środa, 12 czerwca 2013

Bom Bom! 42



Bom Bom! 42
Betowała A.<3 span="" style="mso-no-proof: yes;">
Madara w czasie wojny stracił nogę. Podczas ataku obcych wojsk wybuchła bomba ukryta w zaroślach. Jego brygada w większości zginęła. Przy życiu pozostało jedynie kilku żołnierzy, a wśród nich był właśnie Madara. Plotka głosiła, że w czasie wojny w Korei z jego rozkazu zbombardowano wioskę. Dramatycznym zbiegiem okoliczności on sam przez jeden z wybuchów o mało nie zginął.

Fugaku był jego bratankiem i gdy wyjeżdżał do USA, zabrał stryja ze sobą. Kiedy urodził się Sasuke, Madara był już sędziwym staruszkiem.
Od zawsze było z nim coś nie tak. Rzekomo cierpiał na schizofrenię, ale większość uważała, że jest po prostu szalony. Uwielbił broń, ale nikt w pensjonacie nie podejrzewał, że ma ją u siebie. Zdobył nową, dziewięciomilimetrową Berettę od wojsk amerykańskich podczas walki w Korei. Zachował ją aż do przyjazdu do Kalifornii. Fagaku bardzo pilnował, żeby Madara nigdy nie zostawał sam na sam z jego dziećmi.. Niefortunnym zbiegiem okoliczności podczas spotkania w dopiero co otwartym pensjonacie, Mikoto zapomniała o Sasuke bawiącym się wraz z Itachim w korytarzu. Byli zaledwie kilkuletnimi dziećmi, niemającymi pojęcia o zagrożeniu. Itachi pobiegł po zabawkę do ich pokoju, a Sasuke został sam. Madara wyczuł moment i zabrał go do swojego pokoju.


Naruto był wściekły. Buzujący w nim gniew rozpierał go, chcąc się wydostać. Nie marzył o niczym innym niż odreagowaniu. Nie miał pojęcia, czy wytrzyma takie nagromadzenie wściekłości. Najgorsze było to, że bardzo chciał zareagować inaczej podczas spotkania z ojcem. Nie chciał dawać Minato powodów do jakichkolwiek komentarzy. Tak bardzo pragnął w tamtym momencie być opanowany i chłodny, właśnie taki jak Sasuke. Ale nie potrafił. I ta bezsilność była najgorsza.
Wiedział, że po świętach, kiedy przepustka Minato się skończy i mężczyzna wróci do więzienia, jego problemy nie znikną.
”Może pojawi się coś jeszcze gorszego od mojego ojca?”, przemknęło mu przez myśl. Tak, to było bardzo prawdopodobne.
Wszedł do kawiarni znajdującej się w najmniej uczęszczanej części pensjonatu - w skrzydle, w którym mieścił się również pokój Uchihy. Miejsca w nim były wykupywane jedynie, gdy brakowało już wolnych pokoi w reszcie pensjonatu. Naruto usiadł przy najdalszym, wciśniętym w kąt i odgrodzonym półścianką stoliku. Nie wiedział, dlaczego tutaj przyszedł; chyba nie chciał, żeby Uchiha znalazł go zbyt szybko. Gdyby poszedł teraz do pokoju, Uchiha byłby w nim za kilka minut, o ile już tam na niego nie czekał. Naruto chciał ochłonąć, uspokoić się, ponieważ w tym momencie nie mógł sobie zaufać. Nie chciał w przypływie gniewu powiedzieć czegoś głupiego. Nie chciał też Sasuke pokazać, jaki jest słaby. Uchiha nie powinien widzieć go w takim stanie. Naruto chyba trochę bał się, że zniszczyłoby to wszystko, co do tej pory budował. Nigdy nie chciał, żeby Sasuke mu współczuł albo czuł względem niego litość. To nie na tym zbudowali swoją relację i dziwną przyjaźń. Właśnie ta przyjaźń była najważniejszą rzeczą w życiu Naruto. Dlatego nie chciał, żeby zmieniła się ona w jakikolwiek sposób.
Sasuke nie zjawił się w kawiarni, co Naruto odpowiadało, za to w pomieszczeniu pojawiło się więcej ludzi, dlatego kawiarnia przestała być odpowiednim miejscem do rozmowy.
Dzięki małemu, głośnemu tłumowi mógł się uspokoić i rozluźnić. Obserwacja ludzi sprawiała mu przyjemność. Dopiero po godzinie zdecydował się porozmawiać z Sasuke i powiedzieć mu prawdę o Madarze. Uchiha już dawno przestał być dzieckiem i zasłużył sobie na to, żeby znać prawdę. Nie można go wiecznie oszukiwać i chronić, jak robili to wcześniej jego rodzice. Itachi zdradził Naruto tajemnicę, żeby Sasuke w końcu ją poznał. W odpowiednim momencie. Naruto uznał, że teraz jest najodpowiedniejszy moment.

Sasuke nie było w ich pokoju, kiedy Naruto do niego przyszedł. Blondyn nie przejął się tym zupełnie. Czuł irytację z innego powodu. Sasuke nie rozumiał jego zachowania względem ojca. Widział to w jego oczach podczas rozmowy z Minato. Uchiha nie rozumiał, dlaczego Naruto się bronił. Ale to było nieważne, chciał w końcu powiedzieć Sasuke prawdę. Nie zamierzał dłużej ukrywać przed nim tej tajemnicy. Trochę bał się jego reakcji. Sasuke mógł zacząć się bronić tak samo jak on, gdy rozmawiał ze swoim ojcem. Mógł poczuć się zagrożony i być zły na Naruto za tak długie ukrywanie prawdy. Drzwi otworzyły się gwałtownie, a w progu stanął Uchiha. Na jego twarzy można było dostrzec cień uśmiechu, kiedy zobaczył Naruto.
- Uciekłeś jak tchórz – powiedział, wchodząc do pokoju i zamykając za sobą drzwi. Naruto zmarszczył tylko brwi i wzruszył ramionami. Powinien się teraz roześmiać i powiedzieć coś głupiego, ale nie był w stanie tego zrobić. Patrzył uważnie na swobodne ruchy Uchihy, który odpinał mankiety koszuli i rozpiął kilka guzików tuż przy szyi.
- Musimy porozmawiać, Sasuke – powiedział Naruto, zauważając zmianę na twarzy Uchihy na poważny ton jego głosu.
O czym mógł teraz myśleć Sasuke? Rozmowy na temat czego bał się najbardziej?
„Może myśli, że powiem mu, że wyjeżdżam?”, przemknęło Naruto przez myśl, ale szybko porzucił ten pomysł.
– Przejdźmy się.

Naruto zaprowadził Sasuke nad basen. Uznał, że to odpowiednie miejsce. Spokojne i odosobnione.
Kiedy tam weszli, docierał do nich jedynie stłumiony hałas z zewnątrz i szum pracujących pomp w basenie. Kiedyś o mało nie został tutaj utopiony. Naruto uśmiechnął się do siebie na to wspomnienie i pomyślał, że to musi być naprawdę zabawne. Jego życie było wystarczająco poplątane, a i tak zawsze pojawiało się coś, co komplikowało je jeszcze bardziej. Westchnął ciężko, opuszkami palców dotykając chłodnej tafli wody.
- Pamiętasz jeszcze Madarę?

Mały Sasuke zamknięty w gabinecie byłego żołnierza japońskiej armii myślał, że to część zabawy. Madara pokazał mu swoją ukrytą w szufladzie niewielkiego biurka niewielką Berettę. Nikt nie wiedział, co mężczyzna powiedział wtedy Sasuke. Ale dał mu broń. Nie ustalono również, czy zapomniał ją zabezpieczyć, czy może umyślnie podał dziecku załadowany pistolet. Wcześniej opowiedział Sasuke o sztuce strzelania, i kiedy tylko mały Uchiha dostał broń w swoje ręce, strzelił. Dwa razy. Prosto w klatkę piersiową Madary. Późniejsza sekcja zwłok wykazała, że trafił prosto w serce. Madara zginął na miejscu, a całą sytuację uznano za dramatyczny wypadek. Sasuke zabił człowieka w wieku kilku lat. Dziesiątki psychologów pozwoliło mu zapomnieć o tym wydarzeniu. Zarówno rodzina jak i reszta zimowego miasteczka nigdy nie mówiła na ten temat. Mediom nigdy nie udało się wydobyć tej tajemnicy na światło dzienne.

Sasuke patrzył na niego przeszywającym wzrokiem; z każdym kolejnym słowem Naruto wyraz jego twarzy ulegał zmianie. Uzumaki z zafascynowaniem obserwował płonące, czarne oczy Sasuke, jego wykrzywione we wściekłości czerwone usta i bladą twarz. Nie miał pojęcia, co w tym momencie czuje Uchiha. Chciał go dotknąć, ale kiedy wyciągnął w jego stronę rękę, Sasuke złapał go boleśnie za nadgarstek. Jego silny uścisk przypomniał Naruto ich pierwsze spotkanie i bójkę za Centrum Sportu. Wtedy również zupełnie się nie rozumieli. Dzieliła ich granica, mur. Chcieli wtedy pokazać swoją siłę, udowodnić, że jeden jest lepszy od drugiego.
Później cała ich relacja opierała się właśnie na tym. Aż do tego momentu.
Teraz już nie chodziło o to, kto jest lepszy. Ich rywalizacja straciła sens.
- Naprawdę sądzisz, że uwierzę w twój cholerny żart? – Sasuke uśmiechnął się ironicznie, mrużąc oczy. – Nie bądź idiotą.
- Nie jestem – prychnął Naruto, przybliżając się do niego. Skrzywił się, gdy poczuł, jak Uchiha mocniej zaciska palce na jego nadgarstku. Objął go wolnym ramieniem. Odetchnął głębiej, czując jego zapach.
- Nie kłamię, Sasuke.
Czekał na jego ruch, na to, aż go odepchnie i zwyzywa. Może nawet wrzuci do basenu.
- Skąd to wiesz? – Sasuke odsunął się od blondyna.
- Od Itachiego.
Czuł dziwną satysfakcję, widząc wściekłego, zdezorientowanego Sasuke. Był zupełnie inny niż pewny siebie, arogancki Uchiha, jakiego znał.
- Wiedziałeś o tym tak długo i dopiero teraz mi o tym mówisz? – zapytał Sasuke cichym, złowieszczym głosem, który świadczył o tym, że odzyskał rezon.
- Czekałem na właściwy moment – mruknął Naruto, wybity z rytmu. Sasuke znowu wrócił do dawnej postawy aroganckiego dupka. Czy naprawdę nie interesuje go to, że kiedyś zabił swojego wujka? Nie robi to na nim żadnego wrażenia?
„Był małym dzieckiem, zrobił to zupełnie nieświadomie”, szepnęła jakaś zbłąkana myśl w jego głowie. To na pewno dziwne uczucie dowiedzieć się takiej rzeczy, ale co miał zrobić?
- Jak się z tym czujesz? – zapytał Naruto, przez chwilę obawiając się, że jego słowa mogą być odebrane jako atak. Sasuke wzruszył ramionami.
- Dziwnie – powiedział w końcu. – Teraz wszystko zaczyna się układać w całość.
- Na pewno – szepnął Naruto, kiwając głową.
Uchiha zaczynał przypominać sobie wiele rzeczy, które wcześniej wydawały mu się niezrozumiałe.

Do końca świąt nie rozmawiali już o Madarze, ani o tym, w jaki sposób zginął. Sasuke nie chciał nic słyszeć na ten temat, więc Naruto go nie prowokował.
Przeszli już granicę zwykłej chęci zrobienia sobie na złość. Między nimi było coś dziwnego. To, co ich łączyło, przestało przypominać dawną relację opierającą się na niesamowitym seksie i dziwnej, specyficznej przyjaźni.
Rzadko się widzieli, ponieważ Sasuke przez święta poświęcał całkowicie się treningom. Naruto mógł zostać w pensjonacie i podrywać turystki, ale uznał, że nie ma na to ochoty. Poszedł na stok. Nie, nie czarny oczywiście. Nie był samobójcą, a w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby zmusić go do śmiertelnie niebezpiecznego zjazdu. A nawet jeżeli znalazłby się ktoś, kto mógłby go bezczelnie popchnąć, na przykład Kiba, on nie miał ochoty na podjęcie wyzwania.
Na stoku, na którym się znalazł, było naprawdę dużo ludzi. Musiał uważać, żeby nikogo nie staranować. Trudno było mu się skupić na jeździe, a przede wszystkim – cały czas hamując i przewracając się na śnieg – odreagować. Żałował, że nie może posurfować, że nie jest teraz w Los Angeles. Tam wszystko było dużo prostsze. Ale gdyby nigdy nie przyjechał do tej śmierdzącej śniegiem mieściny, nie poznałby Sasuke.
Uśmiechnął się do siebie na tę myśl. Może gdy Sasuke wróci dzisiaj z treningu, odbudują życie intymne, które ostatnimi czasy bardzo zubożało. Chociaż można było zaryzykować nawet stwierdzenie, że umarło! Prawda, że wydaje się to nieprawdopodobne? Niestety ostatnie wydarzenia znacznie oddaliły ich od siebie.

Po powrocie ze stoku zastał w pensjonacie czekającą na niego Kushinę. Chciała zaprosić Naruto na kolację. Kilkakrotnie już to robiła, jednak teraz nalegała jeszcze bardziej. Zbliżał się koniec roku, a tym samym koniec przerwy świątecznej. To ostatnie dni, jakie Minato spędzał na wolności.
Naruto nie uległ namowom, do których przyłączyła się również matka Sasuke. Nie chciał jeść kolacji z ojcem i wiedział, że nikt go do tego nie zmusi. Nawet Uchiha, który powiedział mu, że ich matki kazały mu nakłonić Naruto do zmiany decyzji. Sasuke nie naciskał. Powiedział mu prawdę i nie starał się go przekonać, nie mówił już nic w tej sprawie. Naruto wiedział jednak, że Uchiha chce, żeby spotkał się z ojcem. Nie rozumiał tego. Nie rozumiał, dlaczego ten cholerny król zimowego miasteczka nie może zaakceptować tego, że Naruto nie czuje z Minato żadnej więzi. A na pewno nie takiej, jaka łączy syna z ojcem.


- W styczniu rozpoczyna się X-Games w Colorado. Pojedziesz z nami.
Naruto nie wiedział, czy było to pytanie, czy stwierdzenie.
- Hej, Uchiha! – Naruto uśmiechnął się lekko, zbliżając do bruneta. Objął go od tyłu, zadzierając głowę, żeby położyć ja na ramieniu Sasuke. – Uważaj na mnie, bo jeszcze wystąpię w tych twoich zawodach i będziesz miał przeciwnika – wymruczał prosto do jego ucha, a jego ręka ni stąd, ni zowąd znalazła się na kroczu Uchihy. Zacisnął palce na jego rozporku.
- Jak będzie, Uchiha? Chcesz się trochę pomocować?
Sasuke zaśmiał się cicho, odwracając do blondyna przodem. Popchnął go na najbliższą ścianę i pocałował mocno, mrucząc, że w mocowaniu się z Uchihą, Naruto nie miał żadnych szans. Uzumaki za wszelką cenę chciał to sprawdzić.

Naruto zjawił się przed domem Kushiny o szóstej rano w Nowy Rok. Zabawne, że przywitał zimowe miasteczko właśnie w tym miejscu, a teraz również tutaj żegna się ze swoim ojcem.
- Przyszedłeś – przywitał się Minato, uśmiechając się z nonszalancją i chłodem. Naruto zacisnął zęby, starając się zachować kamienną twarz. Chciał zachować zimną krew do samego końca. Nie mógł dać po sobie poznać, że wyniosłość Minato cokolwiek go obchodzi.
- Możemy się już nigdy nie spotkać – oznajmił, uśmiechając się lekko. Bez ironii i kpiny, bardzo neutralnie.
- Nie odwiedzisz mnie w więzieniu?
- Nie wiem, może kiedyś.
- Może do mnie kiedyś dołączysz? – Minato spojrzał na niego wyzywająco. – Byłem jednym z najlepszych złodziei w USA. Byłem legendą.
Naruto kiwnął głową. Jego schowane w kieszeniach pięści zacisnęły się mocno.
- Może kiedyś mi o tym opowiesz.
- Naruto! – Kobiecy krzyk odwrócił ich uwagę. Spojrzeli na Kushinę, która pojawiła się w drzwiach domu. – Naruto, przyszedłeś! – Uśmiechnęła się radośnie, nakładając grubą, wełnianą czapkę na rudą głowę. Naruto zmarszczył brwi, kiedy zauważył różowy bagaż, jaki kobieta za sobą ciągnęła. W drodze dedukcji uznał, że Minato nie może posiadać takiej walizki. Chyba. Co było grane?
- Naruto, chciałabym cię prosić o przysługę. Wyjeżdżam z mężem na weekend. – Zarumieniła się lekko i Naruto kątek oka zobaczył, jak Minato piorunuje ją wzrokiem. – Czy mógłbyś zaopiekować się domem przez ten czas?
- Tylko domem? – Naruto zmrużył podejrzliwie oczy. Nie chciał przecież wkopać się w niańczenie swojego cholernego rodzeństwa.
- Dzieci są u sąsiadki. Podałam jej twój numer telefonu na wypadek, jakby coś się stało.
- W porządku.
Naruto zmarszczył brwi w konsternacji, zastanawiając się nad czymś.
- Przyjedzie po ciebie ktoś? – zwrócił się do Minato, który z kamiennym wyrazem twarzy zaprzeczył. Naruto ze wszystkich sił starał się nie roześmiać. Naprawdę poświęcił całą silną wolę, jaką posiadał, ale nie był w stanie powstrzymać choćby małego uśmiechu cisnącego mu się na usta.
Kushina i jej mąż jadą na romantyczny weekend żeby odbudować dawną namiętność, a przy okazji mają wysadzić Minato w więzieniu.
Ego męża Kushiny na pewno dzięki temu wzrośnie. Naruto mógłby się założyć, że to on wymyślił całą intrygę z romantyczną wycieczką. Przynajmniej w jakimś stopniu zdąży dzięki temu odbudować swoją naruszoną męskość. Naruto miał tylko nadzieję, że w psychicznym, a nie fizycznym tego słowa znaczeniu.
Zmrużył z rozbawieniem oczy, kiedy w drzwiach pojawił się jego ojczym. Mężczyzna wykrzywił usta, wypiął pierś i pokiwał głową jak zabawkowy przyczepiony do maski rozdzielczej samochodu piesek.
„Wygląda prawie jak król zimowego miasteczka”, przemknęło Naruto przez myśl i parsknął nagle śmiechem. Kątem oka zobaczył, jak na ustach Minato również pojawia się kpiący uśmiech.
- Cholerny sukinsyn – mruknął cicho, a Naruto nie mógł się z nim nie zgodzić. Obserwowali, jak mężczyzna kieruje się w ich stronę z dumnie uniesioną głową.
- A ty co, przyszedłeś pożegnać się z tatusiem? – Mężczyzna zaśmiał się, chowając szyję w ramiona. Naruto zauważył, że jego ojczymowi nieco się w święta przytyło. Jego twarz stała się bardziej pyzata, a indycze podgardle większe.
Minato uśmiechnął się kpiąco, po czym powiedział:
- Uważaj, bo mój syn wybije ci kolejnego zęba.
Naruto starał się nie roześmiać, kiedy zobaczyć minę swojego ojczyma, który już miał odpowiedzieć coś obraźliwego. Niewielkiego poruszenie lewej ręki Minato wystarczyło, żeby go od tego powstrzymać. Wyminął ich z groźnym warknięciem i skierował się w stronę zaparkowanego na podjeździe wozu.
Naruto chciał zapytać, skąd Minato to wiedział. Podejrzewał, że mogła mu o tym powiedzieć Kushina, ale nie był pewny, czy nie uznałaby tego za zdradę męża. Mówiąc mu o tej dawnej bójce nie mogła też chcieć wpłynąć na to, żeby Minato zganił swojego syna. Jedynym sensownym wytłumaczeniem było to, że się Naruto pochwalić. Pokazać Minato, że jego syn nie daje sobie dmuchać w kaszę, że jest tak samo silny jak on.
- Pora już na mnie – usłyszał nagle obok swojego ucha głos Minato i zobaczył go blisko siebie.
„Chce mnie przytulić?”, zapytał sam siebie i zmarszczył brwi.
- Cześć. - Naruto doskonale wiedział, jak głupio to musiało brzmieć, ale zupełnie się tym nie przejął.
- Cześć – odpowiedział mu Minato, po czym uśmiechnął się lekko. Kpiąco i chłodno, tak jak miał w zwyczaju. – Może się jeszcze kiedyś spotkamy.
Naruto również się uśmiechnął. Z całą pewnością siebie i nonszalancją na jaką go stać.
- Może kiedyś.
A później Naruto odebrał od Kushiny klucze i patrzył, jak zielony samochód prowadzony przez jego ojczyma znika z zakrętem.
- Uchiha się na pewno ucieszy – powiedział do siebie Naruto; a uśmiech wciąż nie schodził mu z ust.
Uchiha ucieszy się z wielu rzeczy. Z tego, że Naruto pożegnał się z ojcem, że rozstał się z nim w neutralnych stosunkach, i przede wszystkim dlatego, że będą mieli cały dom jego matki na wyłączność. Tak, to dobre wiadomości. Dobre rozpoczęcie nowego roku.


Bom Bom! 42
Betowała A.
Madara w czasie wojny stracił nogę. Podczas ataku obcych wojsk wybuchła bomba ukryta w zaroślach. Jego brygada w większości zginęła. Przy życiu pozostało jedynie kilku żołnierzy, a wśród nich był właśnie Madara. Plotka głosiła, że w czasie wojny w Korei z jego rozkazu zbombardowano wioskę. Dramatycznym zbiegiem okoliczności on sam przez jeden z wybuchów o mało nie zginął.
Fugaku był jego bratankiem i gdy wyjeżdżał do USA, zabrał stryja ze sobą. Kiedy urodził się Sasuke, Madara był już sędziwym staruszkiem.
Od zawsze było z nim coś nie tak. Rzekomo cierpiał na schizofrenię, ale większość uważała, że jest po prostu szalony. Uwielbił broń, ale nikt w pensjonacie nie podejrzewał, że ma ją u siebie. Zdobył nową, dziewięciomilimetrową Berettę od wojsk amerykańskich podczas walki w Korei. Zachował ją aż do przyjazdu do Kalifornii. Fagaku bardzo pilnował, żeby Madara nigdy nie zostawał sam na sam z jego dziećmi.. Niefortunnym zbiegiem okoliczności podczas spotkania w dopiero co otwartym pensjonacie, Mikoto zapomniała o Sasuke bawiącym się wraz z Itachim w korytarzu. Byli zaledwie kilkuletnimi dziećmi, niemającymi pojęcia o zagrożeniu. Itachi pobiegł po zabawkę do ich pokoju, a Sasuke został sam. Madara wyczuł moment i zabrał go do swojego pokoju.


Naruto był wściekły. Buzujący w nim gniew rozpierał go, chcąc się wydostać. Nie marzył o niczym innym niż odreagowaniu. Nie miał pojęcia, czy wytrzyma takie nagromadzenie wściekłości. Najgorsze było to, że bardzo chciał zareagować inaczej podczas spotkania z ojcem. Nie chciał dawać Minato powodów do jakichkolwiek komentarzy. Tak bardzo pragnął w tamtym momencie być opanowany i chłodny, właśnie taki jak Sasuke. Ale nie potrafił. I ta bezsilność była najgorsza.
Wiedział, że po świętach, kiedy przepustka Minato się skończy i mężczyzna wróci do więzienia, jego problemy nie znikną.
”Może pojawi się coś jeszcze gorszego od mojego ojca?”, przemknęło mu przez myśl. Tak, to było bardzo prawdopodobne.
Wszedł do kawiarni znajdującej się w najmniej uczęszczanej części pensjonatu - w skrzydle, w którym mieścił się również pokój Uchihy. Miejsca w nim były wykupywane jedynie, gdy brakowało już wolnych pokoi w reszcie pensjonatu. Naruto usiadł przy najdalszym, wciśniętym w kąt i odgrodzonym półścianką stoliku. Nie wiedział, dlaczego tutaj przyszedł; chyba nie chciał, żeby Uchiha znalazł go zbyt szybko. Gdyby poszedł teraz do pokoju, Uchiha byłby w nim za kilka minut, o ile już tam na niego nie czekał. Naruto chciał ochłonąć, uspokoić się, ponieważ w tym momencie nie mógł sobie zaufać. Nie chciał w przypływie gniewu powiedzieć czegoś głupiego. Nie chciał też Sasuke pokazać, jaki jest słaby. Uchiha nie powinien widzieć go w takim stanie. Naruto chyba trochę bał się, że zniszczyłoby to wszystko, co do tej pory budował. Nigdy nie chciał, żeby Sasuke mu współczuł albo czuł względem niego litość. To nie na tym zbudowali swoją relację i dziwną przyjaźń. Właśnie ta przyjaźń była najważniejszą rzeczą w życiu Naruto. Dlatego nie chciał, żeby zmieniła się ona w jakikolwiek sposób.
Sasuke nie zjawił się w kawiarni, co Naruto odpowiadało, za to w pomieszczeniu pojawiło się więcej ludzi, dlatego kawiarnia przestała być odpowiednim miejscem do rozmowy.
Dzięki małemu, głośnemu tłumowi mógł się uspokoić i rozluźnić. Obserwacja ludzi sprawiała mu przyjemność. Dopiero po godzinie zdecydował się porozmawiać z Sasuke i powiedzieć mu prawdę o Madarze. Uchiha już dawno przestał być dzieckiem i zasłużył sobie na to, żeby znać prawdę. Nie można go wiecznie oszukiwać i chronić, jak robili to wcześniej jego rodzice. Itachi zdradził Naruto tajemnicę, żeby Sasuke w końcu ją poznał. W odpowiednim momencie. Naruto uznał, że teraz jest najodpowiedniejszy moment.

Sasuke nie było w ich pokoju, kiedy Naruto do niego przyszedł. Blondyn nie przejął się tym zupełnie. Czuł irytację z innego powodu. Sasuke nie rozumiał jego zachowania względem ojca. Widział to w jego oczach podczas rozmowy z Minato. Uchiha nie rozumiał, dlaczego Naruto się bronił. Ale to było nieważne, chciał w końcu powiedzieć Sasuke prawdę. Nie zamierzał dłużej ukrywać przed nim tej tajemnicy. Trochę bał się jego reakcji. Sasuke mógł zacząć się bronić tak samo jak on, gdy rozmawiał ze swoim ojcem. Mógł poczuć się zagrożony i być zły na Naruto za tak długie ukrywanie prawdy. Drzwi otworzyły się gwałtownie, a w progu stanął Uchiha. Na jego twarzy można było dostrzec cień uśmiechu, kiedy zobaczył Naruto.
- Uciekłeś jak tchórz – powiedział, wchodząc do pokoju i zamykając za sobą drzwi. Naruto zmarszczył tylko brwi i wzruszył ramionami. Powinien się teraz roześmiać i powiedzieć coś głupiego, ale nie był w stanie tego zrobić. Patrzył uważnie na swobodne ruchy Uchihy, który odpinał mankiety koszuli i rozpiął kilka guzików tuż przy szyi.
- Musimy porozmawiać, Sasuke – powiedział Naruto, zauważając zmianę na twarzy Uchihy na poważny ton jego głosu.
O czym mógł teraz myśleć Sasuke? Rozmowy na temat czego bał się najbardziej?
„Może myśli, że powiem mu, że wyjeżdżam?”, przemknęło Naruto przez myśl, ale szybko porzucił ten pomysł.
– Przejdźmy się.

Naruto zaprowadził Sasuke nad basen. Uznał, że to odpowiednie miejsce. Spokojne i odosobnione.
Kiedy tam weszli, docierał do nich jedynie stłumiony hałas z zewnątrz i szum pracujących pomp w basenie. Kiedyś o mało nie został tutaj utopiony. Naruto uśmiechnął się do siebie na to wspomnienie i pomyślał, że to musi być naprawdę zabawne. Jego życie było wystarczająco poplątane, a i tak zawsze pojawiało się coś, co komplikowało je jeszcze bardziej. Westchnął ciężko, opuszkami palców dotykając chłodnej tafli wody.
- Pamiętasz jeszcze Madarę?

Mały Sasuke zamknięty w gabinecie byłego żołnierza japońskiej armii myślał, że to część zabawy. Madara pokazał mu swoją ukrytą w szufladzie niewielkiego biurka niewielką Berettę. Nikt nie wiedział, co mężczyzna powiedział wtedy Sasuke. Ale dał mu broń. Nie ustalono również, czy zapomniał ją zabezpieczyć, czy może umyślnie podał dziecku załadowany pistolet. Wcześniej opowiedział Sasuke o sztuce strzelania, i kiedy tylko mały Uchiha dostał broń w swoje ręce, strzelił. Dwa razy. Prosto w klatkę piersiową Madary. Późniejsza sekcja zwłok wykazała, że trafił prosto w serce. Madara zginął na miejscu, a całą sytuację uznano za dramatyczny wypadek. Sasuke zabił człowieka w wieku kilku lat. Dziesiątki psychologów pozwoliło mu zapomnieć o tym wydarzeniu. Zarówno rodzina jak i reszta zimowego miasteczka nigdy nie mówiła na ten temat. Mediom nigdy nie udało się wydobyć tej tajemnicy na światło dzienne.

Sasuke patrzył na niego przeszywającym wzrokiem; z każdym kolejnym słowem Naruto wyraz jego twarzy ulegał zmianie. Uzumaki z zafascynowaniem obserwował płonące, czarne oczy Sasuke, jego wykrzywione we wściekłości czerwone usta i bladą twarz. Nie miał pojęcia, co w tym momencie czuje Uchiha. Chciał go dotknąć, ale kiedy wyciągnął w jego stronę rękę, Sasuke złapał go boleśnie za nadgarstek. Jego silny uścisk przypomniał Naruto ich pierwsze spotkanie i bójkę za Centrum Sportu. Wtedy również zupełnie się nie rozumieli. Dzieliła ich granica, mur. Chcieli wtedy pokazać swoją siłę, udowodnić, że jeden jest lepszy od drugiego.
Później cała ich relacja opierała się właśnie na tym. Aż do tego momentu.
Teraz już nie chodziło o to, kto jest lepszy. Ich rywalizacja straciła sens.
- Naprawdę sądzisz, że uwierzę w twój cholerny żart? – Sasuke uśmiechnął się ironicznie, mrużąc oczy. – Nie bądź idiotą.
- Nie jestem – prychnął Naruto, przybliżając się do niego. Skrzywił się, gdy poczuł, jak Uchiha mocniej zaciska palce na jego nadgarstku. Objął go wolnym ramieniem. Odetchnął głębiej, czując jego zapach.
- Nie kłamię, Sasuke.
Czekał na jego ruch, na to, aż go odepchnie i zwyzywa. Może nawet wrzuci do basenu.
- Skąd to wiesz? – Sasuke odsunął się od blondyna.
- Od Itachiego.
Czuł dziwną satysfakcję, widząc wściekłego, zdezorientowanego Sasuke. Był zupełnie inny niż pewny siebie, arogancki Uchiha, jakiego znał.
- Wiedziałeś o tym tak długo i dopiero teraz mi o tym mówisz? – zapytał Sasuke cichym, złowieszczym głosem, który świadczył o tym, że odzyskał rezon.
- Czekałem na właściwy moment – mruknął Naruto, wybity z rytmu. Sasuke znowu wrócił do dawnej postawy aroganckiego dupka. Czy naprawdę nie interesuje go to, że kiedyś zabił swojego wujka? Nie robi to na nim żadnego wrażenia?
„Był małym dzieckiem, zrobił to zupełnie nieświadomie”, szepnęła jakaś zbłąkana myśl w jego głowie. To na pewno dziwne uczucie dowiedzieć się takiej rzeczy, ale co miał zrobić?
- Jak się z tym czujesz? – zapytał Naruto, przez chwilę obawiając się, że jego słowa mogą być odebrane jako atak. Sasuke wzruszył ramionami.
- Dziwnie – powiedział w końcu. – Teraz wszystko zaczyna się układać w całość.
- Na pewno – szepnął Naruto, kiwając głową.
Uchiha zaczynał przypominać sobie wiele rzeczy, które wcześniej wydawały mu się niezrozumiałe.

Do końca świąt nie rozmawiali już o Madarze, ani o tym, w jaki sposób zginął. Sasuke nie chciał nic słyszeć na ten temat, więc Naruto go nie prowokował.
Przeszli już granicę zwykłej chęci zrobienia sobie na złość. Między nimi było coś dziwnego. To, co ich łączyło, przestało przypominać dawną relację opierającą się na niesamowitym seksie i dziwnej, specyficznej przyjaźni.
Rzadko się widzieli, ponieważ Sasuke przez święta poświęcał całkowicie się treningom. Naruto mógł zostać w pensjonacie i podrywać turystki, ale uznał, że nie ma na to ochoty. Poszedł na stok. Nie, nie czarny oczywiście. Nie był samobójcą, a w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby zmusić go do śmiertelnie niebezpiecznego zjazdu. A nawet jeżeli znalazłby się ktoś, kto mógłby go bezczelnie popchnąć, na przykład Kiba, on nie miał ochoty na podjęcie wyzwania.
Na stoku, na którym się znalazł, było naprawdę dużo ludzi. Musiał uważać, żeby nikogo nie staranować. Trudno było mu się skupić na jeździe, a przede wszystkim – cały czas hamując i przewracając się na śnieg – odreagować. Żałował, że nie może posurfować, że nie jest teraz w Los Angeles. Tam wszystko było dużo prostsze. Ale gdyby nigdy nie przyjechał do tej śmierdzącej śniegiem mieściny, nie poznałby Sasuke.
Uśmiechnął się do siebie na tę myśl. Może gdy Sasuke wróci dzisiaj z treningu, odbudują życie intymne, które ostatnimi czasy bardzo zubożało. Chociaż można było zaryzykować nawet stwierdzenie, że umarło! Prawda, że wydaje się to nieprawdopodobne? Niestety ostatnie wydarzenia znacznie oddaliły ich od siebie.

Po powrocie ze stoku zastał w pensjonacie czekającą na niego Kushinę. Chciała zaprosić Naruto na kolację. Kilkakrotnie już to robiła, jednak teraz nalegała jeszcze bardziej. Zbliżał się koniec roku, a tym samym koniec przerwy świątecznej. To ostatnie dni, jakie Minato spędzał na wolności.
Naruto nie uległ namowom, do których przyłączyła się również matka Sasuke. Nie chciał jeść kolacji z ojcem i wiedział, że nikt go do tego nie zmusi. Nawet Uchiha, który powiedział mu, że ich matki kazały mu nakłonić Naruto do zmiany decyzji. Sasuke nie naciskał. Powiedział mu prawdę i nie starał się go przekonać, nie mówił już nic w tej sprawie. Naruto wiedział jednak, że Uchiha chce, żeby spotkał się z ojcem. Nie rozumiał tego. Nie rozumiał, dlaczego ten cholerny król zimowego miasteczka nie może zaakceptować tego, że Naruto nie czuje z Minato żadnej więzi. A na pewno nie takiej, jaka łączy syna z ojcem.


- W styczniu rozpoczyna się X-Games w Colorado. Pojedziesz z nami.
Naruto nie wiedział, czy było to pytanie, czy stwierdzenie.
- Hej, Uchiha! – Naruto uśmiechnął się lekko, zbliżając do bruneta. Objął go od tyłu, zadzierając głowę, żeby położyć ja na ramieniu Sasuke. – Uważaj na mnie, bo jeszcze wystąpię w tych twoich zawodach i będziesz miał przeciwnika – wymruczał prosto do jego ucha, a jego ręka ni stąd, ni zowąd znalazła się na kroczu Uchihy. Zacisnął palce na jego rozporku.
- Jak będzie, Uchiha? Chcesz się trochę pomocować?
Sasuke zaśmiał się cicho, odwracając do blondyna przodem. Popchnął go na najbliższą ścianę i pocałował mocno, mrucząc, że w mocowaniu się z Uchihą, Naruto nie miał żadnych szans. Uzumaki za wszelką cenę chciał to sprawdzić.

Naruto zjawił się przed domem Kushiny o szóstej rano w Nowy Rok. Zabawne, że przywitał zimowe miasteczko właśnie w tym miejscu, a teraz również tutaj żegna się ze swoim ojcem.
- Przyszedłeś – przywitał się Minato, uśmiechając się z nonszalancją i chłodem. Naruto zacisnął zęby, starając się zachować kamienną twarz. Chciał zachować zimną krew do samego końca. Nie mógł dać po sobie poznać, że wyniosłość Minato cokolwiek go obchodzi.
- Możemy się już nigdy nie spotkać – oznajmił, uśmiechając się lekko. Bez ironii i kpiny, bardzo neutralnie.
- Nie odwiedzisz mnie w więzieniu?
- Nie wiem, może kiedyś.
- Może do mnie kiedyś dołączysz? – Minato spojrzał na niego wyzywająco. – Byłem jednym z najlepszych złodziei w USA. Byłem legendą.
Naruto kiwnął głową. Jego schowane w kieszeniach pięści zacisnęły się mocno.
- Może kiedyś mi o tym opowiesz.
- Naruto! – Kobiecy krzyk odwrócił ich uwagę. Spojrzeli na Kushinę, która pojawiła się w drzwiach domu. – Naruto, przyszedłeś! – Uśmiechnęła się radośnie, nakładając grubą, wełnianą czapkę na rudą głowę. Naruto zmarszczył brwi, kiedy zauważył różowy bagaż, jaki kobieta za sobą ciągnęła. W drodze dedukcji uznał, że Minato nie może posiadać takiej walizki. Chyba. Co było grane?
- Naruto, chciałabym cię prosić o przysługę. Wyjeżdżam z mężem na weekend. – Zarumieniła się lekko i Naruto kątek oka zobaczył, jak Minato piorunuje ją wzrokiem. – Czy mógłbyś zaopiekować się domem przez ten czas?
- Tylko domem? – Naruto zmrużył podejrzliwie oczy. Nie chciał przecież wkopać się w niańczenie swojego cholernego rodzeństwa.
- Dzieci są u sąsiadki. Podałam jej twój numer telefonu na wypadek, jakby coś się stało.
- W porządku.
Naruto zmarszczył brwi w konsternacji, zastanawiając się nad czymś.
- Przyjedzie po ciebie ktoś? – zwrócił się do Minato, który z kamiennym wyrazem twarzy zaprzeczył. Naruto ze wszystkich sił starał się nie roześmiać. Naprawdę poświęcił całą silną wolę, jaką posiadał, ale nie był w stanie powstrzymać choćby małego uśmiechu cisnącego mu się na usta.
Kushina i jej mąż jadą na romantyczny weekend żeby odbudować dawną namiętność, a przy okazji mają wysadzić Minato w więzieniu.
Ego męża Kushiny na pewno dzięki temu wzrośnie. Naruto mógłby się założyć, że to on wymyślił całą intrygę z romantyczną wycieczką. Przynajmniej w jakimś stopniu zdąży dzięki temu odbudować swoją naruszoną męskość. Naruto miał tylko nadzieję, że w psychicznym, a nie fizycznym tego słowa znaczeniu.
Zmrużył z rozbawieniem oczy, kiedy w drzwiach pojawił się jego ojczym. Mężczyzna wykrzywił usta, wypiął pierś i pokiwał głową jak zabawkowy przyczepiony do maski rozdzielczej samochodu piesek.
„Wygląda prawie jak król zimowego miasteczka”, przemknęło Naruto przez myśl i parsknął nagle śmiechem. Kątem oka zobaczył, jak na ustach Minato również pojawia się kpiący uśmiech.
- Cholerny sukinsyn – mruknął cicho, a Naruto nie mógł się z nim nie zgodzić. Obserwowali, jak mężczyzna kieruje się w ich stronę z dumnie uniesioną głową.
- A ty co, przyszedłeś pożegnać się z tatusiem? – Mężczyzna zaśmiał się, chowając szyję w ramiona. Naruto zauważył, że jego ojczymowi nieco się w święta przytyło. Jego twarz stała się bardziej pyzata, a indycze podgardle większe.
Minato uśmiechnął się kpiąco, po czym powiedział:
- Uważaj, bo mój syn wybije ci kolejnego zęba.
Naruto starał się nie roześmiać, kiedy zobaczyć minę swojego ojczyma, który już miał odpowiedzieć coś obraźliwego. Niewielkiego poruszenie lewej ręki Minato wystarczyło, żeby go od tego powstrzymać. Wyminął ich z groźnym warknięciem i skierował się w stronę zaparkowanego na podjeździe wozu.
Naruto chciał zapytać, skąd Minato to wiedział. Podejrzewał, że mogła mu o tym powiedzieć Kushina, ale nie był pewny, czy nie uznałaby tego za zdradę męża. Mówiąc mu o tej dawnej bójce nie mogła też chcieć wpłynąć na to, żeby Minato zganił swojego syna. Jedynym sensownym wytłumaczeniem było to, że się Naruto pochwalić. Pokazać Minato, że jego syn nie daje sobie dmuchać w kaszę, że jest tak samo silny jak on.
- Pora już na mnie – usłyszał nagle obok swojego ucha głos Minato i zobaczył go blisko siebie.
„Chce mnie przytulić?”, zapytał sam siebie i zmarszczył brwi.
- Cześć. - Naruto doskonale wiedział, jak głupio to musiało brzmieć, ale zupełnie się tym nie przejął.
- Cześć – odpowiedział mu Minato, po czym uśmiechnął się lekko. Kpiąco i chłodno, tak jak miał w zwyczaju. – Może się jeszcze kiedyś spotkamy.
Naruto również się uśmiechnął. Z całą pewnością siebie i nonszalancją na jaką go stać.
- Może kiedyś.
A później Naruto odebrał od Kushiny klucze i patrzył, jak zielony samochód prowadzony przez jego ojczyma znika z zakrętem.
- Uchiha się na pewno ucieszy – powiedział do siebie Naruto; a uśmiech wciąż nie schodził mu z ust.
Uchiha ucieszy się z wielu rzeczy. Z tego, że Naruto pożegnał się z ojcem, że rozstał się z nim w neutralnych stosunkach, i przede wszystkim dlatego, że będą mieli cały dom jego matki na wyłączność. Tak, to dobre wiadomości. Dobre rozpoczęcie nowego roku.

1 komentarz:

  1. KUrcze. Kiedy bym tego nie czytała, to opowiadanie nadal ma to coś, ten klimat... To sprawia, że to niebzpieczeństwo między bohaterami, ta relacja... Jest uzależniająca, po prostu MUSISZ dowiedzieć się co będzie dalej. Czekam na kolejny rozdział!
    K.

    OdpowiedzUsuń

Proszę pisać komentarz pod najnowszą notką.