sobota, 29 stycznia 2011

Bom Bom! 27

Sanu, chłopcy pojechali do szpitala w sąsiednim mieście, zauważ, że wyjeżdżali poza granice zimowego miasteczka :)

Wydaje mi się, że w tym rozdziale Naruto stracił nieco na kanoniczności, jeśli jakąkolwiek w ogóle posiadał w tym opowiadaniu. Rozdział mi nie wyszedł, jednak nie mam już ani czasu, ani sił go w jakikolwiek sposób zmieniać. Mam nadzieję, że akcja nie dzieje się za szybko. Jeśli coś będzie nie tak, powiedźcie mi o tym.

Jeszcze jedna rzecz. To moja strona i mogę na niej robić, co mi się podoba, więc chciałabym wam polecić blog BlueCiel. Nie jest to wprawdzie sasunaru, jednak jeśli ktoś szuka godnej alternatywy lub chce po prostu zakosztować dobrego kawałka tekstu, polecam: http://bad-lullaby.blog.onet.pl/



Do Naruto wszystko dochodziło jakby był w amoku. Kiedy przyjechała policja, rozpętało się prawdziwe piekło, w którym on nie brał bezpośredniego udziału. Policjanci obrażali go i szarpali, jeden uderzył go nawet w twarz, ale to wszystko docierało do niego jakby przez grubą, gęstą mgłę – wszystkie słowa, dotyk oraz ból. Spojrzał ostatni raz na Sasuke, który pchnął właśnie jakiegoś gliniarza, wykłócając się z nim o coś. Szczerze powiedziawszy, to niewiele Naruto obchodziło. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z powagi sytuacji. Został oskarżony o gwałt i trafił do więzienia. Co prawda, jak na razie będzie to zwykła cela w komisariacie, jednak to i tak nic nie zmieniało. W tym właśnie momencie została przekreślona cała przyszłość Naruto. Co to znaczyło? To bardzo proste: chłopak z poprawczaka, który brutalnie pobił swoich kolegów, a teraz – kilka lat później – został oskarżony o gwałt , nie będzie miał lekkiego życia, już zawsze będzie traktowany jako kryminalista. Prawda jest właśnie taka – brutalna, okrutna i niesprawiedliwa.
Pomimo nawet tego, że są w Ameryce, ten wysławiony amerykański sen, nie będzie miał życia jak z bajki, takiego, jakie sobie wymarzył. A Ameryce więcej jest przegranych i on teraz oficjalnie zaliczał się do ich grona.
Miał marzenia, ale one teraz zupełnie się nie liczyły, stracił nawet nadzieję.
Naruto Uzumaki się poddał? Poddał się ten zabawny, radosny chłopak, który pomimo strasznej przeszłości potrafił cieszyć się życiem?
Zaraz obok marzeń stoją obawy. Jedną z największych obaw Naruto było więzienie – zamknięcie w małej celi, w której był całkowicie bezbronny.


Sasuke szarpnął się do przodu, uderzając jednego z policjantów w twarz – tego, który uderzył Naruto. Reszta mundurowych zareagowała momentalnie, łapiąc wyrywającego się bruneta i uspokajając go. Tak bardzo zabawna była ich niewiedza. Funkcjonariusze sądzili, że Sasuke zdenerwował się z powodu policyjnej bezradności, że tak długo nie byli w stanie schwytać blondyna i dopiero sportowy mistrz musiał wkroczyć do akcji, żeby dopaść kryminalistę.
Uchiha warknął coś do funkcjonariuszy, którzy puścili go po chwili wahania, widząc, że Sasuke już nie uderzy. Teraz mógł jedynie przyglądać się z pokerową miną, jak Naruto zostaje zakłuty w kajdanki i wyprowadzany z jego pensjonatu, miejsca, gdzie miał być bezpieczny. Chłopak zacisnął dłoń w pięść tak mocno, że jego palce zbielały, a ręka zaczęła trząść się w wyrazie bezsilnego gniewu. Oddychał szybko, nierówno, niemal spazmatycznie i kiedy wyszedł na zewnątrz, kiedy podmuch obezwładniająco zimnego wiatru uderzył w niego, chłód nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Nie spuszczał z oczu Naruto, cały czas analizując sytuację, zastanawiając się, czy chłopak teraz go znienawidzi, i w końcu, czy Sasuke postąpił właściwie? Trzeba przyznać, że nigdy nie był w takiej sytuacji jak teraz, nigdy nie miał problemów, które przerastały go tak bardzo. Coś podpowiadało mu, że nie weźmie udziału w poniedziałkowych, przedsezonowych zawodach. Kakashi będzie miał kolejny, doskonały powód na torturowanie go na treningu.
- Chcę z nim jechać – mruknął w stronę jednego z policjantów, który zapakował właśnie blondyna do radiowozu. Mężczyzna spojrzał na niego w wyrazie głębokiego zaskoczenia.
- Ten chłopak jest niebezpieczny, a zresztą… - zerknął przez ramię na Uzumakiego, którego niebieskie oczy lśniły dziwnym, szaleńczym blaskiem. Uchiha mimowolnie uśmiechnął się do niego lekko, może nawet i pokrzepiająco?
- A zresztą co? – zapytał nieelokwentnego mundurowego, który odchrząknął znacząco, a jego lekko pucołowata twarz zaczerwieniła się w wyrazie zmieszania.
- Możesz mu zrobić krzywdę, Sasuke, przecież to, co zrobił pannie Haruno… Nie zdziwiłbym się, gdybyś miał zamiar go wykastrować. Takim to tylko odciąć jaja i…!
- Zapewniam, że nic mu nie zrobię. Mogę jechać swoim samochodem, jeśli to ułatwi wam zadanie – warknął, przez zaciśnięte zęby, a na jego czole pojawiła się mała, pulsująca żyłka. Policjant kiwnął głową, po czym szybko skierował się do radiowozu, z pewnością chcąc mieć już najgorsze za sobą. Na pewno był zmęczony po całodziennym szukaniu blondyna.


Naruto widział, że najgorsza rozmowa dopiero przed nim. Siedział teraz z małej, śmierdzącej celi, obserwując uważnie dwóch mundurowych, grających w pokera. Uzumaki dziękował w duchu, że jednak nie rozbieranego.
Westchnął ciężko, kładąc się na twardej ławce. W celi nie było zimno, można było nawet zaryzykować stwierdzenie, że była to niesłychanie przyjemna klatka dla przestępców o wyższym, zimowo miasteczkowym standardzie.
Nie miał pojęcia, która jest godzina, jednak podejrzewał, że zbliża się północ. Z samego rana przyjdzie do niego matka, a później będzie miał przesłuchanie. Przyjadą panowie detektywi i w sali z weneckim lustrem będą maglować Uzumakiego. Przynajmniej tak to sobie wyobrażał blondyn. Naprawdę nie miał pojęcia, jak to będzie wyglądać. Policja była mu znana jedynie z filmów, a tam nie zawsze musza mówić prawdę. Tak samo, jak Sakura nie musiała mówić całej prawdy, najprościej w świecie oskarżając Naruto o pozbawienie jej dziewictwa, niewinności i kobiecości. Wyniki badań były już znane, jednak dostęp do nich miał jedynie lekarz, Haruno i jej matka.
Sakura czekała na niego w komisariacie. Do celi odprowadzało go pełnie nienawiści spojrzenie, które miało w sobie coś jeszcze… Właśnie. Kiedy Naruto spojrzał na dziewczynę, zobaczył, że jest słaba, niepewna i wystraszona. Zobaczył również, że brak jej pewności siebie, tej pogardy dla innych, której miała aż w nadmiarze. Może i naprawdę została zgwałcona, może i naprawdę przeżyła straszne chwile, jednak jeśli byłaby pewna tego, że Naruto to zrobił… przecież inaczej by się zachowywała, prawda? Splunęła by na niego, wyklęła, uderzyła – zrobiłaby cokolwiek, aby poniżyć chłopaka. Ta postawa niewinnej, skrzywdzonej dziewczynki z załzawionymi i spuchniętymi od płaczu oczyma do niej po prostu nie pasowało. Coś tu było nie tak, Naruto czuł to, po prostu wiedział. Czyżby wyniki nie wyszły takie, jak oczekiwali? A może okazało się, że dziewczynę zgwałcił ktoś, kogo zupełnie o to nie podejrzewali? Co jeśli nikt jej nie zgwałcił, jednak sprawa zaszła za daleko, żeby teraz się wycofać? Było tyle pytań, tyle spekulacji, w których może któraś była prawidłowa? Musiała być, bądź co bądź, Naruto nie zgwałcił dziewczyny i wyniki na pewno to wykazały, nie mogło być inaczej.
- Dostanę coś do picia? – zapytał najuprzejmiej jak potrafił, wychylając głowę, by spojrzeć ponaglająco na policjantów. Ci spojrzeli na niego dziwnie, po czym, najzwyczajniej w świecie, wybuchli szyderczym, chrapliwym śmiechem. Jeden z nich wstał i podał blondynowi przez kraty kubek.
- Kubek ci możemy dać, ale sam sobie go będziesz musiał czymś napełnić – poruszał jednoznacznie biodrami, dając Uzumakiemu jasno do zrozumienia, jak może rozwiązać swój problem z pragnieniem.
- Do dupy – westchnął, odstawiając kubek na mały stolik i z powrotem kładąc się na ławce. Po chwili uśmiechnął się do siebie lekko.
Sasuke jutro przyniesie mu wszystkie niezbędne rzeczy. Obiecał.
Uzumaki podniósł się gwałtownie z posłania, podchodząc do niewielkiego zakratowanego okna. Dwójka policjantów spojrzała na niego groźnie, jednak blondyn nie zwrócił na nich uwagi. Spojrzał na czarne, pochmurne niebo, na którym było widać jedynie kilka pojedynczych gwiazd. Uśmiechnął się do siebie radośnie. Karabin w jego dłoni był już załadowany i tak naprawdę, Uzumaki mógł podbić cały świat. Jego tyły były kryte przez prawdziwego przyjaciela, o jakim zawsze marzył. Takiego, który nie pozwoli, żeby stało mu się coś złego, który obroni go przez łobuzami. Naruto mógł być pewny, że z tej potyczki nie będzie miał żadnych blizn.

Zielone oczy Kushiny patrzyły z nienawiścią na swojego syna, który siedział przed nią w dziwnie nonszalanckiej pozie. Na jego nadgarstkach wisiały metalowe kajdanki, jednak on zdawał się w ogóle tym faktem nie przejmować. Był nienaturalnie pewny siebie, a Kushina zaczęła czuć coraz większą wrogość do swojego syna. Naruto był potworem, niezdającym sobie sprawy z tego, co zrobił swojej biednej koleżance.
- Dzwoniłam do twojego opiekuna. Powiedział, że przyjedzie najszybciej, jak to możliwe – powiedziała sztucznym, drętwym głosem. Ręce drżały jej lekko, więc schowała je pod stół, żeby Naruto nie widział jej załamania.
Patrząc na twarz swojego syna, widziała twarz gwałciciela, który skrzywdził ją kilkanaście lat temu. Mimowolnie jej wyobraźnia nasuwała kolejne wspomnienia, które nakładały się z wyobrażeniem wieczoru, w którym Naruto zgwałcił swoją koleżankę.
- Iruka na pewno mi wierzy – chłopak zmarszczył brwi, a jego niebieskie oczy pociemniały. - Nie zrobiłem tego, a kiedy stąd wyjdę…
Nie dokończył, jednak Kushina doskonale wiedziała, co chciał jej powiedzieć. „Kiedy stąd wyjdę, nie wybaczę ci tego”.
- Jesteś zepsutym chłopcem, Naruto – zaczęła niepewnie, chcąc powiedzieć mu w końcu coś, czego powinien się dowiedzieć już dawno. Może to zmieni jego postępowanie? Może da się go jeszcze uratować?
Jej syn odwrócił głowę, wzdychając ciężko. Jego niebieskie oczy lśniły podejrzanie. Słowa jego matki go zabolały. I bardzo dobrze, miały zaboleć.
- Wiesz, gdzie jest teraz twój ojciec?
- Siedzi, tak jak ja – mruknął, wzruszając ramionami. Kushina odchrząknęła, po czym wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić.
- Twój ojciec nazywa się Minato Namikaze. Poznał mnie, kiedy…
- Kiedy? – Naruto uniósł brwi, widząc, jak jego matka jąka się, nie mogąc dokończyć.
- Kiedy zostałam zgwałcona – dokończyła z trudem, jednak satysfakcję przyniósł jej wyraz zaskoczenia pomieszanego z przerażeniem, jaki dostrzegła na twarzy swojego syna. – Pomógł mi przejść przez najgorsze i o wszystkim zapomnieć. A później… po prostu odszedł. Odszedł, kiedy cię urodziłam – dodała, z niepokojącą nutą w głosie. – Trafił do więzienia , po nieudanej próbie napadnięcia na bank. Minato był wielkim człowiekiem, naprawdę wielkim! A ja przyszłam tutaj, żeby powiedzieć ci, że po tym co zrobiłeś, nigdy mu nie dorównasz. Myślałam, że będziesz wyjątkowy, jako jego syn będziesz idealną kopią swojego ojca. A jesteś… tylko rozpuszczonym, zepsutym i złym gówniarzem – dokończyła silnym, pewnym siebie głosem i nie czekając na reakcję swojego syna, po prostu wstała i uśmiechając się do niego lekko, pożegnała się z nim. Zrobiła to tak naturalnie, zwyczajnie i spokojnie, jakby właśnie zakończyła miłą pogawędkę przy popołudniowej kawie, a nie wyładowała wszystkie uczucia, myśli i spostrzeżenia, które siedziały w niej i niszczyły jej osobę. Właśnie przekazała emocjonalnego wirusa swojemu synowi. Czy on także, jak jego matka, nie będzie sobie mógł z nim poradzić?


Była środa, a Naruto wciąż nie wyszedł z aresztu. Jak dowiedział się w poniedziałek, dziwnym trafem udało mu się zgwałcić Sakurę – wyniki wyszły pozytywne, i chłopak naprawdę zaczął się zastanawiać, czy rzeczywiście jest taki niewinny, jak mu się na początku wydawało. Oczywiście bardzo prawdopodobnym było sfałszowanie badań, jednak Naruto w końcu trochę wypił na hallowenowej imprezie, był rozgniewany, furia wręcz z niego kipiała. Co jeśli naprawdę ją zgwałcił?
Westchnął ciężko, przecierając mocno skronie. Im dłużej się nad tym zastanawiał, tym dłużej zaczęło mu się wydawać, że naprawdę to zrobił. W końcu był facetem, może chciał sobie udowodnić, że nie jest ciotą? Ta sytuacja w łazience…
Schował twarz w dłoniach, czując gorąco na policzkach. Wziął kilka głębszych wdechów, żeby się uspokoić. To wszystko było bez sensu, całe jego życie było zdrowo porypane, a on musi coś z nim w końcu zrobić. Nie mógł przecież zgwałcić Sakury, kiedy Uchiha go tak podniecał, prawda?
Spojrzał na swoje krocze, wzdychając cicho.
- Kogo wolisz, bestio? – zapytał swojego penisa w ostatnim akcie desperacji. Odpowiedź na to pytanie przerwała nagła seria przekleństw, jakie wymruczał policjant, idący w jego stronę z groźną miną. Naruto spojrzał na niego ze zdziwieniem, które powiększyło się, kiedy zobaczył, jak drzwi jego celi, zostały właśnie otwarte.
- Jesteś wolny, znaleźli gwałciciela – brzmiała jego odpowiedź. Uzumaki spojrzał radośnie na przód swoich spodni, uśmiechając się szeroko.
- Wiedziałem – mruknął, podnosząc się entuzjastycznie i idąc dumnym, pewnym siebie krokiem w stronę wyjścia. Kiedy przechodził obok policjanta, spojrzał na niego z wyższością. – Teraz to sam sobie możesz napełnić ten kubek, co mi ostatnio dałeś – powiedział, po czym nie czekając na reakcję mężczyzny, ulotnił się szybko z komisariatu. Otwierając drzwi na zewnątrz jego serce zabiło radośnie. W końcu był wolny. A co czekało na końcu drogi jego wolności?
- Witaj Naruto – przed posterunkiem policji czekał, uśmiechający się zabójczo pewien niezwykle przystojny mistrz snowboardingu.

piątek, 21 stycznia 2011

Bom Bom! 26

Kuroneko,aww cieszę się, że rozdział ci się podobał, nawet nie wiesz, ile Twoje słowa dla mnie znaczą :) Ale i tak @##$$%$^^$%^%$#@ wymiata xD cóż za wzburzenie :D
daimon, no nie wiem czy nie zrobiłabym tobie/jemu czegoś takiego, ze mnie wredna osoba jest ;) Ja tam za prawie za bardzo się nie znam, ale postaram się ukazać proces oskarżenia jak najrzetelniej, może niedokładnie, bo trudniejsze rzeczy będę pomijać, ale mam nadzieję, że nie popełnię jakiejś strasznej gafy :D Cieszę się, że taki ostry Naruto ci pasuje :D Taki właśnie ma być bom bomowy Uzumaki, troszkę brutalny i niebezpieczny - tak wyjęty z kanonu. :)Mam nadzieję, że jeszcze żyjesz, bo pojawił się następny. Nie no może jeszcze wprowadzę Kyuubego? Jako bernardyna, np? xD Podsuwasz mi kolejne pomysły, wiesz? :*
alien, a tyy beboku :D koko+praca co? xD i ty znów z tymi smerfami :D I jak jeszcze raz nazwiesz się ałtorką, to nie wiem, co ci zrobię, jesteś jedną z najlepszych autorek sasunaru i nawet nie waż się zaprzeczać! Koniec i kropka :D
sake, cieszę się, że bb ci się podoba :) i cieszę się, że nie jest za bardzo schematyczne, bo czasami mam wrażenie, że jest trochę jak w amerykańskim filmie :)
glloria-chan, czy to onet, czy google, czy jeszcze coś innego, czasami blogi tak właśnie świrują, ale nie zrażaj się do blogspota, moim zdaniem to najlepszy serwis blogowy z nam dostępnych :) ahaha :D nawet nie wiesz, jak mi pochlebiasz, kochana :D Ja bardzo lubię mieć władzę, jednak nie zawsze ją mam, zwłaszcza w bom bom :) No ale może z czasem będę w tym coraz lepsza, kto wie :> I nie nabawiaj się żadnych kompleksów, ja już piszę chyba z 3 lata i przez ten czas, naprawdę dużo ćwiczyłam, więc nawet idiota by się wyrobił :)
virus ci , no ty powinnaś wiedzieć, że jestem mistrzem w robieniu nastrojów, a raczej wiedziałabyś, jakbyś mnie nie zdradzała, o! :D uwielbiam, wprost ubóstiam sposób, w jaki mówisz o Sakurze, mistrzostwo świata :D Oprócz penisologi, zdecydowanie powinnaś rownież napisać o haruno doktorat.
pazurek, uwielbiam twoja analize bohaterow, jestes w tym naprawde dobra, powinnas ich w tym kierunku, wiesz? :D no ale, zobaczymy jak to będzie w bb ;)o i bardzo fajne spostrzeżenie, czy naruto bedzie chcial wrocic do miejsca, gdzie byl akceptowany? oto jest pytanie :D
KeTo, Koko kochany, nie lubię jak się pisze KoKo :D ale to taka mała uwaga odautorska:D aahaha :D przez bombomową Sakurę ciśnienie ci skoczyło :D jeszcze zostanę oskarżona o wywołanie brutalnego morderstwa :D
Pokryta żałobą fujarka, tak moja droga, jestem Wojtkiem w obleśnej, zabrudzonej koszulce i piszę zboczone opowiadanie o dwóch chłopcach, żeby podniecać 13-latki. Wskoczyłam na nowy poziom pedofilii, a to ci dopiero :D czekam na treny ;)
klaudia, poczatek bezuczuciowy może temu, że nie bylo wprowadzonego nastroju? :) bo w poprzednim rozdziale urwalam w pol zdania, wiec moze dlatego :)
Sanu, bardzo się cieszę, że wyłapujesz ironię. Niektórzy mają z tym duży problem. Sasuke pasowałby odwołujac się do tekstu Alien, na Potter :D o kurde! zapomnialam napisać o poceniu się Hinaty, cholera! xD A jesli chodzi o swiece, coz w koncu lazience przygotowywala Haruno, prawda? :D
ashia, a wiesz moja droga, z rzucaniem urokow przez itrachiego, to bardzo mozliwe, w koncu to magik jest :D
Shiroi, już myslalam, ze cie myszy zjadły :D a wiesz, nie wiem czy zauwazylas, ale jest obiecany gwalt! ;D
mihashin-kun,awww jaki ładny obrazem, az sobie go zapisalam :D i tak sie nawet zaczelam zastanawiam czy do sasuke nie pasowalyby bardziej narty :D hmm...


Jedna rzecz, może i Naruto był trochę zbyt agresywny, jednak człowiek w ekstremalnej sytuacji jest zdolny do wszystkiego, zwłaszcza, jeśli przypomina sobie straszną przeszłość, o której chciał zapomnieć.
Dziękuję za wszystkie komentarze - widzę tyle nowych nicków! :) No i cieszę się bardzo, że was udało mi się was zaskoczyć ;)

rozdział dedykuję Kaliemu, na którą zawsze mogą liczyć i która rozumnie mnie tak jak nikt :)


Tego rozdziału również się boję, ale mniejsza z tym.

Naruto obudził się z samego rana. Pomimo tego, że do domu wrócił zaledwie kilka godzin temu, nie czuł zmęczenia – gniew wciąż w nim buzował. Adrenalina rozpierała jego ciało, a czysta, oślepiająca furia powracała za każdym razem, kiedy przypomniał sobie rzeczy, które robił. Teraz żałował, że poszedł do Haruno, bardzo tego żałował. Przegrał sam ze sobą, jednak najgorsze dopiero przed nim. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że po tym, kiedy gniew opadnie, przyjdzie pora na jeszcze gorsze uczucie. Naruto będzie musiał zmierzyć się z goryczą porażki. Dał się ponieść emocjom, a teraz czekają go konsekwencje jego gniewu. Kiedy przypomniał sobie wczorajszy wieczór, nie mógł uwierzyć, że to on jest autorem tych strasznych słów i czynów, że robił takie rzeczy… Przecież to do niego zupełnie niepodobne. Może i Naruto nie zaliczał się do dżentelmenów, ale na bogów! bestialskim kryminalistą z perwersyjnymi skłonnościami również nie był – pomimo nawet tego, że wczorajszego wieczoru rzeczywiście zachowywał się jak potwór. Tak naprawdę, to wciąż ten sam Naruto – wesoły, luzacki surfer z ciętym językiem, fajnym ciałem i nieciekawą przeszłością. Teraz również z mizernymi widokami na przyszłość. Gorycz porażki… Naruto tak naprawdę nie był już tym samem wyluzowanym facetem co kiedyś. Teraz był frajerem ze śnieżnego, górskiego miasteczka. I musi nauczyć się żyć z tą myślą. Nie ma odwrotu.
Była sobota, dzień po imprezie u Haruno. Naruto westchnął ciężko, podnosząc się z łóżka. Podszedł do okna, wyglądając na zewnątrz. Od białych górskich szczytów odbijały się promienie wschodzącego słońca. Według prognoz dzisiejszy dzień miał być najcieplejszy od dawna, co było idealnym rozwiązaniem dla planu Naruto. Chłopak chciał się gdzieś zaszyć i przemyśleć wszystko. Nie wysiedzi dłużej w tym domu, musi zaszyć się w jakimś odludnym miejscu i zastanowić się, co teraz zrobi. Czuł, że jeśli gdzieś dzisiaj nie zniknie, czekają go poważne kłopoty. Zimowe miasteczko będzie domagało się sprawiedliwości, a Naruto nie miał zamiaru się im tak łatwo podstawić. Wróci, jak będzie gotowy.
A może… a może nic się złego nie stanie? Ludzie zapomną, Sasuke zapomni i wszystko będzie jak dawniej?
W ekspresowym tempie ogarnął się do wyjścia i zamian jeszcze wszyscy domownicy nie wstali, już go nie było.


Trzeba przyznać, że Naruto naprawdę miał doskonałą intuicję, perfekcyjnie wiedział, kiedy się wynieść z domu, aby uniknąć najgorszego.
O godzinie dziewiątej piętnaście do drzwi domu jego matki zapukała policja. Naruto został oskarżony o gwałt na swojej koleżance. Kushina słysząc to, zrobiła przerażoną minę, jednak potem pomyślała coś niepodobnego do niej. Po raz pierwszy prawdziwie znienawidziła mężczyznę – znienawidziła swojego syna.

Całe miasteczko zaangażowało się w akcję poszukiwania młodego, nastoletniego gwałciciela. Problem polegał jednak na tym, że nikt nie mógł go znaleźć. Pojawiło się wiele spekulacji – począwszy od domniemanej ucieczki kryminalisty do Meksyku, po przypuszczenia kolejnych gwałtów, dokonywanych właśnie na bezbronnych, niewinnych dziewczynach. Policja rozesłała więc list gończy, nie mając już wątpliwości – Naruto Uzumaki jest winien zarzucanych mu czynów. Były na to trzy dowody: świadkowie, potwierdzający agresywne zachowanie oskarżonego, zarejestrowanie chłopaka przez kamery, znajdujące się przed posiadłością Haruno o późnej, nocnej godzinie, zaraz przed dokonaniem gwałtu oraz najważniejszy, decydujący dowód winy kalifornijskiego surfera – ślady jego spermy mieszczącej się obok pokoju poszkodowanej. Los Naruto był już przesądzony i nic, kompletnie nic nie mogło go uratować. W tym właśnie dniu Naruto z roli łobuza z poprawczaka, stał się pełnoetatowym kryminalistą. Syn podzielił los ojca, w końcu poszedł w jego ślady.

- Co teraz zrobimy? – głos Kushiny był cichy i chrapliwy. Kobieta siedziała w kuchni ze spuszczoną głową i patrzyła tępym wzrokiem na swoje splecione palce. Miała zniszczoną, pożółkłą skórę na dłoniach.
- Kiedy się tutaj pojawi, wydamy go policji – warknął jej mąż, kończący właśnie trzecie piwo. Kiedy był zdenerwowany, czy tak jak teraz: wściekły, zawsze pił. – Pomyśleć, że żył pod naszym dachem tak długo. Dobrze, że nic nie zrobił naszej córce, bo bym go osobiście wykastrował. Śmieć z poprawczaka, czego można było się po nim spodziewać?! – Krzyknął, odstawiając butelkę piwa tak mocno, że głuchy huk poniósł się po całym domu. Kushina podskoczyła wystraszona.
Jej syn był złym, zepsutym człowiekiem. Minato nigdy nie dopuściłby się gwałtu na kobiecie, to coś obrzydliwego. Kushina o tym wiedziała, ponieważ kiedyś, dawno temu została zgwałcona. Ironia losu – teraz jej syn jest gwałcicielem. Uśmiechnęła się do siebie kpiąco, przypominając sobie słowa Mikoto: „Stanie się takim samym skurwielem jak jego ojciec. Zrani cię tak samo jak on!” Zranił ją jeszcze mocniej, a Kushina z minuty na minutę zaczęła żałować coraz bardziej, że odnalazła Naruto. To tak, jak wyrzucić jakąś rzecz do morza, która wraca do nas po kilkunastu latach, jednak już nie jest taka sama. Z zewnątrz ładna, błyszcząca, oszlifowana przez morskie fale – a w środku zniszczona, robaczywa i śmierdząca. Kushina tak właśnie postrzegała swojego syna. Była złą matką? Chyba tak. Ani razu nie przyszło jej do głowy, że jej syn może być niewinny.


Naruto siedział pod drzewem, obserwując białe obłoki, które leniwie przesuwały się po szalenie niebieskim, lazurowym niebie. Znajdował się na obrzeżach zimowego miasteczka, będąc wystarczająco dobrze ukryty, żeby ludzie go nie znaleźli. Przynajmniej taką miął nadzieję, bo na dłuższą metę, kto chciałby go szukać? Kiedy przeanalizował wczorajszy wieczór, doszedł do wniosku, że tak naprawdę nie pójdzie siedzieć przez to, że szarpał Hinatę na oczach wszystkich, albo że groził Sakurze. Może i będzie miał jakieś upomnienie od policji, lub kare, jednak kto normalny wsadza do celi za groźby? Czcze słowa? I tutaj nasuwa się kolejny problem, który nazywa się - jakżeby inaczej - Sasuke Uchiha. Czy snowboardowa gwiazda weźmie stronę Sakury, czy Naruto? Sasuke był świadkiem, jednak jeśli zaprzeczyłby oskarżeniom Haruno, nie byłoby sprawy – Uzumaki nie miałby się czym przejmować. Patrząc na to z perspektywy blondyna i wczorajszych wydarzeń w łazience Sakury, Uchiha miał bardzo duże, albo raczej bardzo twarde powody, żeby nie wydać Naruto. Z drugiej jednak strony, Haruno była jego dziewczyną, co jeśli wyda ich tajemnicę? Uzumaki zachował się wczoraj tak, że tylko prawdziwy kretyn nie zorientował się, co zaszło między nim a Sasuke. Jego groźba była najlepszym tego dowodem. No i postępowanie Naruto, jego wściekłość i gniew… Uchiha mógł przestać widzieć w nim kogoś, kogo widział wcześniej. Co jeśli Sasuke myślał tak samo jak reszta - Naruto jest zwierzęciem, bestią, którą trzeba zamknąć? Wczorajszego wieczoru najlepiej udowodnił wszystkim, że jest niebezpieczny. A Sasuke… co jeśli się najzwyczajniej w świecie przestraszył?
- Nie, na pewno nie! – zaprzeczył gwałtownie Naruto, marszcząc brwi. Uchiha na pewno nie jest kimś, kto się boi. Ale… chłopak nie umiał tego wytłumaczyć, jednak miał dziwną świadomość tego, że Sasuke się od niego odwrócił.
Głośny szelest i trzask łamanych gałęzi przywróciły Naruto do rzeczywistości. Zaraz potem silna pięść uderzyła blondyna w twarz.


Sasuke zjeżdżał szybko w dół, pozostawiając za sobą łańcuch śnieżnego puchu. Skoczył ze skarpy, lecąc kilkanaście metrów w dół.
Był już zmęczony, dzisiaj miał wyjątkowo ciężko trening, ponieważ za kilka dni czekają go pierwsze przedsezonowe zawody. Był zmęczony i zły – Kakashi najwyraźniej za punkt honoru obrał sobie dręczenie Uchihy, z pewnością mścił się za wcześniejsze odwołane, czy nieudane treningi. Teraz można powiedzieć, że Sasuke dał z siebie wszystko, a to też nie tylko zasługa jego trenera. Nie tylko Uzumaki musiał wyładować swoją złość. A Uchiha może się wyładować jedynie na snowabordzie.
W ostatniej chwili wyminął niebezpieczny konar drzewa, który jak na złość niebezpiecznie wystawał ze śniegu i spektakularnie wyhamował tuż przed polaną. Stok góry, po którym właśnie zjechał był jego ulubioną, wyludnioną trasą, gdzie mógł do woli oddawać się urokom snowboardingu nie przejmując się nikim, ani niczym. Chociaż był zdecydowanie za łatwy, żeby można było na nim uprawiać freeriding, to i tak należał do jednej z ulubionych tras Sasuke, z jednej prostej przyczyny: niewiele osób wiedziało o tym szlaku. Znajdował się koło kopalni, tam, gdzie nie sięgają już ani wyciągi narciarskie, ani specjaliści, którzy mogą przygotować trasę do zjazdów – natura w czystej formie. Sasuke już pochylał się, żeby odpiąć snowboard, gdy nagle, między drzewami, mignął mu znajomy cień. Momentalnie się wyprostował i zmrużył oczy, patrząc w tamtą stronę. Tajemniczy osobnik cofnął się, chyba również go zauważając. Blond czupryna odwróciła się jeszcze kilkakrotnie za siebie, jakby obawiając się, że ktoś ją złapie, po czym szybko pomknęła przed siebie, uciekając przed Sasuke. Brunet zamrugał kilkakrotnie, zdziwiony, jednak nie czekając na nic w błyskawicznym tempie odpiął zapięcia snowboardu i klnąc w myślach na chłopaka, pomknął za nim. Był diabelnie zmęczony po treningu, jednak jak widać, nie tylko on. Uzumaki dał się złapać szybciej niż myślał, dysząc ciężko i nie mogąc złapać oddechu.
- Naruto! – krzyknął Sasuke, powalając w końcu blondyna na ziemię i przygniatając go swoim ciałem. Chłopak oddychał szybko, nierównomiernie, ledwo łapiąc oddech. Uchiha spojrzał na niego zdziwiony, a jego źrenice rozszerzyły się w przerażeniu. Dłonią, na której znajdowała się czarna rękawiczka, dotknął zakrwawionej twarzy blondyna.
- Złaź ze mnie! – wystękał Naruto, ostatkiem sił spychając z siebie Uchihe. Snowboardzista zamrugał zaskoczony.
- Co ci się, do jasnej cholery, stało?
Naruto prychnął zirytowany, jednak zaraz potem spojrzał zdziwiony na Sasuke, robiąc wielkie oczy. Jego złość przeszła momentalnie, zastąpiona przez dogłębne zaskoczenie.
- To… to ty nie wiesz? – zapytał, z wrażenia nawet otwierając lekko usta. A Uchiha poczuł się tak, jakby zimowe miasteczko zaatakowali właśnie kosmici, chcąc jego deski snowboardowej, jakkolwiek irracjonalnie to brzmi, to ukazywała mina Uzumakiego.
- O czym, kurwa, mam wiedzieć?! – Syknął, łapiąc chłopaka za poły kurtki i unosząc go lekko w górę. Naruto zakrztusił się i zasłaniając usta ręką, zaczął kaszleć mocno. Uchiha puścił go, uważnie obserwując chłopaka. Jeszcze bardziej się zaniepokoił, kiedy zobaczył na ustach Naruto krew. – Co ci się stało? – Zadał ostatni raz pytanie, przysięgając, że jeśli Uzumaki teraz na nie nie odpowie, zrobi mu coś niehumanitarnego.
Naruto spojrzał na niego z niepewnością, wzdychając ciężko.
- Wszyscy myślą, że zgwałciłem Sakurę. Całe miasteczko mnie szuka, a banda jakichś goryli mnie pobiła i właśnie za mną leci.
Uchiha momentalnie spojrzał w stronę, z której przyszedł Naruto i przeklął mocno, widząc watahę mięśniaków pędzącą w ich stronę, byli jednak wystarczająco daleko, żeby mogli rozpoznać Sasuke.
- Zbieraj się, idziemy – warknął w stronę Uzumakiego, podnosząc swój snowboard i pomagając wstać chłopakowi. Blondyn spojrzał na niego ze strachem i wyrwał się z uścisku.
- Wydasz mnie policji?
- Nie! – Uchiha zaczynał tracić cierpliwość. Był cholernie zmęczony, a teraz już wiedział, że nie będzie miał czasu na odpoczynek.
- To po co mam z tobą iść? Co chcesz zrobić?
- Chce ci pomóc, kretynie! – Sasuke złapał mocno za nadgarstek blondyna i nie czekając na nic, pociągnął go za sobą.
- Ej! Uchiha, do cholery! – Naruto po raz kolejny wyszarpał się z uścisku silnej dłoni i stanął w końcu na nogach. Widać było, że nie ma już sił na dalszy bieg.
- Wierzysz, że nie zgwałciłem Haruno? To przecież twoja dziewczyna i…
- I co…? – Sasuke również się zatrzymał. – Chciałeś udowodnić, że jednak nie jesteś pedałem? Chciałeś pokazać, jaki jesteś męski?
- To dość logiczne argumenty, nie uważasz? – Naruto zmrużył oczy, przybliżając się do bruneta. Sasuke nie odpowiedział, po raz kolejny pociągając chłopaka za rękę i zmusił go do biegu. Jego samochód znajdował się niedaleko ostatniego wyciągu, a kiedy tylko do niego dotrą, będą bezpieczni.


- Dokąd mnie wieziesz? – zapytał Naruto, który był tak zmęczony, że ledwo kontaktował. Bolało go wszystko i, trzeba przyznać, jeszcze nigdy nie dostał takiego lania. Miał wrażenie, że wszystkie jego żebra są połamane, a ciało tak poprzecinane, że za kilka minut się wykrwawi. Jego skóra piekła, szczypała, swędziała i rwała tępym, destrukcyjnym bólem.
- Do szpitala, zobacz kretynie, w jakim jesteś stanie! – Syknął Uchiha, jadąc szybciej, niż przewidziały to przepisy. Naruto uśmiechnął się do niego lekko.
- Dlaczego mi uwierzyłeś? – Zapytał niespodziewanie, mrużąc oczy i patrząc na bruneta przenikliwie. Sasuke drgnął lekko i zerknął kątem oka na chłopaka.
- A dlaczego nie miałbym ci wierzyć?
- Całe miasteczko mnie ściga, mają na mnie nawet jakieś dowody – Naruto wzruszył ramionami, jakby nie mówił o niczym ważnym. Po chwili zaśmiał się złośliwie. – Będziesz miał problemy, że mi pomagasz.
- Byłeś wczoraj u Haruno, prawda? – Głos Uchihy był dziwnie płaski, „drewniany”. Sasuke brzmiał trochę jak adwokat, który wiedział o winie swojego klienta, jednak postanowił go za wszelką cenę uniewinnić - z pewnością dostanie za to wysoką rekompensatę.
- Byłem – Naruto przyznał się do winy i czekał na reakcję bruneta. Ten prychnął poirytowany, zatrzymując nagle swój samochód. Pisk opon rozdarł powietrze, burząc spokojną, niemal nastrojową atmosferę. Uchiha syknął rozgniewany, uderzając dłońmi w kierownicę. Spojrzał wściekły na Naruto.
- Jesteś największym matołem, jakiego znam – warknął, nie pozwalając dojść Uzumakiemu do słowa. Blondyn oczywiście chciał zaprzeczyć, ale jedno spojrzenie wystarczyło, aby go uciszyć. – Sam wkopałeś się w to bagno, bo zachciało ci się straszyć Haruno! Myślałeś, że co? Że uwierzy w to, że byliśmy razem?
- Miała minę, jakby wiedziała, co się świeci! – mruknął na swoje usprawiedliwienie Naruto. Był obrażony na Sasuke. Nie dość, że dzięki niemu nikt się nie dowiedział o ich tajemnicy, to jeszcze Uchiha ma czelność go obrażać i wyzywać. Naruto był zdania, że to on tu jest bohaterem i Sasuke powinien mu dziękować. Bardzo wylewnie, trzeba dodać.
- Jakie mają dowody? – zapytał po chwili Uchiha, przybliżając się niebezpiecznie do blondyna. Naruto westchnął, przymykając oczy. Paradoksalnie miał cholerną ochotę, żeby zabawić się z Uchihą. Oblizał prowokacyjnie usta.
- Skąd mam wiedzieć? – mruknął, wzruszając ramionami. - Jak te goryle mnie dopadły, nie powiedzieli mi nawet, że mam prawo zachować milczenie. Krzyczeli tylko coś o brutalnym gwałcie, kastracji i niepodważalnych dowodach winy. Mówili, że policja i całe miasteczko mnie ściga .
- Kurwa – warknął Uchiha, odpalając silnik.
- No przecież jej nie zgwałciłem, nic mi nie mogą zrobić, nie? – Naruto uśmiechnął się z zadziwiającą pewnością siebie, jak na zaistniałą sytuację, na co Sasuke prychnął drwiąco, kiwając przecząco głową.
- Będę zeznawać, że byłeś w tym czasie u mnie. Sakura może i jest idiotką, jednak jej matka jest prawnikiem, więc można powiedzieć, że już jest po tobie, jeśli nikt ci nie pomoże.
Naruto drgnął nerwowo. Nie został przecież sam na polu walki. Jego matka na pewno będzie go bronić, prawda? Nie będzie chciała, żeby jej syn poszedł w ślady ojca i trafił do więzienia. Jakby co Iruka też pomoże, dzięki poprawczakowi ma na pewno jakieś prawne znajomości. Uchiha niech nie myśli, że tylko on jest w stanie mu pomóc.
- Poradzę sobie nawet bez twojej łaski. Nie musisz się nade mną litować i naginać prawo, sam doskonale dam sobie radę, możesz być tego pewny! – Krzyknął, teraz jeszcze bardziej wkurzony. Sasuke był cholernym, zadufanym w sobie snobem, który myślał, że wszystko może kontrolować! Naruto nie jest sam i mu to dobitnie udowodni.
- Zawieź mnie do matki, ona zezna, że byłem w domu – zażądał, patrząc groźnie na Uchihe. Chłopak nawet nie drgnął, prowadząc pewnie samochód. – Powiedziałem, że nie chce twojej pomocy! – syknął, uderzając otwartą dłonią o maskę rozdzielczą.
- Zamknij się w końcu i zrozum, że ona ci już nie pomoże! Nawet nie wiesz, w jakie gówno wdepnąłeś.



Sasuke przymknął oczy, patrząc dziwnie miękkim wzrokiem na Naruto. Niedawno wrócili ze szpitala, gdzie, jak się okazało, Uzumaki był tylko mocno poobijany, to wszystko. Teraz miał kilka plastrów na twarzy i bandaż pod bluzą i na szczęście w konfrontacji z mieszkańcami zimowego miasteczka nie odniósł większych kontuzji.
- No, więc co robimy? – Blondyn siedział przy kuchennym blacie i obserwował Sasuke, który robił właśnie kanapki. Uśmiechał się do niego delikatnym, zmęczonym uśmiechem. Jego bojowy nastrój przeszedł, jak ręką odjął, kiedy tylko zadzwonił do swojej matki. Kushina nie uwierzyła w niewinność Naruto i znów byli w punkcie wyjście – aktualnie tylko Sasuke był w stanie mu pomóc.
Znajdowali się w wielkiej kuchni w pensjonacie, który ku ich zdziwieniu był wyludniony. Po holu kręciło się jedynie kilku pracowników, którzy byli tak zajęci swoimi zajęciami, że nawet nie zwrócili uwagi na chłopców. Z pewnością nie wiedzieli o dzisiejszych mrożących krew w żyłach nowinach. Teraz byli bezpieczni, jednak Sasuke nie mógł przewidzieć na jak długo. Mieli poważny problem do rozwiązania.
- Jeśli uciekniesz, będzie jeszcze gorzej – westchnął, podając Uzumakiemu talerz z kanapkami i herbatę. Otaczało ich ciepłe światło jednej małej lampki, otaczała ich również przyjemna, kojąca cisza, która została zakłócona śmiechem Naruto.
- To zabawne, że jeszcze kilka tygodni temu biliśmy się, a teraz ty robisz mi kolację.
- A jeszcze wczoraj się obmacywaliśmy – zauważył Uchiha, pochylając się nad blatem i kradnąc z talerza blondyna jedną kanapkę. Uzumaki prychnął głośno.
- Musimy coś wymyślić, Uchiha.
Wiedzieli teraz już dużo więcej. Sasuke zadbał o to, żeby dowiedzieć się wszystkiego, co wie, lub przypuszcza policja, jakie ma dowody i czy rzeczywiście to prawda. Razem z Naruto zaczęli się zastanawiać, czy Sakura sobie wszystkiego nie ubzdurała. Jak się okazało – nie, a lekarze już ją badają, żeby dostarczyć bezpośredni dowód winy Naruto.
- Jest tylko jeden sposób, żeby oczyścić cię z zarzutów – Sasuke odchrząknął, po czym dokończył swoją genialną myśl. – Musisz strawić się na policję. Kiedy będziesz uciekał, oni będą cię gonić. Naruto, im szybciej pójdziesz na komisariat, tym szybciej stamtąd wyjdziesz. Jesteś niewinny, na pewno się uda.
- Przestań pieprzyć, wtedy mnie zamkną! – warknął Naruto, odstawiając z głuchym trzaskiem kubek herbaty na kuchenną ladę. Kończył właśnie ostatnią kanapkę i kiedy zobaczył, że Uchiha wyciąga komórkę, zamarł, z przerażeniem domyślając się, co chłopak chce zrobić. Z trudem przełknął kęs, po czym w ostatniej chwili rzucił się na chłopaka, przyciągając go na kuchenny blat. Herbata rozlała się, a kubek upadł na podłogę i stuk się.
- Nie możesz tego zrobić! – wywarczał blondyn, siłując się jednocześnie z brunetem, żeby wyrwać mu telefon z ręki.
- Uzumaki, kurwa! – Sasuke z całej siły odepchnął od siebie Naruto, po czym wykręcił numer policji. Blondyn patrzył na niego z niedowierzaniem. Jego klatka piersiowa unosiła się w szaleńczym tempie, a jego wyrażały coś, czego Sasuke nigdy nie chciał widzieć. Ale patrzył w szalenie niebieskie oczy chłopaka, kiedy mówił im, gdzie Naruto przebywa. Ten tylko stał i zaciskał bardzo mocno pięść, jakby chciał uderzyć Sasuke. Nie uderzył go jednak. Cierpliwie czekał dziesięć minut aż przyjechała po niego policja i zabrała go na komisariat.

sobota, 8 stycznia 2011

Bom Bom! 25

Dziękuję wszystkim za życzenia, mam nadzieję, że dobrze bawiliście się w sylwestra :)Dziękuję również za komentarze, jednak musicie mi wybaczyć, dzisiaj na nie nie odpowiem.


Chciałabym zauważyć jedną rzecz. Sasuke i Naruto są fizycznie idealizowani w BB, jednak mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza.
Ostatnia scena pocałunku mi się nie podobała ^^' Ale cieszę się, że wy jesteście z niej zadowoleni.
To jeden z najtrudniejszych rozdziałów w BB. Bardzo ciężko mi się go pisało, nie wiem, czy przekazałam wam wszystkie emocje, które chciałam przekazać, to musicie ocenić sami. Może to dziwnie zabrzmi, ale boję się tego rozdziału - boję się tego, że nie zrozumiecie tego, co mam wam do przekazania. Jednak nie przedłużając już, co ma być to będzie, zapraszam i proszę o szczerą ocenę :)



Sasuke uśmiechnął się, patrząc na ciało Naruto. Chłopak był idealny i obaj – Uchiha i Uzumaki – zdawali sobie z tego sprawę, wprawdzie blondyn miał nieco większą świadomość swojej perfekcji, ale Sasuke patrząc na niego, coraz bardziej uświadamiał sobie, że chłopak z każdym kolejnym dnie bardziej mu się podoba. Że powoli zaczyna już tracić panowanie nad sobą, a każdy kolejny gest, dotyk i ciche westchnienie prowadzi do czegoś poważniejszego, niż tylko niewinnej gry.
Czy mógłby uprawiać z nim seks? Przecież to facet, a Sasuke nie jest gejem i… To było naprawdę skomplikowane. Chciał go mieć, chciał go wziąć i posiąść, przerżnąć tak mocno, być w nim, dotykać go w tych najbardziej intymnych miejscach, doprowadzać na skraj rozkoszy… A jednocześnie miał doskonałą świadomość tego, że to przecież Naruto. Jego rywal, jego wróg, ktoś kto zna jakąś straszną tajemnicę. Sasuke nie jest pedałem, przecież zawsze - absolutnie zawsze - podobały mu się dziewczyny, naprawdę lubił seks z kobietami, ale Uzumaki… był bez wątpienia wyjątkowy, doskonały i perfekcyjny w każdym calu.
- Masz gumki? – Zapytał zachrypniętym głosem, czując, że jest na skraju wytrzymałości, jeszcze chwila, a rzuci się na blondyna i zrobi w końcu to, przed czym ma takie zahamowania. Za kilka chwil wszystkie hamulce puszczą.
- Gumki? – Naruto mówił tak cicho, że ledwo można było usłyszeć jego głos. Dopiero wtedy Sasuke zorientował się, że przez cały czas dotykał ciała blondyna, jeżdżąc palcami po jego brzuchu, klatce piersiowej, twardych i ciemnych brodawkach. Naruto oddychał szybko, a jego mięśnie falowały pod skórą. Sasuke w końcu nie wytrzymał. Zdecydowanym gestem pchnął blondyna na umywalkę, całując go mocno w usta. Jego dłoń dotarła w końcu do linii dżinsów Uzumakiego. Kilka palców wsunęło się do spodni, gładząc podbrzusze Naruto. Sasuke czuł jego włosy łonowe i powolnym, okrężnym ruchem zaczął masować go w tym miejscu. Zacisnął mocno usta, patrząc w oczy Naruto. Chłopak oddychał coraz ciężej, ręce miał zarzucone na szyi Uchihy i również prowadził wolny, pobudzający masaż, dotykając karku bruneta. Szalenie niebieskie oczy lśniły czystym, prawdziwym i palącym pożądaniem.
- Nie mam – wyszeptał w końcu, przybliżając swoje usta do warg Sasuke. Musnął je delikatnie, po czym złapał dolną wargę, ssąc ją lekko i gładząc językiem. Uchiha warknął cicho, na oślep otwierając pierwszą lepszą półkę, wbudowaną w ścianę. Jego oczy rozszerzyły się w zdziwieniu, kiedy jego palce na coś natrafiły. Odsunął od siebie blondyna nerwowym gestem i zajrzał do szuflady, Uzumaki poszedł jego śladem.
- Co to jest? – Zapytał, uśmiechając się głupio do swojego przyszłego kochanka. Sasuke prychnął lekko, zabierając pierwszą lepszą prezerwatywę z półki, wypełnionej kilkunastoma opakowaniami kondonów. – Sakura chciała mieć tutaj chyba z tobą małą orgię – stwierdził po chwili, z zaciekawieniem patrząc na coraz to dziwniejsze smaki gumek. – Brakuje jeszcze grających kondonów – zażartował, jednak Sasuke wcale nie było do śmiechu. Z dwóch powodów. Po pierwsze, przez półkę pełną erotycznych zabezpieczeń, nastrój pożądania diabli wzięli, a po drugie… Jeśli Sakura chciała się z nim kochać w tej łazience, to z pewnością za niedługo będzie tutaj chciała przyjść i sprawdzić, czy wszystko jest na swoim miejscu, żeby później ściągnąć tu Sasuke. A co, jeśli by ich zobaczyła? Albo, co bardziej prawdopodobne, usłyszała? Przecież za niedługo na pewno zauważą ich nieobecność. Czy aby na pewno warto tak ryzykować?
- Uchiha, ty cholerny, zimny draniu – zamruczał mu do ucha blondyn, ocierając się zmysłowo o Sasuke. Jego język zahaczył o ucho bruneta, muskając i drażniąc je delikatnym, subtelnym dotykiem. Uchiha momentalnie objął chłopaka w pasie, dłońmi zachłannie jeżdżąc po naprężonych plecach chłopaka, który jęknął teraz już naprawdę głośno, wprost do ucha Sasuke.
Głośno… Ktoś mógł ich usłyszeć!
Uchiha przejechał jeszcze raz dłońmi, od obojczyka na kości ogonowej kończąc, a blondyn poruszył się niespokojnie pod tym dotykiem, nieświadomie, jeszcze mocniej ocierając się o przód spodni Sasuke. Obaj byli podnieceni, jednak ten stan nie wprawił ich w zawstydzenie, nie wywołał nawet speszenia!
Obaj chcieli czuć swoje twarde, naprężone penisy, chcieli dotykać się nawzajem, doprowadzać do szaleństwa. Robić najbardziej perwersyjne rzeczy, najbardziej brutalne, a jednocześnie tak rozkosznie delikatne, subtelne.
- Lubisz, jak tak robie? – Zapytał Sasuke, jeżdżąc jednocześnie dłońmi po plecach blondyna. W odpowiedzi otrzymał jedynie głośne westchnienie. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze, kiedy jego dłonie zatrzymały się na tyłku blondyna, ściskając go mocno i zdecydowanie. Mięśnie pleców Naruto prężyły się, a jego biodra poruszały delikatnie, prawie niezauważalnie w przód i w tył.
Po chwili Sasuke poczuł, jak dłonie chłopaka rozpinają powoli, ale pewnie jego koszulę. Brunet spojrzał na Naruto i uśmiechnął się do niego drapieżnie. Jednym zdecydowanym gestem odwrócił go plecami do siebie, tak, aby Uzumaki spojrzał w lustro. Sasuke pochylił się nad jego ramieniem, oddechem parząc wrażliwą skórę na szyi. Przejechał po niej językiem, delektując się miękkością, zapachem, smakiem, wszystkim, wszystkim, co dodatkowo go podniecało. Ponownie spojrzał w lustro, patrząc uważnie w szalenie niebieskie oczy, które lśniły tą zmysłową rządzą. Uchiha przycisnął mocniej przód swoich spodni do tyłka blondyna, wiedząc, co chłopak wyczuje. Naruto sięgnął rąk Sasuke, zaplątanych na swojej klatce piersiowej.
- Co robisz, mamy mało czasu! – Syknął poirytowany, jednak Uchiha jeszcze mocniej go objął. Odsunął się z nim kilka kroków od lustra, tak, żeby mogło się od niego odbić jeszcze więcej. Teraz widzieli biodra blondyna, w których mały namiocik rósł z każdą kolejną chwilą. Palce Sasuke pomknęły w tym właśnie kierunku, zatrzymując się jeszcze na brzuchu Uzumakiego. Sasuke gładził jego skórę, dotykał go tak, jak Naruto kiedyś dotykał siebie, odstawiając brunetowi prywatny striptiz. I bardzo powoli, drażniąco i zmysłowo jego palce zjechały do linii spodni. Tym razem Sasuke nie zsuwał w nie dłoni, zrobił za to coś, co wywołało u Naruto głośny jęk. Nie spodziewał się tego. Sasuke odchylił lekko głowę, całując go w szyję, by jednocześnie dotykać przez sztywne dżinsy jego męskości. Twardej, pobudzonej i tak spragnionej czegoś mocniejszego. Naruto patrzył na siebie w lustrze, oddychając szybko. Odchylił głowę w tył, starając się sięgnąć ust Sasuke, jednak brunet mu na to nie pozwolił.
- Patrz w lustro – warknął, brutalnie zaciskając ręce na męskości Naruto. Uzumaki zmrużył oczy, jednak widać było, że tego chce. Chce, żeby to Uchiha miał w tej chwili władzę.
Sasuke odpiął guzik w spodniach chłopaka, delikatnie, jakby niepewnie odpinając zamek. Czuł, jak penis blondyna na niego napiera, chcąc się uwolnić. Uchiha zaraz mu w tym pomoże.
- Patrz – powtórzył, dotykając Naruto przez bokserki. Chłopak przymykał z rozkoszy oczy, ocierając się o dłoń bruneta. Uchiha powoli zsunął spodnie z bioder blondyna, po czym zajął się zdejmowaniem bokserek. Biała bielizna idealnie kontrastowała z opalonym ciałem chłopaka, jednak i ona musiała pójść w odstawkę, ponieważ pod nią kryły się ważniejsze rzeczy.
Sasuke patrzył w lustrze na męskość Naruto, która prężyła się, uwolniona i dumna. Ciemny, nabrzmiały penis błyszczał na samym czubku, a Uzumaki patrzył w lustro z rumieńcem. Teraz Uchiha miał dostęp do najintymniejszych części jego ciała, widział go całego.
- Sasuke – wystękał jeszcze Naruto, kiedy brunet wziął w dłoń męskość chłopaka, robiąc mu dobrze powolnymi, stanowczymi ruchami.
- Jesteś idealny, doskonały, Naruto – wyszeptał, patrząc tym razem na blondyna, który uśmiechnął się na słowa Sasuke. Odchylił głowę, w końcu dotykając ust Uchihy swoimi gorącymi, rozpalonymi wargami. Pocałowali się mocno i namiętnie, a dłoń Sasuke wciąż jeździła lubieżnie po penisie Naruto.
I kiedy Uzumaki był już na skraju orgazmu, usłyszeli głośne pukanie do drzwi.


- Niech to szlag! – warknął Naruto, oddychając ciężko. Cholernie trudno było się opanować, zwłaszcza, gdy Sasuke nadal trzymał jego męskość, pieszcząc go mocno.
- Cii – szepnął do jego ucha, po czym zaczął je delikatnie całować, doskonale zdając sobie sprawę, że za niedługo Naruto dojdzie. – Przecież nie wywarzą drzwi – mruknął, kiedy klamka poruszyła się niespokojnie. Pukanie powtórzyło się kilkakrotnie, jednak chłopcy sie zareagowali, zbyt zajęci sobą i kiedy już myśleli, że intruz odszedł, z korytarza dobiegł ich znajomy głos należący do właścicielki hacjendy.
- Jest tam ktoś?! – Krzyknęła poirytowana, waląc w drzwi, a Naruto drgnął niespokojnie, rozpoznając głos Sakury.
- Co robimy? – Spojrzał na Uchihe, który tylko pokiwał przecząco głową, całą swoją uwagę skupiając na męskości blondyna. Naruto warknął cicho, czując, że jest już blisko, jednak trudno było mu się skupić, gdy miał świadomość, że Sakura stoi za drzwiami, nasłuchując. Nie mogła się dowiedzieć, że tutaj są, a tym bardziej, co robią. Pomimo wszystko, Naruto nie chciał się przed nią zbłaźnić, nie chciał, żeby pomyślała sobie, że jest pedałem.
- Naruto – usłyszał cichy, zmysłowy głos Uchihy. Momentalnie spojrzał na bruneta, który uśmiechał się do niego uwodzicielsko. Myśli o Haruno momentalnie wyparowały. – Skup się, Uzumaki – mocniej ścisnął męskość blondyna, wywołując u niego głośny jęk, który na pewno był słyszalny na korytarzu. Naruto sapnął zdenerwowany, jednak kiedy ponownie usłyszał męski, hipnotyzujący głos Sasuke, pękły w nim wszelkie bariery. Jęknął głośniej, rozlewając się w dłoni bruneta.
- Sasuke? – Usłyszeli zdenerwowany głos Sakury, która zaczęła walić w drzwi histerycznie. Naruto spojrzał na bruneta spłoszony, ale Uchiha zachował zimną krew. A raczej całkowicie zignorował swoją dziewczynę, przybliżając białe palce do swoich ust. Polizał je, po czym zmrużył oczy w geście zastanowienia.
- Zainwestuj w ananasy, alkohol szkodzi – stwierdził, po czym skierował się w stronę umywalki, by obmyć ręce.
- Sasuke! Wiem, że tam jesteś, otwórz! – Dobiegł ich krzyk Sakury, która uderzała w drzwi coraz słabiej. Uchiha wciąż ją lekceważył, jednak Naruto wiedział, do czego dziewczyna jest zdolna. Zwłaszcza w toalecie. Podciągnął w ekspresowym tempie bokserki, chowając z czułością swojego penisa do bielizny. Zignorował rozbawione spojrzenie Sasuke, który opierał się właśnie o umywalkę.
- Wyścig z czasem, kochanie – rzucił, śmiejąc się cicho. Uzumaki z wściekłą miną ponownie wsunął dżinsy na swoje biodra, czując, jak robi mu się gorąco. Tym razem pożądanie zostało zastąpione zdenerwowaniem. Sakura nie mogła go tak zobaczyć, co wtedy by sobie pomyślała? Musi zdążyć, po prostu musi!
- Otwieram! – Dobiegł ich ostatni krzyk Sakury, a kiedy już miał zamiar zasunąć rozporek, rozległ się chrzęst zamka. Drzwi zostały otwarte.

Sakura stała w przejściu, z jakimś cienkim, metalowym drutem w ręku i wpatrywała się w chłopców wielkimi, zielonymi oczyma, które wyrażały przerażenie. Tak, z pewnością było w nich olbrzymie, niepodważalne przerażenie, strach przed prawdą, innością, którą wyczuwała. Czymś brudnym. Naruto doskonale widział to w jej oczach.
- Stało się coś? – Sasuke spojrzał na nią z całkowitą, genialną obojętnością wymalowaną na twarzy. Dziewczyna zmieszała się, jednak już po chwili w jej oczach pojawiło się zdecydowanie.
- Co wy tutaj robiliście? – Spytała oburzona, uważnie obserwując klatkę piersiową Naruto. Chłopak nie zdążył założyć koszulki.
- Nic, czego ty nie chciałabyś powtórzyć – poinformował ją uprzejmie Sasuke, uśmiechając się ironicznie. Naruto poczuł nagle niewyobrażalną falę gniewu. Ten drań nie zdaje sobie sprawy, co się właśnie stało, żartuje sobie z tego, po prostu go to bawi.
Sakura ich nakryła.
Dlaczego Uchiha się tym nie przejmuje? Przecież mu powinno jeszcze bardziej zależeć na swojej reputacji, dobrej opinii wzorowej gwiazdy, niż komukolwiek innemu! Naruto nie rozumiał, czemu Sasuke prowokuje swoją dziewczynę.
To były sekundy. Naruto znalazł się nagle naprzeciwko Sakury i złapał ją za przód obcisłego kombinezonu króliczka Playboya. Jego oczy wyrażały czystą, zwierzęcą wściekłość, niepohamowaną nienawiść. Teraz nie liczyło się już to, co dziewczyna może sobie o nim pomyśleć, że może uważać go za pedała. Aktualnie liczyła się jedynie wściekłość.
Sześć lat temu również tak było. Teraz pamiętał doskonale to uczucie, kiedy przestał być małym, zabawnym Naruto, a stał się bestią, rozpaczliwie walczącą o zrozumienie. Wtedy, w tamtą pamiętną noc, o mało nie zabił swoich kolegów. Później trafił do poprawczaka. A teraz? Jeśli się nie powstrzyma, czeka go z pewnością więzienie.
- Spróbuj to komuś powiedzieć, a cię zabiję – syknął nieswoim głosem. To nie była groźba, to było coś znacznie poważniejszego i Sakura doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
- Ja… - pisnęła przerażona, drżąc lekko, jej źrenice rozszerzyły się w przerażeniu.
- Masz siedzieć cicho i udawać głupią, szmato, rozumiesz? – Potrząsnął ją gwałtownie. – Zabije cię, jeśli to się wyda – warknął i w przypływie ślepej furii, pchnął Haruno na ścianę. – Zabiorę wszystko, na czym ci zależy, jeśli ktoś się dowie. Pamiętaj, jeśli tylko ktoś się dowie – powtórzył i wybiegł z łazienki. Po drodze zabrał jeszcze swoją czarną koszulkę i ubrał ją w pośpiechu. Będąc już na korytarzu zrzucił jakieś kosztowne wazony, kilka wylądowało na ścianie. Był nieprzytomny z gniewu i wiedział, że musi się na czymś wyładować, inaczej zrobi coś, czego do końca życia może żałować.


Sasuke zmrużył oczy, przez dłuższą chwilę wgapiając się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał Uzumaki. To było… niezwykłe? Uśmiechnął się lekko, wręcz złowieszczo, kiedy zauważył wystraszoną, trzęsącą się Sakurę.
- Cicho, nie przejmuj się nim. Wszystkim się zajmę – objął ją, głaszcząc uspokajająco po głowie. Jej włosy były twarde i nieprzyjemnie sztywne od lakieru. Dziewczyna pachniała intensywnym zapachem kwiatów, ale teraz przesiąkła strachem. Po raz pierwszy przestraszyła się Uzumakiego. Już nie szkolnego odludka i ofiary losu, Naruto stał się kimś ważnym, kimś niebezpiecznym, również w oczach Sasuke.
- Obronisz mnie przed nim? – Zapytała, na co Uchiha uśmiechnął się z sarkazmem.
- Oczywiście – odparł, po czym dodał z pozoru obojętnym tonem: - Między nami nic nie zaszło, pokłóciliśmy się, popisywaliśmy. To była tylko gra, niczym nie musisz się przejmować.
Sasuke nie rozumiał, dlaczego Naruto zareagował tak agresywnie. Haruno nie była kobietą, która domyśliłaby się prawdy, a nawet jeśli, nikomu nie powiedziałaby o tym, co zobaczyła. Dla niej najważniejsza była reputacja, iluzja idealnego życia, którą tworzyła. Nic, ani nikt nie mogło tego zmienić, nawet potencjalny homoseksualizm jej księcia z bajki.
Właśnie.
Sasuke był gejem? Naruto dzisiejszego wieczoru podniecał go bardziej niż cokolwiek innego, kiedy dotykał blondyna, pieścił, całował i patrzył na jego idealne ciało, czuł olbrzymie pożądanie, niemal zwierzęcą żądzę. Jego zmysły szalały, a jednak… Sasuke lubił dziewczyny, to wciąż się nie zmieniło, a Naruto? Nie miał pojęcia, dlaczego tak na niego zareagował, nie wiedział, czemu tak się stało. Pomimo tego, że miał wszystko pod kontrolą, w pewnym momencie czuł, że puściły wszelkie hamulce. Był w stanie zrobić z Naruto wszystko. A później przyszła Sakura i obudziła w Uzumakim kogoś, kogo Sasuke jeszcze nie miał przyjemności oglądać. Kiedy patrzył na gniew, obezwładniającą wściekłość chłopaka, który tak mu się podobał, przyszedł mu na myśl jego brat. Może właśnie dlatego Itachi powierzył blondynowi jakąś straszną tajemnicę, na temat Madary? Trzeba przyznać jedno: Naruto był dużo silniejszym, bardziej niezwykłym człowiekiem, niż Sasuke zdawał sobie z tego sprawę. Uzumaki był nieodgadnioną, niebezpieczną fascynacją, którą Uchiha pomimo wszystkich dziwnych podtekstów ich znajomości, chciał pogłębić.
- Sasuke, coś mnie kuje – mruknęła marudnie Sakura i spojrzała w dół.
- Wydaje ci się – warknął, odsuwając nieco biodra od jej ciała.


- Odwal się ode mnie! – krzyknął głośno, odpychając jednocześnie Hinatę, która przytuliła się do jego ramienia. Dziewczyna zatoczyła się w tył, wpadając na jakichś ludzi, którzy odwrócili się do niej z groźnymi wyrazami twarzy, jednak, kiedy spojrzeli na Naruto, pomogli się pozbierać dziewczynie i popchnęli ją w stronę chłopaka, czując, że kroi się kolejny wielki skandal. Kilku innych nastolatków również zwróciło na blondyna uwagę, zainteresowani.
- Naruto? – Spojrzała na niego wystraszona, dzielnie podchodząc bliżej. Znów dotknęła jego ramienia.
- Odwal się ode mnie! – Syknął, po raz kolejny popychając dziewczynę na ludzi. Z uczuciem ślepej satysfakcji podszedł do niej, łapiąc mocno za długie, czarne włosy. Pociągnął ją w górę. Chciał ją uderzyć, zeszmacić na oczach wszystkich, po prostu poniżyć – wyładować się na niej w każdym możliwym znaczeniu tego słowa. Musiał dać upust emocjom, a to, jak chciał to zrobić teraz, może zlikwidowałoby problem raz na zawsze?
- Tak bardzo byłaś chętna? No to teraz pokaż wszystkim, jaką jesteś kocicą! – Szarpnął ją mocno, a dziewczyna zaskamlała głośno.
- Puść – zawyła, jej szloch odbił się echem w korytarzu, który stał się nagle nieprzyjemnie cichy. Naruto to jeszcze bardziej zirytowało. On nie był Uchihą, nie będzie robił z tego cyrku. Naruto chce się pozbyć jedynie swojej słabości, wyładować się. To wszystko.
- Zostaw ją! – Usłyszał znajomy krzyk. Spojrzał w kierunku, gdzie stał Kiba, zaraz za nim Neji patrzył z przerażeniem na to, co się działo. Hyuuga już miał coś powiedzieć, ale Naruto widząc ich puścił dziewczynę. Szybko zabierał kurtkę z wieszaka i wybiegł z rezydencji Haruno.
Był tchórzem i teraz wszyscy dowiedzą się, że jest jeszcze gejem – zboczonym, śmierdzącym pedałem. Będą gardzić nim, śmiać się z niego, szydzić, a Naruto nie będzie miał sił się obronić. To, co zobaczył w oczach Sakury sprawiło, że tamta pamiętna noc sprzed sześciu lat wróciła – kiedy o mało nie zabił swoich kumpli, gdy oni zostawili mu pamiątkę w postaci kilku blizn na policzkach. Te wszystkie uczucia, ta wściekłość i ślepa nienawiść. Naruto panicznie bał się ludzkiej wrogości. Tego, że ktoś mógłby się śmiać z jego największych słabości, przez które nie umiałby odeprzeć ataku. Poradziłby sobie ze wszystkim, jednak nie z tym. To… Nie potrafił tego logicznie wytłumaczyć, jednak czuł, że jeśli ich tajemnica – jego i Sasuke – wyszłaby na jaw, spaliłby się ze wstydu. Uchiha by go znienawidził i… I sam też by się z pewnością nienawidził.
W pewnym momencie wszystko wymknęło mu się spod kontroli. Beztroska gra stała się nagle czymś dużo poważniejszym. Czymś, czego inni by nie zrozumiali, nie umieliby zrozumieć, czy zaakceptować. Nie może pozwolić na to, by ktokolwiek się dowiedział.
Naruto pokaże, udowodni światu, że nie jest tchórzem. Jest prawdziwym mężczyzną, dlatego kiedy impreza się skończy, pójdzie do Sakury i jeszcze raz zabroni jej mówić. Zrobi wszystko, żeby ta tajemnica nie poznała światła dziennego.


O godzinie dziewiątej rano na komisariat policji w śnieżnym miasteczku zadzwoniła córka bogatych przedsiębiorców – Sakura Haruno, która łamiącym się głosem przyznała się do tego, że została zgwałcona. Kiedy rozmawiający z nią policjant zapytał, czy wie, kto to zrobił, odpowiedziała bez wahania: Naruto Uzumaki.