niedziela, 30 sierpnia 2009

23. Refuge

Żeby zagłuszyć ból końca wakacji rozdział nieco dłuższy.

- Pośpiesz się młocie, bo nie zdążymy na samolot! – Syknął Sasuke i spojrzał na blondyna myjącego właśnie zęby. Jakoś udało im się wydobyć podstawowe rzeczy. Znaleźli większość ubrań i nawet pistolet bruneta! Cóż… nieco gorzej było z Sakurą, która po strasznych słowach bruneta załamała się. Po niezbyt owocnych poszukiwaniach wydobyła jedynie jakieś balowe suknie. Z góry jednak powiedziała im, że nie ma zamiaru rezygnować z roli dziewczyny Bonda. Pewnie nie do końca rozumiała co oznacza dla chłopców wyjazd do Ameryki Południowej. Postanowiła, że gdziekolwiek się nie ruszą ona podąży za nimi jak cień. Ponieważ musi chronić Sasuke.
Pff! To jakiś absurd. Znajomość z nią była jednym wielkim nieporozumieniem. Ciekawe, co zrobiłaby mafia, gdyby ukryli się na własną rękę. Ciekawe czy wciąż byliby cali.
- Draniu, a nie widziałeś mojej pary zapasowych skarpet? I latarki? Przydałaby się…
- Znalazłem latarkę godzinę temu. Gdybyś był nieco mądrzejszy schowałbyś ją gdzieś, gdzie będziesz pamiętać!
- Wiem gdzie ją schowałem!
- To po co się mnie pytasz gdzie jest?! – Sasuke zmrużył wściekle oczy i spojrzał na chłopaka, który zaczął rozglądać się po trawniku, gdzie znajdowały się szczątki umywalki i ich walizki.
- Nie widziałeś gdzieś plecaka?
-… Masz go na ramieniu. – Naruto spojrzał w bok i zaśmiał się głupawo.
- Ale wiesz, to chyba nie ten. Były dwa. Nie wiesz, gdzie jest ten drugi?
- Jesteś matołem. – Uchiha pomasował sobie skronie. Od inteligencji Naruto bolała go już głowa. Och… inteligencji… cóż za komplement dla blondyna. Pokiwał z politowaniem głową i podszedł do gruzów domu. Po chwili trzymał w ręce czarny plecach.
- To był sabotaż! – Blondyn zmarszczył groźnie brwi i wyrwał torbę z rąk czarnookiego. Mężczyzna spojrzał na niego zdezorientowany.
- Co?
- Ukryte działanie mające na celu przeszkodzenie w urzeczywistnieniu czegoś.
- A co ty chcesz urzeczywistniać matole?
- Nie wiesz co to znaczy sabotaż, więc ci mówię. I nie mam zamiaru tłumaczyć ci jeszcze tej przenośni! – Fuknął z miną dumnego doktora habilitowanego nauk humanistycznych i odwrócił się do niego plecami. Sasuke zamrugał kilka razy.
- Jestem z ciebie taki dumny słońce. Uczysz się coraz trudniejszych wyrazów – objął go od tyłu i zdążył tylko pocałować w policzek, zanim niebieskooki nie odepchnął go od siebie z wściekłą miną.
- Nauczyłem się jeszcze jednego, wiesz?
- Jakiego?
- Impotent. Jeśli nadal będziesz mnie denerwował, może ci grozić ta choroba.
- To ty mnie denerwujesz matole.
- Moja cierpliwość się kończy – Naruto pokiwał mu groźnie palcem pod nosem i już chciał się odwrócić, kiedy Sasuke złapał go za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Zapomniałeś, że mam jeszcze jedną cechę.
- Ekshibicjonizm?
- Sadyzm kotku.
- Zapomniałeś, że jestem masochistą?
- Małą nimfomanką – Sasuke uśmiechnął się wrednie widząc minę blondyna.
- Ty pedofilu! – Chłopak odepchnął od siebie bruneta i skierował się w stronę samochodu. Uchiha westchnął. Ciekawe czy spodoba mu się prezent? Teraz nie miał zamiaru się już hamować.

~~***~~

Po godzinie byli już mniej więcej spakowani. Sakura żegnała się właśnie z matką. Kobiecie w odbudowie domu pomoże Miles City. Tak jak i większości mieszkańców, których domy legły w gruzach. Naruto przez dość długo zastanawiał się, czy on też mógłby zrobić tak jak Sai. Kyuubi w końcu miał olbrzymią, niewyczerpaną moc. Jeśli by tylko chciał mógłby walić góry!

Góry się przenosi idioto, nie wali.
To ja będę pierwszy, który zwali.
Zwalić to możesz co innego.
Co Kyuu brakuje ci sexu? Niewyżyty Lucyferze.
Jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie w ten sposób, już nigdy nie będziesz miał orgazmu.
Dobra, dobra! Nie wściekaj się. Zamykam się.
Cisza jest cudem, którego nigdy nie poznam…

Naruto uśmiechnął się lekko i spojrzał na szczątki domu Fajfusów. Bądź co bądź spędził tutaj naprawdę przyjemne chwile. Może nie z samymi mieszkańcami małego zadupia, ale… liczy się miejsce. Ciekawe czy teraz będą mogli sobie pozwolić na takie ekscesy. Naruto wiedział jednak jedno. Trzeba pożegnać się z przyjemnym i bezpiecznym życiem na odludziu. Teraz na każdym kroku czeka na nich niebezpieczeństwo.
- Wsiadaj a nie patrz na zachód słońca! – usłyszał szorstki głos bruneta. Przewrócił oczyma i wsiadł do mercedesa.
- Co z nim zrobimy?
- Z czym?
- No z samochodem.
- Powiem, żeby odtransportowali go do Nowego Jorku. Dadzą go na jakiś strzeżony parking i nikt go nie zwinie.
- Takie parkingi są chyba drogie – zauważył błyskotliwie Uzumaki.
- Chyba nie jesteś aż tak głupi, żeby myśleć, że zapłacę.
- Ukradniesz go?
- Twój poziom inteligencji niebezpiecznie wzrasta. Uważaj bo za niedługo przekroczysz IQ pleśniowego sera.
- Pochlebiasz mi. Ja się przynajmniej rozwijam, a nie stoję w miejscu. Tylko ludzie mali utrzymują się na tym samym poziomie! – wystawił mu język, a Sasuke zerknął na chłopaka kątem oka.
- Poprzeczka mojej inteligencji zawieszona jest tak wysoko, że nie doskoczyłbyś do niej nawet gdybyś startował rakietą.
- Nie martw się. Mój szatański plan obniża ją z każdym kolejnym dniem.
- Ach tak. Zapomniałem, że twój spryt przewyższa inteligencję. Cóż życzę ci powodzenia młocie w rozbudowywaniu twojego orzecha – mruknął i postukał palcem w czoło blondyna. Chłopak zmarszczył groźnie brwi i już otwierał usta, żeby odpowiedzieć coś temu draniowi, jednak brunet ubiegł go – Daruj sobie. Twoja filozofia jest tak głęboka, że nawet ryby by się w niej utopiły. – uśmiechnął się chytrze i zahamował gwałtownie. Naruto nie przygotowany na coś takiego uderzył w przednią szybę. Syknął i dopiero po chwili wyszedł z samochodu. Gai już na nich wrzeszczał i machał ręką, jakby chciał, żeby mu odpadła. Naruto uśmiechnął się do niego promiennie i podbiegł do mężczyzny.
- To jak spotkamy się na miejscu?
- Tak. Z moim samochodem wszystko załatwione?
- Oczywiście.
- Więc nie traćmy czasu – Sasuke odwrócił się i już wracał do auta.
- Ej! – Zatrzymał się i odwrócił.
- Co?
- A co się stało Sakurce? Jest taka przybita i nie jedzie z wami. Co jej zrobiłeś?! – Rock zmarszczył swoje krzaczaste brwi co dało piorunujący efekt.
- Nie twoja zasrana sprawa.
- Sasuke! – Naruto z oburzeniem trzepnął bruneta po plecach. Zobaczył jak usta Lee drgają niebezpieczne.
- Ja nie wiem co ona w tobie widzi! Jesteś snobistycznym gnojkiem, który ma w dupie cały świat!
- Nie jestem ciotą tak jak ty, która pieprzy się na prawo i lewo frajerze – odpowiedział mu spokojnie Uchiha i nie patrząc już na nic skierował się do samochodu. Naruto uśmiechnął się do reżysera i jego pomocnika przepraszająco.
- Mam nadzieję chłopcy, że w Brazylii się pogodzicie – Gai klepnął Rocka w tyłek i z wielkim bananem na gębie pomachał odjeżdżającemu mercedesowi. Blondyn opuścił szybę i wychylił się nieco. Pożegnał się z mężczyznami.
- Od razu zmyjemy się jak wylądujemy.
- Czemu? Nie wiem, czy to dobry pomysł – Naruto w końcu usiadł na fotelu i zapiął pas. Wiedział jak jeździ Uchiha.
Taaa… kto na gorącym się sparzył, ten na zimne dmucha.
Uśmiechnął się do siebie krzywo i spojrzał na czarnookiego. Jak miło, że Sakura jednak nie pojechała z nimi.
- Nie mam zamiaru spędzać z tymi przygłupami więcej czasu niż to konieczne.
- A co im powiemy?
- Nie mam zamiaru im nic mówić – syknął i przyśpieszył. Jechali na najbliższe lotnisko. Wiedzieli gdzie. Znali godzinę zbiórki i mogli pozwolić sobie na przyjazd przed czasem. To było nawet wskazane, wziąwszy pod uwagę ich plan.
- A później pół Brazylii zacznie nas szukać.
- I nas nie znajdą.
- Ale tym szukaniem sprowadzą Sune! Mafia jest niczym w porównaniu z nią!
- Mafia okazała się kimś znacznie ważniejszym, niż zwykłymi przestępcami.
- Sai to tylko przedsmak Gaary.
- Aż ciarki mnie przeszły – zakpił Uchiha i wskazał na schowek. Naruto wyjął paczkę papierosów i podał jednego peta mężczyźnie. Zapalił go ręką i kontynuował rozmowę.
- Módl się żebyśmy ominęli Sunę. Z nią nie pójdzie już tak łatwo.
- Umiesz wzbudzać grozę. Przez ciebie będę miał problemy ze snem.
Naruto spojrzał na niego rozzłoszczony. Dlaczego ten drań nie może traktować jego słów poważnie?
- I tym sposobem ty staniesz się impotentem.
- Niby czemu? – Blondyn spojrzał na niego zaskoczony.
- Chyba nie myślisz, że będę bezmyślnie siedział czekając na spełnienie się twojej strasznej przepowiedni o Gaarze.
Naruto spojrzał na niego czerwonym i oczyma. Zacisnął mocniej usta i bez słowa włączył radio.

Teraz w końcu będziesz miał swoją upragnioną ciszę!
Jak miło.

~~***~~

Sasuke patrzył na Naruto raz po raz.
Deja vu.
Kiedy jechali do Miles City blondyn też się na niego obraził i nie odzywał kilka godzin. Uchiha nie pamiętał już o co poszło.
A teraz? Ręce załamać. Ciekawe czy będzie taki cichy podczas… niespodzianki. Kurwa! Niech już będą na miejscu. Zerknął po raz ostatni na Uzumakiego i przyśpieszył.

Kiedy dojechali do Minneapolis, gdzie znajdowało się najbliższe lotnisko, została im jeszcze godzina do zbiórki. Sasuke bez słowa pojechał do centrum handlowego. Może Uzumaki żył kiedyś w takich warunkach, ale Sasuke nie jest jakimś cholernym Tarzanem!
- Wysiadasz czy zostajesz? - Zapytał pochylając się nad drzwiami i patrząc na wciąż na wciąż obrażonego blondyna. Chłopak spojrzał na niego z wyższością i otworzył drzwi od strony pasażera. Wyszedł z auta trzaskając głośno. Uchiha skrzywił się momentalnie. – Idziesz ze mną! – Brunet szarpnął go za ramię, jednak Naruto wyrwał się i zmrużył oczy. – Jak się zgubisz będziemy skończeni. Jeśli nie pójdziesz kupię ci smycz. I kaganiec - dodał z chamskich uśmiechem patrząc na twarz blondyna.
Są rzeczy których kupić na można. Za wszystkie inne zapłaci kartą Fajfusa.
Aż przystanął kiedy dotarły do niego własne myśli. Kurwa jebana jego mać! Ten matoł miał rację. Poprzeczka jego inteligencji niebezpiecznie spada w dół. Ba! Ona nawet widzi dno!
Zatrzymał się przy sklepie sportowym. Na wystawie zobaczył namiot i kilka przydatnych rzeczy do biwakowania. Pociągnął blondyna za sobą i wszedł do sklepu. Już po kilkunastu minutach wyszedł obładowany torbami. Nie potrzebował wiele czasu, żeby zdecydować co kupią. W końcu wszystko idzie z karty pastora.

Sasuke kupił jeszcze kilka ubrań dla siebie i blondyna. Porządną parę butów i jeszcze jedzenie. Nie miał zamiaru jeść jakiejś padliny. Jeszcze się kurwa świńskiej grypy nabawi! Za dużego wyboru jednak w hipermarkecie nie miał. Musiał zadowolić się jakimiś konserwami. Uzumakiemu kupił kilka zupek w proszku.

Po niecałej godzinie stanęli pod lotniskiem. Z daleka zobaczył ekipę filmową i uśmiechnął się do siebie.
Przedstawienie czas zacząć.
Zaparkował samochód i podszedł do Gaia. Mężczyzna zagłuszał nawet ryk startujących maszyn!
- No i nasz Bond przyjechał. Rock chciałby ci coś powiedzieć – wrzasnął i popchnął swoją kopię w stronę bruneta. Chłopak spuścił wzrok i wyrecytował wierszyk, który zapewne wymyślił reżyser. Sasuke spojrzał na niego z politowaniem i wzruszył ramionami. Bez słowa poszedł z bagażami w stronę lotniska. Nikt nawet nie zauważył, że plecaków przybyło.
- Idioci – mruknął i odwrócił się. Jako ostatni szedł oczywiście Naruto. Kiedy zobaczył bruneta fuknął coś obrażony i poszedł za resztą.
Mieli lecieć normalnym samolotem i przedziałem na klasy. Oni naturalnie znajdowali się w biznes-class.
- Sasuke…
- Co? – Spojrzał na Sakurę, która cała czerwona na twarzy patrzyła na mężczyznę niepewnie.
- Kupiłam ci prezent – pokazała mały flakonik. Perfuma. Firma… Bond.
Pochylił się lekko z niedowierzaniem patrząc na napis.
Kurwa. Bond.
- Daj ją Lee. Mi raczej nie będzie potrzebna.
- Ale…
- Mam nadzieję, że nie będziemy siedzieć koło siebie – powiedział chłodno i poszedł odebrać bilet.
- Które masz miejsce Sakurka? – Uzumaki wyszczerzył się do różowo-włosej.
- 13.
- Serio? To będziemy siedzieć w jednym rzędzie. Ja mam 11.
- A nie wiesz może, które ma Sasuke?
- Umm… chyba…
- Niech to szlag! – Uchiha patrzył z niedowierzaniem na swój bilet. Spojrzał z desperacją na blondyna, który aż kwiczał z radości.
Miejsce 12.
- Och Sasuke! Będziesz siedział koło mnie! Może chcesz siedzieć ze strony okna? Ja jakoś zniosę tego matoła, a ty będziesz miał spokój. – Uchiha spojrzał ze strachem na dziewczynę. Haruno jest jak bumerang.
- Młocie… - zacisnął usta i szarpnął Uzumakiego za bluzę. Chłopak odwrócił się w jego stronę z miną króla wysyłającego niewierną kochankę na ścięcie. – Zamień się miejscem – przełknął ślinę, gdy niebieskooki spojrzał na niego z jeszcze większą wyższością. – Zrobię wszystko co będziesz chciał.- Po momencie uśmiechnął się lekko i wyciągnął rękę z biletem. Sasuke już po niego sięgał, ale dłoń cofnęła się nagle.
- Obiecuję – powiedział i momentalnie zabrał bilet.

~~***~~

Naruto siedział z wielkim bananem na gębie w samolocie. Wprawdzie mieli nieco problemów przy odprawie, ale ostatecznie wszystko skończyło się dobrze. Pominąwszy oczywiście godzinne opóźnienie wylotu. Chłopak zastanawiał się właśnie jak zareagowaliby ludzie, gdyby poznali sprawcę całego zamieszania. Taa… problem polega jednak na tym, że wszystkiemu winny jest ten drań. Jak zwykle, cholera! Gdyby nie wymyślił tego przeklętego planu złamania systemu, wszystko byłoby dobrze! Pewnie byliby już nawet na miejscu.
Spojrzał na siedzącego obok bruneta. Później na skuloną Sakurę. Miała zaczerwienione oczy. Jej usta niebezpiecznie drżały. Ciekawe co tym razem powiedział jej Uchiha. Chociaż znając życie pewnie za kilka minut i tak się podniesie.
Nagle rozległ się pisk, a później stewardessa zaczęła odstawiać szopkę co mają robić w razie, gdyby samolot został opanowany przez Talibów i leciał na Biały Dom. Kiedy skończyła zaczęła powtarzać to w trzech różnych językach. Po dziesięciu minutach z sufitu upuściły się maski tlenowe. Jednak z plastikowych rurek uderzyła Naruto w głowę.
- Kur…!
- Pomasować? – spojrzał na Sasuke, który uśmiechał się do niego złośliwie. Blondyn już otwierał usta, ale w ostatniej chwili się opamiętał. Przecież jest na niego obrażony! Fuknął coś i odwrócił ostentacyjnie głowę.
- Proszę zapiąć pasy. Samolot już będzie startował. Za dwie i pół godziny będziemy w Sao Luise. Jeszcze raz przepraszamy za wszystkie utrudnienia – Naruto słysząc to zerknął krzywo na bruneta, który spojrzał na niego chłodno. Niebieskooki zmarszczył brwi. Co jest…? Uchiha też się obraził czy jak?
Nagle coś szarpnęło, a później samolot zaczął rozpędzać się po torze. Jechał coraz szybciej i szybciej aż wzbił się w powietrze. Po kilku minutach mogli już zdjąć pasy i rozkoszować się lotem – jak to stewardesa dobitnie powiedziała.
- Ciekawe kiedy podadzą jedzenie – mruknął do siebie Uzumaki i podwinął nogi. I co niby ma teraz robić? Chyba nie będzie rozmawiał z Sakurą. W innych okolicznościach pewnie zacząłby do niej zagadywać, ale teraz… jakoś nie miał ochoty. Zerknął na bruneta, który założył nogę za nogę i wpatrywał się tępo w oparcie przeciwnego siedzenia. Naruto prychnął. I po co się on do cholery zgadzał na 12 miejsce?

Żeby Uchiha zrobił co będziesz chciał.
Zamknij się! Chciałeś cichy to siedź cicho!

Blondyn był coraz bardziej wściekły. Już chciał się odezwać do tego drania, ale był przecież obrażony! Tym razem nie odpuści tak łatwo. Nie, dopóki mężczyzna nie przyzna mu racji i powie, że Gaara jest wyjątkowo niebezpiecznym przeciwnikiem.

Miłego czekania frajerze.

Uzumaki nie zdążył już nic odpowiedzieć Kyuubiemu. Nagle poczuł jak ktoś wsuwa mu w rękę jakąś kartkę. Spojrzał na miejsce Sasuke, ale jego już tam nie było. Zerknął na papierek.
„W kiblu. Już”
Westchnął, ale wstał. Sakura nawet na niego nie spojrzała. Skierował się do tyłu, gdzie znajdowała się toaleta. Rozejrzał i zapukał. Toaleta umieszczona była pomiędzy klasą biznesową, a turystyczną. Z przodu mnóstwo ludzi, z tyłu jeszcze więcej.
Przełknął ślinę, jak drzwiczki uchyliły się.
Kiedy wszedł do środka Sasuke momentalnie przyciągnął go do siebie. Uśmiechnął się przy tym niebezpiecznie. Blondyn usłyszał tylko dźwięk zamykanych drzwi.

~~***~~

Uchiha bez zbędnych słów wpił się w jego usta. Złapał go za biodra i zaczął je masować. Pokierował chłopakiem tak, żeby usiadł na małym zlewie. Podciągnął jego kolano do siebie i zaplótł sobie je z tyłu pleców. Przycisnął Uzumakiego do małego lustra wciąż całując go agresywnie. Ten jednak nie włączył się do zabawy.
Co… no dalej… przecież nie będzie się wiecznie gniewał… Niech się chociaż…
Jęknął, kiedy poczuł dłonie na włosach ciągnące go w tył. Oderwał się od Naruto i spojrzał na niego ze złością. Blondyn mierzył go równie wściekłym spojrzeniem
… ruszy.
- Nie podoba ci się moja niespodzianka? – Syknął cicho Uchiha i nie czekając na odpowiedź ponownie wpił się w jego usta. Zaczął mocno gryźć jego wargi i język. Ręce chłopaka starały się odepchnąć mężczyznę, jednak bezskutecznie. Sasuke odpiął jego koszulę i zaczął drażnić sutki. Naruto jęknął w jego usta i kiedy przestał się wyrywać brunet złapał ustami jego język i zaczął go delikatnie ssać. Uchylił lekko powieki patrząc na twarz Uzumakiego. Przymknięte lekko oczy i jego naćpane rozkoszą spojrzenie. Mimowolnie się uśmiechnął.
Mmm… nie pozwolę, żeby ominęło cię tak wspaniałe przedstawienie.
- Naruto – szepnął odsuwając się od chłopaka. Puścił jego nogę i odwrócił się minimalnie. Zamknął muszlę klozetową i usiadł na kiblu, ciągnąc za sobą blondyna. Naruto opadł na jego kolana i już po chwili zmienił pozycję. Odwrócił się i oparł plecami o Uchihe. Czarnooki przygryzł lekko jego ucho.
- Nie tak. Chcę na ciebie patrzeć.
Chłopak wstał i wsunął spodnie. Jego ręce drżały lekko. Ciało błyszczało się od potu, a oczy były zamglone.
No chodź…
Sasuke złapał go za biodra i posadził na sobie okrakiem. Zaczął całować jego szyję rękami błądząc po kształtnych pośladkach. Nagle jego dłonie zamarły. Usłyszeli pukanie do drzwi. Naruto spojrzał w panice na bruneta.
- Zajęte – mruknął tylko i uśmiechnął z politowaniem patrząc na twarz Uzumakiego. Jego oczy rozszerzyły się, gdy mężczyzna wyjął z kieszeni żel. Odsunął od siebie chłopaka i wycisnął płyn na rękę. Powolnymi ruchami zaczął wmasowywać sobie substancję w palce, by później zupełnie niespodziewanie zanurkować dłonią pod Naruto i wbić palce w jego dziurkę. Chłopak syknął cicho i odchylił głowę do tyłu. Złapał Uchihe za kark i przygryzł wargi. Zaczął poruszać się delikatnie na ręce bruneta. Sasuke aż wstrzymał powietrze.
Och… jego skóra… taka… mmm…
Zmrużył oczy z rozkoszy czując mięśnie chłopaka zaciskające się wokół niego.
Za chwilę będziesz jęczał moje imię. Obiecuję…
Wolną ręką złapał dłoń blondyna i poprowadził ją do swoich spodni. Naruto momentalnie zrozumiał i uśmiechnął się lekko. Wciąż nabijając się na palce bruneta odpiął szybko pasek i rozpiął ciemne jeansy Sasuke. Wciągnął powietrze i wyjął członka mężczyzny. Poruszał kilka razy dłonią patrząc na penisa bruneta zahipnotyzowany. Uchiha, gdyby nie musiał uważać na słowa skomentowałby to jakoś, ale zważając na fakt, że Naruto był na niego obrażony… lepiej przemilczeć.
- Pora na kulminacyjny moment przedstawienia.
Złapał niebieskookiego za biodra i nakierował na swojego fiuta. Stęknął cicho zagłębiając się w ciasnym wnętrzu chłopaka. Wiedział, że boli, ale nie czekając na nic złapał biodra chłopaka i zaczął nim poruszać na swoim członku. Odchylił głowę do tyłu i po chwili poczuł gorący język jeżdżący po jego szyi.
Och…taaak… jak dobrze… mmm… no dalej… pokaż jaki jesteś głośny…
- Saaaasuuu – na potwierdzenie swoich słów Naruto odchylił się mocno do tyłu i nie hamując się już w ogóle, zaczął jęczeć głośno poruszając się na brunecie coraz chaotyczniej. Uchiha wstał nagle łapiąc niebieskookiego za kolana i przyparł go do ścianek toalety. Słyszał jakieś głosy, gdy przyłożył ucho do wejścia.
Ah… pokażmy im co to znaczy prawdziwa namiętność…
Słyszał posapywania blondyna tuż przy uchu. Kiedy wykonywał mocniejsze pchnięcia chłopak po prostu krzyczał.
Już czuł zbliżający się orgazm, kiedy niespodziewanie ktoś zaczął walić w drzwi.
- Proszę wyjść! W toalecie można przebywać tylko jednej osobie! Wszelkie tego typu rzeczy są zabronione! – Krzyczała do nich stewardesa, a chłopcy… pieprzyli się coraz mocniej.
- Sas… ukeee! – Naruto wrzasnął chyba na całe gardło.
- Hn! – Uchiha stęknął tylko czując w uchu tępy ból. Tępy jak ten matoł cholera!
Syknął cicho, jednak uśmiechnął się. Uklęknął i odwrócił chłopaka przodem. Odkręcił kran i nalał nieco wody na rękę. Zaczął zmywać pozostałości spermy z nóg i brzucha.
- Proszę natychmiast otworzyć te drzwi, bo będziemy zmuszeni je wyważyć! – Krzyknęła kobieta, a Sasuke warknął. Podciągnął jeansy blondyna i zapiął je szybko. Chłopak zrobił to samo z jego spodniami. Brunet przejrzał się po raz ostatni w lustrze i otworzył drzwi z wielkim bananem na gębie.
- Sasu…? – Po stronie klasy luksusowej zobaczył kilku gapiów, w tym różowo-włosą. Uśmiech Uchihy jeszcze się poszerzył.
- Proszę pana, nawet nie wie co pan zrobił! Uprawianie seksu w samolocie jest zabronione!
- Nie znam żadnego paragrafu mówiącego o tym.
- W toalecie nie można! – Syknęła stewardesa chyba resztką sił powstrzymując się od rzucenia na mężczyznę. Czarnooki poczuł jak obok niego staje Uzumaki. Spojrzał na całego czerwonego na twarzy blondyna. Złapał go za rękę i ścisnął ją mocno.
- Ma pani rację. Następnym razem będziemy robić to na siedzeniach! – Powiedział głośno i przepychając się przez ludzi skierował się na swoje miejsce. Przepuścił niebieskookiego przodem, a następnie usiadł obok niego.
- I jak ci się podobało? – Zapytał cicho. Wiedział, że wszyscy będą podsłuchiwać ich rozmowę. Sensacja na pokładzie. Jak w jakimś filmie! Bondzie na przykład… Zajebiście.
Skrzywił się mimowolnie i wstał. Sakura bez słowa przeszła do swojego miejsca.
- Bardzo… ale nie łudź się, że przekupiłeś mnie tak łatwo.
- Wszyscy o nas wiedzą – szepnął wprost do ucha niebieskookiego. Polizał je delikatnie. Poczuł jak chłopaka przechodzi dreszcz. Ugryzł płatek.
- Zapamiętają nas na długo.
- Będziemy się im śnić w koszmarach – zaśmiał się cicho i już miał pocałować chłopaka, gdy usłyszeli głos Sakury.
- Sasuke…? – Uchiha oderwał się od blondyna i spojrzał firmowo w stronę dziewczyny. Przygryzła wargę. – Jesteś gejem?
- A wyglądam na kogoś kto by się pieprzył z transwestytami?
- Przestań mnie obrażać! – Syknęła. Jej oczy zaszkliły się niebezpiecznie. – Dlaczego mi nie powiedziałeś, że wolisz mężczyzn?
- A co znów dorobiłabyś sobie fiuta?!
- Sasu…
- Jak śmiesz się tak do niej zwracać! – Brunet przymknął lekko oczy i odwrócił się w drugą stronę. Nad nimi stał właśnie Rock, wraz z Gaiem-senseiem.
- Nie twoja sprawa jak się do niej zwracam kutasie! – Zmrużył wściekle oczy.
- Sasuke, spokojnie – blondyn położył mu dłoń na ramieniu.
- Jak nie chcecie żebym ją obrażał weźcie mi ją z oczu! Trzeba było nie sadzać jej koło mnie!
- Uchiha! Ta dziewczyna cię kocha, a ty zadajesz się z kimś… - reżyserowi nie dane było skończyć. Sasuke uderzył go z całej siły w szczękę. Mężczyzna zachwiał się, a w następnej sekundzie otoczony był przez stewardesy.
- Proszę nie robić takich rzeczy! – Syknęła ta, która nakryła ich w kiblu.
- On już nie będzie. Gai go sprowokował – powiedział szybko blondyn, zanim Uchiha zdążył zareagować. Kobiety obrzuciły ich nienawistnymi spojrzeniami i zabrały reżysera do przodu samolotu. Pozostali pasażerowie patrzyli na nich dziwnie.
- Uspokój się, już niedługo – Naruto poklepał go po policzku, a później pogłaskał go po głowie. Palcami zaczął masować skórę głowy bruneta. Mężczyzna zamruczał.
- Mam nadzieję – mruknął i spojrzał na gapiącą się na nich dziewczynę. Ta jednak, gdy zobaczyła jego spojrzenie odwróciła wzrok.
- Miłego życia Fajfus – powiedział brunet i pocałował mocno niebieskookiego.

~~***~~

Naruto jakoś nie przeszkadzał ten tłum, który ich nakrył, przy którym się całowali i który patrzył się na nich jak na dinozaury, które przeżyły katastrofę. Cholera… seks w kiblu, przy ludziach był równie podniecający jak seks w kościele. Chociaż oczywiście te sytuacje różniły się od siebie. Przy każdej blondyn czuł coś innego. Inny rodzaj podniecenia.
- Proszę zapiąć pasy, zaraz lądujemy – rozległ się głos stewardesy przez głośnik.
Cóż… szkoda, że nie lecieli nieco dłużej. Pewnie zrobili by to jeszcze pod jakimś kocem na siedzeniach. Och… to było by wyjątkowe. Zaraz obok ludzi. Patrząc na ich twarze i słysząc rozmowy.
- O czym myślisz? – Usłyszał głos Uchihy tuż przy uchu. Odwrócił się w jego stronę.
- Nie ważne. I tak już nie zdążymy.
- Hm… szkoda.
- No szkoda – westchnął niebieskooki i przycisnął się do fotela. Samolot zaczął się niebezpiecznie obniżać. Ciśnienie zaczęło rozsadzać uszy blondyna, który syknął cicho i złapał się za bolące miejsce.
- Co…? – Jak przez mgłę dotarły do niego słowa bruneta. Z oczu mimowolnie popłynęły łzy. Co do kurwy?! Teraz… teraz już nie będzie słyszał?
Kiedy już powoli opadał w ciemność i przestał kontaktować ze światem, poczuł ogień rozlewający się po jego ciele.

Podnieś się idioto! Nie umarłeś jeszcze!
Ale…
Nic ci nie będzie!

Naruto z trudem otworzył oczy. Przeraźliwy pisk zaczął stopniowo maleć, ale i tak czuł jak rozsadza mu uszy. Zamrugał kilkakrotnie. Nawet obraz rozmazywał mu się przed oczyma.
- Naruto! – Usłyszał głos przedzierający się przez hałas, a później resztką świadomości poczuł dłoń na szyi. Coś ciepłego płynęło powoli po jego skórze. Dotknął małżowiny i roztarł palce czując lepką substancję. Przybliżył ją do twarzy. Krew.
- Już… nigdy… nie… jadę samolotem – wybełkotał z trudem łapiąc oddech. Najgorsze już minęło. Teraz resztka bólu musi się tylko wypalić. Jak papieros Uchihy.
- Chyba lecisz.
- Nie ważne. Nie podważaj mojego zdania w takim momencie draniu! – Syknął Naruto i odwrócił głowę w stronę mężczyzny. Już chyba wylądowali. Stewardesa żegnała się z pasażerami, którzy powoli zaczynali się zbierać. Uzumaki wciąż siedział na swoim miejscu. Oddychał głęboko co chwila przymykając oczy. Poczuł jak coś miękkiego wyciera krew z uszu. Uśmiechnął się.
- Moglibyście mnie przepuścić?! – Sakura stała nad nimi ze wściekłym wyrazem twarzy. Uzumaki nawet na nią nie patrząc przesunął się nieco w fotelu, tak, żeby dziewczyna mogła przejść. Zerknął na Uchihe, który wstał patrząc na różowo-włosą nienawistnie. – Nie myśl sobie, że cię zostawię. Będę cię chroniła. Teraz jeszcze bardziej. Nie pozwolę, żeby ten matoł cię skrzywdził!
- Prędzej ja skrzywdzę ciebie – syknął brunet i już zaczął się przybliżać do dziewczyny, która cofnęła się szybko.
- Ja lepiej bym ci pomogła! On się tylko tobą bawi, nie widzisz tego! Jesteś zaślepiony, a ja… ja zawsze byłabym ci wierna, przysięgam!
Naruto spojrzał na nią z niedowierzaniem. Jak można być aż tak…
- Ten debil ma więcej oleju w głowie od ciebie!
- Niby czemu?!
- On przynajmniej odróżnia wroga od przyjaciela – Sasuke uśmiechnął się chamsko i zbliżył do różowo-włosej. Jej piersi muskały tors mężczyzny. Sakura bądź co bądź była wysoką babą. Wyższą nawet od Naruto.
- Co masz na myśli?
Chłopak zobaczył jak uśmiech Uchihy poszerza się, a brunet przymyka oczy. Blondyn spiął się.
- Sasuke! – W ostatniej chwili odwrócił czarnookiego.
- Proszę już wychodzić! – Usłyszeli krzyk stewardesy. Sakura bez słowa wyszła z samolotu. Naruto zabrał jeszcze jeden z podręcznym bagaży, w których mieli broń i najważniejsze rzeczy, po czym wraz z Uchihą opuścili samolot.

~~***~~

- Zawsze wiedziałem, że wiesz, że jestem mądry.
- Ty?
- No tak. Powiedziałeś to przed chwilą.
- Ja? – Uchiha spojrzał na niego zaskoczony.
- Tak, przy Sakurze.
Sasuke spojrzał za siebie. Właśnie minęli kontrolę. Odetchną z ulgą.
- Przesłyszałeś się – mruknął kierując się w stronę wejścia – lepiej się pośpiesz, bo cię jeszcze zgarną.
- Nie przesłyszałem się! – Uzumaki nie dawał za wygraną. Zrównał się z brunetem i posłał mu szeroki uśmiech. – Widzisz! Mój szatański plan działa. Wysysam z ciebie całą inteligencję! – Zaśmiał się i klepnął Sasuke w plecy. Brunet spojrzał na niego chłodno i nic nie odpowiedział. Jego podświadomość szeptała, że chłopak ma rację.
Przerażające.
- Gai! – Krzyknął brunet, kiedy zobaczył na horyzoncie reżysera „Wiosny Młodości”. Mężczyzna odwrócił się z posępną miną.
- Co?
- Cóż… - jakoś nie mógł powstrzymać uśmiechu. Zmrużył lekko oczy. – Chyba pora się pożegnać.
- Co?!
- Bond się już zestarzał.
- Łączy nas umowa.
- Która została podpisana na fałszywe nazwisko.
- Wezwę policję.
Sasuke słysząc to zaśmiał się.
- Powodzenia – odwrócił się i jakby nigdy nic zaczął iść w stronę rozlatującej się taksówki.
- Adios Amigo! – Naruto uśmiechnął się do wszystkich i poszedł w stronę już czekającego na niego samochodu.
- W Brazylii nie mówi się po hiszpańsku, tylko portugalsku matole – Sasuke spojrzał na blondyna, który z uśmiechem rozglądał się po mijanych uliczkach.
- To niby jak jest żegnaj po portugalsku?
- Tchau młocie, tchau – powiedział Uchiha z profesjonalnym akcentem. Co jak co, ale pamięć do języków miał.
- Hakuna matata draniu!

środa, 26 sierpnia 2009

22. Refuge

Uwaga!
Wyjaśnienie:
Naruto rozszarpał jednego z policjantów, ponieważ ten chciał zastrzelić Sasuke. A jak zabił jednego to musiał zabić i drugiego. Nie mogli przecież zostawić świadków, prawda? Żywi świadkowie zwracaliby na siebie większą uwagę, niż martwi świadkowie.

Sanu, zaplanowana jest cała pierwsza część :)
Hibari, no nie wiem czy mnie już stać. To nie to co na początku. Czuję, że się wypalam :(


Naruto w ostatniej chwili dotknął Sasuke. Przytulił go mocno do siebie i odchylił głowę w tył. Poczuł, jak ogon wydostaje się z jego ciała. Kyuubi warczał wściekle mówiąc coś, czego Naruto nie mógł zrozumieć.
- Sas…uke – wychrypiał czując ogień na plecach. Słyszał jak rozrywają się ściany, widział cząsteczki niszczące wszystko co napotkają.
- Tak?
- Uderz mnie w… brzuch.
- Co?!
- Uderz! – Wykrzyknął i w ostatniej chwili lis ostrzegł go przed spadającym sufitem. Resztką sił ogon podtrzymały go.
Po chwili poczuł pieczęć. Sasuke uderzył go najsilniej jak umiał. Przez moment blondyn stracił kolor i ostrość widzenia, jednak już po chwili kolejny ogon wydostał się w jego ciała. Zamknął oczy i warknął wściekle.

Wydostań się stąd.
Niby jak?!
Wyjdź idioto! Wyjdź!

Naruto spojrzał z wątpliwością na drzwi do kuchni, widzące na jednym zawiasie. Przełknął ślinę i zrobił krok w stronę wyjścia.

Odwrócić się.

Usłyszał wściekły głos demona. Wykonał polecenie i zobaczył rozwaloną ścianę z „widokiem” na ogród. Uśmiechnął się do siebie i zbierając wszystkie siły, odwrócił się w stronę wyjścia. Sasuke syknął cicho.
- Co się stało? – Zapytał Naruto i spojrzał na bruneta. Ten tylko pokiwał głową i zacisnął usta.
- Idź… - stęknął i mocniej złapał blondyna. Chłopak kiwnął głową i wykonał pierwszy krok. Ogony zaczęły podtrzymywać sufit tak, by nie spadł im na głowę. Czuł ogień, chociaż czuć go nie powinien. Zazwyczaj był odporny, dlaczego więc tym razem…? Zrobił już kilkanaście kroków i zatrzymał się zmęczony. Każdy ruch sprawiał mu ból. Czuł się jak Jezus niosący krzyż. Cholera… jak wariat. Ale było mu tak ciężko… Jakby następny ruch miał skrócić jego życie o miesiąc. A tak długa jeszcze droga przed nim. Zacisnął mocno zęby i z determinacją poruszył nogą. Była taka słaba… coś było nie tak… coś było… Och, w końcu to pułapka.

Wyjdź stąd szybko.
To trudne.

Usłyszał ryk Kyuubiego i zrobił następny krok. A później kolejny i jeszcze jeden. Słyszał nad uchem ciężki oddech bruneta. Coś mu się stało? Dlaczego oddychał tak, jakby był… ranny?
Jego oczy rozszerzyły się w przerażeniu. Sasuke ranny.
Nie! Nie może do tego dopuścić. Zabije każdego kto się do nich zbliży. Ma przecież moc. Ma Kyuubiego i jest w stanie wykorzystać całą jego siłę.

Nie zabijaj tego faceta.
Dlaczego?
Jest ważny. Bardzo ważny.
Niby w czym?
W naszym planie Naruto. Jest jedną z części układanki.
Jak to?
Zobaczysz. Wkrótce poznasz prawdę.

Naruto znalazł się już krok od wyjścia. Dach stawał się coraz cięższy. Nagle przyszła mu do głowy pewna myśl. Bardzo głupia i godna Uzumakiego myśl.
A co z jego nowymi ubraniami, które zostały na poddaszu…?
Zmarszczył jednak brwi czując jak ściany upadają. Wziął głęboki oddech i odepchnął się dwiema nogami od krawędzi kuchni. Za jego plecami dom runął w przeraźliwym hałasie. Wypuścił głośno powietrze i spojrzał na Sasuke. Brunet miał zamknięte oczy i mocno zaciśnięte usta. Aż do samej krwi.
- Nic ci nie jest? – Naruto momentalnie zareagował i złapał chłopaka za ramiona. Ten stęknął głucho i odchylił głowę do tyłu.
- Puść… - wycharczał nawet nie otwierając oczu.
- Co? – Niebieskooki spojrzał na niego zaskoczony, jednak wykonał polecenie. Brunet odetchnął z ulgą i uchylił delikatnie powieki.
- Nigdy więcej nie dotykaj mnie, kiedy jesteś nim – uśmiechnął się delikatnie i podparł na łokciach.
- Masz jaja Naruto. Chociaż twój penis nie jest za duży… - Blondyn poderwał głowę patrząc na czarnookiego z nienawiścią. Nienawiścią w kolorze śmierci.
- Zapłacisz za to! – Syknął i już się podnosił, gdy poczuł nagle ukłucie w okolicy karku. Odwrócił się momentalnie i sięgnął za głowę. Z cichym syknięciem wyciągnął małą igłę. Spojrzał na nią z dezaprobatą.
- Żadna trucizna nie jest w stanie go zabić. – Kyuubi teraz już całkowicie przejął władzę nad ciałem chłopaka. Naruto czuł jego sierść. Pazury i kły, które choć spragnione krwi musiały się hamować. W paradoksalny sposób. Gorący język przejechał po wyschniętych ustach. Powietrze nagle stało się takie zimne i mroźne… zamrugał kilkakrotnie oczyma, by po chwili zmrużyć powieki.
- Sasuke, Sasuke, Sasuke… gdyby nie wzgląd na twojego ojca już dawno kopnąłbyś w kalendarz. Ale te przeklęte więzy krwi… - nieznajomy podszedł do bruneta i pochylił się nad nim. Wydął usta patrząc z udawanym żalem na Uchihe. Czarnooki mierzył go uważnym, chłodnym spojrzeniem. Kyuubi powiedział Naruto, że jest to specjalne spojrzenie mężczyzny. On nie musi nim tylko zabijać… O tak… Jak na początku Sasuke mu powiedział. Umie rozbierać wzrokiem. Chociaż dlaczego rozbiera tego… tego…
Niewiele myśląc blondyn rzucił się w stronę nieznajomego i odepchnął go od Uchihy. Warczał wściekle, niczym zwierze.
- Hej chłopczyku radziłbym nie pogrywać ze mną tak, bo…
- Rozszarpię cię.
- Hm… - nieznajomy przyłożył palec do usta i zastanowił się chwilę. Naruto spojrzał na niego zaskoczony. Ten gość był jakby z innej bajki. Niby taki zły i bezwzględny, ale jakby… nieco dziecinny. Ze swoim uśmieszkiem i radosnymi oczyma. – Dzisiaj macie dobry dzień – powiedział po chwili i klasnął w dłonie. – Zamiast mnie będziecie musieli się zadowolić rządowym mięsem. Ja przyjdę na deser. Smacznego! – Wykrzyknął jeszcze i Naruto chciał zobaczyć jak mężczyzna tak szybko znika, jednak uniemożliwili mu to ludzie, którzy rzucili się właśnie na chłopaka.

Kyuu, chcesz się zabawić?
Urządźmy sobie własne ludobójstwo.

Fala energii złamała drzewa.

~~***~~

Sasuke w ostatniej chwili zasłonił głowę, przed lawą ognia mknącą w jego stronę. Już wiedział dlaczego Naruto nazwał swojego opiekuna najsilniejszym. Wyjątkowa moc. Jakby był jakimś bogiem. Władał ogniem tak biegle, bez żadnej rany.
Z trudem wstał i przez chwilę chwiał się na nogach. Zakręciło mu się w głowie i gdyby nie nagle uruchomienie spojrzenia padłby pewnie jak długi. Ono działało jak zimna woda. Było jak źródło na pustyni.
Uśmiechnął się i odwrócił szybko. Jego ręka zaczęła sunąć płynnie po powietrzu, by gdy tylko dotknęła skóry przeciwników porazić ją prądem. Ha! On też nie był gorszy. Nikt go nie pokona. Dowie się kto jest prawdziwym szefem mafii i zemści się na nich. Tak, to jego następny cel.
Przymknął oczy i już po chwili kolejni wrogowie wrzeszczeli dziko, zataczając się po trawie. Jak zwierzęta! Sasuke prychnął i zaczął zabijać kolejnych przeciwników. Nie czuł zmęczenia. Coś bolało go w ramionach i piekło na brzuchu, ale poza tym był zdrów jak ryba. Maszyna do zabijania została uruchomiona…

Ludzi przybywało. Spojrzenie zaczynało się już nieprzyjemnie rozmazywać. Nie używał go jeszcze tak długo. Wciąż przekracza swoje rekordy. Och, jakie to olimpijskie. Czuł się bynajmniej jak jakiś sportowiec. O ten pływak, który zdobył osiem medali w Pekinie. Tak… zabijanie jest jak sport. Męczy i poprawia ogólną kondycję. Uczy za każdym razem, a co najważniejsze daje przyjemność. Mmm… tak bardzo odpręża!
- Kim jest twój przywódca? – Uchiha złapał właśnie jakiegoś młodzika, który miał mniej lat co on. Uśmiechnął się do niego wrednie.
- Nie… - chłopak splunął krwią i spojrzał na niego z zaparciem.
- Błąd – szepnął cicho brunet i przymknął na sekundę oczy. Gdy spojrzał na swoją ofiarę, ta zaczęła jęczeć z bólu. – Powiedz, inaczej będzie jeszcze gorzej… - mruknął przybliżając nieco twarz. Chłopak przymknął oczy, jednak i tak nie przestał skamleć z bólu. Sasuke czekał cierpliwie.
- Sai… - chłopak w końcu otworzył bardzo szeroko oczy, a później padł na ziemie. Sasuke otrzepał zaplamione ręce krwią.
- Mam nadzieję, że nie kłamiesz, bo dopadnę cię nawet w piekle – mruknął cicho i ogarnął miejsce pojedynku. Och! Pojedynku! Jak ci szlachetni rycerze z zasadami walczący o damę. Jak te turnieje średniowieczne na śmierć i życie.
- Draniu, nic ci nie jest…?! – Usłyszał jeszcze głos niebieskookiego.
Jak ten XXI wiek, w którym każdy jest królem. A mówią, że nastały złe czasu…
- Nie.
- Sasu, co teraz? – Naruto stał naprzeciwko niego i oddychał powoli. Brunet ledwo dychał, a ten miał w sobie jeszcze tyle energii. Niesamowite. Uśmiechnął się lekko i podparł na ramieniu chłopaka.
- Nie wiem. Zobaczmy czy Sakura i jej matka przeżyły.

~~***~~

Kiedy wyszli zza szkieletu domu zobaczyli dwie sylwetki skulone pod samochodem. O dziwo nie posiadającym nawet jednej rysy. Naruto spojrzał z rezerwą na mercedesa. Może to jakaś bryka Bonda? Oglądał już kilka filmów z nim i widział jakie gościu ma zabawki. Zabawki… Uśmiechnął się i spojrzał ukradkiem na bruneta.

Jak możesz myśleć w tej chwili o takich rzeczach…
Oj zamknij się.

Naruto podszedł do dziewczyny i już się chciał nad nią pochylić, jednak powstrzymała go ręka na plecach. Spojrzał zdezorientowany na Sasuke.
- Co mówił wam facet podobny do mnie?
Różowo-włosa podniosła głowę, jakby dopiero teraz zauważyła, że chłopcy stoją nad nią. Zamrugała kilkakrotnie i zacisnęła usta.
- Nic.
- Widziałaś co zrobiliśmy z jego ludźmi?
- Nie.
- Zrobimy z tobą to samo. A oni ci nawet nie pomogą.
Naruto spojrzał zaskoczony na Uchihe, jednak zaraz potem zwrócił głowę w stronę Sakury. Dziewczyna zmarszczyła brwi. Boże! Nawet on wiedział, że kłamała. On! Czy ona jest aż taka tępa?

Trudno w to uwierzyć, że ktoś jest głupszy od ciebie, prawda?
Nie igraj sobie ze mną Lucyferze.
Ach jak uroczo. Zgłębiasz tajemnice chrześcijaństwa. Zafascynowała cię ta religia po przygodzie w konfesjonale?
Nie trzeba wierzyć, żeby wiedzieć, że jesteś diabłem.
Jestem demonem. Najpotężniejszym z dziewięciu.
To dlaczego siedzisz w ciele takiego frajera jak ja?

- Naruto! – Poczuł mocne szarpnięcie za ramię. Spojrzał na Sasuke, który syczał coś do niego wściekle.
- Co?
- Mówię do ciebie idioto! Skup się chociaż raz w życiu!
- Skupiałem się przy tobie wiele razy. Sai miał rację. Rzeczywiście jesteś mało spostrzegawczy – Blondyn zachłystnął się powietrzem, kiedy zimna ręka zacisnęła się na jego gardle. Szarpnął się, jednak zobaczył tylko wściekłe oczy. To spojrzenie.
- Gdybym miał więcej czasu zapomniałbyś jak się nazywasz.
- Niby czemu?
- Nie pytaj, młocie. Nie pytaj – Sasuke uśmiechnął się firmowym uśmiechem numer dwa. Pan świata rusza na wojnę. Naruto drgnął. Wściekły Uchiha oznacza…

Impotencję.

- Sądzę, że ty jesteś na tyle pomocny, żeby mi wówczas przypomnieć.
- Młotku, jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć, musisz za to zapłacić pewną cenę. - Czarnooki uśmiechnął się chamsko i puścił chłopaka. Spojrzał na Sakurę, która z rozdziawioną gębą gapiła się na nich tępo. Dziewczyna skojarzyła na Naruto z miną pacjentki zakładu dla obłąkanych. – A teraz powiedz Sakura co ci jeszcze mówił Sai.
- Nic mi nie możecie zrobić! – Syknęła i podniosła się momentalnie na nogi. Zrobiła to jednak nieco za szybko i zachwiała się. Upadłaby, gdyby nie palce Sasuke zaciskające się na jej włosach. Pisnęła z bólu. W jej oczach zaczęły zbierać się łzy.
- Sądzę, że nie za bardzo zdajesz sobie sprawę z tego, z kim rozmawiasz.
- Mówił, że nie mogę pozwolić, żebyś wrócił do ojczyzny.
- Do Japonii? Dlaczego?
- Zabiją cię.
- Co ty pierdolisz…?! – Już chciał uderzyć dziewczynę, gdy nagle ktoś złapał jego rękę. Naruto zmrużył oczy.
Sai.
- Jesteś przeszkodą – Brunet stanął naprzeciwko Uchihy. Uśmiechnął się nieco szerzej. – Twoja rodzina nie wykonała do końca swojego zadania… Gdybym mógł cię teraz zabić… - szepnął i dotknął delikatnie policzka czarnookiego. Sasuke stał i patrzył na niego spod grzywki.

Kim on jest?
Ma władzę. Ludzie z władzą zawsze stanowią ważną część układanki.
Bez władzy też będę mógł sobie poradzić.
On ma nie tylko władzę Naruto.
To co jeszcze?
Zna jedną z tajemnic.
Jaką?
Wie dlaczego siedzę w takim frajerze jak ty…

Naruto chciał coś odpowiedzieć temu przeklętemu demonowi, jednak nagle poczuł ból w okolicy ramienia. Spojrzał w tamtą stronę.
- A o tobie dowiem się wszystkiego. Jesteś niezwykły, wiesz? – Uzumakiemu zdawało się, że mężczyzna chce coś jeszcze powiedzieć, jednak rozmyślił się w ostatniej chwili. Uśmiechnął się ironicznie i odszedł kilka kroków od blondyna. Sasuke cały czas obserwował mężczyznę dziwnym wzrokiem. – Teraz, żeby nie było niepotrzebnych pytań. Mały prezent od Amerykańskiego rządu!
Brunet uderzył pięścią w drogę asfaltową, a wszystkie domy runęły jak te budowle z kart.

Och, jak śmiesznie.
Wszystkie ślady zatarte.
A ciała?
Też się ich pozbyli.

~~***~~

Sasuke patrzył jak ludzie z trudem podnoszą się w gruzów domów. Zdawał sobie sprawę, że pewnie większość została zasypana, ale… teraz jakoś nie miał zamiaru im pomagać. Miał w końcu ważniejsze rzeczy na głowie. Sprawy, które za bardzo lubią się komplikować.
Jest przeszkodą. A więc matka miała rację. On miał rację. W Japonii było coś czego nie mógł zobaczyć. Tajemnica. Sekret. Zagadka…
- Ej Sasuke! Wieczorem wyjeżdżamy. Chodź lepiej poszukamy jakichś ubrań. Mam nadzieję, że są całe – Naruto stał centymetr przed nim i spoglądał na bruneta wielkimi oczyma. Uchiha dopiero po chwili uśmiechnął się cynicznie i nie odepchnął do siebie chłopaka.
Naruto lubi rozwiązywać zagadki. Pomoże mu. Z nim jest w stanie zrobić wszystko.
- Pornosów już raczej nie odratujesz.
- Co? Skąd wiesz o pornosach? – Blondyn o mało nie spadł, kiedy wdrapywał się na szczyt rozwalonego domu.
- Nie trudno się domyśleć. Tylko chodziłeś i patrzyłeś jaki zaliczyć tym razem.
- Ja ich nawet nie oglądałem! One były awaryjne – mruknął cicho i cały czerwony ruszył dalej. Sasuke uśmiechnął się lekko.
- Awaryjne?
- Jakbym nie miał co robić, kiedy pracowałeś nad Bondem.
- A ja się dziwiłem skąd jesteś taki perwersyjny, mały zboczeńcu. – W ostatniej chwili uchylił się przed mknącą w jego stronę dachówką.
- Sai miał rację. Jesteś bystry jak woda w klozecie…
Sasuke zagotował się na te słowa, jednak gdy spojrzał na blondyna uśmiechnął się tylko cwanie.
Zemsta najlepiej smakuje na zimno.

- Sasuke? – Sakura stanęła obok szperających w gruzach chłopców. Mieszkańcy Miles City powoli zaczęli pojmować co się właściwie stało. Za przykładem domu Fajfusów, ludzie również zaczęli ratować swój majątek. A raczej wyjmować jego pozostałości.
- Co?
- Ja… wiesz, że ja chcę dla ciebie jak najlepiej. Zrobię dla ciebie wszystko, ale proszę cię nie jedź do Japonii.
- Od początku wiesz kim jestem.
- To nie znaczy, że człowiek nie może się zmienić! – Zaprzeczyła momentalnie i uklękła obok bruneta. Uchiha spojrzał na nią chłodno.
- Przecież wiedziałeś kim się stanę.
- Dlaczego mówisz do mnie jak do mężczyzny?
- Nie ma powodów, dla których mógłbym cię dalej tolerować.
- To znaczy, że…?
- Koniec Sakura. W Brazylii zobaczysz nas po raz ostatni.

niedziela, 23 sierpnia 2009

21. Refuge

Nie widziałam filmu. To jakiś pornos? ^-^

Do wieczora chłopcy siedzieli sobie potulnie na poddaszu, nawet nie wychylając nosa na zewnątrz. W prawdzie do ich sypialni próbowało się dostać kilku Fajfusów, jednak ostatecznie żaden nie przeprowadził z Sasuke poważnej rozmowy. Naruto już tego pilnował. Po tym incydencie jakby zapaliło się w nim wewnętrzne światełko.
Boże… stawał się coraz bardziej perfidny. On, Naruto Uzumaki cieszył się nieszczęściem innych! Przecież… przecież to aż nieprawdopodobne.
- Jeszcze ci się mózg rozgotuje – usłyszał nad uchem głos bruneta. Odwrócił się do niego minimalnie.
- Jak myślisz, ile usłyszała?
- Po jej minie chyba końcówkę.
- To dobrze, czy źle? – Naruto spojrzał na bruneta i uśmiechnął się słabo.
- Nie wiem.
Zapadła chwila milczenia. Niebieskooki zmrużył oczy.
- Powinieneś ją przeprosić – powiedział w końcu z powagą w głosie.
- Zapomnij! – prychnął Uchiha i zepchnął z siebie blondyna, który leżał na nim, wtulony w jego pierś.
- Draniu! Popatrz ile ona dla nas zrobiła.
- Tylko, że nie ja kazałem jej odstawiać całej szopki z narzeczeństwem. Ona zaczynała mnie już traktować jak jakiegoś cholernego męża!
- No… ale tak nie można.
- Wali mnie to.
- Sasu… ona… Sakura… to…drba… dziewczyna.
- Co?
- Chcę powiedzieć, że ona jest………… dobrą dziewczyną – Brunet spojrzał na niego z rezerwą.
- Ledwo ci to przez gardło przeszło.
- Ale przeszło. Nie możesz tak ranić innych. Przecież ona była kiedyś twoją jedyną przyjaciółką. Sądzę, że powinieneś do niej iść i wszystko wyjaśnić. Powiedz, że chcesz, żebyście pozostali tylko przyjaciółmi.
Sasuke milczał chwile. Blondyn gładził jego brzuch, liżąc od czasu do czasu sutki mężczyzny. Jednak bez żadnych ekscesów. Po kilku minutach westchnął w końcu cierpiętniczo.
- Radziłbym przygotować ci się odpowiednio. Będziesz mi to musiał solidnie wynagrodzić.
- O to już nie mówisz się martwić. Chociaż nie wiem, czy dam radę z takim małym fiutem…
- Już nie udawaj takiego urażonego. Dobrze wiem, że ci to… wisi – powiedział po namyśle i zniknął na schodach, w ostatniej chwili, gdy jego czarnej łepetyny miał dotknąć adidas blondyna.
Tak nawiasem mówiąc, blondyn wyjątkowo upodobał sobie ten tym odzieży. W Chinach nosił głównie japonki i sandały. Ale w Ameryce również było wiele wygodnych butów. I pomyśleć, że gdy odwiedzał USA po raz pierwszy, tak bardzo nienawidził tego kraju.
- Nie ocenia się książki po okładce – mruknął filozoficznie. Ostatnio stawał się coraz mądrzejszy. A mówią, że to taki zepsuty kraj… Ten cytat na przykład wyczytał z czasopisma o modzie. O! Podwędził jeden Sakurze, żeby mu się nie nudziło i proszę! Takie błyskotliwe i trafne rzeczy! Po prostu Amerykański Sen.
Zszedł na dół po cichu i przytulił się do ściany. Wychylił się minimalnie i zerknął do salonu. Sakura siedziała na kanapie z podkulonymi nogami. Aż tutaj widział jej rozmazany tusz. Sasuke natomiast stał i mówił coś do niej ściszonym głosem. Dziewczyna co rusz wybuchała głośnym płaczem. Nagle zadzwonił telefon w przedpokoju. Naruto schował się momentalnie na schodach. Po chwili matka Sakury odebrała.
- Halo.
-…
- Jutro z rana?
-…
- Dobrze powiadomię ich.
Kobieta odłożyła aparat i weszła do salonu. Naruto momentalnie wychylił się z powrotem.
- Co się stało mamo?
- Policja będzie tutaj z samego rana. Rozpoczną przesłuchanie. Powiedzieli, żebyście przygotowali się i przypomnieli wszystko co pomogłoby im w rozwikłaniu sprawy.
- Dobrze.
- Pogodziliście się już?
- Tak – Sasuke skinął jej sztywno głową, a różowo-włosa uśmiechnęła się nieco radośniej do pani domu.
- To dobrze. Powinieneś szanować swoją przyszłą żonę. – Uzumaki spojrzał z obawą na bruneta.
- I będę – mruknął mężczyzna, a niebieskooki wypuścił ze świstem powietrze. Uśmiechnął się delikatnie i odwrócił się, żeby wrócić na górę. Nagle jednak ktoś złapał go za ramię. Odwrócił się momentalnie.
- Sasuke?
- Podsłuchiwałeś?
- Nie.
- Nie kłam.
- Sasu…?
- Sakura chodź do sypialni – Sasuke odwrócił się do dziewczyny, która już po kilku sekundach była przy nim.
- Tylko nie szalejcie za bardzo! – Usłyszeli jeszcze z kuchni głos pani domu. Naruto o mało nie parsknął śmiechem, widząc minę Sasuke.
- A ty co tu robisz? – Różowo-włosa zmierzyła go ponurym spojrzeniem.
- Stoję! – Niebieskooki pokazał jej język i o mało się nie przewrócił, kiedy Sasuke pociągnął go za rękę w górę. - Hej!
- Rusz tyłek.
- A ja Sasuke-kun? – Dziewczyna pisnęła urażona i już miała się rozpłakać.
- Ty też rusz tyłek – powiedział niesamowicie spokojnie i lodowato. Naruto uśmiechnął się lekko i mocniej ścisnął jego dłoń. Skierowali się na poddasze.

- Co się stało? – Sakura momentalnie ulokowała się na łóżku bruneta. Naruto usiadł na ziemi, a Sasuke uśmiechnął się do niego lekko i spoczął na łóżku blondyna.
- Nie możesz powiedzieć policji o niczym co nas dotyczy. Gadka o mnie i o tobie jest wciąż prawdą. Jestem biznesmanem, a ty zmieniłaś płeć. Naruto urodził się w USA. Nie może być żadnych problemów z tym, że przyjechałeś tutaj z Chin. I oczywiście nie mówisz o tym jak się znaleźliśmy, to chyba jasne. Nie mów też o brzuchu Naruto i o tym, że gramy w filmie. Jeśli ci się sami zapytają mów im same głupoty. O mnie najlepiej też mów tak jak swoim kuzynką. Same nieistotne rzeczy. Albo wiesz co… - Sasuke zmarszczył brwi i spojrzał na różowo-włosą z zamyśleniem – zachowuj się tak jak normalnie. Mów same brednie. Nic szczególnego – powiedział i poklepał ją lekko po plecach, gdy dziewczyna już otwierała usta, żeby coś powiedzieć.
- A ja będę?
- Jesteś sprzątaczem.
- Kim?!
- Sprzątaczem. Poznałam cię, kiedy nie miałam się gdzie podziać.
- Nie chce być sprzątaczem.
- To masz problem, bo nim będziesz.
- Sama być sprzątaczką!
- Dość! – Syknął Sasuke i wstał. - Idźcie już spać. Jutro czeka nas ciężki dzień.
- Dobranoc Sasuke! – dziewczyna z uśmiechem wstała i podeszłą do bruneta. Pocałowała go w policzek i śmiejąc się jak zakochana nastolatka zbiegła na dół.
- Powiedziałeś jej, że zostaniecie tylko przyjaciółmi?
- No…
- Ech – Naruto pokręcił ze zrezygnowaniem głową i podszedł do bruneta. Uśmiechnął się i pocałował go mocno. – W najgorszym wypadku ich zabijemy.
- W najgorszym wypadku nas zabiją zanim zdążymy się zorientować, że to pułapka.
- Sasuke, pesymizm jest gorzki.
- A optymizm ślepy.

~~***~~

I jak powiedzieli tak przyjechali. Już z samego rana w domu Fajfusów zjawiły się psy. Ubrane w mundury, z tłustymi, czerwonymi gębami i wrednymi uśmieszkami, jakby już wiedziały kto jest winny. Jasne kurwa, wiedziały …
Sasuke pokiwał z politowaniem głową i spojrzał na szeryfa Miles City. Mężczyzna popijał właśnie kawkę i rozmawiał beztrosko z panią domu. Kobieta odpieprzona jak nigdy, latała koło niego jak na skrzydłach. Brunet spojrzał kątem oka na Uzumakiego, dłubiącego w swoim jeszcze nie do końca zjedzonym śniadaniu. Sakura siedziała zaraz obok niego. Ich ręce były splecione na stole. Żeby każdy widział, że są narzeczeństwem.
- Tak – mruknął w końcu szeryf i spojrzał bacznie na zgromadzonych. – To co przydarzyło się pastorowi jest naprawdę straszne. Wierzę, że szanowaliście go, tak samo jak ja i pomożecie w dochodzeniu. Sądzę, że tylko wy jesteście w stanie naprowadzić nas na trop. Chociaż nie wykluczam też, że nie jesteście poza podejrzeniami. Zbadamy was na wykrywaczu kłamstw. – Powiedział i gestem ręki kazał wnieść stare, lekko zardzewiałe urządzenie. Uchiha poczuł, jak dziewczyna zaciska mocniej rękę. Naruto przymknął tylko lekko oczy.
- Pierwszy może ten blondyn. Ty chyba jesteś najbardziej podejrzany gówniarzu. Wszyscy wiedzą, że pastor cię nie lubił. Mieliście zgrzyty, co? W sumie to się nie dziwię – wyburczał i spojrzał groźnym okien na Naruto, który siedział jakby nigdy nic i gapił się wielkimi oczyma na szeryfa. Niewinnymi oczyma dziecka. Sasuke widząc to uśmiechnął się delikatnie.
- No chodź tu szybko i podwiń rękaw – drugi policjant szturchnął go i chłopak wstał. Przeniósł swoje krzesło bliżej wykrywacza kłamstw i usiadł. Wykonał tak jak mówili żandarmi i już po chwili blondyn z grobową miną patrzył na swoją rękę, do której podpiętych było chyba ze sto kabelków.
- Jak się nazywasz? – Podło pierwsze pytanie. Szeryf i jeszcze jeden z policjantów śledzili uważnie ruchy wahadełka.
- Naruto Uzumaki.
- Gdzie mieszkasz?
- Eee… - Naruto spojrzał na Sasuke. Brunet delikatnie skinął głową. – Aktualnie tutaj.
- Znałeś pastora?
- Tak.
- Lubiłeś go?
-…
- Odpowiedz.
- Nie.
- Byłeś przy tym jak dostał zawału.
- Nie.
- Pobiłeś go?
- Słucham?
- Jedna z jego podwładnych mówiła, że słyszała jakieś trzaski, gdy była w domu. Biliście się?
- Nie.
- Wiesz kto mógłby to zrobić?
- Nie.
- Zabiłeś kiedyś człowieka?
- Co to za pytania?! – Sasuke spojrzał na nich groźnie, jednak funkcjonariusze zignorowali go.
- Zabiłeś kiedyś człowieka?
- Nie.
- No dobrze. Później jeszcze do ciebie wrócimy. Jak na razie wynik pozytywny, jednak wciąż jesteś głównym podejrzanym.
Naruto odszedł i do wykrywacza kłamstw siadła Sakura. Dziewczyna dostawała podobne pytanie, jednak jej nie poszło już tak gładko jak blondynowi. Co chwila jąkała się i wykrywacz pokazał nawet kilka razy, że kłamała. I to w bardzo ważnych momentach.
- Poznałaś Sasuke niedawno?
- Nie.
- Sasuke pracuje w Toshiba?
- Tak. – Pisk. Wahadełko zaczęło drgać szybko, rysując ostrą kreskę na kartce.
- Sasuke zajmuje się czymś niebezpiecznym?
- Nie – Kolejne krzywe.
- Jest przestępcą?
- Nie. – Dziewczyna zaczęła oddychać szybko. Wahadełko zaczynało wariować.
- To on zabił twojego ojca?
- Nie. – Kreska złagodniała.
- Zabił kiedyś człowieka?
- Nie. – Lekkie drgnięcie.
- Zabiłaś kiedyś człowiek?
-…
- Sakura?
- Tak! W obronie własnej! – Krzyknęła i z płaczem wyszarpała wszystkie kabelki. Spojrzała tylko na Sasuke i wybiegła z pokoju. Jej matka pobiegła za nią.
- Kim jesteś?
- Biznesmanem.
- Nie kłam – szeryf wstał i zamachnął się, żeby uderzyć czarnookiego w twarz. Mężczyzna złapał jednak jego pięść w ostatniej chwili. Spojrzał lodowato na policjanta i wstał. Podszedł do wykrywacza kłamstw i bez słowa usiadł przy nim. Jeden z psów podpiął go do niego sprawnie.
- Nazywasz się Sasuke Uchiha?
- Tak.
- Jesteś przestępcą?
- Nie.
- Zabiłeś człowieka?
- Nie.
- Okradłeś kogoś?
- Nie.
- Zgwałciłeś?
- Nie.
- Jesteś narzeczonym Sakury?
- Tak.
- Kochasz ją?
- Tak.
- Zabiłeś pastora?
- Nie.
- Wiesz kto mógł to zrobić?
- Nie.
Sasuke z uśmiechem spojrzał na wahadełko. Kreska była niemal idealnie prosta. Jak od linijki. Gliniarze patrzyli po sobie zdezorientowani. Uchiha zmierzył ich ironicznym, chłodnym spojrzeniem. Bez słowa odpiął się od wykrywacza i wstał.
- To wszystko? – Zapytał i podszedł do siedzącego blondyna. Chłopak spojrzał na niego.
- Nie. Musimy was jeszcze przesłuchać. Dokładnie opowiecie nam co się stało – jeden z policjantów wyciągnął z walizki mały dyktafon i postawił do na stole.
- Nikt nie widział z lekarzy jeszcze takiego przypadku. To tak, jakby kilka nowotworów nagle zaczęło wyżerać organizm pastora.
- Może przedtem był chory? – Sasuke usiadł na krześle i zaczął bawić się łyżeczką Naruto od niechcenia. Ta cała szopka zaczynała go już wkurwiać.
- Nie. Sekcja zwłok wykazała, że jakaś nieznana energia doprowadziła do tego. W laboratorium nie potrafili określić jej pochodzenia.
- I niby my to mamy zrobić? – Naruto zmarszczył brwi i spojrzał ostro na policjantów. Ci uśmiechnęli się tylko z politowaniem.
- Nie. Wy macie po… - nie dokończył, gdyż nagle ktoś wszedł do kuchni. Sasuke zmarszczył brwi widząc młodego mężczyznę w kapeluszu. Facet uśmiechnął się do wszystkich i jakby nigdy nic zająć miejsce obok szeryfa.
- Kim jesteś? – Psy spojrzały na niego zdziwione, a Sasuke zmrużył oczy. Zerknął na blondyna, który szturchnął go nogą. Co jest?
- Pułapka – wyczytał z usta niebieskookiego. W oczach chłopaka był coś… coś…
- Jestem z FBI.
- FBI?!
- Proszę nie krzyczeć – uśmiech nie mógł zejść z twarzy nieznajomego. Spojrzał uważnie na przesłuchiwanych. Na jego oczy padał cień, jednak można było zobaczyć nienaturalnie bladą twarz. Cienkie usta i czarne włosy wystające zza kapelusza.
- Ale… ale… ta sprawa miała być nasza. – Mężczyzna zwrócił ku niemu swoją twarz. Zaśmiał się cicho. Po chwili podniósł głowę wyżej i chłopcy mogli zobaczyć oczy mężczyzny. Naruto wciągnął ze świstem powietrze.
- Sasuke Uchiha…
Zapanowała głucha cisza. Brunet patrzył w szoku na nieznajomego. Kim on do cholery jest?! Już chciał coś powiedzieć, gdy nagle poczuł jak Naruto podnosi się z krzesła. W następnej sekundzie był już przy nieznajomym, trzymając go za gardło. Mężczyzna nawet nie zaprotestował.
- Zabiję cię – wycharczał. Z jego ciała zaczęła unosić się czerwona poświata. Psy odsunęły się momentalnie od niego i złapały za broń.
- Prędzej ja zabiję twojego kochasia – zaśmiał się i po prostu odepchnął od siebie blondyna. Uchiha patrzył uważnie na każdy jego ruch. Pułapka. Pułapka policji, mafii, czy Suny? Przymknął oczy i skupił całą swoją energię w spojrzeniu. Kiedy je otworzył nieznajomy stał bardzo blisko niego. Patrzył i uśmiechał się. Jakby był odporny na jego spojrzenie, tak jak niebieskooki.
- Sasuke! – Naruto wrzasnął i brunet usłyszał ciche skwierczenie za sobą. Odwrócił się minimalnie, patrząc na rozszarpane ciało jednego z policjantów. Pozostałość z jego broni kapała na kuchenną podłogę.
- Znalazłeś sobie niezłego ochroniarza Uchiha. Powiedz tylko gdzie takich sprzedają. Też sobie kupię taką super dziwkę –zaśmiał się i spojrzał wyzywająco na czarnookiego. W Sasuke aż się coś zagotowało. Odepchnął od siebie mężczyznę i zamknął mocno oczy. Gdy je otworzył w jego ręku pojawiła się niebieska, elektryczna kula. Nieznajomy patrzył na niego z delikatnym uśmieszkiem. Sasuke rzucił się w jego stronę i gdy już miał uderzać, mężczyzna nagle zniknął. Brunet odwrócił się momentalnie i zobaczył mały nóż wymierzony w jego szyję. Uśmiechnął się z złośliwie. Czy ten palant myśli, że jest go w stanie zabić? Zaraz Naruto wydłubie mu oczy – pomyślał i spojrzał w stronę blondyna, który miażdżył właśnie czaszkę szeryfa Miles City.
- Nawet nie wiesz w co się wpakowałeś – usłyszał i popatrzył tym wzrokiem na mężczyznę.
- Kim jesteś?
- Twoim dawnym pracodawcą – mężczyzna przejechał delikatnie po szyi bruneta. Uchiha nawet nie drgnął.
- Nie jesteś bossem – powiedział, a nieznajomy spojrzał na niego dziwnie i zaśmiał się otwarcie.
- Uchiha! Nie sądziłem, że jesteś aż tak głupi. Żyłeś pod kotarą.
- Kotarą?
-Tak. Zasłoną kłamstwa. I cały czas myślałeś, że pracujesz dla mafii – mężczyzna pokiwał z politowaniem głową, a Sasuke odepchnął go od siebie.
- Więc kim jesteście?
- Hmm… można powiedzieć, że rządzimy Ameryką.
- Co? – Sasuke popatrzył na niego jak na idiotę i prychnął rozbawiony. Poczuł gorąco za plecami. Naruto dotknął delikatnie jego ramienia.
- Zabić?
- Nie, czekaj – spojrzał w bok, gdzie stał chłopak. Jego jasne włosy, oraz twarz splamione były krwią. Oczy świeciły wściekłym szkarłatem.
- Niepowtarzalna zabawka. Nie spotkałem się jeszcze z taką siłą.
- Powiedz kim jesteś!
- Mówiłem, rządzimy Ameryką. Prezydent jest naszą marionetką, a wszystkie szychy uzależniają swoje decyzje od nas.
- Po co?
- Żeby chronić nasz kraj, Uchiha. Jesteśmy cholernymi patriotami mającymi władzę.
- I tylko tyle?
- Tylko? Rządzimy najpotężniejszym krajem na świecie. Możemy kierować wszystkim jak bogowie, to chyba wystarczający dowód siły.
- Dlaczego mnie ścigacie? Nie znałem prawdy, nikt by się nie dowiedział o was. Po co, więc to skurwione przedstawienie?
- Nie udawaj, że jesteś wzorowym obywatelem. Musimy cię zabić, zanim pogrzebiesz nasze szanse na zwycięstwo.
- Jakie zwycięstwo?
- Koniec przestawienia Uchiha – mruknął. Nagle ktoś rozbił okno. Spojrzeli na podłogę. Granat drgnął minimalnie, a później rozległ się wybuch.

środa, 19 sierpnia 2009

20. Refuge

Rozdział zawiera treści, które mogą urazić chrześcijan.

Naruto złapał Sasuke za rękę i wyprowadził go z cmentarza. Chytry uśmieszek wciąż błąkał się mu na ustach, a oczy świeciły dziko. Oblizał mimowolnie usta i stanął przed kościołem.
- Coś ty zaś wymyślił? – Usłyszał głos czarnookiego i odwrócił się w jego stronę.
- Niespodzianka – mruknął do niego i cmoknął jego gorące wargi. Lało jak z cebra i Uzumaki szybko schował się pod zadaszeniem, przy wejściu głównym do świątyni. – Chodź – zanim Uchiha zdołał zaprotestować, Naruto już otworzył masywne drzwi i wsunął się do środka, ciągnąc za sobą bruneta.
W kościele panowała idealna cisza. Po pogrzebie zostały jeszcze kwiaty i czarne dekoracje.
- Kurwa – syknął brunet, a jego głos poniósł się po ścianach świątyni. Naruto skierował się w stronę spowiednika. Drewniana skrzynka umieszczona nieco pod ścianą wydała mu się idealnym miejsce. W końcu nie po to stanął w drzwiach, żeby tylko spać i gapić się na tyłek bruneta. Tak na marginesie, ciekawe czy drań się domyślił?
- Nie lepiej na ołtarzu? – Zapytał Sasuke, patrząc jak blondyn otwiera drewniane drzwiczki. Było kilka konfesjonałów, jednak ten był najbardziej widoczny.
- Och, miej trochę wstydu! – Burknął niebieskooki i z uśmiechem przytulił się do bruneta, gdy mężczyzna wszedł do spowiednika. Skrzynka była na tyle wysoka, że mogli w niej spokojnie stać. Była jednak dość mała i z każdym ruchem ocierali się o siebie. Było wygodne krzesełko i drewniane kraty po bokach, które w razie czego można było zasłonić kotarą. Tylko w powietrzu unosił się nieprzyjemnie zapach, charakterystyczny dla tego typu miejsc.
- Wstydu? To nie ja wymyśliłem seks w kościele – mruknął brunet siadając na fotelu i ciągnąc za sobą blondyna.
- Ale bardzo chcesz to zrobić… - chłopak usiadł na niego okrakiem i zaczął poruszać biodrami.
- Hmm… muszę przyznać, że czasami masz pomysły. Głupie, ale dobre pomysły – niebieskooki pocałował go mocno i ściągnął z Uchihy marynarkę. Po chwili odpiął kilka guzików koszuli, jednak po namyśle zostawił ją i zjechał na pasek spodni. Włożył jedną dłoń za materiał i złapał pewnie członka czarnookiego. – Czasami masz cholernie dobre pomysły – usłyszał w odpowiedzi zachrypnięty głos.
- Mówiłem ci, że będziesz w siódmym niebie?
- Jesteś walnięty.
- A ty jesteś samobójcą – Sasuke stękał cicho wprost do jego ucha. Polizał je i ugryzł.
- Niby czemu?
- Bo się ze mną pieprzysz. Bo mnie pragniesz. Bo jestem jedyną osobą, której nie możesz zabić… - szepnął i odchylił się nieco, kiedy dłonie bruneta zaczęły odpinać mu kurtkę. Ich mokre włosy lepiły się do twarzy. Byli coraz bardziej gorący.
Och… mmm… Uchiha ma diabelnie wspaniały język. I palce. I ciało. I penisa…
- Będę krzyczał i jęczał tak głośno, aż ktoś nas nie usłyszy i nie przyjdzie tutaj. Chciałbyś? – zaczął mocno poruszać biodrami. Jakby już Sasuke był w nim.
Cholera, dlaczego on jeszcze nie jest w nim?!
- Ale wtedy nie przestał bym się z tobą kochać.
- Och! – jęknął czując jak Uchiha odpina mu koszulę i gryzie zawzięcie jeden z sutków. Blondyn odchylił głowę.
Boże… ah… Hnn… weź drugi… zrób coś z drugim…
Już po chwili język bruneta przeniósł się na lewą, spragnioną część. Prawą brodawkę zaczął pieścić palcami. Naruto wzdychał coraz mocniej masując kark mężczyzny.
Oh!… Mocniej… jeszcze… nie przestawaj… zrobię wszystko, tylko…
- Sasuke – jęknął przeciągle czując dłonie na swoim członku. Spodnie Uzumakiego były już opuszczone do kolan i chłopak siedział plecami do bruneta, który lizał jego plecy i obciągał mu zdecydowanymi pewnymi ruchami. Szeptał mu coś do ucha, czego Naruto nie mógł do końca zrozumieć. Wydawało mu się, że nie zna tego języka. Nie mógł się skupić na słowach. Jedynie gorący język. Delikatne palce i zapach… Boże ten zapach…
Krew. Słodka, świeża krew. Przyjemnie ciepła, przyjemnie drażniąca zmysły.
Och… mocniej… o tak… mów do mnie… mów i nie przestawaj… aaach…
Czuł się jak wampir.
- AH! – Krzyknął głośno i wygiął się w łuk. Nieprzyjemna woń wody święconej i kadzideł przestał go już drażnić. Zamiast niego, można było wyczuć zapach seksu, orgazmu i rozkoszy, której niewielu jest w stanie zrozumieć.
Naruto odwrócił się w stronę Uchihy, który zbierał właśnie spermę. Niebieskooki już po chwili poczuł jak mężczyzna wkłada palec w jego dziurkę.
- O tak… - jęknął nie mogąc się powstrzymać. Zaczął posapywać głośno i stękać co chwilę. Nabijał się na palce z zawziętością.
One nie dadzą takiej rozkoszy jak fiut bruneta, ale… ale… ah… jak przyjemnie… przestał oddychać czując jak palce Sasuke dotykają jego wrażliwego punktu. Tylko go musnęły, a Naruto już krzyknął głośno łapiąc się za penisa. Odchylił głowę i położył ją na ramieniu bruneta.
- Wstań – szepnął mężczyzna, a blondyn posłusznie wykonał polecenie. Odwrócił się do niego przodem i patrzył, jak Uchiha odpina rozporek. W spodniach miał już sporą wypukłość. Oddychał głośno i niebieskooki czuł, że jest na skraju wytrzymania. Uśmiechnął się do niego i przykucnął tyle, na ile było to możliwe.
- Naruto… chcę się z tobą pieprzyć. Nie rób mi teraz loda.
- Nie pozwolisz mi go nawet spróbować? – Zapytał smutnym tonem Uzumaki i nie czekając na odpowiedź wziął go do ust ssąc mocno. Brunet jęknął głośno i złapał blondyna za włosy. Ten jednak po chwili intensywnego ssania i lizania, chłopak oddalił się od przyrodzenia mężczyzny. Odwrócił się do niego plecami i momentalnie nabił się na jego sztywnego członka.
- AH! O boże… Nn! – Jęknął czując gorącą męskość czarnookiego. Rozsadzała go. Jak kula od pistoletu, jak tykająca bomba w żołądku. Jak…
Och!… Mocniej… Mmm… Cholera… ale dobrze…
- Ha! – wypuścił głośniej powietrze, gdy Uchiha zaczął się w nim poruszać.
Hnn… ah… Uch…
Nie mógł się już powstrzymać od jęków. To, że jego krzyki niosły się po kościele jeszcze bardziej go podniecało. Słyszał jak Sasuke jęczy raz po raz. Blondyn zaciskał się wokół niego miarowo. Czuł pulsowanie penisa. Czuł jaki jest twardy i gorący… jak wchodzi w niego coraz głębiej i głębiej…
- Naru… TO! – Sasuke krzyknął cicho i niebieskooki poczuł, jak mężczyzna rozlewa się w jego wnętrzu.
Lawa. Ogień.
Uzumaki zaśmiał się cicho do swoich myśli i zaczął poruszać się intensywnie na członku Sasuke, który ponownie wracał do gry.
Nagle brunet wstał i przyparł niebieskookiego do drewnianych drzwiczek. Zaczął go mocno posuwać, a Naruto nie mógł się już powstrzymać. Oddychał głośno, jęczał, wzdychał, sapał, krzyczał. Wydawało mu się, że wszystko na raz. Nie czuł żadnej innej części ciała niż penisa i tyłka. Tam było…
- AH! Sas! – Wydarł się na całe gardło i opadł ze zmęczeniem na czarnookiego. Z pewnością było go słychać nawet na ulicy, ale nie przejmował się tym zbytnio. Powoli dochodził do siebie. Kolory zaczynały stawać się głębsze, a kontury ostrzejsze. Przyjemy zapach i ciepło drugiego ciała.
- KTO?! – Nagle drzwi do spowiednika otworzyły się. Uzumaki, gdyby nie ramiona bruneta wpadłby na jakieś stadko kobiet. W ekspresowym tempie podciągnął spodnie i spojrzał na bruneta, który z grobową miną zapiła rozporek. Uśmiechnął się lekko widząc wzrok chłopaka. Jego oczy płonęły. Czuł nawet ogień w środku. Najwidoczniej Kyuubiemu również spodobała się taka zabawa. – Jak śmiecie obrażać tę świątynię! Wy… wy… pedały! Pan ześle was do piekieł! Pomioty diabła! Będziecie się smażyć w piekle! – Wrzeszczała i złapała niebieskookiego za dopiero co ubraną koszulę. Uzumaki wyleciał z konfesjonału i wpadł na staruszki, które momentalnie zaczęły nim tarmosić.
- Ejejejeje! – Wrzeszczał, jednak był bezradny przy takim stadzie.
- Niech się pani nie martwi. Jeśli pójdziemy do piekła, to z pewnością zabierzemy panią ze sobą – usłyszał głos bruneta, a później jego silne ręce odpychające staruszki. Z boku mogło się to wydać nawet zabawne, jednak nie z perspektywy Naruto. Chociaż takie traumatyczne przeżycia były warte ostatnich minut. O tak… to było warte znacznie więcej.
Uśmiechnął się do siebie i wybiegł z kościoła ciągnięty przez Uchihe. Gdy wielkie drzwi zamknęły się za nimi, niebieskooki wybuchnął głośnym śmiechem. Sasuke również się zaśmiał.
- Musimy to kiedyś powtórzyć – powiedział i poszedł za czarnookim do mercedesa.
- Koniecznie. Ale trzeba wyciąć scenę z tymi babsztylami.
- Seks w miejscach publicznych jest bardziej podniecający, kiedy ktoś cię nakrywa.
- Gdyby nie ja, już leżałbyś kogo ojca Sakury.
- Och, draniu! Nie martw się, nagroda za bohaterskość cię nie ominie – uśmiechnął się do niego i pocałował mocno w usta zanim ruszyli.

~~***~~

Na stypę spóźnili się tylko pół godziny. W prawdzie smaczniejsze rzeczy, ku niezadowoleniu Naruto były już pozjadane, jednak nikt specjalnie nie zauważył ich zniknięcia. Nawet Sakura zdawała się nie przejmować tym za bardzo. Rozmawiała właśnie ze swoimi kuzynkami i po ich minach Sasuke mógł się domyślić o czym. Dla bezpieczeństwa wolał nie podchodzić. Siedział sobie więc cicho z blondynem na kanapie. Chłopak podjadał jakieś kanapki i szczerzył się do niego co chwilę. Uchiha pokiwał ze rezygnacją głową, jednak również lekki uśmieszek nie mógł wejść mu z twarzy.
Naruto był debilem, matołem, idiotą i młotem, ale bądź co bądź bardzo pomysłowym. BARDZO. Teraz Sasuke będzie musiał wymyślić coś równie perwersyjnego, żeby sobie czasem nie pomyślał, że jest gorszy. O nie… co to, to nie. Zapowiadają się niezwykle ciekawe dni. I nawet coś już mu świtało. Szatański plan rodził się w głowie bruneta. Sasuke był pewny, że z pewnością spodoba się blondynowi. Ale przed jego realizacją, muszą jeszcze potrenować… mmm… tak.
- Czemu te kuzynki Sakury cały czas się na ciebie tak patrzą? – Usłyszał przy uchu głos Uzumakiego.
- Jak cię to tak bardzo ciekawi to idź zapytać.
- A chcesz żebym poszedł? – Blondyn błysnął zębami i spojrzał wyzywająco na bruneta. Sasuke uśmiechnął się lekko. Chciałbym zobaczyć minę chłopaka, kiedy pozna prawdę.
- Może…
- No to idę. Przygotuj się na rozdanie autografów! – Powiedział jeszcze i odszedł pośpiesznie. Uchiha już nie zdążył go zatrzymać. Co ten cholerny idiota chce zrobić?! Spojrzał w stronę kuzynek Sakury rozmawiających z niebieskookim. Ze zgrozą stwierdził, że blondyn nie pyta się ich o to, co zamierzał. Mówi im coś znacznie gorszego…
- Sasuke-san naprawdę ci się podobam? – Już po chwili jednak ze słodkich idiotek stała i machała zalotnie rzęsami, uśmiechając się do niego przymilnie. Zaraz obok niej stała druga, która zadała takie samo pytanie. Później jeszcze trzecia, czwarta, piąta i cała sielanka Fajfusów słodziła mu i podrywała bruneta na wszystkie możliwe sposoby. Jednak nawet go pocałowała! Jednak zaraz po tym stojąca obok niej dziewczyna odepchnęła ją mocno. Sasuke w ostatniej chwili odciągnął od siebie spragnione miłości usta reszty towarzyszek. Nagle po salonie rozniósł się krzyk Sakury. Dziewczyna w jednej chwili rozgromiła stadko i już chciała się przytulić do mężczyzny, gdy ten nagle wstał.
- Wychodzę.
- Ale… ale Sasu-kun… - różowo-włosa wołała jeszcze za nim. Uchiha jednak nawet na nią nie patrząc, otworzył drzwi i wyszedł za zewnątrz. Podszedł do samochodu.
- Jesteś skończony – powiedział, patrząc na blondyna opierającego się o mercedesa. Chłopak uśmiechał się do niego ironicznie.
- Draniu, jestem w stanie zapłacić każdą cenę za takie przedstawienie – Uzumaki znów się zaśmiał. Sasuke zmarszczył tylko brwi i jednym szybkim ruchem przyparł go do maski samochodu, tak, że chłopak leżał na aucie.
- Teraz przyszedł czas zapłaty – szepnął i złapał blondyna za szyję. Wyprostował się i podniósł go nieco w górę. Naruto zaczął się szarpać.
- Ej co robisz draniu! Puszczaj… mnie – zaczął się dusić. Brunet ścisnął nieco mocniej jego gardło. Patrzył na niego chwilę w milczeniu, po czym puścił go i skierował się w stronę drzwi do samochodu.
- Wsiadał.
- Teme! Co ty do cholery myślisz?! Chciałeś mnie udusić! – Krzyknął Naruto i z nerwami wsiadł do mercedesa. Trzasnął z całej siły drzwiami. Uchiha przymknął oczy.
- Jeszcze jeden taki numer, a wywiozę cię na środek pustyni i sprowadzę Sune, rozumiesz?!
- Spadaj – chłopak wystawił mu język i ostentacyjnie odwrócił się do niego plecami.
- Mamy problem.
- Niby jaki?
- Siedzimy tutaj już tak długo, a nikt nas jeszcze nie znalazł. Nawet mafia zdołałaby już do nas dotrzeć. Coś jest nie tak…
- I co zamierzasz zrobić?
- Jechać do Nowego Jorku.
- CO?!
- To pułapka.
- Zwariowałeś?! Musimy dotrzeć do Amazonii! Nie możemy teraz tak po prostu pojechać.
- Wolisz żeby cię kropli jak będziemy się kochać?!
- Przecież tu nikogo nie ma. Sasuke, nie panikuj…
- Później już może być za późno. A jeśli jeszcze policja nam się na głowie zsypie? Zrobimy jeden krok i już po nas. Nawet nasze zdolności w niczym nie pomogą.
- To skąd wiesz, czy samochód nie jest pułapką?
- Sprawdziłem go.
- Kiedy?
- Nie ważne. Po prostu wiem. – Brunet dla potwierdzenia swoich słów zapalił mercedesa i już chciał ruszyć, jednak w ostatniej chwili powstrzymała go dłoń bruneta na ramieniu.
- Wytrzymajmy jeszcze te dwa dni. Proszę. Na pewno nikt się nie zjawi. Może… może oni czekają aż wyjedziemy z kraju, hm?
- To bez sensu – Sasuke spojrzał na niego chłodno.
- Wiem. Właśni w tym tkwi cały sens. Jak będziemy tak myśleć to nas może nie nakryją?! – Naruto z bananem na gębie klasnął w dłonie. – Oni pewnie sądzą, że będziemy robić jakieś skomplikowane posunięcia. Że bóg wie gdzie się zaszyliśmy, a my…
- Dobra zamknij się już – Sasuke ze skwaszonym wyrazem twarzy poklepał go po policzku.
- Niby czemu?
- Bo od twoja głupota nie wpływa dobrze na moje myślenie.
- To jest zaraźliwe.
- Ja jestem na ciebie odporny, matole.
- Jasne – chłopak prychnął i wysiadł z samochodu – Szkoda tylko, że straciłeś odporność na Sakurę – dodał po czym uśmiechnął się cwanie i odszedł. Sasuke zmarszczył brwi i również chciał wysiadać, gdy nagle do samochodu wpakowała się różowo-włosa.
- Hej Sasu? Co one ci powiedziały? Dlaczego tak nagle wyszedłeś? – Brunet przymknął oczy i westchnął cierpiętniczo. Kurwa… czy on zawsze musi mieć takiego pecha…?

~~***~~

- Jak już będziemy w tej zasranej Brazylii i jak już pójdziemy do tej zasranej dżungli to zastawimy tam Sakurę. Przywiążemy do pnia, zatniemy skórę, żeby krew zwabiła dzikie zwierzęta i będziemy patrzeć jak umiera – Sasuke cudem dotarł na poddasze. Po tym jak udało mu się uwolnić od uścisków różowo-włosej, to w domu, kiedy zmierzał do sypialni napadły go jeszcze kuzynki dziewczyny i zaczęły przepraszać.
- Life is brutal. Sometimes kopas w dupas and full on zasackas – powiedział z poważną miną blondyn, jakby odgadując jego myśli.
- Słucham? – Sasuke uniósł brwi i podszedł do szafy. Ściągnął koszulę i marynarkę.
- Ogłuchłeś? – Naru spojrzał na niego i przekrzywił lekko głowę.
- Nie wnerwiaj mnie jeszcze ty, młocie.
- A za co będę dostawał kary?
- Kary? Powinieneś cierpieć wieczne katusze za swoją inteligencje.
- Mówisz niepoprawnie gramatycznie.
- Gramatycznie? Chyba stylistycznie.
- No to stylistycznie.
- To jak mam niby powiedzieć? – Sasuke usiadł na łóżku i spojrzał na niebieskookiego leżącego na puchatym dywanie.
- Nie wiem, ale wiem, że mówisz źle.
- Mówię dobrze i odwal się ode mnie. Mieszkam w USA dłużej niż ty.
- Ale ja umiem język bardziej gramatyczny.
- Po śmierci trafisz do piekła.
- Po śmierci zmienię ciało. Mnisi wierzą w reinkarnację.
- A więc po śmierci będziesz najgorszym z możliwych stworzeń jakie żyją na ziemi.
- Sądzę, że ta rola jest już zarezerwowana dla ciebie – Naruto zaśmiał się cicho i rzucił w bruneta jakąś gumową kulką. Uchiha spojrzał na niego groźnie.
- Masz rację. Ty będziesz najgłupszym. Pewnie trafisz do ciała jakiegoś kreta, albo skunksa. Taa… to bardzo prawdopodobnie – uśmiechnął się perfidnie, widząc oburzony wyraz twarzy Uzumakiego.
- Wolę być skunksem, niż modliszkom – wysyczał i wstał zamaszyście. Spojrzał groźnie na bruneta i zaczął iść w jego stronę.
- Modliszka zjada swoich partnerów młocie. Radziłbym uważać.
- Draniu, tylko nie mów, że byłbyś na tyle głupi, że zjadłbyś skunksa… - Naruto usiadł na swoim łóżku i spojrzał w niebo.
- Poświęcę się dla ludzkości.
- Nie zapomnij założyć majtki na spodnie.
- Co?
- Tak robią wszyscy wielcy bohaterowie. Możesz wziąć te moje – blondyn puścił mu oko i w jednym skoku znalazł się przy szafce ze swoimi ubraniami. Po chwili niósł już wściekło pomarańczowe bokserki.
- Sądzisz, że mój penis by się w nich zmieścił? Proszę cię, nie załamuj mnie – Sasuke pokręcił z politowaniem głową.
- Sugerujesz, że mam małego? – Naruto nagle stanął i spojrzał na niego z nieopisaną wściekłością. Brunet miał wrażenie, że z jego uszu wylatuje para. Uśmiechnął się sarkastycznie.
- Sugeruję, że mam większego niż ty. Zresztą sam stwierdziłeś, że jest duży.
- Ale nie miałem na myśli tego, że mój jest mały! – syknął i podszedł szybko do czarnookiego. Mężczyzna spojrzał na niego zaciekawiony.
- Nie?
- Nie! – Chłopak popchnął go na łóżko i usiadł na niego okrakiem – Jeśli jeszcze raz usłyszę coś podobnego, możesz pożegnać się z moim tyłkiem na kolejny miesiąc.
- Przecież wiesz, że nie wytrzymasz.
- Mogę znaleźć kogoś innego. Będziesz miał konkurencje – uśmiechnął się chytrze i już miał pocałować bruneta, gdy ten złapał go mocno za włosy. Odciągnął go brutalnie od siebie.
- Nie będę miał żadnej konkurencji, rozumiesz?! Zabiję każdego kto się do ciebie zbliży. Jesteś nietykalny! – Syknął i popchnął go na przeciwległe łóżko. Chłopak cudem uniknął uderzenia w barierkę.
- A ty niby możesz całować kogo innego! – Uzumaki momentalnie się podniósł i doskoczył do Sasuke. Mężczyzna patrzył na niego tym wzrokiem. Oddychał przy tym ciężko i w myślach przeklinał tego idiotę. Jak on mógł w ogóle coś takiego powiedzieć?! Cholerny matoł!
- Czy ty naprawdę myślisz, że całuję Sakurę dlatego, że się mi to podoba?! – Ryknął. Nerwy już mu puściły. Teraz nie będzie się już hamował. Jeszcze jedno słowa, a…
- Sasuke…? – W ostatniej chwili Naruto zasłonił mu oczy, gdy brunet obracała się w kierunku schodów. – Sasuke, no co ty…? – Pisnęła i gdy już się uspokoił odtrącił rękę blondyna i spojrzał na nią groźnie, już swoim normalnym wzrokiem. Dziewczyna ze łzami w oczach zachwiała się na schodach, po czym zbiegła na dół z głośnym krzykiem. Pewnie teraz cała rodzina zacznie ją pocieszać, a Sasuke przeklinać. No cóż, wracamy do punktu wyjścia. Uchiha wróg publiczny numer jeden. Ewakuacja…
Odwrócił się do blondyna, który uśmiechał się do niego delikatnie.
- No co?
- Nic. Należało się jej.

niedziela, 16 sierpnia 2009

19. Refuge

Chciałabym zdementować plotkę. Nie będzie żadnych dwóch rozdziałów.

- Jesteś matołem – mruknął Sasuke, kiedy w końcu znalazł się na poddaszu. Pod prysznicem zdołał się ”jakoś” ogarnąć. Chociaż zajęło mu to nieco czasu, Naruto jeszcze nie spał. Leżał na łóżku i patrzył z bananem w gębie na okno w dachu.
- Hm?
- Jesteś największym debilem na świecie .
- Niby czemu? Mówiłem ci, spryt zastępuje głupcom inteligencje. – Uśmiechnął się i usiadł w pozycji horyzontalnej. Brunet spojrzał na niego chłodno, jednak już w następnej chwili uśmiechnął się chamsko i jednym sprawnym ruchem wciągnął ręcznik ze swoich bioder, którym był owinięty. Rzucił go na głowę blondyna.
- Draniu! – Wrzasnął chłopak i po kilku sekundach ściągnął z siebie mokry ręcznik. Uchiha uśmiechnął się do niego wrednie. Stał tuż naprzeciwko siedzącego. – Zasłoniłbyś się bo ci widać! – fuknął niebieskooki i zaczerwienił lekko. Nie spuścił jednak wzroku, bezczelnie wgapiając się w męskość bruneta. - Jak tam twój mały przyjaciel? – Wyszczerzył się do niego przymilnie i odchylił nieco na łóżku.
- Mały?! – Sasuke warknął wkurzony i usiadł na biodrach niebieskookiego.
- No wiesz…
- Ostatnio wydawał ci się za duży. Skąd te zmiany?
- Wymagania rosną mój drogi – Naruto uśmiechnął się złośliwie i szybkim ruchem obrócił ich tak, że teraz to on siedział na kroczu mężczyzny.
- Skoro tak bardzo chcesz, możesz dostać pakiet extra XXL – przybliżył się do chłopaka i pocałował go mocno. Jego ręce pewnie spoczęły na pośladkach blondyna.
Kurwa… jak mu tego brakowało… mmm… ale już za niedługo…
Włożył ręce pod spodnie chłopaka i od razu palcem najechał na jego dziurkę. Zaczął ją miarowo naciskać tak, że blondyn westchnął w jego usta, kręcąc mu się niespokojnie na biodrach. Czuł chłodny dotyk materiału na kroczu. Przyjemne ciepło drugiego ciała. Włożył palec głębiej. Blondyn odchylił głowę, jednocześnie przerywając ich pocałunek. Jęknął w proteście.
- Pamiętaj o twojej… ka…rzeee- westchnął, gdy brunet zaczął lizać jego szyję. Uchiha czuł kwaśny smak skóry chłopaka. Przyjemny, odurzający, podniecający…
- Hnn! – Westchnął głośno. Język Uzumakiego jeździł sprawnie po najczulszych miejscach za uchem.
Jak przyjemnie… ah… teraz będą się kochać powoli… mocno i powoli…
- Zakaz został złamany dzisiaj w salonie.
- C-co?
- Sam się na mnie nabiłeś. Nawet nie wiesz, jak było przyjemnie patrzeć, gdy w ciebie wchodzę – zaśmiał się, a później stęknął głośno, gdy blondyn go spoliczkował. Poczuł metaliczny posmak w ustach, a później gorący język badający ich wnętrze. Uzumaki również się uśmiechnął, gdy oderwali się od siebie dysząc głośno.
- Jesteś draniem – mruknął i zeszedł z bruneta. Stanął przed nim i powolnym ruchem zaczął ściągać z siebie koszulkę, spodnie, oraz bokserki. Cały czas patrzył na bruneta. Sasuke uśmiechnął się do niego prowokacyjnie.
No dalej… pokaż więcej…
Oblizał się i złapał chłopaka pewnie za pośladki, gdy ten ściągnął już wszystko. Przybliżył delikatnie swoje usta do jego męskości i polizał ją delikatnie. Oddalił się od niego i chuchnął na nią, z uśmiechem przyjmując ciche westchnienie blondyna.
- Tym razem bez… bez… chamstwa – wystękał z trudem i złapał się za ramiona mężczyzny ściskając je mocniej.
- Ja nie jestem chamski, młotku.
- Jesteśśśśś – jęknął głośno i odchylił głowę.
- Chcesz żebym zrobił ci loda na stojąco?
- Tak.
- Nie przewrócić się tylko – mruknął do niego i zaczął mu powoli obciągać. Bardzo wolno, tak, że Uzumaki już po chwili drżał. Jęczał i wzdychał przeklinając od czasu do czasu Sasuke, który co rusz zmieniał spokojny rytm. Blondynowi jeszcze trudniej było dojść.
- Już… Sas… - jęknął przeciągle i pchnął biodrami mocniej, dotykając podniebienia czarnookiego.
Mmm… jak przyjmnie…
Naruto spuścił się w jego usta opadając na niego bez sił. Sasuke złapał go i pocałował mocno. Blondyn skrzywił się nieco czując własny smak.
- Kwaśne.
- Mówiłem ci – szepnął i pocałował chłopaka w skroń. Polizał swój palec i już miał włożyć go w dziurkę Uzumakiego, gdy ten nagle powstrzymał go i uśmiechnął się do niego niewinnie.
- Mam lepszy pomysł. Zaczekaj do jutra – złapał członka bruneta i zaczął mocno i pewnie poruszać dłonią.
- Co?! Miało być bez chamstwa! – Syknął i chciał odsunąć od siebie rękę niebieskookiego, jednak po chwili zrezygnował i opadł na łóżko z cichym westchnieniem.
- Zobaczysz spodoba ci się. Będziesz wniebowzięty! – Zaśmiał się Uzumaki i zjechał ustami na jego penisa, pochłaniając go całego.
Kurwa… jak przyjemnie… mocniej Naru… szybciej…
- Hhh! – Stęknął cicho i osiągnął spełnienie.

~~***~~

Z samego rana Sakura już wrzeszczała z dołu, matka ryczała przyjmując kolejnych krewnych, a Sasuke i Naruto zaszyli się w swoim małym gniazdku. Blondyn nie chciał oglądać wystawionych zwłok pastora, które teraz znajdowały się w domu. Za godzinę mieli je wywieść do kościoła.
- Stypa będzie tutaj? – Zapytał markotnie leżąc na łóżku i wgapiając się w bruneta, który czyścił broń.
- Tak.
- To dobrze.
- Zajebiście – mruknął Sasuke i z wprawą złożył cały pistolet do kupy. Złożył naboje i wymierzył z niebieskookiego, uśmiechając się przy tym cwanie. Uzumaki zaśmiał się cicho i rozłożył ręce.
- Strzelaj jeśli masz odwagę!
- Jeśli bym strzelił, to nie w serce.
- A w co? – Sasuke bez słowa podszedł do niego i przyłożył dłoń do jego krocza. – Nie zrobiłbyś tego.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- To twój skarb – uśmiechnął się rozbrajająco i popchnął czarnookiego na łóżko z tyłu. Już miał na nim usiąść, gdy nagle drzwi w podłodze się otworzyły. W dziurze pokazała się różowa głowa Sakury, który z grobowym wyrazem twarzy oznajmiła im, żeby się szykowali. Naruto westchnął i podszedł do szafy. Zaczął wyjmować kolejne kolorowe koszulki i jasne dżinsy. Nie lubił ciemnych kolorów. A teraz jak takich potrzebował nie miał żadnego pod ręką.
- Matole, nie rób tu chlewu! – Usłyszał głos bruneta i odwrócił się do niego. Mężczyzna ubierał właśnie czarną, lśniącą koszulę, oraz spodnie w tym samym kolorze. Uzumaki przyjrzał mu się ze zmrużonymi groźnie oczyma.
- Pożycz mi.
- Co ci mam pożyczyć?
- Ubranie. Ciemne. Masz ich dużo.
- Przecież w nich utoniesz – Sasuke pokręcił w politowaniem głową podchodząc do niebieskookiego.
- To mam wziąć na pogrzeb różowy czy zielony t-shirt?! Pewnie, niech Fajfus zapamięta kto go zarżnął! – Wykrzyknął zdenerwowany.
- Zamknij się. Weź różowy – Uchiha w ostatniej chwili uchylił się przed ubraniami lecącymi w jego stronę.
- Nie denerwuj mnie draniu! A jak nie chcesz pożyczyć, to sam sobie wezmę. Bez łaski – fuknął i urażony spierał się w kierunku szafy bruneta. Już po chwili grzebał w jego rzeczach, burząc idealny porządek po stronie czarnookiego. Sasuke momentalnie znalazł się przy chłopaku.
- Gdzie te łapy?!
- Spadaj – mruknął i po chwili wyciągnął czarną koszulę i ciemne spodnie.
- Wyglądasz jak prawiczek w burdelu.
- Jaką dziwkę polecasz? – Naruto założył koszulę i podwinął rękawy. Następnie ubrał spodnie, które były definitywnie za duże. Spiął je mocno paskiem i z krzywym uśmiechem spojrzał w lustro.
- Nie wiem, czy któraś będzie cię chciała…
- Masz rację, polują na mnie większe ryby.
- Dobrze, że uznajesz moją wielkość nad tobą.
- Korzystaj póki możesz – Uzumaki po zastanowieniu zdjął gacie i wybrał ze swojej kolekcji najbardziej ciemne dżinsy jakie posiadał.
- Jesteś niemożliwy.
- Wyglądam wspaniale! – Wykrzyknął uradowany i poprzeglądał się jeszcze kilka razy w lustrze. Zauważył jak Sasuke uśmiecha się ironicznie.
- Z za dużą koszulą i jasno-niebieskimi dżinsami powalisz wszystkich na łopatki.
- To stonowany niebieski! I nie przesadzaj już draniu. Schowam się gdzieś z boku. To ty musisz wyglądać elegancko, bo twój tyłek będzie podziwiał cały kościół.
- Zazdrościsz?
- Uchiha – Naruto uśmiechnął się do niego wrednie i skierował się w stronę schodów – dobrze wiesz kto komu zazdrości – powiedział i zniknął w drzwiach w podłodze. Zaśmiał się jeszcze cicho i zszedł na dół. W salonie mnóstwo ludzi rozmawiało ze sobą z posępnymi wyrazami twarzy. Ubrani na czarno, nienaturalnie bladzi, ze świecącymi dziko oczyma. Naruto wzdrygnął się lekko i wymknął się z domu. Chyba nikt do nie zauważył. Odetchnął świeżym powietrzem i podszedł do czarnego mercedesa na podjeździe. Reszta aut poustawiana była na ulicy. Powiódł po nich wzrokiem. Żadne nie dorównywało bryce Sasuke. Niebieskooki uśmiechnął się lekko i oparł na czarnej masce. Skąd w nim to uczucie wyższości? Sam siebie zaczynał przerażać. Ten drań tak na niego wpływa. Tak, z pewnością…
Westchnął i spojrzał na zachmurzone niebo. Po raz pierwszy odkąd tu przyjechali. Uśmiechnął się ironicznie. Nawet niebo żegna tego debila.
- Kiedy masz zamiar się kochać? – Usłyszał nad uchem i odwrócił się momentalnie.
- Cierpliwość to cnota.
- Ty akurat nie masz co wypowiadać się na temat tej cechy – Uchiha zaśmiał się cicho.
- Więc ja zamilknę, a ty czekaj – już chciał musnąć usta bruneta, gdy drzwi nagle otworzyły się, a w przejściu stanęła Sakura machając do nich energicznie.
- To jest mój narzeczony! Sasuke, chodź tutaj, proszę!
- Niech to szlak - mruknął, stojąc do niej plecami. Przymknął oczy, a niebieskooki zachichotał.
- Nie martw się. Później poczujesz się jak w siódmym niebie.
- Będziesz musiał się wyjątkowa postarać.
- O to już się nie martw – chłopak oblizał się delikatnie, a Sasuke uśmiechnął się do niego firmowo. Odwrócił się i poszedł do szczebiocącej cicho dziewczyny, która właśnie przedstawiała mężczyznę swoich kuzynką. Naruto warknął cicho. Jak w jakiejś greckiej rodzinie, czy coś. Nagle na ulicę podjechał karawan pogrzebowy. Uzumaki spojrzał na niego ze zgrozą, a później na drzwi. W wejściu już nie było ani bruneta, ani Sakury z kuzynkami. Teraz czterech wielkich facetów niosło na ramionach czarną trumnę. Blondyn przełknął ciężko ślinę. Na szczęście była zamknięta.

Boisz się zobaczyć tego starucha?!
Wcale się nie boję, tylko…
Jesteś słaby.
Nie jestem! Jakbym był, to pastor nie leżałby teraz w trumnie!
Ja go zabiłem.
Moimi rękami.
Jesteś potulną marionetką…
Nie jestem! – Naruto z trudem opanował wściekłość. Czuł pod powiekami ogień. Czuł oczy Kyuubiego patrzące na niego.
Ty jeszcze nikogo nie zabiłeś.

Nagle Uzumaki uśmiechnął się do siebie i wsiadł do samochodu. Po chwili w mercedesie znalazł się również Sasuke, wraz z różowo-włosą. Ruszyli.

Wiesz, że beze mnie jesteś nikim. Gdyby nie ja, ciebie by nie było.
Byłby inny przybłęda. Może bardziej odważniejszy od ciebie.
Nie Kyuu. Jesteśmy jednością, nie oszukujmy się.
Jesteś tylko pojemnikiem.
Uwolnij się z niego.
W odpowiednim czasie.

~~***~~

Sasuke stał na środku kościoła twarzą do ołtarza. Ludzie za nim odmawiali właśnie jakąś modlitwę, a on patrzył się z zafascynowaniem na twarz pastora. Idealnie martwą. Już zżeraną przez śmierć. On zupełnie inaczej zabijał swoje ofiary. Pozostawały nienaruszone, jak porcelanowe lalki. Bez żadnej skazy. A Fajfus… Fajfus był wrakiem. Jego skóra zżółkła i pomarszczyła się. Fioletowe usta, zapadnięte policzki i oczy – po prostu wypalone ślepia. Mogą mieć przez to problemy. Takie przypadki nie zdążając się często. O ile w ogóle się zdążają…
- …Wszystkim nam będzie go brakować… - usłyszał głos jakiegoś innego pastora. Spojrzał na niego chłodno. Jakby się tak przysłuchać treścią padającym w tej… świątyni, to naprawdę przestaje się wierzyć w Boga. A przynajmniej tego prawdziwego. Pastor w Miles City był znacznie więcej poważany niż papież, niż prezydent, czy jakikolwiek inny święty. Był jak Budda.
Sasuke mimowolnie uśmiechnął się ironicznie i obejrzał za siebie. Już zdążył zlokalizować blondyna. Chłopak stał pod drzwiami i drzemał lekko. Uchiha podejrzewał, że gdy się budził wgapiał się w jego tyłek. Brunet w końcu umie czytać między słowami. Ha! Jak to dosadnie brzmi. Między słowami. Był kiedyś taki film o Japonii. Oglądał go kilkakrotnie. Widział chyba wszystkie filmy o Kraju Wiśni, ale ten podobał mu się chyba najbardziej. Jego ojczyzna była w nim taka… pusta. Oglądając ją miało się wrażenie, że to miejska Sahara. A ta cisza… milczenie. Tak mało było go w filmach! Tutaj było niezwykle ukazane. Prawdziwe milczenie, jakie trudno pokazać. Prawdziwa samotność, która była nieodłączną towarzyszką bruneta… Jednym słowem zajebiście.
-… W każdym widział wartościowego człowieka. Potrafił wybaczać i akceptować. Potrafił kochać… - Sasuke gdyby mógł uderzyłby głową w ołtarz. Kiedy on będzie miał pogrzeb też będą na nim tak kadzić?! Hm, stop. On nie będzie miał pogrzebu. Tak, tak z pewnością. Pogrzeby nie są dla takich jak on. Sasuke jeszcze nie wie jak umrze, ale podejrzewa, że będzie to śmierć straszna. Niesamowicie bolesna i długa. W końcu śmierć jest odzwierciedleniem naszej duszy.
Kurwa… jebany pogrzeb!
Co to on?! Platon czy Sofokles do kurwy nędzy! Takie myśli są aż śmieszne. Już nigdy nie wejdzie do żadnego kościoła. Nigdy. Nie ma zamiaru mierzyć się z otchłaniami swojego umysłu. Cholera…! Nawet teraz bredzi…

Po ceremonii, która okazała się uciążliwie długa i monotonna w końcu zanieśli ciała pastora na cmentarz. Sasuke szedł z różowo-włosą za rękę. Wzrokiem szukał blondyna, który jak na złość zgubił się gdzieś i niegdzie go nie było. A brunet przecież by go zauważył. Tylko on miał na sobie względnie jasne ubranie. No i jeszcze jego czupryna.
- Gdzie ten matoł się podziewa?! – Syknął cicho do różowo-włosej. Dziewczyna sunęła za trumną jak posępna mara. Po policzkach nieprzerwanie płynęły jej łzy.
- Hm?
- Widziałaś Naruto?
- Został w kościele.
- A po co?
- Mmm… nie wiem. – Mruknęła i odwróciła się w kierunku trumny. Czarny sarkofag wkładany był właśnie do dziury w ziemi. Ludzie lamentowali i śpiewali żałobne pieśni. Uchiha przeklął w myślach.
- Hej! – Usłyszał za uchem i odwrócił się, marszcząc jednocześnie brwi.
- Gdzie byłeś.
- Usnęło mi się.
- Kłamiesz.
- Może.
- Po co zostałeś w kościele?
-…
Sasuke warknął i spojrzał, jak Sakura rzuca się nagle za trumną. Brunet złapał ją w ostatniej chwili.
- Refleks szachisty – Uzumaki zaśmiał się cicho, po czym dodał: - Pozwalam ci zrobić szach-mat.
- Te ruchy są zarezerwowane tylko dla ciebie.
Poczuł jak dłoń blondyna gładzi go delikatnie po karku.
- Mmm… mam nadzieję, że będziesz miał chwilę wolnego.
- Może – Sasuke uśmiechnął się i odwrócił lekko do niebieskookiego. Ich twarze znalazły się bardzo blisko siebie. – Spokojnie Sakura – powiedział wprost w usta blondyna, po czym odwrócił się do różowo-włosej, która znów zaczęła się szarpać. Krzyczała coś niezrozumiale, jednak Uchiha nie zwrócił na niej szczególnej uwagi.

Po pogrzebie cała rodzina została jeszcze na cmentarzu. Reszta Miles City, trzeba dodać, że pastora żegnało całe miasteczko. Ludzie rozeszli się szybko do domów, gdy tylko zaczął padać deszcz. Coraz większe i zimniejsze krople uderzały w blade ciała Fajfusów. Naruto stał bardzo blisko bruneta. Opierał się delikatnie na jego ramieniu.
- Teraz zapraszam was wszystkich, moi mili do domu na stypę. Musimy godnie pożegnać mojego wspaniałego męża – matka Sakury stała w środku okręgu i mówiła płaczliwie, ale na tyle głośno, by wszyscy ją usłyszeli.
- Sasuke-kun możemy tutaj jeszcze zostać na chwilę? Później pojedziemy do domu – dziewczyna pociągnęła mężczyznę za rękaw i uśmiechnęła się do niego nieco raźniej. Ten tylko skinął głową.
- Te, draniu…
- Co?
- Ona nie może tutaj zostać. Spław ją.
- Niby czemu?
- Bo… zobaczysz. – Sasuke spojrzał na Uzumakiego i westchnął cierpiętniczo. Podszedł do klęczącej dziewczyny i szturchnął ja w ramie.
- Sakura musisz sama wracać do domu.
- Przecież pada!
- Wiem, ale mam bardzo ważną sprawę do załatwienia. To pilne, dla naszego bezpieczeństwa – przykucnął i pogładził ją po włosach. – Dobrze?
- Uch, no ok. Ale wróć szybko i uważaj na siebie, dobrze?
Kiwnął głową i skierował się w stronę blondyna, czekającego na niego obok wyjścia na cmentarz.
- Mam nadzieję, że przeżyję – mruknął do siebie i uśmiechnął się ironicznie patrząc na Uzumakiego.

środa, 12 sierpnia 2009

18. Refuge

Sasame zapominasz o planie Sasuke. Razem pojadą jeszcze do Japonii. Nie pożegnają się tak prędko.

Mój Iruka się wam nie spodoba. Oj nie spodoba ^-^’

Eh, za dużo mam tych scen erotycznych.

Sasuke szedł w milczeniu, od czasu do czasu tylko patrząc na Uzumakiego, który chciał dowiedzieć się o jaką to scenę chodzi. Sakura jednak była tak przejęta, że nawet nie słuchała chłopaka. Brunet natomiast wolał mu nie odpowiadać. Dla bezpieczeństwa ich wszystkich.
- Ej noooo… ale jesteście. Powiedźcie mi. Naprawdę nikomu nie powiem, słowo honoru. O co chodzi? Sakura zostaje lesbijką? Sasuke tranwestytą? Będzie striptiz? Zamienicie się w zombii? Gai zgwałci Rocka? – I tak do coraz bardziej absurdalnych i wulgarnych podejrzeń, po których Sakura w końcu zdzieliła chłopaka po głowie. Uchiha westchnął cierpiętniczo. Że też musi męczyć się w ich towarzystwie…

Kiedy dotarli na miejsce przywitał ich Gai w czarnym kombinezonie. Jego mniejsza kopia również taki posiadała. Podeszli do dziewczyny i przytulili ją, składając kondolencji. Sasuke zerknął na plan i aż go zatkało. W ich stronę pędził właśnie stylista w… w golfie z gepardzie cętki i obcisłych czerwonych spodniach. Na nogach miał wielki kalosze w różowe czaszki. Sasuke zerknął na blondyna. Uzumaki cały czerwony na twarzy tłumił wybuch śmiechu. Brunet pokręcił tylko głową. Umarł i trafił do ostatniego piekła.
- Och! Och, kochanie moje! Nasza wspaniała aktorko. Piękności nasze! – Krzyknął Iruka i złapał Sakurę w objęcia. Dziewczyna pisnęła z zaskoczenia. - Zdążyłem poznać pana Fajfusa. To był taki wspaniały mężczyzna – zapłakał na jej ramieniu, a dziewczyna odciągnęła go od siebie.
- Piłeś? – Wypalił Naruto patrząc na niego wielkimi oczyma. Stylista spojrzał na niego zaskoczony, a Sasuke uśmiechnął się delikatnie.
- Nie, oczywiście, że nie. Jestem… jestem – zacisnął usta mocniej – bardzo delikatną i wrażliwą istotą.
- To ćpałeś? – bardziej stwierdził niż spytał blondyn. Mężczyzna oburzył się.
- Ależ skąd.
- Tak… no przyznaj się.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
Sasuke skierował się do garderoby. Sakura, Gai, oraz Rock oddalili się od nich, rozmawiając o czymś ściszonymi głosami. Brunet nie przejął się tym zbytnio i wszedł do małej hali. Cisza i spokój. Uśmiechnął się do siebie i opadł na miękki fotel. Otworzył jedno oko i spojrzał na stolik obok niego. Zabrał jeden z czystych kieliszków i nalał sobie whisky.
- Sasuke, draniu jesteś tu? – Drzwi otworzyły się i w przejściu pojawiła się postać Uzumakiego. Brunet wziął głębszy łyk i skrzywił się.
- Dowiedziałeś się już czy Iruka ćpał? – Zapytał ze zrezygnowaniem, kiedy chłopak usiadł obok niego i bez pozwolenia wyjął szklankę z jego rąk. Zrobił łyk i syknął cicho.
– Co to za draństwo? – Zakrztusił się.
- Whisky.
- Jak możesz pić coś takiego. Blee – włożył kieliszek z powrotem do dłoni Uchihy. Uśmiechnął się szeroko i szturchnął mężczyznę w ramię. – Coś taki pochmurny?
- Zobaczysz młotku. Zobaczysz – westchnął i z melancholijnym uśmiechem podniósł szklankę na wysokość oczu. Zamieszał złotym płynem i wypił na wdechu.
- Teme, teraz jesteś artystą. Gwiazdą estrady, no już – poklepał go po policzkach. – Ma od ciebie zionąć klasą i szykiem. Masz być dżentelmenem. W końcu jesteś królem, czy kimś.
- Co? – Sasuke nadal sobie jeszcze trochę alkoholu.
- No tak pisało. Królewskiej mości. Chyba logiczne, że jesteś królem! – Zaśmiał się i postukał w czoło czarnookiego, który skrzywił się i złapał niebieskookiego za nadgarstek.
- Jestem agentem matole. Agentem Jej Królewskiej Mości. Jakimś zasranym angolem, który ratuje świat, kurwa! – Syknął i wypił do końca whisky. Naruto wziął drugą szklankę i nadał sobie Martini.
- Aha – powiedział po kilku głębszych. Dziwne było to, że jak na razie nikt tutaj jeszcze nie przyszedł. – A kiedy pojedziemy do Amazonki?
- Za kilka dni. Tutaj jest na szczęście mało scen.
- A później?
- Do siedziby mafii – uśmiechnął się i złapał chłopaka za kark. Przybliżył go do siebie i pocałował delikatnie.
- Aha – mruknął Uzumaki pomiędzy pocałunkami. Sasuke odłożył szklankę na stolik i dotknął pośladków blondyna. Naruto z kieliszkiem w ręku zarzucił ręce na jego szyję. – Oh – stęknął czując język, który lizał go z wprawą. Uzumaki przełożył nogę tak, żeby siedzieć okrakiem na czarnookim. Zaczął poruszać biodrami i jęczeć cicho w usta bruneta. Sasuke złapał mocniej za tyłek niebieskookiego i… i poczuł zimną ciecz na plecach. Syknął i odepchnął od siebie chłopaka.
- Co robisz idioto?! Trzeba było odłożyć szklankę! - Warknął i zrzucił z siebie niebieskookiego, który zdezorientowany wylądował na kanapie. Cholera! Mógł celować w ziemie!
- Oj tam. Czekaj, bo plujesz się, a nie ma o co… - Naruto z bananem na gębie podniósł się ochoczo i zaczął odpinać koszulę bruneta. Mężczyzna przewrócił oczyma i sięgnął po swoją szklankę na stoliku. Już miał coś powiedzieć, gdy nagle drzwi otwarły się zamaszyście. Sakura weszła do środka rozmawiając z Rockiem. Dopiero po chwili zauważyła obecnych. Naruto stał zastygły, pochylając się nad brzuchem czarnookiego i odpinając mu ostatni guzik koszuli. Uchiha ze szklanką przy ustach patrzył na nich ze zdziwieniem. I tak mierzyli się kilka dobrych minut, zanim dziewczyna nie zmarszczyła brwi i nie wyleciała na Uzumakiego, który cudem uniknął jej pięści. Chłopak zaczął się z nią kłócić, a Sasuke spojrzał z cynicznym uśmieszkiem na zdezorientowanego Rocka i ściągnął całkowicie koszulę. Poszedł ubrać garnitur. Z zewnątrz było już słychać wrzask Gai`a informującego, że cała ekipa ma stawić się za pięć minut na planie. Zwarta, gotowa i pełna optymizmu, bo przecież grają we ”Wiośnie Młodości”! Chociaż Sasuke starał się zignorować ostatnie zdanie, zagłuszyć je myślami, słowa reżysera uderzyły go z całą mocą. Przeklął pod nosem i zaczął nakładać na siebie cholerny garnitur.

~~***~~

Naruto siedział na krzesełku reżysera i patrzył na Uchihe, który przemycał właśnie jakieś diamenty. Gai latał po planie tuż za kamerą i na migi pokazywał aktorom co mają robić. Blondyn westchnął i oparł głowę na ręce. Sasuke najpierw spotkał się z prezydentem, a ten przekazał mu diamenty. Miał je gdzieś zanieść. Kiedy jechał windą został napadnięty przez ludzi swojego przeciwnika i musiał z nimi walczyć. Oczywiście jako zdolny i wspaniały agent unicestwił wszystkich. Później kamera przeniosła się na sale balową, na której aktualni przebywał brunet. Oddał walizkę komuś tam i zaczął rozmawiać z kimś tam. Naruto powoli zaczynał się już gubić w tym wszystkim. I teraz od piętnastu minut słuchał dialogów bruneta, oraz patrzył jak je. Na Sali było mnóstwo żarcia, które Naruto na początku zdjęć próbował podkraść, nawet kilkakrotnie. Za każdym razem, jednak wyrzucali go z hukiem. Teraz przysiadł sobie cichutko na najważniejszym fotelu na planie i patrzył jak Uchiha kieruje się na parkiet. Szedł pewnie odtrącając tańczących ludzi. Ci obracali się na niego zbulwersowani, jednak już po momencie wracali do tańca. Sasuke zatrzymał się nagle i Uzumaki musiał się aż wychylić, żeby zobaczyć na jaką też przeszkodę natrafił ten drań. A kiedy w końcu zlokalizował przeszkodę i przeszkoda się odwróciła zatkało go. Szczena opadła mu do samej ziemi, a mózg przestał na chwilę kontaktować. I nagle dotarła do niego straszna prawda.
- Zatańczysz? – Zapytał nonszalancko czarnooki, podchodząc do kobiety ubranej w tak kusą sukienkę, że Naruto zdawało się, iż nawet stój kąpielowy zakrywa więcej. Blondynka skinęła głową i przytuliła się do Bonda. Zaczęli tańczyć jakiś erotyczny taniec, w którym nieznajoma wyginała się na wszystkie strony i ocierała o bruneta. Ten z grobową miną przyjmował wszystkie zaloty. Ludzie patrzyli na nich w podziwie, a niebieskookiego szlak trafiał.
- Co to ma do cholery być?! Pornografia dziecięca, czy film sensacyjny?! – burknął do siebie i tylko jakaś kobieta odwróciła się do niego zniesmaczona. Nic nie powiedziała, tylko palcem groźnie wskazała scenę. Naruto z fuknięciem wrócił do podziwiania aktorów.
Taniec zaczął się już powoli kończyć. Muzyka cichła, a napięcie jakby rosło. Naruto zmrużył wściekle oczy.
Nagle Uchiha wykonał gwałtowny zwrot, złapał kobietę w pasie, obracając po przekątnej i pocałował. Namiętnie i mocno, tak jak całował Uzumakiego. Chłopak o mało nie krzyknął. Poderwał się z krzesła i spojrzał na Gai`a, który klaskał w ręce i oznajmiał dość zdjęć na dziś. Ludzie zaczęli rozchodzić się, tak, że na planie zostali główni aktorzy. Dziewczyna jakoś nie chciała puścić bruneta, który patrzył teraz prosto na idącego ku nim blondyna.
- Sakura! Byłaś wspaniała! – Naruto usłyszał za sobą podniecony głos Rocka i wrzask Gai`a.
- Chodź na chwilę – mruknął do Uchihy, który spojrzał na niego lekko zaskoczony. – Mam ważną sprawę – dodał, kiedy zobaczył spojrzenie dziewczyny.
Mężczyzna skinął głową i skierował się do garderoby.
- Co?
- Jeszcze raz… - blondyn przyparł go do muru, tak, że nikt ich nie widział. Zmarszczył brwi i wygiął groźnie usta. – Jeszcze raz ją pocałujesz, a odetnę ci twoje klejnoty! – Warknął i na potwierdzenie swoich słów złapał dość mocno za krocze bruneta, który syknął z bólu. Naruto nie czekając na nic pocałował go bardzo mocno i brutalnie. Nikt nie miał prawa całować Uchihy! NIKT! Razem z nim wył Kyuubi, który pewnie jeszcze bardziej podsycał zazdrość blondyna. Chłopak jednak nie przejmował się tym zbytnio. Gryzł język i wargi Sasuke. Ten oddawał mu pocałunek nieco mniej zdecydowanie. Po chwili oderwali się od siebie, jednak niebieskooki nie przestawał go całować. Teraz zjechał na szyję, ssąc i kąsając ją boleśnie.
- Przestań, wystarczy – usłyszał cichy, pozbawiony emocji głos bruneta. Spojrzał na niego.
- Nie podobało się?
- Nie jesteś sobą.
- Jak to nie jestem? – Zapytał i przekrzywił głowę. Grzywka opadła mu lekko na oczy – Kyuubi ma czerwone oczy. Widzisz czerwone oczy?
- Kyuubi jest sprytniejszy od nas obojga.
- Głupi Uchiha! Nie ma go, to ja! – Zawołał blondyn poirytowany. Przecież naprawdę to był on. Nie jest, aż taki słaby, żeby nie zapanować nad tym Lucyferem!
- Sam jesteś głupi! Raz już ją całowałem. Wtedy nie było dla ciebie różnicy! – Syknął brunet i odepchnął chłopaka brutalnie od siebie. Odwrócił się i już chciał iść, gdy Uzumaki krzyknął. Złapał go za ramiona i odwrócił zdecydowanie do siebie.
- Ale teraz jest!
- Nie będziesz mi mówił co mam robić!
- Sasu… - Naruto nagle rozluźnił się. Nawet usta wygięły się w lekkim uśmiechu. Pełnym ironii, ale zawsze w uśmiechu. – Jesteś moją zabawką.
- Nie zapominaj, że ja tobą również się bawię – Uchiha spojrzał na niego tym wzrokiem i przyparł do ściany. Teraz to mężczyzna zaczął go całować mocno i namiętnie. Wbijał się w jego usta i sobą przygniótł mocniej do muru. Naruto jęknął z rozkoszy i oplótł nogami biodra Sasuke. Czuł coraz większe podniecenie. Czuł, że jeśli zaraz nie przestaną nie wytrzyma i…
- AH! – Krzyknął wyobrażając sobie, jak robią to tutaj. Tuż obok ludzi. Tuż obok Sakury i reszty ekipy.
- Cicho! Porąbało cię już doszczętnie! – Syknął Uchiha i w samą porę odsunął się od niego, gdy zza ściany wybiegli jacyś ludzi. Naruto nie znał ich, jednak zaraz za nimi pojawiła się różowo-włosa, już bez peruki, oraz Rock. Spojrzeli na nich zaskoczeni.
- Biliście się? – Zapytał zastępca reżysera, a Sasuke skinął delikatnie głową.
- Należało się matołowi – mruknął i wymijając towarzystwo skierował się do garderoby. Ludzie spojrzeli na blondyna, który zaczerwienił się i wzruszył ramionami.
- Nie moja wina. Też bym mu oddał, gdybyście nie przyszli! – Fuknął obrażony i odwrócił się na pięcie. – Idę do domu – mruknął jeszcze praz ramie, gdy Sakura zaczęła za nim krzyczeć.

~~***~~

Sasuke wracał właśnie z planu. Gai przytrzymał ich nieco dłużej, ponieważ musiał z nimi omówić ostatnią scenę. W Miles City zostały im jeszcze dwie. Nie wiedział, czy ma się cieszyć, czy wręcz przeciwnie. Zadupie to zadupie, no ale bezpieczne. A tam w tych buszach, bóg jeden wie co im może grozić. Najgorsze było to, że nikt się nie pokazywał. Ani Suna, ani mafia. A nawet jego dawni kompani w takim czasie pewnie by już go wytropili. To już z dwa tygodnie będzie, jak tutaj są. Dwa bite tygodnie i nic… kurwa. Spojrzał groźnie na jakiegoś szczeniaka, który wyrżnął o krawężnik i rozbił sobie kolano. Zaczął ryczeć i lamentować. Brunet minął go ze zniesmaczoną miną. Nie lubił dzieci. Nienawidził tych małych, zapchlonych… no dobrze. Może i był nieczułym draniem, ale nie aż takim potworem. Obejrzał się za siebie i spojrzał jak jakaś starsza baba bierze dziecko na ramiona, patrząc za nim jeszcze ze zbulwersowaniem. Skrzywił się. Niech się bachor uczy! Później nie będzie już czasu na słabość. Takie jest życie…

- Co tak późno? – Przywitał go Uzumaki leżąc na łóżko… nago. Machał radośnie nogami i przeglądał jakąś gazetę. Sasuke westchnął i ściągnął bluzę. Usiadł na łóżku obok chłopaka.
- Gai nas zatrzymał. Jeszcze dwie sceny i jedziemy.
- Fajnie.
Chwila cichy. Uchiha położył głowę na tyłku blondyna, który uśmiechnął się do niego promiennie.
- Młotku?
- Hm?
- Lubisz dzieci?
- Co? – Naruto chyba nie do końca załapał sens jego pytania. Patrzył się na mężczyznę w niezrozumieniu. – W jakim sensie?
- W ogólnym matole – brunet złapał się za skronie i pomasował je delikatnie. Poważna, męska rozmowa? Jasssne.
- Aaa – blondyn przyłożył palec do wydętych ust i zmrużył oczy zastanawiając się. Sasuke patrzył na niego w skupieniu. Patrzył i patrzył, a Naruto myślał i myślał i dopiero po dobrej chwili w końcu się odezwał – Nie wiem.
Sasuke słysząc to przymknął oczy. Zadawał już wiele strasznego rodzaju bólu, od którego ludzie umierali w męczarniach, ale sposób Uzumakiego był… był fenomenalny. Sasuke pomyślał przez chwilę, czy to nie jest jakieś dziecię diabła. Jakiego boga śmierci, czy innej zmory nawiedzającej ludzkość.
- Wiesz no… tak na chwilę to są fajne. Ale jakbym się miał nimi dłużej zajmować… - zacmokał z dezaprobatą. – A zresztą mnichom nie można mieć dziecka. Przynajmniej teoretycznie – dodał po chwili uśmiechając się przy tym dwuznacznie.
- A ty chciałbyś mieć.
- Nie.
Zapadła chwila ciszy.
- A ty?
- Zawsze chciałem odbudować mój klan.
- Najpierw musisz go odnaleźć młokosie – Chłopak zaśmiał się i odwrócił na plecy. Jęknął mimowolni, gdy Sasuke poruszał głową. Brunet uśmiechnął się i położył się na brzuchu, tak, że jego twarz znajdowała się nad penisem niebieskookiego. Wyczuł, jak Uzumaki wstrzymuje oddech. Mężczyzna pocałował delikatnie coraz twardszego członka. Wziął go w dłonie i przyssał się do samej główki. Naruto westchnął. Uchiha kątek oka zobaczył jak oczy chłopaka ciemnieją z przyjemności. Blondyn odchylił głowę i zaczął cicho mruczeń. Zwinne palce czarnookiego zaszły nieco niżej. Musnęły jądra i wślizgnęły się pod prącie. Zaczęły naciskać delikatnie na wrażliwą skórę. Uzumaki westchnął głośniej i spojrzał na Sasuke. Mężczyzna skierował nieco bardziej głowę w jego stronę i zaczął powoli odsuwać usta od przyrodzenia chłopaka. Cienka nitka śliny łącząca główkę z ustami Uchihy urwała się, gdy jego głowa znalazła się wystarczająco daleko. Naruto spojrzał na niego wyczekująco.
- Miłego zaspokajania młokosie – powiedział z ironicznym, nieco chłodnym uśmiechem. Uzumaki spojrzał na niego nieprzytomnie, jeszcze nic nie rozumiejąc. Sasuke otworzył klapę i zszedł po schodach. Jego uśmiech poszerzył się nieco bardziej, gdy usłyszał krzyk blondyna, a później przekleństwa pod swoim adresem. Oczywiście po chińsku. Ciekawe czemu Uzumaki nigdy nie przeklinał po angielsku? Doprawdy zastanawiające…

Sasuke zszedł na dół się czegoś napić. Przeszedł cicho przez salon. Sakura wraz ze swoją matką oglądały właśnie jakąś telenowelę. Telenowela była niebezpiecznie kiczowata, naiwna i zagmatwana. Niebezpiecznie przypominała wysysacz mózgu, który ukrywał się pod pseudonimem ”Mody na sukces”. Sasuke już kilkakrotnie słyszał o tym draństwie. Mówili, że jest to nawet gorsze niż heroina. Nigdy jakoś nie miał okazji sprawdzić ile w tym było prawdy. Nie żeby się bał, ale… jakoś miał lepsze rzeczy do roboty, niż zamienianie się w półetatowego królika doświadczalnego.
Uśmiechnął się do swoich myśli. Kurwa, on już zaczyna głupieć przy Naruto. Zaśmiał się cicho i usiadł przy stole.
Niespecjalnie przepadał za piwem, jednak teraz w lodówce różowo-włosej nic lepszego nie znalazł. Skrzywił się z niesmakiem i otworzył puszkę.
- Sasu…? – Zza drzwi wyłoniła się różowa głowa.
- Hm? – Mruknął popijając z rezygnacją alkohol.
- Ja już idę spać. Dobranoc kochanie – mruknęła płaczliwym głosem, podeszła do bruneta i pocałowała go w policzek. Ten tylko skinął głową. Kiedy dziewczyna wyszła, westchnął cierpiętniczo i już miał wstawać, gdy nagle zobaczył Uzumakiego opierającego się o framugę drzwi i patrzącego na niego z byka. Uśmiechnął się do niego kpiąco.
- I jak tam ćwiczenia wydolnościowe? – Zapytał i odchylił się nieco na krześle.
- Zdecydowanie lepiej niż współpraca w drużynie.
- No, no, no – Sasuke zacmokał z aprobatą – nie wiedziałem, że pociąga cię większy tłum. Skoro tak bardzo chcesz, będziemy musieli spróbować i tego. – W ostatniej chwili uchylił się przed jakąś bułką mknącą w jego stronę.
- Idę oglądać Harrego Pottera! – Burknął urażony blondyn i już go nie było. Sasuke z westchnieniem wstał i wyrzucił puszkę piwa. Wyszedł z kuchni i skierował się do salonu. Tam Naruto siedział z podkulonymi nogami i wielkimi oczyma wgapiał się w ekran. Światło było zgaszone, a w pokoju nie było nikogo więcej poza nimi. Uśmiechnął się i po cichu podszedł do chłopaka.
- Co to? – Szepnął mu do ucha liżąc go delikatnie.
- Harry Potter, mówiłem ci – Uzumaki drgnął lekko. Nic więcej. Brunet zmarszczył brwi i przeskoczył sofę, tak, żeby móc na niej usiąść. Bardzo blisko niebieskookiego.
- Nie znam. Co to za badziewie zaś oglądasz? – Mruknął i już sięgał po pilot w ręce chłopaka, jednak ten cofnął ją szybko. Telewizyjne berło znalazło się poza zasięgiem Uchihy.
- To nie jest badziewie. A Harry Potter jest najbardziej znanym filmem na świecie!
- Najbardziej znanym to jest ”Moda na sukces”.
- Draniu…?
- Hm?
- A ty się ze mnie śmiejesz. Nie posądzałem cię o to, że oglądasz coś takiego – Naruto zaśmiał się cicho. Oderwał w końcu oczy od ekranu i spojrzał na Uchihe.
- Nie oglądam tego matole. Po prostu wiem więcej rzeczy niż ty. Cóż, nie oszukujmy się…
- Teme! – Wrzasnął blondyn i powalił mężczyznę na kanapie.
- Cicho bądź bo nam się dwie krowy zlecą i tyle będziesz miał!
- Masz rację – mruknął i pochylił się nad brunetem z uśmiechem. Sasuke czuł oddech chłopaka. Czuł zapach cytrusów i lekko kwaśną ślinę wkradającą się powoli do ust. Sasuke czuł smak zapomnienia, gdy nagle… przyjemna rozkosz gdzieś się ulotniła. Spojrzał na siedzącego blondyna gniewnie.
- Jesteś bardziej inteligentny, ale wiesz co – chłopak zmrużył zabawnie oczy i zmarszczył lekko nos – spryt zastępuje głupcom inteligencje.
- Niby w czym jesteś sprytny?
- Oko za oko, ząb za ząb.
- Nie rozumiem twojego toku myślenia.
- A ja współczuję ci spostrzegawczości – powiedział błyskotliwie i wrócił do oglądania filmu. – Pożyjemy zobaczymy.
- Aż się boję – stęknął i wstał. Oparł się na ramieniu blondyna i zaczął oglądać przygody chłopca, który przeżył. Kurwa, żenujące…

~~***~~

Kiedy film dobiegał już końca Naruto szturchnął bruneta, który przysypiał na jego ramieniu. Mężczyzna zbudził się, patrząc na niego nieprzytomnie.
- Zawieźli narkomana na odwyk?
- Co?
- No tego bez nosa, co miał nieudane operacje plastyczne. Tego czarodziejskiego Michaela Jacksona.
- Boże Uchiha telewizja ci szkodzi – powiedział Naruto i podniósł się z kapany. Spojrzał z dezaprobatą na zaspanego czarnookiego. Takiego niemrawego i otępiałego przez sen. Uzumaki aż zacmokał z wrażenia. Muszą częściej oglądać telewizor, zdecydowanie. Uśmiechnął się uśmiechem numer 9. Niech się wszyscy schowają. Naruto realizuje swój plan podbicia świata.
- Sasu… - jęknął i uklęknął przy kanapie.
- Hm?
- Sasu… weź mnie. Tu i teraz. – Westchnął i przybliżył się do czarnookiego. Mężczyzna zmarszczył brwi, ale po chwili uśmiechnął się już bardziej przytomnie i złapał blondyna za kark przyciągając do siebie. Chłopak tylko na to czekał. Usiadł na biodrach Uchihy i zaczął się miarowo poruszać. Czuł jego członka, coraz bardziej twardego. Czuł jego ciało, coraz bardziej pobudzone. Westchnął i zaczął odpinać koszulę bruneta. Szybko rozdziewiczał guziki i już po chwili czarny materiał leżał na ziemi. Teraz przyszła pora na spodnie. Zabrał się za nie sprawnie. Jakby od miesięcy nie robił nic innego, tylko rozbierał Uchihe. Ściągnął jego bieliznę i spojrzał na członka. On również zaczynał się robić coraz bardziej podniecony, cholera. Ale nie, wytrzyma. Nie jest przecież jakimś nastolatkiem z szalejącymi hormonami, ani prostytutką-nimfomanką.
- Chcesz żebym zrobił ci loda? – Zapytał i nie czekając na odpowiedź polizał męskość Sasuke.
- Nie. Chcę się z tobą kochać. Już – mruknął brunet i złapał blondyna za biodra. Chłopak spojrzał na niego zaskoczony i lekko spanikowany, jednak po chwili uśmiechnął się słodko. Ściągnął minimalnie swoje spodnie i bokserki i zaczął powoli nabijać się na członka Uchihy. Bardzo powoli, bez przygotowania. Kiedy już pochłonął samą główkę penisa zacisnął wokół niej mięśnie i wbił się do połowy, poruszając się przy tym szybko. Sasuke patrzył na niego spod półprzymkniętych powiek. Stękał głośno, a gdy chciał złapał biodra chłopaka, ten podniósł się nagle. Uśmiechnął się do niego cwanie i zniżył nad mężczyzną. Polizał jego męskość i… już go nie było. Z cichym śmiechem przyjął przekleństwa pod swoim adresem.
- Spryt zastępuje głupcom inteligencje.