wtorek, 22 grudnia 2009

33. Refuge

Dla N. Przepraszam.

Kiedy pierwszy płatek śniegu dotknął policzka Naruto, chłopak odwrócił wzrok od morza i spojrzał w niebo. Powoli zbliżała się noc, więc sklepienie niebieskie nabrało ciemniejszego odcieniu. Gęste chmury przysłoniły Słońce, a znad morza wiał zimny wiatr. Naruto stał nad klifem i patrzył w stronę, z której tutaj przypłynął statkiem. Tak naprawdę statek był jedynym środkiem transportu, który mógł go przewieźć bez zbędnych problemów.
- Samochód już czeka – usłyszał głos za sobą i odwrócił się. Spojrzał obojętnie na niskiego mężczyznę o nienaturalnie skośnych oczach i niezdrowo żółtej cerze. Parodia Azjaty – pomyślał, po czym skinął głową i bez słowa skierował się w stronę małego, osobowego autka, które miało go przewieźć do Tokio.
Gaara zadbał o najmniejszy szczegół jego misji. Od pokoju hotelowego - w którym jak przypuszczał Uzumaki wkrótce zjawi się z wizytą, po listę ludzi, którzy mogliby mu w czymkolwiek pomóc. Zastanawiał się tylko, czy zlecił komuś kontrolowanie ruchów Uzumakiego. Jeśli tak, to zabicie Sai`a miało dużo większe znaczenie niż wskazuje na to cały ten cholerny plan. Natomiast jeśli nikt nie będzie Naruto śledził, wówczas Gaara stałby się jedynie pionkiem do gry jakiejś grubszej ryby.
- Słyszałem o tobie – niespodziewanie odezwał się kierowca, burząc tym samym idealną ciszę w samochodzie. Naruto nawet na niego nie spojrzał, ani nie odpowiedział. Przeglądał właśnie papiery, które zostawił mu Gaara. Opisywały sprawę, przez którą Sai znalazł się w Kraju Kwitnącej Wiśni. – Triada nie umie cię złapać. Kiedyś podobno miałeś styczność z Yakuzą i udało ci się pokonać Gaare. Tak przynajmniej mówią.
- Jaką Yakuzą? – Dopiero teraz Uzumaki spojrzał na kierowcę. Zmrużył oczy, a mężczyzna zmieszał się nieco.
- Tak słyszałem – mruknął i odwrócił wzrok na jezdnię. Droga i tak była pusta. Naruto siedzący z tyłu dotknął ramienia mężczyzny, po czym zacisnął na nim mocno palce. Ten jęknął cicho.
- Mów.
- Podobno znałeś się z synem Uchihy.
Zapadła chwila ciszy. Naruto nieświadomie wciąż miażdżył ramię kierowcy.
- Uchihy?
- Uchiha to największy klan w Yakuzie. Mają władzę nad całą społecznością gangsterską w Japonii.
Blondyn puścił w końcu mężczyznę i roześmiał się cicho. Szaleńczo. Kierowca spojrzał na niego ze strachem. Uzumaki błysnął w tylnym lusterku szkarłatnymi oczyma. Oblizał usta.

I co na to powiesz Kyuubi?
Spełnią się twoje obawy. Spotkasz go.
Co wtedy zrobię?
Rozpocznie się przedstawienie.

Naruto pokręcił z rozbawieniem głową. Pomimo tego, że z początku nie chciał jechać do Kraju Kwitnącej Wiśni, teraz optymistycznie patrzył na swoją wizytę w ojczyźnie Uchihy. Już za niedługo rozpocznie się cyrk. Jeśliby zabrakło na nim Uzumakiego, chłopakowi byłoby naprawdę przykro.
- Podobno jesteś większym szaleńcem niż Gaara. Mówią, że zabiłeś więcej ludzi niż cała Suna i Triada razem wzięta – powiedział znów kierowca. W oddali zaczęły migotać światła zbliżającego się miasta – Tokio. Przebijały się nawet przez śnieżną wichurę. Blondyn podejrzewał, że muszą być już blisko.
- Przesadzają.
- Masz moc prawda? Nie jesteś zwykłym człowiekiem. Jesteś diabłem. – Naruto spojrzał z niepokojem na mężczyznę. W lusterku wyłapał jego spojrzenie. Zmrużył oczy. Coś mu w nim nie pasowało.
- Co się stało z twoim okiem? – Zapytał. Już na początku wyłapał głęboką bliznę ciągnącą się od brwi, aż do początku kości policzkowej. Kiedy mężczyzna mrugał, Naruto widział jego zaczerwienioną, jakby jeszcze nie do końca zagojoną powiekę.
- Wypadek przy pracy – mruknął i dłonią dotknął brwi. Przejechał po niej palcami.
- Masz sztuczne oko? – Uzumaki nie odpuszczał. Dziwne refleksy w tęczówce nie dawały mu spokoju. Gdzieś już to widział.
- Tak.
Nastała chwila ciszy. Niebieskooki spojrzał przez okno i zobaczył, że już są blisko miasta. Za niedługo skończy się jego podróż.
- Podobno jesteś niepokonany – znów odezwał się mężczyzna. Naruto odchylił głowę do tyłu.
- Może.
- Cieszę się, że mogłem cię poznać. Czeka cię…
- Daj spokój – Blondyn pochylił się do przodu. Przekrzywił lekko głowę w bok, by móc spojrzeć na kierowcę. – Dobrze wiesz, że nic nie osiągniesz.
- A co chcę osiągać?
- Dziwne rzeczy – Naruto błysną zębami, po czym wrócił na swoje miejsce. Zaczął pakować wszystkie papiery i po nie więcej niż pięciu minutach samochód się zatrzymał.
- Życzę powodzenia – powiedział kierowca, patrząc jak chłopak wysiada. Uzumaki odwrócił się tylko i uśmiechnął lekko, ironicznym, jakby pogardliwym uśmiechem. Mężczyzna w samochodzie zaśmiał się cicho. To było dowodem rozpoczynającego się przedstawienia.
- Tokio! – Wykrzyknął Naruto na cały głos. Ludzie spojrzeli na niego zdziwieni – Przygotuj się! Przybyłem! – Zaśmiał się głośno, a miny przechodniów nabrały wyrazu obrzydzenia. Chłopak zignorował to całkowicie i pomaszerował przed siebie. Zastanawiał się jak dogada się w Kraju Wiśni. Nie znał japońskiego, a angielski nie był tutaj aż tak pomocny jak w innych krajach. Westchnął i z małą mapką pod ręką pomaszerował przed siebie.

~~***~~

- Spóźniłeś się!
- Daj sake – Sasuke całkowicie zignorował skrzeczący głos nad sobą i zwrócił się do barmana. Ten skinął głową i już po chwili przysunął w stronę bruneta mały kieliszek. Mężczyzna wypił go na wdechu.
- Podobno złapali Sasoriego i jego małą kurwe, słyszałeś o tym?
- Hm? – Uchiha uśmiechnął się lekko, ale pokręcił przecząco głową.
- Kiedy kradli coś z muzeum, nie wiem co, chyba jakiś klucz. Wiesz po co? – Sasuke wzruszył ramionami. – Coś się stało i włączył się alarm. Nawet nie udało im się uciec!
- Sasori jest przecież dobry w kradzieżach. Czemu im się nie udało? – Sasuke nie ukrywał zdziwienia. Był pewny, że uciekną tak, jak brunet.
- Jeszcze nie wiadomo dlaczego. A jak wrócą, to ciach, ciach – jego rozmówca udał, że tnie coś palcami. Sasuke przełknął ślinę. Ciekawe czy ośmielą się go tknąć, po wyjściu z pierdla?
- Itachi czy Fugaku będzie ich wyciągać?
- Nie wiem, ale podobno będą się starać jak najszybciej. Szykuje się niezła robota. Ameryka bracie przyjeżdża, Ameryka!
Uchiha wstał i lekceważąc przyjaciela, skierował się na górne piętro, do gabinetów.
- Suigetsu – warknął, kiedy zobaczył, jak chłopak podchodzi do jakiejś panny. Ten zreflektował się szybko i dogonił bruneta. Jego nienaturalnie fioletowe oczy zamigotały w świetle pochodni. – Kogo macie?
- Wygrał ładną sumkę.
- Cywil?
- Nie wiemy.
Sasuke otworzył kartą magnetyczną wielkie drzwi. Odwrócił się za siebie, patrząc na białowłosego.
- Nie wchodzisz?
- Zaczekam.
- Jak chcesz – Uchiha wsunął się przez ciężkie wrota i znalazł się w niewielkim, okrągłym pomieszczeniu, na środku którego zawieszony był wielki żyrandol. Świece płonęły mocno.
Kasyno jego ojca było urządzone w średniowiecznym stylu. Przeważała architektura zachodnia, z gotyckimi akcentami. Sasuke długo nie mógł zrozumieć, dlaczego ojciec – tradycjonalista, wybrał tak hm, nowatorskie rozwiązanie? Niedawno (kiedy zagrał w pokera) zrozumiał dlaczego.
- Kogo masz? – mruknął do wysokiego mężczyzny w dresie. Ten odwrócił się z ledwo zauważalnym uśmiechem na ustach. – Tylko nie mów, że go zabiłeś.
Juugo był jednym z nielicznych przyjaciół Sasuke. Młody Uchiha lubił z nim pracować. Mężczyzna rzadko nawalał i przede wszystkim nie pozostawiał po sobie większych śladów.
- Oczywiście, że nie – wskazał ręką na krzesło pod ścianą, na którym siedział młody mężczyzna z krwią na twarzy i kilkoma sińcami na szyi. – Mówi, że jest hakerem. Chciał tylko zarobić.
- Nie działał na zlecenie?
- Nie! – Wrzasnęła nagle ofiara, a Sasuke zerknął na nią z dezaprobatą. Powolnym krokiem podszedł do zakładnika.
- W jakiej firmie pracujesz? – Zapytał i zamrugał kilkakrotnie. Przeraźliwy krzyk odbił się echem od ścian.
- Samochodowej, jestem tylko sprzedawcą aut. Boże puść mnie, błagam!
- Rozwiąż go – powiedział po chwili Sasuke. – Zabić na obrzeżach – mruknął cicho w stronę Juugo i wyszedł z pomieszczenia. Suigetsu czekał na niego w korytarzu. – Nie ten, którego szukamy.
- Jak na skurwiel mógł zwiać?! Nie pojmuję tego!
- Prędzej czy później i tak wpadnie. Nie ma kradzieży idealnej.
- Z wyjątkiem twojej – białowłosy zaśmiał się cicho.
- Z wyjątkiem mojej – poparł go Sasuke.

~~***~~

Naruto dotarł pod wielki budynek. Tutaj miała być jego scena. Nie wiedział czy reszta aktorów już przybyła na miejsce. On postanowił dobrze się przygotować do swojej roli. Wszedł do środka.
We wnętrzu uderzył w niego podmuch ciepłego powietrza i czegoś jeszcze… czegoś słodkiego, przyjemnego i świeżego. Otoczyło to chłopaka w bezpiecznym uścisku i Naruto prawie mu zaufał. Poczuł zapach świąt.
- W czym mogę pomóc? – O dziwo recepcjonista odezwała się do niego po angielsku. Uśmiechnął się do niej oszczędnie.
- Chciałbym schować do skrytki pewną rzecz.
- Oczywiście, proszę iść tym korytarzem w lewo – wskazała w najbliższy tunel, ozdobiony zielonym pnączem i światełkami, które migały we wszystkich kolorach. – Na jego końcu mieści się biuro, które odpowiedzialne jest za skarbiec.
- Wyśmienicie! – Powiedział, po czym już miał odchodzić, gdy nagle jego świadomość musnęła pewna myśl. Myśl tak absurdalna, że nie mógł jej zlekceważyć. Przez trzy długie sekundy zastanowił się, czy warto, czy czasem nie zwariował, po czym odwrócił się jeszcze raz do kobiety i powiedział: - Wesołych Świąt!
- Wesołych Świąt – odpowiedziała nieco zaskoczona. Uzumaki przeczesał dłonią mokre włosy. Zdziwiło ją, że ktoś w ogóle życzy jej udanych świąt, czy składa jej życzenia ktoś taki jak Naruto?

Jak myślisz Kyuubi?
Raczej nie wyglądasz na świętego Mikołaja.

Blondyn zaśmiał się bezgłośnie, by nie wzbudzić żadnych podejrzeń. Już szedł długim korytarzem i śledził każdy napotkany szczegół. Zapamiętywał ułożenie drzwi, ilość kamery w kątach i analizował ich pole widzenia. Zauważył nawet kilka czujników ruchu, oraz tych przeciwpożarowych. Wkrótce będzie musiał się niemało natrudzić, by przejść przez ten korytarz.

Jeśli będę grał idiotę nie wzbudzę podejrzeń. Tak to działa.
Grałeś go wystarczająco długo.
Czyli twoim zdaniem mam przestać?
Nie. W święta każdy traci czujność.
Wtedy podobno jest najwięcej kradzieży.
Ludzie uwielbiają ten okres. Mało kto interesuje się czymś tak prozaicznym, jak ostrożność.
Święta nie są takie złe, jeśli masz je z kim spędzić. Nawet dla nas duch świąt jest łaskawy.
Hm.

- Dzień dobry! Wspaniały dzień nieprawdaż? Nareszcie będziemy mieć białe święta, czyż to nie cudownie? A pana co do nas sprowadza?
Naruto nie mógł ukryć uśmiechu, kiedy zobaczył jakiegoś młodego, pełnego entuzjazmu mężczyznę, który skoczył w jego stronę zaraz, jak blondyn przekroczył próg sekretnego wejścia do skarbca. A przynajmniej był ku temu blisko. Wiedział, że taki pełen entuzjazmu i życia wspaniały przedstawiciel młodego pokolenia opowie mu wszystko, co powiedzieli mu pracodawcy o miejscu, w którym pracuje. Wszystko czego Uzumaki będzie potrzebował.
- Atmosfera świąt dała się we znaki nawet mnie! Chociaż nie mam z kim spędzić tego wspaniałego czasu – westchnął ostentacyjnie i usiadł przed biurkiem, które stanowiło jakby przeszkodę do następnych drzwi za nimi – pierwszym poziomem skarbca.
- To bardzo przykre. Ale niech się pan nie martwi. Za niedługo z pewnością znajdzie pan swoją drugą połówkę.
- Pomarańczy? – Jego oczy błysnęły zza przydługiej grzywki, kiedy pochylił głowę do tyłu. Pracownik zaśmiał się. Nastała chwila ciszy. – Nowy? – Zdradliwy uśmiech wpełzł na usta blondyna, niczym wąż.
- Tak, niedawno mnie przyjęli. Nie zdążyłem jeszcze w pełni opanować wszystkich chwytów, którymi ludzie posługują się w tej branży, ale staram się jak mogę – mężczyzna uśmiechnął się przepraszająco.
Ja posługuję się wystarczająco wieloma chwytami – pomyślał Naruto, po czym nie tracąc czasu wytłumaczył pracownikowi swój problem. Oczywiście ten ze scenariusza małego przestawienia Naruto. Nie ten prawdziwy.
Uzumaki z zawodowym wyrazem twarzy, wykonywał perfekcyjnie każdy gest. Kiedy wchodził do skarbca, prowadzony przez swojego nowego, małego przyjaciela, pomyślał jeszcze, że powinien dostać Oskara. Za całokształt twórczości, oczywiście.

~~***~~

- Ostatni raz mówię ci, że będę wykonywał to zadanie sam.
- Ale szef kazał cię chronić. Naprawdę – dodał Suigetsu, kiedy Sasuke uniósł brew ku górze.
- Jeśli tak bardzo zależy ci na ochronie mojego tyłka, to zadbaj o to, by ludzie Itachiego trzymali się z dala.
- Od Ameryki, czy świecidełek? – Ostre zęby, prawie jak u rekina błysnęły niebezpiecznie. Sasuke nie odpowiedział, mierząc swojego przyjaciela spojrzeniem czarnych, zimnych oczu. Rekin w ludzkiej skórze odpłynął na bezpieczną odległość.
- Karin przygotowała sprzęt?
- Ba! Jeszcze pytasz. By się posrała, kiedy załatwiała ci broń. A granatów będziesz miał tyle co śniegu na ulicy.
- Po co mi granaty?
- Chciałeś pełny ekwipunek. Pełny to pełny.
Uchiha mruknął cicho coś, co z pewnością było przekleństwem. Zabrał od białowłosego sportową torbę.
- Niech Juugo pilnuje ojca. Sai…
- Sai należy bynajmniej do Itachiego. Tobie pozostają obrzeża. Pilnujesz całej Ameryki. Wiesz co znaczy pilnowanie, prawda? – Nagle podszedł do nich mężczyzna o dziwnie niebieskiej skórze i bliznach na policzkach, które naprawdę – Naprawdę – przypominały skrzela ryby. Podpłynął kolejny żarłacz, przemknęło przez myśl Sasuke, kiedy Suigetsu doskoczył do wielkiego mężczyzny – ryby.
- Dość – kiedy białowłosy już podnosił rękę na Kisame, człowieka brata bruneta, Sasuke w końcu zareagował. – Doskonale znam swoje obowiązki. Jeśli nadal masz zamiar wpieprzać się w nie swoje sprawy, uważaj, bo skończysz jak pieprzona para artystów – tutaj sugestywnie spojrzał na dłoń Kisame. Ten zacisnął palce w pięść. Cztery palce. Mężczyźnie brakowało ostatniego – najmniejszego palca. Sasuke słyszał, że od jego utraty niebieskoskóry nie popełnił żadnego błędu. Godne podziwu, jeśli wziąć pod uwagę jego długi staż w Yakuzie.
- Itachi cię pozdrawia – Powiedział w końcu Kisame. Brunet spojrzał na niego z dziwnym wyrazem twarzy. Nic nie odpowiedział, odwrócił się po prostu na pięcie i odszedł do swojego samochodu.

~~***~~

- Eins – uderzył małą piłką w ścianę luksusowego pokoju hotelowego – Zwei – kiedy się odbiła złapał ją i znów powtórzył ruch – Drei – i znów. Nagle drzwi otworzyły się – Hände hoch! – Wykrzyknął i wyciągnął pistolet przed siebie. Pokojówka podniosła ręce ku górze. Na jej twarzy wyryta była jedynie obojętność, jakby co drugi dzień ktoś do nie celował bronią. Naruto westchnął.
To już za chwilę. Za godzinę. Wszystko już było przygotowane. Teraz wystarczyło poczekać, aż przyjdą widzowie.

4 komentarze:

  1. Dooobraaaaa... Dzięki memu kochanemu braciszkowi zajebiście się wyspałam, więc pewnie będę się czepiać. *ziewa jak hipopotam*
    Jeszcze tak w nawiązaniu do poprzedniego rozdziału... O ile pierwszy początek drugiej serii Refuge zakumałam, tak w tym obecnym nie załapałam nic a nic. Sasuke i jego ojciec... czyż on czasem nie chciał się mu do skóry dobrać? Bo ja się już pogubiłam, serio. I gubię się w tym, czego oni szukają, co kradą. I nie podoba mi się Naruto w 32 rozdziale. Zdecydowanie obojetność i takie... wypranie z emocji do niego nie pasuje. Zwłaszcza w porównaniu do tego, jak go wykreowałaś w pierwszej serii. Trudno mi uwierzyć i przyzwyczaić się do jego przemiany. A Gaara... Nie wiedzieć czemu Gaara kojarzy mi się z takim dzieciakiem i to takim małym... ciotą. oO Nie mam pojęcia dlaczego.
    Z tego obecnego rozdziału - 33 - też mało kumem, prócz tego, że Naruto jest w Tokio, ma jakąś misję i plan i najprawdopodobniej spotka się z Sasuke. Nic pod to nie łapię. Sasuke ma kogoś chronić? I czy to on w koncu coś ukradł czy nie? Osz, chyba się starzeję, bo coraz mniej kumam.
    I pewnie przez to, że jeszczę śpię, dlatego mam nadzieję, że mój uszczypliwy komentarz cię nie obrazi czy coś. Tylko ja naprawdę nic nie umiem.
    Trochę dużo chaosu jest w opowiadaniu. Tejemnice i intrygi są świetne, osobiście je uwielbiam, ale nie da się cały czas pisać niedomówieniami, bo to jest zdeczka męczące, zwłaszcza jak się nie jest Autorem nie zna się jeszcze całej fabuły. xP Pomyśl nad tym. Ale nie mówię, że musisz odsłaniać od razu wszystkie karty, ale coś nie coś by się przydało, bo póki co wszystko przesłania zasłona z jednym wielkim pytajnikiem.
    To chyba tyle ze strony mojej nie całieim obudzonej osoby.
    Żywię nadzieję, że kolejny rozdział pojwi się w niedługim czasie.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę duuuużo weny i czasu na pisanie.

    Hibari.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bąbowa noteczka, bardzo mi się ona podobała już się nie mogę doczekać się następnej. Wesołych Świąt. Pozdereczki :*:*:*:*:*
    By: Cloud

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzeba przyznać, ta część bije na łeb, na szyję swoją poprzedniczkę. Napięcie się buduje, cud, miód.

    Wesołych :>

    pozdrawiam
    Kichisame/ lullaby
    gowno-prawda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. HEJ! Co tak krótko? Mówiłam już, ze cholernie podoba mi sie ta new wersja XD
    Cudna jest! A szczególnie Naruto *.*
    Zapewne spotkaja sie, znaczy Ameryka z Japonią XD Już nie moge się doczekac przedstawienia Narusia!!

    OdpowiedzUsuń

Proszę pisać komentarz pod najnowszą notką.