poniedziałek, 10 czerwca 2013

Bom Bom! 40


Bom Bom! 40
betowała A., <3 nbsp="" p="">
Sasuke najpierw posadził Naruto przed laptopem i włączył minutowy pokaz zjazdu na Half Pipie. Naturalnie był głównym bohaterem krótkiej prezentacji. Uzumaki z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy patrzył na skomplikowane ewolucje, jakie z niesamowitą lekkością tworzył Sasuke. Specjalnie pokazał mu swój najlepszy zjazd, po którym zdobył tytuł mistrza świata juniorów, tym samym kwalifikując się do wyższej ligi pełnoletnich snowboardzistów. Koniec końców niech ten kretyn wie, z kim ma do czynienia.


– No i po co mi to pokazałeś? – zapytał Naruto, kiedy mistrzowski zjazd Sasuke dobiegł końca.
– Idziesz ze mną dzisiaj na rampę – zażądał.
– A później pójdziemy potańczyć, jasne!
Sasuke obrócił biurowy fotel, na którym siedział Uzumaki, w swoją stronę. Oparł ręce o drewniane oparcie i pochylił się w stronę blondyna.
– Powiedziałem, że pójdziesz ze mną na pipa. Nauczę cię jeździć freestyle. Koniec tematu.
– Nie będziesz mi rozkazywał! – burknął Naruto, ale w jego głosie brakowało już wcześniejszej wściekłości.
– Tchórzysz? – Sasuke uśmiechnął się lekko.
– Oczywiście, że nie! – krzyknął nagle. – Zobaczysz jeszcze, że będę na Half Pipie lepszy od ciebie, cieniasie!


Kiba stał pod Centrum Sportu z założonymi na biodra rękami. Na jego twarzy widać było wyraz zaciętości, a uśmiech na ustach był kwintesencją czystego, niepohamowanego jadu, z domieszką wrodzonej wrogości do Uzumakiego.
– Chcesz zrobić mi prezent na święta i zabić tego kretyna? – zapytał, kiedy Sasuke, wraz z przyszłym freestylowcem, zjawili się na miejscu. Jak przewidział Kiba, za chwilę w tym miejscu miała nastąpić egzekucja Uzumakiego.
– Uważaj, żebym to ja nie sprawił sobie prezentu już teraz i cię nie wykastrował! – krzyknął poirytowany Naruto, groźnie wymachując trzymaną w rękach deską snowboardową. – Wyświadczyłbym przysługę wszystkim dziewczynom w okolicy.
– Ale to nie ja jestem niedoszłym gwałcicielem – zacmokał Kiba, śmiejąc się, kiedy Sasuke powstrzymał rwącego się do ataku blondyna.
„Może zabrzmi to paradoksalnie, ale obecność Inuzuki wpływała leczniczo na samopoczucie Naruto. Przydałby się jeszcze Lee do kompletu i Uzumaki odzyskałby swój cięty język w zupełności”, pomyślał Sasuke.
– Powtórz to mojej pięści! – krzyknął blondyn, starając wyrwać się z silnego uścisku Uchihy.
– Ona też będzie gwałcić?!
– Zamknijcie się obaj! – warknął głośno, uderzając Naruto lekko w głowę. – Kiba pokaże ci, jak zachować się i co robić podczas pierwszego zjazdu.
– Co?! – krzyknęli jednocześnie, oburzeni.
– Nie będę nic pokazywał temu idiocie!
– A ja nie mam zamiaru współpracować z taką ofiarą losu jak Inuzuka! – poparł go Naruto, wyrażając zdegustowanie szalonym pomysłem Uchihy.
– Nie będę marnował swojego snowboardowego talentu, żeby zdradzać tej sportowej pokrace swoje tricki!
– Problem w tym, że ty nie masz żadnego snowboardowego talentu, Inuzuka - zauważył spokojnie Sasuke, uśmiechając się na widok miny szatyna. Jako gwiazda snowboardu mógł sobie pozwolić na takie uwagi. Odwrócił się od kolegów i skierował się za Centrum Sportu, za którym kilka miesięcy temu rozpoczęła się burzliwa znajomość naszych gołąbków.
Pipe był oświetlony, a w nim znajdowało się kilku śmiałków, którzy wytrwale ćwiczyli, aby być równie dobrzy, co Uchiha. Kiedy go zobaczyli, posłusznie zwolnili rampę, żeby popatrzeć na mistrza. Bardzo się zdziwią, gdy przekonają się, że to nie on dzisiaj da pokaz swoich akrobatycznych talentów.

Naruto sparaliżowany stał na szczycie Pipu i ze wszystkich sił starał się ukryć swoje przerażenie.
– Zabiję cię, Uchiha – powiedział do stojącego obok bruneta, który uśmiechnął się czarująco, słysząc to. Czarny stok, na który wcześniej wysłał go Sasuke, był niczym w porównaniu z Pipem.
– Rób to, co Kiba, to może jakoś przeżyjesz – polecił Uchiha. Naruto powtórzył w głowie słowa tego drania, przez którego jego życie zależało od Inuzuki. Postanowił, że Sasuke będzie musiał za to zapłacić. Humor poprawiło mu wyobrażenie miny bruneta, kiedy powie mu, że nie ma co liczyć na seks przez okrągły kwartał! Zakładając, że przeżyje dzisiejszy wieczór.
Kiba zaczął się złośliwie śmiać, przypuszczalnie wiedząc, jaka władza leży w jego rękach. Nie czekając na Uzumakiego, ruszył w dół.
– No dalej – usłyszał cichy, zachęcający głos Uchihy i poczuł lekkie popchnięcie, które spowodowało, że ruszył.
Wewnątrz Pipa, kiedy było się już w rampie, wszystko wydawało się zupełnie inne. W niczym nie przypominało go z wewnętrznej strony. Wysokie, prawie pionowe ściany przytłaczały biednego blondyna. Nie wyobrażał sobie, jak Uchiha może wybijać się ponad nie tak wysoko, to było wręcz niewykonalne!
Naruto spojrzał na jadącego przed nim Kibę, który wjeżdżał na lewą ścianę, wybijając się trochę ponad Pipa. Starał się złapać kant deski z tyłu, ale misja zaimponowania umiejętnościami, nie zakończyła się sukcesem.
Blondyn podbudowany porażką Inuzuki, postanowił wjechać na prawą ścianę rampy. Nie udało mu się wybić ponad nią - szczerze powiedziawszy nawet nie próbował. Bardzo zgrabnie wjechał za to na drugą stronę Pipu, a tam mimowolnie, napędzany szybkością, wyskoczył w górę. W panice ugiął nogi i złapał za tą cholerną krawędź deski, starając obrócić się w kierunku drugiej strony, aby mógł bezpiecznie wylądować. Jak łatwo się domyślić, nie udało się i w spektakularny sposób zawadził o krawędź Pipu, uderzając boleśnie plecami w ścianę rampy, z której zsunął się, jęcząc cierpiętniczo. Tępy ból przeszył jego całe ciało. Ledwo łapał powietrze, czując kłucie w płucach.
– Nic ci nie jest? – usłyszał nad sobą zaniepokojony głos Uchihy.
– Zabije cię – udało mu się z siebie wyrzucić. Starał się podnieść, ale nie dał rady. – Złamałeś mi kręgosłup, cholerny idioto!
– Nic ci nie będzie – mruknął Uchiha, pochylając się nad nim i macając po żebrach. – Byłeś tak beznadziejny, że nie dało ci się złamać ani jednej kości – uświadomił go.
– Żartujesz?! Byłem świetny! Zaraz pokaże ci, co jeszcze potrafię! – krzyknął i napędzany adrenaliną, podniósł się szybko. Zupełnie nie zwrócił uwagi na swoje cudowne ozdrowienie. Jak się okazało, jego kręgosłup był w całkiem dobrym stanie. Swojego planu zabicia Uchihy również nie zrealizował. Był zbyt zajęty ponowną próbą wybicia się z Pipu.
Trybuny ze strony wewnętrznej rampy wyglądały niesamowicie. Jeszcze lepiej musiały się prezentować, gdy znajdowali się na nich wpatrzeni w snowboardzistów kibice. Sztuczne oświetlenie dodawało rampie drapieżności. Teraz Pipe wyglądało jak scena, co nie zmienia faktu, że Naruto był na niej wyjątkowo nieudolnym aktorem. Kiedy wylatywał za krawędź stoku i ponownie chciał wrócić do rampy, czuł wolność, jakiej brakowało mu na stoku. Half Pipe był czymś zupełnie innym. Był wyzwaniem, z którym Naruto musi się zmierzyć.
– Naucz mnie freestylu – zażądał w końcu, kiedy zmęczony upadkami, wracał razem z Uchihą do pensjonatu.
– Ciężko jest na rampie, co? – uśmiechnął się złośliwie Sasuke.
– Podobnie jak na morzu, skaczesz na falach.
– Nie każdy jest godzien nauki u mistrza. Będziesz mi to musiał solidnie wynagrodzić.
– Idiota - mruknął jedynie Naruto, doskonale wiedząc, co ten drań ma na myśli.
– Ale koniec końców całkiem nieźle ci dzisiaj poszło. Widziałeś minę Kiby, kiedy złapałeś graba?
– Co złapałem?
Sasuke westchną ciężko.
– Krawędź deski. Kiba nie mógł wybić się miesiąc z Pipu, a tobie udało się to za pierwszym razem - uśmiechnął się z uznaniem, a zmęczenie Naruto ustąpiło miejsca satysfakcji.
Tak, to był dobry dzień. Nawet, jeśli nie będzie mógł siedzieć przez miesiąc. Uchiha zawsze potrafi doprowadzić jego tyłek do tego stanu, nieważne czy zabierze się do tego własnym sprzętem, czy zimnym śniegiem - efekt był podobny.

Święta zbliżały się nieubłaganie. Bożonarodzeniowa gorączka ogarnęła całe miasteczko, które zaludniło się od turystów i przybyłych do mieszkańców rodzin. Niemal na każdej ulicy słychać było kolędy i świąteczne piosenki o prezentach, miłości, śniegu i dzwoneczkach. Ktoś śpiewał nawet o tym, że Święty Mikołaj miał pojawić się w mieście.
Ludzie uśmiechali się do niego, kiedy szedł ulicą. Niektórzy się z nim witali!
Niesamowite, co Boże Narodzenie może zrobić z ludźmi. Podobno święta to magiczny czas wybaczania. Najwyraźniej wszyscy uznali również, że to najlepszy okres na przebaczenie niedoszłemu gwałcicielowi.
Naruto puścił oko jakiejś ładnej dziewczyna, którą minął na ulicy. Uśmiechała się do niego tak ładnie, że postanowił się za się za nią odwrócić. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, ona również to zrobiła. Była brunetką o ładnych, czekoladowych oczach. Trochę podobna do Hinaty, ale znacznie mniej wstydliwa. Wysłała mu w powietrzu buziaka, po czym kolejny raz uśmiechnęła się uroczo. Naruto zaśmiał się głośno, na tę jawną oznakę podrywu. Nie poświęcił już jednak nieznajomej więcej uwagi.
Święta zbliżały się wielkimi krokami, a on wciąż nie miał prezentu dla Uchihy. Wcześniej planował dać mu coś niegrzecznego, później złośliwego, co do niczego nie przydałoby się Sasuke, ale niedawno stwierdził, że kupi mu porządny prezent - taki, który mu się przyda i spodoba.
Ale co mógł kupić komuś, kto miał wszystko? W dodatku, kiedy dysponował bardzo ograniczonym budżetem?
Obserwował uważnie mijane wystawy sklepowe, z których machały do niego kręcące biodrami figurki Świętych Mikołajów. Na wystawach były również kolorowe, starannie ozdobione puste pudełka, udające paczki prezentów. W oknach zawieszone płatki śniegu lśniły srebrnym-białym blaskiem. Raz zauważył nawet tańczącą choinkę! Ale dopiero, kiedy stanął przed sklepem muzycznym, a jego uwagę przykuł plakat reklamujący najnowszą płytę znanej gwiazdy pop; na jego usta wpłynął uśmiech satysfakcji. Już wiedział, co kupi Sasuke pod choinkę.

Nie widział się z ojcem od czasu ich pierwszego spotkania. Przez chwilę sądził nawet, że mężczyzna wyjechał z miasteczka, ale niespodziewane spotkanie z jego przyrodnią siostrą wyprowadziło go z błędu.
– Wciąż jest w domu – powiedziała wtedy, wzruszając ramionami. Naruto zastanawiał się, jak jego ojczym reaguje na Minato. Podejrzewał, że może on dławić temperament męża Kushiny. Z jednej strony podobała mu się ta wizja, z drugiej czuł się dziwnie myśląc o swoim ojcu w pozytywnym świetle.
– Nadal kumplujesz się z Sasuke Uchihą? – zapytała jego przyrodnia siostra, jak zwykle schodząc na tematy najbardziej ją interesujące.
„Jeżeli uznasz bzykanie i mieszkanie razem za kumplowanie się - to tak, Uchiha jest moim najlepszym przyjacielem. Ciężko byłoby się z nim nie zadawać, skoro ma taki świetny tyłek, ale to chyba wiesz. A może nie...?”
Skinął na potwierdzenie głową.
– Mama mówiła, że w Boże Narodzenie będziemy na imprezie w pensjonacie. Powiedziała też, że jeśli cię poproszę, zapoznasz mnie z Sasuke – zaśmiała się nerwowo, bez wątpienia czując zażenowanie, że musi prosić akurat Naruto o coś takiego. Uzumaki był zaskoczony jej słowami. Najbardziej zdziwiło go to, że taka dziewczyna jak ona, sądzi, że ma jakieś szanse u kogoś takiego jak Sasuke.
Uśmiechnął się kpiąco. Wiedział, że to co za chwilę zrobi można uznać za złośliwe, może nawet i wredne, ale ciężko było mu się powstrzymać. Jego charakter mu na to nie pozwalał.
– Jasne, że cię zapoznam z Sasuke – zapewnił ją z podstępnym uśmiechem na ustach. - Uchiha wspominał mi nawet coś o tobie. - Mrugnął do niej porozumiewawczo.
– Naprawdę?! – jego przyrodnia siostra zrobiła wielkie oczy, jakby naprawdę nie mogła uwierzyć w to, że ma jakiekolwiek szanse u Uchihy.
– Oczywiście. Już nie raz i nie dwa mi o tobie mówił.
Dziewczyna aż zapiszczała ze szczęścia i objęła go mocno, zapominając o łączącej ich nienawiści. Zapytała się, czy nie powinna na przyjęcie bożonarodzeniowe podciąć trochę włosów, ale kiedy zobaczyła zdezorientowany wzrok Naruto, odpuściła i w podskokach pobiegła do domu.


– To idiotyczny pomysł! – krzyknął Sasuke, wyrywając z rąk Naruto bombkę, która o mało nie rozbiła się o najbliższą ścianę.
– Sasuke, nie bądź taki, nikt się nie zorientuje, że to my.
– Mówiłem ci już, że jesteś idiotą? Och, nie? - zapytał z niedowierzaniem, widząc, jak Naruto kręci przecząco głową. – Więc mówię ci to teraz! – syknął, obrywając od blondyna w głowę.
– Cicho, bo jeszcze nas usłyszy!
– Jak w ogóle mogłem się zgodzić na coś takiego? – zapytał cierpiętniczo Sasuke, czekając na ich cel.
– Już tyle razy ci to tłumaczyłem, kretynie. Muszę się w końcu zemścić na tym cholernym Ebisu. Nie dość, że zawsze ściągałem od ciebie na testach z francuskiego, to ciągle dostawałem pały! To niesprawiedliwe!
– Nie chciałbyś ściągnąć czegoś teraz, Naruto? – zapytał z uśmiechem Sasuke. Uznał, że kanciapa woźnego, w której się właśnie ukrywali, może być wspaniałym miejscem na szybki numerek.
– Zwariowałeś?! Przestań myśleć fiutem i skup się na swoim zadaniu! – Naruto najwyraźniej na te kilka chwil przestał być mężczyzną. Jak można było zrezygnować z tak wspaniałej możliwości bzykania..? Z Sasuke?!
– Idzie – syknął Naruto, będąc zupełnie ślepym na nieszczęście Uchihy. Dopiero kiedy nie uzyskał odzewu ze strony bruneta, spojrzał na niego ze zniecierpliwieniem.
– Tylko nie mów, że się napaliłeś, Uchiha. Mówiłem ci, że zemsta na tym korniszonie jest sprawą wagi państwowej. Działamy w imię sprawiedliwości, większego dobra!
– Naruto? – Sasuke przewrócił oczyma, nie mogąc powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu.
– Co?
– Ebisu już przeszedł – zauważył i zanim blondyn zdążył zareagować, przyciągnął go do siebie.
– Wykorzystajmy koniec przerwy na coś pożytecznego, na przykład na to, żebyś zrobił mi loda.
– Jak to przeszedł? – zapytał spanikowanym głosem Naruto, patrząc przed odrobinę uchylone drzwi na korytarz. – Uchiha, ty skończony dupku! To wszystko twoja wina! – krzyknął Naruto, odpychając od siebie bruneta
„I nici na dzisiaj z seksu”, pomyślał Sasuke z frustracją.
– Pomogę ci z zadaniem z francuskiego – mruknął niechętnie, a kiedy Naruto uśmiechnął się pogodnie, ponownie przybliżając swoje umięśnione ciało, samopoczucie Sasuke podskoczyło do góry. Razem z libido.
– Dzięki – mruknął Naruto, pochylając się w kierunku ust bruneta w momencie, w którym zadzwonił dzwonek.
– Chyba nie zdążę cię zabrać raju, Uchiha – wymruczał, bezczelnie łapiąc Sasuke za krocze i pocierając je mocno. – Będziesz musiał zadziałać własną rączką, bo idę na lekcję – oznajmił i już chciał wyjść ze schowka, kiedy poirytowany Uchiha przyparł go mocno do szafki z narzędziami pana woźnego.
– To chyba się spóźnisz? – wymruczał, po czym pocałował Naruto brutalnie. – Już za sam pomysł za to, że zgodziłem się uczestniczyć w tej cholernej, przedświątecznej zemście na Ebisu, należy mi się nagroda!
– Myślisz? – wysapał Naruto, który zmienił najwyraźniej zdanie i również uznał szybki numerek w kanciapie woźnego za świetny pomysł. Cóż, ręka Uchihy i jego usta potrafią być bardzo przekonywujące.

– Nigdy nie wyjdziesz na lód? Przełam swoją uchihowską dumę i pokaż mi, że jesteś królem wszystkich zimowych sportów! – rzucił wyzwanie Naruto.
– Nie bądź śmieszny – prychnął tylko Sasuke, chociaż w duchu miał nadzieję, że Uzumaki nie będzie nalegać na ten pomysł.
– No weź, tak lubisz oglądać ten okropny hokej! Zagramy więc w niego. Pójdziemy do centrum sportu, kiedy będzie najmniej ludzi. Co powiesz na mecz sam na sam? – Blondyn poruszył sugestywnie brwiami.
– Nie.
– Ale Sasuke, no nie bądź taki! – Naruto nie odpuszczał. Naprawdę chciał zobaczyć bruneta w łyżwach. – Tchórzysz? – uśmiechnął się radośnie, widząc zmianę na twarzy Uchihy. – Och, czyli jednak. Myślałem, że jesteś super we wszystkim, a tu taka niespodzianka – prowokował go. – Wiesz, że fantazjowałem o tobie w łyżwach? Nawet nie masz pojęcia, jak seksownie byś w nich wyglądał.
– Wcale nie wyglądałbym seksownie – prychnął, odsuwając się od blondyna, którego ręce stały się trochę za bardzo śmiałe.
– No daj spokój, zostały dwa dni do świąt! Zrób mi wczesny prezent i chodź ze mną na te cholerne łyżwy, pieprzony tchórzu.
Naruto postanowił sięgnąć po najcięższą artylerię. Nazywanie Sasuke „pieprzonym tchórzem” było bardzo ryzykowne, ale jak wiadomo, w wielu wypadkach ryzyko się opłaca.
– Myślałem, że jesteś odważniejszy, Uchiha – prychnął pogardliwie Naruto, a kiedy wyczuł na sobie mordercze spojrzenie bruneta, wiedział już, że wygrał ten pojedynek.
Jutrzejszy dzień będzie pełen atrakcji. Coś mu mówiło, że pozna zupełnie nową stronę snowboardowego mistrza. I cholernie podobała mu się ta perspektywa.
Sasuke, lodowisko i łyżwy. Brzmi naprawdę surrealistycznie, prawda? A co, jeśli okaże się, że król zimowego miasteczka jest lepszy w jeździe na łyżwach nawet od Lee? Może to była jego pasja, której się wstydził? Tak, to była prawdziwa zagadka. Czy Sasuke Uchiha jest pokraką na lodzie, czy może lubi potajemnie wbijać się w obcisły kostium i kręcić piruety?
Jutrzejszego dnia Naruto pozna odpowiedź na to jakże nurtujące pytanie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę pisać komentarz pod najnowszą notką.