niedziela, 27 grudnia 2009

34. Refuge

Wesołych Świąt?

Ostrzegam rozdział baaardzo nudny.

Sasuke splótł palce w koszyczek i wyciągnął dłonie przed siebie. Jego kości trzasnęły głośno. Wielkie płaty śniegu sypały z nieba, a mróz malował piękne kształty na szybie samochodu, w którym brunet siedział. Z radia leciała cicho amerykańska kolęda.
- Dzisiaj wigilia. – Nie wiedział czy jego głos zabrzmiał rzeczywiście tak żałośnie, jak to sobie wyobraził. Włączył nawigator i czekał chwile. W małej popielniczce iskrzył się niedopałek papierosa. Zdrętwiałymi palcami otworzył walizkę, z której wyjął laser i nadajniki. Przez kilka następnych minut przygotowywał resztę sprzętu. Kiedy był już gotowy spojrzał na pustą ulicę. Nieliczne samochody jechały powoli na oblodzonym asfalcie, a przechodnie mknęli do swoich domów. Sasuke przymknął oczy, uśmiechając się do siebie uśmiechem bardzo smutnym. Normalnie nie pozwoliłby sobie na przejaw takiej słabości. Normalnie by zignorował to uczucie i nie roztkliwiał się nad sobą, swoim losem, czy przeznaczeniem. Ale dzisiaj jest wigilia. Podobno w wigilię każdy przez kilka minut staje się lepszym człowiekiem. Przynajmniej tak mówią. A może nie? Może Sasuke znalazł sobie jakieś racjonalne wytłumaczenie swojego… swojej…?
Zaśmiał cię już otwarcie. Założył kapelusz i wyszedł z samochodu. Zachowywał się jak jakaś baba z depresja wielkości Madagaskaru. Nawet nie umiał określić swoich uczuć. Bo tak naprawdę to czego zrobiło mu się żal? Tego, że nic już nie czuje? A może ludzi, których kropnął? Albo tych, których zostawił…
Do rzeczywistości przywrócił go pisk opon i trąbienie jakiegoś wozu. Samochód zatrzymał się dosłownie centymetr przed stającym na środku jezdni Sasuke. Brunet spojrzał na kierowcę, który chyba chciał wysiadać, jednak zrezygnował widząc minę Uchihy. Czarnooki szybko zmył się na drugą stronę. Stanął u podnóża wielkiego budynku. Przy szklanych drzwiach widniała mała tabliczka, której treść zapisana była w trzech językach: japońskim, angielskim, oraz chińskim. Znaki układały się w dwa słowa – bank amerykański. Sasuke zacmokał z dezaprobatą. Zastanawiał się, czy jeśliby ściągnąć jedną tabliczkę, to czy pod nią znalazłaby się druga? Może wtedy pojawiłaby się prawdziwa nazwa budynku? Miał ochotę sięgnąć po wywieszkę i sprawdzić. Nie zrobił tego jednak. Z uśmiechem wszedł przez szklane drzwi do środka. Czuł jak kamery wbijają w niego swoje szklane spojrzenia. Hol był wyjątkowo udaną kopią eleganckich banków amerykańskich. Posiadał kołowy sufit, na środku którego mieściło się jakieś chińskie malowidło. Podłoga wykonana była z piaskowego marmuru. Tak samo jak ściany, pośrodku których znajdował się złoty pasek. W kącie ustawionych było kilka czerwonych kanap, a gdzie się nie obejrzeć, znajdowały się jakieś egzotyczne rośliny. Po prawej stronie mieściła się wielka recepcja.
Nie minęło dziesięć sekund, a podszedł do niego jeden z pięciu ochroniarzy strzegących wejścia. Na początku Sasuke patrzył na niego z pogardą, później mrugnął i kiedy znów podniósł wzrok na mężczyznę, ten zbladł wyraźnie. Uchiha uśmiechnął się tylko i gdy ochroniarz już otwierał usta by krzyknąć, brunet mrugnął po raz kolejny. Jego czarne oczy ponownie zalśniły niczym dwie gwiazdy spadające z nieba. Reszta facetów patrzyła na niego podejrzliwie. Ich kolega odwrócony był do nich plecami, więc nie mogli zobaczyć wyrazu jego twarzy. Czarnooki pstryknął kilka razy palcami przed twarzą ochroniarza. Ten z przerażeniem w oczach zorientował się, że wciąż żyje i coś się wokół niego dzieje. Z prędkością dryfu kontynentalnego odsunął się, przepuszczając tym samym Sasuke. Uchiha uśmiechnął się lekko i zmierzył pewnym siebie spojrzeniem ochroniarzy. Z lekkim uśmiechem skierował się w końcu do recepcji. Tam przywitała go młoda kobieta o zmęczonych oczach i uprzejmym uśmiechu na ustach.
- Na spotkanie. – Kiedy dziewczyna kiwnęła głową, skierował się do windy, która mieściła się tuż obok korytarza. Korytarza, który był jego celem.
Bardzo ciche, a przede wszystkim niekontrolowane westchnienie wydobyło się z jego ust. Zwilżył wargi językiem. Gdyby nie ta cholerna ochrona i recepcjonistka, mógłby bez problemu wejść do korytarza i udać się do skarbca. A teraz musiał odstawiać szopkę.
Szopkę. Och, oczywiście! W końcu są święta! Boże Narodzenie i te sprawy. Czemu nie pobawić się na przykład w świętego Mikołaja?
Metalowe drzwi otwarły się, a ich kontury zapaliły się ładnym, żółtym światłem. Wszedł do nowoczesnego wnętrza windy, urządzonego w odcieniach złota i miodowego brązu. Zdjął kapelusz, który chronił go, przed zbytnim zobaczeniem przez kamery jego twarzy. Teraz musi dostać się na kolejne piętro, a później przejść przez salę bezpośrednio mieszczącą się nad skarbcem. Z niej wyjść na kolejny poziom, by móc dostać się do systemu zabezpieczającego. Później wrócić na piętro i stąd przedostać się ostatecznie do skarbca. Każdy jego ruch był już w góry zaplanowany i nie było mowy o żadnym, nawet najmniejszym błędzie. Chociaż ta kradzież była jedną z trudniejszych jakie przyszło mu wykonywać, to nie tracił nic ze swojej pewności siebie. Spojrzał na zegarek, kiedy szedł szybko długim korytarzem. Na pierwszym piętrze mieściły się biura pracowników. Tutaj utrzymywało się jeszcze wrażenie banku. Na następnych piętrach natomiast, jak Sasuke zdążył się już przekonać, mieściła się - dobitnie mówiąc - baza Ameryki. Tutaj kontrolowano gospodarkę, politykę i przede wszystkim przestępczość w Kraju Kwitnącej Wiśni. Był to również godny pośrednik pomiędzy Chinami, w których Ameryka miała wpływy. Dlatego Sasuke przypuszczał, że na spotkaniu będą obecni przedstawiciele Triady. Zebranie największych bossów mieściło się na ostatnim piętrze wieżowca. Tam Sasuke również zamierzał założyć blokadę.
Dotarł do drzwi i wyjął kartę magnetyczną, którą skopiował od jednej z kobiet pracujących na wyższym poziomie. Przyłożył ją do zabezpieczenia, a to piknęło cicho. Kiedy mechanizm się otworzył Sasuke wszedł do środka. Uśmiech zszedł mu z twarzy, kiedy przed nim ukazał się kolejny korytarz z następnymi drzwiami na samym końcu.
- Co jest kurwa? – Mruknął do siebie, kiedy tuż przed twarzą mignął mu czerwony promień lasera. Zaraz po nim włączyły się kolejne, leniwie przesuwając się po metalowych ścianach korytarza. Sasuke zwilżył usta.

~~***~~

Niebieskie oczy śledziły postać idącą korytarzem. Była coraz bliżej, a rysy jej twarzy wyostrzały się. Naruto wyjął broń. Przycisnął ją mocno do swojego ciała, by stłumić odgłos odbezpieczania pistoletu. Z lekkim uśmiechem zaobserwował, jak przez ułamek sekundy czarne oczy zatrzymują się na kryjówce, w której się znajdował. Ich właściciel zwolnił kroku. Uzumaki wyciągnął lufę pistoletu z kryjówki. Jego palec już zginał się, by nacisnąć spust, jednak nieoczekiwanie na końcu korytarza rozległ się głos. Jego cel odwrócił się zaskoczony, tuż przed kryjówką blondyna. Teraz Naruto mógł go zabić bez najmniejszego trudu. Nie zrobił tego jednak.
- Sai! – niski, wibrujący głos wywołał ciarki na plecach niebieskookiego. Uzumaki zagryzł mocno wargę. Starał się nawet nie oddychać. – Jesteś coraz bardziej nieuchwytny.
- Jestem w końcu szefem Konohy.
- Bynajmniej – ktoś zbliżył się jeszcze bardziej. Nie był jednak wystarczająco blisko, by Naruto mógł go zobaczyć.
- Wracaj na zebranie. Muszę załatwić jeszcze jedną sprawę.
- Skarbiec nie jest bezpiecznym miejscem.
Sai zmarszczył brwi, a jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu.
- A to niby dlatego? Nie wiesz nawet, jak skarbiec jest dobrze strzeżony. Kod do drzwi znam tylko ja. Bynajmniej – zaśmiał się cicho, jednak nie udało mu się sparodiować tonu głosu nieznajomego. – Życie to nie film sensacyjny. Tylko głupiec będzie się włamywał do czegoś takiego.
- Nawet, jeśli będzie to…
- A zresztą – przerwał mu Sai głosem nieznającym sprzeciwu. Naruto wątpił jednak, że podziała on na rozmówcę. – Gdyby nie twoja litość nie byłoby tego przedstawienia. Zdajesz sobie sprawę, że za twój błąd zapłaciła nie tylko Konoha?
- Oczywiście – warknął nieznajomy. Jego głos był przytłumiony, jakby zacisnął szczękę z całej siły. Zapadła chwila milczenia. Naruto podejrzewał, że najcięższa artyleria nie została jeszcze wyciągnięta. Czuł, że zaraz dowie się czegoś interesującego.
- Gdybyś zabił Sasuke, kiedy był mały, to ty miałbyś władzę. Teraz musisz czekać na jego błąd.
- Właśnie staram się do niego doprowadzić. Ostatni raz powtarzam, żebyś nie szedł do skarbca. Zrozumiałeś?
- Tak.
Sai odwrócił się i odszedł. Nie spojrzał już na kryjówkę, w której ukrywał się Naruto. Uzumaki czuł, że w korytarzu pozostał jeszcze rozmówca bruneta. Przekrzywił mocno głowę, by go dostrzec.
- Itachi – wyszeptał, zanim nieznajomy nie odwrócił się i również nie odszedł.

~~***~~

Sasuke odchylił głowę w tył w ostatnim momencie, kiedy czerwony promień już musnął jego skórę.
- Jebane zabezpieczenia – zaklął po raz setny. Dopiero teraz zrozumiał, że został oszukany. Najzwyklej w świecie wprowadzony w błąd. On! Sasuke Uchiha dał się nabrać! Do jasnej cholery, przecież to nie wchodzi w grę! I właśnie dlatego zaczął uważać całą swoją misję za sabotaż. Coś było nie tak. – Kurwa – warknął, kiedy musiał paść na ziemię i przeturlać się o kilka centymetrów w przód. Kilka centymetrów! Nawet nie był w połowie. Ile ten korytarz może mieć? Kilometr?! Po raz kolejny pochylił się w przód, tym razem musiał jednak wykonać skok, by nie dosięgnął go laser mieszczący się zaraz przy podłodze. Zastanawiał się, jak komicznie muszą jego wygibasy wyglądać z boku. Zacisnął mocniej zęby i zrobił kolejny unik.
Podejrzewał, że Ameryka nie będzie prostą przeszkodą. Doskonale zdawał sobie sprawę, iż na pewno go czymś zaskoczy. Albo to nie ona go zaskoczyła? – przebiegła mu po głowie jakąś zdradliwa myśl. Może Ameryka o niczym nie wie, a jest ktoś trzeci? A co jeśli został już uprzedzony, a w skarbcu nie znajdzie tego, co chce? Gdyby mógł złapałby się za głowę. W tej sytuacji było to jednak niezbyt dobrym posunięciem. Musiał przecież uważać na każdy gest.
Położył dłonie na podłodze i odepchnął się mocno, kiedy wylądował przykucnął i dłoń postawił tuż za laserem. Po raz kolejny się odbił.
Z lekkim uśmiechem zaobserwował, że jest już coraz bliżej.
Musiał wykonać zadanie. Od niego zależało bardzo wiele. Od niego zależała prawda.
Po niecałej minucie znalazł się przy wejściu. Tutaj lasery już nie dosięgały. Zastanawiał się, dlaczego jego karta magnetyczna ich nie wyłączyła. Przypuszczał, że jej właścicielka nie miała takich wpływów jak przypuszczał. I kolejny błąd krwawo malujący się na horyzoncie.
Dzisiaj po prostu ma zły dzień. Tak, z całą pewnością. To przez to, że pozwolił sobie być słaby i żałować siebie wtedy w samochodzie.
- Przecież jest kurwa wigilia – prychnął niczym rozjuszony kot i spojrzał na drzwi, na których - jakby tego było mało - znajdowała się kolejna blokada. Przymknął oczy licząc do trzech. Kiedy je otworzył zielony laser przejechał na wysokości jego oka skanując je. Po chwili urządzenie zaczęło pikać drażniąco, a mała tarcza, przed którą stał, zamigotała neonową czerwienią. W przypływie nagłego natchnienia mruknął i aktywował swoje spojrzenie. Przycisnął guzik, by powtórzyć procedurę. Miał szczerą nadzieję, iż siatkówka, którą mógł zabijać okaże się również uniwersalna i otworzy mu następne drzwi. Ku jego ogromnej złości nie stało się tak jednak. Piszczący dźwięk znów rozległ się w korytarzu. Już się odwracał, gdy drzwi pyknęły nagle i rozsunęły się tak jak wejście do windy. Na usta Uchihy wpłynął lekki uśmiech. Mężczyzna wszedł ostrożnie do środka. Teraz nie zdziwiłoby go już nic.
Jego źrenice rozszerzyły się lekko, kiedy zobaczył pod sobą szklaną podłogę. Niepewnie postawił drugi krok i kiedy wykonał jeszcze trzeci, drzwi zamknęły się. Przyjrzał się dokładnie pomieszczeniu, w którym się znalazł.
Przynajmniej nie został oszukany aż tak bardzo. Teraz znajdował się w sali, która bezpośrednio mieściła się nad skarbcem. Widział pierwszą jego część. Strażnicy chodzili leniwie w ten i nazad. Gdy przesunął wzrokiem dalej zobaczył, że następna część pokryta jest już metalem. Nie mógł zobaczyć co mieści się w tej połowie skarbca. Podejrzewał, że właśnie tam znajdują się najważniejsze eksponaty. Wejścia chroniły wielkie drzwi.
Kiedy podniósł wzrok zobaczył półki z bronią. Począwszy od karabinów maszynowych, a kończąc na starych rewolwerach. Uchiha zaśmiał się cicho i ostrożnie – tak, by strażnicy z dołu go nie zobaczyli – podszedł do pierwszego regału. Przyjrzał się uważnie pistoletom i zobaczył, że na uchwytach wygrawerowany jest złoty symbol. Przypominał on zwiniętego ślimaka. Sasuke zabrał broń i przejechał po niej palcami.
- Co to jest?
Mężczyzna zreflektował się szybko. Zabrał ze sobą pistolet i ostatni raz spojrzał na podłogę. Ciekawe jak mam niby przejść? – przebiegło mu przez myśl, po czym zaryzykował i wykonał krok na szklanej szybie. Strażnicy, jak z ulgą stwierdził, byli chyba zbyt zmęczeni, by go zauważyć. Po chwili dotarł do kolejnych drzwi, które nie posiadały żadnych zabezpieczeń. Otworzył je pewnie i zobaczył klatkę, w której metalowe schody pięły się wysoko ku górze. Dzięki nim dostał się na kolejne piętro.

- Mówię ci, że coś jest nie tak na drugim poziomie. Ktoś zresetował drzwi do pokoju z bronią – dwaj mężczyźni – strażnicy, siedzieli przy tysiącu komputerów, a szkło odbijało złowrogo ich twarze. Sasuke stał tuż za nimi. Oddychał cicho. Mężczyźni nie wyczuli nic.
- To pewnie ktoś z ludzi Sai`a. Nie myśl sobie, że jak uruchomimy alarm, to Sai nam nic nie zrobi – odpowiedział mu drugi uważnie przyglądając się w jeden z ekranów. Czarne oczy Uchihy podążyły za strażnikiem. Brunet zobaczył w większym, niż pozostałe ekranie komputera okrągły stół, przy którym znajdowało się chyba pięćdziesięciu ludzi. Wśród zgromadzonych rozpoznał Sai`a, Fugaku, Itachiego, oraz szefa Triady – Neij`ego, a także jego kuzynkę Hinatę. Zmrużył lekko oczy widząc ją.
- Sai jest szalony, jeśli sądzi, że przekona ich do czegoś takiego.
- Pomyśl tylko, widzimy wszystkich mafijnych bossów razem.
Mówili jeden przez drugiego, a Sasuke zmarszczył brwi. Wyciągnął pistolet, który zabrał z sali i przyłożył go do karku jednego z ochroniarzy. Metal nie dotknął jednak jego skóry, więc mężczyzna nie mógł wyczuć co się stanie. Uchiha już uprzednio naładował pistolet. Teraz jednym szybkim ruchem odbezpieczył go i strzelił. Kiedy strażnik upadł na ekrany komputerów, odwrócił się drugi, ale Sasuke był szybszy. Rozległ się kolejny strzał. Krew roztrysnęła się na szare ekrany. Brunet z lekkim uśmiechem odciągnął ciała. Mniej kłopotu byłoby, gdyby użył swojego spojrzenia. Postanowił jednak zabawić się i postrzelać. Dawno już tego nie robił. Nie umiał ukryć dziecięcej radośni patrząc na swoje dzieło.
Sasuke lubił uczucie, kiedy jakaś część jego była przerażona tym co zrobił. Druga – silniejsza nigdy jednak nie dawała za wygraną.
Teraz już całkowicie trzeźwym wzrokiem spojrzał na ekran. Usiadł na jednym z foteli i przysunął się do komputera. W tej chwili przemawiał Sai.
-… uważam, że płótna powinny zostać zniszczone. Klucze są wystarczająco dobrze ukryte, a płótna są za bardzo wystawione na światło dzienne. Nie można ryzykować.
- To klucz do naszej cywilizacji – niespodziewanie głos zabrał ojciec Sasuke. Mężczyzna uderzył ręką w stół, a zgromadzeni spojrzeli na niego ze strachem – Dzięki niemu każdy z nas otwiera inne drzwi! Bez nich nie zdziałamy już tego samego.
- Nie można ryzykować! Każdy z nas zna konsekwencje – odezwał się jakiś człowiek, którego Sasuke nie znał. Co zwróciło uwagę bruneta - mężczyzna miał głęboką bliznę na jednym oku.
- Sądzicie, że jeśli zniszczymy płótna, to nadal będziecie taką potęgą?!
- Pozostają jeszcze klucze. To oczywiste, że one są potężniejsze – odpowiedział spokojnie Sai.
- Co dostaniemy za zniszczenie ich? – Niespodziewanie odezwał się Itachi. Sasuke zmrużył oczy.
- Milion, każde.
Sasuke wstał. Nie będzie marnował więcej czasu. Pora w końcu wziąć się za robotę. Podszedł do czarnej skrzynki mieszczącej się na lewo od monitorów. Pokój, w którym się znajdował miał niewielkie rozmiary, chociaż można powiedzieć, że był centrum budynku. Brązowe, przytłaczające ściany i ciemna podłoga, wykonana z bliżej nieokreślonego materiału. Po przeciwnej stronie drzwi mieścił się system monitorujący. Po prawej system z laserami i blokadami, a lewa zarezerwowana była dla czarnej skrzynki, w której mieściła się połowa bazy danych. Sasuke przymknął na chwilę oczy i mocno zacisnął pięść. Otworzenie pudełka było niemal niemożliwe. Skrzynka przytwierdzona była do ściany, albo nawet wybudowana razem z nią. Nie było do niej ani klucza, ani żadnego zamka. Naokoło znajdowało się około tuzina kabelków, które przy dotknięciu skrzynki raziły prądem. A przynajmniej takie były informacje, jakie zdobył Uchiha. Mężczyzna westchnął cicho. Granaty nie wchodziły w grę, ani nawet bazuka by tutaj nie pomogła. Sasuke potrzebował czegoś, co bez większego hałasu pozwoliło dostać się do środka skrzynki. Sasuke potrzebował kwasu siarkowego. Płyn gwarantował jednocześnie spięcie w całym budynku. Uchiha przełknął ślinę i odkręcił butelkę. Uderzył w niego silny, duszący zapach związku chemicznego. Powoli wylał go na czarną skrzynkę. Ta zaczęła się topić. Brunet uśmiechnął się i kiedy wylał cały specyfik z prędkością błyskawicy opuścił pokój. Kiedy był już na schodach rozległ się wybuch, a światło zgasło. Jeszcze szybciej niż to możliwe zbiegł na pierwsze piętro. Wiedział, że zaraz zjawią się ochroniarze, a może nawet policja? Miał świadomość tego, co zrobił, jednak innej możliwości nie było. Inaczej niż przez awarię nie dało dostać się do skarbca.
Znalazł się z powrotem w sali z bronią. Musiał podświecić sobie latarką, ponieważ nawet skarbiec został całkowicie odcięty od świata. A przede wszystkim otwarty. Przykucnął na podłodze i wyjął sprzęt. Przyczepił cztery małe urządzenia po metalowej części podłogi – właśnie tam, gdzie znajdowało się to, czego szukał. Odszedł szybko na bok i włączył urządzenie. Jak podejrzewał metal nie był tak ciężki jak powinien być i niewielki kwadrat został podniesiony ku górze. Urządzenie wystrzeliło ku górze magnetycznymi hakami, które uniosły metal. Sasuke nie czekając na nic zaczepił się linką podłogi i powoli spuścił się (^-^’) na dół.
Zobaczył, że skarbiec oświetlony jest delikatnym białym światłem, które idealnie pasowało do jasnych ścian pomieszczenia. Sasuke widział je do góry nogami, jednak wyłapał takie szczegóły jak obrazy i jakieś posągi. Sai musi być niezłym kolekcjonerem – przeszło przez myśl Sasuke, kiedy zobaczył, że naprzeciwko niego znajduje się wielki stół, na którym było właśnie to, czego potrzebował. Białe światło na blacie podświetlało stary pergamin. Kiedy był już wystarczająco blisko i wyciągał ku niemu rękę ktoś był szybszy. Inna dłoń wypełzła niczym wąż zza stołu po przeciwnej stronie i zabrała papirus. Zaraz potem intruz podniósł się i Sasuke zobaczył parę wielkich, niebieskich oczu.
- Naruto?

6 komentarzy:

  1. Pierwsza~~

    Nudny to mało powiedziane... Ale koniec był zajebisty! Jejku~~ Ja już chcę dalej. Koko-chan~~ Buu ;3
    Ciekawe jak wydostaną się, i czy na samym początku będę na siebie koty darli ( zawsze przekręcam takie rzeczy), czy najpierw w nogi, a potem kłócenie i kombinowanie ( w przypadku Sasu, bo Naru był szybszy) jak odzyskać papirus xD.
    Podejrzewam, że Uzumaki wykorzysta Uchihe, bo przecież wiedział o tym, że jest, nie?
    Hm...

    By Pazurek

    OdpowiedzUsuń
  2. a mnie na przekór wszystkiemu początek podobał się bardziej. :D

    gowno-prawda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha! A ja zaskoczę wszystkich i powiem, że jak dla mnie rozdział nie był ani trochę nudny. Co więcej, uważam, że wyszedł Ci całkiem dobrze. Chyba wreszcie odważyłaś się na opisy, jak widzę, przez co jakoś lepiej wszystko do mnie trafiło, nie męczyłam się czytając i rozdził był lepszy w odbiorze. Rozdział był taki spokojny, a jednak miał w sobie trochę napięcia. Wreszcie co nieco zakapowałam, w każdym razie ten rozdział nie był tak chaotyczny jak wcześniejsze.
    No i pojawił się Naruto. I wiesz co? Ja mam nadzieję, że Sasuke nie będzie go chciał zabić, ani nie będą pałać do siebie nienawiścią czy coś, to było by takie... schematyczne dosyć. Zresztą, oni nie rozstali się w jakiś strasznie wrogich warunkach. Już bym wolała jakiś wybuch namiętności, pod grubą warstwą ironii i kpiny, jak to zawsze oni, tak naprawdę tęsknili za soba, jakkolwiek naiwnie to słowo brzmi, ale z braku lepszego jest to. No, a potem jakiś dziki seks w schowku na miotły czy coś. xD W każdym razie to byłoby dużo bardziej pasujące. Żeby byli tacy, jak wcześniej, szalenie wkurzający Naruto i mrohny pan i władca wszystkiego Sasukeeee.... Mwahahahaha! xD
    Dobra, a teraz się czepiam. xP Jest kilka rzeczy technicznych, które rzuciły mi się w oczy.
    W dialogach po myślniku, jeżeli nie jest to coś typu "powiedział, rzekł, zapytał, burnknął" itp jest kropka, jak w tym zadniu:

    "- Dzisiaj wigilia – nie wiedział czy jego głos zabrzmiał (...)" - po "wigilia" kropka, a 'nie" z dużej litery.
    I tym też:
    "- Na spotkanie – kiedy dziewczyna kiwnęła głową (...)" - jak powyżej.
    A po tym wtrąceniu powinna być kropka, a po myślniku z dużej:
    "Naruto wątpił jednak, że podziała on na rozmówcę – gdyby nie twoja litość nie byłoby tego przedstawienia (...)"
    I jakieś tam drobne błędy typu:
    "(...)nie rozklejał się nad sobą" - zdecydowanie powinno być nie "roztkliwiał się", jak już.

    "Z uśmiechem wszedł przez szklane drzwi do środa" - literówka.

    "Czuł jak kamery wypalają w nim swoje szklane spojrzenia" - zdecydowanie lepiej by brzmiało, że "wbijają w niego swoje szklane spojrzenia".

    "to nie tracić nic ze swojej pewności siebie" - literówka.

    "Milion, każde" - i chyba "milion, każdy". Bo chodzi o klucze, nie? Czyli milion każdy klucz.

    No, ale mimo drobnych błędów logicznych i stylistycznych jest w porządku. Z ostatnich kilku ten mi się podobał najbardziej. ^^ I jeszcze jedno, twórz trochę więcej zdań złożonych, dużo lepiej to wygląda, bo piszesz właśnie dużo pojedynczych.
    Chyba tyyyyleeeee... No, to ja czkeam na kolejną część i wcale się nie obrażę, gdy pojawi się jeszcze w tym roku. xP
    Pozdrawiam serdecznie

    Hibari.

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialna noteczka bardzo mi się podobała. Mam nadziejęze to był Naruto xD. Czekam na niusa. Pozderki :*:*:*:*
    By: Cloud

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra to mój pierwszy komentarz ale notki przeczytałam wszystkie.Powiem Ci,że masz bardzo oryginalne pomysły na opowiadania.Ja niestety tak twórcza nie jestem :D No ale cóż.W twoich notkach jest coś takiego,co strasznie wciąga czytelnika do czytania.Niestety nie wiem dokładnie co to jest,ale można uznać (przynajmniej dla mnie),że masz to "coś" w sobie.Na początku "Refuge" tak średnio mi się podobało,ale po kilku notkach wciągnęło mnie niesamowicie ^^ .Pozdrawiam i życzę dalej tak wspaniałej weny.Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. A mi się bardzo podoba XD Wiem, że nudzę, ale jak wcześniej pisałam, NIE MOGŁAM SIE DOCZEKAĆ SPOTKANIA NARUTO I SASUKE! Jakby na to patrzeć z tej strony - Narus wydaje mi sie z lekka szurniety...i dlatego go kocham *q*
    Pisz szybko!

    OdpowiedzUsuń

Proszę pisać komentarz pod najnowszą notką.