środa, 26 grudnia 2012

Bom Bom! 9



Bom Bom! 9  — Starcie na stoku


Pierwszą wersję betowała alien :)
Druga nie jest na razie zbetowana

 Albo jak przeszedł przed Sakurą! Widzieliście jej minę? — zawołał uradowany Kiba, któremu było już nieco lepiej. Humor bardzo mu się poprawił, kiedy dowiedział się, że koledzy postanowili wprowadzić jego pomysł w życie i gdy tylko Naruto poszedł pod natrysk, schowali jego plecak i ubrania. — To było genialne! — zaśmiał się zawistnie, wciąż czując ból w wiadomym miejscu po ciosie poliwęglanowym kijem.
— Na pewno Tsunade nie zapomni tego dnia do końca życia — zauważył Neji, a reszta nie mogła się z nim nie zgodzić.
— Uchiha, nigdy bym nawet nie pomyślał, że z ciebie taki kawalarz! — zawył z radości Kiba, uderzając dłonią o udo. Kilka osób będących przed Centrum Sportu obejrzało się za nimi.
— Zamknij się Inuzuka — prychnął Sasuke, mrużąc groźnie oczy.
— Dobra, dobra, spoko panie sztywniaku. — Kiba uśmiechnął się szeroko, trochę się uspokajając. — A widziałeś chociaż, czy miał dużego? — zapytał bezczelnie, a Sasuke aż przystanął, patrząc na niego z niedowierzaniem.
— Chyba tylko Tsunade widziała jego sprzęt — westchnął Shikamaru, który również był świadkiem tamtej sytuacji. — Naruto zbyt szybko się zasłonił.
— I tak myślę, że ma małego i krzywego! — powiedział z przekonaniem Kiba i na potwierdzenie swoich słów pokiwał gorliwie głową. — Myślisz Sasuke, że jest obrzezany?
— Co mnie obchodzą jaja Uzumakiego?! — syknął gniewnie Sasuke, zaliczając zbulwersowane spojrzenie starszego małżeństwa, które akurat mijali. Zaczerwienił się lekko i odwrócił wzrok. Nie mógł zrozumieć, dlaczego Kiba pytał o sprzęt Naruto akurat jego? Skąd Sasuke miał niby wiedzieć takie rzeczy?! Był wściekły, a nawet czuł się nieco upokorzony głupimi pytaniami Inuzuki i, gdyby Neji nie zmienił tematu, nie miał pewności, czy ta rozmowa skończyłaby się dla Kiby dobrze.
— Za niedługo rozpoczyna się sezon — burknął Hyuuga — pierwsze zawody już za dwa miesiące.  
— Zawody? — prychnął Kiba, który dzisiaj był najwyraźniej bardzo rozmowny. — Ty i Uchiha pokażecie im tylko, że dzielą ich od was lata świetlne!
— Prawdziwy sezon zacznie się dopiero w styczniu — burknął Sasuke, chcąc uświadomić tego idiotę, Kibę, o jego własnej głupocie.
— Cholera, Uchiha, jakiś ty się drażliwy zrobił! Chyba Uzumaki tak na ciebie działa! — powiedział i po chwili wylądował na ziemi, kolejny raz boleśnie obijając swoje krocze.
— Jeszcze słowo, a nie przeżyjesz tego wieczoru — zagroził, stojący nad nim niczym śmierć Uchiha. Jego czarne oczy błyszczały groźnie i Kiba patrząc na niego, momentalnie zamilkł.

*

— Po co tu przyszliśmy? — marudził Naruto, sunąc za swoją przyrodnią siostrą i jej przyjaciółką.
— Zobaczysz, będzie fajnie! — Odwróciła się do niego ta druga i obdarzyła go pięknym uśmiechem. Nie pozostawiało wątpliwości, że dziewczyna otwarcie go podrywała, jednak Naruto nie był zbyt bystry i nawet nie zdał sobie z tego sprawy.
— Nie mogę uwierzyć, że dałem się namówić na to Kushinie — sapnął rozdrażniony, mocniej opatulając się kurtką. Nie była zbyt gruba, ale miał pod nią dwie sportowe, ciepłe bluzy. Mimo wszystko wciąż było mu cholernie zimno, o czym nie zapomniał pochwalić się na głos.
— Jak cię przytulę, będzie ci cieplej? — zachichotała przyjaciółka jego siostry, a Naruto spojrzał na nią zaskoczony.
— Chyba nie — powiedział szczerze, wzruszając ramionami. Przyjaciółka cała obrażona przestała już z nim rozmawiać, a on pomyślał posępnie, że wolałby, żeby to Sakura Haruno się do niego przytulała. Wtedy na pewno byłoby mu o wiele cieplej.
Przyrodnia siostra Naruto uczyła się jeździć na snowboardzie i Kushina zaproponowała, żeby Naruto poszedł razem z nią. Sam Uzumaki wciąż nie mógł uwierzyć, że się zgodził na tak okropny pomysł. Po jego przeraźliwej kompromitacji w szkole, czuł się wybitnie nie na miejscu wśród tych zadufanych w sobie, aroganckich dzieciaków. Powinien teraz siedzieć w pokoju i pakować się z powrotem do Los Angeles. Niestety charakter Naruto był bardzo trudny. Z wrodzonej przekory i zawziętości Uzumaki nigdy by się nie poddał, właśnie dlatego chciał pokazać całej tej górskiej arystokracji, że go nie złamią. Nigdy. A zwłaszcza nie pokona go Uchiha.
Wściekł się jeszcze bardziej, kiedy uświadomił sobie, że już nie miał przewagi nad Sasuke. Dwa gole, które wcześniej strzelił do jego bramki zupełnie przestały mieć znaczenie. Teraz najprawdopodobniej było dziesięć do dwóch. Prawda, to on pobił Uchihę i sprawił, że ten miał u niego dług wdzięczności (w końcu za inicjatywą Naruto Sasuke uniknął kłopotów), ale… no właśnie. To dzięki Sasuke — bo Naruto nie był na tyle głupi, żeby nie wiedzieć, że to Uchiha ściągnął mu ręcznik z bioder — paradował nago przed dyrektorką i resztą szkoły. Prawdziwym będzie powiedzenie, że Naruto z pozycji władcy wszechświata spadł jedynie na pozycję władcy własnych czterech liter, które oglądało zdecydowanie więcej ludzi niż powinno.
— Ja też spróbuję jeździć na desce — oświadczył w końcu, kiedy doszli do celu. Przełknął ślinę, przypominając sobie swoje pierwsze spotkanie z Uchihą w tym miejscu.
— Ty? — Jego przyrodnia siostra spojrzała na niego z powątpiewaniem. — Nie wiem, czy się nadajesz — zacmokała, a jej przyjaciółka zachichotała, zakrywając usta ręką. Naruto prychnął i demonstracyjnie założyć ręce na piersi.
 — A co ty w życiu widziałaś, hm? — zapytał, uśmiechając się złośliwie. — O mnóstwie rzeczy nie masz pojęcia. — Pochylił się nad swoją przyrodnią siostrą, obserwując, jak jej twarz rumieni się obficie. — No, świetnie, to teraz pokaż, gdzie można wypożyczyć te twoje snowboardy.

*
Naruto jęknął w bezsilnej złości, leżąc na śniegu niczym rozgnieciony pączek i zastanawiając się, czy po takiej serii upadków, jakie zaliczył dzisiejszego dnia (plus pokaz striptizu w szkole), jego tyłek wciąż można było nazwać dziewiczym.
Bolało go wszystko. Od szanownego — i miejmy nadzieję nienaruszonego —obszaru czterech liter zaczynając, na już zdecydowanie mniej dziewiczych terenach jego głowy kończąc. Deska snowboardowa nie okazała się, jak wcześniej zakładał, strzałem w dziesiątkę. A powinna, prawda? Z czystej logiki wynika, iż tak spokrewnione sporty jak surfing i snowboarding powinny mieć ze sobą wiele wspólnego.
Przecież to na podstawie deski do surfowania opracowano tę kupę dziadostwa, którą mam na nogach, myślał ze złością Naruto, mocując się ze swoimi snowboardowymi zapięciami.
— Co za gówno — prychnął, starając się je odpiąć, jednak suwak przy desce jak na złość postanowił się zaciąć. — Zaraz mnie szlag jasny trafi — poskarżył się Naruto, ale nawet ten argument na nie nie zadziałał.
— Nic ci nie jest? — zapytała przyjaciółka jego przyrodniej siostry, pochylając się nad nim. — Jak walnąłeś, wyglądało to naprawdę poważnie.
— W porządku, mam twardy kark — powiedział Naruto i wykrzywił usta w uśmiechu. Ostatnia wywrotka była spektakularna i tylko cudem nie staranował jakiegoś dzieciaka, uczącego się jeździć na nartach. Nie potrafił skręcać i nawet podpatrywanie innych snowboardzistów niewiele mu dawało. Zamiast skrętu wykonywał coś przypominającego piruet, po czym zwyczajnie lądował twarzą w śniegu. Niektórzy patrzyli na niego jak na prawdziwe zagrożenie, który niewątpliwie był.
Naruto westchnął ciężko, ścierając rękawem śnieg z twarzy. Kushina pożyczyła mu zimowe rękawiczki jej męża i gdyby nie one, wszystkie jego palce nie dość, że byłyby odmrożone, to jeszcze połamane. Na pozór obojętnym, niby znudzonym spojrzeniem rozejrzał się po stoku. Zauważył kilku ludzi ze szkoły, którzy przyglądali się jego wyczynom z dołu stoku, zaśmiewając się z nich do rozpuku. Naruto prychnął poirytowany, naprawdę czując się jak klaun. Podejrzewał, że zapewnił im więcej rozrywki przez ostatnie kilka dni, niż ktokolwiek przez przeszło dwadzieścia lat.
Naruto położył się na zimnym, sztucznym śniegu i spojrzał w bezchmurne, jasnopomarańczowego niebo. Jego dżinsy z każdą kolejną chwilą stawały się coraz bardziej mokre i wtedy zaświtała mu w głowie przeraźliwa myśl, że jeśli tak dalej pójdzie, może sobie odmrozić niezwykle, niesamowicie wręcz cenne części swojego wspaniałego ciała. Już miał się podnosić, gdy usłyszał nad głową jakiś szum. Niebo przysłoniła mu ciemna sylwetka, a w oczy szczególnie rzucił mu się spód wirującej nad nim deski snowboardowej z białym napisem sex. Jej właściciel z zadziwiającą płynnością okręcił się wokół własnej osi, po czym z równie dużą łatwością wylądował przy wypożyczonym, zniszczonym snowboardzie, który Naruto wciąż miał na nogach.
— Proszę, proszę — powiedział Sasuke cichym, wibrującym głosem, a Naruto momentalnie podniósł się do siadu.
— Spadaj — burknął i wbrew sobie zaczerwienił się mocno. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak niefortunnym wyborem było założenie na nogi snowboardu. Uprawiając każdy inny sport, czułby z pewnością dużo mniejsze zawstydzenie niż teraz.
Siedzę na dupie jak frajer przed gwiazdą snowboardu, pomyślał z rozgoryczeniem Naruto. Nawet nie umiał wstać z deską przypiętą do stóp. Przełknął ślinę, wyraźnie zdenerwowany.
— Może chcesz kilka wskazówek? — zapytał Sasuke, pochylając się odrobinę w jego stronę. Naruto zacisnął usta, powstrzymując cisnącą się na nie ciętą ripostę, ponieważ zauważył, że Uchiha patrzył na niego bez śladu złośliwości. Cały stok wpatrywał się w nich z napięciem i kiedy Naruto również z tego zdał sobie sprawę, pomyślał, że w końcu ci wszyscy ludzie dostali to, na co czekali. Kolejne przedstawienie z udziałem Naruto czas zacząć, prawda? Niestety nie dostaną tego, ponieważ Naruto nie da się sprowokować!
— Nie dzięki, poradzę sobie sam! — syknął, wstając nieco zbyt gwałtownie, przez co zachwiał się niebezpiecznie i gdyby nie refleks Sasuke, po raz kolejny tego dnia zaliczyłby upadek. Na domiar złego jakaś głupia, naprawdę wstrętna myśl podpowiedziała mu, że upadek przy Sasuke skończyłby się na pozbawieniu go dziewictwa. Przełknął ciężko ślinę, kiedy silne ramię przyciągnęło go do siebie. Oczywiście nie specjalnie, po prostu Sasuke pociągnął za mocno przód jego bluzy, skutkiem czego Naruto wpadł prosto w jego ramiona. Ich publiczność wstrzymała oddech, nie wiedząc, czego może się po nich spodziewać.
— Aż tak się za mną stęskniłeś? — zapytał Naruto, odetchnąwszy ciężko. Czuł się dziwnie, obco, a już na pewno nie bezpiecznie w objęciach Sasuke. — Znowu chcesz się do mnie dobrać? — zapytał i chociaż chciał, nie odsunął się od swojego rywala. Wiedział, że gdyby to zrobił, zaliczyłby kolejny bolesny upadek.
— Jak na razie to ty chcesz się do mnie dobrać — odpowiedział Sasuke, a Naruto dopiero po chwili zorientował się, że to on trzymał się kurczowo Uchihy. Sasuke miał ręce przy sobie.
Och, do diabła, przemknęło mu przez myśl. Ostatnio to Uchiha miał problem ze swoimi aż nazbyt chętnymi rękami!
Zaklął szpetnie, zauważając lekki uśmiech na ustach Sasuke. Nie miał pojęcia, gdzie podziała się jego pewność siebie, której rano miał aż w nadmiarze.
— Nie puszczę cię! — syknął prosto do ucha Sasuke z taką nienawiścią, że przez chwilę sądził, iż Uchiha odciągnie do go siebie siłą. Nie zrobił tego jednak.
— Nie? A czemuż to? — zapytał zamiast tego, śmiejąc się cicho i szyderczo, z doskonale znaną sobie ironią.
Wszystkie cięte riposty, które aż prosiły się w tej chwili o zastosowanie, po prostu wyleciały Naruto z głowy. Stał tak, kurczowo trzymając się Sasuke, zupełnie ogołocony ze swoich spektakularnych pomysłów. Napiął całe ciało, mocniej zaciskając pięści na ramionach Uchihy, żeby nie stracić równowagi. Zarumienił się, skupiając całą swoją uwagę na utrzymaniu się w pionie, co nie stanowiło łatwego zadania. Działając całkowicie instynktownie, zafalował biodrami, żeby nie upaść, jednak niefortunnie otarł się o Sasuke, który zaskoczony otworzył szerzej oczy.
— Co ty…? — zapytał, a Naruto po raz pierwszy poczuł, że było mu naprawdę gorąco. Śnieg i mróz przestał robić na nim jakiekolwiek znaczenie.
— Ja nie… — Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale w końcu — co było raczej do przewidzenia, prawda? — stracił równowagę i runął jak długi na Uchihę, któremu nie udało się zahamować deski i poleciał w dół. Ludzie znajdujący się na stołu zamarli, obserwując, jak chłopcy zsuwają się po stoku.
— Uzumaki, zabiję cię — jęknął Uchiha, kiedy w końcu udało się im zatrzymać. Naruto sapnął ciężko, ale uśmiechnął się triumfalnie.
— Mam nadzieję, że się potłukłeś, idioto!
Sasuke skrzywił się, mówiąc, że jeśli tym sposobem Naruto chciał go zmusić, żeby go dotknął, to mu się udało. Zaraz po tym zrzucił go z siebie, a kilka osób krzyknęło coś do nich, jednak zarówno on jak i Naruto je zignorowali.
— Skoro kilka dni temu chciałeś się do mnie dobrać, a dzisiaj tak bardzo zależało ci na podziwianiu mojej dupy, pomyślałem, że teraz mógłbyś poświęcić własne plecy i ją uratować przez potłuczeniem. W końcu tak bardzo o niej marzyłeś, że gdyby coś się z nią stało, byłbyś zawiedziony, prawda? — zapytał Naruto, śmiejąc się rozbawiony i przyczołgując do niego ponownie. Spojrzał na jego pochmurną, groźną minę i ucieszył się jeszcze bardziej, ponieważ dostrzegł na jasnej twarzy Sasuke rumieniec. Czarne włosy Uchihy, kiedy leżał na stoku, odznaczały się na jasnym śniegu i może zabrzmi to banalnie, ale Naruto zaskoczyło, jakie były ciemne. Niemal chciał ich dotknąć. Niemal.
— Masz rację — westchnął Sasuke, a Uzumaki spojrzał na niego zaskoczony. — Masz rację. Należy mi się nagroda. — Spojrzał uważnie na Naruto, a na jego twarzy nie można było już dostrzec nawet cienia rumieńca. Uzumaki mimowolnie przełknął ślinę. — Jutro odpowiednio zajmę się tym, co uratowałem.

*

Sasuke szybko zjechał ze stoku i kilka osób momentalnie do niego podbiegło, pytając, czy nic mu się nie stało. Ten w odpowiedzi prychnął jedynie, złorzecząc pod nosem na koślawych idiotów. Mimo wszystko kącik jego ust uniósł się minimalnie w górę — to było silniejsze od niego. Pomyślał, że Uzumaki był zabawnym człowiekiem. Tak łatwo dał się podejść… I o mało się nie roześmiał, kiedy wyobraził sobie jutrzejszą minę, jaką zrobi Naruto. Obejrzał się za siebie, żeby zobaczyć, jak Uzumaki spada ze stoku, uderzając prosto w młodą Hyuugę, która nieświadoma zagrożenia, majstrowała coś przy swoich narciarskich butach.
— Sasuke, za chwilę na Pipie. — Zastępca trenera minął go, zmierzając w stronę śnieżnej rampy, a Uchiha podążył za nim.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę pisać komentarz pod najnowszą notką.