Napisałam to kilka dni temu i myślałam, że tego nie opublikuję, ale teraz tak stwierdziłam, że czemu nie.
Wiem, że ten mój nowy fik zdycha, ale dajcie mi czas. Wena bywa kapryśna. Regularnie publikuję na bloku z Indrą ;) klik!
Moja interpretacja wydarzeń z ostatnich odcinków shipuu. Co, gdyby...
*
Błyskawice rozbłysnęły mocniej niż zwykle, gdy natrafiły na
przeszkodę, którą od razu przebiły. Sasuke zamarł, a z jego ust
wyrwało się ciche sapnięcie. Nie sposób było je jednak usłyszeć,
bo zagłuszył je krótki jęk. Po chwili poczuł ciepłe kropelki
krwi na twarzy.
–
Wygrałeś... draniu – wychrypiał Naruto, który, gdy spadli na
ziemię, z trudem utrzymał się na nogach.
Sasuke
patrzył na niego szeroko otwartymi oczami, jakby nie wierzył.
Dezaktywował Sharingana, ale nic się nie zmieniło. Stali na
gruzach posągów Hashiramy i Madary, a na jego pięści wciąż
tańczyły ostatnie błyskawice, które zaraz zniknęły. Nie
wiedział jednak, co powinien zrobić z ręką. Nie mógł jej
wyciągnąć, nie gdy...
–
Naruto... – wydusił przez zaciśnięte gardło. Wyobrażał sobie
tą chwilę wielokrotnie, marzył o niej, chciał, żeby nastąpiła,
ale teraz...
– Nie
sądziłem... że... – Naruto zakaszlał krwią, która splamiła
jego brodę i ubranie. – Przegram.
Sasuke
nie odpowiedział. On chyba nie sądził, że naprawdę uda mu się
pokonać Naruto. W głębi umysłu nie sądzi, że... Naruto przecież
nie przegrywał, był tak zdeterminowany, że udało mu się
wszystko, tylko nie...
–
Przepraszam – wydusił Naruto i uśmiechnął się słabo. Sasuke
dostrzegł w jego oczach łzy. Naruto dotknął jego przedramienia i
spojrzał w dół. Jego twarz przebiegł skurcz. Wydał się
zdziwiony tym widokiem. Nic zresztą dziwnego, czyjaś pieść w
klatce piersiowej nie była normalnym widokiem.
–
Naruto... – Sasuke nie poznał swojego głosu. Zerwał ostatnią
więź... To była jedyna myśl, która teraz była w stanie
zaistnieć w jego umyśle, wszystko inne pogrążyło się w
ciemności.
–
Przepraszam, Sasuke. – Łzy spłynęły po policzkach Naruto i
zaczęły skapywać po brodzie, mieszając się z krwią. –
Myślałem, że... dam radę. – Odkaszlał.
Sasuke
poczuł, jak Naruto opada z sił, więc ostrożnie położył go na
ziemi i powoli wyjął pięść. Z przerażeniem spojrzał w dziurę,
którą zrobił. Już chciał zabrać zakrwawioną rękę, ale Naruto
przytrzymał ją.
– Mam
już mało... czasu – powiedział cicho. Oddychał ciężko i
pociągał nosem, bo przez łzy zatkał mu się i nie mógł
normalnie oddychać. – Ja... nie walczyłem z tobą, żeby... –
Naruto otworzył szerzej oczy i znowu zakaszlał krwią. Jego uścisk
zelżał, ale Sasuke już nie cofnął dłoni. – Ja chciałem...
cię... ocalić. Wyrwać z tej... ciemności. – Zwilżył wargi
językiem, zbierając z nich krew. Sasuke z napięciem przyglądał
się jego mimice, zauważając w niej każdą zmianę, każde
drgnięcie mięśni. – Przepraszam... Nie udało mi się. –
Uśmiechnął się znowu. Milczał przez chwilę, a Sasuke chociaż
chciał coś powiedzieć, nie wiedział co. Był w szoku. Nawet
zapomniał o tym, że był cały obolały, a jego czakra była na
wykończeniu, że trzymał się ostatkiem sił, bo przeznaczył na
ten atak całą energię.
–
Sasuke... – zaczął znowu Naruto i zmarszczył lekko brwi. – Mam
mało czasu... – powtórzył znowu. – Myślałem, że... będę
miał okazję ci to powiedzieć, ale... – Chciał się zaśmiać,
ale zakrztusił się krwią i podniósł się, a Sasuke od razu go
przytrzymał. Nie wierzył, że to naprawdę się działo. Dopiero
teraz zaczynało do niego dochodzić to, co zrobili... To co on
zrobił. – Ale masz... minę... draniu. – Odetchnął i znowu się
położył. Spojrzał na Sasuke miękko. – Zawsze chciałem to
komuś... powiedzieć. Ale... tak, żeby to było prawdziwe. –
Przełknął ciężko i po jego twarzy znowu przebiegł skurcz bólu.
Naruto umierał. Sasuke poczuł łzy zbierające mu się w oczach,
chociaż, gdy wyobrażał sobie tę chwilę, sądził, że nie będzie
płakał. A przynajmniej nie wtedy, kiedy Naruto będzie jeszcze żył.
– I wiesz... Sasuke, jesteś jedyną osobą... Szkoda, że nie
będziemy mieli więcej czasu... Naprawdę myślałem, że cię
uratuję. – Wyciągnął rękę i niepewnie dotknął policzka
Sasuke. Cały czas się uśmiechał. – Wiesz, dlaczego to robiłem?
To wszystko?
– Nie
– udało się wydusić Sasuke, który już poczuł pierwsze łzy na
policzkach. Nie wiedział, czy Naruto też je dostrzegł, ale musiał
je wyczuć, gdy spłynęły na jego dłoń.
– Bo
cię kocham... Zawsze cię kochałem. Dlatego chciałem cię odszukać
i... To źle, prawda?
–
Że... mnie kochasz? – Sasuke znowu czuł się jak mały,
przerażony chłopiec po tym, jak zobaczył masakrę klanu. Po walce
z Itachim było inaczej, a teraz... Miał wrażenie, jakby cofnął
się do początku, jakby znowu nic nie wiedział... Nie miał o
niczym pojęcia. Wtulił się w dłoń Naruto, przyciskając ją mocniej do swojej twarzy.
Co on
zrobił... Co on najlepszego zrobił...
–
Tak... – W oczach Naruto pojawił się strach. – Tak jak się nie
powinno... kochać. Tak jak... Nie wiem, co sobie wyobrażałem... –
Uśmiechnął się i odwrócił wzrok na dolinę. Zacisnął usta i
zaczął oddychać szybciej. – Mogę cię o coś prosić?
– O
co? – Sasuke miał wrażenie, że nie może oddychać. Był
przerażony. Zapomniał już, jakie to było uczucie naprawdę się
bać. Tak jak kiedyś... bez nienawiści i złości. Ta ostatnia
więź, która mu została, okazała się silniejsza niż
przypuszczał. Niż chciał się do tego przyznać.
– Nie
niszcz tego świata. Itachi... nie chciałby tego.
–
Naruto...
–
Proszę... – Naruto znowu na niego spojrzał i uśmiechnął się
smutno. – Uwolnij... wszystkich i... zostań hokage. Będziesz
lepszy ode mnie. – Znowu spróbował się zaśmiać, ale nic z tego
nie wyszło. Sasuke musiał przytrzymać jego rękę przy twarzy, bo
Naruto już nie miał siły.
– Nie
umrzesz... Naruto, ja...
–
Cii... Tak miało być, Sasuke. – Naruto uśmiechnął się słabo.
– Przekażę ci swoją moc. Kuramę... Ja... – Nie dokończył.
Jego oczy znowu rozszerzyły się, a on jęknął. – Nauczyłem się
kilku technik... pieczętujących. Mój klan w końcu z nich słynie.
Ja...
–
Naruto... Ja zaraz... sprowadzę Sakurę i...
– To
nic nie da. – Naruto spojrzał w niebo. – Jeszcze dzisiaj dołączę
do rodziców. – Uśmiechnął się ze wzrokiem wciąż utkwionym w
nieboskłon. – Będziesz pamiętał?
– O
czym?
– Że
cię kochałem. – Głos Naruto załamał się. – Wybacz mi... że
nie udało mi się...
Sasuke
pochylił się i pocałował Naruto. Nigdy nie sądził, że poczucie
pustki, o której tyle myślał, okaże się tak... Śmierć Naruto
miała wyglądać zupełnie inaczej, nie w taki sposób, ten młotek
miał mu nie mówić takich rzeczy...
–
Naruto, wytrzymaj jeszcze chwilę, a ja... – Sasuke odgarnął
mokre włosy z czoła Naruto, ale gdy zobaczył jego nieruchome
spojrzenie, zdał sobie sprawę, że już po wszystkim. Naruto...
Zabił go. Zerwał ostatnią więź. Zerwał najsilniejszą i
najważniejszą więź w swoim życiu. To nie Itachi wyznaczał mu
drogę...
Podciągnął
Naruto i oparł go o swoją pierś, wtulając twarz w jego włosy.
Teraz zaczął płakać tak, jak płakał, gdy zobaczył śmierć
rodziców. To Itachi go tutaj zaprowadził... Właśnie do tego
miejsca...
–
Naruto... przepraszam. – Przycisnął go mocniej, jakby chciał się
z nim wtopić. Wszystko, co Naruto mu teraz mówił... Nigdy nie
spodziewał się usłyszeć takich słów. Łatwiej byłoby, gdyby
Naruto go przeklął, gdyby go znienawidził, gdyby dał jakiś
powód, dla którego Sasuke wiedziałby, że dobrze zrobił,
zabijając go. A ten przeklęty Uzumaki zawsze musiał robić
wszystkim na przekór.
– Też
cię kocham, młotku – wyszeptał, bujając się z nim lekko do
przodu i do tyłu, jakby go usypiał. – Też cię kocham, Naruto –
powtórzył.
Naruto
poświęcił dla niego wszystko. Miał w ramionach człowieka, który
powierzył mu wszystkie swoje plany i marzenia, całe swoje życie i
losy świata, który zginął, żeby wyciągnąć go z samotności.
Sasuke
nie miał pojęcia, co teraz zrobi, bo wszystkie plany przestały się
nagle liczyć. To dlaczego walczył straciło sens... Gdyby tylko
wcześniej zrozumiał... Gdyby nie był tak zaślepionym Itachim i
nienawiścią, którą jego brat zasiał w nim po masakrze i która
kiełkowała, aż do chwili, gdy go zabił i poznał prawdę. Później
ta nienawiść skierowała się na zupełnie inne tory. Ale była...
Wciąż go zżerała... Gdyby tylko zaufał Naruto... Szybciej
zrozumiał to wszystko...
Jego
krzyk poniósł się echem po dolinie. Zaczął krzyczeć z całych
sił, aż zdarł sobie gardło i opadł na Naruto. Przyjrzał się z
bliska jego twarzy i zamknął mu oczy. Pogłaskał po policzku i
dotknął ust. Oddałby wszystko, żeby się z nim zamienić. To on
powinien być teraz na jego miejscu, to on powinien zginąć.
–
Przepraszam, Naruto...
Powiedziałam, że nie przeczytam tego fika. Nie znoszę angstów, więc omijam je szerokim łukiem. Więc nie wiem, co mi się stało, że go przeczytałam.
OdpowiedzUsuńJest pierwszy dzień nowego roku, a ja zamiast poprawiać sobie humor na kacu, rozklejam się. Widzisz? Ja nie jestem takim nieczułym draniem jak ty ;P Bo serio się rozkleiłam. Zwykle, jak kiedyś zdarzało mi się czytać jakiś angst to głównie mnie irytował, ale ten zrobił ze mnie mokra plamę. Jest tak emocjonalny, że po prostu nie mogłam chyba inaczej zareagować.
– Będziesz pamiętał?
– O czym?
– Że cię kochałem. – Głos Naruto załamał się.
Ten fragment mnie rozwalił. No po prostu. Nie wiem, co napisać. To chyba pierwszy angst, który w ogóle mi się spodobał. Miałam tego nie pisać, bo zaraz jeszcze zaczniesz pisać tego typu fiki, ale jednak musiałam. Chyba zrobiłam się za bardzo sentymentalna :)
I sądziłam, że nie przeczytasz. Ale nie będę ukrywała, że jest mi bardzo miło, że przeczytałaś. Przyznaję, że jak pisałam tę miniaturkę to sama ryczałam (taki znowu ze mnie zimny drań nie jest!) :D I cieszę się, że zrobiłam z ciebie mokrą plamę, bałam się, że tylko ja reagowałam na tego ansgta :D
UsuńTeż uwielbiam ten fragment. Wszystko jest strasznie smutne, wiem, ale tamten pojedynek aż prosił się o takie spojrzenie.
I możemy tylko dziękować, że wszystko skończyło się dobrze :D
Postaram się takich nie pisać, ale czasami mnie do takich ciągnie. To już są chyba te lata spędzone w fandomie, że podobają nam się nawet angsty :D
Dzięki za komentarz :)
Szkoda, liczyłam, że to kolejny rozdział ;) ale i tak choć smutne, naprawdę mi się podobało. Osobiście nienawidzę złych zakończeń, ale wiem, że niekiedy takich właśnie potrzeba. Zresztą nie wyobrażam sobie, by ten krótki one shot mógł się inaczej zakończyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę ogromu weny na następny rozdział!
Piękny one shot naprawdę ,świetnie się go czyta , jest taki realistyczny :) Powodzenia życzę w dalszym pisaniu i przede wszystkim weny bo ta bywa naprawdę kapryśna. :)
OdpowiedzUsuńA tak niezobowiązująco pozwolę sobie zapytać czy może jeszcze czytasz opowiadania z fandomu sasunaru? Bo jak tak to mam pytanie czy znasz może osobiście bądź przez internet taką autorkę opowiadania pain-in-my-life.blog.onet.pl co się nazywa shoko? Bo już od bodajże chyba 2 lat nie daje znaku życia i fani tego opowiadania się strasznie martwią czy ona jeszcze żyje w ogóle z stąd moje pytanie bo pisze w imieniu tych wszystkich fanów którzy się naprawdę się o nią martwią. Przepraszam jeśli moje pytanie cię uraziło. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUwielbiam smutasy. Genialny tekst, ponownie przeczytałam i zorientowałam się, że nie skomentowałam. Takie zakończenie mi się podoba, tylko zawsze brałam pod uwagę, że to Sasuke ginie. Kibicowałam takiemu zakończeniu mangi, ale zostałam okrutnie rozczarowana miłością wszystkich do wszystkich.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, chętnie poczytam teksty w podobnym stylu... Dobra, przyznaję się, wszystko przeczytam :)
Spoiler
Ja zawsze wolałam tę wersję z umierającym Naruto, jakoś nie wiem, może Sasuke był mi bliższy ;) Zakończenie mangi było typowo: "hajs się musi zgadzać, więc będzie kolejna część".
UsuńZ sn już raczej nie będę nic pisała, ale może kiedyś mnie sentyment ugryzie w tyłek i siądę do klawiatury. No nigdy nie mów nigdy :D
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTo było...
OdpowiedzUsuńPopłakałam się strasznie, ale w jakiś sposób było to piękne. I bliskie mojemu sercu.
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały tekst, choć smutny, rewelacyjne spojrzenie na tamtą sytuację...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia