby coś co należało do bruneta. Głupi Gaara wyrzucił wszystkie jego rzeczy, czy może gdzieś je tylko ukrył? Jak uciekną Sasuke będzie potrzebował przecież jakichś ubrań, cholera! – I co ja mam teraz robić?
- Możesz poczytać jakąś książkę.
Odwrócił się momentalnie patrząc na czerwono-włosego, który właśnie wszedł sztywnym krokiem do pokoju.
- Nie czytam książek – poinformował go Naruto z obrażonym wyrazem twarzy.
- W Miles City czytałeś.
- Co?- Spojrzał zaskoczony na zielonookiego, który uśmiechnął się delikatnie i usiadł na fotelu.
- Dlaczego szukałeś tego? – Zapytał i rzucił na mały stoliczek jakąś fotografię. Uzumaki pochylił się i spojrzał na nią.
Klucz.
- Shaolin mi kazał – nie miał zamiaru kłamać. Gaara i tak się niczego nie domyśli, a przecież najważniejsze, żeby chronił Kyuubiego. Klucz jest tylko początkiem zagadki.
- Dlaczego ci kazał? Ten przedmiot nie należy do nich. Nie jest w żaden sposób połączony z Shaolinem, dlaczego więc?
- Nie? – Naruto zmarszczył brwi.

Nie?
Klucz nie musi pasować tylko do jednych drzwi.

- Może mi się pomyliło? – Zaśmiał się głupio i podrapał w tył głowy. Jest szansa, że weźmie go za nieszkodliwego idiotę.
- Co ci się pomyliło?
- No… że nie chciałem wziąć tego, tylko inny klucz.
- Klucz?

Nieszkodliwy idiota? Ty jesteś jak Siedem Klęsk Egipskich razem wziętych!
Zawsze wiedziałem, że masz coś z Szatana. A tak się wypierałeś tego chrześcijaństwa.

- Odpowiedz – z rozmowy z Kyuu wyrwał go stanowczy głos zielonookiego – Jaki klucz?
- Eee… no… taki do drzwi?
Naruto spojrzał uważnie na czerwono-włosego. Co zrobili z drugim kluczem? Tym fałszywym?
- To jest pieczęć, nie klucz.
- Jaka pieczęć? – Uzumaki przybliżył się do mężczyzny i uśmiechnął do niego przymilnie. Ten oszczędnie odwzajemnił uśmiech. – Wiesz i nie chcesz mi powiedzieć, czy nie wiesz, a chcesz żebym wiedział, żebyś mi nie mógł powiedzieć, a ja żebym się zastanawiał jaka jest twoja wiedza na ten temat?
- Powiedzmy, że wszystko na raz – Gaara wstał i skierował się w stronę wyjścia. Nagle zatrzymał się. – Zawsze możesz pooglądać telewizor. Na kanale piątym jest erotyka – i powiedziawszy to zniknął za drzwiami.
- Idiota! – Fuknął blondyn, ale włączył na dany kanał. Rozsiadł się wygodnie na łóżku i zaczął oglądać.

- Jutro spędzimy cały dzień razem. Pokaże ci co i jak.
Gaara siedział w fotelu i patrzył uważnie na niebieskookiego. Uzumaki udawał, że tego nie widzi. Wlepiał wzrok w ekran telewizora i zajadał przyniesiony mu przed chwilą popcorn.
- To fajnie.
- Naruto?
- Mm?
- Ja… to ja zabiłem Yondaime – wyszeptał tak cicho, że Naruto nie miał pewności, czy aby na pewno to właśnie powiedział. Zmarszczył brwi i w końcu spojrzał na mężczyznę.
- Dlaczego?
Czerwono-włosy zaśmiał się.
- Jestem zabawką w rękach Drepung. Ofiarowali mi siłę tylko po to, żebym stał się bronią. Nie jestem niczym więcej. Ja naprawdę tego nie chciałem, jednak… nie mogę się sprzeciwiać rozmazom – westchnął i usiadł przy niebieskookim. – Przepraszam Naruto.
Uzumaki patrzył na niego bez słowa.
- Przysięgłem zemstę na zabójcach mojego mentora.
Czerwono-włosy nic nie odpowiedział. Musnął palcami włosy chłopaka.
- Jesteś moim pierwszym przyjacielem.
- Daruj sobie tę szopkę – odtrącił jego rękę i wstał. – Może i jesteś skrzywdzony, ale to nie usprawiedliwia tego co zrobiłeś!
- Ty nic nie wiesz – Gaara również wstał i podszedł do Uzumakiego bardzo blisko. Stykali się klatkami piersiowymi. Naruto czuł oddech mężczyzny na twarzy. – Nie wiesz jak to jest być narzędziem. Oni nawet nie traktowali mnie jak człowieka. Naruto, ja… dlaczego nic nie czuję? Dlaczego nie mam skrupułów? Czemu jestem skazany na samotność…?
- Czemu mówisz mi to wszystko? – Naruto przewrócił oczyma i westchnął. Czuł się jak w jakimś cholernym melodramacie. To wszystko było tak patetyczne i naiwne, że aż smutne. Kiedy ludzie zadają takie górnolotne pytanie jest im lepiej, czy jak?

A może czują się mądrzejsi? Pewnie dlatego ty nigdy tak nie mówisz.
Mówiłem ostatnio! Żeby powstrzymać Gaare.
Mały tchórz.
Nie jestem tchórzem!

- Jestem zupełnie inny niż ja. Chciałbym mieć w sobie tyle uczuć – Mężczyzna uśmiechnął się smutno i pogłaskał policzek Naruto. Blondyn zmrużył oczy.
- Nie. Jesteśmy takimi samymi potworami Gaara.

~~***~~

- Zdążyłam już poznać ten budynek. System na górze jest nowy. Wszystko w więzieniu jest stare, powstało najprawdopodobniej w czasie II Wojny Światowej.
- Zburzyliśmy jedną z cel. Została tylko ściana zewnętrzna.
- To znaczy, że w jednym punkcie jest słabszy. Jeśli uciekniemy, musimy znaleźć waszą celę i zburzyć ostatnią ścianę. Wtedy zburzymy ścianę nośną i budynek zawali się.
- A jeśli ucieklibyśmy nie zwracając na siebie uwagi? Tak byłoby lepiej.
- Jesteś w stanie ominąć kamery i wymknąć się przez wszystkie zabezpieczenia nie zwracając niczyjej uwagi?
- Robiłem już gorsze rzeczy.
- A co z twoim przyjacielem? Jeśli go uwolnimy, Gaara z pewnością się zorientuje.
- To może zrobimy podkopy? Tak jak robili w filmach?
- Podkopy? – Hinata spojrzała na niego dziwnie, a on uśmiechnął się lekko. Naruto wpływa na niego w bardzo negatywny sposób. Poprzeczka jego inteligencji znów zaczyna się obniżać.
- To kiedy zaczynamy?
- Wieczorem. Gaara najprawdopodobniej będzie miał ważnych gości, więc nie będzie sobie zawracał głowy błahostkami. Jest tylko jeden problem. Jeśli zabierze z sobą Naruto będzie nieciekawie.
- Nie jest aż na tyle głupi, żeby to zrobić. Możesz mi wierzyć – Sasuke westchnął i oparł się o ścianę. Najwyższa pora się przespać. Dopiero wieczorem będą mogli cokolwiek zrobić.

- Coś tu jest nie tak.
- Co? – Hinata stała tuż za nim. Czuł jej gorący oddech na plecach. Z tego co mniej więcej widział, była wzrostu Uzumakiego.
- Dlaczego nie zawiązali mi oczu tak jak przedtem? Przecież wiedzą co potrafię?
- Może sądzili, że przy mnie jesteś bezużyteczny.
- Co? – Odwrócił się i spojrzał na nią z mordem w oczach.
- Mój klan potrafi pozbawiać wszelakich mocy.
- Jakich mocy?
- Takich jak twoja – uśmiechnęła się delikatnie. W ogóle była bardzo delikatną, subtelną kobietą, która i wiele już w życiu przeszła. Imponowała Sasuke tym, że pomimo kruchości, była cholernie silna. Bez względu na to co mówiła jej rodzina. Brunet umiał rozpoznawać silnych ludzi. I tylko takich był w stanie zaakceptować obok siebie.
- Odsuń się i przygotuj – mruknął, podszedł do żelaznych drzwi i przymknął oczy. Po kilku sekundach w jego ręce pojawiła się kula energii, która rozświetliła pomieszczenie. Zamachnął się i z całej siły uderzył w portal. Mur zatrząsł się, jednak zaraz po tym w drzwiach coś zgrzytnęło. Sasuke odsunął się, a wejście runęło z hukiem na podłogę.
- Zorientowali się?
- Tak. Strażnicy już idą w naszą stronę.
- W którą stronę mamy iść?
-Korytarzem w lewo.
- Jak się to uda postawię ci drinka.
- Um… no…ok. – zerknął na nią znad ramienia.
Hinata Hyuuga była dość ładną brunetką, o białych oczach i bladej cerze, która co rusz przybierała odcieni purpury. Jej ciało było drobne, jednak widać było, że dysponuje siłą. Uśmiechnęła się do niego.
- Chodź – mruknął i przymknął oczy. Kiedy je otworzył wyszedł na korytarz. Strażnicy krzyknęli dziko i upadli na ziemię. Sasuke podszedł od nich i wziął prowizoryczną broń – stary, lekko zardzewiały rewolwer, oraz nieco lepszy pistolet z zacinającym się magazynkiem. Z paska spodni zabrał jeszcze kartę dostępu. – Ile mamy czasu?
- Kilka minut. Akurat, żeby dostać się na górę. Wtedy zlecą się kolejni ludzie. Miejmy nadzieję, że nie poinformują Gaary tak szybko.
Brunet kiwnął głową i wymierzył bronią w jedną z kamer, która bezczelnie ich obserwowała. Zapewne po drugiej stronie siedzi jakiś przytłustawy facet oglądający kiepski reality –show i nie patrzący na ekrany kamer.
- Korytarzem w lewo – usłyszał głos Hinaty. Koło jej skroni wystąpiły małe żyłki, a białe oczy błyszczały bardziej niż dotychczas. A on myślał, że jako jedyny posiada niezwykły dar. Frajerska naiwność władcy świata.
Uśmiechnął się do siebie lekko i pobiegł za brunetką.
- Zobacz gdzie znajduje się Naruto.
- Jak on wygląda?
- Szukaj przygłupa z blond-włosami i niebieskimi oczyma.
- Dobrze.
Jak się okazało matoł znajdował się na samej górze, w najwyższej komnacie, w najwyższej wieży. Wejścia do zamku strzegł zły psychopata, a Uzumaki oglądał właśnie jakiej kreskówki, jak poinformowała go Hinata. Koncepcja niczym z Kopciuszka, czy innego dziewczęcego horroru. Jego wiedza była bardzo rozległa w tej dziedzinie. Sakury była fanką takich klimatów.
- Kurwa – mruknął i w ostatniej chwili odsunął się przed kulą z pistoletu mknącą w jego stronę. Hinata pisnęła cicho i spojrzała w bok. Kula wbiła się w ścianę centymetr obok niej. – Uważaj! – Syknął czarnooki i nie czekając na odpowiedź dziewczyny pobiegł dalej. Kiedy wyszli już w końcu z więzienia wpadli na kolejnych ochroniarzy. Sasuke kilkoma celnymi strzałami załatwił przeszkodę.
- Tam są schody.
Już po chwili byli prawie w pokoju Naruto. Niszczyli po drogę każdą kamerę i zabili jeszcze kilku ludzi Gaary, ale oprócz jakichś przerośniętych wyrostków wszystko było w porządku, jakby ludzie wysłali jedynie kilku ochroniarzy tak dla zasady, a resztę olali. Coś było nie tak. Chyba, że…
Oczy Sasuke rozszerzyły się w zdziwieniu.
Chyba, że goście Gaary nie byli zwykłymi gośćmi i mężczyzna miał teraz o wiele większy problem na głowie, niż zajmowanie się uciekającymi więźniami.
- To tutaj – poinformowała go brunetka i spojrzała oczekująco na Uchihe, który po chwili włamał się do pokoju. Gaara oczywiście zamknął Naruto. Czarnooki też tak by zrobił na jego miejscu.
- Zbieraj się matole, idziemy – powitał blondyna Sasuke i ogarnął wzrokiem pomieszczenie. Dłużej zatrzymał się na ciele Uzumakiego.
- Sasuke?
Brunet spojrzał na niego zimno.
- Ubieraj się nie mamy czasu.
- Ale… kto to jest draniu?! – Krzyknął nagle, gdy zobaczył dziewczynę wchodzącą za Sasuke. Czarnooki przewrócił oczyma.
- Hinata. Pomaga nam w ucieczce.
- To ta dziwka! – Wrzasnął i podskoczył na łóżku. Zaraz potem znalazł się przy białookiej i spojrzał na nią wyzywająco. Hyuuga zaczerwieniła się i spuściła wzrok.
- Nie jest dziwką. Doceń to, że pomogła mi cię znaleźć i rusz dupę! – Syknął i złapał idiotę za ramię. Podał mu bluzę przewieszoną przez oparcie krzesła i skierował się w stronę drzwi.
- Ej czekaj ja mam swoje rzeczy w szafie! – Syknął i zanim Sasuke zdążył zareagować już wyciągał walizkę.
- Niby skąd?
- Gaara mi przyniósł – wyszczerzył się do bruneta. Brew Uchiha zaczęła niebezpiecznie drgać.
- Gaara?
- No… i wiesz on nie jest nawet taki zły. Czasami ma tylko takie humory, ale przynajmniej mi nie dogryza tak jak ty – zerknął na niego i podniósł walizkę. – I wiesz gdyby nie to, że mamy plan, to zostałbym z nim, bo on… - nie dokończył. Sasuke powalił go na ziemię i spojrzał tym wzrokiem na zdezorientowaną twarz chłopaka. Przyłożył pistolet do skroni i odbezpieczył. Kiedy blondyn zaczął się rzucać strzelił.

wtorek, 6 października 2009

29. Refuge

Dla Virus_Ci z okazji urodzin. Żeby wciąż była taka zajebista ;)

Romeo, mało opisuję, bo ja się panicznie boję opisów. Staram się je nadrabiać dialogami. Postaram się pisać ich trochę więcej, jednak nie wiem czy mi wyjdą. I dziękuję za komentarz ^-^

Ankieta zakończy się wraz z publikacją 30 rozdziału. Swoją drogą ja się nie spodziewałam, że aż tyle osób czyta to opowiadanie. Jest mi bardzo miło ^-^


Naruto skupił się na tym, żeby ominąć ciało bruneta. Powalił go na podłogę i wstał. Jednym szybkim ruchem ubrał jeansy. Patrzył oczyma Kyuubiego, jak Gaara chowa się za piaskiem. Kamienny mur natomiast zaczyna się kruszyć, by zaraz potem ściany runęły, jak od wybuchu bomby.

Idź do niego. Zabij Gaare.

Naruto kiwnął głową i zatrzymał ogień. Z jego ciała wciąż unosiła się wściekle czerwona poświata. Widział duszę czerwono-włosego zamazaną przez piasek. Warknął i podszedł do mężczyzny. Goryli, którzy przyszli z zielonookim już nie było. Przymknął oczy i poczuł jak kolejna bariera puszcza. Musi uwolnić w sobie jak największą siłę. Jeśli chce pokonać Gaare, musi użyć największej siły, jaką jest w stanie odblokować.
Powoli jego myśli zostały przyćmione przez umysł Kyuubiego. Czuł zapach krwi. Chciał słyszeć wrzask umierających… świadomość zostawała zastąpiona przez zmysły potwora.
Bo potworem był. Od zawsze.

- Nie zabij cię tylko dlatego, że jesteś mi potrzebny – usłyszał koło ucha głos Gaary. Odwrócił się momentalnie. Piasek układał się w cień mężczyzny. Zmarszczył brwi.
- Za to ja cię zabiję. Na to samo wyjdzie – mruknął i zapachnął się z całej siły. Złote drobinki rozpłynęły się w powietrzu. Już po chwili był przy tarczy zielonookiego. Walczył z ją. Uderzał, palił i miażdżył. Piasek jednak zawsze wracał na swoje miejsce. Naruto warknął i znów uderzył w ścianę.

Musisz być szybszy niż piasek.
Nie jestem szybszy niż piasek debilu!
To musisz stać się jak woda.
Woda…?

Uzumaki zamrugał kilkakrotnie, a później spojrzał na swoje stopy. Drobinki piasku leżące na ziemi owinęły się wokół jego kostek i szły coraz wyżej i wyżej. Blondyn krzyknął coś i spojrzał na zielonookiego. Mężczyzna uśmiechał się lekko. Kiedy piasek doszedł do szyi chłopaka, wyciągnął rękę przed siebie.
- Naruto! – Usłyszał jeszcze krzyk Sasuke. Przełknął ślinę. Gdy Gaara zaciskał pięść, Uzumaki czuł uścisk na sercu powiększający się coraz bardziej. Później nic nie pamiętał.

~~***~~

Sasuke patrzył na twarz blondyna. Szkarłatne tęczówki powoli powracały do swojej naturalnej barwy. Piasek zasłonił wszystko.
Oczy bestii zapędzonej w pułapkę.
- Naruto – szepnął i chciał wstać, ale nagle okazało się, że coś uniemożliwia mu ruch. Spojrzał w dół i krzyknął przeraźliwie. Więzy, które kiedyś więziły Naruto, teraz owijały się wokół ciała bruneta niczym węże.
- Dlaczego tak cię boli? – Nagle przed jego twarzą pojawił się zielonooki. Sasuke spojrzał na niego tym wzrokiem. – Powiedz dlaczego tak cię boli. – Powtórzył. Piasek wirował wokół niego szaleńczo, jednak nie zasłaniał mu oczu. Więc dlaczego…?
Kurwa! Czy wszyscy teraz muszą być odporni na moje spojrzenie?! – pomyślał i uśmiechnął się lekko.
- Czuję jak liny szarpią moimi nerwami. Każdą żywą komórką i wiesz co…? – Uśmiech Sasuke poszerzył się. Zanim Gaara zdążył zareagować w czerwonych tęczówkach pojawił się mały wiatraczek. – Czas rozwiać piasek.

Sasuke stał z wielkim mieczem w ręku. Patrzył na czerwno-włosego, który upadł właśnie na kolana i zaczął krztusić się krwią. Przejechał ostrzem po odsłoniętej szyi.
- Jesteś małą, zepsutą zabawką. Przestarzałym robocikiem. Opuszczonym i zapomnianym. Trzeba cię wymienić na lepszy model. Jak w tej piosence.
- Nie znam żadnej takiej piosenki… - wychrypiał mężczyzna i uniósł głowę. W jego spojrzeniu krył się obłęd. Sasuke doskonale znał tą psychoze. Taki sam wzrok miał Orochimaru. Sasuke wie jak zniszczyć wariactwo.
Wariactwo można zniszczyć jedynie szaleństwem.
To jednak z najważniejszych lekcji jakich nauczył się w swoim życiu. Lek na czarne, paranoiczne charaktery.
- Hm… Jest jeszcze jedna o wymianie tylko części. Ja jeśli miałbym wybierać wybrałbym wymianę całego robota. A ty? – Zapytał najuprzejmiej jak umiał. Kiedy nie dostał odpowiedzi gestem dłoni uniósł ciało zielonookiego w powietrze i wbił mu nóż w serce. Mężczyzna zawył przeraźliwie.
- Pu…ś… e…tto… - kolejne jego słowa utonęły w ciszy.
- Powiesz, jeśli pozwolę ci mówić.
Kolejny cios. Sasuke odepchnął od siebie Gaare, a gdy ten uderzył o niewidzialną ścianę i upadł, Uchiha podszedł do niego powoli. – Wiesz, że Naruto mówił o tobie jak o naprawdę potężnym przeciwniku? Ja jednak jakoś nie umiałem mu uwierzyć – przykucnął przy poobijanym i zakrwawionym ciele. – Jesteś cieniem samego siebie. Utonąłeś w swojej nienawiści.
- Żyję… i… i – Sasuke uniósł brwi ku górze i pozwolił mu mówić – i… zabijam tylko dla… siebie.
- A ja mam cel, wiesz? – Odgarnął włosy w czoła z taką przesadną, chorą czułością. Jakby Gaara naprawdę był dla niego kimś ważnym. – Jestem herosem, który musi uratować świat. Będę walczył ze złem, żeby pokonać wszystkich tych, którzy chcą zniszczyć świat. I wiesz co…? – Wstał i spojrzał na niego z góry. W jego rękach nagle pojawiła się broń. – Zacznę od ciebie – powiedział i strzelił w głowę Gaarze. Mężczyzna upadł i krzyczał przeraźliwie.
A tak bardzo chciał umrzeć.

~~***~~

Naruto oddychał ciężko i patrzył na Sasuke. Jego nowe spojrzenie, które otrzymał gdy tylko dotknął klucza.

Dlaczego?
Tego nie jestem ci w stanie powiedzieć.
Kłamiesz!
Nie.

- Sasuke…? – Uzumaki podszedł do mężczyzny i szturchnął go w ramię. Uchiha momentalnie spojrzał w jego stronę. – Co mu zrobiłeś?
- Strzeliłem mu w głowę – zakomunikował, a oczy Naruto rozszerzyły się i spojrzał na Gaare. Ten oddychał ciężko i klęczał na podłodze.
- I… co?
- Nic – Sasuke wzruszył ramionami i wstał. Uśmiechnął się lekko do blondyna. – Chodź matole .
Uchiha ruszył w stronę wyjścia. Kiedy Naruto chciał zrobić krok poczuł jak coś zaciska mu się wokół kostki. Spojrzał w dół. Piasek. Odwrócił się momentalnie. Gaara stał kilka centymetrów przed nim. Teraz mógł czuć jego gorący oddech na twarzy. Widział doskonale oczy pełne nienawiści. Uśmiech przepełniony goryczą.
- Dostaniesz to po co tutaj przyszedłeś – wyszeptał. Naruto już czuł oddech Sasuke na karku. Nie odwrócił się, a brunetowi dał sygnał ręką, żeby nic nie robił.
Czy… naprawdę Gaara mu to da? Uchiha aż tak bardzo go zniszczył? Przecież Gaara był zawsze silny. Shaolin ostrzegał go przed nim. Bał się go, a teraz okazał się kimś tak słabym. To przecież… niemożliwe.
- To prezent od Boga Śmierci – wyszeptał, a oczy Uzumakiego rozszerzyły się nagle. Patrzył jak czarne liny pojawiają się nagle na jego ciele. Powoli zaczynają wsiąkać w skórę. Krzyknął i opadł na kolana. Ledwo łapał oddech. Kyuubi starał się coś zrobić. Uderzał ogniem i starał się wydostać na zewnątrz, ale był bezsilny. Czuł jak szpony demona zaciskają się panicznie wokół jego serce. Z trudem łapał oddech.
- Naruto! – Krzyk Sasuke wydawał się taki nierealny… taki zwodniczy. Jakby zapewniał go, że wciąż żyje.
Naprawdę?
Ale… to tak… bardzo boli.
Liny całkowicie wchłonęły się już w ciało. Teraz przypominały skomplikowane tatuaże. Misterne wzory. Skóra piekła tak niemiłosiernie. Tak strasznie. Jakby jakąś trucizna paraliżowała całe ciało. Ktoś nacinał jego skórę, a potem podpalał rany ogniem.
Tak strasznie… niewyobrażalnie… i… i dlaczego ktoś… rozrywa jego ciało?
Obraz rozmazywał mu się. Widział sylwetkę Uchihy. Trzymał jakąś niebieską kulę w ręku uderzał nią w piasek. Bariera zawsze jednak wracała na swoje miejsce. Z nieludzkim trudem odwrócił głowę i spojrzał na stojącym nad nim zielonookiego. Mężczyzna uśmiechnął się lekko.
- Teraz już wiesz dlaczego udało nam się zniewolić tak wielką siłę?
- Bóg Śmierci…?
- Tak. Właśnie tak – Gaara zmrużył oczy i nachylił się nad chłopakiem. – Dał nam, ale nie chciał, żebyście wy uwolnili swoją moc.
- Może się jej bał – Naruto uśmiechnął się lekko. Ból stał się nagle wspomnieniem. Była tylko próżnia. Jakby jego umysłu wcale nie było, a…

A ty się łudzisz, że kiedykolwiek był?
Nawet jeśli miałem orzecha, to już go nie ma!
Miałeś orzecha, a orzech był zgniły w środku.

- Spójrz Naruto. Zapamiętaj każdy mój ruch. Każdy dźwięk – Gaara podniósł się nagle i spojrzał na Uchihe. Brunet stał nieruchomo z głową wysoko uniesioną ku górze. Naruto zmrużył oczy i dopiero wtedy do zobaczył. Jedna z lin zaciskała się wokół szyi mężczyzny. Gaara wystawił rękę przed siebie i zaczął powoli zaciskać pięść. Piasek zawirował wokół bruneta, a potem niczym sztylety wbił się jego skórę. Uchiha syknął głośno i zagryzł wargę. Przy kolejnym ataku piasek oplótł jego rękę i zacisnął się na niej mocno. Gaara zaśmiał się słysząc krzyk czarnookiego.
Naruto chciał wstać, jednak przy każdym ruchu liny zaczynały parzyć jego ciało. Mój jedynie leżeć i patrzeć na Sasuke.
- Zostaw go! – Wrzasnął, a Gaara odwrócił się w jego stronę. Jego żółte źrenice świeciły nienaturalnym blaskiem. – ZOSTAW POWIEDZIAŁEM! – Wrzasnął, gdy piasek po raz kolejny zacisnął się na ręce bruneta.
- Możesz tylko patrzeć – syknął zielonooki i na moment odwrócił się w jego stronę. Naruto zmrużył oczy.
- Nigdy nie widziałem osoby, która miałaby w sobie tyle nienawiści.
- Gniew nas określa.
- Ga…ara – Naruto spojrzał na bruneta, który uśmiechnął się do niego lekko. Na ustach miał strużkę krwi. – Nienawiść jest niczym w porównaniu z pogardą – wyszeptał w ironicznym głodnym tonie. Tak bardzo lekceważącym i obojętnym, że aż groteskowym na tę sytuację.
- Idioto! – Oczy blondyna zaszkliły się, gdy lina mocniej zacisnęła się wokół szyi mężczyzny. W oczach Uzumakiego mimowolnie pojawiły się łzy. – Jesteś strasznie samotny Gaara.
- Wystarczy mi własne towarzystwo.
- Jesteś opuszczony – Oczy Naruto rozszerzyły się, gdy piasek uderzył go w brzuch.
- Jak śmiesz…
- Chcesz zobaczyć jak to jest mieć przyjaciela? – Blondyn uśmiechnął się lekko. Zielonooki milczał. – Nie pozwolę ci spaść na dno. Uratuję cię. Gaara… pozwól mi cię dotknąć…

Jeszcze nie słyszałem tak kiczowatego tekstu.

A jak podziała to co?
To powiem, że zamiast orzecha masz ziarenko ryżu.
Ej! Ryż jest mniejszy.
Ale za to nie jest pusty w środku.

Gaara patrzył na niego chwilę, po czym poszedł do Uchihy i zamachnął się. Uderzył go tak, że stracił przytomność.
- Będziesz miał długą drogę przed sobą, Naruto Uzumaki.
- Najwyżej pobiegnę – westchnął i poczuł jak czerwono-włosy podnosi go z ziemi. – A co z Sasuke?
- Zostanie przeniesiony do innej celi.

~~***~~

Kiedy Sasuke się obudził bolało go wszystko. Od głowy, po ręce, nogi, brzuch i na tyłku skończywszy. Teraz już z pełną świadomością mógł powiedzieć, że wie jak cierpi Uzumaki po seksie. Nieprzyjemne uczucie.
Z cichym syknięciem podniósł się do pozycji horyzontalnej i rozejrzał po pomieszczeniu. Było w nim znacznie ciemniej niż w celi, w której znajdował się ostatnio. Westchnął cierpiętniczo i przymknął oczy – może dzięki nim coś więcej zobaczy. Nie jest jakimś cholernym kotem, czy coś, że widzi w ciemnościach, ale spróbować nie zaszkodzi.
Zmierzył celę wzdłuż i wszerz, jednak nie zauważył nic nadzwyczajnego. W koncie odkrył tylko łóżko. Wstał i podszedł do niego.
- Kurwa – zaklął i wymacał materac. Kiedy usiadł, poczuł ciepło po lewej. Spojrzał w tamtą stronę.
- Um… cześć – wielkie białe oczy patrzyły na niego z lekkim strachem. Zamrugał kilkakrotnie. – Kim jesteś?
- Nieważne – mruknął i oparł głowę o ścianę.
Naruto nigdzie nie było. Brunet miał tylko nadzieję, że ten psychol mu nic nie zrobi. Gdyby był bardziej brutalny może udałoby im się uciec. Szlag!
Z całej siły uderzył w ścianę po prawej. Jego nowy towarzysz pisnął cicho. Zerknął na niego kątem oka.
- Dawno tutaj jesteś?
- Miesiąc.
- Jesteś dziewczyną? – Zdziwił się. Dopiero teraz zauważył, że głos jest delikatny, cichy i jak najbardziej kobiecy. Przeklął w myślach. Jeszcze mu tu zasranej baby brakuje! Dobrze, że go nie widzi i nie wie jak wygląda.
- Tak. Hinata Hyuuga.
- Hyuuga? Ta z…
- Triady. Mój klan jest jednym z najpotężniejszych.
- I Suna cię porwała? Dlaczego?
- Um… no… ja… miałam się stać głową jednej z rodzin.
- I?
- I zagrażałam Drepung.
- Czemu zagrażałaś?
- Klasztorowi Gaary. Chyba wiesz kto to, prawda?
- Taa – westchnął i spojrzał kątem oka na dziewczynę. Widział jedynie jej białe oczy i trochę twarzy. – Są dwa materace?
- Nie.
Uniósł brwi ku górze. Niech nie liczy, że będzie spał na podłodze. Nie jest jakimś cholernym dżentelmenem, który ustępuję niewiastą.
- Mam nadzieję, że się zmieścimy.
I teraz jeszcze brakuje mu kogoś, kto będzie ględził nad uchem. Chociaż tyle dobrze, że nie ma w planach wysłanie go na ziemię.
- Miesiąc siedzisz w takich ciemnościach?
- Była lampa, ale żarówka się spaliła.

Po godzinie milczenia w końcu Sasuke się odezwał.
- Masz zamiar tutaj tak siedzieć do końca życia?
- Nie. Miałam plan.
- I co z tym planem?
- Sama jestem za słaba, by go wykonać.
Sasuke zerknął na nią. Uśmiechnął się lekko.
- Jak to jest w triadzie?
- Ciężko. Triada jest trochę jak wojsko. Jeśli jesteś za słaby wylatujesz.
- Ty byłaś za słaba? – Bardziej stwierdził niż zapytał. Dziewczyna zaśmiała się.
- Tak i byłam spadkobiercą. Reszta rodziny mnie nienawidziła, ale takie jest prawo. Byłam najstarszym dzieckiem mojego ojca. Nie można zmieniać reguł.
- Mafia nie ma żadnych reguł. Teraz gangsterzy stali się zupełnie inni. Chcą tylko rozgłosu. Wzorują się na filmach. Pieprzone Hollywood.
- W Ameryce jest inaczej. W Chinach też jest inaczej.
- Kiedyś też byłem gangsterem. Pracowałem dla mafii, która okazała się organizacją rządzącą Ameryką – zaśmiał się cicho. Hinata nie odpowiedziała. Siedziała po turecku, opierając się plecami o ścianę. Od czasu do czasu patrzyła tylko na bruneta. Tak można było pomyśleć, że umarła. Albo jak kto woli w bardziej poetycki sposób: zamieniła się w marmurowy posąg.
- I co dalej?
- Chcieli mnie zabić, ale jakoś mi się udało. Naruto mi… - Sasuke zmarszczył brwi i odwrócił się w stronę białookiej. – Byłaś kiedyś w Shaolin? Może go znasz? Taki jeden blond-włosy przykurcz.
- Nie.
- A może znasz Uchiha? – Zapytał z ironicznym uśmiechem. Jak już wywlekać całą swoją historię, to wywlec ją do końca. Nawet z najbardziej śmierdzącymi jej fragmentami.
- To jeden z głównych klanów w Yakuzie. Mój ojciec często z nimi handlował.
- Mówisz? – Brunet zaśmiał się, jednak gdy zobaczył powagę w oczach dziewczyny zamilkł. – Uchiha to… mafia?
- Są naprawdę silni, chociaż w ich układach ciężko się połapać. Mój ojciec mówił, że są do nas podobni.
- W jakim sensie?
- Mają moc, o której się innym nie śniło. Głównie dlatego znaleźli się na szczycie.
- A… a wiesz coś o jakiejś przeszkodzie? Musieli wyeliminować kogoś, jednak im się nie udało.
- Nie. Czemu pytasz?
- Hm… - Sasuke przeczesał ręką włosy. – To moja rodzina. Przysięgłem sobie i mojej matce, że pomszczę tych, którzy zniszczyli nam życie. A wszystko wskazuje na mojego ojca.
- Och… przykro mi, ale jeśli chcesz go zabić nie wiem czy ci się to uda. Fugaku otacza się maszynami do zabijania. Nawet mój ojciec nie posiadał wokół siebie tylu wojowników.
- Ja mam broń, o której ci się nawet nie śniło.