niedziela, 21 czerwca 2009

2. Refuge

Nagle znaleźli się w bogatym przedsionku, gdzie złota winda jeździła w dół i górę, a bogaci ludzie rozmawiali beztrosko. Echo subtelnej muzyki niosło się po czerwonych, zdobionych ścianach. Pozłacane dodatki na nich układały się w tradycyjne chińskie wzory. Było naprawdę pięknie. Gdyby nie zaistniała sytuacja Naruto namalował cały korytarz i pokazał w domu. Jeszcze piękniej niż w świątyni!
- Wiesz, że powinienem cię zabić?
- Hm? – Głos bruneta wyrwał go z zamyślenia.
- Za to co mi zrobiłeś. Nie myśl sobie, kurwa, że ujdzie ci to płazem.
- Złamałeś prawo. Człowiek sprawiedliwy nie może patrzeć na niesprawiedliwość wokół siebie.
Sasuke prychnął, ale nic nie powiedział. Właśnie znaleźli się w Sali głównej. Olbrzymia - oczywiście pozłacana kopuła, ze wspaniałym witrażem, złote ściany i marmurowa podłoga, w tym samym odcieniu co reszta pomieszczenia. Na środku wielka fontanna, wypuszczająca strumienie wody zgodnie z rytmem muzyki. Co kawałek jakby z ziemi pięły się ku górze wspaniałe rośliny, jakich Naruto jeszcze nie widział. Było… jak w snach.
- Tam jest wyjście – Mruknął blondyn i delikatnie złapał Sasuke za łokieć. Ludzie zdawali się nie zwracać na nich uwagi, zajęci przegrywaniem, lub wygrywaniem zawrotnych kwot. Ich życie jest takie spokojne – pomyślał jeszcze Uzumaki, gdy nagle rozległ się strzał. Ktoś krzyknął przeraźliwie, a reszta tłumu w panice rozejrzała się po sali. Ze wszystkich korytarzy zaczęli wychodzić ludzie właściciela kasyna. W rękach trzymali wszelkiego rodzaju broń. Począwszy od berretów po uzi i karabiny maszynowe. Wystrzelili jeszcze raz w sufit. Złoty tynk spadł na ramiona ludzi, którzy w następnej chwili rzucili się do ucieczki. O mało nie potrącili Naruto i Sasuke.
- Bydło – Skwitował ich brunet zaczynając przedzierać się do przodu. Jeszcze nie wiedzą z kim zadarły do kurwy nędzy. Chcą wojny to ją będą mieć. Pozabija ich wszystkich, jeszcze będą błagali o litość. Uchiha przymknął z uśmiechem oczy.
- Nie warto. Chodź, gdy tu zostaniemy nie będziemy mogli już uciec. Chodź – powtórzył blondyn ciągnąć Sasuke do wyjścia.
- Hnn, zostaw!
- Proszę. Chodź Sasuke – Blondyn spojrzał na niego błagalnie, a Uchiha poczuł się tak, jakby od jego decyzji miało zależeć życie mniejszego chłopaka.
- Gdybym cię nie posłuchał i nie poszedł za tobą do głównej Sali już dawno jechałbym z powrotem! – Syknął brunet biegnąc za Naruto, który obrócił się do niego na ułamek sekundy.
- Nie uważasz, że teraz siedzimy w tym razem? – Zapytał jeszcze, gdy dobiegli do drzwi. Na szczęście zdążyli wmieszać się w tłum. Nikt nie przypuszczał, że to ich ścigają ochroniarze, którzy jeszcze nie zdążyli wyśledzić, gdzie się znajdują.
- Tam mam samochód – Mruknął Sasuke i pobiegł w stronę parkingu. Ludzie albo stawali pod wejściem, albo tak jak brunet lecieli po auta i odjeżdżali z piskiem opon.
- Wsiadaj! – Krzyknął do Naruto, który stał jak pień patrząc się na czarnego mercedesa.
- Myślałem, że już się rozdzielimy.
- I co wtedy zrobisz? Przecież nie uciekniesz daleko, a oni już pewnie są na zewnątrz. – Sasuke skręcił ostro w prawo nie zatrzymując się na czerwonym świetle. Cudem uniknął zderzenia z jakąś ciężarówką.
- Co teraz zrobimy?
- My?
- No przecież pomogłeś mi.
- Dlatego się teraz do mnie przyczepisz?
- Razem mamy większe szanse. Będą nas ścigać. Jak ciebie, tak i mnie. Nie znasz Suny, nie dadzą nam spokoju.
- Zabije każdego kto się do mnie zbliży.
- Hyh masz niezwykły dar. Potrafisz zabijać samym spojrzeniem.
Sasuke zatrzymał się gwałtownie i spojrzał na niego.
- Pamiętasz jak powiedziałem ci, że jak wyjdziemy z kasyna, to już nie będę taki miły?
- Tak. – Blondyn spuścił wzrok patrząc na swoje buty. Uśmiech znikł z jego twarzy. Zacisnął palce na połach płaszcza.
- Spójrz na mnie kochanie, chcę patrzeć w twoje oczy. Wiesz, że jeszcze nigdy nie widziałem kogoś, kto miałby tak błękitne oczy jak ty? – Zapytał brunet niewiele robiąc sobie z trąbiących za nim samochodów. Dotknął delikatnie policzka Naruto. Chłopak spojrzał na niego, a uśmiech Sasuke poszerzył się.
- Masz takie pięknie oczy… - Szepnął blondyn i odgarnął z czoła ciemne pasmo włosów.
- Hnn!
- Ja też mam dar, wiesz? Ktoś chroni mnie przed twoim spojrzeniem. – Sasuke jeszcze chwilę siedział sparaliżowany, gdy w końcu ktoś uderzył w bagażnik. Z piskiem opon ruszył przed siebie. Myślał. Starał się jakoś ogarnąć to co właśnie się stało. Nikt! NIKT! Nie mógł być odporny na jego wzrok. Przecież miał moc potężniejszą niż którakolwiek na świecie. Przecież dlatego Orochimaru chciał zawładnąć jego ciałem! Tyle razy powtarzał mu, że jest najpotężniejszy, że nikt mu się nie oprze. Jest w stanie pokonać każdego. A teraz… zjawia się kmiotek, który może sobie bezkarnie na niego patrzeć. Jedyna osoba, jakiej nie jest w stanie tknąć.
Z zamyślenia wyrwał go ból w okolicy żeber. Odruchowo spojrzał w tamto miejsce „tym” wzrokiem. W odpowiedzi usłyszał dziecinny śmiech.
- Nie odlatuj, prowadzisz! – Przypomniał mu Naruto patrząc na niego tak strasznie wkurzająco. Sasuke skręcił ostro w prawo, a blondyn nie przygotowany na coś takiego rozpłaszczył się na bocznej szybie.
- Wkurwiasz mnie! To, że nie mogę cię zabić wcale nie oznacza, że możesz mnie drażnić. Uważaj, bo gdy przesadzisz, mogę pokazać ci jaki jestem niebezpieczny!
- Mhy…
- Młocie słuchasz mnie?
- Mhy…
- Młotku! – Sasuke uderzył go w potylicę.
- Co chcesz draniu?!
- Słuchaj mnie jak do ciebie mówię rozumiesz?!
- Dlaczego go zabiłeś?
- Właściciela kasyna? – Brunet wyjechał właśnie z miasta i wjechał w drogę, którą tutaj przyjechał. – Rozkaz.
- To nie był właściciel kasyna. – Oparł łokieć na drzwiach i podpierając głowę ręką spojrzał na Sasuke. W ogóle to cały czas na niego patrzył. Wkurzający dzieciak.
- Jak to? Przecież dzisiaj dostałem sygnał, żeby go zabić.
- Ale to nie był właściciel kasyna. Prawdziwy kazekage zginął kilka dni temu, to był jego syn, ale to nie on był spadkobiercą. Zastępował tylko młodszego. Prawdziwym właścicielem jest niejaki Gaara.
- Pierdolisz?! Przecież w korytarzu powiedzieli ci, że zobaczysz się z synem, który jest następcą! – Droga była wolna, więc Sasuke przyśpieszył nieco. Gdy długo nie otrzymywał odpowiedzi spojrzał na blondyna.
- Z jakichś powodów Gaara nie chciał się ze mną zobaczyć.
- Myślisz, że dowiedział się o tym, że chcę go zabić?
- Nie, to nie to – Naruto zmarszczył brwi i wydął policzki. – Chodziło mu raczej o mnie. Chyba znał prawdziwy powód mojej wizyty.
- Jaki był prawdziwy powód? – Zapytał Sasuke mając nadzieję, że może dowie się coś więcej o mocy Naruto, o osobie, która go chroni.
- Coś ty taki ciekawski? Nie wyglądasz! – Blondyn wystawił mu język, kiwając palcem. Sasuke spiorunował go spojrzeniem.
- Nie drażnij mnie młotku…
- Hej! Nie jestem młotkiem! Zabraniam ci tak do mnie mówić! – Blondyn poczerwieniał ze złości. Uderzył kilka razy pięścią w ramię Sasuke.
- Jesteś i nie krzycz.
- Nie jestem draniu!
- Jeśli się w tej chwili nie zamkniesz, to wysadzę cię na środku pustyni – Brunet złowieszczo zmarszczył brwi.
- Phi! Radziłem sobie już w gorszych warunkach!
Sasuke zatrzymał się nagle.
- Wysiadaj – Powiedział tak cicho i spokojnie, jakby nic się nie stało.
- Nie!
- Liczę do trzech, jeśli nie wysiądziesz to…
- To co? – W błękitnych oczach blondyna zatańczyły psotne iskierki – Spiorunujesz mnie wzrokiem? A może mnie nim zmiażdżysz? No dalej powiedz, teme!
Uchiha wyciągnął broń i przyłożył ją do skroni chłopaka.
- Ochronią cię też przed kulą w głowie? – Naruto momentalnie spoważniał. Zaśmiał się, ale jakoś tak sztucznie.
- No co ty, Haha! Draniu zrobiłbyś to?
- Chcesz się przekonać?
- Sasuke… - Szepnął patrząc w jego oczy. Może się brunetowi zdawało, lecz zobaczył w oczach blondyna łzy.
- Co?!
- Jestem ci potrzebny.
- Ty?! Do niczego nie jesteś mi potrzebny! – Krzyknął odbezpieczając pistolet.
- A jak powiem, że ty jesteś mi potrzebny?
- To niczego nie zmieni.
- Przez ciebie nie wrócę do domu. Teraz mogą zniszczyć mój klasztor. Miałem misję do…
- Klasztor?
- Tak klasztor! Coś ci nie pasuje?! – Wrzasnął przybliżając się do Sasuke i tym samym uwalniając się od jego broni. Teraz prawie stykali się nosami.
- Jesteś jakimś mnichem, czy jak kurwa?
- Jestem – szepnął Naruto cichutko. Jakaś zbłąkana myśl powiedziała Sasuke, że blondyn wygląda tak uroczo i niewinnie, że aż chciałoby się go skrzywdzić.
- Do dlatego jesteś taki zjebany – Mruknął ruszając. Odrzucił automatycznie nasuwające się wyobrażenie tego jakby mógł skrzywdzić chłopaka. Zniszczyć tę anielską otoczkę wokół niego.
- Co?! Jak śmiesz! Sam jesteś zjechany teme!
- Zjebany…
- Cieszę się, że się ze mną zgadzasz – uśmiechnął się triumfalnie prostując w fotelu. Pistolet gdzieś zniknął.
- Młotku… - Westchnął jeszcze Sasuke, zanim rozpoczął się monolog Naruto. Przez kilkanaście godzin wysłuchiwał bezsensownej gatki. Dopiero gdy dojeżdżali do Nowego Yorku chłopak się zamknął i zasnął. Kiedy brunet na niego spojrzał znów nawiedziła go to dziwna myśl. Odrzucił ją jednak przykrywając blondyna spoją kurtką.

~~***~~

- Tutaj mieszkasz? – Kiedy dojechali na miejsce Naruto na nowo zaczął trajkotać. Sasuke ostatkiem sił trzymał nerwy na wodzy.
- Jakiś problem? – Złapał blondyna za kołnierz i przyparł do muru. Zerknął w bok, ale nie ośmielił się wychylić. Kiedy wysiadał zza zakrętu zobaczył wóz mafii. Chyba ich nie zauważyli. Chociaż mogli usłyszeć… Spojrzał na rzucającego się Naruto.
- Zamknij się z łaski swojej – szepnął do ust blondyna, który otworzył je bezwiednie.
- Nie mów tak do mnie – syknął mniejszy chłopak, jednak jakoś tak słabo.
- Bo co?
- Nie baw się ogniem, bo się poparzysz chłopczyku – Głos Naruto się zmienił. Teraz był silny, męski, lekko zachrypnięty i przerażający. Brunet momentalnie puścił blondyna. Kiedy Naruto podniósł głowę jego oczy były wściekle czerwone. Sasuke miał irracjonalne wrażenie, że płoną.
- Ktoś tam jest! – Usłyszał tuż zza zakrętu, już miał wyciągać broń, kiedy poczuł dłoń na ramieniu. Odwrócił się w kierunku blondyna.
- Już w porządku Sasuke. Przepraszam…
- Chodź.
Kiedy wbiegli już po schodach Uchiha z wahaniem wyciągnął klucze i otworzył drzwi. Bał się, że ludzie z mafii odwiedzili go w bardziej dosłowny sposób…
- Padnij!
Kula musnęła ramię Sasuke w tym samym miejscu, gdzie strzelił do niego ktoś z kasyna. Pociemniało mu przed oczyma. Choć na początku rana była niewielka i zapomniał o niej, teraz rwała jak diabli.
- Cholera… Naruto uważaj!
- Jesteś ranny! – jęknął chłopak podczołgując się do niego. Kiedy padł trzeci strzał blondyn spojrzał wściekle na intruza. – Ty! – syknął jeszcze, kiedy z jego ciała zaczęła unosić się pomarańczowa poświata.
Ogień? – Pomyślał Sasuke. W mieszkaniu zrobiło się niesamowicie gorąco. Usłyszał krzyk i poczuł zapach krwi. Spojrzał w stronę martwego mafiozy. Zaniemówił. Ciało było zwęglone tak mocno, że gdyby nie zachowany kształt, w ogóle nie można byłoby przypuszczać, że to był kiedyś człowiek.
Naruto dyszał ciężko, a jasne płomienie zaczynały powoli się zmniejszać.
- Nic ci nie jest?
- Nie w porządku, ale musimy się pośpieszyć, bo zaraz pewnie przyjdą kolejni. – Blondyn pomógł wstać brunetowi, który ogarnął wzrokiem mieszkanie.
- Już w chlewie jest schludniej.
- Młocie! Przecież oni zrobili ten bałagan – gdyby brunet mógł strzeliłby tego idiotę w głowę. Czy on naprawdę nie myśli?
- Po co niby mieli to zrobić? Masz coś cennego? Jakąś forsę, albo antyczny miecz? – Mruknął wesoło blondyn pomagając Sasuke w zbieraniu ubrań i wkładaniem ich do walizki.
- Jesteś taki błyskotliwy Naruto – Uchiha nagle się zatrzymał patrząc poważnie na blondyna. – Kiedyś zwinąłem Excalibur z muzeum w Newadzie.
- Excalibur…? Aaa! Czekaj ten z Anglii?! On naprawdę istnieje? Żartujesz chyba – wytrzeszczył na niego oczy rozglądając się zaciekawiony.
- Jakbyś zgadł. No dalej pomóż mi! – Znów strzelił go w łeb. Jakoś nie mógł się powstrzymać…
- Teme!
- Cii… weź te papiery. Mamy mało czasu.
Po dosłownie paru minutach usłyszeli kroki na schodach.
- Jest tu! Szybko!
Blondyn spojrzał wystraszony na bruneta, który pokiwał tylko głową i wskazał okno.
- Schody przeciwpożarowe – Mruknął otwierając z trudem okiennicę. W prawdzie Naruto zatamował mu krew kawałkiem materiału, ale ból wciąż był nie do wytrzymania. Kiedy wykonywał jakiś gwałtowny ruch tracił na kilka sekund obraz.
- Sasuke podaj mi torbę – blondyn już wyciągał do niego dłoń, gdy ktoś odciągnął go nagle.
- Naruto? – Odwrócił się i zobaczył około dziesięciu facetów z bronią wymierzoną właśnie w niego. Zmarszczył brwi i przymknął oczy. Zabije chociaż kilku, później jakoś ucieknął. Kiedy spojrzał na mężczyznę trzymającego Naruto ten krzyknął przeraźliwie i puścił chłopaka.
- Uciekaj!
- Ale Sas…
- Uciekaj powiedziałem. Masz torbę – Podał blondynowi bagaż, który zniknął za oknem.
- Boss jest z ciebie bardzo niezadowolony! Przez ciebie mafia będzie miała bardzo poważne kłopoty. Należy ci się kara – Sasuke powiódł wolno spojrzeniem po twarzach zebranych. Umiał już panować nad swoją mocą na tyle, że gdy tylko chciał niszczył człowieka, dopiero później wywołując u niego ból.
- Saaasuuuke! – Dobiegło go z dołu. Kiedy mrugnął większość goryli jęczała przeraźliwie, zwijając się przy tym na podłodze. Brunet przeszedł przez okno i zaczął schodzić po stromych schodach. Był tylko poziom wyżej od blondyna. Nagle spadł na niego deszcz kul, które na szczęście odbiły się od metalowych poręczy. Uchiha spojrzał na nich i mężczyźni wychylający się zza okna uderzyli martwi o parapet.
- Za nim złapać go! – Krzyczał ktoś jeszcze, ale gdy Sasuke znów zmiażdżył kolejnych, w oknie pojawił się dowódca. Nie patrząc mu w oczy strzelił w tą samą rękę, w którą był ranny. Krzyknął przeraźliwie i z pewnością upadłby, gdyby nie ramiona Naruto.
- Chodź tutaj – powiedział rozpaczliwie walizką roztrzaskując okno, na którymś piętrze. Weszli ostrożnie go środka.
- Aaaaaaaaaaaaa!
Brunat już zamierzał się obrócić, ale Naruto powstrzymał go.
- Posłuchaj chcemy się tylko ukryć.
Blondyn odwrócił się odwracając także Uchihe. On miał już normalne czarne oczy.
- Sasuke?
- O boże…nie… - Zdążył jeszcze mruknąć zanim stracił przytomność.

3 komentarze:

  1. łII!! Dzienkuję za twój komentarz. Wiesz, czytałam go i czytałam... W pewnym momencie to pomyślała, że jest chyba dłuższod mojego postu xD. Jeszcze nie przeczytałam twojeo bloga, ale napewno zaraz to zrobie, i napisze co o nim mysle. Będziesz miała dwie komcie ^^ Wiesz, tak naprwadę, to ja znosze krytykę, ale taką normalną, a nie, jak ktoś mi pisze, że dna nie sięgam... Cóż, usunełam go a właścicielka miała o to pretensje. To bł dla mnie trudny dzień, zerwałam z chłopakiem, mialam trening, i jeszcze ten komentarz, poprostu mnie to dobiło... Jej, widzę zja też zaczynam się rozpisywać ;]. Więc, mam nadzieję, że się trochę zrelaksuję, jak będę ten tekścik u góry czytać. Jak mi si spodoba ( co napewno, bo jak są tylko zdania poskładane gramatycznie, to już mi się podoba) to dodam się do linków. A teraz już kończę. A i jeszcze jedno. Dziękuję za miłe słówka, bo z tego co napisałaś, to nie mówisz ich częsko ;].
    A i jeszcze coś, (o matko, nie bij), Wiem, że na początu mój blog był straszny, ale staram się naprawdę poprawić, cóż, nie można oczekiwać po 10 dniach jakiejś nie wiadomo jakiej poprawy, prawda?Ale myślę, że pod koniec wakacji, moje teksty będą już barniej znośne.. ;] Całuski!!:*
    Sunako Nauka-chan

    OdpowiedzUsuń
  2. Już jesteś w lineczkach, kochaniutka!

    OdpowiedzUsuń
  3. No... Przeczytałam. (w końcu). Cóż mogę powiedzieć. Nie będę ci tu znowu filozofować, jak na gg, ale powiem jedno: bardzo mi się podoba. Coś mi się wydaję, że oni chyba do jakiejś byłej, nachalnej kochanki Sasuke się wdarli... xD. Opo dobrze się czyta, błędów raczej nie ma, wszystko trzyma się kupy. \czekam jutro na nexta, mam nadzieję na jakieś pozdrówka!!
    a, i jeszcze jedno. Nie zapomnij w końcu o jakimś.. Ekhem.. blższym poznaniu chłopców ;d
    Całuski^^
    Naruka-chan

    OdpowiedzUsuń

Proszę pisać komentarz pod najnowszą notką.