niedziela, 16 lutego 2020

Powrót - rozdział 1

Kopę lat, co? A ja znowu wróciłam i coś napisałam. Zapraszam.

Rozdział 1


Naruto wrócił do mieszkania później niż planował, ale to i tak cud, że udało mu się wyrwać z imprezy. Gdyby nie Shikamaru, Kiba i Sai na pewno by go nie wypuścili. Głos rozsądku, pomyślał z uśmiechem, wspominając swojego świadka, Shikamaru.
Długo zastanawiał się nad tym, czy nie poprosić Sasuke o to, żeby został drużbą na jego ślubie. Wiedział jednak, że to niemożliwe. Sasuke przebywał daleko poza granicami Konohy. Nie miałby ani czasu, ani przede wszystkim cierpliwości, żeby pomóc organizować ślub. Naruto zdawał sobie z tego sprawę. Nawet jeśli Sasuke byłby tutaj na miejscu... Być może nie zgodziłby się na to, żeby zostać jego świadkiem. Po prostu nie nadawał się do tej roli.
Przypomniał sobie listy, które do niego napisał. Pierwszy, gdy oświadczył się Hinacie. Drugi, kilka miesięcy później, kiedy wyznaczyli już datę ślubu. Naruto zaprosił Sasuke na tę uroczystość. Nie wiedział dlaczego aż taką trudność sprawiło mu zapytanie przyjaciela o to, czy będzie na jego ślubie. Siedział kilka godzin, a wokół niego piętrzył się stos pogniecionych kartek. Miał poplamione atramentem palce, ubranie, a nawet twarz i włosy.
„Żenię się, przyjedziesz na ślub?”, „Nasz ślub z Hinatą odbędzie się 23 marca, zapraszamy cię...”, „23 marca będzie mój ślub i chciałbym...”. Wszystko co napisał, wydawało mu się albo głupie, albo zbyt oficjalne, albo po prostu niewłaściwe. Nie wiedział, jak miał zaprosić Sasuke na swój ślub. Jeszcze lepiej – nie wiedział, dlaczego to sprawia mu aż taką trudność.
W końcu udało mu się napisać coś, co uznał, że może być. Niestety na żaden list nie doczekał się odpowiedzi. Najpierw tłumaczył sobie, że Sasuke jest daleko, że może ma jakąś ważną misję i odpisze mu później, ale kiedy Kakashi otrzymał od niego raport, Naruto zwątpił, że Sasuke pojawi się na ślubie. Z jakiegoś powodu poczuł nawet ulgę.
Na początku miał duże problemy, żeby przyzwyczaić się do tego, że Hinata została jego dziewczyną. Chodzili razem na spacery, do kawiarni i na ramen, czasami nawet do kina. Rzadko spotykali się sam na sam, ale kiedyś Naruto zaprosił Hinatę do siebie. Zjedli kolację i obejrzeć film. Trochę wypili, Hinata się do niego przysunęła, a Naruto pod wpływem chwili pocałował ją. Nie tak, jak robili to wcześniej. Ten pocałunek był mocniejszy. To było równie podniecające, co krępujące. Naruto jeszcze nigdy się tak nie czuł – jakby chciał więcej, ale z tyłu głowy słyszał głos, że powinien przestać, że to nie tak powinno wyglądać. Hinacie też chyba nie do końca się to spodobało, bo później już nigdy więcej tego nie powtórzyli. A już jutro zostanie jej mężem. Starał się nie myśleć o tym, co będą musieli zrobić. Pijany Kiba razem z Saiem uczynnie go o tym poinformowali, nie szczędząc szczegółów. Później zażenowany Shikamaru starał się wytłumaczyć to Naruto w lepszy sposób, ale szybko porzucił ten temat, kiedy zorientował się, że Naruto jest coraz bardziej wystraszony. Uznał, że teraz nie będzie mu już mieszał w głowie. Wszystko wyjaśni się po ślubie. Zadziała natura.
– Nie taki diabeł straszny, jak go malują – pocieszył go i wrócili do picia.
Naruto starał się bawić tak jak pozostali, ale później długo rozpamiętywał tamtą rozmowę. Nie chciał skrzywdzić Hinaty, a czuł, że może to zrobić. Nagość, dotykanie jej w taki sposób, cały ten seks... Chyba wolał już ponownie zmierzył się z Kaguyą. W przypływie desperacji spróbował nawet porozmawiać o tym z Sakurą, ale też nic z tego nie wyszło. Wstydził się nazwać rzeczy po imieniu, a jąkając się i omijając temat, sprawił tylko, że Sakura uznała, że po prostu denerwuje się ślubem i to zbagatelizowała.
Zresztą wszystko było już zorganizowanie, nie miał czasu na wątpliwości. Kochał przecież Hinatę i chciał stworzyć z nią rodzinę, więc co mogło pójść nie tak?
Już miał się kłaść do łóżka i spróbować zasnąć, kiedy usłyszał walenie pięścią w drzwi.

*

Dochodziła północ, kiedy w końcu dotarł pod mieszkanie Naruto. Lało jak z cebra, był przemoczony do suchej nitki i potwornie zmęczony po podróży. Ostatnie kilka godzin biegł bez odpoczynku i jedzenia. Podróż do Konohy była trudna i wymagająca. Narzucił sobie szybkie tempo, rzadko odpoczywał i jeszcze te kilka ataków na granicach wiosek sprawiły, że padał z nóg. Ale zaraz wszystko miało się rozwiązać.
Zawahał się przez chwilę, ale w końcu uniósł pięść i zastukał do drzwi. Usłyszał kroki, drzwi otworzyły się, oświetlił go ciepły blask światła z wewnątrz.
– Sasuke?!
Naruto stał w podkoszulku i krótkich spodenkach. Sasuke domyślił się, że musiał szykować się do snu.
– Co ty tutaj... – Nie dokończył, bo Sasuke pchnął go do środka i zamknął drzwi.
Naruto stał przez chwilę z głupią miną, ale kiedy Sasuke milczał, odezwał się:
– Sasuke, myślałem, że nie przyjedziesz, nic nie pisałeś. – Podrapał się po karku z zakłopotaniem. – Cieszę się, że jesteś, draniu. Wszyscy się na pewno zdziwią, kiedy cię zobaczą. Jesteś pewnie zmęczony po podróży. Tak poza tym wyglądasz jak zmokła kura! Może się przebierz, bo jeszcze się przeziębisz, draniu i...
Sasuke nie dał mu dokończyć. Złapał go za kark i przyciągnął do siebie. Pocałował go mocno. Jego serce biło tak szybko, że ledwo łapał oddech. Dłonie drżały mu, ale przytrzymywał Naruto, żeby się nie wyrwał. Był jak w amoku, kiedy z zamkniętymi oczami próbował całować Naruto. Zachłannie starał się zabrał jak najwięcej, aż w końcu poczuł ręce na piersi i silne uderzenie.
– Draniu, co ty... – Naruto wierzchem dłoni wytarł krew z ust. Sasuke przez przypadek go ugryzł.
Stali tak przez chwilę w milczeniu i mierzyli się wzrokiem. Sasuke już dawno nie był tak zdenerwowany. Zastanawiał się, czy to co zrobił miało jakikolwiek sens. Chyba oszalał, skoro myślał, że Naruto go przyjmie. Pojawia się w przeddzień jego ślubu i całuje go z zaskoczenia. Zaraz Naruto przywali mu pięścią w twarz, a później zrobią to, co wychodziło im najlepiej – pobiją się.
– Sasuke... – Naruto wciąż był zaskoczony, ale się nie ruszał. Wyglądało na to, że na razie nie planuje użyć siły.
– Nie kochasz jej – Sasuke nie poznał swojego zaciśniętego z nerwów głosu.
– Co?
– Nie kochasz jej. Ten ślub to największy idiotyzm, o jakim słyszałem.
Na twarzy Naruto najpierw obmalowało się zaskoczenie, a później złość. Nie rozumiał, o co Sasuke chodziło. Dlaczego pojawił się tak nagle, pocałował go i mówił takie rzeczy?!
– Ale... – Wpatrywał się w zmęczoną, mokrą od deszczu twarz Sasuke i starał się znaleźć w głowie słowa, które mógłby teraz powiedzieć. Miał pustkę. Potrafił skupić się tylko na jego spojrzeniu.
To Sasuke pierwszy odwrócił wzrok. Spojrzał na drzwi i wykonał ruch w ich stronę, a wtedy Naruto zadziałał instynktownie, przyciągając go do siebie. Ich twarze dzieliły centymetry. Czuł ciepły oddech Sasuke, jego przemoczone ubranie, kropelki wody skapujące z jego włosów na ramiona i szyję Naruto. Po raz pierwszy od decydującej walki w Dolinie Końca byli tak blisko siebie. Naruto mógł poczuć twarde, zahartowane latami treningów ciało Sasuke. Zdał sobie sprawę, że oprócz walki, prawie się nie dotykali. Dziwnie było mieć Sasuke blisko siebie w inny sposób, niż podczas walki. Wtedy przez szalejącą chakrę i ciało przygotowane na ból, byli niewrażliwi na tak łagodny dotyk.
Sasuke był zdenerwowany, nawet niepewny, jakby Naruto zaraz miał unieść pięść i go uderzyć, ale jednocześnie w jego oczach czaiła się nadzieja. To ona popchnęła Naruto do pocałunku. Nie potrafił się nad tym zastanawiać, nie chciał się nad tym zastanawiać, po prostu działał.
Sasuke oddał pocałunek, obejmując go tak mocno, jakby Naruto zaraz znowu miał się odsunąć. Całowali się namiętnie i chaotycznie. Ubranie Sasuke było mokre od deszczu, ale jego skóra stawała się coraz bardziej rozpalona. Naruto pchnął go na ścianę i złapał za policzki, pogłębiając jeszcze bardziej pocałunek.
To było coś zupełnie innego niż całowanie się z Hinatą. Żołądek zaciskał mu się z nerwów, nie mógł oddychać, czuł jak jego twarz płonie, a kolana uginają się i gdyby nie silny uścisk Sasuke, miałby problem, żeby ustać o własnych siłach. Te pocałunki nie były mokre i przyjemne, były pełne pasji, agresywne, wręcz bolesne. Obudziły w Naruto coś, co poczuł po raz pierwszy w życiu. Jeszcze nigdy nie pragnął kogoś tak jak teraz. Chciał rozładować to napięcie, czuł, że jeśli tego nie zrobią, oszaleje.
To było jak walka, tylko taka bez bólu i użycia chakry. Naruto po raz pierwszy czuł, że ma Sasuke, że on naprawdę jest tutaj przy nim. Jest tutaj dla niego. To było euforyczne uczucie. Wyzwoliło w nim jeszcze większe pokłady pragnienia, które chciał już, teraz rozładować. Potrzebował jeszcze więcej bliskości, dotyku, Sasuke.

*

Sasuke skończył właśnie ciężką misję, którą wykonywał dla wieśniaków z okolic Yamagakure, kiedy otrzymał list od Naruto. Pamiętał, jak go czytał i na początku nie uwierzył w to, co ten młotek napisał. On i Hinata Hyuuga zaręczeni. Niemożliwe. W przypływie złości zgniótł go i podpalił. Później był jeszcze bardziej wściekły, bo nie dość, że zachował się jak idiota, to jeszcze stracił list, który, po tym jak emocje opadły, mógłby jeszcze raz przeczytać. Zostało mu tylko przeanalizowanie tego, co zapamiętał z treści.
Nie wiedział, co powinien zrobić. Pogratulować mu? Nie było czego. Wprawdzie Hinata pochodziła z potężnego, szanowanego rodu, ale nie pasowała do Naruto. Naruto przecież jej nie kochał, nigdy nie zwracał na nią uwagi. Zresztą on i dziewczyny... Nawet jeśli teraz stał się bohaterem wojennym i miał duże powodzenie, powinien skupić się na ważniejszych rzeczach niż randki! Chciał zostać Hokage czy nie?! Przez całe życie do tego dążył, zdobywał siłę, żeby ludzie go zauważyli, żeby zyskać ich szacunek i zasłużyć na tytuł Kage. I nagle, kiedy skończył dziewiętnaście lat, zachciało mu się żenić?! Był na to za młody. Teraz powinien skupić się przede wszystkim na nauce, a nie na gonieniu za spódniczkami. No właśnie... przecież to bez sensu. To nie trzymało się kupy. Ledwo skończyła się wojna, a on już się oświadczył Hinacie? Nie, to niemożliwe. Naruto chciał go nabrać, może wkurzyć, może sprowadzić do wioski, bo ubzdurał sobie nie wiadomo co. Sasuke nie miał zamiaru grać w jego grę. Dobrze, że spalił list. Nie będzie na niego odpowiadał i może to coś nauczy Naruto. Postanowił zapomnieć o całej sytuacji, a kiedy znowu będą się widzieli, wypomni mu ten idiotyczny żart. Naruto jeszcze pożałuje, że z niego zadrwił.
Sasuke, trochę wbrew sobie, zamiast iść na północ, jak wcześniej planował, postanowił zbliżyć się do granicy z Krajem Ognia. Uznał, że rozsądnie będzie przejść do Kraju Wodospadów. Wcześniej go pominął w swoim planie, a przecież wiele razy słyszał, jak Orochimaru organizował nielegalne spotkania z jakimiś ludźmi z tego kraju. Powinien to sprawdzić osobiście.
Nie sądził, że trafił w sedno, a Kraj Wodospadów, chociaż z pozoru stabilny politycznie i gospodarczo, okaże się tak niebezpiecznym terenem. Przez przypadek natrafił na wzmiankę o lokalnym szefie jakiejś grupy przestępczej, Otsuchim, który werbował ludzi do armii. Podobno chciał zaatakować lidera, ale Sasuke coś w tej plotce nie pasowało. Zaczął badać sprawę. Musiał postępować bardzo ostrożnie, bo Otsuchi miał poważanie wśród lokalnej społeczności, a Sasuke nie chciał się zdradzić. Dopiero po miesięciu udało mu się skontaktować z kobietą znajdującą się bardzo blisko Otsuchiego. Dowiedział się od niej, że wcale nie chodziło o atak na Shibukiego, lidera Kraju Wodospadów, ale o zdobycie dostępu do Wody Bohaterów. Otsuchi od wielu lat eksperymentował z wodą, zmieniając jej właściwości. Podobno udało mu się zmodyfikować jej strukturę, dzięki czemu nie tylko nie można było umrzeć po jej wypiciu, ale zmieniał się łańcuch przepływu chakry, przez co nawet niewielka jej ilość czterokrotnie zwiększała ilość energii. Sasuke zaczął śledzić ludzi Otsuchiego, którzy zaprowadzili go do podziemnych jaskiń. W Kraju Wodospadów było ich mnóstwo. Gdzieś w tym labiryncie, głęboko pod powierzchnią znajdowało się Drzewo, z którego lokalni shinobi raz na sto lat czerpali wodę.
Sasuke zdał sobie sprawę, że sprawa jest dużo poważniejsza, niż zakładał, gdy znalazł podwodny grób, a w nim tuziny shinobi. Otsuchi nie potrzebował armii tylko królików doświadczalnych, na których mógł testować. Sasuke wyszedł na powierzchnię i napisał raport do Kakashiego, informując go o sprawie. Niestety krótko po tym, jak go wysłał doszło do przewrotu. Otsuchi rzeczywiście zaatakował Shibukiego, lidera wioski, a później porwał jego córkę. Sasuke ruszył za nimi w pościg, który był o tyle trudniejszy, że przenieśli się pod ziemię, do jaskiń i grot. Woda bohaterów wzmocniła ludzi Otsuchiego na tyle, że okazali się godnymi przeciwnikami, skutecznie zatrzymując Sasuke na tyle, żeby zgubił ślad ich szefa.
Otsuchi potrzebował córki Shibukiego, żeby dzięki jej komórkom, przetestować nową recepturę Wody Bohaterów. Shibuki wypił kiedyś tę wodę i przeżył, dzięki czemu jego dziecko było na jej negatywne działanie bardziej odpornym. Sasuke odnalazł ich zbyt późno, bo Otsuchi zaaplikował dziewczynce Wodę Bohaterów. Sasuke na własnej skórze mógł przekonać się, jak doskonała była formuła, którą Otsuchi stworzył. Dziecko walczyło z zaciętością, dodatkowo szkolone w walce, chociaż normalnie nie miałoby żadnych szans z Sasuke, teraz okazało się ciężkim przeciwnikiem. Sasuke nie wiedział dokładnie, co wpływało nie tylko na niewyczerpane pokłady chakry, ale i odporność na jego ciosy.
Po długiej i wyczerpującej walce, gdy moc Wody zaczęła słabnąć, udało mu się odbił córkę Shibukiego, a Otsuchi widząc, że nie wygra, uciekł. Sasuke nie mógł go ścigać, bo w pierwszej kolejności, musiał zanieść dziewczynkę do szpitala. Wciąż jeszcze żyła, ale nie wiedział jak duże szkody wyrządziła Woda Bohaterów i jak bardzo on sam podczas walki ją uszkodził.
W szpitalu od razu zajęto się dzieckiem. Sasuke porozmawiał z Shibukim i wyjaśnił mu, co się stało. Wspomniał też o podwodnym grobie oraz ucieczce Otsuchiego. Od razu chciał udać się za nim w pościg, ale zatrzymała go wiadomość, że czeka na niego list. Myślał, że to Kakashi odpowiedział na jego raport, ale okazało się, że korespondencja dotyczyła czegoś innego. To Naruto informował go o terminie ślubu. Data na szczycie listu dowodziła, że Naruto wysłał go dużo wcześniej, ale Sasuke ze względu na misję nie mógł odebrać poczty, a teraz zostało mu pięć dni na... Na co właściwie?
Tym razem już nie spalił listu, chociaż czuł jeszcze większą wściekłość niż kiedy przeczytał o zaręczynach Naruto i Hinaty. To musiało być prawda, Naruto naprawdę chciał się ożenić. Sasuke nie mógł tego dłużej wypierać. Naruto zakładał rodzinę.
Długo stał i wpatrywał się w list. Uczył się go na pamięć, zapamiętywał niedbałe pismo Naruto i te słowa, te przeklęte słowa, które brzmiały niczym wyrok. Sasuke nie chciał tego. Na początku w jego głowie pojawiła się tylko ta myśl. Nie interesowało go dlaczego, po prostu tego nie chciał. Dopiero później z tej niechęci, zaczęło kiełkować coś więcej – próbował to sobie racjonalnie wytłumaczyć. Przypomniał sobie, co myślał, kiedy Naruto poinformował go o oświadczynach. Naruto i dziewczyny – to brzmiało idiotycznie. Zlękniona wszystkiego Hinata nie pasowała do rozwrzeszczanego Naruto. Byli za młodzi na małżeństwo. Do cholery, mieli dopiero dziewiętnaście lat! Naruto powinien skupić się na nauce, a nie na dziewczynach! Sasuke, chociaż jego celem było odbudowanie klanu, ani myślał teraz szukać sobie żony. Miał dużo innych rzeczy do zrobienia.
– Przepraszam – usłyszał cichutki głosik – Sasuke-sama? Lider kazał mi przekazać tę wiadomość.
Sasuke zabrał od młodego shinobi kartkę i przeczytał ją. Lider wzywał go do siebie, bo miał dla niego ważne informacje odnośnie lokalizacji Otsuchiego. Musiał podjąć decyzję, co zrobi.
– Nie mogę teraz do niego iść – oznajmił. – Powiedz mu, że zatrzymała mnie nagła sprawa i muszę opuścić wasz kraj. Wracam za tydzień.
Zniknął, zanim chłopak zdążył odpowiedzieć.
Nawet się nie przygotowywał na tę wyprawę. Wyruszył tak jak stał, z nieuzupełnionym prowiantem i na wpół wyczerpaną bronią. Musiał się spieszyć. Jeżeli utrzyma tempo, powinien dotrzeć do Konohy za trzy, może bardziej realnie cztery dni. Zdąży jeszcze powstrzymać Naruto przed tą idiotyczną decyzją.
Był wściekły na Naruto. Zdążył się już przyzwyczaić, że ten młotek nie myślał logicznie. Kto normalny tak uparcie chce udowodnić wszystkim, że zostanie Hokage? Kto normalny przez tyle lat szukał przyjaciela, który chciał go zabić? Kto normalny zaryzykował wszystko, żeby go uratować? Stawiając na szali nawet własne życie. Naruto i logika mieli ze sobą niewiele wspólnego. Ale gdzie byli inni? Kakashi, który chronił Naruto przez te wszystkie lata? Miał za dużo obowiązków jako Hokage, żeby wybić mu ten głupi pomysł z głowy? Shikamaru, jeden z najinteligentniejszych ludzi w wiosce, nie widział, że Hinata nie nadaje się dla Naruto? Nie brał pod uwagę Sakury, bo wiedział, że była pewnie jedną z osób, które popchnęły Naruto do tej decyzji. Ale dlaczego inni nie interweniowali? Naruto był za młody na małżeństwo, miał ważniejsze rzeczy na głowie niż zakładanie rodziny.
Po raz pierwszy poczuł wątpliwości. A co jeżeli Naruto się zmienił? Nie widzieli się prawie rok. Zresztą Sasuke odchodząc z wioski, spędził z nim tylko jeden dzień. Tak naprawdę nie znał Naruto. Przez ostatnie kilka lat miał z nim bardzo mały kontakt. Dobrze znał go tylko, kiedy byli dziećmi. Ogarnął go strach. Naruto może i zaryzykował dla niego podczas ich ostatniej walki w Dolinie Końca, ale co jeśli ta więź, którą mieli, zaczęła zanikać? Kiedy już wiedział, że Sasuke wyszedł z ciemności, zwrócił uwagę na inne rzeczy? Na inne osoby, które wcześniej pomijał. Sasuke znowu nie został w wiosce, tak jak chciał Naruto. Co jeśli Naruto zrozumiał, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej i przestał się łudzić?
Sasuke uśmiechnął się gorzko na tę myśl. Może to on się łudził i przeliczył się z tym, że tak wiele dla Naruto znaczył. Ogarniały go takie wątpliwości, że kilka razy chciał zawracać. Raz nawet to zrobił, gdy pomyślał, że przez swoją dumę nie bierze pod uwagę tego, że Naruto naprawdę może być szczęśliwy. A on bez względu na wszystko chciał, żeby Naruto był szczęśliwy.
Tylko że Sasuke znał go najlepiej ze wszystkich. On najlepiej wiedział, co Naruto przechodził jako dziecko. To jego, nie Hinatę, ścigał przez tyle lat, to jego chciał wyciągnąć z ciemności. W końcu to z nim walczył, nie znienawidził go, tylko wierzył w niego do samego końca, do ostatniego ciosu. Ta więź nie mogła zniknąć. Sasuke najlepiej znał Naruto i najlepiej wiedział, co dla niego dobre. A małżeństwo z Hinatą nie mogło takie być.



1 komentarz:

  1. Hejka,
    wspaniale tutaj ukazany jest Sasuke, tak najpierw ten list potraktował jako żart, a potem uderzyło w niego, to że Naruto naprawdę się żeni... i jeszce te niepewności nim targające...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Proszę pisać komentarz pod najnowszą notką.