niedziela, 21 sierpnia 2011

Bom Bom! 39

Hibari, twoje komentarze miażdżą, wiesz? xD jeśli chodzi o twoje przypuszczenia dotyczące matek naszych gołąbków, cóż... jak na razie pozostaną tylko przypuszczeniami ;)O tak, wizja surfera Uchihy kusi szczególnie, aż od razu chce się o tym pisać :D I zdradzę, że już w tym rozdziale pojawi się 'delikatny seks' - skorzystałam z porad, jakie mi udzieliłaś, chociaż nie wiem, czy wyszło tak jak powinno, bardzo ciężko się go pisało :D Tak zdecydowanie, Uzumaki jest biedny z całym Bom Bom, ale odbije sobie to jak chłopcy pojadą posurfować ;D
A i wiesz, znalazłam piosenkę o Kalifornijskim królu na youtube, nie mogłam się od niej przy pisaniu tego rozdziału odpędzić, naprawdę cholernie mi się spodobała i oczywiście umieszczę ją w tekście, ale to później, w tym rozdziale posłużyła jedynie za inspirację :D
Daimon, hehe, czyli nie jestem męską świnią, jak mnie ochrzciła Virus ;D Kobiety jakąś rolę mają ;D Jeśli chodzi o zabicie Orochimaru, cóż, Naruto w końcu pytona też ma, prawda :D Haha! ja na surfing nakręciłam się po filmie o surfujących pingwinach xD
ikuko, bardzo dobrze, że się czepiasz :D bardzo chętnie zmieniłabym ten błąd, który popełniłam, tylko że wtedy to popsułoby poprzedni rozdział (napisałam, że Orochimaru zaatakował nogę Naruto bo był głodny, cholera chyba zapomniałam!)Staram się żeby było uczucie, chociaż koślawo mi to wychodzi :c ale naprawdę się staram ;D
Revira, szczerze powiedziawszy to w metaforycznym znaczeniu Minato swoim pojawieniem się też zwalił z łóżka naszych chłopców ;D na moich wakacjach też nie kręcił się nikt pokroju Uchihy! ;c był jeden pseudo Naruto w tlenionych blond włosach i pomarańczowych gatkach, ale to była jedynie nieudolny falsyfikat!
Dżem, o, ja uważam właśnie tak jak ty w sprawie relacji Sasuke i Naruto :D A czego, kochanie, brakuje ci w Sasuke? Zastanów się to postaram się to naprawić :) O ile nie będzie się kłóciło z moimi poglądami i zamysłem tej postaci :)
Pazurek, twój komentarz składa się prawie z samych pytań ;D Większość z nich wyjaśni się w tym rozdziale :)
Anemic, wiesz, bardzo fajny pomysł z nowym milusińskim, nie wpadło mi to do głowy, zastanowię się, co do tego :D Już nawet mam pewien zamysł ;D
deedwarda, wiesz, że zawsze mam problem z napisaniem twojego nicku? muszę spojrzeć za każdym razem, czy go dobrze napisałam xD już się powiem, co powiesz na bom bomowego Minato xD Jeśli chodzi o Orochimaru, czytałam o sposobach w jakich można uwolnić się od węża i miałam jeden z nich zastosować, jednak znawcy uznali, że jednak te sposoby nie pomagają, no to pozostało mi tylko uśmiercić Orochimaru. Wiesz, co ja myślę, że powinnam przyjąć nick Mikoto i dalej pisać Bom Bom! historia byłaby prawie na faktach wtedy ;D No nie! Ale tym Nejim to mnie zabiłaś normalnie xD I założę się, że Minato też czyta yaoi! :D jak wszyscy to wszyscy, a co!


Zapraszam również na nowo otwartą ocenialnię. Jeśli ktoś ma ochotę się sprawdzić, proszę zajrzeć na stronę: http://oceny-yaoi.blogspot.com/ (adres w razie czego jeszcze u mnie w linkach). Ocenialnia jest w trakcie tworzenia, ale wkrótce już wszystko będzie gotowe, więc proszę o cierpliwości i przede wszystkim zapraszam wszystkich bardzo serdecznie :)

rozdział betowała Sanu, za co jej naprawdę bardzo dziękuję! ;) zwłaszcza, że tekst jest trochę dłuższy niż normalny, więc miała dwa razy więcej roboty.


Boże Narodzenie w zimowym miasteczku było najważniejszym, najbardziej wyczekiwanym, a przede wszystkim - najbardziej magicznym ze wszystkich możliwych świąt.
Dzień Niepodległości, Święto Dziękczynienia i Halloween razem wzięte nie są w stanie równać się z tym niezwykłym okresem czaru świętego Mikołaja, prezentów, śniegu i niesamowitej bożonarodzeniowej atmosfery, która w zimowym miasteczku stanowiła priorytet. Wyobrażacie sobie, gdzie indziej Gwiazdka byłaby równie spektakularna co tutaj?
Naruto nie zdziwiłby się, gdyby spotkał tu świętego Mikołaja. Wcale nie byłby zaskoczony widokiem tego poczciwego, otyłego nieco dziadka próbującego wcisnąć się przez komin jakiegoś domu, albo lepiej – skradającego się do wielkiej, majestatycznej choinki w pensjonacie Uchihów, żeby dać bardzo niegrzecznemu w tym roku Sasuke rózgę.
Chociaż nie, pomyślał Naruto, zerkając podejrzliwie w stronę niczego nieświadomego snowboardzisty, który siedział obok niego, oglądając jakiś głupi mecz hokeju w telewizji.
Prawda jest taka, że niegrzeczny Sasuke mógłby wykorzystać tę rózgę do bardzo niegrzecznych celów, Naruto poznał go już aż za dobrze. Lepiej nie ryzykować, wizja Uchihy z rózgą i bezbronnego Uzumakiego wcale nie była taka sielankowa, jakby się mogło zdawać.
Wracając jednak do tematu magicznego okresu świąt Bożego Narodzenia, w pensjonacie już tydzień przed nadejściem tego cudownego okresu przygotowania do przybycia świętego Mikołaja – chyba tylko Naruto wie, ile ten stary pryk może przysporzyć problemów z prezentami dla niegrzecznych i niezwykle perwersyjnych chłopców – trwały w najlepsze.
Mikoto Uchiha, jak na wyrafinowaną, perfekcyjną panią domu, a w tym przypadku olbrzymiego pensjonatu przystało, nadzorowała rozwieszanie ozdób i wszelkich innego rodzaju bibelotów z mistrzowską precyzją. Doskonale wiedziała, gdzie ma zawisnąć mały, roznegliżowany aniołek, a gdzie święty Mikołaj, żeby uniknąć wszelkich dziwnych podtekstów spod szyldu: „Czy aby ten stary, siwobrody zbereźnik nie patrzy się na krocze tego niewinnego aniołka?”.
Tak, Mikoto jak nikt inny wiedziała, jak zamienić luksusowy pensjonat w bajkową krainę Królowej Śniegu.
Jednak w każdej historii, zwłaszcza bożonarodzeniowej, musi znaleźć się Grinch - z założenia zielony stwór, który nienawidzi Gwiazdki i zrobi wszystko, żeby ją zepsuć. I wbrew pozorom Grinchem zimowego miasteczka nie okazał się, jak niektórzy mogli sądzić, Fugaku czy nawet Sasuke albo Lee – jak mógł sugerować jego wygląd. Zupełnie niespodziewanie złym duchem działającym w idei popsucia tego magicznego okresu stał się Itachi. Nadworny magik i manipulator, najlepszy kumpel Naruto okazał się tak nienawidzić Bożego Narodzenia, że jego stały, doskonały humor, wrodzony sarkazm o niebotycznie wysokim poziomie, a przede wszystkim nieustanna ochota na to, żeby zrobić swojemu młodszemu bratu na złość ulotniły się gdzieś, zastąpione ciągłym rozdrażnieniem czy nawet posępnością godną samego Fugaku. Zniknął dawny złośliwy i naprawdę zabawny Uchiha, a na jego miejscu pojawił się ziejący obojętnością, wyniosły i pochmurny dziedzic wielkiej fortuny. Jak Naruto zdążył się już dowiedzieć, Itachi nienawidził radosnego ducha świąt, który psuł jego ideologię magika perfekcyjnie manipulującego tłumem – jego emocjami, ale co ważniejsze nim samym, kpiąc sobie z ludzi w bezwzględny sposób i wystawiając ich słabości na światło dzienne. W czasie zbliżającej się Gwiazdki każdy zdawał się opierać jego próbom zawładnięcia rzeczywistością. Wszyscy byli zbyt zaabsorbowani bożonarodzeniowym oczekiwaniem, żeby reagować na Itachiego. Co tu dużo mówić, nawet Sasuke stał się bardziej toporny i nieczuły na złośliwe zaloty swojego brata, który z każdym kolejnym dniem tracił wigor.
Sam Sasuke natomiast, król zimowego miasteczka, podszedł do świąt Bożego Narodzenia niezwykle obojętnie. Cała sprawa obeszła go na tyle, że nawet zignorował pytanie Uzumakiego dotyczącego tego, co też snowboardowy mistrz kupi blondynowi na Gwiazdkę.
Uchiha lekceważył mrugające do niego zawzięcie ze wszystkich stron kolorowe girlandy, śmiejące się poczciwie figurki świętych Mikołajów czy lśniące uroczo, sztuczne płatki śniegu. Można powiedzieć, że pokazywał mentalnie środkowy palec całej przesadzonej komercji. Chociaż koniec końców, idąc za przysłowiem, że wyjątki potwierdzają regułę, jedynym reklamowym chwytem, na który załapał się wielki Sasuke Uchiha, była jemioła, co nie powinno zbytnio dziwić, bo Uchiha był w końcu Casanovą w wersji zimowej. Jak łatwo się domyślić, Sasuke nie obłapiał się z pierwszymi lepszymi gośćmi pensjonatu (do pierwszych lepszych zaliczał się również Naruto, wyobrażacie sobie naszych chłopców pod jemiołą i dopingującą im podczas podtrzymywania tradycji rodzinę Uchihów?). Dlatego też Naruto zmuszony był do oglądania Uchihy, który podrywając klientki pensjonatu, wciąż prowadził kampanię wojenną pod tytułem: „Uzumaki, zgromadziłem większą ilość par cycków od ciebie, szykuj armatę, bo nie przeżyjesz tego starcia”. Itachi w ostatnim desperackim akcie bycia dawnym sobą zażartował, żeby Naruto uważał, bo w okresie świąt zjawi się jeszcze więcej napalonych kobiet, a Sasuke zachowuje się wtedy jak wygłodniały tygrys na polowaniu. Oczywiście Itachi nie mógł wiedzieć, że Naruto bardzo skrupulatnie przez ostatnie kilka miesięcy zaspokajał zwierzęcy apatyt snowboardowego mistrza, jednak nawet mimo tego Uzumaki nie mógł stracić czujności. Nie można przecież zapominać, że ma do czynienia z Uchihą, z którym nigdy nic nie wiadomo i niestety, pokłady jego testosteronu są niewyczerpalne. Zawziętość Sasuke nie zna granic i istniało duże prawdopodobieństwo tego, że snowboardowy król, żeby zrobić na złość Uzumakiemu, jest w stanie poświęcić nawet swojego pytona. I jeśli spojrzeć na to z tej strony, Naruto musi tego drania znacznie poważniej przypilnować.


Był już wieczór, kiedy Sasuke wracał z treningu. Zbyt zajęty słuchaniem starych przebojów Kylie Minogue (miał nadzieję, że ten pacan kupi mu najnowszą płytę jego idolki na Gwiazdkę) oraz zbyt zmęczony morderczym treningiem, nie zauważył, że ktoś go śledzi. Gdyby nie był też tak pochłonięty myśleniem o tym idiocie, zdałby sobie również sprawę z tego, że szpieg jest wyjątkowo nieudolny i nawet mało spostrzegawczy Uzumaki dawno by go już zauważył. Trzeba jednak Sasuke wybaczyć tę gafę, każdy może mieć czasem gorszy dzień – zwłaszcza, jeśli jest on tak wyczerpujący jak ten Uchihy.
Ostatecznie szpiega zauważył dopiero przy pensjonacie.
- Co tutaj robisz? – zapytał zaskoczony, ściągając słuchawki z uszu i wyłączając odtwarzacz muzyczny. Dla większego efektu grozy zmarszczył brwi i zacisnął mocno usta.
- Sasuke! – Wyglądało na to, że jego maska złego drania przyniosła zamierzony skutek i szpieg się przestraszył.
- Czego chcesz?
- Ja… - głęboki wdech, wielki rumieniec na twarzy, a nawet kilka kropel potu, które wstąpiły na czoło szpiega, były wystarczającym dowodem na to, że powód, dla którego Sasuke był śledzony tyle czasu, musiał być naprawdę ważny.
Swoją drogą powinniście się również domyślić, kto był owym tajnym szpiegiem. W końcu tylko jedna osoba może pocić się jak świnia w środku zimy.
- Ja tylko chciałam… - zająknęła się ponownie i Sasuke już miał powiedzieć coś bardzo nieuprzejmego, jednak dziewczyna uprzedziła go, wyjmując z torby prezent, szykownie zapakowany w kwadratowe pudełko owinięte czerwonym papierem i obwiązane złotą wstążką. Sasuke spojrzał na niego dziwnie.
- To dla Naruto – mruknęła Hinata speszona. – Mógłbyś mu to ode mnie przekazać? To mój prezent dla niego na Gwiazdkę.
- Co to jest?
- Puchar Kelly`a Slatera za wygranie mistrzostw świata w 2008 roku. Naruto zawsze chciał go mieć, a wspominał mi kiedyś o aukcji charytatywnej, która miała być organizowana przed świętami, więc…
- Kupiłaś mu go – dokończył za nią Sasuke z niezbyt zadowolonym wyrazem twarzy. Nie bardzo uśmiechało mu się, żeby ex dziewczyna Uzumakiego kupowała blondynowi jakieś drogie prezenty.
- No właśnie, mógłbyś mu to przekazać? – spojrzała na Sasuke z nadzieją. – I jeszcze… - zawiesiła dramatycznie głos, wyraźnie zastanawiając się, czy nie powiedzieć czegoś jeszcze brunetowi. Z pewnością było to coś naprawdę ważnego, bo rumieniec na jej policzkach przybrał jeszcze intensywniejszego odcienia. Uchiha niemal słyszał, jak trybiki w jej głowie pracują z zawrotną szybkością, a co za tym również idzie – Hinata pociła się trzy razy więcej niż normalnie.
Sasuke zignorował bliską zawału, zestresowaną dziewczynę i całą swoją uwagę poświęcił czerwonej paczuszce, którą wciąż trzymała Hyuuga.
Idealny, genialny, perfekcyjny prezent. Obezwładniający i niezwykle wyszukany. Po prostu doskonały, godny króla sportu, jakim jest Sasuke Uchiha.
- Naruto wciąż jest na ciebie wściekły, spróbuję mu to dać, jednak nie gwarantuję, że tym go udobruchasz – mruknął, niemal wyrywając prezent z drżących ze zdenerwowania, spoconych rąk Hinaty.
Oczywiście nie miał najmniejszego zamiaru spełniać jej prośby. Byłby idiotą, gdyby to zrobił. Nie, żeby traktował dziewczynę jako jakąkolwiek konkurencję, to śmieszne, jednak mimo wszystko nie można było bagatelizować zdesperowanej ex, która nie marzy o niczym innym, tylko o kolejnym mokrym pocałunku z Uzumakim i położeniu spoconych łap na jego twardym, seksownym tyłku. Sasuke, chociaż uwielbiał w bardzo wstrętny sposób dokuczać blondynowi, na taki dyskomfort nie mógł go narażać, nie był aż takim draniem.
A koniec końców, kiedy los w postaci załamanej Hinaty podstawia mu tak wyszukany prezent, grzechem byłoby z niego nie skorzystać bez żadnych wyrzutów sumienia, naturalnie. No dobrze, kapitulując, Sasuke mógł uznać, że może i wykazywał jakieś cechy zimnego drania, ale tylko w mikroskopijnym stopniu.
- Przyjdź do mnie po świętach, powiem ci, czy Naruto wziął twój prezent – mruknął jeszcze, żeby mieć pewność, że dziewczyna nie zaskoczy Uzumakiego nagłym pytaniem o to, jak podobała mu się nagroda jakiegoś tam Slatera, którą w ramach przeprosin mu zafundowała.
- Oczywiście! – Hinata uśmiechnęła się wniebowzięta, na pewno przypuszczając, że Sasuke nawet jej nie wysłucha, tylko zwyczajnie wyśmieje. Głupia! Uchiha był dużo bardziej wyrachowanym i bezwzględnym łajdakiem niżeli mogłoby jej się zdawać, zwłaszcza, jeśli sprawy dotyczyły Uzumakiego.
Sasuke już się odwracał, żeby wrócić do pensjonatu, gdy Hinata złapała go niespodziewanie za rękę.
- Czekaj!
Spojrzał na nią zirytowany, a jego czarne oczy błysnęły ostrzegawczo. Był wdzięczny Hyuudze za znalezienie dla Uzumakiego tak dobrego prezentu gwiazdkowego, niemniej jednak nie miał zamiaru poświęcić jej całego wieczoru. W końcu w pensjonacie czeka rozpalony Naruto, a to już chyba wystarczający powód, żeby się spieszyć.
Przypomniał sobie telefon Uzumakiego przed treningiem.
- Chcę się z tobą pieprzyć – Sasuke, słysząc rozpalony, zachrypnięty od emocji głos Uzumakiego, aż wstrzymał oddech.
- Mam teraz trening, Uzumaki – wysyczał przez zaciśnięte zęby. Mimowolnie wyobraził sobie obraz podnieconego, wściekłego blondyna, który aż płonie od pragnienia, jakie jedynie Sasuke może zaspokoić.
- Nie obchodzi mnie, jak będziesz zmęczony, Uchiha. Kiedy wrócisz, będziemy się rżnąć jak jeszcze nigdy. Śpiesz się.
I kiedy chciał coś odpowiedzieć na tę niespodziewaną propozycję… Propozycję? Raczej rozkaz! – ten kretyn po prostu się rozłączył.
Tak, Naruto chyba nic się nie stanie, gdy jeszcze trochę zaczeka? W końcu jak powszechnie wiadomo dobry Uzumaki, to wściekły Uzumaki.
- Chciałaś mnie o coś zapytać? – Uchiha zmusił się nawet do lekkiego uśmiechu.
- Ja chciałam… - wciągnęła tyle mroźnego powietrza do ust, że jej jasne oczy zaszły łzami. – Mógłbyś przekazać jeszcze Naruto, że jest mi przykro odnośnie tego, co się wydarzyło się w Halloween?
Kiedy Sasuke uniósł brwi, dodała speszona:
- Znaczy, kiedy nie uwierzyłam w niewinność Naruto i myślałam, że on zrobił to Sakurze.
- Myślałaś, że Naruto zgwałcił Haruno – Uchiha nazwał rzecz po imieniu, patrząc na ogarniający Hinatę rumieniec wstydu. Niemal czuł, jak krew buzująca w jej żyłach, ogrzewając zimowe powietrze wokół nich. – Potraktowałaś go jak pierwszego lepszego kryminalistę – sprecyzował jeszcze bardziej. Aż w końcu doszedł do mrożącego krew w żyłach finału swojej wypowiedzi. – Dlaczego Naruto miałby znów zaufać komuś, kto zostawił go, gdy tylko pojawił się problem? – uśmiechnął się nonszalancko. – Nie masz pojęcia o tym, jaki jest Naruto, nic o nim nie wiesz.
Postanowił oszczędzić Hinatę przed kolejnym gradem nieprzyjaznych słów. Mina dziewczyny sugerowała, że mogłaby tego nie przeżyć.
- Mogę go poznać, jeśli tylko Naruto da mi szansę! – usłyszał buntowniczy głos Hinaty. Cóż, wyglądało na to, że naszej małej Hyuudze zależało na Uzumakim bardziej, niż się wcześniej Sasuke zdawało. Powinien zacząć traktować Hinatę jak potencjalną konkurencję? A wygraną było co? Uzumaki? Niemal parsknął śmiechem. Naruto nie mógłby być żadnym trofeum, bo jak ktoś tak wkurzający, złośliwy, agresywny i zaborczy mógł stanowić nagrodę?
Sasuke wciąż musiał walczyć z tym idiotą, poskramiać go, a nagroda, jaką za to dostawał, cóż…
- Pozostaje ci więc modlić się o cud, Hinata. Powodzenia – uciął rozmowę, ogromnie zirytowany, delikatnie mówiąc, zachowaniem Hyuugi. Miał nadzieję, że dziewczyna nie wejdzie mu w drogę, bo wtedy czeka ją pochmurna przyszłość.
- Ale ja go kocham!
Cóż, jej smutny koniec jest już blisko.

Genialny prezent Hinaty zostawił w swoim snowboardowym magazynie. Nie chciał, żeby ten kretyn, szukając swoich skarpetek w ich pokoju, przypadkiem go znalazł.
Sasuke już miał kierować się do rozpalonego Uzumakiego, kiedy niespodziewanie zaczepił go Fugaku, zmuszając tym samym Naruto do dalszego czekania na swojego księcia z bajki. Ojciec tradycyjnie pytał go o kondycję, przygotowany układ ewolucji do zbliżających się mistrzostwa świata i konkurencji, z którą będzie musiał się zmierzyć. Swoim wyniosłym, pełnym wyższości: „Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz, synu”, podsycił jeszcze rosnącą w Sasuke złość. Już Hinata doprowadziła go niemal do dzikiej furii, a ojciec ją teraz skumulował swoim władczym tonem. Sasuke czuł, jak wściekłość w nim wrze, a jedyną osobą, która będzie potrafiła ją okiełznać, był właśnie Uzumaki.
Kiedy otwierał drzwi swojego pokoju z szybkością światła dopadł go Naruto.


- Długo cię nie było – wywarczał Naruto, przypierając Uchihę do drzwi pokoju. Czuł, jak ręce drżą mu od buzującej w nim wściekłości, więc zacisnął je mocno na zimowej kurtce bruneta. Szumiało mu w głowie i jedyne, o czym myślał od kilku godzin, to gorące, namiętne usta Uchihy i jego twardy penis, pieprzący go tak mocno, że nie będzie miał sił oddychać. Chciał, żeby się szaleńczo kochali, żeby krzyczeli aż do zdarcia gardeł. Chciał, żeby Sasuke pozbawił go ubrań, wstydu i emocji. Żeby się zatracili tak bardzo, że później nie będą mieli siły się nawet podnieść, myśleć, nie będą mieli siły na nic.
- Tęskniłeś? – zapytał Sasuke, kiedy się w końcu od siebie oderwali. Naruto dyszał ciężko, całym ciałem napierając na bruneta. Chciał, żeby ten kretyn wiedział, jaki jest twardy, jak go pragnie.
- Zamknij się, Uchiha – warknął przez ściśnięte gardło. Tylko tyle był w stanie powiedzieć, bo nagle okazało się, że wszystkie cięte riposty, błyskotliwe komentarze, których zawsze miał aż w nadmiarze, rozproszyły się w przestrzeni, zostawiając mu jedynie palące uczucie pragnienia drugiego ciała. Jęknął głośno, kiedy Uchiha przyssał się agresywnie do jego szyi, gryząc ją boleśnie. Naruto przymknął z rozkoszy oczy. Tak, właśnie tego potrzebował, mocnego, obezwładniającego seksu.
- Jesteś taki gorący, Uzumaki – usłyszał przy uchu niski, zmysłowy głos i mimowolnie otarł się biodrami o krocze bruneta.
- Chcę cię – wyjęczał z trudem, nie mogąc powiedzieć nic więcej. Słowa okazały się zbyt skomplikowane, nie był w stanie ich wymówić, nie był w stanie robić nic, poza rozpaczliwym łapaniem powietrza, kiedy ręka Uchihy wślizgnęła się niespodziewanie do jego spodni i zacisnęła się boleśnie na jego pulsującym penisie. Nie ufał sobie na tyle, żeby powiedzieć cokolwiek sensownego, ponieważ czuł, że jest w stanie tylko jęczeć z przyjemności, gdy Sasuke dotyka go w tym miejscu, chłodnymi, zziębniętymi placami. Naruto przeszły dreszcze. Był tylko pragnieniem, dzikim, szaleńczym pragnieniem zaznania rozkoszy w ramionach tego cholernego drania. Chciał wyjęczeć, żeby Uchiha go wziął, tu i teraz, żeby zrobił z nim cokolwiek, żeby w końcu uwolnił swojego wspaniałego fiuta i żeby pieprzył nim go do utraty sił, jednak nie miał na to wszystko siły. Zaschło mu w ustach, kiedy kciuk Uchihy rozchylił napletek, zbierając wilgoć, która wytworzyły się na czubku penisa.
- Poliż – rozkazał Uchiha, wyjmując rękę z jego spodni i przybliżając kciuk do jego ust. Naruto wciągnął ze świstem powietrze, biorąc do ust palec Sasuke i zgarniając językiem słone krople. – Grzeczny chłopiec – mruknął Uchiha niskim, hipnotyzującym głosem, z zafascynowaniem patrząc na usta blondyna. Naruto poczuł, jak brunet łapie go mocno za tyłek, przyciskając do siebie jeszcze bardziej. Czuł, jaki Uchiha jest twardy, jak płonie.
Drżącymi dłońmi chaotycznie zaczął rozbierać Sasuke. Ściągnął jego zimową kurtkę i gruby polar, aż dotarł do czarnego podkoszulka. Dotknął dłońmi klatki piersiowej, palcami drapiąc delikatnie sutki.
Ubrania im przeszkadzały, były nieprzyjemnym murem, który oddzielał dwa rozgrzane, podniecone do granic możliwości ciała.
W szaleńczym tempie zaczął ściągać z Uchihy koszulkę, dotykając jego wilgotnego, spoconego ciała. Podniecał go ten męski zapach. Robił się jeszcze bardziej twardy, kiedy liżąc jego imponujący kaloryfer, czuł pod językiem słony smak potu bruneta.
- Spokojnie, Uzumaki – zaśmiał się gardłowo Sasuke, kiedy blondyn agresywnie rozpiął jego rozporek, zsuwając spodnie z wąskich bioder.
- Zamknij się – wywarczał, przypierając mocno nagie ciało Uchihy do drzwi. Jego męskość pulsowała boleśnie w ciasnych dżinsach, kiedy gorący fiut bruneta otarł się o jego brzuch.
Złapał mocno czarne włosy, ciągnąc głowę Uchihy w swoją stronę. Pocałował go brutalnie, gryząc wargi i język. Chciał czuć Uchihę całym sobą, każdy jego jęk, który tonął w jego ustach był niesamowity, każdy napięty mięsień, gorący dotyk na skórze…
Sasuke odwzajemnił równie agresywnie pocałunek, dotykając jego twarzy opuszkami palców, gładząc blizny na policzkach. Pod lekkim zarostem były niemal niewyczuwalne, jednak Naruto drgnął, czując pod palcami Uchihy ogień.
- Zostaw – syknął, ponownie ciągnąc za czarne włosy. Odsunął Sasuke od siebie, dysząc ciężko.
Te blizny, te cholerne blizny…
Spojrzał na twarz bruneta. Była idealna. Mógł się w niej zatracić.
- Sasuke – szepnął podnieconym głosem. Oddychał ciężko, nie mogąc złapać tchu. Kiedy Uchiha ostatecznie wyswobodził się ze swoich spodni, zdejmując jednocześnie buty, Naruto pchnął go w stronę łóżka.
- Spokojnie, Uzumaki.
- Jestem bardziej spokojny, niż może ci się zdawać! – warknął na niego i złapał w miażdżącym uścisku jego nadgarstki, przypierając je do poduszki.
W drewnianym wezgłowiu łóżka znajdował się wycięty kwadraty, tuż przy szczycie – sztuka minimalizmu ten jeden raz się przydała. Naruto przytrzymując nadgarstki Uchihy jedną ręką, drugą sięgnął do szafki nocnej.
- Co robisz? – zapytał Sasuke, marszcząc podejrzliwie brwi, jednak Naruto odwrócił jego uwagę gorącym, głębokim pocałunkiem. Język bruneta był nieziemski, a rytm ich pocałunku… To jak się do siebie dopasowali…
Klik.
Odsunął się od Uchihy, patrząc na bezgraniczne zdziwienie malujące się na twarzy chłopaka. Sasuke szarpnął rękami, jednak jego nadgarstki otoczone przez kajdanki przypięte do wezgłowia łóżka, bardzo ograniczały jego ruchy.
- Co ty robisz idioto? – warknął, starając się wyswobodzić. Oczywiście było to niemożliwe. Naruto uśmiechnął się lekko, czując, jak cała jego złość ulatnia się, zostawiając za sobą jedynie przyjemne uczucie podniecenia.
- Ciii – Naruto pocałował go krótko, po czym wstał z łóżka, prostując się dumnie.
Nie mógł oderwać wzroku od wyciągniętego, lśniącego od potu ciała Uchihy. Jego napiętych mięśni i błyszczących dziką, niecierpliwą rządzą oczu. Spojrzał na podbrzusze i przełknął ciężko ślinę, podwijając swoją koszulkę. Przypomniało mu się jego przyjęcie urodzinowe, kiedy to cały mokry przebierał się w pokoju Uchihy po nieudanym zamachu na swoje życie. Wtedy też Sasuke tylko na niego patrzył, pochłaniał go wzrokiem, kiedy ściągał mokre ciuchy. Podobnie było teraz. Sasuke nie mógł go dotknąć, chociaż tak bardzo chciał, nie mógł go rozebrać – zedrzeć z niego ubrań i po prostu przelecieć, tak jak pragnął najbardziej. W zaistniałej sytuacji to Naruto rozdawał karty. Mógł zrobić z Uchihą wszystko, a to podniecało go jeszcze bardziej. Sam w sobie związany Sasuke był nieziemsko seksowny i podniecający, w końcu nie zawsze Uchiha daje się zniewolić, prawda?
- Pośpiesz się! – szarpnął się niecierpliwie, pochłaniając wzrokiem odsłonięty fragment brzucha. Naruto miał doskonałą świadomość tego, jak Sasuke go pożąda, jak pragnie go dotknąć, zatopić się w nim, zaspokoić swoje palące pragnienie, wyładować wściekłość.
Jednym szybkim ruchem ściągnął koszulkę i rozpiął spodnie.
Podniecał go wzrok Uchihy, cholernie podniecał go jego wzrok. Naprężył mięśnie, kiedy wsuwał rękę do swoich spodni, jednak nie zsunął ich z bioder. Na oczach Uchihy złapał za swojego twardego, napęczniałego fiuta i zaczął sobie obciągać, a Sasuke mógł tylko patrzeć…
- Ściągnij spodnie.
Naruto oblizał usta. Chociaż bardzo chciał podejść do Uchihy i przejść do prawdziwej zabawy, w końcu zrobić to, na co tyle czekał, nie mógł.
Stał tylko na środku pokoju, a jego ręce posłusznie ściągały z jego bioder dżinsy wraz z bielizną. Kiedy w końcu stanął nago, wciągnął ze świstem powietrze do płuc.
- Sasuke… - wychrypiał, robiąc krok w jego stronę.
- Weź go do ręki – usłyszał niski, głęboki głos Uchihy.
Dotknął go ponownie, wciąż nie przestając patrzeć na bruneta. To było zupełnie inne niż seks przez komputer. Uchiha był teraz tak blisko, mógł go dotknąć, mógł się w każdej chwili nabić na jego penisa i zacząć go ujeżdżać, a Sasuke… patrzyłby na Naruto w ten sposób i tylko marzyłby o tym, żeby go dotknąć, przejąć inicjatywę…
- Chodź do mnie – rozkazał brunet, postanawiając chyba zrekompensować sobie chwilową utratę dominacji władczym tonem.
- Spokojnie, Uchiha – mruknął, uśmiechając się lekko, kiedy usiadł okrakiem na biodrach Uchihy. Pochylił się nad nim, żeby go pocałować. – Spokojnie – powtórzył po chwili.
- Zabije cię, Uzumaki – zagroził mu brunet, kiedy Naruto sięgał do szafki po lubrykant. - Kiedy tylko skończymy, zabiję cię… - Uchiha stęknął, kiedy blondyn zaczął rozprowadzać żel po jego prąciu.
- Będę na to czekał – zamruczał prosto w jego usta.

Sasuke patrzył, jak Naruto nabija się na jego naprężonego, twardego do granic możliwości fiuta, który znika w ciasnym, gorącym wnętrzu blondyna. Szarpnął mocno biodrami, zbyt podniecony, żeby wytrzymać powolne tempo Naruto.
Uzumaki odchylił głowę, wzdychając cicho. Przełknął ciężko ślinę, tak, że jabłko Adama poruszyło się pod skórą.
Och, jak ciasno, gorąco… Jak dobrze…
Naruto zaczął się powoli poruszać. Dłońmi gładził tors Uchihy, a kiedy jego palce zawadziły o sutki, zaczął je ugniatać.
Sasuke ponownie się szarpnął, kiedy twardy penis Uzumakiego otarł się o jego pępek.
Uzumaki poruszał się miaro, diabelnie powoli w górę i w dół, w górę i dół… Zaciskał mięśnie na czubku jego penisa, kiedy wypuszczał go z siebie.
Jak cholernie dobrze, niesamowicie…
- Naruto – wymruczał, wzdychając ciężko, kiedy blondyn nabił się na niego mocniej. Chłopak uśmiechnął się do niego lekko, nie przestając się poruszać.
- Podoba ci się? Tak wolno? Podoba ci się?
Sasuke zaśmiał się gardłowo, wypychając biodra do góry.
- Chodź tu – mruknął, a Naruto pochylił się i pocałował go spokojnie, niemal leniwie, nieśpiesznie pieszcząc nieziemsko zdolnym językiem usta Sasuke.
- Spokojnie, Uchiha – zaśmiał się, na jedną krótką chwilę odrywając się od wilgotnych, zmysłowych warg bruneta. Przejechał po nich palcem, patrząc jednocześnie w czarne, lśniące oczy takim spojrzeniem… Sasuke mimowolnie szarpnął biodrami, wbijając się w to ciasne, nieziemskie wnętrze jeszcze głębiej. Uwielbiał go, uwielbiał się w nim zatapiać, pieprzyć go. Uzumaki był niesamowity.
Naruto zaczął nieco szybciej ruszać się na gorącym fiucie Uchihy, wciąż patrząc mu w oczy i uśmiechając się lekko. Sasuke czuł dreszcze na ciele, kumulujące się w okolicy podbrzusza.
- Mocniej, Naruto – wychrypiał z podniecenia, wzdychając cicho, kiedy niebieskie oczy błysnęły podniecająco. Nie mógł powstrzymać jęku, kiedy Naruto dotknął swojego penisa, pieszcząc sam jego czubek. Poruszał się jednocześnie na Sasuke, który dopasował się do niego, dopychając biodrami jeszcze głębiej, kiedy blondyn się unosił.
- Och, boże, tak… - blondyn przymknął oczy, oblizując szybko usta. – Uwielbiam się z tobą pieprzyć – jęknął głośno, przyśpieszając ruchy. Sasuke czuł mięśnie zaciskające się na nim. Jak gorąco, jak ciasno… Stęknął głośno, dochodząc gwałtownie. Kiedy zamknął oczy z wszechogarniającej jego ciało rozkoszy, poczuł ma brzuchu ciepłą spermę Uzumakiego.


Naruto oddychał ciężko, padając na spocony tors Uchihy.
- Rozepnij mnie – usłyszał obok ucha zmęczony, ale tak samo seksowny jak zazwyczaj głos.
Nawet nie drgnął.
- Uzumaki – ponaglił go Sasuke, szarpiąc się. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale Naruto wszedł mu w słowo.
- Mój ojciec przyjechał do miasteczka.
Poczuł, jak umięśnione, wilgotne ciało pod nim spięło się.

Naruto był więcej niż zaskoczony, kiedy w sobotni poranek zobaczył w pensjonacie swoją matkę. Nienaturalnym było, że tak wcześnie znajdował się na nogach, jednak złośliwość Uchihy nie zna granic.
Ten drań obudził go, kiedy szedł na trening i Naruto dziwnym trafem nie mógł już zasnąć, a z racji tego, że była sobota, jego frustracja osiągnęła naprawdę wysoki poziom. Głupi Uchiha! Z braku lepszego zajęcia – leżenie w łóżku, gapienie się w sufit i myślenie o tym, jak nienawidzi tego cholernego, seksownego, niesamowicie pociągającego drania nie była najlepszym zajęciem – postanowił wybrać się na śniadanie. I właśnie w drodze na nie natknął się na swoją matkę, która rozmawiała z Mikoto zdenerwowanym, konspiracyjnym szeptem. Co najdziwniejsze, matka Sasuke wydawała się niemal wstrząśnięta słowami swojej przyjaciółki. Maska dumnej, wyniosłej kobiety zniknęła, zastąpiona dziwnym, nienaturalnym dla niej wyrazem strachu. Naruto podszedł bliżej, ciekawy powodu podenerwowania kobiet. Przemknęło mu przez myśl, że może Mikoto sprawia właśnie prezent gwiazdkowy jego matce i mówi jej o potajemnym związku ich synów?
Zaraz, Naruto powiedział: „związku”? Haha, wolne żarty! Miał na myśli gorący romans dwóch władczych samców.
Zły na siebie, swoje głupie refleksje i niefortunne przejęzyczenie, zwalił wszystko na wczesną porę i gwałtowną, naprawdę niemiłą pobudkę. Podszedł bliżej do rozmawiających kobiet. Chociaż, jeśli się nad tym bardziej zastanowić, po co Mikoto miałaby zdradzać ich tajemnicę? W końcu matka Uchihy ich zaakceptowała, o ile koniec końców to miała na myśli podczas ostatniej herbatki, jaką sobie z naszymi chłopcami zafundowała.
- Naruto! – krzyknęła nagle pani Uchiha, uśmiechając się nerwowo do blondyna, który tym samym stracił jakąkolwiek szansę na zdobycie supertajnych informacji.
Kto wie, może dowiedziałby się, że jego matka i jej przyjaciółka ukrywają w piwnicy trupa?
Kushina odwróciła się do Naruto przerażona. Jej wyraz twarzy wskazywał na to, że to raczej Uzumaki był tematem ich rozmowy, a nie, jak wcześniej podejrzewał, rozkładający się, robaczywy kochanek którejś z nich – albo ich obu, nigdy nic nie wiadomo. W ostatecznym wypadku mogła to być nawet kochanka.
Z kolei, jeśli była mowa o Naruto, to automatycznie w grę wchodził również Sasuke, a jak Sasuke, to również i ich gorący, płomienny romans. No chyba że ich matki dyskutowały o ostatniej pale, jaką dostał z francuskiego. A na wspomnienie pały od razu stanęło, tak to dobre słowo, mu przed oczyma wspomnienie ostatnich korepetycji z Uchihą. Bezczelny drań! Ale swoją drogą sami pomyślcie. Wszystko kręci się wokół penisa Uzumakiego!
- Co tutaj robisz? – zapytała Kushina z wciąż obecnym zdenerwowaniem.
- Stoję? – Cóż, to z racji przywoływanego wspomnienia zdecydowanie nieodpowiedni dobór słów.
- Dlaczego tak wcześnie wstałeś? – zapytała rzeczowo Mikoto.
„Bo Sasuke okazał się podstępnym draniem i obudził mnie w bardzo perwersyjny sposób?” – nie, to zdecydowanie nie zabrzmiałoby dobrze.
- Nie mogłem spać – mruknął więc, uznając tę odpowiedź za najbardziej dyplomatyczną. I nie miał bladego pojęcia, dlaczego Kushina tak bardzo się na nią ucieszyła. Zrobiła taką minę, jakby nagle Naruto powiedział, że ją niezmiernie kocha albo, co gorsza, że jest jego mamuśką.
Dziwny dzień, pomyślał.
Będzie jeszcze dziwniejszy – odpowiedziałby mu los, gdyby tylko umiał mówić, ale z racji tego, że nie umiał, Naruto będzie zmuszony o przewrotności dnia dzisiejszego sam się przekonać na własnej skórze.
- Naprawdę nie mogłeś spać? – zapytała jego matka jeszcze dla pewności, a Uzumaki znudzony kiwną głową. – Czułeś dziwny niepokój? Podniecenie? – pytała dalej.
Tak, podniecenie na pewno. Zwłaszcza, jeśli śpi się w jednym łóżku z Sasuke Uchihą. Wtedy podniecenie czuje się na każdym kroku.
- Po prostu wstałem trochę wcześniej niż zwykle, to naprawdę takie dziwne? – warknął poirytowany dziwnymi pytaniami swojej matki, która speszyła się nieco.
- Nie, skądże – zapewniła go gorliwie, na co Naruto westchnął ciężko.
- Idź zjeść śniadanie, później porozmawiamy – odprawiła go w końcu jego teściowa, a Kushina uśmiechnęła się w jego stronę miękko.
To będzie naprawdę cholernie dziwny dzień.

Przez następną resztę poranka Naruto nie natknął się już ani na matkę Sasuke, ani na swoją. Tego drania również nie widział, jednak to go nie dziwiło. Wielki snowboardowy mistrz musiał ustalać szczegóły dotyczące zbliżających się mistrzostw świata, które rozpoczną się już w połowie stycznia. I Naruto również na nie pojedzie, moi drodzy. Jako dyrektor kreatywny, jeśli wiecie, co mam na myśli.
Jednak Naruto nie mógł przyjąć tego zaszczytnego tytułu, dopóki Sasuke nie uzgodni wszystkich szczegółów dotyczących jego udziału na tej wielkiej imprezie ze swoimi sponsorami. A czekając na Uchihę, nasz surferski król postanowił umilić sobie czas flirtem z odwiedzającymi pensjonat uroczymi dziewczynami. Miał cholerną nadzieję, że jeśli ten drań wróci, zobaczy go otoczonego wianuszkiem kobiet. Wiecie, że kiedy Uchiha starał się ukryć zazdrość, był wtedy najseksowniejszy?
Niestety, fantazjowanie o Sasuke – wulkanie seksu, przerwało niespodziewane pojawienie się jego matki, która ponownie ucieszyła się na jego widok bardziej niż powinna. Naruto podejrzewał, że to pewnie ze względu na jego koleżanki, które miały utwierdzić ją w przekonaniu, że jej syn jednak śpi na kanapie w pokoju Uchihy.
Och, gdyby tylko znała prawdę, zszedłby z jej ust ten maślany uśmiech!
- Mogłabym porwać Naruto na chwilkę? – zapytała, podchodząc do nich i uśmiechając się porozumiewawczo do jego koleżanek.
- Nie wiem, czy go puścimy – zaśmiała się jakaś brunetka i złapała Naruto za rękę. Cóż, brunetki czy bruneci - wszyscy mają do niego słabość.
Ostatecznie jednak stado jego fanek zgodziło się na chwilę przerwy od super samca i Naruto mógł iść zobaczyć niesamowitą niespodziankę, jaką przygotowała dla niego jego matka. „Najlepszy prezent gwiazdkowy, jaki kiedykolwiek dostał” - jak mówiła podnieconym głosem.
Kushina zaprowadziła go do biblioteki, tej samej, w której grał w pokera z Uchihą.
- Naruto – powiedziała pompatycznym tonem, kładąc rękę na klamce – poznaj swojego ojca – dokończyła i zanim zszokowany Uzumaki zdążył zareagować, kobieta wepchnęła go do środka i zamknęła za nim drzwi, odcinając mu tym samym drogę ucieczki. Było wprawdzie jeszcze okno, ale przy nim, ktoś już stał.

Jasnowłosy mężczyzna odwrócił się do niego, kiedy tylko usłyszał trzask zamykanych drzwi. Jego szalenie niebieskie oczy piorunowały Naruto, który jednak nie odwrócił wzroku, odważnie patrząc na swojego ojca.
Chociaż był do niego niesamowicie podobny, trzeba przyznać, że Minato odznaczał się tego rodzaju nonszalancją, jakiej jego syn nigdy nie będzie posiadał.
Był nieco wyższy i szczuplejszy, jednak delikatnie rysujące się mięśnie pod jego białą, bawełnianą koszulą dodawały mu uroku. Podobnie zresztą, jak kilka zmarszczek pod oczami, które pogłębiły się, gdy tylko mężczyzna się uśmiechnął.
Naruto nie mógł oderwać wzroku od twarzy Minato. Była idealna, nawet jeśli odbiło się na niej delikatne piętno wieku. Uzumaki aż wstrzymał oddech. Odcień skóry jego ojca był bledszy od słonecznej opalenizny kalifornijskiego surfera, Minato posiadał również ostrzejsze rysy twarzy, jednak najważniejsze – nie miał sześciu cienkich blizn na policzkach. Nie miał żadnych blizn na twarzy.
Naruto przygryzł ze zdenerwowaniem wargę.
- Jesteś już prawie dorosły – odezwał się nagle Minato. Jego głos był dźwięczny i spokojny, jednak nie tak niski, jak ton głosu Sasuke.
- Jak widać – mruknął przez zaciśnięte gardło.
Może wydać się to dziwne, wręcz nienaturalne, ale nie cieszył się z tego spotkania. Nie chciał go poznać, uczucie ciekawości, jakiegoś rodzaju niepewności dotyczącej jego ojca zniknęło wraz z zamieszkaniem w poprawczaku. Nigdy nie interesowało go, czy był do niego podobny, czy mają wspólne cechy. Może był złym, skrzywionym psychicznie dzieckiem, ale nie chciał znać swoich rodziców, nie interesowało go to.
Rodzące się w nim uczucie wściekłości, potęgował obojętny, niemal chłodny wyraz twarzy Minato.
- Skąd masz te blizny na policzkach? – zapytał.
Uzumaki zaśmiał się cicho, mimowolnie przypominając sobie sytuację sprzed sześciu lat. Co miał powiedzieć swojemu ojcu? Że wpadł w złe towarzystwo, miał nieodpowiednich kumpli? A może powinien podkreślić to, że nie dał sobie w kasze dmuchać i stawił czoła grupie starszych od siebie chłopców, których pobił do nieprzytomności? Albo opowie o tym, jak ludzie patrzyli na niego, kiedy prawda wyszła na jaw?
Co miał powiedzieć swojemu ojcu? Co on powiedziałby, gdyby poznał prawdę? Byłby z niego dumny? Bo w relacji ojciec – syn chyba właśnie o to chodzi, prawda?
- Nieważne – burknął najbardziej nieprzyjemnym tonem, na jaki było go stać.
Wybitnie nie podobały mu się próby skompletowania jego rodziny. Najpierw Kushina, teraz Minato, za niedługo pozna babkę, dziadka i stryja. Znów będą jedną, wielką, szczęśliwą rodziną. Znów? O ironio!
- Kushina miała rację, że jesteś do mnie podobny.
Naruto zmarszczył brwi. Jego życie było wyjątkowo skomplikowane – znajomość z Uchihą, relacje pseudo-rodzinne z Kushiną i tęsknota za dawnym życiem, a teraz jeszcze jego ojciec. Czy Minato też będzie chciał się pobawić w półetatowego tatę?
- Nie wiedziałem, że cię znalazła – powiedział Namikaze, robiąc kilka kroków w stronę swojego syna. Ręce niedbale trzymał w kieszeniach, jednak podwinięte rękawy jego koszuli pozwoliły zobaczyć Naruto czarno-białe więzienne tatuaże zdobiące przedramienia Minato.
W swojej wyniosłej, nonszalanckiej pozie Namikaze miał w sobie coś z gangstera – co się zresztą dziwić, skoro siedział w więzieniu za napady na bank. Był swojego rodzaju zimnym draniem, jednak zupełnie innym niż Sasuke. Miał w sobie ten rodzaj okrucieństwa, którym nie dysponował Uchiha.
- Moją matkę znalazł Iruka, opiekun z poprawczaka i wysłał mnie tutaj – wytłumaczył, zakładając demonstracyjnie ręce na piersi i patrząc przeszywająco na swojego ojca. Mężczyzna uśmiechnął się kpiąco.
- Pewnie nie chcesz mieć z nami nic do czynienia.
Sposób w jaki to mówił, ton głosu i jego wyraz twarzy nie zdradzały żadnej skruchy.
Dopiero teraz, kiedy miał swojego ojca przed sobą, Naruto zaczął się zastanawiać, jak bardzo jest do niego podobny.
Bezwiednie pomyślał również o Sasuke, o tym, jak zareagowałby na Minato. Czy jego ojciec spodobałby się brunetowi w taki czysto erotyczny sposób? I pomijając różnicę wieku, Minato miał idealną twarz bez blizn, jak na nią Uchiha by patrzył? Czy spodobałaby się wyniosłość i nonszalancja Minato, której Naruto może mieć jedynie marny zalążek?
Uzumaki mimowolnie czuł się przy swoim ojcu jak jego gorsza kopia, jebana przystawka w formie krewetki przed daniem głównym – grubą rybą.
Minato Namikaze roztaczał wokół siebie dziwną aurę podporządkowania, w niezwykle subtelny sposób demonstrował swoją wyższość nad innymi. Przy nim magiczne sztuczki manipulowania otoczeniem Itachiego stawały się słabym żartem, a sam autor z roli nadwornego magika, spadał na miejsce marnej wróżki na telefon.
- Kushina kazała mi z tobą porozmawiać.
Naruto uśmiechnął się lekko. Jasne, a on przez chwilę myślał, że jego ojciec naprawdę ma ochotę go poznać.
Spojrzał tylko na swojego ojca i po prostu opuścił bibliotekę. Nie zwrócił żadnej uwagi na Kushinę, która stała pod drzwiami, z pewnością starając się podsłuchiwać, ale po jej minie stwierdził, że nie udało jej się wyłapać najmniejszego słowa z tego niezwykłego spotkania. Naruto minął ją bez słowa, nie odwracając się, kiedy kobieta zaczęła go wołać.
Od razu skierował się do pokoju Uchihy i zamknął drzwi na klucz. Trzęsącymi się dłońmi udało mu się wykręcić numer Sasuke.
- Chcę się z tobą pieprzyć.
- Mam teraz trening, Uzumaki.
- Nie obchodzi mnie, jak będziesz zmęczony, Uchiha. Kiedy wrócisz, będziemy się rżnąc jak jeszcze nigdy. Śpiesz się.


- Twój ojciec? – zapytał z zaskoczeniem Sasuke, patrząc na jasną czuprynę leżącą na jego torsie. Naruto wciąż był gorący i wilgotny od seksu, oddychał ciężko, wolnym, leniwym ruchem rozcierając spermę na brzuchu Uchihy. – Ten, który siedzi w więzieniu?
- Wyszedł na warunkowym – mruknął cicho Naruto, nienaturalnym głosem.
Arogancki, pewny siebie surfer zniknął, zastąpiony przez zagubionego faceta, chłopca, któremu kolejny raz życie dało w kość. Sasuke nie wiedział, jakim człowiekiem jest ojciec Uzumakiego, jednak jeszcze nigdy nie widział go tak podłamanego.
Naruto bez słowa ściągnął kajdanki z jego nadgarstków. Sasuke nie pytał, skąd chłopak je zdobył, to był w tym momencie ich najmniejszy problem.
- Jedyną bliską osobą była moja matka, więc przyjechał tutaj, do niej. Nie miał pojęcia, że ja również tutaj jestem, a ona… - wciągnął ze świstem powietrze do płuc, zaciskając mocniej pięści na kajdankach. – Moja matka zmusiła go, żeby ze mną porozmawiał.
Uchiha poczuł, jak Naruto ciężko przełyka ślinę, kiedy znów położył głowę na jego torsie. Wsunął palce w jasne kosmyki, przeczesując je powoli.
- Czemu ta suka chce stworzyć mi jakąś zasraną rodzinę?
Sasuke westchnął cicho, przymykając oczy. Co miał powiedzieć teraz Uzumakiemu? Że mu współczuje, że powinien się cieszyć, że poznał swoich rodziców czy raczej ich znienawidzić za to, co mu zrobili?
- Wiesz, jaki jestem do niego podobny? Z tym tylko wyjątkiem, że mój ojciec nie dysponuje bliznami na policzkach. – prychnął cicho, oddechem patrząc skórę Uchihy. – Był taki zaskoczony, kiedy zobaczył moje blizny. Pytał, skąd je mam. – Sasuke wyczuł, jak Naruto uśmiecha się, wargami niemal dotykając jego torsu. – On nie ma o niczym pojęcia, o niczym, kurwa.
- Ile jeszcze tutaj będzie?
- Nie wiem, chyba przez całe święta.
Sasuke zjechał dłonią do pośladka Uzumakiego, ściskając go lekko.
- Co robisz? – blondyn podniósł głowę zaskoczony.
Uchiha uśmiechnął się tylko i przewrócił chłopaka na plecy.
- Zostaniemy tutaj przez całe święta i będziemy się pieprzyć jak króliki. Przeczekamy całą burzę.
- Nie będę się przed nim chował! – zaprzeczył gwałtownie Naruto, marszcząc groźnie brwi.
- Jeśli wolisz, mogę cię zerżnąć przy nim.
Twarz Uzumakiego rozpogodziła się, jakby rzeczywiście rozważał takie rozwiązanie, po czym, tak jak wcześniej Uchiha, zajął się macaniem jego tyłka.


Kushina podała drżącymi rękami kolację do stołu. Jej mąż nie odzywał się do niej przez cały dzisiejszy dzień, a dokładnie od siódmej rano, odkąd poznał Minato i dowiedział się, że mężczyzna zatrzyma się w ich domu na całe święta. Oczywiście próbował protestować – jego autorytet tyranicznej głowy rodziny został wystawiony na próbę. Raz nawet uderzył Kushinę, jednak na jego nieszczęście zrobił to w nieodpowiednim momencie, bo do kuchni, w której rozmawiali, wszedł Minato. Ojczym Naruto w porównaniu z jego prawdziwym ojcem – odsiadka w więzieniu na coś się jednak przydaje - nie miał najmniejszych szans. Dopiero w konfrontacji z Minato Kushina zrozumiała, z jak słabym, tchórzliwym mężczyzną wzięła ślub. Namikaze nie stracił nic z dawnego uroku i nonszalancji. Zabójczej wręcz pewności siebie, która kobiecie tak imponowała. Znów poczuła się jak nastolatka do granic możliwości zakochana w najprzystojniejszym chłopaku w szkole.
Jej dzieci nie wiedziały, jak zachowywać się w obecności Minato, więc speszone zjadły szybko kolację i uciekły do swoich pokoi. Mąż Kushiny trzymał się dłużej na pokładzie, walcząc jeszcze o tytuł samca alfa, jednak po kilku uwagach Namikaze ostatecznie skapitulował, zostawiając swoją żonę i jej eks samych.
- Spotkałeś się z Naruto? – padło w końcu wyczekiwane pytanie. W południe, kiedy Naruto zdenerwowany wyszedł z biblioteki, stchórzyła. Nie miała odwagi czekać na Minato, uciekła. Siły na tę rozmowę gromadziła przez cały dzień, jednocześnie usilnie uciekając przed obecnością Namikaze, panicznie bojąc się zostać z nim sam na sam.
Dopiero teraz odważyła się zapytać o to, co ją tak bardzo interesowało.
- Nie sądziłem, że może być do mnie aż tak bardzo podobny.
- Prawda? – uśmiechnęła się lekko. – Z charakteru również jesteście do siebie podobni, macie identyczny temperament – zauważyła, biorąc porządny łyk czerwonego wina.
- Tak, nie pamiętam już, kto by mi tak pyskował, jak ten chłopak.
Kushina zaśmiała się lekko. Coś w jej środku skurczyło się na nazwanie Naruto ‘tym chłopakiem’, jednak nie dała po sobie nic poznać.
- Jak ci się podoba nasz syn? – zapytała, poważniejąc.
Panicznie bała się odpowiedzi na to pytanie. Wstrzymała ze zdenerwowania oddech, czując jednocześnie, jak serce łomoce jej przeraźliwie w piersi. Zacisnęła mocniej dłonie na kieliszku.
Dopiero po chwili zorientowała się, że Minato przygląda się jej z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Przygryzła wargę i już miała coś powiedzieć, gdy mężczyzna niespodziewanie wstał od stołu i uśmiechając się lekko, wymruczał ciche ‘dziękuję’. Bez odpowiedzi na jej pytanie, wyszedł z jadalni prosto do swojego małego pokoju na poddaszu, tego samego, w którym kiedyś mieszkał jego syn.


Sasuke w milczeniu patrzył na to, jak Naruto się męczy. Doskonale wiedział, że chłopak nieustannie myśli o swoim ojcu, że nie daje mu on spokoju. Uzumaki nie mógł poradzić sobie z buzującymi w nim emocjami, przezco jego rozdrażnienie osiągało już niebotycznie wysoki poziom, a to powoli zaczynało denerwować Sasuke. Uchiha postanowił odciągnął uwagę Naruto od ojca porządną dawką adrenaliny. Pokaże temu kretynowi, czym jest prawdziwy snowboardowy Freestyle, wprowadzi go na królewski Half Pipe.