czwartek, 16 września 2010

Bom Bom! 14

shasti, powiedziane było, że gdyby Naruto nie poszedł na imprezę oddałby wygraną walkowerem :)

Dzisiaj krótki wstęp, bez odpowiedzi na komentarze, musicie mi wybaczyć :)
Jedna sprawa dotycząca Naruto.
Może i w poprzednim rozdziale stracił trochę krzepy, jednak nic się nie martwcie, każdy przecież może mieć zły dzień, a jak nie w tym to nadrobi w przyszłym rozdziale, prawda? Do końca postaram się zachować ich pierwotny charakter, jednak nie ukrywam, że chłopcy w swoim towarzystwie będą trochę mięknąć, by sztywnieć w innych rejonach, tak?
No, mam nadzieję, że jasne :)

Ach, no i dziękuję bardzo za wszystkie wasze komentarze, oczywiście :)

Jestem okropna, ale w tym rozdziale jeszcze nie będzie imprezy. 15 już się piszę, więc powinna się ukazać szybciej niż to coś, co stworzyłam teraz. Wszelkie potknięcia proszę mi wybaczyć, styl i humor Bom Bom! mógł utonąć w Potopie, który teraz niestety czytam.

Rozdział betowany przez wspaniałą kuroneko



Sasuke Uchiha nie lubił wielu, oj, naprawdę wielu rzeczy. A wachlarz jego, bądź, co bądź kontrolowanej nienawiści był barwny i szeroki. Wprawdzie istniała masa rzeczy, do których Sasuke z całą pewnością czuł zdecydowanie większą niechęć, jednak szkolna przerwa budziła w naszym przystojnym draniu zapędy socjopatyczne, dużo większe niż normalnie.
Po pierwsze, było stanowczo za głośno. Ilość decybeli, wytwarzanych codziennie na korytarzach szkolnych, z pewnością przekraczała stan bezpieczny dla zdrowia i słuchu.
Po drugie, Sasuke nienawidził tłumu ludzi, który w tych właśnie momentach przypominał raczej bydło, posłusznie podążające do zagrody. Wszyscy obijający się co rusz o bruneta byli tak irytujący, że czasami – ale tylko czasami – Uchiha pozwalał sobie na małą groźbę do mniejszych, czy nawet większych uczniów. I żaden, co pozostaje jasnym i klarownym, nie sprzeciwił się woli wielkiej sportowej gwiazdy.
Nikt mu się nie sprzeciwił, aż do dnia, w którym w tym małym miasteczku pojawił się pewien blondyn, o jakże drażniącym usposobieniu i cholernie pokręconej, ale dziwnie fascynującej w swej niezłomności osobowości.
I to był trzeci – ostatni powód, przez który Sasuke Uchiha tak bardzo nienawidził przerw.
Naruto jakby chciał upewnić bruneta w jego nienawiści.
Przechodząc akurat, zatopiony w tłumie ludzi, mogłoby się zdawać, że zupełnie przypadkowo potrącił Sasuke. Chociaż słowo ‘potrącił’ z pewnością nie jest adekwatne do tego, jakiej siły użył, gdy o mało nie wywrócił Uchihy na – dzisiejszego dnia – wyjątkowo śliskiej podłodze.
Sasuke zaklął szpetnie pod nosem, jedynie dzięki bożej opatrzności utrzymując się w pionie.
Spojrzał za siebie, bez najmniejszego trudu odnajdując blond czuprynę i niebieskie oczy, które patrzyły na niego przenikliwie. Z mieszanką kpiny, złośliwości i cieniem, zaledwie jednym małym gramem wyższości.
Ale dla Uchihy było to tak zaskakujące, że poczuł, jak jego duma zostaje przygwożdżona do ziemi przez wielki i ciężki zad powracającej pewności siebie Uzumakiego.
Zamrugał zdezorientowany, doznając krótko mówiąc dziwnego rodzaju olśnienia.
Ten pacan coś kombinuje. Z pewnością kombinuje coś niedobrego.
Zmrużył oczy, racząc oddalającego się chłopaka swoim najbardziej wyniosłym, pogardliwym uśmiechem. Nie ma wątpliwości, co do tego, że w dziedzinie arogancji Sasuke mógł udzielać wykładów na Harvardzie, o pisaniu prac naukowych już nie wspominając.
Wzrastało napięcie, a stawka w grze rosła z każdym kolejnym dniem.
Jeszcze cztery dni dzieliły ich od imprezy. Połowa szkoły, ta lepsza połowa dla ścisłości, ochoczo zadeklarowała, że pojawi się na małym przedstawieniu zadedykowanym specjalnie Naruto. Z myślą o nim, Sasuke zaprosił nawet trochę więcej ludzi, niż zazwyczaj.
Jednak coś było nie tak.
I złe przeczucia Uchihy pogłębiały się z każdym kolejnym dniem. Od zaproszenia Uzumakiego na imprezę, ten kretyn zachowywał się tak, jakby już podbił świat. A raczej miał to zrobić podczas piątkowej balangi. Jego pewność siebie przeżywała chyba kolejną młodość, bo Uzumaki zaskakiwał Sasuke dosłownie z lekcji na lekcję na co brunet postanowił, że musi być przygotowanym na wszystko. Naruto jest przecież przeciwnikiem, którego nie można lekceważyć.
Ale to i dobrze.
Dzięki temu gra stawała się jeszcze ciekawsza…


- Będziesz na imprezie organizowanej przez Sasuke?
Niebieskie oczy przyjrzały się badawczo dziewczynie, której twarz mogłaby posłużyć za płachtę na byka. Uśmiechnął się do niej łagodnie, chociaż wiedział, że jego niewinny uśmiech zostanie zupełnie inaczej zinterpretowany.
Był okrutnym dupkiem, że dawał jej nadzieję?
Nie, z pewnością nie. A nawet jeśli… To ten cholerny snobistyczny gwiazdor sportowy tak na niego wpływał.
- Mnie by nie było? – Naruto puścił do dziewczyny oko, śmiejąc się jednocześnie cicho. Cicho i dźwięcznie, naprawdę wesoło. Bez wątpienia jego śmiech mógłby zostać użyty w ścieżce dźwiękowej reklamy coca-coli, aż tak przyjemnie się go słuchało. I każdy mimowolnie również się uśmiechał, gdy tylko przechodził obok.
Uśmiechała się jakaś pierwszoklasistka, koleżanka jego głupiej siostry. Uśmiechnął się jakiś kujon, który po raz pierwszy zrozumiał, że to nie z niego się śmieją. Hinata, która spiekła raka i schowała głowę w ramiona, tak, że tym razem przypominała z kolei kraba, również wykrzywiła usta, starając się wyjść jak najbardziej naturalnie.
Na koniec zaś uśmiechnął się pewien brunet, który zupełnie niespodziewanie pojawił się za plecami nieświadomego zagrożenia Naruto. Dopiero mocny, pewny uścisk na ramionach sprowadził pana Uzumakiego na ziemię. Ziemię? raczej rozkoszne, gorące piekło w ramionach samego diabła.
- Możesz mi wierzyć… - usłyszał niski głos za sobą. Można by powiedzieć tak szatańsko niezwykłym, męskim.
- Nie jesteś osobą godną zaufania – zauważył Naruto, jednak Król Piekieł nie przejął się zbytnio tą uwagą.
- Możesz mi wierzyć, że będziesz na tej imprezie gwoździem programu.
Uzumaki wyczuł, że ten diabeł uśmiecha się ponownie. Tym razem z dużo większą ironią, przewrotną radością ale i czymś jeszcze…
Groźbą, może zapewnieniem?
Blondyn odwrócił się, by spojrzeć w oczy Królowi Piekieł we własnej, z pewnością nieskromnej osobie – jego wysokości Sasuke Uchiha.
Po chwili również się uśmiechnął.
Mecz sezonu już za kilka dni. Napięcie wraz z emocjami pięło się w górę, dosłownie doganiając ekscytację Naruto i słodką niecierpliwą niepewność.

Takie oto podchody chłopcy czynili dzisiejszego dnia nad wyraz często.
Przypominali trochę wojowników sumo, którzy przed walką tupią, klaszczą i patrzą z determinacją w swoje oczy, mając na celu przestraszenie przeciwnika, złamanie jego wiary w siebie. Jednak, jak wiadomo Sasuke i Naruto to cholernie twardzi, cholernie zawzięci faceci, którzy z pewnością nie odpuszczą tak łatwo.
Ani pan Uzumaki nie zdołał się dowiedzieć, co szykuje dla niego ten nadęty dupek, ani też panu Uchiha nie udało się wybadać z kolei, co przygotował ten kretyn.
Ale pozostaje pewnym, że każdy szykuje coś naprawdę super.
Te uśmiechy, te spojrzenia pełne kwiecistej, barwnej nienawiści…
W coraz chłodniejszym powietrzu unosił się słodki zapach napięcia.
Nawet dotyk, subtelne naprowadzenie, łaskawe ofiarowanie skąpej wskazówki, czyniło z niewinnej gry chłopców coś niezwykle fascynującego, prawie że osobistego.
Bo kiedy czasami Sasuke przybliżał się do Uzumakiego, by powiedzieć do niego coś tym swoim cholernie… tym cholernym głosem, biedny Naruto, aż dostawał wypieków.
Oczywiście sam outsider zimowego miasteczka również nie pozostawał biernym. W swoich małych gierkach odkrył, że skóra Uchihy jest zimna, miękka i niemiłosiernie miła w dotyku, a jego zapach…
Przychodziła tylko jedna, niezwykle głupia i naiwna myśl, jednak…
Sasuke pachniał wolnością. Zimną, surową, lecz jakże niezwykle pociągającą wolnością.
I Naruto nawet nie zorientował się, kiedy na jego ustach zaczął pojawiać się lekki uśmieszek, gdy tylko Mroczny Książę wchodził do klasy, lub co gorsza, Uzumaki po prostu o nim myślał.
Och, tak bardzo chciał już zobaczyć jego minę, gdy tylko blondyn zacznie swoje przedstawienie. Ciekawe czy spodobają mu się zabawy, jakie obowiązywały w Los Angeles?
Naruto westchnął cierpiętniczo. Cierpliwość nigdy nie była jego mocną stroną i powoli ten głupi czas zaczął ciążyć mu na duszy. A na deser krew go zalewała, gdy widział spokój tego dupka, bo on z pewnością również nie mógł się doczekać imprezy. Ukrywał to jednak w tak wyrafinowany sposób, że, zdaniem Uzumakiego, coś takiego powinno być bez wątpienia karalne.
Trzy dni. Trzy głupie znienawidzone dni dzieliły ich od imprezy.
Z ekscytacji, Naruto miał trudności ze skupieniem się na czymkolwiek. I z zażenowaniem musiał stwierdzić, że już naprawdę dawno nie czekał na cokolwiek tak, jak czekał na tą głupią imprezę, na której bądź co bądź, miało być naprawdę fajnie.
Odwrócił wzrok od tablicy, na której Shibi Aburame, ich nauczyciel biologii z zacięciem rysował jakiegoś owada, którego budowę z pewnością za kilka chwil im przedstawi. Z zażenowaniem trzeba było przyznać, że na lekcjach z tym nawiedzonym gościem, lepiej poznał świat insektów niż anatomię kobiecego ciała, co było chyba podstawowym tematem na lekcjach biologii, prawda?
A propos, w klasie biologicznej były ławki dwuosobowe, fajnie, no nie? Zgadnijcie, z kim Naruto siedział…
Nie, niestety nie był to Sasuke.
- Co się gapisz? – Warknął jego kolega z ławki. Naruto uśmiechnął się lekko i puścił oko do dziewczyny, która akurat się im przyglądała. I głuchy dźwięk łamanego ołówka był równie fajny, jak dzwonek obwieszczający przerwę, do której jednak trochę jeszcze zostało.
- Neji, spokojnie, stary, bo sobie jeszcze drzazgę wbijesz. – Blondyn spojrzał wymownie na ostry ołówek w ręce wściekłego Hyuugi i dopiero teraz go oświeciło, a obrazy wczorajszego kryminału, jaki oglądał ze swoją głupią siostrą i wrednym ojczymem, wróciły prawie jak żywe wspomnienia.
Rodzi się teraz pytanie, czy ten ołówek stanie się przedmiotem zbrodni?
Naruto wstrzymał powietrze, patrząc w napięciu na wkradający się na twarz Hyuugi spokój, niebezpieczny, zwodniczy spokój. Kuzyn Hinaty mocniej ścisnął złamany ołówek w ręce i…
- Naruto, skup się na lekcji – upomniał go Aburame, a jak zwykle w takich wypadkach wścibskie spojrzenia uczniów skierowały się w ich stronę. Wśród nic nieznaczących gał, Uzumaki zobaczył też czarne, zmrużone oczy, które przeszywały teraz blondyna. Usta ich właściciela wygięły się w kpiący uśmiech, by zaraz potem przenieść swoje spojrzenie na Hyuugę.
I Naruto sam nie wiedział, czy przed niechybną śmiercią z ołówkiem w głowie uratował go nawiedzony nauczyciel biologii, czy sportowa gwiazdka, której tak bardzo nienawidzi.
Postanawiając już nie drażnić wilka siedzącego obok niego, resztę lekcji spędził więc, na kontemplacji krajobrazu za oknem szkoły.
Śnieg musnął miasteczko swoim mroźnym językiem. Naruto wiedział, że to dopiero początek wielkich, mroźnych nawałnic, a już teraz czuł się niczym na Antarktydzie. Było mu tak cholernie zimno, że w nocy spał pod dwoma kołdrami i kocem pożyczonym od swojego przyrodniego brata. Koc był w fioletowe dinozaury, jednak najważniejsze, że dawał ciepło. W dzień nie odczuwał aż tak przejmującego zimna.
Po pierwsze – i może najważniejsze – dlatego, że istniała pewna osoba, której bezbłędnie udawało się podnieść ciśnienie u Naruto, doprowadzając go dosłownie do wrzenia.
A po drugie - temu, że przez tę osobę, a raczej gdy tylko znajdowała się ona w pobliżu - śnieg, mróz i wiatr przestały robić na Naruto jakiekolwiek wrażenie.
Och, tak. Właśnie tak.
Wiecie o kim mowa? Dlaczego Uzumaki wychodzi na ten straszny ziąb i systematycznie, z wielką namiętnością oraz pasją odmraża sobie swój seksowny, kształtny tyłek?
Jedno słowo.
Sasuke. I snowboarding gwoli ścisłości. Chociaż w zasadzie, te dwa wyrazy są swoimi synonimami.
Naruto od dwóch tygodni forsuje swoje biedne, acz nie wolno ukrywać faktu, iż wyćwiczone mięśnie, obija cztery litery i wypluwa duszę. Nasze kalifornijskie dziecię ściera deskę snowboardową równe czternaście dni.
Po tygodniu pobytu w tym diabelnym miasteczku Naruto podjął decyzję swojego życia, postanawiając rozpocząć trening na desce snowboardowej. Uznał, że to jedyny sport, który jest w stanie, w chociaż małym stopniu zastąpić mu ukochany surfing. Ale jak powszechnie wiadomo, każdy medal ma dwie strony.
W mniej oficjalnej, zdecydowanie bardziej osobistej wersji, doszukać by się mogło ambicji utarcia nosa pewnej sportowej gwiazdce, zrobienia jej na złość. Co gorliwsi śledczy znaleźliby nawet niepodważalne dowody takiego postępowania z bardziej moralnych powodów.
Jednak bez wątpliwości pozostaje to, że biedny Naruto nie radził sobie w snowboardingu najlepiej i z pewnością szkolna gwiazdka, wróg numer jeden, Sasuke Uchiha miał więcej powodów do śmiechu niż do złości. Uzumaki opanował wprawdzie skręcanie, rozwijanie prędkości, a przede wszystkim utrzymanie równowagi, jednak jego zjazdy z ciężkim sercem, naprawdę tylko dzięki dobrej woli można było nazwać zjazdami miernymi.
Ale co się dziwić, skoro Naruto cały czas miał wrażenie, jakby jeździł na desce do prasowania? Dziwnie było mieć nogi przymięte do kawałka pomalowanego i solidnie zakonserwowanego drewna.
Dziwnie było też mieć na sobie coś więcej, niż tylko kolorowe i radosne kąpielówki. W końcu takie ciało, jakim dysponował Naruto było numerem jeden na plaży, no nie? Nie zawsze docenianym, ale i tak numerem jeden.
Och, no i w końcu najważniejsze – dziwnie było czuć na sobie kpiące spojrzenia mieszkańców zimowego miasteczka. W surfingu może nie był mistrzem świata, jednak z całą pewnością był wystarczająco dobry, by budzić uznanie plażowiczów – bądź, co bądź wymagających widzów. Równie wymagających co fanatycy śnieżnego szaleństwa, aktualnie go obserwujący.
A może gdyby miał lepszy sprzęt szłoby mu lepiej? W końcu jeżdżenie na wypożyczonej, zniszczonej desce nie było najlepszym rozwiązaniem, zwłaszcza dla początkujących.
Jednak co robić? Naruto nie miał pieniędzy, a jego kieszonkowe starczało jedynie na zestaw pikantnych nóżek z kurczaka, które serwowano w KFC, jedynym dowodzie ucywilizowania miasteczka.
Ale Naruto należał do tej naiwnej grupy optymistów „mimo wszystko”. Wierzył… nie! On wiedział, że już wkrótce będzie lepiej.
- Będzie zajebiście lepiej, Sasuke, kochanie – powiedział do swojej deski surfingowej chwilę przed spakowaniem książek i wyjściem z pokoju do szkoły.
Był piątek, dziesiąty października.

10 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsza? Pierwsza!! Jupi ;p He He ;D No super jak zwykle.. Już myślałam, że uschnę z tęsknoty za nowym opo, a tu czary-mary, wchodzę i jest! :D ehh. No nie tylko Sasuke i Naruto nie mogą się doczekać piątkowej imprezy! Me too ;) Bo ciekawe jak się bawią na imprezach w LA. Hmm :> Mam nadzieję, że wreszcie Naruto ośmieszy Sasuke a nie odwrotnie, bo jakoś za dobrze byłoby lokalnej "gwieździe" ;p Super gdyby też kiedyś Sasuke i paczka mogli zobaczyć mistrza Naruto na desce surfingowej, to by była jazda, aż by im szczęki opadły :D Aż mi ulżyło jak napisałaś, że nowa notka się już pisze, więc tylko pozostaje mi mieć nadzieję, że baaaaardzo niedługo się ukaże. I będzie powalająca. (jak zawsze ;p)

    OdpowiedzUsuń
  4. O borze zielony! Rozdział! A ja tu na głodzie jestem. Już zjadłam przystawkę u Dream.
    Pięknie opisałaś Sasuke, no po prostu, cała jego pewność siebie, duma, prestiż wręcz kipiało z każdego zdania. Cudo. I to wszystko, cała pieczołowicie wypracowana reputacja osuwa się z "lekka" 'jego duma zostaje przygwożdżona do ziemi przez wielki i ciężki zad powracającej pewności siebie Uzumakiego.' przez jednego, nic nie znaczącego przyjezdnego. Taką przybłędę nie wiadomo skąd. Jak on w ogóle śmie oddychać tym samym powietrzem. A podświadomość i hormony szaleją ;)
    A Naruto? No kocham go! Jezu Koko, no wprost nie mogę się naczytać o jego determinacji, otrzepywaniu się z porażek, które to zawdzięcza Sasuke, tak, tak te główki z popiołów ;) Naprawdę jest dorodnym feniksem tego miasteczka. Fawkes by się przy nim spalił ;) Bardzo podoba mi się jego pewność siebie, mimo schodów jakie napotyka. Ale obaj mają satysfakcję z tych potyczek. I my też :D Bardzo jestem ciekawa jakie to zabawy z LA pokaże nam, a przede wszystkim Królowi piekieł. Każdy szykuje bombę, zobaczymy, która będzie miała większe pole rażenia. Myślę, że w końcu nadszedł czas na pokazanie chociaż trochę kolejnych pazurków. Naruto wierzę w ciebie ;D
    Co tu jeszcze, nauka jazdy Naruto na desce. No ciężko idzie ale przy takiej determinacji myślę, że da radę. W końcu. No raczej nie będzie błyszczał, byle udało mu się zjechać poprawnie. Co do strojów w sportach. No takie zimowe sporty to jest minus. Nie można pooglądać męskich ciał ;) Ubrani w grube kurtki, nie to co plaża i skąpe gatki ;) Chłopcy chyba by się poślinili na swój widok ;) No ale zawsze jest jeszcze basen ^^
    Kocham Twoje porównania Hinaty do stworzeń wszelakich :D
    No po prostu wchłonęłam ten rozdział z bananem na twarzy. Tak podkręcasz atmosferę, że czuję się jakbym chodziła między nimi i na bieżąco obserwowała co tam się dzieje. Normalnie zwariuje przez Ciebie ;) Teraz będzie impreza. Trzymam kciuki za Naruto. W końcu wiele lokalnych "zabaw" już zobaczyliśmy, czas teraz na atrakcje z "zagranicy". Czekam (nie)cierpliwie na kolejny rozdział.
    Ściskam, zrzucam wena i zatrzymuję czas.
    Daimon :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hihi;] NIe3 przejmuj się, ja tam mogę na imprezę poczekać, byle nie za długo;]
    Bardzo podobał mi się ten rozdział. Lubie takie rozmyślania. Mam tylko jedno zastrzeżenie. Chodzi o to, że te myślenie tutaj wyszło ci trochę... Jakby to powiedzieć... karkołomnie? Tak, to chyba to. W jednej chwili wydawało mi się, że to są myśli Naruto/Sasuke, a w następnym momencie jakaś scena 'ala' myśli. Przez to trochę... Hm... W pewnym momencie przestawałam zauważać, że to są ich myśli i czułam się, jakbym czytała następne sceny. Spróbuj tak trochę mniej pogmatwanie to pisać;].
    wiesz, może to nie jest prawda, że tak to napisałaś, ale ja takie właśnie odczułam wrażenie. Nie wszyscy muszą się z tym zgadzać;]

    A teraz kolejna kwestia... Yaoi! Mam już ochotę w tym opowiadaniu na jakieś yaoi, na początku nawet bez uczuc, byle by tylko drugiego złamać, lub coś w ten deseń. Sasunaru! Mam nadzieję, że na tej imprezie coś się stanie... Ale tak na oczach wszystkich. Np. nie wiem, pocałują się?

    CO do twojego braku humoru... Lubisz azjatyckie dramy? Takie kilku-kilkunasto odcinkowe seriale. Jeżeli nie oglądałaś takowych, to polecam Ci obejrzeć Hana yori dango, kgotboda namja, i przede wszystkim, jako pozycję pierwszą: You're beautiful. Wszystkie znajdziesz z polskimi napisami na www.love-drama.pl Polecam;]
    CZekam z niecierpliwością na następny odcinek, mam nadzieję, że zgodnie z obietnicą dodasz go szybciutko! Eh, wiesz, mam taką cichą nadzieję, że zrobisz to jutro, bo od soboty do poniedziałku włącznie mnie nie ma, jadę do Rzeszowa na ślub kuzynki... Ale to wiesz, takie moje małe marzonka;]
    Pozdrawiam i życzę weny -
    Kisielek

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale mi humor poprawiłaś tym rozdziałem. I tym, że w ogóle się pojawił, i treścią:)
    Czytasz Potop? To straszne. Przyznam, że potopu nigdy nie przeczytałam, mimo że skończyłam studia humanistyczne:D. Zaczęłam, ale nie przebrnęłam. Lubię czytać, jednak to mnie jakoś nie przekonywało, nawet streszczenie było dla mnie niesamowicie nudne. Ble... Wolę twoje Bom Bom:D
    No i właśnie przechodząc do rozdziału. Uśmiech mi nie schodzi z twarzy, uwielbiam, po prostu uwielbiam twój styl pisania.
    No to mamy odliczanie dni do imprezy, poprzedzone "miziankami" naszych gwiazd fanficka. No bo jak można nazwać to, że ciągle jeden drugiego obmacuje:)To jest najlepsze w Bom Bom, nic wprost, ale napięcie wisi w powietrzu. No i Znów Sasuke mówił "tym" głosem, chyba wiesz, jak bardzo czytelnicy to lubią i perfidnie wykorzystujesz:D
    Hinata tym razem jako krab? Hahaha! No tak, jak zapowiadałaś. Nie tylko zwierzęta hodowlane:)
    Strasznie podobało mi się porównaie Sasuke do diabła, króla piekieł etc. i to, w jaki sposób użyłaś tych określeń. Uważam, że wyszło to mistrzowsko, aż musiałam przeczytać ten fragment jeszcze raz. To naprawdę pasuje do Uchihy i świetnie oddało obraz "jego wysokości :D" oczami Naruto.
    "- Neji, spokojnie, stary, bo sobie jeszcze drzazgę wbijesz." Przepychanki Naruto z Hyuugą są tak samo świetne. Mam nadzieję, że nie zabraknie ich, jak już Uzumaki i Uchiha zaczną reagować na siebie w inny sposób niż tylko chęć zaczepki.
    Ciekawi mnie jedna kwestia. Uzumaki uczy się jeździć na snowboardzie, ale nie bardzo mu to wychodzi. Dojdzie między nimi do jakieś rywalizacji? Chyba nie, bo raczej ciężko by było komuś, komu nie bardzo to wychodzi, dogonić "gwiazdę". Z drugiej strony przypuszczam, że na stoku będzie się jednak wiele działo. Tak więc wypada tylko czekać, co dalej.
    No i na koniec słynna już impreza, na którą obaj coś szykują. Już się nie mogę doczekać, kiedy dodasz rozdział.
    I ciesze się, że wena cię nie opuszcza. Piszesz naprawdę coraz lepiej. Jakbym miała recenzować twoje Bom bom tak jak Refuge, to rubryka "najlepsze teksty" chyba zajęłaby mi kilka stron:)
    Ze zdecydowanie lepszym humorem wracam do pracy:)

    OdpowiedzUsuń
  7. cudowny rozdział ah tak bardzo mi się podobał że już się nie mogę doczekać się następnego i twoich cudownych hardów. Pozdrawiam =*=*=*=*=*
    By: Cloud

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz... Podtrzymywania napięcia to Ty się chyba uczyłaś u Hitchocka! >< Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej natomiast okropne - swego rodzaju znęcanie się nad spragnionymi czytelnikami. Wprost nie mogę się doczekać tego, co zaserwuje Naru Sasuke :D O ile Uchiha będzie dość przewidywalny - upokorzyć, wkręcić w coś głupiego, czy coś w tym stylu, o tyle mogę się wciaż zastanawiać, o jakie kalifornijskie zabawy może chodzić Naruto.

    Cholera, ciekawość mnie zżera i tyle. ^^'
    Powodzenia w pisaniu i duuuużo weny!

    Vann

    OdpowiedzUsuń
  9. eh co tu powiedzieć ...może wpierw to, że strasznie ucieszyłam się widząc nowy wpis :)

    Jednak, jest to notka przygotowawcza :), przyznam udało się, jestem strasznie ciekawa co się wydarzy na tej imprezie. Oboje mają wobec niej plany - teraz tylko, który z nich się sprawdzi, albo oboje pokrzyżują je sobie nawzajem :) Proszę dodaj szybko, jestem strasznie niecierpliwa i ciekawa (1szy stopień do piekła:P)

    Pozdrawiam i proszę raz jeszcze :)\

    Shasti

    OdpowiedzUsuń
  10. Refuge jest jednym z moich ulubionych opowiadań o SasuNaru, a jednak Bom Bom! pozostaje moim numerem 1 ;) Zastanawiam się dlaczego... Wszakże mam nadzieje, że w końcu między Sasuke i Nauro dojdzie do czegoś więcej niż krwawej bójki ^-^ Tak czy inaczej, wiedz, że naprawdę uwielbiam to opowiadanie, więc żywię nadzieję iż niedługo pojawi się nowa notka. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń

Proszę pisać komentarz pod najnowszą notką.