piątek, 30 lipca 2010

Bom Bom! 10

Shiroi, ciesze się, że spełniłam twoje dzienne i nocne fantazje :D Chociaż nocne to dopiero przed nami ;) I chcę zobaczyć twoją moc :D Koniecznie i definitywnie, chcę ją zobaczyć! ;D
Roselani, cieszę się, że Naruto ci się spodoba, no i przede wszystkim nie jest sierotką Marysią! :D Naruto stara się odnaleźć w nowym środowisku a jest to przecież niezwykle trudne. Popychadłem jednak nigdy nie będzie ;) Co do nowej rodziny Naruto, cóż, ja jestem przekonania że ludzie się nigdy nie zmieniają (wiem, to dość głupi pogląd, jednak swojego zdania nie zmienię), więc raczej na ich zejście na 'dobrą stronę mocy' nie masz co liczyć... ;) Znaczy, no może jednak czy dwie osoby się zmienią, o, tak powiem :] Jeśli chodzi o prywatne lekcje Naruto u Sasuke... hm, nie wybiegajmy zbyt daleko w fabułę... ;D Aww, prawda, że ten szablon jest ładny? ^-^ Aż się dziwię, że coś tak ładnego udało mi się znaleźć. Och, no i też mam nadzieję, że wena do Bom Bom nie wypali się tak jak w przypadku Refuge. Chociaż może dlatego pierwsze opowiadanie jest mi tak trudno dokończyć, bo zbyt tam pomieszałam =-= :)
Kuroneko, ach! Sam seks na desce Uchihy, sam seks! :D 'udowodnić temu wrednemu, złośliwemu, seksowneeemu <3 :d="" a="" b="" czarnow="" mnie="" natchn="" normalnie="" osemu="" tekstem="" tym="">Vann, no wiesz! Nie porównuj mnie do polskich seriali obyczajowych bo się jeszcze na ciebie obrażę :D Och, tak. Takie bachory jak rodzeństwo Naruto, rodzą się z naszego doświadczenia ;D Znam ten ból! ;) No a jeśli chodzi o Kalifornię... Pst! Nic nie zdradzam ;)
Shasti, jezu to naprawdę rekord! Żeby Refuge przeczytać w ciągu jednego dnia... no jestem pełna podziwu ;D No a jeśli chodzi o narusasu, cóż może kiedyś pokuszę się na napisanie czegoś takiego, bardzo możliwe nawet ;D
Gagulec, och, Sasuke nie jest we wszystkim lepszy od Naruto. W końcu to pan Uzumaki pokonał Sasuke podczas bójki, prawda? I możesz być pewna, że w wielu rzeczach Naruto jest dobry, lepszy niż Uchiha, no przecież! ;D Nie wątp w mojego Uzumakiego, noo! :D Ps. hmm... szukaj go dzisiaj a znajdziesz... ;D
Cloud, tak już po drugim dniu tak przyjaznej znajomości wskoczą do łóżka, żeby się gździć przez resztę opowiadania :)
Dream, cieszę się bardzo, że jednak przestałaś słuchać tego 'czegoś' i przeczytałaś ;D haha! nie no bądźmy poważni, witam nową czytelniczkę ;*
Qeen, sądzę że Sasuke dał mu rozgrzeszenie, łapiąc go na stoku, nie uważasz? ;) Och, a jeśli chodzi o zdania, tak stanowczo problem z ich długością i naprawdę czasami rzeczywiście dają po oczach :D Nie ma problemu jeśli tylko chcesz, to daj mi namiary na siebie, a się zgadzamy :)

Narzekaliście, że było krótko, więc tym razem rozdział dłuższy, mam nadzieję, że zauważycie! ;D
Och, no tak. Koko wyjeżdża na tydzień, więc dopiero w przyszłą sobotę, lub niedzielę mogłoby się coś ukazać.


zbetowała Kuroneko ;*


Stał na szczycie śnieżnej rampy, z niesamowitym spokojem wymalowanym na twarzy. Patrzył na tłum, który już zebrał się u podnóży stoku. Niebo z każdą kolejną chwilą, zmieniało swoją barwę na coraz ciemniejszą. Kilka, jak na razie niegroźnych obłoczków świadczyło o tym, że noc może okazać się dużo chłodniejsza, niż zapowiadano w prognozie pogody. Powoli budzące się do życia światła na stoku, już raziły swoją mocą.
Zmrużył oczy, szukając wśród gapiów blond czupryny.
Gdy wychodził z szatni widział, jak ten kretyn rozmawiał w najlepsze z Hinatą Hyuugą, kuzynką Neji`ego, która chyba jako jedyna, nie żywiła nienawiści do ‘nowego’.
I nie wiedząc czemu, irytowało go to jeszcze bardziej.
Ale nie był gówniarzem, nie chodziło mu bynajmniej o to, że Uzumaki znalazł sobie jakiegoś sojusznika. Przecież wiedział, że prędzej czy później i tak w końcu ktoś się do niego przekona.
Sasuke irytował się zupełnie innym, dużo bardziej niepokojącym faktem.
Wkurzało go niemiłosiernie to, że podczas rozmowy, Uzumaki zdawał się być taki radosny. Przecież to Hyuuga, do cholery! – Warczał głos w jego głowie. Ta Hyuuga, która nigdy nie odzywa się do żadnego faceta, która czerwieni się, gdy ktoś powie słowo ‘penis’, która ma nos w książkach i jest dziedziczką rodzinnej fortuny, chociaż to Neji na nią zasługiwał.
Sasuke uśmiechnął się, tym razem nie z kpiną, ironią czy nawet radością. Uśmiechnął się smutno.
Och, ta historia mu coś przypominała.
Głuchy gong i muzyka, która rozległa się zaraz po nim, wyrwała go z otępienia.
Nie będzie sobie zawracał głowy jakąś dziewuchą. Później się z nią rozprawi.
Rozpoczął swój zjazd, zupełnie zapominając nawet o tym, że tak zależało mu, by Uzumaki oglądał jego trening.

Sasuke był niekwestionowaną młodą gwiazdą snowboardu. Ktoś, kto siedział w tej branży, momentalnie, słysząc nazwisko ‘Uchiha’, wiedział o kogo chodzi. Sasuke był z pewnością najlepiej zapowiadającym się zawodnikiem, nawet nie najbliższych sezonów. Przed młodym Uchihą rozciągało się pasmo wielkich możliwości, zapisania się w historii sportu i USA, jako jeden z najlepszych zawodników.
W końcu to do niego należy zeszłoroczny rekord świata, który z pewnością długo nie zostanie pobity. Chyba, że przez niego.
Konkurencja, w której Sasuke był niewątpliwie najlepszy nosiła nazwę Halfpipe. Krótko mówiąc, polegała na zjeździe po śnieżnej rynnie, z jednoczesnym wykonywaniem akrobatycznych rewolucji. W tej konkurencji liczyła się przede wszystkim wysokość skoku, pod uwagę brano również trudność oraz złożoność ewolucji, a na końcu, wiadomo – lądowanie.
Zjazd nie trwał dłużej niż dwie minuty, więc Sasuke miał naprawdę niewiele czasu, by zademonstrować szeroki wachlarz swoich umiejętności.
Dzisiejszego ranka, wraz z trenerem wprowadzili przedostatni element do układu Uchihy, który miał zaprezentować na pierwszych, otwierających tegoroczny sezon zawodach.
Z lekkim uśmieszkiem wykonał najtrudniejszą ewolucję, słysząc, jak publiczność wstrzymuje oddech w napięciu. Gdy bezbłędnie wylądował, przyjął głośne brawa, obwieszczające mu, że dzisiaj przeszedł samego siebie.
Po przekroczeniu czerwonej linii rampy, odetchnął z ulgą, szybko zjeżdżając w dół stoku, gdzie już czekał na niego jego trener.
- Dobra robota, Sasuke – mruknął do niego mężczyzna, na pozór obojętnym, prawie, że znudzonym tonem, zapisując coś w swoim notatniku. Sasuke wiedział jednak, że Kakashi, jest wniebowzięty, i przeczuwał już przyszłe zwycięstwo swojego podopiecznego.
- Teraz Neji? – Zapytał brunet, jednak odpowiedź przyszła sama, wraz z jego kumplem stojącym już na szczycie Halfpipe i czekającym na zjazd.
Neij Hyuuga był drugim z kolei najlepszym snowboardzistą w miasteczku. Sasuke, odkąd pamiętał, trenował z o rok starszym kolegą, razem jeździł z nim na zawody i razem cieszyli się ze swoich zwycięstw. Chociaż to zazwyczaj Sasuke stawał na najwyższym podium. Neji nie był dużo gorszy i tak samo jak młody Uchiha, miał szansę wzięcia udziału w przyszłorocznej olimpiadzie. Ten sezon miał pokazać, w jakiej są formie.
Sasuke z uwagą śledził każdy, nawet najmniejszy ruch swojego przyjaciela.
Ich układy były dość podobne pod względem technicznym, a jednak zupełnie różne, zawierając w sobie niepowtarzalne elementy. Każdy z nich dysponował niezwykłym asem w rękawie.
Uchiha zmarszczył brwi, gdy Neji z trudem wylądował po jednym ze skoków. Trzy punkty mniej, przyszło mu na myśl, już z przyzwyczajenia kalkulując jakiego wyniku mogliby się spodziewać po swoich zjazdach.
- Jest za sztywny, źle się wybił – mruknął Kakashi, skrobiąc coś w swoim notatniku. Sasuke skinął jedynie głową. – Ty też musisz trochę dopracować wybicie. Tak, jak wybijałeś się w ostatnim sezonie, zwłaszcza Method Air – Kakashi bezwzględnie zauważył najsłabszy punkt Uchihy.
- Na Big Air jakoś nie mam z tym problemu – mruknął, słusznie zauważając, że w innej konkurencji snowboardowej - dokładnie na skoczni, jeden z trudniejszych trików – Method Air, wychodzi mu dużo lepiej niż na Halfpipe.
- Ale to nie na Big Air będziesz występował w zawodach! – Kakashi spojrzał na niego surowo, co oznaczało koniec tej bezsensownej – według trenera – wymiany zdań i powrót do własnych obowiązków. Sasuke westchnął jedynie, postanawiając, że najwyższa pora rozejrzeć się za Uzumakim. Uznał jednak, że lepiej będzie jeszcze zaczekać na Neji`ego. W końcu to jego kuzynka szlaja się z Naruto.


- Jestem z Los Angeles – odpowiedział na zadane przez Hinatę pytanie i uśmiechnął się do niej rozbrajająco, z rosnącym niepokojem patrząc na jej powiększający się z każdą chwilą rumieniec. W pewnych momentach przybierał on niezdrowego, szkarłatnego koloru i Uzumaki obawiał się, że dziewczyna dostanie jeszcze wylewu. – Jesteś chora?
- Nn…n…ie - Brunetka wyjąkała z trudem, wycierając wierzchem dłoni krople na czole.
Naruto ze zdziwieniem zauważył, że dziewczyna poci się jak świnia.
- Wcześniej trenowałem surfing – poinformował ją wesołym tonem, chcąc nieco rozluźnić atmosferę między nimi.
- Naprawdę? – Usłyszał niski, wibrujący głos i przymknął oczy, klnąc w duchu na swojego pecha. Powoli odwrócił się w stronę pewnego przystojnego, wrednego, złośliwego osobnika, który uśmiechał się do niego kpiąco.
- Naprawdę! – Wysyczał przez zaciśnięte zęby, obrzucając swojego cholernego wroga oraz jego kolegę nienawistnym spojrzeniem.
Dopiero po chwili zorientował się, że coś z kumplem Uchihy jest nie tak. Przyjrzał mu się uważnie, najpierw zauważając niezwykłe podobieństwo do Hinaty, później minę, jak z programu „Mamy Cię!”, a na końcu wyraz twarzy, jaki mieli z pewnością przyszli mordercy.
Uzumaki mimowolnie uśmiechnął się szeroko, wręcz uprzejmie do przyjaciela Sasuke.
- Fajną masz siostrę! – Rzucił radośnie, w ostatniej chwili wymijając mknącą w jego stronę pięść długowłosego chłopaka.
- Neji! – Krzyknęła Hinata, przytomniejąc i powstrzymując bruneta przed kolejnym ciosem. Niestety, chłopak zdążył się jej wyrwać i już zmierzał do Naruto z niebezpiecznym błyskiem w oku.
Uzumaki przez chwilę się nawet bał.
Jednak chwila trwała do momentu, aż złapał się pierwszej lepszej rzeczy, prawie wskakując na nią i…
Jezus Maria.
Silne ramiona objęły go w stanowczym uścisku.
Neji zatrzymał się, gotowy chyba zaniechać przeprowadzenia krwawego zabójstwa na Uzumakim. Jedyny plus w zaistniałej sytuacji jest taki, że Hinata straciła swój krwisty rumieniec. Chociaż może on był zdrowszy od bladego, prawie że trupiego koloru, który teraz nawiedził jej twarz? Kilku stojących najbliżej ludzi, również spojrzało na Naruto dziwnie. Na Naruto i jego wybawcę…
- Uzumaki – usłyszał cichy, ociekający ironią głos. Poczuł gorący oddech na swojej skórze i mimowolnie przeszedł go dreszcz. Niebezpieczny dreszcz, trzeba dodać. – Naprawdę, jesteś taki naiwny…
- Co? – Naruto zmarszczył brwi w geście niezrozumienia, które pogłębiło się, gdy tylko dłonie Uchihy, niczym dwa niebezpieczne węże, zaczęły sunąć wzdłuż jego tułowia. Sasuke powoli odwrócił go tyłem do siebie i przed oczami Naruto stanęły właśnie jakieś straszne, pornograficzne wręcz sceny, które skończyły się tak szybko, jak się zaczęły. Silny uścisk na nadgarstkach sprowadził go na ziemię.
- Jesteś taki naiwny… - Powtórzył brunet, wciąż szepcząc do Naruto takim niskim, hipnotyzującym głosem. – Myślisz, że cię obronię? – Dokończył, wykręcając boleśnie nadgarstki blondyna. Chłopak syknął głośno, wyrywając się z uścisku Uchihy.
- Wal się! – warknął, już naprawdę poirytowany zachowaniem bruneta.
W co ten drań z nim pogrywa, do jasnej cholery?!
Zacisnął mocniej pięści, mając ochotę dowalić mu po raz kolejny. Zedrzeć z jego twarzy ten kpiący uśmieszek i pokazać mu, że…
Niestety. Naruto nie zdążył się nawet porządnie zastanowić, co też chciałby pokazać Sasuke, gdy kolejna silna dłoń odwróciła go od Uchihy.
- Nie waż się nawet spojrzeć na Hinatę, rozumiesz?! – Białe oczy pełne gniewu i nienawiści patrzyły na niego tak, jakby miały przed sobą właśnie jakiegoś wstrętnego robala, którego tylko sekundy dzielą od rozgniecenia.
Uzumaki drgnął.
Neji patrzył na niego zupełnie inaczej niż Sasuke.
I przez chwilę – w przypływie jakiegoś kosmicznego porażenia mózgowego – poczuł nić sympatii do Uchihy. Ku jego ogromnemu szczęściu chwila minęła bardzo szybko. Minęła właśnie wtedy, gdy Neji odbił swoją pięść na twarzy Uzumakiego.
I to przesądziło o wszystkim.
O tym, co miało nastąpić za kilka sekund, pięć minut, oraz pół godziny, a później następnych dniach w tym zasranym miasteczku.
Naruto rzucił się na bruneta z furią, jakiej nigdy nie czuł.
Och, nie… Oczywiście, że nie.
Naruto czuł kiedyś, bardzo dawno temu równie wielki gniew.
I doskonale pamiętał jego konsekwencje. Konsekwencje, które bądź co bądź wyszły mu na zdrowie.
W końcu to przez pobicie tych błaznów, jedenaście lat temu trafił do poprawczaka.
- Ty skurwysynu! – krzyknął, z całej siły uderzając Neji`ego w twarz. Odepchnął od siebie Hinatę, która próbowała go powstrzymać i po raz kolejny zaserwował długowłosemu dupkowi uderzenie smoka, poetycko mówiąc. Na deser już miał mu dać kopniaka w krocze, z nadzieją, że tym właśnie śmiałym gestem go wykastruje, jednak Neji otrząsnął się z otępienia i uderzył blondyna prosto w nos. Ból na kilka chwil przysłonił Naruto obraz, a w między czasie jego przeciwnik uderzył go jeszcze w brzuch i z pewnością dostałby jeszcze kilka naprawdę mocnych uderzeń, niczym z jakiegoś filmu o wschodnich sztukach walki, jednak jedno słowo uratowało jego tyłek.
- Wystarczy.
Dług wdzięczności spłacony?
Spojrzał na Sasuke, który zatrzymał właśnie pięść Neji`ego. Wokół nich zebrał się już naprawdę spory tłum, jednak Naruto zignorował go.
Kolejne przedstawienie dla żądnej krwi widowni? W mniej i bardziej dosłownym tego słowa znaczeniu?
Naprawdę, to już nie miało najmniejszego znaczenia.
Nie może przecież pozwolić, żeby Uchiha tak szybko spłacił ten cholerny dług wdzięczności!
- Odwal się! – wyprostował się, patrząc z wściekłością w czarne oczy Sasuke. Tym razem bez nawet grama kpiny, ironii, czy jakiejś innej oznaki wyższości nad społeczeństwem. Było w nich bowiem coś dużo gorszego.
I Naruto nie mógł się nawet spodziewać tego, jak bardzo mylił się w swoich domysłach.
W czarnych oczach Sasuke przez chwilę zobaczył litość.

- Do jasnej cholery! – Znajomy krzyk niczym huragan, odgonił tłum gapiów, którzy z zamiłowaniem śledzili toczącą się właśnie walkę. Trzeba dodać, że niezwykle nierówny, pełen niesamowitych zwrotów akcji pojedynek, między dwójką snowboardzistów i jednym surferem, który okazał się godnym przeciwnikiem.
Naruto Uzumaki miał kilka naprawdę niesamowitych asów w rękawie, które – dosłownie – powaliły Neji`ego na kolana. Sasuke na swoje szczęście jeszcze się trzymał, jednak tym razem – w porównaniu z wczorajszym pojedynkiem zwłaszcza – był wyjątkowo poharatany.
Dawno, och naprawdę już dawno się tak nie bił.

Zaczynał prawie lubić tego kretyna, który również ledwo stał na nogach.
- Co to jest?! – Zagrzmiał w końcu pełen wściekłości głos i Sasuke wiedział, że walka jest już skończona.
Kto tym razem wygrał?
To pozostanie nierozstrzygnięte… aż do następnej bójki.
- Nic trenerze – mruknął Uchiha, wierzchem dłoni starając się zetrzeć krew z brody.
- Nic?! – Huknął Kakashi, który był tak wzburzony zaistniałą sytuacją, że Sasuke miał przez chwilę wrażenie, iż mężczyzna rzuci w tłum swój notes i wszystkie gadżety jakimi dysponował trener, by po prostu przyłączyć się do młodzieńczej bójki, demonstrując swój gniew. A może i również po to, aby poczuć zew młodości?
- To tylko tak źle wygląda – starał się załagodzić jakoś tę – bądź co bądź, naprawdę źle wyglądającą sytuację. I jak w przypadku Kakashiego Hatake bywa, nie udał mu się zabieg przechytrzenia go.
- Za tydzień zawody! A ty bijesz się z Neji’m jak jakiś szczeniak! A jeśli ten gówniarz by wam coś złamał?!
Naruto zmarszczył brwi, gdy zdał sobie sprawę że właśnie został nazwany gówniarzem. Już chyba miał coś powiedzieć do słuchu trenerowi Sasuke, jednak powstrzymał się w ostatniej chwili. Całe szczęście.
- To nie wina Naruto! – Do rozmowy, zupełnie nieproszona przyłączyła się kuzynka Neji`ego, która ku ich nieszczęściu ujawniła również nieproszone fakty. I akurat tym razem nie mogła trzymać tej swojej różowej gęby na kłódkę!, pomyślał Sasuke gorzko, gdy patrzył, jak brunetka pomaga wyprostować się Uzumakiemu, przytrzymując go jednocześnie za rękę.
Na ten gest Sasuke poczuł przypływ niekontrolowanej wściekłości, która musiała znaleźć drogę odpływu i najchętniej znalazłaby ją w postaci pięści na różowej twarzy tej pseudo-dziewczyny, która teraz obmacywała Uzumakiego!
A już najbardziej denerwował go uśmiech wdzięczności, który pojawił się na twarzy Naruto.
Sasuke nie wytrzymał.
Uderzył blondyna po raz kolejny, chcąc zedrzeć ten cholerny, wstrętny wyraz z jego twarzy, który…
Gdyby nie interwencja Kakashiego, z pewnością biedny Naruto dostałby kolejny raz. I z pewnością, dostałoby się również jego nowej koleżance.
- Sasuke! – Krzyknął trener, powstrzymując wyrywającego się bruneta. – Co się z tobą do jasnej cholery dzieje?! Kurwa! - Szarpnął Uchihą mocno i dopiero gdy miał go uderzyć, Sasuke się opamiętał. Dosłownie w ostatniej chwili powstrzymał dłoń trenera, zmierzającą niczym pocisk w stronę jego policzka.
- Zasłużył sobie.
- Niby czym?! Neji go pierwszy uderzył, on się tylko bronił! – Hinata chyba wszystkich zaskoczyła swoim śmiałym zachowaniem. Nawet Kakashiego, który z pewnością był gotów jej uwierzyć.
- Wczoraj to on nas pierwszy zaatakował – rozległ się spokojny, lodowaty wręcz głos, pełen tej niesamowitej nienawiści i pogardy.
Sasuke spojrzał zaskoczony na Neji`ego. Zapanowała chwila ciszy, pełnej napięcia i oczekiwania na to, co zadecyduje Kakashi.
- Nie obchodzi mnie, kto pierwszy zaczął – mruknął w końcu zrezygnowanym, prawie że znudzonym tonem, jakby nagle ta cała sytuacja przestała go rajcować. – Jeśli kiedykolwiek się to powtórzy, gwarantuję wam, że będziecie do końca życia żałować swojej szczeniackiej bójki, jasne?!
W odpowiedzi usłyszał niewyraźny pomruk.
- A ty! – Tym razem zwrócił się do Uzumakiego, który aż spiął się zdenerwowany. – Jak im coś zrobisz, jeśli przez ciebie będą mieli choć małe zadrapanie, gwarantuję ci, że osobiście postaram się, byś trafił do najgłębszej celi w najcięższym amerykańskim więzieniu, jasne?! – Zakończył ostro i na ostateczne zakończenie, rzucił im tylko, by się umyli.
- Przedstawienie skończone – mruknął na odchodnym.
Tym razem nie dostali braw za swój występ.


- Nie przejmuj się moim kuzynem, pogadam z nim później.
Hinata obmywała właśnie jedną z ran Naruto, który krzywił się przy tym niemiłosiernie. Niemniej był wdzięczny dziewczynie za pomoc.
- To nie twój brat?
- Nie.
Naruto skinął tylko głową, ze zdziwieniem zauważając, że Hinata nie poci się już jak świnia, a rumieniec na jej policzkach jest zdecydowanie bardziej zdrowy. Z tej perspektywy wydawała się nawet ładna.
Uzumaki rozglądał się po sali, jednak nie zauważył już Sasuke. Jego nowa koleżanka zabrała go do hali sportowej, by obmyć jego rany.
- Naruto…? – Po dłuższej chwili milczenia, dało się słyszeć niepewny głos Hinaty. Blondyn spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
- No?
- Naprawdę… uważasz, że… jestem fajna? – Wypaliła i dopiero teraz Naruto zdał sobie sprawę, jak bardzo się mylił, sądząc, że Hinata teraz przestanie się już pocić i mieć stany przedzawałowe w jego towarzystwie. Westchnął ze zrezygnowaniem.
- Pewnie, że tak.
Ale jakoś nie mógł się do niej uśmiechnąć.
- A… a jestem fajniejsza od dziewczyn w Los Angeles? Od… twojej dziewczyny?
Aż otworzył szerzej oczy słysząc to, no i widząc minę Hinaty, a przede wszystkim jej czerwony odcień skóry i kropelki potu na twarzy. Och, teraz osiągnęła z pewnością szczyt podobieństwa do prosiaka. Ale nie rozpraszajmy się, dużo ważniejszy jest bowiem jeden szczegół, który panu Uzumakiemu nie pasował.
- Skąd wiesz, że mam dziewczynę? – Zmarszczył brwi, mierząc ją intensywnym spojrzeniem. Dziewczyna speszyła się.
- Nie wiem – odparła szybko, jakby od tych słów miało zależeć jej życie. – Po prostu… zgaduję? Ktoś tak fajny jak ty z pewnością ma jakąś dziewczynę.
Naruto słysząc to o mało się nie roześmiał. I jakoś tak mimowolnie pomyślał sobie o tym, co by powiedział Uchiha, gdyby słyszał Hinatę.
- Powiedzmy, że miałem dziewczynę. Teraz z naszego związku raczej nic nie będzie. Ja jestem tutaj, a ona w Los Angeles i…
Chciał powiedzieć – ‘i na pewno daje dupy innym ogierom’, jednak w porę się opamiętał. W końcu Hinata wyglądała na dziewczynę z dobrego domu, przy której takim słownictwem z pewnością nie pasuje operować.
Ostatecznie więc Naruto ugryzł się w język.
- Związki na odległość zazwyczaj szybko się kończą – westchnął, uśmiechając się z trudem do Hinaty. Dziewczyna z jakimś takim dziwnym, podejrzanym wręcz entuzjazmem, pokiwała głową.
O boże…
W co on się wkopał?
Ale lepsze w sumie to, niż nic, prawda?


Sasuke stanął przed głównym wejściem do pensjonatu. Z pewnością ojciec jest już w domu – och, domu… jak to zabawnie brzmiało – i wraz z matką jedzą jakąś romantyczną, drętwą kolację, by nie tyle nacieszyć się sobą, co porozmawiać o interesach. Jak zwykle zresztą.
Otworzył cicho drzwi, mając jakąś surrealistyczną nadzieję, że w recepcji, czy holu nikogo nie będzie… Wczoraj jakoś mu się udało, być może i dzisiaj szczęście mu dopisze? A jeśli by nie dopisało, istniał cień nadziei, że matka nie zauważy nowych siniaków. Gorzej z ojcem.
W swoich rozmyślaniach nie wziął pod uwagę jeszcze jednej osoby, której bądź co bądź nie spodziewał się tutaj akurat teraz.
- Kto pobił tak mojego małego, naiwnego braciszka?
Odwrócił się, doskonale zdając sobie sprawę, z tego, co zobaczy.

wtorek, 27 lipca 2010

Bom Bom! 9

Vann, niezmiernie cieszę się, że dzięki Bom Bom! twój zły humor został zażegnany :) No i Gaara może się pojawi również, szczerze to już coś nad nim myślałam nawet, chociaż nic nie gwarantuję ;)
Black Lady, no ależ oczywiście, że szybko nasze gołąbki się nie polubią, lecz kto się czubi, ten się lubi, prawda? Na wzór starego porzekadła ;) I postaram się, by ten rozdział był nieco mniej chaotyczny.
Allien, skarbie mój, haha Naruto jako Dicaprio na dziobie Titanica ;D I widzisz do czego to doszło, przez ciebie powstał kolejny blog :D zainspirowany tym Dicaprio ;) A tego tekstu z Refuge w ogóle nie pamiętam o.0 I z błędami masz rację, już są poprawione :D Nie zorientowałam się z tym korytarzem.
Kuroneko, ady jaka sierota? Nawet największym bad boy`om zdarzają się takie wysoki ;) I przerwy zniwelowane :D
Zgred-chan, siostra Naruto chodzi z nim do szkoły. W końcu na takie zadupie przypada ino jedno placówka edukacyjna ;) Było o tym w poprzednich rozdziałach
Shadowstar, możliwe że podobne, jednak głowy nie daję, bo kompletnie go nie pamiętam. Jedyne co mi świta to Zack Efron wykręcający biodrami :| ;)
Anju, prawda, że góry są cudowne? ^-^ Co do rodziny Uzumakiego, czyż to nie w rodzinie siła drzemie? :D No i tak, masz rację. Naruto zdecydowanie bardziej da się lubić, niż Sasuke, jednak mam nadzieję, że jak nie po tym, to po następnym rozdziałach, Sasuke zyska nieco w waszych oczach :) Sakura będzie miała białe kozaczki, nic się nie martw xD Och, masz 100% rację, Gai pod każdym względem jest inny... ;) Co do matek chłopców i Minato, powoli będę rozwijała ten wątek. Cieszę się, że sceny komediowe nie wychodzą tak tragicznie, jak mi się to wydawało, no i jak już wcześniej mówiłam, cieszę się, że wróciłaś ;) A jeśli chodzi o Refuge, cóż, trochę będziesz musiała poczekać na nowy rozdział, bo jak na razie jakoś mnie do tego opa nie ciągnie...
Meester, Naruto znajdzie hmm, zwolennika? Już w najbliższym rozdziale dowiecie się kto to będzie. I staram się, żeby Naruto wyszedł jak najmniej na ofiarę, naprawdę :) Chociaż to trudne, to jednak gwarantuję, że pan Uzumaki zacznie coraz mniej myśleć o swojej przeszłości i zajmie się teraźniejszością.
N, cieszę się, że opowiadanie ci się podoba :) Jeśli chodzi o Kicz, cóż może kiedyś pokuszę się o kontynuację, która chyba byłaby dobrym rozwiązaniem, patrząc na takie felerne zakończenie ;) No i co ty opowiadasz :| Boga się nie boisz?! Sakura nawet w męskiej wersji byłaby okropna! Nawet mi nie pisz takich rzeczy xD I jestem Koko, w profilu ‘.’ dałam, bo śmiesznie wyglądała :D
Viral, oj to przeproś mamę, nie chciałam wywołać u ciebie aż takiego ataku :D
Daimon, och tak, pomyślałam sobie właśnie, że Uzumaki też powinien mieć swój fanclub, bo w końcu chłopacy o kalifornijskiej urodzie są tacy przystojni, prawda? ^-^
Cortny, bo Lee nigdzie nie pasuje xD Jest jak chrabąszcz wśród biedronek ;) Mam nadzieję, że brat nie nabił sobie guza :D Jeśli chcesz pikanteri zaglądnij do Refuge, opowiadanie zawiera kilka scen seksu ;) Nie powiadamiam, a na twojego bloga chętnie zaglądnę :)
Mikachin, Naruto nie manifestuje aż tak swogo nieszczęsnego losu, chociaż wiem, że taka historia, może nieco drażnić. Staram się jednak, żeby jak najrzadziej było o tym mowa w rozdziale, a sam Naruto był zaradny i nie jęczał nad swoim losem. Z każdym kolejnym rozdziałem, zapewniam cię, będzie zapominał o swojej przeszłości.
Ikuko, ależ ja się wcale nie gniewam, dziękuję za szczerość ;)


Cóż, dzisiaj wyjątkowo długo. Chciałam wam podziękować za wszystkie komentarze, naprawdę super czyta się wasze opinie i rady, cudowna sprawa ;) Rozdział dopiero teraz, bo wena mnie opuściła.
I kilka rzeczy, na które odpowiem ogólnie:
Postanowiłam, że jednak wprowadzę dziewczynę Naruto, która odegra dość ważną rolę w opowiadaniu. Już wkrótce się pojawi :) Mam nadzieję, że zwolennicy tego pomysłu się cieszą.
Jeśli chodzi o słowa Naruto o matce Uchihy, cóż w złości mówimy różne rzeczy, a przecież faceci lubią sobie tak dogryzać ;) Nie ma chyba nic bardziej obraźliwego i dzięki temu Naruto chociaż w połowie odgryzł się Sasuke.
No i bardzo się cieszę, naprawdę bardzo, bardzo, że tylu nowym czytelników do mnie napisało.
Dzisiaj wyjątkowo długi wstęp, więc nie przedłużając, zapraszam na rozdział:

Zbetowany przez allien :)


Naruto jęknął w bezsilnej złości, leżąc na śniegu niczym rozgnieciony pączek i zastanawiając się, czy po takiej liczbie upadków, jakie zaliczył dzisiejszego dnia jego tyłek zachował jeszcze status dziewictwa.
Bolało go wszystko. Od szanownego – i miejmy nadzieję nienaruszonego – obszaru czterech liter zaczynając, na już zdecydowanie mniej dziewiczych terenach jego głowy kończąc.
Deska snowboardowa nie okazała się, jak wcześniej zakładał, strzałem w dziesiątkę. A powinna, prawda?
Z czystej logiki wynika, iż tak spokrewnione sporty powinny mieć ze sobą wiele wspólnego. Przecież to na podstawie deski surfingowej opracowano tą kupę dziadostwa, którą Naruto aktualnie miał przymocowaną do nóg.
- Co za gówno – starał się odpiąć zapięcia do snowboardu, jednak te, jak na złość postanowiły się zaciąć, nie chcąc uwolnić Uzumakiego od tego wstrętnego sportu. – Zaraz mnie szlag trafi – ostrzegł je blondyn, lecz nawet to nie poskutkowało.
- Nic ci nie jest? – Oślepiający błysk metalowego aparatu na zęby, burza włosów i pryszcze rozsiane po dziewczęcej twarzy, niczym gwiazdy na niebie.
Och, właśnie tak. Oto kolejna trauma Naruto.
Koleżanki przyrodniej siostry blondyna okazały się nad wyraz beznadziejnymi nauczycielkami, a jeszcze bardziej przerażające było to, że obrały sobie nauczenie biednego Uzumakiego jazdy na desce za punkt honoru, podczas gdy same ledwo utrzymywały się w pionie. I nawet jeśli biedny Naruto miałby potencjał tak wielki, że spokojnie mógłby startować w olimpiadzie co najmniej, one i tak uczyniłyby z niego największego frajera świata, który spektakularnie może się jedynie wywracać. W gruncie rzeczy wywrotki to jedyna rzecz, jaka szalonym nastolatkom wychodziła bezbłędnie.
Uzumaki westchnął ciężko, mrużąc oczy i na pozór obojętnym, prawie że znudzonym spojrzeniem, zaczął rozglądać się po stoku. Ale to była jedynie zwodnicza maska.
Jego umysł był w stanie najwyższej gotowości, niczym dziki zwierz w każdej chwili gotowy do niespodziewanego ataku.
Coś mu nie pasowało w tej spokojnej, wręcz sielankowej atmosferze, gdzie jedyne zagrożenie (oprócz jego radosnego fanklubu) stanowiła przyrodnia siostra, śmigająca na snowboardzie zastanawiająco dobrze i grupka gapiów, którzy czekali tylko na kolejny upadek blondyna, nie mogąc przestać się śmiać z jego licznych prób ujarzmienia śnieżnej deski. Naruto podejrzewał, że w ciągu dzisiejszego dnia zapewnił im więcej rozrywki, niżeli mieli w ciągu ostatniego roku.
Właśnie. Z pewnością dla publiczności Naruto, skandal i awantura były najlepszą rozrywką, którą mieli nadzieję zobaczyć jeszcze dzisiejszego dnia.
A nasz biedny, nieuświadomiony Uzumaki podejrzewał, że z pewnością owa publiczność wie coś, o czym blondyn dopiero miał się przekonać. I to przerażało go najbardziej.
Najgorsze niebezpieczeństwo dopiero przed nim.
Czy będzie to rozwścieczona Sakura, która jeszcze nie dobiła go po incydencie w stołówce, czy też nowa klasa, chcąca zrobić sobie z niego jaja?
A może najgorsze z możliwych niebezpieczeństw?
Sasuke Uchiha…

Naruto poddając się tym jakże głębokim rozmyślaniom, postanowił położyć się na zimnym, sztucznym śniegu i spojrzeć w – co było zaskakująco dziwne – dużo piękniejsze, czystsze niebo, niżeli w jego cudownym, rodzinnym Los Angeles.
Jego jeansy z każdą kolejną chwilą stawały się coraz bardziej mokre i wtedy zaświtała mu w głowie przeraźliwa myśl, że jeśli dalej tak pójdzie, może sobie odmrozić niezwykle, niesamowicie wręcz cenne części swojego boskiego ciała. Już miał się podnosić, gdy usłyszał nad głową jakiś szum. Zaraz potem nad pięknym, czystym niebem śmignął czarny snowboard z wielkim, białym napisem ‘sex’. Jego właściciel z zadziwiającą łatwością okręcił się kilkakrotnie, po czym z równie wielką płynnością wylądował lekko przy snowboardzie Uzumakiego. Chłopak momentalnie podniósł się do siadu, by zobaczyć, a jakże, najgorsze z możliwych niebezpieczeństw, które uśmiechało się akurat do niego lekko.
Och, Naruto nie miał wątpliwości, że ten uśmiech był przeznaczony specjalnie dla niego. Czuł się niemal wyróżniony.
- Proszę, proszę, kogo mu tu mamy.
Sasuke Uchiha miał niesamowicie niski, seksowny głos, to Naruto musiał przyznać, pomimo narastającej nienawiści do osoby bruneta.
- Spadaj – burknął, wbrew sobie czerwieniąc się mocno.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak niefortunnym wyborem była chęć nauki na snowboardzie.
W każdym innym sporcie czułby z pewnością dużo mniejsze zawstydzenie, niż teraz. Siedział na dupie jak frajer, przez gwiazdą snowboardu – Sasuke Uchiha, sam mając na nogach deskę, na której nawet nie umiał ustać.
Przełknął ślinę, wyraźnie zdenerwowany.
Ku jego nieszczęściu wynik wyrównał się właśnie dwa do dwóch.
A niech, to.!
Uchiha nachylił się nad nim, uśmiechając się przy tym, o dziwo, nie złośliwie. Jego oczy przybrały wyraz, którego Naruto nie potrafił odszyfrować. To było jeszcze bardziej niepokojące.
- Może chcesz kilku wskazówek? – zapytał cicho, a blondyn kątem oka zobaczył, jak cały stok patrzy na nich w skupieniu i napięciu.
Cudownie, dostali w końcu to na co tak czekali.
Przedstawienie czas zacząć, prawda?
Naruto niczym dzika bestia powinien teraz zaatakować nie mniej dzikiego Uchihe.
Na to wszyscy czekali. Tym razem Naruto nie da się jednak sprowokować.
- Nie, dzięki. Poradzę sobie sam! – syknął, wstając trochę zbyt gwałtownie, przez co zachwiał się i gdyby nie refleks Sasuke, po raz kolejny tego dnia zaliczyłby upadek na cztery litery. I jakaś głupia, naprawdę wstrętna myśl podpowiedziała mu, że upadek przy Sasuke z pewnością skończyłby się na pozbawieniu go dziewictwa.
Przełknął głośno ślinę, gdy silne ramie przyciągnęło go do siebie.
Oczywiście nie specjalnie…
Po prostu pan Uchiha pociągnął trochę za mocno za przód bluzy blondyna, przez co chłopak wpadł prosto w jego ramiona.
Publiczność wstrzymała oddech, nie wiedząc nawet, czego się po nich spodziewać.
To było przecież jasne, Sasuke i Naruto byli nieprzewidywalni, prawda?
- Aż tak się za mną stęskniłeś?
Do Uzumakiego nawet w najmniejszym stopniu nie docierało to, co mówił ten dupek. Wciągnął ze świstem powietrze do płuc, reagując na jego bliskość.
- Znów chcesz się do mnie dobrać? – warknął cicho, jednak wbrew swoim słowom nie odsunął się od bruneta. Przecież jeśliby to zrobił, na pewno zaliczyłby kolejny upadek! A jak ta sportowa gwiazdka już go trzyma, to niech chociaż uratuje tyłek Uzumakiego. Przynajmniej tyle dobrego może zrobić dla świata.
- Jak na razie, to ty chcesz się do mnie dobrać – odpowiedział mu brunet, a Naruto z niezrozumieniem aż zmarszczył brwi i dopiero po zastanawiająco długiej chwili, zorientował się, że trzyma się kurczowo bruneta, gdy on sam trzyma ręce przy sobie.
Och, do diabła!
Ostatnio to Uchiha miał problem ze swoimi aż nazbyt chętnymi dłońmi! Problem jednak w tym, że wówczas chłopcy nie mieli żadnych świadków.
Naruto zaklął szpetnie, doskonale wyczuwając lekki uśmieszek na ustach tego drania! Dwa do trzech dla niego.
Gdzie, do jasnej cholery podziała się pewność siebie Uzumakiego, którą przecież jeszcze przed kilkoma godzinami dosłownie emanował, niczym najjaśniejsza z gwiazd. Jaśniejsza nawet od gwiazdy Sasuke Uchihy!
Lecz jak to bywa każda gwiazda kiedyś przygasa.
Naruto dając sobie mentalny policzek, zdecydował się jednak, że nie puści swojego ukochanego wroga. Miłość jest przecież pojęciem niebywale względnym, prawda? Prawda...?
Tym razem dał sobie mentalnego kopniaka w cztery litery, za postawienie słowa ‘miłość’ i ‘Sasuke Uchiha’ w jednej linijce. Przecież to niedorzeczne!
- Nie puszczę cię! – syknął prosto do ucha bruneta, z taką nienawiścią, że przez chwilę sądził, iż Uchiha odciągnie go od siebie siłą. Nie zrobił tego jednak.
- Nie? – zaśmiał się cicho, szyderczo i z tą doskonale znaną sobie ironią. – A czemuż to?
Wszystkie cięte riposty, które aż prosiły się, w tej chwili o zastosowanie, po prostu wyleciały Naruto z głowy.
Stał tak, kurczowo trzymając się bruneta, zupełnie ogołocony ze wszystkich swoich spektakularnych pomysłów. Lecz cięty język Naruto Uzumakiego nie mógł stępić się ot tak! Co to, to nie!
- Chcę… pokazać… udowodnię, że… jesteś zboczeńcem! –burknął w końcu, nerwowo przylegając do ciała Uchihy.
W jego głowie zrodził się plan. Desperacki plan, który był jego jedyną nadzieją, by nie skompromitować się ostatecznie w oczach… kogo?
Głupich ludzi, którzy patrzyli na całą scenę z zaciekawieniem i do szczęścia brakowało im jedynie popcornu, oraz wygodnych foteli?
Nie, och, nie. To coś innego. Coś dużo ważniejszego.
Sasuke i Naruto stoczyli już kilka naprawdę efektownych bitew, lecz ta jakby miała zakończyć jakiś rozdział w ich, bądź, co bądź, krótkiej znajomości.
Uzumaki przede wszystkim chciał uratować swój coraz bardziej kruchy wizerunek godnego rywala, w oczach Sasuke.
Napierając na niego całym ciałem, spowodował, że Uchiha wywrócił się, upadając na plecy.
Chłopak stęknął pod nim, a zaraz po tym blondyn poczuł, jak łapie go mocno za ramiona.
- Hmm… - Teraz to on uśmiechnął się lekko triumfująco, ale tylko lekko. – Przestaliśmy trzymać ręce przy sobie, co?
- Jeśli tym sposobem chciałeś mnie zmusić, żebym cię dotknął, to ci się udało! – warknął, odpychając go od siebie. Kilka osób krzyknęło coś w ich stronę, lecz najwyraźniej Uchiha postanowił je zignorować, całą uwagę poświęcając blondynowi.
Cóż za wyróżnienie.
- Skoro wczoraj chciałeś się do mnie dobrać, pomyślałem, że dzisiaj mógłbyś uratować mój tyłek. W końcu tak bardzo o nim marzyłeś, że szkoda by było, gdyby coś się z nim stało, prawda? – Naruto poczuł, jak nowa fala pewności siebie zalewa go ze zdwojoną siłą. To było takie budujące uczucie.
I co teraz, kretynie?!
Trzy trzy, jak nic!
Naruto, dzięki swojemu geniuszowi, po raz kolejny wyrównał wynik!
- Masz rację, należy mi się nagroda. Jutro odpowiednio zajmę się tym, co uratowałem – otrzymał odpowiedź, która wprawiła go w całkowite osłupienie.
O czym ten cholerny Uchiha gada?! On mówi serio...?


Sasuke z uśmiechem na ustach zjechał ze stoku. Kilka osób momentalnie do niego podbiegło, chcąc upewnić się, że nic mu się nie stało w tym niewielkim wypadku.
Hn, z pewnością nic mu nie było.
Uśmiech nie chciał zejść mu z twarzy.
Uzumaki był doprawdy zabawnym człowiekiem. Tak łatwo dał się wkręcić. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było jednak to, że wkopał się w to wszystko dobrowolnie.
A jego mina jutrzejszego dnia będzie z pewnością bezcenna.
Obejrzał się za siebie, by spojrzeć jak ten kretyn wpada na młodą Hyuugę, z ich klasy, która niczego nieświadoma, siedziała na środku stoku, majstrując coś przy swoim snowboardzie.
- Sasuke, za chwilę na Halfpipe – Neij poklepał go plecach, już zmierzając w stronę szatni.
Uchiha zaśmiał się cicho. Miał nadzieję, że Naruto nie przegapi jego treningu.

środa, 14 lipca 2010

Bom Bom! 8

Shiroi, jesteś niemożliwa xD Myślisz tylko o seksie xD
Zgred-chan, pomysł ptaszka podsunęła mi moja przyjaciółka ;)
Kuroneko, hah wybacz mi za tą pomyłkę, po prostu mam wyjątkowe trudności w zapamiętywaniu imion ( o nickach już nie wspominając) ;)
Daimon, a jak! Minato to ma być ziółko, on na grzecznego chłopca się nie nadaje xD

Rozdział zbetowany przez Sasame :)



Naruto zaśmiał się cicho.
Kiedy tak patrzył na rozwścieczonego Sasuke, coraz bardziej utwierdzał się w iście budującym przekonaniu, że wygrał. Wprawdzie dopiero pierwszą rundę… albo drugą, jeśli tak na to patrzeć. Każda wygrana buduje.
A życie stawało się jeszcze piękniejsze, gdy uświadomił sobie, że jest dwa zero.
Och, tak!
Był władcą wszechświata nawet, jeśli wszechświat jeszcze o tym nie wiedział.
Dwa zero, dwa zero. Cholera, jak to pięknie brzmi! Dwa zero…
Pierwszego gola strzelił (o ironio) wczoraj wieczorem, kiedy powalił na łopatki Uchihe, wielką gwiazdkę sportową! Mało brakowało, a chłopak klęczałby przed nim, błagając o łaskę.
Kiedy mimowolnie sobie to wyobraził, aż się zarumienił. Z wrażenia, oczywiście. Klęczący Uchiha był… Khem, khem.
Drugi raz piłka wpadła do bramki, dokładnie kilka minut temu. Albo inaczej, Sasuke strzelił sobie samobója, jeśli tak się na to mówiło. Trzeba dodać, że Naruto nigdy nie był specjalnym fanem piłki nożnej. Było przecież tyle fajniejszych sportów, gdzie można było wykazać się czymś więcej, niż bezsensownym lataniem za piłką.
Niechęć Naruto do futbolu nie zmienia jednak faktu, że gole strzelał wyśmienicie. Zwłaszcza do bramki Uchihy.
- Dlaczego zrobiłem, co?
Uśmiech nie mógł zejść mu z twarzy. Był władcą wszechświata i teraz jakaś tam gwiazdka sportowa może mu naskoczyć.
Nie liczyło się nic, prócz wyrazu twarzy Sasuke, kiedy blondyn wypowiedział swoją kwestię. To było piękniejsze niż cokolwiek na świecie, niż gwiazdy, słońce, nawet panienki z kalifornijskich plaż razem wzięte. I to uczucie nienawiści unoszące się w powietrzu. Targane powiewami gigantycznego szczęścia Naruto.
Ale i tak nienawiść Uchihy wygrywała.
Urocze.
- Nie udawaj, że nie wiesz!
- Możesz mówić trochę wyraźnie? Sasuke, kochanie, mam nadzieję, że nie dostałeś szczękościsku. - Naruto powinien w tej właśnie chwili dostać Oskara, za to, że jeszcze nie leży na podłodze i nie składa się ze śmiechu.
Sasuke, swoją drogą, zasługiwał na Pokojową Nagrodę Nobla, za to, że jeszcze nie zabił blondyna. Chociaż w gruncie rzeczy, Uzumaki nie mógł mieć pewności, że reszta społeczeństwa nie ucierpi na gniewie bruneta. Toteż dla pewności, lepiej wstrzymać się z uhonorowaniem Sasuke. Jak na razie, tylko Naruto Uzumaki zasłużył sobie na jakiekolwiek prestiżowe wyróżnienie.
Och, właśnie, a jeśli o nagrodach mowa… To władca wszechświata właśnie odbiera swoją.
- Dlaczego to zrobiłeś?! - Sasuke przestał się chyba bawić w zastraszanie, czy bicie po twarzy. Teraz, kiedy wojna już rozgorzała na dobre, pan Uchiha postanowił wyciągnąć najcięższą artylerię, tudzież, zastosować śmiertelne ciosy.
- Puść! - wyskamlał Naruto, kuląc się pod ścianą. - Błagam, puuuuść... - Starał się odciągnąć silną rękę, trzymającą go za krocze. Kiedy w jego oczach pojawiły się łzy, Sasuke uznał to chyba - jak na razie - za wystarczającą rekompensatę. I ku jego ogromnemu szczęściu, zrobił to w odpowiednim momencie, gdyż zaraz po tym jak odsunął się od blondyna, ze swojego gabinetu wyleciała dyrektorka. Zerknęła na nich szybko, lecz gdy tylko zobaczyła, że na ich twarzach nie ma krwi, postanowiła opuścić sekretariat, zapewne wezwana w jakiejś pilnej sprawie.
- Więc? - Sasuke spojrzał wyczekująco na Uzumakiego, który dochodził właśnie do siebie.
- A jak myślisz, cholera?! - odpowiedziało mu przemiłe, przeurocze warknięcie, pełne równie wielkiej nienawiści, jaką on żywił do Naruto chwilę temu
- Powiedz mi. Gdybym miał mózg pawiana, z pewnością łatwiej by mi było cię zrozumieć. Musisz mi jednak wybaczyć, ale czymś tak prymitywnym nie dysponuję.
- Taaa. - Naruto prychnął rozdrażniony. - Z pawianem łączy cię tylko tyłek.
- Cóż za cięta riposta. - Uchiha zacmokał z aprobatą. - Uważaj, bo mnie jeszcze swoją elokwencją powalisz na kolana.
Naruto spojrzał na niego zszokowany, po czym zaczerwienił się lekko, ostatecznie nie odgryzając się niczym szczególnym. Mruknął tylko niewyraźnie „wiedziałem, że jesteś gejem", po czym wyszedł z sekretariatu.
Sasuke uśmiechnął się do siebie, szybko doganiając blondyna.
- Ale jesteś wygłodniały. Nie chcą dawać, to się ma bardzo… - nachylił się nad nim, ustami prawie muskając płatek jego ucha. - ...bardzo twarde - spojrzał znacząco na jego krocze - powody do frustracji seksualnej, co?
- Chciałbym ci przypomnieć, że to ty chcesz się ode mnie czegoś dowiedzieć, więc radzę skończ już z tymi swoimi tekstami.
- Na dłuższą metę, mogę pozostać w słodkiej nieświadomości przyczyn twoich samarytańskich czynów...
- Och, zapomniałem - Naruto uderzył otwartą ręką w czoło. - U kogoś takiego jak Uchiha, sumienie zastało przysypane przez pieniądze.
Sasuke westchnął jedynie, ignorując tę uwagę. Postanowił nie zwracać sobie głowy głupimi wypowiedziami blondyna, który chciał go tylko wyprowadzić z równowagi i doprowadzić do bójki, a wówczas mógłby grać biednego poszkodowanego w starciu z Uchihą. Sam Naruto, z pewnością nie miałby odwagi narazić się dyrektorce.
A może jednak?
Pan Uchiha jeszcze nie wiedział, że dopiero przyjdzie mu poznać, co tak naprawdę znaczy odwaga Naruto Uzumakiego.
Zerknął na Uzumakiego, który zmarszczył akurat brwi, zapewne wybitnie niezadowolony z faktu, że jego błyskotliwa riposta, została, górnolotnie mówiąc, olana. Naruto postanowił więc powiedzieć coś, co z pewnością sprowokowałoby Uchihe.
- Jeśli tak cię interesuje moje życie seksualne, to w najbliższych planach mam zaliczenie twojej matki. Ona również wygląda na niedopieszczoną w tych sprawach.
To wystarczyło, by Sasuke pchnął go z całej siły w stronę ściany. Tym razem było to naprawdę bolesne. Blondyn skrzywił się lekko, patrząc teraz spod półprzymkniętych powiek, na pełną wściekłości twarz swojego wroga. Lekki uśmiech mimowolnie zagościł na ustach Sasuke.
- Jeśli powiesz jeszcze jedno słowo o mojej matce, zabiję cię jak psa rozumiesz?! - syknął, przedramieniem przyduszając Uzumakiego
Chłopak łapczywie wciągnął powietrze. Patrzył na niego - po raz pierwszy chyba - takimi przerażonymi, niebieskimi, wręcz niewinnymi oczyma. Czarnowłosy zaskoczony zabrał rękę, kiedy zadzwonił dzwonek. Najwyraźniej będą musieli później dokończyć swoją rozmowę.
Naruto nie patrząc na bruneta, wyminął go, szybko znikając za rogiem. Uchiha odetchnął ciężko, plecami opierając się o szafki.

Wszedł na wielką stołówkę, gdzie cała szkoła zebrała się już, by zjeść lunch.
Ignorował ciche, dziewczęce śmiechy, maślane i trochę bardziej wyuzdane spojrzenia, które co tu dużo mówić, po prostu rozbierały go wzrokiem. Śmiać mu się chciało, jak tylko pomyślał o tym, ile dziewczyn w tej szkole pragnie się z nim przespać. Bycie z kimś takim jak Sasuke Uchiha leżało akurat w strefie marzeń z najwyższej półki, tych arcytrudnych, czy nawet niemożliwych do zrealizowania. A teoretycznie Sasuke mógł przespać się przecież z każdą.
Dlaczego więc żadna z obecnych tutaj dziewczyn nie grzała jego łóżka swoim, czasami naprawdę ponętnym, ciałem?
Odpowiedź była jasna. Banalnie prosta i nasuwa się sama. Czemu jeść tanie mięso, skoro można mieć to z najwyższej półki?
Dziewczyny Sasuke były w głównej mierze gośćmi w pensjonacie jego ojca. A jeśli pensjonat był jednym z najbardziej luksusowych miejsc w zimowym miasteczku, to chyba oczywiste, że najlepsze kąski młody Uchiha miał prosto pod nosem.

- Hej! - krzyknął na niego Kiba, który już zasiadał z resztą ich paczki do okrągłego stolika na środku sali
Brunet przewrócił oczyma, po czym podszedł do kumpli.
- Siadaj, wzięliśmy ci lunch. - Lee z pełnymi ustami z pewnością nie był widokiem, jaki zachęcał do jedzenia
- Ale masz pecha. - Kiba zaśmiał się głośno, a jego głowa obracała się niemal o trzysta sześćdziesiąt stopni, szukając po stołówce jednej osoby. Można się już chyba było domyśleć kogo.

- Ebisu was usadził, nie ma co. Będziesz się musiał z nim cały rok męczyć.
Och, tak.
Ebisu, ich nauczyciel języka francuskiego na poprzedniej lekcji posadził Naruto zaraz obok Uchihy. Siedzieli w ostatnich rzędach i byli prawie poza wpływami zrzędliwego nauczyciela, który interesował się tym, co miał przed biurkiem.
I takim właśnie sposobem Sasuke, został skazany na obecność, elokwentne konwersacje oraz wyskoki Uzumakiego na tej lekcji.
Trzeba również dodać, że jego kumple zachowywali się z tego powodu, jakby Sasuke wygrał złoty medal na olimpiadzie. Ich szczęście naprawę nie znało granic.
- O! Patrzcie, idzie! - Kiba odwrócił się, by lepiej przyjrzeć się blondynowi, niosącemu tacę ze spaghetti. Sasuke kiedy zobaczył mięsne kulki na długim, cienkim makaronie, aż uśmiechnął się do siebie.
W momencie, gdy Naruto spojrzał na niego pełnym nienawiści wzrokiem, Uchiha uderzył lekko w puszkę Lee, która spadła ze stołu, rozlewając się na podłogę.
- Moja cola! - zdesperowany Rock już miał się rzucać na podłogę, jednak Sasuke powstrzymał go w ostatniej chwili, gdy Naruto nieświadomy otaczającego go zagrożenia wszedł w kałużę
I jak to bywa w takich przypadkach, niefortunnie poślizgnął się na śliskiej nawierzchni, a jego taca z lunchem spektakularnie wyleciała w powietrze. Spaghetti z mięsnymi kulkami zatoczyło piękny łuk i spadło prosto w dekolt idącej za Uzumakim, Sakury Haruno. Dziewczyna zbyt zagadana ze swoją koleżanką, nie zdążyła zobaczyć deszczu jedzenia mknącego w jej stronę.
I zdecydowanie było już za późno, gdy zorientowała się w całym nieszczęściu. Przeraźliwy ryk wstrząsnął szkołą, niemal od fundamentów.
Sasuke po prostu musiał odwrócić wzrok od Sakury, gdyż był pewien, że to co zobaczy na twarzy Naruto, będzie o niebo ciekawsze.
I , oczywiście, jak zawsze miał rację.
Takiego przerażenia, Uchiha nie widział już dawno. Nawet, kiedy jeszcze kilka godzin temu krzyczał w najlepsze na blondyna i groził mu śmiercią. Jego groźby i wściekły błysk w oku, z pewnością były niczym w porównaniu z furią różowowłosej.
Ale dzisiejszy dzień niósł ze sobą jeszcze więcej chwil radości, niżeli się pan Uchiha nawet spodziewał.
Właśnie w momencie, gdy Sakura zorientowała się, kto był sprawcą haniebnego czynu, jakim było pobrudzenie jej idealnego stroju, Naruto spanikowany podbiegł do dziewczyny ze słowami przeprosin na ustach i zrobił coś, czego z pewnością nikt się nie spodziewał.
- Pomogę ci! - krzyknął i wsadził rękę w jej dekolt, by wyłowić z niego mięsne kulki oraz cienki, lecz długi makaron, który ku nieszczęściu Sakury, a szczęściu i ubawie wszystkich pozostałych, zaplątał się w jej stanik
Naruto w akcji ratunkowej nie omieszkał spenetrować również jej biustu, w poszukiwaniu oczywiście swojego lunchu.
Cała sala zamarła, gdy głuche plaśnięcie zakomunikowało o zakończeniu akcji ratunkowej. Sasuke przez chwilę zaczął się nawet obawiać, że teraz to Naruto będzie potrzebował pierwszej pomocy. Jednak ten moment szybko minął, a na jego miejsce wpłynęła czysta rozkosz.
- Zrobiłeś to specjalnie! Uchiha, ty bestio! - Kiba ledwo łapał powietrze do płuc, śmiejąc się w najlepsze i nie mogąc się uspokoić. Tak samo jak i reszta jego paczki.
Brunet czekał jedynie, aż Naruto spojrzy w jego stronę. A kiedy to uczynił, Sasuke uśmiechnął się najbardziej wrednym, najperfidniejszym uśmiechem zwycięstwa, na jaki było go stać.
- Ty! - wykrzyknął Uzumaki, jednak zanim zdążył zemścić się za to jawne upokorzenie go przed całą szkołą, dopadła biedaka równie wściekła Sakura
I Uchiha mu współczuł, bo przez jedną sekundę, może mu się wydawało, a może nie, widział na ustach dziewczyny pianę.
- Sasuke! - Odwrócił się w stronę swoich kumpli, którzy powoli dochodzili do siebie. - Respekt stary, respekt! - z uśmiechem triumfu Sasuke przyjął gratulacje


- Idziemy na trening?
- Ta, za niedługo pierwsze zawody. - Sasuke wraz ze swoją paczką oraz kilkoma jeszcze osobami zmierzali właśnie wprost do hali sportowej
- Zawody?! Przecież Uchiha i Hyuuga potraktują to jak pokazanie pozostałym, ile im jeszcze do ich perfekcji brakuje! - zawołał oburzony Kiba, który chociaż również brał udział w tych zawodach, jakoś niespecjalnie przejmował się treningiem
- Dopiero później zacznie się prawdziwa walka. Teraz to tylko lokalne rozgrywki.
- Noo... - poparł go, jak zawsze skory do rozmów i ciekawych konwersacji Shikamaru. - Prawdziwe show będzie, jak przyjedzie Kanada i Europa.
Czarnowłosy uśmiechnął się do siebie. Już nie mógł doczekać się sezonu zimowego. Widział, że będzie to niezapomniany okres w jego życiu. Jednak nie mógł zdawać sobie nawet sprawy jak bardzo, prawda?


- Po co tutaj przyszliśmy?! - Naruto nie był przekonany, co do pomysłu swojej siostry i jej beznadziejnych koleżanek
- Zobaczysz! Będzie fajnie!
- Od tygodnia uczę się jeździć na mojej nowej desce, więc z łaski swojej przestań narzekać. Mama każe mi cię oprowadzić, więc szlajaj się za mną, a ja będę udawać, że cię nie znam. - Jego głupia siostra machnęła rękę w jego stronę, w taki sposób, jakby odpędzała natrętne muchy.
Naruto przewrócił oczyma, klnąc w duchu na tą cholerną wywłokę. Nic jednak nie powiedział.
Po jego przeraźliwej kompromitacji przed całą szkołą, czuł się wybitnie nie na miejscu, wśród tych zadufanych w sobie dzieciaków. Tęsknota za Los Angeles wracała z każdą chwilą, gdy patrzył na różową twarz swojej siostry. To było przerażające.
I aktualnie utrzymywał się wynik dwa do jednego, co nie było już tak budujące, jak jeszcze kilka minut temu.
Z pozycji władcy wszechświata, spadł jedynie do władcy własnych czterech liter, które jakimś cudem zdołał obronić przed rozwścieczoną Sakurą i jej brudnym biustem. A ten, trzeba przyznać, okazał się naprawdę dobrą bronią. Uderzenie z takiego balonu naprawdę boli…
- Ja też chcę spróbować jeździć na desce. - Burknął tylko, a koleżanki jego siostry już do niego doskoczyły, szczebiocząc, że bardzo chętnie go nauczą. Słysząc te zapewnienia, Naruto w nieco pogodniejszym nastroju wszedł na teren olbrzymiej Hali Sportowej, gdzie zaledwie wczoraj lizał się z Uchihą. Miał nadzieję, że dzisiaj tutaj go jednak nie spotka.

czwartek, 8 lipca 2010

Bom Bom! 7

Kuroneko, cieszę się, że Sasuke cię irytuje, bo tak właśnie ma być. Obiecuję, że za kilka rozdziałów wyjdzie na prostą, że się tak wyrażę ;) I cholera! Nie pomyślałam o białych kozaczkach xD Ale obiecuję z ręką na sercu, że na następny raz będzie takowe miała ;D. A na koniec co powiem? Ty dupku! Pozdrawiałaś chłodno i teraz u mnie jest brzydka pogoda xD Haha! Nie wiem czy jakikolwiek przypływ łaskawości u mnie, jest ci to w stanie wybaczyć ;)
alien, nawet nie wiesz jak fajnie czytało się twoją interpretację bohaterów, naprawdę bardzo mi się podobało, to jak ich widzisz ;)
Daimon, haha przykro mi z powodu twojego zaplutego monitora, naprawdę! xD Kakashi wkrótce się pojawi, obiecuję. A z jakiej gliny ulepiony jest Naruto? jezu nie wiem xD Wydaje mi się, że są to czarnoziemy xD
Ciel, Tsunade tuż przed lekcją z Gai`em, pogoniła Sasuke, Naruto i Sakure do klasy, jak zobaczyła, że są jeszcze na korytarzu. Uzumaki wziął to za szczęście, gdyż teraz to on mógł mocno oberwać od rozwścieczonego Sasuke :)


Chciałabym jeszcze podziękować dwóm osobom.
Po pierwsze mojej wspaniałej becie, która nie dość, że się przez ostatnie dni tak ze mną męczyła, to jeszcze podsunęła mi masę pomysłów dotyczących Bom Bom! Brawa dla niezawodnej Sasame! :)
Po drugie, Virus Ci, która będzie pisała opowiadanie opierające się na Bom Bom! A ten rozdział, jest przedsmakiem tego, co zobaczycie w jej fanficku ;)
Och, i jeszcze chciałabym bardzo podziękować za wszystkie komentarze. Nawet nie wiecie jak wasze słowa mnie motywują do dalszego pisania :)




Gapił się na leniwie poruszające się wskazówki zegara, jakby to one były winne całemu zamieszaniu. Jasnowłosy dupek siedzący naprzeciwko niego naprawdę niczego nie ułatwiał, zerkając na Sasuke od czasu do czasu tak, że aż miało się ochotę podejść i drugi raz mu przywalić.
Rozmasował sobie skronie, wzdychając przy tym ciężko. Naprawdę, jeszcze chwila, a jego pięść po raz kolejny wyląduje na szczęce tego pozera, któremu zaczepny uśmiech jakoś nie mógł odkleić się od twarzy. Sasuke jednak nie miał nic przeciwko temu, by pomóc mu go odczepić.
Wizję bolesnej zemsty na blondynie przerwała kulka papieru, która uderzyła go niespodziewanie w głowę. Podniósł wzrok na Naruto.
- Coś się stało?
Chłopak był chyba na tyle głupi, by naprawdę sądzić, że Sasuke nie zorientuje się, że to Uzumaki go zaczepiał. Chociaż winowajca sam patrzył na niego, jak na idiotę.
- Nudzi ci się, matole? – zmrużył oczy, kiedy zauważył kolejną papierową kulkę w ręce blondyna
- Trochę. – przyznał i uśmiechnął się przebiegle – Chcesz zobaczyć jak ptaszek leci?
Sasuke słysząc to zamrugał kilkakrotnie, patrząc z niedowierzaniem na Uzumakiego, szykującego się do rzucenia kolejnego pomiętego papierka.
- Twój ptaszek ma raczej za małe skrzydła, by dolecieć gdziekolwiek. O dziupli nawet nie wspominając. – Rzucił od niechcenia, uważnie przypatrując się reakcji blondyna. Chłopak zmrużył poirytowany oczy.
- Skoro tak, to chociaż zobacz, jak się ptaszek z ptaszkiem zderza. – Wysyczał przez zaciśnięte zęby i poirytowany rzucił kulką wprost w krocze Sasuke.
Trzeba powiedzieć, że Naruto miał wyjątkowo złe wyczucie czasu. Ba! Ów dar potrafił przysporzyć panu Uzumakiemu prawdziwych kłopotów. Najgorsze w zaistniałej sytuacji było jednak to, że kłopoty te nie mogły równać się z przejmującym uczuciem wstydu, które go czekało.
- Dzień dobry. – W pomieszczeniu rozległ się spokojny, kobiecy głos.
Sasuke z lekkim uśmieszkiem przyglądał się matce stojącej niedaleko z wyrazem zimnej furiii malującym się na jej pięknej twarzy. Swoje przenikliwe oczy zwróciła teraz na blondyna, który z powiększającym sie rumieńcem, po raz pierwszy spuścił zażenowany wzrok. Nie było wątpliwości, że widziała jak „ptaszek się zderzył z ptaszkiem”, a może i nawet słyszała wymianę grzeczności między chłopcami.
- Sasuke? – podeszła do niego i usiadła na krześle obok
Widział, że jej oczy są przerażająco zimne, może nie lodowate, ale zimne. Oczy jego matki zawsze były ciepłe, a tylko w tych nielicznych chwilach, gdy ktoś wyprowadzał ją z równowagi, wiało od niej chłodem. Tym razem skierowany był w stronę Naruto.
- Dlaczego jesteś zawieszony w prawach ucznia?
Z odpowiedzią pośpieszył Uzumaki, który, choć ze wciąż obecnym rumieńcem na twarzy, teraz patrzył hardym wzrokiem na twarz jego matki. Z pewnością szukał podobieństw między nimi.
- Bo mnie pobił.
- Słucham?!
Mikoto Uchiha była kobietą spokojną, pełną klasy i elegancji. Posiadała tą pewność siebie, o jakiej inne, zawistne kury domowe mogły jedynie pomarzyć. Najlepsze w niej było jednak to, że jednym spojrzeniem potrafiła zmrozić czyjeś serce, a jednocześnie jednym uśmiechem je roztopić. Sasuke miał po niej tę rzadką, choć niezwykle efektowną cechę.
- Sugerujesz, że mój syn cię pobił? – Sasuke był niemal pewny, że kiedy jego matka syknęła, po ciele blondyna przebiegł zimny dreszcz
- Sądzi pani, że go zna? – ciche, złowieszcze pytanie zawisło między konwersującą trójką niczym fatum
- Znam go na tyle, by wiedzieć, że nie pobiłby kogoś bez dostatecznego powodu.
- Och, czyli twierdzi pani, że go sprowokowałem? Wczoraj jakoś nie miał nic przeciwko obmacywaniu mnie w miejscu publicznym, o wkładaniu mi języka do gardła nie wspominając! – Naruto prychnął wzburzony. W głowie mu się nie mieściło, jak mogą go obwiniać o perwersyjne przejawy gejostwa, jakie wykazywało to chodzące bożyszcze!
Uzumaki był zbyt wściekły, by zauważyć, że zapanowała nagle krępująca, obezwładniająca wręcz cisza.
Spojrzał na panią Uchiha, która siedziała z wyrazem zastygłej grozy, wymalowanym na twarzy. Nie mniej ciekawą minę przybrał jej syn i Naruto przez chwilę był z siebie dumny, że zmusił takich ludzi jak Uchiha, do zdjęcia swojej zwyczajnej maski obojętności. Było to uczucie niemalże budujące.
- Sasuke, czy to prawda? – zapytała cicho, bez wątpienia wkładając wiele trudu w to, by jej głos zabrzmiał w miarę normalnie
' W miarę', było pojęciem względnym, oczywiście.
- On kłamie. – Sasuke zmrużył oczy, posyłając Uzumakiemu przeciągłe, pełne zimnej furii spojrzenie, które miało dobitnie uświadomić Naruto, że nie ma z nim żadnych szans. Jest bezbronny, tak samo jak dziecko w obcym świecie.
Naruto już miał pokręcić z rezygnacją głową, gdy drzwi otworzyły się nagle z impetem. W przejściu stanęła rozwścieczona postać rudowłosej kobiety.
- Co…? – Już miała coś krzyczeć na, jak zwykle niewinnego Naruto, gdy wzrok Kushiny natknął się nagle na dwójkę siedzącą przed blondynem. Jego matka wciągnęła ze świstem powietrze. – Mikoto, kochanie… - Jej uśmiech był tak sztuczny i wymuszony, że aż trudno było uwierzyć, iż człowiek zdolny jest do czegoś takiego.
Matka Uchihy spojrzała na nią ze skrępowaniem.
- Witaj skarbie! – pomimo ciepłego tonu i miłego uśmiechu, wypowiedziała te słowa jakby z przekąsem – Co tutaj robisz?
- Dyrektorka wezwała mnie w sprawie Naruto.
- Naruto?
- To mój syn, mówiłam ci o tym, że przyjedzie. Kilka dni temu załatwiałam w związku z tym papiery dla niego.
- Chyba zielone. - Chyba zielone. – Burknął Sasuke, jednak mocne szturchnięcie przez jego matkę zniechęciło go do dalszych złośliwości względem tego kretyna.
Teraz ważniejsze były bowiem informację, które miał okazję zebrać w sprawie pochodzenia tego idioty. Owe ciekawostki mogły niebywale pomóc w przeprowadzanym aktualnie arcyważnym planie zniszczenia Naruto.
- Twój syn…? – Mikoto spojrzała na niego teraz zupełnie inaczej
W jej spojrzeniu kryła się jakaś trudna do zinterpretowania złość, nawet pretensja. Było to coś tak uporczywego, że Naruto po raz kolejny przy tej kobiecie odwrócił z zażenowaniem wzrok. Coś mu podpowiadało, że zyskał sobie kolejnego wroga.
- Tak, odnalazłam go po wielu latach. Teraz w końcu może zamieszkać w prawdziwym domu.
- Wiedziałam, że kogoś mi przypomina, jednak na myśl mi nie przyszło, że to twój syn. Twój i Minato. – dodała po chwili tak, jakby wypluła właśnie z siebie jakiś wyjątkowo wulgarny zwrot
Kiedy Kushina już jej miała coś na to odpowiedzieć, drzwi do gabinetu dyrektorki otworzyły się, a Tsunade skinieniem ręki zaprosiła ich do środka.
- Przyłapałam pani synów na bijatyce, co oczywiście jest niedopuszczalne w naszej szkole. Sasuke, o czym przykro mi informować, niestety zostaje zawieszony w prawach ucznia. Jeśli chodzi o… - zerknęła na jakieś papiery na swoim biurku –– O Naruto, dostaje tylko upomnienie. Z racji tego, że jest nowy może nie wiedzieć o zasadach panujących w tej szkole. Zważywszy dodatkowo na jego przeszłość… Naprawdę mógł nie zdawać sobie z tego sprawy. – Zakończyła, podając matce Sasuke do podpisania dokument, który potwierdzał o poinformowaniu jej w sytuacji swojego syna. Mikoto patrzyła na niego jednak przez dłuższą chwilę, jakby nieobecnym wzrokiem.
- Dlaczego Sasuke ma zostać zawieszony, skoro pan Uzumaki go sprowokował? Ponadto taka sytuacja zdarzyła się pierwszy raz mojemu synowi, więc jestem głęboko zbulwersowana tym, iż tak surowo został potraktowany. – Tsunade już otwierała usta, by coś powiedzieć, jednak jeden gest ręki wystarczył, by ją uciszyć. - Chcę również zauważyć, że mało kto tak wiele zrobił dla tej szkoły, co jak zwykle, w potrzebie nie jest zauważane. Sądzę, że będę zmuszona odwoływać się od decyzji dyrekcji.
- Proszę więc to zrobić. Nie cofnę jednak tego, co już powiedziałam, przykro mi. – Dyrektorka westchnęła, uważnie przypatrując się obojgu swoim uczniom. Zmrużyła w zastanowieniu oczy. – Co wam się stało?
- A co im się miało stać? – Kushina położyła dłoń na ramieniu syna, jakby dyrektorka co najmniej obraziła jej dziecko
- Nie bili się tak, żeby mieć takie sińce i zadrapania. - stwierdziła spokojnie blondynka - Dopiero teraz to zauważyłam. – Dodała po chwili, machając przy tym lekceważąco, gdy napotkała na zszokowane spojrzenie obu kobiet.
- Sasuke? Chcesz mi o czymś powiedzieć? – Mikoto uśmiechnęła się lekko, jednak jej uśmiech był zapowiedzią nadchodzących nieubłaganie kłopotów.
Młody pan Uchiha wczorajszego wieczoru miał tyle szczęścia, że udało mu się uniknąć konfrontacji ze swoją matką, ojcem, czy kimkolwiek, kto mógłby pofatygować się o zadawanie niewygodnych pytać, dotyczących pochodzenia pokaźnych, soczystych wręcz owoców bójki z tym kretynem. Rano również szczęście dopisało Sasuke, który wymknął się z domu, po raz kolejny uciekając od zbędnych pytań. I tak toczyło się koło sukcesów, aż do tej pory. Teraz będzie w końcu musiał ujawnić szczegóły swojego kompromitującego błędu. I zero deski ratunkowej w postaci, chociażby wygranego pojedynku z tym idiotą. W oddali majaczyło, więc pasmo samych żenujących porażek.
- Naruto? – Tsunade po braku jakiejkolwiek reakcji ze strony bruneta, zwróciła się do Uzumakiego, który patrzył uważnie na Sasuke, również niewiele kontaktując. – Naruto!
- Tak? – chłopak po interwencji matki w końcu wrócił do rzeczywistości
- Czemu jesteście tacy poobijani?
- Poobijani?
- Nie kłamałeś, mówiąc, że wczoraj rzeczywiście się biliście? – zapytała matka Sasuke
- Ja… - Naruto wciągając ze świstem powietrze do płuc
Sasuke nie powiedział ani matce, ani nie chciał powiedzieć dyrektorce. Z pewnością odczuwał zbyt wielki wstyd po tym, co wydarzyło się zeszłej nocy. Nie chciał przyznać się do pomyłki a przede wszystkim słabości, jaką okazał przegrywając walkę.
Naruto zastanawiał się chwilę co powiedzieć. Chyba zbyt pochopnie ocenił swojego nowego kolegę, a co za tym idzie zbyt szybko powiedział matce o całej bójce.
- To było nieporozumienie. – Westchnął ciężko, przecierając oczy. – Pokłóciliśmy się o coś błahego, a potem nam nerwy puściły. Sprowokowałem go, więc Uchiha nie powinien ponieść żadnych konsekwencji. To wszystko to moja wina.
Postanowił zignorować zaskoczone - ba! zszokowane - spojrzenie Sasuke, pełne wściekłości, zielone oczy jego matki oraz Mikoto, która patrzyła na niego dużo cieplej i przyjaźniej niż na początku.
Tsunade prychnęła poirytowana.
- Niech wam będzie. – Zmięła naganę w zupełnie podobną papierową kulkę do tej, jaką jeszcze kilka chwil temu Naruto rzucał w młodego Uchihe. – Jednak pamiętajcie, że drugiej szansy już nie dostaniecie. Jeśli kiedykolwiek któryś z was pobije kogokolwiek, nie będę nikogo zawieszała. Po prostu zadzwonię na policję, czy to jasne?
Naruto i Sasuke zgodnie pokiwali głowami, po czym wyszli, zostawiając matki w gabinecie dyrektorki.
Tsunade z głębokim westchnieniem odchyliła się na swoim wielkim fotelu, patrząc uważnie na dwie kobiety, które czekały na dalszą rozmowę. Uśmiechnęła się do nich ciepło.
- Chłopcy chyba za bardzo się nie polubili.
Odpowiedziała jej cisza.
- W przeciwieństwie do was, co nie?
Zaśmiała się cicho, widząc miny obu kobiet. Już miała coś dodać, jednak dźwięk telefonu jej w tym przeszkodził. Podniosła słuchawkę z nieskrywaną złością. W końcu nie często ma możliwość porozmawiania z nimi dwiema na osobności.
- Muszę wyjść. – Poinformowała swoich gości, niemal warcząc w stronę odkładanej słuchawki. – Jiraya jakimś cudem zamknął się w damskiej szatni na hali. Mam nadzieję, że zaraz wrócę. Powspominajcie stare czasy. – dodała z szelmowskim uśmiechem i wybiegła szybko z gabinetu, jakby nauczyciel wf niewiadomo jakie świństwa robił z jej uczennicami



Kobiety spojrzały na siebie, będąc teraz zdecydowanie mniej skrępowe. Mikoto uśmiechnęła się do swojej przyjaciółki, kładąc swoją dłoń na dłoni Kushiny.
- Nawet nie sądziłam, że twój syn ma tyle samo lat, co Sasuke.
- Najwyraźniej zapomniałam o tym wspomnieć ostatnim razem. – Burknęła rudowłosa, odtrącając rękę Mikoto. Spojrzała na nią karcąco. – Sama wiesz, jakbyś na to zareagowała.
- Wiem, kto zostałby obarczony winą za zrobienie tego bękarta. – Wyszeptała cicho, jakby doskonale zdawała sobie sprawę, jak te słowa zabolą Kushine. Może miała nadzieję, że jej przyjaciółka ich nie dosłyszy? Albo, że ktoś inny mógłby poznać tajemnicę rudowłosej.
- Przestań… - Kushina potrząsnęła głową, zerkając nerwowo w stronę drzwi. – Przestań tak o nim mówić.
W jej oczach pojawiły się łzy. Mikoto doskonale wiedziała, jak wyprowadzić ją z równowagi. W jaki punkt uderzyć, by zadać najcelniejszy cios. Taki, który równie mocno bolał i ją.
- Czemu go tutaj sprowadziłaś?! – syknęła Uchiha, łapiąc za podbródek przyjaciółki i patrząc gniewnie w jej oczy
- Już ci mówiłam. – starała się odwrócić wzrok, jednak brunetka nie pozwoliła jej na to
- Wiedziałaś jak wygląda, prawda? Wiedziałaś to! – szarpnęła nią wściekle. – Przyprowadziłaś go tutaj, by zapełnić pustkę po Minato. Od początku nienawidziłaś tego dziecka, bo to ono zniszczyło ci związek. Ale teraz, kiedy widzisz w Naruto Minato, możesz go pokochać, prawda? On już nigdy do ciebie nie wróci, jednak Naruto może być jego zastępstwem.
- Mikoto… - Kushina patrzyła na przyjaciółkę szeroko otwartymi oczyma, zagryzła mocno wargę, by powstrzymać łkanie. Łzy wolno spływały po jej policzkach.
Mikoto wygrała. Złamała Kushine, obnażyła prawdę, którą jej przyjaciółka tak starała się ukryć, od której tak uciekała.
- Wiesz, jaki on jest? Stanie się takim samym skurwielem jak jego ojciec. Zrani cię tak samo jak on!
Głośne plaśnięcie przeszyło gęste powietrze w gabinecie dyrektorki. Uchiha złapała się za czerwony od uderzenia policzek.
- Nie masz prawa tak o nim mówić! – Krzyknęła Kushiha łamiącym się głosem. Wytarła brzegiem dłoni łzy. – Naruto ochronił twojego syna przed zawieszeniem! Co by powiedział Fugaku, kiedy by się dowiedział, jak myślisz?
Kushina wbrew pozorom miała wystarczająco dużo siły, by odeprzeć atak przyjaciółki. Z ofiary, stała się atakującą. Jednak nie tak łatwo było zranić Mikoto. Jej maska obojętności stworzona była z wyjątkowo silnego tworzywa – doświadczenia, które w wystarczającym stopniu zahartowało tą spokojną, elegancką kobietę.
- To ty nie znasz własnego dziecka, chociaż wychowujesz go już tak długo. Nawet nie wiesz do czego on jest zdolny. Sasuke w równym stopniu jest podobny do swojego ojca, jak Naruto do Minato.
- Zamilcz. – Ostrzegła ją Mikoto, podchodząc do rudowłosej i łapiąc ją za ramiona. – Jeśli powiesz jeszcze jedno słowo…
- Nie lubisz tracić kontroli, prawda? – Kushina uśmiechnęła się blado, pozwalając dłoniom przyjaciółki coraz mocniej się zaciskać. Nie wiedziała, czy zostaną sińce. Delikatne ręce brunetki, nie mogły się przecież równać ze stalowym uściskiem jej męża.
- Co ty możesz wiedzieć o kontroli?! – prychnęła Mikoto, puszczając ją w końcu – Nigdy jej nie miałaś.
- Ja nigdy jej nie miałam, jednak ty zostałaś jej pozbawiona. - Nachyliła się nad przyjaciółką, czułym gestem odgarniając jej z czoła czarne pasma włosów. – Jak to jest być marionetką Fugaku? – wyszeptała wprost do ucha dumnej pani Uchiha, żony właściciela luksusowej sieci pensjonatów, matki sportowej gwiazdy
Mikoto dopiero teraz zrozumiała, że bez nich nie istniała.


Kiedy Sasuke i Naruto znaleźli się z powrotem w sekretariacie, Uchiha spojrzał uważnie na swojego wybawcę. Zacisnął mocno pięść, bo dłoń zaczęła go świerzbić, by znów uderzyć tego kretyna. Wolał, do jasnej cholery, już zostać zawieszony, niż teraz mieć dług wdzięczności u kogoś takiego jak Uzumaki.
- Dlaczego to zrobiłeś? – wysyczał przez zaciśnięte zęby.

piątek, 2 lipca 2010

Bom Bom! 6

Shiroi, muszę cię zaskoczył, ale będzie gwałt! Na razie nie zdradzam jednak żadnych szczegółów...
Black Lady, niestety nie powiadamiam.
Tohma, plastic is fantastic ;)
Sasame, Gaary nie planuję w ogóle w Bom Bom!, Pain również nie wystąpi z mojej nienawiści do jego postaci(przyczyny osobiste, nawet nie pytaj, lol ;)) Suigetsu najprawdopodobniej pojawi się pod koniec, za to dla Orochimaru przygotowałam specjalną rolę ;) I myślę, że już niedługo i on będzie miał w tym opowiadaniu 5 minut ;).Haha! Co do brata przydoniego, cóż... Tarzan rządzi dżunglą ;) Och! A jeśli chodzi o sojusznika blondyna, to będzie, będzie oczywiście, jednak nie wiem czy wam się spodoba xD.
alien, kochanie, nie chcę być przyczyną twojej przyszłej łysiny, jednak Sasuke chyba okaże się nieco lepszy od Naruto w sporcie xD W końcu to sportowa gwiazda, jadąca za rok na olimpiadę ;) Jeśli chodzi o Sakurę, ej no! xD Starałam się, ona ma być jak najbardziej wkurzająca, ot co! ;)
Qeen, cieszę się, że Naruto tak przypadł ci do gustu. Zazwyczaj nie myślę nad tym jacy chłopcy będą i to wychodzi mniej więcej podczas pisania, toteż miałam farta, że nie wyszedł mi Uzumaki jakiś pokraczny. Co do Sasuke się zgodzę, on w każdej sytuacji, w każdym opowiadaniu jest super ;).
Kuroneko, no a kto miał być cieniem kalifornijskiej piękności, jak nie Sakura xD Co do pytań, kurcze xD Była dziewczyna Naruto nie jest nikim szczególnym, a wy o nią tak dociekacie. Jak uda mi się coś zaskakującego wymyślić, to może wplotę to w fabułę, jednak ex Uzumakiego wydaje mi się, że przejdzie bez większego szumu ;) Haha, co do kumpli z poprawczaka, muszę ci powiedzieć, że to jest naprawdę dobry pomysł z Akatsuki xD I mi również podobało się określenie Sasame o bracie przyrodnim Naruto ;) Tarzan rządzi dżunglą.

~~***~~


Wraz ze słoneczną pogodą moja wena gdzieś uciekła, więc musicie mi wybaczyć za ten rozdział.
I postaram się w końcu odwiedzić blogi, które mi podaliście w komentarzach. Oczywiście te do których dostałam linka.
Jeszcze jedna rzecz:
Pytam czysto teoretycznie i wątpię, czy będzie jakiś odzew, jednak jeśli ktoś chciałby zostać moją betą bardzo bym się z tego cieszyła ;) Jeśli więc znajdzie się jakiś chętny, proszę mi o tym napisać w komentarzach.


Szkoła to miejsce gdzie zgłębia się arkadia wiedzy, uczy o ważnych i mniej ważnych rzeczach, zdobywa się wytrwałość, nabywa obowiązkowości, poznaje słodki smak grzechu, którym jest ściąga na sprawdzianach.
Jednak szkoła to także ludzie. Nauczyciele, a przede wszystkim uczniowie. To tutaj nawiązuje się pierwsze przyjaźnie, czasem nawet miłości. Zdobywa się wrogów i kiedy szczęście dopisze, ci ludzie mogą posłużyć nam na całe życie.
Szkoła to również elita, król i królowa balu, od których zależy życie ich poddanych, a w szczególny sposób nowych śmiałków, którzy przez niefortunny bieg wydarzeń, musieli wkroczyć do przerażającego królestwa.
Rodzi się jedynie pytanie, czy w chaszczach złowieszczej, rządnej krwi młodzieży, nowo przybyły znajdzie jakąś przyjazną duszę…?

Sasuke wszedł do klasy językowej bez pukania. Był przygotowany na to, że ich nauczyciel literatury angielskiej – podobnie zresztą jak jego trener – spóźni się wystarczająco długo, by Uchiha mógł spokojnie usiąść w ławce, która mieściła się na końcu klasy, tuż przy oknie, rozpakować książki potrzebne na zajęcia, spławić namolne dziewczyny z jego klasy, które były bardziej zahartowane niż star nierdzewna a na ich obliczu znajdowały się tylko niewielkie rysy, po starciu z Sasuke, przystojniakiem, który po raz kolejny dał im kosza, mniej lub bardziej spektakularnego. Nie chwaląc się krążyły już legendy o kilku numerach, jakie on i jego kumple wycieli namolnym panienkom. Problem jednak w tym, że ćmy zawsze będą lecieć do światła, nieważne ile razy się sparzą.
Westchnął cierpiętniczo, starając się ze wszystkich sił zignorować podniecony szum w klasie, który wywołał pojawieniem się w towarzystwie Sakury. Było jasne, co sobie wszyscy pomyśleli.
Napotkał wzrok Kiby, który mówił więcej niż jego bezczelny uśmieszek. Nawet Shikamaru obudził się i patrzył zaskoczony na Uchihe, który zmroził ich jedynie spojrzeniem. Pan Uchiha nie miał jednak pojęcia, że uwaga wszystkich zebrała się nie wokół domniemanej pary kochanków a nowego poddanego, jakiego już wkrótce przyjdzie im gnębić.
- Kto to jest? – Zapytał ktoś, nie ważne kto. Dużo istotniejsze jest, że właśnie po tym pytaniu rozpętała się katastrofa, jaką przewidział Uzumaki.
Sasuke dotarł już do swojego miejsca na końcu sali i spoglądał uważnie na stojącego dokładnie na środku klasy blondyna. Chłopak zdawał się nie zwracać uwagi na krzyki, docinki, nawet i groźby. Po prostu stał, patrząc na wszystkich spokojnym, pewnym siebie spojrzeniem. Jego opalona skóra, nie zdradzała zdenerwowania w postaci uroczych rumieńców, a w niebieskich oczach nie dostrzegł nawet cienia niepewności. Wydawałoby się, że nie jest go w stanie zedrzeć żaden gówniarz, który starał się zaimponować kolegom w coraz to wymyślniejszych złośliwościach względem Uzumaki.
Sasuke w głębi ducha, w głębi wszystkich głębi był poruszony jego zachowaniem na tyle, że jego lepsza strona była w stanie podejść do Naruto i nakrzyczeń na tych wszystkich debili, którzy ośmielili się go zaczepić. W nieco płytszej głębi był pod wrażeniem zachowania blondyna, który mu naprawdę zaimponował. Natomiast w tej najpłytszej z głębi chciał udowodnić, że nikt nie jest w stanie dopiec Uzumakiemu tak, jak Sasuke Uchiha.
- Przylazł za Haruno – mruknął jakby od niechcenia, jednak momentalnie wszystkie głowy zwróciły się w jego stronę. Trzeba przyznać, że doskonale wyszkolił swoich poddanych. – Uważajcie, bo jeszcze którąś z was może zgwałcić.
Zapadła chwila ciszy. Jego słowa można było uznać za zupełnie błahe, zwykły głupi docinek, jednak Sasuke wykształcił sobie coś na wzór autorytetu i każde jego słowo traktowane było z największą powagą.
- Wyrzućmy go stąd!
- To jakiś zbir, zboczeniec! Co jeśli nam coś zrobi?
- Och, z pewnością. Widziałem jak cię wczoraj podglądał, pod swoim domem – zwrócił się do Sakury, która siedziała w sąsiednim rzędzie, również z tyłu. – Może być niebezpieczny.
Sasuke zwykle umiał kłamać, czasami jednak jego kłamstwa nie posiadały w sobie górnolotnej świeżości fałszu, ale najważniejsze, że działały.
- Podobno był dilerem i wysłali go tutaj na roboty społeczne.
Domyślił się już, że z pewnością jest to nowy uczeń, o którym usłyszał kilka dni temu plotki. Od jego matki, jednak mniejsza z tym.
- Dilerem? – Sakura aż się zapowietrzyła, kiedy to usłyszała. Zerknął na Uzumakiego, który ku jego ogromnemu zdziwieniu stał jedynie, uśmiechając się przy tym delikatnie. Z pewnością zdał sobie sprawę z tego, że poddani Sasuke są jak organizmy jednokomórkowe. Z tym tylko, że zamiast jedzenia potrzebują skandalu.
- Co z nim robimy? – Nagle nad jego ławką pojawił się Kiba, który o dziwo nie brał udziału w dogryzaniu koledze. Z pewnością doskonale zdawał sobie sprawę, że największa zabawa dopiero przed nami i teraz nie warto tracić czas na jakieś bezsensowne podchody.
- Jak na razie, nastawimy przeciwko niemu klasę – odszeptał mu Uchiha, nie odrywając wzroku od Naruto, który akurat w tym momencie zaszczycił go swoim spojrzeniem. Uśmiechnął się do niego lekko, można by nawet powiedzieć, że z sympatią.
- A potem?
Uchiha oderwał się w końcu od kontemplowania sylwetki Uzumakiego i spojrzał na Kibę z nieskrywanym politowaniem.
- Jak to co? – Chłopak z pewnością nie wyczuł kpiny w jego głosie.
- Chcesz go pobić? – Po tajnego spotkania w ostatniej ławce dołączył również i Shikamaru.
- Nie wiem, może później. Wszystko zależy od tego, jak się będzie sprawował.
- Już mu współczuję – Nara westchnął, chociaż równie dobrze można byłoby to potraktować jako ziewnięcie.
- Noo – Kiba zarechotał cicho, drapiąc się po głowie. – Zemsta Uchiha to coś niewyobrażalnego.
- Kretynie! – Sasuke odepchnął go od ławki, tak, że chłopak zachwiał się i wylądował prosto na Sakurze. Dziewczyna wydarła się przeraźliwie, jednak zignorowali ją. – Pchły roznosisz.
I kiedy to Kiba miał mu przyłożyć, do klasy wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Gai-sensei, ich nauczyciel literatury angielskiej.
- Dzień dobry wszystkim! – Zawołał jak zwykle pełen energii. W przeciwieństwie do niewyspanych, markotnych uczniów, którzy woleliby lepiej spędzić dzisiejszy dzień, niżeli siedząc w szkole. – Och! – Wyrwało się z ust nauczyciela na widok stojącego na środku klasy blondyna. Zatrzymał się mierząc go uważnym spojrzeniem. – A ty to…?
- Naruto Uzumaki, nowy uczeń – mruknął, wzruszając jednocześnie ramionami, jakby te informacje były oczywiste.
-A… - Gai zrobił niezdecydowaną minę. Podszedł do biurka i ostrożnie położył na nim dziennik. Odsunął krzesło i przyjrzał mu się uważnie. Zwykle nie siedział prowadząc wykład, jednak teraz wyglądał, jakby rozważał spoczęcie na tym podejrzanie wyglądającym meblu. Zmrużył swoje czarne oczy, lecz większy efekt dało zmarszczenie wielkich brwi. – Aha – dokończył, chyba nie za bardzo będąc poinformowanym w temacie.
- Proszę pana! To żaden nowy uczeń, tylko jakiś pedofil! Przyszedł nas obmacać – poinformowała go Sakura, a w ślad za nią poszły i inne dziewczyny, które zastraszone wizją swojego przyszłego oprawcy, domagały się wezwania policji. Nauczyciel słuchał tego wszystkiego z zaskoczeniem, ale i rosnącym przerażeniem malującym się na jego twarzy. Odchrząknął, patrząc uważnie na potencjalnego przestępcę, który stał jakby nigdy nic.
- Nie masz nic do powiedzenia?
Chłopak wzruszył tylko ramionami i uśmiechnął się lekko.
- Cokolwiek powiem, zostanie obrócone przeciwko mnie.
- Macie racje, cholera! – Krzyknął nagle Gai, siadając z impetem za biurkiem. – Coś z nim jest nie tak! Do dyrektora! – Zawołał i nagle, tak po prostu stracił zainteresowanie potencjalnym przestępcą, rozpoczynając lekcję. Dzisiaj mieli rozpocząć omawianie jego ulubionej lektury i już nie mógł się doczekać, jak zaczną dyskutować na wszystkie te niesamowite tematy, poruszane przez jego ulubionego dramatopisarza.
Klasa gapiła się na Naruto, a Naruto gapił się na swojego przyszłego nauczyciela z taką miną, jakby Gai`owi dali papierek tylko temu, że dawał dupy. Sasuke mimowolnie uśmiechnął się, gdy ich bystry, nadpobudliwy i nieco zakręcony nauczyciel, po sprawdzeniu obecności i rozpoczęciu wykładu, zauważył, że potencjalny przestępca gwałciciel, nie ruszył się z miejsca.
- A ty tu, czego jeszcze?! – Zawołał poirytowany, odkładając nieco za mocno książkę na stolik ucznia siedzącego w pierwszej ławce.
- Nie wiem, gdzie jest dyrekcja.
- Jak to nie?! Hinata zaprowadź go! – Syknął do dziewczyny, której stolik znajdował się akurat najbliżej drzwi.
- Ale on ją może zgwałcić! – Syknęła Sakura, zawsze gotowa do niesienia pomocy.
- No to niech idzie jakiś chłopiec – nauczyciel rozejrzał się po klasie, a Sasuke zaklął szpetnie w myślach, kiedy jego wzrok zatrzymał się na brunecie. – Uchiha! Ty pójdziesz, ciebie raczej nie zgwałci – mruknął i od razu wrócił do wykładu, jakby to on był tutaj najważniejszy.
Sasuke spojrzał na Naruto, który zmrużył swoje niebieskie oczy, przeszywając go swoim spojrzeniem.
- Niech to szlag – mruknął cicho, przechodząc akurat koło ławki Kiby. Chłopak spojrzał na niego niepewnie, jednak gdy tylko brunet go minął, przygryzł wargę, starając powstrzymać się od śmiechu. Z pewnością spowodowała to uwaga nauczyciela.
- Shikamaru! Ej, pst! – Uderzył w krzesło kolegi siedzącego naprzeciwko niego.
-Co? – burknął Nara wybudzony z przyjemnej drzemki.
- Jeszcze wczoraj to Sasuke chciał zgwałcić tego pacana. Teraz może ten cały Uzumaki mu się odpłacić. Jeszcze do tego dojdzie, że zaczną się wzajemnie gwałcić!
Kiba Inuzuka znany był w całej szkole, a nawet i miasteczku z tego, z tego, że jego poczucie humoru było dość niekonwencjonalne, nieco złośliwe ale przede wszystkim miał on wyjątkową zdolność do żartowania o „tych” rzeczach w sposób wielce nietaktowny, czasem nawet wulgarny. Czego przykład widzieliśmy przed chwilą. Ku jego ogromnemu jednak szczęściu, jak na matoła przystało, Sasuke Uchiha nie słyszał jego zabawnego żartu, z grobową miną wyprowadzając potencjalnego przestępcę z klasy.


- Idziesz wzdłuż korytarza, skręcasz w prawo, schodami z dół i po lewej stronie masz gabinet – powiedział zimno, mierząc go zupełnie innym spojrzeniem niż przed lekcją, na korytarzu i w klasie.
- A co jeśli zgwałcę kogoś po drodze?
- Byleby nie dyrektorkę – mruknął tylko i już miał odchodzić, gdy Naruto w ostatniej chwili złapał go za nadgarstek. Uchiha odwrócił się ze wściekłym wyrazem .– Co?!
- Nie oddasz mi za wczoraj? Teraz masz idealną okazję, zero świadków, możesz pokazać, co potrafisz. – Nawet nie zdając sobie z tego sprawy, oblizał powoli usta, wciąż patrząc w czarne oczy swojego nowego kolegi. Uchiha uśmiechnął się kpiąco, tak jak tylko on potrafił.
- Myślisz, że będę się bił z kimś takim jak ty?
- Wczoraj jakoś nie narzekałeś. Chyba, że się boisz, to zrozumiem.
Naruto z satysfakcją zobaczył, jak usta jego rywala zamieniają się w cienką kreskę, a w jego oczach pojawiają się cudowne, płomienne ognie. Uśmiechnął się wesoło, jednak jego radość nie trwała długo. Skończyła się, kiedy czarne oczy spojrzały w bok, na kąt ściany, gdzie znajdowała się kamera, a kiedy Naruto udało się już zarejestrować ten fakt, został brutalnie pociągnięty w stronę najbliższego korytarza. Dopiero kiedy uderzył boleśnie plecami o jakieś szafki, upewnił się w przekonaniu, że tutaj nikt ich przynajmniej nie widzi.
Może te kamery nie były takim złym pomysłem?
- Słuchaj gówniarzu… - syknął Uchiha, łapiąc go za przód bluzy i przyciskając do szafek całym ciałem.
- Nie uważasz, że ta… pozycja może wyglądać nieco dwuznacznie? – Naruto wszedł mu w słowo, a żeby jeszcze bardziej dopiec brunetowi, oplótł go nogą w pasie, uśmiechając się przy tym naprawdę uroczo. I niewinnie, to przede wszystkim.
- Naprawdę? – Ku jego zdziwieniu, Sasuke również odwzajemnił uśmiech. I nawet nie podejrzewał, że uśmiech tego faceta może być tak… czarujący, to chyba dobre określenie. Uzumaki odwrócił wzrok.
- Naprawdę – burknął tylko, znów przerywając brunetowi w momencie, kiedy ten chciał coś powiedzieć. – A co jeśli pomyślą, że cię gwałcę?
- Zamknij się i słuchaj! – Syknął, jeszcze mocniej napierając na biednego blondyna. – Jeśli zostaniesz w tej szkole, osobiście zadbam o to, żebyś przeżył tutaj najgorsze chwile swojego życia, rozumiesz?
Naruto pokiwał z powątpiewaniem głową. Jego spojrzeniem było raczej sceptyczne, jednak na Uchiha nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Brunet ciągnął dalej swój wywód, mający na celu zastraszenie Naruto.
- Wszyscy będą cię nienawidzić tak bardzo, że nie minie tydzień, a znikniesz stąd, zostając jedynie nikłym wspomnienie, ot koszmarnym snem.
- Jasne – blondyn prychnął, uwalniając się w końcu z uścisku swojego nowego kolegi. – Obejmowałeś mnie tak mocno, jakbyś mnie nigdy nie chciał puścić. Nie mogę cię zostawić samego, bo z pewnością będzie ci smutno, kiedy sobie pójdę – zauważył i jedynie dzięki swojemu refleksowi w porę ominął pięść bruneta, która uderzyła z głośnym hukiem o szafkę.
- Ty sukinsynie, jak śmiesz?! – Krzyknął Uchiha, już chyba przestając bawić się w grę wstępną. Z pewnością uznał, że najwyższa pora na najlepszą zabawę.
- Ułaa! – Uzumaki nie miał tym razem tyle szczęścia. Jakoś nie chciał myśleć nawet o tym, że mogło go ono opuścić. Jakiś cichy głosik – podejrzewał, że był to ten należący do jego głęboko ukrytego rozsądku – podpowiadał mu, że w starciu z wściekłym, poprawka – z pałającym rządzą mordu kolegą, jedynie szczęście może go wybawić.
A szczęściem tym razem nie okazały się jego zwinne pięści, ćwiczone przez tyle lat na twarzach kolegów z poprawczaka.
Szczęście nadeszło zupełnie niespodziewanie, niczym powiew wiosennego wiatru.
- Do jasnej cholery! Co jest grane?! – Blondynka, z dużymi cycami podbiegła do nich tak szybko, że Naruto zdążył oberwać jedynie trzy razy. Kobieta jednak nie grzeszyła delikatnością odpychając ich od siebie.
Naprawdę można było odnieść wrażenie, że chłopcy nie chcą się rozstać, a tym bardziej rezygnować ze swoich płomiennych uścisków.
- Uchiha! Zostajesz zawieszony! A ty, to niby kto?! Do mnie, ale już! Jazda! – Krzyknęła rozwścieczonym głosem i dopiero teraz Naruto zdał sobie sprawę, że widział ją wcześniej.
Szczęściem okazała się dyrektorka.
Jednak jak to się mówi?
Szczęściem w nieszczęściu.