czwartek, 25 lutego 2010

38. Refuge

Kishisame w słowniku występuje takie słowo jak zmielił. Ponadto ma ono duże zastosowanie w przemyśle kulinarnym ^-^ i kilkakrotnie spotkałam się już w książkach z określeniem, że ktoś zmielił w ustach przekleństwo (bo zakładam, że o ten fragment ci właśnie chodzi), ale mogę oczywiście się mylić.

Sanu jeśli chodzi o Shaolin i Naruto, to rozwinę ten wątek i wszystkiego się dowiecie: co, dlaczego i jak :) W mandze wątek z Bogiem Śmierci wydał mi się ciekawy i chciałam go tutaj jeszcze rozbudować. Co do Sakury, to chciałabym ją jeszcze wprowadzić, chcę jednak żeby miała wejście smoka, o! Tylko na razie nie wiem jak ono będzie wyglądać ^__^ Ekipa filmowa raczej już nie wróci. Chyba, że nowy Bond zacznie szukać Sasuke. W pierwszej części inspirowałam się na innymi rzeczami, niż w części drugiej, dlatego teraz już nie będzie aż tylu postaci komicznych, niemniej kilka nowych. I bardzo dziękuję za końcową uwagę. Naprawdę miło słyszeć ją od takiej blogerki jak ty! :)


Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale dodaje. Umęczyłam się nad nim sama nie wiem czemu i już mi się nie chce nic poprawiać. W niektórych momentach mam wrażenie jakbym to nie ja pisała.



Obudziły go krzyki dobiegające z parteru. Skrzywił się lekko i przykrył głowę poduszką, jednak i to nie pomogło. Zdawało mu się, że wrzask stał się jeszcze głośniejszy. Przekręcił się z głośnym jękiem bezsilnej złości na drugą stronę i leżał tak przez chwilę. Zastanawiał się czy któryś z głosów należy do Sasuke. Teraz nie był w stanie żadnego rozpoznać, docierał do niego tylko zniekształcony hałas. Wciągnął poduszkę z twarzy i skrzywił się, gdy promienie słońca uderzyły go w twarz i niczym kubeł zimnej wody – skutecznie rozbudziły. Przetarł jeszcze ręką oczy i uchylił powieki, patrząc w jasny sufit wnęki, w której leżał.
Pokój, który został mu przydzielony był rzeczywiście piękny, urządzony w tradycyjnym japońskim stylu, z cienkimi, papierowymi ścianami, które były nasączone olejem i zamknięte w drewnianej kracie. Ściany można było rozsuwać tak, iż z kilku mniejszych pokoju powstawał jeden duży. Sypialnia Naruto została stworzona dokładnie z trzech mniejszych pomieszczeń, jak wykalkulował blondyn. Niskie łóżko znajdowało się w jednej z kilku niszy. Główna z wnęk – tokomona, gromadziła w sobie piękne dzieła sztyki i rzeźby, jakich nie brakowało w rezydencji Uchiha, ale w pokoju Naruto znajdowały się wyjątkowe – z okresu Tokugawów, japońskiego baroku. Kolejna wnęka mieściła w sobie niewielką biblioteczkę, a ostatnia – największa, miniaturowy taras, z dwoma fotelami, niskim stolikiem do kawy i wielkim oknem, w którym mieściło się wyjście na balkon. Aktualnie nisza była zasunięta i jedyne światło wpadające do pokoju miało swoje źródło w oknie umieszczonym obok łóżka Naruto. Na podłodze widać było kałuże jasnych promieni pozostawione przez Słońce. W powietrzu unosił się świeży zapach, w którym można było wyczuć zimę. Orzeźwiający powiew chłodu musnął twarz blondyna, który uśmiechnął się lekko i usiadł na łóżku.
Jego wzrok zatrzymał się na krześle znajdującym się przy łóżku.
Jakby ktoś obserwował mnie, gdy spałem. – Przeszło Naruto przez myśl. Zmarszczył brwi, kiedy dodatkowo przy nocnym stoliku znalazł czarną, porcelanową filiżankę, stalową zapalniczkę i długiego białego papierosa. Powolnym ruchem odchylił kołdrę i położył bose stopy na jasnozielonej macie, która pokrywała podłogę. Zabrał do ręki fajkę i przybliżył ją do nosa. Poczuł znajomy zapach tytoniu. Zmrużył oczy i już miał sięgać po filiżankę, jednak uprzedziło go szybkie pukanie. Nie zdążył nawet odłożyć papierosa, gdy drzwi się otworzyły, a w progu stanął Sasuke Uchiha. Jego czarne oczy prześwidrowały uważnie cały pokój i na moment, jedną sekundę zatrzymały się na filiżance i zapalniczce, by spojrzeć na papierosa w dłoni Naruto.
- Ojciec chce, żebyś zjadł z nim śniadanie – powiedział niskim, wręcz wibrującym głosem. Naruto zmrużył z rozkoszą oczy.
- Och. –Sięgnął po zapalniczkę i przystawił ją do papierosa. Patrząc uważnie na bruneta przekrzywił metalowe wieczko i niewielki płomień musnął końcówkę białego papierosa. Sasuke wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi.
Tradycyjne wejście znajdowało się tylko między pokojami. Do pokoi wchodziło się przez europejskie drzwi.
- Od kiedy palisz? – Zapytał brunet jakby od niechcenia i usiadł na stołku, który znajdował się przy łóżku Uzumakiego. Chłopak zmrużył oczy i zaciągnął się lekko papierosem. Ostatkiem sił opanował się przed kaszlem i z nieco mniejszym wdziękiem niż przypuszczał wypuścił dym w kierunku Sasuke. Ten uśmiechnął się dziwnie i przysunął nieco w stronę niebieskookiego.
- Byłeś tu w nocy?
- Nie – Uchiha zmarszczył brwi i wyprostował się na krześle. Wziął do ręki czarną filiżankę i zmrużył oczy.
- Wiesz do kogo należy? – Naruto kiwnął głową na porcelanę, a Sasuke zabrał od blondyna papieros i przyłożył go do ust.
- Może – powiedział, wypuszczając jednocześnie dym. Szara chmura otoczyła jego twarz. Przyjemny, drażniący zapach zawirował w powietrzu.
- Muszę jeść śniadanie z twoim ojcem? – mruknął Uzumaki i odprężył się wreszcie. Oparł plecy o ścianę i zaczął obserwować bruneta spod półprzymkniętych powiek. Uspokoiło go, że Sasuke nie przejął się tym, że ktoś go w nocy obserwował. Pewnie to był młodszy Uchiha, a teraz nie chce się do tego przyznać, prowadząc z Uzumakim swoją kolejną pokręconą grę.
- A wolisz ze mną?
Naruto prychnął i uśmiechnął się lekko. Z cynizmem i kpiną, ale i z czymś jeszcze, z dziwną, wręcz przewrotną radością.
Nagle poczuł dziwne ukłucie w okolicy brzucha. Odruchowo spojrzał w tą stronę i dotknął go dłonią.
Nie bądź naiwny. Sasuke z dnia na dzień nie może stać się twoim przyjacielem.
Nie uważam go za przyjaciela.
To dlaczego szczerzysz się jak głupia idiotka? Nie wolno ci ufać żadnemu z Uchiha. Każdy z nich chce cię wykorzystać do swoich celów. Będziesz tylko narzędziem w ich dłoniach!
Ja też ich wykorzystuję. Muszę wynagrodzić Sasuke to, co mu wczoraj zrobiłem. To, że przywołałem Boga Śmierci. Dobrze o tym wiesz, że sprowadziłem na niego wyrok. Nie ma już ratunku, jego los jest przesądzony.
Sam zadecydowałeś o jego losie.
Ja…
- Naruto? – poczuł ciepłu dotyk na osłoniętym przedramieniu. Miał na sobie biały t-shirt. Poczuł jak włoski na jego ręce stają dęba, gdy musnęła go dłoń bruneta. Z nieukrywanym przerażeniem w oczach spojrzał na mężczyznę, który wydawał się zaskoczony zachowaniem Uzumakiego. – Coś nie tak? – Zapytał zdezorientowany, a po kilku sekundach Naruto uśmiechnął się przepraszająco.
- Nie.
Wstał z łóżka i podszedł do swoich ubrań, które niedbale rzucił na jeden z foteli znajdujących się we wnętrzu pokoju.
- Czekaj. – Kiedy blondyn już miał wchodzić do łazienki, Sasuke podszedł do niego i złapał za ramię. Widząc pytający wzrok niebieskich oczu dodał: - Nie chcesz chyba chodzić we wczorajszych ciuchach? Zaraz przyniosę ci coś do przebrania. – I zanim Naruto zdążył udzielić jakiejś sensownej odpowiedzi, Uchiha ulotnił się z pokoju niczym wiatr.
- A nich cię – warknął tylko i usiadł na fotelu, z którego zabrał przed chwilą ubrania. Mógł oczywiście iść do łazienki, jednak jakoś nie bardzo chciał, żeby Uchiha zastał go nagiego pod prysznicem. Rodziło się wówczas pytanie: co by wtedy zrobił Sasuke? Jak by się zachował? Przecież to, co było kiedyś jest już dawno skończone. Zostawili ten rozdział w swoim życiu daleko za sobą. Był tylko przyjemnym wspomnieniem. A nawet jeśli, to bogowie! Nie mogą tego zrobić tuż pod nosem ojca bruneta!
Chciałbyś, żeby było tak jak kiedyś?
Hm.
Naruto uśmiechnął sie do siebie i przymknął oczy.
Czy tego chciał? Szczerze powiedziawszy to nie wiedział. Był trochę jak zagubione, niezdecydowane, może rozpieszczone dziecko. A może jak dzikie zwierze, które raz skrzywdzone boi się podejść znowu? Intuicja podpowiadała mu, że lepiej trzymać się na uboczu.
Czy tego chciał? Chciałby znów poczuć smak ekstazy, orgazmu. Chciał uprawiać ostry, brutalny seks z Uchihą, bez żadnych zasad, bez żadnych zahamowań. Chciał usłyszeć jego jęki, swoje własne westchnienia i krzyki. Widzieć jak brunet dochodzi w jego ramionach, jak jego twarz wykrzywia się w odczuwanej rozkoszy, jak po jego bladym ciele spływają krople słonego potu, który później mógłby zlizywać. Chciał znów kochać się w najróżniejszych miejscach, znów przyłapywany, znów odczuwający tę niesamowitą, uzależniającą adrenalinę.
Czy tego chciał?
Nie.
Nie wolno mu ani chcieć, ani marzyć. To boli. Ich życie nie jest już takie jak kiedyś. Dawne problemy wydają się niczym w porównaniu z tym, z czym teraz muszą się zmierzyć. Teraz nie jest już tak prosto, tak zabawnie. Nie chce znać prawdy od Uchihy, nie chce wiedzieć dlaczego go zostawił, dlaczego jest teraz tutaj. Nie chce nic.
Musi tylko wypełnić swoje zadanie. Odnaleźć płótna, odnaleźć klucze i wrócić do Shaolinu. Zrobić to, do czego został stworzony. To dlatego stał się tym, kim jest teraz. Musiał dorosnąć szybciej i brutalniej. Musiał z dnia na dzień stać się kimś, kim bał się stać.
Dopiero wtedy zrozumiał, na czym to wszystko tak naprawdę polega.
- Masz. – Z zamyślenia wyrwała go kula ciemnego materiału, który uderzył go w twarz, po czym spadł jakby nigdy nic na jego kolana. Zerknął na stojącego w drzwiach Sasuke, który machnął tylko ręką i odszedł, mrucząc, żeby Uzumaki się pośpieszył. Naruto zabrał wszystkie rzeczy i poszedł do łazienki. Zamknął ją dla pewności, jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że jeśli tylko Uchiha będzie chciał, żadne zamknięcie nie będzie stanowiło dla niego problemu.
Rozebrał się i wszedł pod prysznic, momentalnie odkręcając zimną wodę.

~~***~~

- Gdzie jest twój hotel?
- Kilka przecznic dalej od twojego mieszkania. Skręć teraz w lewo. To jeden z droższych hoteli, bardzo amerykański. Gaara się postawił.
Sasuke nic nie odpowiedział, kiwnął jedynie głową i skręcił, tak jak powiedział mu Uzumaki.
- Mam nadzieję, że nikogo w nim nie zastaniemy.
- Dlatego wejdę tam sam. Dam ci znać, gdyby coś było nie tak.
- Niby jak dasz mi znać? – Uchiha spojrzał na niego ze złością. – Idę z tobą.
- Co się tak boisz? Myślisz, że ucieknę, czy zadzwonię po Sunę, żeby przyjechała i cię zgarnęli? – Naruto uśmiechnął się, po czym wysunął swój różowy język i oblizał bardzo powoli usta. W jego oczach lśniły złośliwe, zaczepne ogniki. Sasuke zaśmiał sie cicho.
- To my ci mamy zapewnić ochronę przed Suną.
- I ty niby jesteś tą ochroną?
- Nie – odpowiedział mu tylko, po czym z rozbawieniem zobaczył nagłe zdziwienie, które wymalowało się na twarzy blondyna tak szybko, że chłopak nie zdołał je zatuszować żadną ze swoich licznych masek. Sasuke uśmiechnął się mściwie i udając, że nie słyszy pytań blondyna, włączył radio, które automatycznie nakierowało go na stację raperską. Nawet nie pamiętał kiedy i dlaczego zaczął namiętnie słuchać tego gatunku muzycznego. Rozległ się rytmiczny głos jakiegoś mężczyzny wyśmiewający japońskich policjantów, a gdy piosenka doszła do refrenu Naruto zmienił nagle stację. W głośnikach zapiszczała gitara elektryczna i zaraz po niej zawył rockowy wykonawca. Sasuke skrzywił się i na powrót przełączył stację.
- Raper się kurwa znalazł! – Syknął tylko blondyn, po czym znów zmienił kanał.
- Przełącz – powiedział głosem zbyt cichym, by przebić dźwięk elektrycznych instrumentów, dlatego po raz kolejny przełączył.
- Debil – mruknął tylko blondyn, odwrócił się do okna, a Sasuke nie mógł powstrzymać uśmiechu, gdy przypomniało mu się, jak jechali do rodziców Sakury. Wtedy również blondyn się obraził i dobry kawałem czasu się do niego nie odzywał. Teraz Uchiha już nawet nie pamiętał za co. Westchnął i pogłośnił swoją stację.


- Siedź. – Naruto ostrzegawczo wymierzył w niego palcem. Jego oczy wyrażały zdenerwowanie, reszta twarzy pozostała obojętna. Sasuke zmrużył oczy patrząc na blondyna i wbrew jego woli otworzył drzwi samochodu i wyszedł. Nie minęła sekunda, jak Uzumaki przycisnął go do tylnich drzwi. Uchiha zaskoczony takim obrotem sprawy nawet nie zdążył zaprotestować. – Mówiłem ci do jasnej cholery żebyś siedział na dupie! Poradzę sobie sam!
- Zostaw. – Szarpnął za nadgarstki Uzumakiego, który trzymał go mocno za poły kurtki. – Co jest w twoim pokoju takiego, że nie chcesz mi tego pokazać?
- Gaara!
- Gaara cię zabije jeśli cię spotka, dobrze o tym wiesz! – Warknął Sasuke, a jego wściekłość powiększyła się jeszcze bardziej, gdy zobaczył jak stali się główną atrakcją w ulicznym przedstawieniu.
- Nikt mnie nie może zabić. Ty o tym powinieneś wiedzieć najlepiej. – Nagle głos Naruto stał się cichy i chłodny. Uchiha jeszcze nigdy nie słyszał u blondyna takiego tonu nawet, jeśli ustami Naruto przemawiał Kyuubi.
- Nie jesteś nieśmiertelny, nie jesteś Bogiem.
- Och, tego nie możesz wiedzieć. Za to, że poświęciłem ciebie, sam uzyskałem moc – wyszeptał. W jego oczach Sasuke zobaczył obłęd. Szaleństwo czyste i prawdziwe, psychozę, która nie może znaleźć ujścia. W jego oczach na moment zobaczył brutalność i bezwzględność - zło. Naruto pozwolił mu to zobaczyć? Czy wymsknęło mu się to spod kontroli?
Uchiha przymknął oczy i puścił nadgarstki blondyna, który nie czekając na nic odszedł. Sasuke zsunął się po drzwiach. Uklęknął i schował twarz w dłonie.
Naruto był potworem. Cokolwiek by zrobił lub nie, chłopak już nim pozostanie.
Nie wiedział jak i dlaczego Naruto go wrobił. Nie wiedział nawet w co, jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że za to, co zrobił Uzumaki Sasuke będzie musiał zapłacić najwyższą cenę.

~~***~~

Naruto gorączkowo wpadł do pokoju, rozejrzał się w koło i podbiegł do łóżka. Schylił się i wyciągnął z niego plecak. Otworzył go pośpiesznie i zajrzał do środka. Kiedy zobaczył, że wszystko znajduje się na swoim miejscu odetchnął z ulgą i zapiął wszystkie zamki w torbie. Odwrócił się i już miał wychodzić, ale zatrzymał go pewien szczegół znajdujący się na stoliku pod oknem. Krzesło było od niego odsunięte tak, jakby ktoś na nim siedział, a na blacie pozostawiona czarna porcelanowa filiżanka i biały długi papieros. Naruto podszedł do stołu, jednak nie zobaczył nigdzie zapalniczki. Wyciągnął rękę przed siebie, z zażenowaniem widząc jak palce mu drżą. Złapał papieros i przybliżył go do nosa. Znów ten sam znajomy, drażniący zapach. Zapach wspomnień. Już miał sięgać po filiżankę, jednak opamiętał się w ostatniej chwili. Odwrócił się zamaszyście i wyszedł z pokoju, głośno trzaskając drzwiami.
~~***~~

Naruto westchnął cicho i odchylił głowę, opierając ją na wezgłowiu kanapy. Jego opalona szyja była teraz idealnie wyeksponowana. Klatka piersiowa unosiła się powoli, miał lekko rozchylone usta. Sasuke patrzył na niego uważnie, popijając sake.
- No i co teraz? – Ciszę przerwał Uzumaki, sięgnął po swój kieliszek i wypił jego zawartość na wdechu. Skrzywił się przy tym minimalnie.
- Jutro pojedziemy do rezydencji i ojciec zabierze cię do świątyni. Będzie chciał, żebyś otworzył drzwi.
- A mam je otwierać?
Sasuke westchnął. Nie miał pojęcia czy otworzenie wrót do tajemnicy ich rodziny było dobrym rozwiązaniem. Prawda była taka, że nie wiedział co się za nimi kryje. Zwykłe legendy nie dawały na nic pewności.
-No więc? – Ponaglił go Naruto, który teraz przypatrywał mu się uważnie. Uchiha nie miał wątpliwości co do tego, że chłopak wyczuł jego wahanie.
- Konsekwencje ich otwarcia mogą być nieodwracalne. Nie wiem czy będziesz umiał je otworzyć. Legenda mówi, że jedynie za pomocą płócien można to zrobić.
- A co z kluczami?
- Klucze znajdują się w środku – spojrzał na blondyna, który wyraźnie spiął się, słysząc to. Blondyn chrząknął znacząco i pozwolił Sasuke kontynuować. – Jeśli znajdzie się płótna i je rozszyfruje wszystko będzie jasne.
- Twój brat zna tą legendę?
- Tak, a co?
- Nic, tak pytam tylko.
Sasuke zmrużył oczy, jednak nic nie powiedział.
- Ojciec chciał, byś już dzisiaj poszedł z nim do świątyni – mruknął cicho i zamknął oczy oddychając głęboko. Jego spięte mięśnie rozluźniły się nieco.
- Nie chcesz tego, prawda? – Nagle usłyszał głos blondyna bardzo blisko. Uchylił powieki, by zobaczyć jego twarz oddaloną zaledwie o kilka centymetrów od swojej. Czuł ciepły oddech chłopaka na policzkach. Uzumaki pochylał się nad nim, jedno kolana mając na oparciu fotela, a drugą nogą wsunął między nogi bruneta. Sasuke uśmiechnął się lekko.
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo nie.
Przymknął powieki i westchnął głośno. Spięte mięśnie twarzy rozluźniły się pod nieoczekiwanym dotykiem dłoni. Momentalnie otworzył oczy, by zobaczyć pochylającego się nad nim blondyna.
- Co robisz? – Szepnął tak cicho, że nie miał pewności, czy Naruto to słyszał.
- Chcesz powiedzieć mi prawdę? – Czuł nierówny oddech Uzumakiego. Gorąco jakie od niego emanowało było wręcz namacalne. Różowe, suche wargi rozchyliły się lekko, a blondyn przekrzywił głowę.
- Nie chciałeś jej słyszeć. – Uchiha czuł jak jego oddech również przyśpiesza. Przełknął ślinę, a jego oczy spoczęły na ustach Naruto. Nie mógł oderwać od nich wzroku. Patrzył zafascynowany jak poruszają się wypowiadając kolejne słowa.
- Powiedz mi ją. – Ręka chłopaka znalazła się nagle w czarnych włosach. Uzumaki nawinął sobie kilka kosmyków włosów na palce i pociągnął lekko. Sasuke zmrużył oczy.
- Chcesz wiedzieć dlaczego wróciłem do Japonii?
- Tak.
Przyjemny zapach cytrusów unosił się w powietrzu. Intensywny i prawdziwy zapach energetycznych owoców. Sasuke uważnie przyjrzał się twarzy blondyna. Jasnym pasemkom, szalenie niebieskim, wręcz obłędnym oczom.
Uchiha podświadomie cieszył się, że Naruto początkowo nie chciał znać prawdy. To było wygodne dla niego. Mógł schować swoje wady za kurtyną i rozpocząć nowe przedstawienie. Teraz przecież zaczynali od nowa, to dlaczego nie można by wymazać wszystkiego? Z każdą kolejną chwilą spędzoną z Uzumakim Sasuke zaczynał nabierać pewności, że można zostawić to pół roku pod zasłoną. Lepiej jest w końcu nie wiedzieć wszystkiego.
- Czemu to cię tak nagle zaczęło interesować? - Zadał w końcu pytanie. Patrzył jak blondyn odsuwa się od niego i siada na fotelu naprzeciwko Sasuke.
- A czemu tak nagle nie chcesz mi tego mówić?
- Straciłem ochotę do zwierzania się nowemu Naruto.
- Wolisz starego Naruto? Jemu byś się zwierzył?
- Może. - Sasuke uśmiechnął się, kiedy zobaczył jak chłopak nalewa sobie alkoholu. Nie chciał mu mówić. Nie chciał psuć nowej więzi jaka się między nimi zrodziła. Dużo słabsza niż poprzednia, ale na swój sposób fascynująca, niepokojąca. Była trochę jak ogień w zapalniczce. Bez silnego płomienia, lecz jeśli umiało się nim odpowiednio posłużyć, można było zrobić krzywkę.
- Przyniosę coś mocniejszego. - Zanim blondyn zdążył zaprotestować, Sasuke wszedł do kuchni.

środa, 17 lutego 2010

37. Refuge

Droga Sanu, na początku chciałabym ci bardzo podziękować za szczery komentarz.
Jeśli chodzi o fabułę, to w tym rozdziale część tajemnic zostanie już wyjaśniona. Mnie delikatnie mówiąc zaczęły one "denerwować", a już nie mówię o Was. Dla Was dopiero musiały być wkurzające! :)
Co do Naruto – Uzumaki nie kanoniczny, bo ja po prostu nie lubię tego mangowego Naruto. Ostatnio przyznam się, że zaczęłam czytać mangę i skręcało mnie od środka, kiedy były sceny z jego udziałem. Dla mnie to taki Jezus w wersji mniej cenzuralnej. Wszystkich nawraca na dobrą drogę, tylko Uchihy nie może.
W pierwszej części Uzumaki może i był naiwny, jednak teraz dorósł, nie jest już gówniarzem, jakim był na początku. Nie chcę kreować go tak jak wykreował go jego autor.
Fabuła za kilka rozdziałów zwolni. Będą sobie żyli mniej więcej tak jak kiedyś u Fajfusów, więc nie martw się, nie będzie aż tyle mafii :)
A jeśli o mafii mowa, co cóż. Rodzina Soprano i inne "edukacyjne" tasiemce uzależniają :)
Za niedługo też zaczną budować więź. Na razie sobie nie ufają to chyba logiczne. Minęło pół roku, zmienili się, muszą poznać się na nowo, od razu przecież nie wskoczą sobie na tyłki i nie będą się gździć jak króliki. Nie wiem czemu uważasz, że już nie będzie Sasunaru. Jeśli chciałabym zmienić paring lub coś, powiedziałabym wam o tym.

Teraz radzę się skupić.
Zapraszam.


Chłodne, mroźne powietrze uderzyło Sasuke w twarz. Płatki śniegu, które wciąż leciały z nieba, po zetknięciu z twarzą Uchihy, topiły się momentalnie. Ciepłe krople spływała niczym łzy po policzkach bruneta. Mężczyzna spojrzał na idącego przed nim Uzumakiego. Jego ciało drżało ledwo dostrzegalnie z zimna. Dwóch ochroniarzy idących po obu stronach blondyna nie pozwalało mu ubrać kurtki, którą trzymał jeden z goryli. Z pewnością nie domyślili się, że w kurtce może być zwój. Mogli zabrać ją dla ostrożności, albo z czystej złośliwości.
- Pojedziemy dwoma autami. Spotkamy się na miejscu. – Warknął Fugaku, kiedy wszyscy znaleźli sie już na parkingu. Tutaj wiał zimny wiatr, Sasuke spojrzał ukradkiem na blondyna, który uśmiechał się z rezerwą. – Itachi, jedziesz z nim – ojciec nerwowym ruchem ręki wskazał Uzumakiego. – Ty – w tym momencie odwrócił się do bruneta – ze mną. – Dokończył i zmrużył oczy. Sasuke skłonił się lekko, jednak nie opuścił wzroku, wciąż patrząc na twarz ojca.
Kiedy wsiadali do samochodów, zobaczył jak Naruto umyślnie potyka się, by wpaść na plecy Itachiego. Jego brat odwrócił się i pomógł chłopakowi wejść do samochodu. Sasuke prychnął tylko po nosem i wsiadł do auta, którym miał jechać.
- Myślałem, że lepiej sobie poradzisz. Zawiodłem się na tobie. – Kiedy ruszyli, pierwszy odezwał się Fugaku. Jego głos był ostrzejszy niż zazwyczaj.
- Przepraszam - mruknął cicho. Spojrzał na wnętrze samochodu, który był urządzony na wzór limuzyny, jednak stosunkowo od niej mniejszy. Posiadał przyciemniane szyby i skórzane fotelu. Od powrotu do Japonii był w nim dopiero drugi raz. Samochód służył, jako główny transport szefa mafii. Rzadko zdarzało się, by jeździł z nim ktoś jeszcze.
- Masz chociaż płótno?
Sasuke spojrzał na swojego ojca. Jego oczy ukryte pod zmarszczkami błyszczały groźnie. Westchnął cicho.
- Tylko mi nie mów, że go nie zdobyłeś! – Krzyknął Fugaku i mocno zacisnął usta, tak, że tworzyły cienką, złowieszczą linię na jego ponurej twarzy. Sasuke milczał przez chwilę rozważając odpowiedź. Zastanawiał się, czy w tych okolicznościach Naruto oddałby płótno. Biorąc pod uwagę ich sytuację, może udałoby się je odzyskać?
- Ma je chłopak, z którym jedzie Itachi.
- Ten blondyn? – Ojciec Sasuke wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Coś między chrząknięciem, a gardłowym warknięciem. Młody Uchiha kiwnął głową. – Nie miałbym do niego takiego zaufania. Trzeba powiedzieć Itachiemu, żeby mu je wziął. – Fugaku już wyciągnął komórkę.
- Zbyt dużo ryzykuje, by nas teraz oszukać.
- Nie widziałeś jego twarzy? Tych oczu?!
- Oczu? – Sasuke zmarszczył brwi. On chyba nie…
- Miał je czerwone. Czerwone jak krew. Jak jakiś demon! Przyszedł, żeby nam odebrać płótna, które zdobyliśmy! – Krzyknął mężczyzna i uderzył w drzwi, przy których siedział. Zmielił w ustach szpetne przekleństwo i spojrzał ze wściekłością na swojego syna. Sasuke siedział bez ruchu wpatrując się w ojca. Czekał aż się uspokoi.
- On jest zwykłym człowiekiem. Nie jest w stanie nam zagrozić. Kiedy otworzymy drzwi świątyni nikt nie będzie nas w stanie powstrzymać.
- Nasz przodek w końcu się uwolni i zwróci nam władzę. – Fugaku zaśmiał się cicho.
- I co wtedy? – Sasuke zmrużył oczy. Nie chcąc patrzeć na twarz ojca, odwrócił spojrzenie na szybę, za którą krajobraz przesuwał się powoli.
- Będzie tak jak kiedyś. Uchiha odzyska władzę. Gdyby nie ten cholerny Madara, jego ojciec już dawno by nam ją zapewnił.
- Ojciec, który był demonem.
- Coś sugerujesz? – Warknął na niego i wyciągnął z małego barku butelkę z ciemnego szkła. Bez słowa podał mały kieliszek brunetowi i nalał do niego alkoholu. Zaraz potem wlał go do swojego kieliszka.
- Skoro blondyn jest demonem może nam pomóc.
Fugaku prychnął.
- Oczywiście, że nim nie jest. To jakiś cholerny chińczyk. Chińczycy mają swoje demony, a Japończycy swoje.
- Płótna można wykorzystać na wiele sposobów. Wiesz, że Gaara chce je pozyskać dla siebie a Triada dla siebie. Oni również mają swoje tajemnice.
Fugaku zamyślił się.
- Ameryka chce je zniszczyć. Mówi, że nam zagrażają.
- Wiem.
- Niby skąd? – Prychnął, po czym dolał sobie alkoholu. Wokół jego usta znajdowały się głębokie bruzdy, kiedy się uśmiechał zmarszczki powiększały się jeszcze bardziej. – Jeśli ten chłopak jest demonem może uda nam się otworzyć drzwi bez płócien? – Fugaku spojrzał na syna z obłędem. Zaśmiał się i poklepał Sasuke po policzku.
- Chyba żartujesz. On nie może być demonem – warknął Uchiha i odtrącił dłoń mężczyzny. Odstawił kieliszek do barku.
- My możemy zabijać wzrokiem, to on równie dobrze może być demonem.
Pewnie nawet Czarodziejką z Księżyca – przebiegło przez myśl Sasuke, jednak nie powiedział tego głośno. Zacisnął mocniej usta i odwrócił się w stronę okna. Naruto zmienił się i nie był już naiwnym dzieciakiem, a Uchiha przejął chyba jego rolę sypiąc tandetnymi tekstami.
- To może nie być takie proste jak się wydaje.
- Największe pomysły cechuje prostota. – Uśmiechnął się, a Sasuke zdawało się, że bruzdy na jego policzkach stały się głębsze niż kiedykolwiek.

~~***~~

Naruto odchylił głowę do tyłu i patrzył spod półprzymkniętych powiek na Itachiego, który rozmawiał o czymś z drugim mężczyzną. Lekki uśmieszek nie mógł zniknąć Uzumakiemu z twarzy i umyślnie, co chwila oblizywał usta. Kilka razy widział jak brat Uchihy zerka w jego stronę, ale było to jedynie zimne, obojętne spojrzenie, w którym nie doczytał się żadnej emocji. Światła ulicy odbijały się na jego bladej twarzy, długie czarne włosy opadały na ramiona. Naruto wyprostował się i już teraz otwarcie zaczął gapić się na Uchihe. Ten po kilku sekundach również na niego spojrzał. Naruto uśmiechnął się do niego głupio, tak jak kiedyś. Życie naprawdę jest prostsze, kiedy mają cię za debila.
- Czemu masz długie włosy? – Zapytał po angielsku. – Jesteś kobietą? Kiedyś znałem pewnego transwestytę i on… - Jeden szybki ruch wystarczył, by powalić Naruto na podłogę samochodu. Itachi złapał go mocno za gardło i ścisnął je z całej siły. Blondyn z desperacją wciągnął powietrze. Postarał się, by jego oczy wyrażały przerażenie i strach.
- Nie udawaj takiego głupiego – wyszeptał Itachi, a Naruto przełknął ślinę, co z pewnością wyczuł mężczyzna. Jego czarne oczy zalśniły czerwienią. – Nie pogrywaj ze mną. Słyszałem o tobie wystarczająco dużo.
- Niby… c-co? – Zacharczał, ponieważ Itachi wciąż trzymał go mocno. Skóra chłopaka zaczęła sinieć, a załzawione oczy spojrzały na Uchihe dziwnie. Po kilku długich sekundach mężczyzna puścił Uzumakiego. Chłopak pozostał na podłodze. Uklęknął i nieprzerwanie patrzył na brata Sasuke, łapał oddech.
- Umiesz zabijać.
Naruto prychnął i uśmiechnął się z politowaniem.
- A wiesz jak zabijam? Wiesz to? – Powtórzył pytanie i usiadł na fotelu, naprzeciw bruneta. Mężczyzna obok niego słuchał uważnie, jednak jego mina zdradzała, że nie rozumie za wiele z konwersacji. Uzumaki podświadomie cieszył się z tego faktu. Coś mu mówiło, że lepiej, by ta rozmowa pozostała jedynie pomiędzy nim a Itachim. W końcu to część planu. Jego własnego, prywatnego przedstawienia.
Jesteś szalony.
Myślisz, że się im to spodoba?
Przynajmniej będą wiedzieć z czym mają do czynienia.
Chyba z kim.
Wątpię czy w tym wypadku wezmą cię za człowieka.
- Wiem o tobie wystarczająco dużo by cię zabić.
- Czemu chcesz mnie zabijać? – Naruto zdziwił się. Zerknął na szybę i zobaczył pojedyncze płatki śniegu osadzone na jej powierzchni, przeczesał ręką włosy i ponownie spojrzał na Itachiego. Uśmiechnął się uśmiechem niebezpiecznym i dzikim.
- Współpracujesz z Choujim, jesteś jednym z głównych wrogów Triady, zagrażasz nam.
- I?
- To nie są wystarczające powody? – Mężczyzna zmrużył oczy. Teraz Naruto mógł się przestraszyć. Chłopak przełknął ślinę.
- Nie – powiedział cicho i po raz pierwszy od tej rozmowy uciekł wzrokiem w kąt. W odpowiedzi usłyszał cichy śmiech bruneta. Nie spojrzał na niego, siedział wpatrzony w mijany za szybą krajobraz. Coś było nie tak i doskonale zdawał sobie z tego sprawę, niepokojące było jednak to, że czuł, iż ma niewystarczająco dużo siły, by stawić czoła Itachiemu. Teraz - w tej chwili, gdy spojrzał na niego, a w jego oczach Naruto zobaczył obłęd. Niezachwiany, czysty obłęd, który myślał, że należy tylko do niego. Zaklął w myślach.
- Sai powiedział mi kiedyś o chłopcu, który nosił w sobie śmiertelnie niebezpieczną energię. Potrafił nią zabijać ludzi i osłaniać swoje ciało. Miał w sobie ogień boskiego pochodzenia.
- Niby do czego zmierzasz? – Naruto przełknął ślinę i pochylił głowę, by patrzeć na Itachiego spod przydługiej grzywki. Twarz Uchihy zza pasma jego jasnych włosów wydawała się jeszcze bardziej tajemnicza.
- Chłopiec ten nosił w sobie demona, który ma zniszczyć świat. Mój nauczyciel, dawno temu opowiedział mi legendę o dziewięciu demonach, które żyły na Ziemi. Jeden z nich był wyjątkowo silny. Kilkakrotnie swoją mocą przewyższał inne demony.
Nagle samochód zatrzymał się. Naruto szybko wyjrzał przez okno. Znajdowali się na podjeździe przed wielką rezydencją. Obok nich zatrzymał się samochód, którym jechał Sasuke. Po chwili można było usłyszeć jakiś krzyki. Wysiadł z samochodu, popchnięty przez Itachiego.
- I co z tym demonem? – Zapytał ściszonym głosem przybliżając swoją twarz do ucha bruneta.
- Zadaniem najsilniejszego demona było zniszczenie świata. Ja mam mu w tym przeszkodzić – wyszeptał brunet z uśmiechem na ustach, którego Naruto nie umiał zinterpretować. Przez moment zobaczył w oczach mężczyzny czerwień, po czym musiał się odwrócić, wołany przez starszego mężczyznę stojącego obok Sasuke. Młodszy Uchiha patrzył na niego zimnym, pustym wzrokiem. Naruto wzdrygnął się czując jego spojrzenie na sobie. Było w nim coś, czego Itachi nie miał w swoich oczach. Coś, co podświadomie wywołało dreszcz na plecach blondyna. Coś, co pociągnęło go w stronę Sasuke.
- Mój ojciec cieszy się, że tyle dla niego ryzykujesz i przyjmuje cię do naszej rodziny.
- Już tak bardzo mi ufa? – Naruto zmrużył podejrzliwie oczy. Coś mu tu nie grało. Yakuza jest nieufna wobec obcych, Uchiha są nieufni.
- Złożysz przysięgę. Ręczę za ciebie – powiedział Sasuke, a Uzumaki z wrażenia wciągnął do płuc powietrze. Po chwili uśmiechnął się z ironią.
- Ręczysz za mnie?
- W zamian za ochronę przez Suną i Triadą oddasz płótno.
Teraz Naruto prychnął, jednak po chwili kiwnął głową. Głowa klanu Uchiha patrzyła na niego uważnie, jakby studiując każdy najmniejszy ruch chłopaka. Ukłonił się jej lekko, nie opuszczając wzroku.
Mężczyzna skinął głową i powiedział coś po japońsku. Zapewne było to skierowane do Naruto, a Sasuke miał przetłumaczyć.
- Mój ojciec zaprasza cię do swojego domu.
- Demon dziękuje – powiedział z cwanym uśmieszkiem na ustach Naruto. Sasuke spiorunował go spojrzeniem i przetłumaczył. Z miny starszego, Uzumaki wywnioskował, że nie zostały mu przekazane słowa blondyna w dokładnym ich znaczeniu. Ponownie spojrzał na Sasuke, po czym poszedł za nim do rezydencji.

~~***~~

Rezydencja klanu Uchiha została wybudowana przez Madare, który był odnowicielem starożytnego klanu. Liczyła sobie blisko dwieście lat, jednak przez cały okres swojego trwania, była często odnawiana i unowocześniana. Łączyła w sobie wczorajszą i dzisiejszą Japonię, jak zwykł powtarzać dumnie Fugaku. Ojciec mieszkał w rezydencji wraz ze swoją młodą żoną, która była bezpłodna, oraz liczną służbą. Prawie cały czas ojciec Sasuke gościł w domu jakichś mniej lub bardziej ważnych gości. Sasuke stwierdził, gdy pierwszy raz przyprowadzono go do posiadłości, że głowa klanu lubi czuć się traktowana jak cesarz. Ojciec niezmiennie chodził w ochroną pod ramie, a sprzątaczki czy kucharki nieprzerwanie były na jego zawołanie. Zawsze traktowany był z największym szacunkiem, a jego wpływy sięgały oczywiście rządu. Powiązany był z niejednym politykiem, zamieszany w niejedną aferę, ścigany przez niejeden organ śledczy.
Sasuke mimowolnie uśmiechnął się, gdy przekraczał próg domu. We wąskim korytarzu już czekały dwie pokojówki. Skłoniły się brunetowi, który wszedł pierwszy.
- Przygotujcie najlepszy pokój dla naszego gościa. – Zaraz za jego plecami zagrzmiał Fugaku i skinieniem dłoni odprawił kobiety. – Mam nadzieję, że podoba ci się rezydencja. Odtąd to będzie i twój dom.
Sasuke przetłumaczył. Nastała chwila ciszy. Naruto uważnie przyglądał się wąskiemu korytarzowi, w którym porozwieszane były papierowe dzieła sztuki, misternie malowane atramentem. Drewniana, wypastowana podłoga lśniła i odbijała światło lamp umieszczonych w suficie. Uzumaki bez słowa przeszedł kilka kroków, po czym odwrócił się do zebranych. Sasuke zobaczył jak na twarz jego ojca wpływa zaskoczenie i oburzenie, już otwierał usta, by coś powiedzieć, jednak blondyn go uprzedził.
- Dziękuję – złożył niski ukłon. – Jest pan bardzo hojny. – I uśmiechnął się uśmiechem, który zaniepokoił Uchihe. Brunet zmrużył oczy. Przetłumaczył.
- Świetnie. Chodźmy do salonu. Później odbędzie się ceremonia zaprzysiężenia.

~~***~~

Naruto stał w ogrodzie ubrany w ciepłą kurtkę, zarzucił na głowę kaptur i patrzył na śnieg, który nieprzerwanie wirował w powietrzu.
- Wesołych Świąt Naruto – usłyszał za sobą cichy, niski głos. Nie odwrócił się, wpatrzony w dal. – Mój ojciec nabrał przekonania, że jesteś demonem.
- Bo nim jestem – mruknął. Z fascynacją przyglądał się parze, która niczym z paszczy smoka, wypłynęła z jego ust.
- To… - zawahał się przez chwilę, jakby nie był pewny, czy aby na pewno może wypowiedzieć to na głos. Bał się? Nie, to było coś zupełnie innego. Może Sasuke to już kiedyś widział? – To był Bóg Śmierci, prawda? Przywołałeś Boga Śmierci.
Naruto westchnął ciężko. Przedstawienie skończyło się kilka godzin temu. Ponownie przywołał w pamięci miny zgromadzonych na ceremonii zaprzysiężenia, gdy poznawał mafijny kodeks - Wakamono no kokoroe. Naruto uznał to za idealną okazję do pokazania tego, z kim tak naprawdę mają do czynienia. Zszokowane wyrazy twarzy były jak brawa za udany występ. Niepokoiły go jedynie miny dwóch braci Uchiha.
Odwrócił się w stronę Sasuke. Stali na moście, pod którym znajdowała się wielka sadzawka. Pod cienką warstwą lodu było widać barwne rośliny – zapewne sztuczne.
- To był Bóg Śmierci – potwierdził cicho. Płatki śniegu zatrzymywały się na czarnych włosach Uchihy, jego twarzy i czerwonych ustach, które stały się momentalnie wilgotne od roztapiającego się śniegu.
- Jak go przywołałeś? – Sasuke zmrużył oczy, a kiedy Naruto odwracał głowę w przeciwną stronę, złapał go za łokieć i szarpnął nim. – Dlaczego, to zrobiłeś?
- Miałem swoje powody. Mówiłem ci o przedstawieniu, pamiętasz? – Uśmiechnął się do niego lekko. Zza cienia kaptura, niebieskie oczy zalśniły złowieszczo.
- Mój ojciec chce, być otworzył drzwi do świątyni, gdzie została ukryta moc naszego klanu.
Naruto zaśmiał się. Odwrócił się od Sasuke w stronę poręczy i oparł na niej łokcie. Powoli przejechał zimnymi dłońmi po twarzy.
- Wkopałem cię. Teraz On już wie. Zrobiłem to specjalnie.
- Co wie?
- Sasuke, ja… - Naruto przełknął ślinę. Czuł jak staje się coraz słabszy, jak słabnie jego głos, wola i umysł. – Ja nie wiem czemu to zrobiłem. Przepraszam Sasuke. Naprawdę przepraszam. – Wyszeptał tak cicho, że nie miał pewności, że Uchiha go usłyszał. Kątem oka zobaczył, jak brunet opiera się plecami o barierkę. Z kieszeni kurtki wyjął paczkę papierosów.
- Zapalisz? – Poprosił i podstawił peta pod nos blondyna. Naruto bez słowa palcami podpalił papieros. Wziął go z ręki Sasuke i włożył do ust. Zaciągnął się lekko. – Nie chce wiedzieć, co zrobiłeś. Nie chce wiedzieć jakie będą tego konsekwencje i kiedy nastąpią.
- Czemu?
- Mam wystarczająco dużo problemów. A ty… - spojrzał na blondyna sugestywnie. – Nie wydaje mi się, że się na mnie mścisz. Nie jesteś tego typu człowiekiem. Z pewnością miałeś jakiś lepsze powód niż zemsta.
- Ty żyłeś zemstą.
- Ale ty nie.
- Jesteś bardziej popierdolony niż ja. – Naruto uśmiechnął się krzywo.
- Staram się – usłyszał w odpowiedzi cichy śmiech. Przymknął oczy.
- Oddałem ci płótno, kiedy znajdziemy kolejne ja również chce je wykorzystać do swoich celów.
- Jeśli je znajdziemy. Płótna trzeba rozszyfrować, a później znaleźć jeszcze klucze.
- Jeden już jest. Najtrudniejszy klucz zdobyty.
- Ta? – Sasuke zaciągnął się i wypuścił dym ustami. W mgle, która powstała wokół jego twarzy był naprawdę piękny. Miał w sobie dziwny magnetyzm.
- W Amazonii.
- Dlaczego nie wykorzystałeś tego klucza? – Naruto zmrużył oczy.
- Za drzwiami, które otworzyłem były kolejne drzwi.
- Czasami naprawdę jesteś debilem.
- Spieprzaj – Naruto jednym szybkim ruchem zgarnął śnieg z poręczy i rzucił nim w stronę bruneta. Mężczyzna dostał puchem prosto w twarz. Spiorunował Uzumakiego spojrzeniem, na co ten uśmiechnął się wrednie, ale dla bezpieczeństwa cofnął się kilka kroków do tyłu.
Sasuke wyrzucił papieros na ziemię i przydeptał go butem. Zbliżył się powoli do Naruto.
- Wiesz, co to jest biała śmierć? – Zapytał nienaturalnie zimnym tonem. Uzumaki mimowolnie wzdrygnął się, pokiwał w zaprzeczeniu głową. Uśmiechnął się prowokacyjnie. – A pokazać ci, co to jest? – Sasuke był już naprawdę blisko blondyna. Naruto wyczuł, że zszedł już z pomostu i znajduje się na kamiennym chodniku. Po jego dwóch stronach były wielkie śnieżne kopy. Przełknął ślinę i już miał coś powiedzieć, gdy Sasuke niespodziewanie popchnął go w bok, tak prze wylądował prosto w białej zaspie. Płatki śniegu wzbiły się w powietrze niczym pył. Po chwili usłyszał śmiech bruneta.
- Kurwa Uchiha! – Krzyknął i udając, że stara się wstać, złapał za kurtkę bruneta i pociągnął go do śniegu. Mężczyzna spadł na blondyna, jednak ten szybko zmienił pozycję i teraz to Uzumaki był na górze. Uśmiechnął się do niego mściwie. – Masz za swoje. A biała śmierć to cukrzyca – wyszeptał tuż przy jego ustach, po czym szybko wstał i ulotnił się do domu. Kiedy szedł szybkim krokiem w stronę werandy słyszał kilka ładnych przekleństw skierowanych w jego stronę. Z niewinnym uśmieszkiem przekroczył próg rezydencji Uchiha.

środa, 3 lutego 2010

36. Refuge

Przepraszam za nieobecność. Postaram się zamieszczać rozdziały w miarę regularnie, ale nic nie gwarantuję. Od stycznia doszło mi kilka czasochłonnych zajęć. Proszę o wybaczenie :)
Rozdział nie sprawdzany, więc jeśli zauważylibyście jakieś błędy, proszę napisać.

- Czemu nie wróciłeś do Shaolin?
A dlaczego ty wróciłeś po mnie? Wtedy w parku. Dlaczego nie umiesz rozpracować mojej gry?
Naruto spojrzał na bruneta, który opierał się od niechcenia o ścianę. Oprócz nich w windzie znajdowało się jeszcze kilka osób. Jakaś kobieta z podejrzanie wyglądającą walizką, para szczebiocząca do siebie słowa, których Naruto nie rozumiał, ale były one wypowiedziane nienaturalnie cienkim, słodkim głosikiem. Mimowolnie przeszedł go zimny dreszcz. Reszta ludzi była tak szara i ponura, że nie miał ochoty na nich patrzeć.
- Matole – warknął cicho Uchiha, gdy nie doczekał się odzewu.
- Nie mów tak do mnie – kątem oka zerknął na kilku ludzi, którzy wysiadali na piętrze, przy którym winda się zatrzymała.
- Kiedyś ci to nie przeszkadzało.
- Ile jeszcze? – Zmienił temat, gdy ponownie ruszyli w górę.
- Trochę.
Naruto odwrócił wzrok od bruneta i spojrzał w sufit. Światło, niczym woda rozlewało się po zewnętrznej stronie. Jego białe łuny mknęły ku ścianą, niknąc w nich. Usta Naruto wygięły się w lekkim uśmiechu.
- Piękne – usłyszał szept tuż przy uchu.
- Tak – odpowiedział po dłuższej chwili. – Trudno się domyślić jak to jest zrobione. – Dopiero w tym momencie spojrzał na bruneta. Spodziewał się usłyszeć jakiś cięty komentarz w stylu: ”ty nigdy nie myślisz”, lub chociaż ironiczne spojrzenie, jednak wyraz twarzy Uchihy pozostawał niezmienny. Był taki, jaki być powinien. Zimny i nieodgadniony. Sasuke siedział pod ciężkim, stalowym murem. W grze, która się teraz toczyła, nikt nie miał przejścia do tej fortecy.
W końcu winda zatrzymała się na ostatnim piętrze. Już na niższych poziomach wysiedli inni ludzie i od dłuższego czasu Naruto został w windzie sam na sam z brunetem.
- Idziemy.
- Zawsze masz wszystko, co najlepsze. – Zauważył Naruto, gdy już stanęli przy drzwiach do mieszkania Uchihy. Mężczyzna otworzył je i przepuścił blondyna przodem. Chłopak posłusznie wszedł do środka.
W pomieszczeniu panował półmrok. Światła miasta wpadające do mieszkania niewiele je oświetlały. Dostrzec można było jedynie nikły zarys mebli. Światło wydobywające się z uchylonych drzwi znajdujących się w głębi mieszkania, przecinało mrok. Zapewne ktoś był w mieszkaniu bruneta. Przełknął cicho ślinę i zerknął na długi i upiorny cień Sasuke. Wpadające światło z korytarza oświetliło pobliskie ściany i przedmioty w mieszkaniu, jednak Naruto nie zwrócił na nie większej uwagi. Bardziej zajęty był studiowaniem powolnych ruchów Uchihy. Mężczyzna poruszał się zdecydowanie za wolno.
Dlaczego zmuszasz mnie do ciągnięcia tego przedstawienia tak długo?
Kiedy usłyszał trzask zamykanych drzwi, szybciej niż kiedykolwiek sięgnął za poły kurtki i odwrócił się. W półmroku oczy Uchihy świeciły mocniej niż zwykle.

~~***~~

Sasuke zaśmiał się. Stał naprzeciwko Naruto i mierzył do niego z pistoletu. Najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że Uzumaki również miał go na celowniku.
- Oddaj płótno. – Odbezpieczył broń i przybliżył się w stronę blondyna. Ten automatycznie również odbezpieczył pistolet. Sasuke dostrzegł na rączce złoty symbol. – Zabijesz mnie z broni, którą ci dałem?
- Należy do Konohy, nie do ciebie.
- Powiedz mi prawdę.
- Rozgryzłeś mnie? – Blondyn błysnął białymi zębami. Uchiha odchylił głowę do tyłu. Przybliżył się o jeszcze jeden krok. Lufa pistoletu dotknęła czoła Naruto. Miał nadzieję, że chłopak nie dostrzegł sekundy, w której się zawahał.
- Wkrótce pogubisz się w tych wszystkich kłamstwach – powiedział cicho, po czym zobaczył jak ręka Uzumakiego trzymająca pistolet opada powoli. Chłopak puścił broń, a dźwięk uderzenia metalu o podłogę poniósł się po mieszkaniu, niczym gong ze świątyni shintoistyczniej.
Gong w świątyniach miał na celu zwołanie duchów.
Uchiha mimowolnie wstrzymał oddech. Nie opuścił broni.
- Ty też Sasuke. Chcesz być taki jak sobie to wymyśliłeś. Niszczysz sam siebie – dodał po chwili. Jego ręce sięgnęły po broń Uchihy. Powoli ją opuściły. Blond pasemka zawirowały, gdy ich właściciel przecząco pokręcił głową. Sasuke westchnął.
- Przez czas, kiedy cię nie było, zapomniałem jak bardzo cię nienawidzę – mruknął cicho i zapalił światło.

~~***~~

Pierwszym, co Naruto zobaczył była para oczu schowana za okularami, które odbiły światło z przedsionka. Czarne pasma włosów opadały na kobiecą bladą twarz.
- Karin? – Uzumaki przeniósł spojrzenie na bruneta, który wydawał się zaskoczony obecnością dziewczyny. - Co tu robisz?
- Kto to jest? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie, skinieniem głowy pokazała na blondyna.
- Jak tutaj weszłaś? – warknął Uchiha i skierował się w stronę drzwi, w których stała kobieta. Dopiero teraz Naruto zauważył, że przedsionek znajduje się na podwyższeniu, jest oddzielony od reszty mieszkania trzema stopniami szklanych schodów. Naruto podniósł wzrok i zobaczył średniej wielkości salon. Za wysokimi oknami mieścił się taras. Ośnieżone krzaki poruszały się leniwie na wietrze, rzucały upiorny cień.
- Dyrektor kazał załatwić wszystko z płótnem.
- Jak tutaj weszłaś, kurwa? Nie miałaś klucza! – Sasuke zdawał się być coraz bardziej wściekły. Dziewczyna przymknęła drzwi, by oddalić się od bruneta.
- Miałam klucz, twój ojciec mi dał!
Naruto stanął na pierwszym szklanym stopniu.
- Kłamiesz.
Zapadła chwila ciszy. Uzumaki przeszedł przez kolejne stopnie i stanął w salonie. Drzwi, w których stała Karin mieściły się tuż przy schodach.
- Włamałam się – wyszeptała w końcu i zwiesiła głowę jak skarcony pies. Naruto mimowolnie uśmiechnął się do siebie. Dziewczyna w pewnym stopniu przypominała mu Sakurę. Automatycznie skierował wzrok na rękę Sasuke, gdy ta drgnęła nerwowo, jakby chciał uderzyć dziewczynę. Powstrzymał się jednak i powiedział do niej coś, czego Naruto już nie rozumiał. Trochę zdziwiło go już na początku rozmowy, że mówili po angielsku, jednak wówczas uznał, że Karin – tak zresztą jak i on – nie umie mówić po japońsku. Teraz zaczął się zastanawiać, co Sasuke chciał mu pokazać, udowodnić, przez rozmowę, by Uzumaki wszystko zrozumiał.
Westchnął, gdy trzasnęły drzwi i Uchiha wraz z Karin zniknęli w pokoju. Z lekkim uśmiechem na ustach rozejrzał się po salonie. Z prawej strony mieściło się wejście do kuchni. Na środku stała wielka, czarna, skórzana kanapa. Obok niej jeden fotel w kolorze wina i wyprofilowana leżanka z materiału, który wydawał się nawet z daleka miękki i miły w dotyku. Ponadto mienił się w żółtym świetle staroświeckich lamp umieszczonych na ścianach. Klosze miały kształt wyrwanej ze starego notatnika karty papieru. Subtelne ideogramy na powierzchni lamp, sprawiały wrażenie, jakby niedawno ktoś namalował je tam atramentem. Naruto przeniósł spojrzenie w stronę telewizora i zaniemówił. Zamrugał kilkakrotnie, po czym podszedł w kierunku drewnianej ściany. W okręgu umieszczony był telewizor, który bez wątpienia mógł się obracać o trzysta sześćdziesiąt stopni. Na niewielkiej półce pod nim stały misternie zdobione ozdoby, w których Naruto rozpoznał też kilka chińskich dzieł. Nie miał pewności, czy to tylko falsyfikaty. Uśmiechnął się lekko, kiedy jego spojrzenie napotkało na białą kulę, w której wyryty był jakiś wzór. Sięgnął po nią.
- Piękna, prawda? – Usłyszał głos bruneta. Nie odwrócił się jednak. Nie dotknął też kuli.
- Prawdziwa? – Zapytał, a Sasuke zaśmiał się cicho. Mruknął coś do Karin i zamknął drzwi do pokoju, w którym była dziewczyna. Uzumaki poczuł, jak mężczyzna podchodzi do niego. Jego kroki odbijały się od drewnianej podłogi. Zerknął na swoje stopy i zobaczył puchaty dywan, na którym właśnie stał. Dywan był biały jak śnieg za oknem. Zszedł z niego i stanął na podłodze. Drewno miało ciemnobrązowy, prawie czarny kolor.
- Oczywiście, że nie. To kopia z muzeum.
- Chińska kopia.
- Kość słoniowa. Piętnaście kul wewnątrz poruszających się niezależnie od siebie. Osiemnasty wiek.
- Siedemnaście. Siedemnaście kul znajduje się w środku – dodał, kiedy Uchiha spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Własność cesarz Qianlonga.
- Niesamowite – wyszeptał Naruto i przybliżył jasną kulę do twarzy.
Uchiha już chciał coś powiedzieć, jednak do salonu weszła Karin. Trzymał na tacy dwa kubki parującego napoju i dwa mniejsze kieliszki, które z pewnością były alkoholem. Sasuke skinął na nią ręką i dziewczyna bez słowa położyła tacę na małym stoliku znajdującym się przed sofą. Brunet powiedział coś do niej po japońsku i dziewczyna skinęła głową, po czym odeszła.
- Poszła sobie? – Zapytał w końcu Naruto, kiedy po raz kolejny tego dnia usłyszał głośne trzaśnięcie drzwi. Tym razem, jak mniemał były to drzwi frontowe.
- Tak. Mamy trochę czasu na…
- Czemu trochę? – Naruto zmarszczył brwi.
- Chodź – mruknął na niego tylko Uchiha, po czym podszedł w stronę wyjścia. Wdrapał się po schodach i podszedł do drzwi, by je zamknąć. – No, na co czekasz? Ściągaj buty – ponaglił Naruto, po czym sam zrobił to samo. Dopiero wtedy wrócił do salonu i usiadł na kanapie. Blondyn podążył za nim. Usiadł na fotelu.
- Gaara kazał ci odnaleźć nasze klucze?
- Wasze? – Naruto uśmiechnął się lekko, a jego oczy spoczęły na majestatycznym bambusie w rogu pomieszczenia. Jego żywa zieleń przywołała w Uzumakim wspomnienie Shaolin.
- Doskonale wiesz, do czego służą. To tylko cyrk. Cholerny cyrk.
- Ty też w nim grałeś.
- Byłem bardziej prawdziwy niż ty.
Zapadła chwila ciszy. Sasuke sięgnął po mały kieliszek i wypił go na wdechu.
- Naprawdę nie chcesz znać mojej prawdy? – Zapytał w końcu. Naruto z fascynacja patrzył jak jego język zlizuje kropelki alkoholu.
- Nie.

~~***~~

Sasuke westchnął cicho i przymknął oczy. Oparł głowę i ramiona na zagłówek kanapy.
- Wyjdź – powiedział w końcu.
- Co?
- Wynoś się stąd powiedziałem. Teraz – otworzył oczy i spojrzał na siedzącego nonszalancko w fotelu Uzumakiego. Jego oczy nabierały niezdrowego wyrazu w żółtym świetle.
- Przecież miałem z tobą współpracować. Skąd ta zmiana? – Brunet spojrzał na usta Naruto, ale nie znalazł na nich kpiącego uśmieszku.
- Po prostu stąd spadaj, zanim przyjdzie tutaj mój ojciec.
- Wtedy już nie ucieknę? – Zapytał głosem niewinnego, niczego nieświadomego dziecka. Uchihe mimowolnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Idź zabić Sai`a.
- Myślisz, że zasługujesz na drugą szansę? Znów mamy razem pracować?
Sasuke nie odpowiedział. Sięgnął po kawę i upił kilka łyków.
- Gaara mnie zabije. Zabije mnie, ciebie, a później wybije wszystko, co się rusza. Tak naprawdę grałem tak, byś w odpowiednim momencie mnie rozszyfrował. Tak, gdzie będziemy bezpieczni. Cholera – nagle blondyn wstał i podszedł do okna. Odwrócił się bokiem do szyby, tak by widzieć Uchihe i oparł ramieniem o szklaną taflę. – To wszystko jest tak popierdolone, że trudno wykonać jakikolwiek ruch, żeby się nie pobrudzić w tym bagnie.
- Trzeba było do niego nie wchodzić.
- Nie chcę ci przypominać, że wszedłem do niego, głównie przez ciebie. Jakbyś nie zabił brata Gaary wszystko byłoby dobrze. – Sasuke zmrużył oczy. Trudno było określić ton, jakim wypowiedział to zdanie Uzumaki. Trudno było określić wyraz jego twarzy, a przede wszystkim podtekst, jaki krył się za tym.
- Razem jesteśmy bardziej niebezpieczni, wiesz o tym.
- I niby co będzie dalej jak odnajdziemy klucze?!
- Wrócisz do Shaolin. – Sasuke uśmiechnął się lekko. – Mój ojciec nie wiedział o tym, że matka wywiozła mnie do Ameryki. Ona ukrywała mnie przed kimś innym.
- Przed Itachim? – Naruto podszedł do sofy i usiadł na jej skraju. Zabrał do obu dłoni kubek z kawą i upił łyk, nie spuszczając wzroku z bruneta. Sasuke przecząco pokiwał głową.
- Nie. Był ktoś jeszcze. Itachi jest jego pozostałością.
- Czyli nie jest twoim bratem?
- Itachi był częścią planu, który im przerwałem. Mój ojciec opowiedział się za mną, nie za nim.
Naruto zacmokał z dezaprobatą.
- Zwykła zazdrość nie wchodzi tutaj w grę.
- Na razie czekam na odpowiedni moment. Jeszcze dużo musi się wydarzyć. Teraz Itachi jest mi potrzebny.
Nagle usłyszeli dźwięk dzwoniącego telefonu. Sasuke zerknął na stolik. Odebrał.
- Mój ojciec za chwilę tu będzie – szepnął, kiedy się rozłączył. – Idź Naruto. Lepiej niech cię tutaj nie widzi.
- Czemu?
- To może mu się nie spodobać. Może się czegoś domyśleć i…
- Tego, że jesteś gejem, czy, że to ja mam płótno? A może, że planujesz coś bez jego wiedzy? – złośliwy uśmiechem rozpromienił twarz blondyna. Zniknął jednak tak szybko jak się pojawił. Sasuke przeszło przez myśl, że w tym momencie był całkiem podobny do tego dawnego Naruto. Nie wiedział, czy bardziej odpowiadał mu dawny, czy obecny Uzumaki.
- Będziesz wtyczką u Gaary. Tylko na takich warunkach będziesz bezpieczny.
- W Yakuzie? – Naruto zaśmiał się głośno.
- To będzie jedyne miejsce, które będzie w stanie zapewnić ci stosowną ochronę.
- Ukrywanie się w gnieździe grzechotników nie jest dobrym rozwiązaniem.
- Może nie zauważą, że w ich gnieździe ukrywa się żmija? – Sasuke uśmiechnął się lekko i wstał, gdy usłyszeli łomotanie do drzwi. – Poznaj moją rodzinę – powiedział Uchiha, po czym otworzył drzwi.

~~***~~
Kiedy tylko Sasuke otworzył drzwi do mieszkania, wszedł postawny mężczyzna, o surowej twarzy i ciemnych oczach. Był niezwykle podobny do bruneta, jednak mężczyzna miał w twarzy pewien nieokreślonego rodzaju smutek, który Naruto nigdy nie zobaczył na twarzy swojego dawnego kochanka. Zaraz za nieznajomym weszło trzech mężczyzn wyglądających na zwykłych żołnierzy w mafii, oraz dwóch dodatkowych, wśród których Uzumaki rozpoznał Itachiego. Zwilżył językiem usta, gdy wyczuł na sobie jego spojrzenie. Gdy tylko najstarszy z nich zobaczył siedzącego na fotelu blondyna powiedział do Sasuke po japońsku gniewnym tonem. Uchiha odpowiedział coś, na co twarz szefa stężała jeszcze bardziej, a jego bystre oczy spoczęły na sylwetce blondyna. Przez jedną sekundę zdawało się Naruto, że zobaczył czerwone tęczówki oczu. Zaraz potem Sasuke popchnął mężczyznę i krzyknął do niego coś. Dwój osiłków momentalnie powaliło bruneta na ziemię, a starszy mężczyzna wyprostował się i machnął ręką w kierunku Naruto. Itachi wraz z dwoma mężczyznami podeszli do Uzumakiego. Chłopak nie opierał się. Pozwolił złapał się za ręce i wykręcić je na plecy. Z lekkim uśmiechem spojrzał na zszokowany wyraz twarzy Sasuke. Delikatnie kiwnął na niego głową.
Wiesz, co robisz?
Przedstawienie wciąż trwa.
Naruto został wyprowadzony z mieszkania Uchihy.