sobota, 23 lipca 2011

Bom Bom! 38

ikuko, w tym rozdziale będzie ostateczne starcie z Orochimaru, chociaż znów pewnie zrobiłam w jego sprawie jakiś błąd ^-^ Uznajmy jednak, że Orochimaru jest niezwykle szalonym wężem, który jest naprawdę wyjątkowy, więc zasługuje na wyjątkowe traktowanie.
deedwarda, bystre z ciebie stworzenie ;)Ale refleksją o Lee i Sakurze to mnie zabiłaś, to było naprawdę głębokie i takie prawdziwe, wspaniałe!
Revira, to najwyższa kara jaką można dostać za gwałt, a z racji tego, że matka Sakury jest adwokatem, to długość wyroku nasuwa się samoistnie :)
alien, no, jeszcze trochę i BB się skończy, wtedy będzie pod górkę, bo będę musiała kombinować z nowymi opowiadaniami. Szczerze powiedziawszy to mnie też intryguje jak zrobię relacje Sasuke-Naruto, bo ona wciąż ewoluuje :D A Stupid Sakura Project oglądała, czyż ni nie nadaje się do takich artystycznych kreacji? Jego ciało jest do tego niemal przystosowane :D
Muroroa, mój nick to Koko. 'Sasuke "zrób mi loda, Uzumaki" Uchihy' - zabiło mnie to określenie, genialne! :D 'Naruto "sam se zrób loda, Uchiha" Uzumaki'm' brak mi słów no :D
Niebieska suszarka, Kushine i Mikoto mam akurat pod kontrolą, więc spoko :D
Ai, na miłość boską, słucham? Kpisz ze mnie? Jak podoba ci się wizja Sasuke i Naruto jako przyrodnich braci idź poczytać słodkie blogaski, na których autorki z zaangażowaniem piszą o takich relacjach. Bom bom z łaski swojej daj spokój.
shadowstar,jakoś nie jest mi specjalnie przykro, że straciłam w twoich oczach, kiedy Asuma stał się trenerem Sakury, wiesz?
Retsu, bardzo mi miło :)
Sake, o jej, aż mi kolana zmiękły jak zobaczyłam ten obrazek! Piękny! Dziękuję ślicznie ;*
Hibari, twoja analiza wgniotła mnie w ziemię, naprawdę. Aż zabrakło mi słów, nie wiem co powiedzieć, świetna interpretacja serio :D Kiedy pisałam BB nawet nie miałam pojęcia, że tacy chłopcy są, ale zgadzam się z tobą w stu procentach c: Powolny seks na pewno będzie, ale będę musiała tą scenę naprawdę dobrze przemyśleć :)Nie no, cholera! Wydało się!Ale tylko ty to zauważyłaś na szczęścię! Koko spokojnie ukrywa się za łatką męskiej, szowinistycznej świni i bum! Hibari odkrywa jej prawdziwe zamiary, nie może być! ;) Na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, że przemiana Sakury była zrobiona na złość wszystkim jej przesadnym antyfanką :D


Cieszę się, że większości spodobało się nowe oblicze Sakury, wszystkim pseudofanką Haruno dziękujemy.

Dzisiaj wyjeżdżam, więc spodziewajcie się następnego rozdziału trochę później niż normalnie.
Na forum sasunaru (adres w linkach) opublikowałam też one-shot, więc zainteresowanych serdecznie zapraszam.No to tak w ramach wyjazdu, żebyście mieli co czytać, dzisiejsze BB też nieco dłuższe niż normalnie :)


Wielkie podziękowania dla Kuroneko, która zbetowała rozdział przed moim wyjazdem :)



Jęk, ciche westchnienia i przyśpieszone, podniecone oddechy.
Naruto sapnął, kiedy zdecydowane, chłodne dłonie Uchihy dotknęły jego męskości. Zwinne palce nieśpiesznie gładziły wyprężonego, pulsującego penisa. Cholernie czarne, hipnotyzujące oczy patrzyły na Naruto z wyrazem zimnej satysfakcji, kiedy prężył się pod Uchihą, błagając o dotyk.
- Co chcesz, żebym teraz zrobił? – zapytał cicho Uchiha, wysuwając język z ust i gładząc nim prowokacyjnie swoją górną wargę.
- Weź go do ust – wysapał Naruto jednym tchem, przymykając z rozkoszy oczy. Przygryzł wargę w oczekiwaniu na przyjemność, która nie nadchodziła. Już miał coś powiedzieć, kiedy krzyknął niespodziewanie. – Co robisz, idioto! Nie liż mnie po nodze! – syknął z zaskoczeniem, otwierając oczy i patrząc z wyrzutem na Uchihe. Właśnie wtedy zderzył się z brutalną rzeczywistością. Zamiast snowboardowego mistrza wokół jego nogi zaciskało się bezwzględnie śliskie ciało wielkiego węża, a jego własny pyton stał gotowy do ataku pobudzony erotycznym snem, który właśnie przeżył Uzumaki. Na domiar złego, kiedy sięgał ręką by pozbyć się Orochimaru ze swojej nogi, drzwi otworzyły się gwałtownie a w progu stanął snowboardowy mistrz z wyrazem zimnej furii na twarzy.
- Sasuke! – krzyknął trochę bardziej entuzjastycznie niż wczorajszego wieczoru sobie zamierzył. Cała scena powrotu Uchihy do miasteczka w jego głowie wyglądała zresztą zupełnie inaczej. Naruto miał być wyniosły, ironiczny i nonszalancki, a teraz okazało się, że ponownie potrzebuje pomocy tego nadętego idioty!
Sasuke spojrzał na niego z zaskoczeniem. Kiedy jednak zobaczył Orochimaru owiniętego wokół nogi blondyna, jego minę można podpiąć pod wyraz: bezcenna. Naruto, gdyby sytuacja była nieco inna, na pewno by się teraz uśmiechnął i wspominał ją do końca swoich dni, kpiąc z niej w najlepsze. Ale to on był teraz w gorszym położeniu i kiedy tylko poczuł wzrok bruneta przesuwający się po jego ciele i zatrzymujący się na kolejnym drapieżnym gadzie, poczuł, jak niekontrolowanie oblewa się rumieńcem. Jeansy, których wczoraj nie ściągnął, dziwnym trafem były nieco zsunięte z jego bioder, tak, że jego pytona krępował jedynie delikatny materiał bielizny.
- Coś ty robił? – odezwał się w końcu Uchiha dziwnym, nieswoim głosem. Podszedł do nogi blondyna i dotknął opuszkami palców wyprężonej, lśniącej skóry Orochimaru.
- Zrób coś, do cholery, bo mi zaraz noga odpadnie! – warknął Naruto.
Sasuke westchnął ciężko.
- Jesteś cholernym idiotą, Uzumaki – oznajmił mu zimnym, złowrogim tonem, który nie zwiastował niczego dobrego. Cóż się dziwić, Naruto chyba wystarczająco sobie nagrabił, stąd wściekłość Sasuke. – Mam nadzieję, że się z nim nie zabawiałeś – spojrzał sugestywnie na jego krocze.
- Jak tak bardzo chcesz wiedzieć, to miałem mokry sen z tobą w roli głównej – warknął z frustracją, licząc na to, że może to udobrucha bruneta.
Sasuke prychnął tylko pogardliwie, podchodząc do jednej z szafek.
- Co za zbieg okoliczności – zaczął, grzebiąc w półce w poszukiwaniu czegoś, co jak Naruto miał nadzieję, miało go uratować. – Można powiedzieć, że Orochimaru zamknął ci laptopa.
Naruto przewrócił oczami. Oczywiście, mógł się domyślić, że za ostatni numer Uchiha będzie mścił się przez tysiąc nocy.
- Niestety nie dysponuję teraz pornosami, żeby pozbyć się konsekwencji erotycznych snów. A ty? – uśmiechnął się przebiegle, bezczelnie patrząc na tyłek Uchihy. – Włączyłeś sobie te pornosy, czy zabawiałeś się tradycyjnymi metodami, wyobrażając sobie mnie w bardzo niegrzecznych czynnościach?
Naruto doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego położenie nie zachęca do tego rodzaju żartów. Zdawał sobie sprawę, że takie postępowanie jest niebezpieczne, zwłaszcza, jeśli ma się do czynienia z Uchihą, ale nie mógł odmówić sobie nutki szaleństwa. Zupełnie tak, jakby wąż oplatający jego nogę nie dostarczał mu wyjątkowo dużo adrenaliny – szepnęła jakaś zbłąkana myśl.
Promienie słońca odbiły się od gładkiej, szarej powierzchni, a źrenice Naruto rozszerzyły się w przerażeniu.
Sasuke trzymał w ręku gruby, myśliwski nóż i zmierzał z nim w kierunku blondyna.
- Co robisz?
- A jak myślisz, kretynie? – syknął Uchiha, a para zimnych, czarnych oczu spiorunowała go wzrokiem.
Nie było dobrze, a można powiedzieć, że było wręcz beznadziejnie, cholernie, żałośnie źle. Naruto spiął się, kiedy Sasuke przybliżył nóż do jego skóry.
- Nie domknąłeś terrarium – zauważył, nawet nie patrząc w stronę szklanego pudła, który był domem tego przeklętego węża. Naruto zmarszczył brwi, może kiedy wrzucał kocią karmę do środka rzeczywiście nie zamknął przykrywki? Ale przecież niemożliwe, żeby taki wielki gad ot tak po prostu wypełzł na zewnątrz.
- Boli? – zapytał Uchiha, dotykając zesztywniałej nogi blondyna, która otulona w twarde jeansy była pewnie sina jak cholera.
- Nie, łaskocze! – syknął Naruto, jednak brunet zignorował jego błyskotliwy komentarz. Zamiast tego złapał za łeb Orochimaru i wpił w niego nóż.
- Cholera, co robisz?! – Szalenie niebieskie oczy Naruto zamieniły się teraz w dwa pokaźnej wielkości spodki kosmiczne. Ciemnobrunatna krew trysnęła malowniczo na prześcieradło. Sasuke ignorując przerażone krzyki blondyna, przecinał resztę ciała, skutkiem czego ucisk wielkiego gada zelżał.
Naruto odetchnął głośno.
- Zabiłeś go.
- Powinieneś się cieszyć, że nie owinął się wokół twojej szyi.
Oczywiście, Orochimaru ma skrzywiony system ataku na ofiarę, bo który wąż atakuje najpierw nogę?
Naruto stęknął cicho, podnosząc się do siadu i z obrzydzeniem ściągając rozwalone cielsko gada. Współczuje sprzątaczce, która będzie musiała sprzątać ten syf. Jakoś nie wyobrażał sobie, żeby Uchiha zajął się tym istnym polem bitwy osobiście.
- Pokaż – brunet podciągnął brudną nogawkę jeansów i skrzywił się lekko.

Następne dwie godziny były zlepkiem paniki, przerażenia i niecierpliwości. W szpitalu, do którego Mikoto niezwłocznie zarządziła im się udać, okazało się, że jedynym lekarstwem, na jakie Naruto może liczyć, była tubka łagodzącej maści. Orochimaru, stary drań nie miał już tej samej sprawności co kiedyś.
- Nie jest ci go szkoda? – zapytał w końcu Naruto, kiedy jechali samochodem z powrotem do pensjonatu.
- Kogo? – Sasuke nawet na niego nie spojrzał, co Uzumakiego wcale nie dziwiło. Uchiha postanowił ignorować go na wszystkie możliwe sposoby, jedynie od czasu do czasu racząc go jakimś pogardliwym komentarzem, jawnie manifestując swoją obojętność, która zaczęła się z chwilą minięcia potencjalnego zagrożenia. Z chwilą, w której okazało się, że Uzumaki jest prawie zdrowy jak ryba.
- Orochimaru. Zabiłeś go, żeby mnie ratować – powiedział Naruto, patrząc z zafascynowaniem na ręce Uchihy z wprawą przesuwające się po kierownicy.
- Nie liczę na żadne odznaczenia i honorowe ordery. W końcu zostawiłem przy życiu większego gada niż Orochmiaru.
- Hej! – Naruto zmarszczył groźnie brwi, jednak po chwili zastanowienia uśmiechnął się podstępnie. – Od zawsze wiedziałem, że masz słabość do mojego ogromnego pytona.
Uchiha prychnął, jednak w końcu również się uśmiechnął.
- Twój pyton ma tak samo skrzywiony instynkt jak Orochimaru. Nie licz, że wiesz, jak go używać.
- Czemu skrzywiony? - zapytał wesoło Naruto unosząc brwi. – Bo staje na twój widok?
Sasuke nic na to nie odpowiedział, uśmiechając się jedynie lekko, niezwykle kpiąco jak miał w zwyczaju, ale również niepokojąco i tajemniczo, co momentalnie zaalarmowało Uzumakiego. Ten drań coś kombinował! A raczej coś przed nim ukrywał, bo ta jego głupia uwaga, beznadziejne porównanie jego męskości do cholernego pytona, którego Uchiha hodował w pensjonacie, musiało przecież coś znaczyć.
Zmarszczył groźnie brwi, skoro zagrożenie minęło i jego noga jest już bezpieczna, Naruto może chyba z czystym sumieniem przystąpić do ofensywy. Kryptonim jego arcyważnej misji nosił tytuł: ‘Wracamy do punktu wyjścia, czyli Sasuke pokaż buźkę, zaraz dostaniesz lanie, a no i nie wyobrażaj sobie, że jesteśmy w jakimkolwiek związku’.
Uśmiechnął się groźnie i już miał uraczyć snowboardowego mistrza jakimś wyrafinowanym, niezwykle błyskotliwym komentarzem, kiedy Sasuke spojrzał na niego spod półprzymkniętych powiek w tak niesamowity sposób, że gdyby Naruto stał, na pewno ugięłyby się pod nim kolana, a jeśli nie byłby w bojowych zamiarach, na pewno stanęłoby mu również coś innego.
- No powiedz, kretynie, co ci niby nie pasuje w moim penisie! – syknął poirytowany druzgocącą nonszalancją, jaką wykazywał się każdy pierwiastek niezwykle seksownego ciała tego drania.
- Na pewno chcesz wiedzieć? – czarne oczy błysnęły złośliwie, kiedy na krótki moment, Uchiha spojrzał na Naruto zza kierownicy.
- Tylko nie mów, że nie podobał ci się w sobotni wieczór!
- Możesz mi wierzyć, że w niedzielny było dużo lepiej – mruknął Sasuke znudzonym, szokująco refleksyjnym głosem.
Naruto drgnął. Oczywiście, nie żeby tworzyli z tym draniem jakiś zasrany związek, nie nakładali na tą znajomość żadnego surrealistycznego motywu wierności i ślepego posłuszeństwa, ale pomimo wyzwolonych relacji jakie ich łączyły, Naruto na wyobrażenie Uchihy i wianuszka kobiet wokół niego, poczuł dziwne ukłucie gdzieś koło wyrostka robaczkowego. A przecież nie powinien tam nic czuć, prawda? W końcu sam w niedzielny wieczór zabawiał się równie brawurowo, co jego… kolega.
Warknął cicho, a szczątki jego dobrego humoru zostały zakopane pod grubą warstwą śniegu.
- Dla twojej informacji ja w niedzielę też nie próżnowałem – prychnął, wychodząc z samochodu. Żeby przypieczętować wagę swoich słów postanowił trzasnąć głośno drzwiami, co Sasuke po raz kolejny dzisiejszego dnia potraktował ze stoickim spokojem. Palant!
- Naprawdę? – Uchiha uśmiechnął się lekko, kiedy nieśpiesznie zmierzał w stronę pensjonatu.
- Oczywiście, nawet nie wiesz, jak się świetnie bawiłem! Z pewnością jeszcze nieraz to powtórzę.
- Z pewnością – zgodził się z nim Sasuke.
Naruto warknął cicho pod nosem, nie mogąc pozbyć się narastającego uczucia wściekłości, nieokiełznanej irytacji, która niespodziewanie w nim eksplodowała.


- Spokojnie – Sasuke uśmiechnął się, kiedy Uzumaki niespodziewanie przygwoździł go do ściany w wyludnionym korytarzu prowadzącym do pokoju bruneta. Szalenie niebieskie oczy lśniły od ślepej, niepohamowanej furii, którą blondyn aż emanował.
- Jesteś mój – warknął blondyn zachrypniętym, rozemocjonowanym głosem, mocniej napierając na Uchihe swoim ciałem. Zlekceważył całkowicie kamery czające się w rogu korytarza, wcześniej zlekceważył jakiegoś starszego mężczyznę, którego potrącił i nawet nie przeprosił, udało mu się nawet zlekceważyć samego Fugaku Uchihe czekającego w holu na swojego syna z wyrafinowanymi gratulacjami, jakie dla niego szykował. Uzumaki zlekceważył wszystko, żeby teraz przyprzeć Sasuke do muru i udowodnić mu swoją zaborczość, władzę, a przede wszystkim dać wyraz imponującej zazdrości, zazdrości tak wyraźnej, że aż uroczej.
Uchiha przygryzł lekko wargę, powstrzymując jeszcze szerszy uśmiech satysfakcji.
Ten kretyn trzymał go za poły kurtki, więc cała sytuacja z boku wyglądała jak starcie przyjaciół, rozwścieczonych kumpli, którzy muszą wyrównać rachunki.
- Naprawdę wydaje ci się, że jestem twój, idioto? – zapytał cicho, wibrującym, niskim głosem, w którym kryła się odpowiednia dawka jadu, złośliwości i nonszalancji, będąca w stanie wywołać jeszcze większy wybuch wściekłości u Uzumakiego.
Naturalnie się nie mylił. Momentalnie poczuł, jak zaciśnięte do granic możliwości pięści na jego ubraniu drżą przejmująco, a Naruto siłą woli powstrzymuje się przed zadaniem ciosu. Sasuke czując zbliżającą się katastrofę, a raczej mając ją w całej okazałości przed sobą, zaśmiał się prowokacyjnie.
- Jeśli ktokolwiek cię kiedykolwiek dotknie, to go zabiję, rozumiesz – wywarczał wprost w usta Sasuke, który zareagował niemal natychmiast. Odepchnął z całej siły Uzumakiego od siebie, tak, że zatoczył się w tył. Uderzenie Uchihy okazało się na tyle mocne, że chłopak wpadł na sąsiednią ścianę korytarza, zbyt zaskoczony niespodziewanym atakiem, by w porę zareagować.
- Jakiś ty zaborczy – zaczął, łapiąc blondyna za przód grubej bluzy i przyciskając do muru. Pochylił się nad nim, zmniejszając odległość między nimi do niepokojącego rozmiaru. Czuł przyśpieszony, nierówny oddech blondyna na ustach. – Chciałbyś poznać szczegóły niedzielnego wieczoru? – wyszeptał prosto do ucha Naruto, który szarpnął się mocno.
- Równie dobrze ja mógłbym ci opowiedzieć, jak się zabawiałem – usłyszał gniewną odpowiedź, którą zupełnie zignorował.
- Chcesz wiedzieć, jak moje urocze koleżanki mi obciągały? – kontynuował swoją wypowiedź, jeszcze mocniej przypierając Uzumakiego do ściany. – Jakie były ciasne i mokre, kiedy je pieprzyłem?
Wyczuł, jak Naruto przełyka ciężko ślinę, a jego ciało spina się.
- Jak jęczały, kiedy brałem je tak, jak jeszcze nikt inny ich nie wziął? – mruczał do jego ucha, czując, jak Uzumaki wypina biodra w jego stronę, ocierając się sugestywnie o jego rozporek.
- A ty… - wysapał nagle Naruto, łapiąc ze świstem powietrze do płuc. – Chciałbyś zobaczyć, jak dotykam ich miękkich, chętnych ciał? Jak rozkładają przede mną bezwstydnie nogi?
Sasuke poczuł, jak robi mu się gorąco na samo wyobrażenie Naruto w akcji. Odsunął się od niego gwałtownie, patrząc w jego błyszczące, oszałamiająco niebieskie oczy, w tym momencie pełne pragnienia, zaborcze i nieokiełznane. Dzikie.
Byli niecierpliwi i podenerwowani, gdy wpadli do pokoju Uchihy, w którym armia sprzątaczek wciąż usuwała pozostałości porannej batalii. Ostry, duszący zapach chemikaliów uderzył w nich, ostudzając nieco ich zapał, jednak ostatecznym katalizatorem pożądania okazała się postać jego matki, Mikoto, stojącej przy oknie i z chłodnym wyrazem twarzy nadzorującej pracę swoich pracownic. Spojrzała na nich, zaskoczona tak gwałtownym wejściem, jednak już po chwili na jej twarzy pojawił się delikatny, niemal subtelny uśmiech.
- Witajcie chłopcy, chciałabym z wami porozmawiać.

Jego matka zawsze piła krótko parzoną, miętową herbatę, kiedy była zdenerwowana, lub miała jakiś problem, z którym nie mogła zwrócić się do Fugaku. Wyciągała wtedy chińską, porcelanową zastawę, którą dostała w prezencie ślubnym od jakiegoś wuja. Sasuke nigdy nie interesowało od kogo dokładnie, ale teraz w gąszczu tajemnic o zagadkowym Madarze, naszła go myśl, że to mógł być prezent od niego.
- Nigdy nie byłam za hodowlą dzikich zwierząt – zaczęła w końcu, po długiej chwili milczenia. Patrzyła z dziwnym, niespotykanym wyrazem twarzy w wielkie okno, wychodzące na szczyty najwyższych gór otaczających zimowe miasteczko. Siedząc sztywno wyprostowana w wielkim fotelu wyglądała jak prawdziwa dama, idealnie pasując do eleganckiego wnętrza saloniku.
Kiedy usłyszał ciche chrupanie, spojrzał w bok, na siedzącego obok niego blondyna. Chłopak wpychał sobie właśnie kolejne ciastko do buzi, nie zważając na żadną z możliwych zasad dobrego wychowania. Okruszki sypały się radośnie na podłogę w parodii śniegu. Uzumaki pasował do scenerii arystokratycznych klimatów jak pięść do nosa.
- No co? – zapytał z pełnymi ustami, zaskoczony groźnym wzrokiem Uchihy. – Nie jadłem śniadania!
Sasuke westchnął ciężko, zdając sobie sprawę, że on sam w sportowej bluzie i spranych jeansach również nie zlewa się z tym wyrafinowanym tłem.
Mikoto spojrzała na blondyna z ciepłym, przyjaznym uśmiechem, po czym delikatnie odstawiła swoją filiżankę herbaty na niski stolik.
- Dlaczego spałeś w łóżku Sasuke?


Naruto poczuł, jak pyszne ciastko dosłownie staje mu w gardle. Zakrztusił się, z trudem łapiąc powietrze. Jego załzawione oczy z przerażeniem spojrzały na Uchihe, który uderzył go w plecy na tyle mocno, że ciastko o mało nie wyleciało z ust blondyna, ponownie na tacę ze słodkościami. Zabrał herbatę bruneta i upił kilka większych łyków. Sam niestety zdążył już obalić całą filiżankę miętowej herbaty.
- Ponieważ byłem na zawodach? – Sasuke sprytna bestia, odpowiedział pytaniem na pytanie, zupełnie opanowany i spokojny, nic nie podejrzewając. Oczywiście, jak miał niby podejrzewać, skoro Naruto nic mu jeszcze nie powiedział o rozmowie ich matek i dziwnej tajemnicy, jaką skrywają, a także o swoich domysłach. Och, cholera! A co, jeśli coś znalazła? W końcu w weekend dał się ponieść, naprawdę zaszalał, zwłaszcza w niedzielny wieczór, co jeśli się wygadał? Nie, oczywiście to absurdalne. Gdyby tak było, nie zaliczyłby namiętnego numerku z uroczymi turystkami, prawda?
Mikoto spojrzała na Naruto tak, że chłopak mimowolnie się speszył. Czuł się tak, jakby kobieta miała w oczach erotyczny rentgen i prześwietlała ciało Uzumakiego dowiadując się o wszystkich niegrzecznych przygodach, jakie Naruto przeżył, a w dużej mierze, których głównym bohaterem był jej syn.
- Musicie bardziej uważać – powiedziała w końcu cichym głosem.
- Na co?
- Jesteście nieuważni – uśmiechnęła się lekko, mrużąc oczy. – Wąż mógł zabić Naruto. A zresztą – przymknęła oczy, łapiąc za swój złoty wisiorek zdobiący jej szyję. – Ciesz się, Sasuke, że ta informacja nie przeciekła do mediów. Co by powiedzieli dziennikarze, gdyby wyszło na jaw, że wąż zaatakował przyjaciela śpiącego w twoim łóżku? A później dziennikarze dowiedzieliby się również o tym, że Naruto mieszka w twoim pokoju? Myślisz, że uwierzyliby w to, że śpi tylko na kanapie?
Mikoto odstawiła swoją porcelanową filiżankę na stolik, ukradła jedno ciastko z tacy i zostawiła chłopców z wyrazem dogłębnego zaskoczenia na twarzy.

Chociaż minęło już kilka dni od spektakularnego powrotu Sasuke z zawodów i jeszcze bardziej widowiskowego powitania snowboardowego króla w zimowym miasteczku nie tylko przez Uzumakiego, ale również jego rodzicielkę, Uchiha do teraz nie mógł uwierzyć, że jego matka wie.
Mikoto była zbyt bystrą i inteligentną kobietą, żeby powiedzieć coś takiego zupełnie nieświadomie, przecież nie zapraszałaby ich wtedy na prywatną herbatkę, prawda? Ona wiedziała, doskonale wiedziała co się dzieje między nim a Uzumakim, ale najbardziej szokujące było to, że ona pozwalała na istnienie tej więzi. Spokojnie ją zaakceptowała, przystała na nią tak, jakby to było coś zupełnie naturalnego, jakby zawsze się tego spodziewała.
Sasuke zaczął się już poważnie zastanawiać nad tym, czy jako mały chłopiec nie wykazywał jakichś skłonności, które mogły nakierować jego matkę na błędny trop. Bo w końcu nie był homoseksualistą, jakimś pieprzonym gejem, do cholery! Już to przerabiał, kiedy po raz pierwszy pieprzył się z Uzumakim. Naruto to Naruto, reszta ciot to zupełnie inna bajka.
Ale może…
Och, cholera! Przecież jako mały chłopiec nie przebierał się w kobiece ciuszki, ani nie bawił lalkami, nie udawał dziewczynki, ani nie oglądał się za chłopcami! Ona nie mogła wiedzieć ot tak! Może rzeczywiście byli nieuważni? Może kiedyś usłyszała, jak się kochają? Albo widziała ich obściskujących się gdzieś w kącie? A jeśli wiedziała, co wydarzyło się w gabinecie Fugaku?
Sasuke nie mógł przestać się zastanawiać, gdzie popełnili błąd. I nie wiedzieć czemu najbardziej niepokoiło go to, że Mikoto zareagowała tak łagodnie. Naprawdę czułby się dużo spokojniej, gdyby jego matka przeklęła go i posłała do diabła, gdzieś w okolice czeluści piekieł. Bo to byłaby naturalna reakcja. Chyba.
- Nie myśl już tyle – usłyszał znajomy głos, a zaraz potem poczuł miękkie wargi całujące go w nieogolony jeszcze policzek. Aktualnie siedział nad książkami, przygotowując się do semestralnego sprawdzianu z matematyki, który musiał zdać przed kolejnymi zawodami.
- Ty w ogóle nie myślisz – mruknął ponuro, nawiązując do fatalnych, naprawdę żenujących ocen Uzumakiego. Chłopak najgorszej radził sobie z francuskim, ale w ogóle zdawał się nie dostrzegać powagi sytuacji.
- Jakoś mi to nie przeszkadza – wzruszył tylko ramionami, uśmiechając się radośnie. – Tobie też nie. Zwłaszcza, kiedy myślę o twoim penisie, kiedy mnie pieprzysz – mruknął mu do ucha zachrypniętym, niskim i niezwykle seksownym głosem, po czym jego bezczelne dłonie zakradły się na krocze Uchihy, zaczynając je masować powolnymi ruchami.
- Odwal się, jestem zajęty – mruknął, z bólem serca odpychając zwinne dłonie Uzumakiego.
- Sasuke? – usłyszał ponownie seksowny głos i zacisnął z determinacją usta. Zaczął usilnie myśleć o zasadach algebraicznych i skomplikowanych porządkowych. – Postawił ci ktoś kiedyś pałę z matematyki? – ponownie poczuł ciepłe, duże dłonie gładzące tym razem jego brzuch i bezwstydnie zakradające się pod koszulkę. Kiedy paznokcie Uzumakiego zahaczyły o sutki, usilnie starał się przypomnieć wszystkie wzory geometryczne jakie znał. – Weź mnie na tym cholernym podręczniku od francuskiego. To będzie najlepsze zaliczenie w moim życiu – nie mogąc przypomnieć sobie wzoru na pole trójkąta, który kojarzył mu się bardzo jednoznacznie, postanowił w akcie prawdziwej desperacji przećwiczyć w pamięci tabliczkę mnożenia.

Ostatecznie jednak tabliczkę mnożenia trafił szlag, kiedy Naruto wziął się ambitnie za stawianie Sasuke pały. I koniec końców przygotowania do testu z matematyki skończyły się gorącym, namiętnym seksem na biurku zawalonym książkami.
Chociaż nie myślcie, że chłopcy znów wrócili do dawnej relacji przypominającej pseudo-małżeństwo. Od powrotu Sasuke zaczęli odbudowywać dawną więź opierającą się na czystej złośliwości, niemal wrogości względem siebie. Dwa razy mocnej pracowali nad tym, żeby sobie dopiec, udowodnić temu drugiemu, że jest się od niego lepszym. Osiągnęli nieprzyzwoicie wysoki poziom w robieniu sobie na złość, a ich kreatywność pod tym względem stała się w zimowym miasteczku niemal legendarna. Dzięki temu spektakularnemu zachowaniu „wróg na celowniku”, mogli również odwrócić uwagę od swojego namiętnego romansu, który swoją drogą stał się jeszcze bardziej ognisty niż wcześniej.
Sasuke trzy razy mocniej kopał w łóżko śpiącego Naruto, budząc go tym samym z jeszcze większą finezyjną brutalnością. Uzumaki oczywiście nie pozostawał dłuższy, bezwzględnie wykorzystując przeciwko Sasuke krępujące informacje z dzieciństwa, jakie zdobywał od swojego tajnego źródła informacji – cholernego Itachiego, który nie dość, że pomagał Naruto w zrobieniu Sasuke na złość, to jeszcze go w tym dopingował! Ale niech nikt nie pomyśli, że snowboardowy mistrz pozostawał pod tym względem daleko w tyle. To on był w końcu królem zimowego miasteczka. Bezwzględnie wykorzystywał do dręczenia Naruto nie tylko Kibę, ale również Lee. Rock stał się ostatnio doskonałym materiałem wybuchowym, który idealnie rujnował stoicki spokój Uzumakiego.

- Zejdź mi z drogi! – krzyknął Kiba wyniosłym głosem, odpychając Naruto na szkolne szafki. Blondyn spojrzał na niego zszokowany, jednak nie trzeba było długo czekać na jego reakcję. W jednej chwili powalił Inuzukę na ziemię i kolejny raz w ciągu ostatnich dni wyperswadował szatynowi za pomocą pięści to, że komuś takiemu jak Naruto Uzumaki nie można kazać zejść z drogi. Jednak bez względu na to, ile razy blondyn starał się w dosłownym znaczeniu tego słowa wybić z jego głowy te poglądy, Inuzuka jeszcze bardziej się do nich przekonywał i niczym chrześcijanie w starożytnym Rzymie zawzięcie walczył o słuszność swoich idei. Do ruchu oporu mającego zniszczyć postać Uzumakiego zaliczał się również Lee, który z zaangażowaniem i niezłomnością, ile sił w jego wątłych ramionach, starał się pokazać Uzumakiemu gdzie raki zimują. Niestety biorąc pod uwagę gabaryty Naruto i chłopięcą sylwetkę Lee wynik tej batalii był powszechnie znany. Znała go również Tsunade, która interweniowała za każdym razem i dziwnym trafem to ‘Zwolennicy świata bez Uzumakiego’ dostawali największe manto. Dzięki temu Naruto za każdym razem wychodził niemal bez szwanku.
- Myślisz, że nie wiem, że to twoja sprawka? – mruknął któregoś razu, kiedy ponownie wrócił z gabinetu Tsunade. Sasuke spojrzał na niego z wyrazem największego zaskoczenia, na jakie było go stać.
- Nie wiem, o czym mówisz – skłamał gładko, siłą woli powstrzymując się od złośliwego uśmiechu, widząc czerwoną plamę z soku wiśniowego na idealnie białej bluzie blondyna.
- Ten cholerny Inuzuka mnie jeszcze popamięta – ściszył złowrogo głos, pochylając się w stronę Uchihy. – I chcę, żebyś wiedział, że kiedy mu coś zrobię, to ty będziesz miał go na sumieniu.
- Grozisz mi? – Sasuke uniósł z niedowierzaniem brwi. – Proszę cię, Naruto.
- Przygotuj się na kontruderzenie – wywarczał z bojowym błyskiem w oku, nie zwracając uwagi na kpiący uśmieszek Uchihy. – Itachi już wymyślił coś niesamowitego – ostrzegł go.
- Więc czekam na to z niecierpliwością – Sasuke uśmiechnął się czarująco, a jego dłoń musnęła rękę blondyna, tylko po to, żeby pięć minut później, zamknięci w męskiej toalecie, zaczęli obmacywać się szaleńczo. Opuścili ostatnią lekcję, darując sobie tym samym fascynujący wykład z biologii o życiu drapieżników na sawannie. W końcu każdego dnia przekonywali się, jak trudno jest żyć z dzikim, wielkim i nieprzewidywalnym kotem.


W naszej górskiej mieścinie zima rozszalała się na całego. Naruto po raz pierwszy w życiu widział takie ilości śniegu, po raz pierwszy również doświadczył tak zatrważająco niskich temperatur, dlatego Sasuke, chcąc nie chcąc, musiał go częściej rozpalać na bardzo różne sposoby. Czasami, jak już wiecie, było to zwykłe podnoszenie ciśnienia jakąś sympatyczną, niezwykle wyrafinowaną złośliwością, a innym razem chłopcy zabawiali się w bardziej przyjemny sposób. Ani jeden, ani drugi nie narzekał w tej kwestii i z niesłabnącym entuzjazmem podejmowali nowe próby ogrzania zziębniętego ciała Naruto. Sasuke bywał o wiele bardziej pomocny niż zazwyczaj, wykazując się niemal nadgorliwością.
Wielkie kopy świeżego puchu zachęcały nie tylko do namiętnego baraszkowania w pościeli. Były też doskonałą możliwością na kolejną dawkę śmiercionośnego ‘Uzumakiego na desce’. Stoki stały przed chłopcami otworem i Naruto znów mógł uczyć się od mistrza. Oczywiście kilka lekcji u Uchihy wystarczyło, żeby móc jeździć na zadowalającym poziomie, nie stanowiąc już niebezpieczeństwa na stoku, no przynajmniej teoretycznie, bo w praktyce Naruto wciąż pozostawał kamikadze zimowego królestwa – szalonym, nieokiełznanym i tylko czasami nie potrafiącym złapać krawędzi deski, skutkiem czego zaliczał spektakularne upadki.
- Ja nie rozumiem, jak mogłeś dać mu tę deskę! – krzyknął za którymś razem Kiba, patrząc z niesmakiem na uroczą wywrotkę Naruto. – Ona jest snowboardową relikwią! Ludzie zabiliby się dla niej, a ten skończony idiota ją bezcześci!
Naruto leżąc na śniegu, odchylił głowę w tył, żeby zobaczyć stojącą nieco wyżej bandę Uchihy. Sasuke z wyrazem chłodnej obojętności obserwował poczynania blondyna.
- Zamknij się Kiba – mruknął jedynie znudzonym głosem, który Naruto ledwo dosłyszał w zgiełku panującym na stoku.
- Ja również nie mogę zrozumieć, jak mogłeś dać mu deskę, na której wygrałeś pierwsze zawody i zostałeś okrzyknięty największą nadzieją Ameryki. Ta deska, jest jak trofeum – wtrącił się spokojnie Neji, uśmiechając się lekko w stronę blondyna. Naruto z zaskoczeniem spojrzał na Hyuugę. W uśmiechu tego drania nie było ani złośliwości, ani kpiny. Było w nim za to niepokojąco duże stężenie przyjaznych emocji, które niemal wgniotły Naruto w śnieg.
Neji coś kombinował, planował coś naprawdę szatańskiego. Może jest w trakcie opracowywania jakiegoś genialnego planu, który ominie ochronę Uchihy i w końcu Hyuudze uda się dokonać zamachu na życie Naruto? Przecież ten stary drań zawsze o tym marzył, prawda?
Naruto westchnął ciężko, przymykając oczy. Nigdy nie będzie chyba mógł spokojnie odpocząć w tej górskiej mieścinie. Wciąż jest atakowany ze wszystkich stron i ciągle musi stawiać czoła niebezpieczeństwu. Czuł się jak bohater filmów sensacyjnych. Z jednej strony musiał ratować skórę przed wściekłym, zbzikowanym gadem chcącym udusić jego nogę tylko po to, żeby stawić czoła diabolicznemu przyjacielowi Sasuke, który ukrywał swoje mordercze zamiary pod przyjaznym, serdecznym uśmiechem.
- Naprawdę dałeś mi deskę z twoich pierwszych zawodów? – zapytał w końcu Uchihę, kiedy zostali sami. Reszta ferajny nie mogąc już patrzeć na wygibasy Uzumakiego postanowiła zjechać na dół i nie czekać na nich przy kolejnym wyjeżdżaniu pod górę. Dlatego też chłopcy mieli dobre dwadzieścia minut prywatności.
- Mniejszej nie miałem, konusie – obraził go Uchiha, złośliwie naciągając mu czapkę na oczy.
- Jesteśmy prawie tego samego wzrostu – mruknął gniewanie Naruto, odpychając od siebie bruneta.
- Na innych deskach byś sobie nie poradził, możesz mi wierzyć.
Naruto prychnął jedynie w odpowiedzi, jednak mimowolnie uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Poczekaj, aż ja zacznę cię uczyć surfingu – mruknął, przytulając się lekko do pleców tego drania. – To będzie cholernie dobre – uśmiechnął się lekko w szyję Uchihy, kompletnie ignorując fakt, że z boku ta pozycja może wyglądać naprawdę dziwnie. – Chciałbym zobaczyć cię w oceanie, wiesz? – mruknął, uśmiechając się lekko do obrazu Uchihy wynurzającego się niczym Afrodyta z wodnej piany. Nie miał wątpliwości, że byłby to niesamowicie seksowny widok. – Nauczyłbym cię łapać fale, pokazałbym, na czym polega prawdziwy sport. A wiesz, co byłoby najlepsze? To, że nie umiałbyś złapać równowagi na tej desce, bo ten cholerny snowboard nawet nie umywa się do surfingu. Ale pokochałbyś to, mówię ci.
- Po moim trupie – Sasuke najwyraźniej nie podzielał wizji blondyna. Co jak co, ale snowboardowemu mistrzowi nie przystoi chyba pluskanie się w wodzie, prawda? W końcu on jest królem gór, Naruto może się tam bawić w małą syrenkę, ale on nie zamierzał nawet udawać, że ma na to jakąkolwiek ochotę.
- Nawet, jeśli później moglibyśmy się kochać w oceanie?
No dobrze, Sasuke poświęci się dla wyższego dobra.

Grudzień niósł za sobą niespodziewane powroty. Wróciła Sakura z rekonwalescencji, wrócił Itachi z europejskiej delegacji, wrócił nawet Sasuke z zawodów, co również było punktem zwrotnym w relacjach chłopców.
Najważniejszy jednak powrót dopiero ich czekał. Nikt nie mógł go również przewidzieć.
W zimowym miasteczku zjawił się ktoś, kogo nikt się nie spodziewał. Przyszedł wraz z duchem nadchodzących świąt, tydzień przed Wigilią Bożego Narodzenia.

Głośny, irytujący dźwięk dzwonka rozdarł nocną ciszę, budząc zaspanych domowników. Pani domu zwlekła się z łóżka i z niepokojem pobiegła otworzyć drzwi, martwiąc się, że stało się coś niedobrego. I oczywiście miała rację.
Kiedy je otworzyła, zobaczyła wysokiego, jasnowłosego, a przede wszystkim niezwykle przystojnego mężczyznę, o pociągłej, szczupłej twarzy, szalenie niebieskich, urzekających oczach i wąskich, męskich ustach.
Kobieta krzyknęła z przerażenia, niegrzecznie eksponując swój strach i zszokowanie względem wizyty niespodziewanego gościa.
W progu drzwi stał Minato Namikaze.

czwartek, 7 lipca 2011

Bom Bom! 37

ikuko, tak, nigdy nie miałam węża xD Wprawdzie trochę czytałam o ich karmieniu jak pisałam rozdział, ale kurcze, trochę mi te prawdziwe informacje nie pasują do fabuły, bo jak Oro jest takim naprawdę dużym wężem to też mu 1 szczur starszy na tydzien? :(
Sake, oglądałam, oglądałam Qafa :) Coś w tym jest, chociaż nie inspirowałam się tym pisząc o ich nienawiści, bo w sumie moi chłopcy trochę się różnią od Justina, czy Briana, ale oczywiście to coś głębszego niż wzajemna nienawiść :) I wiesz, naprawdę trafne spostrzeżenie o uczuciowości Sasuke, chociaż sama nie miałam o tym pojęcia, ale jak już zaczęłam się nad tym głębiej zastanawiać, to to jest rzeczywiście prawdą. W bb Sasuke ma normalną przeszłość, a Naruto nie, więc to Uzumaki pozostaje większym emocjonalny autyzm, pomimo ich kanoniczności i wszystkich innych czynników. Zgadzam się z tobą całkowicie w 2cz. Refuge sama pogubiłam się w tych cholernych zagadkach, niedomówieniach i tajemnicach xD
Jumii, w ostatnim komentarzu mówiłaś o ich osobowościowym marysuizmie: o tym, że zawsze wiedzą co powiedzieć, etc. dlatego w tej kwestii ich bronie, bo oni nie są zlepkiem idealnego macho :)Z tą pięścią to takie żartobliwe było :) Chociaż podczas bójki, zwłaszcza, jeśli ktoś lubi się bić, wyzwala się adrenalina i burza innych hormonów, które przy podnieceniu również się uaktywniają.
Daimon, nie wiem jak jest, ale chyba w latach młodości Iruki i Kakashiego pobór do wojska był obowiązkowy, ale do wątku Kakairu mnie nie zmuszaj, bo nie lubię ani jednego, ani drugiego :D Jeśli chodzi zaś o wątek z wojną to rozwijać go raczej nie będę, wyjaśnię tylko nieścisłości. A ogólnie postać Itachiego prowadzę bardzo niepewnie, trochę się jej boję, bo dla mnie jest chyba najtrudniejsza. Dobry Itachi to naprawdę mistrzostwo świata moim zdaniem.
Niebieska suszarka, zabiłaś mnie opisem twórczości Lampiry, to było po prostu zabójcze, lemoniada najlepsza, a mało nie zadławiłam się wtedy herbatą, którą piłam, jak to przeczytałam xD Ja też jak zaczynałam swoją przygodę Lampiry, uważałam ją za najlepszą w sieci :D Ale krótko, bo później znalazłam opowiadania Lloyda(bardzo podobny styl -kawai yaoi), które bardziej mi się podobały. Chociaż muszę przyznać, że nie lubię takiego dziubdziania, nawet jak tekst jest dobrze napisany - wszelka ckliwość i romantyzm mnie odpycha, bo jakbym chciała poczytać o czymś takim sięgnęłabym po harlekin. Kurczę, powiem ci, że dużo mi jeszcze brakuje do stylu, który chciałabym mieć, bo mam wrażenie, że ten mój styl jest taki trochę chwiejny, nie trzyma jednego poziomu :c A jak się siedzi na piętach i później się wstaje, to wtedy nie unosi się na kolanach? Chociaż kontekst zdania był pewnie inny znając mnie :D Nie śmiej się z tej kuli :( Nikt nie oglądał 'Maski', tam Jim Carey właśnie tak złapał nabój! :D Wątek surferski rozwinie się po 40 rozdziale.
Ashia, z góry mówię, że w bb nie będzie aż takiego romantyzmu, bo ja w czymś takim się po prostu duszę.
Eve949, jeśli chodzi o paczkę, to ona chyba się kompletnie rozleciała - Neji nazwijmy na razie postronnym obserwatorem, Lee po stronie Sakury, od której też zależą dalsze stosunki z Naruto, więc Kiba nie jest już tak 'chroniony' jak kiedyś. A jeśli chodzi o motyw surfingu, to mam super asa w rękawie ;)
Hibari, jeśli chodzi o styl pisania, to teraz przynajmniej czuję, że panuję nad akcją, nie dzieje się to, co oborze w Refuge, dlatego dużo lepiej mi się teraz również pisze :) ale cieszę się, że jakoś tam się rozwijam, a nie stoję w miejscu :) haha! o boże! a ja się zastanawiałam nad tym 'rozkiszony' xD ale nie ma co, wujek Google wie w końcu lepiej ;D Sasuke jest bardziej poważny w tym co robi? Ale w jakim sensie, bo nie czaję za bardzo :D o kurde! a wiesz, dobry pomysł z tą piosenką Rihany xD zajebisty :D Ja też bardzo lubię w takiej tonacji rozdziały, ostatnio czytałam właśnie takie drarry i przekopiowałam jego styl właśnie do bb :D ale niestety chyba nie będę mogła go utrzymać przez cały czas, bo najzwyklej w świecie nie umiem :(
Mururoa, to bardzo dobry pomysł z powolnym, spokojnym stosunkiem! Na pewno go zastosuję! :) dziękuję za podpowiedź.
Wookie, o kurde! :D nie no z tym wątkiem snowboardowym to mnie zagięłaś, ale powiem, że snowboard wyszedł jakoś tak spontanicznie, bo najpierw miał być surfing :D Jeśli chodzi o parkuor to wiem, że w sieci jest jakieś opowiadanie sasunaru z tą tematyką, jednak nie czytałam go :) jest ono pomieszane z tańcem, a moim zdaniem albo jedno, alb drugie, bo to dwa osobne bieguny są i nie można o dwóch tak rozległych wątkach pisać jednocześnie, takie jest moje zdanie :)Oj, nie kuś, nie kuś z tymi akrobatami, bo to bardzo kuszący koncept jest :D Jak czytałam o cekinowych strojach to aż wyobraziłam sobie takiego Sasuke w takim kostiumie :D zielonej szkoły nie będzie, ale mam nadzieję, że to co wymyśliłam, będzie równie ekscytujące jeśli chodzi o wątek surfingu :D Haha! chciałam zrobić wątek trójkąta miłosnego! wy nie chcieliście :D ale jeszcze pomyślę coś w tej kwestii.
Revira, tak, w takich bom bomowych klimatach czuję się naprawdę dobrze, dużo łatwiej mi się w nich pisze, no i mam do nich sentyment :D o! to jakbym czegoś nie wiedziała, będę mogła liczyć na radę? :)i naturalnie, wszystkie planowane opowiadania będą sasunarutowe. Chciałabym, żeby BB mial 50 rozdziałów, ale nie wiem, czy tyle mi akurat wyjdzie :) Nie mam szczegółowo rozdział do rozdziału rozplanowanej akcji.

Poprzedni rozdział był mi naprawdę potrzebny, wróciłam do 'korzeni' Bom Bom - aktu nienawiści, który w końcu zbudował relację chłopców :) Ostatnio zrobiło się trochę za słodko.
Aktualny rozdział trochę gorszy od poprzedniego, bo nie miałam za bardzo nastroju na zabawne treści, ale następny postaram się, żeby był lepszy, no i będzie w nim trochę więcej akcji :)
Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze.

rozdział betowała niezawodna Kuroneko :)

Ostatni dzień bez Uchihy Naruto spędził bardzo intensywnie. Zarówno początek, jak i koniec niedzieli – a tym samym i poranny poniedziałek, był pasmem przyczynowo-skutkowych porażek, podczas których Uzumaki zgłębił swoją wiedzę na zadziwiająco wielu obszarach.
Równo o godzinie dwunastej w południe zjawił się na lodowisku w zimowym miasteczku. Zawitałby tam dużo wcześniej, jednak po wczorajszych dewiacjach, jakie wyprawiał z Uchihą, obudził się dopiero krótko przed południem. A z racji tego, że żaden próżny snowboardzista nie kopał w jego łóżko, nie krzyczał mu do ucha, czy brutalnie nie ściągał z niego kołdry – mógł rozkoszować się spokojnym snem przez maksymalnie długi czas.
Teraz, wypoczęty, w pełni sił i młodzieńczego wigoru, mógł stawić czoła przeciwnościom losu. Właśnie dlatego zmusił się do przyjścia pod wielkie drzwi niemniej dużego lodowiska, na którym wcześniej został brutalnie pobity przez zgraję wieprzy, z umiarkowanym skutkiem udających hokeistów. Teraz odbywał się na nim trening przyszłej pary olimpijskich gołąbków – Sakury Haruno i Rocka Lee.
Naruto wiedział, że pojawienie się na lodowisku równało się wejściu do jaskini lwa, z tą tylko różnicą, że to on będzie tam najgroźniejszym drapieżnikiem. No dobrze, może i była to przesadna pewność siebie, ale czy Naruto nie zasługiwał na miano króla zwierząt? Zwłaszcza w tym miasteczku?
Zignorował jakąś irytującą myśl, że to jednak Sasuke Uchiha zasługuje na ten znamienity tytuł. W końcu to Naruto walczył z całym miasteczkiem, czyli miał wystarczająco dużo siły, jak na króla zwierząt przystało. No i poza tym, to on zdetronizował lokalną księżniczkę z różowego tronu, a to już chyba zasługuje na jakiś order, prawda? A jeśli te argumenty wciąż są za słabe, pora na cięższą artylerię. Bo to on zdominował Sasuke – biedny Uchiha nie raz już się przekonał, jaki Naruto potrafi być drapieżny. A szczególnie wtedy, kiedy Uzumaki pozbawił jego tyłka niewinności. To zdecydowanie zasługiwało na co najmniej tytuł szlachecki.
Z uczuciem niekwestionowanej wielkości otworzył drzwi lodowiska, wchodząc majestatycznym krokiem do środka.
Wielka hala otaczała idealnie białą taflę lodu, po której aktualnie sunął z gracją flaminga Rock Lee. Echo łyżew uderzających o lód i krzyki trenera wypełniały przestrzeń na bezludnych teraz trybunach. Naruto stał na samym szczycie, w ostatnim rzędzie, z którego nie było widać fragmentu lodowiska. Dlatego też, dopiero kiedy wszedł kilka rzędów niżej, zobaczył Sakurę stojącą przy półściance i rozmawiającą z jakąś kobietą, która bez wątpienia była ich trenerką, bo kiedy tylko Lee niekontrolowanie potknął się na lodzie, cudem utrzymując równowagę, ona wykrzyczała pod jego adresem kilka barwnych epitetów. Naruto uśmiechnął się do siebie lekko, były to naprawdę ładne określenia, w sam raz pasujące do Rocka, i grzechem byłoby nie wykorzystać ich w przyszłości.
Przyszłe gwiazdy łyżwiarstwa zdawały się go nie zauważać, i kiedy Lee kręcił malownicze piruety, a Sakura zaczynała właśnie swoją rozgrzewkę, Naruto usiadł w pierwszym rzędzie, przyglądając się ich treningowi.
Haruno, tak jak mówił Sasuke, miała zadatki na sportową gwiazdę. Poruszała się z gracją, lekko i płynnie sunąc po lodzie. Nie wykonywała żadnych gwałtownych, czy niepotrzebnych ruchów. A kiedy z miażdżącą szybkością obracała się wokół własnej osi, Naruto poczuł, jak jego żołądek zaciska się nieprzyjemnie. To uczucie szybko jednak minęło, gdy dziewczyna wygięła się ponętnie, unosząc jedną nogę wysoko w górę. Gdyby Uzumaki wiedział, że Sakura jest taka giętka, może pomyślałby o uwiedzeniu jej w halloweenowy wieczór?
Nie, oczywiście, że nie. Wstyd się przyznać, ale kiedy nie ma przy nim Uchihy, zaczynał chyba myśleć fiutem.
- Kim jesteś? – usłyszał nagle męski, szorstki głos za sobą. Spojrzał w tył i pierwszym, co rzuciło mu się w oczy była do połowy wypalona fajka. Zaraz potem zobaczył czarną bródkę pasem ciągnącą się aż do imponujących baków. – To zamknięty trening, nie wolno ci tutaj przebywać – warknął mężczyzna nieprzyjaznym tonem i podszedł o krok bliżej Uzumakiego.
Myśli Naruto dzisiejszego dnia śmigały jak oszalałe, dlatego też kolejna irytująca refleksja dotyczyła króla zwierząt. Wszedł tutaj z przekonaniem, że to on będzie samcem alfa, zapominając tym samym, że życie potrafi czasem zaskakiwać. Jeszcze się okaże, że Uchiha wcale nie chce być potężnym i władczym lwem, a woli bardziej pasującą do niego rolę tajemniczego i równie nieprzewidywalnego tygrysa syberyjskiego.
- Mam cię stąd wyprowadzić siłą, pytam, do cholery, kim jesteś, gówniarzu! – powtórzył pytanie, a papieros w jego ustach wygiął się niebezpiecznie, jakby zaraz miał się złamać. Naruto uśmiechnął się do siebie lekko. Pamiętacie, że dzisiaj był w doskonałym humorze – pełen energii i młodzieńczego wigoru? Najwyższa pora go wykorzystać.
- Jestem chłopakiem, którego Sakura oskarżyła o gwałt, mówi to panu coś? – zapytał najgrzeczniej jak umiał i równie kulturalnie starał się nie okazywać satysfakcji na widok miny nieznajomego mężczyzny, która bez dwóch zdań była bezcenna. I kto tu jest królem zwierząt?
- Przerwa! – krzyknął facet mocnym głosem, a kiedy Sakura spojrzała w jego stronę, skinął na nią ręką. Naruto widział, jak w zielonych oczach Haruno pojawia się przerażenie. Przygryzła zdenerwowana wargę i podjechała do krawędzi lodowiska, czekając, aż Uzumaki do niej podejdzie. Całe szczęście wniebowzięty Lee był zbyt zaabsorbowany szaleńczymi piruetami, które kręcił, żeby zobaczyć, co się dzieje.
- Naruto?
- Cieszę się, że zapamiętałaś, jak mam na imię. Aż mi się cieplej na sercu zrobiło z tego powodu – uśmiechnął się do niej lekko, kątem oka widząc, jak tajemniczy facet odchodzi, co chwila obracając się jednak i patrząc na blondyna nieufnie. A może tak patrzył na Sakurę?
- Po co przyszedłeś? – zapytała niepewnie, ignorując jego błyskotliwy przytyk. Naruto westchnął cicho. Ciekawe, co by teraz powiedział Uchiha, gdyby go widział?
- Chcę wiedzieć, jak sobie radzisz.
- Z…
Naruto kiwnął jedynie głową. Założył ręce na piersi, patrząc wyczekująco na Sakurę, która zmieszała się wyraźnie. Właśnie kiedy otwierała usta, żeby udzielić odpowiedzi, zauważył ich lodowy baletmistrz.
- Hej! – krzyknął i z furią wymalowaną na twarzy podjechał szybko w ich stronę. – Co ty tu, kurwa, robisz?!
- Ustalamy z Sakurą, kiedy będzie mogła mi zrobić loda – zmrużył prowokacyjnie oczy, uśmiechając się, gdy Lee wychylił się zza pół ściany oddzielającej lodową taflę od trybun w bojowych zamiarach. Uzumaki był jednak poza jego zasięgiem, robiąc jeden nieistotny krok w tył. – Nie wierzgaj tak, bo się jeszcze przewrócisz, księżniczko. Łyżwy są ostre, pamiętaj. Nie chcemy przecież, żeby jedna gdzieś ci się wbiła, prawda? – zapytał z serdecznym uśmiechem na ustach.
- Rock, zostaw nas – powiedziała nagle Sakura, nie patrząc na swojego sportowego partnera.
- Ale…
- Zostaw, powiedziałam! – syknęła, a Lee zarumienił się i z zaciśniętymi zębami – dziw, że sobie ich nie połamał – odjechał.
- Więc? – zapytał w końcu Naruto, przerywając niezręczną ciszę, która między nimi nastąpiła.
Haruno westchnęła ciężko i przetarła ręką oczy, jakby zaraz miała się rozpłakać.
- Jest ciężko, Naruto, cholernie ciężko – powiedziała w końcu z trudem, jakby każde słowo wymagało olbrzymiego wysiłku.
Naruto przymknął oczy, czekając na dalszą część wypowiedzi. Mógł przygotować się na melodramat, w końcu był do przewidzenia.
- Każdej nocy czuję… przypomina mi się to… i wtedy… Dostał piętnaście lat, wyobrażasz to sobie? Piętnaście cholernych lat za zmarnowanie mi życia! – syknęła, uderzając dłonią o belkę. – Nie mogę przestać o tym myśleć, to mnie prześladuje, a każdy dotyk… - z każdym kolejnym słowem jej głos coraz bardziej się łamał, jednak nie rozpłakała się. Na razie. – Ale wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? – uśmiechnęła się blado, zupełnie nienaturalnie. – Że muszę żyć dalej. Trzeba wstać i nauczyć się żyć z tym, co zrobił mi ten cholerny sukinsyn. Ale wciąż nie mogę zaakceptować swojego ciała, wiesz? Kiedyś… kiedyś je uwielbiałam, ale teraz…
Naruto uśmiechnął się lekko. Gwałciciel, kucharz od wyborowych krewetek dostał piętnaście lat więzienia za gwałt. Wiedział, że nie była to brutalna próba gwałtu, napastnik, jeśli można użyć tych słów, potraktował Sakurę niemal jak księżniczkę. I dostał piętnaście lat. To dużo, Naruto nie znał się, ale wydawało mu się, że to dużo. A on? ile dostałby za swoje wcześniejsze grzechy? Oskarżony o próbę morderstwa na grupie nastoletnich chłopców? Brutalnym pobiciu?
- Dzięki łyżwiarstwu mogę o tym zapomnieć. Chociaż na te kilka godzin, kiedy jestem na lodowisku czuję się tak, jak dawniej. Czuję się naprawdę kimś.
Naruto uśmiechnął się gorzko. Znał to uczucie, doskonale je znał. Zaraz po trafieniu do poprawczaka rozpoczął lekcję nauki jazdy na desce surfingowej. I opanował ją szybciej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Kiedy wchodził do wody nie był już postrachem siejącym grozę, nastoletnim przestępcą. Był surferem. Z roku na rok coraz lepszym. A kiedy łapał fale, nic się nie liczyło.
- No i mój trener Asuma, to ten, z którym rozmawiałeś wcześniej – wskazała ręką w kierunku, w którym odszedł tajemniczy mężczyzna. – On mówi, że jeśli dobrze pójdzie, mamy szansę na wygranie mistrzostw juniorów. Lee trochę odbiega ode mnie, więc będę jeszcze myślała nad występem solowym, ale może uda nam się zaistnieć. Byłoby wspaniale! – uśmiechnęła się radośnie, uśmiechem zupełnie niepodobnym do depresyjnej, załamanej Sakury. Przypominała teraz dawną siebie. To dobrze, czy źle? – Och, i wiesz co? Jeśli wygralibyśmy mistrzostwa juniorów, mielibyśmy duże szanse na zakwalifikowanie się na olimpiadę za rok. Jeśli tak, reprezentowalibyśmy Stany razem z Sasuke!
Naruto uśmiechnął się niespodziewanie, a zainteresowanie, które znikało i pojawiało się w ciągu monologu Sakury, teraz powróciło z podwójną mocą.
- Będę trzymał za was kciuki – powiedział z podejrzanym, wrednym uśmieszkiem na ustach.
Ciekawe, co Sasuke powie na takie rewelacje?
Już się odwracał z zamiarem opuszczenia lodowiska, kiedy Sakura niespodziewanie złapała go za rękę. Jej dotyk był gorący i czuł, że jej dłonie są mokre od potu. Spojrzał na nią z zaskoczeniem.
- Naruto… dzięki, że przyszedłeś. To wiele dla mnie znaczy – powiedziała niepewnie, a Uzumaki skinął jedynie głową.
- Wracaj już lepiej do treningu – mruknął, odwracając się w kierunku schodów prowadzących do wyjścia.
Sakura była ofiarą. Spotkało ją coś strasznego i cokolwiek nie zrobiła w przeszłości, nie zasługiwała na taki los. Sasuke nie miał racji, należało jej się współczucie, cholerne współczucie, albo chociaż zainteresowanie.
Odwrócił się, będąc już na szczycie schodów, w ostatnim rzędzie trybun. Sakura jechała teraz tyłem, przygotowując się do skoku. A kiedy skoczyła, lądując z zadziwiającą sprawnością, Naruto uśmiechnął się lekko, ze zrezygnowaniem.
Sakura nie była chyba aż taka zła. Zwłaszcza, kiedy występowała w roli łyżwiarki.



Naruto z braku lepszych pomysłów na spędzenie dnia, postanowił wrócić do pensjonatu. Wprawdzie mógł iść na stok i poćwiczyć jazdę na tym cholernym snowboardzie, ale nie miał za bardzo ochoty na tarzanie się w śniegu. Sakura uświadomiła mu, jak bolesna była strata surfingu i jak bardzo brakowało mu oceanu. W przeciwieństwie do niektórych, on nie miał dodatkowych pokładów tłuszczu, który mógłby go grzać w zimne, śnieżne dni. Naruto składał się tylko z samych mięśni, których w Los Angeles nie musiał się wstydzić, a w tym cholernym zimowym miasteczku… Krótko mówiąc nie był przystosowany do zbyt niskich temperatur, zwłaszcza, kiedy Uchihy nie było w pobliżu. Ktoś w końcu musiał podwyższać jego temperaturę, żeby tutaj nie zamarzł, prawda?
Już kierował się w stronę schodów na piętro, kiedy niespodziewanie w korytarzu mignęła mu wściekle ruda czupryna bujnych, długich włosów. W tym cholernym zimowym miasteczku tylko jedna osoba nosiła coś takiego na głowie – jego matka.
- Niech to szlag! – zaklął cicho, a kiedy recepcjonistka spojrzała na niego zaskoczona, uśmiechnął się do niej czarująco i szybko skierował się w stronę korytarza.
Stosunki z jego matką plasowały się na poziomie chłodnej uprzejmości z jego strony i wygasłej gorliwości z jej. Kobieta przestała już zabiegać o swojego syna tak, jak robiła to zaraz po jego wyjściu z więzienia. Najwyraźniej walka o względy Naruto już jej się nieco znudziła, i postanowiła wrócić do swojego dawnego, nudnego życia u boku męża tyrana i nierozgarniętych dzieci. Oczywiście, nie żeby urwała kontakt ze swoim szczęśliwie odnalezionym pierworodnym. Naruto spotykał się ze swoją matką od czasu do czasu, czy chodził razem z Sasuke, jakkolwiek absurdalnie to brzmiało, na niedzielne obiady. Ta godzina spędzona w towarzystwie jego przyrodniego rodzeństwa i Kushiny z wybuchowym dodatkiem snowboardowego króla przy boku, była tak żałosna, że później miał problem z powrotem do dawnego trybu życia. Naprawdę, po niektórych bardziej ‘odjazdowych’ spotkaniach miał zaburzenia osobowości, co Uchiha już niejednokrotnie wykorzystał w naprawdę niecnych celach. A później się dziwić, że Naruto mści się na nim podczas ich erotycznych zabaw.
- Nie wydaje ci się to dziwne? – usłyszał podniecony głos swojej matki, kiedy stanął tuż przy lekko uchylonych drzwiach jednego z małych salonów.
- Oczywiście, że nie. – usłyszał spokojny, poważny głos matki Uchihy. – Tak bardzo boisz się o Naruto? - wyczuł wyrachowany uśmiech w jej słowach. Przed oczyma stanęła mu dawna scena w gabinecie dyrektorki, kiedy po raz pierwszy poznał Mikoto – dumną kobietę, pełną chłodnej uprzejmości i swego rodzaju wyższości, pogardy dla innych. Wprawdzie jego stosunki z matką Sasuke znacznie się ociepliły, ale teraz – podczas rozmowy z Kushiną – była tą samą oziębłą damą, co podczas ich pierwszego spotkania.
- Nie chcę, żeby przeszedł to samo, co ja! – odpowiedział jej podniesiony, wyraźnie zdenerwowany głos jego matki. Zmarszczył brwi, pochylając się jeszcze bardziej w stronę uchylonych drzwi i następnym, co usłyszał, był czysty, dźwięczny śmiech matki Uchihy.
- Ależ kochanie – powiedziała ciepłym, niemal przyjaznym głosem, w którym kryła się jednak szczypta ironii. – Zapomniałaś chyba, że to również syn Minato. Jak zdążyłam już zauważyć, jest do niego podobny nie tylko w wyglądzie.
- Przestań z tego kpić, Mikoto!
- Zostawił cię tak samo jak on, prawda? Gdyby Minato dowiedział się o tym, byłby dumny ze swojego syna.
- Zamknij się! – krzyknęła jego matka wściekłym głosem i Naruto usłyszał głośne plaśnięcie. Miał cholerną ochotę wychylić głowę zza drzwi i zobaczyć, co się też stało, jednak ostatecznie musiał się powstrzymać. Wtedy kobiety z pewnością by go zobaczyły, a tego nie chciał.
- Będziesz policzkowała mnie za każdym razem, gdy tylko o nim wspomnę? Tyle razy powtarzałam ci, że ten chłopak zrani cię tak samo, jak Namikaze! Dlaczego ty wciąż o nim myślisz? To chore, Kushina, powinnaś już dawno o nim zapomnieć i…
- I co? Zająć się pielęgnowaniem naszej przyjaźni?
- Dobrze wiesz, kochanie, że nie o to mi chodzi.
- Chcę, żeby Naruto wrócił z powrotem do mojego domu. Jego miejsce jest przy kochającej rodzinie.
- Myślisz, że siłą zmusisz go do powrotu? – Mikoto westchnęła cicho. – Za bardzo zżył się z Sasuke, żeby teraz do ciebie wrócić.
- I właśnie o tym mówię, do cholery! Nie uważasz, że dwaj chłopcy mieszkający w jednym pokoju są co najmniej dziwni?
- Naruto śpi na kanapie, osobiście to sprawdzałam, nie musisz się martwić – powiedziała, a stojący za drzwiami Uzumaki odetchnął z ulgą. Razem z Uchihą przygotowali wszystko bardzo dokładnie na kontrolne wizyty jego przyszłej teściowej. Nie pozostawili żadnej poszlaki sugerującej ich potajemny romans.
- Uważasz, że przesadzam? – w głosie Kushiny słychać było rezygnację.
- Oczywiście kochanie. Naprawdę nie ma się o co martwić.
- Nasza tajemnica jest dużo gorsza, prawda?
- Módl się, żeby nikt jej nie poznał – usłyszał jej głos niebezpiecznie blisko drzwi, więc nie czekając na nic, puścił się biegiem przez korytarz, dosłownie w ostatniej chwili chowając się za róg, kiedy drzwi otworzyły się i z małego saloniku wyszła Mikoto Uchiha. Naruto odetchnął głębiej, idąc przyśpieszonym krokiem po głównym holu i mrugając jeszcze do recepcjonistki, skierował się na schody, do swojego pokoju.


Sasuke nie odzywał się przez resztę dnia, więc Naruto nie miał z kim porozmawiać o dziwnej konwersacji ich matek. Wprawdzie mógł iść jeszcze do starszego Uchihy, ale jakoś nie wyobrażał sobie z nim tej rozmowy: „Nasze matki ukrywają jakiś straszny sekret, jak myślisz zamordowały kogoś? O, a tak przy okazji, zaczynają podejrzewać, że pieprzymy się z twoim bratem po kątach. Jak myślisz, może lepiej zacznijmy używać prezerwatyw, bo jak się wyda, że bzykamy się bez gumek, będzie już po nas”.
Nie, oczywiście, że nie. To było absurdalne. Itachi wprawdzie był wspaniałym towarzyszem rozmów, jednak tylko jeśli chodziło o jego młodszego brata. Tajemnice, wstydliwe wspomnienia z dzieciństwa małego, słodkiego Sasuke były jak najbardziej ok., czysto przyjacielska rozmowa o głupotach również, ale o poważnych tematach musiał rozmawiać ze snowboardowym mistrzem. Bo nie ma co ukrywać, Sasuke przecież znał go najlepiej, a jakby tego było mało, w końcu musiał przydać się na coś innego niż tylko seks, ratowanie z opresji i słowne przepychanki. Taki Uchiha powinien być w końcu wielofunkcyjny! A jak nie, Naruto będzie musiał wymienić go na lepszy model. Właśnie, kiedy tylko brunet wróci z tych swoich zawodów, będzie musiał go nastraszyć, że jeśli nie będzie się dobrze sprawował, czeka go detronizacja.
Naruto westchnął ciężko, postanawiając, że w ostatni wieczór wolności pójdzie się porządnie zabawić z turystkami. Od jutra będzie znów musiał tolerować obecność próżnego snowboardowego mistrza, a to wymaga podwójnej dawki przyjemności. Dziwną rozmowę ich matek również postanowił na razie zignorować, sugerując się myślą, że na zmartwienie jest zawsze czas, a najlepiej martwić się z Uchihą. Dlatego właśnie z szelmowskim błyskiem w oku, nonszalanckim uśmiechem na ustach i czarnej, niezwykle seksownej koszuli bruneta zszedł na dół, na przyjęcie organizowane przez grupkę przyjezdnych kobiet, które na pewno ugoszczą go jak księcia.



Wspaniała, niesamowita niedziela! Po prostu cudowna, wyśmienita, cholera!
Do swojego pokoju wrócił po trzeciej w nocy i miał kompletnie gdzieś fakt, że jutro będzie musiał wstać wcześnie rano do szkoły. Trzeba zauważyć, że był również mocno podchmielony, więc z tym porannym wstawaniem może być naprawdę różnie. Ale liczy się przecież dobra zabawa, prawda? Raz, czy dwa jak opuści dzień w szkole nic się przecież nie stanie. Och, a zabawa była wyśmienita! Nie miał pojęcia, że do pensjonatu przyjeżdżają takie ładne dziewczyny! A obiecały mu, że na sylwestra również się zjawią. Nie ma co ukrywać, Uzumaki naprawdę im się spodobał.
Naruto zaśmiał się do siebie i nawet nie zapalając światła, na oślep zaczął ściągać z siebie ubranie. Najpierw czarną koszulę Uchihy przesiąkniętą zapachem kobiecych perfum, później spodnie. Żałował, że nikt mu w tej czynności nie mógł pomóc, bo cholerny zamek w jego jeansach zaczął niespodziewanie z nim walczyć, nie chcąc się przed nim otworzyć. Niech to szlag! W tym stanie Naruto był naprawdę wyrozumiały, jednak nie mógł znieść tak jawnej zdrady jego garderoby, która nie chciała go uwolnić ze swoich szponów. Złorzecząc na producenta jeansów, dał za wygraną i rzucił się padnięty na łóżko.
Dzisiejszy wieczór był pełen wrażeń, dlatego Naruto miał po czym odpoczywać. Dodatkowo pozwolił sobie na nieco więcej drinków niż miał w zwyczaju – przy Sasuke nawet jeśli pili, ciągle zachowywał czujność – dlatego też nie mógł zauważyć braku czegoś bardzo ważnego w pokoju Uchihy, dokładniej w terrarium. Ze słodką nieświadomością oddał się w objęcia Morfeusza, nie mając nawet pojęcia o tym, gdzie jest Orochimaru.

wtorek, 5 lipca 2011