niedziela, 28 listopada 2010

Bom Bom! 21

Niebieska Suszarko, Sasuke nie złapał zapalniczki, ale byłaś blisko :)Sasuke bronił Naruto podczas gry w mafię, ponieważ chciał, żeby Uzumaki dotrwał do końca, w rozdziale było to napisane. Ach, no i żeby benzyna musiała się zapalić na tym nieszczęsnym asfalcie, najpierw wyje mi się, że trzeba zapalniczkę zapalić, a jakby Naruto ją rzucił, to z pewnością płomienia, by już nie było.

Daimon, jak powiedziała kiedyś Virus, ja już jestem taką męską świnią :D U mnie kobiety nigdy chyba nie będą grały tak dobrej roli, jak mężczyźni :) Haha! Tak, ładnie powiedziane: 'Poza świnią i rakiem, lwica salonowa ;D' Ale najbardziej mnie dobił Twój tekst ze szwagrem :D W sensie, że Itachi się już z przyszłym szwagrem dogadują :D Nic dodać, nic ująć :D Och, kochana, i oglądałam 7 :D Film obowiązkowy :D A twoje skojarzenie pozostawię bez komentarza! :D

pazurek, racja! słusznie, ciekawe, jakby zareagował Sasuke, jakby zobaczył Lee macającego Naruto :) Jednak nigdy się tego nie dowiemy :) haha! i och, nie no, raczej nie jestem godna byś mi ofiarowała swoje wrażenia po przeczytanym rozdziale, prawdę, czuję się cholernie wyróżniona! XD

Cloud, nie no, królową yaoi raczej nie jestem i daleka mi droga do takiego tytułu ^^' niemniej, miło mi :)

KokoFan, no wiesz, Twój nick raczej upoważnia do tego, że masz we mnie wierzyć ;> zawsze i wszędzie, cokolwiek się nie stanie, ot co! :D A jeśli Twoje nastawienie zmieniło się o 360 stopni to podejrzewam, że raczej jesteśmy w punkcie wyjścia ;D

eM, xD haha! Wątpię, żebyś mieszkała tam gdzie ja, bo mieszkam na totalnym zadupiu :3 Llyod była jedną z moich ulubionych blogerek i naprawdę wielka szkoda, że już nie pisze. Naprawdę dużo świetnych blogów zostało zawieszonych lub skasowanych :( Niewiele utrzymuje się teraz na powierzchni xD

shadowstar, no to teraz się dowiesz, co Naruto zrobił. Ale nie licz na wielkie show, czasami naprawdę trzeba uruchomić wyobraźnię, wiesz?

AgiiChan, oj tak, rozgryzłaś mnie, jestem wredna i uwielbiam się znęcać nad innymi ^^' i zdaje sobie sprawę, że to całe przeciąganie, te wszystkie tajemnice dają wam, czytelnikom, w kość, jednak no... taki już mam styl i naprawdę ciężko jest i go zmienić :) haha! Wydaje mi się, że Uchiha refugowski był nieco milszy i sympatycziejszy od tego xD też nie lubię jak Naruto jest przesadzonym uke, dlatego staram się, jak najmniej go w takim świetle pokazywać. Jeśli chodzi o przywiązanie, tudzież miłość Naruto do Sakury, naprawdę bardzo ładnie to ujęłaś i chyba jako jedyna rozumieć Naruto :D I długie komentarze nie są brzydkie, uwielbiam długie komentarze, wiesz? ^-^

Hibari, czy ja wiem, czy Kicz był balansowaniem na granicy tandety i wspaniałości ^^' Dla mnie to było raczej raczkowanie pomiędzy stworzeniem czegoś, co miałoby ręce i nogi i było w miarę krótkie. Awww i nawet nie wiesz jak się cieszę z tego, że podoba ci się Bom Bom! i dostrzegłaś w nim nawet emocje! :D Bardzo, ogromnie mnie wręcz to cieszy :)


Całą imprezę uważam za wielki błąd w tym opowiadaniu. Dużo, oj jak dużo osób krzyczało na mnie, że zbyt ją przeciągam, jednak co już się rozpoczęło, trzeba dokończyć, nie ma innej opcji. Powiedziałam, że cała impreza jest w 20 Bom Bom!, cóż... kłamała. Nie wiem czy będziecie mi jeszcze wierzyć, czy już nie, ale to naprawdę ostatnia część. Następna, między innymi to, co działo się w domu Naruto będzie napisane najprawdopodobniej z retrospekcji, a jeśli nawet nie, będzie to tylko jedna mała scena, więc nie powinniście narzekać. Później już szybko polecimy z akcją i będziemy jak najmniej przeciągać. Na pocieszenie powiem, że rozdział znów dłuższy niż normalnie.

I jeszcze trzy słowa do poprzedniego rozdziału, a raczej problemów żołądkowych Sakury. Jednym odpowiada taki humor, innym nie, nic na to nie poradzę. Bom Bom! jest opowiadaniem komediowym, a humor jaki w nim występuje jest humorem różnego rodzaju i różnego poziomu, taka jest oto specyfika komedii.

Dziękuję za uwagę, zapraszam do lektury:
Rozdział nie betowany.





Naruto odprowadził wzrokiem wielki terenowy wóz Uchihy. Dopiero silny podmuch wiatru przywrócił go do rzeczywistości. Wtulił się w czarną, sportową bluzę, którą miał aktualnie na sobie. Bluza była nowa, firmowa, a przez to naprawdę droga, i przede wszystkim, bluza pachniała w tak niesamowity sposób. Pachniała wiatrem, śniegiem i wolnością, która pana Uzumakiego naprawdę podniecała. Bluza należała do Sasuke Uchiha.
Westchnął cicho i otworzył drzwi wejściowe do domu. Kiedy tylko przekroczył próg, rozpoczęło się piekło, a całe życie, szczególnie dzisiejsza impreza urodzinowa, dosłownie przeleciała mu przed oczyma.


Sasuke zatrzymał się kilka ulic dalej, gdzieś koło centrum sportowego. Śnieżne miasteczko już spało, jednak on nie czuł się senny. Z ust czarnowłosego przystojniaka nie znikał uśmiech.
Naruto naprawdę jest niesamowity w każdym tego słowa znaczeniu. Sasuke jeszcze nigdy nie spotkał człowieka, który byłby tak szalony, tak nieprzewidywalny i tak głupi jak Naruto.
„Gra jest ciekawa tylko wtedy, gdy jesteś w stanie postawić w niej życie”, przypomniało mu się, co kiedyś Naruto napisał mu o swoim pomyśle.

Pudełko zapałek.
Wielki, straszny plan Uzumakiego mieścił się w miniaturowym, papierowym opakowaniu z draską. Tak po prostu, pudełko zapałek. To równie pokręcone i bezsensowne jak Naruto.
Sasuke spojrzał na tęcze, wymalowaną na parkingu. Benzyna…
- Kurwa! – Przeklął, chowając jednocześnie zapałki w dłoni, żeby ciekawskie oczy Sakury go nie zobaczyły. Dziewczyna uśmiechnęła się tak, jakby właśnie usłyszała komplement.
- Co ci rzucił? – Zapytał Neji, marszcząc jednocześnie brwi. Uchiha spojrzał na wszystkich z dziwnym wyrazem twarzy, na granicy prawdziwego szaleństwa. W jego oczach było coś takiego… coś…
A w powietrzu unosił się drażniący, a jednocześnie tak przyjemny, nieziemsko intensywny zapach benzyny.
Czyli Sasuke sam miał sprawdzić, co też kryły fantazyjne, malownicze plamy, lśniące w słabym świetle parkingowych latarni? Sam miał przekonać się, dokąd prowadzi ta benzynowa tęcza?
- Chodźmy do środka, jest zimno! – Mruknęła Sakura, marszcząc nos i przytulając się do ramienia bruneta. Chłopak westchnął cierpiętniczo, ale, o dziwo, posłuchał swojej dziewczyny. Jasna cholera, jak to brzmi! Sakura jest teraz jego dziewczyną, a Naruto… No właśnie, chłopak wygrał, czy przegrał?
„Gra jest ciekawa tylko wtedy, gdy jesteś w stanie poświęcić w niej życie”. O nie, zapomnij, skurwielu! – Sasuke uśmiechnął się diabolicznie do swoich myśli. Jeśli rzeczywiście miałoby się coś stać, na pewno Uchiha nie będzie brał w tym udziału sam. Przywlecze tutaj Naruto i zmusi go, do zademonstrowania swojego szatańskiego pomysłu. Nawet, jeśli będzie to tak niebezpieczne, jak mówi motto Naruto? Sasuke dopiero teraz uświadomił sobie, jak wiele jest w stanie poświecić dla tego debila. To zabawne, ale i niepokojące, prawda?
Kiedy otuliło Sasuke przyjemne ciepło, gdy już weszli do pensjonatu, chłopak rozejrzał się za blond czupryną. Znalazł ją szybciej niż się spodziewał.
Naruto stał na środku parkietu, otoczony przez masę zaskoczonych ludzi, a w objęciach trzymał… pijaną Hinatę Hyuugę, która wyciskała właśnie na ustach blondyna namiętny i bardzo nieporadny pocałunek.
Sasuke zaśmiał się do siebie, widząc tę istną parodię romantyzmu.
- Ja go, kurwa, zabiję! – Złowieszcze warczenie wydobyło się z jego, na co dzień, spokojnego kolegi Neji`ego Hyuugi. Uchiha spojrzał na swojego przyjaciela z lekkim, złośliwym uśmieszkiem.
- Patrz, jak się napaliła, aż się jej wilgotno pod pachą zrobiło – zakpił, uważnie obserwując, jak chętne usta dziewczyny wpijają się w biednego blondyna, który powoli zaczynał już chyba rozumieć powagę sytuacji. Spanikowany zrobił kilka kroków do tyłu, jednak determinacja brunetki była naprawdę imponująca. Sasuke przez kilka sekund naprawdę współczuł Naruto, jednak to dziwne uczucie litości szybko minęło. Zostało zastąpione czymś, co wywołało śliczny, naprawdę urzekający uśmiech na twarzy naszego snowboardowego przystojniaka.
Satysfakcja.
Och, jakże wielka satysfakcja!
W tym momencie Uchiha naprawdę pokochał Naruto, a dokładniej, jego głęboką, wspaniałą i jakże rozbrajającą głupotę.
Sasuke nie będzie musiał być w tym szambie sam. On chodził ze szkolną królową, jednak Naruto też wkopał się w tak samo pokręcony pseudo związek. I to jest naprawdę wiadomość, która jest w stanie poprawić humor nawet komuś takiemu jak Sasuke Uchiha.
- Wpierdolę temu gnojowi tak, że…!
- Czekaj! – Sasuke złapał swojego kolegę za nadgarstek, w między czasie rejestrując, że Naruto w końcu zakończył ten zabójczy pocałunek ze swoją nową dziewczyną. Kilka osób zaklaskało.
- Co chcesz?! – Wściekły Neji, to Neji mówiący brzydko nawet do Sasuke.
- Nie będziesz się bił w pensjonacie.
- Chyba jednak będę! – Syknął, wyrywając swoją rękę, która za niedługo miała pokazać Naruto, co to znaczy siła. Sasuke nie mógł do tego dopuścić, w końcu Uzumaki naprawdę się dzisiaj spisał.
- Nie będziesz, bo wtedy ja cię zabiję. Uzumaki jest nietykalny, jasne? – Syknął snowboardowy gwiazdor, a jego równie utalentowany kolega zamrugał zaskoczony.
- Czemu jest nietykalny?
- Bo ja tak mówię. – Sasuke prychnął lekceważąco, żeby uzmysłowić swojemu przyjacielowi, że on tutaj rządzi. Ale jak łatwo się domyśleć, Hyuuga nie był osobą, która jest w stanie się podporządkować. Jest na to zbyt dumny, zbyt silny.
- Myślisz, że będę stał bezczynnie, kiedy ten gnój obmacuje Hinatę? – Neji był również inteligentnym człowiekiem, dlatego najpierw chciał negocjować, a nie też ruszyć, niczym wściekły tur, na Uzumakiego. I bardzo dobrze, bo wtedy Sasuke musiałby całkowicie zmienić taktykę. Uchiha uśmiechnął się do niego lekko, niemal złowieszczo. Ten uśmiech z pewnością uspokoił Hyuugę.
- Zemścisz się na nim prędzej czy później, ale nie w pensjonacie. Ojciec mnie zabije, jeśli dojdzie do jakiejś przepychanki, rozumiesz? – Sasuke westchnął ciężko, gdy zobaczył uśmiech Uzumakiego, kiedy ten obejmował w pasie Hinatę. Snowboardowy król momentalnie skopiował ruch blondyna, przyciągając do siebie Haruno. Dziewczyna zachichotał wniebowzięta. Teraz wszyscy, cała szkolna elita, mogła zobaczyć, kto jest nową dziewczyną wielkiego Uchihy. A było się czym pochwalić, nie uważacie?
- Po prostu… Hinata prędzej czy później i tak by mu się wpakowała w spodnie, nie?
Spojrzenie, jakim uraczył go Hyuuga, było naprawdę bezcenne. Najgorsze w tym wszystkim jest jedna to, że Neji jest człowiekiem, który nie cofnie się przed niczym. Może wymknąć się spod kontroli Sasuke i dokonać słodkiej zemsty. A dług, jaki Naruto miał do spłacenia rósł z każdym kolejnym wyskokiem.
Neji odszedł wkurzony, jednak wyglądało na to, że dzisiejszego wieczoru jednak nic nie zrobi Naruto. Kiba już wcześniej gdzieś się ulotnił i takim oto sposobem, Sasuke został sam na sam z Haruno. Dziewczyna prychnęła głośno.
- Ale się dobrali, no nie? – Zagadała do swojego chłopaka, a jej chłopak zacisnął mocno usta w bezsilnej wściekłości. Jednak… co się dziwić? Teraz musi się do czegoś takiego przyzwyczaić. To początek końca jego wspaniałego życia.
Końca?
- Niby kto? – Zapytał w końcu, dla świętego spokoju.
- Uzumaki i Hyuuga, odmieniec i kujonka!
- My też, nie uważasz?
- Król i królowa szkoły – odpowiedziała Sakura, a Sasuke westchnął ze zrezygnowaniem.


„Gra jest ciekawa tylko wtedy, gdy jesteś gotów poświęcić w niej życie”, te słowa były mottem Naruto, odkąd ten tylko pamiętał. Mówiły mu, że dla prawdziwego ryzyka jest się w stanie bardzo wiele poświęcić, jest się w stanie poświęcić wszystko. Uzumaki wierzył w to powiedzenie aż do dzisiejszego wieczoru. Dziesiątego października, grubo po godzinie dwudziestej drugiej stało się coś, co na zawsze zmieniło życie Naruto.
Gra, w którą grał nagle przestała być grą. A może tylko mu się tak wydawało? Bo czasami strach czyni nas zupełnie bezbronnymi, otwiera nam oczy.
Gra, która ma być ciekawa nie jest żadną grą. Gra, w której jesteś w stanie poświęcić swoje życie, jest ciekawa.


Naruto znalazł w tym cholernym pensjonacie miejsce, w którym chociaż przez chwilę mógł poczuć się bezpieczny, osłonięty przed wścibskimi, nienawistnymi spojrzeniami, ukryty przed pijaną Hinatą. Znalazł miejsce, które jako jedyne mogło mu, chociaż przez chwilę, zastąpić dom.
Basen.
Zanurzył palce w zimnej, chlorowanej wodzie. Światła umieszczone na ścianach basenu mrugały do niego radośnie, a błękitne dno rzucało barwny cień na jego twarz, na jego szalenie niebieskie oczy. I kiedy tak patrzył na lazurową wodę, uświadomił sobie właśnie, jak dawno nie pływał, a naprawdę, popływałby z miłą chęcią.
Zanim zdążył sobie przypomnieć, jak to było w Los Angeles, zanim choćby zdążył się do swoich wspomnień uśmiechnął, poczuł szarpnięcie. Kiedy obrócił szybko głowę, już znalazł się pod powierzchnią wody. Z góry zamajaczyły mu dwie znajome twarze, Neji i Kiba.
Zemsta?
Cóż, teraz naprawdę pasuje powiedzenie, że najlepiej smakuje na zimno. Ogarniający chłód wody, Uzumaki czuł ze wszystkich stron. Ale nie podda się. Cokolwiek ten duet chce zrobić, czy go zabić, czy go tylko przestraszyć, nie podda się i pokaże im, że pomimo wszystko, będzie walczył. Chodźby miał utonąć, będzie walczył. Do ostatniego grama powietrza w płucach.
Zebrał w sobie wszystkie siły i wynurzył się na powierzchnię. Zdawać by się mogło, że wszystkie siły są przeciwko niemu. Ciężar ubrań wciąż ciągnął go w dół, alkohol szumiał w głowie i utrudniał racjonalne myślenie, a jakby tego było mało, woda nalała mu się do nosa, przez co jeszcze trudniej było złapać oddech. Wciągnął ze świstem powietrze do płuc sekundę przed tym, jak ręka Neji`ego złapała go za włosy i ponownie wepchnęła pod wodę. Naruto szarpnął się mocno, jednak zaraz poczuł rękę Kiby, który najwyraźniej postanowił dołączyć do zabawy w kata. Kiedy naprawdę zaczynało mu już brakować powietrza, pojawił się bohater.



Na pomoc Naruto przyszedł Itachi, który szczęśliwie przechodził korytarzem i usłyszał krzyki od strony basenu. Impreza momentalnie się skończyła i towarzystwo, chcąc nie chcąc musiało udać się do domów. Oczywiście to, co stało się na basenie było informacją ściśle tajną, dlatego ludzie opuszczali przyjęcie ze słodką nieświadomością. Nie wezwano policji, zjawiła się natomiast Mikoto Uchiha, która zarządziła Sasuke opiekę nad kolegą. Uchiha miał pożyczyć Uzumakiemu swoje ubrania i odwieźć go do domu, żeby Naruto nie nabawił się, nie daj boże, jakiegoś zapalenia płuc. Sama zajęła się dwójką niedoszłych morderców, którzy pijani i wściekli, jeszcze chcieli wyrównać z Uzumakim rachunki.
Naruto był teraz bezpieczny, nieco zdezorientowany i może nawet lekko wystraszony? Był na tyle zagubiony, by speszyła go obecność Uchihy. Spojrzał na niego najgroźniej, jak umiał.
- Co się gapisz?
- Nie wolno mi? – Uchiha, jakby nigdy nic siedział właśnie na łóżku w nonszalanckiej pozie i świdrował spojrzeniem biednego Naruto, który ściągał z siebie przemoczone ubrania. Wzrok snowboardowej gwiazdy był tak przenikliwy, że nie sposób było się pod nim nie zarumienić. Naruto przygryzł ze zdenerwowaniem wargę.
- A co, jak się na mnie rzucisz? Albo zaczniesz się zaspokajać, patrząc na moje wspaniałe ciało i wiedząc, że nigdy nie będzie twoje? Nie warto tak ryzykować, więc zasłoń oczy i nie podglądaj! – Syknął, powolnym ruchem odpinając swoją białą, sportową bluzę. Sasuke zaśmiał się cicho, wciąż patrząc na niego w tak niesamowity sposób. Naruto od razu zrobiło się gorąco.
- Ryzyko było przecież częścią twojego planu Uzumaki. Ryzyko, to coś, co cię podnieca.
Naruto przełknął ślinę. Nie wiedział, czy słowo ‘podnieca’ było odpowiednie w zaistniałej sytuacji. Był pijany, był przestraszony i lekko znerwicowany, a jakby mało tego, Uchiha jakoś dziwnie zaczął na niego oddziaływać. Te męskie usta, ta nonszalancja i ta nieziemska twarz… Oczy, och, cholera, te wspaniałe oczy!
- Gra jest ciekawa tylko wtedy, gdy jesteś gotów poświęcić w niej życie? – Uzumaki uniósł brew w gorę, patrząc ironicznie na postać swojego wroga numer jeden. Brunet skinął głową. – Jeszcze pamiętasz te bazgroły, które ci napisałem?
- W końcu one były kluczem do twojego planu, prawda? – Sasuke uśmiechnął się lekko, kładąc się na łóżku i podpierając jednocześnie na łokciach, by wciąż mógł obserwować swój nowy obiekt badań: ‘Naruto zaraz po próbie zamachu na jego niewinną osobę, Naruto rozbierający się specjalnie dla niego’. Uzumaki warknął cicho.
- Nie zapaliłeś zapałki, prawda?
- Gdybym ją zapalił, teraz naprawdę bym się musiał na ciebie rzucić, żebyś mnie ugasił, nie uważasz?
Naruto spojrzał na niego szeroko otwartymi oczyma i dopiero po chwili dotarł do niego sens słów Uchihy. Nie zaczerwienił się, ani nawet nie uśmiechnął, chociaż miał wielką ochotę.
- Mój plan był lepszy niż twój. Sądziłem, że stać się na coś więcej, niż tylko manipulacja emocjami Haruno – prychnął. Nie miał nawet nadziei, że Uchiha się speszy tym, co powiedział i przyzna mu rację. Naruto podświadomie wiedział, że to chyba Sasuke jednak wygrał.
- Och, Naru, kochanie, słońce ty moje. – Na twarzy bruneta pojawił się pełen miłości i ciepła uśmiech. Uzumaki nie był jednak na tyle pijany, żeby sie na niego nabrać.
- Co?! – Burknął, gdy Sasuke nie kontynuował. Chłopak wstał i podszedł do blondyna blisko. Nie bardzo blisko, tak, jak przedtem, ale wystarczająco blisko, żeby Uzumaki był zadowolony. Znaczy, żeby czuł sie bezpieczny…
- Nie dokończyłeś swojego szatańskiego planu, który miał na celu ponowne sprowadzenie mnie do piekła. Przykro mi, jednak nie rozpaliłeś mnie tak, jak sądziłem, że to zrobisz. A dzięki mojej zabawie, możemy kontynuować tę cholerną grę dłużej. No dalej, powiedz to, przyznaj mi, że jestem geniuszem.
No… teraz to Uchiha był zdecydowanie za blisko Naruto i chłopak powoli zaczął panikować. Gdyby szanse były wyrównane, a Uzumaki byłby w pełni sił, z pewnością nie byłby tak zestresowany, jednak Sasuke postanowił najwyraźniej kopnąć leżącego i w wyjątkowo perfidny sposób zabawić się z naszym biednym blond surferem. Przy Uchiha nawet tsunami stawało się głupim, morskim bałwanem.
- Spadaj! – Prychnął Naruto lekko odpychając od siebie Uchihe. Chłopak pstryknął palcami i palcem wskazującym pokazał na blondyna.
- Odwal ten striptiz i miejmy to już z głowy.
Naruto zaczął się rozbierać.

Sasuke patrzył na ciało blondyna z nieskrywaną fascynacją. Od czasu do czasu rzucał jakieś niewybredne uwagi mające na celu speszenie Uzumakiego, jednak chłopak pomimo wszystko, trzymał się dzielnie. Sasuke nawet nie zarejestrował, kiedy oblizał swoje usta.
- Tylko mi nie mów, że pakujesz! – Prychnął, patrząc na mięśnie blondyna. Delikatne, a jednocześnie tak wyraźne, ukryte pod złotą, delikatną skórą.
Jeszcze chwila, a Uchiha naprawdę pomyśli o zmianie orientacji…
Uzumaki wyprężył się, eksponując swoje wdzięki w całej okazałości.
- Mówiłem ci, że ci stanie, jak mnie tylko zobaczysz! – Naruto puścił do niego oko, stając się coraz pewniejszym siebie. Sasuke nie mógł pozwolić na to, by zakłopotany Uzumaki zniknął całkowicie.
- Ciekawe, czy będziesz tak chojrakował, kiedy ściągniesz gacie.
Naruto uśmiechnął się tylko łobuzersko, dotykając delikatnie swojego wspaniałego brzucha. Jeździł po nim palcami w tak perwersyjny sposób, jakby sam siebie chciał zaspokoić. Ciekawe, czy gdyby blondyn był trzeźwy, zrobiłby tak samo?
Dłonie Uzumakiego dotarły w końcu do spodni. Mokrych jeansów, opinających Naruto w bardzo odpowiednich miejscach. Sasuke uśmiechnął sie do Uzumakiego zachęcająco.
- Boje się, że nabawisz się kompleksów, Uchiha.
- Cieszę się, że się tak o mnie martwisz, kochanie.
- Ale?
- Ale? – Sasuke uniósł brew z rozbawienia, jak zahipnotyzowany patrząc, jak palce Uzumakiego odpinają guzik jeansów. Czemu chciał, by to jednak jego palce odpinały ten cholerny guzik?
- Zawsze jest jakieś ale. – Niech to szlag! Teraz blondyn zabrał się za rozporek, a Sasuke trudno było wydobyć z siebie głos.
- Obawiam się, że moje skromne ego nie wytrzyma widoku tego monumentalnego skarbu w twoich majtkach.
Naruto uśmiechnął się szczęśliwy, nie wyczuwając najwyraźniej ironii w tym barwnym, męskim głosie Sasuke. Zsunął mokre jeansy ze swoich kształtnych, ponętnych bioder, a Sasuke uśmiechnął się tak, jak jeszcze nigdy się nie uśmiechał.
Sielankową atmosferę przerwało pukanie do drzwi.
- Czego? – warknął Sasuke, naprawdę wkurzony.
- Otwórz, do cholery! – Głos, znajomy głos, głos jego cholernego brata. Może być jeszcze gorzej?!
- Idę, kurwa! – Wstał z wyraźnym ociąganiem i kiedy już miał otworzyć wrota do jego małego królestwa, ostatni raz spojrzał na Naruto. – Wciągnij chociaż te gacie – mruknął, a zanim Naruto zdążył zareagować, otworzył drzwi na oścież, odsłaniając zdziwionemu Itachiemu pełen perwersji i niemoralności widok Uzumakiego w samych bokserkach, z jeansami opuszczonymi poniżej kolan i miną, która była naprawdę uroczym, zakłopotanym wyrazem jego kalifornijskiej twarzy.
- Molestujesz naszego biednego Naruto? – Starszy Uchiha wszedł do pokoju, uśmiechając się wyrozumiale do blondyna, który odwzajemnił jego uśmiech.
- Nie, Uzumaki zgłębia tajniki ekshibicjonizmu, a ja jestem jego królikiem doświadczalnym – westchnął Sasuke z udawanym zrezygnowaniem. Spojrzał groźnie na Itachiego, który uśmiechał się niebezpiecznie, tajemniczo i z pewnością znów szykowała coś niedobrego, jakieś kolejne diaboliczne przedstawienie. A Uzumaki mówi, że to Sasuke bawi sie emocjami innych!
- Matka się pytaj, jak się czujesz, a Neji i Kiba mają zakaz zbliżania się do ciebie. – Uśmiechnął się pocieszająco do blondyna, który wzruszył tylko ramionami, szukając jednocześnie spodni, które dał mu Uchiha, a które Uzumaki gdzieś rzucił, zbyt zajęty striptizem dla młodszego Uchihy.
- Nie będę wam już przeszkadzał. – Itachi uśmiechnął się bezczelnie, cofając się do wyjścia. – Naruto uważaj, żebyś się nie przeziębił, a ty, Sasuke, żebyś sobie niczego nie nadwyrężył. Za niedługo zaczyna się sezon i nie chcemy, żebyś miał kontuzję jakiegoś mięśnia, prawda? – Itachi posiadał refleks, dlatego zdążył zamknąć drzwi, zanim uderzyły w nie części garderoby oraz jakaś książka, którą Sasuke miał akurat pod ręką.


Naruto ubrany w czarne jeansy i tak samo ciemną bluzę z kapturem znalazł sie właśnie na dole, gdzie Neji i Kiba stali ze skwaszonymi wyrazami twarzy, chcąc z pewnością przeprosić. Obok nich, jak zwykle dumna i surowa, stała pani Uchiha, która uśmiechnęła się ciepło do Naruto. Wystarczyło zostać napadniętym przez jakichś pijanych zbirów i już zyskiwało sie sympatię pierwszej damy zimowego miasteczka, co? Może rozgłoszenie niemiłego incydentu nie byłoby takim złym pomysłem? Inni wzięliby przykład z Mikoto i również przestali nienawidzić Uzumakiego.
- Naruto, jak się czujesz?
- W porządku – odpowiedział najgrzeczniej, jak umiał, chociaż spojrzenie Mikoto było nie mniej przeszywające jak wzrok jej młodszego syna, który stał za blondynem jak cień. Chłopak czuł nawet jego oddech na karku.
- Sasuke cię odwiezie, żebyś się jakiejś choroby nie nabawił, a twoi koledzy chcieli…
- Mam gdzieś ich przeprosiny! – Prychnął, a całą uprzejmość szlag trafił. Już miał wyjść z pensjonatu, gdy pani Uchiha niespodziewanie do niego podeszła.
- Czekaj, musimy porozmawiać – zaczęła, jednak Naruto się wkurzył. Naprawdę nie chciał teraz z nią rozmawiać i wysłuchiwać tych głupich rzeczy, jakich z pewnością chciała mu nagadać. O moralności, sumieniu, dobrym sercu i innych pierdołach, w które Naruto nie wierzył. Pan Uzumaki nauczył się w poprawczaku, że można wierzyć jedynie w siebie i to, jak na razie, mu w zupełności wystarczało!
- Jestem zmęczony, chcę już wracać do domu i…
- Pomyliłam się, co do ciebie – Mikoto uśmiechnęła się ciepło, tak, że Naruto od razu zmięknął. Spojrzał na matkę Uchihy z niezrozumieniem. – Jeśli kiedyś potrzebowałbyś pomocy, czy pracy, przyjść do mnie.
- Ta, jasne – prychnął Sasuke i zanim jego matka, czy nawet Naruto zdążyli coś odpowiedzieć, brunet wypchnął Uzumakiego na zewnątrz i skierował się w stronę swojego samochodu.
Naruto wciągnął ze świstem powietrze do płuc, okrywając się ramionami. Nie było już wiatru, jak przedtem. Było za to coś innego, coś, co Naruto przyjął z szeroko otwartymi oczyma i brzydkim słowem na dzień dobry.
Był śnieg. Prawdziwy, piękny śnieg. Nie taki puszek, który nieraz można było zobaczyć rano. Śnieg. Wielkie płatki leniwie spadały z nieba, iskrząc się jednocześnie w sztucznym, żółtym świetle parkingowych latarni. Dla Naruto śnieg oznaczał tylko jedno – rozpoczęcie prawdziwej walki z diabolicznym żywiołem. Dopiero teraz pozna, co to znaczy mieszkać w śnieżnym miasteczku.
Jezu…
Naruto mówił już, że nienawidzi śniegu? Jeśli nie, to chyba teraz jest najlepsza do tego okazja.
- Nie krzyw się tak, dopiero za niedługo poznasz, co to znaczy prawdziwe uderzenie zimy – mruknął Sasuke, uśmiechając się lekko do Naruto, tak, że blondyn aż sam musiał się uśmiechnąć.
- Wyglądasz, jakbyś miał łupież – prychnął, patrząc na czarne włosy chłopaka, w których tonęły właśnie kolejne płatki śniegu. Uzumaki mimowolnie wziął rękę i dotknął czupryny Sasuke. Ten odepchnął jego rękę stanowczo.
- Spadaj! – Zmrużył oczy i Naruto naprawdę nie wiedział, czy Uchiha z niego kpi, czy rzeczywiście jest wściekły. Bądź, co bądź to przystojniak numer jeden w śnieżnym miasteczku i musi dbać o swój image, a szczególnie o fryzurę, prawda? Ale ten uśmiech i błysk w oku…
Naruto już miał odpowiedzieć coś błyskotliwego, jednak w końcu doszli do auta Uchihy. Blondyn zamrugał zdezorientowany, a wszystkie zabawne kwestie wyleciały mu z głowy.
- To jest twój samochód? – Wypalił, automatycznie otwierając usta. Przed nimi stało piękne, błyszczące terenowe cudo, z logiem BMW na masce. Samochód Uchihy był biały niczym płatek śniegu, a żeby nie było tak słodko, przyciemnione szyby, dla odmiany, dodawały pikanterii i drapieżności. To była chyba najpiękniejsza maszyna, jaką Naruto kiedykolwiek widział. Jej delikatne kształty, jej wielkość, jej błyszczące felgi, które z pewnością kosztowały majątek… Teraz Naruto pożałował, że nie jest żadną sportową gwiazdą.
- Wsiadasz, czy nadal będziesz się tak gapił na mój wóz, aż ci się jaja zamrożą? – Dobiegło go pytanie Sasuke, który już wsiadał do swojego wielkiego potwora. Naruto momentalnie się opamiętał, wskakując za brunetem.
Och, a wnętrze tak samo piękne… Z błyszczącymi oczyma patrzył na czarną, lakierowaną skórę, na wielką deskę rozdzielczą z wbudowanym małym komputerem i milionem przycisków, które Naruto chciał ponaciskać, jednak spojrzenie bruneta wystarczyło, żeby stracił na to ochotę. Zamiast tego postanowił kontynuować ich przyjacielską pogawędkę.
- Wierzę, że twoje usta z miłą chęcią by mnie rozgrzały, prawda? – Uzumaki poruszył się sugestywnie, jednak kierowca był zbyt daleko, żeby blondyn mógł się o niego otrzeć. Wielka szkoda, cholera!
- Wydaje mi sie, że teraz usta kogoś innego będą mogły cię rozgrzać – powiedział Sasuke, wyjeżdżając jednocześnie z parkingu. Naruto zrobił obrażoną minę. Nie podobało mu się to, co powiedział Uchiha.
- Niby kogo?! – Burknął.
- Usta twojej wspaniałej dziewczyny, Hinaty – Sasuke spojrzał na Uzumakiego uważnie, a Naruto mimowolnie się zaczerwienił. Zmrużył jednak oczy, zacisnął mocno pięść i postanowił nie dać za wygraną.
-A żebyś wiedział, cholera! Hinata…
- Lepiej nie kończ. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co ta krowa będzie ci robiła.
- Nie mów tak o niej! – Zaprotestował, jednak wyszło mu to nad wyraz słabo.
- A jak mam o niej mówić? Przez nią, o mało Neji cie nie utopił, kretynie! – Sasuke zmrużył poirytowany oczy i zacisnął mocniej palce na kierownicy.
- I co z tego! Mam prawo mieć dziewczynę, tak samo jak ty! Po co niby dałeś Sakurze nadzieję, co?! Przecież ty jej nienawidzisz! – Prychnął, czując, że jest w nastroju bojowym, a naprawdę niewiele brakuje, żeby w końcu dał upust wszystkim swoim emocjom, których dzisiejszego dnia było aż w nadmiarze. Sasuke westchnął zrezygnowany.
- To prawda, nienawidzę jej, jednak jest ktoś, kogo nienawidzę jeszcze bardziej, wiesz? – Uśmiechnął się lekko, patrząc kątem oka na Naruto. Blondyn odwzajemnił uśmiech, słysząc pytanie Uchihy. Doskonale wiedział, jaka będzie na niego odpowiedź.
- Mnie.
- Bingo, słonko! – Sasuke był już coraz bliżej domu Uzumakiego. Chłopak wciągnął ze świstem powietrze do płuc. Nie chciał jeszcze kończyć tej rozmowy, nie tak szybko, nie dopóki sobie wszystkiego nie powiedzieli.
- Myślisz, że kocham Sakurę? – Prychnął, mrużąc jednocześnie oczy. Był już naprawdę zmęczony. Alkohol powoli zaczynał tracić na swojej destrukcyjnej mocy, a blondynowi coraz bardziej chciało się spać. Zlekceważył jednak oznaki słabości, ponieważ musiał stanąć oko w oko ze swoim największym przeciwnikiem.
- Myślę, że jesteś w niej fatalnie zauroczony.
- Pff! To się mylisz! – Naruto wykonał jakiś nieokreślony gest ręką, marszcząc jednocześnie brwi. – Kocham Hinatę i to z nią chcę spędzić resztę swojego życia.
- Czemu wstawiłeś się za Sakurą? – To pytanie było na tyle niespodziewane, że Naruto stracił nieco swojego bojowego nastroju.
- Ej! – Naruto nagle olśniło. – Ile ty masz, kurna, promili we krwi! Jesteś pijany i jeszcze mnie, cholera, zabijesz tym swoim kawilakiem! – Krzyknął nagle, uświadamiając sobie, że przecież są po imprezie, że Sasuke jest pijany, a jego matka specjalnie kazała mu odwieźć biednego blondyna do domu, żeby go zabić i upozorować wszystko na wypadek!
Czyli to koniec? szepnęła jakaś zbłąkana myśl.
- Nie dramatyzuj, nie jestem pijany, a ty nie zmieniaj tematu!
- Wysadź mnie tutaj, teraz, zaraz! – Krzyknął, odpinając pas i już mając otworzyć drzwi, gdy Uchiha zatrzymał się nagle. Naruto nie przygotowany na taki obród sprawy, poleciał na deskę rozdzielczą. Po chwili w samochodzie dało się usłyszeć soczyste przekleństwo, kiedy Naruto rozmasowywał sobie obolałe miejsce. Spojrzał spod byka na Uchihe.
- Jesteśmy na miejscu, kretynie – westchnął brunet i kiedy Naruto już sięgał do drzwi, zatrzymał go. – Dlaczego podstawiłeś się pod Sakurę, co? Ona nawet nie będzie ci wdzięczna.
- Nie musi – Naruto uśmiechnął się nagle zupełnie łagodnie, patrząc przenikliwie na Sasuke. – Ważne, że ty jesteś za nią wdzięczny, prawda? Sasuke ja… - zaczerwienił się lekko, spuszczając wzrok. Po chwili podniósł go, będąc nieco bardziej pewniejszym siebie. – Nie skrzywdź jej, Sasuke, ona na to nie zasługuje – powiedział cicho i otworzył drzwi. Nie patrzył teraz na Uchihe. Wiedział, że na jego ustach będzie ten ironiczny uśmieszek wyższości i pogardy dla reszty społeczeństwa. Kiedy już znalazł się na chodniku i miał zamknąć za sobą drzwi, Sasuke odezwał się tym swoim głębokim, męskim hipnotyzującym głosem, który sprawił, że Naruto momentalnie spojrzał na Uchihe. Brunet zmrużył swoje czarne oczy.
- Naruto, czy ty nic, do jasnej cholery, nie rozumiesz? – Nie mówił tego z kpiną czy cynizmem, mówił to tak spokojnie, jak jeszcze nigdy. Bez obojętności, nawet bez wrogości…
- Co mam niby rozumieć? – burknął blondyn, zaskoczony zmianą w zachowaniu Sasuke.
- Ona nie jest ciebie warta – Uchiha pokiwał z niedowierzaniem głową. – Ona nawet w połowie nie jest tak dobra jak ty. Hinata też nie, dlatego przestań zawracać sobie nimi głowę. One nie są tego warte – uśmiechnął się delikatnie do Uzumakiego, a chłopak zaskoczony aż uchylił lekko usta. Nie spodziewał się tych słów, szczególnie od snowboardowej gwiazdy, która go nienawidzi. Zreflektował się szybko i odwzajemnił niepewnie uśmiech bruneta.
- Lepiej zająć się tobą, Sasuke, nie uważasz? Tylko wroga można kochać naprawdę.
- Zgadzam się z tobą w zupełności. – Uchiha puścił mu oczko, po czym dodał coś, co jeszcze bardziej zaskoczyło Uzumakiego. – Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Naruto.
I były to chyba najszczersze życzenia, jakie pan Uzumaki kiedykolwiek otrzymał. Zamrugał gwałtownie, po czym uśmiechnął się jeszcze do Uchihy na pożegnanie i zamknął drzwi. Skierował sie do swojego przytulnego, ukochanego domu, gdzie miało rozpocząć się prawdziwe piekło.

sobota, 13 listopada 2010

Bom Bom! 20

Nie wiem, czy będziecie mi wierzyć, czy nie, jednak zakończyłam już imprezę w tym rozdziale :) Jeszcze kilka informacji w kolejnych i już naprawdę wszystko będziecie wiedzieć. Rozdział jest naprawdę długi, z 5 stron, które zazwyczaj pisze, 20BB ma 12, to dla mnie rekord, więc mam nadzieję, że docenicie to docenicie. Może być w nim dużo błędów, nie jest betowany.
I moja dobra rada: naprawdę, nie jedźcie nic, ani nie pijcie, czytając go.

Z dedykacją dla Pazurka, która miała duży wkład w powstawanie 20.



Naruto stanął przed drzwiami do domu i westchnął cicho. Impreza skończona, a jej finał? No cóż, nie podejrzewał, że jego płomienny entuzjazm zostanie, tak spektakularnie ugaszony.
Wygrał, czy przegrał? Oto jest pytanie!
Uzumaki odwrócił się ostatni raz w stronę drogi, gdzie wciąż stał drogi, wielki i wypasiony terenowy wóz, należący do… Sasuke Uchiha. Tak właśnie, snowboardowa gwiazda osobiście go odwiozła do domu.
Naruto zarumienił się lekko, gdy kierowca na niego spojrzał, jednak już po chwili niepewności, blondyn odpowiedział mu swoim naturalnym, łobuzerskim uśmiechem. Tak… ten uśmiech na pewno nie należał do przegranego. Ale Sasuke też się uśmiechnął – złośliwie, z satysfakcją, jaką znają jedynie geniusze zbrodni.
Więc… który z nich w końcu wygrał?


Kilka godzin wcześniej…
Sakura szła w stronę blondyna, mocno kołysząc swoimi ponętnymi, chociaż trochę zbyt wąskimi, biodrami. Stawiała drobne kroki, specjalnie chcąc skupić uwagę wszystkich wygłodniałych samców. Wiedziała, że najważniejsze, głęboko czarne, olśniewająco tajemnicze oczy są za nią. Sakura, co prawda, nie czuła rozpalonego spojrzenia Uchihy na swoich pośladkach, jednak uznała, że ten niesamowity przystojniak prowadzi z nią grę, w której Sakura musiała udowodnić, jak seksowna może być. Dopiero wtedy Sasuke pokaże, jak bardzo jej pragnie.
Nagle Sakura coś poczuła. W jej brzuchu mocno zabulgotało i gdyby nie refleks, jakim dysponowała, z pewnością puściłaby brzydkiego, śmierdzącego bąka. Spięła mocno pośladki i z zaciętym wyrazem twarzy ruszyła przed siebie.
Była już coraz bliżej swojego celu. Wciąż mocno zaciskała mięśnie siedzenia, starała się wyglądać jak najbardziej korzystnie, więc oblizała kusząco usta i zmrużyła swoje wielkie, zielone oczy.
Jest tutaj jedyną kocicą i zaraz sprawi, że ptaszek Naruto zaćwierka, jak mu Sakura zagra!


Naruto roześmiał się z jakiegoś mało śmiesznego żartu, który właśnie opowiedziała mu Hinata. Szczerze powiedziawszy był w świetnym, po prostu wyśmienitym humorze, a wiedział, że może być jeszcze lepiej i to w dodatku już niedługo.
Pstryknął na Hinatę i wskazał na swój kieliszek, w którym niestety pozostały jedynie pojedyncze krople z jakiegoś mocnego, diabelnie dobrego alkoholu, jaki załatwiła mu jego wspaniała koleżanka, a w zasadzie jej jeszcze wspanialszy dekolt.
Lekko przygłupawy barman, który nie chciał wydawać procentowych napojów, był tak zaczarowany dekoltem Hinaty, że najchętniej oddałby jej chyba wszystkie butelki z alkoholami, jakimi dysponował, byleby tylko przez dłuższą chwilę móc podziwiać pierś Hyuugi. A już w ogóle odpływał, gdy brunetka pochylała się nad blatem i…
Naruto zarechotał uszczęśliwiony, gdy spróbował właśnie nowego drinka, sporządzonego na specjalną prośbę Hinaty. Najzabawniejsze w zaistniałej sytuacji było natomiast to, że samą gwiazdę dzisiejszego wieczoru jarało to, że wszyscy faceci gapią się na jej cycki. Zniknął ognisty rumieniec z jej lica, a nieśmiała dziewczyna uciekła do toalety, żeby się chyba spalić ze wstydu. Oczywiście owa urocza młoda dama zawsze wracała, gdy chodziło o Naruto. Pocąca się świnia i czerwieniejąca się, jak rak Hinata znów siała postrach w sercu blondyna, gdy ten tylko przeprowadzał z nią konwersację.
Kolejny uśmiech Naruto utonął w drinku. Pan Uzumaki przypomniał sobie właśnie inną, niezwykle ciekawą rozmowę, którą odbył zaledwie kilka minut temu
Rock Lee był zbyt pijany, żeby zobaczyć w Naruto zwykłego, młodego i radosnego surfera. Zamiast przystojniaka z kalifornijskich plaż, kumpel Sasuke dostrzegał w Uzumakim cień gwiazdy porno, ulubienicy Rock`a przodującej w różowym biznesie. I nie wiedzieć czemu, Lee wypatrzył w biednym chłopaka właśnie ową aktorkę.
Naruto od początku jego znajomości z kampanią Uchihy uważał, że Lee jest zabawnym kolesiem, który i owszem, był frajerem, jednak, gdy trzymał się z księciem śnieżnego miasteczka, nic mu nie groziło.
W głowie Naruto od pewnego czasu zaczął również kiełkować pewien pomysł. A gdy tylko Rock Lee zjawił się obok niego, zagadał i traktował, nie jak wroga Uchihy, a jak… no cóż, gwiazdę porno, to Naruto miał jedyną okazję, by zdobyć pewne cenne informacje, niezbędne do jego nowego, szatańskiego planu, który już od pewnego czasu kiełkował w jego głowie. Teraz najwyższa pora by rozwinął skrzydła.
A jak powszechnie wiadomo, jeśli chce się czegoś naprawdę dowiedzieć, trzeba za to zapłacić pewną cenę. Naruto poświecił się dla wyższego dobra. Pozwolił zmacać się chętnym dłonią Rock`a. Chłopak chciał pomacać tego sławnego biustu, którego jakimś dziwnym trafem nie mógł dostrzec pod koszulką Naruto. A nasz uroczy blondyn, bojąc się, że gdy Rock dowie się prawdy, nie pozna potrzebnych informacji, przystanął na prośbę chłopaka. Okrągłe, czarne jak dwa robaki oczy, błyszczały coraz bardziej, gdy dłonie Lee błądziły po ciele Naruto. A Uzumaki nie zdążył powstrzymać rąk chłopaka, gdy te doszły do jego krocza. Tak, Lee poznał prawdę, jednak ku ogromnemu zdziwieniu Naruto, nie odwrócił się od chłopaka. Spełniły się wcześniejsze przypuszczenia - kolega Sasuke okazał się człowiekiem niezwykle otwartym i gotowym na współpracę, nawet wtedy, gdy rozmawiał z Naruto, a niej z gwiazdą porno.
I taki właśnie sposobem nasz tajny agent, Naruto Uzumaki, dowiedział się, na jakiej stronie internetowej można najczęściej spotkać snowboardowego diabła, jaki ma nick na forum i o czym najlepiej z nim rozmawiać. Chłopak zdobył wszystkie potrzebne informacje na temat swojego kolejnego planu.
Plan był genialny w swojej prostocie. Można go było wciąż za plan awaryjny, jednak żadne dzisiejsze niepowodzenie nie wchodziło w grę. Dla Naruto był to kolejny krok do unicestwienia tego dupka.
Uśmiechnął się do siebie błogo, gdy nagle stało się coś, czego zupełnie się nie spodziewał.
Oto jego miłość, najpiękniejsza dziewczyna w tym pensjonacie, Sakura Haruno, stanęła obok niego i zatrzepotała zalotnie rzęsami.
Niech mnie wszystkie diabli! Sakura mnie podrywa, na bank! – pomyślał, a jego teza była tak dziwna, że aż nienaturalna.
- Cześć Naruto – jej słodki, delikatny głos był muzyką w uszach Uzumakiego.
Naruto spojrzał na nią maślanymi oczyma, tak rozanielony zaistniała sytuacją, że nawet nie zauważył, jak dziewczyna coś do niego mówi.
Jakby mało było niespodzianek, Sakura postanowiła przejść dzisiejszego wieczoru samą siebie. Z dziwnym błyskiem w oku pocałowała go w policzek, a jej lepkie, trochę śmierdzące błyszczykiem usta, dotknęły na kilka sekund jego skóry. Kiedy sie od niego oderwała, wyszeptała cienkim, słodkim głosikiem słowa:
- Wszystkiego najlepszego, Naruto, z okazji urodzin.
I Naruto miał wrażenie, że zaraz się rozpłynie. W przypływie niespodziewanej pewności siebie, złapał za pośladek Haruno i ścisnął mocno.
- Rozluźnij się – zamruczał z satysfakcją, że nie został odepchnięty i z jeszcze większą rozkoszą ścisnął za jej tyłek.
Nagle oczy dziewczyny zrobiły się wielkie jak dwa talerze. Przygryzła swoje błyszczące usta, tak mocno, że stały się równie białe, co jej twarz. Odepchnęła gwałtownie Naruto, stękając przy tym gardłowo. A ręce zdezorientowanego Uzumakiego zawisły w powietrzu, jak dwa bezradne patyki.
- Ja… - dało się usłyszeć cichy głos. – Jezu! Łazienka!
Z prędkością światła Sakura pobiegła w kierunku toalet. Ostatnim, co Naruto wyczuł, był dziwny, niepokojący zapach, który zaczął się unosić wokoło. Naruto zmarszczył brwi w geście skupienia. W sumie, po tych wszystkich ekscesach, najwyższa pora się chyba odlać. Nie ma co, ciśnienie w spodniach rośnie coraz bardziej! Podjąwszy męską decyzję, podniósł się z wysokiego, barowego krzesła i właśnie wtedy napotkał wściekłe spojrzenie Hinaty, która tak bardzo nadymała policzki, że niechybnie zaraz eksploduje. Teraz z kolei przypominała dynię, albo nie! wielkiego, czerwonego pomidora, który jest tak napęczniały od skrywanej wściekłości, że w końcu pęknie. Dopiero po chwili dotarło do Naruto, że przecież Hyuuga cały czas siedziała koło niego, gdy chłopak rozmawiał z Haruno. Uzumaki przełknął ślinę i najszybciej jak się dało, ulotnił się w stronę toalet.


Młody Uchiha patrzył na całą szopkę z nieskrywanym entuzjazmem. Trzeba przyznać, że Naruto był niesamowity. Sasuke mógł godzinami siedzieć i patrzeć na miny, gesty, uśmiechy, jakie serwował mu blondyn, a wciąż nie miał dość!
W jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk, gdy Sakura uciekła do toalety i Uzumaki został sam. Wybornie, po prostu wyśmienicie. Cały jego plan - genialny, diabelny pomysł, szedł jak z płatka. Sakura była idealna w swej kreacji, Naruto tak rozkosznie zakochany, nieświadomy, a Sasuke?… Sasuke tylko czekał, jak przyczajony drapieżnik. Wiedział, kiedy zaatakuje. Dokładnie sobie wszystko zaplanował i nie było mowy o żadnej pomyłce. Teraz nakładał tylko kolejne części układanki na siebie. Nie mógł doczekać się końca tej rozkosznej intrygi.
Już miał wstać i podejść do Naruto, kiedy niespodziewanie zauważył pewien znajomy cień, który dosłownie mignął po przeciwnej stronie sali. W tej właśnie chwili, w oczach naszej młodej, wspaniałej snowboardowej gwiazdy pojawiła się zupełnie inna emocja, zupełnie inny błysk. Sasuke był wściekły. To zabawne, że dosłownie z sekundy na sekundę, jego świetny nastrój prysnął, zastąpiony czystą, okrutną wściekłością.
Itachi.
To jedno słowo, jedno głupie imię jego cholernego brata otworzyło Sasuke oczy.
Itachi miał to do siebie, że jako ulubieniec ojca, jego pomocnik, można by wręcz powiedzieć wiceprezes wielkiej sieci pensjonatów, często wyjeżdżał – w sprawach biznesowych, by doglądać interesu, ect.
Najzabawniejsze w tym wszystkim jest znowu to, że Sasuke o nim zapomniał. Zapomniał chyba o najniebezpieczniejszym przeciwniku, jaki mógł mu przerwać to przedstawienie.
O ironio! Jakby tego było mało, młodszy Uchiha miał przecież do czynienia z arcymistrzem kreowania show. Czy domyślił się, co też Sasuke planuje? Nie, to jest raczej mało prawdopodobne. Jednak nawet bez tego, Itachi stawał się cholernie niebezpieczny. Jego starszy brat mógł zrobić cokolwiek, by misterna intryga nie doczekała finału. Jeden mały, nic nieznaczący ruch, mógł przekreślić diabelski plan Sasuke.
‘Ktoś, kto zna wszystkie twoje tajemnice’ – rozkosznie zachrypnięty, cichy głos Uzumakiego znów rozbrzmiał w głowie Uchihy, który w końcu zrozumiał.
To Itachi wpuścił Naruto do pokoju bruneta i to on zdradził mu jakąś tajemnicę. Teraz był już pewny, że blondyn jednak nie blefował.
Tajemnica…
Sasuke zmrużył oczy. Itachi był mistrzem. Młodszy Uchiha wciąż nie miał pojęcia, nawet nie mógł podejrzewać, co też jego Itachi powierzył blondynowi w sekrecie.
Zaklął szpetnie pod nosem i wstał z wygodnego, skórzanego fotela.
Najwyższa pora poznać prawdę.


Naruto dotarł w końcu do toalet. Westchnął cicho, patrząc na całującą się parę, nieopodal okna, która coraz śmielej sobie poczynała, jednak, co się dziwić? Na korytarzu, oprócz nich i Uzumakiego, prawie nikogo nie było, jedynie paczka znajomych znajdujących się przy wejściu do wielkiej sali, śmiała się głośno, w ogóle nie zwracając uwagi na parę przyszłych kochanków.
Naruto wciągnął ze świstem powietrze, czując nagle nieprzyjemny zapach, wydobywający się z jednej z toalet. Chłopak zmarszczył zabawnie nos, nie mogąc oprzeć się dziwnemu wrażeniu, że zielone ściany korytarza w połączeniu z żółtym światłem, tworzą mieszankę wybuchową, jaka właśnie, najprawdopodobniej, wytwarza się w toalecie. Spojrzał na znaczki umieszczony na parze drzwi, obok których stał. Kółeczko i trójkącik. Które z nich wybrać? Wstyd się przyznać, jednak już dawno nie spotkał się z takim oznakowaniem. Duży wpływ na jego dylemat miały również procenty, radośnie szalejące w jego krwi. Nie był pijany, jednak wystarczająco wstawiony, żeby zastanawiać się nad wyborem kibla, w którym mógł się spokojnie odlać. W którymś z nich ukrywała się również Sakura. Za jednymi drzwiami, ktoś urządzał maraton na sedesie, drugie były czyste. Naruto miał doskonały węch i tego małego, acz istotnego szczegółu mógł być pewien.
- Raz kozie śmierć – mruknął do siebie i nacisnął klamkę drzwi, na których umieszczony był znak kółeczka. Uderzył w niego brzydki zapach.
Pudło, panie Uzumaki!
Naruto na swoje nieszczęście wybrał tę pechową, śmierdzącą toaletę, w której ktoś naprawdę ciężko pracuje, żeby wycisnąć z siebie wszystko. Och, tak. Naruto skrzywił się z niesmakiem, kiedy jednak przekroczył próg toalety, a drzwi same się za nim zamknęły! Doprawdy, prawie jak w jakimś horrorze.
Wstrzymał oddech, postanawiając być dzielnym. Rozejrzał się po wnętrzu, zauważając, że to damska toaleta. Czyli to trójkącik jest dla panów. Zapamiętać raz a porządnie, żeby nie było następnych takich sytuacji.
Już miał się odwracać, gdyż uznał, że nie może przebywać w tak śmierdzącym pomieszczeniu, gdy drzwi do jednej z kabin otworzyły się nagle i kogo zobaczył?
Sakure Haruno, która dyszała tak głośno i ciężko, jakby właśnie walczyła w tej kabinie o własne życie z kiblem, który chciał ją wciągnąć, do kanału. Naruto zmarszczył brwi, ponieważ nieprzyjemny zapach przybrał na sile.
- Wszystko w porządku? – Zapytał, teraz jeszcze bardziej ochrypłym głosem. Zakręciło mu się w głowie.
- Nie… - sapnęła dziewczyna i podeszła chwiejnym krokiem do umywalki. Naruto zobaczył, że ciągnie się za nią długie pasmo papieru toaletowego, który niefortunnie przyczepił się do jej obcisłych spodni. Sakura spojrzała na swoje odbicie w lustrze i ze zrezygnowaniem przemyła ręce. – Co ty tutaj robisz? – Zapytała po dłuższej chwili, gdy w końcu się ogarnęła i doszła do siebie.
- Pomyliłem toalety. – Naruto zmarszczył brwi, a jego wzrodzone wyczucie, nie zadziałało, gdy wymsknęło mu się z ust pytanie: - Czemu tak śmierdzi?
Sakura spojrzała na niego takim wzrokiem, jakby właśnie oznajmił jej, że Sasuke Uchiha jest gejem.
- Ja…
- Masz biegunkę?
Teraz dziewczyna zrobiła taką minę, jakby właśnie usłyszała od Naruto, że mało tego. Jej książę z bajki nie tylko jest pedałem, najzwyklej w świecie leci na Uzumakiego.
- Co, ty?!
- Rzygałaś?
Naruto jeszcze nigdy nie czuł tak brzydkiego, obezwładniającego zapachu i naprawdę nie wiedział, która ze stron Sakury, góra czy dół, stworzyła coś tak upiornego.
- Nie! – Syknęła, a na jej wysokim, gładkim czole wyskoczyło kilka niebiesko-zielonych żyłek, pulsujących tak, że nawet Naruto dokładnie widział, jak ciężko pracują.
- To… może masz wzdęcia? – Zaczął i mimowolnie skulił się w sobie, widząc wzrok Haruno.
- Mam – zaczęła, z wściekłym wyrazem twarzy, coraz bardziej zbliżając się do blondyna. – Problemy z żołądkiem, jasne?! – Wykrzyknęła, a Naruto pokiwał stanowczo głową. Zgodziłby się na wszystko, byleby dziewczyna sobie poszła. Nie był idiotą, więc nie przypomniał jej o perfumach. Trzask drzwi przywrócił go do rzeczywistości. Sakura wyszła i… no cóż, może po drodze przypomni sobie o skropieniu się jakimś ładnym zapachem?
Naruto też juz miał wyjść, gdy coś go tknęło. Z wahaniem, powolnym, dramatycznym wręcz krokiem podszedł do kabiny, z której wyszła Sakura. Zatkał nos, z przerażeniem wychylając głowę, by dojrzeć zawartość toalety.
Och…
Kiedy odwrócił się gwałtownie, a jego żołądek zaczął kurczyć się nieprzyjemnie. Drzwi nagle się otworzyły a w nich stanęła jakąś dziewczyna. Ona też poczuła ten zapach.


- Itachi! – Wściekły głos rozdarł powietrze w przytulnej sali z wielkim kominkiem, gdzie aktualnie przebywał Itachi i rozmawiał z jakimiś ludźmi, zaliczającymi się do szkolnej elity. Na jego twarzy gościła tradycyjna maska obojętności, a na ustach błąkał się uśmieszek, w którym można było się zakochać. Chociaż dla Sasuke był to najbardziej irytujący uśmiech, jaki kiedykolwiek u kogokolwiek widział. Uśmiech chłodnej uprzejmości, subtelnie i jakże inteligentnie mówiący: nie zasługujesz nawet na kopa w dupę, debilu. A jednak ludzie kochali go za ten uśmiech. Może dlatego, że chociaż Itachi bardzo chciał, nigdy jeszcze nikogo w dupę nie kopnął? Tak, wciąż zachowywał pozory swojej normalności. A normalnym oczywiście nie był. Pieprzony manipulator!
- Sasuke! – Jego starszy brat uśmiechnął się teraz zupełnie inaczej. Tak, właśnie tym uśmiechem, który był przeznaczony specjalnie dla młodszego Uchihy. – Wspaniała balanga! – Wykrzyknął i jakby na potwierdzenie swoich słów, uniósł kieliszek z alkoholem do góry. Kilka dziewczyn zachichotała bezmyślnie, a reszta towarzystwa spojrzała ciekawym wzrokiem na Sasuke. W pokoju zapanowała głucha cisza. Tłum było naprawdę spragniony show. Och! Jakże wspaniale. Oczywiście, że je dostaną, jednak nie teraz. W końcu po to tutaj wszyscy jesteśmy prawda?! – pomyślał z jakąś dziwną goryczą Sasuke i szybkim krokiem podszedł do starszego Uchihy.
- Naruto cię pozdrawia – mruknął do niego, a Itachi, jak na złość uśmiechnął się do niego promiennie.
- Ja go również! Świetny gość, naprawdę. Nie dziwię się, że tak cię załatwił kilka tygodni temu. W końcu trafił ci się porządny przeciwnik, co? Twoja pozycja może być przez niego zagrożona – ostatnie zdanie wypowiedział wystarczająco cicho, by nie usłyszała ich reszta ferajny.
- Co mu powiedziałeś?! – Syknął, lekceważąc entuzjazm brata. Itachi spoważniał nagle, wyprostował się i zmarszczył brwi. Tym razem na jego ustach nie było już uśmiechu. W czarnych oczach pojawiła się emocja, której Sasuke nigdy wcześniej nie widział. Coś było nie tak, coś było cholernie nie tak!
- Uzumaki to mądry gość. On, jako jedyny jest ci w stanie pomóc. Nie lekceważ go, Sasuke, i nie odpychaj od siebie.
- Niby, w czym mi pomoże, do kurwy nędzy?! – Sasuke był człowiekiem wyjątkowo cierpliwym oraz niesamowicie opanowanym i tylko takie nieliczne momenty w jego życiu świadczyły o tym, że jednak da się go wyprowadzić z równowagi.
Och, wkurzony Sasuke był wyjątkowo seksowny, o czym mogą wam powiedzieć wszystkie dziewczyny, znajdujące się aktualnie w małym pokoju z dużym kominkiem.
- Wkrótce się przekonasz, mój mały, naiwny braciszku. – Ten uśmiech Itachiego, można zaliczyć z pewnością do jego najlepszych uśmiechów. Po prostu zwalał z nóg, a Sasuke naprawdę powinien zacząć się bać.
- Ej! Nie uwierzycie! – Do sali wbiegł Kiba z takim wyrazem twarzy, jakby zobaczył właśnie ducha, a tym duchem był jego najgorszy wróg, czyli Naruto, krótko mówiąc.
Sasuke zgromił Inuzuke spojrzeniem i odwrócił się do Itachiego plecami. Brunet zauważył, że w międzyczasie do pokoju weszła również wystraszona Sakura.
- No, co? – Zapytał ktoś, jak zwykle spragniony sensacji. I ją dostał, oczywiście. Odpowiedź Kiby wgniatała w ziemię.
- Uzumaki zesrał się w twoim kiblu, Sasuke! Widziała go jakaś trzecioklasistka i wszyscy gadają teraz tylko o tym! – Chłopak złapał się za brzuch, ledwo łapiąc oddech ze śmiechu. Za jego śladem poszła reszta towarzystwa, która również z trudem oddychała, śmiejąc się głośniej, niż to było wskazane.
Jedynie na ustach trzech osób nie gościł nawet cień uśmiechu. Nie śmiał się Sasuke, nie śmiał się Itachi i nie śmiała się Sakura. A Sakura była osobą formatu Kiby, która potrafiła się wyśmiać dosłownie ze wszystkiego. Młodszy Uchiha zmarszczył brwi, podchodząc do dziewczyny, która po raz pierwszy od ich wieloletniej znajomości spojrzała na niego z nieskrywanym strachem. Była upokorzona i nawet nie starała się tego przed Sasuke ukryć.
- Gdzie Naruto? – Zapytał, a odpowiedź dostał szybciej, niż się spodziewał.
- Tutaj.
Stał tam. Jak zwykle z łobuzerskim błyskiem w oku, z lekkim uśmieszkiem na ustach, jakby to nie z niego się śmiali. Blond kosmyki opadały mu na te nieziemsko niebieskie oczy i Sasuke miał przez chwilę niesamowitą ochotę podejść i po prostu dać temu idiocie w pysk. Za to, że musi być taki czarujący i zaczepny, za to, że zawsze się wkręci w jakieś kłopoty. Za to, że Sasuke coraz bardziej zaczynał się od niego uzależniać, a to już nie było dobre.
- Kibla już nie całujesz?! – Ryknął Inuzuka z wojowniczym błyskiem w oku. Chciał sprowokować blondyna, chciał się z nim bić? Bardzo możliwe, jednak najbardziej na świecie chciał chyba dogryźć Naruto, zwyczajnie go upokorzyć, wdeptać w ziemię.
- Jak widać nie. – Uzumaki mógł posłużyć się najprostszą ripostą, Sasuke przecież wiedział, że chłopak ma wyjątkowo cięty język i nie musiał się nawet wysilać, żeby sypnąć jakimś tekstem, któryby zmiażdżył głupiego Inuzuke. Dlaczego tego nie zrobił?
- Przez ciebie cały pensjonat będzie śmierdział! Coś jadł, że masz taką srakę!
- Sasuke – powiedział nagle blondyn, patrząc na niego jakoś dziwnie, zmarszczył brwi i przygryzł w zdenerwowaniu wargę. A może Naruto był zażenowany całą sytuacją? Sasuke wiedział jednak, że to przecież nie Naruto zrobił takie ‘Bom’ w jego toalecie. – Przepraszam, za to… - mruknął w końcu niewyraźnie, nie chcąc z pewnością, żeby ludzie usłyszeli jak dobrowolnie poddaje się Sasuke. – Ja… Mam problemy z żołądkiem. – tym razem powiedział to głośno i wyraźnie. Nie było mowy, żeby ktoś nie dosłyszał. Naruto spojrzał na Sakurę, która jakimś dziwnym trafem była czerwona jak burak.
- Następnym razem, zatkaj sobie dupę korkiem, a nie go przepraszaj! – Warknął Kiba, jednak Uchiha go zupełnie zignorował. Uśmiechnął się do siebie, wszystko rozumiejąc.
Naruto mu zaimponował. Naprawdę mu zaimponował, ma prawdziwą klasę, jakiej w tym miasteczku brakuje i…
Och, Sakura jest naprawdę beznadziejna. Spojrzał na nią z wyższością i pogardą. Zrobiło mu się żal siebie. Tak, tego wspaniałego Sasuke Uchiha, który zdał sobie właśnie sprawę, że chociaż jego pomysł jest fenomenalny, to jednak najbardziej on będzie cierpiał po jego realizacji…
Ale czego się nie robi dla ukochanego wroga, prawda?
Entuzjazm wrócił do Sasuke tak szybko, jak tylko spojrzał na twarz blondyna. Uzumaki jest w stanie zawsze i wszędzie poprawić mu humor.
- Nieważne – prychnął w końcu, czym całą salę, bez wątpienia, wprowadził w zdziwienie. Jedynie na ustach Itachiego błąkał się lekki uśmieszek.
Och, mój starszy, naiwny braciszku, ten jeden raz się akurat mylisz, pomyślał Sasuke z satysfakcją i po prostu wyszedł z małego pokoju, w którym był duży, rozkoszny kominek i zgraja zszokowanych ludzi.


Impreza trwała już w najlepsze. Ludzie bawili się, śmiali, pili, jeszcze raz śmiali, głównie z Naruto, i ogólnie było naprawdę fajnie. Już nie wyśmienicie, jednak…
Naruto westchnął ciężko. Podjął decyzję. Bez względu na to, co zrobi Uchiha, on nie wprowadzi swojego planu w życie. Bez względu na to, co zrobi Uchiha…
Westchnął ciężko, przymykając jednocześnie oczy. Znów siedział przy barze, Hinata od czasu do czasu wracała, po coś do picia, zupełnie go olewając, co było do niej przecież niepodobne. Ale w sumie, co się dziwić? Teraz miała branie jeszcze lepsze od Haruno, która po wcześniejszym incydencie już nie była taka pewna siebie jak na początku.
Naruto z ciężkim sercem oparł się łokciami o blat stołu, po czym schował twarz w dłoniach. Jego życie jest porypane, jednak…
Nie może urzeczywistnić swojego szatańskiego planu! Po prostu nie może. On… a co, jeśli komuś stałaby się krzywda? To przecież cholernie niebezpieczne. W Los Angeles tylko kilka razy coś takiego zrobili i jeden z jego kumpeli będzie, z pewnością, odczuwał skutki tej zabawy do końca życia.
Tym razem jęknął głucho z bezradności. Naprawdę, sam już nie wiedział, co ma robić. Nie chciał odpuścić, nie chciał, by Sasuke wygrał. I tak wystarczająco się już upokorzył dzisiejszego dnia. A może… nagle do głowy Naruto wpadła pewna myśl. Nie. Ona była tam już od samego początku, od chwili, kiedy powiedział te cholerne słowa ‘przepraszam Sasuke’, ona tam siedziała w jego podświadomości i dopiero teraz postanowiła się ujawnić. Naruto przyjął ją ze zmarszczonymi brwiami.
Nie upokorzył się przez Uchihą. Upokorzył się przed całą resztą, jednak nie przed nim. On zorientował się jakimś cudem jak to było, wywnioskował to chyba po minie Sakury, w końcu dobrze ją znał. Był inteligentnym, przenikliwym człowiekiem, który potrafił widzieć ponad stereotypami. I dostrzegł prawdę.
- Jesteś gwiazdą wieczoru, nawet bez mojego wkładu – usłyszał obok siebie znajomy, głęboki i tak cholernie hipnotyzujący głos, że o mało nie westchnął jeszcze raz. Spojrzał pochmurnie na króla śnieżnego miasteczka, na ustach którego błąkał się lekki, drapieżny wręcz uśmieszek. Naruto wyczuł w nim coś naprawdę niebezpiecznego. Obietnicę, jednak czego? O tym, Naruto dowie się już niebawem.
- Prawdziwy talent obroni się sam.
Sasuke zaśmiał się cicho i bez pozwolenia przysiadł się do blondyna. Uzumaki darował sobie uwagę o dobrych manierach snowboardowej gwiazdy, których niewątpliwie brakowało.
- Wiem, że to nie ty zbombardowałeś kibel.
Tym razem to Naruto się uśmiechnął. I był to tak delikatny, wręcz nieśmiały uśmiech, że aż niepodobny do blondyna.
- No to niby, kto? – Uzumaki wzruszył ramionami, jednak wciąż nie potrafił przestać się uśmiechać. Ten cholerny drań był… To w taki sposób patrzył na Naruto, naprawdę przyprawiało o dreszcze.
- Sakura.
Naruto nie był w stanie powstrzymać śmiechu. Naprawdę się starał, jednak nie wyszło. Popatrzył wesoło na Uchihe. Tak, w niebieskich oczach momentalnie pojawiły się radosne błyski, które wcześniej gdzieś się po drodze zgubiły. Najprawdopodobniej Uzumaki zostawił je w toalecie.
- Nieprawda. – Udało mu się jeszcze słabo zaprotestować, ale Sasuke się nie nabrał. A Naruto nawet nie starał się, żeby Uchiha uwierzył!
- Zależy ci na niej, prawda? – Tym razem z wąskich, męskich ust bruneta zniknął uśmiech. Snowboardowa gwiazda spojrzała na Naruto przenikliwie, tak jak rzadko, tak, jakby chciała poznać go całego, od początku do końca, dotknąć duszy Uzumakiego. Blondyn drgnął niespokojnie pod tym spojrzeniem.
- Może.
- Widziałem, jak ona na ciebie patrzy. Podobasz się jej, a teraz oszczędziłeś jej jeszcze takiego wstydu… - Uchiha zacmokał z dezaprobatą, odwrócił się w stronę sali, patrząc na bawiących się ludzi. Naruto obserwował go kątem oka, tak jak się obserwuje drapieżnika, w każdej chwili zdolnego do ataku. To paradoksalne, jednak Uzumaki w towarzystwie tego jadowitego węża czuł się dobrze. Podniecała go ta nuta niebezpieczeństwa, nieprzewidywalności, jaką zawsze serwował mu Uchiha. To było naprawdę fajne. – Patrz, tam siedzi! – Kiwnął od niechcenia, na schowaną w kącie Haruno, a dziewczyna momentalnie się podniosła, jakby była zdalnie sterowana przez tego drania. Naruto zaczerwienił się lekko i szarpnął bruneta za rękaw jego eleganckiej, czarnej koszuli. Na ustach Uchihy błąkał się nonszalancki uśmieszek.
- Co robisz, kretynie?! – Syknął na niego cicho Naruto, jednak Sasuke go zignorował.
- Sakura! - Kiedy dziewczyna w końcu znalazła się przy barze, wstał ze stołka i podszedł do niej pewnym krokiem. – Stanął tuż za nią i pochylił się nad jej szyją. Przez jego twarz przebiegł cień obrzydzenia, jednak szybko go zamaskował. Naruto uśmiechnął się lekko, widząc ten obrazek. – Uzumaki mi właśnie opowiadał, o twojej przygodzie w toalecie.
- Co?! – Och, cóż za synchronizacja. Sakura i Naruto krzyknęli jednocześnie w geście niedowierzania. Zaraz potem Haruno stała się niezdrowo zielona na twarzy.
- Naruto podstawił się pod ciebie… Naprawdę mu na tobie zależy, jednak… - w tym momencie Uchiha zrobił efektowną pauzę, w międzyczasie jeżdżąc dłonią po brzuchu Haruno, który był ukryty za obcisłą bluzką. Naruto zgrzytnął zębami.
- Tak? – Sakura zamrugała, a w jej głosie słychać było nadzieję, Uzumaki prychnął cicho.
- Mi też zależy… - wymruczał z uśmiechem, wciąż nie spuszczając wzroku z Naruto. Chłopak przełknął ślinę.
- Na kim? – Wychrypiał ostatkiem sił, jednak ten wzrok, Uchiha ani razu nie spojrzał na Haruno.
- Chcesz zobaczyć, na czym naprawdę polega Bom Bom? – Sasuke był niegrzeczny, odpowiedział pytaniem na pytanie, a Naruto od tego pytania zrobiło się gorąco. Uśmiechnął się jednak i wstał z wysokiego, barowego krzesła. Jego odpowiedź brzmiała następująco:
- Chcę.

Naruto stał jak debil i gapił się na ludzi, którzy z kolei gapili się na niego. Na jego ustach błąkał się groźny uśmieszek, a w oczach zaczęły igrać ognie. Och, tak! Właśnie ognie. Tak niewiele dzieliło go od urzeczywistnienia zabawy z Miasta Aniołów.
Byli na tyłach budynku, gdzie mieściło się wejście do kuchni, parking dla pracowników, kilka wielkich kontenerów na śmieci. Z tej strony pensjonat Uchihów nie wydawał się już tak wspaniały. Naruto był tutaj już wcześniej, przed rozpoczęciem się imprezy, razem z Itachim. Wszystko przygotowali. Wystarczył teraz tylko jeden malutki płomyk odwagi i… ‘Bom Bom!’, jak to Sasuke mówi? Wielki płomień radości wybuchnie.
- Miasto zasypia, mafia się budzi – rozległ się głęboki, hipnotyzujący głos prowadzącego zabawę, którym był nie kto inny, jak Sasuke Uchiha we własnej osobie. Naruto otworzył oczy, stojąc w kręgu wszystkich innych ludzi. Sasuke wyłapując jego spojrzenie, uśmiechnął się do niego promiennie. – A teraz mafia zabija niewinnych obywateli.
Naruto gdyby mógł, westchnąłby cicho. Jednak ze względu na to, że był złym bandziorem, nie chciał się ujawniać, no i nie mógł przecież okazywać jakichś głębszych uczuć. Kto widział gangstera, który wzdycha, podczas zabijania ludzi? Naruto uniósł rękę i palcem wskazującym udał, że strzela do Uchihy.
- Przypominam jeszcze, że mnie nie można zabić. Jestem tutaj bogiem!
Tak, nie mylicie się, śnieżna elita, z samą gwiazdą snowboardingu na czele, grała właśnie w Bom Bom! Uchiha osobiście objaśnił naszemu uroczemu surferowi zasady owej wysłowionej gry, ale mało tego! pozwolił nawet wybrać to, o co będą się zakładać. A Naruto wspaniałomyślnie wybrał, że zwycięzca będzie mógł spędzić ‘siedem minut w niebie’ z wybraną przez siebie osobą. I Uzumaki udał, że nie widział dziwnego błysku w czarnych oczach Sasuke, kiedy powiedział mu o swoim pomyśle. Nie, na pewno się tylko Naruto zdawało, chociaż… Kto tam wie, co taki dupek, jak Uchiha może myśleć?
- Mafia zasypia, budzi się policja – powiedział Sasuke, po czym dodał: - Uzumaki, kretynie, nie podglądaj!

Naruto prychnął. Ten dupek ewidentnie go wkopuje i chce, żeby Naruto przegrał! Ale Naruto mu zaraz pokaże!
Gra, w którą grali nosiła nazwę ‘Mafia’. Jej zasady były ogólnie znane: było miasto, była policja, no i byli, oczywiście, wspaniali gangsterzy. Sasuke, jak już wcześniej błyskotliwie zauważył, był prowadzącym, górnolotnie mówiąc – bogiem, i to on wszystko nadzorował. Wybrał nawet tych dobrych i tych złych. A cała zabawa polegała na tym, że gdy miasto zasypiało, mafia kogoś zabijała, gdy mafia zasypiała – nawet gangsterzy muszą spać, bądźmy realistami – budziła się policja, która przeprowadzała śledztwo i zastanawiała się, kto też może być w mafii. A gdy psy szły do budy, posługując sie ładnymi przenośniami, budziło się pospólstwo oraz dwie zwaśnione strony białych i czarnych charakterów. Wszyscy dowiadywali się, kto kopnął w kalendarz, a raczej kogo do tego kopnięcia zmusiła mafia. Sasuke opowiadał o tym, jak przebiegało morderstwo, a reszta wznosiła kieliszek czystej za poległych. Później podejrzani, których policja wskazała Sasuke, musieli wymyśleć jakieś alibi, co też robili w nocy.
Jak nietrudno się domyśleć, Naruto był bossem mafii. Tym razem lufa jego karabinu maszynowego padła na Hinatę.
- Policja, po raz kolejny, podejrzewa naszego wspaniałego, cudownego Naruto. Co tym razem robiłeś w nocy, kwiatuszku? Jakie masz wytłumaczenie?
- Zabawiałem się z prowadzącym.
- Jasne, a ja podglądałem was z Angeliną Jolie – prychnął Kiba, który na pewno był policjantem. Tak samo zresztą, jak Neij, Shikamaru oraz Lee. A tak w tajemnicy, Rock był niewątpliwie najgorszym gliną, jaką świat widział. Ale Naruto ich wyeliminuje, wszystkich po kolei.
- Potwierdzam – mruknął Uchiha, czym wzbudził jęk rezygnacji.
- Znowu?
- Tak, znowu. Nie moja wina, że Uzumaki wciąż nie ma dość. – Sasuke puścił do Naruto oko, a Naruto miał ochotę rozpalił płomień. Tym razem między nim, a Uchihą. Nie zrobił tego jednak, ponieważ kolejna kolejka czystej przetoczyła się przez krąg, w tym momencie odgrywający ich miasteczko. Ale z miasteczka jak widać, niewiele osób pozostało. Naruto, nie chwaląc się, kropnął większość ludzi ze swojej klasy, dużą część elity, zabił nawet księdza(oczywiście fikcyjnego)! Pozostała, cóż, sama śmietanka… I teraz, krótko mówiąc, będzie jatka.
W mafii była między innymi Sakura i… trzy inne osoby, których niestety Naruto nie znał. Ale najważniejszym wśród gangsterów, był niewątpliwie Uzumaki, mafijny król numer jeden.
- Następnym razem przygotuj sobie Biblię – mruknął Naruto do Sasuke, który polewał mu akurat wódki.
- Nie chcę, żebyś ją pogryzł, mały Lucyferze.
- Pieprz się, Uchiha! – Prychnął Naruto, jednak pomimo wszystko uśmiechnął się i wypił za… Och, sam nie wierzył, że za to wypił. Wypił za Sasuke. Ale, ale! był chyba wystarczająco pijany, żeby można to było zwalić na alkohol. Tak, zdecydowanie.


Sasuke patrzył z uśmiechem na Naruto, który wciąż się trzymał na powierzchni. Większość ferajny odpadła i wróciła do pensjonatu, uznając, że i tak nie ma tutaj więcej nic do roboty. Sasuke dziwił się , że Uzumaki nie narzeka jeszcze na niską temperaturę, jednak widać, procenty rozgrzewają naszego kalifornijskiego chłoptasia. A przyłapując blondyna na kukaniu w stronę Uchihy, z pewnością nie tylko tequila działała pobudzająco na Naruto.
- Policja się budzi – mruknął, zauważając, że już naprawdę ostatnia garstka wytrwałych uchowała się przy życiu. Został Kiba, został Neji, została jakaś nastolatka z dziwnym, ślimaczym wzrokiem oraz Sakura i Naruto. Teraz Sasuke musiał dokonać wyboru, za kim stanie, za Haruno czy za swoim ukochanym wrogiem, gdy jego kumple wytypują jednego z wymienionych cukiereczków.
- Miasto się budzi.
Sasuke podjął już decyzję i gdy Sakura odchodząc, spojrzała na niego jeszcze jakimś dziwnie nienawistnym wzrokiem, już wiedział, że naprawdę zaszedł bardzo daleko i…
O cholera! Tak, jak chciał. Naruto wygrał.
Czyli, teraz pora na finałową część przedstawienia. W końcu!


Naruto cholernie kusiło, żeby wsunąć rękę do kieszeni i wyjąć z niej małą, niewielką paczkę. Jeden ruch i już byłoby po planie. A mina Sasuke, och, na bogów! z pewnością bezcenna. Zerknął na asfalt pokryty w niektórych miejscach cieniutką warstwą śniegu. Jak na ironię wszyscy poustawiani byli na swoim miejscach. Naruto doskonale widział lśniące pasy na asfalcie.
‘To będzie prawdziwe przedstawienie, show, jakiego mój brat jeszcze nie widział. Zrób to, po prostu to zrób i nie myśl o niczym więcej. Pokażesz mu, jaki ognisty z ciebie chłopiec’. Przypomniał sobie słowa Itachiego, gdy mężczyzna pomagał mu przygotować scenę. Nie wierzycie, że brzydki, szary asfalt, parking dla pracowników, może stanowić estradę, dla tak wybitnego arcydzieła, jakiego autorem będzie Uzumaki? A co, jeśli powiem wam, że jeden ruch Naruto wystarczy, by wzniecić wielki płomień, który może opatulić kogoś tak zimnego i obojętnego, jak Sasuke? Tylko jednym ruchem Naruto może tego dokonać!
- Wygrałeś, Uzumaki, więc teraz pora na twoje siedem minut w raju. – Naruto zamrugał gwałtownie, dopiero teraz orientując się, że Uchiha, stoi niebezpiecznie blisko naszego gorącego surfera. Och, tak! Prawie tak blisko, jak wtedy, w pokoju snowboardowej gwiazdy… - Kto dzisiaj będzie tym szczęściarzem i zakosztuje rozkoszy w twych wspaniałych ramionach? – Sasuke mówił to z takim błyskiem w oku, że Naruto o mało, co nie powiedział: ‘ty Sasuke’. Opamiętał się jednak w ostatniej chwili. I bardzo dobrze nawiasem mówiąc, gdyż zaraz potem, na usta tego dupka wpłynął kpiący uśmieszek. Naruto prychnął głośno.
- Sakura! – Padła odpowiedź, a owa szczęściara, która stała obok i słuchała całej konwersacji, zrobiła minę, jakby znów miała dostać biegunki. Uzumaki spiorunował ją wzrokiem mówiącym:’ jeśli tego nie zrobisz, wszyscy poznają twoją śmierdzącą prawdę!’. Dziewczyna podeszła, więc do chłopców i uśmiechnęła się niezwykle blado.
I wtedy Sasuke zrobił coś, do czego cały czas dążył.


- Chodź tutaj! – Uchiha złapał dziewczynę za rękę i stanowczym, władczym ruchem przyciągnął ją w swoją stronę. Z ust Sakury wydobył się najwyższy pisk, jaki kiedykolwiek brunet usłyszał, jednak już po chwili Haruno zamruczała głośno, łasząc się do snowboardowej gwiazdy. Wydawało się jej, że Sasuke jest zazdrosny, co? Jednak jej księcia z bajki bardziej interesowała reakcja Uzumakiego, niż samej szczęściary, och, teraz już z pewnością szczęściary. – Jeśli nie chcesz, nie musisz z nim iść – wymruczał i odwrócił ją do siebie plecami. Cóż, było lepiej, gdy nie musiał patrzeć na jej twarzy. A w takiej pozycji mógł doskonale skupić się na Uzumakim.
Naruto był niesamowity. Jego mina, jego niedowierzający wzrok, jego usta, na których niestety nie było już uśmiechu. Och, dla tego widoku warto żyć i się poświęcić. Uzumaki i jego reakcja była kwintesencją wszystkiego. Blondyn był niewątpliwie bystrym chłopakiem i szybko zaczął kojarzyć fakty. A podstawowym faktem było to, że oto właśnie Sasuke sprzątnął mu najgorętszą laskę w ty miasteczku, dosłownie sprzed nosa! Uchiha oblizał prowokacyjnie usta.
- A nasz zakład, kurwa? – Naruto zacisnął swoje wspaniałe usta tak mocno, że widać było tylko cienką linię. To czyniło blondyna jeszcze bardziej seksownym… I te błyski w jego oko, i rumieniec na twarzy, i zaciśnięte bardzo mocno pięści. Sasuke zaczęło przyjemnie szumieć w głowie, a ten szum przyprowadził pewnie brudne, naprawdę niegrzeczne myśli dotyczące Uzumakiego. Snowboardowy król postanowił je jednak szybko od siebie odpędzić.
- Nasz zakład? – Sasuke przejechał powoli, drażniąco dłońmi po ramionach Sakury, która westchnęła gardłowo. Jego kumple, dotąd przyglądający się wszystkiemu bez interwencji, zaśmiali się głośno, przypominając naszemu rozkosznemu trójkącikowi o swojej obecności. – Chyba nie chcesz wziąć siłą naszej pięknej, wspaniałej, nieziemsko pachnącej Sakury? Nie chcesz jej chyba zgwałcić, co?
Naruto prychnął głośno, po czym zrobił niebezpieczny krok w ich stronę. Sakura momentalnie przylgnęła do bruneta. Pewnie już miała wilgotno, gdy czuła za sobą to wysportowane, twarde ciało, prawda?
- Sakura, nie chcesz być moją… dziewczyną? – Zapytał, a mina Uzumakiego była więcej niż powalająca. Chciał powiedzieć ‘kobietą’, jednak gdy tylko sobie pomyślał, że musiałby rozdziewiczyć tę… kobietę, zbierało mu się na mdłości. Tak, moi drodzy, Sasuke robił to tylko dla Naruto.
- Chcę… Och, boże, Sasuke! Oczywiście, że chcę! Nawet nie pytaj! – Odwróciła się i rzuciła brunetowi na szyję, jednak dzięki wrodzonemu refleksowy, Uchiha zdołał uciec przed jej chętnymi ustami.
I wtedy Naruto zrobił coś, do czego dążył.


Blondyn zacisnął mocno szczękę i sięgnął do kieszeni. Wyjął ze spodni to cholerne, małe pudełko i po prostu rzucił je w stronę bruneta. Uchiha bezbłędnie złapał jedną ręką. Drugą przytrzymywał w pasie Haruno.
- Co to, kurwa, jest?! – Syknął, jednak Naruto odwrócił się na pięcie i wszedł z powrotem do pensjonatu.

Naprawdę, moi drodzy, trudno, och, jakże trudno jest wybrać, kto zrobił lepszą minę dzisiejszego wieczoru. Kto wygrał zakład? Sasuke czy Naruto? Który z nich jest przegranym?

środa, 3 listopada 2010

Bom Bom! 19

Kuronekoprzykro mi powiedzieć, jednak teraz też się nie dowiesz, co też Naruto wymyślił, jednak przysięgam, że już w następnym jego genialny plan wyjdzie na jaw! Słowo harcerza :) A co czystym seksem też pogardzisz? ;>

Black Lady, "Chłopcy naprawdę grają w niebezpieczną grę, która - jeżeli dobrze jej nie poprowadzą - powoli zaprowadzi ich do autodestrukcji..." I szczerze powiedziawszy muszę się z tym zgodzić! hehe fajna analiza Bom Boma :) bardzo mi się podoba. Trudno mi jest odpowiedzieć na twoje pytanie. Po prostu piszę, czasem z mniejszym, czasem z większym zapałem, jednak widoki za oknem mam takie ładne, że kiedy nie wiem co napisać, po prostu wgapiam się w krajobraz :)

alien, och, moja duża kozo, wiesz że Cię kocham, prawda? :* Słowa pochwały od kogoś takiego jak Ty nawet nie wiesz ile dla mnie znaczą :) I jak już wcześniej mówiłam, jesteś najlepsza koniec i kropka! :*

Sanu, nie martw się, Sas prędzej czy później dokończy swoje brutalne marzenia i najprawdopodobniej je urzeczywistni ^-^

Sasame, mogę ci jedynie powiedzieć, że nie, tajemnica Sasuke nie ma związku z jego wężowym fetyszem, ani z homoseksualizmem :)

Poir, zdaje sobie sprawę, że akcja się ciągnie jak flaki z olejem, jednak ostrzegałam już na początku, że aktualne rozdziały będą się ciągnąć. Przed, w czasie, nawet po imprezie. Mam taki styl, który trudno mi jest zmienić, przykro mi, że ci się nie podoba i tyle mam w tej sprawie do powiedzenia.

Daimon, haha, no tak wąż! :) a co do Twojego urlopu, cóż... zależy jakiego rodzaju to był urlop, skoro na nim zbytnio nie odpoczęłaś... ;) 'Ktoś siedział na moim łóżeczku, ktoś zabawiał się moim wężem... znaczy tfu z moim wężem' ;)<= już wiesz, że Twoje porównania miażdżą, prawda? xD O ironio! :D Huberts dziś i notka dziś :) szczerze powiedziawszy tego nie planowałam ;) I nawet nie wiedziałam, że takie święta istnieje ^^' Qeen, nooo dobra jesteś :D Zorientowałaś się jako pierwsza, jeszcze raz moje gratulacje :] Haha! Tak, czemu o tym nie pomyślałam, żeby Naruto ugryzł Sasuke w nos! :D Świetny pomysł :)



Dwie sprawy:
1.http://mesko-meskie.blogspot.com/ <- ankieta, pięć pomysłów na opowiadanie, tym razem sprecyzowanych, mam nadzieję, że jakieś przypadnie wam do gustu. 2.uciekają mi entery, więc czasami odpowiedź na jakiś komentarz, może być w ciągu z poprzednią odpowiedzią. Ale to już chyba zauważyliście :) Rozdział z dedykacją dla alien, która również zbetowała 19 :)


- Myszkami?
Naruto uśmiechnął się w odpowiedzi niebezpiecznie i zwinnie wywinął z uścisku stalowych, silnych ramion.
- Jedną Orochimaru już zjadł – mruknął, schylając się jednocześnie po małe pudełko z gryzoniami, które znajdowało się akurat pod terrarium węża. Uchiha udawał, że tylko przez przypadek spojrzał na wypinającego się w jego stronę chłopaka, a dokładnie – nie można ukrywać faktu – na kształtny, seksowny i jeszcze teraz nawet pamiętał jak twardy tyłek blondyna.
Och, tak. Dwie półkule, niczym nieznany ląd, zachęcały do zdobywania. A jak powszechnie wiadomo, to, co najtrudniejsze do zdobycia, kusi najbardziej. Kusiło szczególnie małego Kolumba, który dyndał poniżej pasa Uchihy i zupełnie niespodziewanie nabrał ochoty na podbój tych dzikich, można by nawet zaryzykować stwierdzenia, że dziewiczych terenów. Mały odkrywca już miał szykować się do boju, gdy nagle całą ideę podbijania nieznanych lądów przerwała mała, rozkosznie wystraszona mysz, która niczym wahadełko, zaczęła bujać się tuż przed nosem Uchihy.
Tak, ten idiota z niezwykle kuszącym tyłkiem, trzymając za różowy, cienki, mysi ogonek zaczął kołysać biednym gryzoniem tak, jakby miał zamiar zahipnotyzować Sasuke. Jakby tego było mało, błysk w niebieskich oczach nabrał naprawdę łobuzerskiego, zaczepnego wyrazu.
Uchiha zmarszczył brwi, instynktownie czując, że za chwilę będzie naprawdę gorąco.
Chłopcy będąc sam na sam, nawet nie zorientowali się, że zaczęli niebezpieczną, niezwykle dwuznaczną grę. I zatracili się w niej bez końca, w tak rozkoszny sposób.
- Czemu gapiłeś się na moje krocze?
- Co?! – Sasuke zbulwersował się, słysząc to oskarżenie. Czy słusznie?
- Jak schylałem się po myszy, wwiercałeś spojrzenie w mój tyłek. – Naruto z całkowitą premedytacją przejechał swoim różowym, zwinnym językiem po górnej wardze. – A potem, jak się odwróciłem…
- Mógłbym wwiercić w twój tyłek coś zupełnie innego. – Sasuke również potrafił doskonale prowokować, jednak teraz, to gorąco, to cholerne napięcie i przede wszystkim to niebieskie spojrzenie tak blisko sprawiło, że stawał się jeszcze bardziej perwersyjny niż normalnie, a słowa – ich znaczenie - nabierało teraz zupełnie innego kontekstu.
- Nie wątpię myszko, ale gdy się w końcu wyprostowałem i odwróciłem do ciebie… Doprawdy, Sasuke, moja męskość też chciałby się z tobą bliżej zapoznać, ale jak to mówią? Nie dla psa kiełbasa? – Uzumaki zmrużył oczy ewidentnie rozbawiony swoim żartem, jednak nie zapominajmy, że Sasuke był w stanie niezwykle sprawnie odbić piłeczkę.
- Kiełbasa? Och, tak. Mógłbym jej poszukać w twoich gaciach, ale niestety, to, co nazywasz kiełbasą jest zaledwie lichym kabanosem. Twoje krocze to rejony pustynne, na których występują tylko karłowate formy życia– Sasuke uśmiechnął się mściwie. Może i Uzumaki zaskoczył go swoim pytaniem, jednak Sasuke był dobry nie tylko w snowboardzie – umiał odbić piłeczkę tak, że trafiła prosto w obszar poniżej pasa… czuły punkt, po prostu. A Naruto zaczerwienił się rozkosznie ze złości. I nie zapominajmy o tym, że nasz uroczy blondyn wciąż trzymał Uchihe za nadgarstek, skutkiem czego, zacisnął swoją pięść wokół ręki bruneta jeszcze bardziej.
Niebieskie oczy lśniły od gniewu, jednak nagle Sasuke dostrzegł w nich błysk, którego nigdy wcześniej nie widział. Zaraz potem Naruto zrobił coś, czego chyba nikt sie po nim nie spodziewał, a już szczególnie nie Sasuke.


- Czujesz? – Miał zachrypnięty, wibrujący od emocji głos. Oddychał płytko i…
Znajdował się tak cholernie blisko Sasuke. Ich usta prawie się stykały, czuł każdy mięsień bruneta oraz gorąco… jeszcze większe niż wcześniej, lecz przede wszystkim pierwsze skrzypce w ich małym rendez-vous grał dotyk.
Uzumaki nakierował dłoń Sasuke na swoje krocze.
- Czujesz? – Tym razem wyszeptał to prosto do ucha bruneta i kiedy chciał coś jeszcze powiedzieć, Uchiha niespodziewanie zacisnął swoje palce na klejnotach Naruto. Chłopak pisnął mimowolnie, a może z jego ust wydobył się jęk?
- Jesteś szalony, wiesz? – Ten głos… ten głęboki, hipnotyzujący głos. Sasuke patrzył w niebieskie oczy Naruto w tak niesamowity sposób, jakby przejrzał blondyna na wylot, jakby wiedział, że to Itachi przyprowadził go do pokoju sportowej gwiazdy i jakby wiedział, jaką tajemnicę zna Naruto - jakby ją sobie przypomniał.
Koniec końców nie tylko Uzumaki miał mroczną przeszłość.
- Jestem szalony – zgodził się w końcu, uśmiechając się do Sasuke tak, jak chyba jeszcze nigdy się do nikogo nie uśmiechał. – Ale nie mniej od ciebie.
- Chcesz się przekonać, który z nas jest bardziej szalony?
Życie to zabawa, bezsensowna gra pozorów, w której chodzi tylko o przyjemność. Małą lub większą.
Pokój Uchihy po raz pierwszy wypełnił zachrypnięty, męski jęk rozkoszy. To było tak dziwne, że nawet Orochimaru zaniepokojony, poruszył się, patrząc swoimi słabymi oczyma na dwóch siedemnastolatków, przystojnych, młodych mężczyzn, który robili coś, czego nikt się nie spodziewał.
Na pewno nie po nich.
- Mam dziwne wrażenie, że w twoich spodniach coś jednak jest – zakpił brunet, masując powolnym, drażniącym ruchem przyrodzenie Naruto.
- Nie pieprz – syknął blondyn, który w przypływie jakiegoś chorego natchnienia, postanowił też złapać Sasuke za jaja i sprawdzić, czy Uchiha rzeczywiście ma takie klejnoty, na jakie się zapowiada. Może powciskał sobie to majtek skarpetki, albo ma jakąś protezę?
I tylko jedna mała myśl, znajdująca się gdzieś na dnie umysłu Uzumakiego, szepnęła bardzo cichutko, że to, co robią w ogóle nie powinno mieć miejsca. Że to grzech, coś brudnego, niemoralnego i nienaturalnego, wynaturzonego i godnego napiętnowania. Że przecież tak naprawdę Sasuke i Naruto się nienawidzą, że nie są jakimiś zniewieściałymi ciotami, które pieprzą się z każdym napotkanym twardzielem.
Jednak na głos rozsądku jest kontrargument.
Sasuke i Naruto zatracili się w swoim bezgranicznym szaleństwie, może w swojej nienawiści? Na pewno jednak, w splątanej sieci swoich intryg. Na tą jedną, krótką chwilę zapomnieli chyba, że są tymi epickimi wrogami, którzy zrobią wszystko, żeby się zniszczyć. W tak uroczy, rozkoszny sposób oddali się tej jednej, jakże zgubnej dla siebie chwili – zatracili się w swoim szaleństwie.



Sasuke i Naruto szli ramie w ramie po korytarzu drugiego piętra. Cisza panująca między nimi była ciężka, dusząca, wręcz niezdrowa. Każdy z nich zerkał na swojego towarzysza z dozą niepewności oraz wstydu. Po raz pierwszy od dawna cała odwaga z nich wyparowała, pozostawiając po sobie jedynie obezwładniające wręcz poczucie zawstydzenia. Kto by pomyślał, że w ogóle sportowa gwiazda śnieżnego miasteczka, czy kalifornijski buntownik mogą czuć się zmieszani?
Naruto przełknął ślinę, a Sasuke zagryzł wargę ze zdenerwowaniem. Naruto wciągnął ze świstem powietrze do płuc, a Sasuke odetchnął głośno.
Tak niewiele brakowało, żeby swoje urodziny Naruto spędził nie na przyjęciu u największego wroga, a… w ramionach swojego największego wroga, który dotykał go w tak niesamowity sposób…
Stop!
Całe szczęście, skończyło się tylko na tym, że nasi chłopcy drapali się jedynie wzajemnie po jajach. I chwała miłościwemu boga za to! Bo aż strach pomyśleć, co by było, gdyby jednak w porę się nie opamiętali. A w zasadzie, cała przyjemność leży po stronie wspaniałej Godzili blondyna, której tak bardzo spodobały się zdolne ręce Uchihy, że postanowiła pokazać mu jakim wielkim potrafi być potworem. Właśnie wtedy Sasuke chyba się zorientował, że z genitaliami Naruto nie ma żartów, a co za tym idzie, Godzila blondyna jest naprawdę poważnym przeciwnikiem. Boski dotyk zniknął z krocza Naruto i dopiero wtedy chłopcy zorientowali się, jak blisko byli pieprzenia się. Gdyby jeszcze kilka chwil tak sobie dogadzali, z pewnością nie byłoby już odwrotu.
Co było jednak najgorsze w zaistniałej sytuacji?
Niepokojący fakt, że dotyk Sasuke był naprawdę niesamowity, a Naruto nie był przecież gejem, żeby mu się takie rzeczy podobały. Dlatego dzisiejszego wieczoru postanowił być czujny.
Już nigdy więcej nie może stracić kontroli.
To przecież Uchiha, co jeśli w jego planach jest wykastrowanie biednego Naruto? albo ośmieszenie go? Albo zgwałcenie, tak jak miał zamiar zrobić na początku ich znajomości? Och, tak. Snowboardowa gwiazda nie dokończyła swojego dzieła. Jeszcze.
Czujność, ciągła czujność, zwłaszcza, gdy ma się do czynienia z tak jadowitym, nieprzewidywalnym wężem, jakim był Sasuke.
Hmm… no pytonem po prostu, mówiąc w bardzo obrazowy sposób, oczywiście.
Zanim Naruto się zorientował, już znaleźli się na parterze, wśród bawiącej się elity. Dzisiaj szczęście towarzyszyło Uzumakiemu, więc nikt nie zauważył wielkiego wejścia, a raczej zejścia dwóch największych wrogów razem, niczym urocza para nowożeńców, którzy właśnie…
Och, cholera!
Ci głupi ludzie tym razem mieliby w swoich domysłach rację. Nie ma sińców i powybijanych zębów, czyli samoistnie nasuwa się inna, amoralna teoria, jakże niewiele odbiegająca od prawdy.

Styl ubierania się może nam bardzo wiele powiedzieć o ludziach. Nie tylko o ich wyczuciu dobrego smaku, zasobności portfela, czy chociażby nastroju, jaki mają w danym dniu. Pod grubą, bądź zadziwiająco cienką warstwą materiału – czy nawet pod jej całkowitym brakiem - kryją się ludzkie tajemnice i pragnienia, których żaden krytyk mody nie jest w stanie dostrzec.
Co myślała cicha, skromna dziewczyna zakładając na imprezę skąpą, niezwykle odważną bluzkę?
Albo też, co chciała udowodnić szkolna piękność przychodząc na balangę w białych kozakach?
Dlaczego pewien chłopak wcisnął się w zielony, obcisły kombinezon?
Czy nowy, niedawno przybyły do miasteczka surfer skrywa za swoją białą, sportową bluzą jeszcze jakieś blizny, niż te, które widać na jego przystojnej, radosnej twarzy?
Większość ludzi widzi tylko zwykłe ubrania, lepiej lub gorzej dobrane części garderoby. Niektórzy będą się śmiać, obrażać lub nie zwrócą uwagi na ciuchy, które nosimy.
Bądźmy poważni – kto w obcisłej bluzce z głębokim dekoltem, którą tego wieczoru założyła na siebie Hinata Hyuuga, zauważy jej niemy krzyk o potrzebę bliskości i dotyku?
Białe kozaki Sakury Haruno, szkolnej piękności, nie tylko są ekstrawaganckim dodatkiem. To również symbol szczęścia, cień dobrobytu, który w idealnym, perfekcyjnym życiu dziewczyny pełni priorytetową rolę. Nic się bowiem nie liczy tak, jak dobre zakończenie.
Zielony, obcisły kombinezon Rocka Lee jest jak bunt przeciw uprzedzonemu, zaślepionemu światu, dla którego bycie na topie było jedyną wartością, która ma znaczenie.
Co mogła kryć za sobą sportowa bluza kalifornijskiego króla fal? Blizny? Rysy po strasznej przeszłości? Jakieś poparzenia? Nie. Było tam tylko piękne, młode i wysportowane ciało człowieka z Zachodniego Wybrzeża. Wieczny luz oraz pokręcona logika.
A organizator imprezy? Jakie straszne sekrety chowały się za koszulą Sasuke Uchiha? Za jego markową garderobą, idealnie wyrzeźbionym ciałem; tam głęboko w sercu… na samym dnie świadomości?
Całe szczęście, nie wszystkie sekrety można odkryć przez analizę stylu ubierania się. I bardzo dobrze, nawiasem mówiąc, bo gdyby tak było, najprawdopodobniej chodzilibyśmy nago.


Sasuke z uśmiechem na ustach obserwował Uzumakiego. Pewność siebie blondyna nieco zeszczuplała po incydencie w pokoju Uchihy, jednak Naruto za wszelką cenę chciał zachować pozory swojej nonszalancji. Podrywał dziewczyny, popijał jakiś bliżej niezidentyfikowany napój, próbował nawet podrygiwać w rytm muzyki, a jakby tego było mało, rozmawiał przez chwilę z Lee. Biedny, krzaczastooki kolega był już tak pijany, że pewnie wziął blondyna za Pamelę Anderson. Sasuke widział nawet, jak Rock maca tors Uzumakiego, w celu znalezienia tych legendarnych balonów, których dziwnym trafem nie było. Straszne, prawda? Nawet plecy biednego blondyna zostały naznaczone złym dotykiem.
Niestety Sasuke nie zobaczył zakończenia owego, jakże dziwnego, spotkania, gdyż finałową wymianę zdań między Rockiem, a Naruto przysłoniła mu para nie mniejszych arbuzów.
- Cześć Sasuke…
Snowboardowy mistrz siedział właśnie na jednym ze skórzanym foteli, w jednej ręce trzymając szklankę, której zawartość dozwolona jest od lat osiemnastu, drugą od czasu do czasu dotykał twarzy, w tak niesamowicie seksowny sposób, iż wiedział, że jego koleżanki mają wilgotne… czoła od oglądania go.
Sasuke uniósł głowę, by spojrzeć na właścicielkę pokaźnego, niczym piłki futbolowe, biustu. Jego ciche westchnienie z głębi serca zostało zagłuszone przez głośną, imprezową muzykę.
- Cześć Sakura – powiedział tak, jak mówił do Naruto - niskim, hipnotyzującym głosem. Nie miał pojęcia, czy Haruno usłyszy te specyficzne nuty, może zbyt wiele od niej wymagał?
- Szukałam cię, ale nie mogłam cię znaleźć – uśmiechnęła się do niego uroczo.
Nie. Lepiej nie wymagać zbyt dużo, by się później nie zawieść.
Sasuke zmrużył lekko oczy, patrząc na misterny makijaż Sakury. Wyglądała jak gejsza. Z tą tylko subtelną różnicą, że zamiast białej maski, miała na sobie brązową tapetę.
Czym jest poświecenie? Do czego zdolny jest człowiek, by osiągnąć swój cel? – Sasuke patrząc na Sakurę, uświadamiał sobie, że jest nie do zdarcia.
- Ale mnie w końcu znalazłaś.
I między nimi zapadła chwila ciszy.
Sasuke zastanawiał się nad kolejnym krokiem. Musiał bardzo starannie układać elementy układanki, bo jeden mały błąd i jego plan rozleci się jak domek z kart.
Właśnie, karty! Ale nie, wszystko po kolei.
- Wiesz, że Naruto ma dzisiaj urodziny?
Sasuke był złym człowiekiem i bardzo lubił manipulować ludźmi. Jeszcze bardziej lubił tych, którzy opierali się jego manipulacjom. Żeby złamać twardych zawodników, najpierw należy posłużyć się marionetkami. Uchiha był geniuszem zbrodni i wiedział również, że najlepiej gra się na słabościach innych. Pamiętajcie, nie ma odpornych na ciosy, są tylko ciosy źle wymierzone . Ale wszystko można naprawić, dlatego w myśl za tą zasadą…
- No i co z tego, że ten kretyn ma dzisiaj urodziny?! – Parsknęła wystudiowanym, pogardliwym śmiechem. Kilka głów obróciło się w ich stronę, jednak Sasuke postanowił je zignorować.
- Wiesz, że mu się podobasz? – Zapytał po chwili, chociaż doskonale znał odpowiedź na to pytanie. Jedyne co Sakura jest w stanie zauważyć, to pryszcza na nosie.
- Wiem – padła odpowiedź, a Sasuke był tak zaskoczony, że o mało nie zadławił się pitym właśnie alkoholem.
- Wiesz?
- Oczywiście! – Dziewczyna przewróciła teatralnie oczyma, opierając swoją wypielęgnowaną dłoń na oparciu skórzanego fotela. Pochyliła się nad biednym brunetem, a jej piersi zakołysały się niczym dwa wielkie kościelne dzwony - Przecież widzę, jak na mnie patrzy – mruknęła cicho, nieudanie naśladując hipnotyzujący, zmysłowy głos Sasuke. Uchiha jednak uśmiechnął się szerzej niż zwykle.
To jest sztuka! Tak sobie wyszkolić marionetki, żeby nie trzeba było wydawać nawet rozkazów, a one i tak leciały je spełnić.
Sasuke Uchiha to bez wątpienia arcymistrz. Arcymistrz Bom Bom, dla ścisłości.
- Nie lubisz go?
Tym razem Sakura nie była go w stanie zaskoczyć, a może jednak?
- Nienawidzę tego małego, wstrętnego…
- Wystarczy! – Sasuke zmarszczył brwi. Czemu jego ręka drgnęła, gdy tylko Haruno zaczęła obrażać Uzumakiego? Nie ma nawet dwudziestu lat, a już nabawił się jakichś tików nerwowych?
- Sasuke? – Haruno pogłaskała go po policzku i chłopak siłą woli nie wypluł z ust jakiegoś przekleństwa pod adresem dziewczyny.
Opanował się jednak, przedstawienie musi trwać. Nie może się skończyć w tym momencie, po prostu nie może.
- Wiesz, że jesteś najpiękniejszą dziewczyną w tej sali? – Zapytał Sasuke z lekko obojętnym wyrazem twarzy. Wiedział, że jego obojętność niesamowicie działa na Sakurę.
- Naprawdę?
- Chcę, żeby Naruto też to wiedział i żeby myślał, że może cię mieć – uśmiechnął się lekko, patrząc w stronę Uzumakiego, który teraz rozmawiał z czerwoną jak burak, młodą Hyuugą. Nie wiedział, czy patrzy się w jej głęboki dekolt, czy w rybie oczy bez wyrazu. Szczerze powiedziawszy teraz to nie miało znaczenia.
- Po co? – Na twarzy Sakury pojawił się brzydki grymas, który wcale nie dodawał jej seksapilu.
- Wiesz, że nic na mnie tak nie działa, jak świadomość, że mam rywala?
Dopiero wtedy Sakura zrozumiała. Sasuke niemal widział, jak w jej głowie zapala się żarówka. Uśmiechnęła się jak słoneczko i wyprostowała, dumnie unosząc głowę ku górze.
- Jestem kocicą, która jest w stanie uwieść każdego! – Mruknęła do niego zalotnie i kręcąc mocno biodrami, odeszła w stronę nieświadomego zagrożenia Naruto.
Sasuke z uśmiechem patrzył na Uzumakiego. Nagle przypomniał sobie słowa chłopaka, gdy Uchiha zapytał się go, kto przyprowadził go do pokoju snowboardowej gwiazdy.
„Ktoś, kto zna wszystkie twoje tajemnice”.
Czy ten kretyn szykuje coś lepszego od niespodzianki, jaką ma Sasuke? I najważniejsze, jakie też tajemnice poznał Uzumaki. Czy w ogóle je poznał?
Nie, na pewno blefował!
Uchiha zmarszczył brwi, teraz powoli tracąc już pewność wszystkiego. Naruto był nieprzewidywalnym, twardym i przez to niezwykle niebezpiecznym zawodnikiem. Udowodnił to zwłaszcza dzisiejszego wieczoru, gdy w pokoju Sasuke…
Naruto Uzumaki jest szalony.
Sasuke westchnął cicho.
Bez względu na to, jak szalony jest jego rywal, on i tak ma w kieszeni coś bardziej niesamowitego, okrutnego.
Nie ma nic bardziej kruchego, niż ludzkie uczucia. Dlatego właśnie Sasuke zabawi się z naszym kochanym, słodkim blondynem tak, że Uzumaki już nigdy nie spojrzy na Sakurę tak, jak patrzył na nią wcześniej.