czwartek, 17 października 2013

ZAKOŃCZENIE BLOGA

Wraz z zakończeniem Bom Bom! chciałabym podziękować wszystkim, którzy byli ze mną przez te kilka lat. Czytali, pomagali, komentowali, wspierali. Z jednymi jestem w lepszych, z innymi w gorszych stosunkach, nieważne. Dziękuję wszystkim, którzy mieli jakikolwiek wkład w proces powstawania Bom Bom! jak i innych moich opowiadań.
Pisałam na tym blogu od 5 lat. Sama nie wiedziałam, że aż tak długo! Kiedy to zleciało? Jak dziś pamiętam swoje pierwsze opublikowane rozdziały Refuge.
To był świetny czas, wspaniała przygoda.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy tutaj zaglądali.
Z 46 rozdziałem Bom Bom! oficjalnie zamykam bloga i kończę swoją, ekhem, "działalność". Żeby była jasność - w sieci nie zobaczycie już nic autorstwa Koko.


Ps. Ta strona jest przede wszystkim dla was, więc jeżeli macie jakieś sugestie: szablon, szybka lista wybierania rozdziałów - piszcie. Postaram się ulepszyć wszystko, co będę potrafiła, pod wasze sugestie.

Bom Bom! 46 - KONIEC OPOWIADANIA

46 to ostatni rozdział Bom Bom!
Nie łudzę się, że  się wam spodoba. Zakończenia są trudne, nie wiem, czy ktoś je lubi. Publikuję po baaaardzo długiej przerwie, tym gorzej.

Rozdział nie jest betowany.
Po pierwsze myślę, że nie ma sensu przedłużać (w końcu to i tak ostatni rozdział). Umawiałam się z moją betą, A.,, na wakacje, niestety pisać skończyłam dopiero teraz. A są ważniejsze rzeczy od sprawdzania BB, więc nie chciałabym zabierać A., czasu wolnego, na tak karkołomne zadanie. Jeżeli będzie chciała zbetować - znajdzie chwilę, żeby to zrobić - z przyjemnością podeślę jej tekst. Jeżeli nie - musicie zadowolić się taką jego wersją. W wersji surowej publikuję więc już teraz, żeby mieć tę sprawę zakończoną.
Amen.


Zapraszam na rozdział!



Zdjęcie nie było duże, ani niezbyt dobrej jakości. Jak się okazało, przyłapał ich fotoreporter amator. Świetnie prawda? Ich wybuch namiętności dał mu pracę w gazecie. Niestety skubaniec był sprytny i wysłał fotkę do wszystkich plotkarskich brukowców, które liczyły się w USA.
Co było pierwsze? Jak łatwo się domyślić telefon od Fugaku Uchihy. Jego ojciec nie krzyczał, miał przeraźliwie spokojny głos, jednak jego ton był tak ostry, że Sasuke słuchając go, miał wrażenie, że mógłby przeciąć go i jego deskę na pół. Właśnie, snowboard. Fugaku po raz pierwszy powiedział mu, że będzie musiał się zastanowić, co zrobić z jego karierą, że tak dłużej być nie może, że jego zachowanie jest niedopuszczalne. Sasuke doskonale wiedział, że wywołał skandal. Przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny rumienił się tyle razy, że jeszcze chwila i ten kretyn Uzumaki pomyli go z rakiem. Jeszcze nigdy w swoim życiu nie był tak długo zażenowany, zawstydzony i wściekły. Miał ochotę komuś przywalić, mocno, szybko i do skutku. Niech to szlag, miał ochotę przywalić wszystkim wokół.
Po rozmowie z Fugaku, przyszła pora na pierwszy wywiad. Kilku fotoreporterów spotkał już w windzie. Ze stoickim spokojem znosił pytania, nawet zdjęcia, które mu zrobili. Bo równie dobrze mógł ich uderzyć, albo roztrzaskać ich aparaty. Nie zrobił z tego. Najlepszą reakcją jest brak reakcji – właśnie to powtarzał sobie przez cały czas. Wysiadł na drugim piętrze i skorzystał ze schodów, na którym na szczęście spotkał tylko parę kochanków, obściskujących się, jakby miał nastąpić koniec świata. Może rzeczywiście tak się stanie?
W restauracji wszyscy przyglądali mu się z zaciekawieniem, słyszał szepty i chichoty ludzi, ale dopiero kiedy wyszedł na zewnątrz i zobaczył stado fotoreporterów, nie wytrzymał. W momencie, w którym chciał uszkodzić jednego z nich, pojawił się Kakashi, odciągając go na bok.
— Zgłupiałeś? Chcesz wylecieć z zawodów?
Nie chciał. Zamiast tego chciał pokazać wszystkim, że mimo że jest pedałem, jest też najlepszym zawodnikiem snowboardu na świecie.
— Gdzie Naruto? — Zadał kolejne pytanie Kakashi, patrząc na niego uważnie.
— Pewnie w swoim pokoju — mruknął, wzruszając ramionami. Po tym, jak wczorajszej nocy ten cholerny fotoreporter zrobił im zdjęcie, pokłócił się z Uzumakim.
— Nie ma go tam.
Sasuke zignorował te słowa.
— Dzwonił do mnie ojciec.
— Czego chciał? — Kakashi pociągnął go na parking. Wsiadł do jakiegoś samochodu i spojrzał na Sasuke wyczekująco.
— Wynająłeś wóz?
— A chcesz iść z tymi bestiami aż do samego stoku?
Sasuke kiwnął głową, przyznając mu rację.
— Co mówił twój ojciec?
— Nie jest pewien, czy powinien kontynuować swoją sportową karierę po tym, co zrobiłem.
Jego trener nie odpowiedział, sprawiał wrażenie, jakby w ogóle go nie słuchał, jednak Sasuke znał go zbyt dobrze.
— To wymknęło się spod kontroli, Kakashi — mruknął w końcu z poirytowaniem, chowając twarz w dłoniach.
— Twój związek z Uzumakim, czy cyrk wokół niego? — zapytał tamten, mrużąc oczy. Jego głos zawsze był nieco stłumiony przez szale, którymi się opatulał.
— Nie było żadnego związku! — warknął wściekle Sasuke, poruszając się niespokojnie na fotelu pasażera. — To była pieprzona pomyłka, nie powinienem w ogóle pakować się w ten syf.
Sasuke tak nie myślał, nie uważał przyjaźni z Uzumakim za syf, to co razem przeszli nie było porażką. Chciał jednak, żeby inni tak właśnie na to patrzyli, żeby wiedzieli, że Sasuke nie jest gejem. Nie mógł nim być, do cholery!
— Musisz zdecydować, co jest dla ciebie ważniejsze — zakomunikował mu Kakashi, dojeżdżając do podnóża stoku.
— Między czym?
— Między Naruto a sportem — odpowiedział mu trener, wyłączając silnik samochodu, kiedy  w końcu dojechali.

*

Naruto siedział w hinduskiej knajpce, którą znalazł w drodze na stok. Aktualnie zawody trwały w najlepsze, ale on nie miał ochoty tam iść. Obżerał się hinduskimi potrawami, łudząc się, że pełny żołądek może mu w czymkolwiek pomóc. Knajpa, do której poszedł była niewielka, tania i brudna. Sprzedawał w niej dziwny, podejrzliwie wyglądający stary kurdupel, który najprawdopodobniej był jeszcze kucharzem. Wniosek był jeden — Naruto, kiedy stąd wyjdzie, będzie rzygał jak kot. Miał tylko nadzieję, że kiedy spotka Uchihę, uda mu się puścić pawia prosto na jego buty, ewentualnie na snowboard.
Nie wiedział, czy był bardziej wściekły, czy rozbawiony cyrkiem wokół Uchihy i jego domniemanego homoseksualizmu. A może ta cała sytuacja go też trochę przerażała? Tak, ciężko się do tego przyznać, ale chyba tak było. Dzięki hinduskiemu jedzeniu wątpliwej jakości zebrał się również na to, żeby przyznać się przed sobą, że był idiotą. Albo zaraz, poprawka — on i Uchiha byli idiotami i przez te kilka miesięcy zachowywali się jak podniecone, rozkochane nastolatki. Sądzili, że ile pociągną to… to… no, kurwa, co?!
Z nienawiścią rozgniótł warzywo, które sprytnie wyskoczyło mu z talerza, upadając z cichym plaskiem na podłogę. Spojrzał na karłowatego kucharza, który w dyplomatycznym milczeniu gromił go spojrzeniem. W tle słychać było niewyraźne dźwięki hinduskiej muzyki.   
Naruto z rozdrażnieniem odwrócił wzrok, wgapiając się ponownie w swój talerz. Ciekawe, co by powiedział Uchiha, gdyby zaprosiłby go do takiego miejsca? O mało nie parsknął śmiechem, wyobrażając sobie jego minę. Kiedy usłyszał głośne pociągnięcie nosem, wzdrygnął się. Spojrzał na wciąż obserwującego go kurdupla.
— No co? — zapytał zirytowany. Może ten stary pryk czytał gazety i ma jakieś zastrzeżenia do niego?
— Spadło ci jedzenie. Powinieneś podnieść — powiedział facet z dziwnym, na pewno nie hinduskim akcentem i ponownie pociągnął głośno swoją czerwoną purchawą.
Naruto zacisnął zęby, podnosząc się z krzesła i pochylając się nad podłogą.
— Jesteś leniwy — usłyszał komentarz, kiedy podnosił warzywo. — Dam ci szmatę i powycierasz.
— Co?! — wrzasnął oburzony Naruto, patrząc na faceta z niedowierzaniem. — Jestem tu gościem, to ty powinieneś sprzątać! — warknął i w geście protestu teatralnym gestem usiadł na krześle. Założył ręce na piersi.
— Jesteś tym chłopcem, z pierwszej strony gazety — powiedział po chwili facet, sięgając za ladę, żeby wyciągnąć szmatę. Zeskoczył ze swojego wysokiego stołka i podszedł do Naruto. Położył ścierkę na podłogę. Facet był tak niski, że ledwie sięgał stołu. W drugiej ręce trzymał gazetę plotkarską, podał ją mu.
— Świetnie, dzięki, że uświadomiłeś mnie, że jestem sławny — burknął Naruto, przyglądając się swojej niezbyt wyraźnej podobiźnie na tytułowej stronie brukowca. Gdyby nie miał tych cholernych blizn na policzkach, nikt by go na pewno nie rozpoznał! Zaklął brzydko, ignorując groźny wzrok starszego pana kurdupla.
Sasuke był pieprzoną gwiazdą sportu, cholerną nadzieją Ameryki i teraz nagle okazało się, że jest gejem. Naruto był bardzo prostym typem człowieka i nienawidził niejasnych sytuacji. Pójdzie do Uchihy i wszystko sobie z nim wyjaśni. Miał do dyspozycji trzy bronie. Pierwszą była perswazja i rozsądek. Czyli jego dwie pięści, które zaciskał teraz na szmacie. Jeśli zawiedzie argument siły, miał w zanadrzu coś innego. Naruto był urodzonym dyplomatą, naprawdę! Jego język (bardzo wszechstronnie uzdolniony trzeba dodać) był prawdziwym skarbem i Sasuke musiał się poddać. A jeśli wszystko inne zawiedzie zostaje jeszcze inna broń. Sekretna, ukryta głęboko w spodniach. Uchiha po prostu jej ulegnie.
Właśnie z tak rewolucyjnymi myślami Naruto dzielnie szorował podłogę. To był plan idealny, który po prostu musiał się udać.
W nocy, kiedy przyłapał ich fotoreporter, powiedzieli sobie kilka mocnych słów. Nie miał pojęcia, jak ten zidiociały dziennikarz mógł ich po tym wziąć za przykładną, kochającą się parę pedałów, ale jednak to zrobił. Naruto oficjalnie został okrzyknięty chłopakiem jednego z najseksowniejszych sportowców USA. No dobra, przyznajmy się do tego głośno, Uchiha chyba jest tchórzem, no nie? Małym czy dużym, do diabła, to nie ma znaczenia! A Naruto nie ma zamiaru tracić swojego najlepszego przyjaciela tylko dlatego, że ktoś ich przyłapał na niewinnym flircie, całowaniu, ewentualnie pieprzeniu się. Czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Jasne że nie! Naruto był przecież prostym facetem i wyznawał proste wartości. Uchiha jeszcze padnie na kolana i będzie go przepraszał za swoje zachowanie. Może Uzumaki zrobi z niego seksualnego niewolnika? Cóż, wszystko przed nimi.

*

Sasuke nie padł na kolana. Próżno było tak samo oczekiwać, że zostanie seksualnym niewolnikiem Naruto. Snowboardowa gwiazda była wściekła. Naruto zdał sobie sprawę zbyt późno z tego, że podjął fatalną decyzję. Nie powinien pojawiać się na stoku. Fotoreporterzy i dziennikarze zaatakowali go. Jeden, który przeprowadzał z nim wywiad trzymał go za ramię, żeby Naruto tylko się nie wyrwał.
- Jak długo jesteście już razem? Jak go poznałeś? Czy wiedziałeś, kim jest Sasuke? Jakim jest kochankiem? – padały kolejne pytania, a Naruto tylko stał jak głupi i myślał, co powinien na nie odpowiedzieć.
- Dobry. Uchiha to dobry kochanek – wychrypiał w końcu, pochylając się nieco nad puchatym mikrofonem. Nie miał pojęcia, dlaczego wyglądał jak jądro Yeti, ale wolał się nad tym nie zastanawiać. Nie, kiedy znajdował się właśnie na wizji i patrzyło na niego kilka, kilkanaście, kilkaset tysięcy ludzi. Fanów i antyfanów Sasuke. Losy tego dupka leżały teraz w jego pięknych rączkach. Co powinien zrobić? Wszystko działo się tak szybko, że nie miał czasu się nad tym zastanowić. Przecież, bądźmy na Boga poważni, nigdy tego nie robił! Zawsze działał, później myślał. Dlaczego teraz chciał nagle zrobić inaczej? Kiedy nie miał czasu na żadne przemyślenia?!
- Czy jesteście w otwartym związku?
- Otwartym? – Naruto spojrzał na dziennikarza w zdziwieniu. – Chyba nie chcesz go przelecieć – rzucił, co mu ślina na język przyniosła i to był chyba strzał w dziesiątkę, bo dziennikarz zrobił wielkie oczy, spłonął rumieńcem, zaciął się i dał znać kamerzyście, żeby wyłączył kamerę. Naruto zwęszył więc możliwość wymknięcia się. Nie reagował już na zaczepki, definitywnie stwierdzając, że sława była do dupy. Zwłaszcza, kiedy było się chłopakiem znanej sportowej gwiazdy, w której kochało się pół Ameryki. Nie. Naruto dziękuje za coś takiego. Czemu nie było na odwrót? Czemu to on nie był tym sławnym sportowcem? Miał przecież wszystkie predyspozycje do bycia gwiazdą! Na przykład surfingu!
Niestety nie miał czasu zastanawiać się nad tym, jak świetnym surferem byłby, gdyby nie przygoda w zimowym miasteczku. Miał znacznie poważniejsze problemy. W końcu musiał odebrać telefon od swojej matki i odpowiedzieć, że tak, jest gejem, że tak spotykał się z Sasuke, że nie, nie ma HIV. Rozmowa oczywiście była tak żenująca, że najchętniej waliłby głową w ścianę, ale ostatnie godziny pokazały mu, że nie miał czasu na odpoczynek (odreagowanie?). W hotelu, w którym się schował, zjawił się w końcu Uchiha ze swoją świtą. Naruto dostał polecenie natychmiastowej wizyty w pokoju Kakashiego. Z pewnym ociąganiem, ale musiał się tam dowlec. A że szczęście go opuściło, na korytarzu spotkał Sasuke. Jego „chłopak” zmierzył go takim spojrzeniem, że coś w brzuchu Naruto (i nie było to hinduskie żarcie) się przewróciło. Zacisnął usta, żeby nic nie powiedzieć. Spokój Naruto! spokój, nawet jeżeli Sasuke jest dupkiem.
W środku czekał na nich Kakashi. Westchnął, kiedy na nich spojrzał, a później przyznał, że obaj są do niczego.
- Sprawa jest poważna – stwierdził. Mówił zdecydowanym, rzeczowym tonem. – Przez wasze gównanie nastoletnie hormony wszyscy mamy spory problem. Nie potrafiliście się pohamować i wybuchnął skandal. Zamknij się, Sasuke, teraz ja mówię. – Kakashi posłał swojemu uczniowi surowe spojrzenie, kiedy tez chciał się odezwać. – Musicie się między sobą dogadać co dalej. Sasuke musi podjąć decyzję. Ty też Naruto. Media nie dadzą wam spokoju, będą żyły tą historią przez najbliższe tygodnie – nie owijał w bawełnę – chciałbym, żeby Sasuke jeszcze dzisiaj wydał oficjalne oświadczenie. Albo się przyznasz, że wolisz męskie tyłki, albo będziesz udawał głupiego. Decyzja należy do was. Miłej rozmowy. – Z tymi słowami opuścił swój pokój. Zaraz jednak wrócił. – A jeśli mielibyście się pogodzić, nie róbcie tego na moim łóżku – zastrzegł i ponownie zamknął drzwi.

*

Sasuke podszedł do okna i wyjrzał na zewnątrz. Naruto rozejrzał się po pokoju, nie zauważając niczego ciekawego. Odchrząknął. Raz, drugi, w końcu zakaszlał i kiedy już chciał coś powiedzieć, a raczej rzucić coś złośliwego, Sasuke w końcu się odezwał.
- Dzwonił do mnie ojciec i kazał mi wybierać. Między tobą a sportem. Wszyscy każą mi teraz wybierać. – Spojrzał na niego i zaraz odwrócił wzrok. – Nie mam na to ani siły, ani cierpliwości.
Naruto skinął głową, słuchając go w napięciu. Był zdenerwowany. Tak bardzo, że miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje. Chyba wiedział, do czego Sasuke zmierza i w najmniejszym stopniu mu się to nie podobało.
- Sasuke ja…
- Zamknij się – uciszył go ostro. – To wyszło w najgorszym z możliwych momentów. Nie powinno wyjść. – Tym razem jego spojrzenie było pewne, dziwnie ciężkie. Naruto mimowolnie się zgarbił, skulił w sobie, paradoksalnie jakby chciał osłonić się przed ciosem. – Nie wiem, co o tym myśleć.
- To nie myśl! – wszedł mu w słowo Naruto, już nie mogąc wytrzymać napięcia. Nie będzie biernie czekał na to, co postanowi Sasuke. On przecież też ma coś do powiedzenia. – Nie zachowuj się jak skrzywdzona księżniczka. Lubisz facetów, jesteś gejem, do cholery! – krzyknął, czując przypływ niekontrolowanego gniewu. Wstał z łóżka i podszedł do Uchihy. Pchnął go zaczepnie. – Musisz się do tego przyznać, chyba nie chcesz od tego uciec? – zapytał, nie mogąc ukryć niepewności. Zdradziła go ona, a Sasuke to perfekcyjnie wyczuł i wykorzystał.
- Przed niczym nie będę uciekał. Muszę wybrać. Muszę, Naruto, dokonać wyboru – powiedział i brzmiał bardzo wyniośle i bardzo oficjalnie.
- Pieprzenie! – syknął Naruto, podświadomie wiedząc, że Sasuke już chyba go dokonał. – Nie uważasz mnie za przyjaciela? – zapytał nagle, starając się nie spłonąć rumieńcem, kiedy Sasuke spojrzał na niego z zaskoczeniem.
- Teraz to nie ma znaczenia. – Sasuke uśmiechnął się lekko i Naruto miał ochotę mu przyłożyć. – Daj sobie powiedzieć, idioto. Gdybyśmy byli tylko ty i ja wszystko byłoby prostsze. Ale, kurwa, nie jesteśmy – warknął i pokręcił głową, starając się wyrzucić tę wizję z głowy. – Nie jesteśmy sami. Ja nie jestem, bo jestem zawodowym sportowcem. Rozumiesz? –Zastukał palcem w głowę, coraz bardziej poirytowany tą rozmową. – Muszę wygrać te zawody. Po to tyle czasu trenowałem. Za sukces nie jestem odpowiedzialny tylko ja, sam wiesz. Widziałeś, ile ludzi pracuje na to. Nie zawiodę ich.
- A mnie możesz? – zapytał Naruto, czując jak, cholera jasna, oczy mu łzawią. Miał zaciśnięte gardło.
- Nigdy ci nic nie obiecywałem. Przecież wiesz, że… byłeś tylko moim rywalem. Nawet w seksie ze sobą walczyliśmy. – Twarz Sasuke stężała i Naruto nie wiedział, co tak naprawdę myślał. Sasuke był tak trudny w odgadnięciu. Człowiek pieprzony zagadka.
- Jasne. Przecież się nienawidziliśmy. Zawsze byłeś dupkiem. A ja zawsze byłem idiotą – dodał szybko i zaśmiał się. Chciał tym obudzić swoją arogancję i zagłuszyć smutek. Wolał gniew, chociaż nie czuł go teraz. Byli już dorośli, no, prawie. Nie reagowali jak rozwydrzeni gówniarze. Naruto uśmiechnął się, bo zdał sobie sprawę, że Sasuke go zmienił. Chyba na niekorzyść. Kiedyś pewnie by mu przyłożył, nakrzyczał na niego i przekonał, że to jednak ma sens. Ale teraz nie był w stanie. Był zraniony.
- Zawsze byłeś…
- Ważny? – dopytał. – Nigdy by nam nie wyszło to… coś. Prędzej byśmy się pozabijali, niż mogli razem być. W związku – powiedział to na głos i poczuł się jak bohater. Zwłaszcza, że mina Sasuke była świetna. – Powodzenia, Uchiha. Znajdź jakąś fajną dupę i pokaż światu, że możesz ruchać wszystko, co się rusza. Szybko zapomną, jeśli wywołasz kolejny skandal. – Mrugnął do niego.
- Zamknij się – prychnął Sasuke a w jego głosie, a to niespodzianka, nie było już tej niezachwianej pewności co wcześniej. Naruto uśmiechnął się kpiąco. Raz na wozie, raz pod wozem.
- Trzymaj się. – Naruto poklepał go po ramieniu. Chciał zrobić coś jeszcze, ale w końcu skończyło się na krzywym uśmiechu i opuszczeniu pokoju Kakashiego.
Nie miał humoru, nie zauważył trenera Sasuke, który próbował go zaczepić, ani Nejiego, ani nikogo. Wszedł do swojego pokoju i pierwszym co zrobił, było wyjęcie torby. Już wiedział, że górski sen się skończył i trzeba wrócić do rzeczywistości. Jego rzeczywistość znajdowała się z dala od zimowego miasteczka, taki był fakt.
Nie miał wcale tak wielu ubrań, większość i tak upychał na siłę w torbie. W końcu usłyszał pukanie do drzwi. Nie odpowiedział, poprosił, żeby dali mu spokój, ale jego gość był nieustępliwy. Ze złością musiał otworzyć drzwi.
- Kakashi – stwierdził, a mężczyzna wyminął go i bez zaproszenia wszedł do środka. Zerknął na jego torbę.
- Chcesz wyjechać?
- Chyba nie mam innego wyboru – parsknął śmiechem i schował ręce w kieszeniach, żeby ukryć nerwowość. – Po co przyszedłeś?
Przez chwilę był na tyle głupi, że liczył, że to Sasuke do niego przyszedł. Ależ był naiwny!
- Rozmawiałem z Sasuke.
- Świetnie, to już wiesz, że mnie spławił – warknął, wracając do pakowania.
Kakashi nie odpowiedział. Obserwował przez chwilę, jak Naruto upycha ubrania w torbie.
- Teraz jest w ciężkiej sytuacji, postaraj się go zrozumieć.
- W ciężkiej sytuacji?! – Naruto wybuchnął. – Co tu jest trudnego? Uchiha jest pedałem, pieprzył mnie przez ostatnie miesiące i było zajebiście. Teraz wszystko wyszło na jaw i ten cholerny idiota nagle chowa za siebie uszy. Jaka tu jest ciężka sytuacja?! On po prostu jest pieprzonym, pierzonym tchórzem. Kropka. – Zastukał palcem w skroń. Nie mógł zrozumieć, jak Sasuke może się tak łatwo, tak po prostu wycofywać z tego, co… było między nimi. On by tak nie zrobił. Nigdy by nie stchórzył tak jak Uchiha.
- Sasuke działa pod presją. Ojca, związku sportowego, fanów. Wszyscy na niego patrzą – zaczął Kakashi, ale Naruto nie słuchał. Nie obchodziło go, jak sławny był Uchiha. Nie zostawia się ludzi, których się… lubi. Których uważało się za przyjaciół. Nie zostawia się i koniec. – Chcesz wrócić do miasteczka? – zapytał w końcu Kakashi, kiedy Naruto zamknął torbę i rzucił ją na podłogę.
- Tak. Chcę stąd wyjechać. Z waszą pomocą czy bez niej – uniósł się honorem, ale nie musiał kombinować. Ekipa Sasuke zadbała o to, żeby jak najszybciej opuścił miejsce zawodów. Szybciej nawet niż zamierzał, bo nawet nie zobaczył się z Sasuke. Nie żeby chciał, bo nie chciał. Był na niego wściekły. I wcale nie liczył na to, że ten głupi Uchiha zmieni zdanie.

*

Sasuke przegrał zawody. Zajął najgorsze czwarte miejsce, skandal nie ucichł, a on wracał do domu na tarczy. Wściekał się na wszystko, stał się tykającą bombą, a dodatkowo szlag go trafiał, kiedy pomyślał, że w miasteczku będzie czekał Naruto i ojciec. I że będzie się musiał z nimi skonfrontować. Nie miał cholernego pojęcia, co zrobi, co powinien zrobić, a perspektywa rozmowy w ojcem go przerażała. Bał się jak małe dziecko. Nie chciał rozmawiać z nim o Naruto, o tym, co łączyło ich łączyło, że czasami (czasami!) go pieprzył. Najchętniej zakopałby się w śniegu i przeczekał całą zimę. Jak niedźwiedź zapadł w sen zimowy.
Niestety rzeczywistość nie była taka łaskawa. Przeżył konfrontację z ojcem, i owszem, ale po Naruto w zimowym miasteczku nie było śladu. Odetchnął z ulgą.
Uzumaki wyjechał, jak dowiedział się od jego matki. Nie pytał gdzie, ona też nie była zbyt wylewna. Chyba uważała, że złamał mu serce (skąd tak absurdalne przypuszczenia?!). Sasuke naprawdę się czuł, jakby przeżywał deja vu. Zraniona nastolatka i jej matka, wściekła, że Sasuke, tak ten zimny, nieczuły drań, skrzywdził jej małą dziewczynkę. Cholerny Naruto i jego humory.
Sasuke żeby odwrócić uwagę od swojego domniemanego homoseksualizmu zaczął romansować na potęgę. Z płcią piękną, oczywiście. Czasami znajdował jakieś rzeczy Naruto, których chłopak zapomniał zabrać z jego pokoju. Sasuke tłumaczył się przed samym sobą, że bluza, którą Uzumaki zostawił jest wygodna, dlatego w niej spał. Nikt nie ośmielił się żartować na temat Sasuke. Może po tym, jak zmasakrował Kibę, ludzie woleli z nim nie zadzierać. Nawet nie przejął się tym, że Inuzuka straszył go pozwem sądowym. Zrezygnował z tego głupiego planu po interwencji Kakashiego.
Sasuke czuł, że w końcu wszystko wróciło do normy. Znów był królem zimowego miasteczka, mistrzem snowboardu – na następnych zawodach już się zrehabilitował i zajął pierwsze miejsce. Pracował dużo ciężej, ćwiczył intensywniej i był bardzo, bardzo zdeterminowany. Skupiał się tylko na sporcie i romansach. W końcu wszystko wróciło do normy.

*

Piasek wchodził do butów, a skwar lał się z nieba. W Miami było tak duszno, że ledwo się oddychało. Tłum ludzi na plaży wcale niczego nie ułatwiał. Ktoś biegał, ktoś krzyczał, śmiał się, a jakieś dziecko płakało, jakby obdzierali je ze skóry.
Zmrużył oczy, ukryte za wielkimi okularami i spojrzał na wybrzeże. Zobaczył masę ludzi w wodzie, na deskach surfingowych, windsurfingowych, skuterach wodnych i innych atrakcjach, które wydały mu się głupie. Stał przez dobre kilka minut i obserwował surferów.
- O, sorry! – usłyszał, kiedy ktoś przyłożył mu czymś twardym i upadł w piach. – Wybacz, odwróciłem się i deska musiała cię… u…Uchiha?
Sasuke spojrzał w górę, na Naruto. Zdjął z nosa okulary i podniósł się. Otrzepał spodnie, starając się wyglądać jak najgodniej. Wcale nie było to takie proste, chociaż Uzumaki był tylko w spodenkach. I był opalony bardziej niż zwykle.
- Co ty tu, cholera, robisz?
- Trudno cię było znaleźć – powiedział Sasuke wyniosłym tonem, mierząc go uważnym spojrzeniem. Wyglądał dobrze, z opalenizną i wynegliżowanym ciałem nawet lepiej niż Sasuke zapamiętał.
- Więc po co mnie szukałeś? – syknął Naruto, marszcząc brwi. Nie miał jeszcze mokrych włosów, więc Sasuke pomyślał, że dopiero szedł surfować.
- W tę zimę jest olimpiada w Rosji.
- Zajebiście. – Naruto wzruszył ramionami. – A mnie to tyle interesuje co nic.
- Chcę, żebyś… - zawahał się i zaczerwienił bardziej niż zwykle. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak niekomfortowo było być bladym, nieprzyzwyczajonym do upału miłośnikiem syberyjskich temperatur w samym centrum pieprzonego Miami.
- Co chcesz?
- Żebyś tam ze mną pojechał.
Naruto zrobił wybitnie głupią minę, nawet jak na niego.
- Pieprz się.
- Z tobą.
- Jesteś idiotą! – syknął Naruto i pchnął go zaczepnie. – Zostaw mnie w spokoju.
Usłyszeli, jak ktoś wołał Naruto i Sasuke zobaczył, jak w jego stronę zbliża się banda jego kumpli. Świetnie, pomyślał. W końcu teraz to on był na terenie Uzumakiego.
- Problem w tym, że nie chcę – zaczął, modląc się, żeby Naruto zrozumiał sugestię, uśmiechnął się, wyzwał go od nieczułych dupków, ale w końcu stwierdził, że mu też brakowało Sasuke. Niestety, Uchiha ulokował swoje uczucia w niezbyt domyślnej osobie.
- Chciałeś kilka lat temu, więc po co teraz wróciłeś? Zabrakło ci dupy do pieprzenia? – zapytał ostro, a twarz Sasuke stężała, bo właśnie dotarli do nich kumple Naruto.
- Wszystko w porządku? – zapytał jeden z nich. Naruto skinął głową.
- Jasne. Ten pan chyba mnie z kimś pomylił, ale już sobie tę sprawę wyjaśniliśmy – powiedział i chciał odejść, ale Sasuke złapał go za nadgarstek.
- Przemyślałem sobie wszystko.
- Fajnie, że zajęło ci to pięć lat.
- Przepraszam. Naprawdę. Za wszystko – wydusił z siebie, a Naruto spojrzał na niego zaskoczony. Tego się chyba nie spodziewał.
- Zostawcie nas samych – rzucił do kumpli, a kiedy odeszli odezwał się ponownie. – Dlaczego wróciłeś? Myślałem, że o mnie zapomniałeś. – Wcale nie brzmiał, jakby miał do Sasuke żal, nie brzmiał jak zraniona nastolatka, za którą Sasuke go miał kilka lat temu, kiedy się rozeszli.
- Nie. – Nie zapomniał, nigdy tego nie zrobił, ale prędzej by się wykastrował, niż do tego przyznał głośno. – Przez ostatni czas zrozumiałem wiele rzeczy.
- To świetnie, ale co ja mam z tym wspólnego? – Naruto wydawał się nieco zniecierpliwiony. Sasuke zignorował ten fakt. Musiał myśleć trzeźwo. Nie rozpraszać się, żeby powiedzieć to, co sobie przygotował. Wiedział, że to nie będzie łatwa rozmowa, ale nawet nie brał pod uwagi przegranej. Nie był z tych, którzy przegrywali.
- Zrozumiałem, że… yy… - westchnął i znowu się zaczerwienił. Ależ mu się pociły ręce. – Byłeś… jesteś moim przyjacielem. Rozumiesz? – zapytał wściekły, jakby to Naruto był czemuś winny. Przecież nie rozumiał tylu rzeczy! Oczywiście, że był winny!
- Nie.
- Masz kogoś teraz? – O tak, Sasuke zawsze był mistrzem taktu. Dzielnie zniósł spojrzenie Naruto.
- Nie, nie mam – westchnął chłopak, a Sasuke nie mógł powstrzymać uśmiechu.
- To bądź ze mną.
- Jasne, Uchiha – prychnął Naruto i poruszył się nerwowo. – Cokolwiek rozkażesz.
- Jestem w hotelu Hiltona. Przyjdź do mnie, będę czekał.
- O, teraz to ty będziesz czekał? Miła odmiana, doprawdy – zakpił, a Sasuke ugryzł się w język. Musiał.
- Przy nikim nie czułem się tak dobrze – wyznał i miał ochotę schować głowę w piasek. Odwrócił wzrok, bo nie miał już na tyle odwagi, żeby znieść spojrzenie Naruto.
- Ale z ciebie idiota.
- Z ciebie też – odparował natychmiast.
Naruto zaśmiał się i żołądek Sasuke aż się skurczył na ten dźwięk. Brakowało mu głosu Naruto. Teraz sam poczuł się jak głupia, zakochana nastolatka.
- Umiesz surfować, Uchiha?
- Co?
- Pytam, czy umiesz surfować. Ogłuchłeś przez te kilka lat?
Nie odpowiedział, a Naruto skwitował to uśmiechem. Podał mu deskę.
- To wyskakuj z gatek. Pokażę ci, kto jest prawdziwym królem surfingu.

KONIEC
 

czwartek, 20 czerwca 2013

Drabble

Dwa drabble napisane rok temu na urodziny Sasuke.



1.

Sasuke pisał raport z misji. Było już późno i za niedługo powinien wrócić do domu. Do Naruto.
— Cześć — usłyszał nad głową znajomy głos. Spojrzał zaskoczony na Uzumakiego.
— Co tu robisz?

piątek, 14 czerwca 2013

Bom Bom! 45



betowała A., :)

Kiedy wracali do pensjonatu, było już naprawdę chłodno. Naruto nałożył sobie na głowę kaptur i od czasu do czasu podskakiwał, chcąc się ogrzać, jednak skutek był naprawdę marny. Sasuke cały czas słyszał, jak ten kretyn szczękał zębami.
— Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś? — Naruto spojrzał na niego groźnie.

Bom Bom! 44



Za betację dziękuję niezastąpionej A., :)


Sasuke zrobił krok w stronę Uzumakiego.
— Naruto chyba nie jest zainteresowany twoimi końskimi zalotami — syknął, piorunując Saia wzrokiem. Ależ on nienawidził tego francuskiego Alfonsa.
— Lubisz chłopców? — wypalił nagle Naruto, a Sasuke spojrzał na niego z niedowierzaniem.
— O tak — Sai mrugnął do niego zachęcająco. — Zwłaszcza blondynów.

Bom Bom! 43



betowała A. :)
Sasuke z podstępnym uśmiechem wszedł do domu Kushiny. Naruto już tam był. Niestety nie udało mu się przekonać blondyna, żeby czekał na niego w bitej śmietanie albo będąc ubranym jedynie w jego złoty medal, który zdobył na zeszłorocznych zawodach.

środa, 12 czerwca 2013

Bom Bom! 42



Bom Bom! 42
Betowała A.<3 span="" style="mso-no-proof: yes;">
Madara w czasie wojny stracił nogę. Podczas ataku obcych wojsk wybuchła bomba ukryta w zaroślach. Jego brygada w większości zginęła. Przy życiu pozostało jedynie kilku żołnierzy, a wśród nich był właśnie Madara. Plotka głosiła, że w czasie wojny w Korei z jego rozkazu zbombardowano wioskę. Dramatycznym zbiegiem okoliczności on sam przez jeden z wybuchów o mało nie zginął.

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Bom Bom! 41

Betowała A., <3 Bom Bom! 41

Naruto z głupim uśmiechem wymalowanym na ustach, stał na środku lodowiska, czekając na Uchihę. Wokoło niego jeździła garstka amatorów lodowego szaleństwa. Sasuke specjalnie wybrał godzinę, w której lodowisko było najmniej uczęszczane. Naruto zauważył to bardzo szybko, ale nie skomentował. Miał nadzieję, że swoim milczeniem doda Sasuke odwagi.

Bom Bom! 40


Bom Bom! 40
betowała A., <3 nbsp="" p="">
Sasuke najpierw posadził Naruto przed laptopem i włączył minutowy pokaz zjazdu na Half Pipie. Naturalnie był głównym bohaterem krótkiej prezentacji. Uzumaki z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy patrzył na skomplikowane ewolucje, jakie z niesamowitą lekkością tworzył Sasuke. Specjalnie pokazał mu swój najlepszy zjazd, po którym zdobył tytuł mistrza świata juniorów, tym samym kwalifikując się do wyższej ligi pełnoletnich snowboardzistów. Koniec końców niech ten kretyn wie, z kim ma do czynienia.

sobota, 8 czerwca 2013

Shrekowa parodia SN

Całkiem zapomniałam o tym tekście, a natrafiłam na niego zupełnie przez przypadek, szukając czegoś na komputerze.
Napisany na pojedynek na shrekową parodię w wersji sasunaru.
Jeżeli ktoś jeszcze nie czytał, zapraszam.



W pogardzie mając szpony mrozu tnące i słońce pustyni, dnie i noce gnał! (nie pomnę przepisów BHP), aż dotarł, gdzie dotrzeć miał! Albowiem był najmężniejszy i najprzystojniejszy w całym królestwie. A jego pocałunek, i tylko jego, mógł zdjąć straszliwy urok.
On jeden mógł wejść do najwyżej komnaty, w najwyższej wieży, i dojrzawszy skąpane w miękkim świetle zarys delikatnej postaci, odsunąć zasłonę, za którą spała…

niedziela, 26 maja 2013

Stare i nowe teksty, czyli co i jak

Koniec maja nadszedł, więc i pora na jakieś konkrety odnośnie moich tekstów. Jest ich kilka.

Zacznę może od poinformowania was, co postanowiłam w sprawie Bom Bom! i ogólnie fandomu sasunaru, w którym dotychczas pisałam najwięcej.
Całkowicie wycofuję się z pisania fanfików o Sasuke i Naruto. Raczej jest to decyzja ostateczna, więc nie spodziewajcie się ode mnie żadnego nowego tekstu z udziałem tej dwójki.
Na poprawianie i pisanie Bom Bom! od nowa nie mam już sił ani chęci. Poprawionych rozdziałów nie usunę, niech wiszą na stronię, może kiedyś do nich wrócę.
Dokończę natomiast Bom Bom! w starej wersji. Nie wiem, czy jest to dla was informacja dobra czy zła. Ostatni rozdział Bom Bom! nie będzie taki, jaki chciałabym, żeby był, ale myślę, że lepsze jakieś zakończenie niż żadne.

Zbyt dobrze idzie mi zaczynanie opowiadań, a później ich zawieszanie. Żeby uniknąć takich sytuacji, następnym razem, kiedy pojawię się tutaj, będę dysponowała skończonym opowiadaniem.

*

Coś bardziej optymistycznego. Podjęłam współpracę z Dream i takim oto sposobem piszemy razem opowiadanie. Efekty możecie zobaczyć na: blogu oraz (jeżeli komuś wygodniej) na forum.
Pierwszy rozdział już jest, więc zachęcam wszystkich do lektury. Jeżeli ktoś lubi wątek zombie, oczywiście. ;) 

Pozdrawiam. 

środa, 15 maja 2013

Informacja

Jak już zapewne zauważyliście, całkowicie przeniosłam się na bloga. Są już na nim wszystkie moje opowiadania. (Starsze, brakujące rozdziały Bom Bom! również mam zamiar opublikować).

Chciałabym jednak coś sprostować. Z tym, co aktualnie dzieje się na Forum SasuNaru nie mam nic wspólnego. Nie pamiętam, czy kilka tygodni, czy kilka miesięcy temu całkowicie wycofałam się z aktywności na tym forum, chociaż wiem, że kilka lat temu z pełną świadomością i chęcią przenosiłam tam swoje opowiadania. Wiele się jednak od tego czasu zmieniło, a piszę tego posta, ponieważ nie chcę, żeby identyfikowano mnie z tym forum. To, jakie decyzje podejmuje aktualna administracja, jest tylko i wyłącznie jej sprawą. Ja już nie chcę się pod tym forum podpisywać, ponieważ już dawno przestało być tym, czym było, kiedy wraz z innymi blogerami przenosiłam tam swoje teksty. Proszę więc nie pytać mnie, co i dlaczego jest tak, a nie inaczej na forum. Ja już za nie nie odpowiadam.

Tym postem chciałabym sprostować również jedną rzecz.
To że odeszłam z forum Sasunaru nie wpłynęło na mój stan emocjonalny. Nie załamałam się, naprawdę, jak sądziły niektóre osoby. Czuję się dobrze, nie mam depresji, a to, co się stało na forum w chwili mojego odejścia, spłynęło po mnie jak po kaczce, serio. Nie będę komentowała decyzji podejmowanych przez aktualną administrację. Ich braku reakcji również. Brak odpowiedzi jest czasami najlepszą odpowiedzią, jak to mówią.
Wiem, że aktualnie publikują i udzielają się na forum przede wszystkim osoby, które z początkami zakładania tej strony miały niewiele wspólnego. Bazując na tym, na co stara administracja pracowała od lat, teraz nie będę komentowała stanu i kondycji forum. Szkoda. Tylko tyle mam w tej kwestii do powiedzenia.

Jeżeli ktoś za pośrednictwem mojego bloga zarejestrował się na tym forum i spodobał mu się pobyt na nim, nikt nie broni, żeby tam został. Krzyżyk na drogę.
Ja całkowicie wycofuję się z promowania tej strony.

Nie dbam o to, czy ktokolwiek przeczyta tę wiadomość. Ważne, że ją napisałam. Nigdy nie owijałam w bawełnę i teraz też nie zamierzam. Zajęłam stanowisko w sprawie kiedyś uwielbianego przeze mnie forum Sasunaru. Było to dla mnie ważne.
Wszystko się jednak zmienia i mimo wszystko cieszę się, że nie usunęłam tej strony.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Cud nad Odrą



tekst stary bo stary, ale może ktoś nie czytał. W sam raz na dzisiejszy dzień. Uznajcie go za moją  odpowiedź na aktualną pogodę za oknem.

ku chwale SasuSaku. 

gatunek tekstu: wojenny dramat psychologiczny

Starożytny Egipt rok 1870

Piękna i mądra Sakura Haruno była curką Faraona, który był przystojnym, łysym władcą Starożytnego Egiptu. Był bardzo mądry (wszystko dzielił na pół, żeby było sprawiedliwie, zwłaszcza dzieci. To Sakura posunęła mu ten pomysł, ponieważ durzo czytała).
Sakura stała nad Nilem kompletnie naga i się myła. Jej piękne ciało otulały promienie Słońca. Pomimo że mieszkała w Egipcie, gdzie cholernie praży słońce, jej skóra pozostała mleczno-biała. Sakura była bardzo piękna. Miała długie, bujne, różowe włosy w kolorze pszenicy, na którą świeci zachodnie słońce. Była naprawdę piękna i wszyscy w królestwie się w niej kochali. BYła również bardzo mądra (i piękną ^^), AlE LUbiłA sprawić sobie jakiegoś Niewolnika (hihihi! ). Lubiła go chłostać.
Sakura była bardzo piękna, dlatego cały świat, wszyscy królowie i mężczyźśNI, KTÓRY rzyli w nim, chcieli mieć ją za żąnę. Wiele razy słyszała, że ktoś chciałby wyjść za nią za Mąrz. Małrzeństwo było jednak ostatnią rzeczą, której Sakura kciała.
Sakura była prześliczna, ale miała RóWnIesz DórZę wojowniczki. Władała mieczem, łukiem, harpunem, kataną, czekanem, pistoletem, rewolwerem, siekierą, młotem pneumatycznym, armatami oraz karamibem marzynowym S4628m.
Starożytny Egiprt toczył walkę z Troją.
W Trojiiji żył piękny i waleczny, oraz bardzo, przystojny i strasznie, inteligentny ksiąszże, który podobno został spłodzony przez samych bogów z Olimpu.
Któregoś pięknego, grudniowego dnia, kiedy w Egipcie panowała śnieżna, zima .Trojański Książe przyjechał na swoim Bucefale do Egiptu, gdyż miał ochotę go zaatakować. Tajemniczy kSIąże MIał na Imię Sasuke, a nazywał się Uchicha (hyhy, to jkby się ktoś jeszcze nie domyślić o ,,kogo chodzi ^-^). Miał bardzo mordercze zamiary względem Egipptku i chciał wybić wszystkich chłopców, którzy mieli większe konie od jego Bucefała.
Ale wten czas zobaczył nagą i piękną książniczkę, która była córką łysego Faraona.
Zakochał się w niej, kiedy zobaczył jej jędrny biut.
Było jednak za późno. Kon Trojański pojawił się u stóp Sfinksa i ukryci w nim Amerykanie, zaatakowali, Egipt, który był starożytny. Krzyczeli, w niezrozumiałym dla Sakury języku o tym, że to zemsta, ale nie, wiedziała za, co.
Sasuke osłonił nią, kiedy pewien blondwłosy Naruto Uzumaki strzelał go niej z karabinu maszynowego.
Sasuke wycionął ducha, przysięgając Sakurze, córce łysego faraona wieczną i gorącą miłość.
- Oddałeś za mnie życie, kochany! krzyknęła Sakura, zalewając się łzami. Wschoczyła do Dunaju, ponieważ nie chciała żyć bez ukochanego.

sobota, 30 marca 2013

Bom Bom! 11 — Wielki brat

Itachi Uchiha miał to do siebie, że lubił zaskakiwać. Wśród wielu wad, którymi dysponował, jego nieustanna chęć uprzykrzenia życia bratu była z pewnością największym minusem. Łączyła ich dziwna relacja, opierająca się w połowie na wzajemnej rywalizacji, w połowie na trudnej do zdefiniowania symbiozie. Można ją było jednak dostrzec nadzwyczaj rzadko i na co dzień odczuwalna była przede wszystkim nienawiść, jaką bracia do siebie żywili.

— Syn marnotrawny powrócił do domu — powiedział Sasuke, uśmiechając się cynicznie. Pochylił głowę, chcąc, żeby grzywka zasłoniła mu częściowo twarz, na której wciąż znajdowały się przecież siniaki.

Itachi nie odpowiedział, uważnie obserwując brata. Miał ciężki charakter, niektórzy twierdzili, że cięższy nawet od Sasuke czy ich ojca. Bipolarność sprawiała, że z wesołego mężczyzny stawał się zimną bryłą lodu. Do tych niespodziewanych zmian nastroju zdążył przywyknąć jedynie Sasuke, ponieważ on, bez względu na stan, w jakim aktualnie znajdował się jego brat, nienawidził go wciąż tak samo.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Bom Bom 10! — Dwóch snowboardzistów i jeden pyskaty surfer


Pierwszą wersję betowała Kuroneko
Drugą na razie nikt :D


Sasuke stał na szczycie Pipu, ze spokojem wymalowanym na twarzy obserwując naśnieżoną rampę. Niebo przybierało coraz ciemniejszą barwę, przez co reflektory nad stokiem powoli zaczynały się rozgrzewać, rzucając na niego żółty blask. Wiał chłodny, wieczorny wiatr, przez który robiło się coraz bardziej nieprzyjemnie i Sasuke zerknął na tłum gapiów gromadzący się na dole. Z tej odległości wydawali się śmiesznie mali, a ich krzyki docierały do niego jako zniekształcony, niewyraźny huk. Na jego treningach pojawiały się głównie zakochane w nim nastolatki, amatorzy snowboardu, czy dzieciaki, które kiedyś chciały być takie jak on.