środa, 21 listopada 2012

Bom Bom! 4

Bom Bom! 4 
Mistrz snowboardu

Oddawaj ten cholerny aparat! — warknął poirytowany Sasuke, starając się zabrać Kibie niewielką cyfrówkę.
Siedź na miejscu, Uchiha — prychnął Neji, popychając go z powrotem na krzesło. Sasuke syknął, kiedy kumpel obmył mu ranę na policzku. — Kakashi cię zabije, kiedy cię zobaczy.
A co powiedzą twoje fanki?! — zapytał bezczelnie Kiba, śmiejąc się głośno. — Będą załamane, więc już szykuję swoje męskie ramiona, żeby je pocieszać. Jak myślisz, co zrobią, kiedy pokażę im to zdjęcie?
— Kiba pokazał wyświetlacz cyfrówki, na którym można było dostrzec jak na złość dość wyraźne zdjęcie Sasuke i nieznajomego kretyna, z którym się całował. — Od zawsze lubiłeś blondynki.
Sasuke, słysząc te słowa, nie wytrzymał. Jego cierpliwość osiągnęła swój limit. Poderwał się z krzesła, ignorując protesty Nejiego i, szybciej niż Kibie udało się to zarejestrować, wyrwał z jego rąk aparat.
Ej, cholera, Uchiha, oddawaj to! — krzyknął jeszcze Inuzuka, ale było już za późno. Kompromitujące zdjęcie zniknęło. Sasuke spojrzał groźnie na Kibę, rzucając mu aparat, który chłopak złapał w ostatniej chwili. Przeklął cicho, robiąc obrażoną minę. — Świetnie, wielkie dzięki, Uchiha.
Nie ma za co — powiedział chłodno, patrząc pełnym wyższości wzrokiem na kolegę. — Następnym razem nie będę tak miły — ostrzegł go jeszcze.
Spoko, przedstawienie, które nam zafundowałeś i tak było warte nawet największych pieniędzy — burknął Kiba i dopiero po chwili zdał sobie chyba sprawę z tego, co powiedział. Schował się za Lee.
Daj spokój, Uchiha. — Neji położył dłoń na jego ramieniu, ratując tym samym życie Inuzuki.
Ostatni raz brałem udział w tych cholernych zakładach! — warknął, strzepując z ramienia rękę Hyuugi. Był wściekły i musiał się na czymś wyżyć, już dawno nikt go tak nie upokorzył, do diabła!
Oj, Uchiha, nie bądź taki! Obrażasz się jak baba — oznajmił Kiba, wciąż jednak ukrywając się za plecami Rocka. — Trochę dystansu do siebie, stary!
Zabiję go! — warknął Sasuke, już robiąc krok w stronę tego kretyna, ale Hyuuga złapał go za łokieć.
Uspokój się — powiedział twardym głosem. Uchiha zacisnął zęby, wyrywając rękę z jego uścisku.
To, że jakiś dupek skopał ci tyłem, nie oznacza, że możesz się na nas wyżywać — mruknął flegmatycznie Shikamaru. — Przecież nie musiał być we wszystkim najlepszy. No dobra, to kto odwiezie mnie do domu? — zapytał, wzdychając ciężko.
Mieszkasz pięć minut drogi stąd — zauważył Neji, silą zmuszając Uchihę, żeby ponownie usiadł na krześle.
Jest już ciemno i zimno, to upierdliwe. — Shikamaru wzruszył ramionami.
Kiedy w końcu Hyuga opatrzył zharataną twarz Sasuke, wyszli z Centrum Sportu. Było już grubo po dwudziestej trzeciej. Ochroniarz w recepcji pożegnał ich z uśmiechem, obserwując zaciekawiony poobijaną twarz Sasuke. O nic jednak nie zapytał. Na szczęście Uchiha znał wystarczająco dobrze to miejsce, żeby wiedzieć, w których miejscach zasięg kamer jest ograniczony. Na monitoringu mógł być zapis z ich bójki, z feralnego pocałunku na szczęście już nie.
Kiba jedziesz z Sasuke — zadecydował Hyuuga, wsiadając do swojego samochodu.
Co?! — krzyknął Inuzuka, patrząc z przerażeniem na kumpli. Sasuke rzucił mu niewzruszone, obojętne spojrzenie na powrót zakładając swoją kamienną maskę.
Uchiha ma po drodze, ja muszę robić koło.
Chyba że chcesz iść na nogach— dodał chłodno Sasuke, a Kiba zrobił minę, jakby rzeczywiście rozważał taką możliwość. Ostatecznie jednak wpakował się do wozu Uchihy, modląc się tylko, żeby dojechać bezpiecznie do domu.

*

Naruto zamrugał zdezorientowany. Co jest? ten cały Sasuke jest pod ochroną?, zastanawiał się z rozdrażnieniem.
Już od samego początku są z tobą problemy! — warknął jego ojczym, niespodziewanie uderzając pięścią w stół.
Przestań! — syknęła Kushina, rzucając nerwowe spojrzenie w stronę drzwi, jakby obawiała się, że któreś z jej dzieci może podsłuchać tę kłótnię. — Porozmawiam z Naruto, idź na górę.
Uchiha wytoczą nam proces! Jeśli on coś zrobił Sasuke, będziemy skończeni! — krzyknął mężczyzna, zaciskając pięści. Chciał jeszcze coś dodać, ale w tym momencie zadzwonił jego telefon. Spojrzał groźnie na swoją żonę i Naruto, po czym wyszedł z kuchni, żeby odebrać. Kushina odetchnęła ciężko, pochylając się nad kuchennym blatem, przy którym siedział jej syn.
Cholera, Naruto, jesteś taki sam jak ja — westchnęła, odgarniając pasma długich włosów z ramienia. Nie wiedziała, co powinna mu teraz powiedzieć, nie miała prawa pouczać Naruto. Nawet nie chciała tego robić. Bez względu na konsekwencje, wierzyła w wersję Naruto. — Mocno dostał? — zapytała w końcu, uśmiechając się lekko. Nie mogła się powstrzymać i roześmiała się, kiedy Naruto spojrzał na nią zaskoczony. Miała tylko nadzieję, że jej mąż jej nie usłyszał.
Nie opieprzysz mnie? — zapytał zdziwiony, mierząc ją uważnym, podejrzliwym spojrzeniem. Iruka nie tolerował bójek i kiedy dowiadywał się, że Naruto znowu się z kimś bił, reagował bardzo nerwowo. Uzumaki znał niemal na pamięć wszystkie wykłady Iruki o tym, że argument siły można zastąpić szczerą rozmową. Słuchał ich kilka razy w tygodniu, bo przez swój wybuchowy charakter ciężko było mu trzymać pięści przy sobie.
Jak mam cię opieprzyć, skoro się broniłeś? — zapytała, patrząc na niego rozbawiona. — O co poszło?
Naruto zaczerwienił się, przygryzając wargę. Nie miał zamiaru jej przecież mówić, że ten dupek, Sasuke, zaczął go całować. Skrzywił się, kiedy jego matka zmarszczyła brwi, patrząc na niego uważnie.
To była zwykła przepychanka. Ten Sasuke to naprawdę dziwny gość. Myśli, idiota, że jest lepszy od innych! Kim on właściwie jest, że może mnie, cholera, pozywać, co? — zapytał, wymachując energicznie ręką i o mało nie przewracając kubka. Kushina już chciała mu odpowiedzieć, ale wtedy drzwi otworzyły się gwałtownie i do kuchni ponownie wszedł jej mąż.
Kto dzwonił? — zapytała, prostując się.
Z pracy —zbył ją. — Więc? — Spojrzał na Naruto tak, jakby co najmniej oczekiwał, że ten weźmie walizki i wróci do Los Angeles.
Porozmawiam z Naruto.
Tu, do diabła, rozmowa nie wystarczy! — warknął ojczym, podchodząc do Uzumakiego i łapiąc go za przód bluzy. — Chcę wiedzieć, na ile pozwolił sobie pozwolił twój syn/ — Spojrzał rozgniewany na Kushinę. — Jeśli pobił Sasuke, dobrze wiesz, że będziemy skończeni.
Kim on, do cholery, jest?! — warknął Naruto, wyrywając się niezbyt delikatnie. Sapnął rozjuszony, poprawiając ubranie.
Nigdy nie słyszałeś o Sasuke? — zdziwiła się jego matka, unosząc brwi.
Nie!
Uchiha to mistrz świata— syknął jego ojciec, pocierając dłonią zapadnięty policzek. — W przyszłym roku ma jechać na olimpiadę!
Jakiego? — spytał Naruto bez przekonania.
Jeździ na desce snowboardowej — odpowiedziała mu jego matka, uśmiechając się lekko. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale w słowo wszedł jej mąż.
Kurwa, Uchiha nie mogą nas pozwać! Kushina, musimy spłacić ratę za samochód i ten cholerny dług za wakacje! — warknął mężczyzna, a Naruto wyobraził go sobie w hawajskiej koszuli i lnianych spodniach. Z trudem powstrzymał śmiech. Dupek!
Ten cały Sasuke dostał tylko po mordzie. Poza tym, że nie umie się bronić i jest kompletnym dupkiem, nic nie powinno mu być. — Wzruszył ramionami lekceważąco, a jego ojciec aż zmrużył oczy, pochylając się nad nim.
Nawet nie masz pojęcia, gówniarzu, co zrobiłeś! — wysyczał i wyraźnie czuć było od niej zapach papierosów. Naruto spojrzał na niego odważnie, zupełnie nie przejmując się jego słowami.
Przecież mówię, że nie uszkodziłem go jakoś bardzo! — Wstał gwałtownie, zwinnie odsuwając się od ojczyma. Włożył ręce do kieszeni, wzruszając sztywno ramionami. — Nikt was nie pozwie, mogę to wam obiecać! — powiedział jego agresywnie, po czym, nie czekając na reakcję swoich nowych opiekunów, chciał wyjść z kuchni. Zatrzymał go jednak ojczym, stanowczo łapiąc za ramię.
Wydaje mi się, że jeszcze nie skończyliśmy.
Niby z czym?! — warknął rozdrażniony Naruto, wyrywając się. Nie miał najmniejszego zamiaru słuchać tych bzdur! Naprawdę nie widział nic złego w tym, że się bronił. Ten cholerny sukinsyn naprawdę zasłużył na manto i je dostał! Naruto się nie bał żadnych pozwów, miał je zupełnie gdzieś. Był już w gorszych tarapatach, więc to był dla niego pryszcz. Zresztą podświadomie wiedział, że ktoś taki jak Uchiha nie postarzy się rodzicom. Zbłaźnił go przed kumplami i Sasuke będzie chciał się zemścić w bardziej brutalny sposób.
To mój dom i to ja zdecyduję, kiedy będzie mógł odejść — odezwał się nie znoszącym sprzeciwu głosem jego ojciec.
Ja się tu nie prosiłem! — syknął Naruto już całkiem wyprowadzony z równowagi. Spojrzał odważnie w oczy swojego ojczyma, który niespodziewanie uderzył go w twarz. Naruto zaskoczony sapnął, zataczając się w tył. Złamał się za szczękę, mrużąc oczy. Był wściekły i ostatkiem sił powstrzymał się, żeby nie oddać ciosu. Spojrzał na swoją matkę, która podeszła szybko do nich, odciągając swojego męża.
Zwariowałeś?! — zawołała z przerażeniem, patrząc szybko na Naruto. Jej długie włosy zafalowały i przez rumieńce na jej twarzy, wydały się mieć jeszcze bardziej płomienny kolor.
Żaden gówniarz z poprawczaka nie będzie mi pyskował w moim domu! — Wyszarpał się z uścisku swojej żony i potrącając Naruto ramieniem, wyszedł z kuchni, cały wściekły aż buzował. Naruto potarł obolały policzek, myśląc, jak ładnie go Iruka urządził. Przemknęło mu przez myśl, że kiedy tylko skończy osiemnaście lat, ucieknie stąd, aż się będzie za nim kurzyło! Coraz bardziej nienawidził tego miejsca. Westchnął z rozdrażnieniem, wiedząc, że gdyby ojczym nie wyszedł, najprawdopodobniej straciłby kontrolę i go uderzył.
Pokaż to — usłyszał głos Kushiny, która niepewnie dotknęła jego ręki, odsuwając ją. — Przepraszam za niego — powiedziała, opuszkami palców gładząc opuchniętą szczękę Naruto. Naruto nie dość, że po bójce z Sasuke będzie miał pełno siniaków, to jeszcze jego ojczym osobiście zadbał o to, żeby jego twarzy była bardzo kolorowa. Pewnie będzie miał śliwy we wszystkich kolorach tęczy!
To ja przepraszam — powiedział, uśmiechając się niewyraźnie do niej. — Sprawiam tylko kłopoty. Zaśmiał się głupio, drapiąc po karku, kiedy Kushina wyciągnęła z zamrażalki lód, podając mu go. Wydawała mu się spoko babką, szkoda tylko, że jej mąż nie był do niej podobny. Kiedy siedzieli tak w kuchni i gadali nieskrępowani, Naruto przez cały czas zastanawiał się, jakie to było dziwne. Jeszcze miesiąc temu wydawało mu się, że był sierotą, mieszkał w poprawczaku i zupełnie nie przejmował się tym, że dla niektórych uważany był za zdemoralizowane, zdeprawowane chuligana. Nie wiedział, jak żyje się w rodzicie, a teraz siedział sobie z własną matką w jej przytulnej kuchni i gadał z nią o pierdołach. To była dla niego zupełna nowość.
Jak mam cię traktować?, zastanawiał się przez cały czas, patrząc na jej niebieskie, jasne oczy.

Długo nie potrafił zasnąć. Przewracał się z boku na bok, nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji. Na domiar złego cały czas było mu zimno, chociaż ubrał się w gruby dres i przykrył dwoma grubymi kocami. Nie miał pewności, czy temperatura w jego pokoju była wyższa niż ta panująca na zewnątrz. Wgapiał się tępo w plamę księżycowego światła, rozlewającego się na puszystym dywanie. Zazwyczaj nie czuł się obco w nowych miejscach, nigdy, nigdy, nie miał problemów z zaśnięciem. Jego kumple śmiali się nawet, że nawet trzęsienie ziemi nie było go w stanie obudzić. Tutaj było inaczej. Cały czas myślał o tym, jak jego życie drastycznie się zmieniło. Nie będzie już kumpli, poprawczaka, ani Iruki. Czeka go nowe, zupełnie inne życie, które nie miał pewności, czy mu się spodoba. Kiedy z ciężkim westchnieniem odwrócił się na plecy, spojrzał na niski, pochyły sufit, w którym znajdowało się poddaszowe, nieduże okno. Niebo było doskonale widoczne i jeszcze nigdy nie widział tylu gwiazd. W Los Angeles było zbyt wiele światła, żeby mógł oglądać gwiazdy. A tutaj, było zadupie, dlatego nieboskłon tak dobrze się prezentował. Niestety cały urok tego miejsca wyparował, kiedy pomyślał o jutrzejszym dniu i pierwszym dniu w nowej szkole. Nie to, żeby miał cykora, oczywiście! Naruto już gorsze rzeczy przechodził, ale, cholera no, kiedy pomyślał o tych wszystkich nadętych ludziach, których tam spotka, aż go szlag trafiał. A jakby tego było jeszcze mało, zrobił sobie wroga z tego, pożal się boże, mistrza snowboardu, jak wyglądało, gwiazdy górskiego miasteczka. Miał już chyba przegwizdane. Naruto nie był pesymistą, zawsze potrafił znaleźć pozytywne strony i teraz z uśmiechem myślał o przystojnej, ale nieźle obitej gębie Uchihy. Jeszcze mu pokażę. Zaczął się zastanawiać, czy ten dupek chodzi jeszcze do szkoły. Wyglądał na starszego, ale pozory mogą mylić. Naruto zawsze był brany za gówniarza. W sumie miał nawet nadzieję, że spotka go jutro w szkole. Na pewno byłoby ciekawie.

[akap]Zaczynało
już świtać, gdy udało mu się zapaść w niespokojny, płytki sen, w którym otoczony ze wszystkich stron przez wielkie, czarne choinki, czekał na przybycie Króla Piekieł. Jak łatwo się domyślić, to był koszmar. Królem Piekieł okazał się nie kto inny jak Sasuke Uchiha, który już chciał dopaść Naruto, ale ktoś go uratował.
Ej! — krzyknął, kiedy mocne uderzenie w twarz rozmazało obraz diabolicznego monarchy i sprowadziło go z powrotem do rzeczywistości. Spojrzał nieprzytomnie na stojącą nad nim przyrodnią siostrę, która już szykowała się do zadania następnego ciosu. W ostatniej chwili udało mu się złapać jej nadgarstek.
Mała ma krzepę, chyba po ojcu, pomyślał, krzywiąc się kwaśno. Co za rodzina…
Czego chcesz? — warknął na wpół zły, że ktoś obudził go w taki sposób, na wpół wdzięczny, że został wybawiony od konfrontacji z Uchihą.
Mama kazała mi cię obudzić. Za pięć minut wychodzimy, powodzenia.
Nie mogłaś mnie wcześniej obudzić? — wymamrotał, zbierając się z łóżka.
Zapomniałam — odpowiedziała nastolatka, uśmiechając się do niego słodko. Opuściła poddasze w samą porę, bo Naruto już chciał w nią czymś rzucić.Warknął groźnie, wstając z łóżka i przez przypadek uderzając głową w niski, pochyły sufit. Zaklął siarczyście, rozmasowując obolałe miejsce na głowie.
Kolejny guz do kolekcji.
Jego pokój znajdował się na poddaszu i, jak powiedziała jego matka, z okien rozciągał się imponujący widok na góry. Zarówno ściany jak i podłoga pokryte były drewnem w przyjemnym, ciepłym odcieniu orzecha. Pokój nie był duży, łóżko wciśnięte w jeden kąt, stary fotel wsunięty w drugi i przedzielające go dwa okna, pod którymi znajdowało się niewielkie biurko. Po drugiej stronie pomieszczenia znajdowała się komoda na ubrania i niska szafka na książki. Najbardziej podobał mu się chyba wielki, puchaty dywan, znajdujący się na środku. Niechętnie musiał przyznać, że jego nowy pokój był naprawdę fajny, a jeszcze fajniejszy — chociaż Naruto w głębi duszy uważał to za zdradę — był widok z okna, krajobraz gór. Oczywiście pewien komfort przynosiła świadomość, że chociaż tutaj, w pokoju, będzie miał chwilę spokoju, ale wciąż myślał o swoim domu — Los Angeles, o przyjaciołach, Iruce, oceanie i desce do surfowania, która leżała teraz niczym zepsuta zabawka pod ścianą w jego pokoju. To było takie dołujące. Westchnął ciężko, kiedy usłyszał krzyk swojej siostry, że ma jeszcze trzy minuty. Podszedł do klapy w podłodze, za którą znajdowały się strome schody prowadzące na dół. Stopnie były wąskie i wysokie, więc musiał bardzo uważać, schodząc z nich. Kiedy znalazł się już na piętrze, odetchnął z ulgą, ignorując nawoływania swojej siostry, że ma się pośpieszyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę pisać komentarz pod najnowszą notką.