czwartek, 17 grudnia 2009

32. Refuge

Postanowiłam zacząć jeszcze raz drugą serię. Przepraszam za burdel. A teraz się skupcie:

Uśmiechnął się lekko, kiedy światło odbiło się od złotej powierzchni. Musnął palcami gładki metal. Pod opuszkami palców wyczuł delikatny wzór wygrawerowany na małej główce. Bardzo powoli zdjął przedmiot ze stojaka. Podniósł go na wysokość twarzy. Zaśmiał się cicho, kiedy niebieski szafir zalśnił pod wpływem światła lamp. Schował świecidełko do małego woreczka wykonanego z czarnej satyny. Na materiale wygrawerowany był misterny wzór wachlarza. Schował go za poły kurtki, a z plecaka wyjął falsyfikat. Ułożył go starannie na miejsce oryginały, po czym wstawił szybę na dawnym miejscu. Westchnął, gdy usłyszał głosy zza rogu. W ostatniej chwili schował się za kolumnę.
- Z nim nigdy nic nie wiadomo – usłyszał znajomy głos. Zacisnął usta i przeklął w myślach. Echo słów niosło się po pomieszczeniu. Wysoki sufit z halogenowymi lampami krył za sobą wiele zabezpieczeń.
- Nieprawda, teraz to tylko zwykłe układy. Zrobił niezły burdel wokół siebie. Wszyscy tańczą wokół niego jak dziwki. – Odpowiedział spokojny, cichy głos. Jego echo zamarło gdzieś w połowie.
- Co kryje się za tym wszystkim?
- Nie wiem. Itachi nie chce dać mu działać na własną rękę. Nie gadaj tylko bierz ten cholerny klucz, zanim nas uprzedzi.
-Kto? Itachi, czy Sasuke?
Drugi głos nie odpowiedział. Brunet pokiwał tylko głową z politowaniem, po czym cicho, niczym kot prześlizgnął się do pobliskiego korytarza. Zza cholewki buta wyciągnął mały scyzoryk. Ostrzem przeciął jeden z kabli podłączonych do alarmu. W następnej sekundzie rozległ się potworny ryk, a wszystkie wejścia do sali zostały zablokowane przez kraty. Ostatni raz spojrzał na wnętrze, w którym dwóch młodych mężczyzn rozglądało się w panice. Kiedy zobaczył, jak jeden z nich patrzy na niego, uśmiechnął się lekko, po czym szybko skierował w stronę wyjścia. Kiedy był już wystarczająco daleko zobaczył, jak przed wielkimi drzwiami zjeżdżają się radiowozy. Przez chwilę stał i patrzył z ukrycia jak policjanci wbiegają do środka. Wątpił, żeby złapali złodziei, dlatego po kilku minutach zrezygnował z obserwowania akcji i ruszył powoli ciemną uliczką do centrum miasta.

- Masz? – Przywitał go męski, lekko zachrypnięty głos. Czarnooki szybko ogarnął wzrokiem pomieszczenie, po czym podszedł do wielkiego biurka. Ukłonił się nisko, spuszczając wzrok. Położył na blacie satynowy woreczek. – Udało ci się! – Na zniszczonej twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech zadowolenia. Nie odpowiedział. Powolnym, leniwym ruchem zaczął ściągać płaszcz. Podszedł do kominka i zapatrzył się na ogień, który płonął radośnie zza osmolonej szyby.
- Złapali Deidare i Sasoriego.
- Ktoś taki jak Sasori dał się złapać? – Sasuke udał zdziwienie. Nie odwrócił się jednak do mężczyzny. Kiedy ściągnął płaszcz rzucił go niedbale na wieszak. Usiadł na fotelu naprzeciwko biurka.
- Sasori coraz częściej popełnia błędy.
- Może ktoś nim nieumiejętnie kieruje?
- Sasori jest kapitanem, a szlaja się z marnymi żołnierzami! – Syknął mężczyzna zza biurka. Jego usta wygięły się w grymasie złości.
- Nie miej do niego pretensji.
Może Sasuke nie powinien go usprawiedliwiać? Może Sasori jest kimś zupełnie innym, a każde jego słowo to tylko gra, by zmylić Uchihe?
- Jakby działał w pojedynkę wyniki byłyby dużo lepsze!
Sasuke wzruszył tylko ramionami, po czym wstał i podszedł do małego barku. Wyciągnął dwie szklanki, nalał do nich czerwonego płynu.
- Daj mi lepiej coś mocniejszego – starszy facet machnął ręką, jakby odpychał nachalną muchę. Sasuke podał mu bez słowa czystą szklankę i butelkę whisky. Mężczyzna nalał sobie alkoholu. Sasuke delikatnie potrząsnął kieliszkiem, a szkarłatny płyn zawirował w nim. Upił kilka łyków. Zapadło milczenie.
- Szykuje się większa robota – mruknął w końcu mężczyzna, kiedy wypił do końca swoją porcję alkoholu. Nie nalał sobie następnej szklanki.
- Jaka?
- Półka egipska.
Sasuke zaśmiał się cicho. Wyciągnął paczkę papierosów i rzucił ją na biurko. Starszy spojrzał na niego krzywo. Jego brew uniosła się ku górze.
- Gratisowy gadżet – mruknął, po czym wstał. – Niech Karin zostawi mi wszystkie namiary. Biorę.
- Egipska półka plus Ameryka – mężczyzna wyciągnął jednego z papierosów, po czym zaczął go obracać w dłoni. Kiedy zobaczył jak Sasuke staje w miejscu i patrzy na niego zaskoczony, uśmiechnął się lekko. Włożył peta do ust, a w jego palcach niewiadomo skąd pojawiła się zapalniczka. Powoli zapalił fajkę i zaciągnął się kilka razy. – Synu – zaczął w końcu. Jego twarz owiana przez szary dym wydawała się w tym momencie jeszcze bardziej tajemnicza i przerażająca niż zazwyczaj. - Pojawił się problem, który trzeba rozwiązać.
- Tajemnice – odpowiedział cicho. Głos Uchihy był całkowicie wyprany z emocji. Był tak bezbarwny i obojętny, że sam Fugaku się skrzywił. Kiedy przez dłuższą mężczyzna nic nie mówił, Sasuke skłonił się po raz kolejny, po czym wyszedł. Jak zamykał drzwi dobiegł go głos ojca:
– Wpadnij jeszcze do kasyna. – Kiwnął głową i zamknął drzwi. Skierował się na niższy poziom budynku, gdzie mieściło się biuro Karin, a przy okazji jeszcze cała reszta jednego z głównych i ważniejszych przedsiębiorstw. Firma zajmowała się handlem nieruchomościami. Karin podrabiała wszystkie dokumenty.
Na twarzy Sasuke przemknął grymas bezsilności, kiedy zobaczył dziewczynę w przeźroczystej bluzce i mini spódniczce. Jej okulary trzymały się na czubku nosa, a dziewczyna pisała coś na komputerze zawzięcie, od czasu do czasu oblizując pomalowane błyszczykiem usta.
- Co tym razem? – Opuszkami palców musnął jej odsłonięty kark. Przygryzł wargę, żeby się nie roześmiać, kiedy rudowłosa podskoczyła, a włoski na jej karku stanęły dęba.
- Giełda. Kakazu przegrał połowę swoich dochodów – zaszczebiotała wesoło, jakby zupełnie nie wiedziała o czym mówi. Zapatrzyła się na Sasuke dłuższą chwilę. Uchiha spojrzał na nią chłodno.
Czasami bawił się w nią w erotyczne gesty, częściej jednak traktował ją jak zwykłą kurwę. – Masz dziś czas? Może byśmy się spotkali i… - dłonią dotknęła uda bruneta. Przygryzła wargę i spojrzała na niego z dołu. Przybliżyła swoje usta do krocza Uchihy, jednak Sasuke pokręcił tylko głową w ostrzeżeniu.
- Ojciec przekaże ci papiery. Jak najszybciej oczekuje ich rozpatrzenia – pochylił się tak, by jego twarz była naprzeciwko twarzy Karin. Uśmiechnął się delikatnie i przekrzywił głowę. Przybliżył się do jej ust, a kiedy dziewczyna rozchyliła je zapraszająco, wyprostował się i poszedł do wyjścia. Zlekceważył krzyki rudej.

~~***~~


Za tobą!

Naruto w ostatniej chwili uchylił się przed kulą mknącą w jego stronę. Odwrócił się i zaczął strzelać na oślep. Szczęśliwym trafem udało mu się zranić jednego z trzech zbirów. Zaśmiał się, kiedy zwinnie przeskoczył przez jakiś murek, a mięśniaki nie umiały się na niego wgramolić. Nie zwolnił jednak biegu i wciąż mknął przed siebie, aż nie dotarł do drabiny prowadzącej na balkony jakiegoś bloku. Wdrapał się po niej szybko na pierwsze piętro, a następnie wciągnął tak, by jego wrogowie nie mogli wejść. Teraz roześmiał się już otwarcie i zza pazuchy kurtki wyciągnął starannie zawinięty w kuchenną serwetkę pendrive.

Triada zaraz cię złapie.

Nie złapie, nie przesadzaj.
Sam się niszczysz!
Posłuchaj! Będę działał według swojego planu! Ty jesteś zbyt zaślepiony cholernym Shaolinem, żeby cokolwiek zrozumieć.
Robisz sobie coraz więcej wrogów, głupi.
Czasami wróg wrogowi nierówny.
Nie lekceważ nikogo.

Naruto nic nie odpowiedział. Wychylił się zza barierki patrząc jak zbiry przebiegają tuż pod nim, po czym znikają za kolejnym zakrętem. Pokręcił z dezaprobatą głową, po czym wdrapał się na kolejne poziomy budynku, by dotrzeć aż na dach. Kiedy zimne, orzeźwiające powietrze uderzyło go w twarz odetchnął z ulgą. Usiadł przy jakimś nieczynnym kominie i patrzył się na panoramę Pekinu. Nie sądził, że uda mu się dotrzeć aż tutaj, po tym, jak Sasuke go zostawił. Wtedy wszystko było tak absurdalnie pogmatwane, że aż niemożliwe do rozwiązania. A jednak. Jednak mu się udało i jednak jest teraz tutaj – w swojej ojczyźnie, jako prawa, albo raczej lewa ręka miliardera, który go uratował.
Zmarszczył brwi na wspomnienia sprzed pięciu miesięcy. Minęło prawie pół roku odkąd ostatni raz widział Sasuke. Szczerze powiedziawszy to nie tęsknił za nim tak, jak tęsknić powinien. Nie było mu nawet żal tego, że jego wspomnienia nie powrócą. Przerażała go własna obojętność. Nie chciał go nawet odszukać.
Nie chciał?
- Masz?
Odwrócił się, patrząc na brązowowłosego, młodego chłopaka z dziwnymi tatuażami na policzkach i dziwnie szpiczastymi kłami. Tym razem nie było przy nim psa, który był jego stałym towarzyszem. Naruto bez słowa wysunął modem z papierowej serwatki i rzucił go chłopakowi.
- Jak to jest, że zawsze dostarczysz co trzeba? – Jego usta wygięły się w dziwnym uśmiechu. Uzumaki nie zwrócił jednak na niego większej uwagi. Wciąż wpatrywał się w panoramę miasta.
- Nie pieprz swojej roboty, to też wszystko będziesz dostarczał na czas – mruknął tylko niebieskooki. Jego kolega zapowietrzył się i już w następnej chwili znalazł się na przeciwko Uzumakiego.
- Nic nie pieprze! – Warknął na niego i zamachnął się kilka razy rękami. Naruto wstał. Jego niebieskie, zmęczone oczy zmierzyły sylwetkę chłopaka z góry na dół. Westchnął i pokręcił z rezygnacją głową. Odwrócił się na pięcie i skierował się w stronę wyjścia z dachu. Dopóty ignorował wołania Kiby za nim, dopóki ten nie podbiegł do niego i nie popchnął na ścianę.
- Odpierdol się ode mnie! – Syknął, złapał za nadgarstki brązowowłosego, po tym wykręcił je na boki. Chłopak zaskamlał jak pies i padł na kolana.
- Puszczaj mnie! Nie masz prawa mnie tak traktować! Cholerny Uzumaki! Cholerny! – Wrzeszczał tak głośno, że Naruto w końcu postanowił ukrócić jego męki. Złapał Inuzuke za włosy i z całej siły uderzył nią z ścianę, na którą uprzednio został popchnięty. Ciało przestało się rzucać i wrzeszczeć. Odnalazł pendrive z kieszeni kurtki szatyna i bez zbędnego ociągania się opuścił dach budynku.

- Naruto?
- Cześć – blondyn kiwnął głową na przyjaciela, po czym podszedł do niego i poklepał go po pucołowatym policzku. – Mam to o co prosiłeś.
- Kiba miał to dostarczyć! Znów nawalił? – Mężczyzna pokręcił z rozdrażnieniem głową.
- Ten młody mnie wnerwia – stwierdził Naruto, po czym usiadł na jednym z wielkich foteli.
- Zaraz będę jadł obiad. Zjesz ze mną?
- Jeśli to będzie obiad z twojej restauracji, to nie, dziękuję – Naruto uśmiechnął się lekko. Przydługa grzywka opadła mu na oczy, które błyszczały złośliwie.
- Nie! Osobiście go przygotowywałem! – Fuknął obrażony, po czym sięgnął po swojego drinka z małą parasolką w wysokiej filiżance. Siorbał alkohol, aż do momentu, kiedy któraś z pokojówek nie przyniosła mu talerza. – Jeszcze dla Naruto! Raz, dwa! Nie będę jadł, dopóki mój gość nie dostanie żarcia! – Klasnął w dłonie i pomimo swoich słów, przysunął talerz bliżej siebie. Oblizał kilka razy usta. Spojrzał ukradkiem na Uzumakiego, który zaśmiał się cicho, widząc wzrok przyjaciela. Skinieniem głowy pozwolił mu zabrać się do obiadu.
- Zatarłeś wszystkie ślady po sobie?
- No – Uzumaki właśnie otrzymał jedzenie i już się za nie zabierał. Przez kilka długich minut jedli w ciszy. Naruto podziwiał wielki salon urządzony w europejskim stylu. Z dużymi oknami, które oświetlały jasne ściany i marmurową podłogę. Czerwona kanapa i białe fotele dopełniały misternego dzieła architektury. Wielki telewizor zawieszony na dziwnej ścianie, był włączony. Z głośników wydobywał się spokojny głos jakiejś kobiety. Kiedy patrzyło się na czarny ekran miało się wrażenie, iż wtapia się on ze wnętrze domu. To się chyba nazywało abstrakcją.
- Jest problem – od podziwiania domu, oderwał go głos przyjaciela. Blondyn spojrzał na niego z oczekiwaniem.
- Triada? – Zapytał, kiedy mężczyzna wciąż milczał.
- Nie, Suna.
- Kurwa – Naruto zacisnął zęby i zmarszczył brwi. Widelec, który trzymał wygiął się nieco.
- Gaara staje się coraz bardziej niecierpliwy. Nie mogę dłużej go okłamywać. Jeśli ty…
- Wiem – blondyn wstał. – Gdzie mam iść?
Jego przyjaciel podniósł się bez słowa i podszedł do swojej teczki. Wyjął z niej małą wizytówkę i wręczył Uzumakiemu.
- Załatwisz wszystko?
- Jasne – na opalonej twarzy chłopaka pojawił się delikatny uśmiech, jakby jego właściciel nie był do końca pewny swoich słów.
- Jeśli nie chcesz, to ja naprawdę coś wykombinuję.
- Chouji – chłopak położył dłoń na ramieniu przyjaciela. – Jeśli tego nie zrobię Suna cię zniszczy. Muszę w końcu wyjść z cienia.
- Bądź ostrożny. Gaara zmienił się od waszego ostatniego spotkania.
- Mogę się tylko domyślać jak bardzo – westchnął. Poklepał milionera po plecach i opuścił jego posiadłość.

Jesteś pewien tego co robisz?
Przecież wiesz. Nie tylko Gaara się zmienił.
A jeśli nie spodoba mu się teraźniejszy Naruto?
Och, co wtedy zrobię?
Zabijesz. Rozszarpiesz. Zmiażdżysz!
Odejdę, by znów się usunąć w cień.


Naruto nie od razu pojechał pod wskazany adres. Najpierw postanowił wrócić do swojego tymczasowego mieszkania. Ostatnio miał coraz więcej tymczasowych rzeczy.
Przekręcił klucz w nieco zardzewiałym zamku drzwi. Wrota do jego świata otworzyły się z diabolicznym skrzypnięciem. Westchnął cicho, kiedy dobiegły go głosy kłócących się sąsiadów. Po cicho zamknął drzwi i oparł się o nie czołem. W światłach miasta, wdzierających się przez okno, kurz wirował powoli w bałaganie. Smutne światło księżyca otulało swoim blaskiem porozrzucane ubrania Uzumakiego – trzy pary brudnych gaci, jakieś koszulę, kilka za dużych bluz, oraz masę skarpetek.
Zapalił światło i ogarnął wzrokiem mały salon służący mu za biuro i sypialnie. Po lewej stronie - za drzwiami, które teoretycznie powinny być w ścianie, a praktycznie znajdowały się na korytarzu - mieściła się kuchnia. Naruto nawet nie próbował dociec kto pozbawił go drzwi, których niestety nie było również i w mikroskopijnej łazience. Za prowizoryczne odgrodzenie od kibla służyła gruba zasłona.
Rzucił kluczę na kuchenny stół i małą lampkę nad piecem. Usiadł na jednym z krzeseł.
- Ale się popierdzieliło.

Co?

- Wszystko Kyuu. Wszystko się popierdzieliło.
Wstał i włączył wodę na cappuccino. Pomimo tego, że diametralnie się zmienił, pewne rzeczy pozostały takie same. Wciąż nie lubił kawy, jednak pił jej słabszą odmianę. Wciąż miał słabą głowę po alkoholu i robił rzeczy, których później żałował. Wciąż jadł ramen.
- Jutro mnie już tutaj nie będzie.
Włączył radio. Aktualnie leciała audycja zachwalająca działania rządu. Przełączył na stację, na której puszczali rock. Chiński rock był czymś tak zabawnym, jak brazylijscy zapaśnicy sumo, czy Eskimosi uprawiający surfing. Nie pamiętał już dlaczego miał sentyment do tej muzyki. Nie wiedział skąd się wzięła chęć słuchania czegoś tak absurdalnego.
- Triada jest coraz bliżej – zaśmiał się, kiedy zobaczył przy kuchennej szafce głębokie rysy, najprawdopodobniej po nożu. Najprawdopodobniej w pobliżu ukryta była pluskwa. – Jak myślisz Kyuu gdzie ukryli mały nadajnik?

Poszukaj w lodówce. W niej najłatwiej cokolwiek znaleźć.

Naruto otworzył drzwi lodówki. Uderzyła go woń zepsutych, spleśniałych serów i kilku rybnych konserw, na których już pojawiło się różowe, żyjące coś.
- Kyuu – nagle głos Naruto stał się poważniejszy. – Coś mi mówi, że nie będę musiał trudzić się do Suny.
Odetchnął kilka razy głębiej, po czym zamknął powoli drzwi lodówki i odwrócił się za siebie. Kiedy nikogo nie zobaczył, wyszedł z kuchni. W jasnym świetle pojawiła się postać czerwono-włosego mężczyzny. Leżał na niezaścielonym łóżku Naruto i podrzucał w ręce mały kuchenny nożyk. Źrenice blondyna rozszerzyły się w zdziwieniu. Wyobraził sobie, jak Gaara jednym ruchem przejeżdża po blacie półki. Zwyczajnym gestem robi tak głęboką szramę.
- Dawno się nie widzieliśmy.
Naruto nie odpowiedział Rozejrzał się uważnie po salonie, jakby zza małej paprotki mieli wyskoczyć ludzie zielonookiego.
- Nie martw się. Nikogo tutaj nie ma prócz nas – Gaara, jakby odgadując jego myśli wstał i podszedł do okna. Pozostał praktycznie taki, jak Uzumaki zapamiętał od ich ostatniego spotkania. Jedynie cienie pod oczyma mężczyzny powiększyły się nieco.
- Mów o co chodzi.
- Nie masz już ochoty mnie nawracać na drogę dobra?
- Nie, jeśli sam z niej zszedłem.
- Przez głupiego Uchihe. Mógłbyś mieć wszystko, gdyby nie on – Gaara podszedł w stronę Naruto, jednak ten pokręcił przecząco głową. Zielonooki zatrzymał się.
- Teraz jesteś moją jedyną nadzieją.
- Wiem – mężczyzna uśmiechnął się lekko, po czym znów wykonał kilka kroków w stronę chłopaka.
- Powiedz mi. Powiedz! – Krzyknął, kiedy zimna dłoń dotknęła jego policzka.
- Nawet nie wiesz, jak twój dotyk może parzyć, Naruto. Nie zdajesz sobie sprawy jak te rany boją i nie chcą się zagoić.
- Przestań.
- Czemu? Tak dawno nikt cię nie ujarzmił. Jesteś jak zdziczałe zwierzę. Ktoś w końcu musi cię okiełznać. – Gorący, szorstki język przejechał po ustach Naruto. Chłopak spojrzał w zielone oczy ze zniecierpliwieniem. Nie wykonał jednak żadnego gestu, by przerwać pocałunek. Parodię pocałunku.
Gaara powoli wsunął swój język do ust Uzumakiego. Badał nieśpiesznie jego podniebienie. Blondyn czuł, jak mężczyzna drży. Spod półprzymkniętych powiek patrzył na pokrytą kropelkami potu twarz czerwono-włosego. Mężczyzna z pewnością nie zdawał sobie sprawy, jak komicznie może wyglądać ktoś, kto pierwszy raz się całuje i kompletnie nie wie co robić.
Naruto przymknął oczy i wsunął dłoń w rude włosy. Przyciągnął głowę mężczyzny bliżej siebie i wreszcie oddał pocałunek.
Dziwnie całowało się kogoś innego niż Sasuke. Dziwnie było czuć inną ślinę i zapach. Dziwnym było to, że jego ruchu były jakby z innego wymiaru.
Po raz pierwszy zrobiło mu się żal Uchihy. A może żałował samego siebie? Albo Gaary, który przyparł go teraz do muru i brutalnie pieścił?
- Wystarczy – warknął w końcu, kiedy chętne i niecierpliwe palce dotarły do paska spodni niebieskookiego.
- Chyba żartujesz?! Myślisz, że zrezygnuję, kiedy zaszliśmy już tak daleko? – Szorstki język na powrót zaczął jeździć po jego szyi.
- Przestań myśleć fiutem – stanowczym gestem odsunął od siebie mężczyznę. Czuł jak jego oczy robią się czerwone ze złości. To chyba ostudziło nieco zapał Gaary.
- Nie chcesz tego? Tak dawno nikogo nie miałeś… No dalej… jeden raz. Jedna noc zapomnienia. Przecież tego chcesz… Przecież tego chcesz – powtórzył w usta Uzumakiego, który rozchylił je mimowolnie. Jakaś część jego duszy zgadzała się ze słowami mężczyzny. Druga połowa wciąż pozostawała jednak niewzburzona. Rozsądek – w tych nielicznych momentach, w życiu Naruto – stawał się silniejszy.
- Mów – rozkazał.
- Jesteś zupełnie inny niż cię zapamiętałem.
- Twoje senne marzenia nabiorą innego wyrazu – Naruto nie zdążył się usunąć przed pięścią mknącą w jego stronę. Jego głowa uderzyła o ścianę. Zaśmiał się cicho i otarł krew z brody.
- Sai ma zginąć. Jutro lecisz do Japonii – powiedział, po czym wyszedł z mieszkania. Trzask drzwi obudził chyba cały blok.
- Kurwa – zaklął blondyn, kiedy sąsiedzi z całego piętra zaczęli się drzeć.

5 komentarzy:

  1. Genialna notka bardzo mi się ona podobałaijużsie nie moge doczekac isę nastepnej noteczki. Pozderki :*:*:*:*:*
    By: Cloud

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze mówiąc TEN drugi sezon podoba mi się bardziej, niż poprzedni 'drugi sezon'. Mam nadzieję, że pojedziesz w tych klimatach i CO NAJWAŻNIEJSZe, że Naruto pozostanie taki chłodny...I będzie miał romans z Gaarą...I że Saskowi będzie zależeć bardziej, niż Naruto. Sory, że taki niekonkretny komentarz, ale jest północ, spać mi się chce i tylko zaczerpnęlam trochę dobrej literatury przed snem. Oyasumi

    Sasame

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Nowa wersja? Hmm podoba mi się :) Uwielbiam jak Naruto jest taki sexy i trochę hmm mroczny? ;p
    Naprawdę nieźle wyszło choć na początku myślałam ze nie będzie to za dobre w porównaniu z 1. początkiem XD
    Ale jak pisalam powyżej - to mi sie bardziej Lubuje :))

    OdpowiedzUsuń
  4. hm. ten lepszy, zdecydowanie. uwielbiam naru jako zimnego drania, zresztą w moich opowiadaniach taki właśnie najczęściej występuje.

    na początku się pogubiłam (jak można się było pogubić? trzeba być mną). to pewnie wpływ pierwszej wersji. ;p

    pozdrawiam i zapraszam do mnie,
    gowno-prawda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow oO. No, no.
    Najpierw pomyślałam, "WTF!" Oo, ale później "*-*"...
    Podoba mi się przemiana Uzumakiego i zdziwiłam się, że nie zrobiłaś z Kiby kurwy dla Naruto. No wiesz,.. facet też musi sobie od czasu do czasu odbić... xD.
    Jeśli dobrze pamiętam jakieś wspomnienia mają nie powrócić, o co chodzi? oO Nie zaczaiłam...
    Cieszę się, że Blondyn jakoś nadzwyczajnie nie przeżywa Uchihy.. chociaż denerwuje mnie to, że przez "Sasuke" zmieniło się wszystko. Bee, ale takie życie. Jedna osoba, potrafi wszystko nam spartaczyć xD..
    By Pazurek

    OdpowiedzUsuń

Proszę pisać komentarz pod najnowszą notką.