sobota, 1 maja 2010

40. Refuge

Dzisiaj specjalna dedykacja: dla najważniejszych mężczyzn w moim życiu. Już dawno im się to należało, bo naprawdę odwalają kawał ciężkiej roboty, wytrzymując ze mną tyle czasu. A szczególnie dla takiego jednego pedała co gustuje w młodych chłopcach. I jego nowej pasji. I ja wiem, że zostanie mistrzem :)Taaa... od razu się milej na sercu zrobiło! ^-^

Dzisiaj Refuge, bo jakoś tak ostatnio mam refugowy nastrój. I w następnej też raczej Refuge. A później to nie wiem. Mam straszne humory i nastroje ostatnio, to wolę nie uprzedzać, bo wszystko jeszcze mi się może odwidzieć.

Uprzejmie informuję również, że nie będę już powiadamiać.

Rozdział wyszedł mi trochę jakiś taki brutalny. Może mi się tylko zdaje, a może rzeczywiście. Znaczy nie mówię, że krwią sikają strumieniami, ale tak jakoś no… inaczej, chyba.

To tyle.


Sasuke przez dłuższy czas nie potrafił zasnąć. Przez wielkie okno mieszczące się w sypialni, patrzył na płatki śniegu wirujące na czarnym tle, przecinane łunami żółtego, miejskiego światła. Stłumiony wysokością hałas z zewnątrz był niczym kołysanka.
W mieszkaniu panowała cisza. Nie słyszał chrapania Naruto, a nawet jego oddechu.
Czy chłopak spał? Nie miał pojęcia. Równie dobrze mógł wstać i sprawdzić, Uzumaki z pewnością by niczego nie zauważył.
Sasuke nauczył poruszać się cicho, niczym śmierć. Oczy umiały wyłapywać w ciemności każdy, nawet najmniejszy ruch, nie pozostawiał po sobie żadnego śladu. Był zabójcą idealnym i jeśli by tylko chciał mógłby iść teraz do salonu i…
Wyobraził sobie Naruto, gdy chłopak budzi się, a jego twarz wykrzywia grymas bólu, może i nawet przerażenia? W powietrzu zaczyna unosić się metaliczny zapach krwi, przyjemnie drażniący, pobudzający zmysły.
„Krew i czekolada”
Sasuke wyciąga wolno nóż z ciała chłopaka. Rozkoszuje się głośnym jękiem bólu. Następnie dotyka lepkiej, ciepłej mazi, głębokiej rany. Krew staje się coraz bardziej gorąca. Parzy. Niebieskie oczy patrzą prosto w twarz Uchihy, twarz mordercy.
Przerażony otwiera nagle oczy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
„Potwór”, zadźwięczało w uszach niczym dzwon. Słowa były tak silne, jakby pochodziły z wnętrza Sasuke, wyryte pod skórą, rozprzestrzeniające się w żyłach niczym trucizna.
„Potwór!
Coś ciepłego przytuliło mu się nagle do pleców. Miękka skóra musnęła klatkę piersiową, a następnie zjechała na brzuch. Poczuł się dziwnie bezpiecznie.
„POTWÓR!”
Głos stał się nagle dziwnie znajomy. Słyszał go już gdzieś, to było pewne. Nie dało się go zapomnieć. Złowrogi ton, cichy i nieprzyjemny, mrożący krew w żyłach. Odbierający nadzieję?
Ból.
Jęknął, poruszając się niespokojnie, ale silne ramiona jeszcze ciaśniej go objęły. Zaczął oddychać coraz szybciej, czując jak jego ciało oblewa się potem.
Ból stawał się coraz silniejszy, a on mimo to nie mógł wybudzić się z koszmaru. I świadomość. Obca świadomość wkradająca się do jego umysłu. Czyjaś obecność w bólu kumulującym się w brzuchu. Gorąc.
„Potwór zasługuje na śmierć…”
Plama krwi uderzyła go w twarz. Czuł jej smak w ustach, ociężałą ręką wytarł oczy, by zobaczyć, gdzie się znajduje. Delikatny wiatr uderzał w jego ciało. Gorąca maź spływała leniwie po skórze.
Niebo było zachmurzone, zbliżał się wieczór. Wokół jego postaci były tylko nieliczne drzewa. Stał na polanie. Och, nie. Stał na polu walki, wypalona nieznaną siłą ziemia wchłaniała szkarłatną krew, wypływającą z ciał poległych. Sasuke nie miał pojęcia kim są, po dziwnych strojach i broni, jaka leżała obok ich martwych ciał, mógł snuć jedynie domysły, iż byli dawnymi wojownikami.
„Zdradziłeś…Zdrajca zasługuje na śmierć. Jesteś potworem! Nigdy tego nie zmienisz. Zawsze nim byłeś! Już dawno powinniśmy cię zabić!”
Głos tym razem dobiegał z bardzo daleka. Był jedynie szeptem. Szeptem rozwścieczonej kobiety.
„Wkrótce o mnie zapomnisz. Zaczniesz wszystko od nowa.”
Głos, który jej odpowiedział należał z pewnością do mężczyzny. Był twardy i silny, a jednocześnie tak słaby… Sasuke wyczuł w nim dziwne napięcie, jakby jego właściciela rzeczywiście - zgodnie ze słowami kobiety - miała czegoś śmierć.
„Nie da się zapomnieć tego, co zrobiłeś!”
Rozległ się wystrzał pistoletu. Chociaż było to niemożliwe, Sasuke usłyszał jak ciało mężczyzny upada. Wraz z upadkiem pomknęła do Uchihy fala ciepłej energii, która musnęła mu twarz.
Nienawiść. Niesamowita nienawiść zawładnęła jego ciałem. Znał już tę nienawiść. Nienawiść zemsty. Miał cel, musiał zniszczyć… zniszczyć? Zniszczyć. Źródło bólu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sasuke obudził się, gwałtownie podnosząc się do siadu. Głowa zapulsowała mu tępym bólem, a obraz rozmazał lekko, jednak po chwili wszystko wróciło do normalnego stanu. Przetarł zaspane oczy i mruknął cicho. Zerknął w bok, by zobaczyć skotłowaną pościel po drugiej stronie łóżka. Zupełnie jakby ktoś z nim spał. W oczach mignęła mu czerwień.
- Uzumaki!

~~***~~

Naruto westchnął i odwrócił się w stronę bruneta, który wkroczył właśnie do kuchni.
- Słucham? – Zapytał jakby nigdy nic, wszystkimi siłami starając się powstrzymać od uśmieszku, kiedy zobaczył minę Uchihy. – Coś nie tak? – Udał zaskoczenie.
- Co to ma niby być? – Brwi mężczyzny uniosły się ku górze, gdy spojrzał na kuchenną ladę.
- Jeśli twoja świadomość będzie w stanie pojąć moją odpowiedź, to jest to śniadanie.
- Przygotowane przez ciebie? – Sasuke zmrużył podejrzliwie oczy i usiadł przy bogato zastawionym stole, a raczej blacie.
- Masz, co do tego jakieś wątpliwości? – Uzumaki uśmiechnął się lekko i nalał kawy do dwóch filiżanek.
- Oczywiście, że tak – prychnął i przewrócił oczyma.
- Więc…
- Kto ci pozwolił spać w łóżku? – Przerwał mu Uchiha ostro. Naruto ze zdziwienia rozchylił lekko usta, jednak już po chwili zreflektował się i oblizał je znacząco.
- A co wolisz swoje kochanki ode mnie? W nocy jakoś nie narzekałeś. Byłeś taki rozpalony… - Niby od niechcenia przejechał dłonią po klatce piersiowej.
- Kochanki przynajmniej odpowiednio by się mną zajęły. – Uchiha odwzajemnił uśmiech.
Naruto spojrzał na niego na tyle zaskoczony, by nie być w stanie wymyślić żadnej sensownej riposty. Zamilkł więc dla bezpieczeństwa, wprowadzając w kuchni nieco krępującą ciszę. Sasuke nabrał na talerz trochę jedzenia do zdegustowania. Przy pierwszym kęsie skrzywił się mocno, Naruto widząc to prychnął.
- Niby od kiedy umiesz gotować? – Zapytał po chwili mężczyzna.
- Od zawsze?
Uchiha ukroił kolejny kawałek i z nieco mniejszym wahaniem niż na początku, zjadł.
- W istocie. Zupa z niespodzianką, którą przyrządziłem u Fajfusów, zwalała z nóg. – Uśmiechnął się kpiąco, mrużąc prowokacyjnie oczy. Naruto odwzajemnił uśmiech.
- Przynajmniej później nie potrzebowałeś viagry. – Odgryzł się, nakładając sobie na talerz to, co wziął brunet – pieczonego kalmara, odrobinę sosu czatni i ryżu, z którym zwykle jadło się sos. Podstępny uśmieszek nie mógł zejść mu z ust.
- Jakbym zjadł to świństwo, pewnie by mi odpadł.
- Pff… Jasne, uważaj, bo jeszcze któraś z tych twoich kochanek ci go odgryzie.
- Ostatniej nocy to ty się chciałeś do mnie dobrać. – Uchiha przygryzł seksownie wargę. Naruto zapatrzył się na niego dłuższą chwilę. Zimny, przyjemnie pobudzający dreszcz przebiegł mu po plecach.
- Uważaj, bo cię jeszcze zgwałcę! – Powiedział cicho w jego stronę, uśmiechając się do niego dwuznacznie. Och, cholera… Doskonale zdawał sobie sprawę, do czego ta rozmowa prowadzi.
Ku jego zaskoczeniu, Uchiha wybuchnął głośnym śmiechem. Wytarł sobie wyimaginowaną łezkę i spojrzał z… och… z politowaniem na Naruto.
- Już to sobie wyobrażam… Doprawdy, aż mnie tyłek zaczął boleć.
- Tak?! – Syknął poirytowany reakcją mężczyzny. – Dzisiaj w nocy tak się do niego dobiorę, że zapomnisz, co to znaczy siedzieć! – Warknął już naprawdę wkurzony.
- Z pewnością.
Naruto nic się nie odezwał, kierując się zasadą, że ignorancja jest najlepszą z możliwych ripost. I chociaż starał się być zainteresowany tylko i wyłącznie swoim talerzem, nie umknął mu fakt, że Uchiha nakładał sobie właśnie drugą porcję kalmara. Uśmiechnął się w duchu z szatańską satysfakcją.
- I co? Teraz jakoś nie narzekasz na moją kuchnię.
Sasuke kiwnął jedynie głową od niechcenia.
- Dziwi mnie jednak fakt, że większość tych dań, jest typowymi potrawami podawanymi na kolację. – Uchiha uniósł brew ku górze, zwracając swoje ciemne oczy w stronę Naruto i przewiercając go na wylot. Chłopak zaśmiał się cicho dla rozluźnienia atmosfery. Zmrużył oczy i zamoczył palec w słodkim kremie.
- Potraktuj to, jako sugestię romantycznego wieczoru przy świecach. – Zbliżył dłoń do ust Sasuke, sam oblizując zmysłowo wargi. – Spróbuj – szepnął i wsunął palec między czerwone wargi, który zassał go przyjemnie, gładząc jednocześnie językiem po opuszku. Naruto przybliżył się do mężczyzny. Wolną rękę zanurzył we włosach, kciukiem odgarniając pasmo z ucha. Wolno wyjął palec z ust Uchihy, zahaczając jeszcze o jego wilgotne wargi.
- I jak? Smakowało? – Zapytał, parząc oddechem wrażliwą skórę.
- Jak dla mnie trochę za słodkie.
- Hm – chuchnął w jego ucho. – Będziesz musiał złożyć reklamacją.
Napotykając pytający wzrok bruneta, sięgnął do kieszeni spodni.
- Rachunek. – Położył paragon przed mężczyzną i zaczął sprzątać.
- Jaja sobie robisz? – Uchiha zmarszczył brwi, patrząc na cenę.
- Pewna miła pani, podejrzewam, że twoja kochanka, bo doskonale wiedziała co, gdzie i jak przysłać, dopisała do rachunku w restauracji, gdzie często jadasz.
- I to skąd to wszystko masz? – Sasuke aż jęknął. Naruto podejrzewał, że zastanawia się właśnie czy ma strzelić go w pysk, czy w jakieś inne miejsce, gdzie bolałoby bardziej.
- No.
Uchiha warknął cicho, jednak zaraz, jakby ktoś podmienił bruneta na jego milszą wersję, złość całkowicie mu przeszła. Zamiast niej pojawił się podejrzany uśmiech.
- Wiesz, że będziesz musiał za to zapłacić?

~~***~~

Znajdowali się na oficjalnym przyjęciu Yakuzy. Siedzieli w głównym biurowcu, w którym zebrali się najważniejsi członkowie klanu. Wśród obecnych było wielu młodych - dopiero zaczynających swoją karierę w mafii - mężczyzn. Przyjęci na tradycyjnych zasadach, lub po prostu wchłonięci przez wielką organizację. Niektórzy z nich nie przekroczyli nawet pełnoletniości, a już mieli na sumienie więcej zbrodni, niż doświadczony kryminalista. Sasuke nie miał złudzeń, doskonale wiedząc, że to właśnie ich wykorzystuje się do najgorszej roboty. Dobrze pamiętał, jak sam był gówniarzem chcącym zaistnieć w jakiejkolwiek organizacji przestępczej. Wówczas dla niego, jak zresztą i dla połowy chłopców zgromadzonych tutaj, mafia była jedyną deską ratunku.
- Za Naruto! Naszego nowego wojownika w walce z prawem! – Wykrzyknął jego ojciec, co zawtórowało jednostajnym odzewem. Uzumaki, siedzący obok niego uniósł kieliszek w górę, uśmiechając się do Fugaku i upił mały łyk. Reszta, zgromadzona przy długim stole, opróżniła swoje kieliszki do dna.
- Kac męczy? – Zapytał cicho, uśmiechając się lekko.
- Oczywiście, że nie. Minął po śniadaniu. – Chłopak zaśmiał się cicho.
- Na twoim miejscu bym się tak nie cieszył – mruknął, wykrzywiając się odrobinę na wspomnienie rachunku. Wciąż miał te cyfry przed oczyma. Naruto oblizał sugestywnie usta, uśmiechnął się wrednie i odwrócił się w bok, gdzie siedział Itachi. Jego cholerny brat jak na złość okazał się dzisiejszego wieczoru aż nazbyt rozmowny i wciąż zaczepiał, zagadywał i wtrącał się do rozmowy, którą ktoś prowadził z Naruto. Chłopak okazał się gwiazdą i każdy chciał poznać człowieka, który ucieka przed Suną, Triadą, który umiał zabijać równie dobrze, co klan Uchiha, a przede wszystkim potrafił przywołać Boga Śmierci. Jednak ta informacja nie wychodziła spoza czołowej elity i reszta miała jedynie nikłą świadomość tego, przed kim stoją.
- Dlaczego nie otworzyłeś drzwi? – Pytanie Itachiego był wystarczająco głośne, by mógł je usłyszeć Sasuke, ale i dostatecznie ciche, by nikt poza nim się nim nie zainteresował. Młodszy Uchiha spojrzał w stronę rozmawiających z wściekłością. Naruto westchnął tylko ciężko.
- Miałem za mało mocy, mówiłem ci już. – Obaj stwierdzili, że najlepszym rozwiązaniem, będzie udawać, że Uzumaki jest zbyt słaby, by tego dokonać. Było to jednocześnie najlepsze posunięcie, ale i najbardziej absurdalne, ponieważ, jak ktoś zdolny do przywołania Boga, może nie umieć otworzyć jednej, starożytnej bramy? Brzmi dość bezsensownie, jednak Fugaku złapał haczyk. Nie można jednak tego powiedzieć o Itachim. Mężczyzna z pewnością wiedział coś więcej o Naruto. Dziwiło go, czemu nie podzielił się swoją wiedzą z ojcem. Sasuke po raz pierwszy odkąd poznał tajemnicę swojego klanu, czuł się niepewnie w towarzystwie brata.
- Wiesz, że… - Młodszy Uchiha nachylił się w stronę Naruto, by usłyszeć – tym razem zbyt ciche – słowa wypowiedziane przez Itachiego do chłopaka. Zmrużył oczy, coraz bardziej poirytowany.
- Każdy z nas musi poczekać, dobrze o tym wiesz. Mogę powiedzieć ci coś więcej jeśli tak bardzo chcesz… - Sasuke słysząc to zacisnął mocniej rękę, na pałeczkach, które pękły momentalnie, raniąc wnętrze dłoni bruneta. Mężczyzna syknął cicho.
- Kurwa! – Zanim ktokolwiek zdążył zauważyć ranę Uchihy, rozległ się pijacki krzyk z drugiego końca sali. Wszyscy odwrócili się w tamtą stronę. – Co to ma niby być? – Zawołał jakiś młody, ledwie dwudziestoletni mężczyzna.
- Uspokój się! – Odpowiedział ktoś z tłumu, jednak mężczyzna nie posłuchał go. Jeden starszy kapitan, nawet podbiegł do niego, ale został brutalnie odepchnięty. I dopiero wtedy Sasuke rozpoznał śmiałka, który albo zostanie pobity, albo – w najgorszym z możliwych wypadków – zabity.
Chłopak był bratankiem jednego z przyjaciół ojca, kapitana odpowiadającego za kilka dzielnic na zachodzie miasta. Był to człowiek prostolinijny, poważny i małomówny, nawet jak na Japończyka. Najbardziej jednak zasłynął ze swojego honoru. Uchiha uśmiechnął się w duchu. Najwyraźniej bratanek nie odziedziczył żadnej - no, może z wyjątkiem pierwszej - cechy charakteru.
- Nie – jego ojciec zaprzeczył gwałtownie i uciszył wszystkich ruchem ręki. – Niech powie co się stało. W końcu jesteśmy rodziną. Powinniśmy sobie pomagać. – Chłopak słysząc to prychnął z pogardą.
- Rodziną! – Wykrzyknął w furią i jeszcze bardziej zbliżył się do stołu. Sasuke już wiedział do czego chłopak zmierza. – Jestem w klanie już ponad pół roku i wciąż muszę wykonywać najgorsze rzeczy! Nikt nie liczy się z moim zdaniem, a ten jebany Chińczyk nawet tygodnia nie służył i już nosi się z samymi braćmi Uchiha! – Sasuke przygryzł wargę. Z jednej strony zabawna byłe jego niewiedza, ale z drugiej… Zerknął kątem oka na Uzumakiego, który patrzył na chłopaka z obojętnością. Chociaż… bardziej wyglądało to na pogardę. Japończyk chyba też to zauważył, bo podszedł jeszcze bliżej. Jedynie kilka kroków dzieliło go od Naruto, gdyby chciał mógłby go nawet uderzyć.
- Hiroshi! Przestań! Nawet nie wiesz kim on jest! – Stary wuj podjął ostatnią próbę ratowania swojego bratanka.
- Kim?! To cholerny Chińczyk! Mój ojciec zginął przez takich jak on! Nie pamiętacie już co działo się dwadzieścia lat temu? Jak fala emigrantów przybyła do Japonii i walczyła z Yakuzą o dzielnice? Ilu naszych ludzi zginęło?! Chcecie, by znów się to powtórzyło? Yakuza jest organizacją japońską! Żaden skurwiony Chińczyk nie powinien mieszać się w nasze sprawy! Dlaczego nie pójdzie do Triady? Może to jej szpieg?! Do tego dojdzie, że nas wszystkich pozabija! Skurwiony pies chiński! Daje dupy Uchihom, że każdy boi się odezwać?
Sasuke wyczuł, jak Naruto drgnął. Sam, niewiele myśląc sięgnął do wnętrza marynarki. Chłopak nawet nie zdawał sobie sprawy, że to jest już jego koniec. Ciągnął swój wywód, a każdy był chyba w zbyt wielkim szoku, by jakoś zareagować. Sasuke wyciągnął przed siebie broń.
- Powtórz to jeszcze raz – powiedział zimny, przerażającym głosem. Poczuł na sobie wzrok wszystkich wokół, jednak niebieskie oczy wpatrujące się tuż obok, powodowały, że temperatura jego ciała niebezpiecznie podwyższyła się.
-Zabij mnie! Proszę bardzo! Przygotujcie się na więcej… - nie zdążył dokończyć zdania, gdyż Sasuke wystrzelił, trafiając w kolano chłopaka. Ten krzyknął przeraźliwie i upadł na ziemię. Uchiha wstał, podchodząc do swojej ofiary.
- Powtórz, powiedziałem.
- Al…e…c…co?!
Sasuke przykucnął. Cała sala gapiła się na nich, jednak nawet jego ojciec nie chciał go powstrzymywać. Dlaczego? Może uznał, że śmierć mu się należy, a może chciał popatrzeć na przedstawienie?
- Ten skurwiony Chińczyk – Zaakcentował wszystko z wściekłością – jest lepszy od wszystkich członków Yakuzy razem wziętych, rozumiesz? – Przystawił mu pistolet do policzka. Chłopak pokiwał szybko głową.
- Nie zabijaj go! – Krzyknął jeszcze jego wuj, jednak Sasuke zignorował go.
- Wybaczam ci, że tego nie wiedziałeś i oczekuję, że przeprosisz go – Uchiha wstał i odwrócił się w stronę blondyna. – Na kolanach – dodał, do wciąż leżącego chłopaka. Ten jęknął cicho, jednak po kilku sekundach walki podparł się rękami i z obłędem bólu w oczach podniósł się na czworaka. Wymamrotał coś cicho, a Sasuke zdenerwowany złapał go za włosy i podciągnął do pionu. – Po angielsku! – Syknął i spojrzał w stronę Naruto, który siedział nieruchomo i obserwował wszystko uważnie.
- Przepraszam – krzyknął z rozpaczą w głosie chłopak.
- Za co? – Zapytał Naruto, z pewnością nie rozumiejąc, o co dokładnie toczy się awantura. W końcu nie umiał języka japońskiego.
- Za to… że…ee… naz…wałem cię…p…ppp…sem! I...i...za...kurwe – Wydukał w końcu nieskładnie.
- A teraz niech każdy z was zapamięta tą lekcję! – Krzyknął Sasuke i strzelił chłopakowi w głowę. Jego ciało upadło na podłogę niczym marionetka. Uchiha czuł, jak krople krwi spływają po jego twarzy. Spojrzał na Uzumakiego i wyszedł z Sali, zostawiając trupa i oniemiałych gangsterów. Gdy zamknął za sobą drzwi, usłyszał jak podnosi się wrzawa. Westchnął cicho i skierował się do najbliższej łazienki.

5 komentarzy:

  1. o tak to był to cudowne bardzo mi się podobał rozdział i aż się nie mogę doczekać się następnego. Pozderki =*=*=*=*=*
    By: Cloud

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow O________O To było genialne! Jeżeli z Twoich wahań nastrojów wychodzą takie cuda, to więcej! więcej ich!! :)
    Pozdrawiam cieplutko ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. To było świetne...Sasuke jest niesamowity :D Ale nawet nie zrobiło mi się żal tego chłopaka jak go zabił :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mmm..fajnie by było jakby Sasuke jednak poczuł jakieś cieplejsze - choć troszeczke - uczucie do Uzumakiego niż samo, czyste pożądanie ;)
    Rozdział naprawdę fajny, dobrze mi się czytało i podoba mi się rozwój wydarzeń. I bardzo przypadła mi do gustu ta sytuacja na przyjęciu. Odniosłam wrażenie, że Uchiha..bronił honoru Naruto? ;)
    Fajnie fajnie ;_ bardzo fajnie ^^ Pozdrawiam, i życzę czasu weny no i tych Twoich wahań nastroju jeśli dzięki temu tak fantastycznie tworzysz.
    Tarquin-chan

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nowe PRG yaoi ;)
    http://www.whitestone.fora.pl/

    Przepraszam za spam, jakoś musimy zaistnieć ;)

    OdpowiedzUsuń

Proszę pisać komentarz pod najnowszą notką.