czwartek, 16 czerwca 2011

Bom Bom! 34

Jak Daimon słusznie zauważyła, to były wspomnienia, więc kontynuacji rozdziału nie będzie. Dla jasności: nikt nie wszedł, żeby przeszkodzić chłopcom.

Tym razem dużo w rozdziale o tematyce snowboardowej. Mam nadzieję, że udało mi się przedstawić wszystko w miarę logiczny sposób tak, aby nawet ci, którzy nie mieli styczności ze sportami zimowymi zrozumieli ten świat.

Rozdział cały z perspektywy Naruto, mam nadzieję, że to nie będzie zbytnio razić.

Betowała Kuroneko :)

Bom Bom! w pewien pokrętny, zupełnie szalony sposób było poważną, hazardową grą – trudną, wymagającą, a przede wszystkim uzależniającą. Zwłaszcza, kiedy wygrało się z mistrzem.
Naruto dopiero po prywatnej sesji z Sasuke w bibliotece, zrozumiał, na czym tak naprawdę polega ta gra. Albo inaczej, zrozumiał to, kiedy odbierał swoją nagrodę w gabinecie wielkiego Fugaku Uchihy.
Wygrana.
Sasuke od zawsze miał być dzieckiem sukcesu. We wszystkim był dobry, niemal idealny i ta gra była uwieńczeniem jego perfekcji. Naruto tak naprawdę nie znał uczucia zwycięstwa zbyt dobrze. Trudne dzieciństwo, poprawczak, zsyłka do zimnej krainy Królowej Śniegu i ponowna walka o akceptację. A później ten wyczekiwany Bom!
I jego życie zmieniło się nagle o sto osiemdziesiąt stopni.
Okazało się, że jest lepszy, niż się spodziewał, że potrafi być prawdziwym facetem.
Uśmiechnął się do siebie, leżąc w śniegu i patrząc na pochylającą się nad nim postać Uchihy. Sasuke podniósł go do pionu, patrząc na niego z chęcią mordu w oczach.
- Zakład to zakład, Sasuke – mruknął Naruto, uśmiechając się do bruneta prowokacyjnie.
- Zakład to zakład mówisz? – zapytał, zmieniając niespodziewanie postawę. Jego czerwone, wąskie usta rozciągnęły się w podstępnym, niebezpiecznym uśmieszku. Naruto wiedział, że nie będzie aż takim mistrzem, jak mu się na początku zdawało.
- Chyba mnie tu tak nie zostawisz, nie? – zapytał jeszcze łudząc się, że współpracuje z porządnym, honorowym człowiekiem. Niestety, jak łatwo przewidzieć, Sasuke był skończonym draniem.
- Teraz możesz pokazać, co wyniosłeś z moich lekcji.
I zanim Naruto się zorientował, Uchiha był już daleko w dole, zjeżdżając brawurowo po czarnym szlaku.
Tak moi drodzy. Naruto znajdował się właśnie na jednej z trudniejszych tras, mając teraz do dyspozycji jedynie snowboardową deskę. Nie był pewny, czy może jej zaufać.
To nie był dobry pomysł. To zdecydowanie nie był dobry pomysł – myślał gorączkowo, patrząc z nieskrywanym przerażeniem w oczach na stromy stok rozciągający się przed nim. Tak właśnie kończy się zadzieranie z Uchihą na jego terytorium – pomyślał gorzko, zauważając na samym końcu trasy, jak ten dupek zahamował gwałtownie i odwrócił się w stronę stoku, aby obserwować zjazd Naruto. Zjazd? Raczej samobójstwo, pieprzony bilet w jedną stronę!
Spojrzał w górę, na lawendowo-niebieskie, bezchmurne niebo. Miał niepohamowaną ochotę podnieść pięść i zacząć wygrażać temu komuś, kto siedzi na górze i kieruje tym wszystkim. Powstrzymał się jednak, nie chcąc go niepotrzebnie drażnić. Może jednak uda mu się przeżyć?
- Życie jest do bani – mruknął i powoli przesunął czubek deski w kierunku stoku.
Jeszcze kilka minut temu myślał, że jest panem świata, a teraz…
Zaświszczało mu w uszach, kiedy z zabójczą prędkością zjeżdżał w dół.


Naruto tego ranka obudził się wcześniej niż zwykle. Na zewnątrz powoli zaczynało się rozjaśniać, jednak w pokoju wciąż panował ten przyjemny półmrok. Leżał kilka chwil bez ruchu, z głupim uśmiechem na ustach gapiąc się w sufit. Kątem oka zerknął na zegarek i ze zdziwieniem stwierdził, że jest grubo przed szóstą. Z jeszcze większym zdziwieniem stwierdził, że nie może tak po prostu westchnąć, bo coś ciężkiego leży na jego piersi. Ale największy szok przeżył, kiedy tym ‘czymś’ okazał się Sasuke, który bezczelnie potraktował Naruto jako poduszkę. Dopiero po chwili zdał sobie również sprawę z faktu, że znajduje się w stalowym uścisku ramion bruneta. Jak mógł normalnie oddychać w takich warunkach? Zmrużył z irytacją oczy, odpychając go od siebie.
- Co kurwa!
- Dusisz mnie, kretynie! – syknął Naruto, patrząc na zaspaną, ale już teraz pełną wściekłości twarz Uchihy.
- Jest piąta rano, do cholery, czemu nie śpisz? – warknął, ignorując wcześniejszą uwagę. Spojrzał na zegarek, ze zrezygnowaniem opadając na swoją poduszkę. Swoją. Nie tors Naruto.
- Wiesz, jaki jest dzisiaj dzień? – zapytał nagle Uzumaki, pochylając się nad Sasuke z podstępnym uśmieszkiem na ustach.
- Niedziela?
- Dzień twojej publicznej klęski, Uchiha – wymruczał wprost do ucha bruneta.
Zły humor mu od razu przeszedł, kiedy zobaczył minę Sasuke. Teraz nie miało znaczenia nawet to, że ten drań podczas snu zgniata w morderczym uścisku żebra, płuca i wszystkie narządy wewnętrzne Uzumakiego. Dla tej miny było to warte. – Co, przypomniało ci się, co wyczyniałeś w piątek?
- Zamknij się! – warknął naprawdę niebezpiecznie, patrząc na Naruto ostrzegawczo. Dzisiejszy dzień z pewnością nie należał do snowboardowej gwiazdy, ale Uzumaki nie miał zamiaru odpuścić.
- Bom Bom! mój zimowy książę – zaśmiał się radośnie, za co dostał poduszką po głowie. Jednak to nie ostudziło jego entuzjazmu i z uśmiechem zwycięzcy, zaczął dobierać się do wciąż jeszcze śpiącego Sasuke.

Po porannej pobudce, która okazała się bardziej intensywna niż przewidzieli, przyszła pora na ostateczne rozpoczęcie dzisiejszego dnia. Nie był to jednak dzień jak co dzień, ponieważ właśnie w tę niedzielę, Sasuke ostatecznie miał stracić tytuł króla Bom Bom! Naruto publicznie zdetronizował go podczas piątkowej domówki u Kiby Inuzuki, gdzie w brawurowy sposób, ponownie ograł go w karty i właśnie tę uroczą, pogodną niedzielę przeznaczył na egzekucję Uchihy.
Sasuke miał go nauczyć jeździć na snowboardzie. Naruto wygrał imprezową grę w Bom Bom!, a nagrodą, nie były tym razem zielone, szeleszczące dolary. O nie, teraz Naruto miał do dyspozycji o wiele ciekawszą nagrodę. Chociaż nie można ukrywać, że to dzięki Neji`emu dostał pełne prawo decydowania, co może zrobić. W ten piątkowy wieczór stał się panem życia i śmierci.
Zaśmiał się cicho, gdy przypomniał sobie miny Uchihy i reszty towarzystwa, kiedy oświadczał, jaką chce dostać nagrodę.
- Co cię tak śmieszy? – warknął idący obok niego Sasuke. Wyszli właśnie z jadalni, będąc po pożywnym śniadaniu i Naruto już za kilka chwil miał ostatecznie rozpocząć nauki u snowboardowego mistrza yody.
- Uczyłeś już kogoś jeździć na desce?
Sasuke prychnął jedynie pogardliwie, co było odpowiedzią samą przez się. Naruto uśmiechnął się pogodnie.
Wydawać by się mogło, że pomimo łączącej ich więzi, oczywistym będzie, że Uchiha nauczy naszego kalifornijskiego surfera jazdy na snowboardzie, prawda? Sasuke bez dwóch zdań powinien wręczyć blondynowi najlepszą deskę i iść z nim na stok, aby nauczyć chłopaka wszystkiego, co sam umie. Tak powinien postąpić normalny człowiek, który ma do dyspozycji Uzumakiego – fajnego przyjaciela, jeszcze lepszego kochanka, ogólnie super kolesia. Ale jak łatwo się domyśleć, Sasuke był inny.
Snowboard oznaczał dla niego coś zupełnie innego, niż zwyczajne pokazanie komuś, jak ma jeździć na desce. Uchiha był mistrzem, a oni kierują się zupełnie innymi zasadami. Ale w ich znajomości było to również przejście do innego, nie można ukrywać, że na swój rodzaj niebezpiecznego etapu.
I tajemnica…
Naruto westchnął cicho, zerkając kątem oka na Uchihe. Gdyby Sasuke tylko wiedział, jak niewiele dzieliło go wtedy od śmierci…
- Ej co robisz?! – krzyknął nagle zaskoczony, kiedy brunet popchnął go gwałtownie do przodu, kiedy wchodzili do wielkiego magazynu, w którym snowboardowy król trzymał swoje snowboardy.
- Sprawdzam, na którą nogę będziesz jeździł – mruknął Uchiha, rozglądając się po pomieszczeniu.
- To wszystko twoje? – zapytał Naruto, z nieskrywanym zaskoczeniem patrząc na kilkadziesiąt desek snowboardowych powieszonych na specjalnych ramach na ścianie. Wszystko wyglądało jak w sklepie. Kilka półek z ciężkimi, masywnymi snowboardowymi butami i wiązaniami.
- Masz – podał blondynowi deskę, przymierzając ją do jego podbródka. Naruto uśmiechnął się do niego z niezrozumieniem. – Jaki masz numer stopy?
- Jedenastkę – mruknął, powoli tracąc entuzjazm. Ten dupek go ignorował! Jak w takich warunkach Naruto miał rozkoszować się swoim zwycięstwem?
Patrzył z pochmurnym wyrazem twarzy na to, jak Sasuke zabiera jedną parę butów z szafki, a z drugiej wyciąga dziwne wiązania. Zaczął przykręcać je do deski, obracając jedno z nich nieco bardziej ku przedzie. Naruto patrzył uważnie na jego zmarszczone brwi i pochmurny wyraz twarzy.
- Zachowujesz się, jakbyś miał okres – mruknął, również całkowicie tracąc już humor.
- Masz – Sasuke nawet na niego nie spojrzał, wciskając mu wywoskowaną i gotową do użytku deskę. – Idziemy na stok.

Naruto nie miał pojęcia, że jego wcześniejszy entuzjazm wróci szybciej, niżby się tego spodziewał. Że dzisiejszego dnia naprawdę zostanie królem świata.
- Dałeś mu…
Neji patrzył na deskę blondyna w szoku, a reszta towarzystwa Uchihy chyba również zrozumiała, o co chodzi i tak samo jak Hyuuga, wpatrywali się w głupi, oszlifowany kawałek drewna, który Naruto trzymał w dłoni z takim przejęciem, jakby co najmniej była to bomba, którą Uzumaki zaraz zdetonuje.
- Tylko ta nadawała się do jeżdżenia – mruknął Uchiha na odczepnego i spojrzał na blondyna.
- Ale… - Neji już miał coś powiedzieć, najwyraźniej nie chcąc odpuścić tego tematu, jednak w słowo wszedł mu Kiba i zanosząc się od głośnego śmiechu, zaczął obrażać Naruto i jego dotychczasowe umiejętności, które nabył śmigając na oślich łączkach i tratując innych uczących się jeździć.
- A tak nawiasem mówiąc, to na jaki stok go bierzesz? – zapytał w końcu Kiba, szturchając blondyna mocno łokciem i popychając go lekko. Naruto zacisnął pięści i zanim Sasuke zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Uzumaki już przypierał tego cholernego Inuzuke do ściany małego wagoniku w kształcie jaja, który zakołysał się niebezpiecznie.
- Jeszcze raz mnie dotknij, a zrobię ci coś naprawdę niehumanitarnego, rozumiesz?! – syknął, podciągając lekko szatyna za poły kurtki.
- No to zrób, jak jesteś taki mądry. Ciekawe jak poradzisz sobie jeden na czterech! – syknął prowokacyjnie chłopak, a Naruto uśmiechnął się ironicznie, pewny siebie.
- Naprawdę uważasz, że wszyscy się za tobą wstawią?
W małym wagoniku oprócz nich, znajdowało się kilka innych osób, na które chłopcy nie zwracali żadnej uwagi.
- Ja tak! – krzyknął nagle Lee i już miał coś zrobić, jednak Sasuke był szybszy.
- Zamknąć się! – warknął wściekły, powstrzymując Rocka przed czymkolwiek, co chłopak chciał zrobić.
Naruto dopiero teraz zdał sobie sprawę, że obcy ludzie przyglądają im się z dawką pogardy i lekkiego strachu, nie wiedząc, co młodzi, silni chłopcy z burzą szalejących hormonów mogą zrobić.
- Walnij go Sasuke! – zachęcił go Kiba, patrząc pełnym nienawiści wzrokiem na Uzumakiego.
Nagle wagonik zatrzymał się, a szklane drzwi otworzyły się automatycznie. Byli na miejscu.
- Więc na jaki stok go weźmiesz? – zapytał spokojnie Neji, wychodząc z wagoniku.
- Na czerwony.
- A który to stopień trudności? – Naruto podstępnie podciął swoją deską nogi Kibie, tak żeby nikt nie widział i z uśmiechem zaskoczenia na twarzy patrzył, jak szatyn zalicza spektakularną glebę.
- Czwarty na pięć możliwych – odpowiedział mu Neji, nawet nie odwracając się, żeby spojrzeć na poszkodowanego kolegę. Sasuke okazał jednak nieco więcej zainteresowania Inuzuce, z pewnością przywołany gradem przekleństw, jakie, niczym karabin maszynowy, wyrzucał z siebie szatyn. Uchiha spojrzał ostrzegawczo na Naruto, który tylko prychnął pogardliwie, już chcąc kopnąć w nogę zbierającego się ze śniegu Inuzuke.
- Przy takich umiejętnościach, jakie prezentujecie, mogę iść nawet na najtrudniejszy stok! – uśmiechnął się pewny siebie i naprawdę starał się zachować ten uśmiech nawet wtedy, kiedy Chłopcy z Ferajny spojrzeli na niego z błyskiem szaleńczej radości z oczach.

W zimowym miasteczku zagorzali zwolennicy zimowych sportów wyczynowych mieli do dyspozycji kilka czarnych stoków, z których każdy charakteryzował się zupełnie innym czynnikiem trudności. Jeden był diabelnie stromy, na drugim istniało zagrożenie lawinowe, więc jeździli na nim jedynie najodważniejsi narciarze-kamikadze. Szlak innych wiódł przez las, czy niebezpieczne pustkowia, gdzie osiągało się miażdżącą prędkość, tylko po to, aby później ścigając się ze śmiercią, móc wyhamować tuż przed ostrymi zakrętami. Jedno było jednak pewne – czarne stoki były trudne i wymagające.
- Nienawidzę cię – mruknął Naruto, siedząc na śniegu i starając się dopiąć zapięcia w swojej desce. Nie wychodziło mu to jednak tak, jak przy zapinaniu wcześniejszych, wypożyczanych snowboardów. Spojrzał z irytacją na Uchihę, który uśmiechał się wrednym, seksownym uśmieszkiem. Kilka dwudziestoletnich kobiet zachichotało cicho kiedy ich mijały, jednak brunet nie zwrócił na nie kompletnie żadnej uwagi, nieprzerwanie wpatrując się w Uzumakiego. Blondyn zmarszczył brwi w zastanowieniu. Podrywały Naruto, czy tego nadętego snowboardowego dupka?
- Im bardziej stromy stok, tym szybciej nauczysz się jeździć.
- Nie zapominaj, że to ja wygrałem Bom Bom! I to ja powinienem ustalać reguły.
Sasuke wyraźnie zjeżył się na te słowa. To był punkt, który pomimo wszystkich niedogodności dzisiejszego dnia, jakie Naruto przeżył i jakie są jeszcze przed nim, czynił z Uzumakiego króla świata. I chłopak miał niekwestionowaną ochotę przypominać o tym Sasuke za każdym możliwym razem.
- Teraz musisz się na mnie wyżyć, żeby podnieść swoje morale w oczach kumpli, co? – zapytał, dźwigając się sprawnie z ziemi. Co jak co, ale wstawanie miał opanowane w stopniu perfekcyjnym. A upadki przy okazji znajdowały się u niego na poziomie medium… I zaraz wszystkim udowodni, jaki jest w tych dwóch rzeczach dobry!
- Nie zapiąłeś wiązań, kretynie – syknął Uchiha i zanim blondyn zdołał znów się pochylić, żeby naprawić swój błąd, wielka snowboardowa gwiazda uklękła przed nim, aby zapiąć te cholerne wiązania. Naruto wyprostował się dumnie i położył dłonie na ramionach bruneta, a kiedy Uchiha podniósł głowę…
Niech ktoś tylko spróbuje powiedzieć Uzumakiemu, że w tej właśnie chwili nie jest królem świata! Kosmosu i wszystkich mniej lub bardziej obcych galaktyk, bo oto Sasuke Uchiha publicznie przed nim uklęknął, żeby zapiąć jego wiązania.
- Może na rozgrzewkę zrobisz mi loda? – zapytał Naruto, rozkoszując się delikatną, niemal niezauważalną czerwienią, jaka pojawiła się na policzkach bruneta. – Wiesz, że z rumieńcem ci do twarzy?
- Nawet jeślibym chciał… - zaczął Uchiha, dopinając mocno wiązania i zaczynając się bardzo powoli podnosić. – To i tak nie byłbym w stanie utrzymać twojego penisa.
- Dlaczego? – Naruto zmarszczył brwi, przygotowując się na jakąś ciętą, błyskotliwą ripostę.
- Bo niektóre części ludzkiego ciała kurczą się pod wpływem zimna, prawda? Chyba, że masz przy sobie pincetę, to…
- Och! weź się już zamknij, co? – Uzumaki zmrużył wściekle oczy. – Tak się składa, że ty w spodniach też kokosów nie hodujesz i z mojego doświadczenia związanego z twoim…
- Twojego doświadczenia związanego z czym? – zabrzmiał niespodziewanie obok nich spokojny, głęboki głos Nejiego Hyuugi, który patrzył na nich uważnie, podpierając się od niechcenia na swoim dużym, masywnym snowboardzie. Za nim na szczęście nie było reszty śnieżnego gangu. Był tylko on, nasi zaskoczeni chłopcy i przeklęte doświadczenie Uzumakiego związane z… No właśnie.
- A co cię to tak bardzo interesuje, Hyuuga? – zapytał Sasuke, patrząc na niego zimnym, przeszywającym spojrzeniem.
- Tylko zapytałem – zaczął dyplomatycznie, uśmiechając się lekko do blondyna. – Niemniej miejsce praktyk Uzumakiego pozostaje dla mnie bez wątpienia sporą zagadką.
Naruto spojrzał na Sasuke, ciekaw jego reakcji. Sam postanowił, że nie będzie się wtrącał, bo jego słowa bez wątpienia jeszcze pogorszą sytuację.
Uchiha uśmiechnął się jedynie drwiąco, z kpiną w oczach patrząc na Neji`ego. Nie powiedział jednak nic, w myśl zasady, że tłumaczy się tylko winny. Hyuuga patrzył na swojego przyjaciela przez chwilę, po czym marszcząc brwi, oznajmił równie spokojnie jak zawsze, że idzie do knajpy, gdzie wraz z resztą śnieżnej ekipy mieli obserwować poczynania blondyna.
Na szczycie góry bowiem, znajdowało się kilka mniej lub bardziej ekskluzywnych restauracji i kawiarni, w których można było się ogrzać przed ruszeniem na stok. Tutaj również był punkt centralny wszystkich stoków, które rozchodziły się w różnych kierunkach.
A oni stali na początku tego najtrudniejszego, będąc jednak niewystarczająco wysoko, aby trasa dla Naruto stanowiła poważne zagrożenie. Uzumaki był już tutaj kiedyś. Po przegranym Bom Bom! z Inuzuką i resztą ferajny Uchihy, która wysłała go na czarny stok. On wylądował na jego pierwszym etapie, ale i tak nie było tak kolorowo, jakby mogło się zdawać.
- Musisz wyczuć deskę, rozluźnić kolana, rozumiesz? – warknął Sasuke, z całkowitą nieuprzejmością pokazując blondynowi, jak ma wykonywać kolejne skręty. Naruto wcześniej metodą prób i błędów opanował podstawową umiejętność jeżdżenia na krawędziach, i chociaż wciąż wychodziło mu to nad wyraz nieporadnie, najważniejsze, że utrzymywał się na śnieżnej powierzchni stoku.
- Ten zasrany snowboard jest dzieckiem surfingu, wiedziałeś o tym?! – syknął, kiedy po raz kolejny zaliczył bolesną wywrotkę w tył, lądując na tyłku. Pech chciał, że wszystkie umiejętności, jakie do tej pory nabył okazały się złymi, wstrętnymi nawykami snowboardzistów-samouków i Sasuke od nowa musiał tłumaczyć mu podstawy jazdy.
- Przyłóż się trochę, bo wieczorem nie będę mógł cię normalnie wypieprzyć – mruknął Sasuke, zbierając go z ziemi. Naruto uśmiechnął się do niego lekko na te słowa.
- Twój tyłek będzie zdatny do użytku – zauważył, z radością patrząc na zaskoczenie, jakie maluje się na twarzy Uchihy. W perfekcyjnej sylwetce Sasuke znalazł kolejny słaby punkt, jednak w przeciwieństwie do przegranego Bom Bom!, Naruto wiedział, że kwestia seksu zdecydowanie bardziej przypadła brunetowi do gustu.
- Chciałbyś…? – zapytał cichym, zachrypniętym głosem, doskonale zdając sobie sprawę, jak Sasuke na niego reaguje. Uchiha wciąż trzymał go w pasie, patrząc na niego z niebezpiecznym, szaleńczym błyskiem w oku. Naruto uchylił lekko usta, przejeżdżając wilgotnym językiem po górnej wardze. – Powiedz, jak bardzo byś chciał, żebym cię znów wziął? – zapytał, nie przejmując się zupełnie faktem, że obok nich są przecież inni ludzie, że ktoś przejeżdżając, może usłyszeć te wyzbyte wstydu słowa, że dwaj chłopcy obejmujący się przez dłuższą chwilę mogą wyglądać bardzo dziwnie. Naruto w tym momencie nie obchodziło nic, z wyjątkiem Uchihy.
- Jak przeżyjesz dzisiejszy dzień, to o tym pomyślę – mruknął, po dłuższej chwili namysłu i uśmiechnął się tak, że Naruto w tym właśnie momencie poczuł się pieprzonym królem świata. Albo raczej pieprzącym, jeśli taki był teraz stan rzeczy. – Oczywiście, jeśli będziesz miał siły po maratonie, jaki urządzę twojemu obolałemu tyłkowi – dodał Sasuke niespodziewanie, już z bardziej klasycznym, pełnym ironii uśmiechem.
Naruto prychnął cicho, odsuwając się od tego drania. Kilka par wścibskich oczu patrzyło na nich z zaciekawieniem, ale Uzumaki zignorował je, tak samo zresztą jak snowboardowy mistrz, który już z nieco większym entuzjazmem niż na początku, wrócił do tłumaczenia mu tajników jazdy na śnieżnej desce.
A Naruto czuł się teraz jak prawdziwy, niekwestionowany król świata. Bo tylko prawdziwy król potrafi sobie poradzić na czarnym stoku, prawda?

- Jestem najlepszy, nie? – mruknął zmęczonym, ale pełnym satysfakcji głosem, kiedy kilka godzin później szedł z Uchihą do pensjonatu. Bolało go wszystko i sam już nie wiedział, który z zimowych sportów, jakie zafundował mu Sasuke był lepszy: snowboard, czy hokej? Bo paradoksalnie deska wydawała mu się teraz dużo bardziej brutalna i niebezpieczna od stada wielkich, rządnych rozlewu krwi hokeistów.
- Przeżyłeś czarny stok - stwierdził Sasuke z lekkim, niezwykle seksownym i zachęcającym uśmieszkiem na ustach. Przyciągnął blondyna blisko siebie i szepnął wprost do jego ucha: - Teraz chyba należy ci się nagroda.
- Będę mógł cię wziąć?
Uchiha spojrzał na niego w taki sposób, że Naruto od razu zrozumiał. Przed Uzumakim naprawdę długa, wyczerpująca noc...

6 komentarzy:

  1. Pochłonęłam, wessałam, wciągnęłam nosem ;)
    Neji, hm, hm. No cholera, chłopcy są trochę nieostrożni. Zaślepiają ich gierki między sobą i nie widzą, co czynią na oczach ludzi. Kilka takich akcji i będzie po ptokach ;) Neji coś za bardzo się nimi interesuje. Wygląda jakby coś podejrzewał, ale jeszcze nie do końca jest pewny. No ciekawe, ciekawe, co się z tego urodzi.
    I ta deska. Wszyscy zareagowali tak, jakby to był ukochany sprzęt Sasuke, którego nie pozwala nikomu dotknąć.
    Bardzo, bardzo lubię relacje Naruto z Kibą ;D Pałają do siebie taką... sympatią, taką przez zaciśnięte zęby. Te ich przepychanki słowne i nie tylko. Urocze, doprawdy :D
    A teraz nasi główni chłopcy i słowo 'uroczy'. Poranek. Taaak uroczy był ;D Świtanie za oknem, romantyczna pozycja w łóżku. Głowa oparta o klatkę piersiową, stalowy uścisk ramion i to wszystko przecięte piękną 'kurwą' i dalszą, jakże romantyczną wymianą zdań :D Bardzo mi się podobało :D Obśmiałam się jak głupia. W ogóle jak czytam Twoje rozdziały to mam stały wyszczerz ;)
    Bom Bom! Bardzo jestem dumna z Naruto, naprawdę. Tak ograć miszczunia, ale ten nawet jak przegrywa, to i tak spada na cztery łapy, ech.
    I jeszcze na koniec ich wymiana zdań o tym, kto i na co sobie zasłużył. Mam jakieś takie wrażenie, że Sasuke spodobało się być branym, ale za nic nie przyzna się do tego głośno ;)
    Ech, cudo, jak zawsze moja kochana Koko.
    Lekcje snowboardu mamy za sobą. Mam nadzieję, że dożyjemy lekcji surfingu ^^
    Niech wen będzie z Tobą do końca świata :)
    Ściskam :*
    Daimon

    OdpowiedzUsuń
  2. WoW to było wspaniałe mam nadzieję że hard to będzie teraz SasuNaru xD...ah już się nie mogę doczekać...gorące pozdrowienia =*=*=*=*
    By: Cloud

    OdpowiedzUsuń
  3. heh a już się balam, ze jakis wypadek będzie :) noo naruto, trzymam kciuki za twoją noc haha :) pozdrawiam i czekam na nastepny rozdzial ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam Naruto za to, że się odważył zjechać. W ogóle podziwiam ludzi, którzy zjeżdżają z nawet najmniejszej górki, stoku itd. Ja bym jakbym już wlazła na samą górę to uczepiłabym się czego by się dało i tyle...musieliby to coś tachać wraz ze mną na dół. Ewentualnie jak już bym się jednak odważyła to swym krzykiem wywołałabym lawinę.
    Jeszcze ograł Sasuke - ktoś się tu szybko dostosowuje do sytuacji.
    Strasznie podobają mi się ich wymiany zdań. Nie wiadomo czego się po takich spodziewać.
    Z drugiej strony obaj muszą zachować czujność w takiej rozmowie, bo zaraz drugi wykorzystuje coś przeciwko pierwszemu.
    I jacyż oni są niewyżyci. Ale co się dziwić, młodość. Teraz to zabrzmiałam jakbym co najmniej już dwadzieścia fotelów bujanych uśmierciła.
    Neji-mam przeczucia, że on się domyśla co łączy chłopaków. W końcu idiotą nie jest i jeśli jest dobrym obserwatorem to połączy wszystko w logiczną całość.
    Ehh Kiba i jego "mordercze" zamiary względem Naruto. Narwaniec i nie dostrzega, że Uzumaki jest "chroniony" przez Sasuke.
    Czekam na dalszy rozwój wydarzeń i kolejną porcję rozmów -porannych i tych w ciągu dnia.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakże przyjemny rozdział. Też chciałabym mieć takie szczęście jak pan Uzumaki i zostać uczniem wielkiego mistrza, haha.
    Podobała mi się między chłopcami gra, jeden na drugiego oddziaływał, bardzo subtelne.

    Oczywiście Lee matoł jeden rwie się do bicia biednego blondaska, ale chociaż Neji zaakceptował już Naruto.

    Życzę dużo weny.

    By Pazurek

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę że SasUke odnalazł wreszcie swoje powołanie ^ ^

    shadowstar

    OdpowiedzUsuń

Proszę pisać komentarz pod najnowszą notką.