czwartek, 20 lutego 2020

Powrót - rozdział 3


Kolejnym gościem była Sakura. Usłyszeli głośne walenie do drzwi, które zaraz potem otworzyły się i Sakura wpadła do środka. Zaczęła krzyczeń na Naruto, ale umilkła, gdy zobaczyła siedzącego przy stole Sasuke.
– Sasuke-kun?
Naruto skulił się, ale zaraz wyprostował się, kiedy Sasuke kopnął go w kostkę.
– Sasuke-kun, co ty tutaj robisz?
– Przyjechałem na ślub, ale Naruto powiedział mi, że żadnego ślubu nie będzie.
Naruto spiorunował go wzrokiem. Zapomniał już, jaki Sasuke potrafił być bezczelny i denerwujący. Nawet nie drgnęła mu powieka, kiedy to mówił.
– Sakura-chan, ja... Od kogo się dowiedziałaś?

– Od Temari. – Sakura nie wiedziała, jak się zachować w obecności Sasuke. – Ale Naruto, dlaczego? Co się stało, że odwołałeś ślub? – Zadając ostatnie pytanie, zerknęła na Sasuke. Domyśliła się, że jego obecność w jakiś sposób wiązała się ze zmianą decyzji Naruto, ale dlaczego? Dlaczego wpłynął na niego w taki sposób? Nie chciał, żeby Naruto był szczęśliwy?
– Siadaj. – Naruto odsunął Sakurze krzesło obok siebie. – Zrobić ci herbaty, kawy?
– Kawy, dziękuję. – Zarumieniła się, kiedy Sasuke na nią spojrzał.
Przez chwilę milczeli. Naruto szukał czystego kubka, Sasuke kończył jeść, a Sakura zerkała na niego raz za razem.
– Więc? – zapytała, gdy Naruto podał jej kawę.
– No... myślę, że Hinata zasługuje na kogoś lepszego. Nie chcę, żeby zmarnowała sobie przeze mnie życie.
– Co ty gadasz, Naruto! – Sakura zirytowała się. – Jak mogłaby sobie zniszczyć przez ciebie życie? Przecież ona cię kocha! Nie znam drugiej osoby, która byłaby tak oddana... – Zamilkła, nagle coś sobie uświadamiając. To nie była prawda, znała osobę jeszcze bardziej oddaną niż Hinata. Miała ją właśnie przed sobą. Doskonale wiedziała, kogo Naruto chciał uratować nawet za cenę własnego życia. Po jej twarzy przemknął cień.
– Ale ja jej nie kochałem – powiedział cicho Naruto, wpatrując się pustym wzrokiem w stół. – Dlatego nie chciałem, żeby za mnie wyszła.
– Przecież ją kochałeś, wiele razy to mówiłeś. – Głos Sakury już nie brzmiał tak pewnie jak na początku.
– Ale uświadomiłem sobie, że bardziej ją kocham jako przyjaciółkę, niż jak... no... żonę.
Sakura zamilkła. Nie wiedziała, co na to odpowiedzieć. Miłość Naruto i Hinaty wydawała jej się tak idealna, oni mimo innych charakterów, zdawali się tak do siebie pasować. Byli dla niej nadzieją, że może kiedyś i ona stworzy taki związek. Zerknęła na Sasuke.
– Dlaczego? – zapytała, zanim zdążyła ugryźć się w język.
– Co dlaczego? – Sasuke sięgnął po swoją kawę. Wydawał się być w pełni zrelaksowany.
– Dlaczego odwiodłeś Naruto od ślubu.
– Naruto sam doszedł do tych wniosków. Do niczego go nie zmuszałem.
– Jeszcze wczoraj, jak z tobą rozmawiałam, byłeś przekonany. – Zwróciła się do Naruto. – Dzisiaj odwołałeś ślub. Dlaczego, Naruto?
– Przecież już ci powiedział – warknął Sasuke. – Nie kocha jej. Ma to przeliterować czy wypisać sobie na czole? Naruto jest za młody na ślub, dziwi mnie, że nikt mu o tym nie powiedział. Zamiast uganiać się za dziewczynami, powinien skupić się na nauce, bo chyba jego kluczowym celem jest zostanie Hokage.
– I założenie rodziny! Naruto, nie chcesz mieć rodziny?! – Sakura spojrzała na niego w desperacji. – Przecież to było dla ciebie tak ważne!
– No... nadal jest. – Naruto oddałby wiele, żeby teraz nie musieć rozmawiać z Sakurą. Może lepiej, że robił to w obecności Sasuke. Nie spodziewał się po nim takiego wybuchu, to było... miłe.
– Więc o co chodzi? Hinata nie była dobrą kandydatką? Nie okłamiesz mnie, wiem, że ci na niej zależało. Może i jest cicha, ale to wspaniała dziewczyna. Byłaby cudowną żoną!
Podskoczyli na krzesłach, kiedy Sasuke z trzaskiem odłożył swój kubek na stół i wstał. Zabrał naczynia i włożył je do zlewu.
– Sakura, myślę, że powinnaś już iść. – Sasuke opierał się o blat. Stał odwrócony do nich plecami. – Naruto powiedział już, że jej nie kocha. Nie będzie ślubu. Nie ma sensu więcej tego roztrząsać.
– Ale...
– Sakura, idź już – mruknął Naruto, nie patrząc na nią.
– Naruto, gdybyś chciał porozmawiać... wiesz, gdzie mnie znaleźć.
Wyszła, ostatni raz patrząc jeszcze na Sasuke. Nie pożegnali się.
– Naprawdę uważasz, że jestem za młody na ślub? – zapytał po chwili Naruto. Poszedł zamknąć drzwi na klucz. Już nie chciał tego typu niespodziewanych gości.
– Oczywiście, że tak. Dziwię się, że nikt wcześniej o tym z tobą nie rozmawiał.
– To znaczy... Kakashi-sensei próbował. Mówił, żebyśmy się nie spieszyli, ale rodzina Hinaty nalegała i wszyscy oczekiwali ode mnie, że się jej oświadczę. Bo wiesz, jestem bohaterem wojennym, więc nie ma co zwlekać, ślub byłoby takim wielkim wydarzeniem i tak dalej...
Sasuke prychnął poirytowany. Naruto wcześniej robił wszystko, żeby ludzie go zauważyli, teraz zaczął robić to, czego od niego oczekiwali. Zamiast żony potrzebował kogoś, kto sprowadzi go na ziemię.
– A ty nie chcesz założyć rodziny? Przecież twoim celem jest odbudowa klanu.
– Chcę odbudować klan – przytaknął Sasuke.
Naruto zacisnął usta. Wiedział, jakie Sasuke miał cele, ale mimo wszystko go to zabolało. Po wczorajszej nocy jego przyszłość diametralnie się zmieniła.
– Ja nie założę rodziny. Już wiem, że nigdy tego nie zrobię.
Zapanowało milczenie. Naruto odwrócił wzrok na okno. Wyobraził sobie, co teraz musi się dziać na zewnątrz. Z jaką szybkością rozprzestrzenia się wieść o tym, że żadnego ślubu nie będzie, że Naruto Uzumaki rzucił Hinatę Hyuugę.
Sasuke podszedł do stołu. Pochylił się nad nim, zmuszając Naruto, żeby na niego spojrzał.
– Ja też nie mam zamiaru zakładać rodziny.
– Co ty gadasz?! przecież...
– Odbudowa klanu to jedno, zakładanie rodziny, to co innego. – Sasuke usiadł naprzeciwko i milczał dłuższą chwilę, aż w końcu dodał: – Z nas dwóch akurat ty lepiej nadajesz się do tego, żeby bawić się w takie rzeczy.
Naruto nie wiedział, jak powinien odebrać jego słowa. Jako przytyk czy komplement?
– Ty przynajmniej wiesz, co to znaczy mieć rodzinę – zauważył gorzko.
– Jedną rodzinę już miałem, nie mam ani siły, ani chęci tworzyć drugą.
– I chcesz, żeby twoje dziecko wychowywało się bez ojca? – zapytał Naruto z niedowierzaniem. Po tym, co obaj przeszli, priorytetem wydawało mu się, żeby dać dzieciom to, czego sami nie mieli – prawdziwy dom.
– Nie chcę mieć żony i bawić się w dom, bo się do tego nie nadaję. Myślałem, że po tym, jak dopełnię zemsty, coś się zmieni i... – Sasuke zamilkł na chwilę, szukając odpowiednich słów. – Dziewczyny zaczną mnie interesować. Poznałem ich już sporo i każda była tak samo irytująca.
Naruto zastanowił się nad jego słowami. Było w nich sporo prawdy. On jako dziecko starał się zwrócić na siebie uwagę Sakury chyba nawet nie dlatego, że mu się podobała, ale dlatego, że Sasuke podobał się jej. Odrzucił ją, kiedy wyznała mu miłość. Tak długo nie dostrzegał Hinaty, która kochała go od dziecka. Dopiero Sakura mu to uświadomiła. Uznał, że mając dziewczynę, dopasuje się do reszty. Ludzie oczekiwali, że jako bohater wojenny zwiąże się z kimś i będzie szczęśliwy. Wtedy mógłby mieć rodzinę, o której zawsze marzył. Tylko że pojawił się Sasuke. Jedna noc wystarczyła, żeby wywrócić życie Naruto do góry nogami.
– Naruto, naprawdę myślisz, że wróciłem teraz do wioski dla kaprysu? – Kiedy nie otrzymał odpowiedzi, westchnął ciężko. Nienawidził takich rozmów. Dlaczego ten młotek musiał być aż tak bardzo niedomyślny? Jak miał mu powiedzieć o tym, co czuł? – Myślisz, że dlaczego nie potrafiłem cię zabić?
– Bo jestem twoim przyjacielem – odpowiedział Naruto z automatu. – Nawet jak chciałeś zdobyć siłę, to nie zabiłbyś mnie, bo w sercu wciąż czułeś, że jesteśmy przyjaciółmi i...
– Bo cię kochałem. – Sasuke patrzył na niego w taki sposób, jakby zaraz miał aktywować Sharingana. To wyznanie było dla niego ogromnym aktem odwagi. – Jesteśmy do siebie podobni, zawsze byliśmy. Chociaż jesteś najbardziej irytującym idiotą na świecie, jesteś jedyną osobą, która może mi dotrzymać kroku. I obok której chcę iść. To nie rodziny są problemem, tylko to co nas łączy. Nikt nigdy z taką zawziętością o mnie nie walczył. Ty jesteś młotkiem, więc tego nie widziałeś, ale do mnie w końcu dotarło, co tak naprawdę nas łączy. Nie miałem zamiaru pozwolić ci zerwać tej więzi, a zrobiłbyś to, gdybyś wziął ślub. Wtedy już nigdy nie moglibyśmy... Chcę odbudować klan, ale nie mam zamiaru żyć tak, jak inni to sobie wymyślili. Nie będę się im podporządkowywał. Nie pozwolę, żeby z tobą też zrobili to, co sobie zaplanowali. Nie będziesz ich narzędziem. Nie znajdziesz sobie dziewczyny, nie założysz z nią rodziny, żeby grzecznie usiąść na tyłku i później objąć stołek Hokage. Nie z taką siłą.
Naruto słuchał tego wyznania oniemiały. Nie spodziewał się takich słów po Sasuke.
– Jak zwykle się rządzisz, draniu – wydusił z cieniem uśmiechu na ustach. – To co teraz będziesz? – zapytał szybko, zanim Sasuke zdążył się wściec. – Jak to sobie wyobrażasz? Przecież nie chcesz wrócić do wioski, a ja...
– A ty skończysz się uczyć i zdasz egzamin na jonina. Nie będziesz tutaj siedział dopóki nie obejmiesz stanowiska Hokage. Musisz poznać świat.
– Co?! Chyba zwariowałeś! Przecież mam się uczyć na stanowisko Hokage, ta cała biurokracja, formalności...
– Kakashi nie odejdzie ze stanowiska nie prędzej niż za dziesięć lat. Ani on, ani Tsunade, kiedy trzeba było objąć władzę, nie przechodzili kursu „Jak zostać Hokage”. Ty też nie będziesz takiego przechodził. Jesteśmy połączeni, jako reinkarnacje synów Mędrca Sześciu Ścieżek, nawet jeśli nie mamy już tej mocy, wciąż najsilniejsi jesteśmy razem. I tak ma zostać aż do końca. Dlatego siedzenie w wiosce przez najbliższy czas nie ma sensu. Co masz zamiar robić? Uczyć geninów jak pomagać staruszkom? Nie trać czasu, Naruto. Tylko poznając świat, będziesz w stanie zostać dobrym Hokage. Zaprowadziłeś pokój nie dlatego, że uczyłeś się jak zostać Hokage, ale dlatego, że walczyłeś. Nawet nie masz pojęcia, ile jest jeszcze do zrobienia.
– Mam z tobą podróżować?
– A naprawdę wolisz siedzieć zakopany w papierach?
Naruto uśmiechnął się w odpowiedzi. To było... szczęście. Chyba tak to mógł określić. Wcześniej myślał o szczęściu jako o objęciu stanowiska Hokage, co prawda przerażała go wizja utonięcia w papierach, ale nie sądził, że może się z tego wyzwolić nawet na chwilę. Teraz pojawił się Sasuke z wizją wolności, której tak bardzo Naruto brakowało. I z obietnicą przygód, a je Naruto kochał najbardziej na świecie.
– A co będzie później? Kiedy już zostanę Hokage? Będziemy żyli na odległość?
– Jak już nim zostaniesz, ktoś będzie ci musiał pomóc z tymi cholernymi papierami. – Sasuke wykrzywił usta w uśmiechu.
– Wrócisz do wioski? – zapytał z niedowierzaniem Naruto. – Myślałem, że nie chcesz tutaj mieszkać.
– Przyzwyczaję się, młotku. – Sasuke westchnął. – Mam świadomość, że to nieuniknione, że zostaniesz Hokage. Wrzeszczałeś o tym tak długo, że pewnie połowie ludzi, która cię spotkała, to się śni po nocach. Nie mam zamiaru cię od tego odciągać. To część ciebie.
Naruto siedział i patrzył na Sasuke z uśmiechem. Zniknęło paraliżujące uczucie, które pojawiało się za każdym razem, gdy myślał o przyszłości. Pogodził się już nawet z tym, że będzie mógł spotykać się z Sasuke bardzo rzadko. Nawet w najśmielszych snach nie przypuszczał, że jego życie mogłoby wyglądać w taki sposób. Nagle zmarszczył brwi.
– Sasuke, a co teraz? W nocy powiedziałeś, że nie zostaniesz w wiosce i dzisiaj wracasz. Spotkamy się dopiero, kiedy zdam egzamin na jonina?
Sasuke wstał, żeby zrobić im kolejną herbatę. Dopiero kiedy była gotowa, usiadł z powrotem przed Naruto.
– Wrócę, ale nie wiem kiedy. Dostałem twój list dopiero kilka dni temu i od razu wyruszyłem do Konohy. Przerwałem misję, którą będę musiał dokończyć.
– Co to za misja? – zapytał z ekscytacją Naruto. On ostatnio nie robił nic innego niż się uczył. No i jeszcze musiał pomóc w przygotowaniu ślubu, co było chyba jeszcze bardziej męczące od nauki. – No powiedz, draniu – naciskał go tak długo, aż Sasuke skapitulował i opowiedział mu o Kraju Wodospadów, Wodzie Bohaterów i Otsuchim. Naruto był tym tak podekscytowany, że zaczął się upierać, żeby iść z nim.
– Młotku, zapomnij. Najpierw musisz zdać egzamin. Kakashi by mnie zabił, gdybym teraz wyciągnął cię z wioski.
– A później nie będzie wkurzony? – zaśmiał się Naruto, bo wyobraził sobie minę Kakashiego, kiedy mu o tym powiedzą. – Miał przecież zupełnie inny pomysł, jak spędzę te kilka lat, zanim odda mi stołek!
– Później nie będzie miał nic do gadania. – Sasuke odwzajemnił uśmiech.
Zapomniał już, jakie to uczucie spędzać czas z Naruto. Słyszeć jego zachrypnięty głos, ciągły śmiech, te głupie żarty. Widzieć błyszczące niebieskie oczy. Już dawno nie czuł się tak dobrze. Na swoim miejscu.
– A co robiłeś przez ostatni rok jak się nie widzieliśmy? – zapytał nagle Naruto. – Jakie kraje widziałeś? Z kim walczyłeś?
Sasuke westchnął ciężko, ale pod irytującymi namowami Naruto zaczął opowiadać w dużym skrócie, co robił, kiedy opuścił wioskę. Naruto był dociekliwy, więc drążył temat, ale nie dowiedział się wszystkiego, co go interesowało, bo do drzwi znowu ktoś zapukał. Iruka.
Naruto wpuścił go niechętnie.
– Naruto, co się stało? Podobno nie będzie żadnego ślubu, to prawda? Sasuke? – zapytał zdziwiony, a Sasuke skinął mu głową. – To... Naruto, naprawdę odwołałeś ślub?
– Iruka-sensei... – Naruto podrapał się po karku. Nie wiedział, jak powinien rozmawiać z Iruką. Shikamaru zrozumiał, Sakura była zła i smutna, a Iruka... Jemu chyba najbardziej zależało na tym, żeby Naruto założył sobie rodzinę.
Szykowała się kolejna trudna rozmowa.


1 komentarz:

  1. Hejka,
    wspaniale, o tak Sasuke powiedział, że kocha, jak zawsze Sakura jest irytujaca, ale właśnie Sasuke ha wyrzucił z mieszkania a to coś znaczy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Proszę pisać komentarz pod najnowszą notką.