niedziela, 9 grudnia 2012

CUM

Ostatni rozdział
betowała A., ;*

Sasuke jest naprawdę niegrzecznym chłopcem. Nigdy nie sądziłem, że temu kretynowi tak bardzo spodobają się wybuchy. Jeden, drugi, a mina Uchihy, kiedy wysadzał kolejne ruiny, była naprawdę diaboliczna. No naprawdę, już dawno nie czułem takiej adrenaliny.
— Będzie nas ścigał cały pieprzony rząd Egiptu. Wyobrażasz to sobie? Zniszczyliśmy właśnie jeden z największych zabytków starożytnych.
— Tylko trochę i to w dodatku na obrzeżach, nie przesadzaj — mówi lekceważąco Sasuke, zeskakując z kolejnej skarpy.
Znaleźliśmy ten pieprzony grobowiec, naprawdę go znaleźliśmy. A ja wciąż nie mogę w to uwierzyć.

— Nigdy nie sądziłem, że na tym terenie znajdują się jakieś jaskinie — mówię, zsuwając się w dół. Miejsce jest naprawdę zjawiskowe, otwory w ścianach wpuszczają do środka promienie słoneczne, które tworzą niesamowitą grę świateł w jaskini. Nawet Sasuke, ten nieczuły dupek, wydaje się być tym miejscem naprawdę oczarowany. W dół prowadzą kamienne bloki, które wyglądają, jakby stoczyły się tu całkiem przypadkiem, może nawet przyturlały z piramidy. Czasami musimy wspinać się, cholera, na ścianę, czasami skoczyć na jakąś kamienną wypustkę, ogólnie przeprawa nie należy do najłatwiejszych. Widać, że czas również odcisnął na tym grobowcu swoje piętno i to, co kiedyś było centrum kultu religijnego, teraz stało się jedynie marną ruiną. Nieźle, nie? Uroki bycia poszukiwaczem skarbów.
— To Sokaris*, legendarna jaskinia, w której ukryta jest Kraina Umarłych — słyszę głos Uchihy, który odbija się echem w pomieszczeniu. — Na dole jest wejście.
Zeskakuję z ostatniego kamiennego bloku prosto w miękki piasek, który, no niech to szlag, znowu wsypuje mi się do butów.
— Na następny raz założę sandały! — warczę, siadając na ziemi i ściągając adidasy. — Albo jakieś pieprzone japonki.
— I kobra ugryzie cię w piętę. Mój problem rozwiąże się sam — mówi kpiąco Sasuke, stając nade mną z tym swoim głupim, złośliwym uśmieszkiem na twarzy. Mrużę groźnie oczy.
— Jestem jak Achilles. Silny, piękny, pożądany — prycham, uśmiechając się nonszalancko.
— Z tą tylko różnicą, że cały jesteś jak jego pięta — zauważa złośliwie Sasuke i zanim udaje mi się go znokautować kilkoma ciętymi ripostami, mam naprawdę kilka całkiem niezłych w zanadrzu, podchodzi do wejścia.
Gramolę się szybko z ziemi, żeby ten dupek czasem nie pomyślał, że sam odkrył te wszystkie cuda. Musi mieć świadomość, że dyszę mu w kark. W przenośni i dosłownie, oczywiście.
— Niesamowite, prawda? — pytam cicho, opierając się na nim. — Masz jeszcze jakieś granaty, żeby to wysadzić?
— Nie chcesz wejść? — Sasuke odwraca głowę, uśmiechając się do mnie wyzywająco. Jasne, że chcę, cholera. Ale nie takie są plany.
— Neji w każdej chwili może się tu zjawić i odstrzelić nam dupy, a ty chcesz wchodzić do legendarnego grobowca Ozyrysa? Dawaj mi tego skarabeusza, a otworzę ci te pieprzone wrota! — mówię, przyjmując wyzwanie. W końcu to nie ja będę udawał tutaj rozsądnego, dajcie spokój! Sięgam do kieszeni jego spodni, ale łapie mnie za nadgarstek, odsuwając się ode mnie. Uśmiecha się ledwo zauważalnie, jego oczy błyszczą niebezpiecznie i mogę się domyślić, że ten dupek coś planuje. Coś, co mi się na pewno nie spodoba.
— Co jest, do… — przerywam, ze zmarszczonym czołem obserwując, jak powoli zbliża się do kamiennych, wysokich wrót. Znajdujące się na nich hieroglify przedstawiają Ozyrysa i Krainę Umarłych. Dwie wielkie kolumny umieszczona obok przejścia są bardziej zniszczone i kiedy patrzę na ukruszone ściany i zdarte hieroglify, mam wrażenie, jakby ktoś wcześniej tu był i próbował wszystkiego, żeby dostać się do środka.
Sasuke staje pośrodku dwóch złotych rzeźb umieszczonych przed wrotami. Cholera, ciekawe, ile bym za nie dostał? Przedstawiają kobietę trzymającą nad głową misę.
— Znasz mit o śmierci Ozyrysa?
Zaprzeczam bezmyślnie, do diabła, może nawet z przyzwyczajenia, bo dopiero później orientuję się, że przecież go znam.
— Set zabił swojego brata, żeby zdobyć tron.
— A wiesz, co było później? — naciska Sasuke, obserwując mnie uważnie. Przewracam oczami i staram się przypomnieć, co pamiętam o tym cholernym Ozyrysie. Problem w tym, że moja pamięć czasami pozostawia wiele do życzenia. Do diabła, przecież nie zbłaźnię się przed tym kretynem!
— Później Set walczył z synem Ozyrysa — mówię niepewnie, ale staram się piorunować Uchihę najbardziej aroganckim spojrzeniem, na jakie mnie stać. — Horusem — dodaję w końcu z dumą, kiedy nie próbuje mnie wyśmiać.
— Tak, walczyli. — Sasuke uśmiecha się jakoś dziwnie. — Set zgwałcił Horusa.
— Zgwałcił? — pytam, zanim gryzę się w język. Uchiha mruży oczy, zakładając ręce na piersi. Dopiero teraz uważam, że odpiął jeszcze kilka guzików koszuli.
— Zaprosił go do domu, a kiedy Horus usnął, no cóż, dobrał się do niego.
Cholery, chyba gdzieś o tym czytałem. Set powiedział swojemu bratankowi, że ma ładny tył. Śmiałem się z tego tekstu przez tydzień i cały czas dogryzałem Kibie w podobny sposób. Znaczy, rzucałem głupie teksty, a nie próbowałem ściągnąć mu gacie. Kiba mnie nie kręci.
— Horus zebrał spermę Seta na rękę i zaniósł ją swojej matce — kontynuuje Sasuke, a ja parskam śmiechem.— Ona odcięła mu rękę i wrzuciła do rzeki.
— Ale ci Egipcjanie byli pojebani — zauważam, wciąż nie mogąc przestać się śmiać. Co za idiotyczni mit.
— Izyda postanowiła zemścić się na Secie. Zabrała spermę Horusa i zakradła się do ogrodu Seta. Rozsmarowała ją po liściach sałaty, które później Set zjadł.
— Ale czekaj, że tę spermę? — zaśmiałem się głupio.
— W taki sposób Set został cudownie zapłodniony.**
— A co to ma wspólnego z grobem Ozyrysa? — pytam, patrząc na niego jak na idiotę. Może Uchiha tarza się w forsie, może i wygląda jak pieprzony Apollo, ale jest chyba trochę szalony.
— Te złote rzeźby przedstawiają Izydę. Zgadnij, do czego może służyć półmisek, który trzyma w górze?
— Do czego? — pytam niezbyt przekonany. Albo Sasuke rzeczywiście jest walnięty, albo robi sobie ze mnie jaja.
— Żeby wejść, musisz oddać spermę Izydzie.
— Żartujesz! Nie rób sobie ze mnie jaj, kretynie! — krzyczę poirytowany, ale Sasuke podchodzi do mnie szybko i łapiąc za łokieć, ciągnie w stronę złotych figur. — Puszczaj!
— Nie wyrywaj się. — Łapie mnie mocno za nadgarstek i wygina rękę, ustawiając się za mną. Blisko, bardzo blisko. Przełykam z trudem ślinę, czując, jak ociera się o mnie prowokacyjnie. Cholerny dupek! Drgam zaskoczony, kiedy czuję jego usta na szyi.
— Czemu to ty nie możesz się spuścić do tej pieprzonej miski? Jesteś cholernym szlachcicem, na pewno twoja sperma ma lepszą jakość.
Uchiha śmieje się cicho, a jego ręce puszczają moje nadgarstki i wsuwają mi się pod koszulkę. Zaciskam mocno pięści, zastanawiając się, kiedy przywalić temu bezczelnemu arystokracie.
— Naruto… — słyszę jego niski, seksowny głos i tak sobie myślę, że chyba jednak niektóre partie mojego ciała mają pierwszeństwo, żeby spotkać się z Uchihą. Pięść może poczekać.
Oddycham głośno, kładąc głowę na jego ramieniu. Chyba chcę go pocałować. Wysuwam język, zwilżając wargi i patrzę na Sasuke, który przeszywa mnie wzrokiem. Seks w grobowcu jest najgłupszym pomysłem, o jakim mogliśmy pomyśleć.
— Tylko postaraj się trafić. Dasz radę?
Chcę prychnąć, ale ostatecznie wychodzi mi jakiś dziwny dźwięk, który najwyraźniej podnieca Uchihę, bo czuję, jak przyciska do moich pośladków swoje krocze. I moja dupa jest chyba w niebezpieczeństwie, bo napiera na nią coś twardego. Coś, cholera, jestem facetem, w dodatku nie jakąś pieprzoną dziewicą i doskonale wiem, co to jest. Ciekawe, czy ma dużego?
Mimowolnie warczę groźnie, kiedy Sasuke dotyka mojego krocza. Patrzę w dół, szeroko otwartymi oczami obserwując, jak palce Uchihy pocierają przód moich wysłużonych dżinsów. Zwilżam językiem wargi, do diabła, kiedy one zdążyły tak wyschnąć?
— Ostatnio nie byłeś zbyt chętny do takiej współpracy — burczę, nie ukrywając oburzenia. Czuję, jak Sasuke uśmiecha się tuż przy mojej szyi.
— Czekałem na odpowiedni moment.
— Jasne! — prycham, ale nie mogę powstrzymać się przed prowokacyjnym ocieraniem się o Sasuke. Wzdycham cicho, kiedy zaciska mocniej palce na moim rozporku.
— Nie uważasz, że powinieneś zrobić z tym coś więcej?
I Sasuke po raz pierwszy mnie słucha, robiąc to, o co proszę. Kiedy wsuwa dłoń w moje gacie, kiedy łapie mnie za jaja, zaczynam zastanawiać się, czy to znaczy, że jestem gejem. Przypominałem sobie, jak całowałem się kiedyś z moim przyjacielem. Było fajnie, naprawdę fajnie. Odwracam głowę do Uchihy i nieco agresywnie łapię go za czarną czuprynę i przysuwam jego twarz do siebie. Sasuke rozchyla usta, patrząc na mnie intensywnie, ale, do diabła, nie mogę odszyfrować tego spojrzenia. Całuję go niecierpliwie, z jękiem frustracji przyjmując to, że on nie robi nic. Stoi tylko z ręką w moich gaciach i patrzy na mnie w taki sposób, że gdzieś w dole pleców czuję dreszcze. Jest mi głupio, może nawet jestem trochę zażenowany, ale z determinacją poruszam językiem w jego ustach, dotykam zębów, podniebienia, języka. Czuję strużkę śliny spływającą mi po brodzie i pieprzony kark zaczyna mnie już boleć. Odsuwam się od niego na tyle, na ile mi ten dupek pozwala.
— Uchiha — szepczę cicho, mrużąc ostrzegawczo oczy. Sasuke wolną ręką sięga do moich spodni, odpinając guzik i rozsuwając rozporek. Mocnym ruchem zsuwa mi dżinsy razem z majtkami. Ma teraz pełen dostęp nie tylko do mojego fiuta, ale i dupy. Przymykam oczy, przygryzając mocno wargę, kiedy zaczynam wyobrażać sobie, jak mnie tu bierze. Chyba wzdycham cicho, kiedy patrzę w dół, jak Uchiha przesuwa kciukiem po główce mojego penisa. Zaczynam się zastanawiać, co o nim myśli. Kątem oka widzę, jak pochyla się przez moje ramię, żeby obserwować to, co ze mną robi. Uśmiecha się lekko, niesamowicie seksownie. A ja jestem już naprawdę twardy. Oddycham głębiej, starając się uspokoić. Nie mam zamiaru pokazywać mu, że tak na mnie działa. Stękam najciszej jak potrafię, kiedy sięga drugą ręką po moje jądra, ściskając je delikatnie. Opieram głowę na ramieniu tego gnojka, a on traktuje to chyba jak zaproszenie i zaczyna lizać mnie po szyi. Zaczynam powtarzać władców z I Dynastii, starając się uspokoić, ale kiedy Uchiha szybciej porusza ręką na moim kutasie, naprawdę trudno jest mi się uspokoić. Przestaje zajmować się moimi jądrami, co przyjmuję z niezbyt zadowolonym pomrukiem. Zamiast tego wsuwa palce w moje włosy łonowe, ciągnąc je lekko. Poruszam niecierpliwie biodrami, a Uchiha ociera się o mnie. Czekam tylko na to, żeby wyjął swojego fiuta i zrobił to, kurwa, co powinien.
Ja pierdolę, o ja pierdolę. Uginają się pode mną kolana, kiedy Sasuke wsuwa palce do ust i ssie je mocno. Otwieram szeroko oczy, patrząc na niego przerażony.
— Sasuke— szepczę cicho, otwierając z wrażenia usta i ten dupek wsuwa mi swoje palce do buzi.
— Ssij — mówi niskim, zduszonym głosem i od razu wykonuję polecenie. Patrzę na niego przeszywająco, obserwując, jak przymyka oczy, oddycha ciężko, a jego wargi zaciskają się mocno. Krzyczę cicho, kiedy pociera energicznie wilgotną główkę. Zaraz dojdę, dociera do mnie, jasna cholera, naprawdę zaraz dojdę.
Moje jądra zaciskają się, a ja desperacko szarpię biodrami. Uchiha wyjmuje palce w moich ust i już wiem, co zaraz zrobi. Wypycham biodra do przodu i jęczę głośno, kiedy Uchiha dotyka mnie wilgotnymi palcami, rozciera naszą ślinę na moim fiucie, a ja drżę, czuję dreszcze na całym ciele. Ten cholerny kretyn mocniej zaciska palce na moim penisie, a ja zamykam oczy, dochodząc gwałtownie. Gdyby Uchiha mnie nie przytrzymał, najprawdopodobniej bym się przewrócił.
Otwieram oczy, oddychając ciężko, dopiero teraz czuję pot spływający mi po karku. Po brzegu złotej misie spływa leniwie moja sperma. Śmieję się zmęczony.
— Uchiha, ty cholerny gnojku — mówię i chcę znowu oprzeć głowę na jego ramieniu, ale ten dupek odsuwa się. Obserwuję wzniesienie w jego spodniach i uśmiecham się podstępnie. — Zrobić ci loda?
— Co? — Patrzy na mnie zaskoczony, jakby w ogóle się nie spodziewał, że mogę mu coś takiego zaproponować. Podciągam spodnie i mocuję się chwilę z rozporkiem.
— No to nie wiem, wolisz ręką? — pytam, podchodząc do niego o krok. — Może trafisz do tej miski. — Wskazuję na złotą figurę i nagle coś do mnie dociera. Patrzę zaskoczony na drzwi do grobowca Ozyrysa i klnę siarczyście. — Ty dupku!
Sasuke uśmiecha się. Widzę, jak jego ręce drżą lekko, kiedy wyjmuje skarabeusza z kieszeni i kuca za figurką Izydy.
— Jak mogłem nabrać się na coś tak debilnego! — Uderzam otwartą ręką w czoło. Ale ze mnie idiota. Sasuke śmieje się cicho, wstając trochę niezdarnie. Słyszymy, jak kamienne drzwi otwierają się głośno.
— Świetnie, Uchiha, moje gratulacje. Mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś — mówię, wcale nie przesadzę, jeśli stwierdzę, że grobowym tonem.
— Ty chyba lepiej — mruczy i ostrożnie wchodzi do środka.
— Nie uważasz, że to dziwne, że potrzebny jest tylko jeden skarabeusz, żeby otworzyć wejście? — pytam, rzucając Sasuke wciąż obrażone spojrzenie.
— Każdy kolejny skarabeusz będzie nam potrzebny, żeby otworzyć następną bramę.
— Świetnie, czyli czekamy na Nejiego?
Sasuke patrzy na mnie jak na idiotę i uśmiecha się z politowaniem.
— Kiedy dojdziemy do następnego wejścia, wysadzimy je. Te korytarze są już osłabione, konstrukcja nie wytrzyma.
Kiwam głową. Plan wydaje się dobry, nawet bardzo. Doszliśmy już cholernie daleko, dokonaliśmy największego odkrycia od czasów znalezienia Doliny Królów i, cholera, musimy się spieszyć. Hyuuga siedzi nam na ogonie.
— Jeśli uda nam się przeżyć, możemy wysadzić jeszcze główne wejście. Musimy zatrzeć po sobie wszystkie ślady, żeby ekspedycje naukowe nie zorientowały się, co zniszczyliśmy.
— Mądry chłopiec — mówi Sasuke, uśmiechając się do mnie lekko.
Nie powinniście się zdziwić, jeśli powiem wam, że stoję właśnie przed pieprzonym Nejim Hyuugą, który celuje we mnie z karabinu. Jest wściekły i zaraz mnie zabije. No, wcześniej może jeszcze odstrzeli mi jaja.
Dopadli nas, zanim zdążyliśmy zniszczyć grobowiec. A byliśmy już tak blisko, do cholery!
Korytarz, w którym się znajdujemy, jest dość wąski, ale nienaturalnie, jak na architekturę starożytnego Egiptu, wysoki. Kamienne ściany pokryte są kolorowymi, dobrze zachowanymi hieroglifami, które przedstawiają całą historię stworzenia świata, walki między Ozyrysem i Setem, a później opowiadają o Krainie Umarłych. Jak patrzę na to wszystko, to naprawdę nie wiem, po jaką cholerę Hyuuga chce otworzyć te pieprzone wrota do Świata Ozyrysa.
Uchiha stoi niedaleko mnie i sprawia wrażenie, jakby w ogóle nie przejmował się tuzinem karabinów wymierzonych w niego. No dobra, powiem tak w tajemnicy, że wygląda naprawdę seksownie i nawet niektórzy najemnicy to zauważyli. Serio! Wiem, że może to zabrzmieć beznadziejnie głupio, ale chcę go uratować.
Sasuke też jest wściekły, rozmawia z Hyuugą podniesionym, pełnym napięcia głosem. Po raz pierwszy słyszę, żeby był tak zdenerwowany. Z niewiadomych dla mnie powodów rozmowa, a mógłbym nawet powiedzieć kłótnia, toczy się w języku francuskim. Hyuuga co jakiś czas odwraca się do mnie, wymachując karabinem.
— Po co chcesz otworzyć przejście do Krainy Umarłych? — pytam w końcu, zwracając na siebie uwagę Hyuugi.
— Nie twój interes — mówi do mnie chłodno, mrużąc oczy. Wolną ręką odgarnia pasmo długich włosów z twarzy, a ja naprawdę mam ochotę się roześmiać. Wygląda jak pieprzona modelka.
— Jasne, nie powinno mnie interesować — prycham pogardliwie — że jakiś szalenie chce otworzyć wrota do Świata Umarłych! Przecież to nie moja sprawa, nie?! — Mój głos jest nieco zachrypnięty, chce mi się pić, ale przecież nie poproszę teraz Hyuugę o butelkę wody.
— Uważaj na słowa! — Hyuuga pokonuje dzielącą nas odległość w kilka sekund i przystawia mi karabin do czoła. Stękam głośno i automatycznie chcę sięgnąć dłońmi do czoła, ale Hyuuga ponownie stuka mnie tą cholerną lufą w czoło. Będę miał siniaka. Żałosne, cholera, już wyobrażam sobie, jak Uchiha się ze mnie śmieje i nazywa idiotą.
— Jesteś mi naprawdę niepotrzebny, mogę cię w każdej chwili zabić — mówi cicho Hyuuga, jakby nie chciał, żeby Uchiha go usłyszał. Marszczę brwi, patrząc na niego wyzywająco. Nie boję się go, może mi naskoczyć.
— Dlaczego tak bardzo chcesz się tam dostać? Przecież masz kupę forsy, jesteś sławny, czego możesz jeszcze chcieć? — naciskam.
— Jesteś głupi, Uzumaki — warczy Neji, przybliżając swoją twarz do mnie. Widzę cienie pod jego oczami, bladą skórę i jasne, przeraźliwie jasne oczy. Hyuuga jest przystojnym facetem, ale jest też trochę przerażający.
— Nie jestem głupi!
— Mój ojciec został brutalnie zamordowany. To jego brat powinien zginąć, nie on — mówi cichym, zdławionym głosem. Po raz pierwszy widzę na jego twarzy jakieś ludzkie emocje. Pieprzony Hyuuga jest smutny, a ja mam dziwne wrażenie, że powinienem go pocieszyć.
— Sądzisz, że znajdziesz go w Krainie Ozyrysa? — pytam z niedowierzaniem.
— Światy Umarłych jest ze sobą połączony tylko w kulturze egipskiej można bezpośrednio do niego wejść.
— I co, sprowadzisz swojego ojca z powrotem do nas?
Teraz mam doskonały dowód na to, że Hyuuga jest naprawdę zdrowo kopnięty.
— A jak twój ojciec okaże się mumią albo jakimś zombiakiem? — pytam bez zastanowienia i zarabiam mocny cios w twarz. Upadam, stękając głośno.
Nie znałem swoich rodziców, nigdy nie miałem rodziny i nie wiem, jak to jest stracić kogoś bliskiego. Nie rozumiem Nejiego, więc może w sprowadzeniu ojca ze Świata Umarłych rzeczywiście jest krzta rozsądku?
— Uchiha, pomożesz mi? — pyta głośno Neji, a ja podrywam głowę, patrząc na Sasuke. Hyuuga pyta o coś jeszcze po francusku i przybliża karabin do mojej głowy, ale nie zwracam na to żadnej uwagi. Szczęka wciąż pulsuje mi ostrym bólem, czuję krew w ustach i przełykam z trudem ślinę. Wgapiam się w Sasuke szeroko otwartymi oczami.
Przypominam sobie jego reakcję w hotelu, kiedy rozmawialiśmy o Nejim i jego powodach, dla których szuka Złotych Skarabeuszy. No jasne, Uzumaki, ty kretynie, przecież to było oczywiste! Mam ochotę uderzyć się w czoło. Ale ze mnie idiota, przecież mogłem się wszystkiego domyśleć! No cóż, domyślanie się nie jest akurat moją najmocniejszą cechą, nie można się oszukiwać.
— W czym? — pytam twardo, nie spuszczając spojrzenia z Uchihy. — W czym chcesz im, kretynie, pomóc?!
Neji kuca przy mnie i widzę, jak jego usta wyginają się w lekkim uśmiechu. Wpatruję się jak zahipnotyzowany w jego jasne oczy.
— Sasuke również stracił kiedyś rodzinę. Chce ją odzyskać.
Uchiha marszczy brwi, ale nie odwraca ode mnie wzroku. Nie wiedziałem, że jest sierotą, zresztą wcześniej nie interesowałem się nim za bardzo.
— Co ty robisz? — pytam, próbując się podnieść. Neji wciąż przymierza mi karabin do głowy, ale w tym momencie mnie to zupełnie nie obchodzi. Wściekłość rozsadza mi czaszkę, więc jeszcze trochę i wcale nie będzie musiał do mnie strzelać. Sam rozsadzę się od środka!
Chcę podejść do Uchihy, ale Hyuuga zagradza mi drogę. Cholera.
— Powaliło cię, Sasuke? Co ty, do jasnej cholery, robisz? — pytam, wychylając się ponad ramieniem Nejiego, żeby spojrzeć na tego kretyna. Zaciskam wargi, patrząc na niego uważnie.
— Już nic nie możesz tutaj zrobić. Kiba odprowadzi cię do wyjścia — mówi spokojnie Neji, uśmiechając się do mnie w taki sposób, że przechodzą mnie ciarki. Krzywię się i zaciskam pięści, ale zaraz obok mnie pojawia się Inuzuka i łapie mnie za ramię.
— Idziemy — słyszę jego głos i mam ogromną ochotę go uderzyć, cholera, naprawdę to zrobię. Odwracam się do niego szybko i patrzę na wygięte w podstępnym uśmiechu usta, jego ostre rysy twarzy jeszcze się uwydatniają.
— Cholerny zdrajca — burczę i niewiele myśląc, biorę zamach. Ciszę panującą w korytarzu przerywa ogłuszający dźwięk strzału. Patrzę z przerażeniem na Kibę, który wydaje się być równie zaskoczony, co ja. Czuję ostry zapach prochu. Z grymasem na twarzy odwracam się bardzo powoli w stronę Nejiego i patrzę na jego karabin. Ten sukinsyn mnie postrzelił. Kątem oka zauważam, jak Sasuke przepycha się przez najemników, krzycząc coś do Hyuugi. Marszczę brwi, zerkając na swoją łydkę. Na moich ulubionych, spranych i mocno zniszczonych dżinsach pojawia się czerwona plama krwi.
— To tak na wszelki wypadek — mówi Neji, ściągając mnie z muszki. Sasuke dopada go i popycha mocno w tył.
— Mieliśmy umowę! — warczy, łapiąc za kołnierz koszuli, a Neji nawet na to nie reaguje. Cholera, arystokraci mogą zaczepiać zbzikowanych milionerów i to też jest wpisane w konstytucji? Niech to szlag!
— Nie chcę, żeby Uzumakiemu strzeliło coś głupiego do głowy — tłumaczy Neji, zdecydowanym ruchem łapiąc nadgarstki Uchihy i odsuwając go od siebie. Czuję, jak kurczy mi się żołądek, kiedy widzę ich razem. Zaciskam mocno pięści, ale Inuzuka łapie mnie za łokieć i ostrożnie zakłada sobie moją rękę przez swoje ramię.
— Możesz iść? — pyta mnie cicho, pełnym napięcia głosem. Wzruszam ramionami, wciąż obserwując Sasuke i Hyuugę. Cholera, Neji chyba go nie pocałuje? Patrzy tak, jakby naprawdę chciał to zrobić. No naprawdę, zaraz mnie szlag trafi!
— Uchiha jest mój, pamiętaj o tym! — warczę groźnie, zwracając na siebie ich uwagę. Szczerze powiedziawszy, to wszyscy patrzą na mnie, jakbym zdradził im, że jednego ze skarabeuszy wsadziłem sobie w dupę. Uśmiecham się mimowolnie. Cóż, Sasuke na pewno ucieszyłby się z takiego obrotu spraw, co nie? Rechoczę w myślach, chociaż ból wciąż rozrywa moją nogę od środka To nic, dam radę.
— Twój? — Hyuuga patrzy na mnie z politowaniem, a ja uśmiecham się lekko.
— Może powinienem ci to przełożyć na francuski? — pytam prowokująco. Nie znam jego ojczystego języka, ale to żaden problem. — Ja. Uchiha. Francuskie pocałunki. Dużo — dodaję, sugestywnie poruszając brwiami. Z niemałą satysfakcją obserwuję zmianę na twarzy Hyuugi. Ha! Punkt dla mnie. Jestem łowcą skarbów i teraz mogę w pełni zdać sobie z tego pełni sprawę.
Wiecie, to nie jest tak, że nic wcześniej nie podejrzewałem. Coś chodziło mi po głowie, że może Hyuuga, że może Sasuke… ale uznawałem to za absurdalne. Aż do teraz. Wszystkie aluzje Nejiego, wtedy w pociągu, kiedy spotkałem go po raz pierwszy, Sasuke, który nie chciał opowiadać o współpracy z Hyuugą. Jak widzicie wszystko układa się w jedną całość. Tylko taki sprytny gość jak ja mógł to tak szybko zauważyć.
Wściekłość malująca się na twarzy Nejiego jest balsamem na moją postrzałową ranę.
— Sądzisz, że teraz masz ze mną jakąkolwiek szansę? — pytam z rozbawieniem, ignorując ciągnącego mnie do wyjścia Kibę, który mruczy coś, że Hyuuga mnie zabije. Niech tylko spróbuje.
— Uzumaki, zamknij się! — warczy na mnie Sasuke. Nie jest zawstydzony, raczej porządnie rozgniewany moimi słowami. Marszczę brwi, patrząc na niego groźnie.
— Naprawdę chcesz otworzyć wejście do Krainy Umarłych? — pytam poważnie. Sasuke zaciska szczękę i odwraca wzrok. Chcę do niego podejść, ale kiedy staję na postrzeloną nogę, czuję tępy ból. Automatycznie łapię się mocniej Kiby, zaciskając pięść na jego t-shircie.
— Zabierz go stąd — słyszę jedynie chłodny głos Hyuugi.
— Chodź, Naruto, idziemy — mówi cicho Kiba, ciągnąc mnie ostrożnie w stronę wyjścia.

*

Podpieram się o złotą figurkę Izydy, próbując złapać oddech. Kiba nie spuszcza ze mnie wzroku, stojąc niedaleko i trzymając rękę na pistolecie. Pewnie, najlepiej niech postrzelą mi drugą nogę!
— Nienawidzę cię — mówię cicho, mocniej zaciskając palce na ramionach Izydy.
— Żadna nowość.
— Dlaczego, kretynie, to robisz? Wiesz, co może się stać, jeśli Hyuuga otworzy tę cholerną bramę? — pytam z rozdrażnieniem i wkurzam się jeszcze bardziej, kiedy Kiba wzrusza ramionami. Idiota, cholerny, skończony idiota! A ja uważałem go kiedyś za przyjaciela!
— Shikamaru żyje? — pytam po chwili milczenia. Nie podnoszę głowy, wgapiając się w moją rozwaloną łydkę. Oddycham ciężko, starając się zignorować ból głowy. Straciłem już trochę krwi i jest mi niedobrze.
— Tak — pada odpowiedź i podrywam głowę, jęcząc po chwili głośno, kiedy białe plamy przysłaniają mi obraz. Źle się czuję.
— Nie zabiłeś go — stwierdzam i uśmiecham się lekko. — Nie jesteś aż taki sukinsynem, za jakiego cię miałem.
— Neji daje dużą kasę.
— Naprawdę chodzi tylko o to? — pytam z krzywym uśmiechem. — Zawsze taki byłeś, chciałeś zarobić jak najwięcej, nie przemęczając się. A może kryło się za tym coś więcej?
— Teraz będziesz się bawił w pieprzonego psychologa? — Kiba wydaje się naprawdę wkurzony. Czy mi się zdaje, czy jego policzki są różowe?
— Hyuuga jest typem osoby, która prędzej czy później zabije każdego, kto wejdzie jej w drogę — zaczynam, prostując się. — Chciałeś być kimś, Kiba, zawsze chciałeś szpanować — mówię, modląc się, żeby Inuzuka nie wyciągnął pistoletu i nie strzelił mi w głowę. Na szczęście widzę na jego twarzy jeszcze większy rumieniec. — Teraz możesz pokazać, na co cię stać. Pójdziemy tam i załatwimy Hyuugę!
Kiba jakby budzi się ze snu. Wytrzeszcza na mnie oczy, wykrzywiając usta w grymasie.
— Zgłupiałeś? — pyta mnie z niedowierzaniem, a ja ze śmiechem drapię się po karku. No cóż, może trochę przesadziłem z moją przemową, ale wszystko jeszcze można naprawić.
— Zawsze lubiłeś ryzykować, Inuzuka. A teraz przy okazji możesz uratować świat. Serio, znam się trochę na kulturze starożytnego Egiptu i jeśli powstrzymamy Hyuugę, zostaniemy pieprzonymi bohaterami.
Powinienem pomyśleć o karierze politycznej, naprawdę. Kiba uśmiecha się do mnie trochę niepewnie, ale po jego spojrzeniu widzę, że jest w stanie narazić własną dupę, żeby uratować świat. Szczerzę się do niego jak głupi.
— No cóż, sam tam nie dojdę. Musisz mnie ponieść.
Kiba patrzy na mnie tak, jakbym chciał go zgwałcić.

*

Wszystko dzieje się naprawdę błyskawicznie. Kiba biegnie jak hart, w mgnieniu oka pokonuje długość korytarza i przechodzimy przez drugą bramę, którą już udało się im otworzyć. Ja, siedząc Kibie na baranach, strzelam jak snajper do każdego najemnika, którego zauważę. Nie mamy żadnego planu i nie wiem, co zrobimy, gdy już dogonimy Nejiego. Postanowiliśmy zdać się na własny instynkt i szczęście. Mam tylko nadzieję, że ono nas nie zabije.
— Szybciej, Kiba, szybciej — krzyczę mu do ucha, załadowując następny magazynek. W oddali widzę wyjście z korytarza.
— Nie jestem jakimś koniem pociągowym, Uzumaki — odpyskowuje mi, mocniej łapiąc za uda, żebym mu nie spadł. Przewracam oczami, ale nie komentuję tego. Dzięki Kibie tak szybko mogliśmy tutaj dotrzeć, więc chociaż chcę, nie mogę mieć do niego pretensji.
— Cholera, widzę ich, tam są! — szepczę mu do ucha, wskazując ponad jego ramieniem na grupę najemników, są jednak zbyt daleko, żebym mógł dostrzec Sasuke czy Nejiego. — To chyba trzecia brama — dodaję, widząc imponujące wrota. Inuzuka zatrzymuje się gwałtownie, dysząc ciężko. Kuca, żebym mógł zejść w jego pleców, a kiedy to robię, o mało się nie przewraca.
— Jezus Maria, jakiś ty ciężki! — sapie, łapiąc się za dół pleców. — Chyba złamałeś mi kręgosłup!
— No już nie przesadzaj! — mówię z poirytowaniem, ale pod nosem uśmiecham się rozbawiony jego zachowaniem.
Ukrywamy się właśnie za kolumnami, przy wyjściu z korytarza. Trzecia brama znajduje się w wielkim sanktuarium. Wybudowano je we wnętrzu jaskini. Na wysokim suficie otwory wpuszczają do środka słoneczne światło, oświetlając wielkie kamienne pomniki lwów Aker, ustawione po obu stronach pomieszczenia. Nie powinno mnie dziwić, że na ścianach jaskini znajdują się wykute płaskorzeźby skarabeuszy. Ich cholerne czułka i skrzydełka są pozłacane.
— Co robimy? — pyta mnie Kiba, a jego wzrok też pożera przepiękne zdobienia. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak trybiki w jego głowie pracują szybko, kiedy analizuje, ile dostałby kasy za takie cuda. W porównaniu z poprzednimi pomieszczeniami, tutaj jest już prawdziwy wypas.
— Idźmy tam i wszystko rozwalmy — mówię, mrużąc oczy. Staram się dojrzeć wśród tłumu żołnierzy Uchihę, jednak nie udaje mi się to. — Musimy podejść bliżej — dodaję, rzucając Kibie szybkie spojrzenie.
— Zwariowałeś, zauważą nas! — Łapie mnie za łokieć, kiedy już chcę wyjść z naszej kryjówki. — Zwłaszcza ciebie, przecież jesteś ranny, idioto!
Cholera, moja noga. Zerkam na łydkę, nie jest dobrze. Cała nogawka dżinsów już przesiąkła krwią, a materiał pewnie przykleił się do rany. Ale ze mnie idiota, już wcześniej powinienem zrobić prowizoryczny opatrunek!
Stękając, sycząc i warcząc na przemian zsuwam się po kolumnie, siadając na kamiennej posadzce. Zaciskając zęby, zaczynam powoli odklejać spodnie od rany. Łzy zbierają mi się pod powiekami, coraz bardziej kręci mi się w głowie i jeśli Kiba się nie odsunie, porzygam się na jego buty z włoskiej skóry. Kiedy w końcu udaje mi się oderwać dżinsy od rany, podsuwam nogawkę i krzywię się ze wstrętem. Noga naprawdę nie wygląda dobrze. Kiba wydaje z siebie taki dźwięk, jakby to on teraz chciał puścić pawia.
— Stary, ale cię Neji załatwił — mówi zdławionym głosem, cały zielony na twarzy. Mięczak, nie widział nigdy trochę krwi, rozszarpanej skóry i mięsa? No naprawdę, z kim ja muszę współpracować… Wzdycham z trudem i uśmiecham się do niego niewyraźnie. Mocnym szarpnięciem rozrywam przesiąknięty krwią materiał dżinsów, przygrywając wargi do krwi, żeby nie krzyknąć. Zawiązuję skrawek materiału tuż nad kolanem.
— Okej, teraz powinno być dobrze — mówię z grymasem bólu, starając się podnieść. — Widzisz te dwa lwy? — Wskazuję na posągi. — Musimy tam dojść. Ty bierzesz jednego, ja drugiego.
— Jesteś szalony, Uzumaki.
— Wiem.

Z tej odległości mogę już zobaczyć Uchihę. Stoi przy drzwiach, odczytując zapewne hieroglify. Czy mi się, do cholery, tylko zdaje, czy najemnicy naprawdę gapią się na jego tyłek? I ten pieprzony Hyuuga też! Niech to szlag!
Sfrustrowany, zaciskam mocno pięści, opierając głowę o posąg. Kiba mruga do mnie, pokazując rękami jakieś znaki, których nie mogę zrozumieć.
— Co?! — pytam ściszonym głosem, rozkładając ręce. Domyślam się, o co chodziło Kibie, kiedy czuję zimną lufę pistoletu na szyi.
— Znaleźliśmy ich za posągami lwów — mówi jeden z najemników, rzucając mnie pod nogi Hyuugi. Stękam z bólu, starając się podnieść, ale ten pieprzony milioner kładzie mi stopę na piersi. Kiba leży obok mnie, a z jego miny mogę wywnioskować, że jest śmiertelnie przestraszony. Głupi tchórz!
Patrzę na Sasuke, który piorunuje mnie wzrokiem. Uśmiecham się do niego szelmowsko.
— Mogłem się domyślić, że za nami przyleziesz, Uzumaki — mówi Neji, uśmiechając się groźnie.
— Myślisz, że głupim strzałem w nogę mnie unieruchomisz? — prycham, śmiejąc się cicho. — Idiota z ciebie.
Hyuuga wyrywa karabin z rąk jednego z najemników, stojących obok nas i przykłada mi lufę do torsu.
— A jeśli strzelę tutaj?
—Złamiesz mi serce — mówię z uśmiechem na ustach. Kątek oka zauważam, jak Uchiha zjawia się przy Nejim, odsuwając go ode mnie.
— Mieliśmy umowę — mówi chłodnym głosem, nawet na mnie nie patrząc. — Już wiem, jak otworzyć bramę.
— Więc on może wejść pierwszy — mówi Neji, szturchając mnie karabinem. Zanim udaje mi się zaprotestować, rzucić jakąś głupią uwagą, albo pomysłem, Sasuke zaprzecza.
— Naruto nie może wejść — mówi stanowczym głosem. — Nie może skrwawić wejścia do grobowca.
— Pierwszy raz słyszę o czymś takim.
— Ja też — mówię bez zastanowienia, a w nagrodę otrzymuję pełne wściekłości spojrzenie Uchihy.
— Egipcjanie przed mumifikacją, usuwali wszystkie narządy wewnętrzne, łącznie z krwią. Ktoś ranny nie może wejść do świata umarłych.
Neji patrzy uważnie na Uchihę, dłużej niż powinien, jakby sprawdzał, czy go nie okłamuje. W końcu jednak chyba uznaje, że Sasuke mówi prawdę.
— Więc może ty pójdziesz? Będziesz naszym przewodnikiem.
Sasuke zaciska szczękę, ale kiwa głowę. Cholera, on nie może tam wejść! Niech to szlag, do diabła, do cholernego diabła, myśl Uzumaki! Tak, to było bardzo trudne w moim przypadku. Nie umiem kłamać, naprawdę nie umiem kłamać, do licha!
— Najpierw muszą wejść do Świata Umarłych ci, którzy… którzy…
— Którzy? — Neji patrzy na mnie groźnie, a ja zaczynam się pocić.
— Otworzyli Drugą Bramę! — mówi nagle Kiba, a ja patrzę na niego zaskoczony.
— A ty niby skąd wiesz? — pyta Hyuuga, patrząc na niego uważnie.
— Uzumaki mi powiedział. — To akurat nie był dobry argument, Neji był chyba podobnego zdania.
— Kiedy wejdziesz do Krainy Umarłych, będzie na ciebie czekała armia Ozyrysa. Musisz mieć wojsko, żeby się jej przeciwstawić. Jesteś dowódcą, Neji — słyszę cichy głos Sasuke. No, to już jest porządny argument. Przygryzam wargę, żeby powstrzymać uśmiech. Uchiha, ty podstępny sukinsynu.
Neji łapie haczyk. Zaczyna tłumaczyć plan swoim żołnierzom, a oni ustawiają się przed olbrzymim wejściem w szeregu.
Kiba pomaga mi wstać i kuśtykając, powoli idziemy na bok. Sasuke rzuca mi szybkie spojrzenie, stojąc z boku wejścia. W jego dłoni dostrzegam złotego skarabeusza.
— Przygotujcie się — mówi Sasuke głośno, podnosząc skarabeusza na wysokość twarzy.
— Kiedy tylko otworzysz drzwi, dołączysz do nas — mówi Neji, otoczony swoimi żołnierzami. Uchiha kiwa głową i podchodzi tuż obok nas, wciskając tego cholernego skarabeusza w kąt sali. Patrzę na to zaskoczony, dopiero po chwili zauważając niewielki znak, mówiący, że właśnie tu znajduje się klucz do Krainy Umarłych.
— Pomóż mu wstać — słyszę jego głos, a Kiba kiwa głową i podnosi mnie z ziemi.
Drzwi otwierają się z przeraźliwym dźwiękiem, kamień szura po posadzce, a na twarzach najemników widzę zachwyt. Wchodzą do środka, zupełnie zapominając o Sasuke, który stoi obok mnie, zaciskając palce na skarabeuszu. Przełykam z trudem ślinę.
— Co oni tam widzą? — pytam cicho. Słyszę dziwne dźwięki, ale nie potrafię powiedzieć, co to może być.
— Nie wiem — odpowiada mi Sasuke, z napięciem obserwując, jak ostatni żołnierze wchodzą do środka. Szybkim ruchem wyjmuje skarabeusza ze ściany, a ja patrzę na niego z przerażeniem.
— Co robisz, kretynie?! Oni tam wszyscy zginą!
— Wolałbyś zginąć razem z nimi? — pyta mnie ostrym tonem, odwracając się do mnie plecami. — Właź — mówi, zerkając na mnie znad ramienia.
— No, pośpiesz się! — krzyczy Kiba, pomagając mi wgramolić się na plecy Uchihy. — Musimy, kurna, uciekać!
Sasuke łapie mnie mocno za tyłek, a ja oplatam go udami w pasie.
— Jak noga?
— W porządku — mówię z udawanym entuzjazmem, obejmując go za szyję, żebym nie spadł. Wdycham zapach jego włosów i uśmiecham się lekko.
— O kurwa! — słyszę krzyk Kiby i patrzę na jego przerażoną minę, później przenoszę spojrzenie na Wrota, które już prawie się zamknęły, ale nagle wyskakuje z nich… coś. Naprawdę, za cholerę nie wiem, co to jest, może zmutowany, zmumifikowany Neji? W każdym bądź razie stwór warczy przeraźliwie i chyba chce nas zaatakować.
Uchiha biegnie do wyjścia.
— Szybko, pośpiesz się! — krzyczy do Kiby, który stoi i gapi się na pędzącą na niego bestię. Dopiero kiedy Sasuke dobiega do niego i uderza go w ramię, udaje mu się ocknąć.
— Ja pierdolę — wrzeszczę prosto do ucha Uchihy i wyjmuję zza paska spodni pistolet. Jedną rękę przyduszając Sasuke, odwracam się i strzelam do pędzącej na nas bestii. Tak, to naprawdę musi być Neji, do diabła. Długie kłaki bestii powiewają jak u Lessie. Strzelam do niego jak szalony, ale ten skubaniec nawet nie piśnie.
— Musisz wyjąć skarabeusza! — słyszę głos Uchihy. Kiba przegonił nas, co jest raczej oczywiste, bo nie dźwiga worka ziemniaków na plecach. Spanikowany rozgląda się po korytarzu, z którego przyszliśmy i w końcu udaje mu się znaleźć skarabeusza. Wyjmuje go, a przejście zaczyna się zamykać.
Wpadam do niego z Uchiha, lądując prosto na ziemi. Krzyczę, kiedy Sasuke przygniata moją postrzeloną nogę.
Słyszę jedynie jego ciężki, przyśpieszony oddech, a zaraz potem Kiba drze się, że się udało. Sasuke unosi się, patrząc na mnie błyszczącymi oczami. Cholera, jaki on jest seksowny.
— Dobiegłeś — mówię, uśmiechając się głupio. Mam ogromną ochotę go pocałować, ale ten dupek jest szybszy. Moje pełne zaskoczenia sapnięcie ginie w naszych ustach.
— Fuj! Weźcie przestańcie! — słyszę jeszcze z boku zniesmaczony głos Kiby i mam ochotę się roześmiać.
Głośny trzask przerywa nam jednak upojne chwile. Odrywam się od Uchihy, patrząc z przerażeniem na drzwi.
— Ta bestia zaraz je rozwali — mówię z przerażeniem.
Sasuke pomaga mi wdrapać się ponownie na swoje plecy.
— Uciekaj, Kiba! — krzyczę do Inuzuki. — Musimy rozwalić ten korytarz — dodaję, stękając głośno, kiedy Uchiha podnosi się ze mną, a ja zahaczam zranioną nogą o podłogę.
— Jak rozwalić?
— Granatami, kretynie, granatami!
— O kurwa!
Dokładnie. Sasuke pędzi jak gepard i jesteśmy już prawie przy pierwszej bramie, już prawie, ale odwracam się i widzę, że bestia rozwala drugie przejście i biegnie za nami. Łapię granat i rzucam go mocno w jej stronę. Słyszymy wielki, ogłuszający wybuch, przez moc którego Sasuke potyka się, ale udaje mu się zachować równowagę i biegnie dalej.
— Już prawie, Sasuke, już prawie! — wrzeszczę mu do ucha i wiem, że jeśli uda nam się przeżyć, zabije mnie za to, że przez moje wrzaski prawie ogłuchnął.
Odwracam się spanikowany i już myślę, że zginiemy, kiedy Uchiha dociera do głównej bramy, a ja widzę, jak kolejny granat przelatuje nad moją głową i wybucha tuż nad wejściem. Sasuke przewraca się, puszczając mnie.
— Żyjemy — mówię i, cholera, naprawdę nie mogę w to uwierzyć. Kładę się na piasku, śmiejąc się jak głupi, nie mogę złapać tchu.
Wdrapuję się na Sasuke i uśmiecham się do niego promiennie.
— Udało się — zauważam, a on prycha pogardliwie.
Nie przejmuję się Kibą, który jak zwykle narzeka. Uśmiecham się do Sasuke i przyciskam swojego usta do jego, nie mam siły na nic więcej.
— Zamiast się pieprzyć może powinniście się pośpieszyć? — pyta poirytowany. — Jak przyjadą tu służby egipskie, nie będzie tak kolorowo.
Gramolę się z Uchihy, zaczynając się zastanawiać, jak wyjdę z tej cholernej jaskini. Sasuke bez słowa łapie mnie za ramię, pomagając mi iść.
— Co, teraz będę musiał to częściej oglądać? — pyta Kiba, wskazując na nas ręką. Chce mi się śmiać, kiedy zauważam mordercze spojrzenie Uchihy. Biedny Inuzuka, musi się jeszcze tyle nauczyć. — W ogóle nie wiedziałem, Uzumaki, że gustujesz z facetach.
— Nie martw się, tobą się na pewno nie zainteresuje — mówi grobowym tonem Sasuke, a ja nie mogę powstrzymać uśmiechu cisnącego się mi na usta.
— Stary, co ty w nim widzisz? — szepcze mi do ucha zbulwersowany Kiba.
— Sam nie wiem — odpowiadam, zarabiając od Sasuke mocne szturchnięcie w żebra.

Koniec

8 komentarzy:

  1. Jesteś u mnie w kolejce, pamiętam, że miałam ocenić jedno opowiadanie, ale które dokładnie? Bo w zgłoszeniu tego nie ma i nie mogę sobie przypomnieć, czy sprecyzowałaś...

    Przepraszam za kłopot i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Spodobało mi się to opowiadanie. Jest zupełnie inne od tych wszystkich SasuNaru, które miałam przyjemność czytać. I to jest wielki plus. Fabuła mnie tak wciągnęła, że aż poczułam lekki zawód skończywszy czytać ostatni rozdział - jak dla mnie, mogłoby być ich więcej.
    No cóż, nie napisze nic bardziej konstruktywnego, gdyż jakoś nie chce mi się wylewać swoich spostrzeżeń, i zarazem nie widzę takiej potrzeby, bo chyba sama zdajesz sobie sprawę z tego, iż to opowiadanie jest dobre.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, że zabierałam się do tego fanfika jak pies do jeża. Od razu powiem dlaczego. Ani tematyka mi za bardzo nie pasowała, ani narracja – po prostu nie przepadam za narracją w czasie teraźniejszym. No ale jak obiecałam, tak zaczynam czytać. Zobaczymy, czy mnie przekonasz do takiego stylu:)

    Rozdział 1

    „— Kiedy znajdę węża Kleopatry, wsadzę ci go w gacie, Kiba — obiecuję mu.
    — Jednego pytona już w spodniach mam. Obawiam się, że przy dwóch gadach panie nie wyrobią.”
    Och, Kibuś zawsze, gdziekolwiek się pojawia jest imbecylem:D Ale w końcu zrozumiał żart :D

    „Kiba nienawidzi wszystkiego, co jest małe, ruchome i posiada w sobie odrobinę jadu. Za to kocha duże, wielkie bestie. Jedną ukrywa nawet w domu. Nie wierzę, że to bydle, które trzyma w mieszkaniu jest uznane za legalną, nawet prestiżową psią rasę.”
    Przypomniał mi się moment z anime, gdzie Naruto mówi Kibie, że Akamaru dużo urósł. A Kiba: Tak? Nawet nie zauważyłem. Naruto: wcześniej siedział ci na ramieniu, a teraz na nim jeździsz:) Może nie dokładnie te słowa, ale mniej więcej tak to szło.

    „— Znajdziemy jakąś mumię, jak myślisz? Może będzie żywa, wtedy dostaniemy podwójne wynagrodzenie.”
    Eeee… Tak, Kiba zdecydowanie jest imbecylem:D

    „— Uzumaki, jeżeli któryś z nich mnie użre, zmuszę cię, żebyś osobiście wyssał mi jad. Zrobisz to, nawet jeśli któryś ukąsi mnie w tyłek.
    — Jasne, dla ciebie wszystko, kochanie — mówię i poruszam prowokująco brwiami.”
    W tyłek to jeszcze, gorzej jak go użre w wiadomo co. Wysysanie tego mogło by być… Dobra, nieważne :D

    „— Naruto cholerny Uzumaki — słyszę nad sobą znajomy głos. — Mogłem się tego spodziewać.”
    No w końcu, Sasuke, dłużej się nie dało? – odpowiada Naruto. - To fik Sasunaru, a ja tu przez pół rozdziału gadam z Kibą:D

    „Widzę, jak mój Wróg Numer Prawie Jeden patrzy na nas z pogardą.”
    Heh. To ciekawe kto jest Wrogiem Numer Jeden bez Prawie ;)

    „Czy powiedziałem, że nie jest moim wrogiem Numer Jeden? Cofam w tej chwili te słowa!”
    Ok, już wiem:D


    „Sasuke jest chyba jednym z najbardziej znanych i wpływowych archeologów na świecie. Odkrył grobowiec Nefretete i kilka innych rzeczy, których nie wymienię z czystej zazdrości. Nie można ukryć, że to archeologiczny geniusz w czystej postaci.”
    O tak, Sasuke zawsze, gdziekolwiek się nie pojawia, jest geniuszem :D Ten typ już tak ma, co zrobić:D

    „Savoir vivre mam opanowane prawie do perfekcji. „
    Naruto i Savoir vivre pasują do siebie jak pięść do nosa, więc pewnie tylko tak mu się wydaje, że ma to opanowane :)

    „Ma na sobie białą, nieskazitelnie czystą koszulę i kremowe, bawełniane spodnie. Wygląda jak pieprzony arystokrata, a ja zastanawiam się, jak to jest, do cholery, możliwe, że nawet na środku pustyni prezentuje się nieskazitelnie?”
    No właśnie takie samo pytanie przyszło mi do głowy, jak czytałam opis ciuszków Sasuke.

    „Gdyby nie broń schowana w jej kabule, mógłbym się w niej zakochać. Widać, że jest niegrzeczną dziewczyną, a ja nie lubię takich.”
    Masz rację Naruto, ty wolisz niegrzecznego (a może w tym ff grzecznego – jeszcze nie zdążyłam się przekonać) chłopaka.

    „ Mówiłem, że nienawidzę niegrzecznych kobiet? Już nigdy, jeśli oczywiście jakimś cudem przeżyję, na żadną z nich nie spojrzę. Macie moje słowo. Zostanę gejem i będę się interesować tylko niebezpiecznymi chłopcami.”
    No i miałam rację:D

    „Jest mi strasznie gorąco. Pocę się, cholera, jak świnia(…)”
    Nie. Przykro mi, Naruto. To określenie jest już zarezerwowany. Dla Hinatki:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział 1 - cd

    „— Naruto, uważaj! — słyszę krzyk Kiba, a potem wszystko dzieje się przerażająco szybko. Sasuke rzuca granat w stronę jednego z dżipów, najemnicy otwierają ogień w naszą stronę (…)”
    A potem Sasuke i Naruto za pomocą dwóch pistolecików rozwalają bandę ludzi z karabinami. Jakim cudem żaden z nich nie dostał, to pozostanie już chyba tajemnicą ;) Tu mi się nasuwa skojarzenie z Refuge, gdzie Sasuke uciekał, wymijając grad kul :D

    „Patrzę w stronę Uchihy, który strzela do najemników, starając się wsiąść na motor. Niewiele myśląc, podnoszę się na nogi i biegnę w jego stronę. Chowam skarabeusza go kieszeni i wskakuję efektownie, chociaż trochę boleśnie na motor. Plecak ze złotem, który dźwigam, ciąży mi jak cholera, ale za nic w świecie bym go tutaj nie zostawił.”
    I nadal nikt ich nie trafił. No jak fart to fart. ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdzał 2

    „Uchiha stoi przy oknie, badając skarabeusza. Nawet nie zwraca uwagi na to, że jestem cały mokry, a ręcznik pasający moje biodra zaraz spadnie.”
    Że co proszę? Naruto odwala taki striptiz a tego to nie rusza? Sasuke, ogarnij się ;)

    „— Zaraz, czyli mogę jechać z tobą? — pytam zaskoczony i przez przypadek upuszczam ręcznik, który trzymałem na biodrach. Sasuke przewraca teatralnie oczami.”
    No nie, nie ogarnął się jednak :D

    „Ktoś popycha mnie brutalnie do przodu, a ja o mało nie przewracam się na kilkuletnią dziewczynkę, której w porę udaje się uciec.
    — Sorry, mała, to wszystko wina Uchihy — zapewniam ją, strasząc swoim tragicznym egipskim akcentem.”
    No to zdanie tak mnie rozśmieszyło. Wina Uchihy. No bo kogo innego. Na pewno nie Naruto:)

    „Cały czas mam na celowniku najemnika, który we mnie mierzył. — Co z nim zrobimy? — pytam, a odpowiedź nadchodzi szybciej niż mógłbym się spodziewać. Sasuke strzela mu w głowę(…)”
    Oni tacy odrobinę brutalni tu są, nie uważasz? :D:D:D

    „— Uzumaki, rusz dupę, bo ci ją ostrzelą — radzi mi pomocnie Sasuke, popychając mnie w kierunku tyłu wagonu.”
    Sasuke, kochanie, obawiam się że celowali by już raczej w głowę:) Coraz bardziej podoba mi się ta kreacja „arystokratycznego geniusza”.

    Tak się zastanawiam, skąd Sasuke tak dobrze znał rozkład pociągu, że wiedział gdzie co jest (dżipy). Zwiedzał go wcześniej?

    „— Jak ja w ogóle mogłem ci zaufać? Jesteś najgorszym dupkiem na wszystkich czterech kontynentach.
    — Pięciu...
    — Nie wtrącaj się, Uchiha! Nie będziesz mnie pouczał(…)”
    Naruto jest mistrzem, no po prostu:)

    „Schylam się, żeby zabrać mu broń i go przeszukać. Nie mogę ukryć, że czuję się nieco niekomfortowo, kiedy obserwuje mnie Uchiha, gdy macam innego faceta.”
    Słusznie. Bo macasz nie tego co trzeba.

    „— Wiem, Uzumaki. Zawsze ratuję twoją dupę.
    (…)
    Gdyby nie Uchiha naprawdę moja dupa byłaby przedziurawiona kulami wszelakiej broni palnej.”
    Bo widzisz, Naruto, Sasuke wie, czego musi bronić jak niepodległości. Sam się pewnie o tym niedługo przekonasz.

    „— Z uśmiechem na twarzy jesteś coraz bardziej podobny do człowieka, wiesz, Uchiha?
    — To paraliż twarz spowodowany zbyt długim patrzeniem na ciebie.
    — Czyli często na mnie patrzysz? Nie sądziłem, że wielki Sasuke Uchiha może okazać się małym podglądaczem.”
    Eh, jak kocham taki subtelnie flirt między nimi.

    „— To Neji Hyuuga — przerywa mi Sasuke, a ja odwracam się do niego wściekły. Najpierw wszyscy biorą nas za przyjaciół, teraz za kochanków. Wspaniale, za niedługo okaże się, że mamy razem dzieci!”
    Jak się bardzo intensywnie będziecie starać, tak przynajmniej ze dwa razy dziennie, to kto wie :D

    „Uśmiecham się głupio, kiedy zauważam kamienną figurkę kota w jednej ze skrzyń. Wyjmuję ją szybko i łapię mocno w dwie związane ręce. „
    Cóż, Naruto, masz po prostu szczęście, że ten kto cię związał był idiota, skoro związał ci ręce z przodu, a nie z tyłu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział 2 - cd.

    „Nie mam bladego pojęcia, ale prędzej zdradzę mu, że na balu maturalnym całowałem się dziko ze swoim przyjacielem, niż przyznam się, że nie wiem czegoś, co Uchiha już wie.”
    Oooooo…kej:D

    „Cholera, wyobrażacie sobie miny całej archeologicznej szajki, kiedy wrócę do Ameryki i opowiem im, że leżałem na pieprzonym Sasuke Uchiha? „
    W tej sytuacji, biorąc pod uwagę tematykę opowiadania, słowo „pieprzonym” jest delikatnie rzecz ujmując niewłaściwe. Ale biedny Naruto jeszcze o tym nie wie. Dobra, chyba za bardzo wybiegam w przyszłość:)

    „— Możesz jeszcze raz powtórzyć, co powiedziałeś? Czy ja się przesłyszałem, czy właśnie przyznałeś mi rację i zgodziłeś się na mój plan?”
    Od razu skojarzył mi się scena z Shippuu, gdzie Sasuke zgadza się (!) na wykorzystanie techniki Naruto - tej z haremem, od której Sakurze poszła krew z nosa:P

    „— Co jest do… skarabeusz?
    Sasuke podchodzi do mnie szybko, zabierając z ziemi kamienną figurkę skarabeusza. Patrzy na nią uważnie, żeby po chwili spojrzeć na mnie ze złością.
    — Udało ci się, idioto.”
    Naruto to jest większy fanciarz niż Harry Potter, a nie sądziłam, żeby to było w ogóle możliwe :P

    „— Dupek! Zero wdzięczności. Gdyby nie ja, nigdy nie znaleźlibyśmy tych skarabeuszy.
    — Jesteś moim bohaterem.”
    Ahhhh, kocham ten ich sarkazm :D

    „Jestem gotowy na masę pułapek, którą prawdopodobnie zastawili na nas starożytni Egipcjanie”
    Tak, właśnie tak! Egipcjanie przewidywali, że wiele lat później w grobowcu pojawią się Sasuke i Naruto i specjalnie na nich zastawili pułapki :D Sorki, nie mogłam się powstrzymać :D

    „Uchiha niestety przeżył. Nie spadł na niego żaden kamień, nie przeciął go na pół ani jeden ogromny tasak, nie wpadł też do jakiejś wielkiej dziury.”
    Czekaj, czekaj, Naruto, jeszcze ci się Sasuke przyda:) Żywy Sasuke, tak dla ścisłości.

    „— Lepiej, żebyś nawet nie oddychał — powiedział mi kilka minut temu, kiedy zaczynał badać pomieszczenie. — Jeśli coś tkniesz, zatłukę cię tym skarabeuszem.”
    Normalnie kocham tego Sasuke:D

    „— Grałeś kiedyś w Tomb Raidera, Sasuke?
    Nie otrzymuję żadnej odpowiedzi, więc uznaję, że jednak nie.
    — Bo wiesz, przypominasz mi pewną seksowną panią archeolog — mówię, dopiero po chwili orientując się, jak musiały zabrzmieć moje słowa.”
    Sasuke jako Lara Croft w żaden sposób mi się nie jawi i nie dziwię się, że potraktował to jako obelgę, ale jak już wziąć pod uwagę kontekst (nieświadomy) o sekapilu, to ok, może być.

    „— Do diabła! — krzyczę nagle, w ostatniej chwili odsuwając się przed lecącym w moją stronę wielkim nożem. — Uchiha, do cholery, co to miało być?
    — Och. Wybacz.”
    - Och, wybacz. To tylko taki mały odwet, słonko.

    OdpowiedzUsuń
  7. Narracja jest bardzo specyficzna i zastanawiam się, już po latach, czy CUM nie byłoby lepsze w narracji pisałej w czasie przeszłym. Jak odpiszę na komentarz też wywiążę się ze swojej obietnicy ;)

    "Eeee… Tak, Kiba zdecydowanie jest imbecylem:D"
    O tak, Kiba mi tu idealnie pasował na takiego właśnie imbecyla - kompana Naruto. Jeden głupszy od drugiego :P

    "„— Naruto cholerny Uzumaki — słyszę nad sobą znajomy głos. — Mogłem się tego spodziewać.”
    No w końcu, Sasuke, dłużej się nie dało? – odpowiada Naruto. - To fik Sasunaru, a ja tu przez pół rozdziału gadam z Kibą:D
    "
    Haha, zabiłaś mnie :D Cały Sasuke, przychodzi w ostatniej chwili!

    "O tak, Sasuke zawsze, gdziekolwiek się nie pojawia, jest geniuszem :D Ten typ już tak ma, co zrobić:D"
    Ta jego nonszalancja nie pozwala mu być głupkiem. Ale Naruto też gdziekolwiek się nie pojawia też ma swój urok (no, może pomijając niektóre opowiadania i Naru-chana... ;))

    "No właśnie takie samo pytanie przyszło mi do głowy, jak czytałam opis ciuszków Sasuke."
    W wielu filmach zwłaszcza tych ukazujących realia XIX i początku XX wieku ta europejska arystokracja właśnie tak wygląda :D Oczywiście przedstawiana na pustyni.

    "Masz rację Naruto, ty wolisz niegrzecznego (a może w tym ff grzecznego – jeszcze nie zdążyłam się przekonać) chłopaka."
    Sasuke w każdym fiku musi być geniuszem i w każdym (przynajmniej u mnie) musi być też niegrzeczny :D To jego cechy wrodzone.

    "Nie. Przykro mi, Naruto. To określenie jest już zarezerwowany. Dla Hinatki:)"
    Dokładnie! O 2 za dużo dzieci jej zrobił, żeby się utożsamiać teraz z pocącą się świnką.

    "A potem Sasuke i Naruto za pomocą dwóch pistolecików rozwalają bandę ludzi z karabinami. Jakim cudem żaden z nich nie dostał, to pozostanie już chyba tajemnicą ;) Tu mi się nasuwa skojarzenie z Refuge, gdzie Sasuke uciekał, wymijając grad kul :D
    "
    Haha, to jest akurat wzorowane na Uncharted, gdzie Nathan Drake nie ugiął się pod setkami najemników :D W grach to możliwe! A całe CUM jest inspirowane Uncharted i Tomb Raiderem.

    "No to zdanie tak mnie rozśmieszyło. Wina Uchihy. No bo kogo innego. Na pewno nie Naruto:)"
    Sasuke zawsze był narutowskim kozłem ofiarnym na początku anime. Kochane to było :D

    "Oni tacy odrobinę brutalni tu są, nie uważasz? :D:D:D"
    Może troszeczkę ;)

    " Coraz bardziej podoba mi się ta kreacja „arystokratycznego geniusza”. "
    Cieszę się!

    "Tak się zastanawiam, skąd Sasuke tak dobrze znał rozkład pociągu, że wiedział gdzie co jest (dżipy). Zwiedzał go wcześniej?"
    Mógł wcześniej nimi jeździć, ale niestety nie pamiętam akcji, więc... nie pamiętam.

    "Słusznie. Bo macasz nie tego co trzeba."
    Hehe, dokładnie :D Naruto szybko łapię trochę później, więc jest dla niego jeszcze nadzieja, że się zreflektuje.

    "Eh, jak kocham taki subtelnie flirt między nimi."
    Hehe, subtelny tak jak i oni :D

    "Cóż, Naruto, masz po prostu szczęście, że ten kto cię związał był idiota, skoro związał ci ręce z przodu, a nie z tyłu."
    Najwyraźniej nie tylko Naruto i Kiba są w tym fiku idiotami! :DJest równowaga sił.

    "Od razu skojarzył mi się scena z Shippuu, gdzie Sasuke zgadza się (!) na wykorzystanie techniki Naruto - tej z haremem, od której Sakurze poszła krew z nosa:P"
    Haha, uwielbiam tą scenę. Sama mnie zaskoczyła i pamiętam, że śmiałam się wtedy jak szalona.

    "Tak, właśnie tak! Egipcjanie przewidywali, że wiele lat później w grobowcu pojawią się Sasuke i Naruto i specjalnie na nich zastawili pułapki :D"
    Za każdym razem jak to czytam, to śmieję się w głos. W Tomb Raiderze żartowali kiedyś, że Lara Croft była pierwszą osobą, która przeszukiwała grobowce. Oprócz faceta, który wcześniej się do nich włamał i porozstawiał gdzieś apteczki dla niej :>


    Już się nie mogę doczekać dalszej części <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Opowiadanie czyta się z zapartym tchem, coś wspaniałego! Ciągły ruch, zwroty akcji i wpleciony w to romans moich ulubieńców to coś, czego mi trzeba :D
    Naprawdę, jak dla mnie kawał dobrego tekstu. Przyswoiłam z ogromną przyjemnością! Chciałabym przeczytać kontynuację z ich hardem w roi głównej, ale to tam ja xD
    Pozdrawiam serdecznie i duuuużo życzę weny!
    ~ Wege

    OdpowiedzUsuń

Proszę pisać komentarz pod najnowszą notką.