sobota, 21 listopada 2009

Kicz

Sasame, dziękuję.
Kushina, powiadamiam jedynie na gg.

Miało być kiczowato, ale chyba trochę przesadziłam…

Od naszego debiutu minęło pół roku. Po wygraniu konkursu nasza kariera nabrała tempa. Pięć minut sławy rozciągnęło się jak guma do żucia i teraz, pomimo upływu sześciu miesięcy wciąż jesteśmy sławni. Dwa razy byliśmy w telewizji. Trzy razy gościliśmy na okładkach najważniejszych magazynów o modzie, a cztery razy braliśmy udział w najbardziej prestiżowych pokazach mody na świecie. Jednym słowem odnieśliśmy olbrzymi sukces. Sasuke mówił, że mało która firma osiągnęła tak wiele w przeciągu pół roku. Ja mu wierzę, bo nie znam się na tego typu rzeczach. Uchiha jest dobry w organizacji, ekonomi i dodawaniu naszych zysków. Ja natomiast jestem dobry w wydawaniu ich. Aktualnie posiadam ładny samochód. Kupiłem sobie jeszcze wielkiego psa, a Sasuke kupiłem kota. Pies był największym i najbardziej śliniącym się potworem na świecie, dlatego nazwałem go Kyuubi. Bardzo nie lubił się z kotem Sasuke, który był małym, spasłym złośnikiem, tolerującym jedynie Uchihe. A to przecież ja go kupiłem, no nie?!
Kot Sasuke nazywał się Madara. Kilkakrotnie pytałem dlaczego nazwał takim dziwnym imieniem swojego futrzaka, jednak mój przyjaciel nigdy jasno i konkretnie nie odpowiedział na to pytanie. Szczerze powiedziawszy to Sasuke był osobą, przy której trzeba było bardzo uważać na słowa i gesty. Był takim małym księciem, którego potrafi urazić nawet pierdnięcie. Oczywiście ja nigdy nie przestrzegałem jego zasad i zawsze zachowywałem się niewłaściwie. Lubiłem patrzeć jak się złości.
- Młotku! – Ktoś krzyknął do mojego ucha, a ja wystraszony wyrzuciłem ręce do góry i spadłem z krzesła. Niefortunnie złożyło się, że w dłoni miałem puszkę coca-coli, która była pół pusta. Kiedy odwróciłem się za siebie, okazało się, że potworem, który mnie przestraszył był pan Uchiha, który patrzył na mnie z mordem w oczach, a kropelki coca-coli kapały mu z włosów, jak poranny deszczyk. Po jego minie wywnioskowałem, że on uważał wylaną puszkę za pół pełną. Uśmiechnąłem się lekko i przyjąłem pomoc od modelki, która przybiegła szybko żeby mnie podnieść. Jej mina nieco zbledła widząc Sasuke.
- Ale z ciebie fajtłapa Uchiha – kiedy byłem już na nogach, oparłem ręce na biodrach i pokiwałem nimi na prawo i lewo. Usta czarnookiego zacisnęły się mocno. Szczerze powiedziawszy to nie lubiłem takiego Sasuke. W tym momencie poczułem się jak w „Szczękach”. W głowie słyszałem pełną grozy muzykę, w sali, w której aktualnie przebywaliśmy zrobiło się nieco zimniej i nagle Sasuke zbliżył się do mnie i… i coś ugryzło mnie w nogę. Krzyknąłem w panice, łapiąc się z serce. Przez chwilę nawet przestałem oddychać. Obraz zamazał mi się niego, a ja czułem jak po nodze spływami coś gorącego. Cholera! To musiała być krew! Rekin odgryzł mi nogę! O boże!
Kiedy zacząłem lecieć w dół i najprawdopodobniej zbliżać się do pani, która miała na sobie gustowną małą czarną i kosę pod pachą, poczułem silne ramiona, które mnie uratowały.
Odetchnąłem w ulgą i w pokiwałem głową z błogim uśmiechem. Teraz Pani Śmierć mnie nie dostanie, choćby wykupiła ode mnie całą kolekcję ciuchów. Jestem bezpieczny w ramionach mojego księcia z bajki.
- Ach! – Westchnąłem naprawdę szczęśliwy i niewiele myśląc ucałowałem mojego wybawiciele w usta. Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem, że moim rycerzem okazał się Sasuke. Pan Uchiha obejmował mnie z dziwną miną. Oblizał usta i kiedy myślałem, że znów mnie pocałuje - czy coś - ten drań puścił mnie. Zaliczyłem bolesny upadek. Pani w małej czarne nie mogła mnie wprawdzie dopaść, jednak dopadła mnie inna pani, w bardzo ładnej sukni w stylu lat 50. Miała ona kremowy kolor, głęboki dekolt i ładnie zaznaczoną talię, z jeszcze ładniejszym czerwonym pasem mojego pomysłu. Była to modelka, która pomogła mi wstać. Jak się okazało nogę miałem całą, a krwiożerczym rekinem okazał się być Madara. Kopnąłem go, jednak wstrętny pchlarz usunął mi się w porę. Głupie zwierze!
- Dlaczego go tutaj przyprowadziłeś?! – Syknąłem w stronę Uchihy. Mój przyjaciel patrzył na mnie uważnym spojrzeniem, jakby nad czymś się zastanawiając. Och. Przecież doskonale wiem nad czym. Musiałbym go nie znać.
Dzisiaj oprócz zaliczenia bolesnego upadku, zaliczyłem również swój pierwszy prawdziwy pocałunek i jakaś mała zielona lampka zapaliła się w mojej głowie. Zbłąkana myśl podpowiadała mi, że już wiem dlaczego znam tyle odcieni błękitnego i z jakiego powodu uwielbiam ubrania.
Najprawdopodobniej jestem gejem.
Sasuke zastanawia się zapewnie, czy aby nie wykorzystać tego w rozreklamowaniu naszego domu mody. A dokładniej nie wywołaniu kolejnej sensacji.
- Nie będę twoją zabawką – powiedziałem i wstałem. Noga bolała mnie lekko, jednak kuśtykając wyszedłem z sali, w której była sesja fotograficzna. Modelka, która mi pomogła poszła do wizażystki, gdyż coś jej się stało z fryzurą. Była to twarz naszej nowej kolekcji. Bardzo ładna i bardzo miła Ino Yamanaka. Polubiłem ją od razu i muszę przyznać, że bardzo fajnie mi się z nią pracuje. Gdyby nie jej miłość do Sasuke, byłoby idealnie. Przymknąłem oczy i skierowałem się w stronę wyjścia z budynku naszej firmy.

- Wracaj do firmy – usłyszałem cichy i spokojny głos za sobą. Nie odwróciłem się. Aktualnie stałem na ulicy i patrzyłem na wystawę, gdzie w kilku telewizorach leciała jakaś bajka. Czułem jak niektórzy ludzie patrzą się na mnie dziwnie. Zapewnie mnie poznali. Pomimo tego, że byłem w pomarańczowych ogrodniczkach, czarnej opasce na czole i fioletowym t-shircie. Zazwyczaj ubierałem się mniej stylowo, dlatego zdziwiło mnie ich zainteresowanie. Sasuke pewnie też zdenerwował się tym, że na mnie patrzą. Za niedługo znów trafie na jakiś brukowiec. Zapomniałem dodać, że gościłem na nim kilka razy. Ale to nie jest już takie przyjemne jak wcześniejsze rzeczy, o których wspomniałem. Dlatego przemilczę moją przygodę z plotkarskimi gazetami.
- Idziemy – zanim zdążyłem zareagować, Uchiha pociągnął mnie w stronę budynku naszej firmy. Warknąłem ostrzegawczo i wyrwałem się mu. Podszedłem jednak posłusznie za brunetem. W głowie pomstowałem na tego drania, ale nic nie mogłem zrobić. Czasami (bardzo rzadko) muszę go jednak słuchać.
Kiedy weszliśmy do wieżowca naszej firmy, Sasuke skierował się od razu do gabinetu. To był znak, że szykuje się poważna rozmowa.
Nie lubię poważnych rozmów.

- Za pół godziny przyjedzie tutaj jakaś modelka, która podobno jest wschodzącą gwiazdą wybiegu. Dzięki niej…
- Mam to w dupie.
- Nie wątpię.
Sasuke uśmiechnął się wrednie, a ja przymknąłem oczy i policzyłem do trzech. Kiedy to nie pomogło, pokurwowałem sobie kilka razy. Ale przekleństwa również zawiodły. Dopiero wtedy wstałem i skierowałem się w stronę wyjścia. Kiedy już miałem otworzyć drzwi Sasuke zapytał:
- Jesteś gejem?
Szczerze powiedziawszy to czekałem na to pytanie. Złościłem się na Sasuke nie dlatego, że jest głupi, ale dlatego, że potraktował mój pocałunek jako jakiś wybryk nastolatka z szalejącymi hormonami. Chociaż prędzej mógł mnie wziąć za niedorozwiniętego idiotę.
Wolę zostać tym nastolatkiem…
Westchnąłem cicho, tak, żeby Sasuke mnie nie słyszał, po czym odwróciłem się w jego stronę. Przedstawienie czas zacząć.
- Gejem?
- To taki chłopiec, który czuje pociąg do mężczyzny – nie wiem, czy specjalnie zaakcentował słowo „chłopiec” i słowo „mężczyzna”. Na jego ustach pojawił się lekki uśmieszek. Oczy błyszczały zaczepnie, a blada cera była tak samo blada jak zazwyczaj.
- Jeśli ja byłbym gejem, to mężczyzna, do którego czułbym pociąg stałby się pedofilem – zauważyłem błyskotliwie i Sasuke wydał się być przez kilka sekund zaskoczony moją odpowiedzią. Kilka sekund szybko minęło.
- Widzę, że masz w tym jakieś doświadczenie.
Nie odpowiedziałem. Podszedłem do jego biurka i pochyliłem się nad nim. Spojrzałem w jego oczy. Te hebanowe tęczówki. Cholernie mroczne, cholernie zasmolone tęczówki, które mierzyły się z moim boskim błękitem.
- Bardzo cię interesuje to kim ja się interesuję, jednak ukrywam obiekt swojego zainteresowania? – Zapytałem niskim, seksownym głosem. Czułem jak w pokoju zrobiło się gorąco. Oblizałem powoli usta, jeszcze bardziej pochylając się w stronę Uchihy. Westchnąłem cicho.
- Wiem jaki jest ukryty obiekt twojego zainteresowania i nie mógłbym się twoim obiektem interesować w taki sposób jakbyś chciał, żebym się interesował, bo zainteresowanie samym sobą podchodzi pod narcyzm, który jest bardziej twoją domeną niż moją.
- Nieprawda! – Krzyknąłem i uderzyłem dłońmi w stół. Bo co on sobie kurde jego mać myśli?! Ja wcale, a wcale nie jestem narcystyczny! Jestem pewny siebie, nieco arogancki i troszeczkę bezczelny, ale nie uwielbiam siebie tak jak uwielbia siebie ten cholerny buc! Znów uderzyłem dłońmi w stół i przedstawiłem mu swoje myśli.
- Och.
Zapadło głębokie milczenie, w którym można było się utopić. Odchyliłem się powoli od bruneta i usiadłem na fotelu, na którym wcześniej siedziałem. Przymknąłem oczy.
- Możesz częściej mnie tak całować.
Zatkało mnie. Po raz pierwszy zatkało mnie definitywnie i ostatecznie. Jeśli sądziłem, że poprzednie milczenie było czymś głębokim, to cisza, która teraz zapanowała mogła się równać jedynie z końcem świata.
Siedziałem w luksusowym gabinecie Sasuke i patrzyłem na niego niepewnie. Zegar tykał cicho. Zza okien słychać było życie Nowego Yorku, ale ja nic nie słyszałem. Nie słyszałem nawet bicia swojego serca. Byłem zamknięty w próżni, a chaos ktoś zatrzasnął w moim umyśle. Najgorsze jednak było to, że ten ktoś specjalnie go tam zatrzasnął, jakby chciał pobawić się moimi uczuciami. Zdenerwowało mnie to.
- Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj – wstałem i spojrzałem na Sasuke wzrokiem pełnym wściekłości i smutku. Oba te uczucia były bezsilne w konfrontacji ze wspaniałym panem Uchihą. Uśmiechnąłem się lekko do siebie. Zanim Sasuke zdążył zareagować wyszedłem z jego gabinetu. Na korytarzu, zaraz po zamknięciu drzwi do gabinetu, natknąłem się na jakąś zakapturzoną postać. Minąłem ją i skierowałem się do wyjścia. Chciałem jak najszybciej opuścić to miejsce.

Może zabrzmi to głupio i tandetnie, ale poszedłem do parku, w którym wszystko się tak naprawdę zaczęło. Mam na myśli naszą przyjaźń i takie bajowe rozpoczęcie się działalności naszej firmy.
Usiadłem na ławce, na której siedzieliśmy z Sasuke i kupiłem sobie nawet loda, którego kiedyś kupił mi Uchiha.
W tym momencie zachciało mi się płakać. Żeby dopełnić taki zasrany koniec naszej przyjaźni, rozwyłem się jak małe dziecko. Chociaż jeśli mam być szczery to był to bardziej wymuszony płacz. Po prostu dałem się ponieść urokowi chwili, jak to mówią.
Wiedziałem, że Sasuke po mnie przyjdzie i mnie uratuje. Nie może mnie przecież tak zostawić, prawda? Prawda?
Byłem silnym człowiekiem, który nie przejmuje się tym, co mówią o nim inni ludzie. Pan Uchiha również może mnie dowoli ranić, jednak ja zawsze pozostanę sobą.
Taa.
Powiało grozą filozofii.
Westchnąłem i zacząłem czekać na ratunek.

Ratunku jednak się nie doczekałem. Po godzinie bezczynnego siedzenia, postanowiłem pójść do firmy i wywrzeszczeć temu cholernemu draniu, wszystko co mi na wątrobie leżało.
Po dziesięciu minutach stałem pod jego drzwiami i już miałem pociągnąć za klamkę, gdy usłyszałem w jego gabinecie jakieś głosy. Niewiele myśląc przyłożyłem ucho do drewna i nasłuchiwałem.
- …Sakura… tak… zatrudnimy… cię… w… naszej…
Nie czekając na ciąg dalszy wparowałem do środka. Czy to jest Sakura o której do jasnej cholery myślę?!
Z wściekłości, która mnie ogarnęło, zrobiło mi się aż jasno przed oczyma. A po jasności przyszedł ku mojej rozpaczy róż.
Tak, to była właśnie ta Sakura, o której myślę.
Nienawidzę swojego życia. Zaraz przyjdzie jeszcze Tsunade i wszyscy, którzy nękali mnie przez całe moje wspaniałe życie!
- Co ty tutaj robisz?! – Zapytałem ją, chociaż może nieco za mocno i nieco za głośno. Dziewczyna skrzywiła się, a Sasuke spojrzał na mnie dziwnie. Nie mogłem odszyfrować jego spojrzenia, więc przeniosłem swoje boskie niebieskie oczy na okropną modelkę.
- Będę dla was pracować.
- Nie zgadzam się! – Wrzasnąłem.
- Umowa została już podpisana. Gdybyś nie uciekał jak niedorozwinięte dziecko może byś zdołał to jakoś zatrzymać.
Mina Sasuke była bardzo zła. Teraz brakowało jedynie diabolicznego śmiechu i pocierania rąk, tak jak robią to wszystkie czarne charaktery. Uchiha mógł spokojnie się do nich zaliczyć.
- Ta firma należy również do mnie… - zacząłem i zbliżyłem się powoli do biurka. Spojrzałem na białą kartkę leżącą na nim. Była to z pewnością umowa. – A jeśli firma należy również do mnie, to powinien znaleźć się na tym świstku również mój odpis. – Nie czekając na odpowiedź siedzącej dwójki, zabrałem umowę z biurka i najzwyczajniej w świecie ją potargałem. Teraz to ja śmiałem się szatańsko.
Och, ach!
- Nie przejmuj się, mamy kopie – Sasuke odpowiedział mi wolno i z lekkim uśmiechem na gębie. Jego błysk w oku był przerażający. Nie rozumiałem gry, w która ten drań ze mną gra.
- A podpis?
- Przepisy wymagają jednego podpisu.
Zapadła cisza. Kątem oka zobaczyłem jak Sakura uśmiecha się pod nosem. Sasuke również to chyba zauważył, bo spojrzał na nią tak jak kiedyś i gestem ręki kazał jej wyjść. Zostaliśmy sami.
- Czemu za mną nie pobiegłeś? Czekałem na ciebie w parku, wiesz? – Zapytałem bardzo cicho. Nie spojrzałem na bruneta.
- Nie będę za tobą latał jak jakiś pies.
- Nie pozwolę, żebyś robił sobie ze mnie jaja!
Nie odpowiedział. Wstał i podszedł do mnie. Uśmiechał się przy tym cały czas. Był naprawdę przystojnym, pięknym księciem. Brakowało mu jedynie diademu.
I kiedy tak podszedł do mnie. I kiedy tak złapał moją twarz w dłonie. I kiedy tak przybliżył się do mnie i nasze usta dzieliły milimetry Sekundy od namiętnego pocałunku, zadzwonił telefon Uchihy.
Sasuke jednak zignorował go i wpił się w mojego wargi z zachłannością. Zaczęliśmy całować się mocno i dziko.
- Och tak – jęknąłem. Sasuke położył mnie na swoim biurku i…

- Jesteś wspaniały.
- A ty cudowny – Sasuke po raz pierwszy, albo drugi w życiu powiedział mi komplement. Było to dla mnie wielkie przeżycie.
Wielkim przeżyciem było również leżenie na jego kanapie, bez ubrań, tuż po moim pierwszym razie. Podejrzewam, że rozdziewiczyłem także Sasuke. Albo to on rozdziewiczył mnie. Cóż… punkt siedzenia zależy od punktu patrzenia. W sensie dosłownym i przenośni.
- Musimy to powtórzyć.
- O tak – zaśmiałem się i wtuliłem mocniej w jego szeroką, umięśnioną klatę. Pachniał męskim potem i orgazmem.
Zapadła chwila błogiej ciszy. Wsłuchiwaliśmy się w nasze oddechy i bicie naszych serc.
- Sasuke? – Nagle coś mi się przypomniało.
- No co? – Udam, że nie słyszałem, jego zrezygnowanego głosu.
- Co cię łączyło z Sakurą, wtedy w hotelu Hiltona, jak przyszedłeś do jej pokoju?
Pan Uchiha westchnął cierpiętniczo. Odpowiedział jednak na moje pytanie.
- Byłem wtedy anonimowym projektantem. Potrzebowałem Sakury, żeby zaniosła moje prace do agencji modelek. Ona jednak się nie dostała, więc ich nie mogła zanieść.
- Oj. Ale to nawet i lepiej, co? – Uśmiechnąłem się do niego. On ku mojego zdziwieniu również się uśmiechnął, ale mi nie odpowiedział. Pocałował mnie w czoło i tak leżeliśmy sobie przez chwilę, dopóki znów coś nie przyszło mi do głowy. - A czemu teraz ją zatrudniłeś?
- Może się nam przydać.
- Jasne.
- Jak Słońce.
- Na twoim tyłku chyba jest to słońce egoistyczny dupku! – Syknąłem, jednak żeby Sasuke mnie nie uderzył, powiedział mi coś równie niemiłego, albo po prostu olał to co powiedziałem, wpiłem się w jego usta.
- Teraz będą się jeszcze bardziej nami interesować.
- Tylko dlatego się ze mną przespałeś?
- Nie.

10 komentarzy:

  1. baaardzo dobre, wracam do tego opowiadania kila razy i wciaz nie mam dość :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobre opowiadanie...
    Mozna je czytac i czytac i nie masz nigdy dosc, to jest na prawde wciagajace.Czekam wiec na kolejny rozdzial Kiczu.
    Pozderki...

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde, to jest naprawdę fajne ^^
    Świetny rozdział ^^
    I chyba się powtórzę, ale ty naprawdę masz talent ;D
    Pozdrawiam ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm, a już myślałam, że Uchiha powie Młotkowi, że zrobił to, aby ich firma znów znalazła się na pierwszych stronach gazet... xD
    Ta notka była "inna", zawsze wprowadzałaś nas pomalutku do czegoś "głębszego" i to było takie "wyjątkowe", a teraz bohaterowie uprawiali seks i nic ciekawego się nie działo. Ani nie było czegoś konkretnego.. hmm.. ta notka była "bez uczuć". Może przyzwyczaiłam się do tego, że trochę trwa zanim dojdzie do czegoś.. nie wiem.. Ale jakoś wydało mi się to naciągane. Ale ! Przyjemnie się czytało... :3
    Czekam na następną notkę i jak coś to na gg zgadamy się xD

    PS: Coś przeczuwam, że dopiero będzie przed nami xD Zapewne Sakurcia coś namiesza i będzie wojna xD Hahaha


    By Pazurek

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę powiedzieć, że po pierwszej części notki naszła mnie refleksja. Wszystko ładnie, młotek opowiada takim entuzjazmem, ale jak zacznie się ich trochę inna od przyjaźnie znajomość. I tak jakoś nie dało mi się to tu wpasować, bo żaden z nich nawet w myślach nie pomyślał wcześniej o przyjacielu w inny sposób. No ale czytam dalej i jednak. I to jeszcze jak - poszli na całość:) Nie spodziewałam się tego w tym rozdziale, ale przecież to kilkurozdziałowy fik, więc jest ok.
    Ogólnie mając ocenić dwa typy narracji, bardziej podoba mi się ta ze strony Uchihy. Jest więcej złośliwości, humoru itp. Za to narracja ze strony Uzumakiego wygląda tak, jakby to jakiś prostaczek opowiadał (no ale w sumie Naru taki właśnie jest).
    Najlepszy wg mnie fragment był wtedy, kiedy obrażony blondyn poszedł do parku i czekał na ratunek. A tu figa. No moim zdaniem genialne to było:) Podobał mi się też Sasuke z tekstem: mógłbyś mnie tak częściej całować.
    Wyjaśniłaś skąd znajomość Sakury i Uchihy w hotelu czyli już wszystko wiadomo. No oprócz reakcji rodziny. Chyba że go wydziedziczyli i się już nie interesują. I do czego przyda im się Sakura, oprócz chodzenia po wybiegu rzecz jasna.
    Odnośnie do samego SasuNaru to jestem ciekawa, czy wraz z rozwojem znajomości pojawi się miedzy nimi uczucie. BVo poki co Naru jest tak roztrzepany, że (wybacz) ale nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się ze zrobił to przypadkiem :D (ok, zartuję).
    Teraz czekam na perspektywę Uchihy, ciekawe jak skomentuje to, co się stało:)

    OdpowiedzUsuń
  6. To opowiadanie jest genialne chlernie misię ono podoba i już się nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Pozdereczki :*:*:*:*:*
    By: Cloud

    OdpowiedzUsuń
  7. Oh... Jaki przeskok ^^
    jak zwykle świetnie napisane. Sakura... łeh. Ona wcale nie jest potrzebna!
    Weny!
    9221535- powiadamiaj jeśli możesz.:)

    OdpowiedzUsuń
  8. mogę napisać w stylu podwórkowym? hm? tak? super. to piszę. uwaga. już:

    ryłam jak dzika.

    no. reasumując: fajnie jest. ;>

    OdpowiedzUsuń
  9. To było.. Hmm... Niesamowite, super i aż brakło mi słów:).

    Powinnaś napisać książkę:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mało co potrafi mnie naprawdę wciągnąć.
    Nie wiem, czy już Ci tego nie mówiłam, ale zdaje mi się, że od założenia bloga coraz bardziej dojrzewasz emocjonalnie.
    Tekst czytałam z niepewnością co stanie się dalej, co jest (jak już kiedyś mówiłam) najlepsze, gdyż wyzwala emocje w czytelniku.
    Sam początek w konfrontacji z poprzednim rozdziałem zdaje się być w jakiś irracjonalny sposób groteskowy. Może jest jednak odwrotnie? Może karykaturalność polega na tym, że poprzedni rozdział zdawał się być lekki, taki ' przeczytać, pośmiać się i tyle', a teraz...Wychodzą problemy natury egzystencjonalnej, a także natury poszczególnej jednostki.
    Przecież gdyby nie paranoidalny strach Sasuke przed utratą( w domyśle Naruto), możliwe, że byłby zdolny podjąć konwersację na temat tego bulwersującego tematu.
    Niestety 90% społeczeństwa widzi to jak Sasuke. Nie na marne ADIS nazywane jest w Polsce chorobą
    'dziwek,ćpunów i pedałów' . Do wielu nie dociera, że można zarazić się tym nawet w szpitalu, przez źle wysterylizowaną strzykawkę.
    Jednak częściowo ( w moim mniemaniu) wina leży po stronie Naruto. Nie rozmawiał z Sasuke o jego przeżyciach, pomimo trzyletniego związku. Gdyby opowiedział co musiał przeżywać...Teraz Sasuke pewnie zapatrywałby się inaczej.
    Kończąc.
    Właśnie wpadło mi coś do głowy...A gdyby to SASUKE zaraził (nieświadomie) Naruto? Raz po pijaku spał z Sakurą, albo coś...A może to od niej Naruto złapał HIV? Mimo wszystko wolałabym, aby to było z winy Sasuke. Byłaby w tym jakaś pokrętna, paradoksalna logika...I ładna klamra kompozycyjna (dobra - teraz jestem wredna)
    Już sobie wyobrażam koniec - nawiązując do początku - '' Nazywam się Naruto Uzumaki i moje życie kończy się przez tą samą osobę, dzięki której się zaczęło.''

    ( w końcu jak wcześniej wyglądało jego życie?)

    Pozdrawiam, Sasame ;*

    OdpowiedzUsuń

Proszę pisać komentarz pod najnowszą notką.