niedziela, 18 grudnia 2011

Reaktywacja Bom Bom!

Zgodnie z obietnicą wznawiam publikowanie Bom Bom! Nowy rozdział znajdziecie na forum Sasunaru (http://sasunaru.pl/).
Dla opornych podaję stronę, która bezpośrednio przekieruje was do nowego rozdziału:
klik! (przewińcie stronę trochę w dół)

sobota, 5 listopada 2011

Forum

Dalszej publikacji Bom Bom! możecie spodziewać się na FORUM. Moje przyszłe opowiadania również będą publikowane właśnie tam. Na blogu pozostanie tylko archiwum z opowiadań sasunaru.

Zapraszam do odwiedzin forum.

poniedziałek, 31 października 2011

Dragon Jocks

Parring: Goku x Vegeta (Dragon Ball)
Forma: drabble
beta: Jumii ;*
Uwagi: nie lubisz, nie czytaj.

Dragon Jocks

Po pałacu Wszechmogącego rozniósł się skwierczący dźwięk przypalanego materiału. Wszyscy wstrzymali oddech, patrząc z zaskoczeniem na Vegetę.
– O cholera, chyba trochę mi zeszło! – zaśmiał się beztrosko Goku. Nawet nie zauważył pulsującej żyłki na prawym zakolu Księcia.
– Trochę? – usłyszał sceptyczny głos Tenshina.
– Lepszy tył niż przód – mruknął czerwony jak burak Kuririn.
Zapanowała niezręczna cisza.
– Czy to są stringi? – odezwał się niespodziewanie Gohan. Drużyna Z spojrzała na wypaloną dziurę w niebieskim kostiumie Vegety.
– Nie, raczej nie – mruknął niepewnie Szatan Serduszko.
– To jocksy – oznajmił Dende i zachichotał.
Vegeta z krzykiem wściekłości przemienił się w Super Sayianina.
– Patrzcie, zmieniają kolor! – zawołał zaskoczony Goku. - Fajnie!

niedziela, 23 października 2011

Informacja

Moi drodzy, wciąż żyję, nie wpadłam jeszcze pod tramwaj.
Betę już znalazłam, wszystkim którzy się zgłosili, dziękuję za współpracę.
Publikacja Bom Bom! zostanie wznowiona w grudniu. Nowe opowiadanie zamieszczę na blogu, kiedy uznam za stosowne.
Pozdrawiam.

poniedziałek, 26 września 2011

Poszukuję bety

Poszukuję bety do mojego nowego opowiadania o tematyce parkouru.
Nie zależy mi na czasie, ale jakości betacji. Chciałabym żeby ewentualna beta miała jakieś doświadczenie w tym co robi i sprawdzając tekst, nie miała na uwadze jedynie interpunkcji i błędów ortograficznych.
No, to chyba na tyle, jeśli ktoś pisałby się na współpracę ze mną, proszę o kontakt przez komentarze, na naszym forum sasunaru, lub na gg.
Pozdrawiam wszystkich :)
Ps. W przypadku, gdyby było kilku chętnych proszę pisać, wybiorę osobę, która najbardziej będzie mi odpowiadała.

niedziela, 21 sierpnia 2011

Bom Bom! 39

Hibari, twoje komentarze miażdżą, wiesz? xD jeśli chodzi o twoje przypuszczenia dotyczące matek naszych gołąbków, cóż... jak na razie pozostaną tylko przypuszczeniami ;)O tak, wizja surfera Uchihy kusi szczególnie, aż od razu chce się o tym pisać :D I zdradzę, że już w tym rozdziale pojawi się 'delikatny seks' - skorzystałam z porad, jakie mi udzieliłaś, chociaż nie wiem, czy wyszło tak jak powinno, bardzo ciężko się go pisało :D Tak zdecydowanie, Uzumaki jest biedny z całym Bom Bom, ale odbije sobie to jak chłopcy pojadą posurfować ;D
A i wiesz, znalazłam piosenkę o Kalifornijskim królu na youtube, nie mogłam się od niej przy pisaniu tego rozdziału odpędzić, naprawdę cholernie mi się spodobała i oczywiście umieszczę ją w tekście, ale to później, w tym rozdziale posłużyła jedynie za inspirację :D
Daimon, hehe, czyli nie jestem męską świnią, jak mnie ochrzciła Virus ;D Kobiety jakąś rolę mają ;D Jeśli chodzi o zabicie Orochimaru, cóż, Naruto w końcu pytona też ma, prawda :D Haha! ja na surfing nakręciłam się po filmie o surfujących pingwinach xD
ikuko, bardzo dobrze, że się czepiasz :D bardzo chętnie zmieniłabym ten błąd, który popełniłam, tylko że wtedy to popsułoby poprzedni rozdział (napisałam, że Orochimaru zaatakował nogę Naruto bo był głodny, cholera chyba zapomniałam!)Staram się żeby było uczucie, chociaż koślawo mi to wychodzi :c ale naprawdę się staram ;D
Revira, szczerze powiedziawszy to w metaforycznym znaczeniu Minato swoim pojawieniem się też zwalił z łóżka naszych chłopców ;D na moich wakacjach też nie kręcił się nikt pokroju Uchihy! ;c był jeden pseudo Naruto w tlenionych blond włosach i pomarańczowych gatkach, ale to była jedynie nieudolny falsyfikat!
Dżem, o, ja uważam właśnie tak jak ty w sprawie relacji Sasuke i Naruto :D A czego, kochanie, brakuje ci w Sasuke? Zastanów się to postaram się to naprawić :) O ile nie będzie się kłóciło z moimi poglądami i zamysłem tej postaci :)
Pazurek, twój komentarz składa się prawie z samych pytań ;D Większość z nich wyjaśni się w tym rozdziale :)
Anemic, wiesz, bardzo fajny pomysł z nowym milusińskim, nie wpadło mi to do głowy, zastanowię się, co do tego :D Już nawet mam pewien zamysł ;D
deedwarda, wiesz, że zawsze mam problem z napisaniem twojego nicku? muszę spojrzeć za każdym razem, czy go dobrze napisałam xD już się powiem, co powiesz na bom bomowego Minato xD Jeśli chodzi o Orochimaru, czytałam o sposobach w jakich można uwolnić się od węża i miałam jeden z nich zastosować, jednak znawcy uznali, że jednak te sposoby nie pomagają, no to pozostało mi tylko uśmiercić Orochimaru. Wiesz, co ja myślę, że powinnam przyjąć nick Mikoto i dalej pisać Bom Bom! historia byłaby prawie na faktach wtedy ;D No nie! Ale tym Nejim to mnie zabiłaś normalnie xD I założę się, że Minato też czyta yaoi! :D jak wszyscy to wszyscy, a co!


Zapraszam również na nowo otwartą ocenialnię. Jeśli ktoś ma ochotę się sprawdzić, proszę zajrzeć na stronę: http://oceny-yaoi.blogspot.com/ (adres w razie czego jeszcze u mnie w linkach). Ocenialnia jest w trakcie tworzenia, ale wkrótce już wszystko będzie gotowe, więc proszę o cierpliwości i przede wszystkim zapraszam wszystkich bardzo serdecznie :)

rozdział betowała Sanu, za co jej naprawdę bardzo dziękuję! ;) zwłaszcza, że tekst jest trochę dłuższy niż normalny, więc miała dwa razy więcej roboty.


Boże Narodzenie w zimowym miasteczku było najważniejszym, najbardziej wyczekiwanym, a przede wszystkim - najbardziej magicznym ze wszystkich możliwych świąt.
Dzień Niepodległości, Święto Dziękczynienia i Halloween razem wzięte nie są w stanie równać się z tym niezwykłym okresem czaru świętego Mikołaja, prezentów, śniegu i niesamowitej bożonarodzeniowej atmosfery, która w zimowym miasteczku stanowiła priorytet. Wyobrażacie sobie, gdzie indziej Gwiazdka byłaby równie spektakularna co tutaj?
Naruto nie zdziwiłby się, gdyby spotkał tu świętego Mikołaja. Wcale nie byłby zaskoczony widokiem tego poczciwego, otyłego nieco dziadka próbującego wcisnąć się przez komin jakiegoś domu, albo lepiej – skradającego się do wielkiej, majestatycznej choinki w pensjonacie Uchihów, żeby dać bardzo niegrzecznemu w tym roku Sasuke rózgę.
Chociaż nie, pomyślał Naruto, zerkając podejrzliwie w stronę niczego nieświadomego snowboardzisty, który siedział obok niego, oglądając jakiś głupi mecz hokeju w telewizji.
Prawda jest taka, że niegrzeczny Sasuke mógłby wykorzystać tę rózgę do bardzo niegrzecznych celów, Naruto poznał go już aż za dobrze. Lepiej nie ryzykować, wizja Uchihy z rózgą i bezbronnego Uzumakiego wcale nie była taka sielankowa, jakby się mogło zdawać.
Wracając jednak do tematu magicznego okresu świąt Bożego Narodzenia, w pensjonacie już tydzień przed nadejściem tego cudownego okresu przygotowania do przybycia świętego Mikołaja – chyba tylko Naruto wie, ile ten stary pryk może przysporzyć problemów z prezentami dla niegrzecznych i niezwykle perwersyjnych chłopców – trwały w najlepsze.
Mikoto Uchiha, jak na wyrafinowaną, perfekcyjną panią domu, a w tym przypadku olbrzymiego pensjonatu przystało, nadzorowała rozwieszanie ozdób i wszelkich innego rodzaju bibelotów z mistrzowską precyzją. Doskonale wiedziała, gdzie ma zawisnąć mały, roznegliżowany aniołek, a gdzie święty Mikołaj, żeby uniknąć wszelkich dziwnych podtekstów spod szyldu: „Czy aby ten stary, siwobrody zbereźnik nie patrzy się na krocze tego niewinnego aniołka?”.
Tak, Mikoto jak nikt inny wiedziała, jak zamienić luksusowy pensjonat w bajkową krainę Królowej Śniegu.
Jednak w każdej historii, zwłaszcza bożonarodzeniowej, musi znaleźć się Grinch - z założenia zielony stwór, który nienawidzi Gwiazdki i zrobi wszystko, żeby ją zepsuć. I wbrew pozorom Grinchem zimowego miasteczka nie okazał się, jak niektórzy mogli sądzić, Fugaku czy nawet Sasuke albo Lee – jak mógł sugerować jego wygląd. Zupełnie niespodziewanie złym duchem działającym w idei popsucia tego magicznego okresu stał się Itachi. Nadworny magik i manipulator, najlepszy kumpel Naruto okazał się tak nienawidzić Bożego Narodzenia, że jego stały, doskonały humor, wrodzony sarkazm o niebotycznie wysokim poziomie, a przede wszystkim nieustanna ochota na to, żeby zrobić swojemu młodszemu bratu na złość ulotniły się gdzieś, zastąpione ciągłym rozdrażnieniem czy nawet posępnością godną samego Fugaku. Zniknął dawny złośliwy i naprawdę zabawny Uchiha, a na jego miejscu pojawił się ziejący obojętnością, wyniosły i pochmurny dziedzic wielkiej fortuny. Jak Naruto zdążył się już dowiedzieć, Itachi nienawidził radosnego ducha świąt, który psuł jego ideologię magika perfekcyjnie manipulującego tłumem – jego emocjami, ale co ważniejsze nim samym, kpiąc sobie z ludzi w bezwzględny sposób i wystawiając ich słabości na światło dzienne. W czasie zbliżającej się Gwiazdki każdy zdawał się opierać jego próbom zawładnięcia rzeczywistością. Wszyscy byli zbyt zaabsorbowani bożonarodzeniowym oczekiwaniem, żeby reagować na Itachiego. Co tu dużo mówić, nawet Sasuke stał się bardziej toporny i nieczuły na złośliwe zaloty swojego brata, który z każdym kolejnym dniem tracił wigor.
Sam Sasuke natomiast, król zimowego miasteczka, podszedł do świąt Bożego Narodzenia niezwykle obojętnie. Cała sprawa obeszła go na tyle, że nawet zignorował pytanie Uzumakiego dotyczącego tego, co też snowboardowy mistrz kupi blondynowi na Gwiazdkę.
Uchiha lekceważył mrugające do niego zawzięcie ze wszystkich stron kolorowe girlandy, śmiejące się poczciwie figurki świętych Mikołajów czy lśniące uroczo, sztuczne płatki śniegu. Można powiedzieć, że pokazywał mentalnie środkowy palec całej przesadzonej komercji. Chociaż koniec końców, idąc za przysłowiem, że wyjątki potwierdzają regułę, jedynym reklamowym chwytem, na który załapał się wielki Sasuke Uchiha, była jemioła, co nie powinno zbytnio dziwić, bo Uchiha był w końcu Casanovą w wersji zimowej. Jak łatwo się domyślić, Sasuke nie obłapiał się z pierwszymi lepszymi gośćmi pensjonatu (do pierwszych lepszych zaliczał się również Naruto, wyobrażacie sobie naszych chłopców pod jemiołą i dopingującą im podczas podtrzymywania tradycji rodzinę Uchihów?). Dlatego też Naruto zmuszony był do oglądania Uchihy, który podrywając klientki pensjonatu, wciąż prowadził kampanię wojenną pod tytułem: „Uzumaki, zgromadziłem większą ilość par cycków od ciebie, szykuj armatę, bo nie przeżyjesz tego starcia”. Itachi w ostatnim desperackim akcie bycia dawnym sobą zażartował, żeby Naruto uważał, bo w okresie świąt zjawi się jeszcze więcej napalonych kobiet, a Sasuke zachowuje się wtedy jak wygłodniały tygrys na polowaniu. Oczywiście Itachi nie mógł wiedzieć, że Naruto bardzo skrupulatnie przez ostatnie kilka miesięcy zaspokajał zwierzęcy apatyt snowboardowego mistrza, jednak nawet mimo tego Uzumaki nie mógł stracić czujności. Nie można przecież zapominać, że ma do czynienia z Uchihą, z którym nigdy nic nie wiadomo i niestety, pokłady jego testosteronu są niewyczerpalne. Zawziętość Sasuke nie zna granic i istniało duże prawdopodobieństwo tego, że snowboardowy król, żeby zrobić na złość Uzumakiemu, jest w stanie poświęcić nawet swojego pytona. I jeśli spojrzeć na to z tej strony, Naruto musi tego drania znacznie poważniej przypilnować.


Był już wieczór, kiedy Sasuke wracał z treningu. Zbyt zajęty słuchaniem starych przebojów Kylie Minogue (miał nadzieję, że ten pacan kupi mu najnowszą płytę jego idolki na Gwiazdkę) oraz zbyt zmęczony morderczym treningiem, nie zauważył, że ktoś go śledzi. Gdyby nie był też tak pochłonięty myśleniem o tym idiocie, zdałby sobie również sprawę z tego, że szpieg jest wyjątkowo nieudolny i nawet mało spostrzegawczy Uzumaki dawno by go już zauważył. Trzeba jednak Sasuke wybaczyć tę gafę, każdy może mieć czasem gorszy dzień – zwłaszcza, jeśli jest on tak wyczerpujący jak ten Uchihy.
Ostatecznie szpiega zauważył dopiero przy pensjonacie.
- Co tutaj robisz? – zapytał zaskoczony, ściągając słuchawki z uszu i wyłączając odtwarzacz muzyczny. Dla większego efektu grozy zmarszczył brwi i zacisnął mocno usta.
- Sasuke! – Wyglądało na to, że jego maska złego drania przyniosła zamierzony skutek i szpieg się przestraszył.
- Czego chcesz?
- Ja… - głęboki wdech, wielki rumieniec na twarzy, a nawet kilka kropel potu, które wstąpiły na czoło szpiega, były wystarczającym dowodem na to, że powód, dla którego Sasuke był śledzony tyle czasu, musiał być naprawdę ważny.
Swoją drogą powinniście się również domyślić, kto był owym tajnym szpiegiem. W końcu tylko jedna osoba może pocić się jak świnia w środku zimy.
- Ja tylko chciałam… - zająknęła się ponownie i Sasuke już miał powiedzieć coś bardzo nieuprzejmego, jednak dziewczyna uprzedziła go, wyjmując z torby prezent, szykownie zapakowany w kwadratowe pudełko owinięte czerwonym papierem i obwiązane złotą wstążką. Sasuke spojrzał na niego dziwnie.
- To dla Naruto – mruknęła Hinata speszona. – Mógłbyś mu to ode mnie przekazać? To mój prezent dla niego na Gwiazdkę.
- Co to jest?
- Puchar Kelly`a Slatera za wygranie mistrzostw świata w 2008 roku. Naruto zawsze chciał go mieć, a wspominał mi kiedyś o aukcji charytatywnej, która miała być organizowana przed świętami, więc…
- Kupiłaś mu go – dokończył za nią Sasuke z niezbyt zadowolonym wyrazem twarzy. Nie bardzo uśmiechało mu się, żeby ex dziewczyna Uzumakiego kupowała blondynowi jakieś drogie prezenty.
- No właśnie, mógłbyś mu to przekazać? – spojrzała na Sasuke z nadzieją. – I jeszcze… - zawiesiła dramatycznie głos, wyraźnie zastanawiając się, czy nie powiedzieć czegoś jeszcze brunetowi. Z pewnością było to coś naprawdę ważnego, bo rumieniec na jej policzkach przybrał jeszcze intensywniejszego odcienia. Uchiha niemal słyszał, jak trybiki w jej głowie pracują z zawrotną szybkością, a co za tym również idzie – Hinata pociła się trzy razy więcej niż normalnie.
Sasuke zignorował bliską zawału, zestresowaną dziewczynę i całą swoją uwagę poświęcił czerwonej paczuszce, którą wciąż trzymała Hyuuga.
Idealny, genialny, perfekcyjny prezent. Obezwładniający i niezwykle wyszukany. Po prostu doskonały, godny króla sportu, jakim jest Sasuke Uchiha.
- Naruto wciąż jest na ciebie wściekły, spróbuję mu to dać, jednak nie gwarantuję, że tym go udobruchasz – mruknął, niemal wyrywając prezent z drżących ze zdenerwowania, spoconych rąk Hinaty.
Oczywiście nie miał najmniejszego zamiaru spełniać jej prośby. Byłby idiotą, gdyby to zrobił. Nie, żeby traktował dziewczynę jako jakąkolwiek konkurencję, to śmieszne, jednak mimo wszystko nie można było bagatelizować zdesperowanej ex, która nie marzy o niczym innym, tylko o kolejnym mokrym pocałunku z Uzumakim i położeniu spoconych łap na jego twardym, seksownym tyłku. Sasuke, chociaż uwielbiał w bardzo wstrętny sposób dokuczać blondynowi, na taki dyskomfort nie mógł go narażać, nie był aż takim draniem.
A koniec końców, kiedy los w postaci załamanej Hinaty podstawia mu tak wyszukany prezent, grzechem byłoby z niego nie skorzystać bez żadnych wyrzutów sumienia, naturalnie. No dobrze, kapitulując, Sasuke mógł uznać, że może i wykazywał jakieś cechy zimnego drania, ale tylko w mikroskopijnym stopniu.
- Przyjdź do mnie po świętach, powiem ci, czy Naruto wziął twój prezent – mruknął jeszcze, żeby mieć pewność, że dziewczyna nie zaskoczy Uzumakiego nagłym pytaniem o to, jak podobała mu się nagroda jakiegoś tam Slatera, którą w ramach przeprosin mu zafundowała.
- Oczywiście! – Hinata uśmiechnęła się wniebowzięta, na pewno przypuszczając, że Sasuke nawet jej nie wysłucha, tylko zwyczajnie wyśmieje. Głupia! Uchiha był dużo bardziej wyrachowanym i bezwzględnym łajdakiem niżeli mogłoby jej się zdawać, zwłaszcza, jeśli sprawy dotyczyły Uzumakiego.
Sasuke już się odwracał, żeby wrócić do pensjonatu, gdy Hinata złapała go niespodziewanie za rękę.
- Czekaj!
Spojrzał na nią zirytowany, a jego czarne oczy błysnęły ostrzegawczo. Był wdzięczny Hyuudze za znalezienie dla Uzumakiego tak dobrego prezentu gwiazdkowego, niemniej jednak nie miał zamiaru poświęcić jej całego wieczoru. W końcu w pensjonacie czeka rozpalony Naruto, a to już chyba wystarczający powód, żeby się spieszyć.
Przypomniał sobie telefon Uzumakiego przed treningiem.
- Chcę się z tobą pieprzyć – Sasuke, słysząc rozpalony, zachrypnięty od emocji głos Uzumakiego, aż wstrzymał oddech.
- Mam teraz trening, Uzumaki – wysyczał przez zaciśnięte zęby. Mimowolnie wyobraził sobie obraz podnieconego, wściekłego blondyna, który aż płonie od pragnienia, jakie jedynie Sasuke może zaspokoić.
- Nie obchodzi mnie, jak będziesz zmęczony, Uchiha. Kiedy wrócisz, będziemy się rżnąć jak jeszcze nigdy. Śpiesz się.
I kiedy chciał coś odpowiedzieć na tę niespodziewaną propozycję… Propozycję? Raczej rozkaz! – ten kretyn po prostu się rozłączył.
Tak, Naruto chyba nic się nie stanie, gdy jeszcze trochę zaczeka? W końcu jak powszechnie wiadomo dobry Uzumaki, to wściekły Uzumaki.
- Chciałaś mnie o coś zapytać? – Uchiha zmusił się nawet do lekkiego uśmiechu.
- Ja chciałam… - wciągnęła tyle mroźnego powietrza do ust, że jej jasne oczy zaszły łzami. – Mógłbyś przekazać jeszcze Naruto, że jest mi przykro odnośnie tego, co się wydarzyło się w Halloween?
Kiedy Sasuke uniósł brwi, dodała speszona:
- Znaczy, kiedy nie uwierzyłam w niewinność Naruto i myślałam, że on zrobił to Sakurze.
- Myślałaś, że Naruto zgwałcił Haruno – Uchiha nazwał rzecz po imieniu, patrząc na ogarniający Hinatę rumieniec wstydu. Niemal czuł, jak krew buzująca w jej żyłach, ogrzewając zimowe powietrze wokół nich. – Potraktowałaś go jak pierwszego lepszego kryminalistę – sprecyzował jeszcze bardziej. Aż w końcu doszedł do mrożącego krew w żyłach finału swojej wypowiedzi. – Dlaczego Naruto miałby znów zaufać komuś, kto zostawił go, gdy tylko pojawił się problem? – uśmiechnął się nonszalancko. – Nie masz pojęcia o tym, jaki jest Naruto, nic o nim nie wiesz.
Postanowił oszczędzić Hinatę przed kolejnym gradem nieprzyjaznych słów. Mina dziewczyny sugerowała, że mogłaby tego nie przeżyć.
- Mogę go poznać, jeśli tylko Naruto da mi szansę! – usłyszał buntowniczy głos Hinaty. Cóż, wyglądało na to, że naszej małej Hyuudze zależało na Uzumakim bardziej, niż się wcześniej Sasuke zdawało. Powinien zacząć traktować Hinatę jak potencjalną konkurencję? A wygraną było co? Uzumaki? Niemal parsknął śmiechem. Naruto nie mógłby być żadnym trofeum, bo jak ktoś tak wkurzający, złośliwy, agresywny i zaborczy mógł stanowić nagrodę?
Sasuke wciąż musiał walczyć z tym idiotą, poskramiać go, a nagroda, jaką za to dostawał, cóż…
- Pozostaje ci więc modlić się o cud, Hinata. Powodzenia – uciął rozmowę, ogromnie zirytowany, delikatnie mówiąc, zachowaniem Hyuugi. Miał nadzieję, że dziewczyna nie wejdzie mu w drogę, bo wtedy czeka ją pochmurna przyszłość.
- Ale ja go kocham!
Cóż, jej smutny koniec jest już blisko.

Genialny prezent Hinaty zostawił w swoim snowboardowym magazynie. Nie chciał, żeby ten kretyn, szukając swoich skarpetek w ich pokoju, przypadkiem go znalazł.
Sasuke już miał kierować się do rozpalonego Uzumakiego, kiedy niespodziewanie zaczepił go Fugaku, zmuszając tym samym Naruto do dalszego czekania na swojego księcia z bajki. Ojciec tradycyjnie pytał go o kondycję, przygotowany układ ewolucji do zbliżających się mistrzostwa świata i konkurencji, z którą będzie musiał się zmierzyć. Swoim wyniosłym, pełnym wyższości: „Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz, synu”, podsycił jeszcze rosnącą w Sasuke złość. Już Hinata doprowadziła go niemal do dzikiej furii, a ojciec ją teraz skumulował swoim władczym tonem. Sasuke czuł, jak wściekłość w nim wrze, a jedyną osobą, która będzie potrafiła ją okiełznać, był właśnie Uzumaki.
Kiedy otwierał drzwi swojego pokoju z szybkością światła dopadł go Naruto.


- Długo cię nie było – wywarczał Naruto, przypierając Uchihę do drzwi pokoju. Czuł, jak ręce drżą mu od buzującej w nim wściekłości, więc zacisnął je mocno na zimowej kurtce bruneta. Szumiało mu w głowie i jedyne, o czym myślał od kilku godzin, to gorące, namiętne usta Uchihy i jego twardy penis, pieprzący go tak mocno, że nie będzie miał sił oddychać. Chciał, żeby się szaleńczo kochali, żeby krzyczeli aż do zdarcia gardeł. Chciał, żeby Sasuke pozbawił go ubrań, wstydu i emocji. Żeby się zatracili tak bardzo, że później nie będą mieli siły się nawet podnieść, myśleć, nie będą mieli siły na nic.
- Tęskniłeś? – zapytał Sasuke, kiedy się w końcu od siebie oderwali. Naruto dyszał ciężko, całym ciałem napierając na bruneta. Chciał, żeby ten kretyn wiedział, jaki jest twardy, jak go pragnie.
- Zamknij się, Uchiha – warknął przez ściśnięte gardło. Tylko tyle był w stanie powiedzieć, bo nagle okazało się, że wszystkie cięte riposty, błyskotliwe komentarze, których zawsze miał aż w nadmiarze, rozproszyły się w przestrzeni, zostawiając mu jedynie palące uczucie pragnienia drugiego ciała. Jęknął głośno, kiedy Uchiha przyssał się agresywnie do jego szyi, gryząc ją boleśnie. Naruto przymknął z rozkoszy oczy. Tak, właśnie tego potrzebował, mocnego, obezwładniającego seksu.
- Jesteś taki gorący, Uzumaki – usłyszał przy uchu niski, zmysłowy głos i mimowolnie otarł się biodrami o krocze bruneta.
- Chcę cię – wyjęczał z trudem, nie mogąc powiedzieć nic więcej. Słowa okazały się zbyt skomplikowane, nie był w stanie ich wymówić, nie był w stanie robić nic, poza rozpaczliwym łapaniem powietrza, kiedy ręka Uchihy wślizgnęła się niespodziewanie do jego spodni i zacisnęła się boleśnie na jego pulsującym penisie. Nie ufał sobie na tyle, żeby powiedzieć cokolwiek sensownego, ponieważ czuł, że jest w stanie tylko jęczeć z przyjemności, gdy Sasuke dotyka go w tym miejscu, chłodnymi, zziębniętymi placami. Naruto przeszły dreszcze. Był tylko pragnieniem, dzikim, szaleńczym pragnieniem zaznania rozkoszy w ramionach tego cholernego drania. Chciał wyjęczeć, żeby Uchiha go wziął, tu i teraz, żeby zrobił z nim cokolwiek, żeby w końcu uwolnił swojego wspaniałego fiuta i żeby pieprzył nim go do utraty sił, jednak nie miał na to wszystko siły. Zaschło mu w ustach, kiedy kciuk Uchihy rozchylił napletek, zbierając wilgoć, która wytworzyły się na czubku penisa.
- Poliż – rozkazał Uchiha, wyjmując rękę z jego spodni i przybliżając kciuk do jego ust. Naruto wciągnął ze świstem powietrze, biorąc do ust palec Sasuke i zgarniając językiem słone krople. – Grzeczny chłopiec – mruknął Uchiha niskim, hipnotyzującym głosem, z zafascynowaniem patrząc na usta blondyna. Naruto poczuł, jak brunet łapie go mocno za tyłek, przyciskając do siebie jeszcze bardziej. Czuł, jaki Uchiha jest twardy, jak płonie.
Drżącymi dłońmi chaotycznie zaczął rozbierać Sasuke. Ściągnął jego zimową kurtkę i gruby polar, aż dotarł do czarnego podkoszulka. Dotknął dłońmi klatki piersiowej, palcami drapiąc delikatnie sutki.
Ubrania im przeszkadzały, były nieprzyjemnym murem, który oddzielał dwa rozgrzane, podniecone do granic możliwości ciała.
W szaleńczym tempie zaczął ściągać z Uchihy koszulkę, dotykając jego wilgotnego, spoconego ciała. Podniecał go ten męski zapach. Robił się jeszcze bardziej twardy, kiedy liżąc jego imponujący kaloryfer, czuł pod językiem słony smak potu bruneta.
- Spokojnie, Uzumaki – zaśmiał się gardłowo Sasuke, kiedy blondyn agresywnie rozpiął jego rozporek, zsuwając spodnie z wąskich bioder.
- Zamknij się – wywarczał, przypierając mocno nagie ciało Uchihy do drzwi. Jego męskość pulsowała boleśnie w ciasnych dżinsach, kiedy gorący fiut bruneta otarł się o jego brzuch.
Złapał mocno czarne włosy, ciągnąc głowę Uchihy w swoją stronę. Pocałował go brutalnie, gryząc wargi i język. Chciał czuć Uchihę całym sobą, każdy jego jęk, który tonął w jego ustach był niesamowity, każdy napięty mięsień, gorący dotyk na skórze…
Sasuke odwzajemnił równie agresywnie pocałunek, dotykając jego twarzy opuszkami palców, gładząc blizny na policzkach. Pod lekkim zarostem były niemal niewyczuwalne, jednak Naruto drgnął, czując pod palcami Uchihy ogień.
- Zostaw – syknął, ponownie ciągnąc za czarne włosy. Odsunął Sasuke od siebie, dysząc ciężko.
Te blizny, te cholerne blizny…
Spojrzał na twarz bruneta. Była idealna. Mógł się w niej zatracić.
- Sasuke – szepnął podnieconym głosem. Oddychał ciężko, nie mogąc złapać tchu. Kiedy Uchiha ostatecznie wyswobodził się ze swoich spodni, zdejmując jednocześnie buty, Naruto pchnął go w stronę łóżka.
- Spokojnie, Uzumaki.
- Jestem bardziej spokojny, niż może ci się zdawać! – warknął na niego i złapał w miażdżącym uścisku jego nadgarstki, przypierając je do poduszki.
W drewnianym wezgłowiu łóżka znajdował się wycięty kwadraty, tuż przy szczycie – sztuka minimalizmu ten jeden raz się przydała. Naruto przytrzymując nadgarstki Uchihy jedną ręką, drugą sięgnął do szafki nocnej.
- Co robisz? – zapytał Sasuke, marszcząc podejrzliwie brwi, jednak Naruto odwrócił jego uwagę gorącym, głębokim pocałunkiem. Język bruneta był nieziemski, a rytm ich pocałunku… To jak się do siebie dopasowali…
Klik.
Odsunął się od Uchihy, patrząc na bezgraniczne zdziwienie malujące się na twarzy chłopaka. Sasuke szarpnął rękami, jednak jego nadgarstki otoczone przez kajdanki przypięte do wezgłowia łóżka, bardzo ograniczały jego ruchy.
- Co ty robisz idioto? – warknął, starając się wyswobodzić. Oczywiście było to niemożliwe. Naruto uśmiechnął się lekko, czując, jak cała jego złość ulatnia się, zostawiając za sobą jedynie przyjemne uczucie podniecenia.
- Ciii – Naruto pocałował go krótko, po czym wstał z łóżka, prostując się dumnie.
Nie mógł oderwać wzroku od wyciągniętego, lśniącego od potu ciała Uchihy. Jego napiętych mięśni i błyszczących dziką, niecierpliwą rządzą oczu. Spojrzał na podbrzusze i przełknął ciężko ślinę, podwijając swoją koszulkę. Przypomniało mu się jego przyjęcie urodzinowe, kiedy to cały mokry przebierał się w pokoju Uchihy po nieudanym zamachu na swoje życie. Wtedy też Sasuke tylko na niego patrzył, pochłaniał go wzrokiem, kiedy ściągał mokre ciuchy. Podobnie było teraz. Sasuke nie mógł go dotknąć, chociaż tak bardzo chciał, nie mógł go rozebrać – zedrzeć z niego ubrań i po prostu przelecieć, tak jak pragnął najbardziej. W zaistniałej sytuacji to Naruto rozdawał karty. Mógł zrobić z Uchihą wszystko, a to podniecało go jeszcze bardziej. Sam w sobie związany Sasuke był nieziemsko seksowny i podniecający, w końcu nie zawsze Uchiha daje się zniewolić, prawda?
- Pośpiesz się! – szarpnął się niecierpliwie, pochłaniając wzrokiem odsłonięty fragment brzucha. Naruto miał doskonałą świadomość tego, jak Sasuke go pożąda, jak pragnie go dotknąć, zatopić się w nim, zaspokoić swoje palące pragnienie, wyładować wściekłość.
Jednym szybkim ruchem ściągnął koszulkę i rozpiął spodnie.
Podniecał go wzrok Uchihy, cholernie podniecał go jego wzrok. Naprężył mięśnie, kiedy wsuwał rękę do swoich spodni, jednak nie zsunął ich z bioder. Na oczach Uchihy złapał za swojego twardego, napęczniałego fiuta i zaczął sobie obciągać, a Sasuke mógł tylko patrzeć…
- Ściągnij spodnie.
Naruto oblizał usta. Chociaż bardzo chciał podejść do Uchihy i przejść do prawdziwej zabawy, w końcu zrobić to, na co tyle czekał, nie mógł.
Stał tylko na środku pokoju, a jego ręce posłusznie ściągały z jego bioder dżinsy wraz z bielizną. Kiedy w końcu stanął nago, wciągnął ze świstem powietrze do płuc.
- Sasuke… - wychrypiał, robiąc krok w jego stronę.
- Weź go do ręki – usłyszał niski, głęboki głos Uchihy.
Dotknął go ponownie, wciąż nie przestając patrzeć na bruneta. To było zupełnie inne niż seks przez komputer. Uchiha był teraz tak blisko, mógł go dotknąć, mógł się w każdej chwili nabić na jego penisa i zacząć go ujeżdżać, a Sasuke… patrzyłby na Naruto w ten sposób i tylko marzyłby o tym, żeby go dotknąć, przejąć inicjatywę…
- Chodź do mnie – rozkazał brunet, postanawiając chyba zrekompensować sobie chwilową utratę dominacji władczym tonem.
- Spokojnie, Uchiha – mruknął, uśmiechając się lekko, kiedy usiadł okrakiem na biodrach Uchihy. Pochylił się nad nim, żeby go pocałować. – Spokojnie – powtórzył po chwili.
- Zabije cię, Uzumaki – zagroził mu brunet, kiedy Naruto sięgał do szafki po lubrykant. - Kiedy tylko skończymy, zabiję cię… - Uchiha stęknął, kiedy blondyn zaczął rozprowadzać żel po jego prąciu.
- Będę na to czekał – zamruczał prosto w jego usta.

Sasuke patrzył, jak Naruto nabija się na jego naprężonego, twardego do granic możliwości fiuta, który znika w ciasnym, gorącym wnętrzu blondyna. Szarpnął mocno biodrami, zbyt podniecony, żeby wytrzymać powolne tempo Naruto.
Uzumaki odchylił głowę, wzdychając cicho. Przełknął ciężko ślinę, tak, że jabłko Adama poruszyło się pod skórą.
Och, jak ciasno, gorąco… Jak dobrze…
Naruto zaczął się powoli poruszać. Dłońmi gładził tors Uchihy, a kiedy jego palce zawadziły o sutki, zaczął je ugniatać.
Sasuke ponownie się szarpnął, kiedy twardy penis Uzumakiego otarł się o jego pępek.
Uzumaki poruszał się miaro, diabelnie powoli w górę i w dół, w górę i dół… Zaciskał mięśnie na czubku jego penisa, kiedy wypuszczał go z siebie.
Jak cholernie dobrze, niesamowicie…
- Naruto – wymruczał, wzdychając ciężko, kiedy blondyn nabił się na niego mocniej. Chłopak uśmiechnął się do niego lekko, nie przestając się poruszać.
- Podoba ci się? Tak wolno? Podoba ci się?
Sasuke zaśmiał się gardłowo, wypychając biodra do góry.
- Chodź tu – mruknął, a Naruto pochylił się i pocałował go spokojnie, niemal leniwie, nieśpiesznie pieszcząc nieziemsko zdolnym językiem usta Sasuke.
- Spokojnie, Uchiha – zaśmiał się, na jedną krótką chwilę odrywając się od wilgotnych, zmysłowych warg bruneta. Przejechał po nich palcem, patrząc jednocześnie w czarne, lśniące oczy takim spojrzeniem… Sasuke mimowolnie szarpnął biodrami, wbijając się w to ciasne, nieziemskie wnętrze jeszcze głębiej. Uwielbiał go, uwielbiał się w nim zatapiać, pieprzyć go. Uzumaki był niesamowity.
Naruto zaczął nieco szybciej ruszać się na gorącym fiucie Uchihy, wciąż patrząc mu w oczy i uśmiechając się lekko. Sasuke czuł dreszcze na ciele, kumulujące się w okolicy podbrzusza.
- Mocniej, Naruto – wychrypiał z podniecenia, wzdychając cicho, kiedy niebieskie oczy błysnęły podniecająco. Nie mógł powstrzymać jęku, kiedy Naruto dotknął swojego penisa, pieszcząc sam jego czubek. Poruszał się jednocześnie na Sasuke, który dopasował się do niego, dopychając biodrami jeszcze głębiej, kiedy blondyn się unosił.
- Och, boże, tak… - blondyn przymknął oczy, oblizując szybko usta. – Uwielbiam się z tobą pieprzyć – jęknął głośno, przyśpieszając ruchy. Sasuke czuł mięśnie zaciskające się na nim. Jak gorąco, jak ciasno… Stęknął głośno, dochodząc gwałtownie. Kiedy zamknął oczy z wszechogarniającej jego ciało rozkoszy, poczuł ma brzuchu ciepłą spermę Uzumakiego.


Naruto oddychał ciężko, padając na spocony tors Uchihy.
- Rozepnij mnie – usłyszał obok ucha zmęczony, ale tak samo seksowny jak zazwyczaj głos.
Nawet nie drgnął.
- Uzumaki – ponaglił go Sasuke, szarpiąc się. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale Naruto wszedł mu w słowo.
- Mój ojciec przyjechał do miasteczka.
Poczuł, jak umięśnione, wilgotne ciało pod nim spięło się.

Naruto był więcej niż zaskoczony, kiedy w sobotni poranek zobaczył w pensjonacie swoją matkę. Nienaturalnym było, że tak wcześnie znajdował się na nogach, jednak złośliwość Uchihy nie zna granic.
Ten drań obudził go, kiedy szedł na trening i Naruto dziwnym trafem nie mógł już zasnąć, a z racji tego, że była sobota, jego frustracja osiągnęła naprawdę wysoki poziom. Głupi Uchiha! Z braku lepszego zajęcia – leżenie w łóżku, gapienie się w sufit i myślenie o tym, jak nienawidzi tego cholernego, seksownego, niesamowicie pociągającego drania nie była najlepszym zajęciem – postanowił wybrać się na śniadanie. I właśnie w drodze na nie natknął się na swoją matkę, która rozmawiała z Mikoto zdenerwowanym, konspiracyjnym szeptem. Co najdziwniejsze, matka Sasuke wydawała się niemal wstrząśnięta słowami swojej przyjaciółki. Maska dumnej, wyniosłej kobiety zniknęła, zastąpiona dziwnym, nienaturalnym dla niej wyrazem strachu. Naruto podszedł bliżej, ciekawy powodu podenerwowania kobiet. Przemknęło mu przez myśl, że może Mikoto sprawia właśnie prezent gwiazdkowy jego matce i mówi jej o potajemnym związku ich synów?
Zaraz, Naruto powiedział: „związku”? Haha, wolne żarty! Miał na myśli gorący romans dwóch władczych samców.
Zły na siebie, swoje głupie refleksje i niefortunne przejęzyczenie, zwalił wszystko na wczesną porę i gwałtowną, naprawdę niemiłą pobudkę. Podszedł bliżej do rozmawiających kobiet. Chociaż, jeśli się nad tym bardziej zastanowić, po co Mikoto miałaby zdradzać ich tajemnicę? W końcu matka Uchihy ich zaakceptowała, o ile koniec końców to miała na myśli podczas ostatniej herbatki, jaką sobie z naszymi chłopcami zafundowała.
- Naruto! – krzyknęła nagle pani Uchiha, uśmiechając się nerwowo do blondyna, który tym samym stracił jakąkolwiek szansę na zdobycie supertajnych informacji.
Kto wie, może dowiedziałby się, że jego matka i jej przyjaciółka ukrywają w piwnicy trupa?
Kushina odwróciła się do Naruto przerażona. Jej wyraz twarzy wskazywał na to, że to raczej Uzumaki był tematem ich rozmowy, a nie, jak wcześniej podejrzewał, rozkładający się, robaczywy kochanek którejś z nich – albo ich obu, nigdy nic nie wiadomo. W ostatecznym wypadku mogła to być nawet kochanka.
Z kolei, jeśli była mowa o Naruto, to automatycznie w grę wchodził również Sasuke, a jak Sasuke, to również i ich gorący, płomienny romans. No chyba że ich matki dyskutowały o ostatniej pale, jaką dostał z francuskiego. A na wspomnienie pały od razu stanęło, tak to dobre słowo, mu przed oczyma wspomnienie ostatnich korepetycji z Uchihą. Bezczelny drań! Ale swoją drogą sami pomyślcie. Wszystko kręci się wokół penisa Uzumakiego!
- Co tutaj robisz? – zapytała Kushina z wciąż obecnym zdenerwowaniem.
- Stoję? – Cóż, to z racji przywoływanego wspomnienia zdecydowanie nieodpowiedni dobór słów.
- Dlaczego tak wcześnie wstałeś? – zapytała rzeczowo Mikoto.
„Bo Sasuke okazał się podstępnym draniem i obudził mnie w bardzo perwersyjny sposób?” – nie, to zdecydowanie nie zabrzmiałoby dobrze.
- Nie mogłem spać – mruknął więc, uznając tę odpowiedź za najbardziej dyplomatyczną. I nie miał bladego pojęcia, dlaczego Kushina tak bardzo się na nią ucieszyła. Zrobiła taką minę, jakby nagle Naruto powiedział, że ją niezmiernie kocha albo, co gorsza, że jest jego mamuśką.
Dziwny dzień, pomyślał.
Będzie jeszcze dziwniejszy – odpowiedziałby mu los, gdyby tylko umiał mówić, ale z racji tego, że nie umiał, Naruto będzie zmuszony o przewrotności dnia dzisiejszego sam się przekonać na własnej skórze.
- Naprawdę nie mogłeś spać? – zapytała jego matka jeszcze dla pewności, a Uzumaki znudzony kiwną głową. – Czułeś dziwny niepokój? Podniecenie? – pytała dalej.
Tak, podniecenie na pewno. Zwłaszcza, jeśli śpi się w jednym łóżku z Sasuke Uchihą. Wtedy podniecenie czuje się na każdym kroku.
- Po prostu wstałem trochę wcześniej niż zwykle, to naprawdę takie dziwne? – warknął poirytowany dziwnymi pytaniami swojej matki, która speszyła się nieco.
- Nie, skądże – zapewniła go gorliwie, na co Naruto westchnął ciężko.
- Idź zjeść śniadanie, później porozmawiamy – odprawiła go w końcu jego teściowa, a Kushina uśmiechnęła się w jego stronę miękko.
To będzie naprawdę cholernie dziwny dzień.

Przez następną resztę poranka Naruto nie natknął się już ani na matkę Sasuke, ani na swoją. Tego drania również nie widział, jednak to go nie dziwiło. Wielki snowboardowy mistrz musiał ustalać szczegóły dotyczące zbliżających się mistrzostw świata, które rozpoczną się już w połowie stycznia. I Naruto również na nie pojedzie, moi drodzy. Jako dyrektor kreatywny, jeśli wiecie, co mam na myśli.
Jednak Naruto nie mógł przyjąć tego zaszczytnego tytułu, dopóki Sasuke nie uzgodni wszystkich szczegółów dotyczących jego udziału na tej wielkiej imprezie ze swoimi sponsorami. A czekając na Uchihę, nasz surferski król postanowił umilić sobie czas flirtem z odwiedzającymi pensjonat uroczymi dziewczynami. Miał cholerną nadzieję, że jeśli ten drań wróci, zobaczy go otoczonego wianuszkiem kobiet. Wiecie, że kiedy Uchiha starał się ukryć zazdrość, był wtedy najseksowniejszy?
Niestety, fantazjowanie o Sasuke – wulkanie seksu, przerwało niespodziewane pojawienie się jego matki, która ponownie ucieszyła się na jego widok bardziej niż powinna. Naruto podejrzewał, że to pewnie ze względu na jego koleżanki, które miały utwierdzić ją w przekonaniu, że jej syn jednak śpi na kanapie w pokoju Uchihy.
Och, gdyby tylko znała prawdę, zszedłby z jej ust ten maślany uśmiech!
- Mogłabym porwać Naruto na chwilkę? – zapytała, podchodząc do nich i uśmiechając się porozumiewawczo do jego koleżanek.
- Nie wiem, czy go puścimy – zaśmiała się jakaś brunetka i złapała Naruto za rękę. Cóż, brunetki czy bruneci - wszyscy mają do niego słabość.
Ostatecznie jednak stado jego fanek zgodziło się na chwilę przerwy od super samca i Naruto mógł iść zobaczyć niesamowitą niespodziankę, jaką przygotowała dla niego jego matka. „Najlepszy prezent gwiazdkowy, jaki kiedykolwiek dostał” - jak mówiła podnieconym głosem.
Kushina zaprowadziła go do biblioteki, tej samej, w której grał w pokera z Uchihą.
- Naruto – powiedziała pompatycznym tonem, kładąc rękę na klamce – poznaj swojego ojca – dokończyła i zanim zszokowany Uzumaki zdążył zareagować, kobieta wepchnęła go do środka i zamknęła za nim drzwi, odcinając mu tym samym drogę ucieczki. Było wprawdzie jeszcze okno, ale przy nim, ktoś już stał.

Jasnowłosy mężczyzna odwrócił się do niego, kiedy tylko usłyszał trzask zamykanych drzwi. Jego szalenie niebieskie oczy piorunowały Naruto, który jednak nie odwrócił wzroku, odważnie patrząc na swojego ojca.
Chociaż był do niego niesamowicie podobny, trzeba przyznać, że Minato odznaczał się tego rodzaju nonszalancją, jakiej jego syn nigdy nie będzie posiadał.
Był nieco wyższy i szczuplejszy, jednak delikatnie rysujące się mięśnie pod jego białą, bawełnianą koszulą dodawały mu uroku. Podobnie zresztą, jak kilka zmarszczek pod oczami, które pogłębiły się, gdy tylko mężczyzna się uśmiechnął.
Naruto nie mógł oderwać wzroku od twarzy Minato. Była idealna, nawet jeśli odbiło się na niej delikatne piętno wieku. Uzumaki aż wstrzymał oddech. Odcień skóry jego ojca był bledszy od słonecznej opalenizny kalifornijskiego surfera, Minato posiadał również ostrzejsze rysy twarzy, jednak najważniejsze – nie miał sześciu cienkich blizn na policzkach. Nie miał żadnych blizn na twarzy.
Naruto przygryzł ze zdenerwowaniem wargę.
- Jesteś już prawie dorosły – odezwał się nagle Minato. Jego głos był dźwięczny i spokojny, jednak nie tak niski, jak ton głosu Sasuke.
- Jak widać – mruknął przez zaciśnięte gardło.
Może wydać się to dziwne, wręcz nienaturalne, ale nie cieszył się z tego spotkania. Nie chciał go poznać, uczucie ciekawości, jakiegoś rodzaju niepewności dotyczącej jego ojca zniknęło wraz z zamieszkaniem w poprawczaku. Nigdy nie interesowało go, czy był do niego podobny, czy mają wspólne cechy. Może był złym, skrzywionym psychicznie dzieckiem, ale nie chciał znać swoich rodziców, nie interesowało go to.
Rodzące się w nim uczucie wściekłości, potęgował obojętny, niemal chłodny wyraz twarzy Minato.
- Skąd masz te blizny na policzkach? – zapytał.
Uzumaki zaśmiał się cicho, mimowolnie przypominając sobie sytuację sprzed sześciu lat. Co miał powiedzieć swojemu ojcu? Że wpadł w złe towarzystwo, miał nieodpowiednich kumpli? A może powinien podkreślić to, że nie dał sobie w kasze dmuchać i stawił czoła grupie starszych od siebie chłopców, których pobił do nieprzytomności? Albo opowie o tym, jak ludzie patrzyli na niego, kiedy prawda wyszła na jaw?
Co miał powiedzieć swojemu ojcu? Co on powiedziałby, gdyby poznał prawdę? Byłby z niego dumny? Bo w relacji ojciec – syn chyba właśnie o to chodzi, prawda?
- Nieważne – burknął najbardziej nieprzyjemnym tonem, na jaki było go stać.
Wybitnie nie podobały mu się próby skompletowania jego rodziny. Najpierw Kushina, teraz Minato, za niedługo pozna babkę, dziadka i stryja. Znów będą jedną, wielką, szczęśliwą rodziną. Znów? O ironio!
- Kushina miała rację, że jesteś do mnie podobny.
Naruto zmarszczył brwi. Jego życie było wyjątkowo skomplikowane – znajomość z Uchihą, relacje pseudo-rodzinne z Kushiną i tęsknota za dawnym życiem, a teraz jeszcze jego ojciec. Czy Minato też będzie chciał się pobawić w półetatowego tatę?
- Nie wiedziałem, że cię znalazła – powiedział Namikaze, robiąc kilka kroków w stronę swojego syna. Ręce niedbale trzymał w kieszeniach, jednak podwinięte rękawy jego koszuli pozwoliły zobaczyć Naruto czarno-białe więzienne tatuaże zdobiące przedramienia Minato.
W swojej wyniosłej, nonszalanckiej pozie Namikaze miał w sobie coś z gangstera – co się zresztą dziwić, skoro siedział w więzieniu za napady na bank. Był swojego rodzaju zimnym draniem, jednak zupełnie innym niż Sasuke. Miał w sobie ten rodzaj okrucieństwa, którym nie dysponował Uchiha.
- Moją matkę znalazł Iruka, opiekun z poprawczaka i wysłał mnie tutaj – wytłumaczył, zakładając demonstracyjnie ręce na piersi i patrząc przeszywająco na swojego ojca. Mężczyzna uśmiechnął się kpiąco.
- Pewnie nie chcesz mieć z nami nic do czynienia.
Sposób w jaki to mówił, ton głosu i jego wyraz twarzy nie zdradzały żadnej skruchy.
Dopiero teraz, kiedy miał swojego ojca przed sobą, Naruto zaczął się zastanawiać, jak bardzo jest do niego podobny.
Bezwiednie pomyślał również o Sasuke, o tym, jak zareagowałby na Minato. Czy jego ojciec spodobałby się brunetowi w taki czysto erotyczny sposób? I pomijając różnicę wieku, Minato miał idealną twarz bez blizn, jak na nią Uchiha by patrzył? Czy spodobałaby się wyniosłość i nonszalancja Minato, której Naruto może mieć jedynie marny zalążek?
Uzumaki mimowolnie czuł się przy swoim ojcu jak jego gorsza kopia, jebana przystawka w formie krewetki przed daniem głównym – grubą rybą.
Minato Namikaze roztaczał wokół siebie dziwną aurę podporządkowania, w niezwykle subtelny sposób demonstrował swoją wyższość nad innymi. Przy nim magiczne sztuczki manipulowania otoczeniem Itachiego stawały się słabym żartem, a sam autor z roli nadwornego magika, spadał na miejsce marnej wróżki na telefon.
- Kushina kazała mi z tobą porozmawiać.
Naruto uśmiechnął się lekko. Jasne, a on przez chwilę myślał, że jego ojciec naprawdę ma ochotę go poznać.
Spojrzał tylko na swojego ojca i po prostu opuścił bibliotekę. Nie zwrócił żadnej uwagi na Kushinę, która stała pod drzwiami, z pewnością starając się podsłuchiwać, ale po jej minie stwierdził, że nie udało jej się wyłapać najmniejszego słowa z tego niezwykłego spotkania. Naruto minął ją bez słowa, nie odwracając się, kiedy kobieta zaczęła go wołać.
Od razu skierował się do pokoju Uchihy i zamknął drzwi na klucz. Trzęsącymi się dłońmi udało mu się wykręcić numer Sasuke.
- Chcę się z tobą pieprzyć.
- Mam teraz trening, Uzumaki.
- Nie obchodzi mnie, jak będziesz zmęczony, Uchiha. Kiedy wrócisz, będziemy się rżnąc jak jeszcze nigdy. Śpiesz się.


- Twój ojciec? – zapytał z zaskoczeniem Sasuke, patrząc na jasną czuprynę leżącą na jego torsie. Naruto wciąż był gorący i wilgotny od seksu, oddychał ciężko, wolnym, leniwym ruchem rozcierając spermę na brzuchu Uchihy. – Ten, który siedzi w więzieniu?
- Wyszedł na warunkowym – mruknął cicho Naruto, nienaturalnym głosem.
Arogancki, pewny siebie surfer zniknął, zastąpiony przez zagubionego faceta, chłopca, któremu kolejny raz życie dało w kość. Sasuke nie wiedział, jakim człowiekiem jest ojciec Uzumakiego, jednak jeszcze nigdy nie widział go tak podłamanego.
Naruto bez słowa ściągnął kajdanki z jego nadgarstków. Sasuke nie pytał, skąd chłopak je zdobył, to był w tym momencie ich najmniejszy problem.
- Jedyną bliską osobą była moja matka, więc przyjechał tutaj, do niej. Nie miał pojęcia, że ja również tutaj jestem, a ona… - wciągnął ze świstem powietrze do płuc, zaciskając mocniej pięści na kajdankach. – Moja matka zmusiła go, żeby ze mną porozmawiał.
Uchiha poczuł, jak Naruto ciężko przełyka ślinę, kiedy znów położył głowę na jego torsie. Wsunął palce w jasne kosmyki, przeczesując je powoli.
- Czemu ta suka chce stworzyć mi jakąś zasraną rodzinę?
Sasuke westchnął cicho, przymykając oczy. Co miał powiedzieć teraz Uzumakiemu? Że mu współczuje, że powinien się cieszyć, że poznał swoich rodziców czy raczej ich znienawidzić za to, co mu zrobili?
- Wiesz, jaki jestem do niego podobny? Z tym tylko wyjątkiem, że mój ojciec nie dysponuje bliznami na policzkach. – prychnął cicho, oddechem patrząc skórę Uchihy. – Był taki zaskoczony, kiedy zobaczył moje blizny. Pytał, skąd je mam. – Sasuke wyczuł, jak Naruto uśmiecha się, wargami niemal dotykając jego torsu. – On nie ma o niczym pojęcia, o niczym, kurwa.
- Ile jeszcze tutaj będzie?
- Nie wiem, chyba przez całe święta.
Sasuke zjechał dłonią do pośladka Uzumakiego, ściskając go lekko.
- Co robisz? – blondyn podniósł głowę zaskoczony.
Uchiha uśmiechnął się tylko i przewrócił chłopaka na plecy.
- Zostaniemy tutaj przez całe święta i będziemy się pieprzyć jak króliki. Przeczekamy całą burzę.
- Nie będę się przed nim chował! – zaprzeczył gwałtownie Naruto, marszcząc groźnie brwi.
- Jeśli wolisz, mogę cię zerżnąć przy nim.
Twarz Uzumakiego rozpogodziła się, jakby rzeczywiście rozważał takie rozwiązanie, po czym, tak jak wcześniej Uchiha, zajął się macaniem jego tyłka.


Kushina podała drżącymi rękami kolację do stołu. Jej mąż nie odzywał się do niej przez cały dzisiejszy dzień, a dokładnie od siódmej rano, odkąd poznał Minato i dowiedział się, że mężczyzna zatrzyma się w ich domu na całe święta. Oczywiście próbował protestować – jego autorytet tyranicznej głowy rodziny został wystawiony na próbę. Raz nawet uderzył Kushinę, jednak na jego nieszczęście zrobił to w nieodpowiednim momencie, bo do kuchni, w której rozmawiali, wszedł Minato. Ojczym Naruto w porównaniu z jego prawdziwym ojcem – odsiadka w więzieniu na coś się jednak przydaje - nie miał najmniejszych szans. Dopiero w konfrontacji z Minato Kushina zrozumiała, z jak słabym, tchórzliwym mężczyzną wzięła ślub. Namikaze nie stracił nic z dawnego uroku i nonszalancji. Zabójczej wręcz pewności siebie, która kobiecie tak imponowała. Znów poczuła się jak nastolatka do granic możliwości zakochana w najprzystojniejszym chłopaku w szkole.
Jej dzieci nie wiedziały, jak zachowywać się w obecności Minato, więc speszone zjadły szybko kolację i uciekły do swoich pokoi. Mąż Kushiny trzymał się dłużej na pokładzie, walcząc jeszcze o tytuł samca alfa, jednak po kilku uwagach Namikaze ostatecznie skapitulował, zostawiając swoją żonę i jej eks samych.
- Spotkałeś się z Naruto? – padło w końcu wyczekiwane pytanie. W południe, kiedy Naruto zdenerwowany wyszedł z biblioteki, stchórzyła. Nie miała odwagi czekać na Minato, uciekła. Siły na tę rozmowę gromadziła przez cały dzień, jednocześnie usilnie uciekając przed obecnością Namikaze, panicznie bojąc się zostać z nim sam na sam.
Dopiero teraz odważyła się zapytać o to, co ją tak bardzo interesowało.
- Nie sądziłem, że może być do mnie aż tak bardzo podobny.
- Prawda? – uśmiechnęła się lekko. – Z charakteru również jesteście do siebie podobni, macie identyczny temperament – zauważyła, biorąc porządny łyk czerwonego wina.
- Tak, nie pamiętam już, kto by mi tak pyskował, jak ten chłopak.
Kushina zaśmiała się lekko. Coś w jej środku skurczyło się na nazwanie Naruto ‘tym chłopakiem’, jednak nie dała po sobie nic poznać.
- Jak ci się podoba nasz syn? – zapytała, poważniejąc.
Panicznie bała się odpowiedzi na to pytanie. Wstrzymała ze zdenerwowania oddech, czując jednocześnie, jak serce łomoce jej przeraźliwie w piersi. Zacisnęła mocniej dłonie na kieliszku.
Dopiero po chwili zorientowała się, że Minato przygląda się jej z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Przygryzła wargę i już miała coś powiedzieć, gdy mężczyzna niespodziewanie wstał od stołu i uśmiechając się lekko, wymruczał ciche ‘dziękuję’. Bez odpowiedzi na jej pytanie, wyszedł z jadalni prosto do swojego małego pokoju na poddaszu, tego samego, w którym kiedyś mieszkał jego syn.


Sasuke w milczeniu patrzył na to, jak Naruto się męczy. Doskonale wiedział, że chłopak nieustannie myśli o swoim ojcu, że nie daje mu on spokoju. Uzumaki nie mógł poradzić sobie z buzującymi w nim emocjami, przezco jego rozdrażnienie osiągało już niebotycznie wysoki poziom, a to powoli zaczynało denerwować Sasuke. Uchiha postanowił odciągnął uwagę Naruto od ojca porządną dawką adrenaliny. Pokaże temu kretynowi, czym jest prawdziwy snowboardowy Freestyle, wprowadzi go na królewski Half Pipe.

sobota, 23 lipca 2011

Bom Bom! 38

ikuko, w tym rozdziale będzie ostateczne starcie z Orochimaru, chociaż znów pewnie zrobiłam w jego sprawie jakiś błąd ^-^ Uznajmy jednak, że Orochimaru jest niezwykle szalonym wężem, który jest naprawdę wyjątkowy, więc zasługuje na wyjątkowe traktowanie.
deedwarda, bystre z ciebie stworzenie ;)Ale refleksją o Lee i Sakurze to mnie zabiłaś, to było naprawdę głębokie i takie prawdziwe, wspaniałe!
Revira, to najwyższa kara jaką można dostać za gwałt, a z racji tego, że matka Sakury jest adwokatem, to długość wyroku nasuwa się samoistnie :)
alien, no, jeszcze trochę i BB się skończy, wtedy będzie pod górkę, bo będę musiała kombinować z nowymi opowiadaniami. Szczerze powiedziawszy to mnie też intryguje jak zrobię relacje Sasuke-Naruto, bo ona wciąż ewoluuje :D A Stupid Sakura Project oglądała, czyż ni nie nadaje się do takich artystycznych kreacji? Jego ciało jest do tego niemal przystosowane :D
Muroroa, mój nick to Koko. 'Sasuke "zrób mi loda, Uzumaki" Uchihy' - zabiło mnie to określenie, genialne! :D 'Naruto "sam se zrób loda, Uchiha" Uzumaki'm' brak mi słów no :D
Niebieska suszarka, Kushine i Mikoto mam akurat pod kontrolą, więc spoko :D
Ai, na miłość boską, słucham? Kpisz ze mnie? Jak podoba ci się wizja Sasuke i Naruto jako przyrodnich braci idź poczytać słodkie blogaski, na których autorki z zaangażowaniem piszą o takich relacjach. Bom bom z łaski swojej daj spokój.
shadowstar,jakoś nie jest mi specjalnie przykro, że straciłam w twoich oczach, kiedy Asuma stał się trenerem Sakury, wiesz?
Retsu, bardzo mi miło :)
Sake, o jej, aż mi kolana zmiękły jak zobaczyłam ten obrazek! Piękny! Dziękuję ślicznie ;*
Hibari, twoja analiza wgniotła mnie w ziemię, naprawdę. Aż zabrakło mi słów, nie wiem co powiedzieć, świetna interpretacja serio :D Kiedy pisałam BB nawet nie miałam pojęcia, że tacy chłopcy są, ale zgadzam się z tobą w stu procentach c: Powolny seks na pewno będzie, ale będę musiała tą scenę naprawdę dobrze przemyśleć :)Nie no, cholera! Wydało się!Ale tylko ty to zauważyłaś na szczęścię! Koko spokojnie ukrywa się za łatką męskiej, szowinistycznej świni i bum! Hibari odkrywa jej prawdziwe zamiary, nie może być! ;) Na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, że przemiana Sakury była zrobiona na złość wszystkim jej przesadnym antyfanką :D


Cieszę się, że większości spodobało się nowe oblicze Sakury, wszystkim pseudofanką Haruno dziękujemy.

Dzisiaj wyjeżdżam, więc spodziewajcie się następnego rozdziału trochę później niż normalnie.
Na forum sasunaru (adres w linkach) opublikowałam też one-shot, więc zainteresowanych serdecznie zapraszam.No to tak w ramach wyjazdu, żebyście mieli co czytać, dzisiejsze BB też nieco dłuższe niż normalnie :)


Wielkie podziękowania dla Kuroneko, która zbetowała rozdział przed moim wyjazdem :)



Jęk, ciche westchnienia i przyśpieszone, podniecone oddechy.
Naruto sapnął, kiedy zdecydowane, chłodne dłonie Uchihy dotknęły jego męskości. Zwinne palce nieśpiesznie gładziły wyprężonego, pulsującego penisa. Cholernie czarne, hipnotyzujące oczy patrzyły na Naruto z wyrazem zimnej satysfakcji, kiedy prężył się pod Uchihą, błagając o dotyk.
- Co chcesz, żebym teraz zrobił? – zapytał cicho Uchiha, wysuwając język z ust i gładząc nim prowokacyjnie swoją górną wargę.
- Weź go do ust – wysapał Naruto jednym tchem, przymykając z rozkoszy oczy. Przygryzł wargę w oczekiwaniu na przyjemność, która nie nadchodziła. Już miał coś powiedzieć, kiedy krzyknął niespodziewanie. – Co robisz, idioto! Nie liż mnie po nodze! – syknął z zaskoczeniem, otwierając oczy i patrząc z wyrzutem na Uchihe. Właśnie wtedy zderzył się z brutalną rzeczywistością. Zamiast snowboardowego mistrza wokół jego nogi zaciskało się bezwzględnie śliskie ciało wielkiego węża, a jego własny pyton stał gotowy do ataku pobudzony erotycznym snem, który właśnie przeżył Uzumaki. Na domiar złego, kiedy sięgał ręką by pozbyć się Orochimaru ze swojej nogi, drzwi otworzyły się gwałtownie a w progu stanął snowboardowy mistrz z wyrazem zimnej furii na twarzy.
- Sasuke! – krzyknął trochę bardziej entuzjastycznie niż wczorajszego wieczoru sobie zamierzył. Cała scena powrotu Uchihy do miasteczka w jego głowie wyglądała zresztą zupełnie inaczej. Naruto miał być wyniosły, ironiczny i nonszalancki, a teraz okazało się, że ponownie potrzebuje pomocy tego nadętego idioty!
Sasuke spojrzał na niego z zaskoczeniem. Kiedy jednak zobaczył Orochimaru owiniętego wokół nogi blondyna, jego minę można podpiąć pod wyraz: bezcenna. Naruto, gdyby sytuacja była nieco inna, na pewno by się teraz uśmiechnął i wspominał ją do końca swoich dni, kpiąc z niej w najlepsze. Ale to on był teraz w gorszym położeniu i kiedy tylko poczuł wzrok bruneta przesuwający się po jego ciele i zatrzymujący się na kolejnym drapieżnym gadzie, poczuł, jak niekontrolowanie oblewa się rumieńcem. Jeansy, których wczoraj nie ściągnął, dziwnym trafem były nieco zsunięte z jego bioder, tak, że jego pytona krępował jedynie delikatny materiał bielizny.
- Coś ty robił? – odezwał się w końcu Uchiha dziwnym, nieswoim głosem. Podszedł do nogi blondyna i dotknął opuszkami palców wyprężonej, lśniącej skóry Orochimaru.
- Zrób coś, do cholery, bo mi zaraz noga odpadnie! – warknął Naruto.
Sasuke westchnął ciężko.
- Jesteś cholernym idiotą, Uzumaki – oznajmił mu zimnym, złowrogim tonem, który nie zwiastował niczego dobrego. Cóż się dziwić, Naruto chyba wystarczająco sobie nagrabił, stąd wściekłość Sasuke. – Mam nadzieję, że się z nim nie zabawiałeś – spojrzał sugestywnie na jego krocze.
- Jak tak bardzo chcesz wiedzieć, to miałem mokry sen z tobą w roli głównej – warknął z frustracją, licząc na to, że może to udobrucha bruneta.
Sasuke prychnął tylko pogardliwie, podchodząc do jednej z szafek.
- Co za zbieg okoliczności – zaczął, grzebiąc w półce w poszukiwaniu czegoś, co jak Naruto miał nadzieję, miało go uratować. – Można powiedzieć, że Orochimaru zamknął ci laptopa.
Naruto przewrócił oczami. Oczywiście, mógł się domyślić, że za ostatni numer Uchiha będzie mścił się przez tysiąc nocy.
- Niestety nie dysponuję teraz pornosami, żeby pozbyć się konsekwencji erotycznych snów. A ty? – uśmiechnął się przebiegle, bezczelnie patrząc na tyłek Uchihy. – Włączyłeś sobie te pornosy, czy zabawiałeś się tradycyjnymi metodami, wyobrażając sobie mnie w bardzo niegrzecznych czynnościach?
Naruto doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego położenie nie zachęca do tego rodzaju żartów. Zdawał sobie sprawę, że takie postępowanie jest niebezpieczne, zwłaszcza, jeśli ma się do czynienia z Uchihą, ale nie mógł odmówić sobie nutki szaleństwa. Zupełnie tak, jakby wąż oplatający jego nogę nie dostarczał mu wyjątkowo dużo adrenaliny – szepnęła jakaś zbłąkana myśl.
Promienie słońca odbiły się od gładkiej, szarej powierzchni, a źrenice Naruto rozszerzyły się w przerażeniu.
Sasuke trzymał w ręku gruby, myśliwski nóż i zmierzał z nim w kierunku blondyna.
- Co robisz?
- A jak myślisz, kretynie? – syknął Uchiha, a para zimnych, czarnych oczu spiorunowała go wzrokiem.
Nie było dobrze, a można powiedzieć, że było wręcz beznadziejnie, cholernie, żałośnie źle. Naruto spiął się, kiedy Sasuke przybliżył nóż do jego skóry.
- Nie domknąłeś terrarium – zauważył, nawet nie patrząc w stronę szklanego pudła, który był domem tego przeklętego węża. Naruto zmarszczył brwi, może kiedy wrzucał kocią karmę do środka rzeczywiście nie zamknął przykrywki? Ale przecież niemożliwe, żeby taki wielki gad ot tak po prostu wypełzł na zewnątrz.
- Boli? – zapytał Uchiha, dotykając zesztywniałej nogi blondyna, która otulona w twarde jeansy była pewnie sina jak cholera.
- Nie, łaskocze! – syknął Naruto, jednak brunet zignorował jego błyskotliwy komentarz. Zamiast tego złapał za łeb Orochimaru i wpił w niego nóż.
- Cholera, co robisz?! – Szalenie niebieskie oczy Naruto zamieniły się teraz w dwa pokaźnej wielkości spodki kosmiczne. Ciemnobrunatna krew trysnęła malowniczo na prześcieradło. Sasuke ignorując przerażone krzyki blondyna, przecinał resztę ciała, skutkiem czego ucisk wielkiego gada zelżał.
Naruto odetchnął głośno.
- Zabiłeś go.
- Powinieneś się cieszyć, że nie owinął się wokół twojej szyi.
Oczywiście, Orochimaru ma skrzywiony system ataku na ofiarę, bo który wąż atakuje najpierw nogę?
Naruto stęknął cicho, podnosząc się do siadu i z obrzydzeniem ściągając rozwalone cielsko gada. Współczuje sprzątaczce, która będzie musiała sprzątać ten syf. Jakoś nie wyobrażał sobie, żeby Uchiha zajął się tym istnym polem bitwy osobiście.
- Pokaż – brunet podciągnął brudną nogawkę jeansów i skrzywił się lekko.

Następne dwie godziny były zlepkiem paniki, przerażenia i niecierpliwości. W szpitalu, do którego Mikoto niezwłocznie zarządziła im się udać, okazało się, że jedynym lekarstwem, na jakie Naruto może liczyć, była tubka łagodzącej maści. Orochimaru, stary drań nie miał już tej samej sprawności co kiedyś.
- Nie jest ci go szkoda? – zapytał w końcu Naruto, kiedy jechali samochodem z powrotem do pensjonatu.
- Kogo? – Sasuke nawet na niego nie spojrzał, co Uzumakiego wcale nie dziwiło. Uchiha postanowił ignorować go na wszystkie możliwe sposoby, jedynie od czasu do czasu racząc go jakimś pogardliwym komentarzem, jawnie manifestując swoją obojętność, która zaczęła się z chwilą minięcia potencjalnego zagrożenia. Z chwilą, w której okazało się, że Uzumaki jest prawie zdrowy jak ryba.
- Orochimaru. Zabiłeś go, żeby mnie ratować – powiedział Naruto, patrząc z zafascynowaniem na ręce Uchihy z wprawą przesuwające się po kierownicy.
- Nie liczę na żadne odznaczenia i honorowe ordery. W końcu zostawiłem przy życiu większego gada niż Orochmiaru.
- Hej! – Naruto zmarszczył groźnie brwi, jednak po chwili zastanowienia uśmiechnął się podstępnie. – Od zawsze wiedziałem, że masz słabość do mojego ogromnego pytona.
Uchiha prychnął, jednak w końcu również się uśmiechnął.
- Twój pyton ma tak samo skrzywiony instynkt jak Orochimaru. Nie licz, że wiesz, jak go używać.
- Czemu skrzywiony? - zapytał wesoło Naruto unosząc brwi. – Bo staje na twój widok?
Sasuke nic na to nie odpowiedział, uśmiechając się jedynie lekko, niezwykle kpiąco jak miał w zwyczaju, ale również niepokojąco i tajemniczo, co momentalnie zaalarmowało Uzumakiego. Ten drań coś kombinował! A raczej coś przed nim ukrywał, bo ta jego głupia uwaga, beznadziejne porównanie jego męskości do cholernego pytona, którego Uchiha hodował w pensjonacie, musiało przecież coś znaczyć.
Zmarszczył groźnie brwi, skoro zagrożenie minęło i jego noga jest już bezpieczna, Naruto może chyba z czystym sumieniem przystąpić do ofensywy. Kryptonim jego arcyważnej misji nosił tytuł: ‘Wracamy do punktu wyjścia, czyli Sasuke pokaż buźkę, zaraz dostaniesz lanie, a no i nie wyobrażaj sobie, że jesteśmy w jakimkolwiek związku’.
Uśmiechnął się groźnie i już miał uraczyć snowboardowego mistrza jakimś wyrafinowanym, niezwykle błyskotliwym komentarzem, kiedy Sasuke spojrzał na niego spod półprzymkniętych powiek w tak niesamowity sposób, że gdyby Naruto stał, na pewno ugięłyby się pod nim kolana, a jeśli nie byłby w bojowych zamiarach, na pewno stanęłoby mu również coś innego.
- No powiedz, kretynie, co ci niby nie pasuje w moim penisie! – syknął poirytowany druzgocącą nonszalancją, jaką wykazywał się każdy pierwiastek niezwykle seksownego ciała tego drania.
- Na pewno chcesz wiedzieć? – czarne oczy błysnęły złośliwie, kiedy na krótki moment, Uchiha spojrzał na Naruto zza kierownicy.
- Tylko nie mów, że nie podobał ci się w sobotni wieczór!
- Możesz mi wierzyć, że w niedzielny było dużo lepiej – mruknął Sasuke znudzonym, szokująco refleksyjnym głosem.
Naruto drgnął. Oczywiście, nie żeby tworzyli z tym draniem jakiś zasrany związek, nie nakładali na tą znajomość żadnego surrealistycznego motywu wierności i ślepego posłuszeństwa, ale pomimo wyzwolonych relacji jakie ich łączyły, Naruto na wyobrażenie Uchihy i wianuszka kobiet wokół niego, poczuł dziwne ukłucie gdzieś koło wyrostka robaczkowego. A przecież nie powinien tam nic czuć, prawda? W końcu sam w niedzielny wieczór zabawiał się równie brawurowo, co jego… kolega.
Warknął cicho, a szczątki jego dobrego humoru zostały zakopane pod grubą warstwą śniegu.
- Dla twojej informacji ja w niedzielę też nie próżnowałem – prychnął, wychodząc z samochodu. Żeby przypieczętować wagę swoich słów postanowił trzasnąć głośno drzwiami, co Sasuke po raz kolejny dzisiejszego dnia potraktował ze stoickim spokojem. Palant!
- Naprawdę? – Uchiha uśmiechnął się lekko, kiedy nieśpiesznie zmierzał w stronę pensjonatu.
- Oczywiście, nawet nie wiesz, jak się świetnie bawiłem! Z pewnością jeszcze nieraz to powtórzę.
- Z pewnością – zgodził się z nim Sasuke.
Naruto warknął cicho pod nosem, nie mogąc pozbyć się narastającego uczucia wściekłości, nieokiełznanej irytacji, która niespodziewanie w nim eksplodowała.


- Spokojnie – Sasuke uśmiechnął się, kiedy Uzumaki niespodziewanie przygwoździł go do ściany w wyludnionym korytarzu prowadzącym do pokoju bruneta. Szalenie niebieskie oczy lśniły od ślepej, niepohamowanej furii, którą blondyn aż emanował.
- Jesteś mój – warknął blondyn zachrypniętym, rozemocjonowanym głosem, mocniej napierając na Uchihe swoim ciałem. Zlekceważył całkowicie kamery czające się w rogu korytarza, wcześniej zlekceważył jakiegoś starszego mężczyznę, którego potrącił i nawet nie przeprosił, udało mu się nawet zlekceważyć samego Fugaku Uchihe czekającego w holu na swojego syna z wyrafinowanymi gratulacjami, jakie dla niego szykował. Uzumaki zlekceważył wszystko, żeby teraz przyprzeć Sasuke do muru i udowodnić mu swoją zaborczość, władzę, a przede wszystkim dać wyraz imponującej zazdrości, zazdrości tak wyraźnej, że aż uroczej.
Uchiha przygryzł lekko wargę, powstrzymując jeszcze szerszy uśmiech satysfakcji.
Ten kretyn trzymał go za poły kurtki, więc cała sytuacja z boku wyglądała jak starcie przyjaciół, rozwścieczonych kumpli, którzy muszą wyrównać rachunki.
- Naprawdę wydaje ci się, że jestem twój, idioto? – zapytał cicho, wibrującym, niskim głosem, w którym kryła się odpowiednia dawka jadu, złośliwości i nonszalancji, będąca w stanie wywołać jeszcze większy wybuch wściekłości u Uzumakiego.
Naturalnie się nie mylił. Momentalnie poczuł, jak zaciśnięte do granic możliwości pięści na jego ubraniu drżą przejmująco, a Naruto siłą woli powstrzymuje się przed zadaniem ciosu. Sasuke czując zbliżającą się katastrofę, a raczej mając ją w całej okazałości przed sobą, zaśmiał się prowokacyjnie.
- Jeśli ktokolwiek cię kiedykolwiek dotknie, to go zabiję, rozumiesz – wywarczał wprost w usta Sasuke, który zareagował niemal natychmiast. Odepchnął z całej siły Uzumakiego od siebie, tak, że zatoczył się w tył. Uderzenie Uchihy okazało się na tyle mocne, że chłopak wpadł na sąsiednią ścianę korytarza, zbyt zaskoczony niespodziewanym atakiem, by w porę zareagować.
- Jakiś ty zaborczy – zaczął, łapiąc blondyna za przód grubej bluzy i przyciskając do muru. Pochylił się nad nim, zmniejszając odległość między nimi do niepokojącego rozmiaru. Czuł przyśpieszony, nierówny oddech blondyna na ustach. – Chciałbyś poznać szczegóły niedzielnego wieczoru? – wyszeptał prosto do ucha Naruto, który szarpnął się mocno.
- Równie dobrze ja mógłbym ci opowiedzieć, jak się zabawiałem – usłyszał gniewną odpowiedź, którą zupełnie zignorował.
- Chcesz wiedzieć, jak moje urocze koleżanki mi obciągały? – kontynuował swoją wypowiedź, jeszcze mocniej przypierając Uzumakiego do ściany. – Jakie były ciasne i mokre, kiedy je pieprzyłem?
Wyczuł, jak Naruto przełyka ciężko ślinę, a jego ciało spina się.
- Jak jęczały, kiedy brałem je tak, jak jeszcze nikt inny ich nie wziął? – mruczał do jego ucha, czując, jak Uzumaki wypina biodra w jego stronę, ocierając się sugestywnie o jego rozporek.
- A ty… - wysapał nagle Naruto, łapiąc ze świstem powietrze do płuc. – Chciałbyś zobaczyć, jak dotykam ich miękkich, chętnych ciał? Jak rozkładają przede mną bezwstydnie nogi?
Sasuke poczuł, jak robi mu się gorąco na samo wyobrażenie Naruto w akcji. Odsunął się od niego gwałtownie, patrząc w jego błyszczące, oszałamiająco niebieskie oczy, w tym momencie pełne pragnienia, zaborcze i nieokiełznane. Dzikie.
Byli niecierpliwi i podenerwowani, gdy wpadli do pokoju Uchihy, w którym armia sprzątaczek wciąż usuwała pozostałości porannej batalii. Ostry, duszący zapach chemikaliów uderzył w nich, ostudzając nieco ich zapał, jednak ostatecznym katalizatorem pożądania okazała się postać jego matki, Mikoto, stojącej przy oknie i z chłodnym wyrazem twarzy nadzorującej pracę swoich pracownic. Spojrzała na nich, zaskoczona tak gwałtownym wejściem, jednak już po chwili na jej twarzy pojawił się delikatny, niemal subtelny uśmiech.
- Witajcie chłopcy, chciałabym z wami porozmawiać.

Jego matka zawsze piła krótko parzoną, miętową herbatę, kiedy była zdenerwowana, lub miała jakiś problem, z którym nie mogła zwrócić się do Fugaku. Wyciągała wtedy chińską, porcelanową zastawę, którą dostała w prezencie ślubnym od jakiegoś wuja. Sasuke nigdy nie interesowało od kogo dokładnie, ale teraz w gąszczu tajemnic o zagadkowym Madarze, naszła go myśl, że to mógł być prezent od niego.
- Nigdy nie byłam za hodowlą dzikich zwierząt – zaczęła w końcu, po długiej chwili milczenia. Patrzyła z dziwnym, niespotykanym wyrazem twarzy w wielkie okno, wychodzące na szczyty najwyższych gór otaczających zimowe miasteczko. Siedząc sztywno wyprostowana w wielkim fotelu wyglądała jak prawdziwa dama, idealnie pasując do eleganckiego wnętrza saloniku.
Kiedy usłyszał ciche chrupanie, spojrzał w bok, na siedzącego obok niego blondyna. Chłopak wpychał sobie właśnie kolejne ciastko do buzi, nie zważając na żadną z możliwych zasad dobrego wychowania. Okruszki sypały się radośnie na podłogę w parodii śniegu. Uzumaki pasował do scenerii arystokratycznych klimatów jak pięść do nosa.
- No co? – zapytał z pełnymi ustami, zaskoczony groźnym wzrokiem Uchihy. – Nie jadłem śniadania!
Sasuke westchnął ciężko, zdając sobie sprawę, że on sam w sportowej bluzie i spranych jeansach również nie zlewa się z tym wyrafinowanym tłem.
Mikoto spojrzała na blondyna z ciepłym, przyjaznym uśmiechem, po czym delikatnie odstawiła swoją filiżankę herbaty na niski stolik.
- Dlaczego spałeś w łóżku Sasuke?


Naruto poczuł, jak pyszne ciastko dosłownie staje mu w gardle. Zakrztusił się, z trudem łapiąc powietrze. Jego załzawione oczy z przerażeniem spojrzały na Uchihe, który uderzył go w plecy na tyle mocno, że ciastko o mało nie wyleciało z ust blondyna, ponownie na tacę ze słodkościami. Zabrał herbatę bruneta i upił kilka większych łyków. Sam niestety zdążył już obalić całą filiżankę miętowej herbaty.
- Ponieważ byłem na zawodach? – Sasuke sprytna bestia, odpowiedział pytaniem na pytanie, zupełnie opanowany i spokojny, nic nie podejrzewając. Oczywiście, jak miał niby podejrzewać, skoro Naruto nic mu jeszcze nie powiedział o rozmowie ich matek i dziwnej tajemnicy, jaką skrywają, a także o swoich domysłach. Och, cholera! A co, jeśli coś znalazła? W końcu w weekend dał się ponieść, naprawdę zaszalał, zwłaszcza w niedzielny wieczór, co jeśli się wygadał? Nie, oczywiście to absurdalne. Gdyby tak było, nie zaliczyłby namiętnego numerku z uroczymi turystkami, prawda?
Mikoto spojrzała na Naruto tak, że chłopak mimowolnie się speszył. Czuł się tak, jakby kobieta miała w oczach erotyczny rentgen i prześwietlała ciało Uzumakiego dowiadując się o wszystkich niegrzecznych przygodach, jakie Naruto przeżył, a w dużej mierze, których głównym bohaterem był jej syn.
- Musicie bardziej uważać – powiedziała w końcu cichym głosem.
- Na co?
- Jesteście nieuważni – uśmiechnęła się lekko, mrużąc oczy. – Wąż mógł zabić Naruto. A zresztą – przymknęła oczy, łapiąc za swój złoty wisiorek zdobiący jej szyję. – Ciesz się, Sasuke, że ta informacja nie przeciekła do mediów. Co by powiedzieli dziennikarze, gdyby wyszło na jaw, że wąż zaatakował przyjaciela śpiącego w twoim łóżku? A później dziennikarze dowiedzieliby się również o tym, że Naruto mieszka w twoim pokoju? Myślisz, że uwierzyliby w to, że śpi tylko na kanapie?
Mikoto odstawiła swoją porcelanową filiżankę na stolik, ukradła jedno ciastko z tacy i zostawiła chłopców z wyrazem dogłębnego zaskoczenia na twarzy.

Chociaż minęło już kilka dni od spektakularnego powrotu Sasuke z zawodów i jeszcze bardziej widowiskowego powitania snowboardowego króla w zimowym miasteczku nie tylko przez Uzumakiego, ale również jego rodzicielkę, Uchiha do teraz nie mógł uwierzyć, że jego matka wie.
Mikoto była zbyt bystrą i inteligentną kobietą, żeby powiedzieć coś takiego zupełnie nieświadomie, przecież nie zapraszałaby ich wtedy na prywatną herbatkę, prawda? Ona wiedziała, doskonale wiedziała co się dzieje między nim a Uzumakim, ale najbardziej szokujące było to, że ona pozwalała na istnienie tej więzi. Spokojnie ją zaakceptowała, przystała na nią tak, jakby to było coś zupełnie naturalnego, jakby zawsze się tego spodziewała.
Sasuke zaczął się już poważnie zastanawiać nad tym, czy jako mały chłopiec nie wykazywał jakichś skłonności, które mogły nakierować jego matkę na błędny trop. Bo w końcu nie był homoseksualistą, jakimś pieprzonym gejem, do cholery! Już to przerabiał, kiedy po raz pierwszy pieprzył się z Uzumakim. Naruto to Naruto, reszta ciot to zupełnie inna bajka.
Ale może…
Och, cholera! Przecież jako mały chłopiec nie przebierał się w kobiece ciuszki, ani nie bawił lalkami, nie udawał dziewczynki, ani nie oglądał się za chłopcami! Ona nie mogła wiedzieć ot tak! Może rzeczywiście byli nieuważni? Może kiedyś usłyszała, jak się kochają? Albo widziała ich obściskujących się gdzieś w kącie? A jeśli wiedziała, co wydarzyło się w gabinecie Fugaku?
Sasuke nie mógł przestać się zastanawiać, gdzie popełnili błąd. I nie wiedzieć czemu najbardziej niepokoiło go to, że Mikoto zareagowała tak łagodnie. Naprawdę czułby się dużo spokojniej, gdyby jego matka przeklęła go i posłała do diabła, gdzieś w okolice czeluści piekieł. Bo to byłaby naturalna reakcja. Chyba.
- Nie myśl już tyle – usłyszał znajomy głos, a zaraz potem poczuł miękkie wargi całujące go w nieogolony jeszcze policzek. Aktualnie siedział nad książkami, przygotowując się do semestralnego sprawdzianu z matematyki, który musiał zdać przed kolejnymi zawodami.
- Ty w ogóle nie myślisz – mruknął ponuro, nawiązując do fatalnych, naprawdę żenujących ocen Uzumakiego. Chłopak najgorszej radził sobie z francuskim, ale w ogóle zdawał się nie dostrzegać powagi sytuacji.
- Jakoś mi to nie przeszkadza – wzruszył tylko ramionami, uśmiechając się radośnie. – Tobie też nie. Zwłaszcza, kiedy myślę o twoim penisie, kiedy mnie pieprzysz – mruknął mu do ucha zachrypniętym, niskim i niezwykle seksownym głosem, po czym jego bezczelne dłonie zakradły się na krocze Uchihy, zaczynając je masować powolnymi ruchami.
- Odwal się, jestem zajęty – mruknął, z bólem serca odpychając zwinne dłonie Uzumakiego.
- Sasuke? – usłyszał ponownie seksowny głos i zacisnął z determinacją usta. Zaczął usilnie myśleć o zasadach algebraicznych i skomplikowanych porządkowych. – Postawił ci ktoś kiedyś pałę z matematyki? – ponownie poczuł ciepłe, duże dłonie gładzące tym razem jego brzuch i bezwstydnie zakradające się pod koszulkę. Kiedy paznokcie Uzumakiego zahaczyły o sutki, usilnie starał się przypomnieć wszystkie wzory geometryczne jakie znał. – Weź mnie na tym cholernym podręczniku od francuskiego. To będzie najlepsze zaliczenie w moim życiu – nie mogąc przypomnieć sobie wzoru na pole trójkąta, który kojarzył mu się bardzo jednoznacznie, postanowił w akcie prawdziwej desperacji przećwiczyć w pamięci tabliczkę mnożenia.

Ostatecznie jednak tabliczkę mnożenia trafił szlag, kiedy Naruto wziął się ambitnie za stawianie Sasuke pały. I koniec końców przygotowania do testu z matematyki skończyły się gorącym, namiętnym seksem na biurku zawalonym książkami.
Chociaż nie myślcie, że chłopcy znów wrócili do dawnej relacji przypominającej pseudo-małżeństwo. Od powrotu Sasuke zaczęli odbudowywać dawną więź opierającą się na czystej złośliwości, niemal wrogości względem siebie. Dwa razy mocnej pracowali nad tym, żeby sobie dopiec, udowodnić temu drugiemu, że jest się od niego lepszym. Osiągnęli nieprzyzwoicie wysoki poziom w robieniu sobie na złość, a ich kreatywność pod tym względem stała się w zimowym miasteczku niemal legendarna. Dzięki temu spektakularnemu zachowaniu „wróg na celowniku”, mogli również odwrócić uwagę od swojego namiętnego romansu, który swoją drogą stał się jeszcze bardziej ognisty niż wcześniej.
Sasuke trzy razy mocniej kopał w łóżko śpiącego Naruto, budząc go tym samym z jeszcze większą finezyjną brutalnością. Uzumaki oczywiście nie pozostawał dłuższy, bezwzględnie wykorzystując przeciwko Sasuke krępujące informacje z dzieciństwa, jakie zdobywał od swojego tajnego źródła informacji – cholernego Itachiego, który nie dość, że pomagał Naruto w zrobieniu Sasuke na złość, to jeszcze go w tym dopingował! Ale niech nikt nie pomyśli, że snowboardowy mistrz pozostawał pod tym względem daleko w tyle. To on był w końcu królem zimowego miasteczka. Bezwzględnie wykorzystywał do dręczenia Naruto nie tylko Kibę, ale również Lee. Rock stał się ostatnio doskonałym materiałem wybuchowym, który idealnie rujnował stoicki spokój Uzumakiego.

- Zejdź mi z drogi! – krzyknął Kiba wyniosłym głosem, odpychając Naruto na szkolne szafki. Blondyn spojrzał na niego zszokowany, jednak nie trzeba było długo czekać na jego reakcję. W jednej chwili powalił Inuzukę na ziemię i kolejny raz w ciągu ostatnich dni wyperswadował szatynowi za pomocą pięści to, że komuś takiemu jak Naruto Uzumaki nie można kazać zejść z drogi. Jednak bez względu na to, ile razy blondyn starał się w dosłownym znaczeniu tego słowa wybić z jego głowy te poglądy, Inuzuka jeszcze bardziej się do nich przekonywał i niczym chrześcijanie w starożytnym Rzymie zawzięcie walczył o słuszność swoich idei. Do ruchu oporu mającego zniszczyć postać Uzumakiego zaliczał się również Lee, który z zaangażowaniem i niezłomnością, ile sił w jego wątłych ramionach, starał się pokazać Uzumakiemu gdzie raki zimują. Niestety biorąc pod uwagę gabaryty Naruto i chłopięcą sylwetkę Lee wynik tej batalii był powszechnie znany. Znała go również Tsunade, która interweniowała za każdym razem i dziwnym trafem to ‘Zwolennicy świata bez Uzumakiego’ dostawali największe manto. Dzięki temu Naruto za każdym razem wychodził niemal bez szwanku.
- Myślisz, że nie wiem, że to twoja sprawka? – mruknął któregoś razu, kiedy ponownie wrócił z gabinetu Tsunade. Sasuke spojrzał na niego z wyrazem największego zaskoczenia, na jakie było go stać.
- Nie wiem, o czym mówisz – skłamał gładko, siłą woli powstrzymując się od złośliwego uśmiechu, widząc czerwoną plamę z soku wiśniowego na idealnie białej bluzie blondyna.
- Ten cholerny Inuzuka mnie jeszcze popamięta – ściszył złowrogo głos, pochylając się w stronę Uchihy. – I chcę, żebyś wiedział, że kiedy mu coś zrobię, to ty będziesz miał go na sumieniu.
- Grozisz mi? – Sasuke uniósł z niedowierzaniem brwi. – Proszę cię, Naruto.
- Przygotuj się na kontruderzenie – wywarczał z bojowym błyskiem w oku, nie zwracając uwagi na kpiący uśmieszek Uchihy. – Itachi już wymyślił coś niesamowitego – ostrzegł go.
- Więc czekam na to z niecierpliwością – Sasuke uśmiechnął się czarująco, a jego dłoń musnęła rękę blondyna, tylko po to, żeby pięć minut później, zamknięci w męskiej toalecie, zaczęli obmacywać się szaleńczo. Opuścili ostatnią lekcję, darując sobie tym samym fascynujący wykład z biologii o życiu drapieżników na sawannie. W końcu każdego dnia przekonywali się, jak trudno jest żyć z dzikim, wielkim i nieprzewidywalnym kotem.


W naszej górskiej mieścinie zima rozszalała się na całego. Naruto po raz pierwszy w życiu widział takie ilości śniegu, po raz pierwszy również doświadczył tak zatrważająco niskich temperatur, dlatego Sasuke, chcąc nie chcąc, musiał go częściej rozpalać na bardzo różne sposoby. Czasami, jak już wiecie, było to zwykłe podnoszenie ciśnienia jakąś sympatyczną, niezwykle wyrafinowaną złośliwością, a innym razem chłopcy zabawiali się w bardziej przyjemny sposób. Ani jeden, ani drugi nie narzekał w tej kwestii i z niesłabnącym entuzjazmem podejmowali nowe próby ogrzania zziębniętego ciała Naruto. Sasuke bywał o wiele bardziej pomocny niż zazwyczaj, wykazując się niemal nadgorliwością.
Wielkie kopy świeżego puchu zachęcały nie tylko do namiętnego baraszkowania w pościeli. Były też doskonałą możliwością na kolejną dawkę śmiercionośnego ‘Uzumakiego na desce’. Stoki stały przed chłopcami otworem i Naruto znów mógł uczyć się od mistrza. Oczywiście kilka lekcji u Uchihy wystarczyło, żeby móc jeździć na zadowalającym poziomie, nie stanowiąc już niebezpieczeństwa na stoku, no przynajmniej teoretycznie, bo w praktyce Naruto wciąż pozostawał kamikadze zimowego królestwa – szalonym, nieokiełznanym i tylko czasami nie potrafiącym złapać krawędzi deski, skutkiem czego zaliczał spektakularne upadki.
- Ja nie rozumiem, jak mogłeś dać mu tę deskę! – krzyknął za którymś razem Kiba, patrząc z niesmakiem na uroczą wywrotkę Naruto. – Ona jest snowboardową relikwią! Ludzie zabiliby się dla niej, a ten skończony idiota ją bezcześci!
Naruto leżąc na śniegu, odchylił głowę w tył, żeby zobaczyć stojącą nieco wyżej bandę Uchihy. Sasuke z wyrazem chłodnej obojętności obserwował poczynania blondyna.
- Zamknij się Kiba – mruknął jedynie znudzonym głosem, który Naruto ledwo dosłyszał w zgiełku panującym na stoku.
- Ja również nie mogę zrozumieć, jak mogłeś dać mu deskę, na której wygrałeś pierwsze zawody i zostałeś okrzyknięty największą nadzieją Ameryki. Ta deska, jest jak trofeum – wtrącił się spokojnie Neji, uśmiechając się lekko w stronę blondyna. Naruto z zaskoczeniem spojrzał na Hyuugę. W uśmiechu tego drania nie było ani złośliwości, ani kpiny. Było w nim za to niepokojąco duże stężenie przyjaznych emocji, które niemal wgniotły Naruto w śnieg.
Neji coś kombinował, planował coś naprawdę szatańskiego. Może jest w trakcie opracowywania jakiegoś genialnego planu, który ominie ochronę Uchihy i w końcu Hyuudze uda się dokonać zamachu na życie Naruto? Przecież ten stary drań zawsze o tym marzył, prawda?
Naruto westchnął ciężko, przymykając oczy. Nigdy nie będzie chyba mógł spokojnie odpocząć w tej górskiej mieścinie. Wciąż jest atakowany ze wszystkich stron i ciągle musi stawiać czoła niebezpieczeństwu. Czuł się jak bohater filmów sensacyjnych. Z jednej strony musiał ratować skórę przed wściekłym, zbzikowanym gadem chcącym udusić jego nogę tylko po to, żeby stawić czoła diabolicznemu przyjacielowi Sasuke, który ukrywał swoje mordercze zamiary pod przyjaznym, serdecznym uśmiechem.
- Naprawdę dałeś mi deskę z twoich pierwszych zawodów? – zapytał w końcu Uchihę, kiedy zostali sami. Reszta ferajny nie mogąc już patrzeć na wygibasy Uzumakiego postanowiła zjechać na dół i nie czekać na nich przy kolejnym wyjeżdżaniu pod górę. Dlatego też chłopcy mieli dobre dwadzieścia minut prywatności.
- Mniejszej nie miałem, konusie – obraził go Uchiha, złośliwie naciągając mu czapkę na oczy.
- Jesteśmy prawie tego samego wzrostu – mruknął gniewanie Naruto, odpychając od siebie bruneta.
- Na innych deskach byś sobie nie poradził, możesz mi wierzyć.
Naruto prychnął jedynie w odpowiedzi, jednak mimowolnie uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Poczekaj, aż ja zacznę cię uczyć surfingu – mruknął, przytulając się lekko do pleców tego drania. – To będzie cholernie dobre – uśmiechnął się lekko w szyję Uchihy, kompletnie ignorując fakt, że z boku ta pozycja może wyglądać naprawdę dziwnie. – Chciałbym zobaczyć cię w oceanie, wiesz? – mruknął, uśmiechając się lekko do obrazu Uchihy wynurzającego się niczym Afrodyta z wodnej piany. Nie miał wątpliwości, że byłby to niesamowicie seksowny widok. – Nauczyłbym cię łapać fale, pokazałbym, na czym polega prawdziwy sport. A wiesz, co byłoby najlepsze? To, że nie umiałbyś złapać równowagi na tej desce, bo ten cholerny snowboard nawet nie umywa się do surfingu. Ale pokochałbyś to, mówię ci.
- Po moim trupie – Sasuke najwyraźniej nie podzielał wizji blondyna. Co jak co, ale snowboardowemu mistrzowi nie przystoi chyba pluskanie się w wodzie, prawda? W końcu on jest królem gór, Naruto może się tam bawić w małą syrenkę, ale on nie zamierzał nawet udawać, że ma na to jakąkolwiek ochotę.
- Nawet, jeśli później moglibyśmy się kochać w oceanie?
No dobrze, Sasuke poświęci się dla wyższego dobra.

Grudzień niósł za sobą niespodziewane powroty. Wróciła Sakura z rekonwalescencji, wrócił Itachi z europejskiej delegacji, wrócił nawet Sasuke z zawodów, co również było punktem zwrotnym w relacjach chłopców.
Najważniejszy jednak powrót dopiero ich czekał. Nikt nie mógł go również przewidzieć.
W zimowym miasteczku zjawił się ktoś, kogo nikt się nie spodziewał. Przyszedł wraz z duchem nadchodzących świąt, tydzień przed Wigilią Bożego Narodzenia.

Głośny, irytujący dźwięk dzwonka rozdarł nocną ciszę, budząc zaspanych domowników. Pani domu zwlekła się z łóżka i z niepokojem pobiegła otworzyć drzwi, martwiąc się, że stało się coś niedobrego. I oczywiście miała rację.
Kiedy je otworzyła, zobaczyła wysokiego, jasnowłosego, a przede wszystkim niezwykle przystojnego mężczyznę, o pociągłej, szczupłej twarzy, szalenie niebieskich, urzekających oczach i wąskich, męskich ustach.
Kobieta krzyknęła z przerażenia, niegrzecznie eksponując swój strach i zszokowanie względem wizyty niespodziewanego gościa.
W progu drzwi stał Minato Namikaze.

czwartek, 7 lipca 2011

Bom Bom! 37

ikuko, tak, nigdy nie miałam węża xD Wprawdzie trochę czytałam o ich karmieniu jak pisałam rozdział, ale kurcze, trochę mi te prawdziwe informacje nie pasują do fabuły, bo jak Oro jest takim naprawdę dużym wężem to też mu 1 szczur starszy na tydzien? :(
Sake, oglądałam, oglądałam Qafa :) Coś w tym jest, chociaż nie inspirowałam się tym pisząc o ich nienawiści, bo w sumie moi chłopcy trochę się różnią od Justina, czy Briana, ale oczywiście to coś głębszego niż wzajemna nienawiść :) I wiesz, naprawdę trafne spostrzeżenie o uczuciowości Sasuke, chociaż sama nie miałam o tym pojęcia, ale jak już zaczęłam się nad tym głębiej zastanawiać, to to jest rzeczywiście prawdą. W bb Sasuke ma normalną przeszłość, a Naruto nie, więc to Uzumaki pozostaje większym emocjonalny autyzm, pomimo ich kanoniczności i wszystkich innych czynników. Zgadzam się z tobą całkowicie w 2cz. Refuge sama pogubiłam się w tych cholernych zagadkach, niedomówieniach i tajemnicach xD
Jumii, w ostatnim komentarzu mówiłaś o ich osobowościowym marysuizmie: o tym, że zawsze wiedzą co powiedzieć, etc. dlatego w tej kwestii ich bronie, bo oni nie są zlepkiem idealnego macho :)Z tą pięścią to takie żartobliwe było :) Chociaż podczas bójki, zwłaszcza, jeśli ktoś lubi się bić, wyzwala się adrenalina i burza innych hormonów, które przy podnieceniu również się uaktywniają.
Daimon, nie wiem jak jest, ale chyba w latach młodości Iruki i Kakashiego pobór do wojska był obowiązkowy, ale do wątku Kakairu mnie nie zmuszaj, bo nie lubię ani jednego, ani drugiego :D Jeśli chodzi zaś o wątek z wojną to rozwijać go raczej nie będę, wyjaśnię tylko nieścisłości. A ogólnie postać Itachiego prowadzę bardzo niepewnie, trochę się jej boję, bo dla mnie jest chyba najtrudniejsza. Dobry Itachi to naprawdę mistrzostwo świata moim zdaniem.
Niebieska suszarka, zabiłaś mnie opisem twórczości Lampiry, to było po prostu zabójcze, lemoniada najlepsza, a mało nie zadławiłam się wtedy herbatą, którą piłam, jak to przeczytałam xD Ja też jak zaczynałam swoją przygodę Lampiry, uważałam ją za najlepszą w sieci :D Ale krótko, bo później znalazłam opowiadania Lloyda(bardzo podobny styl -kawai yaoi), które bardziej mi się podobały. Chociaż muszę przyznać, że nie lubię takiego dziubdziania, nawet jak tekst jest dobrze napisany - wszelka ckliwość i romantyzm mnie odpycha, bo jakbym chciała poczytać o czymś takim sięgnęłabym po harlekin. Kurczę, powiem ci, że dużo mi jeszcze brakuje do stylu, który chciałabym mieć, bo mam wrażenie, że ten mój styl jest taki trochę chwiejny, nie trzyma jednego poziomu :c A jak się siedzi na piętach i później się wstaje, to wtedy nie unosi się na kolanach? Chociaż kontekst zdania był pewnie inny znając mnie :D Nie śmiej się z tej kuli :( Nikt nie oglądał 'Maski', tam Jim Carey właśnie tak złapał nabój! :D Wątek surferski rozwinie się po 40 rozdziale.
Ashia, z góry mówię, że w bb nie będzie aż takiego romantyzmu, bo ja w czymś takim się po prostu duszę.
Eve949, jeśli chodzi o paczkę, to ona chyba się kompletnie rozleciała - Neji nazwijmy na razie postronnym obserwatorem, Lee po stronie Sakury, od której też zależą dalsze stosunki z Naruto, więc Kiba nie jest już tak 'chroniony' jak kiedyś. A jeśli chodzi o motyw surfingu, to mam super asa w rękawie ;)
Hibari, jeśli chodzi o styl pisania, to teraz przynajmniej czuję, że panuję nad akcją, nie dzieje się to, co oborze w Refuge, dlatego dużo lepiej mi się teraz również pisze :) ale cieszę się, że jakoś tam się rozwijam, a nie stoję w miejscu :) haha! o boże! a ja się zastanawiałam nad tym 'rozkiszony' xD ale nie ma co, wujek Google wie w końcu lepiej ;D Sasuke jest bardziej poważny w tym co robi? Ale w jakim sensie, bo nie czaję za bardzo :D o kurde! a wiesz, dobry pomysł z tą piosenką Rihany xD zajebisty :D Ja też bardzo lubię w takiej tonacji rozdziały, ostatnio czytałam właśnie takie drarry i przekopiowałam jego styl właśnie do bb :D ale niestety chyba nie będę mogła go utrzymać przez cały czas, bo najzwyklej w świecie nie umiem :(
Mururoa, to bardzo dobry pomysł z powolnym, spokojnym stosunkiem! Na pewno go zastosuję! :) dziękuję za podpowiedź.
Wookie, o kurde! :D nie no z tym wątkiem snowboardowym to mnie zagięłaś, ale powiem, że snowboard wyszedł jakoś tak spontanicznie, bo najpierw miał być surfing :D Jeśli chodzi o parkuor to wiem, że w sieci jest jakieś opowiadanie sasunaru z tą tematyką, jednak nie czytałam go :) jest ono pomieszane z tańcem, a moim zdaniem albo jedno, alb drugie, bo to dwa osobne bieguny są i nie można o dwóch tak rozległych wątkach pisać jednocześnie, takie jest moje zdanie :)Oj, nie kuś, nie kuś z tymi akrobatami, bo to bardzo kuszący koncept jest :D Jak czytałam o cekinowych strojach to aż wyobraziłam sobie takiego Sasuke w takim kostiumie :D zielonej szkoły nie będzie, ale mam nadzieję, że to co wymyśliłam, będzie równie ekscytujące jeśli chodzi o wątek surfingu :D Haha! chciałam zrobić wątek trójkąta miłosnego! wy nie chcieliście :D ale jeszcze pomyślę coś w tej kwestii.
Revira, tak, w takich bom bomowych klimatach czuję się naprawdę dobrze, dużo łatwiej mi się w nich pisze, no i mam do nich sentyment :D o! to jakbym czegoś nie wiedziała, będę mogła liczyć na radę? :)i naturalnie, wszystkie planowane opowiadania będą sasunarutowe. Chciałabym, żeby BB mial 50 rozdziałów, ale nie wiem, czy tyle mi akurat wyjdzie :) Nie mam szczegółowo rozdział do rozdziału rozplanowanej akcji.

Poprzedni rozdział był mi naprawdę potrzebny, wróciłam do 'korzeni' Bom Bom - aktu nienawiści, który w końcu zbudował relację chłopców :) Ostatnio zrobiło się trochę za słodko.
Aktualny rozdział trochę gorszy od poprzedniego, bo nie miałam za bardzo nastroju na zabawne treści, ale następny postaram się, żeby był lepszy, no i będzie w nim trochę więcej akcji :)
Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze.

rozdział betowała niezawodna Kuroneko :)

Ostatni dzień bez Uchihy Naruto spędził bardzo intensywnie. Zarówno początek, jak i koniec niedzieli – a tym samym i poranny poniedziałek, był pasmem przyczynowo-skutkowych porażek, podczas których Uzumaki zgłębił swoją wiedzę na zadziwiająco wielu obszarach.
Równo o godzinie dwunastej w południe zjawił się na lodowisku w zimowym miasteczku. Zawitałby tam dużo wcześniej, jednak po wczorajszych dewiacjach, jakie wyprawiał z Uchihą, obudził się dopiero krótko przed południem. A z racji tego, że żaden próżny snowboardzista nie kopał w jego łóżko, nie krzyczał mu do ucha, czy brutalnie nie ściągał z niego kołdry – mógł rozkoszować się spokojnym snem przez maksymalnie długi czas.
Teraz, wypoczęty, w pełni sił i młodzieńczego wigoru, mógł stawić czoła przeciwnościom losu. Właśnie dlatego zmusił się do przyjścia pod wielkie drzwi niemniej dużego lodowiska, na którym wcześniej został brutalnie pobity przez zgraję wieprzy, z umiarkowanym skutkiem udających hokeistów. Teraz odbywał się na nim trening przyszłej pary olimpijskich gołąbków – Sakury Haruno i Rocka Lee.
Naruto wiedział, że pojawienie się na lodowisku równało się wejściu do jaskini lwa, z tą tylko różnicą, że to on będzie tam najgroźniejszym drapieżnikiem. No dobrze, może i była to przesadna pewność siebie, ale czy Naruto nie zasługiwał na miano króla zwierząt? Zwłaszcza w tym miasteczku?
Zignorował jakąś irytującą myśl, że to jednak Sasuke Uchiha zasługuje na ten znamienity tytuł. W końcu to Naruto walczył z całym miasteczkiem, czyli miał wystarczająco dużo siły, jak na króla zwierząt przystało. No i poza tym, to on zdetronizował lokalną księżniczkę z różowego tronu, a to już chyba zasługuje na jakiś order, prawda? A jeśli te argumenty wciąż są za słabe, pora na cięższą artylerię. Bo to on zdominował Sasuke – biedny Uchiha nie raz już się przekonał, jaki Naruto potrafi być drapieżny. A szczególnie wtedy, kiedy Uzumaki pozbawił jego tyłka niewinności. To zdecydowanie zasługiwało na co najmniej tytuł szlachecki.
Z uczuciem niekwestionowanej wielkości otworzył drzwi lodowiska, wchodząc majestatycznym krokiem do środka.
Wielka hala otaczała idealnie białą taflę lodu, po której aktualnie sunął z gracją flaminga Rock Lee. Echo łyżew uderzających o lód i krzyki trenera wypełniały przestrzeń na bezludnych teraz trybunach. Naruto stał na samym szczycie, w ostatnim rzędzie, z którego nie było widać fragmentu lodowiska. Dlatego też, dopiero kiedy wszedł kilka rzędów niżej, zobaczył Sakurę stojącą przy półściance i rozmawiającą z jakąś kobietą, która bez wątpienia była ich trenerką, bo kiedy tylko Lee niekontrolowanie potknął się na lodzie, cudem utrzymując równowagę, ona wykrzyczała pod jego adresem kilka barwnych epitetów. Naruto uśmiechnął się do siebie lekko, były to naprawdę ładne określenia, w sam raz pasujące do Rocka, i grzechem byłoby nie wykorzystać ich w przyszłości.
Przyszłe gwiazdy łyżwiarstwa zdawały się go nie zauważać, i kiedy Lee kręcił malownicze piruety, a Sakura zaczynała właśnie swoją rozgrzewkę, Naruto usiadł w pierwszym rzędzie, przyglądając się ich treningowi.
Haruno, tak jak mówił Sasuke, miała zadatki na sportową gwiazdę. Poruszała się z gracją, lekko i płynnie sunąc po lodzie. Nie wykonywała żadnych gwałtownych, czy niepotrzebnych ruchów. A kiedy z miażdżącą szybkością obracała się wokół własnej osi, Naruto poczuł, jak jego żołądek zaciska się nieprzyjemnie. To uczucie szybko jednak minęło, gdy dziewczyna wygięła się ponętnie, unosząc jedną nogę wysoko w górę. Gdyby Uzumaki wiedział, że Sakura jest taka giętka, może pomyślałby o uwiedzeniu jej w halloweenowy wieczór?
Nie, oczywiście, że nie. Wstyd się przyznać, ale kiedy nie ma przy nim Uchihy, zaczynał chyba myśleć fiutem.
- Kim jesteś? – usłyszał nagle męski, szorstki głos za sobą. Spojrzał w tył i pierwszym, co rzuciło mu się w oczy była do połowy wypalona fajka. Zaraz potem zobaczył czarną bródkę pasem ciągnącą się aż do imponujących baków. – To zamknięty trening, nie wolno ci tutaj przebywać – warknął mężczyzna nieprzyjaznym tonem i podszedł o krok bliżej Uzumakiego.
Myśli Naruto dzisiejszego dnia śmigały jak oszalałe, dlatego też kolejna irytująca refleksja dotyczyła króla zwierząt. Wszedł tutaj z przekonaniem, że to on będzie samcem alfa, zapominając tym samym, że życie potrafi czasem zaskakiwać. Jeszcze się okaże, że Uchiha wcale nie chce być potężnym i władczym lwem, a woli bardziej pasującą do niego rolę tajemniczego i równie nieprzewidywalnego tygrysa syberyjskiego.
- Mam cię stąd wyprowadzić siłą, pytam, do cholery, kim jesteś, gówniarzu! – powtórzył pytanie, a papieros w jego ustach wygiął się niebezpiecznie, jakby zaraz miał się złamać. Naruto uśmiechnął się do siebie lekko. Pamiętacie, że dzisiaj był w doskonałym humorze – pełen energii i młodzieńczego wigoru? Najwyższa pora go wykorzystać.
- Jestem chłopakiem, którego Sakura oskarżyła o gwałt, mówi to panu coś? – zapytał najgrzeczniej jak umiał i równie kulturalnie starał się nie okazywać satysfakcji na widok miny nieznajomego mężczyzny, która bez dwóch zdań była bezcenna. I kto tu jest królem zwierząt?
- Przerwa! – krzyknął facet mocnym głosem, a kiedy Sakura spojrzała w jego stronę, skinął na nią ręką. Naruto widział, jak w zielonych oczach Haruno pojawia się przerażenie. Przygryzła zdenerwowana wargę i podjechała do krawędzi lodowiska, czekając, aż Uzumaki do niej podejdzie. Całe szczęście wniebowzięty Lee był zbyt zaabsorbowany szaleńczymi piruetami, które kręcił, żeby zobaczyć, co się dzieje.
- Naruto?
- Cieszę się, że zapamiętałaś, jak mam na imię. Aż mi się cieplej na sercu zrobiło z tego powodu – uśmiechnął się do niej lekko, kątem oka widząc, jak tajemniczy facet odchodzi, co chwila obracając się jednak i patrząc na blondyna nieufnie. A może tak patrzył na Sakurę?
- Po co przyszedłeś? – zapytała niepewnie, ignorując jego błyskotliwy przytyk. Naruto westchnął cicho. Ciekawe, co by teraz powiedział Uchiha, gdyby go widział?
- Chcę wiedzieć, jak sobie radzisz.
- Z…
Naruto kiwnął jedynie głową. Założył ręce na piersi, patrząc wyczekująco na Sakurę, która zmieszała się wyraźnie. Właśnie kiedy otwierała usta, żeby udzielić odpowiedzi, zauważył ich lodowy baletmistrz.
- Hej! – krzyknął i z furią wymalowaną na twarzy podjechał szybko w ich stronę. – Co ty tu, kurwa, robisz?!
- Ustalamy z Sakurą, kiedy będzie mogła mi zrobić loda – zmrużył prowokacyjnie oczy, uśmiechając się, gdy Lee wychylił się zza pół ściany oddzielającej lodową taflę od trybun w bojowych zamiarach. Uzumaki był jednak poza jego zasięgiem, robiąc jeden nieistotny krok w tył. – Nie wierzgaj tak, bo się jeszcze przewrócisz, księżniczko. Łyżwy są ostre, pamiętaj. Nie chcemy przecież, żeby jedna gdzieś ci się wbiła, prawda? – zapytał z serdecznym uśmiechem na ustach.
- Rock, zostaw nas – powiedziała nagle Sakura, nie patrząc na swojego sportowego partnera.
- Ale…
- Zostaw, powiedziałam! – syknęła, a Lee zarumienił się i z zaciśniętymi zębami – dziw, że sobie ich nie połamał – odjechał.
- Więc? – zapytał w końcu Naruto, przerywając niezręczną ciszę, która między nimi nastąpiła.
Haruno westchnęła ciężko i przetarła ręką oczy, jakby zaraz miała się rozpłakać.
- Jest ciężko, Naruto, cholernie ciężko – powiedziała w końcu z trudem, jakby każde słowo wymagało olbrzymiego wysiłku.
Naruto przymknął oczy, czekając na dalszą część wypowiedzi. Mógł przygotować się na melodramat, w końcu był do przewidzenia.
- Każdej nocy czuję… przypomina mi się to… i wtedy… Dostał piętnaście lat, wyobrażasz to sobie? Piętnaście cholernych lat za zmarnowanie mi życia! – syknęła, uderzając dłonią o belkę. – Nie mogę przestać o tym myśleć, to mnie prześladuje, a każdy dotyk… - z każdym kolejnym słowem jej głos coraz bardziej się łamał, jednak nie rozpłakała się. Na razie. – Ale wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? – uśmiechnęła się blado, zupełnie nienaturalnie. – Że muszę żyć dalej. Trzeba wstać i nauczyć się żyć z tym, co zrobił mi ten cholerny sukinsyn. Ale wciąż nie mogę zaakceptować swojego ciała, wiesz? Kiedyś… kiedyś je uwielbiałam, ale teraz…
Naruto uśmiechnął się lekko. Gwałciciel, kucharz od wyborowych krewetek dostał piętnaście lat więzienia za gwałt. Wiedział, że nie była to brutalna próba gwałtu, napastnik, jeśli można użyć tych słów, potraktował Sakurę niemal jak księżniczkę. I dostał piętnaście lat. To dużo, Naruto nie znał się, ale wydawało mu się, że to dużo. A on? ile dostałby za swoje wcześniejsze grzechy? Oskarżony o próbę morderstwa na grupie nastoletnich chłopców? Brutalnym pobiciu?
- Dzięki łyżwiarstwu mogę o tym zapomnieć. Chociaż na te kilka godzin, kiedy jestem na lodowisku czuję się tak, jak dawniej. Czuję się naprawdę kimś.
Naruto uśmiechnął się gorzko. Znał to uczucie, doskonale je znał. Zaraz po trafieniu do poprawczaka rozpoczął lekcję nauki jazdy na desce surfingowej. I opanował ją szybciej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Kiedy wchodził do wody nie był już postrachem siejącym grozę, nastoletnim przestępcą. Był surferem. Z roku na rok coraz lepszym. A kiedy łapał fale, nic się nie liczyło.
- No i mój trener Asuma, to ten, z którym rozmawiałeś wcześniej – wskazała ręką w kierunku, w którym odszedł tajemniczy mężczyzna. – On mówi, że jeśli dobrze pójdzie, mamy szansę na wygranie mistrzostw juniorów. Lee trochę odbiega ode mnie, więc będę jeszcze myślała nad występem solowym, ale może uda nam się zaistnieć. Byłoby wspaniale! – uśmiechnęła się radośnie, uśmiechem zupełnie niepodobnym do depresyjnej, załamanej Sakury. Przypominała teraz dawną siebie. To dobrze, czy źle? – Och, i wiesz co? Jeśli wygralibyśmy mistrzostwa juniorów, mielibyśmy duże szanse na zakwalifikowanie się na olimpiadę za rok. Jeśli tak, reprezentowalibyśmy Stany razem z Sasuke!
Naruto uśmiechnął się niespodziewanie, a zainteresowanie, które znikało i pojawiało się w ciągu monologu Sakury, teraz powróciło z podwójną mocą.
- Będę trzymał za was kciuki – powiedział z podejrzanym, wrednym uśmieszkiem na ustach.
Ciekawe, co Sasuke powie na takie rewelacje?
Już się odwracał z zamiarem opuszczenia lodowiska, kiedy Sakura niespodziewanie złapała go za rękę. Jej dotyk był gorący i czuł, że jej dłonie są mokre od potu. Spojrzał na nią z zaskoczeniem.
- Naruto… dzięki, że przyszedłeś. To wiele dla mnie znaczy – powiedziała niepewnie, a Uzumaki skinął jedynie głową.
- Wracaj już lepiej do treningu – mruknął, odwracając się w kierunku schodów prowadzących do wyjścia.
Sakura była ofiarą. Spotkało ją coś strasznego i cokolwiek nie zrobiła w przeszłości, nie zasługiwała na taki los. Sasuke nie miał racji, należało jej się współczucie, cholerne współczucie, albo chociaż zainteresowanie.
Odwrócił się, będąc już na szczycie schodów, w ostatnim rzędzie trybun. Sakura jechała teraz tyłem, przygotowując się do skoku. A kiedy skoczyła, lądując z zadziwiającą sprawnością, Naruto uśmiechnął się lekko, ze zrezygnowaniem.
Sakura nie była chyba aż taka zła. Zwłaszcza, kiedy występowała w roli łyżwiarki.



Naruto z braku lepszych pomysłów na spędzenie dnia, postanowił wrócić do pensjonatu. Wprawdzie mógł iść na stok i poćwiczyć jazdę na tym cholernym snowboardzie, ale nie miał za bardzo ochoty na tarzanie się w śniegu. Sakura uświadomiła mu, jak bolesna była strata surfingu i jak bardzo brakowało mu oceanu. W przeciwieństwie do niektórych, on nie miał dodatkowych pokładów tłuszczu, który mógłby go grzać w zimne, śnieżne dni. Naruto składał się tylko z samych mięśni, których w Los Angeles nie musiał się wstydzić, a w tym cholernym zimowym miasteczku… Krótko mówiąc nie był przystosowany do zbyt niskich temperatur, zwłaszcza, kiedy Uchihy nie było w pobliżu. Ktoś w końcu musiał podwyższać jego temperaturę, żeby tutaj nie zamarzł, prawda?
Już kierował się w stronę schodów na piętro, kiedy niespodziewanie w korytarzu mignęła mu wściekle ruda czupryna bujnych, długich włosów. W tym cholernym zimowym miasteczku tylko jedna osoba nosiła coś takiego na głowie – jego matka.
- Niech to szlag! – zaklął cicho, a kiedy recepcjonistka spojrzała na niego zaskoczona, uśmiechnął się do niej czarująco i szybko skierował się w stronę korytarza.
Stosunki z jego matką plasowały się na poziomie chłodnej uprzejmości z jego strony i wygasłej gorliwości z jej. Kobieta przestała już zabiegać o swojego syna tak, jak robiła to zaraz po jego wyjściu z więzienia. Najwyraźniej walka o względy Naruto już jej się nieco znudziła, i postanowiła wrócić do swojego dawnego, nudnego życia u boku męża tyrana i nierozgarniętych dzieci. Oczywiście, nie żeby urwała kontakt ze swoim szczęśliwie odnalezionym pierworodnym. Naruto spotykał się ze swoją matką od czasu do czasu, czy chodził razem z Sasuke, jakkolwiek absurdalnie to brzmiało, na niedzielne obiady. Ta godzina spędzona w towarzystwie jego przyrodniego rodzeństwa i Kushiny z wybuchowym dodatkiem snowboardowego króla przy boku, była tak żałosna, że później miał problem z powrotem do dawnego trybu życia. Naprawdę, po niektórych bardziej ‘odjazdowych’ spotkaniach miał zaburzenia osobowości, co Uchiha już niejednokrotnie wykorzystał w naprawdę niecnych celach. A później się dziwić, że Naruto mści się na nim podczas ich erotycznych zabaw.
- Nie wydaje ci się to dziwne? – usłyszał podniecony głos swojej matki, kiedy stanął tuż przy lekko uchylonych drzwiach jednego z małych salonów.
- Oczywiście, że nie. – usłyszał spokojny, poważny głos matki Uchihy. – Tak bardzo boisz się o Naruto? - wyczuł wyrachowany uśmiech w jej słowach. Przed oczyma stanęła mu dawna scena w gabinecie dyrektorki, kiedy po raz pierwszy poznał Mikoto – dumną kobietę, pełną chłodnej uprzejmości i swego rodzaju wyższości, pogardy dla innych. Wprawdzie jego stosunki z matką Sasuke znacznie się ociepliły, ale teraz – podczas rozmowy z Kushiną – była tą samą oziębłą damą, co podczas ich pierwszego spotkania.
- Nie chcę, żeby przeszedł to samo, co ja! – odpowiedział jej podniesiony, wyraźnie zdenerwowany głos jego matki. Zmarszczył brwi, pochylając się jeszcze bardziej w stronę uchylonych drzwi i następnym, co usłyszał, był czysty, dźwięczny śmiech matki Uchihy.
- Ależ kochanie – powiedziała ciepłym, niemal przyjaznym głosem, w którym kryła się jednak szczypta ironii. – Zapomniałaś chyba, że to również syn Minato. Jak zdążyłam już zauważyć, jest do niego podobny nie tylko w wyglądzie.
- Przestań z tego kpić, Mikoto!
- Zostawił cię tak samo jak on, prawda? Gdyby Minato dowiedział się o tym, byłby dumny ze swojego syna.
- Zamknij się! – krzyknęła jego matka wściekłym głosem i Naruto usłyszał głośne plaśnięcie. Miał cholerną ochotę wychylić głowę zza drzwi i zobaczyć, co się też stało, jednak ostatecznie musiał się powstrzymać. Wtedy kobiety z pewnością by go zobaczyły, a tego nie chciał.
- Będziesz policzkowała mnie za każdym razem, gdy tylko o nim wspomnę? Tyle razy powtarzałam ci, że ten chłopak zrani cię tak samo, jak Namikaze! Dlaczego ty wciąż o nim myślisz? To chore, Kushina, powinnaś już dawno o nim zapomnieć i…
- I co? Zająć się pielęgnowaniem naszej przyjaźni?
- Dobrze wiesz, kochanie, że nie o to mi chodzi.
- Chcę, żeby Naruto wrócił z powrotem do mojego domu. Jego miejsce jest przy kochającej rodzinie.
- Myślisz, że siłą zmusisz go do powrotu? – Mikoto westchnęła cicho. – Za bardzo zżył się z Sasuke, żeby teraz do ciebie wrócić.
- I właśnie o tym mówię, do cholery! Nie uważasz, że dwaj chłopcy mieszkający w jednym pokoju są co najmniej dziwni?
- Naruto śpi na kanapie, osobiście to sprawdzałam, nie musisz się martwić – powiedziała, a stojący za drzwiami Uzumaki odetchnął z ulgą. Razem z Uchihą przygotowali wszystko bardzo dokładnie na kontrolne wizyty jego przyszłej teściowej. Nie pozostawili żadnej poszlaki sugerującej ich potajemny romans.
- Uważasz, że przesadzam? – w głosie Kushiny słychać było rezygnację.
- Oczywiście kochanie. Naprawdę nie ma się o co martwić.
- Nasza tajemnica jest dużo gorsza, prawda?
- Módl się, żeby nikt jej nie poznał – usłyszał jej głos niebezpiecznie blisko drzwi, więc nie czekając na nic, puścił się biegiem przez korytarz, dosłownie w ostatniej chwili chowając się za róg, kiedy drzwi otworzyły się i z małego saloniku wyszła Mikoto Uchiha. Naruto odetchnął głębiej, idąc przyśpieszonym krokiem po głównym holu i mrugając jeszcze do recepcjonistki, skierował się na schody, do swojego pokoju.


Sasuke nie odzywał się przez resztę dnia, więc Naruto nie miał z kim porozmawiać o dziwnej konwersacji ich matek. Wprawdzie mógł iść jeszcze do starszego Uchihy, ale jakoś nie wyobrażał sobie z nim tej rozmowy: „Nasze matki ukrywają jakiś straszny sekret, jak myślisz zamordowały kogoś? O, a tak przy okazji, zaczynają podejrzewać, że pieprzymy się z twoim bratem po kątach. Jak myślisz, może lepiej zacznijmy używać prezerwatyw, bo jak się wyda, że bzykamy się bez gumek, będzie już po nas”.
Nie, oczywiście, że nie. To było absurdalne. Itachi wprawdzie był wspaniałym towarzyszem rozmów, jednak tylko jeśli chodziło o jego młodszego brata. Tajemnice, wstydliwe wspomnienia z dzieciństwa małego, słodkiego Sasuke były jak najbardziej ok., czysto przyjacielska rozmowa o głupotach również, ale o poważnych tematach musiał rozmawiać ze snowboardowym mistrzem. Bo nie ma co ukrywać, Sasuke przecież znał go najlepiej, a jakby tego było mało, w końcu musiał przydać się na coś innego niż tylko seks, ratowanie z opresji i słowne przepychanki. Taki Uchiha powinien być w końcu wielofunkcyjny! A jak nie, Naruto będzie musiał wymienić go na lepszy model. Właśnie, kiedy tylko brunet wróci z tych swoich zawodów, będzie musiał go nastraszyć, że jeśli nie będzie się dobrze sprawował, czeka go detronizacja.
Naruto westchnął ciężko, postanawiając, że w ostatni wieczór wolności pójdzie się porządnie zabawić z turystkami. Od jutra będzie znów musiał tolerować obecność próżnego snowboardowego mistrza, a to wymaga podwójnej dawki przyjemności. Dziwną rozmowę ich matek również postanowił na razie zignorować, sugerując się myślą, że na zmartwienie jest zawsze czas, a najlepiej martwić się z Uchihą. Dlatego właśnie z szelmowskim błyskiem w oku, nonszalanckim uśmiechem na ustach i czarnej, niezwykle seksownej koszuli bruneta zszedł na dół, na przyjęcie organizowane przez grupkę przyjezdnych kobiet, które na pewno ugoszczą go jak księcia.



Wspaniała, niesamowita niedziela! Po prostu cudowna, wyśmienita, cholera!
Do swojego pokoju wrócił po trzeciej w nocy i miał kompletnie gdzieś fakt, że jutro będzie musiał wstać wcześnie rano do szkoły. Trzeba zauważyć, że był również mocno podchmielony, więc z tym porannym wstawaniem może być naprawdę różnie. Ale liczy się przecież dobra zabawa, prawda? Raz, czy dwa jak opuści dzień w szkole nic się przecież nie stanie. Och, a zabawa była wyśmienita! Nie miał pojęcia, że do pensjonatu przyjeżdżają takie ładne dziewczyny! A obiecały mu, że na sylwestra również się zjawią. Nie ma co ukrywać, Uzumaki naprawdę im się spodobał.
Naruto zaśmiał się do siebie i nawet nie zapalając światła, na oślep zaczął ściągać z siebie ubranie. Najpierw czarną koszulę Uchihy przesiąkniętą zapachem kobiecych perfum, później spodnie. Żałował, że nikt mu w tej czynności nie mógł pomóc, bo cholerny zamek w jego jeansach zaczął niespodziewanie z nim walczyć, nie chcąc się przed nim otworzyć. Niech to szlag! W tym stanie Naruto był naprawdę wyrozumiały, jednak nie mógł znieść tak jawnej zdrady jego garderoby, która nie chciała go uwolnić ze swoich szponów. Złorzecząc na producenta jeansów, dał za wygraną i rzucił się padnięty na łóżko.
Dzisiejszy wieczór był pełen wrażeń, dlatego Naruto miał po czym odpoczywać. Dodatkowo pozwolił sobie na nieco więcej drinków niż miał w zwyczaju – przy Sasuke nawet jeśli pili, ciągle zachowywał czujność – dlatego też nie mógł zauważyć braku czegoś bardzo ważnego w pokoju Uchihy, dokładniej w terrarium. Ze słodką nieświadomością oddał się w objęcia Morfeusza, nie mając nawet pojęcia o tym, gdzie jest Orochimaru.