Kolejnym gościem była Sakura. Usłyszeli głośne walenie do drzwi,
które zaraz potem otworzyły się i Sakura wpadła do środka.
Zaczęła krzyczeń na Naruto, ale umilkła, gdy zobaczyła
siedzącego przy stole Sasuke.
– Sasuke-kun?
Naruto skulił się, ale zaraz wyprostował się, kiedy Sasuke kopnął
go w kostkę.
– Sasuke-kun, co ty tutaj robisz?
– Przyjechałem na ślub, ale Naruto powiedział mi, że żadnego
ślubu nie będzie.
Naruto spiorunował go wzrokiem. Zapomniał już, jaki Sasuke
potrafił być bezczelny i denerwujący. Nawet nie drgnęła mu
powieka, kiedy to mówił.
– Sakura-chan, ja... Od kogo się dowiedziałaś?
– Od Temari. – Sakura nie wiedziała, jak się zachować w
obecności Sasuke. – Ale Naruto, dlaczego? Co się stało, że
odwołałeś ślub? – Zadając ostatnie pytanie, zerknęła na
Sasuke. Domyśliła się, że jego obecność w jakiś sposób
wiązała się ze zmianą decyzji Naruto, ale dlaczego? Dlaczego
wpłynął na niego w taki sposób? Nie chciał, żeby Naruto był
szczęśliwy?
– Siadaj. – Naruto odsunął Sakurze krzesło obok siebie. –
Zrobić ci herbaty, kawy?
– Kawy, dziękuję. – Zarumieniła się, kiedy Sasuke na nią
spojrzał.
Przez chwilę milczeli. Naruto szukał czystego kubka, Sasuke kończył
jeść, a Sakura zerkała na niego raz za razem.
– Więc? – zapytała, gdy Naruto podał jej kawę.
– No... myślę, że Hinata zasługuje na kogoś lepszego. Nie
chcę, żeby zmarnowała sobie przeze mnie życie.
– Co ty gadasz, Naruto! – Sakura zirytowała się. – Jak
mogłaby sobie zniszczyć przez ciebie życie? Przecież ona cię
kocha! Nie znam drugiej osoby, która byłaby tak oddana... –
Zamilkła, nagle coś sobie uświadamiając. To nie była prawda,
znała osobę jeszcze bardziej oddaną niż Hinata. Miała ją
właśnie przed sobą. Doskonale wiedziała, kogo Naruto chciał
uratować nawet za cenę własnego życia. Po jej twarzy przemknął
cień.
– Ale ja jej nie kochałem – powiedział cicho Naruto, wpatrując
się pustym wzrokiem w stół. – Dlatego nie chciałem, żeby za
mnie wyszła.
– Przecież ją kochałeś, wiele razy to mówiłeś. – Głos
Sakury już nie brzmiał tak pewnie jak na początku.
– Ale uświadomiłem sobie, że bardziej ją kocham jako
przyjaciółkę, niż jak... no... żonę.
Sakura zamilkła. Nie wiedziała, co na to odpowiedzieć. Miłość
Naruto i Hinaty wydawała jej się tak idealna, oni mimo innych
charakterów, zdawali się tak do siebie pasować. Byli dla niej
nadzieją, że może kiedyś i ona stworzy taki związek. Zerknęła
na Sasuke.
– Dlaczego? – zapytała, zanim zdążyła ugryźć się w język.
– Co dlaczego? – Sasuke sięgnął po swoją kawę. Wydawał się
być w pełni zrelaksowany.
– Dlaczego odwiodłeś Naruto od ślubu.
– Naruto sam doszedł do tych wniosków. Do niczego go nie
zmuszałem.
– Jeszcze wczoraj, jak z tobą rozmawiałam, byłeś przekonany. –
Zwróciła się do Naruto. – Dzisiaj odwołałeś ślub. Dlaczego,
Naruto?
– Przecież już ci powiedział – warknął Sasuke. – Nie kocha
jej. Ma to przeliterować czy wypisać sobie na czole? Naruto jest za
młody na ślub, dziwi mnie, że nikt mu o tym nie powiedział.
Zamiast uganiać się za dziewczynami, powinien skupić się na
nauce, bo chyba jego kluczowym celem jest zostanie Hokage.
– I założenie rodziny! Naruto, nie chcesz mieć rodziny?! –
Sakura spojrzała na niego w desperacji. – Przecież to było dla
ciebie tak ważne!
– No... nadal jest. – Naruto oddałby wiele, żeby teraz nie
musieć rozmawiać z Sakurą. Może lepiej, że robił to w obecności
Sasuke. Nie spodziewał się po nim takiego wybuchu, to było...
miłe.
– Więc o co chodzi? Hinata nie była dobrą kandydatką? Nie
okłamiesz mnie, wiem, że ci na niej zależało. Może i jest cicha,
ale to wspaniała dziewczyna. Byłaby cudowną żoną!
Podskoczyli na krzesłach, kiedy Sasuke z trzaskiem odłożył swój
kubek na stół i wstał. Zabrał naczynia i włożył je do zlewu.
– Sakura, myślę, że powinnaś już iść. – Sasuke opierał
się o blat. Stał odwrócony do nich plecami. – Naruto powiedział
już, że jej nie kocha. Nie będzie ślubu. Nie ma sensu więcej
tego roztrząsać.
– Ale...
– Sakura, idź już – mruknął Naruto, nie patrząc na nią.
– Naruto, gdybyś chciał porozmawiać... wiesz, gdzie mnie
znaleźć.
Wyszła, ostatni raz patrząc jeszcze na Sasuke. Nie pożegnali się.
– Naprawdę uważasz, że jestem za młody na ślub? – zapytał
po chwili Naruto. Poszedł zamknąć drzwi na klucz. Już nie chciał
tego typu niespodziewanych gości.
– Oczywiście, że tak. Dziwię się, że nikt wcześniej o tym z
tobą nie rozmawiał.
– To znaczy... Kakashi-sensei próbował. Mówił, żebyśmy się
nie spieszyli, ale rodzina Hinaty nalegała i wszyscy oczekiwali ode
mnie, że się jej oświadczę. Bo wiesz, jestem bohaterem wojennym,
więc nie ma co zwlekać, ślub byłoby takim wielkim wydarzeniem i
tak dalej...
Sasuke prychnął poirytowany. Naruto wcześniej robił wszystko,
żeby ludzie go zauważyli, teraz zaczął robić to, czego od niego
oczekiwali. Zamiast żony potrzebował kogoś, kto sprowadzi go na
ziemię.
– A ty nie chcesz założyć rodziny? Przecież twoim celem jest
odbudowa klanu.
– Chcę odbudować klan – przytaknął Sasuke.
Naruto zacisnął usta. Wiedział, jakie Sasuke miał cele, ale mimo
wszystko go to zabolało. Po wczorajszej nocy jego przyszłość
diametralnie się zmieniła.
– Ja nie założę rodziny. Już wiem, że nigdy tego nie zrobię.
Zapanowało milczenie. Naruto odwrócił wzrok na okno. Wyobraził
sobie, co teraz musi się dziać na zewnątrz. Z jaką szybkością
rozprzestrzenia się wieść o tym, że żadnego ślubu nie będzie,
że Naruto Uzumaki rzucił Hinatę Hyuugę.
Sasuke podszedł do stołu. Pochylił się nad nim, zmuszając
Naruto, żeby na niego spojrzał.
– Ja też nie mam zamiaru zakładać rodziny.
– Co ty gadasz?! przecież...
– Odbudowa klanu to jedno, zakładanie rodziny, to co innego. –
Sasuke usiadł naprzeciwko i milczał dłuższą chwilę, aż w końcu
dodał: – Z nas dwóch akurat ty lepiej nadajesz się do tego, żeby
bawić się w takie rzeczy.
Naruto nie wiedział, jak powinien odebrać jego słowa. Jako przytyk
czy komplement?
– Ty przynajmniej wiesz, co to znaczy mieć rodzinę – zauważył
gorzko.
– Jedną rodzinę już miałem, nie mam ani siły, ani chęci
tworzyć drugą.
– I chcesz, żeby twoje dziecko wychowywało się bez ojca? –
zapytał Naruto z niedowierzaniem. Po tym, co obaj przeszli,
priorytetem wydawało mu się, żeby dać dzieciom to, czego sami nie
mieli – prawdziwy dom.
– Nie chcę mieć żony i bawić się w dom, bo się do tego nie
nadaję. Myślałem, że po tym, jak dopełnię zemsty, coś się
zmieni i... – Sasuke zamilkł na chwilę, szukając odpowiednich
słów. – Dziewczyny zaczną mnie interesować. Poznałem ich już
sporo i każda była tak samo irytująca.
Naruto zastanowił się nad jego słowami. Było w nich sporo prawdy.
On jako dziecko starał się zwrócić na siebie uwagę Sakury chyba
nawet nie dlatego, że mu się podobała, ale dlatego, że Sasuke
podobał się jej. Odrzucił ją, kiedy wyznała mu miłość. Tak
długo nie dostrzegał Hinaty, która kochała go od dziecka. Dopiero
Sakura mu to uświadomiła. Uznał, że mając dziewczynę, dopasuje
się do reszty. Ludzie oczekiwali, że jako bohater wojenny zwiąże
się z kimś i będzie szczęśliwy. Wtedy mógłby mieć rodzinę, o
której zawsze marzył. Tylko że pojawił się Sasuke. Jedna noc
wystarczyła, żeby wywrócić życie Naruto do góry nogami.
– Naruto, naprawdę myślisz, że wróciłem teraz do wioski dla
kaprysu? – Kiedy nie otrzymał odpowiedzi, westchnął ciężko.
Nienawidził takich rozmów. Dlaczego ten młotek musiał być aż
tak bardzo niedomyślny? Jak miał mu powiedzieć o tym, co czuł? –
Myślisz, że dlaczego nie potrafiłem cię zabić?
– Bo jestem twoim przyjacielem – odpowiedział Naruto z automatu.
– Nawet jak chciałeś zdobyć siłę, to nie zabiłbyś mnie, bo w
sercu wciąż czułeś, że jesteśmy przyjaciółmi i...
– Bo cię kochałem. – Sasuke patrzył na niego w taki sposób,
jakby zaraz miał aktywować Sharingana. To wyznanie było dla niego
ogromnym aktem odwagi. – Jesteśmy do siebie podobni, zawsze
byliśmy. Chociaż jesteś najbardziej irytującym idiotą na
świecie, jesteś jedyną osobą, która może mi dotrzymać kroku. I
obok której chcę iść. To nie rodziny są problemem, tylko to co
nas łączy. Nikt nigdy z taką zawziętością o mnie nie walczył.
Ty jesteś młotkiem, więc tego nie widziałeś, ale do mnie w końcu
dotarło, co tak naprawdę nas łączy. Nie miałem zamiaru pozwolić
ci zerwać tej więzi, a zrobiłbyś to, gdybyś wziął ślub. Wtedy
już nigdy nie moglibyśmy... Chcę odbudować klan, ale nie mam
zamiaru żyć tak, jak inni to sobie wymyślili. Nie będę się im
podporządkowywał. Nie pozwolę, żeby z tobą też zrobili to, co
sobie zaplanowali. Nie będziesz ich narzędziem. Nie znajdziesz
sobie dziewczyny, nie założysz z nią rodziny, żeby grzecznie
usiąść na tyłku i później objąć stołek Hokage. Nie z taką
siłą.
Naruto słuchał tego wyznania oniemiały. Nie spodziewał się
takich słów po Sasuke.
– Jak zwykle się rządzisz, draniu – wydusił z cieniem uśmiechu
na ustach. – To co teraz będziesz? – zapytał szybko, zanim
Sasuke zdążył się wściec. – Jak to sobie wyobrażasz? Przecież
nie chcesz wrócić do wioski, a ja...
– A ty skończysz się uczyć i zdasz egzamin na jonina. Nie
będziesz tutaj siedział dopóki nie obejmiesz stanowiska Hokage.
Musisz poznać świat.
– Co?! Chyba zwariowałeś! Przecież mam się uczyć na stanowisko
Hokage, ta cała biurokracja, formalności...
– Kakashi nie odejdzie ze stanowiska nie prędzej niż za dziesięć
lat. Ani on, ani Tsunade, kiedy trzeba było objąć władzę, nie
przechodzili kursu „Jak zostać Hokage”. Ty też nie będziesz
takiego przechodził. Jesteśmy połączeni, jako reinkarnacje synów
Mędrca Sześciu Ścieżek, nawet jeśli nie mamy już tej mocy,
wciąż najsilniejsi jesteśmy razem. I tak ma zostać aż do końca.
Dlatego siedzenie w wiosce przez najbliższy czas nie ma sensu. Co
masz zamiar robić? Uczyć geninów jak pomagać staruszkom? Nie trać
czasu, Naruto. Tylko poznając świat, będziesz w stanie zostać
dobrym Hokage. Zaprowadziłeś pokój nie dlatego, że uczyłeś się
jak zostać Hokage, ale dlatego, że walczyłeś. Nawet nie masz
pojęcia, ile jest jeszcze do zrobienia.
– Mam z tobą podróżować?
– A naprawdę wolisz siedzieć zakopany w papierach?
Naruto uśmiechnął się w odpowiedzi. To było... szczęście.
Chyba tak to mógł określić. Wcześniej myślał o szczęściu
jako o objęciu stanowiska Hokage, co prawda przerażała go wizja
utonięcia w papierach, ale nie sądził, że może się z tego
wyzwolić nawet na chwilę. Teraz pojawił się Sasuke z wizją
wolności, której tak bardzo Naruto brakowało. I z obietnicą
przygód, a je Naruto kochał najbardziej na świecie.
– A co będzie później? Kiedy już zostanę Hokage? Będziemy
żyli na odległość?
– Jak już nim zostaniesz, ktoś będzie ci musiał pomóc z tymi
cholernymi papierami. – Sasuke wykrzywił usta w uśmiechu.
– Wrócisz do wioski? – zapytał z niedowierzaniem Naruto. –
Myślałem, że nie chcesz tutaj mieszkać.
– Przyzwyczaję się, młotku. – Sasuke westchnął. – Mam
świadomość, że to nieuniknione, że zostaniesz Hokage.
Wrzeszczałeś o tym tak długo, że pewnie połowie ludzi, która
cię spotkała, to się śni po nocach. Nie mam zamiaru cię od tego
odciągać. To część ciebie.
Naruto siedział i patrzył na Sasuke z uśmiechem. Zniknęło
paraliżujące uczucie, które pojawiało się za każdym razem, gdy
myślał o przyszłości. Pogodził się już nawet z tym, że będzie
mógł spotykać się z Sasuke bardzo rzadko. Nawet w najśmielszych
snach nie przypuszczał, że jego życie mogłoby wyglądać w taki
sposób. Nagle zmarszczył brwi.
– Sasuke, a co teraz? W nocy powiedziałeś, że nie zostaniesz w
wiosce i dzisiaj wracasz. Spotkamy się dopiero, kiedy zdam egzamin
na jonina?
Sasuke wstał, żeby zrobić im kolejną herbatę. Dopiero kiedy była
gotowa, usiadł z powrotem przed Naruto.
– Wrócę, ale nie wiem kiedy. Dostałem twój list dopiero kilka
dni temu i od razu wyruszyłem do Konohy. Przerwałem misję, którą
będę musiał dokończyć.
– Co to za misja? – zapytał z ekscytacją Naruto. On ostatnio
nie robił nic innego niż się uczył. No i jeszcze musiał pomóc w
przygotowaniu ślubu, co było chyba jeszcze bardziej męczące od
nauki. – No powiedz, draniu – naciskał go tak długo, aż Sasuke
skapitulował i opowiedział mu o Kraju Wodospadów, Wodzie Bohaterów
i Otsuchim. Naruto był tym tak podekscytowany, że zaczął się
upierać, żeby iść z nim.
– Młotku, zapomnij. Najpierw musisz zdać egzamin. Kakashi by mnie
zabił, gdybym teraz wyciągnął cię z wioski.
– A później nie będzie wkurzony? – zaśmiał się Naruto, bo
wyobraził sobie minę Kakashiego, kiedy mu o tym powiedzą. – Miał
przecież zupełnie inny pomysł, jak spędzę te kilka lat, zanim
odda mi stołek!
– Później nie będzie miał nic do gadania. – Sasuke
odwzajemnił uśmiech.
Zapomniał już, jakie to uczucie spędzać czas z Naruto. Słyszeć
jego zachrypnięty głos, ciągły śmiech, te głupie żarty.
Widzieć błyszczące niebieskie oczy. Już dawno nie czuł się tak
dobrze. Na swoim miejscu.
– A co robiłeś przez ostatni rok jak się nie widzieliśmy? –
zapytał nagle Naruto. – Jakie kraje widziałeś? Z kim walczyłeś?
Sasuke westchnął ciężko, ale pod irytującymi namowami Naruto
zaczął opowiadać w dużym skrócie, co robił, kiedy opuścił
wioskę. Naruto był dociekliwy, więc drążył temat, ale nie
dowiedział się wszystkiego, co go interesowało, bo do drzwi znowu
ktoś zapukał. Iruka.
Naruto wpuścił go niechętnie.
– Naruto, co się stało? Podobno nie będzie żadnego ślubu, to
prawda? Sasuke? – zapytał zdziwiony, a Sasuke skinął mu głową.
– To... Naruto, naprawdę odwołałeś ślub?
– Iruka-sensei... – Naruto podrapał się po karku. Nie wiedział,
jak powinien rozmawiać z Iruką. Shikamaru zrozumiał, Sakura była
zła i smutna, a Iruka... Jemu chyba najbardziej zależało na tym,
żeby Naruto założył sobie rodzinę.
Szykowała się kolejna trudna rozmowa.
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, o tak Sasuke powiedział, że kocha, jak zawsze Sakura jest irytujaca, ale właśnie Sasuke ha wyrzucił z mieszkania a to coś znaczy...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka