środa, 21 listopada 2012

Bom Bom! 7

Bom Bom! 7 
Gol!

Pierwszą wersję betowała Sasame
Druga wersja nie była jeszcze zbetowana.

Sasuke obserwował poruszające się leniwie wskazówki zegara od dobrych piętnastu minut. W poczekalni panowała cisza i jedynie ciche brzdęki z radia wydobywały się czasami z sekretariatu. Nawet się nie poruszył, kiedy Naruto zaklął cicho, wyciągając z kieszeni telefon. Byli w pomieszczeniu sami, cierpliwie czekając na egzekucję. Minęła już trzecia lekcja, więc Shikamaru, na rozkaz Tsunade, przyniósł im ich torby, które teraz siedziały na krzesłach obok nich. Sasuke przez cały czas zastanawiał się, jak bardzo nienawidzi Uzumakiego. Gdyby mógł uderzyć go jeszcze raz, zrobiłby to bez wahania! Kiedy tak rozmyślał, co zrobi Naruto, jak znowu dopadnie Naruto, kulka papieru odbiła się od jego głowy, lądując na podłodze.

Nudzi ci się? — warknął, przewracając oczami. Naruto naprawdę był kretynem. Z niechęcią kopnął śmiecia w jego stronę.
Trochę. — Naruto podrapał się po karku, uśmiechając się lekko, jakby właśnie nie siedział ze swoim największym wrogiem w poczekalni dyrektorki. Tak, Sasuke awansował i stał się jego znienawidzonym rywalem. Naruto zabrał egzemplarz kolejnego regulaminu szkoły ze stolika i złożył z niego samolot. — Patrz na ptaszka, Uchiha — powiedział, śmiejąc się bezczelnie i wolną ręką pokazując na swoje krocze. W drugiej trzymał złożony papier, którym miał zamiar rzucić w Uchihę.
Twój ptaszek jest raczej za mały, żeby gdziekolwiek dolecieć. O dziupli już nie wspominając — zakpił Sasuke, obserwując go obojętnie. Naruto sapnął zaskoczony, czerwieniąc się gwałtownie.
Co za dupek z ciebie! — warknął przez zaciśnięte zęby i niewiele myśląc, rzucił z całej siły papierowym samolotem w Sasukę. — Chyba naprawdę jesteś jakimś pedałem, skoro tak cię interesuje mój penis! — burknął speszony i zarumienił się jeszcze bardziej, gdy drzwi do poczekalni uchyliły się i do poczekalni weszła elegancka kobieta. Naruto odchrząknął zażenowany, zdając sobie sprawę, że musiała słyszeć jego ostatnie zdanie.
Sasuke? — przywitała się, patrząc pytająco na swojego syna, który siedział na krześle rozluźniony i rozbawiony zawstydzeniem Uzumakiego. Nawet nie speszył się tym, że jego matka słyszała ostatnią uwagę tego kretyna. — Dyrektorka wezwała mnie do szkoły, bo kogoś pobiłeś — powiedziała Mikoto spokojnym tonem, jakby jej syn nie miał właśnie kłopotów. Naruto patrzył na nią zawstydzony, ale też zaciekawiony.
Mikoto nie wyglądała na swoje lata — miała gładką, porcelanową twarz i zgrabną figurę wciśniętą w elegancką garsonkę. Naruto nie wiedział, czy miał do czynienia z siostrą czy ciotką Uchihy. Nieznajoma wyglądała jak dwudziestoletnia dziewczyna.
Ściślej mówiąc to mnie — pośpieszył z odpowiedzią, zwracając na siebie jej uwagę. Kobieta była naprawdę ładna, miała podobne do Sasuke czarne, migdałowe oczy i równie przeszywające jak on spojrzenie. Nie pozostawało wątpliwości, że była z nim spokrewniona.
Mikoto zmarszczyła brwi, odwracając się do Naruto i na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie. Przez dłuższą chwilę obserwowała go, aż Uzumaki poczuł się niepewnie i poruszył się nerwowo na krześle.
Jesteś tu nowy? — zapytała domyślnie, a on kiwnął głową, opierając łokcie na kolanach. Przygryzł wargę, rzucając szybkie spojrzenie na Sasuke, którego twarz była nieporuszona, ale chłopak patrzył na niego od niechcenia, jakby niemiał nic lepszego do roboty. Naruto zirytował się.
Nie wiem, dlaczego Sasuke mnie pobił! Cały czas mi groził! — poskarżył się, starając się nie uśmiechnąć kpiąco, kiedy Sasuke drgnął, zaskoczony jego słowami. Najzabawniejsze było to, że przecież wcale nie kłamał, Uchiha naprawdę nieustannie mu groził! Chociaż, koniec końców, Naruto doskonale wiedział dlaczego…
Znam swojego syna wystarczająco…
Syna?! — przerwał jej Naruto, aż mrugając z zaskoczeniem. Nie mógł uwierzyć, że ta kobieta była jego matką! Wyglądała jak dwudziestolatka!
Tak — odpowiedziała, patrząc na niego chłodno. Zmarszczyła ciemne brwi i dopiero wtedy na jej twarzy pojawiły się zmarszczki.
Po prostu nie wygląda pani na więcej niż trzydzieści lat — wytłumaczył Naruto zawstydzony, śmiejąc się i drapiąc po karku.
Jestem Japonką — oznajmiła, jakby miało to cokolwiek tłumaczyć. — Sasuke nie pobiłby kogoś bez powodu. — Zmieniła temat, opierając rękę na biodrze, na które Naruto zapatrzył się bezmyślnie i przełknął ciężko ślinę. Sasuke widząc to, rzucił w niego poirytowany papierową kulką, która wcześniej była złożona w samolot.
Uchiha! — warknął Naruto, rozmasowując czoło, jakby co najmniej dostał kamieniem.
Sasuke! — zawtórowała mu jego matka, odwracając się do syna ze złością. — Co ty wyprawiasz?
Sasuke zacisnął zęby, bo już chciał powiedzieć, że uczy się ogłady od tego kalifornijskiego dzikusa. Na szczęście w porę ugryzł się w język, bo właśnie drzwi do poczekalni otworzyły się z impetem. W progu stanęła rudowłosa kobieta. Sasuke znał ją z widzenia, ale nie wiedział, jak się nazywała. Kilka razy w roku odwiedzała jego matkę.
Mikoto? — zapytała głośno Kushina, patrząc na matkę Sasuke z zaskoczeniem. Weszła do poczekalni, zatrzaskując drzwi.— Co ty tutaj robisz?
Sasuke kogoś pobił — mruknęła chłodno, uśmiechając się wymuszenie. Kushina spojrzała na młodego Uchihę z zaskoczeniem i zaśmiała się głośno, całkiem podobnie do swojego syna. Wygląda na to, że chłopcy wyrównali ze sobą rachunki, pomyślała.
Naruto? — Spojrzała na niego groźnie, a Uzumaki wzruszył tylko ramionami, nie patrząc na nią.
To twój syn? — zapytała zaskoczona Mikoto. Kushina pokiwała głową z uśmiechem i spojrzała wesoło na Naruto. — Jest bardzo podobny do ojca.
Tak! — krzyknęła wesoło, odgarniając z ramienia pasmo swoich długich, rudych włosów. Miała je związane w kucyka, ale i tak sięgały jej do pasa. — Naruto jest niesamowicie podobny do Minato.
Naruto drgnął, po raz pierwszy słysząc imię swojego ojca. Zmarszczył brwi, nie patrząc ani na kobiety, ani na tego aroganckiego dupka. Cały spięty nasłuchiwał, wgapiając się w ziemię. Czuł się bardzo nieswojo i chyba po raz pierwszy zgubił swoją rozbrajającą pewność siebie.
Sasuke obserwował go uważnie, również przysłuchując się rozmowie, ciekawy, kim tak naprawdę był Uzumaki. Dlaczego przyjechał do Utah skoro wcześniej okupywał Los Angeles? Z tego co wiedział, Kushina mieszkała w tych stronach już od dawna. Sasuke musiał się coś o nim dowiedzieć nie dlatego, że cokolwiek go to obchodziło. Chciał zniszczyć Naruto, pokazać mu, że to on tutaj rządzi i nikt nie ma z nim szans. Do tego celu musiał zebrać o Uzumakim jak najwięcej informacji. Nie miał pojęcia, dlaczego tak bardzo mu na tym zależało, ale tak niesamowicie go irytował, że nie myślał o niczym innym, niż o zemście. Chyba nie był przyzwyczajony do porażek. Kiedy Sasuke rozmyślał nad swoim arcyważnym planie pokazania Uzumakiego, kto tu rządził, do poczekalni weszła dyrektorka. Przywitała się z obiema kobietami, podając im dłoń.
Przyłapałam ich na bójce — oznajmiła twardym tonem, machając w stronę Sasuke i Naruto. — W naszej szkole jest to niedopuszczalne, więc obawiam się, że będę musiała zawiesić Sasuke w prawach ucznia. Naruto… — Przerwała na chwilę, zastanawiając się. — Naruto jest tutaj nowy, więc mógł nie znać reguł panujących w naszej szkole. Nie od dzisiaj jestem dyrektorką i wiem, jaki system panuje w Los Angeles — prychnęła pogardliwie. — Dodatkowo zważywszy na przeszłość Naruto… Daję ci tylko upomnienie, ale następnym razem radziłabym ci uważać — zwróciła się do niego.
Naruto uśmiechnął się do niej szeroko, nic sobie nie robiąc z jej groźnego spojrzenia. Czuł się królem świata — nie dość, że Uchiha porządnie oberwał dwa dni temu, to dzisiaj został zawieszony! Naruto powinien zacząć się bać, jednak obecna sytuacja bardziej go bawiła niż przerażała. Niestety Mikoto nie była tak zachwycona zawieszeniem jej syna tak jak Naruto.
Sasuke nigdy nikogo nie pobił — zaczęła wyniosłym tonem, patrząc wprost w brązowe oczy Tsunade. Spojrzenie Mikoto było twarde i nieruchome — nawet nie zdawała sobie sprawy, jak wiele nawyków przejęła od męża. — Zostałam do szkoły wezwana pierwszy raz — kontynuowała — i jestem rozczarowana. Sasuke wiele zrobił dla tej szkoły, a jego zasługi tak szybko zostały zapomniane, gdy pojawił się problem. Obawiam się, że będę zmuszona odwołać się od decyzji dyrekcji.
Tsunade zacisnęła palce na papierach, które trzymała w ręce. Odetchnęła ciężko, starając się uspokoić. Kiedy zaczęła mówić, żyłka na jej czole pulsowała gwałtownie.
Przykro mi, jednak nie mogę tolerować przemocy w mojej szkole. Bójki nie sposobem na rozwiązywanie konfliktów! — Podniosła niego głos, obserwując z gniewem nieporuszoną twarz Mikoto. Naruto kiedy patrzył na matkę Sasuke, musiał przyznać, że była typową Azjatką — powściągliwa i uprzejmie chłodna, w jej uśmiechu czaiła się wyższość. Młody Uchiha rzeczywiście był do niej bardzo podobny.
Niech spojrzy pani na twarz mojego syna — powiedziała Mikoto, łapiąc zaskoczonego Sasuke za podbródek. — Wydaje się pani, że sam zrobił sobie te wszystkie sińce?
Że co, że niby ja mu tak obiłem gębę? — zapytał zszokowany Naruto, podnosząc ręce do góry. Chciał już zaprzeczyć, jednak nagle wpadł mu do głowy zupełnie inny, genialny pomysł. Złapał kontakt wzrokowy z Sasuke i zaczął mówić. — Przyznaję się — wyznał, kładąc prawą rękę na sercu. — Wina leży ze strony nas obu, ja też zawiniłem i powinienem ponieść karę.
Wszystkie trzy kobiety — jego matka, pani Uchiha i Tsunade — spojrzały na niego z zaskoczeniem. Tylko Sasuke piorunował go wzrokiem, blady i wściekły, zaciskający pięści na materiale bluzy. Naruto przeszedł dreszcz ekscytacji, kiedy obserwował czarne, błyszczące oczy Sasuke i wiedział, że ma zdrowo przechlapane.
To było nieporozumienie, między mną i Sasuke. — Przygryzł wargę, zastanawiając się, co jeszcze może powiedzieć. — Chciałbym przeprosić Sasuke i wiem, że teraz na pewno zostaniemy przyjaciółmi — powiedział, kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo. Uśmiechnął się, kiedy Uchiha zacisnął szczęki, będąc zupełnie bezradnym. Naruto niewiele myśląc wykorzystał sytuację i podszedł do niego. — Przepraszam — powiedział poważnym tonem, kładąc ręce na ramionach chłopaka. Chciało mu się śmiać, jednak udało mu się zachować powagę. Przytulił się do niego po bratersku, mocno, bardzo mocno, klepiąc go w plecy. To było dziwne, być tak blisko Uchihy, czuć jego zapach i dotyk bluzy, twardego ciała pod ubraniem.
Zabiję cię — wyszeptał mu do ucha Sasuke, a Naruto uśmiechnął się, odsuwając od niego.
Niech wam będzie — westchnęła w końcu Tsunade, zupełnie zaskoczona tą niespodziewaną sceną pojednania. — Ale pamiętajcie — ostrzegła ich — jeśli któryś z was wywinie podobny numer, nie będę już taka miła. Macie ostatnią szansę — oznajmiła, jakby wcześniej już kilkakrotnie darowała im kary. — A teraz chciałabym jeszcze porozmawiać z waszymi matkami w gabinecie — dodała i uśmiechnęła się szeroko, wprawiając tym Naruto w całkowite osłupienie. Jak z takiej jędzy, mogła się stać taka miła, głowił się, obserwując jej uśmiechy i żarty, które wymieniła z Kushiną. Kobiety zniknęły za drzwiami gabinetu dyrektorki.

*

Na to wygląda, że chłopcy za bardzo się nie polubili — zaczęła Tsunade, kierując się do swojego wielkiego, drewnianego biurka. Kushina i Mikoto wciąż stały, obserwując ją uważnie. — W przeciwieństwie do was — zaśmiała się cicho, widząc zmianę na twarzach obu kobiet. Zaprosiła ich gestem, żeby usiadły na krzesłach i kiedy już chciała coś dodać, zadzwonił telefon. Podniosła słuchawkę z nieskrywaną złością, zupełnie tego nie ukrywając. Rozmawiała krótko, odpowiadając ostrym tonem i szybko zakończyła połączenie. — Muszę wyjść — zakomunikowała, podnosząc się z fotela. — Porozmawiajcie, a ja załatwię szybko sprawę i wrócę.
Kushina uniosła brwi, podążając spojrzeniem za Tsunadę, a Mikoto przymknęła oczy, prostując plecy. Kiedy drzwi trzasnęły głośno i zostały w gabinecie same, Uchiha odchrząknęła.
Zupełnie zapomniała o tym, że twój syn jest w takim samym wieku co Sasuke.
Kushina zaczerwieniła się, wzruszając gwałtownie ramionami i śmiejąc się nieco nerwowo. Odgarnęła pasmo włosów z ramienia, wiercąc się na krześle.
Jak zwykle jesteś bardzo niecierpliwa — zauważyła Mikoto, uśmiechając się lekko. — Nie możesz usiedzieć na miejscu.
A ty jesteś wcieleniem elegancji. — Kushina chciała powiedzieć arogancji, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Drgnęła zaskoczona, kiedy druga kobieta dotknęła jej kolana.
Naruto jest bardzo podobny do ojca — powiedziała cicho Mikoto, zaciskając palce na dżinsach Kushiny. — Przypomina ci go?
Tak — sapnęła kobieta, rumieniąc się. Nie chciała w tym momencie patrzeć na twarz przyjaciółki. — Ale z charakteru przypomina mnie — zauważyła cicho, nerwowym gestem wyłamując palce. — Jest bardzo podobny do Minato. Widzę go za każdym razem, kiedy patrzę na Naruto.
Wciąż go kochasz? — Mikoto wyprostowała plecy, w napięciu obserwując twarz swojej przyjaciółki. Kushina, w przeciwieństwie do niej, wyglądała na swój wiek. Bez makijażu miała zaczerwienioną, przebarwioną skórę, a wokół ust i oczu widać było lekkie zmarszczki.
Minato był moją pierwszą miłością — powiedziała powoli, jakby uważnie zastanawiała się nad każdym słowem. Była bardzo inteligentna, jednak obecne małżeństwo więziło ją, a szowinistyczny mąż sprowadzał ją do roli zwykłej kury domowej— tak sądziła Mikoto.
Pytam, czy nadal go kochasz? Nie jesteś teraz szczęśliwa.
Jestem — zaprzeczyła natychmiast, podrywając głowę, żeby spojrzeć na Mikoto. Zmarszczyła groźnie brwi, patrząc na nią ostro błyszczącymi ze złości oczami. Już od dawna czuła się zagubiona, często kłóciła się z mężem i dziećmi — jej nastoletnia córka przechodziła właśnie okres buntu, syn również — i czasami zastanawiała się, jak wyglądałoby jej życie, gdyby nie zostawiła Naruto. Żałowała decyzji, które kiedyś podjęła. Chciałaby cofnąć czas, jednak niestety nie mogła tego zrobić. Osiemnaście lat temu była młoda, naiwna i bardzo zagubiona, każdego dnia obwiniała się za słabość. Gdyby tylko mogła, zmieniła przeszłość. Nigdy jednak nikomu nie powiedziała o swoich obawach, nawet Mikoto.
Naruto jest wspaniały — zmieniła temat, wstając z krzesła. Oparła się o nie łokciem, patrząc z uśmiechem na Mikoto. — Wyrósł na niesamowitego faceta i żałuję, że nie mogłam przy nim być. Teraz dostałam szansę, żeby to zmienić. Nie chcę ponownie go stracić. Ty nie wiesz, jak to jest czegoś żałować.
Mikoto wstała gwałtownie, słysząc to. Przez jej twarz, dotąd chłodną i spokojną, przebiegła dziwna emocja, której Kushina nie potrafiła zinterpretować. Uchiha podeszła do niej na tyle blisko, że mogła wyczuć zapach jej ciężkich, klasycznych, i na pewno bardzo drogich perfum.
Doskonale wiesz, czego żałuję — powiedziała jej cichym, ostrzegawczym głosem. Nie przypominała już eleganckiej i opanowanej kobiety. Jej twarz, chociaż wciąż nieposiadająca oznak wieku, wykrzywiła się w złości. Mikoto przytuliła się nagle, pochylając się niezgrabnie nad krzesłem. Kushina sapnęła zaskoczona, zupełnie się tego nie spodziewając. Ciało jej przyjaciółki było kościste i szczupłe, jej elegancka garsonka była przyjemna w dotyku, a skóra na policzku, którym otarła się o Kushinę, bardzo miękka. — Nie myśl już więcej o Minato — poprosiła. — Masz mnie.

*

Sasuke zacisnął pięści, kiedy ponownie znalazł się w poczekalni sam na sam z Uzumakim. Naruto opadł z ciężkim westchnieniem na krzesło, patrząc na niego uważnie.
Dlatego to zrobiłeś? — zapytał Sasuke, chociaż miał ochotę ponownie go uderzyć. Nie, żeby wcześniej nie miał — to pragnienie, odkąd poznał Naruto, nieustannie mu towarzyszyło. Był, eufemistycznie mówiąc, wściekły. Nienawidził mieć u kogoś długu wdzięczności! Uzumaki zabawił się w dobrego bohatera, który szlachetnie wybawił go z opresji. Cholerny Naruto!, zaklął w myślach i najgorsze było to, że czuł się zupełnie bezsilny. Teraz naprawdę był dłużnikiem Uzumakiego, był od niego zależny i… No właśnie i co teraz? Z zaskoczeniem musiał przyznać, że jego przeciwnik był sprytniejszy niż na to wyglądał.
Dlaczego zrobiłem co? — Naruto udał, że nie zrozumiał pytania. Zaśmiał się otwarcie, kiedy zobaczył pełne furii spojrzenie Uchihy. Był całkowicie zrelaksowany i Sasuke nic nie mógł mu zrobić. Sam gratulował sobie pomysłowości — dzięki załagodzeniu sporu, przejęciu części winy na siebie — mógł sprawić, że Sasuke poczuł się zobowiązany. Uratował mu dupę w imię większego dobra! A to już do czegoś zobowiązywało. Wygrał. Wprawdzie dopiero pierwszą — nie drugą rundę, jeśli na to patrzeć — ale każde zwycięstwo buduje, zwłaszcza, jeśli uświadomił sobie, że jest dwa do zera dla niego. Pierwszego gola strzelił, oczywiście, dwa dni temu, kiedy powalił Uchihę na łopatki. Drugi raz znokautował go dokładnie kilka minut temu. Można powiedzieć, że sam strzelił samobója, jednak skutek tego był odwrotny do powszechnie przyjętych zasad footballu. Naruto nie znal się na piłce nożnej, nie interesował się nią, jak większość Amerykanów, lecz, to trzeba przyznać, gole strzelał wyśmienicie. Zwłaszcza do bramki Sasuke.
Twarz Sasuke stężała, chłopak oddychał szybko, a krew szumiała mu w uszach. Był wściekły i w swojej wściekłości zupełnie bezsilny. Nie mógł zrozumieć jak jakiś kmiotek z Kalifornii tak wiele razy dał mu już w kość. A poznał go zaledwie dwa dni temu!
Nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi! — syknął przez zaciśnięte zęby, przybliżając się o krok do Naruto. To miało być ostrzeżenie, jednak Uzumaki niewiele się nim przejął. Był druzgocąco pewny siebie w tym momencie, co Sasuke wiedział, że już wkrótce się zmieni.
Mógłbyś mówić wyraźniej? Sasuke, cholera, mam nadzieję, że nie dostałeś szczękościsku? — zapytał z troską w głosie, podnosząc się szybko z krzesła. — Pokaż, może to coś poważnego? — dodał złośliwie, łapiąc podbródek Uchihy. Spojrzał wyzywająco w twarz Uchihy, a od uśmiechu bolały go już usta!
Nie dotykaj mnie! — warknął Sasuke, trzema szybkimi ruchami obezwładniając zupełnie zaskoczonego Naruto, który zdążył tylko stęknąć, zanim jego ręce nie zostały wykręcone boleśnie w tył.
Tak traktujesz kogoś, kto uratował ci tyłek?! — wysapał Naruto, starając się spojrzeć przez ramię na Sasukę. — Ty niewdzięczny dupku!
Po co to zrobiłeś? Mam ci teraz dziękować? Nie prosiłem, żebyś mi pomagał! — syknął, mocniej wykręcając nadgarstek chłopaka. Naruto przeklął głośno, starając się wyrwać. Na próżno — Sasuke trzymał go zbyt mocno.
Puść, kretynie! — jęknął Naruto, wierzgając bezradnie i Sasuke przeklął, ostatecznie odsuwając się od niego. Miał doskonałe wyczucie czasu, bo w następnej chwili drzwi do gabinetu dyrektorki otworzyły się i do poczekalni weszła Tsunade. Rzuciła im szybkie spojrzenie, ale kiedy upewniła się, że jeszcze żyją, wyszła pospiesznie na korytarz.
Więc? — zapytał wyczekująco Sasuke, zakładając ręce na piersi. Naruto zmarszczył brwi, jednak nie zdecydował się zaatakować Uchihy. Wzdychając ciężko, wzruszył ramionami, rozmasowując sobie wykręconą rękę. Mógł nią ruszać, nie była złamana — przez chwilę naprawdę miał co do tego wątpliwości.
A jak myślisz, dupku?
Niestety musisz mi w bardziej klarowny sposób przybliżyć swój tok rozumowania. Nie mam inteligencji na poziomie pawiana, żeby cię pojąć.
Tak? — sapnął Naruto wściekły i aż poczerwieniał. — A ciebie z pawianem łączy dupa! — powiedział pierwsze, co mu przyszło do głowy. Sasuke był naprawdę podstępnym, aroganckim sukinsynem, który nie wiedział najwyraźniej, co to znaczy wdzięczność.
Bardzo cięta riposta — skomentował Uchiha, uśmiechając się kpiąco. — Uważaj, bo swoją elokwencją powalisz mnie na kolana.
I dobrze! — burknął jeszcze bardziej zarumieniony Uzumaki, ze sfrustrowaną miną masując ramię. Mimowolnie wyobraził sobie Uchihę klęczącego przed nim i na samą myśl, aż ścisnęło go w żołądku. Sasuke spojrzał na niego chłodnym, pełnym wyższości spojrzeniem, kręcąc głową. Kiedy tylko dobrze go przycisnął, Naruto nie był już taki pyskaty. Uśmiechnął się lekko, rozbawiony jego skonsternowaniem, które Uzumaki wyraźnie starał się ukryć po aroganckim uśmieszkiem. Niestety nie udało mu się to tak dobrze, jakby chciał, więc odwrócił wzrok na drzwi do gabinetu dyrektorki, za którym wciąż znajdowały się ich matki.
Myślisz, że o czym rozmawiają? — Zmienił temat, rzucając Sasuke szybkie spojrzenie. Nie chciał się z nim kłócić nie dlatego, że odpuścił, ale jeśli ich przepychanka słowna potrwałaby dłużej, nie wiedział, czy nie straciłby panowania nad sobą. Naruto był bardzo porywczy i cierpliwość była na pewno jego najsłabszą stroną, zwłaszcza, jeśli rozmawiał z Uchihą. Zdążył się o tym wielokrotnie przekonać, odkąd tu przyjechał. Zabawne, że minęły dopiero dwa dni.
Pewnie o tobie — mruknął od niechcenia Sasuke, nie spuszczając z Naruto uważnego spojrzenia. Rozsiadł się wygodnie na jednym z krzeseł, obserwując Uzumakiego z dołu.
Wcale nie o mnie! — speszył się i przeczesał ręką włosy. Czuł się dziwnie, kiedy pomyślał o tym, że Kushina mogła opowiadać o nim matce Sasuke. Ostatnią rzeczą, której chciał, to żeby Uchiha dowiedział się o jego przeszłości! To miał być, kurwa, nowy rozdział w jego życiu i dopiero teraz po raz pierwszy naprawdę chciał, żeby taki był. Napiął mięśnie ramion, oddychając ciężej. Wkurzało go to, że musiał poznał takiego dupka jak Uchiha, ale jeszcze bardziej wściekał się na samą myśl, że ten sukinsyn mógł poznać prawdę o nim. Nigdy nie wstydził się, że trafił do poprawczaka, lecz naprawdę, ostatnia rzecz, której chciał, to żeby Uchiha wykorzystał ten fakt przeciwko niemu. Sasuke był sprytny i jeśli nie podejdzie go z odpowiedniej strony, może go skurczybyk nieźle załatwić. A ta gra między nimi, ta pełna wyładowań i spięć relacja i nienawiść, którą się darzyli, stała się motorem napędowym Naruto. Chciał być lepszy od Uchihy za wszelką cenę.
Naruto nawet nie wiedział, że kiedy on zastanawiał się, jak ukryć informacje o swojej przeszłości, Sasuke już obmyślał plan, jak dowiedzieć się o niej jak najwięcej.
Spędzimy tu cały dzień? — zapytał po raz kolejny Naruto, wyrywając Sasuke z zamyślenia.
Strasznie dużo gadasz — stwierdził z niezadowoleniem, mierząc go nieprzychylnym spojrzeniem. Kiedy sobie nie dogryzali, Sasuke stawał się milczący i pochmurny, co zupełnie wytrąciło Naruto z pantałyku. Nie wiedział, jak miał się zachować, widząc wycofanego, zamyślonego rywala. Był pewien, że już knuł jakiś niecny plan! Chciał mu to nawet wypomnieć, kiedy do poczekalni ponownie wpadła Tsunade. Aż się zatrzymała, patrząc na nich z zaskoczeniem.
Chcecie tu siedzieć cały dzień? — prychnęła, marząc brwi. — Powinniście już wracać na lekcje. Jazda!
Sasuke zabrał swoją torbę i nie patrząc na Naruto, wyszedł na korytarz. Naruto zasalutował i z nonszalanckim uśmiechem zabrał torbę z krzesła, kierując się za Uchihą. Wciąż trwały jeszcze lekcje, więc korytarz był opustoszały. Bez trudu zlokalizował znikającego za zakrętem Sasuke, ale nie poszedł w jego stronę. Miał już dość przebywania w towarzystwie tego nadętego dupka.

*

Zanim Naruto zdążył znaleźć swoją klasę, uprzedził go dzwonek na przerwę. Kierowany impulsem, udał się za tłumem na stołówkę, mając nadzieję, że rzeczywiście, jak podejrzewał, będzie pora lunchu.
Stołówka okazała się przestronna i dość duża jak na standardy górskiego miasteczka. Miał nadzieję, że jedzenie okaże się jednak lepsze niż to, które podawali w jego poprzedniej szkole. Obserwował swoją sylwetkę w wypolerowanych czerwonych kafelkach. Przy dużych okrągłych stołach już siedzieli uczniowie i Naruto uśmiechnął się do grupy cheerleaderek, kiedy przechodził obok ich stolika.
Mam nadzieję, że się zadławisz — usłyszał znajomy głos i spojrzał z poirytowaniem na Uchihę, który ustawił się tuż za nim w kolejce po lunch.
I wzajemnie! — prychnął, odwracając się do niego plecami i zabierając tacę z lady.
Radziłbym ci nie brać ryby — ostrzegł go Uchiha, kiedy już sięgał po nieźle wyglądający filet rybny.
Niby czemu? — Naruto spojrzał wyzywająco na Sasuke i nałożył sobie podwójną porcję ryby na talerz. Sasuke wzruszył tylko ramionami, sięgając po spaghetti z sosem pomidorowym. Naruto nienawidził pomidorów. Kiedy trafił do poprawczaka, dla zabawy obrzucił nimi samochód jakiegoś murzyna. Po tym, jak gość go złapał, obiecał sobie, że już więcej nie tknie pomidorów. Nigdy.
Nabrał na swój talerz wszystko, czego Uchiha nie tykał i skierował się z pełną jedzenia tacą do najbliższego wolnego stolika. Niestety jedyny taki znajdował się w kącie sali. Z ciężkim westchnieniem poszedł więc w tamtą stronę, zwinnie wymijając podstawiane mu przez jakichś kretynów nogi.
Uchiha usiadł przy stoliku, przy którym już siedzieli jego kumple. Zignorował natarczywe spojrzenia dziewczyn i zajął się swoim lunchem.
Jak było u Tsunade? — zapytał Inuzuka, zajadając się swoim burgerem. — Dałeś popalić temu idiocie?
Sasuke zmarszczył brwi, nie odpowiadając. Zamiast tego wbił się widelcem w pomidorka koktajlowego znajdujący się na jego talerzy.
Aż tak źle? — zdziwił się Shikamaru. Wcześniej przyniósł mu i Naruto plecak, więc dowiedział się o ich bójce. — Chyba cię nie zawiesiła?
Sprawy nieco się skomplikowały — powiedział niechętnie Sasuke, rzucając wrogie spojrzenie dziewczynom, które chichotały, wpatrując się w niego intensywnie, ale momentalnie ucichły, kiedy wyczuły jego wzrok. Zdążył się już przyzwyczaić do nieustannego zainteresowania, które wzbudzał. Najbardziej irytujące były miłosne liściki, podrzucane do szafki przez rozkochane w nim uczennice. Czasami Kiba czytał je dla zabawy.
Zawiesili cię?! — krzyknął Inuzuka, zwracając na siebie uwagę kilku osób, siedzących w sąsiednich stolikach. Sasuke spiorunował go wzrokiem zirytowany.
Nie — warknął, nie mając zamiaru przyznawać się, że Uzumaki uratował mu skórę. — Muszę się o nim dowiedzieć jak najwięcej. — Ruchem głowy wskazał na Naruto siedzącego w kącie stołówki. — Coś z nim jest nie tak.
Jasne, że tak! — prychnął Kiba, wgryzając się agresywnie w swojego burgera. — Ten dupek jest zdecydowanie zbyt pewny siebie!
Sasuke zmrużył oczy, kiedy zauważył, jak Naruto wpatruje się w niego nienawistnie. Już chciał coś powiedzieć, gdy do stolika Uzumakiego podeszła jakaś brunetka. Dopiero po chwili Sasuke zdał sobie sprawę, że to Hinata Hyuuga, koleżanka z ich klasy.
Od kiedy twoja kuzynka kumpluje się z Uzumakim? — zapytał Nejiego, który odwrócił się tak gwałtownie, że aż coś strzeliło mu w karku.
Zabiję go! — wysyczał Hyuuga, wstając od stolika.
Czekaj. — Zatrzymał go Sasuke, uważnie obserwując Naruto. Hinata rozmawiała chwilę z Uzumakim, a z jej postawa jasno wskazywała, że cała była spięta i speszona jego obecnością. Uśmiechnął się lekko, widząc to. Rzeczywiście, musiał przyznać, że czasami Naruto był obezwładniająco pewny siebie.
Czego on od niej chce?! — syknął Neji, zaciskając pięść na puszcze coli.
To ona do niego podeszła — zauważył trzeźwo Sasuke. Przez cały czas obserwował Uzumakiego i nie zauważył, żeby zrobił jakikolwiek gest, który wskazywałby na to, że zawołał Hyuugę do swojego stolika.
Pewnie na niego leci! — żachnął się Kiba, w ostatniej chwili uchylając się przed puszką coli, lecącą w jego stronę. — No co?!
Zamknij się, idioto! Zabiję go…
Naruto odchrząknął zażenowany, wierzchem dłoni ścierając keczup z ust. Uśmiechnął się do Hinaty, nieelegancko odsuwając jej krzesło nogą i zachęcając, żeby usiadła.
Chodzisz ze mną do klasy? Nie wierze! — zaśmiał się, starając się patrzeć na Hinatę, chociaż mimowolnie zerkał w kierunku Uchihy. — Nie widziałem cię na lekcji z tym dziwnym gościem.
Na literaturze siedzę z przodu. — Uśmiechnęła się nieśmiało, bawiąc się nerwowo rękawem bluzki.
Fajnie! — Naruto wziął do ust porządny kawałek tej cholernej ryby, którą Uchiha tak mu odradzał. —W końcu jakaś przyjazna dusza! — dodał z pełnymi ustami, uśmiechając się do niej krzywo. Hinata zamiast skrzywić się przez ten jawny brak taktu, zarumieniła się po same uszy, spuszczając wzrok na stół. Naruto chciał powiedzieć coś jeszcze, ale nagle do ich stolika ktoś podszedł i szarpnął go za bluzę, unosząc do góry, zanim zdążył nawet zareagować.
Odwal się od niej! — wysyczał mu prosto w twarz kolega Uchihy. Naruto skrzywił się, odpychając go od siebie.
Bo co?!
Nie chcesz wiedzieć, co ci zrobię!
Neji, zostaw go! — pisnęła cicho Hinata, jednak nie zrobiła nic, żeby odsunąć od Naruto natręta. Stała tylko i patrzyła bezradnie na przebieg wydarzeń.
Zostaw go — usłyszał niski, głęboki głos i aż drgnął, patrząc znad ramienia Nejiego na Uchihę. Sasuke stał niedaleko, obserwując całą sytuację z chłodną obojętnością. Wykrzywił kącik ust, kiedy napotkał spojrzenie Naruto.
Ty niby możesz go bić, a ja nie? — syknął poirytowany Neji, nawet na niego nie patrząc. — Odwal się od Hinaty, rozumiesz? — zwrócił się ponownie do Naruto i zanim ten zdążył odpowiedzieć, przysunął się do niego jeszcze bliżej i zadał mu mocny cios w brzuch.
Zdurniałeś? — warknął Sasuke, błyskawicznie odpychając Hyuugę od Uzumakiego. — Chcesz, żeby cię zawiesili?
Ciebie nie zawiesili.
Bo uratowałem mu tyłek — wystękał Naruto, patrząc na nich spod grzywki. Był zgięty w pół i podpierał się kantu stołu, starając się złapać oddech. Nie był przygotowany na tak mocny cios — musiał przyznać, że Hyuuga miał krzepę. Jeśli miał być szczery, wolał się jednak bić z Sasuke.
Serio? — spytał grobowym głosem Neji, a Naruto, słysząc go, aż parsknął śmiechem, łapiąc się za wciąż bolący brzuch.
Nie powiedziałeś jeszcze kolegom, Sasuke? — zapytał zdziwiony, obserwując Uchihę uważnie. Chociaż znał tego dupka dopiero dwa dni, i nienawidził go całym sercem, uwielbiał go drażnić i prowokować. Chyba jeszcze nigdy nie udało mu się spotkać kogoś takiego jak Uchiha.
To niczego nie zmienia, Uzumaki.
Wydaje mi się, że jednak zmienia — zaśmiał się głośno, prostując się. Założył ręce na pierś i uśmiechnął się szeroko. Zupełnie zapomniał o Hinacie i Nejim, którzy stali z boku. Oczy Sasuke błysnęły ostrzegawczo i chłopak podszedł do niego niebezpiecznie blisko. Naruto mimowolnie przełknął ślinę, jednak nie stracił rezonu. Wciąż był czujny i gotowy na atak Sasuke.
Zadarłeś z niewłaściwą osobą.
Myślisz?
Jeszcze z tobą nie skończyłem, Uzumaki — ostrzegł go Sasuke, pochylając się jeszcze bardziej nad nim. Naruto uśmiechnął się lekko. Uderzy go? Chciał go sprowokować, chciał, żeby Uchiha miał poważne kłopoty. Wstrzymał oddech, patrząc prosto w jego oczy. Poruszył nogą, niecierpliwie, ale nie odsunął się nawet na centymetr. Cholerny Uchiha, pomyślał, nie dość, że ma jakąś dziwną obsesję na punkcie zemsty, to jeszcze myśli, że jest lepszy ode mnie. Dupek! Nawet nie zastanawiał się, jak musieli dziwnie wyglądać z boku. Kątem oka zauważył tylko, że niektórzy ludzie na stołówce przyglądają im się badawczo.
Pożałujesz — zagroził mu Sasuke, odsuwając się od niego i wsuwając ręce do kieszeni. Był naprawdę przystojny, kiedy z wściekłym spojrzeniem i gniewnym wyrazem twarzy przeszedł przez stołówkę, zbierając za sobą spojrzenia pozostałych uczniów.
Naruto z pochmurną miną patrzył na plecy oddalającego się Uchihy, żałując, że jednak nie udało mu się go sprowokować.
Hinata — usłyszał natarczywy głos Nejiego i spojrzał w jego stronę.
Ona ma chyba własne zdanie, co? — zapytał poirytowany, siadając przy stole, żeby dokończyć zimny już lunch. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego nieśmiało, jednak kiwnęła Naruto głową, odchodząc razem z Nejim. Po tym jak Naruto zjadł, rozległ się dzwonek na lekcje.

*

Wyszedł ze szkoły około piętnastej. Było tak zimno, że aż przeklął, zgarniając za to zniesmaczone spojrzenie jakiejś nauczycielki, stojącej przy wejściu. Przed szkołą mieścił się dość duży parking, na którym stała masa samochodów. Naruto przyjrzał im się dokładnie, zauważając kilka naprawdę niezłych wozów. Było też kilka samochodów, które nie powinny wjeżdżać na drogę — wyglądały, jakby zaraz miały się rozlecieć, albo wybuchnąć. Naruto pokiwał głową, przechodząc przez parking. W sumie wolał mieć najgorszego rzęcha i sam jeździć do szkoły, niż jak ten matoł tłuc się autobusem. Uchiha ma pewnie jakąś brykę, myślał ze złością, z rękami w kieszeniach przechodząc przez parking. Nagle drgnął, zauważając znajomą czarną czuprynę obok jakichś terenowych aut. Podszedł szybko w tamtą stronę, krzywiąc się brzydko. Mógł się domyślić, że Uchiha będzie miał największy, najdroższy samochodów. Sasuke nie zauważył go, ponieważ był zbyt zajęty spławianiem jakiejś dziewczyny, która starała się wprosić do samochodu. Uchiha poirytowany powiedział jej coś nieprzyjemnego, skutecznie się jej pozbywając.
Widzę, że nie możesz odpędzić się od fanek, snowboardzisto? — zapytał Naruto, opierając się o wielkie, białe Audi. Sasuke spojrzał na niego zaskoczony, wyjmując z kieszeni kluczyki. Zmarszczył brwi, jednak nic nie odpowiedział, otwierając drzwi od samochodu. Wrzucił na fotel pasażera plecak i wsiadając do środka. Naruto w dwóch krokach znalazł się przy nim, ręką blokując drzwi, które Uchiha już chciał zamknąć.
Czego chcesz?
Może mnie podwieziesz? Mam daleko do domu.

2 komentarze:

  1. Te rozdziały faktycznie są lepsze od tych poprzednich i szczerze muszę przyznać, że bardzo mi się podobały. Pytanie tylko, kiedy dodasz resztę poprawionych notek? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszy mnie to, że wróciłaś na bloga. Jakoś mi się lepiej i przyjemniej czyta niż na forum:)

    poprawiona wersja faktycznie jest lepsza ale i tak doszukałam się sporo błędów, głównie literówek. Musisz przejrzeć tekst jeszcze raz, albo Twoja beta musi się bardziej postarać.

    i ta uwaga nie była złośliwością z mojej strony tylko uważam, że na błędach człowiek się uczy i warto o swoich błędach wiedzieć. Pozdrawiam i czekam na dalsze poprawione rozdziały Bom-Bom:)

    OdpowiedzUsuń

Proszę pisać komentarz pod najnowszą notką.