piątek, 14 czerwca 2013

Bom Bom! 44



Za betację dziękuję niezastąpionej A., :)


Sasuke zrobił krok w stronę Uzumakiego.
— Naruto chyba nie jest zainteresowany twoimi końskimi zalotami — syknął, piorunując Saia wzrokiem. Ależ on nienawidził tego francuskiego Alfonsa.
— Lubisz chłopców? — wypalił nagle Naruto, a Sasuke spojrzał na niego z niedowierzaniem.
— O tak — Sai mrugnął do niego zachęcająco. — Zwłaszcza blondynów.

— Nie wątpię — odpowiedział mu Naruto z tą nutą w głosie, której zazwyczaj używał, kiedy komplementował łóżkowe umiejętności Sasuke. No dobra, może Uzumaki zbyt często nie wykrzykiwał niecenzuralnych słów pod adresem penisa Sasuke. Ale Uchiha doskonale wiedział, kiedy kalifornijski dupek myśli akurat o czymś naprawdę niegrzecznym.
Przysunął się jeszcze bliżej Naruto i nadepnął mu na nogę.
— Ała! — krzyknął Uzumaki i spojrzał na niego wzrokiem, który mówił z kolei coś zupełnie innego.
„Prędzej przebiorę się w strój seksownej nauczycielki, niż ty, Uchiha, zobaczysz mnie dzisiaj nago.”
— Zastanawiam się, co ktoś taki jak ty może robić z taką szumowiną jak Uchiha?
Sasuke zaklął pod nosem i już chciał coś powiedzieć temu pyskatemu Napoleonowi, jednak Naruto go ubiegł.
— Jesteś od niego lepszy?
— W każdym calu — zapewnił go Sai, a jego arogancki ton aż ociekał obrzydliwym, francuskim akcentem, którego Sasuke tak nie znosił.
— Naprawdę? Wygrałeś z nim kiedyś?
Sasuke uśmiechnął się podstępnie. Uznał, że to najlepsza pora, żeby wkroczyć i przerwać tę bezsensowną rozmowę. Sai niczym nie może Naruto zaimponować z wyjątkiem staromodnego kostiumu z lat osiemdziesiątych. Sasuke ma do zaoferowania znacznie więcej i Uzumaki już niejednokrotnie miał możliwość się o tym przekonać.
— Oczywiście, że...
— Tak! Jasna rzecz, że wygrywałem! — przerwał mu bezczelnie Sai, uśmiechając się przebiegle. — Uchiha jest beznadziejny w Big Air , a ja, tak się składa, jestem w tej dyscyplinie mistrzem. Nie chciałbyś widzieć, jak Uchiha skacze z dużej skoczni.
— Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo chciałbym to zobaczyć. — Naruto zaśmiał się złośliwie, a w Sasuke zaczęło kiełkować małe, maluteńkie uczucie zazdrości. A może mu się tylko zdawało?
— Jeśli tak bardzo chcesz, mogę ci to w każdej chwili pokazać. W moim pokoju — zaproponował śmiało Sai.
— Jesteś naprawdę pewny siebie — przyznał Naruto z kpiącym uśmiechem.
— I chyba ci się to podoba? — zapytał Sai z nieskrywaną nadzieją w głosie. Sasuke w napięciu oczekiwał odpowiedzi Naruto. Gdyby mu się ona nie spodobała, był gotów kopnąć Naruto w strategiczne miejsce. Tak na wypadek, gdyby Uzumaki chciał go zdradzić z tą francuską pomyłką.
— Nie jestem gejem — oznajmił w końcu Naruto grobowym głosem, który jasno dawał Saiowi do zrozumienia, że jednak przesadził. Uzumaki zmarszczył groźnie brwi, a Sai wydał się naprawdę zmartwiony, żeby nie zaryzykować stwierdzenia załamany, tymi słowami.
Sasuke poczuł, jak ogarnia go słodkie, ciepłe uczucie satysfakcji. Może nie był mistrzem Big Airu, ale Half Pipe i tyłek pewnego pyskatego, kalifornijskiego surfera należały tylko do niego.
— Gdybyś tylko chciał, zawsze mógłbyś nim zostać — uśmiechnął się jeszcze Sai, jednak mina Naruto skutecznie go spłoszyła.
— Coś mi mówi, Uchiha, że masz konkurencję — mruknął w końcu Naruto, uśmiechając się prowokująco.

Wszyscy zawodnicy i ich ekipy na czas trwania X-Games mieli zatrzymać się w jakimś luksusowym hotelu, którego nazwy Naruto nie mógł zapamiętać.
— Ja będę sobie siedział w jacuzzi albo chodził do SPA, gdzie będą mnie masowały jakieś seksowne panie, a ty będziesz ciężko pracował, żebyśmy mogli zostać tu jak najdłużej, tak? — zapytał, ha! dobre sobie, raczej rozkazał Naruto, kiedy jechali z całą ekipą na piąte piętro, gdzie znajdowały się ich pokoje. Sasuke westchnął ciężko, przymykając oczy. Zignorował rozbawione spojrzenie Kakashiego, któremu najwyraźniej spodobał się humor Naruto. Nikt nie powinien się dziwić, że cała ekipa polubiła Uzumakiego. Jego żywiołowe usposobienie i głupie żarty wszystkim przypadły do gustu, były ciekawą alternatywą w porównaniu z mrukliwym, poważnym stylem bycia snowboardowej gwiazdy. Bądźmy szczerzy, Sasuke nie był najbardziej rozrywkową osobą w Ameryce.
— Co powiecie na imprezkę w pokoju Uchihy? — wypalił wesoło Naruto, uśmiechając się złośliwie. Dupek! Nawet nie drgnął, dzielnie znosząc piorunujący wzrok Sasuke. Czyżby, cholera, się na niego uodpornił? Niemożliwe!
— Dla mnie bomba.
— Dokładnie!
Odezwało się jeszcze kilka osób z ekipy, które na szczęście nie były tak niepodatne jak Naruto na jego mrożący krew w żyłach wzrok.
— Jutro są eliminacje, więc niestety, moi państwo, ale chyba dzisiaj będziecie musieli iść wcześniej spać — powiedział w końcu Kakashi, definitywnie kończąc dyskusję. Naruto wyglądał na naprawdę niepocieszonego.
Winda w końcu dotarła na piąte piętro i wszyscy wycisnęli się z jej wnętrza, starając się wyjść na siłę, skutkiem czego Naruto i kilku innych członków jego ekipy przewróciło się, śmiejąc się przy tym dziko.
— Eliminacje zaczynają się o jedenastej, więc spotykamy się godzinę wcześniej. Tylko nie zaśpijcie — mruknął rozbawiony Kakashi, żegnając się, kiwając im od niechcenia dłonią.
Naruto uśmiechnął się do Sasuke prowokująco, kiedy ten pomagał mu wstać.
— Za dwadzieścia minut u ciebie?
„To będzie długa noc”, pomyślał jeszcze Naruto.

*

— Wyglądasz jak śmierć — zaczął Neji, kiedy Uchiha zszedł na śniadanie.
— Nie spałem dobrze — mruknął wymijająco Sasuke z cichym westchnieniem. Przeczesał ręką wilgotne jeszcze włosy, ignorując jednocześnie wzrok kilku dziewczyn wgapiających się w niego bezczelnie. Zombie czy nie, Uchiha wciąż był bożyszczem nastolatek.
— Widzę. — Neji spojrzał uważnie na Naruto, który akurat pojawił się przy stoliku.
— Jestem głodny jak wilk! — przywitał się Uzumaki, zajmując miejsce obok Sasuke. — Możesz mi przynieść kawę, Uchiha.
— Chyba kpisz! —padła pełna jadu odpowiedź.
— Nie, wcale nie kpię. Serio, stary, przynieś mi kawę, bo łeb mi pęka.
— Stary? — Hyuuga uśmiechnął się rozbawiony. Sasuke zignorował ich, skinięciem ręki przywołując kelnera, po czym zamówił dwie duże, mocne kawy.
— Cholera, Uchiha, te wszystkie laski patrzą się tak na mnie, czy na ciebie?
— A jak myślisz? — Sasuke przewrócił oczami i prowokacyjnie, na złość Naruto, uśmiechnął się do jednej z dziewczyn.
Wstał, patrząc wymownie na blondyna.
W restauracji hotelowej obowiązywał szwedzki stół i Uzumaki, chcąc nie chcąc, musiał się ruszyć.
— Śniadanie się nie przyniesie.
— Ale deser sam do mnie przyjdzie — mruknął cicho Uzumaki, kiedy byli już wystarczająco daleko od Hyuugi.

*

Kiedy wybiła jedenasta, rozpoczęły się eliminacje w snowboardowych dyscyplinach. Sasuke miał wziąć udział w konkurencjach na Big Air i Pipie.
Naruto podobał się tłum ludzi, którzy zjawili się na stoku. Nie zraził ich nawet cholerny mróz.
Stał przy ekipie Uchihy, popijając sobie ciepłą herbatkę. Pierwszy raz miał wątpliwą przyjemność oglądania snowboardowej gwiazdy w akcji. To nie był zwykły trening, jaki już nie raz oglądał, teraz Uchiha musiał pokazać, na co go stać. Tutaj za sam przejazd przyznawano punktu, a stawka była naprawdę wysoka.
— Nie denerwujesz się? — zapytał cicho Naruto, kątem oka zerkając na zupełnie odprężonego Uchihę.
—Czym?
—Konkurencją, zjazdem, to zawody, głupku!
— Ugryzło cię sumienie? Wczoraj nie dałeś mi pospać zbyt długo.
Naruto uśmiechnął się szeroko.
— Ale zobacz, jaki jesteś odprężony teraz. Jeśli wygrasz, to będzie zasługa mojego…
— Wystarczy — warknął Sasuke, odwracając się do Kakashiego, który stał tuż za nimi.
— Jesteś dziesiąty.
— Jasne — mruknął Sasuke, zabierając swój snowboard ze śniegu, po czym skierował się w stronę bramek na szczycie Pipu, skąd skartowali zawodnicy.
— Myśli pan, że mu się uda? — zapytał Naruto Kakashiego.
— Jasne! — Mężczyzna zmrużył oczy, najprawdopodobniej się uśmiechając, ale jego twarz zasłaniał duży szalik, więc Naruto nie mógł być tego pewien. Kakashi był chyba jedynym trenerem, który zamiast pilnować zjazdu swojego podopiecznego, usiadł sobie na ławce i wyjął z kurtki kieszonkowe wydanie jakiejś popularnej, erotycznej powiastki. Na szczęście reszta ekipy wykazała większe zainteresowanie i poszła z Sasuke w stronę ławek.
Naruto podszedł do barierki, żeby zobaczyć zjazd tego dupka, który miał się odbyć już za chwilę. Było mu naprawdę zimno i żałował, że Uchiha nie uprawia jakiegoś letniego sportu. Na przykład surfingu. Nie dość, że Naruto mógłby z nim rywalizować, to teraz wygrzewaliby się w słońcu, a jakby tego było mało, mógłby pooglądać sobie Sasuke w samych kąpielówkach. Czy to nie było cudowne? Ale nie, Uchiha musiał mieć na sobie gruby, luźny strój zimowy, kask i gogle na gębie — tak że w ogóle nie było go widać.
— Cześć.
Naruto uniósł brwi, odwracając się do Saia, który stał blisko niego, uśmiechając się dziwnie.
— Zaraz będzie startował twój kochaś.
— A ty kiedy? — burknął Naruto, nieco nieufnie przyciskając tyłek do barierki. Tak na wszelki wypadek.
— Pod sam koniec — powiedział Sai cicho, przybliżając się do niego o krok. — Powiedz mi, jak to jest, że ktoś taki jak ty zainteresował się kimś takim jak Uchiha? Mógłbyś mieć każdego.
— Mógłbym? — zapytał zaskoczony, ale szybko się zreflektował. — Jasne, że bym mógł! — prychnął, zakładając ręce na piersi w pozerskim geście. Czuł się dziwnie, że ktoś mu mówił coś takiego, bo jakoś tak wyszło, że Uchiha nie prawił mu takich komplementów. Może powinien więcej na niego naciskać? Tak, naciskanie na Sasuke jest bardzo przyjemne.
Sai chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nagle spiker zapowiedział zjazd Uchihy, którego naturalnie nie mogli przegapić. Sai ze względów sportowych, Naruto, cóż, czy zabrzmiałoby to głupio, jakby powiedział, że uczuciowych? Tak, raczej by zabrzmiało. Bardzo głupio. On po prostu wiedział, że gdyby nie obejrzał zjazdu Uchihy, później miałby duże kłopoty.
W głośnikach było słychać głos komentatora, który nazywał kolejne powietrze ewolucje, jakie wywijał Sasuke, a Naruto patrzył na nie z niewielkim uśmiechem na ustach. Nieźle, naprawdę nieźle.
— Nie jest tak dobry jak ja — usłyszał tuż przy uchu i podskoczył zaskoczony.
— Co? — Odwrócił głowę, patrząc na twarz Saia, która znajdowała się niebezpiecznie blisko, zdecydowanie naruszając jego przestrzeń osobistą. — Ej, weź się trochę może ten, odwal, co? — zapytał, orientując się, że Sai przykleił się do jego pleców, łapiąc mocno barierkę po jego obu stronach. Naruto naprawdę znalazł się w potrzasku.
Dotarł do niego głos komentatora, który słowami pełnymi uznania podsumował występ Uchihy. Spojrzał w stronę Pipu, gdzie Uchiha zaliczał właśnie swoją ostatnią ewolucję, w widowiskowy sposób kończąc zjazd i jadąc prosto na nich. Naruto przełknął ślinę, starając się odepchnąć od siebie Saia, który, skubaniec, trzymał się dzielnie!
Uchiha zatrzymał się tuż przed barierką, wzbudzając za sobą tumany śnieżnego puchu. Wolno zdjął kask z głowy i zupełnie zignorował oklaski i krzyki fanów. Jego uwaga skupiona była jedynie na Naruto i Saiu.
Uzumaki uśmiechnął się lekko i z przyzwyczajenia chciał się podrapać po karku, ale zupełnie zapomniał, że stoi za nim ten francuski dupek i zupełnie niechcący uderzył go pięścią prosto w oko. Koło ucha usłyszał tylko zduszone sapnięcie, a Sasuke zmrużył oczy, uśmiechając się ledwo zauważalnie.

*



— Pierwszy — powiedział ktoś z zespołu, kiedy przejechał ostatni zawodnik, a na tablicy wyników pojawiła się ostateczna lista kandydatów, którzy zakwalifikowali się do ćwierćfinału. Sasuke skinął głową. To było raczej oczywiste, że będzie najlepszy w eliminacjach.
— Sai chyba dzisiaj nie ma formy — uznał Neji, a Naruto zaśmiał się głupio.
— Mógł mieć drobne problemy z zauważeniem Pipu — powiedział, drapiąc się po karku.
Wszyscy widzieli, jak Uzumaki znokautował francuskiego snowboardzistę i nie mogli przestać żartować na ten temat, więc komentarz Naruto jeszcze bardziej ich ucieszył.
— Tylko uważaj, żeby nie dopadł cię w jakimś ciemnym zaułku!
— Myślisz, że nie dam sobie rady? — prychnął z rozbawieniem Uzumaki, klepiąc po ramieniu jednego z techników Sasuke. — Stary, jestem mistrzem sztuk walki, sam Bruce Lee mógłby się ode mnie uczyć.
Sasuke przewrócił oczami i wyłączył się, nie mając najmniejszego zamiaru słuchać tej idiotycznej rozmowy. Mimo wszystko obserwował Naruto kątem oka i nie mógł powstrzymać uśmiechu cisnącego mu się na usta. Idiota wygłupiał się, parodiując ruchy znanych karateków.
— Konkurencja nie jest tak mocna, jakby można się było spodziewać — powiedział Neji, stając koło niego. Obserwował Pipe, na którym właśnie specjalne maszyny utwardzały śnieg.
— Tak, Sai był dzisiaj… niedysponowany.
Neji parsknął cicho, ale pokiwał twierdząco głową.
— Uzumaki nieźle go załatwił.
— Sam jest sobie winny.
— Bo jeszcze pomyślę, że jesteś zazdrosny. — Neji zaśmiał się kpiąco.
— O tego kretyna? — Sasuke spojrzał kątem oka na Hyuugę. — Nigdy w życiu.
Jego kolega zmrużył oczy, obserwując go uważnie, ale ostatecznie uśmiechnął się rozbawiony i skinął głową, na znak, że się z nim zgadza.

*

— Uchiha, ty dupku, jeszcze kwiaty, jakieś, kurna, czekoladki i pomyślę, że mnie podrywasz.
Siedzieli w restauracji, a atmosfera, cholera, była naprawdę, naprawdę romantyczna. Sasuke żałował, że wybrał akurat tę knajpę. Nie wiedział, co go podkusiło.
— Jedz uważnie, żebyś nie połknął pierścionka z brylantem — powiedział, uśmiechając się, kiedy Naruto zadławił się stekiem, którego właśnie jadł. Zaczął stukać się w pierś, wydając przy tym dziwne odgłosy, czym zwrócił uwagę innych gości. Jego niebieskie oczy zaszkliły się od łez i Sasuke patrzył na ten rzadki widok z zadowoleniem. Podsunął temu kretynowi szklankę wody, którą ten zabrał, wypijając jej zawartość na wdechu.
— Zgłupiałeś?! — usłyszał Sasuke jego bardziej niż zazwyczaj zachrypnięty głos.
— Nie sądziłem, że aż tak się tym przejmiesz.
— Uchiha, ty jesteś zdolny do wszystkiego!
Sasuke uśmiechnął się lekko, biorąc łyk wody. Niestety na czas trwania zawodów nie mógł pić czegokolwiek innego.
— Co byś wtedy zrobił?
— Co? — Naruto spojrzał na niego z przerażeniem i o mało ponownie się nie zakrztusił. Wytarł łzy, które zebrały się w kącikach jego oczu.
— Co byś zrobił, jakbym ci się oświadczył, kretynie?
Naruto wyglądał, jakby chciał uciec, co rozbawiło Sasuke jeszcze bardziej.
— Ale tego nie zrobisz, nie?
— Jasne, że nie! — prychnął, przewracając oczami.
— To dobrze, Jezu, ale mnie wystraszyłeś, idioto!
— Więc? — Sasuke uniósł brwi do góry, patrząc na niego uważnie.
— Nie żartuj sobie nawet. Wyobrażasz sobie nas razem? I to jako małżeństwo? Nie ma mowy.
— Ciężko mi to przyznać, ale masz rację. Byłbyś beznadziejną żoną, jesteś niesamowicie drogi w utrzymaniu.
— Sam bym się utrzymywał! — krzyknął oburzony Naruto, ponownie zwracając na siebie uwagę gości. Sasuke zmarszczył brwi, pochylając się nad ich stolikiem.
— Zamknij się, bo ludzie się na ciebie gapią!
— Więc mnie nie wkurzaj, to, że ty jesteś pieprzoną gwiazdą sportu, nie znaczy, że ja jestem beznadziejny! — syknął już ciszej, a dla lepszego efektu wymierzył w niego widelcem.
Sasuke westchnął ciężko, nie miał zamiaru teraz kłócić się z Uzumakim. Potarł czoło dłonią, odgarniając zbłąkane kosmyki włosów.
— Ale jesteś zarozumiałym dupkiem! — prychnął Naruto, kręcąc głową. — Niby dlaczego miałbym być żoną? Mam ci przypomnieć wczorajszą noc? Uchiha, przyznaj się, lubisz, kiedy przejmuję kontrolę. No, powiedz to. — Naruto uśmiechnął się szeroko, a Sasuke mógł zobaczyć, jak na jego przednich zębach przykleił się kawałek sałaty. Parsknął śmiechem.
— Masz przywidzenia.
Naruto zmrużył zirytowany oczy i już miał coś powiedzieć, ale zrezygnował nagle, z przerażeniem patrząc nad ramię Uchihy. Sasuke zmarszczył brwi, odwracając się.
— Cholera, znowu ta francuska ciota?
— Może jak nie będziemy się na niego tak gapić, to nas nie zauważy? — rzucił pomysłem Naruto i ukrył się za wielkim menu, które kelner zapomniał zabrać z ich stolika. Sasuke przewrócił oczami, doskonale wiedząc, że to daremny trud.
— Proszę, proszę, nasze amerykańskie gołąbki wybrały się na romantyczną kolację? — usłyszał po chwili za sobą i przeklął w duchu. Sai stanął obok ich stolika, uśmiechając się szeroko do wciąż ukrywającego się za menu Naruto.
— Spadaj, Sai — mruknął groźnie Uchiha, jednak nie przyniosło to, cholera, żadnego rezultatu. Sai stawał się dziwnie niewzruszony w towarzystwie Naruto.
— No naprawdę, Uchiha, nie wiedziałem, że stać się na taki gest. Naruto, jak widzę, jest wniebowzięty — powiedział, uśmiechając się w swój charakterystyczny, wkurzający sposób i jakby tego było mało, pochylił się nad stolikiem, starając się wepchnąć głowę między Naruto a kartę dań. Na szczęście mu się to nie udało. Uzumaki kopnął go mocno pod stołem.
— Sorry, Sai, ale Sasuke właśnie chciał mi się oświadczyć — oznajmił pewnym głosem Naruto, odkładając menu na bok.
—Co?! — syknął zaskoczony Sasuke, a Sai zawtórował mu, klnąc po francusku.
— Nie kpij ze mnie, Naruto! — Zaśmiał się głośno Francuz, kiedy zrozumiał, że miał to być żart. Uzumaki jednak miał naprawdę poważną minę.
— Musisz sobie odpuścić, Sai. Nie wystarczy ci podbite oko?
Chyba nie wystarczyło, przynajmniej jego mina na to nie wskazywała.
— Cholera, wcale nie mam zamiaru oświadczać się temu kretynowi! — powiedział poirytowany Sasuke, uprzedzając kolejną głupią wypowiedź Naruto. — A teraz daj nam spokój, francuska pomyłko, i idź coś zjeść.
Sai zmarszczył brwi, wyraźnie niezadowolony z tak jawnego obrażania jego osoby, ale niespodziewanie Naruto zrobił coś, przez co Sasuke się omal nie zadławił.
— To mój numer, zadzwoń później — mruknął cicho Uzumaki, wsuwając w ręce Saia niewielką kartkę, na której bez wątpienia było coś zapisane. Mężczyzna mrugnął do niego i uśmiechnął się radośnie, odchodząc.
— Skąd wziąłeś kartkę i długopis? — zapytał chłodno Sasuke, mrużąc oczy i obserwując uważnie na Naruto.
— Napisałem wcześniej, tak na wszelki wypadek, gdybyśmy go spotkali — zaśmiał się, drapiąc po karku. — Zamówimy deser?
— Nie — warknął, pochylając się nad stołem i łapiąc Uzumakiego za nadgarstek. — Po co to zrobiłeś?
— Żeby go spławić! — Naruto wyrwał rękę, marszcząc brwi. — Teraz da mi spokój na jakiś czas.
— Bo będziesz z nim wymieniał seks smsy?!
— Tylko nie mów, kochanie, że jesteś zazdrosny — Naruto wyszczerzył się do niego rozbrajająco. Sałata znikła z jego zębów, więc już nie wyglądał tak idiotycznie jak wcześniej. — Jasne, że nie dałem mu swojego numeru. Piszę seks smsy tylko z tobą. Na razie — dodał, poruszając znacząco brwiami.
— Idiota — prychnął Sasuke, ale mimo wszystko też się lekko uśmiechnął. — Więc czyj dałeś numer?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę pisać komentarz pod najnowszą notką.