środa, 29 czerwca 2011

Bom Bom! 36

Eve949, dziękuję bardzo za cenną uwagę, na pewno jej nie zbagatelizuję :) narusasu pisałam pierwszy raz i wcześniej nie miałam za dużo wspólnego z tą parą, ale postaram się, aby każdy kolejny stosunek z pasywnym Sasuke był coraz lepszy. Dzięki twojej uwadze wiem już, nad czym popracować, dlatego dziękuję raz jeszcze.
ikuko, powoli będę ujawniała kolejne sekrety z życia Madary, więc niech ci siedzi on w głowie, żebyś mogła później wszystko połączyć w całość.
Daimon, oczywiście o Sakurze pamiętałam i o reszcie wprowadzonego uprzednio towarzystwo także, każdy będzie miał w Bom Bom! swoje 5 minut, prędzej, czy później, chociaż moje tempo pisania pokazuje, że jednak później, ba! dużo później :)A jeśli o socjologię, to wybrałam ją dlatego, że w systemie amerykańskiego szkolnictwa trzeba zaliczyć jedną jej godzinę w ciągu bodajże roku, Sasuke ma ją przed sobą, Naruto teraz ją wybrał. Niemniej, bardzo podobała mi się twoja analiza ;)
Sake, o. nawet nie wiesz, jak mnie zdziwiło, że bardziej podoba ci się 2cz. Refuge. Kwestia 1 i 2 cz. bardziej polega na tym, kto co lubi - w 1. jest więcej błędów, jest pisana innym, lżejszym stylem, 2 ma w sobie masę zawiłości, które większość - o ile są źle poprowadzone jak w Refuge - irytuje. Jeśli masz ochotę, możesz poprawić Refuge, nie widzę zastrzeżeń :)Jeśli chodzi o Naruto, to wydaje mi się, że to właśnie on jest bardziej męski od Sasuke biorąc ich z alternatywnego świata. Chociaż zależy z jakim opowiadaniem mamy do czynienia. A narusasu popełniłam, chociaż u innego blogera bym chyba nie przeczytała :)
deedwarda, gwałt nie powinien być zapłatą za to, co spotkało Sakurę. Jakiekolwiek ma zdanie na ten temat Sasuke:). Nie wiem, czy znaleźliby odpowiednio wyposażonych aktorów do serialowego BB ;> Dobre spostrzeżenie z Lee zakochanym w Sakurze.
Anemic, nie dziwię ci się, że nie chcesz wracać do Refuge i lepiej do niego nie wracaj ^^' Bardzo się cieszę, że ci szkoda Sakury, właśnie tak miało być, nawet jeśli opinia Sasuke mogła utrudniać to współczucie :)
Jumii, Naruto z zamierzenia miał być wytrącony z kanonu, bo tak bardzo nie lubię mangowego Uzumakiego, że nie zdzierżyłabym go w swoim ff :)
Wiem, że każdy widzi w postaci coś innego, jednak nie zgodzę się, z tym, że stworzyłam zarówno z Sasuke, jak i z Naruto Mary Sue. Mają wady, które może nie widać na pierwszy rzut oka, które niektórym mogą wydawać się zaletami, ale chłopcy - pomimo ich jawnego fizycznego wyidealizowania - nie mają perfekcyjnych charakterów. Bom Bom ma bardziej klimat american dream, więc może dlatego przy pierwszym podejściu można pomylić go z marysuizmem. Sakura może była lekko przesadzona w kwestii makijażu, ale po incydencie z halloween, to już się z pewnością nie powtórzy ;)BB do chyba 20 rozdziału było w ogóle niebetowane, więc na początku mogło być więcej błędów, niż teraz, jednak każde opowiadanie posiada błędy, a żeby je całkowicie zredukować, tekst musiałoby prześledzić kilka bet :) Tak, te wtrącenia w rozdziałach to niewątpliwie inspiracja Gnw, mam ogromną słabość do tego serialu :)O! postaram się już mniej używać tego wyrażenia, ale to jedno z moich ulubionych, więc masz rację, pewnie często musiało występować.Dziękuję za szczerą opinię :)
FuBu, publikacje wciąż będą nieregularne, chociaż na pewno częściej dodawane niż w roku szkolnym :)
Nana, kochanie, pamiętaj, że jedne rzeczy się kończą, drugie zaczynają :)


Dziękuję bardzo za komentarze. Bardzo przyjemnie się na niego odpisywało, naprawdę :)
Najwyższa pora, żebym wam również powiedziała o swoich planach, bo kilka osób wspomina o Refuge i Kiczu.
Po zakończeniu Bom Bom! planuję krótkie, 10-rozdziałowe opowiadanie, a po nim najprawdopodobniej coś zbliżonego do klimatów Bom Bom! Najpewniej czuję się w tematyce akrobatyki, więc bardzo prawdopodobne, że przyszłe opowiadanie będzie o parkuorze.Jeśli chodzi o Kicz mam zamiar napisać drugą część, jednak nie będzie to kontynuacja pierwowzoru. Tematem wspólnym będzie moda. Refuge jest na razie zawieszone, aż do odwołania. Wiem, że obiecałam, że je dokończę, jednak na razie nie czuję się na siłach.
Dziękuję za uwagę.

betowała Kuroneko :)

Bom Bom 36

Sasuke za kilka dni miał jechać na zawody. Pierwsze poważne zawody, w których weźmie udział, bo jak powszechnie wiadomo, wcześniejsze, te otwierające sezon musiały obejść się bez obecności największej gwiazdy zimowych sportów ekstremalnych. Zamiast prestiżu, kupy pieniędzy, które dostałby za udział w zawodach, i automatycznego zajęcia pierwszego miejsca w ogólnej tabeli krajowej, dostał Uzumakiego siedzącego za kratkami miasteczkowego aresztu i Sakurę wydymaną przez jakiegoś tajemniczego osobnika, którego też musiał szybko odnaleźć. Jego misja zakończyła się sukcesem, został cichym bohaterem, a nagroda – pieprzenie z Uzumakim – była warta grzechu, jego nieobecności na zawodach, czy nawet gniewu ojca.
Jednak teraz pora zakończyć już przyjemności i najwyższy czas na wkroczenie wielkiego Uchihy na arenę snowboardingu. Może to i lepiej, że nie brał udziału w pierwszych zawodach? Tym niezamierzonym posunięciem wywołał niemałe zainteresowanie mediów, niepewność jego rywali, ogólne poruszenie w kraju, na które wcześniej nie chciał zwracać uwagi, jednak teraz – tuż przed zawodami – było mu ono niebywale na rękę. Szykował się powrót Uchihy i wszyscy nie mogli się już go doczekać. A on na tych zawodach miał zaskoczyć wszystkich. Udowodni im, że pomimo tak młodego wieku jest gwiazdą w swoim fachu – udowodni tym, którzy co do tej kwestii mieli jeszcze jakiekolwiek wątpliwości. On rozwieje wszystkie, wraz z serią skomplikowanych tricków, jakie miał w planach wykonać.
Z lekkim uśmiechem zasunął zamek błyskawiczny sportowej torby, którą miał zamiar wziąć na zawody. Wyjazdy były rutyną w zimowym sezonie, więc kwestię pakowania, wielogodzinnego podróżowania i przystosowywania się do nowych warunków miał opanowane na poziomie co najmniej dobrym. Nie miał z tym zatem żadnych problemów, ale najwyraźniej jego kochanek ukrywający się za mianem współlokatora – tak.
Spojrzał na Uzumakiego, który z pochmurną miną siedział na kanapie, wgapiając się bezmyślnie w ekran telewizora. Od rana chłopak odzywał się do niego używając tylko kuchennej łaciny, więc ich komunikacja była utrudniona, ale nie niemożliwa. W gąszczu niecenzuralnych słów Sasuke zdołał zorientować się, za co blondyn się na niego obraził. I nie mógł nie uśmiechnąć się z satysfakcją, zdając sobie sprawę, że Naruto jest wściekły za to, że nie może z Uchihą jechać, że musi zostać w pensjonacie zdany na łaskę, bądź niełaskę losu. Oczywiście jego ojciec nie miał prawa nawet tknąć mieszkającego u niego Uzumakiego, to było pewne, ale zimowe miasteczko nie było już tym zimowym miasteczkiem bez Sasuke. I to był główny problem, z jakim Naruto musiał się zmierzyć, podczas tych bagatela jedynie trzech dni nieobecności Uchihy. Najlepsza jednak była świadomość, że kiedy tylko wróci czeka go dzikie, namiętne i zmysłowe powitanie z Uzumakim. I dla tego warto było wyjechać na te kilka dni. Ale Naruto najwyraźniej zapewniłby mu takie powitanie już teraz, byleby tylko nie wyjeżdżał. Najzabawniejsze w tym wszystkim było natomiast to, że blondyn nigdy nie przyznałby się do swoich nostalgicznych zapędów względem Uchihy, i nigdy też nie pokazałby po sobie, że wyjazd Uchihy w jakikolwiek sposób go rusza.
- Tylko nie spieprz czegoś, jak mnie nie będzie – powiedział Sasuke na odchodnym, patrząc ponaglająco na Uzumakiego, który nawet nie drgnął, wciąż wgapiając się w ekran telewizora. Cóż, jeśli Sasuke liczył na jakieś romantyczne pożegnanie, to chyba się przeliczył. Ale odbije sobie to za kilka dni, kiedy wróci do miasteczka.
Do drzwi odprowadziło go kilka niecenzuralnych słów rzuconych w przestrzeń.


Naruto westchnął cicho, kiedy drzwi zamknęły się za Uchihą. Nawet nie kłopotał się ich zamknięciem, jak miał w zwyczaju robić, gdy zawsze przebywali sami w pokoju Sasuke.
- Niech cię szlag – warknął, zaciskając mocno palce na nowym, niedawno kupionym pilocie, którego jeszcze ani razu nie udało im się rozwalić.
Był wściekły na Uchihę i nie miał najmniejszego zamiaru tego ukrywać. Kretyn zostawił go w tych cholernym pensjonacie jak jakiegoś psa, jak jakąś francowatą żonę, która miałaby czekać na niego z utęsknieniem! Co on sobie właściwie wyobrażał?
Naruto zmrużył z irytacją oczy, zaczynając przełączać w piorunująco szybkim tempie kanały, na żadnym nie zatrzymując się dłużej niż na nanosekundę.
‘Pieprzymy się jak króliki’ wcale nie oznacza ‘Jesteśmy parą z poważnymi rokowaniami na przyszłość’, a Uchiha zaczął sobie chyba coś podobnego wyobrażać. Do cholery! On nie ma do czynienia z Sakurą, tylko z Uzumakim!
Naruto zmrużył z irytacją oczy. Może był zbyt zajęty bzykaniem się z Uchihą, że umknął mu gdzieś jakże mało istotny szczegół rozpoczęcia z tym draniem związku? Co do cholery! Teraz miał się zwracać do niego przez per chłopak? A może powinien mu zacząć mówić tygrysku?
Przez ostatni miesiąc nie zastanawiał się, jak bardzo zmieniła się jego relacja z Uchihą. Zresztą, po co miał zacząć to robić? W prosty sposób ewoluowali z roli niepewnych przyjaciół do zaawansowanych, gotowych na wszystko kochanków. Nigdy nie myślał o tym jak o związku. Byli kumplami, przyjaciółmi, parą spragnionych mocnych wrażeń kochanków, ale nigdy parą. Nie chciał się wiązać z Uchihą. Tak naprawdę, to w ogóle nie myślał o przyszłości, o tym, co będzie za choćby rok - czy nadal będzie mieszkał w pokoju Sasuke i czy nadal będą się razem zabawiać.
Sierociniec nauczył go, żeby nie myśleć w przód, o przyszłości, żeby nie snuć głupich planów, bo one niosą za sobą jedynie rozczarowanie. Poprawczak utwierdził go w tym przekonaniu. A marzenia…
Marzenia również wiązały się z rzeczywistością.
Warknął groźnie, będąc bliskim rzucenia nowym pilotem o ścianę. Powstrzymał się jednak w ostatniej chwili, kiedy na ekranie mignął mu jakiś stary, wojenny film.
Zmarszczył brwi, patrząc, jak wielki czołg sunie po ciałach poległych żołnierzy. Poważna, przytłaczająca muzyka dudniła z głośników telewizora, a smutny, wojenny krajobraz przesuwał się wraz z jadącym czołgiem.
Naruto przygryzł wargę, wstrzymując oddech. Niewiele myśląc wyciągnął telefon z kieszeni i automatycznie wykręcił numer Sasuke.
- Iruka i Kakashi byli razem na wojnie – powiedział w końcu, kiedy usłyszał niski, głęboki głos Uchihy.
- I co z tego?
- Razem z Madarą.
Po drugiej stronie aparatu nastała głęboka cisza. Z telewizora natomiast rozległy się obezwładniające dźwięki strzelania i cierpienia konających żołnierzy. Nie miał pojęcia, czy Sasuke również je słyszy.
- Po co mi to mówisz? – zapytał w końcu Sasuke zmęczonym głosem. Ostatnim razem, kiedy zaczął snuć insynuacje o rzekomo poznanej tajemnicy o swoim wuju, wszystko okazało się kompletną ściemą. Uchiha manipulował nim, chcąc poznać prawdę, bawił się jego kosztem, doskonale zdając sobie sprawę z faktu, że to on sam jest zabawką w rękach Uzumakiego, ponieważ to blondyn wie o czymś, o czym Sasuke usilnie stara się dowiedzieć. Ale to był chyba fenomen Uchihy – pomimo swojego złego położenia, wciąż pozostaje pełnym gracji, władczym zimny draniem.
- Madara był świrem. Po drugiej wojnie światowej kompletnie mu odwaliło, a kiedy wyjechał na wojnę do Korei… Podobno z jego rozkazu zbombardowali wioskę.
- Nie mam czasu przejmować się teraz twoimi cholernymi historiami, mam ważniejsze rzeczy do roboty! – syknął Uchiha, a kiedy Naruto już miał mu coś odpowiedzieć, usłyszał tylko głuchy sygnał w aparacie. Z uśmiechem satysfakcji odłożył telefon na kanapę.
Tym prostym posunięciem rozwiał wszystkie głupie myśli o związkach, serduszkach i miłości.

Sasuke w ciągu następnego dnia nie zadzwonił ani razu, jednak Naruto w ogóle się tym nie przejmował. Szczerze powiedziawszy nie przejmował się masą rzeczy, która spadła na niego po wyjeździe Uchihy.
Po pierwsze, i chyba najważniejsze, nie przejmował się nienawiścią panującą w pensjonacie, kiedy nie był już chroniony przez snowboardowego mistrza. Niektórzy z pracowników patrzyli na niego podejrzliwie, jakby chłopak zaraz miał wyciągnąć karabin maszynowy z majtek i powystrzelać wszystkich ludzi. Wciąż traktowali go jak przestępcę? Chociaż może dziwnie to zabrzmi, miło było powrócić do miasteczkowej nietolerancji i tej przesadnej nieufności. Poczuł się prawie jak za starych, dobrych czasów, kiedy darł koty z Uchihą i był sam jeden na polu bitwy. Szczerze powiedziawszy, brakowało mu tego pazura, subtelnej nienawiści, którą kiedyś tak wylewnie się darzyli. Ukłucie adrenaliny i niepewności, co mogą zrobić, żeby tylko sobie dopiec… Naruto wczoraj udowodnił, dzwoniąc do Uchihy, że chyba pora wrócić do dawnych korzeni.
Po drugie nie przejmował się dziwnymi spojrzeniami ludzi, kiedy pił jak gdyby nigdy nic grzane goździkowe wino, siedząc w wygodnym fotelu przy kominku w towarzystwie Itachiego Uchihy. Najbardziej w ich wieczornych spotkaniach lubił chwile, kiedy Itachi opowiadał o swoim młodszym bracie. Nie mówili nic na temat Madary i tajemnicy ciążącej na ich rodzinie od tamtego pamiętnego wydarzenia, które odbiło się na nich piętnem również w następnych latach. Itachi opowiadał o tym, jak Sasuke pierwszy raz uczył się jeździć na desce, jak pierwszy raz się upił, czy pocałował swoją koleżankę – ciekawe, co Itachi by zrobił, gdyby Naruto opowiedział mu niewątpliwie dużo ciekawszą historię o tym, jak jego brat pierwszy raz pocałował chłopca. Słuchał wszystkiego z niemal ckliwym uśmiechem na ustach. Wiedział, że teraz, przy Itachim może sobie na niego pozwolić. Kiedy natomiast wróci jego snowboardowy mistrz, zdziwi się, jak wiele Naruto wie o jego upokorzeniach z dawnych lat. Jego niekwestionowanym faworytem było wspomnienie, w którym Sasuke pierwszy raz wybrał się do cyrku. Kto by pomyślał, że taki dupek jak on tak panicznie boi się klaunów?
Po trzecie natomiast – i to był chyba największy błąd, za który wkrótce przyjdzie mu słono zapłacić – kompletnie przestał interesować się Orochimaru. Co jakiś czas, gdy akurat mu się przypomniało, lub gdy, bardziej tematycznie, pomyślał o swoim kroczu, rzucał coś na ząb wężowi. Postanowił, i dobitnie oznajmił to Sasuke kiedy wyjeżdżał, że nie będzie rzucał żadnych biednych, bezbronnych gryzoni na pastwę wygłodniałego węża. Uchiha nie uległ namowom Naruto na karmienie gada psią karmą, kupując kilkanaście żywych myszy, które blondyn miał podawać Orochimaru o konkretnych porach dnia. Naruto zbuntował się i w kolejnej fazie z cyklu: ‘Nie jestem żoną tego kretyna, żeby karmić jego pytona”, odpuścił sobie bawienie się w czułego opiekuna zwierząt.
Było również kilka innych rzeczy, którymi się nie przejmował, chociaż nie można ukrywać, że niektóre z nich napawały go olbrzymią satysfakcją.
Jak na przykład to, że ostatnio, w jakże ładny, słoneczny dzień pierwszego dnia wyjazdu Uchihy, akurat w piątek, wlał Kibie. Wlał mu tak bardzo, że chłopak chyba już nigdy go nie obrazi. Ba! Bardzo prawdopodobne, że już nigdy nawet krzywo nie spojrzy na naszego kalifornijskiego mistrza. Nie ma co ukrywać, że przez te kilka dni bez towarzystwa Uchihy, Naruto jakby przeżywał swoją drugą młodość. Oczywiście, nie żeby nie chciał, żeby Sasuke wracał. Lubił gościa, ale…
Ale ostatnio zeszli trochę na inną ścieżkę, niż zamierzali.
A Naruto był przecież dzikim, nieokiełznanym twardzielem, nie może pozwalać sobie na udawanie statycznego związku z kimś, kto bynajmniej nie był statyczny. Przez ostatni miesiąc stworzyli ładną parodię udanego małżeństwa, z której teraz Naruto mógł się w końcu wyzwolić. Do szczęścia brakowało mu jedynie jakiejś fajnej laski, ale ma jeszcze czas na łowy.

W sobotni wieczór postanowił również odezwać się do Uchihy. Ale nie miał najmniejszego zamiaru gawędzić z nim jako Naruto, naturalnie. Ponieważ wciąż miał swoją tajną broń, super asa w rękawie, którego zachował na ekstremalne sytuacje, a taka nadarzyła się właśnie tego wieczoru. Postanowił uaktywnić Ino, swoją byłą dziewczynę i do tego niecnego celu wykorzystał pożyczony od Itachiego laptop.
Miał pewne wątpliwości co do powodzenia swojej misji, w końcu Sasuke może imprezować zamiast siedzieć przy komputerze w piękny, sobotni wieczór. Na pewno był w doborowym towarzystwie, otoczony wianuszkiem seksownych panien, w gronie prestiżowych sportowców, może nawet przekupywał sędziów! Jednak w końcu uznał, że ktoś taki jak Sasuke na pewno teraz opracowuje strategię na ostatni dzień zawodów, bo w końcu ostateczna rywalizacja o pierwsze miejsca zacznie się właśnie w niedzielę.
Dlatego też nie zdziwił go zbytnio fakt, że zastał Uchihę na snowboardowej stronie internetowej. Uśmiechnął się do siebie, z podstępnym uśmiechem rozgrzewając palce.
„Cześć przystojniaku”, napisał i z dziecięcą euforią czekał na odpowiedź. Pierwsza minuta wyczekiwania upłynęła w miarę szybko. Podczas drugiej czuł lekkie zniecierpliwienie, a kiedy minęła już trzecia, z irytacją włączył dodatkowe okno, logując się na stronę poświęconą surfingowi, a co! Po upływie piątej minuty chciał już włączać pornosa, jednak niespodziewanie irytujący dźwięk oznajmił, że Sasuke odpisał mu na wiadomość.
„Cześć piękna”, przeczytał z głupim uśmiechem na ustach, a jego jasna brew powędrowała do góry w kpiącym geście. Mistrz podrywu, co?
„Tęskniłam”, wystukał szybko na klawiaturze, postanawiając, że na razie nie będzie wyłączał strony z pornosami. Sasuke może mieć zapłon szachisty, głowiąc się nad tym, co odpisać takiej lasce, jaką udawał Naruto, więc Uzumaki w między czasie sam sobie może postawić własną laskę.
„Na pewno”, padła odpowiedź i Naruto z irytacją musiał zostawić swój rozporek, który właśnie odpinał. Jakie ‘na pewno’ kretynie! Zmrużył z irytacją oczy i już zabierał się za pisanie jakiejś twórczej riposty, kiedy Sasuke niespodziewanie wysłał kolejną wiadomość:
„Zwłaszcza, kiedy żegnałaś mnie tymi wszystkimi przekleństwami. Ostra z ciebie sztuka”.
Naruto zamarł z palcami o cal nad klawiaturą.
„Dawno nie gadaliśmy, ale nie przypominam sobie, żebym podczas ostatniej naszej rozmowy pożegnała cię w towarzystwie jakichś barwnych epitetów”, napisał, przygryzając ze zdenerwowaniem wargę. Skąd niby Uchiha miał się dowiedzieć, że Ino to Naruto? Przecież nie popełnił żadnego błędu, pisząc z tym bucem, prawda?!
„Masz kamerę?”
„Jaką zaś kamerę?”, wyskrobał, obrażony. Głupi Uchiha, zawsze musi popsuć zabawę!
„Internetową, kretynie”.
Naruto westchnął, włączając ze zrezygnowaniem sprzęt. I dobrą zabawę szlag trafił, za przeproszeniem, cholera!
Po chwili zobaczył w ekranie komputera Uchihe.
- Skąd wiedziałeś, że to ja? – zmrużył podejrzliwie oczy. Sasuke z perspektywy internetowej wyglądał nieco dziwnie.
- Bo tylko ty, Uzumaki, wykazujesz się subtelnością młota pneumatycznego – Uchiha uśmiechnął się lekko, odpinając swoją bluzę. Naruto przygryzł wargę, od razu poprawiając się na krześle.
- Jak tam zawody? – zapytał od niechcenia, żałując, że nie ma przy komputerze szklanki z jakimkolwiek napojem, najlepiej procentowym. Zaschło mu w ustach.
- A jak myślisz? – Sasuke uśmiechnął się niebezpiecznie, jak na ironię sięgając po jakiś napój i upijając łyk. Logicznie rzecz biorąc nie mógł być to alkohol, ale Uchiha zawsze musi zrobić mu na złość i mieć coś, na co Naruto akurat ma ochotę!
- Wyeliminowali cię? Uznali, że masz we krwi za duże stężenie pozerstwa i próżniactwa?
- Powiedziałbym ci, jak szybko awansowałem w tabeli na pierwsze miejsce, jak ustanowiłem nowy rekord punktów, czy upubliczniłem najnowszy trick, ale z pewnością nie zrozumiesz nic z tego, co powiem.
Naruto mimowolnie uśmiechnął się lekko. Najwyraźniej Sasuke też dobrze zrobiła chwilowa przerwa od Uzumakiego.
- Żadna cię nie chciała, że siedzisz sam w pokoju, przeglądając głupie strony internetowe? Chyba, że ciągniesz druta, myśląc o mnie, to przepraszam.
Sasuke prychnął głośno, przeczesując ręką włosy. Naruto z zaciekawieniem przyjrzał się pomieszczeniu za plecami bruneta.
Ładne, eleganckie wnętrze, pomyślał, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że ktoś taki jak Uchiha na pewno dostał najlepszy pokój w hotelu.
- Jutro będę się zabawiał. Świętował zwycięstwo – uśmiechnął się do Naruto prowokacyjnie, bezczelnie eksponując swoją pewność siebie. – A teraz… - przygryzł lekko wargę, uśmiechając się perwersyjnie, na skutek czego po plecach Naruto przebiegł dreszcz. – Pokaż mi, jak bardzo tęskniłeś.
Uzumaki przełknął ślinę. Coś mu mówiło, że dzięki genialnemu pomysłowi z Ino zapewni sobie o wiele lepszą zabawę, niż oglądając jakiegoś pornosa.
- Prawie wcale nie tęskniłem – mruknął Naruto, mimowolnie jednak ściągając jednym szybkim ruchem bluzę przez głowę, z powodu przypływu niespodziewanego gorąca. Czuł, jak koszulka podwija mu się lekko, ukazując opalony, umięśniony brzuch. Uśmiechnął się do siebie, doskonale zdając sobie sprawę z pożądliwego wzroku Uchihy wwiercanego w jego idealne ciało.
- Za to ty jak widzę stęskniłeś się aż za bardzo – uśmiechnął się wrednie, jednak Sasuke najwyraźniej był dzisiejszego dnia w doskonalej kondycji.
- Skoro nie chcesz się zabawić, idę po moje koleżanki.
- Nie, czekaj! – syknął, kiedy Uchiha już przymykał swój laptop. Uśmiechnął się nerwowo, po czym z wahaniem ściągnął koszulkę. Sasuke odpowiedział mu z drugiej strony ekranu zadowolonym uśmiechem satysfakcji. – Ty też ściągnij – ponaglił go.
- Najpierw ty.
Naruto odsunął się nieco od laptopa Itachiego, wstając z krzesła. Czuł, jak krew uderza mu do twarzy, kiedy odpinał swoje jeansy.
Wszystko, co stało się po tym, jak opuścił spodnie, ukazując swojego smoka, można zaliczyć do kategorii „czuję się jak Robinson Cruzoe na tajemniczej wyspie erotycznych rozkoszy Uchihy i jego penisa”.
Niesamowicie dziwna była świadomość, że Sasuke był tuż przed nim, mógł na niego patrzeć i słyszeć, a jednocześnie nie mógł go poczuć, ograniczony jedynie do dotyku swoich własnych, dużych i ciepłych dłoni, które pieściły jego ciało tak, jak robił to zwykle Sasuke.
Niesamowicie podniecająca była świadomość wzroku Uchihy – obłędnie czarnych oczu pochłaniających każdy ruch blondyna, śledzących nawet najmniejszy gest, jaki wykonały ręce chłopaka, sunąc po jego twardym, lśniącym w świetle penisie.
Niesamowicie niepokojąca była świadomość, że bezwiednie wykonuje wydane przez Uchihe rozkazy. „Dotnij się tam”, „Pokaż go”, „Wsuń w siebie palec” stawały się w ustach bruneta zaklęciem, które Naruto musiał wykonać, doskonale zdając sobie sprawę, że jedyną rzeczą łączącą go w tej chwili z Uchihą jest jego głos – niski, hipnotyzujący i tak cholernie głęboki.
Niesamowite były również jego własne jęki, które wydawał z siebie, przymykając z rozkoszy oczy za każdym razem, kiedy jego palec dotknął czułego miejsca wewnątrz ciała, kiedy kciukiem zahaczył o wrażliwy czubek męskości, tak jak tysiąc razy robił to Sasuke, pieszcząc jego męskość.
Ale najbardziej niesamowity był chyba sam Uchiha, który siedząc rozparty na fotelu masował powoli krocze, perfekcyjnie dawkując swoje pożądanie. Jego zawsze chłodne, gładkie dłonie, szczupłe, długie palce masowały męskość przez gruby materiał spodni, a Sasuke wykazywał się jedynie trochę przyśpieszonym oddechem, tak irytującym, kiedy Naruto wił się z przyjemności.
- Weź go, draniu. Pokaż mi go – wystękał, spod półprzymkniętych powiek obserwując lekko zamazaną – przez słabą rozdzielczość jego kamery – postać bruneta.
I Uchiha wykonał jego rozkaz. A wtedy wszystkie niesamowite rzeczy, o których wcześniej myślał, przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.
Przyśpieszył ruchy ręką, jednocześnie mocniej poruszając palcem w swoim wnętrzu, wysuwając go i wsuwając tak gwałtownie, jak robił to Sasuke, gdy go pieprzył. Masturbował się tak gwałtownie, że powolne, mocne ruchy ręki, jakie wykonywał Uchiha, mogły wydać się niemal groteskowe.
Ale nie były groteskowe, zabawne, ani surrealistyczne. Były cholernie podniecające, nieziemsko pobudzające każdy z jego zmysłów pomimo nawet tego, że Uchihy nie było teraz przy nim. Widział go, widział tego cudownego kutasa, widział twarz Sasuke napiętą i zmysłową do granic możliwości, czarne, lśniące oczy i zaciśnięte w wąską linię usta.
Słyszał świszczący oddech Uchihy, który przebijał się w chwilach, w których on nie jęczał cicho, wibrującym głosem.
Niemal czuł zapach Uchihy – subtelną woń jego perfum, świeżość wiatru, który wyniósł ze stoku.
Doskonale pamiętał smak śliny Uchihy, kiedy całowali się szaleńczo w jakimś zakazanym miejscu, pamiętał smak jego skóry pokrytej potem, kiedy pieprzyli się wariacko, zatracając się całkowicie. Perfekcyjnie pamiętał również smak jego spermy, kiedy Uchiha dochodził prosto w jego ustach.
Najtrudniejszy do wyobrażenia był dotyk. Silny, palący, zdecydowany i władczy dotyk Uchihy… Dotyk twardego fiuta Sasuke na jego skórze, w jego wnętrzu… Dotyk chłodnych dłoni na pośladkach, brzuchu i ramionach Uzumakiego, dotyk długich palców prześlizgujących się sprawnie po męskości blondyna, dotyk miękkich, gorących ust, dotyk twardej pięści Uchihy, kiedy się bili…
Naruto doszedł gwałtownie, tylko cudem nie opryskując komputera Itachiego. Poczuł, jak kolana się pod nim ugięły i kolejnym szczęśliwym trafem dzisiejszego dnia, wylądował bezpiecznie na krześle. Odgarnął mokre włosy z czoła, wzdychając z zadowoleniem, kiedy zobaczył, że Uchiha jeszcze nie skończył. Ruchy jego ręki przyśpieszyły gwałtownie, ale Naruto był szybszy.
- Włącz sobie jakiegoś pornosa, Uchiha – mruknął i nie czekając na reakcję Sasuke, zamknął klapkę laptopa, rozkoszując się uczuciem zwycięstwa. Jako Robinson Cruzoe podbił tajemniczą wyspę erotycznych rozkoszy Sasuke Uchihy i jego penisa. I z pewnością tak jeden, jak i drugi od tej chwili będą pałać do niego żądzą zemsty. A Naruto naturalnie będzie jej wyczekiwał.
Z uśmiechem godnym króla skierował się do łazienki, aby zaraz po ciepłym prysznicu położyć się w łóżku i odpocząć po pełnym atrakcji dniu. Jutro czeka go ostatni dzień bez Uchihy.

sobota, 25 czerwca 2011

Bom Bom! 35

deedwarda, stoki narciarskie nie są takie straszne :D Najgorszy pierwszy raz, a później to już tematycznie jak z górki, ale takie rzeczy trza lubić :) Bo ja sieję panikę, kiedy głupia piłka od siatki leci w moją stronę, albo kiedy jestem na głębokiej wodzie :) o tak, ładnie powiedziane, Naruto jest 'chroniony' przez Sasuke, podoba mi się!


Jeszcze jedna sprawa:
Nigdy nie pisałam dla komentarzy, ale jest mi trochę przykro, że mnie olewacie. Chciałabym znać waszą opinię, szczególnie, kiedy w BB coś wam się nie podoba, żebym mogła to zmienić - oczywiście w granicach rozsądku i mojej wizji. Tymczasem z rozdziału na rozdział jest coraz mniej komentarzy, co mnie martwi, bo nie wiem, czy bb się wam już przejadło, nie podoba się wam, czy nie wiem co jeszcze. Ja rozumiem, że niektórzy nie mają czasu, teraz zaczęły się również wakacyjne wyjazdy, ale chciałabym, żebyście docenili moją pracę i trud, jaki wkładam w to opowiadanie.



Betowała niezawodna Kuroneko :)


Początek grudnia niósł za sobą niespodziewane powroty.
Największym zaskoczeniem było pojawienie się w szkole, po prawie miesięcznej rekonwalescencji, Sakury Haruno. Dziewczyna z lekkim, subtelnym niemal uśmiechem, witała się przyjaźnie z każdym uczniem, który do niej podszedł. Wielka diwa zimowego miasteczka, skryła się za skromną dziewczyną w wielkim, wyciągniętym swetrze i parze wytartych jeansów. W żadnym stopniu nie przypominała już księżniczki, którą była przed pamiętnym, halloweenowym wieczorem.
Sasuke obserwował ją uważnie, opierając się od niechcenia o szkolne szafki w jednym z najbardziej ruchliwych szkolnych korytarzy. Tutaj, zasłonięty przez mijających go ludzi, miał doskonały punkt obserwacji. Dopiero co przyszedł do szkoły z wyczerpującego treningu i czekał teraz na Naruto, którego, nie wiedzieć czemu, wciąż nie było.
Zirytowany zamknął oczy, odcinając się od obrazu odrodzonej z popiołów Haruno. Wczorajszego wieczora zaliczyli również inny, równie irytujący powrót. Do zimowego miasteczka zawitał bohater biznesowy, Itachi Uchiha, któremu po miesięcznych staraniach, udało się zaprowadzić pokój w zdegenerowanych europejskich pensjonatach należących do rodziny Uchiha.
Sasuke niemal warknął, kiedy przed oczyma stanęła mu twarz Itachiego. Jego brat plus eks dziewczyna zdecydowanie nie byli dobrym połączeniem. Zaczął się obawiać, że oglądanie dwóch kataklizmów, od których miał miesięczną przerwę, będzie nie lada wyczynem…
- Hej – usłyszał obok siebie zachrypnięty głos Uzumakiego i momentalnie otworzył oczy.
- Co tak długo? – przywitał chłopaka uprzejmie zimnym, zirytowanym tonem, ale mimo wszystko uśmiechnął się lekko. Naruto z pewnością był dobrym katalizatorem nieszczęść płynących od Sodomy – Itachiego i Gomory, symbolizującej Sakurę.
- Zaliczałem francuski.
- I co?
- I nic, nieważne – mruknął niechętnie, po czym rozglądając się po korytarzu, zapytał: - Słyszałeś, że wróciła… - I urwał niespodziewanie, patrząc prosto w zielone oczy szkolnej królowej. Haruno patrzyła na nich z drugiego końca korytarza, z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Kurwa – mruknął cicho blondyn, a Sasuke zaśmiał się otwarcie.
- Lepiej bym jej nie nazwał – oświadczył radosnym tonem, również patrząc na dziewczynę. – Zmieniła się – stwierdził, z następnym przypływem satysfakcji zauważając, jak speszona Sakura odwraca wzrok.
- Taa… - mruknął Naruto i odwrócił się na pięcie. – Idziemy do klasy? Zaraz dzwonek
Uchiha jedynie kiwnął głową i nie patrząc już w stronę swojej byłej dziewczyny, skierował się za Naruto na lekcję literatury angielskiej.


- Druga połowa wieku szesnastego to rozkwit życia teatralnego w Anglii. Powstało wówczas zarówno wiele zespołów dworskich, jak i wędrownych trup teatralnych, zaś pierwszym gmachem przeznaczonym wyłącznie do…
Sasuke, ze znudzonym wyrazem twarzy, wgapiał się w okno, a słowa Gai`a docierały do niego z opóźnieniem. Nawet nie udawał, że robi notatki, całkowicie pochłonięty swoimi myślami. Analizował właśnie, z detaliczną dokładnością wczorajszy wieczór. Nie mógł zapomnieć o cholernych słowach Itachiego i błysku zrozumienia w oczach Naruto.
- Tyle razy powtarzałem już, że nie mam zamiaru oglądać z tobą głupiego meczu hokeja! – syknął Naruto, kiedy siedzieli w jadalni, jedząc akurat kolację. Sasuke westchnął ciężko, przymykając oczy.
- Ja mam pilot, ja mam władzę, więc, czy chcesz, czy nie, będziesz musiał oglądać ostatni mecz z fazy grupowej o puchar kraju, jasne?!
- Z tego co mi wiadomo, twój pilot ostatniego wieczoru przeżył kolejną śmierć kliniczną i patrząc na siedem ostatnich zgonów, których doświadczył, teraz nie będzie się już nadawał do użytku! – prychnął poirytowany Naruto, z głośnym trzaskiem odstawiając na stół szklankę z sokiem.
- Gdybyś nie wrzucił go do terrarium Orochimaru, z nadzieją, że ten połknie ten cholerny pilot, z pewnością miałby jeszcze kilka dni życia!
- Gdybyś nie oglądał jakichś głupich meczy, pilot miałby przed sobą jeszcze dekady spokojnej egzystencji – warknął Naruto i zaczął widelcem szarpać brutalnie mięso, jakie miał akurat na talerzu.
- Gdybyś ty nie chciał oglądać jakichś debilnych komedii, ten cholerny pilot miałby przed sobą stulecia!
- Och, tak? Gdybyś…
- Gdybym co? – Sasuke spojrzał poirytowany na blondyna, który zamarł z widelcem w połowie drogi do ust. Kawałek mięsa, które przed chwilą bezwzględnie atakował, spadł z powrotem na talerz, jednak Naruto nie zwrócił na to żadnej uwagi. Z bezgranicznym zdziwieniem, wpatrywał się w znajdujące się za plecami Sasuke drzwi. – Co znowu? – warknął Uchiha, odwracając się gwałtownie w tył. Zrobił to tak szybko, że aż coś zatrzeszczało mu w karku. Przeklął głośno, sam nie wiedząc, czy to z powodu bólu, który nagle go zaatakował, czy z powodu niespodziewanej wizyty, nieoczekiwanego gościa.
Do pensjonatu, jak już się domyślacie, wrócił Itachi Uchiha. Największy magik zimowego miasteczka.
Widząc ich, uśmiechnął się lekko i szybkim, zdecydowanym krokiem podszedł w stronę stolika, przy którym siedzieli. Sasuke skrzywił się na jego widok.
- Widzę, że gołąbeczki się zintegrowały – przywitał ich rozbawionym tonem. Naruto uśmiechnął się do niego radośnie, całkowicie lekceważąc tę oburzającą uwagę i odsunął krzesło obok siebie.
- Siadaj.
Sasuke spojrzał brzydko na swojego brata, zaciskając mocno pięści, w nadziei, że żadna z nich go nie zawiedzie i nie zrobi tego, o czym od zawsze marzył. Miał doskonałą świadomość tego, jak jego pięść idealnie pasowałaby do twarzy tego kretyna.
- Syn marnotrawny wraca z kolejnej misji? – zapytał przez zaciśnięte zęby, z jeszcze większym poirytowaniem przyjmując na siebie zaskoczony wzrok Naruto.
- Pamiętaj o tym, że ojciec, swojego syna marnotrawnego zawsze będzie stawiał na pierwszym miejscu.
Sasuke drgnął zaskoczony słowami Itachiego.
- Widzę, że gdy Naruto jest po twojej stronie, nie chodzisz już z poobijaną twarzyczką – dodał, nawiązując do pierwszego spotkania chłopców i ich bójki. Wówczas, Itachi również wrócił z dłuższej podróży. I bardzo chciał się dowiedzieć, kto nabił Sasuke tyle siniaków… Chyba wiedział, że sprawca okaże się jego bratnią duszą.
- Muszę go bronić, żeby znów się w jakiś syf nie wpakował.
- Żebym nie musiał ci przypominać, kto wyciągnął cię z więzienia – mruknął Sasuke, czując, jak zaczyna się w nim gotować. Żyłka na jego szyi zaczęła niebezpiecznie pulsować, kiedy brał do ręki widelec.
- Słyszałem o twoich bohaterskich poczynaniach, Sasuke – powiedział nagle jego brat, uśmiechając się lekko, tajemniczym, nieprzewidywalnym uśmiechem. Szykował kolejnego asa w rękawie.
- Niby skąd?
- Naruto mi opowiadał, kiedy do niego dzwoniłem – padła odpowiedź, a Sasuke w przypływie furii wygiął trzymany właśnie widelec.
- Dzwoniłeś? – warknął, oddychając ciężko. Przymknął oczy, biorąc kilka głębokich wdechów.
- Nasza gwiazda surfingu ci nie mówiła? – Itachi uniósł brwi, a w jego oczach, to spojrzenie… Jasna cholera! – Byliśmy ze sobą w stałym kontakcie. Nigdy nie dziwiło cię, że Naruto nie pytał o to, gdzie jestem?
- Nie! – syknął, odsuwając gwałtownie krzesło i wstając. – Straciłem apetyt – warknął w stronę zaskoczonego Naruto, który zmarszczył groźnie brwi.
- Czemu ty go tak nienawidzisz? – zapytał Naruto, w momencie, w którym Sasuke już miał odejść od stolika.
- Nienawidziłby jeszcze bardziej, gdyby wiedział – powiedział nagle Itachi, a w niebieskich oczach błysnęło cholerne zrozumienie. – Powiedziałeś mu o Madarze? – zapytał, zupełnie ignorując postać stojącego obok niego Sasuke, jakby w ogóle go nie zauważał.
- Nie, jeszcze nie.
- To dobrze. Masz go chronić, pamiętaj.
- Sasuke – usłyszał po raz kolejny swoje imię i spojrzał na nauczyciela, który stał nad nim niczym średniowieczny kat, w jednej ręce trzymając starą książkę, a w drugiej druciane okulary, które, gdy tylko czytał tekst, ubierał na nos.
- Tak?
- Prosiłem cię, abyś przeczytał fragment rozstania Romeo i Julii – powtórzył serdecznym tonem nauczyciel, nawet nie upominając Sasuke za nieuwagę. – Potrzebna będzie nam jeszcze Piastunka i Julia – mruknął jakby do siebie, z zamyśleniem patrząc w okno i kiedy akurat odwrócił głowę w stronę klasy, niefortunnym zbiegiem okoliczności Kiba rzucił gumką prosto w głowę Naruto.
- Wy! – krzyknął pełnym entuzjazmu głosem, uśmiechając się z mściwą satysfakcją. – Inuzuka będziesz Piastunką, a ty Uzumaki zagrasz tytułową rolę – powiedział z taką ulgą w głosie, jakby rozwiązał właśnie jakiś problem.
- Ja nic nie zrobiłem, to on zaczął we mnie rzucać! – bronił się Naruto, jednak Gai zmarszczył tylko groźnie brwi i zamaszystym ruchem ubrał na nos swoje druciane okulary. Spojrzał w starą książkę i mruknął: - Czytamy.
- Światłość! Z światłością rośnie mrok żałości! – przeczytał Sasuke, nie mogąc jednak powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu, który w jego głosie niewątpliwie było słychać. Spojrzał na siedzącego w pierwszych ławkach Naruto. Chłopak patrzył na niego z nienawiścią w oczach.
- Pani! – zabrzmiał pełen wściekłości głos Kiby.
- Co, nianiu? – odpowiedział mu Naruto przez zaciśnięte zęby.
- Matka się zbliża do twojej komnaty. Wstał ranek. Strzeż się. Panie, uchodź skrycie. – Kiba odetchnął z ulgą, czytając ostatnie słowo. Wypowiedział już swoją ostatnią kwestię podczas tej krótkiej, acz niezwykle treściwej scenki.
- Więc, okno, ranek wpuść, a wypuść życie! – syknął Naruto, jeszcze bardziej wściekły niż na początku.
- Żegnaj! Pocałuj raz! Już trzeba schodzić – Sasuke aż nie wierzył w to, co właśnie przeczytał. Głupi, cholerny Gai!
- O mój kochanku, więc tak pragniesz odejść? Mój przyjacielu, panie mój! Chcę słyszeć o tobie co dnia, a w każdej minucie ileż dni będzie! Gdy tylko liczyć zacznę, będę staruszką, kiedy ujrzę znowu mego Romea! – warknął Naruto takim tonem, jakby zaraz miał wstać i uderzyć nie tylko nauczyciela, ale również i swojego Romeo.
- Bądź zdrowa! Wierz mi, nie stracę żadnej sposobności, aby pozdrowić cię, moja miłości – mruknął Sasuke, kończąc miłosny dialog. Dopiero, kiedy Gai kiwnął potakująco głową i wstał z krzesła, klasa wybuchła śmiechem.
Uchiha westchnął cicho, masując uspokajającymi ruchami skronie. Ekscentryczny nauczyciel już nie raz odstawił podobną scenę, jednak nigdy chyba nie wyszła mu ona tak trafnie – pomyślał Sasuke, uśmiechając się gorzko do swoich myśli. Klasa śmiała się z niewątpliwego komizmu sceny, ale ironia losu była bez porównania lepsza. Zerknął w stronę blondyna akurat w momencie, w którym chłopak odwrócił się w jego kierunku. Uzumaki uśmiechnął się lekko, a jego niebieskie oczy błyszczały radośnie, jakby cała wściekłość już z niego wyparowała. Sasuke również się uśmiechnął, wyciągając z kieszeni swój telefon komórkowy i po kryjomu pisząc sms`a do Uzumakiego.


Naruto rozejrzał się po pustym korytarzu, po czym wszedł do męskiej toalety, zamykając za sobą cicho drzwi.
- Udzielił ci się szekspirowski nastrój? – zapytał cichym, niemal znudzonym głosem, kiedy Uchiha przyparł go do muru, składając na jego szyi niecierpliwe, gorące pocałunki.
- Zwłaszcza po twoich poetyckich sms-ach – warknął Sasuke, odpinając jego bluzę i liżąc drażniąco językiem gorącą skórę.
- Nie chcę ci przypominać, ale ty też nie wykazałeś się specjalną wstydliwością– pociągnął Uchihe w stronę jednej z kabin, jednocześnie majstrując przy pasku jego spodni.
- Nikt nie zauważył, jak tutaj szedłeś?
- Nie – westchnął cicho, kiedy Sasuke pocałował go mocno, przyciskając do ściany całym swoim ciałem.
- Masz teraz socjologię? – Uchiha kontynuował przesłuchanie, ustami powoli przemieszczając się po szyi blondyna.
- Mhm – przełknął ciężko ślinę, kiedy Sasuke dotknął jego penisa przez spodnie. Oblizał usta, czując, jak zaczyna robić mu się gorąco.
W powietrzu unosił się jedynie zapach środków czyszczących, świadczących o tym, że niedawno w toalecie było przeprowadzone poważne chędożenie. Koniec końców, oni również mieli zamiar się w niej trochę pochędożyć.
Naruto uśmiechnął się perwersyjnie do swoich myśli, rozpinając sportową bluzę Uchihy i dotykając jego rozpalonej skóry przez koszulkę. Pod palcami czuł twarde sutki bruneta, co podniecało go jeszcze bardziej, kiedy ich dotykał i ściskał drażniąco, a Sasuke zacisnął mocno usta, oddychając coraz ciężej.
Uchiha napierał na niego biodrami, ocierając się o blondyna powoli. Uwielbiali to - balansowanie na krawędzi obłędu, kiedy byli do granic możliwości podnieceni, kiedy żądza wirowała w nich, byli twardzi i gotowani na wszystko, a pomimo to, tak nieśpiesznie sprawiali sobie przyjemność. Hamowali się coraz częściej, a ich zmysły coraz bardziej szalały.
- Pragnę cię – wychrypiał Naruto, zaciskając mocno powieki i przełykając z trudem ślinę. Po chwili zastanowienia postanowił polizać Uchihe po szyi. Ciche mruczenie, które wydobywało się z gardła Sasuke za każdym razem, kiedy gorący, wilgotny język przejechał po wrażliwych punktach erogennych na jego ciele, wywoływał w Naruto dreszcz obezwładniającego podniecenia.
Wciągnął ze świstem powietrze do płuc, kiedy Sasuke odpiął zamek jego jeanców i zsunął je z jego bioder razem z bokserkami. Poczuł na pośladkach dotyk zimnych kafelek, a zaraz potem ciepłe, duże dłonie obejmujące jego tyłek i chroniące go przed chłodem ściany.
- Jesteś taki twardy – wyszeptał mu do ucha Uchiha głębokim, hipnotyzującym głosem. Naruto uśmiechnął się lekko w lśniącą od jego skóry bladą szyję bruneta, po czym podniósł się, patrząc na czerwone, wąskie wargi Sasuke.
Pocałował go mocno, niemal brutalnie walcząc z językiem Uchihy. Zderzali się zębami, gryźli się wzajemnie, co jeszcze bardziej ich pobudzało.
Naruto westchnął gardłowo, kiedy ręka Sasuke złapała jego twardego, sterczącego penisa i subtelnie, prawie niewinnie zaczęła go dotykać. Spojrzał w dół, w momencie, kiedy palce Uchihy zaczęły masować jego podbrzusze.
- Ty cholerny draniu – wychrypiał Uzumaki, uśmiechając się mimowolnie. – Drażnisz się ze mną? – przygryzł wargi, patrząc w błyszczące pożądaniem oczy Uchihy, pojedyncze krople potu na jego skroniach i wyczuwając na swojej rozpalonej, pragnącej dotyku skórze jego przyśpieszony, płytki oddech.
Ręce Naruto zakradły się do spodni bruneta, które już odpięte, czekały jedynie na zsunięcie z wąskich, seksownych bioder tego drania i Uzumaki, nie chcąc przedłużać ich toaletowej schadzki, ściągnął je, uwalniając penisa Sasuke.
- Pamiętasz, jak ocierałem nasze fiuty o siebie? – zapytał cicho, z fascynacją patrząc na postawne przyrodzenie Uchihy.
- Jakżebym mógł zapomnieć? – Sasuke uśmiechnął się lekko, patrząc mu wyzywająco w oczy.
I Naruto to zrobił. Elektryzujący dreszcz przeszedł po jego plecach, kiedy jego penis dotknął gorącego, gładkiego prącia Uchihy.
Odchylił głowę w tył, oddychając szybko, kiedy Sasuke zaczął poruszać biodrami, stymulując ich obu.
Och, boże, jak dobrze… Jak cholernie, kurewsko dobrze…
Naruto oddychał szybko, patrząc co jakiś czas na twarz Uchihy. Westchnął głośno, czując, jak jego mięśnie napinają się, a skóra pali żywym ogniem… Wystrzelił prosto we wciąż twardego, niezaspokojonego penisa Uchihy.


W stołówce było dzisiejszego dnia głośniej niż zwykle. Ludzie rozmawiali o wielkim powrocie Sakury Haruno do szkoły, o tym jak się zmieniła, wspominali pełne napięcia chwile, kiedy to dziewczyna oskarżyła Naruto o gwałt, przez co Uzumaki trafił do aresztu, o późniejszym oczyszczeniu go z win i złapaniu przestępcy. Ludzie w swoich słowach byli bezlitośni – szydzili, osądzali i zarzucali, wytykali nawet najmniejszy błąd, najmniejszą skazę.
Sasuke ze spokojnym uśmiechem patrzył na wszystko z boku, jedząc nieśpiesznie lunch z Naruto i swoimi kumplami. I pomimo wrogiej atmosfery przy ich stoliku, jadło im się naprawdę przyjemnie. Nawet pomimo tego, że Kiba, w przypływie diabolicznej zemsty, rzucił w Naruto hamburgerem. Blondyn wykazał się nie lada refleksem i uchylił się w momencie, w którym akurat na linii rzutu znalazł się pośladek Hinaty Hyuugi. Sasuke aż uśmiechnął się do siebie na wspomnienie miny dziewczyny, myślącej, że kawał tłustego mięsa znalazł się na jej tyłku za sprawą Naruto. Mina Uzumakiego również była warta grzechu.
- Masz dzisiaj trening na dole? – zapytał Naruto z pełnymi ustami jedzenia.
- Tylko mi nie mówcie, że ćwiczycie na paradę równości! – zaśmiał się głośno Kiba. – Sasuke, stary, nie sądziłem, że dasz się zrzucić na dół – Inuzuka aż się odchylił, nie mogąc się uspokoić, niewątpliwie przekonany, że jego żart był przezabawny. Naruto już otwierał usta, żeby powalić go jakąś ciętą ripostą, jednak nieoczekiwanie szatyn zaczął się krztusić. I już wydawało się, że Kiba naprawdę straci oddech, będąc cały czerwony na twarzy, jednak Neji uratował go diabelnie mocnym uderzeniem w plecy. Na szczęście z ust Inuzuki nic nie wypadło. Chłopak jedynie z załzawionymi oczyma sięgnął szybko po wodę Uchihy i wypił ją na wdechu.
- Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że od dzisiaj masz zdrowo…
- Sakura! – krzyknął nagle Lee, zagłuszając ciche, spokojne słowa Uchihy.
- Jakoś ci to wynagrodzę Sasuke, obiecuję – mruknął Kiba, wykorzystując ostatnie sekundy uwagi Uchihy. Uśmiechnął się przepraszająco i skulił w sobie, jednak brunet nie patrzył na niego, zbyt zaskoczony niespodziewanym pojawieniem się obok ich stolika Haruno.
- Cześć Lee – przywitała się z Rockiem przesłodzonym, cienkim głosem, mrugając jednocześnie rzęsami.
- Sakura, chodź, usiądź obok nas! – Lee odsunął z sąsiedniego stolika krzesło i przysunął je w ich stronę.
- Nie, lepiej nie – Haruno zaczerwieniła się lekko, patrząc speszona na Sasuke. Jej zielone oczy usilnie starały się ominąć siedzącego obok niego Uzumakiego. – Chciałam ci tylko przypomnieć, że o szesnastej zaczyna się nasz trening. Bądź trochę wcześniej, bo mój trener chce sprawdzić twoje umiejętności – powiedziała i uśmiechnęła się na pożegnanie. Zanim Lee zdążył zareagować, oczarowany dziewczyną, Sakura już kierowała się w stronę wyjścia ze stołówki, przyciągając do siebie spojrzenia reszty szkoły.
- Wasz trening? – wysyczał Sasuke, patrząc na Lee z niebezpiecznym, mrożącym krew w żyłach błyskiem w oku. Chłopak w pierwszym przypływie paniki skulił się w sobie, ale po chwili zastanowienia zmarszczył groźnie brwi i uniósł podbródek wysoko do góry.
- Będę z Sakurą trenował łyżwiarstwo, coś ci nie pasuje?! – krzyknął, podnosząc się nieco z krzesła i pochylając nad stołem. Jego czarne oczy zapłonęły z determinacją.
- Łyżwiarstwo szybkie? – Neji włączył się niespodziewanie do rozmowy.
- Nie - Lee zaczerwienił się mocno. – Figurowe. Zawsze o tym marzyłem, żeby trenować w duecie z Sakurą. Chcemy zakwalifikować się do mistrzostw juniorów! – zawołał entuzjastycznie, ale jego uśmiech nieco zbladł, kiedy spojrzał na Uchihe.
- Bawicie się teraz w sportowców, co? – Sasuke zmrużył oczy, wykrzywiając usta w złowieszczym uśmiechu. Kątem oka zobaczył, jak Naruto przygryza wargę, żeby się nie roześmiać. Przy ich stoliku zapanowała nieprzyjemna cisza. Lee nie zdobył się już na odwagę, aby odpyskować Sasuke. – Będziesz wspierał duchowo Haruno, żeby dobrać się do jej majtek i dokończyć to, co…
- Zamknij się! – krzyk Lee przedarł się przez ogólny gwar rozmów, śmiechów i krzyków, które nagle ucichły. Na stołówce zapanowała bezgraniczna cisza, przerwana jedynie przez siorbanie napojów z kartoników. Uczniowie patrzyli na nich z mieszaniną zaskoczenia, szoku, częściowego przerażenia i satysfakcji, że ktoś w końcu pokazał Sasuke, że się go nie boi.
Ale to był błąd. Wielka, fatalna pomyłka, której właśnie dopuścił się Rock Lee.
- Nie masz prawa tak o niej mówić! Nawet nie wiesz, co ona przeżyła! – krzyknął Lee i poderwał się z krzesła, które upadło z głośnym trzaskiem. Niewyobrażalnie gęste brwi chłopaka zmarszczyły się złowieszczo, a w okrągłych oczach zapłonęła determinacja. - Nie masz prawa jej obrażać, nie masz prawa…!
- Mam się nad nią litować? – Ciche, spokojne słowa Sasuke zabrzmiały jak wystrzał. Nikt nie ośmielił się odezwać, wszyscy byli zbyt poruszeni. Dzisiejszego dnia, chcieli się dowiedzieć prawdy, która części osób do tej pory mogła umknąć. A ich stolik znał ją przecież najlepiej. Tymi informacjami żyła cała szkoła i każdy bez wyjątku był spragniony sensacji.
- Ona zasługuje na współczucie!
- Przez swoje cholerne oskarżenia ta szmata o mało nie zniszczyła komuś życia! – syknął, również się podnosząc. Nie musiał dopowiadać, kogo Haruno o mało nie posłała do więzienia – wszyscy to doskonale wiedzieli.
- Gdybyś ją chronił, nie doszłoby do tego! Nie doszłoby do niczego złego i teraz Sakura nie musiałaby żyć z tym piętnem! – krzyknął Rock rozemocjonowanym, pełnym wściekłości głosem. Zacisnął mocno pięści i uderzył nimi z całej siły w stół. – Nie ochroniłeś jej, a to było twoje zadanie jako jej chłopaka! – Lee dysząc ciężko patrzył na niego nienawistnie.
- Chroniłem kogoś innego.
- Uzumakiego? – Jego usta wygięły się w złośliwym, niemal pogardliwym uśmiechu.
Sasuke nie pamiętał, żeby Lee kiedykolwiek był taki jak teraz, zachowywał się zupełnie nienaturalnie. To nie był Rock, którego on znał – rozwrzeszczany, nieco głupi, ale prosty i poczciwy chłopak, który podkochiwał się w szkolnej królowej, którego największą pasją były łyżwy i nie zamieniłby ich na najdoskonalszy snowboard czy narty. Teraz stał przed Sasuke ktoś dziwny – gniewny, pełen nienawiści, wrogości do ludzi, którzy byli jego przyjaciółmi.
– Myślisz, że nie wiem, co on z tobą zrobił? Stałeś się teraz taki jak on! – wskazał oskarżycielsko palcem na Naruto, który zacisnął mocno usta. Uchiha widział, jak się powstrzymuje, żeby nie zrobić czegoś, co kiedyś zrobiłby już dawno, co kiedyś nie miało żadnego znaczenia – jednak teraz, gdy nie był już z blondynem w relacji wróg na celowniku, musiał się powstrzymać.
Tak po prostu, Naruto nie mógł wpierniczyć Lee, bo nie chciał zaczynać kolejnej wojny z kumplami Uchihy, bo musiał żyć w tym miasteczku i zrobić wszystko, żeby ono go zaakceptowało. Chociaż to nie zmienia faktu, że Sasuke doskonale wiedział, jak bardzo Uzumaki chciał pokazać Lee, że się myli – wykorzystując argument siły oczywiście.
- On już dostał swoją szansę i ją zmarnował! Miał wybór, miał cholerny wybór, ale sam wybrał sobie tę ścieżkę! Pobił swoich kolegów i trafił do poprawczaka, on nie był ofiarą, tak jak Sakura!
- Zamknij gębę, bo inaczej ja to zrobię! – syknął niespodziewanie Naruto, również podnosząc się nieco z krzesła.
Sasuke czuł, jak stołówka wstrzymuje oddech na taki obrót spraw. Na razie żadnego nauczyciela nie było w pobliżu, aby mógł zainterweniować, konflikt musieli rozwiązać sami i chyba po raz pierwszy tego żałował.
- Naruto! – syknął Sasuke, w ostatniej chwili powstrzymując rękę Uzumakiego, który już miał uderzyć Lee.
- On nie ma, kurwa, żadnego pojęcia o moim życiu! – warknął chłopak, wyrywając się z uścisku Uchihy.
- Wystarczy – powiedział spokojnie Sasuke, patrząc na blondyna na jego wściekłość i gniew, płonący w niebieskich oczach.
- A jakie ty miałeś pojęcie o życiu Sakury?! Twoje pojawienie się w miasteczku zniszczyło jej świat! To przez ciebie jest teraz…
- Idziemy – szepnął Uchiha i odsunął się od stołu.
- Przypieprzę mu, wtedy zniszczę i jego cholerny świat, będzie spokój – warknął Naruto, jednak kiedy tylko Sasuke złapał go za łokieć i pociągnął za sobą, skapitulował.
- Od tej chwili radziłbym uważać, Rock – mruknął na odchodnym Sasuke, wprost do ucha wściekłego, wzburzonego Lee. Zanim chłopak zdążył zareagować, chłopcy kierowali się już ku wyjściu na stołówkę.
Czy wychodzili jak bohaterowie?
Trudno powiedzieć, zwłaszcza, kiedy zobaczyli stojącą w jednym z wyjść ze stołówki Sakurę Haruno, przysłuchującą się z nieodgadniętym wyrazem twarzy całej przyjacielskiej wymianie zdań.



Naruto leżał na śniegu, wgapiając się w niebo. Było cholernie zimno, ale podczas czteromiesięcznego pobytu w zimowym miasteczku zdążył się już do tego przyzwyczaić.
Płatki śniegu spadały leniwie na jego policzki, topiąc się momentalnie. Białe, tłuste chmury ciągnęły się od wschodniego, aż po zachodni kraniec nieba. Tylko w niektórych, bezchmurnych fragmentach nieboskłonu można było zobaczyć odcień głębokiego, jasnego błękitu. Te dziury na zachmurzonym niebie skłoniły go do głębokich refleksji.
Naruto wyobraził sobie, że to zasrane niebo jest w tym momencie jego życiem. Że wszystkie luki w chmurach to szczęśliwe chwile, a wielkie, białe obłoki, to reszta jego zrypanej egzystencji. I tutaj nasuwa się kluczowe pytanie, czy jeśli pokierowałby swoim życiem inaczej, miałby więcej niebieskich fragmentów? Jego niebo byłoby bardziej błękitne?
Lubił swoje życie, jakkolwiek dziwne i pokręcone by ono nie było. Nie chciałby go zmienić. Ale może powinien? Może powinien zrobić coś dobrego dla ludzkości, żeby odkupić swoje winy? Zapewnić sobie cholerne rozgrzeszenie?
Kiedy zaczynał już myśleć o zostaniu misjonarzem, przyjęciu święceń kapłańskich, albo oddaniu nerki, obraz nieba – a w tym momencie również i jego życia, przysłoniła głowa Sasuke.
- Tyłek ci jeszcze odmarznie – powiedział z kpiącym uśmiechem na ustach.
Znajdowali się właśnie na stoku. Sasuke w przypływie łaskawości postanowił dać naszemu blondynowi kolejną lekcję. A w zasadzie to Uzumaki musiał ćwiczyć to, czego już dowiedział się od snowboardowego mistrza. A ten, bezwzględnie wypominał mu każdy, najmniejszy błąd, jakiego blondyn dopuścił się na desce.
Naruto uśmiechnął się do niego lekko i westchnął ciężko. Sasuke dopiero teraz do niego dojechał, czekając na szczycie po to, aby zobaczyć, jak Uzumaki sam radzi sobie na snowboardzie. Tym razem nie byli na czarnym stoku, co nie zmienia faktu, że deska wciąż była dla Naruto sporym wyzwaniem.
- Nie mam całego dnia, rusz tyłek i zjeżdżamy w dół – powiedział Sasuke i spojrzał na blondyna ponaglająco. Naruto zawsze jeździł przodem nie tylko dlatego, żeby Uchiha mógł obserwować umiejętności i postępy blondyna na snowboardzie, ale również temu, że w razie groźnego upadku Uzumakiego, brunet zawsze mógł szybko zjechać na dół.
- Sasuke? – zapytał niepewnie, przygryzając wargę. Musiał zapytać o to Uchihe, pogadać z nim, cokolwiek.
- Co?
- Naprawdę myślisz, że Lee nie ma racji?
- W związku z Haruno?
- No – skinął głową, ze zdenerwowaniem majstrując przy zapięciu snowboardowych wiązań. – Ona została zgwałcona, ja sam, z własnej woli spieprzyłem sobie życie, to chyba niesprawiedliwe. Sasuke uśmiechnął się krzywo.
- Chyba?
- Nieważne, co było kiedyś, jej należy się współczucie, ona naprawdę jest ofiarą.
- I co z tego? – Sasuke prychnął poirytowany i Naruto wyczuł, jak jego słowa rozzłościły bruneta. – Zapomniałeś, jak ta szmata o mało nie posłała cię do więzienia?
- Na jej miejscu, też bym się wysłał do paki – westchnął i przymknął lekko oczy. – Nie pamiętasz, jak ją potraktowałem, kiedy nakryła nas w jej kiblu? To było przecież oczywiste, że byłem pierwszym podejrzanym.
- Skoro tak ci przykro idź ją pocieszyć w ciężkich chwilach! – syknął Uchiha i już miał odjechać, gdy Naruto niespodziewanie złapał go za rękę. Zacisnął mocno palce otulone w ciepłej rękawicy na kurtce Sasuke.
- Wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze? – zapytał powoli Naruto, marszcząc brwi, ale jednocześnie na jego ustach błąkał się delikatny uśmiech. – Przez ten miesiąc ani razu nie pomyślałem o Sakurze. Kiedy wychodziłem z aresztu byłem tak szczęśliwy, że nie docierało do mnie nawet, co się naprawdę stało. Ja… - zawahał się, patrząc w zamyśleniu na Sasuke. – Ona była mi całkowicie obojętna, a ta sprawa dotyczyła mnie przecież bardziej niż kogokolwiek. I wczoraj w stołówce… - westchnął ciężko, przymykając oczy. – W jej oczach było coś takiego… - Naruto skrzywił się lekko.
- Stajesz się ckliwym pedałem – zawyrokował nagle Sasuke, a Naruto zamrugał zdezorientowany na te słowa.
- Co? – w przypływie szoku patrzył, jak Sasuke wyrywa swoją rękę z jego uścisku – Sakura od zawsze miała cholernie idealne życia, szczęśliwe dzieciństwo, kupę kasy i wszystko, o czym tylko zapragnęła. W łyżwiarstwie figurowym była prawie tak dobra jak ja w snowboardingu, wiedziałeś o tym? – zmrużył kpiąco oczy, na widok zaskoczonego wyrazu twarzy blondyna. – Nie była przystosowana do życia i teraz przynajmniej przejrzała na oczy.
- Miała wszystko, ale nie miała ciebie – Naruto uśmiechnął się lekko, jednak Uchiha zignorował jego uwagę.
- Na świecie jest masa strasznych tragedii. Ludzie głodują, cierpią, umierają na pieprzonych wojnach, tracą wszystko… Ona wciąż ma swoje cholerne życie. – Sasuke zacisnął mocno usta, odwracając wzrok.
- Mówisz, jakbyś wiedział.
- O czym?
- O Madarze. – Naruto przygryzł w zdenerwowaniu wargę, patrząc na obłędnie czarne oczy Uchihy.
- Skąd możesz mieć pewność, że nie wiem? – Chłopak uśmiechnął się lekko i pchnął przód deski w dół stoku, pozostawiając oniemiałego Uzumakiego samego.
- Kurwa – syknął tylko blondyn, podnosząc się szybko i zjeżdżając za Sasuke.

czwartek, 16 czerwca 2011

Bom Bom! 34

Jak Daimon słusznie zauważyła, to były wspomnienia, więc kontynuacji rozdziału nie będzie. Dla jasności: nikt nie wszedł, żeby przeszkodzić chłopcom.

Tym razem dużo w rozdziale o tematyce snowboardowej. Mam nadzieję, że udało mi się przedstawić wszystko w miarę logiczny sposób tak, aby nawet ci, którzy nie mieli styczności ze sportami zimowymi zrozumieli ten świat.

Rozdział cały z perspektywy Naruto, mam nadzieję, że to nie będzie zbytnio razić.

Betowała Kuroneko :)

Bom Bom! w pewien pokrętny, zupełnie szalony sposób było poważną, hazardową grą – trudną, wymagającą, a przede wszystkim uzależniającą. Zwłaszcza, kiedy wygrało się z mistrzem.
Naruto dopiero po prywatnej sesji z Sasuke w bibliotece, zrozumiał, na czym tak naprawdę polega ta gra. Albo inaczej, zrozumiał to, kiedy odbierał swoją nagrodę w gabinecie wielkiego Fugaku Uchihy.
Wygrana.
Sasuke od zawsze miał być dzieckiem sukcesu. We wszystkim był dobry, niemal idealny i ta gra była uwieńczeniem jego perfekcji. Naruto tak naprawdę nie znał uczucia zwycięstwa zbyt dobrze. Trudne dzieciństwo, poprawczak, zsyłka do zimnej krainy Królowej Śniegu i ponowna walka o akceptację. A później ten wyczekiwany Bom!
I jego życie zmieniło się nagle o sto osiemdziesiąt stopni.
Okazało się, że jest lepszy, niż się spodziewał, że potrafi być prawdziwym facetem.
Uśmiechnął się do siebie, leżąc w śniegu i patrząc na pochylającą się nad nim postać Uchihy. Sasuke podniósł go do pionu, patrząc na niego z chęcią mordu w oczach.
- Zakład to zakład, Sasuke – mruknął Naruto, uśmiechając się do bruneta prowokacyjnie.
- Zakład to zakład mówisz? – zapytał, zmieniając niespodziewanie postawę. Jego czerwone, wąskie usta rozciągnęły się w podstępnym, niebezpiecznym uśmieszku. Naruto wiedział, że nie będzie aż takim mistrzem, jak mu się na początku zdawało.
- Chyba mnie tu tak nie zostawisz, nie? – zapytał jeszcze łudząc się, że współpracuje z porządnym, honorowym człowiekiem. Niestety, jak łatwo przewidzieć, Sasuke był skończonym draniem.
- Teraz możesz pokazać, co wyniosłeś z moich lekcji.
I zanim Naruto się zorientował, Uchiha był już daleko w dole, zjeżdżając brawurowo po czarnym szlaku.
Tak moi drodzy. Naruto znajdował się właśnie na jednej z trudniejszych tras, mając teraz do dyspozycji jedynie snowboardową deskę. Nie był pewny, czy może jej zaufać.
To nie był dobry pomysł. To zdecydowanie nie był dobry pomysł – myślał gorączkowo, patrząc z nieskrywanym przerażeniem w oczach na stromy stok rozciągający się przed nim. Tak właśnie kończy się zadzieranie z Uchihą na jego terytorium – pomyślał gorzko, zauważając na samym końcu trasy, jak ten dupek zahamował gwałtownie i odwrócił się w stronę stoku, aby obserwować zjazd Naruto. Zjazd? Raczej samobójstwo, pieprzony bilet w jedną stronę!
Spojrzał w górę, na lawendowo-niebieskie, bezchmurne niebo. Miał niepohamowaną ochotę podnieść pięść i zacząć wygrażać temu komuś, kto siedzi na górze i kieruje tym wszystkim. Powstrzymał się jednak, nie chcąc go niepotrzebnie drażnić. Może jednak uda mu się przeżyć?
- Życie jest do bani – mruknął i powoli przesunął czubek deski w kierunku stoku.
Jeszcze kilka minut temu myślał, że jest panem świata, a teraz…
Zaświszczało mu w uszach, kiedy z zabójczą prędkością zjeżdżał w dół.


Naruto tego ranka obudził się wcześniej niż zwykle. Na zewnątrz powoli zaczynało się rozjaśniać, jednak w pokoju wciąż panował ten przyjemny półmrok. Leżał kilka chwil bez ruchu, z głupim uśmiechem na ustach gapiąc się w sufit. Kątem oka zerknął na zegarek i ze zdziwieniem stwierdził, że jest grubo przed szóstą. Z jeszcze większym zdziwieniem stwierdził, że nie może tak po prostu westchnąć, bo coś ciężkiego leży na jego piersi. Ale największy szok przeżył, kiedy tym ‘czymś’ okazał się Sasuke, który bezczelnie potraktował Naruto jako poduszkę. Dopiero po chwili zdał sobie również sprawę z faktu, że znajduje się w stalowym uścisku ramion bruneta. Jak mógł normalnie oddychać w takich warunkach? Zmrużył z irytacją oczy, odpychając go od siebie.
- Co kurwa!
- Dusisz mnie, kretynie! – syknął Naruto, patrząc na zaspaną, ale już teraz pełną wściekłości twarz Uchihy.
- Jest piąta rano, do cholery, czemu nie śpisz? – warknął, ignorując wcześniejszą uwagę. Spojrzał na zegarek, ze zrezygnowaniem opadając na swoją poduszkę. Swoją. Nie tors Naruto.
- Wiesz, jaki jest dzisiaj dzień? – zapytał nagle Uzumaki, pochylając się nad Sasuke z podstępnym uśmieszkiem na ustach.
- Niedziela?
- Dzień twojej publicznej klęski, Uchiha – wymruczał wprost do ucha bruneta.
Zły humor mu od razu przeszedł, kiedy zobaczył minę Sasuke. Teraz nie miało znaczenia nawet to, że ten drań podczas snu zgniata w morderczym uścisku żebra, płuca i wszystkie narządy wewnętrzne Uzumakiego. Dla tej miny było to warte. – Co, przypomniało ci się, co wyczyniałeś w piątek?
- Zamknij się! – warknął naprawdę niebezpiecznie, patrząc na Naruto ostrzegawczo. Dzisiejszy dzień z pewnością nie należał do snowboardowej gwiazdy, ale Uzumaki nie miał zamiaru odpuścić.
- Bom Bom! mój zimowy książę – zaśmiał się radośnie, za co dostał poduszką po głowie. Jednak to nie ostudziło jego entuzjazmu i z uśmiechem zwycięzcy, zaczął dobierać się do wciąż jeszcze śpiącego Sasuke.

Po porannej pobudce, która okazała się bardziej intensywna niż przewidzieli, przyszła pora na ostateczne rozpoczęcie dzisiejszego dnia. Nie był to jednak dzień jak co dzień, ponieważ właśnie w tę niedzielę, Sasuke ostatecznie miał stracić tytuł króla Bom Bom! Naruto publicznie zdetronizował go podczas piątkowej domówki u Kiby Inuzuki, gdzie w brawurowy sposób, ponownie ograł go w karty i właśnie tę uroczą, pogodną niedzielę przeznaczył na egzekucję Uchihy.
Sasuke miał go nauczyć jeździć na snowboardzie. Naruto wygrał imprezową grę w Bom Bom!, a nagrodą, nie były tym razem zielone, szeleszczące dolary. O nie, teraz Naruto miał do dyspozycji o wiele ciekawszą nagrodę. Chociaż nie można ukrywać, że to dzięki Neji`emu dostał pełne prawo decydowania, co może zrobić. W ten piątkowy wieczór stał się panem życia i śmierci.
Zaśmiał się cicho, gdy przypomniał sobie miny Uchihy i reszty towarzystwa, kiedy oświadczał, jaką chce dostać nagrodę.
- Co cię tak śmieszy? – warknął idący obok niego Sasuke. Wyszli właśnie z jadalni, będąc po pożywnym śniadaniu i Naruto już za kilka chwil miał ostatecznie rozpocząć nauki u snowboardowego mistrza yody.
- Uczyłeś już kogoś jeździć na desce?
Sasuke prychnął jedynie pogardliwie, co było odpowiedzią samą przez się. Naruto uśmiechnął się pogodnie.
Wydawać by się mogło, że pomimo łączącej ich więzi, oczywistym będzie, że Uchiha nauczy naszego kalifornijskiego surfera jazdy na snowboardzie, prawda? Sasuke bez dwóch zdań powinien wręczyć blondynowi najlepszą deskę i iść z nim na stok, aby nauczyć chłopaka wszystkiego, co sam umie. Tak powinien postąpić normalny człowiek, który ma do dyspozycji Uzumakiego – fajnego przyjaciela, jeszcze lepszego kochanka, ogólnie super kolesia. Ale jak łatwo się domyśleć, Sasuke był inny.
Snowboard oznaczał dla niego coś zupełnie innego, niż zwyczajne pokazanie komuś, jak ma jeździć na desce. Uchiha był mistrzem, a oni kierują się zupełnie innymi zasadami. Ale w ich znajomości było to również przejście do innego, nie można ukrywać, że na swój rodzaj niebezpiecznego etapu.
I tajemnica…
Naruto westchnął cicho, zerkając kątem oka na Uchihe. Gdyby Sasuke tylko wiedział, jak niewiele dzieliło go wtedy od śmierci…
- Ej co robisz?! – krzyknął nagle zaskoczony, kiedy brunet popchnął go gwałtownie do przodu, kiedy wchodzili do wielkiego magazynu, w którym snowboardowy król trzymał swoje snowboardy.
- Sprawdzam, na którą nogę będziesz jeździł – mruknął Uchiha, rozglądając się po pomieszczeniu.
- To wszystko twoje? – zapytał Naruto, z nieskrywanym zaskoczeniem patrząc na kilkadziesiąt desek snowboardowych powieszonych na specjalnych ramach na ścianie. Wszystko wyglądało jak w sklepie. Kilka półek z ciężkimi, masywnymi snowboardowymi butami i wiązaniami.
- Masz – podał blondynowi deskę, przymierzając ją do jego podbródka. Naruto uśmiechnął się do niego z niezrozumieniem. – Jaki masz numer stopy?
- Jedenastkę – mruknął, powoli tracąc entuzjazm. Ten dupek go ignorował! Jak w takich warunkach Naruto miał rozkoszować się swoim zwycięstwem?
Patrzył z pochmurnym wyrazem twarzy na to, jak Sasuke zabiera jedną parę butów z szafki, a z drugiej wyciąga dziwne wiązania. Zaczął przykręcać je do deski, obracając jedno z nich nieco bardziej ku przedzie. Naruto patrzył uważnie na jego zmarszczone brwi i pochmurny wyraz twarzy.
- Zachowujesz się, jakbyś miał okres – mruknął, również całkowicie tracąc już humor.
- Masz – Sasuke nawet na niego nie spojrzał, wciskając mu wywoskowaną i gotową do użytku deskę. – Idziemy na stok.

Naruto nie miał pojęcia, że jego wcześniejszy entuzjazm wróci szybciej, niżby się tego spodziewał. Że dzisiejszego dnia naprawdę zostanie królem świata.
- Dałeś mu…
Neji patrzył na deskę blondyna w szoku, a reszta towarzystwa Uchihy chyba również zrozumiała, o co chodzi i tak samo jak Hyuuga, wpatrywali się w głupi, oszlifowany kawałek drewna, który Naruto trzymał w dłoni z takim przejęciem, jakby co najmniej była to bomba, którą Uzumaki zaraz zdetonuje.
- Tylko ta nadawała się do jeżdżenia – mruknął Uchiha na odczepnego i spojrzał na blondyna.
- Ale… - Neji już miał coś powiedzieć, najwyraźniej nie chcąc odpuścić tego tematu, jednak w słowo wszedł mu Kiba i zanosząc się od głośnego śmiechu, zaczął obrażać Naruto i jego dotychczasowe umiejętności, które nabył śmigając na oślich łączkach i tratując innych uczących się jeździć.
- A tak nawiasem mówiąc, to na jaki stok go bierzesz? – zapytał w końcu Kiba, szturchając blondyna mocno łokciem i popychając go lekko. Naruto zacisnął pięści i zanim Sasuke zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Uzumaki już przypierał tego cholernego Inuzuke do ściany małego wagoniku w kształcie jaja, który zakołysał się niebezpiecznie.
- Jeszcze raz mnie dotknij, a zrobię ci coś naprawdę niehumanitarnego, rozumiesz?! – syknął, podciągając lekko szatyna za poły kurtki.
- No to zrób, jak jesteś taki mądry. Ciekawe jak poradzisz sobie jeden na czterech! – syknął prowokacyjnie chłopak, a Naruto uśmiechnął się ironicznie, pewny siebie.
- Naprawdę uważasz, że wszyscy się za tobą wstawią?
W małym wagoniku oprócz nich, znajdowało się kilka innych osób, na które chłopcy nie zwracali żadnej uwagi.
- Ja tak! – krzyknął nagle Lee i już miał coś zrobić, jednak Sasuke był szybszy.
- Zamknąć się! – warknął wściekły, powstrzymując Rocka przed czymkolwiek, co chłopak chciał zrobić.
Naruto dopiero teraz zdał sobie sprawę, że obcy ludzie przyglądają im się z dawką pogardy i lekkiego strachu, nie wiedząc, co młodzi, silni chłopcy z burzą szalejących hormonów mogą zrobić.
- Walnij go Sasuke! – zachęcił go Kiba, patrząc pełnym nienawiści wzrokiem na Uzumakiego.
Nagle wagonik zatrzymał się, a szklane drzwi otworzyły się automatycznie. Byli na miejscu.
- Więc na jaki stok go weźmiesz? – zapytał spokojnie Neji, wychodząc z wagoniku.
- Na czerwony.
- A który to stopień trudności? – Naruto podstępnie podciął swoją deską nogi Kibie, tak żeby nikt nie widział i z uśmiechem zaskoczenia na twarzy patrzył, jak szatyn zalicza spektakularną glebę.
- Czwarty na pięć możliwych – odpowiedział mu Neji, nawet nie odwracając się, żeby spojrzeć na poszkodowanego kolegę. Sasuke okazał jednak nieco więcej zainteresowania Inuzuce, z pewnością przywołany gradem przekleństw, jakie, niczym karabin maszynowy, wyrzucał z siebie szatyn. Uchiha spojrzał ostrzegawczo na Naruto, który tylko prychnął pogardliwie, już chcąc kopnąć w nogę zbierającego się ze śniegu Inuzuke.
- Przy takich umiejętnościach, jakie prezentujecie, mogę iść nawet na najtrudniejszy stok! – uśmiechnął się pewny siebie i naprawdę starał się zachować ten uśmiech nawet wtedy, kiedy Chłopcy z Ferajny spojrzeli na niego z błyskiem szaleńczej radości z oczach.

W zimowym miasteczku zagorzali zwolennicy zimowych sportów wyczynowych mieli do dyspozycji kilka czarnych stoków, z których każdy charakteryzował się zupełnie innym czynnikiem trudności. Jeden był diabelnie stromy, na drugim istniało zagrożenie lawinowe, więc jeździli na nim jedynie najodważniejsi narciarze-kamikadze. Szlak innych wiódł przez las, czy niebezpieczne pustkowia, gdzie osiągało się miażdżącą prędkość, tylko po to, aby później ścigając się ze śmiercią, móc wyhamować tuż przed ostrymi zakrętami. Jedno było jednak pewne – czarne stoki były trudne i wymagające.
- Nienawidzę cię – mruknął Naruto, siedząc na śniegu i starając się dopiąć zapięcia w swojej desce. Nie wychodziło mu to jednak tak, jak przy zapinaniu wcześniejszych, wypożyczanych snowboardów. Spojrzał z irytacją na Uchihę, który uśmiechał się wrednym, seksownym uśmieszkiem. Kilka dwudziestoletnich kobiet zachichotało cicho kiedy ich mijały, jednak brunet nie zwrócił na nie kompletnie żadnej uwagi, nieprzerwanie wpatrując się w Uzumakiego. Blondyn zmarszczył brwi w zastanowieniu. Podrywały Naruto, czy tego nadętego snowboardowego dupka?
- Im bardziej stromy stok, tym szybciej nauczysz się jeździć.
- Nie zapominaj, że to ja wygrałem Bom Bom! I to ja powinienem ustalać reguły.
Sasuke wyraźnie zjeżył się na te słowa. To był punkt, który pomimo wszystkich niedogodności dzisiejszego dnia, jakie Naruto przeżył i jakie są jeszcze przed nim, czynił z Uzumakiego króla świata. I chłopak miał niekwestionowaną ochotę przypominać o tym Sasuke za każdym możliwym razem.
- Teraz musisz się na mnie wyżyć, żeby podnieść swoje morale w oczach kumpli, co? – zapytał, dźwigając się sprawnie z ziemi. Co jak co, ale wstawanie miał opanowane w stopniu perfekcyjnym. A upadki przy okazji znajdowały się u niego na poziomie medium… I zaraz wszystkim udowodni, jaki jest w tych dwóch rzeczach dobry!
- Nie zapiąłeś wiązań, kretynie – syknął Uchiha i zanim blondyn zdołał znów się pochylić, żeby naprawić swój błąd, wielka snowboardowa gwiazda uklękła przed nim, aby zapiąć te cholerne wiązania. Naruto wyprostował się dumnie i położył dłonie na ramionach bruneta, a kiedy Uchiha podniósł głowę…
Niech ktoś tylko spróbuje powiedzieć Uzumakiemu, że w tej właśnie chwili nie jest królem świata! Kosmosu i wszystkich mniej lub bardziej obcych galaktyk, bo oto Sasuke Uchiha publicznie przed nim uklęknął, żeby zapiąć jego wiązania.
- Może na rozgrzewkę zrobisz mi loda? – zapytał Naruto, rozkoszując się delikatną, niemal niezauważalną czerwienią, jaka pojawiła się na policzkach bruneta. – Wiesz, że z rumieńcem ci do twarzy?
- Nawet jeślibym chciał… - zaczął Uchiha, dopinając mocno wiązania i zaczynając się bardzo powoli podnosić. – To i tak nie byłbym w stanie utrzymać twojego penisa.
- Dlaczego? – Naruto zmarszczył brwi, przygotowując się na jakąś ciętą, błyskotliwą ripostę.
- Bo niektóre części ludzkiego ciała kurczą się pod wpływem zimna, prawda? Chyba, że masz przy sobie pincetę, to…
- Och! weź się już zamknij, co? – Uzumaki zmrużył wściekle oczy. – Tak się składa, że ty w spodniach też kokosów nie hodujesz i z mojego doświadczenia związanego z twoim…
- Twojego doświadczenia związanego z czym? – zabrzmiał niespodziewanie obok nich spokojny, głęboki głos Nejiego Hyuugi, który patrzył na nich uważnie, podpierając się od niechcenia na swoim dużym, masywnym snowboardzie. Za nim na szczęście nie było reszty śnieżnego gangu. Był tylko on, nasi zaskoczeni chłopcy i przeklęte doświadczenie Uzumakiego związane z… No właśnie.
- A co cię to tak bardzo interesuje, Hyuuga? – zapytał Sasuke, patrząc na niego zimnym, przeszywającym spojrzeniem.
- Tylko zapytałem – zaczął dyplomatycznie, uśmiechając się lekko do blondyna. – Niemniej miejsce praktyk Uzumakiego pozostaje dla mnie bez wątpienia sporą zagadką.
Naruto spojrzał na Sasuke, ciekaw jego reakcji. Sam postanowił, że nie będzie się wtrącał, bo jego słowa bez wątpienia jeszcze pogorszą sytuację.
Uchiha uśmiechnął się jedynie drwiąco, z kpiną w oczach patrząc na Neji`ego. Nie powiedział jednak nic, w myśl zasady, że tłumaczy się tylko winny. Hyuuga patrzył na swojego przyjaciela przez chwilę, po czym marszcząc brwi, oznajmił równie spokojnie jak zawsze, że idzie do knajpy, gdzie wraz z resztą śnieżnej ekipy mieli obserwować poczynania blondyna.
Na szczycie góry bowiem, znajdowało się kilka mniej lub bardziej ekskluzywnych restauracji i kawiarni, w których można było się ogrzać przed ruszeniem na stok. Tutaj również był punkt centralny wszystkich stoków, które rozchodziły się w różnych kierunkach.
A oni stali na początku tego najtrudniejszego, będąc jednak niewystarczająco wysoko, aby trasa dla Naruto stanowiła poważne zagrożenie. Uzumaki był już tutaj kiedyś. Po przegranym Bom Bom! z Inuzuką i resztą ferajny Uchihy, która wysłała go na czarny stok. On wylądował na jego pierwszym etapie, ale i tak nie było tak kolorowo, jakby mogło się zdawać.
- Musisz wyczuć deskę, rozluźnić kolana, rozumiesz? – warknął Sasuke, z całkowitą nieuprzejmością pokazując blondynowi, jak ma wykonywać kolejne skręty. Naruto wcześniej metodą prób i błędów opanował podstawową umiejętność jeżdżenia na krawędziach, i chociaż wciąż wychodziło mu to nad wyraz nieporadnie, najważniejsze, że utrzymywał się na śnieżnej powierzchni stoku.
- Ten zasrany snowboard jest dzieckiem surfingu, wiedziałeś o tym?! – syknął, kiedy po raz kolejny zaliczył bolesną wywrotkę w tył, lądując na tyłku. Pech chciał, że wszystkie umiejętności, jakie do tej pory nabył okazały się złymi, wstrętnymi nawykami snowboardzistów-samouków i Sasuke od nowa musiał tłumaczyć mu podstawy jazdy.
- Przyłóż się trochę, bo wieczorem nie będę mógł cię normalnie wypieprzyć – mruknął Sasuke, zbierając go z ziemi. Naruto uśmiechnął się do niego lekko na te słowa.
- Twój tyłek będzie zdatny do użytku – zauważył, z radością patrząc na zaskoczenie, jakie maluje się na twarzy Uchihy. W perfekcyjnej sylwetce Sasuke znalazł kolejny słaby punkt, jednak w przeciwieństwie do przegranego Bom Bom!, Naruto wiedział, że kwestia seksu zdecydowanie bardziej przypadła brunetowi do gustu.
- Chciałbyś…? – zapytał cichym, zachrypniętym głosem, doskonale zdając sobie sprawę, jak Sasuke na niego reaguje. Uchiha wciąż trzymał go w pasie, patrząc na niego z niebezpiecznym, szaleńczym błyskiem w oku. Naruto uchylił lekko usta, przejeżdżając wilgotnym językiem po górnej wardze. – Powiedz, jak bardzo byś chciał, żebym cię znów wziął? – zapytał, nie przejmując się zupełnie faktem, że obok nich są przecież inni ludzie, że ktoś przejeżdżając, może usłyszeć te wyzbyte wstydu słowa, że dwaj chłopcy obejmujący się przez dłuższą chwilę mogą wyglądać bardzo dziwnie. Naruto w tym momencie nie obchodziło nic, z wyjątkiem Uchihy.
- Jak przeżyjesz dzisiejszy dzień, to o tym pomyślę – mruknął, po dłuższej chwili namysłu i uśmiechnął się tak, że Naruto w tym właśnie momencie poczuł się pieprzonym królem świata. Albo raczej pieprzącym, jeśli taki był teraz stan rzeczy. – Oczywiście, jeśli będziesz miał siły po maratonie, jaki urządzę twojemu obolałemu tyłkowi – dodał Sasuke niespodziewanie, już z bardziej klasycznym, pełnym ironii uśmiechem.
Naruto prychnął cicho, odsuwając się od tego drania. Kilka par wścibskich oczu patrzyło na nich z zaciekawieniem, ale Uzumaki zignorował je, tak samo zresztą jak snowboardowy mistrz, który już z nieco większym entuzjazmem niż na początku, wrócił do tłumaczenia mu tajników jazdy na śnieżnej desce.
A Naruto czuł się teraz jak prawdziwy, niekwestionowany król świata. Bo tylko prawdziwy król potrafi sobie poradzić na czarnym stoku, prawda?

- Jestem najlepszy, nie? – mruknął zmęczonym, ale pełnym satysfakcji głosem, kiedy kilka godzin później szedł z Uchihą do pensjonatu. Bolało go wszystko i sam już nie wiedział, który z zimowych sportów, jakie zafundował mu Sasuke był lepszy: snowboard, czy hokej? Bo paradoksalnie deska wydawała mu się teraz dużo bardziej brutalna i niebezpieczna od stada wielkich, rządnych rozlewu krwi hokeistów.
- Przeżyłeś czarny stok - stwierdził Sasuke z lekkim, niezwykle seksownym i zachęcającym uśmieszkiem na ustach. Przyciągnął blondyna blisko siebie i szepnął wprost do jego ucha: - Teraz chyba należy ci się nagroda.
- Będę mógł cię wziąć?
Uchiha spojrzał na niego w taki sposób, że Naruto od razu zrozumiał. Przed Uzumakim naprawdę długa, wyczerpująca noc...

piątek, 3 czerwca 2011

Bom Bom! 33

Hontaru, pomimo scen narusasu, jakie będą obecne w Bom Bom!, ten blog wciąż pozostaje blogiem bardziej sasunaru, niż narusasu, więc mimo wszystko napisu na belce nie zmienię. To, że Naruto będzie dominował, nie oznacza, że Sasuke stanie się zniewieściałym chłopcem, jakiego kreują niektóre autorki. Sasuke w Bom Bom! będzie taki, jakim go wykreowałam na początku mimo wszystko.
Virus Ci, oczywiście że świetnie piszę wątki komediowe bo wbrew pozorom mam poczucie humoru, które ty negujesz i powinnaś w końcu przełamać dumę i docenić moje docinki dotyczące twojej skromne osoby.
Dżem, haha! fajnie to powiedziałaś: 'No i nie wierze z to ze Naru był tam w Sasku no nie wierze.' xD
Sanu, nie zapominaj, że jesteśmy w Ameryce, a co więcej w szkolnej stołówce, w której mięso ma nieco inną klasę niż u nas ;)Ale oczywiście to miało znaczenie symboliczne znaczenie.
Hiashi, nie będę zamieszczała specjalnych wyjaśnień dla osób, które nie umieją czytać ze zrozumieniem.
Thefunandthefiction, Bom Bom! zostało stworzone na potrzeby tego bloga zupełnie spontanicznie, a nazwa została zaczerpnięta z tytułu piosenki :) jestem pod wrażeniem, że udało ci się przeczytać bb w jeden wieczór, naprawdę :)

Za wykonanie nagłówka specjalne podziękowania dla Wedel.

Uwaga!
W rozdziale występują sceny narusasu. Nie chcesz czytać, nie czytaj. Nie życzę sobie wulgarnych ani obraźliwych komentarzy.

Betowała Kuroneko :)

- Bom Bom! Sasuke, do cholery! – syknął Naruto, mrużąc wściekle oczy i pochylając się w stronę Uchihy.
- Zamknij się, co! – warknął brunet, wyglądając teraz jak chmura gradowa. Jego obłędnie czarne oczy płonęły, zaciskał mocno palce na szklance z grubego szkła i na wdechu wypił jej zawartość. Skrzywił się lekko, czując, jak gorzki płyn pali go od środka. Oblizał wąskie, czerwone usta, nawet nie zdając sobie sprawy, jak ten gest zadziałał na Naruto. Był zbyt wściekły, żeby zauważyć poszerzające się źrenice i lekki rumieniec na opalonych policzkach.
- Następne rozdanie? – Zapytał Naruto cichym, zmysłowym głosem, dolewając sobie alkoholu do szklanki. – Powoli zaczyna ci brakować kasy… - zauważył złośliwie, odchylając się w fotelu i ręką wolno odpinając sobie kilka guzik białej, eleganckiej koszuli zdobiącej jego ramiona.
Sasuke zacisnął mocno zęby, patrząc, jak blondyn odchyla kant materiału ukazując kawałek złotej, gładkiej skóry.
- Gorąco tutaj, nie uważasz? – Zapytał niewinnie, biorąc do ręki talię kart i tasując je płynnymi, niemal zawodowymi ruchami, jak robili to krupierzy w kasynach. Rozdał sprawnie po pięć kart i odłożył resztę na bok stoliku.
Sasuke, rozmasowując sobie skronie spojrzał dyskretnie na swoje karty, ale powstrzymał cisnący się na usta uśmiech satysfakcji. W końcu grali w pokera, a tutaj najważniejsze, to nie dać nic po sobie poznać. Całkowita obojętność, chłód i dystans. Kluczowe rzeczy, aby móc wygrać.
Jak łatwo się domyśleć, Naruto okazał się nad podziw dobry w karciane gry, ogrywając nawet tak wytrawnego i dobrego gracza, jakim był Sasuke. Oczywiście tego można było się po Uzumakim spodziewać, w końcu nie raz już zaskoczył snowboardową gwiazdę swoimi umiejętnościami, ale ta gra była ważniejsza niż wszystkie inne.
- Chciałbyś się tutaj kochać? Mógłbym cię wziąć na tym stole, albo na podłodze, co ty na to? Myślę tylko o tym, jak zerżnę cię leżąc na dywanie przed tym cholernym kominkiem, masz na to ochotę? – Usłyszał cichy, silnie zachrypnięty głos blondyna, na dźwięk którego poruszył się niespokojnie w swoim wygodnym, wielkim fotelu.
Nie odpowiedział nic, poluźniając węzeł w krawacie.
- Uważaj, żebym to ja nie wziął ciebie. Kochałeś się kiedyś w bibliotece? Tutaj musisz zachować ciszę – uśmiechnął się złośliwie, ale nie wywołał nawet cienia zakłopotania na twarzy blondyna. Naruto chyba wiedział, że dzisiejszy wieczór należy do niego. Cały świat będzie leżał u jego stóp, kiedy… Chyba znacie już ten tekst, prawda?
- Przyznaj, że chciałbyś doprowadzić tych wszystkich emerytów do zawału – oblizał perwersyjnie usta, biorąc do ręki szklankę z alkoholem i maczając w niej usta. Kilka kropel spłynęło po jego brodzie, a Sasuke nagle nabrał cholernej ochoty, żeby zlizać je z gorącej, delikatnej szyi Naruto, po której leniwie sunęły. Dał sobie jednak mentalny policzek, besztając się w myślach za ten objaw słabości. Nie może się rozpraszać, nawet jeśli Naruto prowokuje go do…
Ciche tykanie zegara było w tym momencie najlepszym, na czym mógł skupić swoje rozbiegane, coraz śmielsze myśli.
Do pensjonatu, kilka dni po tym, jak Uzumaki zamieszkał z nim w pokoju, przyjechała grupa sędziwych wiekiem emerytów, którzy – wciąż młodzi duchem – postanowili zrelaksować się na górskich stokach. Sytuacja wymknęła się spod kontroli, kiedy okazało się, że jeden z poczciwych staruszków był kiedyś, w zamierzchłych latach sześćdziesiątych wielką gwiazdą country i z racji odkopywania swojej młodości, postanowił dać zapierający dech w piersiach występ na scenie pensjonatu. Matka Sasuke kazała im ubrać się w eleganckie, gustowne ciuchy i posadziła tuż przed sceną, mówiąc sędziwemu piosenkarzowi, jak bardzo młode pokolenie chce usłyszeć dawny zew muzyki country. Z racji tego, że emerytów nie było aż tak wielu, Mikoto zaangażowała w akcję dopingowania dawnej gwieździe prawie cały personel. Wszyscy musieli, więc słuchać starych utworów, hitów sprzed półwiecza, i gdy tylko nadarzyła się okazja, chłopcy po prostu zwiali z mini koncertu, lokując się tutaj, w bibliotece pensjonatu, gdzie jak na razie nikt jeszcze nie zaglądnął.
Biblioteka, w której się ukrywali była bardzo przyjemnym miejscem. Mocno zielone ściany i drewniana podłoga nadawały mu charakter starego, amerykańskiego gabinetu. Półki z książkami sięgające niemal sufitu, kilka eleganckich foteli wyścielonych szkarłatnym, aksamitnym materiałem, a co najważniejsze, kominek, w którym płonął ogień. Ciepłe, subtelne światło i mrok za oknem sprawiały, że aż nabierało się ochoty na partyjkę pokera. Żeby ich gra nie była zbyt monotonna, wymyślili zakład.
Sasuke uśmiechnął się i w duchu odetchnął z ulgą, kiedy kolejne rozdanie okazało się dla niego zwycięskie, dzięki czemu zgarnął niewielką pulę, a Naruto był krok dalej od wygrania.
Uchiha czuł się, jak prawdziwy hazardzista. Jeśli przegra, to… Cholera! Nie może przegrać, na pewno nie w taki sposób.
- Co powiesz na to, żeby udoskonalić naszą grę? – Naruto uśmiechnął się do niego zadziornie, bardzo powoli i prowokacyjnie odpinając kolejne guziki swojej koszuli. Sasuke oblizał mimowolnie usta, patrząc, jak ręka chłopaka zakrada się pod biały materiał, drażniącymi ruchami masując swój tors.
- Jak wiele jesteś w stanie odsłonić, co? – Sasuke również uśmiechnął się do chłopaka, przygryzając wargę i pochylając się nad stołem.
- Chciałbyś pozbawić mnie wszystkich ciuchów?
Następne odpinane guziki ukazały umięśniony, twardy brzuch blondyna. Chłopak zamoczył palec w alkoholu, po czym przejechał nim po swojej złotej skórze.
- Graj kretynie – mruknął tylko, przez ściśnięte gardło. Kątem oka spojrzał na kamerę umieszczoną tuż przy drzwiach. Naruto siedział plecami do niej, osłonięty przez oparcie wielkiego fotela, więc jego klata była bezpieczna przed czujnym wzrokiem ochroniarzy, monitorujących pensjonat. Nie można ukrywać, że obaj byli lekko wstawieni, ale Sasuke wciąż miał wszystko pod kontrolą.
- A wiesz, co będzie, jeśli wygram, prawda? – Naruto po raz kolejny sięgnął po butelkę alkoholu i nalał sobie trochę tequili do kieliszka.
- Nikt jeszcze nie powiedział, że wygrałeś – Sasuke zmrużył oczy, patrząc w karty i upijając trochę procentów ze swojej szklanki.
Przesunął wszystkie drobniaki, które posiadał w stronę blondyna. Ten spojrzał na niego zaskoczony, ale już po chwili z podstępnym uśmieszkiem na ustach również postawił na to rozdanie wszystkie swoje oszczędności. Na grubszą kasę niestety nie grali, gdyż Naruto, jak twierdził, nie posiadał żadnych banknotów przy sobie. Wszystkie zostawił w skarpecie, schowanej na poddaszu swojego dawnego pokoju, w domu swojej matki. Grali więc na centy, grali o honor mężczyzny.
Który z nich wygrał?


W pustym korytarzu donośny śmiech Naruto zabrzmiał jak wystrzał, burząc idealną ciszę, niemal martwy spokój w tej części pensjonatu. Sasuke syknął cicho, łapiąc blondyna za nadgarstek, co było jednocześnie znakiem, że Uzumaki ma się zamknąć i pohamować swoją radość, przez którą zdradzali swoje położenie.
- Daleko jeszcze? – Zapytał konspiracyjnym szeptem Naruto, uśmiechając się do niego łobuzersko.
- Nie, jeszcze trochę – mruknął, puszczając rękę blondyna, żeby własne dłonie wsunąć w kieszenie spodni. Zacisnął mocno pięści, spoglądając dyskretnie za siebie.
Nikogo nie było za nimi, nikt ich też nie śledził, ani, swoją drogą, nie godził, co było już naprawdę dobrym znakiem. Znajdowali się właśnie w prywatnej części pensjonatu, do której dostęp mieli jedynie członkowie rodziny i co ważniejszy personel. Żeby tutaj wejść potrzebna była elektroniczna karta z czytnikiem. Fugaku uwielbiał czuć się jak VIP, a jeszcze bardziej kochał chronić swoją prywatność, a dokładniej – biuro, w którym znajdowały się wszystkie najważniejsze dokumenty.
- Jeśli mój ojciec się dowie, to cię zabije – mruknął w końcu Sasuke, kiedy byli już naprawdę blisko celu.
- Mnie? A ciebie to niby nie? – prychnął chłopak, oburzony słowami Uchihy.
- Ja… - westchnął cicho brunet, przymykając oczy i biorąc dwa głębsze wdechy. – Zostanę wykastrowany.
Naruto spojrzał na niego zaskoczony, po czym pokiwał ze zrozumieniem głową, w przyjaznym geście pocieszenia przytulając się do Uchihy.
- Skoro ma to być ostatnia noc z twoim cudownym penisem, może pozwolę ci, żeby to on był bohaterem dzisiejszego wieczora?
- Wiedziałem, że zrozumiesz – poklepał blondyna po tyłku, uśmiechając się delikatnie w jego stronę.
- Ale wiesz, Sasuke, zakład to zakład, nie można tego lekceważyć, zwłaszcza, jeśli chodzi o Bom Bom!, nie uważasz? Tak więc z całym szacunkiem dla twojej trąbki, ale to dzisiaj ja będę grał pierwsze skrzypce, a w zasadzie… – Naruto spojrzał z uśmiechem dumy w dół. – Mój smok.
Uchiha westchnął ciężko, przewracając oczyma.
- Już jesteśmy – mruknął nagle, patrząc w błyszczące, obezwładniająco niebieskie oczy tego kretyna, który spojrzał na niego zaskoczony. – To te drzwi – dodał dla jasności i dopiero wtedy na ustach blondyna pojawił się ten szelmowski, bardzo dwuznaczny uśmieszek.
Obaj byli już wstawieni, co po Naruto było widać trochę bardziej, niemniej Sasuke i tak wypił wystarczająco dużo, żeby godzić się na ten szalony pomysł.
Teraz czuł się trochę jak pilot Kamikadze, chwilę przed wejściem do swojego śmiercionośnego, małego odrzutowca-bomby.
Oto stali przed gabinetem wielkiego Fugaku Uchihy z samobójczym planem kochania się na stercie ważnych dokumentów jego ojca.
- Tylko nie mów, że tchórzysz – mruknął Naruto, z drwiącym uśmieszkiem, na co Sasuke prychnął jedynie i wyjął z kieszeni spodni zapasowy klucz do gabinetu, który po przegranym zakładzie dał mu Itachi. Nigdy jednak nie przyszło mu do głowy, że będzie musiał wykorzystać dawną, cenną nagrodę do tak niecnych celów.
Diaboliczny szczęk otwieranego zamka poniósł się po całym korytarzu i Uchiha otwierając drzwi, myślał tylko o tym, co powie jego ojciec, kiedy ich nakryje. Sasuke doskonale wiedział, że za niedługo koncert się skończy, a co za tym idzie wszyscy wrócą tam, gdzie ich miejsca. Emeryci do pokoi odpocząć po pełnym wrażeń dniu, personel na stanowiska, a właściciel pensjonatu do swojego gabinetu, w celu dalszego prowadzenia skomplikowanych interesów rodzinnych.
Całe szczęście jego wątpliwości znikły, gdy tylko weszli do gabinetu.
Naruto nie czekając na nic przyparł Uchihe do ściany, atakując jednocześnie jego usta. Całował go mocno i brutalnie, na granicy bólu, przypierając do muru całym ciałem, tym samym nie pozwalając się ruszyć. Zmysłowo ocierał się o jego biodra, a jego język poruszał się szybko w wilgotnych ustach bruneta. Naruto nie pozwolił przejąć mu inicjatywy, co Sasuke skwitował cichym, niezbyt ambitnym jękiem protestu. Spod półprzymkniętych powiek obserwował pełną determinacji i pasji twarz Uzumakiego, który zatracał się w rozkoszy. Zamruczał z aprobatą, kiedy dłonie Sasuke dotarły do jego tyłka, zaczynając go wolno masować. Uchiha uśmiechnął się lekko, przygryzając język blondyna i zasysając go lekko, co zostało skwitowane kolejnym westchnieniem. Sasuke był już niemal nieprzytomny od pożądania, którym Naruto smakował i dopiero kiedy się od siebie oderwali Uchiha zobaczył strugę światła wpadającą do gabinetu.
Całowali się przy otwartych drzwiach… Ktoś w każdej chwili mógł przechodzić, mógł się zainteresować…
Odsunął od siebie blondyna i zamknął szybko drzwi, a gdy już miał sięgać po klucz, chłopak powstrzymał go stanowczo.
- Tak będzie zabawniej – uśmiechnął się nonszalancko, ponownie popychając bruneta na ścianę. – W każdej chwili ktoś będzie mógł wejść i zobaczyć, jak cię pieprzę – wyszeptał, ustami z każdym słowem liżąc ucho Sasuke. – Wtedy każdy będzie wiedział, jak ci dobrze…
Uchiha zmrużył oczy, pozostawiając tę uwagę bez komentarza. Znów złapał za twardy tyłek tego kalifornijskiego kretyna, masując go mocnymi i zdecydowanymi ruchami, rozporkiem napierając na przód spodni chłopaka. Pocałował Naruto mocno, zdecydowanie wsuwając język w usta chłopaka. Zaczęli całować się coraz szybciej, coraz bardziej chaotycznie, czując, jak pożądanie rozpiera ich rozgrzane ciała. Obaj pachnieli żądzą, niecierpliwą potrzebą bliskości i dotyku.
Sasuke zacisnął mocniej zęby na języku Uzumakiego, który jęknął głucho, ale zaraz potem odwdzięczył się brunetowi tą samą drapieżnością. Uchiha uśmiechnął się lekko, nie przestając całować tych chętnych, gorących ust.
W tym momencie myślał tylko o tym, jak ten cholerny, kalifornijski surfer go podnieca. Jak potrafi przejąć nad nim zupełnie naturalnie dominację, jaki jest silny i pewny siebie.
Otarł się mocno przodem spodni o Naruto, czując, jaki sam jest już twardy.
Uzumaki przepełniony był dzikim, niemal zwierzęcym pożądaniem. Jego ruchy były niecierpliwe, chaotyczne i gwałtowne, gorączkowe. Czuł, jaki Naruto jest rozpalony, jak go pragnie…
To już nie był pierwszy raz, kiedy poznawali swoje ciało, kiedy chcieli zapewnić temu drugiemu jak najwięcej przyjemności. Teraz liczyła się tylko żądza, dzikie pragnienie, które musieli zaspokoić.
Sasuke przymknął oczy, czując, jak gorąco ogarnia całe jego ciało.
Będzie na dole. Ten Uchiha, ten snowboardowy mistrz da się pieprzyć innemu facetowi, odda się mu i najbardziej przerażające w tym wszystkim było to, że pragnął tego bardziej niż czegokolwiek. Wstrzymał oddech na wyobrażenie twardego, gorącego fiuta Uzumakiego, który zatapia się w jego wnętrzu, porusza się w nim, wypełnia go…

Naruto oderwał się niespodziewanie od Uchihy, dysząc ciężko i opierając ręce po obu stronach głowy bruneta. Sasuke patrzył na niego wyzywająco, a jego nabrzmiałe od pocałunku usta łapały nieśpiesznie powietrze, jakby chłopak niczym się nie zmęczył.
Naruto uśmiechnął się lekko, pewny siebie i do granic możliwości nonszalancki, po czym odwrócił się przodem do pokoju, chcąc lepiej przyjrzeć się jego wnętrzu.
Gabinet ojca Uchihy urządzony był w staromodnym stylu wyszukanych lat czterdziestych.
Eleganckie, potężne meble z ciemnego drewna, ciemnoczerwona tapeta na ścianie i lśniąca czekoladowo-czarna podłoga i zdobiący ją wielki perski dywan, świadczyły o wyszukanym guście Fugaku. Najważniejszą rzeczą w pokoju było jednak ogromne, mocno zabudowane biurko, na blacie którego znajdował się zestaw drogich, błyszczących długopisów, sterta ważnych papierów i kilka dalekowschodnich figurek przedstawiających chińskie smoki i Buddę.
Idealne miejsce – pomyślał Naruto, mimowolnie przygryzając wargę i wyobrażając sobie siebie w skórzanym fotelu znajdującym się obok biurka i ujeżdżającego go na nim Sasuke.
Uchiha niespodziewanie przyciągnął go do siebie, przez co Naruto o mało nie stracił równowagi. Stał teraz plecami opierając się o tors Uchihy, który obejmował go w pasie, a jego gorący oddech parzył szyję blondyna.
- Jeszcze lustro, a mielibyśmy powtórkę z rozrywki z Halloween – mruknął cichym, hipnotyzującym głosem, na dźwięk którego Naruto przeszedł dreszcz. Patrzyli w wielkie okno, które odbijało ich sylwetki. Dłonie Uchihy zakradły się pod koszulę blondyna i zaczęły gładzić twardy, umięśniony brzuch.
- Zapomniałeś jeszcze o Sakurze – poprawił go Naruto, jednak w nagrodę został skwitowany jedynie drwiącym prychnięciem. Uzumaki odwrócił się do niego i złapał zdecydowanie za poły koszuli, pchnął go w stronę pokoju, z zazdrością i nutą zaskoczenia w oczach patrząc, jak ten drań momentalnie łapie równowagę. – Rozdziewiczę cię na biurku twojego ojca – wychrypiał, a Sasuke odpowiedział mu na to jedynie kpiącym, prowokacyjnym uśmiechem.
Naruto poczuł, jak pocą mu się ręce. Zaraz będzie miał kogoś takiego jak Uchiha…
Zanim jednak zdążył wprowadzić w życie swój plan rozdziewiczenia tyłka Sasuke, ten drań pchnął go na biurko, przejmując inicjatywę.

Sasuke uśmiechnął się do siebie, unieruchamiając ręce Naruto i pochylając się nad nim. Chłopak oblizał prowokacyjnie usta, rozchylając nogi, aby Sasuke mógł znaleźć się jeszcze bliżej. Blondyn był do granic możliwości rozpalony, a przede wszystkim podniecony. Wił się i wzdychał pod dotykiem wilgotnego języka Uchihy sunącego po jego szyi.
- Jeśli nadal będziesz mnie krępował, to jak mnie rozbierzesz, ogierze?
- Najwyraźniej twoim przeznaczeniem jest konać z nigdy niezaspokojonego pragnienia – odpowiedział, ale pomimo swoich słów, zabrał dłonie i powoli zaczął odpinać koszulę Naruto. Uzumaki złapał bruneta za tyłek, przyciskając mocno do swojego krocza. Ciężki, urywany oddech Naruto wypełniał pokój, kiedy Sasuke zaczął całować powoli klatkę piersiową, a gdy dotarł do sutków zassał je mocno, wywołując zduszony jęk.
- Jesteś taki seksowny – usłyszał zachrypnięty, zmysłowy głos Uzumakiego, kiedy ten nerwowo zaczął rozpinać guziki jego koszuli. Zsunął ją wolno z jego ramion, z fascynacją patrząc na umięśniony tors.
- Chcesz wiedzieć, jak mnie podniecasz? – Zapytał Sasuke, nie mogąc się powstrzymać, kiedy Naruto zaczął odpinać pasek jego spodni.
- Tak.
Sasuke zabrał jego dłoń i przyłożył jego palce do swojego krocza.
- Chcesz zrobić mi loda?
Naruto zamrugał gwałtownie, ale już po chwili odzyskał rezon, oblizując perwersyjnie usta.
- Może…
Podstępny, niebezpieczny uśmiech wpłynął na usta blondyna, a Sasuke nawet się nie zorientował, kiedy leżał na biurku, przygwożdżony przez ciało Naruto. Westchnął cicho, odchylając głowę w tył i prężąc się pod Uzumakim.
Mimowolnie pomyślał o niezamkniętych drzwiach do gabinetu jego ojca. Kiedy ktoś ich nakryje?
Rozważania związane z niechybnym ujawnieniem ich sekretu, prowadzącego do zawału jego ojca, zostały zastąpione przez o wiele przyjemniejsze doznania. Zgrzyt odpinanego zamka jeansów sprowadził go na ziemię, prawie do raju. Ręce blondyna, kiedy zsuwał z jego bioder spodnie, były sprawne, przyjemnie, ciepłe i duże. Męskie. Naruto uśmiechnął się do niego, dotykając twardej męskości Uchihy przez materiał obcisłych bokserek. Bawełna drażniła jego rozpalonego członka, a Sasuke przymykając oczy zaczął wyobrażać sobie, jak Naruto bierze jego penisa do buzi. Jak ma go w ustach, jak liże go, dotyka, a w końcu, jak cały czas patrząc mu w oczy, ssie mocno, poruszając szybko głową.
- Weź go w końcu – warknął, czując, jak Uzumaki bawi się z nim, ustami i gorącym językiem drażniąc go przez materiał. Chłopak zaśmiał się cicho i bez zbędnych ceregieli ściągnął z Sasuke bieliznę.
- Jaki jesteś twardy – zamruczał, przygryzając wargę i zaczynając dwoma palcami gładzić główkę jego penisa. Uchiha wciągnął ze świstem powietrze, czując przyjemny dreszcz przebiegający mu po plecach.
Jak dobrze… Mocniej Naruto, mocniej…
- Wiesz co, kochanie? – usłyszał nagle zwyczajny, lekko zachrypnięty głos blondyna i już wiedział, że jego fantazje erotyczne się nie spełnią. Przeklął w duchu, otwierając oczy i patrząc pytająco na Naruto, który stał przed jego rozchylonymi nogami, wciąż mając na biodrach spodnie, a co gorsza, wciąż pieszcząc jego penisa. Sasuke nie był pewny, czy kiedy chłopak zabierze ręce, będzie w stanie normalnie oddychać.
- Co? – wychrypiał przez ściśnięte gardło.
- Jak bardzo byś chciał, żebym wziął go teraz do ust? – Sasuke nie odpowiedział, zaciskając mocno szczękę w bezsilnej wściekłości. – Ale mój penis też by chciał trochę twojej uwagi – powiedział i z szelmowskim uśmiechem zaczął odpinać sobie zamek od spodni. Uchiha zareagował momentalnie, odciągając ręce blondyna od jego krocza i przewalając zadowolonego i dumnego jak paw Naruto z powrotem na biurko. Spojrzał na niego z góry władczym spojrzeniem.
- Ja to zrobię – powiedział wyniośle, odpinając guzik dżinsów.
Uzumaki zamruczał z aprobatą, ale zanim jeszcze Sasuke zdążył ściągnąć z niego spodnie, zaczął się niespokojnie wiercić.
- Leż spokojnie – syknął brunet, łapiąc mocno za biodra Naruto. Niebieskie oczy spojrzały na niego z przekorą.
- Nie lubisz ruchomych celów? – zapytał, oblizując szybko usta.
- To nie ja będę zaraz strzelał z karabinu – mruknął i całą swoją uwagę poświęcił już dolnej części ciała blondyna. Kątem oka zobaczył, jak umięśniony tors Uzumakiego unosi się i opada pod płytkim oddechem. Niebieskie oczy śledziły ruch dłoni Sasuke, który ściągał bardzo powoli jeansy z wąskich bioder blondyna.
- Drażnisz się ze mną? – warknął, ze złością zauważając podstępny uśmiech na ustach bruneta.
- Przejmuję twoje sposoby walki.
- Spadaj – prychnął Naruto, ale wbrew swoim słowom, rozkładając szerzej nogi, kiedy Uchiha pozbawił go ostatniej części garderoby - czerwonych bokserek.
- Naprawdę chcesz, żebym spadał? – Sasuke uśmiechnął się złośliwie, dotykając wewnętrznej strony ud Naruto i przejeżdżając po wrażliwej skórze paznokciami. Blondyn wygiął się, wzdychając głośno, kiedy dłoń bruneta dotarła do wyprężonej męskości. Jeden z palców przejechał po pulsującej żyłce na prąciu. Zerknął znad grzywki na Naruto, który przygryzając mocno wargę, oddychał ciężko. Sasuke pochylił się powoli nad twardą, stojącą męskością Uzumakiego, wciąż nie tracąc kontaktu wzrokowego z Uzumakim dmuchnął na najwrażliwszą część, po czym leniwie polizał sam czubek, co zostało nagrodzone cichym westchnieniem.
- Lubisz tak?
- Sasuke… Och, Boże… - odpowiedział mu Naruto i po chwili dodał do swojej wypowiedzi głośne jęknięcie, kiedy w końcu usta Uchihy pochłonęły go całego.
Po siedmiu minutach w raju przyszła jednak pora, żeby ostatecznie zrobić to, po co przyszli do tego gabinetu…


Naruto dysząc ciężko, brutalnie powalił na biurko, śmiejącego się drwiąco Uchihe.
- Jesteś mój – wychrypiał, pochylając się nad nim i liżąc obrzmiałe od wcześniejszych pocałunków usta. Czuł twardą, gorącą męskość bruneta na swoim brzuchu, co podniecało go jeszcze bardziej. Jego własny penis ocierał się o jądra Uchihy, będąc coraz bliżej ciasnego wejścia.
Odsunął się od Sasuke na wyciągnięcie ramion, żeby spojrzeć na niego uważnie.
Snowboardowa gwiazda leżała właśnie na biurku, całkowicie odsłonięta. Zagryzł wargę, oddychając ciężej. Podniecała go myśl o tym, że Sasuke już za chwile mu się odda, że zerżnie kogoś takiego jak Uchiha, przejmie nad nim kontrolę. Gdyby ktoś wiedział o tym, co tutaj robią…
Przymknął oczy, biorąc głębszy wdech i starając się odprężyć. Starym sposobem zaczął myśleć o czymś zimnym…
Trudno się dziwić, że jego pierwszym skojarzeniem był śnieg, a w śniegu…
- Co tak poczerwieniałeś? – Usłyszał kpiący głos Sasuke, który nie domyślał się nawet, jakie zbereźne myśli krążą teraz po głowie Naruto.
- Nie mamy żadnego nawilżacza - mruknął przez ściśnięte gardło, czując jednocześnie, jak kropelki potu powoli spływają wzdłuż jego pleców.
- Wytrzymam.
- Wytrzymasz… - uśmiechnął się do niego lekko, przystawiając jeden palec do ust Uchihy. Widział przez chwilę jego zaskoczone, niemal wstydliwe spojrzenie, przez które zaczął się zastanawiać, czy to aby naprawdę dzieje się naprawdę? Może wypił za dużo i teraz…
Och.
Sasuke polizał jego palec, by po chwili włożyć go do ust. Zasysał go mocno i zdecydowanie, tak jakby to on miał zaraz zrobić Uzumakiemu palcówkę. Ssał go tak, jak penis blondyna kilka chwil temu… Dłoń Naruto mimowolnie zawędrowała do twardego fiuta bruneta i zacisnęła się na nim delikatnie.
- Gorący – wymruczał, zabierając dłoń i wilgotnym palcem zaczynając powoli obrysowywać swoje uchylone wargi, po czym wsunął go do swoim ust, poruszając nim powoli.
Sasuke wpatrywał się w niego rozpalonym spojrzeniem, a jego blada klatka piersiowa lśniąca od potu, poruszała się szybko w górę i w dół.
- Jesteś mój – wychrypiał Naruto zdecydowanie, wilgotnym palcem dotykając dziurki Uchihy. Zaczął naciskać na nią miarowo, wywołując ciche, hamowane westchnienia. – Jakiś ty ciasny – powiedział w końcu, kiedy wsunął palec w jego gładkie, do granic możliwości gorące wnętrze, powoli go rozciągając. Zakręciło mu się w głowie, kiedy pomyślał o tym, że zaraz w niego wejdzie, zerżnie go, będzie pieprzył Sasuke… Cholera, będzie go pieprzył.…
- Mocniej – usłyszał niski, męski głos Uchihy, na dźwięk którego wstrzymał oddech. Wsunął palce głębiej, z zafascynowaniem patrząc, jak Sasuke wygina się pod jego dotykiem, dysząc cicho. Jego usta zaciśnięte były w wąską linię, a uwydatnione jabłko Adama na odchylonej w tył szyi, poruszało się lekko, kiedy Sasuke przełykał ślinę. Naruto pochylił się, całując go w to miejsce. Zaczął powoli lizać rozpaloną skórę, zginając delikatnie palec we wnętrzu Uchihy.
- Zrób to, kretynie – usłyszał nagle głos bruneta, który poruszył się ponaglająco, udem ocierając się o wyprężonego penisa Naruto. Blondyn z wrażenia przygryzł wargę, wyjmując posłusznie palce. Wyprostował się, patrząc z góry na leżącego na biurku Uchihe. Na ustach blondyna błąkał się delikatny, nonszalancki i niebezpieczny uśmiech. Rozszerzył nieco bardziej nogi Sasuke, złośliwie gładząc najwrażliwszą część ciała bruneta.
- Jesteś taki twardy – zamruczał, oblizując perwersyjnie usta i ściskając mocno w dłoni gorącego penisa. – Odwróć się – rozkazał nagle, a kiedy Sasuke nie wykonał żadnego ruchu, złapał go boleśnie za ramiona i brutalnie szarpnął. Wzrok Uchihy był jednoznaczny – chłopak droczył się z nim, testował siłę i upór blondyna, chciał zobaczyć, jak bardzo potrafi być dominujący… Skoro tak, Naruto pokaże mu na co go stać.
Szarpnął go mocno, siłą obracając na brzuch. Sasuke syknął głośno, jednak Naruto skwitował to jedynie wrednym uśmieszkiem.
- Tak bardzo chcesz zobaczyć, jaki jestem ostry? – Zapytał cichym, zmysłowym głosem, powolnymi, drażniącymi ruchami zaczynając gładzić plecy Uchihy. – Jesteś taki seksowny, gdy ulegasz – mruknął, zjeżdżając dłońmi na tyłek Sasuke. Byli już tak blisko, zaraz go weźmie…
Już miał to zrobić, gdy niespodziewanie Sasuke odwrócił głowę w jego stronę, patrząc na niego przez ramię z drwiącym uśmiechem wymalowanym na ustach. Jego oczy lśniły drapieżnie, jak jeszcze nigdy.
- Nie dasz rady – usłyszał cichy, hipnotyzujący głos Uchihy i nie wytrzymał. Nakierował swojego penisa na wejście tego drania i wszedł w niego jednym szybkim i brutalnym pchnięciem. Jęknął głośno, przymykając z rozkoszy oczy.
Och, Boże… Jak ciasno, gorąco… Uchiha cały pulsował, otaczał go…
Poruszył się w nim chaotycznie, łapiąc mocno za biodra bruneta i wykonując kolejne pchnięcia.
Tak cholernie dobrze…
- Sasuke? – Stęknął ciężko, kiedy Uchiha obrócił się powoli na plecy, jednocześnie patrząc mu prosto w oczy. Naruto wciąż poruszając się w jego wnętrzu, pochylił się lekko w jego stronę, żeby być bliżej tych cudownych, gorących ust, żeby czuć rozpalony oddech Uchihy na policzku…
Sasuke obserwował go uważnie, oddychając szybko i mrużąc z rozkoszy oczy, nic więcej. Naruto zacisnął zęby z wściekłości. Chciał doprowadzić go do jęku, do krzyku…
- Jesteś taki ciasny – mruknął, z zamiarem sprowokowania go. – Mógłbym rżnąć cię w nieskończoność…
Uchiha zaśmiał się tylko cicho, ale nic nie powiedział, wyprężając się pod Naruto i ocierając o niego swoim gorącym, wilgotnym ciałem. Czuł jego twardy, pobudzony penis na brzuchu, przez co zamruczał cicho, powoli wysuwając się z Sasuke.
- Co robisz? – usłyszał cichy, pełen wściekłości syk, kiedy odsunął się od rozpalonego ciała bruneta.
- Wydaje mi się, że nasza zabawa, nie przypadła ci do gustu.
- To źle ci się wydaje – warknął, siadając gwałtownie na biurku i przyciągając Naruto ponownie do siebie. – Jeszcze pomyślę, że nie dasz rady – uśmiechnął się złośliwie, jednak Uzumaki nie dał się sprowokować. Chłopak zrobił zdecydowany krok w tył, rozglądając się znużony po gabinecie, jakby czegoś szukał.
- Jeszcze nikt nas nie nakrył, nie wydaje ci się to dziwne?


Sasuke warknął wściekle, wstając z biurka i podchodząc do tego kretyna. Pieprzyć zakład, pieprzyć Bom Bom!, a przede wszystkim, w tym właśnie momencie, pieprzyć Uzumakiego.
Jak pomyślał, tak też zrobił.
Pchnął nieświadomego zagrożenia Naruto na oszkloną półkę i napadł na niego całym sobą.
- Chyba nie byłeś aż tak dobry, jak ci się wydawało, co? – Wymruczał, z uśmiechem niepohamowanej radości całując szyję blondyna. – Tak bardzo chciałeś doprowadzić mnie do jęku, że…
Głębokie westchnienie wyrwało się niespodziewanie z jego ust, kiedy gorący, twardy penis Uzumakiego otarł się o jego własną, pulsującą męskość, a palce Naruto ponownie zatopiły się w jego wnętrzu. Chłopak okazał się szybszy, uwiódł Sasuke, zanim ten zdążył się zorientować.
Wielki król snowboardu ponownie leżał na stole, dysząc ciężko i z coraz to głośniejszymi jękami, przyjmując poruszającego się w nim Uzumakiego.