środa, 17 lutego 2010

37. Refuge

Droga Sanu, na początku chciałabym ci bardzo podziękować za szczery komentarz.
Jeśli chodzi o fabułę, to w tym rozdziale część tajemnic zostanie już wyjaśniona. Mnie delikatnie mówiąc zaczęły one "denerwować", a już nie mówię o Was. Dla Was dopiero musiały być wkurzające! :)
Co do Naruto – Uzumaki nie kanoniczny, bo ja po prostu nie lubię tego mangowego Naruto. Ostatnio przyznam się, że zaczęłam czytać mangę i skręcało mnie od środka, kiedy były sceny z jego udziałem. Dla mnie to taki Jezus w wersji mniej cenzuralnej. Wszystkich nawraca na dobrą drogę, tylko Uchihy nie może.
W pierwszej części Uzumaki może i był naiwny, jednak teraz dorósł, nie jest już gówniarzem, jakim był na początku. Nie chcę kreować go tak jak wykreował go jego autor.
Fabuła za kilka rozdziałów zwolni. Będą sobie żyli mniej więcej tak jak kiedyś u Fajfusów, więc nie martw się, nie będzie aż tyle mafii :)
A jeśli o mafii mowa, co cóż. Rodzina Soprano i inne "edukacyjne" tasiemce uzależniają :)
Za niedługo też zaczną budować więź. Na razie sobie nie ufają to chyba logiczne. Minęło pół roku, zmienili się, muszą poznać się na nowo, od razu przecież nie wskoczą sobie na tyłki i nie będą się gździć jak króliki. Nie wiem czemu uważasz, że już nie będzie Sasunaru. Jeśli chciałabym zmienić paring lub coś, powiedziałabym wam o tym.

Teraz radzę się skupić.
Zapraszam.


Chłodne, mroźne powietrze uderzyło Sasuke w twarz. Płatki śniegu, które wciąż leciały z nieba, po zetknięciu z twarzą Uchihy, topiły się momentalnie. Ciepłe krople spływała niczym łzy po policzkach bruneta. Mężczyzna spojrzał na idącego przed nim Uzumakiego. Jego ciało drżało ledwo dostrzegalnie z zimna. Dwóch ochroniarzy idących po obu stronach blondyna nie pozwalało mu ubrać kurtki, którą trzymał jeden z goryli. Z pewnością nie domyślili się, że w kurtce może być zwój. Mogli zabrać ją dla ostrożności, albo z czystej złośliwości.
- Pojedziemy dwoma autami. Spotkamy się na miejscu. – Warknął Fugaku, kiedy wszyscy znaleźli sie już na parkingu. Tutaj wiał zimny wiatr, Sasuke spojrzał ukradkiem na blondyna, który uśmiechał się z rezerwą. – Itachi, jedziesz z nim – ojciec nerwowym ruchem ręki wskazał Uzumakiego. – Ty – w tym momencie odwrócił się do bruneta – ze mną. – Dokończył i zmrużył oczy. Sasuke skłonił się lekko, jednak nie opuścił wzroku, wciąż patrząc na twarz ojca.
Kiedy wsiadali do samochodów, zobaczył jak Naruto umyślnie potyka się, by wpaść na plecy Itachiego. Jego brat odwrócił się i pomógł chłopakowi wejść do samochodu. Sasuke prychnął tylko po nosem i wsiadł do auta, którym miał jechać.
- Myślałem, że lepiej sobie poradzisz. Zawiodłem się na tobie. – Kiedy ruszyli, pierwszy odezwał się Fugaku. Jego głos był ostrzejszy niż zazwyczaj.
- Przepraszam - mruknął cicho. Spojrzał na wnętrze samochodu, który był urządzony na wzór limuzyny, jednak stosunkowo od niej mniejszy. Posiadał przyciemniane szyby i skórzane fotelu. Od powrotu do Japonii był w nim dopiero drugi raz. Samochód służył, jako główny transport szefa mafii. Rzadko zdarzało się, by jeździł z nim ktoś jeszcze.
- Masz chociaż płótno?
Sasuke spojrzał na swojego ojca. Jego oczy ukryte pod zmarszczkami błyszczały groźnie. Westchnął cicho.
- Tylko mi nie mów, że go nie zdobyłeś! – Krzyknął Fugaku i mocno zacisnął usta, tak, że tworzyły cienką, złowieszczą linię na jego ponurej twarzy. Sasuke milczał przez chwilę rozważając odpowiedź. Zastanawiał się, czy w tych okolicznościach Naruto oddałby płótno. Biorąc pod uwagę ich sytuację, może udałoby się je odzyskać?
- Ma je chłopak, z którym jedzie Itachi.
- Ten blondyn? – Ojciec Sasuke wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Coś między chrząknięciem, a gardłowym warknięciem. Młody Uchiha kiwnął głową. – Nie miałbym do niego takiego zaufania. Trzeba powiedzieć Itachiemu, żeby mu je wziął. – Fugaku już wyciągnął komórkę.
- Zbyt dużo ryzykuje, by nas teraz oszukać.
- Nie widziałeś jego twarzy? Tych oczu?!
- Oczu? – Sasuke zmarszczył brwi. On chyba nie…
- Miał je czerwone. Czerwone jak krew. Jak jakiś demon! Przyszedł, żeby nam odebrać płótna, które zdobyliśmy! – Krzyknął mężczyzna i uderzył w drzwi, przy których siedział. Zmielił w ustach szpetne przekleństwo i spojrzał ze wściekłością na swojego syna. Sasuke siedział bez ruchu wpatrując się w ojca. Czekał aż się uspokoi.
- On jest zwykłym człowiekiem. Nie jest w stanie nam zagrozić. Kiedy otworzymy drzwi świątyni nikt nie będzie nas w stanie powstrzymać.
- Nasz przodek w końcu się uwolni i zwróci nam władzę. – Fugaku zaśmiał się cicho.
- I co wtedy? – Sasuke zmrużył oczy. Nie chcąc patrzeć na twarz ojca, odwrócił spojrzenie na szybę, za którą krajobraz przesuwał się powoli.
- Będzie tak jak kiedyś. Uchiha odzyska władzę. Gdyby nie ten cholerny Madara, jego ojciec już dawno by nam ją zapewnił.
- Ojciec, który był demonem.
- Coś sugerujesz? – Warknął na niego i wyciągnął z małego barku butelkę z ciemnego szkła. Bez słowa podał mały kieliszek brunetowi i nalał do niego alkoholu. Zaraz potem wlał go do swojego kieliszka.
- Skoro blondyn jest demonem może nam pomóc.
Fugaku prychnął.
- Oczywiście, że nim nie jest. To jakiś cholerny chińczyk. Chińczycy mają swoje demony, a Japończycy swoje.
- Płótna można wykorzystać na wiele sposobów. Wiesz, że Gaara chce je pozyskać dla siebie a Triada dla siebie. Oni również mają swoje tajemnice.
Fugaku zamyślił się.
- Ameryka chce je zniszczyć. Mówi, że nam zagrażają.
- Wiem.
- Niby skąd? – Prychnął, po czym dolał sobie alkoholu. Wokół jego usta znajdowały się głębokie bruzdy, kiedy się uśmiechał zmarszczki powiększały się jeszcze bardziej. – Jeśli ten chłopak jest demonem może uda nam się otworzyć drzwi bez płócien? – Fugaku spojrzał na syna z obłędem. Zaśmiał się i poklepał Sasuke po policzku.
- Chyba żartujesz. On nie może być demonem – warknął Uchiha i odtrącił dłoń mężczyzny. Odstawił kieliszek do barku.
- My możemy zabijać wzrokiem, to on równie dobrze może być demonem.
Pewnie nawet Czarodziejką z Księżyca – przebiegło przez myśl Sasuke, jednak nie powiedział tego głośno. Zacisnął mocniej usta i odwrócił się w stronę okna. Naruto zmienił się i nie był już naiwnym dzieciakiem, a Uchiha przejął chyba jego rolę sypiąc tandetnymi tekstami.
- To może nie być takie proste jak się wydaje.
- Największe pomysły cechuje prostota. – Uśmiechnął się, a Sasuke zdawało się, że bruzdy na jego policzkach stały się głębsze niż kiedykolwiek.

~~***~~

Naruto odchylił głowę do tyłu i patrzył spod półprzymkniętych powiek na Itachiego, który rozmawiał o czymś z drugim mężczyzną. Lekki uśmieszek nie mógł zniknąć Uzumakiemu z twarzy i umyślnie, co chwila oblizywał usta. Kilka razy widział jak brat Uchihy zerka w jego stronę, ale było to jedynie zimne, obojętne spojrzenie, w którym nie doczytał się żadnej emocji. Światła ulicy odbijały się na jego bladej twarzy, długie czarne włosy opadały na ramiona. Naruto wyprostował się i już teraz otwarcie zaczął gapić się na Uchihe. Ten po kilku sekundach również na niego spojrzał. Naruto uśmiechnął się do niego głupio, tak jak kiedyś. Życie naprawdę jest prostsze, kiedy mają cię za debila.
- Czemu masz długie włosy? – Zapytał po angielsku. – Jesteś kobietą? Kiedyś znałem pewnego transwestytę i on… - Jeden szybki ruch wystarczył, by powalić Naruto na podłogę samochodu. Itachi złapał go mocno za gardło i ścisnął je z całej siły. Blondyn z desperacją wciągnął powietrze. Postarał się, by jego oczy wyrażały przerażenie i strach.
- Nie udawaj takiego głupiego – wyszeptał Itachi, a Naruto przełknął ślinę, co z pewnością wyczuł mężczyzna. Jego czarne oczy zalśniły czerwienią. – Nie pogrywaj ze mną. Słyszałem o tobie wystarczająco dużo.
- Niby… c-co? – Zacharczał, ponieważ Itachi wciąż trzymał go mocno. Skóra chłopaka zaczęła sinieć, a załzawione oczy spojrzały na Uchihe dziwnie. Po kilku długich sekundach mężczyzna puścił Uzumakiego. Chłopak pozostał na podłodze. Uklęknął i nieprzerwanie patrzył na brata Sasuke, łapał oddech.
- Umiesz zabijać.
Naruto prychnął i uśmiechnął się z politowaniem.
- A wiesz jak zabijam? Wiesz to? – Powtórzył pytanie i usiadł na fotelu, naprzeciw bruneta. Mężczyzna obok niego słuchał uważnie, jednak jego mina zdradzała, że nie rozumie za wiele z konwersacji. Uzumaki podświadomie cieszył się z tego faktu. Coś mu mówiło, że lepiej, by ta rozmowa pozostała jedynie pomiędzy nim a Itachim. W końcu to część planu. Jego własnego, prywatnego przedstawienia.
Jesteś szalony.
Myślisz, że się im to spodoba?
Przynajmniej będą wiedzieć z czym mają do czynienia.
Chyba z kim.
Wątpię czy w tym wypadku wezmą cię za człowieka.
- Wiem o tobie wystarczająco dużo by cię zabić.
- Czemu chcesz mnie zabijać? – Naruto zdziwił się. Zerknął na szybę i zobaczył pojedyncze płatki śniegu osadzone na jej powierzchni, przeczesał ręką włosy i ponownie spojrzał na Itachiego. Uśmiechnął się uśmiechem niebezpiecznym i dzikim.
- Współpracujesz z Choujim, jesteś jednym z głównych wrogów Triady, zagrażasz nam.
- I?
- To nie są wystarczające powody? – Mężczyzna zmrużył oczy. Teraz Naruto mógł się przestraszyć. Chłopak przełknął ślinę.
- Nie – powiedział cicho i po raz pierwszy od tej rozmowy uciekł wzrokiem w kąt. W odpowiedzi usłyszał cichy śmiech bruneta. Nie spojrzał na niego, siedział wpatrzony w mijany za szybą krajobraz. Coś było nie tak i doskonale zdawał sobie z tego sprawę, niepokojące było jednak to, że czuł, iż ma niewystarczająco dużo siły, by stawić czoła Itachiemu. Teraz - w tej chwili, gdy spojrzał na niego, a w jego oczach Naruto zobaczył obłęd. Niezachwiany, czysty obłęd, który myślał, że należy tylko do niego. Zaklął w myślach.
- Sai powiedział mi kiedyś o chłopcu, który nosił w sobie śmiertelnie niebezpieczną energię. Potrafił nią zabijać ludzi i osłaniać swoje ciało. Miał w sobie ogień boskiego pochodzenia.
- Niby do czego zmierzasz? – Naruto przełknął ślinę i pochylił głowę, by patrzeć na Itachiego spod przydługiej grzywki. Twarz Uchihy zza pasma jego jasnych włosów wydawała się jeszcze bardziej tajemnicza.
- Chłopiec ten nosił w sobie demona, który ma zniszczyć świat. Mój nauczyciel, dawno temu opowiedział mi legendę o dziewięciu demonach, które żyły na Ziemi. Jeden z nich był wyjątkowo silny. Kilkakrotnie swoją mocą przewyższał inne demony.
Nagle samochód zatrzymał się. Naruto szybko wyjrzał przez okno. Znajdowali się na podjeździe przed wielką rezydencją. Obok nich zatrzymał się samochód, którym jechał Sasuke. Po chwili można było usłyszeć jakiś krzyki. Wysiadł z samochodu, popchnięty przez Itachiego.
- I co z tym demonem? – Zapytał ściszonym głosem przybliżając swoją twarz do ucha bruneta.
- Zadaniem najsilniejszego demona było zniszczenie świata. Ja mam mu w tym przeszkodzić – wyszeptał brunet z uśmiechem na ustach, którego Naruto nie umiał zinterpretować. Przez moment zobaczył w oczach mężczyzny czerwień, po czym musiał się odwrócić, wołany przez starszego mężczyznę stojącego obok Sasuke. Młodszy Uchiha patrzył na niego zimnym, pustym wzrokiem. Naruto wzdrygnął się czując jego spojrzenie na sobie. Było w nim coś, czego Itachi nie miał w swoich oczach. Coś, co podświadomie wywołało dreszcz na plecach blondyna. Coś, co pociągnęło go w stronę Sasuke.
- Mój ojciec cieszy się, że tyle dla niego ryzykujesz i przyjmuje cię do naszej rodziny.
- Już tak bardzo mi ufa? – Naruto zmrużył podejrzliwie oczy. Coś mu tu nie grało. Yakuza jest nieufna wobec obcych, Uchiha są nieufni.
- Złożysz przysięgę. Ręczę za ciebie – powiedział Sasuke, a Uzumaki z wrażenia wciągnął do płuc powietrze. Po chwili uśmiechnął się z ironią.
- Ręczysz za mnie?
- W zamian za ochronę przez Suną i Triadą oddasz płótno.
Teraz Naruto prychnął, jednak po chwili kiwnął głową. Głowa klanu Uchiha patrzyła na niego uważnie, jakby studiując każdy najmniejszy ruch chłopaka. Ukłonił się jej lekko, nie opuszczając wzroku.
Mężczyzna skinął głową i powiedział coś po japońsku. Zapewne było to skierowane do Naruto, a Sasuke miał przetłumaczyć.
- Mój ojciec zaprasza cię do swojego domu.
- Demon dziękuje – powiedział z cwanym uśmieszkiem na ustach Naruto. Sasuke spiorunował go spojrzeniem i przetłumaczył. Z miny starszego, Uzumaki wywnioskował, że nie zostały mu przekazane słowa blondyna w dokładnym ich znaczeniu. Ponownie spojrzał na Sasuke, po czym poszedł za nim do rezydencji.

~~***~~

Rezydencja klanu Uchiha została wybudowana przez Madare, który był odnowicielem starożytnego klanu. Liczyła sobie blisko dwieście lat, jednak przez cały okres swojego trwania, była często odnawiana i unowocześniana. Łączyła w sobie wczorajszą i dzisiejszą Japonię, jak zwykł powtarzać dumnie Fugaku. Ojciec mieszkał w rezydencji wraz ze swoją młodą żoną, która była bezpłodna, oraz liczną służbą. Prawie cały czas ojciec Sasuke gościł w domu jakichś mniej lub bardziej ważnych gości. Sasuke stwierdził, gdy pierwszy raz przyprowadzono go do posiadłości, że głowa klanu lubi czuć się traktowana jak cesarz. Ojciec niezmiennie chodził w ochroną pod ramie, a sprzątaczki czy kucharki nieprzerwanie były na jego zawołanie. Zawsze traktowany był z największym szacunkiem, a jego wpływy sięgały oczywiście rządu. Powiązany był z niejednym politykiem, zamieszany w niejedną aferę, ścigany przez niejeden organ śledczy.
Sasuke mimowolnie uśmiechnął się, gdy przekraczał próg domu. We wąskim korytarzu już czekały dwie pokojówki. Skłoniły się brunetowi, który wszedł pierwszy.
- Przygotujcie najlepszy pokój dla naszego gościa. – Zaraz za jego plecami zagrzmiał Fugaku i skinieniem dłoni odprawił kobiety. – Mam nadzieję, że podoba ci się rezydencja. Odtąd to będzie i twój dom.
Sasuke przetłumaczył. Nastała chwila ciszy. Naruto uważnie przyglądał się wąskiemu korytarzowi, w którym porozwieszane były papierowe dzieła sztuki, misternie malowane atramentem. Drewniana, wypastowana podłoga lśniła i odbijała światło lamp umieszczonych w suficie. Uzumaki bez słowa przeszedł kilka kroków, po czym odwrócił się do zebranych. Sasuke zobaczył jak na twarz jego ojca wpływa zaskoczenie i oburzenie, już otwierał usta, by coś powiedzieć, jednak blondyn go uprzedził.
- Dziękuję – złożył niski ukłon. – Jest pan bardzo hojny. – I uśmiechnął się uśmiechem, który zaniepokoił Uchihe. Brunet zmrużył oczy. Przetłumaczył.
- Świetnie. Chodźmy do salonu. Później odbędzie się ceremonia zaprzysiężenia.

~~***~~

Naruto stał w ogrodzie ubrany w ciepłą kurtkę, zarzucił na głowę kaptur i patrzył na śnieg, który nieprzerwanie wirował w powietrzu.
- Wesołych Świąt Naruto – usłyszał za sobą cichy, niski głos. Nie odwrócił się, wpatrzony w dal. – Mój ojciec nabrał przekonania, że jesteś demonem.
- Bo nim jestem – mruknął. Z fascynacją przyglądał się parze, która niczym z paszczy smoka, wypłynęła z jego ust.
- To… - zawahał się przez chwilę, jakby nie był pewny, czy aby na pewno może wypowiedzieć to na głos. Bał się? Nie, to było coś zupełnie innego. Może Sasuke to już kiedyś widział? – To był Bóg Śmierci, prawda? Przywołałeś Boga Śmierci.
Naruto westchnął ciężko. Przedstawienie skończyło się kilka godzin temu. Ponownie przywołał w pamięci miny zgromadzonych na ceremonii zaprzysiężenia, gdy poznawał mafijny kodeks - Wakamono no kokoroe. Naruto uznał to za idealną okazję do pokazania tego, z kim tak naprawdę mają do czynienia. Zszokowane wyrazy twarzy były jak brawa za udany występ. Niepokoiły go jedynie miny dwóch braci Uchiha.
Odwrócił się w stronę Sasuke. Stali na moście, pod którym znajdowała się wielka sadzawka. Pod cienką warstwą lodu było widać barwne rośliny – zapewne sztuczne.
- To był Bóg Śmierci – potwierdził cicho. Płatki śniegu zatrzymywały się na czarnych włosach Uchihy, jego twarzy i czerwonych ustach, które stały się momentalnie wilgotne od roztapiającego się śniegu.
- Jak go przywołałeś? – Sasuke zmrużył oczy, a kiedy Naruto odwracał głowę w przeciwną stronę, złapał go za łokieć i szarpnął nim. – Dlaczego, to zrobiłeś?
- Miałem swoje powody. Mówiłem ci o przedstawieniu, pamiętasz? – Uśmiechnął się do niego lekko. Zza cienia kaptura, niebieskie oczy zalśniły złowieszczo.
- Mój ojciec chce, być otworzył drzwi do świątyni, gdzie została ukryta moc naszego klanu.
Naruto zaśmiał się. Odwrócił się od Sasuke w stronę poręczy i oparł na niej łokcie. Powoli przejechał zimnymi dłońmi po twarzy.
- Wkopałem cię. Teraz On już wie. Zrobiłem to specjalnie.
- Co wie?
- Sasuke, ja… - Naruto przełknął ślinę. Czuł jak staje się coraz słabszy, jak słabnie jego głos, wola i umysł. – Ja nie wiem czemu to zrobiłem. Przepraszam Sasuke. Naprawdę przepraszam. – Wyszeptał tak cicho, że nie miał pewności, że Uchiha go usłyszał. Kątem oka zobaczył, jak brunet opiera się plecami o barierkę. Z kieszeni kurtki wyjął paczkę papierosów.
- Zapalisz? – Poprosił i podstawił peta pod nos blondyna. Naruto bez słowa palcami podpalił papieros. Wziął go z ręki Sasuke i włożył do ust. Zaciągnął się lekko. – Nie chce wiedzieć, co zrobiłeś. Nie chce wiedzieć jakie będą tego konsekwencje i kiedy nastąpią.
- Czemu?
- Mam wystarczająco dużo problemów. A ty… - spojrzał na blondyna sugestywnie. – Nie wydaje mi się, że się na mnie mścisz. Nie jesteś tego typu człowiekiem. Z pewnością miałeś jakiś lepsze powód niż zemsta.
- Ty żyłeś zemstą.
- Ale ty nie.
- Jesteś bardziej popierdolony niż ja. – Naruto uśmiechnął się krzywo.
- Staram się – usłyszał w odpowiedzi cichy śmiech. Przymknął oczy.
- Oddałem ci płótno, kiedy znajdziemy kolejne ja również chce je wykorzystać do swoich celów.
- Jeśli je znajdziemy. Płótna trzeba rozszyfrować, a później znaleźć jeszcze klucze.
- Jeden już jest. Najtrudniejszy klucz zdobyty.
- Ta? – Sasuke zaciągnął się i wypuścił dym ustami. W mgle, która powstała wokół jego twarzy był naprawdę piękny. Miał w sobie dziwny magnetyzm.
- W Amazonii.
- Dlaczego nie wykorzystałeś tego klucza? – Naruto zmrużył oczy.
- Za drzwiami, które otworzyłem były kolejne drzwi.
- Czasami naprawdę jesteś debilem.
- Spieprzaj – Naruto jednym szybkim ruchem zgarnął śnieg z poręczy i rzucił nim w stronę bruneta. Mężczyzna dostał puchem prosto w twarz. Spiorunował Uzumakiego spojrzeniem, na co ten uśmiechnął się wrednie, ale dla bezpieczeństwa cofnął się kilka kroków do tyłu.
Sasuke wyrzucił papieros na ziemię i przydeptał go butem. Zbliżył się powoli do Naruto.
- Wiesz, co to jest biała śmierć? – Zapytał nienaturalnie zimnym tonem. Uzumaki mimowolnie wzdrygnął się, pokiwał w zaprzeczeniu głową. Uśmiechnął się prowokacyjnie. – A pokazać ci, co to jest? – Sasuke był już naprawdę blisko blondyna. Naruto wyczuł, że zszedł już z pomostu i znajduje się na kamiennym chodniku. Po jego dwóch stronach były wielkie śnieżne kopy. Przełknął ślinę i już miał coś powiedzieć, gdy Sasuke niespodziewanie popchnął go w bok, tak prze wylądował prosto w białej zaspie. Płatki śniegu wzbiły się w powietrze niczym pył. Po chwili usłyszał śmiech bruneta.
- Kurwa Uchiha! – Krzyknął i udając, że stara się wstać, złapał za kurtkę bruneta i pociągnął go do śniegu. Mężczyzna spadł na blondyna, jednak ten szybko zmienił pozycję i teraz to Uzumaki był na górze. Uśmiechnął się do niego mściwie. – Masz za swoje. A biała śmierć to cukrzyca – wyszeptał tuż przy jego ustach, po czym szybko wstał i ulotnił się do domu. Kiedy szedł szybkim krokiem w stronę werandy słyszał kilka ładnych przekleństw skierowanych w jego stronę. Z niewinnym uśmieszkiem przekroczył próg rezydencji Uchiha.

9 komentarzy:

  1. Jeej, jaki ładny rozdział.. :)
    No powiem szczerze, że jest o wiele lepszy niż poprzedni. Lekko się czytało i wgl ;]
    No i podbudowałaś mnie trochę tym, że potem też sobie będą spokojnie żyć xD
    Czekam z niecierpliwośćią na nexta ^^
    Pzdr, i dużo weny ;DD

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniała notka bardzo ale to bardzo mi się ona podobała. Ja już liczyłam na jakiegoś harda hehehe. No ale czekam już na następną notkę. Gorące pozderki =*=*=*=*=*
    By: Cloud

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę, to było takie ładne. ^.^
    Lubię tego Naruto i zgadzam się z Tobą w pełni - ten wykreowany przez mangę czasem jest serio wkurzający. Tak jakby autor starał się zrobić z niego jak największego głupka i pajac (co zresztą wyszło świetnie) żeby potem pokazać jak to się on nie zmienił i w ogóle... -,-
    I nawracanie też jest denne, swoją drogą.
    Wracając do rozdziału. Jak już ktoś wcześniej stwierdził, lekko się czytało. I w sumie, był dość długi, a ja nawet nie zauważyłam, jak się skończył. Wciągający.
    I ciekawe, co wymyślił Naru. No cóż, czekam na następny rozdział. xD
    Weny życzę i zapału do pisania. ^.^
    Vann.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział ciekawy. Ciągle czekam na cwany plan Naru ;3
    Wygłupy w śniegu rozbroiły mnie.



    By Pazurek

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak właściwie to już fabuła trochę zwolniła. I ten rozdział podobał mi się już o wiele bardziej. Już nie było tu "każdy bohater robi coś w sobie tylko znanym celu", ale połączyło się to logicznie.
    Zastanawia mnie jedno. Na początku tego opowiadania naprawdę myślałam, że Naruto szuka tego klucza by udowodnić swoją wartość klasztorowi. Teraz robi już coś na większą skalę i... na własną rękę? Czy coś mi umknęło. Jak do tego doszło? Jeżeli coś przeoczyłam to sorki:) Aha no i nie sadziłam, że będzie w stanie przywołać boga Śmierci. Wydawało mi się, że Uzumaki mimo tej swojej mocy to zawsze taki ciapciowaty był:D (chodzi o te jego opowieści z klasztoru).
    Czyżby Uzumaki podrywał Itachiego? Najpierw wpadł mu na plecy, potem oblizywał usta:) Ten to ma pomysły, ładne ziółko się z niego zrobiło.
    W tym rozdziale wyjaśniło się kilka rzeczy, ale mi najbardziej podobała się końcowa scena w ogrodzie. To był ten sam klimat, jaki miał ten fanfik wcześniej. Zwłaszcza jak Sasuke wylądował w zaspie śniegu (tak, tak ten wszechobecny śnieg, łatwo było wczuć się w klimat, biorąc pod uwagę to, co się dzieje u nas z pogodą).
    Aha, zapytałam wcześniej o to czy będzie Sasunaru, bo wolałam się upewnić. Zresztą chyba wszystkim czytelnikom spodobała się twoja odpowiedz, że będzie tak jak dawniej u Fajfusów:)
    Ciekawi mnie, czy pojawi się jeszcze Sakura alias Geylord? Myślałam, że padnę jak naruto strugał idiotę przed Itachi i mówił o tym, że znał transwestytę. Sakura była tu postacią tak komiczną, że nie miałabym nic przeciwko gdyby się jeszcze pojawiła. Tak samo jak cała ekipa filmowa. Wróci ten wątek kiedyś, czy to po prostu "stare dobre czasy"? Tak pytam z ciekawości, bo wiem, że teraz główni bohaterowie zajmują się zupełnie czymś innym.
    No to by było na tyle z mojej strony. Jak sobie o czymś przypomnę to dopiszę. I czekam na kolejny rodział.

    Aha zapomniałam wspomnieć, że niesamowicie rozwinęłaś swój styl pisarski. To jest po prostu dobry tekst.

    Pozdrawiam i życzę weny
    Sanu

    OdpowiedzUsuń
  7. nieeeeee.
    najgorszy błąd świata.
    najgorszy.
    i to u Ciebie.
    naprawdę, najgorszy.

    nie ma takiego słowa jak 'zmielił'.

    zmełł, zmełł, zmełł.

    =='

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam gdy oni się droczą :) To nasuwa mi myśl o grze w kotka i myszkę :D Notka bardzo fajna . Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo lekko się czytało. Ten Naruto jest o wiele lepsze, z kanonu to taki idiota że aż żal.
    Sprzeczki Sasuke i Naruto są powalające xD
    Nadal nie wiem po co te płótna i klucze, ale mam nadzieję, że się dowiem wkrótce xD
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń

Proszę pisać komentarz pod najnowszą notką.